W Izraelu nikt nie ukrywa że Polski i Polaków się tam nie lubi. Wpływ na to mają również wydarzenia z roku 1968

Mariusz Pilis pracując nad swoim filmem o stosunkach polsko-żydowskich rozmawiał w Izraelu o historii polsko-żydowskiej, postrzeganiu Polski i Polaków oraz o zwrocie mienia bezspadkowego.


Mariusz Pilis, polski reżyser, scenarzysta filmowy, dziennikarz i korespondent wojenny, mówi o jego pobycie w Izraelu, gdzie pracował nad nowym filmem.

To jest film o stosunkach polsko-żydowskich, o tym, co niepokoi dzisiaj polaków w debacie publicznej, czyli ewentualnych konsekwencjach ustawy 447. Starałem się zbierać materiały w Izraelu, oczywiście wcześniej zbierałem różne głosy i w Stanach Zjednoczonych i w Polsce.

W swojej pracy reżyser spotykał się z różnymi środowiskami żydowskimi od ofiar holocaustu po polityków, aby dowiedzieć się co Żydzi w Izraelu wiedzą o Polsce i jak postrzegają Polaków:

W Izraelu nikt nie ukrywał że Polski i Polaków się tam nie lubi, to jest dla mnie rzeczywiście zaskakujące […] Udało mi się znaleźć jakieś odpowiedzi dlaczego się tak dzieje. Ma na to wpływ postrzeganie przez Żydów II wojny światowej i poprzez z naszej perspektywy zakłamaną narracją z naszą bardzo negatywną rolą.

Wpływ na to miałyby mieć lata 60. i kwestia wyrzucenia żydów z polski w 1968 roku. Jak zauważa Mariusz Pilis, mieszkańcy Izraela mają bardzo jednoznaczny obraz historii polsko-żydowskiej i jest on bardzo negatywny:

Nie wiem, czy uda się to zmienić. Na pewno nie jest to proces prosty i krótki. […] Nie wszyscy się zgadzają na to, żeby ta narracja brała w Izraelu górę, ale niestety tak jest.

Co do mienia bezspadkowego, które należało przed wybuchem wojny do polskich Żydów, mnóstwo z rozmówców jest zdania, że to mienie nie powinno być oddawane Żydom. Uważają oni, iż jeśli nie ma spadkobierców, należy ten temat zamknąć. W dużej mierze to amerykańskie podmioty żydowskie pragną rozwiązać ten domniemany problem:

To jest głos przede wszystkim organizacji żydowskich ze Stanów Zjednoczonych.

K.T. / A.M.K.

Wiceminister infrastruktury: CPK zwiększa naszą atrakcyjność gospodarczą i skuteczność militarną [VIDEO]

Mikołaj Wild o projekcie CPK, jego składowych, etapach realizacji, kosztach i zyskach z niego płynących, a także o przyszłości Lotniska Chopina i krytyce inwestycji.


Doświadczenie i wiedza predestynują mnie, by ubiegać się o to stanowisko.

Mikołaj Wild opowiada o chęci swojego startu w konkursie na stanowisko prezesa Centralnego Portu Komunikacyjnego i informuje, co się dzieje z budową megalotniska. Projekt dzieli się na trzy części: budowę samego portu lotniczego, infrastruktury kolejowej prowadzącej do niego i zagospodarowania przestrzennego. Do każdego komponentu przewidziane jest inne źródło finansowania.

Wolę mówić o inwestycji niż o koszcie.

Koszt budowy samego portu będzie kosztował 35 mld złotych (z uwzględnieniem inflacji). Spółka przewiduje współprace z partnerami prywatnymi w budowie lotniska, tak by inwestycja była maksymalnie rynkowa. Dzięki nim znalazłyby się pieniądze na inwestycje. Tory kolejowe i drogi zaś zostałyby wybudowane z kieszeni państwa. Ich budowa pochłonie kilkadziesiąt mld zł. Możliwe jest przy tym uzyskanie funduszy i to znacznych z Unii Europejskiej. W takich projektach jak ten, które promują elektromobilność przy dbaniu o ekologię, jest szansa na uzyskanie finansowania nawet w wysokości 85%.

Nasz gość informuje, że decyzja o tym, czy zostanie jakikolwiek ruch na Lotnisku Chopina, zostanie podjęta w czerwcu 2020 r. Wtedy powstanie też  masterplan portu, ostatni przystanek przed projektem architektonicznym. W „Poranka WNET” wymienia korzyści, jakie wynikają z budowy CPK:

Zwiększa naszą atrakcyjność gospodarczą, zwiększa naszą skuteczność militarną.

Port integruje Polskę wzdłuż korytarzy TNT. Wild odnosi się także do słów Korwin-Mikkego o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, który ten porównał do Centralnego Okręgu Przemysłowego, obydwa uważając za niepotrzebne. Przy tej okazji nasz gość przypomina wypowiedź innego z liderów Konfederacji na temat CPK. Grzegorz Braun ponad rok temu stwierdził, że CPK ma służyć nie Polakom, tylko Żydom.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

 

K.T./A.P.

Makowski: Według raportu ADL, aż 48% Polaków ma wykazywać uprzedzenia wobec żydów. Badanie sponsorował Volkswagen

– Wyszło na to, że jakieś 2 miliardy ludzi ma przekonania natury antysemickiej. W Polsce prawie połowa i można wynieść wrażenie, że co druga osoba spotkana na ulicy to antysemita – dodaje Makowski.


Marcin Makowski, dziennikarz tygodnika „Do Rzeczy”, odnosi się do słów byłego izraelskiego dyplomaty Gideona Meira, który powiedział, iż „Niemcy nie zbudowaliby obozów koncentracyjnych w Polsce bez współpracy z polskim narodem”:

Niemcy w ówczesnej okupowanej europie mieli taką władzę, że w pewnym momencie mogli zrobić właściwie to, co im się podobało […] ze względu na taki klasyczny dla III Rzeszy pragmatyzm i paradoksalnie nie ze względu na jakiś zwierzęcy antysemityzm w społeczeństwie polskim i ułatwianie w budowaniu obozów, tylko ze względu na to, że logistycznie było to wielkie przedsięwzięcie […] Była to metoda industrialna. Dlatego też nie można powiedzieć, że Polacy brali udział w holocauście, ponieważ jest on jedynym na świecie pomysłem, aby w sposób przemysłowy zlikwidować cały naród. Nikt poza niemcami w historii świata nie wpadł na taki pomysł.

Jak zauważa, zdarzały się także jednostkowe przypadki, w których Polacy w ograniczonym zakresie pomagali Niemcom, ale były one na tyle marginalne, iż powiedzenie, że to mieszkańcy Polski umożliwili Niemcom holocaust, jest ogromnym nadużyciem:

Polacy co najwyżej mogli brać i brali haniebnie dla naszego narodu jednostkowo w mordach na Żydach, ale nigdy nie byli współuczestnikami holocaustu. […] Takie słowa powinny się spotykać za każdym razem z ostrą kontrą, bo prawda w tym przypadku jest po naszej stronie.

Marcin Makowski skomentował także niedawno opublikowany przez Ligę Przeciw Zniesławieniom (ADL) raport, wg którego aż 48% badanych Polaków ma wykazywać uprzedzenia wobec Żydów. Gość „Poranka WNET” zauważa, że badanie początkowo finansowała firma, która w udokumentowany sposób miała bliskie związki z III Rzeszą:

Ten raport to jest kuriozum, jakich mało. Najpierw finansowanie po części ze strony grupy Volkswagen to jakaś ironia losu […].

Dziennikarz zauważa, że badania nie można nazwać obiektywnym ze względu na wadliwą metodologię, w tym tendencyjność pytań:

Sama metodologia, to patrząc na jakiś obiektywizm, nawet obok niego nie stała. To były wywiady telefoniczne, kilkanaście pytań było sformułowanych w taki sposób, że często zgadzając się z nimi, nie można tego w żaden sposób nazwać antysemityzmem […] Na przykład – czy jesteś przekonany o tym, że Żydzi mają zbyt duży wpływ na politykę amerykańską – tutaj odpowiedź tak oznaczała antysemityzm. Tego typu pytania składały się na całą ankietę.

Badania przeprowadzano telefonicznie w 100 państwach. Według twórców ankiety, przy jej użyciu przebadano 4 miliardy osób, czyli praktycznie wszystkich dorosłych ludzi na świecie:

Wyszło na to, że jakieś 2 miliardy ludzi ma przekonania natury antysemickiej. W Polsce prawie połowa i można wynieść takie wrażenie, że co druga osoba spotkana na ulicy to antysemita. […] Trzeba rozprawiać się z takimi rzeczami od strony faktograficznej i wskazywać na te przekłamania, bo inaczej przegramy z kretesem narrację historyczną.

A.M.K.

Angela Merkel po raz pierwszy w życiu odwiedzi Auschwitz. Bogatko: W Izraelu Merkel była kilkadziesiąt razy

Jan Bogatko o zaplanowanej na 6 grudnia wizycie niemieckiej kanclerz w dawnych obozie Auschwitz-Birkenau i o wcześniejszych wizytach niemieckich przywódców w tym miejscu i ich wypowiedziach o nim.

Wnuczka Ludwiga Kazmierczaka będzie pierwszy raz w Auschwitz.

Jan Bogatko mówi o planowanej na 6 grudnia 2019 r. wizycie kanclerz Angeli Merkel w Auschwitz-Birkenau. Będzie to jej pierwsza wizyta w tym obozie koncentracyjnym, choć o jego istnieniu mogła się dowiedzieć już w enerdowskiej szkole, gdzie mówiono jej, iż „w obozach tych ginęli niemieccy komuniści”. Korespondent zwraca uwagę, że w Izraelu, gdzie niemiecka kanclerz ma trzy doktoratu honoris causa, Merkel była kilkadziesiąt razy.

To będzie ostatni akcent w karierze Angeli Merkel. […] Mam nadzieję, że będzie to pozytywne dla Polski przesłanie.

Wizytą w Auschwitz miał szefową niemieckiego rządu zainteresować Władysław Bartoszewski w 2009 r., sam będący dawnym więźniem tego obozu. Bogatko podkreśla, że dotąd tylko stojących na czele rządu RFN odwiedziło dawny niemiecki obóz: Helmut Schmidt w 1977 i Helmut Kohl w 1989 i w 1991 r. Zwraca uwagę na wystąpienie Romana Herzoga z 1996 r., kiedy w Bundestagu mówił o wyzwoleniu Auschwitz. Powiedział on, że:

Tam właśnie wykańczano Żydów, Sinti, Roma, niepełnosprawnych i homoseksualistów.  O Polakach ani słowa.

Tymczasem encyklopedie podają, że zginęło tam sto tys. Polaków. Korespondent ma nadzieję, że przemówienie niemieckiej kanclerz będzie lepsze od tego wygłoszonego przed laty przez prezydenta Niemiec.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wirusa ASF do lubuskiego mogli przewieźć Ukraińcy. Ardanowski: Problemem jest to, że nie walczy się z ASF na Ukrainie

Jan Krzysztof Ardanowski o możliwych źródłach ogniska ASF w lubuskiem, walce z tą chorobą; tym jaka powinna być polska polityka klimatyczna; o spółdzielczości rolniczej i stosunkach polsko-żydowskich

Jan Krzysztof Ardanowski o wpływie polityki klimatycznej na politykę rolną. Stwierdza, że Polska powinna z jednej strony zmniejszać emisję, a z drugiej zwiększać pochłanianie „przez dobrze skonstruowane lasy i rolnictwo”. Zwraca uwagę na protesty w Holandii, „najbogatszym kraju rolniczym”, gdzie rolnicy protestują przeciwko ograniczeniom w ilości sztuk bydła, jakie wolno hodować. Popierane przez organizacje ekologiczne regulacje wynikają z tego, że krowy wydzielają gazy cieplarniane.

Musimy zmienić swój miks energetyczny, ale robiąc to racjonalnie, tak jak na to możliwości zaopatrzenia w energię pozwalają. Najgłośniej w Europie krzyczą Niemcy, którzy mają trzydzieści parę proc. węgla w miksie energetycznym.

Minister rolnictwa mówi o potrzebie strategii zrównoważonego rolnictwa. Komentuje także sprawę wystąpienia ognisk ASF w dwóch powiatach województwa lubuskiego:

Problemem jest to, że nie walczy się z ASF na Ukrainie. Cały kraj jest zakażony. W Polsce jest 1,5 mln pracowników z Ukrainy. Przywożą ze sobą jedzenie, m.in wędliny, w słoikach mięso.

W lubuskiem w rolnictwie pracuje 40 tys. Ukraińców. To oni mogli przenieść wirusa. [co by oznaczało, że zostały złamane przepisy celne zakazujące wwozu produktów pochodzenia zwierzęcego na teren UE, bez uprzedniej kontroli weterynaryjnej– przyp. red] Ardanowski przyznaje, że afrykański pomór świń to poważna sprawa, która jak podkreśla, dotyczy nie tylko Polski, ale kilkudziesięciu różnych krajów na świecie. Stwierdza, że w Polsce udało się zejść ze stu ognisk choroby w zeszłym roku do 48 w obecnym. Odnosząc się do problemów rolników na rynku, stwierdza, że rozwiązaniem nie są kolejne regulacje rządowe, ale spółdzielczość rolnicza, która z powodzeniem funkcjonuje w innych krajach europejskich.

Pojedynczy rolnik na rynku nie liczy się wcale. Tylko rolnicy, którzy się organizują, tworzą spółdzielnie: razem prowadzą zaopatrzenie, sprzedają, negocjują ceny […]. Tylko ci się na rynku liczą. A w Polsce […] my nie chcemy nic z sąsiadami, bo ich podejrzewamy, że są nieuczciwi.

Problemem jest mentalność Polaków kojarzących spółdzielczość z komunizmem i niemających zaufania do innych.

Ponadto w „Poranka WNET” minister odnosi się do projektu ustawy likwidacje 30-krotności składki ZUS. Jest za tym projektem.

Nie ma powodu, by robić prezenty dla tych, którzy lepiej zarabiają.

Stwierdza, że nie chodzi tylko o podnoszone przez media siedem dodatkowych miliardów do budżetu, ale o sprawiedliwość, gdyż „czemu ten, co zarabia bardzo wysoko ma tej składki nie płacić”.

Biorę udział we wszelkiego rodzaju wydarzeniach podkreślających udział Polaków w ratowaniu Żydów.

Ardanowski mówi również o swojej działalności związanej ze stosunkami polsko-żydowskimi. Przypomina słowa ocalonego z Zagłady Edwarda Mosberga, który zażądał przeprosin ze strony izraelskiego ministra Israela Katza, za jego słowa o tym, iż Polacy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Obywatel Polski i USA, na co dzień mieszkający w Stanach stwierdził, że nie wróci do Izraela, dopóki nie usłyszy tych przeprosin.

Posłuchaj całą rozmowę już teraz!

 

K.T./A.P.

Winnicki: Ambasador Izraela chce wejść do Polski jako oficer polityczny

Czym jest amerykańska ustawa 943 i jakie ma znaczenie dla Polski? Dlaczego nowy ambasador Izraela w Polsce obawia się Konfederacji? – odpowiada poseł Robert Winnicki.

 

Świeżutki ambasador Izraela w Polsce ewidentnie zaczyna swoje urzędowanie od próby rozstawienia wszystkich po kątach w naszym kraju. Chce napiętnować tych, którzy mogliby ewentualnie nie zgadzać się z jego linią. Zarzuca on nam antysemickie slogany – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Jak podkreśla: Nie prezentujemy żadnych i myślę, że ambasador powinien taki zarzut udowodnić. Jeśli widzi takie wypowiedzi z naszej strony, to niech zgłosi sprawę do prokuratury. Jeśli po prostu Konfederacja porusza się w granicach prawa, korzystając ze swobody debaty publicznej i przeciwstawia się żydowskim roszczeniom majątkowym, to oznacza, że człowiek ten chce jednoznacznie zarysować dyskurs. Ambasador Izraela chce wchodzić jako oficer polityczny.

Rozmówca porusza również kwestię amerykańskiej ustawy 943, która jest aktem w sposób drastyczny zmieniającym opowiadanie o historii II wojny światowej w Stanach Zjednoczonych.

Jest to zgodne z pewną logiką, która zakłada, że opowieść na temat Holocaustu, zakłada dwa zasadnicze dogmaty: tylko Żydzi, jako zbiorowość cierpieli, a także wszyscy są winni mordowania Żydów – zaznacza poseł.

Rozmówca twierdzi, że projekt ustawy to projekt skodyfikowania, ujęcia tej opowieści, mitologii powstałej na bazie faktów. „W Stanach Zjednoczonych z jednej strony mamy liberalnych demokratów, którzy popierają wszelkie takie rozwiązania, a z drugiej strony mamy prawicę amerykańską, która rzeczywiście panuje nad tą sytuacją” – dodaje.

Robert Winnicki podejmuje również temat przepychanek sejmowych, które jak twierdzi, są zjawiskiem wtórnym. „Oczywiście nie chcielibyśmy być posadzeni jakoś całkiem z tyłu. Chcemy mieć w miarę wygodny dostęp do przejścia do mównicy. Większy bój rozgrywa się na pewno na innych polach” – mówi.

Do 2015 roku to usadowienie było w miarę oczywiste, dlatego że było od prawa do lewa, czyli od prawicy do lewicy. Doszło wtedy do takiej sytuacji, że do Sejmu nie weszła Lewica. Zastosowano więc formułę wielkości klubu, czyli od prawej do lewej siedzą największe kluby. Mam nadzieję, że uda się dojść do porozumienia, które będzie satysfakcjonowało wszystkich, a to, że trwają negocjacje i dyskusje, to normalna rzecz – opowiada gość „Popołudnia WNET”.

Poseł tłumaczy także, w jaki sposób Konfederacja wybierze kandydata na prezydenta. W prawyborach udział może wziąć każdy Polak.

M.N.

Dr Ewa Kurek: Tokarczuk dostała od MKiDN setki tys. złotych. Na książki o prawdzie historycznej nikt nie dał ani grosza

Dr Ewa Kurek o zaniedbaniach III RP w kwestii polityki historycznej oraz konferencji „Polska hekatomba i walka z polonofobią”. „Źródła mówią same za siebie i bronią nas absolutnie” – zaznacza.

 


Głównym tematem konferencji „Polska hekatomba i walka z polonofobią” było szukanie odpowiedzi jak to odkłamać, jak zastąpić mit prawdą historyczną i pokazać polską perspektywę z czasów II wojny światowej. Jak mówi gość „Popołudnia WNET”: Trzeba jedynie tłumaczyć istniejące opracowania, badać kolejne tematy i poprzestać na dawaniu pieniędzy ludziom, którzy szkalują Polskę. 

Musimy nadrabiać lata komunizmu i 30 lat zaniedbań RP, które serwowała nam pedagogika wstydu. Mamy całą masę książek i opracowań, na podstawie których powinniśmy tłumaczyć i pokazywać światu prawdę – twierdzi rozmówca Łukasza Jankowskiego.

Co świat wie o Zamojszczyźnie? – pyta. „Nic nie wie, więc tu niestety Ministerstwo Kultury i nasze podatkowe pieniądze idą w złym kierunku. Takich autorów, historyków, jakim jestem, jest mnóstwo. Zamiast dawać pieniądze Engelkingowi i Grabowskiemu, trzeba tłumaczyć dorobek historyków polskich” – dodaje.

Premier Mateusz Morawiecki jako jedyny mówi normalnie. Reszta polityków boi się nie wiadomo czego. Nie mamy powodów bać się kogokolwiek ani Żydów, ani innych narodowości. Prawda jest po naszej stronie – zaznacza.

Mój film o dzieciach żydowskich pt. „Kto ratuje jedno życie” trwa 53 minuty. To Żydzi mówią, że trzeba pamiętać o tym, że Polacy byli jedynym narodem w Europie, który za ratowanie Żydów płacił śmiercią. To jest ta prawda, która nas broni. Są jednak jakieś siły w naszej telewizji i w naszym rządzie, które zabraniają mówić Żydom o Polakach, jak byli ratowani i w jakich warunkach to się odbywało. Żydzi są ludźmi, którzy chcą prawdy – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Historycy mają nad sobą nadzór właśnie ministra Zbigniewa Ziobry. Żadne badania historyczne nie mogą być przeprowadzone, jeśli nie zezwoli na nie minister. Nie pozwala on między innymi na ekshumację w Jedwabnem. Ponad 80 tys. Polaków walczy o prawo do badań historycznych w tym miasteczku. Bez skutku. Jak podkreśla rozmówca: Okrągłe słowa polityków mają się nijak do rzeczywistości historycznej. Historycy to jeden z najbardziej prześladowanych zawodów w Polsce. 

Jak dodaje: Paranoją jest to, że za nasze polskie podatkowe pieniądze, ludzie szkalują nas na świecie. Politycy obudźcie się! Źródła mówią same za siebie i bronią nas absolutnie. 

M.N.

Lisicki o synodzie Amazonii: Mamy otwieranie furtek do zmian w długim okresie. To metoda rewolucjonistów-taktyka salami

Paweł Lisicki o rewolucji w Kościele: osłabieniu celibatu, kapłaństwie kobiet i synkretyzmie religijnym oraz o konferencji „Polska hekatomba i walka z polonofobią”.

Paweł Lisicki mówi na temat konsekwencji synody amazońskiego. Uważa, że postanowienia ojców synodalnych są niebezpieczne dla Kościoła Katolickiego. Chodzi o „faktyczne zachwianie celibatem” oraz sygnały, że pojawi się próba przeforsowania kapłaństwa kobiet:

Nie pojawił się zapis, o tym, że kobiety powinni zostać diakonami, ale  można przypuszczać, iż w dłuższej perspektywie taka propozycja się pojawi.

Problemem jest także stworzenie nowego rytu mszy, zawierającego „dosyć dziwne rytuały” jest powiązane z pogańskimi bóstwami Ameryki Południowej. Jak mówi dziennikarz, jest to „otwarcie drzwi dla synkretyzmu religijnego”. Niepokojąca również jest kwestia tzw. grzechu ekologicznego. Relacja z synodu brzmi „jakby się jedna z agend oenzetowskich spotkała”. Synod jednocześnie unikał przeforsowywania zbyt radykalnych zmian. Jak mówi dziennikarz:

Jest to raczej otwieranie furtek i wprowadzania zmian w długim okresie. To taktyka salami. Wiemy, że w Kościele jest jeszcze wiele konserwatystów […] To metoda rewolucjonistów.

Lisicki podkreśla, że dzięki tej metodzie chodzi o to, aby człowiek nie zauważył zmian (lub je zignorował), które mają miejsce w Kościele, a jednocześnie znalazł się w nowej rzeczywistości. Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” zauważa, że KK zaczyna przypominać świecką organizację o charakterze partii politycznej. Tymczasem jak podkreśla:

Kościół to nie instytucja stworzona przez człowieka. Tak wierzymy przynajmniej, że to jest coś, co nam pozostawił Pan Jezus.

W „Poranku WNET” Lisicki opowiada o konferencji „Polska hekatomba i walka z polonofobią”, która odbędzie się 29.10. Będzie ona szukać odpowiedzi na pytanie, jak opowiadać o polskiej pamięci i zbrodniach, których Polacy stali się ofiarami między 1937 a 1953 rokiem. Problemem jest brak jednego symbolu i pojęcia łączącego tak różne tragedie, jak: operacja polska w ZSSR, okupacja sowiecka i niemiecka, Wołyń etc. Dziennikarz proponuje określenie hekatomba jako „słowo, które mogłoby obejmować zbrodnie na Polakach w latach 1937-1953”. Chciałby, aby Polacy potrafili mówić o własnym cierpieniu, tak jak robią to Żydzi. Więcej informacji i relacja na żywo TUTAJ.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bobołowicz: Za prezydentury Zełenskiego zmienili się oligarchowie, ale nie system

Paweł Bobołowicz o powiązaniach między polityką a biznesem na Ukrainie i tym jak łączy się to z obecnym prezydentem USA i byłym Polski oraz co się zmieniło za prezydentury Zełenskiego.

Paweł Bobołowicz o relacji na linii Kijów-Waszyngton w kontekście chęci uzyskania przez prezydenta USA Donalda Trumpa od głowy Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego kompromitujących materiałów na temat jego przeciwnika politycznego Joe Bidena.

Po raz pierwszy to Ukraina może mieć kartę przetargową w relacjach z USA.

Trump opublikował amerykański zapis rozmowy między oboma prezydentami, żeby pokazać, że nie ma nic do ukrycia. Swojego zapisu rozmowy nie opublikowała jednak strona ukraińska. Nie wiadomo czy po prostu go nie ma, czy też może różni się od amerykańskiego, zawierając fragmenty przez Amerykanów pominięte. Uwagę zwraca fakt, że adwokat Trumpa Rudi Giuliani kontaktował się o wiele wcześniej sprawie Huntera Bidena, za Poroszenki, a zaangażowany był  w to także prokurator generalny Łuczenko. Z Giulianim kontakty miało utrzymywać również dwóch ukraińskich biznesmenów, z których jeden posiada firmę transportową, która organizuje potężne przewozy oceaniczne z krajów imperium postsowieckiego, a drugi hotele i  „bary z pokazami mody” (prawdopodobnie po prostu domy uciech).

Aleksander Kwaśniewski najpierw był w misji Pata Coxa, mającej doprowadzić do podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE. Gdy umowa zostaje podpisana, nagle okazuje się, że Kwaśniewski jest w spółce.

Nasz korespondent mówi także o niejasnych interesach byłego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego na Ukrainie. Zastanawia się, jak biznesowe kontakty Kwaśniewskiego z jednym z ukraińskich ministrów wpłynęło na przebieg negocjacji, a także, dlaczego Unia Europejska do ich prowadzenia w ogóle wybrała postkomunistę.

Ponadto mówi o braku zmiany systemu na Ukrainie. Wołodymyr Zełenski dostał ogromny mandat zaufania społecznego, dostając w wyborach prezydenckich 70% głosów. Ukraińcy uwierzyli, że może coś się zmienić. Okazuje się jednak, że Ukraina za prezydentury Zełenskiego to nadal oligarchia:

Widać umocnienie się tego systemu […] Ośrodek ciężkości zmienił się z oligarchów przy Poroszence na nowych.

Petra Poroszenkę i Rinata Achmetowa zastąpili Ihor Kołomojski, obywatel Ukrainy i Izraela, który manifestacyjnie wrócił z emigracji po zwycięstwie Zełenskiego i Wiktor Pinczuk, ukraiński przedsiębiorca żydowskiego pochodzenia i zięć byłego prezydenta Leonida Kuczmy (który sam również wrócił do polityki). Nie udało się również wbrew zapowiedziom znieść immunitetu parlamentarnego, gdyż zagłosowało przeciwko temu część deputowanych rządzącej samodzielnie Sługi Ludu.

Ukraińcy opisywali Zełenskiego w pozytywnym sensie jako ukraińskiego Macrona. Piotr Witt mówi o „oryginalnym” Macronie:

Na razie jego reformy służą ludziom bogatym oraz bardzo bogatym. I to powiedział były prezydent François Hollande.

Emmanuel Macron jest nazywany „Robinem a rebours”, gdyż „odbiera biednym, żeby dać bogatym”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zaborowska: Mława zawsze była miastem pogranicza [WIDEO]

Barbara Zaborowska o Muzeum Ziemi Zawkrzeńskiej, jego historii, działaniach i eksponatach oraz o specyfice Mławy.

Barbara Zaborowska, dyrektor Muzeum Ziemi Zawkrzeńskiej, które w grudniu 2019 roku będzie świętować swoje 90-lecie. Z tej okazji wydawany jest album „90 zabytków na 90 lat”, gdzie znajdują się opisy najcenniejsze zabytki i krótka historia muzeum. Muzeum przed wojną mogło poszczycić się dużą kolekcją unikatowych eksponatów, jednak wszystkie zostały zrabowane przez Niemców w 1939 roku. Jak dodaje, ostała się jedynie rzeźba bóstwa pogańskiego, którą mieszkańcom miasta udało się wykraść z niemieckiego transportu.

Jak stwierdza Zaborowska, Mława „zawsze była miastem pogranicza”. Leżała ona na granicy zaboru rosyjskiego i niemieckiego i pograniczu mazowiecko-mazurskim. Przedwojenną Mławę zamieszkiwali głównie Polacy. Co trzecim mieszkańcem miasta byli Żydzi. Oprócz nich na tym terenie zamieszkiwali również Niemcy (co można tłumaczyć bliskością Prus) i Rosjanie (głównie carscy urzędnicy).

W Polsce nie ma takiego przedmiotu jak regionalizm.

Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego przyznaje, że nie ma w polskich szkołach osobnego przedmioty poświęconego regionalizmowi. Tematy z nim związane omawiane są przy okazji lekcji polskiego i historii. Na godzinach wychowawczych uczniowie odwiedzają muzeum.

Muzeum mieszczące się przy ulicy 3 Maja pod numerem piątym stara się przekazać swoim gościom informacje na temat regionalizmu. Aktualnie odbywają się w nim dwie wystawy, a najważniejsza z nich poświęcona jest Bitwie pod Mławą z 1939 roku. Dyrektorka poleca zbiory artefaktów pozostałych po żołnierzach broniących w 1939 r. Mławy. W czasie ekshumacji ich ciał odkryto takie wartościowe znaleziska jak listy, notesy, zdjęcia najbliższych itd. Podkreśla, że „wystawa jest bardzo emocjonalna”.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.