Wiceminister Alina Nowak: Nie ma skokowego wzrostu bezrobocia. Dane o rządowej pomocy bronią się same

W wielu przedsiębiorstwach sytuacja już uległa poprawie. Tych, którzy nadal mają trudności, zachęcamy do składanie wniosków o pomoc w ramach „tarczy antykryzysowej” – mówi wiceszef MRPiPS.

 

Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Alina Nowak mówi o tym, że rząd przeznaczył na pomoc przedsiębiorcom m.in. ponad 80 mld zł z tarczy finansowej i 24 mld z tarczy antykryzysowej:

Te dane same się bronią, mają odzwierciedlenie w statystykach rynku pracy. Udało się nam nie doprowadzić do skokowego wzrostu bezrobocia.

Gość Radia WNET zdaje sobie sprawę, że liczba osób bezrobotnych w Polsce może jeszcze wzrosnąć, jednak patrząc rok do roku, w maju jeszcze miał miejsce spadek.  Zwraca uwagę, że w czasie zamrożenia gospodarki prowadzono mniej działań aktywizacyjnych, co ujemnie wpłynęło na stan zatrudnienia w Polsce.

Na pewno w tych miesiącach liczba ofert pracy była znacznie mniejsza. Jednak już w maju odnotowaliśmy znaczący wzrost.

Zapewnia, że wszyscy pracodawcy, którzy zanotowali w ostatnim  czasie spadek obrotów,  wciąż mogą liczyć na dofinansowanie pensji pracowników.

Ważne jest dla nas, żeby dbać o osoby, które straciły zatrudnienie, aby szybko mogły wrócić na otwarty rynek pracy. Na bieżąco przekazujemy środki urzędom pracy i monitorujemy wykorzystywanie tego instrumentu.

Jak dodaje:

Wiemy, że w wielu przedsiębiorstwach sytuacja już uległa poprawie.

Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego wyraża przekonanie, że odpowiednie służby

Wierzę jednak, że przedsiębiorcy w pierwszej kolejności postawili na ochronę miejsc pracy.

Wiceminister Nowak zapewnia, że toczą się rozmowy resortu ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców na temat kolejnych mechanizmów wsparcia dla przedsiębiorców. Wyraża nadzieję, że Senat nie będzie blokował nowych antykryzysowych rozwiązań przygotowanych przez rząd.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Hiszpański sąd: Firma może kazać swym pracownikom odpracować przerwy na kawę lub papierosa

Bezprecedensowe orzeczenie wydał we wtorek Sąd Karny i Administracyjny w Madrycie. Stwierdził, że wychodzenie przez pracowników na kawę lub papierosa nie liczy się do czasu pracy.

Decyzja sądu zapadła w trwającym od grudnia 2019 r. sporze między spółką paliwową Galp, a jej pracownikami. W imieniu tych ostatnich hiszpańska konfederacja związków zawodowych złożyła pozew przeciw firmie, która zapowiedziała wprowadzenie magnetycznych kart wstępu.  Wywołało to obawy, że spółka będzie odliczała pracownikom czas spędzony na wyjściach na kawę, śniadanie czy papierosa od czasu pracy. Zdaniem związkowców  “przerwy na kawę, papierosa lub śniadanie” powinny być traktowane jako nieodłączny element dnia pracy. Odliczanie ich pracownikom i nakazywanie przez pracodawcę odpracowania krótkich przerw jest więc nadużyciem. Jak zauważył sąd, cytowany przez „Puls Biznesu”:

Galp prowadził dotychczas politykę zaufania wobec swoich pracowników, którzy nigdy nie byli kontrolowani. Wychodzili na krótkie przerwy swobodnie.

We wtorkowym wyroku stwierdził, że celem wprowadzenia przez firmę kart magnetycznych nie jest większa kontrola pracowników, lecz powstrzymanie  od wchodzenia osób niepowołanych. Dodał jednak, że pracodawca ma pełną swobodę w uregulowaniu czasu przeznaczanego przez pracowników na “przerwy na kawę, papierosa lub śniadanie”, które może kazać im odpracować, jeśli zechce.

A.P.

Witt: Francuscy pracownicy boją się, że zostaną oszukani. Niektórzy już wiedzą, że nauczyciele stracą 300-400 euro

Piotr Witt o tym czemu Francuzi uważają Polaków za faszystów i antysemitów i jak rząd de facto wspiera taki przekaz. Także o tym czemu Francuzi protestują i jak przebiegają negocjacje ws. reformy.

Piotr Witt o stosunku Francuzów do Polaków. Tak jak kiedyś tamten naród nas lubił za upór wobec komunizmu i za wielkie postacie (np. Jan Paweł II), tak teraz nas nienawidzi.

Czy mamy się kryć ze swoją polskością?

Francuzi sądzą, że jesteśmy antysemitami i faszystami. Nie jest to ich wina, gdyż skoro, jak zwraca uwagę korespondent, przekonują ich o tym polska noblistka Olga Tokarczuk czy polski naukowiec Jan Tomasz Gross, to czemu mieliby im nie wierzyć. Witt zarzuca Prawu i Sprawiedliwości propagowanie takiego wizerunku Polaka. Wszakże MKiDN dotuje artystów, którzy przypinają Polakom łatkę antysemity, a także patronuje wydarzeniom, gdzie padają fałszywe informacje na temat naszego narodu. Dziennikarz w rozmowie z Piotrem Glińskim, szefem wspomnianego resortu, zapytał się o cel takiej polityki kulturalnej. Ten odpowiedział:

Ja nie jestem ani faszystą, ani antysemitą. W ogóle nie rozumiem pańskiego przesłania.

Wicepremier, co smutne, nie dostrzegł problemu. Ponadto nasz korespondent mówi o złej sytuacji gospodarczej we Francji z powodu strajku generalnego, który trwa już drugi tydzień. Teatry, kina i inne placówki kulturalne są opustoszałe. Metro nie funkcjonuje. Do sklepów nie są dowożone świąteczne towary.

Mamy dosyć siły żeby znieść cudze cierpienie. Zróbcie to, gnębcie lud.

Utrudnienia dla zwykłych Francuzów to poświęcenie na jakie rząd Édouarda Philippe’a jest gotów. Witt tłumaczy, dlaczego we Francji związki zawodowe strajkują. Rząd chce wdrożyć w życie reformę emerytalną; związki jej nie chcą i zaczynają protestować.  Reforma polega na tym, że pracownik przez lata pracy będzie kumulował punkty, które odpowiadają pewnym wartościom pieniężnym. Nikt jednak nie wie, jaka będzie wartość owego punktu (biorąc pod uwagę chociażby inflację):

Pracownicy boją się , że zostaną oszukani. A niektórzy już wiedzą, że nauczyciele stracą 300-400 euro przyszłej emerytury miesięcznie.

Dziennikarz mówi, że w dotychczasowym systemie, „w ciągu 10 lat wartość punktu obniżyła się już trzykrotnie”. Dodaje, że „powoli punkt ciężkości negocjacji przesuwa się na wiek emerytalny”. Tymczasem jak ocenia Witt „sprawa wieku najmniej istotna”, gdy pracodawcy i tak zwalniają starych ludzi pod byle pretekstem, aby pozbyć się kosztów. Przykładem może być zwolnienie pracownika Auchan za zjedzenie dwóch bułeczek z czekoladą (udało mu się skutecznie odwołać od tej decyzji). Zwolnienie to było dziełem ówczesnego personalnego firmy, Laurenta Pietraszewskiego. Francuz w trzecim pokoleniu, wiceprzewodniczący grupy przyjaźni francusko-polskiej, zastąpił Jean-Paula Delevoye’a na stanowisku pełnomocnika rządu do reformy emerytalnej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Paraliż komunikacji miejskiej, wielesetkilometrowe korki, akty wandalizmu. Witt: We Francji mówi się tylko o strajku

Piotr Witt o tym, czym żyje cała Francja i dlaczego protestami. Omawia rezultaty strajków- paraliż miasta, a także zmiany prawne jakie rząd francuski wprowadził na niekorzyść pracowników i lokatorów.


Piotr Witt o protestach we Francji, gdzie tamtejszym obywatelom nie podoba się reforma systemu emerytalnego. Rząd zamierza podnieść z 62 do 64 lat wiek, w którym będzie można przejść na emeryturę, by otrzymać pełne świadczenie.  Planowane jest także zniesienie bardzo licznych przywilejów emerytalnych różnych grup i wprowadzenie jednolitej emerytury dla wszystkich.

Nikogo we Francji nie obchodzi spotkanie w formacie normandzkim, konflikt z Chinami, polska noblistka […], mówi się tylko o strajku i to prywatnie, bo radio strajkuje.

Komunikacja miejska w Paryżu jest sparaliżowana. Nieliczne jeżdżące autobusy są wypchane po brzegi, a z 14 linii paryskiego metra jeżdżą tylko dwie- 1 i 14- obie zautomatyzowane. Korki na szosach dojazdowych do miasta ciągną się nawet przez 700-800 km. Skala obecnych protestów jest większa niż tych z 1995 r., które wspomina nasz korespondent. Kolejarze, jak zwraca uwagę korespondent, tracą średnio 70 euro dziennie na każdym dniu strajku. Mimo, to zapowiadają, że nie spoczną dopóki rząd nie spełni ich postulatów.

Republika odziedziczyła po monarchii system oparty na przywilejach.

Zaskakiwać może fakt, że Francuz lwią część pensji oddaje państwu. Więcej oddaje on państwu w podatkach jawnych i ukrytych ze swojej pensji niż otrzymuje z niej na rękę.  Co więcej za prezydentury Macrona rząd zliberalizował prawo pracy, tak, że obecnie pracodawca może niemal dowolnie zwalniać swych pracowników. Cierpią na tym szczególnie ludzie starsi, których pracodawcy zwalniają pod byle pretekstem. Za Macrona też „zmiękła ochrona lokatora, którego dowolnie można usunąć z zajmowanego przez niego mieszkania”.

Ze zmian jest zadowolony tylko jeden związek zawodowy- […] pracodawców.

Witt zwraca uwagę na akty chuligańskie i akty wandalizmu. Przypuszcza, że mogą one odbywać się „za cichym pozwoleniem policji”, tak by skompromitować w ten sposób demonstrujących.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Sachajko: Kukiz nie chce być wicemarszałkiem Sejmu, woli jeździć po Polsce i mówić, że normalna Polska jest możliwa

Jarosław Sachajko o tym, na czym chciałby się skupić Paweł Kukiz, jak przebiega współpraca między PSL a Kukiz ’15 i jakich zmian potrzebuje polskie i unijne rolnictwo.

Jarosław Sachajko mówi o koalicji Polskiego Stronnictwa Ludowego i Kukiz’15. Odnosi się informacji o tym, że PSL nie podzieli się pieniędzmi z subwencji z Kukiz ’15:

Oczywiście jest to prawda. My nawet nie namawialibyśmy PSL do łamania prawa. Umowa byłą taka, że subwencję dostanie PSL, w zamian za to będą krzewione idee. […] PSL przeznaczy te pieniądze, aby nasze postulaty wśród obywateli krzewić.

Podkreśla, że jego klub parlamentarny nie został wchłonięty przez ludowców. Są równymi sobie partnerami. Mówi także o stanowisku wicemarszałka Sejmu dla Pawła Kukiza, którego jak mówi, ten nie chce.

On nie chce być wicemarszałkiem Sejmu, bo to jest mocno techniczna praca. On chce robić to, co robi najlepiej, jeździć po Polsce i mówić, że normalna Polska jest możliwa.

Prędzej widziałby lidera Kukiz ’15 na stanowisku szefa klubu parlamentarnego Koalicji Polskiej. Jednak i to wiązałoby się z pracą biurową, zaś Paweł Kukiz chciałby skoncentrować się na działaniach w terenie, które już od dwóch tygodni prowadzi.

Polityk mówi też na temat rozwiązań Kukiz’15 odnoszących się do polityki rolnej. Stwierdza, że zgadza się z diagnozami Janusza Wojciechowskiego, jeśli chodzi o problemy polskiego i unijnego rolnictwa. Należy do nich rozprzestrzenianie się ASF, przez który 30% gospodarstw chlewnych przestało produkować, ekoterroryzm i brak równości w dopłatach unijnych.

Unia Europejska od dłuższego czasu biegnie na zderzenie ze ścianą w kwestii rolnictwa, bo mówi jedno, a robi drugie

Gość „Poranka WNET” stwierdza, że Unia nakłada na rolników kolejne zobowiązania,  dając im coraz mniej. Produkcja staje się niopłacalna, gdyż promuje się produkcję wielkofermową, taką jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie „zwierzęta przez całe życie słońca nie widzą, jedzą przetworzone karmy”. Jak mówi, chodzi, o to, „żeby nie kupować soi z Argentyny, czy Brazylii, tylko żeby te pieniądze zostały w kieszeniach polskich rolników”

Metody są proste, tylko trzeba odważnych decyzji, nie można dalej współpracować z tymi, którzy przez 30 lat niszczyli polskie rolnictwo.

Poseł zwraca uwagę na potrzebę reformy związków zawodowych i izb rolniczych. Podkreśla, że „cztery lata temu napisałem ustawę o izbach rolniczych i ona jest mrożona”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wójtowicz: W Jastrzębskiej Spółce Węglowej nie można dostać pracy nie będąc w związku, a ciężarówki z węglem znikają

O układach panujących w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, „znikaniu” węgla i potrzebie niezależnego audytu mówi Wiesław Wójtowicz – przewodniczący Federacji Związków Zawodowych „Jedność”.

Wiesław Wójtowicz wprowadza słuchaczy w wewnętrzne problemy Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w ramach której dochodzi do uwłaszczania narodowego majątku. W spółce występują lokalne układy, w ramach których wyprowadza się środki ze spółki.

Są to lokalne powiedzmy układy, wyprowadzane środki ze spółki. Jest to kontrola, audyt pana dyrektora Mireckiego, który za wyniki kontroli został zwolniony. Są to np. wybory do władz spółki z ramienia pracowników, gdzie zwalnia się kandydata w marcu tego roku.

Sytuację, jaka panuje w spółce, gość „Poranka WNET” określa jako „mini PRL”. W czasach PRL-u trzeba było być w Partii, dziś, aby robić karierę, a nawet zwyczajnie podjąć pracę w JSW, trzeba należeć do odpowiedniego związku zawodowego. Wójtowicz podkreśla, że w tym i zeszłym roku nie zatrudniono ani jednego pracownika, który nie wstąpiłby do któregoś ze związków. Kiedy pewien górnik, ojciec szóstki dzieci, postanowił wystąpić ze związku, to został przeniesiony do gorszego sektora.

Niektóre z samochodów nawet nie docierały do sąsiedniej kopalni, tylko znikały po drodze. Były sytuacje, że samochód wyjechał, co wynikało z kontroli audytorów, a już po dwóch minutach był wpisany, że wjechał do innej kopalni oddalonej o kilkanaście kilometrów. Tak to znikało.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przytacza casus jednej z kopalń, w której od trzech lat nie działa waga, a wagę węgla wpisuje w blankiecie kierowca. Zgodnie z wynikami audytu ilość niezarejestrowanego węgla to 120 tys. ton. Jego wartość jest szacowana na 100 mln zł.

Żeby oszacować straty, musi być audyt niezależny, na który nie będzie miał wpływu zarząd. Nie można audytora zwalniać, straszyć i szykanować.

Wójtowicz podkreśla, że żeby dobrze ocenić wszystkie poniesione przez spółkę straty potrzeba faktycznie niezależnego audytu, którego kierownikowi nie będzie się grozić zwolnieniem. Przewodniczący FZZ „Jedność” mówi także o postępującym w spółce nepotyzmie, w ramach którego zatrudnia się członków rodzin posłów oraz lokalnych polityków. Jak dodaje, należy przypilnować związkowców i lokalnych działaczy oraz dusić w zarodku tego typu szkodliwe działania.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

Zalewska: Dotychczas żaden rząd nie zrobił więcej dla nauczycieli niż obecna Rada Ministrów [VIDEO]

W Poranku WNET minister Anna Zalewska m.in. o konflikcie na linii Ministerstwo Edukacji – Związek Nauczycielstwa Polskiego


Anna Zalewska, gość Poranka WNET  opowiada na antenie o działaniach Ministerstwa Edukacji Narodowej na rzecz poprawienia sytuacji nauczycieli, którzy narzekają na wysokość swoich wynagrodzeń. Minister przypomina, że jej resort w przeciągu trzech ostatnich lat poprawił sytuację pedagogów.

Związek Nauczycielstwa Polskiego nie wierzy słowom Zalewskiej i wzywa do ogólopolskiego protestu. Zalewska odpowiada: – Rozumiem i popieram postulaty nauczycieli i obiecuję poprawę warunków pracy i podwyższenie pensji – mówi.

Więcej w porannej audycji Radia WNET. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

 

Sejm uszczelnia ustawę o handlu w niedzielę. Solidarność apeluje o ograniczenie doby pracowniczej w soboty do godziny 22

Janusz Śniadek poseł PiS w rozmowie z Radiem Wnet podkreśla, że jeżeli nie będzie porozumienia między związkowcami a pracodawcami, to trudno będzie wprowadzić skrócenia doby pracowniczej w soboty.

Po ponad pół roku funkcjonowania ustawy o wolnych niedziel od handlu posłowie Prawa i Sprawiedliwości postanowili przeprowadzić nowelizację przepisów. Wśród proponowanych zmian dla Janusza Śniadka z PiS, który jest wnioskodawcą projektu nowelizacji, najważniejszą zmianą jest  uszczegółowienie definicji punku pocztowego. Teraz rząd chce tak napisać ustawę, żeby otwarte mogły być tylko placówki, których przeważające działanie opiera się na świadczeniu usług pocztowych. Dotychczas wystarczyło tylko w jakimkolwiek wymiarze świadczyć takie usługi, żeby sklep mógł być otwarty w niedzielę. Z takiego rozwiązania korzystała szczególnie jedna zagraniczna sieć sklepów.

Ustawa dookreśla również osoby, które w zakresie świadczeń nieodpłatnej pomocy, będą mogły pracować w sklepie w niedzielę. Poza samym właścicielem, pracę w sklepie będą mogli podjąć małżonkowie, rodzice oraz dzieci lub podopieczni właściciela. Ustawa zostanie również uszczelniona w zakresie punktów, które zajmowały się wyrobami tytoniowymi. W ramach obecnych przepisów, sprzedaż takich wyrobów była przesłanką dającą prawo do legalnego handlu w niedzielę. Po przyjęciu nowelizacji już tak nie będzie, chociaż oczywiście sprzedaż samych wyrobów np. na stacjach benzynowych, dalej będzie możliwy.

Nowelizacja również w niektórych aspektach liberalizuje przepisy, szczególnie w zakresie handlu dotyczącego rolników, jak w przypadku skupów zbóż czy punktów handlu i naprawy maszyn rolniczych w okresie żniw od początku czerwca do końca września.

 

Dla „Solidarności” przedstawione przez posłów PiS zmiany są niewystarczające. Przedstawiciele strony związkowej szczególnie mocno optują za ograniczeniem doby pracowniczej w soboty oraz wprowadzenia ograniczeń dla sklepów, które wstawiając jeden ekspres do kawy ze stolikiem, działają następnie jako kawiarnie.

Postulat skrócenia dnia pracy, jak wskazuje przewodniczący Solidarności Handlowej Alfred Bujara, jest postulatem najważniejszym: W ramach zaprezentowanych poprawek nie ma najważniejszego naszego postulatu zmiany, czyli ograniczenia doby pracowniczej. Dzisiaj kobiety pracują w handlu w soboty do 24:00, a wracają do domu o 1:00 czy 2:00 w nocy. Nie ma takich przypadków Europie Zachodniej, żeby sieci pracowały do 23:00 w nocy.

 

Politycy PiS, który zgłosili parkiet poprawek, teoretycznie nie są przeciwni prośbom związkowców, ale najpierw oczekują podpisania porozumienia przedstawicieli pracowników z właścicielami sieci handlowych. Poseł Janusz Śniadek wskazał, że bez takiego porozumienia nie ma większych szans na wpisanie ograniczenia doby pracowniczej w soboty w ramach obecnie procedowanej nowelizacji.

Zdaniem przewodniczącego Bujary wymaganie przez rządzących, żeby to związkowcy sami ustalili ograniczenie doby pracowniczej z przedstawicielami sieci handlowych, kiedy już w tej chwili trwają spory zbiorowe, jest po prostu nie realne.

–  Obecnie nie ma żadnego porozumienia z pracodawcami. Nie ma prawdziwego dialogu, a ten, który jest prowadzony w sieciach handlowych, jest pozorowany. Obecnie mamy do czynienia z konfliktami w zakładach pracy w ramach wielkich sieci handlowych. W większości sieci, w tej chwili, są spory zbiorowe, gdzie głównym postulatem są nie sprawy płacowe, tylko warunki pracy – mówi. I dodaje: – Jesteśmy w stanie ustąpić z części naszych postulatów, jak to, że wolna niedziela kończy się w poniedziałek rano. Z tego jesteśmy w stanie ustąpić, ale jeżeli chodzi o pracę w sobotę, to nie ustąpimy.

Jak zaznacza Alfred Bujara już obecnie jest przeprowadzane referendum strajkowe w sieci Biedronka, gdzie pracownicy upominają się o zmianę organizację pracy. W ramach dialogu nie udało się wypracować, żadnego porozumienia, a właściciel nie posunął się nawet o krok w realizacji swoich żądań, podkreśla związkowiec.

ŁAJ

Cezary Mech: To bzdura, że wolne niedziele dla pracowników supermarketów będą ciosem dla gospodarki [VIDEO]

Dr Cezary Mech i Alfred Bujara w dyskusji o skutkach wprowadzenia wolnych niedziel, a także o tym, czy należy zapraszać Ukraińców do pracy w Polsce, w sytuacji, gdy płace mamy niższe niż na Zachodzie.

Aleksander Wierzejski rozmawiał z Alfredem Bujarą, przewodniczącym Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ Solidarność. Głównym poruszonym tematem była kwestia wolnych niedziel. Mają ruszyć prace w sejmie nad ustawą wprowadzającą wolne niedziele dla pracowników handlu wielkopowierzchniowego.

Alfreda Bujarę niepokoi zapowiedź Janusza Śniadka, posła PiS-u, a dawniej przewodniczącego Solidarności, że wolne od pracy mają być tylko dwie niedziele w miesiącu. Zdaniem gościa Poranka pracownicy oczekują czterech niedziel wolnych w miesiącu. Ponadto nie wyobraża sobie, żeby miały one nie obejmować pracowników hurtowni, centrów logistycznych i magazynowych. Są to miejsca, w których panują bardzo ciężkie warunki pracy. Uważa, że powinniśmy spojrzeć na to, jak pracuje się na Zachodzie. Tam pracownicy nie muszą pracować tak szybko i wydajnie jak u nas. U nas pracownik otrzymuje czterokrotnie niższe wynagrodzenie niż pracownik tej samej sieci na przykład w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii.

Czy jest miejsce na kompromis? Alfred Bujara odpowiada, że jeszcze nikt nie proponował rozmów na temat kompromisu. Wskazał też, że pracodawcy bronią się argumentami („bzdurnymi oczywiście”), że spadnie obrót, że spadnie PKB, że wzrośnie bezrobocie. Protestują według niego międzynarodowi pracodawcy, właśnie ci, którzy narzucili w Polsce niskie standardy pracy i płacy. Natomiast polscy pracodawcy, jak twierdzi, wspierają związkowców w działaniach na rzecz wprowadzenia wolnych niedziel.

Do rozmowy włączył się ekonomista dr Cezary Mech. Jego zdaniem nieporozumieniem jest twierdzenie, że wprowadzenie wolnych niedziel dla pracowników handlu wielkopowierzchniowego byłoby ciosem dla gospodarki. Jest wielką szkodą, że dopiero po dwudziestu kilku latach Polski niepodległej dopracowujemy się standardów w takich kwestiach. Uważa też, że na sprawę kosztów powinniśmy patrzeć systemowo. Społeczeństwo powinno mieć czas na odpoczynek, na rodzinę i na inwestycje w infrastrukturę społeczną.

Dr Cezary Mech zwrócił też uwagę, że sklepy wielkopowierzchniowe w swojej działalności wykorzystują przewagę, jaką jest tzw. negatywny cash flow. Polega ona na tym, że sprzedaż towarów następuje szybciej niż zapłata dostawcom. Jeśli wypadnie jeden dzień obrotu w tygodniu, to będzie miało dla nich duże znaczenie.

Alfred Bujara na to odpowiedział, że wprowadzenie 13 wolnych świąt w ciągu roku nie spowodowało zmniejszenia obrotów. Obroty w piątek i sobotę przed wolną niedzielą są według niego 5-7 procent większe niż w cały weekend z niedzielą pracującą. Tłumaczy to między innymi tym, że ludzie kupują na zapas przed wolnymi niedzielami, a w niedzielę klienci sklepów to tzw. apacze – przychodzący raczej, żeby pooglądać towary, a nie je kupować.

[related id=40703]Cezary Mech powiedział, że jeśli mamy daną sumę przeznaczona na konsumpcję, to jeśli nie wydamy jej w niedzielę, wydamy ją w innych miejscach i w innym czasie. W dalszej części wypowiedzi zarzucił Solidarności – z którą, jak przypomniał, był związany jako doradca – że pomimo że dobrze diagnozuje położenie pracowników w Polsce (niższe pensje niż na Zachodzie itd.), to nie przeciwstawia się sprowadzaniu pracowników z Ukrainy. W sytuacji niżu demograficznego zwiększa to podaż pracowników i uniemożliwia wzrost płac, a w konsekwencji też powrót Polaków pracujących na Zachodzie. Póki Polacy pracujący na Zachodzie nie powrócili do Polski i póki płace w Polsce nie osiągnęły poziomu płac w Europie Zachodniej, nie powinniśmy – w jego opinii – zapraszać pracowników z Ukrainy.

Na to Alfred Bujara odparł, że nie ma w Polsce związku pracodawców, z którymi związki zawodowe mogłyby rozmawiać. Poza tym pracodawcy mają potężne środki na badania – bzdurne i stronnicze, jak je określił – a także na reklamy i sponsorowane artykuły w mediach. Związki są według niego w tej walce jak Dawid przeciwko Goliatowi.

W drugiej części Aleksander Wierzejski rozmawiał z Cezarym Mechem na temat luki w podatku VAT i o reformie sądownictwa.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części czwartej Poranka WNET.

JS

 


 Obejrzyj również ten wywiad na YouTube!

Czesław Chrapek, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Skoczowie: Tutaj większość związkowców musi działać w utajnieniu!!!

Dzień 69. z 80/ Wisła/ W 2017 r., kiedy wszystkie strony sporu politycznego odwołują się do dziedzictwa NSZZ „Solidarność”, są regiony w Polsce, gdzie związkowcy muszą się przed pracodawcami ukrywać.

– Podpisanie Porozumień Gdańskich to ważna data w historii – powiedział Czesław Chrapek, przewodniczący NSZZ „Solidarność” okręgu Skoczów region Podbeskidzie. Przypomniał, że strajki w Bielsku Białej i regionie podbeskidzkim wybuchły trochę później. – Tu również podpisano porozumienia, ale to był przełom stycznia i lutego 1981 roku.

– Wówczas odbył się 10-dniowy strajk, który Lech Wałęsa przyjechał gasić – powiedział Chrapek. – Mało tego, był to pierwszy strajk polityczny, a dotyczyło to pewnych spraw określonych wówczas mianem przestępstw gospodarczych. Dzięki strajkowi usunięto wówczas władze wojewódzkie – był to zatem moment bardzo istotny dla tego regionu.

Jego zdaniem, do tej pory nie wypełniono wszystkich postanowień zawartego wówczas porozumienia, „bo są pewne punkty, które historia zamknęła”, a które de facto jeszcze nie zostały zrealizowane. Ma tu na myśli możliwość zrzeszania się w związki przez pracowników, którzy nie byliby represjonowani za przynależność przez pracodawcę.

Czesław Chrapek, składając kwiaty przed pomnikiem w Skoczowie, zauważył, że tablica jeszcze nie jest skończona. Zapytał autora pomnika, dlaczego, a ten odpowiedział, że zostanie skończona dopiero wówczas, gdy wszystkie postulaty z porozumień Solidarności zostaną zrealizowane.

Gość Poranka WNET uważa, że region podbeskidzki jest specyficzny, bowiem jego większą część zajmują tereny turystyczne. Do wyjątków należą Ustroń, Skoczów, Cieszyn, a zwłaszcza Bielsko-Biała, gdzie „Solidarność bardzo pracowała, aby powstał rejon przemysłowy, i to się udało, dzięki czemu mamy tutaj znikome bezrobocie”.

– Inwestorzy są bardzo zainteresowani otwieraniem kolejnych przedsiębiorstw ze względu na pragmatyzm cieszyński i pracowitość tych ludzi – powiedział związkowiec.

Zdecydowanie podkreślił, że do tej pory nie zrealizowano jednego z pierwszych postulatów porozumień sierpniowych, którym była wolność pracowników zrzeszania się w związki zawodowe.

– W mojej komisji międzyzakładowej połowa członków działa w utajnieniu przed pracodawcami ze względu na prześladowania ze strony pracodawców, jakie niesie ze sobą przynależność związkowa – powiedział Czesław Chrapek. – Pracownik, który zostaje członkiem związku zawodowego, z automatu zostaje pracownikiem drugiej kategorii. Jest to bardzo przykre. Niestety, zamyka się wtedy jego ścieżka kariery. To jest poświęcenie tych pracowników, którzy przynależą do związku zawodowego.

Dodał, że ludzie ci są często bardzo dobrymi organizatorami, a przez pracodawców są skazywani na wegetację jako pracownicy jedynie z powodu przynależności do związku zawodowego; pracodawcy nawet „walczą z tymi ludźmi”. NSZZ „Solidarność” bardzo intensywnie aktualnie pracuje, aby przekonać pracodawców do idei związków zawodowych.

– W ostatnim czasie zawiązały się na moim terenie, oczywiście w utajnieniu, kolejne dwie komisje związkowe w zakładach o światowej renomie – powiedział Czesław Chrapek. -Zastaliśmy tam taki stan, że wynagrodzenie wynosiło 6,40 zł na godzinę. To już jest coś nieprawdopodobnego, a niestety takie sytuacje mają tutaj miejsce.

Przypomnijmy, że w tym roku wprowadzono płacę minimalną w wysokości 13 zł za godzinę, w przyszłym – 13,5 zł za godzinę.

– Stawki 13 zł za godzinę dotyczą jedynie umów cywilnoprawnych, a nie  umów o pracę, gdzie w dalszym ciągu funkcjonują dawne stawki – wyjaśnił rozmówca Łukasza Jankowskiego. – Tam, gdzie udało nam się założyć związek, podnieśliśmy praktycznie tę stawkę o 100 procent, a i tak ledwie sięga tych prawie 13 zł, o których mowa w przepisach. Reszta jest uzupełniana dodatkami, żeby tę płacę minimalną osiągnąć.

– Ma to bardzo negatywne (niska płaca z godzinę – przyp. red.) przełożenie na godziny nadliczbowe, które są często naliczane od tak niskiego pułapu – powiedział związkowiec, który uważa, że należałoby jeszcze doprecyzować prawo pracy. NSZZ „Solidarność” już zgłaszał to w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i oczekuje zmian. W tej sprawie aktywnie działa minister Stanisław Szwed, który pochodzi z tego regionu.

– Trwają prace w komisji nad nowym kodeksem pracy, nad nową ustawą o związkach zawodowych. Mamy nadzieję, że tam znajdą się te zapisy  – powiedział Czesław Chrapek.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Pranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad ze związkowcem w części drugiej Poranka Wnet.