Na Bałtyku rozpoczęły się manewry wojskowe Aurora 17 z udziałem żołnierzy państw NATO

Na Bałtyku rozpoczęły się największe od ponad 20 lat manewry szwedzkiego wojska Aurora 17 z udziałem sił państw NATO, które potrwają do 27bm. To odpowiedź na rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad 2017.

[related id=37871]Na Morzu Bałtyckim rozpoczęły się w poniedziałek największe od ponad 20 lat manewry szwedzkiego wojska Aurora 17 z udziałem sił państw NATO. Manewry są odpowiedzią na rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad-2017.

W manewrach Aurora 17, które potrwają na morzu, lądzie oraz w powietrzu do 27 września, weźmie udział ponad 19 tysięcy szwedzkich żołnierzy oraz 1,5 tys. żołnierzy z Danii, Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy, Francji, Norwegii i USA.

Żołnierze będą ćwiczyć odparcie niespodziewanego ataku ze wschodu na szwedzką wyspę Gotlandia. Tłem takiego scenariusza jest ofensywna polityka Rosji.

[related id=37878]”Potrzebę tego typu ćwiczeń pokazuje pogorszenie bezpieczeństwa w bezpośrednim sąsiedztwie, czyli na Ukrainie” – powiedział dowodzący manewrami Aurora 17 generał Bengt Andersson.

W czwartek rozpoczynają się rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe Zapad-2017, które obejmą także Morze Bałtyckie. Według szwedzkiego eksperta Joergena Elfvinga, byłego wojskowego i znawcy polityki Rosji, może dojść do konfrontacji.

„Kiedy dwa duże ćwiczenia odbywają się jednocześnie w tym samym regionie, zawsze istnieje ryzyko wystąpienia incydentów, zwłaszcza w powietrzu. To dobra okazja do pozyskania tajnych informacji o przeciwniku” – uważa Elfving.

Formalnie Aurora 17 to szwedzkie manewry wojskowe bez udziału NATO, ale z państwami należącymi do Sojuszu Północnoatlantyckiego. W Szwecji, która nie należy do NATO, udział w ćwiczeniach 1435 żołnierzy z USA budzi kontrowersje.

Sprzeciwia się temu postkomunistyczna Partia Lewicy, a działacze organizacji pacyfistycznych zapowiadają demonstracje.

[related id=36172]”Aurora zwiększa napięcie. To jest demonstracja siły, która ma zapewnić bezpieczeństwo poprzez zastraszenie. Powinniśmy raczej wysyłać sygnały rozluźnienia” – twierdzi Agnes Hellstroem ze szwedzkiej organizacji na rzecz pokoju Svenska Freds.

W 2016 roku szwedzki parlament zaakceptował porozumienie o współpracy z NATO (Host Nation Support – wsparcie przez państwo gospodarza). Decyzja ta pozwala na wzajemne wsparcie stron w sytuacjach kryzysowych oraz wspólne ćwiczenia.

PAP/MoRo

The Potomac Foundation: Musimy poważnie traktować ćwiczenie Zapad 2017. NATO w tym samym czasie przeprowadzi manewry

Manewry Zapad posłużą przećwiczeniu inwazji; choć konflikt jest mało prawdopodobny, ćwiczenie te trzeba traktować poważnie – uważa wiceprezes The Potomac Foundation dr Phillip Petersen.

Wyraził zadowolenie, że w tym samym czasie swoje ćwiczenia przeprowadzi Zachód.

„To, co Rosjanie będą robić w trakcie Zapad-17, to przygotowanie do inwazji na kraje bałtyckie i Polskę. To, że to ćwiczą, nie oznacza, że to zrobią, ale to coś, co powinniśmy traktować bardzo poważnie, ponieważ to mogłoby się zdarzyć” – powiedział PAP Petersen, strateg i analityk, były oficer US Army, który przybył do Warszawy w związku z grą strategiczną organizowaną przez Fundację Pułaskiego.

Porównał Zapad-17 do ćwiczeń Kaukaz przed inwazją na Gruzję, kiedy „przećwiczyli wszystko i wrócili do domu”. „To nie znaczy, że nacisną na spust i odpalą, ale oznacza, że się do tego przygotowują” – ocenił Petersen.

„Jedną z rzeczy, które niepokoją mnie najbardziej, jest to, że zarezerwowali 4200 wagonów kolejowych. (…) Nigdy nie było w użyciu tylu wagonów, a fakt, że 1500 z tych 4200 zarezerwowali na wypadek kryzysu związanego z ćwiczeniem, budzi moje zaniepokojenie. Jestem zaniepokojony, że to łatwo mogłoby się przekształcić w przygotowania do uruchomienia konfliktu. Wiemy, że rosyjska gospodarka jest w ogromnych kłopotach, nowe sankcje nałożone, mimo obiekcji Donalda Trumpa, na Rosję przez Kongres Stanów Zjednoczonych, są dotkliwe” – powiedział.

[related id=37858]Zdaniem Petersena „wkraczamy w bardzo niebezpieczny okres; chodzi nie tylko te dwa tygodnie ćwiczenia, ale prawdopodobne także następne dwa miesiące, ponieważ ćwiczenie pozwoli im przygotować się do ataku”. „Otuchy dodaje, że Zachód przeprowadza swoje ćwiczenia w tym samym czasie. Dzięki temu jesteśmy lepiej przygotowani, by odpowiedzieć, gdyby Rosjanie zdecydowali się pociągnąć za spust i odpalić. Jeśli chodzi o prawdopodobieństwo, nie sądzę, by tak się stało, ale jako analityk zaniedbałbym swoje obowiązki, gdybym nie traktował tego bardzo poważnie” – zaznaczył.

Jak powiedział prezes Fundacji Pułaskiego Zbigniew Pisarski, fundacja po raz drugi podejmuje się organizacji gry wojennej. Tym razem scenariusz zakłada bitwę powietrzno-lądową na wschodniej flance NATO. Pisarski zaznaczył – przywołując opinię byłego dowódcy sojuszniczych sił w Europie, emerytowanego generała Philipa Breedlove’a – że „gry wojenne służą nie dawaniu odpowiedzi, lecz stawianiu pytań”. „Tak samo będzie tym razem. Będziemy chcieli dowódców, którzy wezmą udział w ćwiczeniu, postawić przed wyzwaniami, które mają skłonić do zastanowienia się, jak by zareagowali w tych okolicznościach” – dodał.

Petersen zaznaczył, że wspomagana komputerowo gra operacyjno-taktyczna „z udziałem tych, którzy naprawdę prowadzą wojnę – nie generałów, lecz pułkowników i podpułkowników” także Norwegii i Szwecji, być może także Niemiec, będzie bardziej realistyczna niż wcześniej rozgrywane. Gra ma m.in. pomóc postawić pytania o to, jak zorganizować, wyposażyć i wykorzystać obronę terytorialną, by jak najlepiej wspierała wojska operacyjne.

[related id=37878]Zaplanowane na 14-20 września rosyjsko-białoruskie manewry Zapad-2017 odbędą się na Białorusi, Bałtyku, na zachodzie Rosji, a także w obwodzie kaliningradzkim. Wywołują one niepokój w NATO mimo zapewnień Moskwy, że scenariusz ćwiczeń jest czysto obronny.

We wrześniu odbędą się także ćwiczenia sojuszu, m. in. Dynamic Guard II na Morzu Śródziemnym, Steadfast Pyramid i Steadfast Pinnacle na Łotwie, Ramstein Dust II i Brilliant Arrow w Niemczech i Ramstein Guard 11 w Słowenii, Turcji, Rumunii i Bułgarii. W Polsce 25-29 września 17 tys. żołnierzy weźmie udział ćwiczeniu Dragon-17 – największym tegorocznym ćwiczeniu Sił Zbrojnych RP. Będzie to ćwiczenie narodowe, jednak z udziałem wojsk NATO oraz krajów partnerskich sojuszu.

PAP/MoRo

Konferencja białoruskiej opozycji na temat manewrów Zapad-2017:  Dezinformacja elementem rosyjskiej wojny hybrydowej

Wokół manewrów Zapad-2017 toczy się wojna informacyjna będąca elementem rosyjskiej wojny hybrydowej – ocenili uczestnicy zorganizowanej przez opozycję na Białorusi konferencji.

[related id=37858]

W konferencji „Manewry Zapad-2017 a bezpieczeństwo regionalne”, zorganizowanej przez opozycyjną Zjednoczoną Partię Obywatelską (AHP) brali udział białoruscy eksperci, posłowie z Litwy, Polski i Ukrainy, a także przedstawiciele białoruskiej opozycji.

Pomimo podejmowanych przez Białoruś działań na rzecz transparentności manewrów, to jednak Rosja wiedzie prym w wojnie informacyjnej, która im towarzyszy – mówili eksperci.

„Z punktu widzenia Moskwy celem jest zaszkodzenie relacjom Mińska z Zachodem i utwierdzenie wizerunku Mińska jako państwa kompletnie zależnego od Rosji politycznie i wojskowo” – ocenił Andrej Parotnikau z uznanego w eksperckich kręgach Belarus Security Blog.

Analityk stwierdził jednak, że obecne manewry nie stanowią dla Białorusi zagrożenia w ścisłym sensie militarnym.

Uczestnicy dyskusji zwracali uwagę na fakt, że strona białoruska stara się prowadzić otwartą politykę informacyjną.

„Jednak czego by nie robił Mińsk, nie zmniejszy to obaw związanych z manewrami Zapad-2017” – mówił ekspert ds. wojskowych Alaksandr Alesin. W jego opinii jest to związane z drastycznym spadkiem zaufania do Rosji po aneksji Krymu w 2014 r.

[related id=37871]W dyskusji brali udział deputowani litewskiego Sejmu, m.in. Audronius Ażubalis i Laurynas Kascziunas, którzy łączyli się z Mińskiem przez internet. Mówili oni m.in., że organizowanie wspólnych manewrów z Rosją „zagraża suwerenności Białorusi, jest próbą legitymizacji okupacji”. Przypomnieli również, że w czasie poprzednich manewrów Zapad ćwiczono elementy ofensywne.

Litewscy deputowani krytykowali także Mińsk za to, że przed poniedziałkową dyskusją nie wydano im wiz dyplomatycznych. W ubiegłym tygodniu rzecznik białoruskiego MSZ Dźmitry Mironczyk wyjaśniał, że odmowa wynikała z faktu, iż udział w spotkaniu „nie jest związany z dyplomacją”, a deputowani mogli skorzystać z ruchu bezwizowego działającego na lotnisku w Mińsku.

Białoruski ekonomista i komentator Jarosław Romańczuk uważa, że w obecnej sytuacji prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka kontynuuje politykę balansowania pomiędzy Wschodem i Zachodem. „To jest to, co robi już od 20 lat” – powiedział ekspert.

„Zgodzę się z opinią szefa NATO Jensa Stoltenberga, że manewry nie stanowią zagrożenia dla państw Sojuszu, ale moim zdaniem są one dużym zagrożeniem dla Ukrainy i w tym kontekście rozumiem zaniepokojenie władz w Kijowie” – ocenił.

„Wszystko jest możliwe. Najprawdopodobniej będzie tak, że manewry się skończą i rosyjscy żołnierze stąd wyjadą. Ale trzeba też pamiętać, że w 2008 r. Rosja przeprowadziła ćwiczenia przy granicy z Gruzją. Trzeba dmuchać na zimne i temu służy nasze dzisiejsze spotkanie” – powiedział PAP lider AHP Anatol Labiedźka. Jego zdaniem działania środowisk niezależnych przyczyniły się do lepszej polityki informacyjnej władz wokół manewrów. Według Labiedźki głównym problemem jest to, że „Białoruś odgrywa rolę drugoplanową, nie decyduje, a tylko udostępnia swoje terytorium dla ćwiczeń”.

W poniedziałek białoruskie ministerstwo obrony ogłosiło, że w czasie manewrów Zapad-2017 resort będzie organizować codzienne konferencje prasowe podsumowujące przebieg ćwiczeń. Na specjalnie uruchomionej stronie internetowej będą również udostępniane nieodpłatnie materiały fotograficzne i wideo.

Rano w poniedziałek wiceminister spraw zagranicznych Białorusi Walancin Rybakou przeprowadził briefing na temat manewrów Zapad-2017 dla szefów zagranicznych placówek dyplomatycznych i przedstawicielstw organizacji międzynarodowych akredytowanych w Mińsku.

PAP/MoRo

Niemcy oficjalnie kwestionują dane podawane przez Rosję co do liczby żołnierzy uczestniczących w manewrach Zapad 2017

Niemieckie władze otwarcie kwestionują oficjalne dane podawana przez Rosję na temat skali jaką mają osiągnąć manewry Zapad-2017. Niemcy szacują liczbę żołnierzy na ponad 100 tysięcy.

Niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen, biorąca udział w spotkaniu unijnych szefów resortów obrony w Tallinnie przyznała:

Bezdyskusyjne jest to, że obserwujemy demonstrację zdolności i siły Rosjan. W dalszej części wypowiedzi zarzuca Rosji kłamstwo co do skali w jakiej mają obyć się manewry Zapad-2017: Ten, kto w to wątpi, powinien tylko spojrzeć na duże liczby sił uczestniczących w ćwiczeniach Zapad: ponad 100 tys.

[related id=36508] Von der Leyen brała udział we wspólnej konferencji prasowej z francuską szefową resortu obrony Florence Parly. Rosja ma globalną strategię spektakularnego demonstrowania siły – powiedziała francuska minister. Jej zdaniem Federacja rosyjska stosuje strategię zastraszania. Zastrzegła jednocześnie, że jakikolwiek rosyjski atak na którekolwiek państwo bałtyckie lub Polskę zostanie potraktowany jako atak na cały Sojusz.

Manewry Zapad-2017 są zaplanowane na 14-20 września. Odbędą się one na Białorusi, Morzu Bałtyckim, na zachodzie Rosji i w obwodzie kaliningradzkim. Rosja zapewnia, że ćwiczony scenariusz manewrów ma charakter czysto obronny.

Litwa, Łotwa i Estonia już wcześniej wyraziły obawę, że manewry Zapad-2017 mogą mieć większą skalę, niż zapewniają Rosjanie. Podobnego zdania jest sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, który oświadczył, że oczekuje więcej niż 13 tys. żołnierzy. Wypowiedź von der Leyen jest jednak pierwszym przypadkiem podania przez tak wysokiego rangi polityka państwa NATO szacowanej liczby żołnierzy na tych ćwiczeniach.

Międzynarodowe traktaty dotyczące manewrów pozwalają ćwiczenia na taką skalę, jednak jeżeli dotyczyłoby one 100 tys. żołnierzy, konieczne jest zaproszenie międzynarodowych obserwatorów, mających swobodę zapewnianą przez traktaty. Rosja twierdzi, że z powodu udziału mniej niż 13 tys. żołnierzy w manewrach, nie ma konieczności stosowania tych traktatów.

Rzeczniczka prasowa NATO Oana Lungescu oświadczyła wcześniej, informując o zaproszeniu przez Rosję na manewry Zapad-2017 trzech natowskich obserwatorów, że z powodu rosyjskich warunków, zaproszenie nie zastąpi rzeczywistej obserwacji manewrów, których zasady zapisane są w tzw. Dokumencie Wiedeńskim OBWE dotyczącym budowy zaufania i bezpieczeństwa z 1999 roku. Rosja i Białoruś wybierają podejście wybiórcze (…). Unikanie obowiązkowej przejrzystości działań każe pytać o [realny- red.] charakter i cel tych ćwiczeń – oświadczyła rzeczniczka.

PAP/MoRo

Generał Roman Polko: Ćwiczenia Zapad 2017 budują agresywny potencjał militarny Rosji. NATO ćwiczy, ale nie przeciw Rosji

Mamy do czynienia z kolejnym krokiem Rosji, która buduje swój potencjał militarny nie tylko do działań obronnych, ale również do działań agresywnych – ocenia manewry Zapad 2017 były dowódca GROM.

W poniedziałkowym artykule brytyjskiego dziennika „Financial Times” napisano m.in., że „pomimo obaw państw sąsiedzkich nie ma wystarczających powodów, by sądzić, że manewry Zapad 2017 mogą być punktem wyjścia do militarnego ataku. Rosja nie prowadzi wojny informacyjnej, przygotowującej grunt dla interwencji zbrojnej”.

W opinii gen. Romana Polko publikacja „Financial Timesa” ma wydźwięk uspokajający, sugerujący, że „nic nie powinniśmy robić, że nic poważnego się nie dzieje”. Tymczasem, jak uważa generał, choć „prawdopodobieństwo ataku na kraje NATO w wymiarze kinetycznym jest bardzo małe, to mamy do czynienia z kolejnym krokiem Rosji, która buduje swój potencjał militarny nie tylko do działań obronnych, ale również do działań agresywnych”.

– „Financial Times” powinien być więc raczej zaniepokojony takim rozwojem sytuacji – zauważa Polko.

– Sojusz natowski też wprawdzie trenuje, ale nigdy w scenariuszu nie zakłada uderzenia na suwerenne terytorium Rosji – mówi ekspert. – Natomiast ze strony rosyjskiej konsekwentnie, co rok, mamy do czynienia z ćwiczeniem scenariusza uderzenia na kraje natowskie – dodaje i przypomina książkę gen. Richarda Shirreffa „2017. Wojna z Rosją”, w której były zastępca naczelnego dowódcy Sojuszniczych Sił Zbrojnych NATO w Europie przestrzega, że „bezczynność wręcz ośmiela Putina, który testuje nas na różne sposoby”.

Gen. Polko polemizuje z opinią brytyjskiego publicysty o wojnie informacyjnej, stwierdzając, że „agresja w sferze informacyjnej już ma miejsce w cyberprzestrzeni”. „A przecież z punktu widzenia NATO to też jest obszar wojny” – dodaje.

– Działania Rosji w obszarze informacyjnym mają pokazać, że Rosja jest silnym imperium i że Europa nie powinna drażnić 'niedźwiedzia’ – stwierdza Polko.

– Do tej pory Putinowi się to udawało i za każdym razem nie było adekwatnej odpowiedzi – czy to na agresję na Gruzję, czy na Ukrainę i Donbas – mówi ekspert. Oceny generała nt. działań europejskich nie zmienia rozmieszczenie na wschodniej flance NATO sił sojuszniczych, ponieważ, jak zauważa, w gruncie rzeczy mamy tutaj do czynienia „z reakcją, za którą odpowiadają Stany Zjednoczone, a nie Europa”. – Przyznaję tu rację Donaldowi Trumpowi, który dobitnie mówi o zbyt słabym zaangażowaniu państw europejskich w NATO – dodaje Polko.

Według generała, „jeśli głębiej przeanalizować postawę takich krajów jak Niemcy czy Francja, to okazuje się, że interesy biznesowe są dla nich ważniejsze niż pryncypia, które mówią o kolektywnej obronie”. – Putinowska Rosja nie od dziś rozgrywa te rozbieżności interesów członków NATO, by skutecznie prowadzić swoje działania na froncie wojny propagandowo-informacyjnej – puentuje ekspert.

Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad ’17 mają się odbyć w dniach 14-20 września. W ćwiczeniach tych ma wziąć udział 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych zostanie 700 jednostek sprzętu wojskowego.

PAP/MoRo

Zapad 2017, czyli Rosja ćwiczy scenariusz ataku na kraje NATO. Wysoka gotowość bojowa armii rosyjskiej

Czy manewry Zapad 2017 mogą stanowić zagrożenie dla Polski i państw bałtyckich? Wojskowi i eksperci do spraw bezpieczeństwa komentują rosyjsko-białoruskie ćwiczenia militarne.

[related id=37031]Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad 2017 mają się odbyć w dniach 14-20 września. Według oficjalnych danych w ćwiczeniach ma uczestniczyć 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych zostanie 700 jednostek sprzętu wojskowego. Zdaniem ekspertów uczestników manewrów może być jednak znacznie więcej – nawet 100 tys. żołnierzy.

„Prowokacja? Putin nie podjął jeszcze decyzji”

„Manewry Zapad 20117 będą zapewne próbą straszenia Zachodu i mobilizacji społecznej wewnątrz Rosji” – komentuje natomiast publicysta prezes Ośrodka Analiz Strategicznych Witold Jurasz. Dodał, że Polska musi zachować spokój i konsekwentnie budować relacje regionalne. Ekspert uważa, że zarówno w oficjalnych komunikatach, jak i w mediach brak jest pewnych informacji o manewrach Zapad 2017.

„Nie wiadomo ani tego, ilu ludzi i żołnierzy weźmie udział w manewrach, ani tego, czy Rosja zdecyduje się przy okazji manewrów na prowokacje w stosunku do państw NATO, czy też ograniczy się tylko do manewrów. Nie sposób tego przewidzieć i nie wiedzą tego również agencje wywiadowcze, ponieważ decyzji o tym, co będzie miało miejsce, nie podjął zapewne jeszcze Władimir Putin” – wyliczył Jurasz.

Jego zdaniem „cechą polityki zagranicznej Rosji jest to, że Moskwa zawsze równocześnie realizuje kilka równoległych scenariuszy i żonglując nimi, łatwo uzyskuje przewagę polityczną nad Zachodem, który reaguje znacznie wolniej, bo każda decyzja wymaga ustaleń w państwach członkowskich oraz – na dalszym etapie – pomiędzy państwami członkowskimi”. „Już samo to – bez analizy manewrów, oznacza, że Zachód musi uprościć procedury reagowania na działania Rosji, np. przekazując prawo do podejmowania decyzji dowódcom wojskowym” – mówił publicysta.

Według Jurasza jest wątpliwe, by Rosja zdecydowała się zaatakować którekolwiek z państw bałtyckich czy Polskę, jednak „trzeba przyjąć, że o ile politycznie jest to skrajnie mało prawdopodobne, o tyle z militarnego punktu widzenia jest to możliwe”.

„NATO jest oczywiście wielokrotnie silniejsze od Rosji, ale problemem jest wysoka gotowość bojowa armii rosyjskiej, która od kilku lat regularnie bierze udział w niezapowiadanych uprzednio manewrach. Sporo zainwestowano też w jednostki powietrzno-desantowe, co czyni Rosję zdolną do przerzutu sił na sporą odległość, a to oznacza, że Moskwa może dokonać ataku w sposób zaskakujący, niekoniecznie mobilizując siły na granicy potencjalnego przeciwnika” – wskazał Jurasz.

Jak zaznacza publicysta, Rosja „ćwiczy taktykę jądrowej eskalacji w celu deeskalacji, chociaż formalnie nie używa takiego określenia”. „Oznacza to użycie taktycznej broni jądrowej w stosunku do nieposiadającego broni atomowej państwa członkowskiego NATO, a przez to wywołanie efektu psychologicznego – zmuszenie mocarstw nuklearnych NATO do zakończenia konfliktu bez uderzenia na siły rosyjskie, do zaakceptowania skutków rosyjskiej agresji” – wyjaśnia.

Według eksperta obecna sytuacja potwierdza zasadność dyslokacji sił sojuszniczych w państwach bałtyckich i w Polsce tak, by ewentualnie atak na którekolwiek z państw oznaczał natychmiastowe starcie z całym NATO. „Z naszego punktu widzenia kluczowe jest jednak to, żeby ta obecność przekształciła się w istnienie stałych baz na terenie państw bałtyckich i Polski. Formuła rotacyjnej, ale ciągłej obecności sił NATO de facto oznacza stałą obecność, ale zostawia furtkę do zmiany tego korzystnego dla nas stanu rzeczy” – podkreśla Jurasz.

Twierdzi, iż jest mało prawdopodobne, że koncentracja sprzętu może zostać użyta dla zwiększenia napięcia albo zastraszenia Kijowa uderzeniem z kierunku białoruskiego.

„Linia frontu na Ukrainie jest znacznie oddalona od styku granic Rosji, Ukrainy i Białorusi. Atak z terytorium Białorusi miałby sens tylko wtedy, gdyby Rosja zdecydowała się na uderzenie bezpośrednio na Kijów – nic na to jednak nie wskazuje, a ponadto wymagałoby to zaangażowania sił znacznie poważniejszych od tych, które przypuszczalnie mają wziąć udział w manewrach Zapad 2017” – zaznacza publicysta.

Jednym z rozważanych przez ekspertów scenariuszy jest to, że armia Federacji Rosyjskiej może pozostać na Białorusi.

„Jest to oczywiście ryzyko, ale tu z kolei można zakładać, że stopień kontroli Aleksandra Łukaszenki nad armią i służbami specjalnymi jest większy niż to, z czym mieliśmy do czynienia na Ukrainie, gdzie na początkowym etapie wojny służby specjalne w znacznym stopniu stanęły po stronie Rosji. W tym sensie system dyktatorski na Białorusi jest paradoksalnie korzystny dla jej suwerenności” – uważa Jurasz.

Jego zdaniem „manewry Zapad 2017 będą zapewne próbą straszenia Zachodu i mobilizacji społecznej wewnątrz Rosji”.

„Polska musi w tej sytuacji zachować spokój, konsekwentnie budować relacje regionalne, ale też pamiętać, że nie licząc Stanów Zjednoczonych, trzon sił NATO skierowanych do Polski i krajów bałtyckich to siły państw będących równocześnie członkami UE. Walcząc więc o swoje interesy i wchodząc w spór tam, gdzie to konieczne, warto też więc nie otwierać frontów tam, gdzie nie jest to konieczne. Jedność Zachodu może czasem uderzać w nas, gdy usiłuje się przeforsować niekorzystne dla nas zapisy polityki klimatycznej, ale tam, gdzie mowa o bezpieczeństwie, ta jedność jest naszą gwarancją bezpieczeństwa właśnie” – podsumował publicysta.

„Rosja od dziesięcioleci kieruje się własną przewrotną logiką”

„Nie sądzę, by w najbliższych dniach stało się coś złego” – ocenił dla PAP rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad 2017 dr Rafał Brzeski, ekspert ds. bezpieczeństwa. Dodał, że co innego straszenie i wywieranie nacisku, zwłaszcza na tych, którzy nie chcą podporządkować się linii Moskwy.

Dr Rafał Brzeski, specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu, mówił PAP o scenariuszu manewrów Zapad ’17 podanym w zeszłym tygodniu przez ministerstwo obrony Białorusi.

[related id=36974]”Przewiduje on atak ze strony trzech wyimaginowanych państewek: Wejsznorii, Besbarii i Lubenii. Państwa te podejmują próbę destabilizacji Białorusi przez wywołanie konfliktu wewnętrznego. Udaje im się zdobyć teren, na którym proklamują powstanie nowego państwa. Zgodnie ze scenariuszem separatystów wspiera militarnie Zachód, w domyśle NATO. Zagrożonej rozpadem Białorusi rusza z pomocą wojskową Rosja. Sądząc z opublikowanej mapy ćwiczeń, fikcyjna Wejsznoria leży na ziemiach Białorusi, Besbaria na Litwie, a Lubenia na terenie Polski, a więc nas to zdecydowanie dotyczy. Scenariusz zakłada, że wydarzenia te rozgrywają się na terenie Grodzieńszczyny i północnej Witebszczyzny, czyli w regionach zamieszkałych przez mniejszość polską” – powiedział dr Rafał Brzeski.

Jak zaznaczył rozmówca PAP, „pozornie taki scenariusz manewrów jest niezgodny z logiką, bo trudno sobie wyobrazić, żeby trzy małe państewka zaatakowały dużą Białoruś i zagroziły potężnej Rosji”.

„Jednak Rosja od dziesięcioleci kieruje się własną przewrotną logiką. Scenariusz staje się logiczny przy założeniu, że jest ćwiczona nie tyle obrona Białorusi i Rosji przed zagrożeniem ze strony separatystów wspieranych przez małe państewka, ale rosyjski atak na te państewka i reagowanie Moskwy na różne potencjalne warianty obrony swoich ziem przez Wejsznorię, Besbarię i Lubenię” – zaznaczył dr Brzeski.

Dr Brzeski podkreślił, że plan ćwiczeń jest zgodny z aktualną doktryną wojenną Federacji Rosyjskiej. Moskwa uważa za zagrożenie dla jej bezpieczeństwa powstanie państw graniczących z Federacją Rosyjską, których rządy prowadzą politykę niezgodną z interesami Kremla.

„Aktualna doktryna wojenna Rosji poszerza strefę jej wpływów i wprowadza zasadę ograniczonej suwerenności państw ościennych, które powinny bezwzględnie respektować interesy Rosji. Wedle doktryny priorytetem działań rosyjskich sił zbrojnych, zwłaszcza wojsk walki informacyjnej, jest obrona świata rosyjskiego. Przez to pojęcie rozumieją w Moskwie nie tylko rodaków, lecz także emigrantów, ich potomków, obcokrajowców mówiących po rosyjsku, studentów i wykładowców języka rosyjskiego oraz wszystkich, którzy szczerze interesują się Rosją i jej przyszłością” – przybliża dr Brzeski.

Ekspert zauważył, że rosyjski atak na Gruzję w 2008 roku nastąpił po manewrach na Kaukazie, mimo że ćwiczenia były oficjalnie zakończone. Z kolei, manewry w 2014 roku wykorzystano do rozpoczęcia aneksji Krymu.

„Nie sądzę, żeby w najbliższych dniach stało się coś złego, ponieważ każda konfrontacja, a tym bardziej konflikt na terenie północno-wschodniej Europy są niesłychanie groźne, ryzykowne i potencjalnie nie do opanowania. Co innego straszenie i wywieranie nacisku, zwłaszcza na tych niepokornych, którzy nie chcą podporządkować się linii Moskwy. To straszenie będzie jednym z elementów wywierania długotrwałej presji i tworzenia wewnątrz tych krajów klimatu przyzwolenia na odbudowę utraconego imperium Kremla. My jesteśmy 'za miedzą’ i reagujemy czujniej niż Zachód, który już przywykł do rosyjskich manewrów i powoli akceptuje rosyjską strefę wpływów” – zaznaczył dr Brzeski.

Według rozmówcy PAP, jeżeli jakakolwiek prowokacja została zaplanowana, to najbardziej prawdopodobną datą jej przeprowadzenia będzie 17 września. „Taka rocznica byłaby bardzo silnym sygnałem dla Polski: przestańcie być samodzielni, podporządkujcie się nam” – powiedział dr Brzeski.

 

PAP/MoRo

Możliwe scenariusze rozwoju Zapad 2017: Atak na Ukrainę, państwa bałtyckie, Białoruś czy Polskę?

Zajęcie korytarza suwalskiego połączyłoby Obwód Kaliningradzki z Białorusią i odłączyłoby kraje nadbałtyckie od Polski. O takim scenariuszu mówiono już w 1990 r., czyli w momencie rozpadu ZSRR.

[related id=37013]Mające się rozpocząć 14 września ćwiczenia wojskowe Zapad 2017  są przyczyną napięć w regionie.  Właściwie media na Ukrainie zajmują się przede wszystkim tym tematem, bo istnieją obawy, że ćwiczenia mogą ulec przekształceniu w regularną wojnę.

Według oficjalnych informacji ma w nich wziąć udział niecałe 14 tys. żołnierzy, z czego Rosjanie mają stanowić tylko 3 tysiące. Główną areną tych ćwiczeń będzie Białoruś, ale pewne elementy będą odbywać się w Rosji. Zarówno Ukraina , jak i państwa NATO kwestionują wiarygodność oficjalnych danych co do liczebności wojsk. Na Zachodzie mówi się o ponad 100 tys. żołnierzy, którzy mają ćwiczyć odparcie ataku prowadzonego przez trzy kraje sąsiednie.(Scenariusz manewrów -tutaj)

Głównodowodzący ukraińskimi siłami zbrojnymi gen. Wiktor Mużenko stwierdził, że faktycznie w manewrach może wziąć udział nawet 230-240 tys. żołnierzy, a ćwiczenia mogą stanowić zagrożenie zarówno dla państw NATO , jak i krajów obszaru postsowieckiego. Prawdziwy cel ćwiczeń, według ukraińskiego generała daleko wychodzi poza ramy oficjalnych deklaracji.

Jego zdaniem może dojść do wybuchu wojny ze względu na masowe prowokacje we wschodnich regionach Ukrainy lub któregoś z krajów nadbałtyckich. Mogą się one opierać na scenariuszu, który już znamy, o rzekomym zagrożeniu ludności rosyjskojęzycznej. Ukraińscy wojskowi realnie rozpatrują nawet możliwość ataku na Ukrainę.

Rozważane są również te biorące pod uwagę atak na tzw. korytarz suwalski od strony Obwodu Kaliningradzkiego, tego rosyjskiego „niezatapialnego lotniskowca”, który utrzymuje swój militarny charakter od czasu ZSRR. Zajęcie korytarza suwalskiego połączyłoby Obwód Kaliningradzki z Białorusią i odłączyłoby kraje nadbałtyckie od Polski. O takim scenariuszu mówiono już w 1990 r., czyli w momencie rozpadu ZSRR. W ostatnich dniach na masową skalę wręczano w Obwodzie Kaliningradzkim powołania do wojska. Analitycy zwracali uwagę, że może dojść do powołania rezerwistów na kilkutygodniowe ćwiczenia.

Ta najbardziej na zachód wysunięta część Rosji jest w stanie kontrolować basen Morza Bałtyckiego, praktycznie okrąża państwa bałtyckie i hipotetycznie jest w stanie dokonać ostrzału rakietowego nawet Warszawy.

Na Ukrainie rozważa się jeszcze inny scenariusz – że ćwiczenia są wymierzone głównie przeciwko białoruskiemu prezydentowi Łukaszence. Rosyjskie wojska, które wejdą na teren Białorusi, już jej po prostu nie opuszczą, co już się zdarzało w historii, a Łukaszenka jeszcze bardziej będzie podlegał woli Kremla. Poza tym Moskwa może chcieć kimś innym zastąpić białoruskiego dyktatora, który z perspektywy Moskwy prowadzi politykę zbyt niezależną.

[related id=8063]

W relacjach z Ukrainą białoruski prezydent wielokrotnie zapewniał, że Białoruś nie weźmie udziału w żadnym ataku na swojego sąsiada. Z kolei Rosja w pełni kontrolując Białoruś, praktycznie Ukrainę trzyma w szachu.

Według ukraińskich ekspertów ćwiczenia mało interesują białoruskie społeczeństwo, które żyjąc w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, nie ma świadomości możliwych niebezpieczeństw. Na Białorusi przeciwko rosyjskiej obecności protestują jedynie jednostki, a protesty te są bardzie znane na Ukrainie niż na samej Białorusi.

[related id=36073]Bez względu na to, jaki faktycznie scenariusz przewiduje Putin, nie ulega wątpliwości, że jeden efekt już uzyskał – czego dowodem jest ta korespondencja – zasiał nerwowość w regionie i stworzył atmosferę niestabilności. Ukraińskie media przypominają słowa amerykańskiego dowódcy wojsk lądowych USA Bena Hodgesa, że niepokoje byłyby rozwiane, gdyby Rosja zaprosiła na ćwiczenia również dziennikarzy, tak jak to się dzieje przy tego typu wydarzeniach w krajach zachodnich. Obserwatorów zaprosiła jedynie Białoruś, tak że nie mają oni możliwości obserwowania przygotowań  i na pewno nie będą widzieli całości ćwiczeń.

Na Ukrainie ćwiczenia Zapad 2017 wywołują również obawy w kontekście wcześniejszych praktyk Putina. Agresję na Gruzję poprzedziły ćwiczenia Kaukaz 2008, które zakończyły się 5 dni przed rosyjskim atakiem na ten kraj.

Również polskie władze dostrzegają niebezpieczeństwo ataku na Białoruś, potencjalnie wynikającego z rosyjsko-białoruskich ćwiczeń. Minister obrony Antoni Macierewicz nazwał je bardzo groźnymi i stwierdził, że po raz pierwszy mają tak agresywny charakter.

Paweł Bobołowicz z Ukrainy

Przygotowania do manewrów wojskowych Zapad 2017? Od piątku ograniczenia ruchu powietrznego na wschodzie kraju.

Od piątku przez miesiąc wzdłuż wschodniej granicy będą obowiązywały ograniczenia ruchu powietrznego, jednak nie wpłyną one na lotnictwo komunikacyjne – poinformował podpułkownik Piotr Walatek.

„Na wniosek dowódcy operacyjnego zostały wprowadzone cztery rejony ograniczenia lotów, ma to związek ze wspólnymi działaniami sił zbrojnych i Straży Granicznej. Ograniczenia mają stworzyć warunki do bezpiecznego wykonywania lotów w tym rejonie przez lotnictwo państwowe” – powiedział w czwartek rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Piotr Walatek. Pozostałe informacje o powodach wprowadzenia ograniczeń są niejawne.

Rejony ograniczenia lotów wyznaczono od 1 do 30 września na północnym wschodzie i wzdłuż wschodniej granicy Polski – 30 km od granicy w głąb kraju, do wysokości 2000 metrów od uśrednionego poziomu morza.

„Generalnie nie będzie to miało skutków dla lotnictwa komunikacyjnego, ograniczenia obejmą lotnictwo sportowe i prywatne statki powietrzne” – zaznaczył Piotr Walatek. Ograniczenia w ruchu powietrznym nie będą miały wpływu na loty ratownicze ani loty o statusie HEAD.

Rzecznik podkreślił, że wspólne działania Sił Zbrojnych RP i Straży Granicznej odbywają się cyklicznie w różnych rejonach kraju, podobne ograniczenia wprowadzano wcześniej np. w Bieszczadach i na Podlasiu. „To nic nowego ani nadzwyczajnego” – zaznaczył.

PAP/MoRo

Terlecki w Mińsku o stosunkach dwustronnych, mniejszości polskiej i o Zapad-2017, bo „skala i miejsce budzą niepokój”

Sprawy polskiej mniejszości, plany uruchomienia na Białorusi telewizji Polonia, sytuacja białoruskiej opozycji, a także manewry Zapad-2017 znalazły się wśród rozmów polskiej delegacji w Mińsku.

„Staraliśmy się omówić szeroki katalog spraw dotyczących oświaty, funkcjonowania na Białorusi Kościoła katolickiego i polskich księży, sprawy matur w języku polskim, naszych planów uruchomienia powszechnie dostępnego kanału telewizji Polonia” – mówił wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, podsumowując drugi dzień wizyty na Białorusi.

Jak dodał, rozmawiano także o sytuacji polskiej mniejszości. „To jest niełatwy temat, który wciąż jeszcze nie został rozwiązany” – powiedział.

Terlecki, któremu towarzyszą m.in. pełnomocnik polskiego rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski i wiceminister rozwoju Witold Słowik oraz parlamentarzyści, odbył w środę rozmowy z przedstawicielami władz Białorusi, w tym z wicepremierem Michaiłem Rusym, wiceszefową izby wyższej parlamentu, Rady Republiki, Maryjanną Szczotkiną i wiceministrem spraw zagranicznych Alehiem Krauczenką.

Polska delegacja spotkała się również ze zwierzchnikiem białoruskich katolików arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem.

W programie wicemarszałka znalazły się również spotkania z redaktorami naczelnymi dwóch niezależnych białoruskich gazet – Josifem Siaredziczem z „Narodnej Woli” i Andrejem Dynką z „Naszej Niwy”, a także z przedstawicielami opozycji i środowisk niezależnych.

Pytany o przebieg negocjacji na temat uruchomienia na Białorusi telewizji Polonia, Terlecki powiedział, że sprawa „ma być rozważana i pewnie załatwiona, jesteśmy optymistami, ale konkretnej daty nie mamy”.

Odniósł się także do informacji o możliwym zamknięciu telewizji Biełsat. „Ona funkcjonuje, wiadomości o tym, że ma być likwidowana, są nieprawdziwe. Pojawił się plan, by bardziej ją uniezależnić od rządu, tzn. żeby była finansowana przez telewizję publiczną, a nie przez ministerstwo spraw zagranicznych” – oświadczył.

Wicemarszałek mówił również o zaniepokojeniu Europy, NATO, Polski i innych krajów regionu białorusko-rosyjskimi manewrami Zapad-2017.

„Mówiliśmy, że skala tych ćwiczeń i ich miejsce budzą niepokój i że nie jest to dobre dla naszych stosunków. Strona białoruska zapewniała nas, że tak jak obecność żołnierzy USA w Polsce nie zagraża Białorusi, tak i te ćwiczenia również niczym nie zagrażają Polsce. Mam nadzieję, że tak jest” – oznajmił Terlecki.

Jak podkreślił, w trakcie rozmów z władzami Białorusi w centrum uwagi pozostawały kwestie gospodarcze, a także „sens i perspektywy wzajemnych relacji”. „Zależy nam, i wydaje mi się, że nie tylko nam, ale również władzom białoruskim, żeby te nasze stosunki rozwijały się niezależnie od różnic, które nas dzielą” – mówił.

Wieczorem członkowie delegacji złożyli kwiaty pod znajdującym się w Parku Czeluskińców krzyżem upamiętniającym ofiary represji. Jest to jedno z co najmniej 12 miejsc na terenie Mińska, gdzie w czasach stalinowskich, a również wcześniej, wykonywano egzekucje ofiar represji politycznych.

Według historyka Ihara Kuzniecaua na terenie dzisiejszego Parku Czeluskińców – niegdyś Lasu Komarowskiego na obrzeżach miasta – rozstrzeliwania odbywały się mniej więcej do połowy lat 30. XX wieku i, podobnie jak w innych miejscach straceń, z całą pewnością w tamtejszych masowych grobach znajdują się również osoby narodowości polskiej.
PAP/MoRo

Rosyjskie wojsko przybywa na Białoruś przed manewrami Zapad-2017. NATO wyśle obserwatorów i myśliwce F-15C

bosak

Przybycie kolejnej grupy rosyjskich wojsk na Białoruś – tym razem wojsk łączności – relacjonuje w środę gazeta białoruskiego ministerstwa obrony. NATO przygotowuje starannie swoją flankę wschodnią.

[related id=36082]O stopniowo pojawiającym się na białoruskim terytorium rosyjskim sprzęcie wojskowym piszą też niezależne media.

Jak informuje gazeta ministerstwa obrony „Wo sławu Rodiny”, we wtorek Białorusini powitali „chlebem i solą” oraz występem orkiestry wojskowych centralnego węzła łączności rosyjskiego sztabu generalnego. Portal gazety nie podaje lokalizacji ani liczebności rosyjskich łącznościowców. Informuje za to, że będą oni w czasie manewrów Zapad-2017 współpracować z białoruską 86. Brygadą Wojsk Łączności.

Niezależne Radio Swaboda od kilku dni podaje na swojej stronie internetowej zebrane z różnych internetowych źródeł informacje na temat pojawiających się na terytorium kraju żołnierzy i sprzętu wojskowego z Rosji.

[related id=36087]Wojskowi z Rosji, jak przekazuje rozgłośnia, zostali już zauważeni m.in. na dworcu kolejowym w Borysowie, w środkowej części kraju, pod Lidą, na zachodzie widziane były rosyjskie myśliwce, a na dworcu w Gudogaju przy granicy z Litwą, w obwodzie grodzieńskim – wagony ze sprzętem wojskowym. 26 sierpnia na stacji w okolicach Osipowicz, w obwodzie mohylewskim w środkowej części Białorusi, również zaobserwowano skład ze sprzętem wojskowym.

Białoruskie ministerstwo obrony informowało w ostatnich tygodniach o mniejszych planowych ćwiczeniach, odbywających się w ramach przygotowania do manewrów Zapad-2017 – były to ćwiczenia zabezpieczenia technicznego i taktyczno-operacyjne manewry z udziałem lotnictwa wojskowego.

Według oficjalnych zapowiedzi na terytorium Białorusi manewry będą się odbywać w dniach 14-20 września na poligonach Borysowskim, Domanowskim, Różańskim, Lepielskim, Osipowiczowskim, Loswido, a także w dwóch miejscach na terenie obwodu witebskiego, w okolicach miejscowości Dretuń i Głębokie na północy kraju.

W Rosji miejscem manewrów będą poligony w obwodach: kaliningradzkim (graniczącym z Polską), leningradzkim i pskowskim.

[related id=36025]W manewrach weźmie udział około 12,7 tys. żołnierzy i blisko 700 jednostek sprzętu wojskowego. Ze strony rosyjskiej planowane jest zaangażowanie 5,5 tys. żołnierzy, w tym na terytorium Białorusi – około 3 tys. Ze strony białoruskiej przewidziany jest udział około 7,2 tys. żołnierzy.

Według ogłoszonego we wtorek przez białoruskie ministerstwo obrony scenariusza Białoruś przy pomocy Rosji będzie się bronić przed atakiem trzech fikcyjnych państw – Wejsznorii, Lubenii i Besbarii. Pierwsze z nich, z którego ma nastąpić bezpośredni atak, będzie się znajdować na północnym zachodzie realnej Białorusi, dwa pozostałe obejmą północno-wschodni kraniec Polski i państwa bałtyckie.

Białoruś zaprosiła do obserwacji manewrów m.in. przedstawicieli NATO, OBWE, ONZ, a także Polski, Ukrainy, państw bałtyckich, Szwecji i Norwegii.

PAP/MoRo