Wicemarszałek Krzyżanowski: Wyborcy są rozczarowani deklaracją Hołowni. Przepływy poparcia nie są pewne

Wicemarszałek województwa dolnośląskiego Marcin Krzyżanowski o wyborach prezydenckich 2020, elektoracie Szymona Hołowni, incydentach wyborczych i kondycji samorządów lokalnych.

Marcin Krzyżanowski stwierdza,  że wybory prezydenckie na Dolnym Śląsku przynoszą pozytywne refleksje, gdyż 5 lat temu wybory wygrał tam Bronisław Komorowski,a w tym roku zwycięstwo odniósł prezydent Andrzej Duda (38% głosów na Dolnym Śląsku).

Wicemarszałek dodaje także, że druga tura może przynieść duże rozczarowanie, ponieważ przepływy pomiędzy elektoratami kandydata Szymona Hołowni (14%), a Rafała Trzaskowskiego (35% głosów) nie są oczywiste.

„Tego nie wiadomo jak zachowają się wyborcy Szymona Hołowni (…) Ja znam kilku co najmniej wyborców Szymona Hołowni, którzy tak chętnie i tak od razu na pana Rafała Trzaskowskiego nie zagłosują (…) Ja myślę, że sprawa jest nierozstrzygnięta i te przepływy pomiędzy kandydatami do samego końca będą stały pod znakiem zapytania”.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego ocenia, że wskazania Hołowni, aby głosować na Rafała Trzaskowskiego mogą być niezrozumiałe dla jego elektoratu i być może część wyborców tego kandydata nie weźmie udziału w wyborach.

Marcin Krzyżanowski odnosi się także do zniszczonych plakatów prezydenta Andrzeja Dudy. Wskazuje, że niepokoi go duża skala agresji i zniszczeń banerów wyborczych obecnego prezydenta. Uspokaja jednak, że tego typu zachowania na szczęście nie przenoszą się na ataki fizyczne, dlatego też tego typu polaryzacja mieści się w atmosferze demokratycznej walki wyborczej.

Gość „Poranka Wnet” odpowiadając na pytanie o spadek dochodów dla samorządów lokalnych oświadcza, że podczas rządów „Dobrej zmiany” przychody podatkowe samorządów stale rosły. Zapisy wprowadzone podczas kadencji Andrzeja Dudy, przyznające miejsca opozycji wśród przedstawicieli komisji rewizyjnej w radach gmin, powiatach i sejmikach jest tego przykładem.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

M.K.

 

Andrzej Duda do Rafała Trzaskowskiego: Mamy dość zakłamania. Nie można dopuścić do władzy zwijaczy Rzeczpospolitej

Po wizycie w Stanach Zjednoczonych prezydent Andrzej Duda wrócił na trasę kampanii wyborczej w Polsce. W czwartek spotkał się z mieszkańcami Radomia w rocznicę wybuchu strajków roboczych z 1976 roku.

W rocznicę wybuchu strajków robotniczych Prezydent Andrzej Duda rozpoczął swoje wystąpienie od wspomnienia wydarzeń sprzed 44 lat i ich znaczenia dla Polskiej wolności: Nie mogłem nie być w Radomiu i nie uczcić pamięci, tych wszystkich, którzy w tamte dni czerwcowe w 1976 wyszli na ulice Radomia, prostując przeciwko gnębieniu ludzi przez komunistyczne władze (…) Nie byłoby naszej pełnej suwerenności i niepodległości Rzeczypospolitej, tego że od 30 lat możemy sami decydować o sobie w wolnych wyborach, gdyby nie tama niezłomna postawa robotników z Ursusa i Radomia.

Dużo miejsca w wystąpieniu prezydent poświecił kwestiom gospodarczym, ze szczególnym uwzględnieniem polityki inwestycyjnej w infrastrukturę komunikacyjną: Następnym elementem rozwoju jest walka z wykluczeniem komunikacyjnym. Kluczem są inwestycje od tych dużych, od przekopu Mierzei Wiślanej, czy budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, ale też przebudowa lotniska w Radomiu.

Prezydentów mówił również o kwestii ochrony rodziny oraz wychowaniu dzieci: Dzisiaj rodzina jest pod ochroną konstytucji i państwa. Rodzice muszą mieć kontrolę do tego jak ich dzieci są wychowywanej także po za rodziną. Byt rodziny nie może się opierać tylko 500 plus i niskiej pensji. (…) Oni realizowali model rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjny, łamali konstytucji, która mówi o społecznej gospodarce rynkowej.

Andrzej Duda podkreślał również sukcesy gospodarcze obecnego rządu, podkreślając, że jego reelekcja będzie najlepszą gwarancją utrzymania dobrego rozwoju Polski: Stoję na straży tego dorobku ostatnich pięciu lat i nie pozwolę niczego z tego ani ograniczyć ani odebrać Gwarantuję to Państwo. Walczę, aby mieć jeszcze pięć lat na realizacje tej wizji dynamicznego rozwój Polski. Czy to był dynamiczny rozwój? Średnia pensja wynosi dzisiaj około 1300 euro, ona wzrosła o ponad 20 procent, a najniższa płaca wzrosła o 850 złotych, to jest prawie wzrosła o połowę. Nigdy tego nie był do tej pory, to jest pierwszy raz te 5 lat ,. Gdyby ten wzrosty był utrzymamy to przeciętne wynagrodzenie powinno sięgać 1800 euro za te kolejne 5 lat. Ale to mało, ja chcę żeby Polacy zarabiali, tak jak się zarabia na w bogatych państwach na zachodzie Europy. To musi być za pięć lat co najmniej 2 tys. euro. Temu ma służyć polityka inwestycyjna.

Prezydent odniósł się do słów Rafała Trzaskowskiego o milionie nowych bezrobotnych w czasie kryzysu, które były przedmiotem zainteresowania sądów w trybie wyborczym: Jeden z konkurentów stwierdził, że milion miejsce pracy zniknęło w Polsce. Otóż pamięć krótka i biedna niestety, jak widać występuje. Ktoś kto ma tak krótką pamięć nie nadaje się do tego żeby sprawować władzę. W 2014 w szczycie szczęścia i rządów formacji do której należy ten pan, bezrobocie w Polsce było ponad dwa miliony ludzi, wyniosło ponad 12 procent w maju 2014 roku. Dzisiaj po korona wirusie po zamknięciu gospodarki, kiedy ona się powoli otwiera bezrobocie jest na poziomie 6 procent. Tak oczywiście trochę wzrosło, trochę wzrosło, ale dzisiaj jest w Polsce milion bezrobotnych, o połowie mniej niż za rządów PO-PSL w 2014 roku. Czy ten człowiek w ogóle wie o czym mówi, jak mu nie wstyd. Powiem otwarcie, mamy dość tego zakłamania. Mamy dość tego opowiadania bajek.

Taka polityka nie może wrócić. Nie można dopuść do władzy zwijaczy Rzeczypospolitej. Polska musi się rozwijać, musimy wykorzystać tę dziejową szansę jaką dzisiaj mamy. To jest nasza odpowiedzialność przed następnymi pokoleniami – podkreślił na zakończenie przemówienia w Radomiu Andrzej Duda.

ŁAJ

Wybory oficjalnie 28 czerwca. Marszałek Elżbieta Witek ogłosiła swoja decyzję. PKW zaopiniowała kalendarz wyborczy

Termin wyborów o którym od dawna się mówiło jest już oficjalny. Kalendarz wyborczy został pozytywnie zaopiniowany przez PKW.

Termin wyborów nie jest zaskoczeniem. Jak informuje RMF FM, według nieoficjalnych ustaleń rozważany był termin wcześniejszy- 14 czerwca i stąd naciski na Senat, by szybko procedował ustawę o wyborach prezydenckich. Elekcja odbywać się będzie w trybie mieszanym – zarówno tradycyjnie, jak i korespondencyjnie. Zgodnie z pozytywnie zaopiniowanym przez PKW kalendarzem wyborczym:

  • Do 5 czerwca można składać powiadomienia o utworzeniu nowych komitetów wyborczych lub uczestnictwie w wyborach tych zarejestrowanych przed 10 maja.
  • Zgłaszanie nowych lub ponowne wcześniejszych kandydatur jest możliwe do 10 czerwca. Jest to także data do której trzeba złożyć 100 tys. podpisów poparcia w przypadku nowych kandydatów.
  • Do 15 czerwca powołane zostaną przez komisarzy wyborczych obwodowe komisje wyborcze (kandydatów do których można zgłaszać do 12).
  • Chęć głosowania korespondencyjnego można zgłaszać do 16 czerwca w kraju i do 13 za granicą.
  • Do 26 czerwca zgłaszać się do głosowania korespondencyjnego mogą Ci, którzy na pięć dni przed wyborami zostali objęci kwarantanną lub częściową izolacją.

A.P.

Stan epidemii nie uzasadnia paroksyzmów politycznych, z którymi mamy do czynienia. Struktura państwa nie sprawdza się

Trudno powiedzieć, co będzie ostatecznym pretekstem, ale w najbliższym czasie musi dojść do przesilenia. Może będzie to sprawa wyborów. A raczej chaos – w ochronie zdrowia czy w gospodarce.

Ryszard Skotniczny

Jeśli uznać, iż bałagan, jaki powstał, nie jest adekwatny do zagrożenia, trzeba zapytać o jego faktyczne przyczyny. Diagnoza wydaje się jasna. Stan kryzysu – może nie znikomego, ale też nie zagrożenia egzystencjalnego – udowodnił niewydolność systemu politycznego. Jego istota to partiokracja, polegająca na stopniowym eliminowaniu klasycznych władz publicznych na rzecz dominacji partii.

Niestety problem polega na tym, że partie przez kilkanaście ostatnich lat nie bardzo nam się udały. Wyrosły struktury oportunistyczne, nastawione nie na troskę o interes narodu i państwa, a na interesy własne jako klasy, a może nawet kliki. To z tego powodu np. działania sejmu stały się fikcją. Stopniowo; nie tylko za rządów PiS – już wcześniej. Ograniczenie czasu wystąpień, praw opozycji, manipulowanie projektami rządowymi i parlamentarnymi. To, co zobaczyliśmy w ostatnich tygodniach, to tylko zwieńczenie procesu. Zjawiska, które sprawiają, że większość ludzi pyta – po co komu właściwie taki parlament?

Trudno powiedzieć, co będzie ostatecznym pretekstem, ale w najbliższym czasie musi dojść do przesilenia. Może będzie to sprawa wyborów. A raczej chaos – w ochronie zdrowia czy w gospodarce. Oby nie wszystko naraz. (…)

Fundamentem patologii są zasady finansowania partii politycznych.

Skoro partie pobierają z budżetu państwa gigantyczne kwoty, a posłowie są pariasami, którzy nic nie mogą, zdanymi wyłącznie na widzimisię swoich liderów – jest oczywiste, że taka sytuacja prędzej czy później musiała doprowadzić do totalnych rządów partii. (…) Jeśli zmiany mają nastąpić, jednym z pierwszych kroków musi być zaprzestanie finansowania partii z budżetu państwa. (…)

Szybka i definitywna likwidacja tego systemu wymaga bardzo prostych kroków. Można to załatwić jedną, nawet niezbyt długą ustawą. W ustawie o partiach politycznych z dnia 27 czerwca 1997 roku trzeba po prostu wykreślić przepisy art. 28 do 34c, mówiące o subwencjonowaniu partii z budżetu państwa. Jeśli chcemy pozostawić finansowanie polityki ze środków publicznych (bo obawiamy się korumpowania życia publicznego przez bogatych lub czynniki zewnętrzne), zaoszczędzone w ten sposób środki należy podzielić między posłów.

(…) Jeśli mamy wydawać pieniądze publiczne na działalność polityczną, powinny one iść nie do partyjnych centrali w Warszawie, a do lokalnych środowisk posłów i senatorów w całej Polsce. Tak, by mieli oni środki na realne przygotowanie się do prac parlamentarnych. Innymi słowy, wykreśleniu przepisów w ustawie o partiach politycznych powinno odpowiadać dopisanie do art. 23a ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora z dnia 9 maja 1996 roku fragmentu o mniej więcej takiej treści:

„Kwotę subwencji partyjnych należy równo rozdzielić na 560 (liczba posłów i senatorów) biur poselskich, z przeznaczeniem na ich roczną działalność”. I oczywiście opisać precyzyjnie zasady działalności tych biur i ich kontroli.

Jeśli polski parlament podjąłby takie decyzje, następnego dnia wszystko by się zmieniło.

Cały artykuł Ryszarda Skotnicznego pt. „Demokracja to nie partiokracja” znajduje się na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Ryszarda Skotnicznego pt. „Demokracja to nie partiokracja” na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Marcin Ociepa (Porozumienie) nie wyklucza, że Jarosław Gowin wróci do rządu Mateusza Morawieckiego

Zdaniem wiceministra MON dojdzie do nowelizacji umowy koalicyjnej w ramach Zjednoczonej Prawicy, do zmian może dojść również w rządzie, a szczegóły dotyczące wyborów poznamy w przyszłym tygodniu.

 

Gościem Radia WNET był Marcin Ociepa, poseł Porozumienia  oraz jeden z negocjatorów umowy wyborczej podpisanej w środę między Jarosławem Gowinem, a prezesem Prawa i Sprawiedliwości. Umowa zakłada uznanie przez SN wyborów z 10 maja za nieważne i rozpisanie nowej elekcji w połowie lipca. Jednocześnie umowa mówi o zapisach prawnych gwarantujących możliwość utrzymania przez kandydatów ich praw nabytych.

Zdaniem Marcina Ociepy podpisane porozumienie przecina wszelkie spekulacje o rozłamie w koalicji rządzącej: Obecna większość jest najlepszą większością, która może formułować dobre rządy dla Polski. Mamy świetny rząd Mateusza Morawieckiego i warto to kontynuować – podkreślił na antenie Radia WNET polityk:

Będziemy robić wszystko, żeby wypracowywać takie rozwiązania wspólne, które pozwolą nam realnie odpowiedzieć na oczekiwania Polaków. (…) Oświadczanie podpisane przez Jarosław Kaczyńskiego i Jarosława Gowina przecina wszelkiego rodzaju spekulacje podsycane przez niekonstruktywną pozycję, że mamy rozpad, że jest pęknięcie, że jest możliwa jakakolwiek alternatywna większość w parlamencie. (…) Jest tak, że jednocześnie starujemy z konkretnych list i mamy konkretne programy, ale nie będziemy zmieniać większości tylko dlatego że opozycji znudziło się bycie nomen omen w opozycji.   

Gość Radia WNET przyznał, że dojdzie do nowelizacji umowy koalicyjnej, a zmiany w rządzie są bardzo prawdopodobnie razem z wariantem, że do gabinetu Mateusza Morawieckiego powróci Jarosław Gowin: Nie wykluczałbym nowelizacji umowy koalicyjnej. Umowa wymaga nowelizacji ponieważ jest w niej zapisane, że z naszej strony wicepremierem jest Jarosław Gowin. (…) Chyba, że wróćmy na te same pozycje w rządzie [przed odejściem Jarosława Gowina]. (…) Być może dojdzie do zanim w rządzie, ale to jest pytanie do pana premiera i do liderów partii. Trzeba na pewno zaktualizować umowę koalicją, ale jak głęboko to jest inna sprawa.

Hipotetycznie rozpad koalicji rządzonej był możliwy, bo nie jesteśmy skazani na sienie. Praktycznie spotkali się ludzie dobrej woli, których łączy wspólny cel, czyli dostarczenie Polakom możliwości uczestnictwa w bezpiecznych demokratycznych wyborach – podkreślił w rozmowie z Radiem WNET poseł Porozumienia.

Jak zaznaczył w Rozmowie z Radiem WNET wiceminister Marcin Ociepa, dalej nie wiadomo jak w szczegółach będzie wyglądała implementacja zapisów umowy wyborczej między PiS a Porozumieniem, szczególnie z zakresie zapewnienia tzw. praw nabytych zgłoszonych obywateli: Jeżeli przyjmiemy, a ta perspektyw jest mi bliższa, perspektywę praw nabytych, to mi trudno dzisiaj sobie wyobrazić, że my odmawiamy pani Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, Szymonowi Hołowni, czy Andrzejowi Dudzie prawa do uznania tych podpisów, które już zebrali (…) To że PO dzisiaj się wstydzi tej kandydatury, to nie jest dziwne, ale to nie jest przesłanką do tego aby tworzyć prawo, które będzie uwzględniało kondycje psychiczną PO w tym zakresie. Mamy kandydatów, mieliśmy nie co inną ale jednak kampanie wyborczą. Więc rozumiem, że [Małgorzata Kidawa-Błońska] dalej będzie kandydatem PO.

 

ŁAJ

Do liderów opozycji: Wasze żądania kojarzą mi się z żądaniami karpia przyspieszenia świąt Bożego Narodzenia

Albo Kaczyński jest dyktatorem, a Wy w swej naiwności chcecie dać mu narzędzia, żeby Was pognębił, albo nie jest dyktatorem, w związku z czym cała Wasza narracja była i jest oszukiwaniem Polaków.

Droga opozycjo, staram się zrozumieć Wasze postępowanie i Wasze motywy, jednak nie do końca to mi się udaje. Rozumiem, że wobec grożącej katastrofy wyborczej należy dążyć do przesunięcia wyborów, a lepiej ich anulowania, by móc zastąpić katastrofalną kandydatkę kimś, kto mógłby osiągnąć wynik na poziomie chociażby kilkunastu procent i uniknąć kompromitacji.

Rozumiem, że to ściema z tymi wirusami przenoszonymi w kopercie albo śmiercią czekającą w lokalach wyborczych. To taka wersja dla niezorientowanego wyborcy. To wszystko rozumiem, nie rozumiem tylko jednego: dlaczego dla osiągnięcia tego celu tak kurczowo trzymacie się żądania ogłoszenia stanu nadzwyczajnego, konkretnie stanu klęski żywiołowej? Od wielu lat powtarzacie, że Kaczyński jest dyktatorem bezwzględnie dążącym do powiększenia swojej władzy i gnębienia obywateli. Powtarzaliście to tak często, że chyba Wam uwierzyłem. Tymczasem teraz chcecie temu dyktatorowi włożyć do ręki narzędzie dalszego zniewolenia i uważacie, że on z tego nie skorzysta? Pomijam kuriozum na skalę światową, gdy demokratyczna opozycja domaga się anulowania wyborów i wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.

Innym kuriozum jest brutalny dyktator, który broni się przed wprowadzeniem tego nadzwyczajnego stanu, dążąc bezwzględnie do przeprowadzenia wyborów. To tak na marginesie.

Zastanawiam się jednak, czy wiecie, co robicie? Czy zdajecie sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje wprowadzenie stanu nadzwyczajnego przyniesie dla Was? Odnoszę wrażenie, że walcząc długo i intensywnie w obronie Konstytucji, nie mieliście czasu, by ją przeczytać, jak i paru innych ustaw. Zrobiłem to więc za Was i chcę przedstawić Wam konsekwencje, jakie mogą spotkać Was po zrealizowaniu Waszych dążeń.

Pomijam tutaj kwestie odszkodowań, jakie Polska będzie musiała wypłacić zagranicznym firmom, które zainwestowały u nas, bo nie jest prawdą to, co mówił przewodniczący Platformy, że można to ograniczyć do firm niemających siedziby w rajach podatkowych. Takich zapisów nie ma w umowach, jakie Polska zawarła z innymi krajami i te właśnie firmy z łatwością wywalczą sowite odszkodowania przed każdym sądem arbitrażowym. Wiem jednak, że to Was najmniej interesuje i dlatego chciałem pokazać, co wprowadzenie stanu nadzwyczajnego może oznaczać dla Was jako partii i dla Was osobiście.

Zacznijmy od tego, że zgodnie z artykułem 228 Konstytucji RP stany nadzwyczajne wprowadzić można jedynie, gdy zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające. Obecnie wszystkie działania rządu oparte są na obowiązujących ustawach i nie potrzeba wprowadzać środków nadzwyczajnych. Tak więc, jeśli rządzący zdecydują się na to, będzie to jedynie ugięcie się pod presją opozycji i kierowanie się motywami politycznymi, a nie merytorycznymi.

Zastanawia mnie to, że przez wiele lat wmawialiście wszystkim, jakim bezwzględnym dyktatorem jest Jarosław Kaczyński, za wszelką cenę dążący do poszerzania swojej władzy i deptania wolności obywateli, a teraz chcecie dać mu narzędzie, by mógł swe niecne zamiary zrealizować

Zobaczmy, jak może on wykorzystać stan klęski żywiołowej.

Zacznijmy od tego, że stan klęski żywiołowej ogłosić można na 30 dni, ale Sejm może przedłużać go na kolejne 30 dni i ani Konstytucja, ani ustawa nie określają maksymalnej ilości tych przedłużeń. Dacie wtedy do ręki Kaczyńskiemu to, o czym każdy dyktator marzy. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, gdy brutalny dyktator będzie tak sterował ilością przedłużeń, by w odpowiednio korzystnym dla siebie momencie zdecydować się wreszcie na zniesienie tego stanu i przeprowadzenie wyborów, tak aby być pewnym wygranej.

A jak możecie temu przeciwdziałać? Praktycznie nie możecie. Ustawa przewiduje możliwość ograniczenia wszelkiej działalności, jakkolwiek nie pisze o tym wprost, ale jej artykuł 21 wprowadza możliwość ograniczenia poruszania się. Ograniczyć można do zera, w związku z czym będziecie zamknięci we własnych mieszkaniach, w ostrej kwarantannie. Co więcej, nie będziecie mogli organizować akcji internetowych czy nawet kontaktować się pocztą, jako że artykuł 25 pozwala na wyłączenie poczty i kurierów, a również nadawania elektronicznego, w tym internetu i telefonów.

Co więcej, skoro epidemia osiągnęła takie rozmiary, że konieczne jest wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, nie będzie problemu dla rządzących z uzasadnieniem innych kroków, jak na przykład zlikwidowaniem dotacji dla partii politycznych, bo wszystkie środki będą potrzebne na walkę z koronawirusem.

Z czego będziecie wtedy żyli? Wiem, wiem, liczycie na Waszych samorządowców, którzy mogą Was przytulić i pożywić. Nie liczcie jednak na to. Artykuł 9 w punkcie piątym umożliwia rządowi zawieszenie w funkcjach prezydentów, burmistrzów i wójtów i wprowadzenie na ich miejsce swoich komisarzy. Oczywiście jest to możliwe tylko wtedy, jeśli ci prezydenci, burmistrzowie i wójtowie nie współpracują należycie z władzami państwowymi. Mnogie ostatnio oświadczenia i działania Waszych samorządowców znacznie ułatwiają pisowskim zamordystom uzasadnienie takich decyzji. I co wtedy zrobicie? Kaczyński doprowadzi Was do ruiny, a potem ogłosi wybory, w których nie będziecie mogli wystartować z powodów finansowych. Poskarżycie się do Brukseli? Jak? Z własnego mieszkania, bez możliwości zadzwonienia, wysłania maila czy listu?

Ale to nie wszystko. Dlaczego Kaczyński miałby ogłosić stan klęski żywiołowej, a nie stan wyjątkowy? Powody dla jego ogłoszenia są takie same, czyli żadne. A tu już nie ma żartów. W stanie wyjątkowym zakazuje się jakiejkolwiek działalności. Można zakazać działalności partii politycznych, stowarzyszeń, strajków, zrzeszania się. Komisarze wchodzą praktycznie automatycznie. I nawet media tego nie skrytykują z powodu wprowadzonej cenzury prewencyjnej. Co więcej, „Gazeta Wyborcza” będzie nie tylko mogła, ale musiała zamieszczać komunikaty rządowe, niestety bezpłatnie.

Najlepsze na koniec: to możliwość internowania. Po prostu pozamykają Was i tyle. I to wszystko zgodnie z prawem i ukochaną przez Was Konstytucją. Co więcej, na Wasze żądanie.

Jest w tym wszystkim iskierka nadziei, ponieważ stan wyjątkowy można ogłosić na maksimum 90 dni i przedłużyć go raz o dni 60. Daje to w sumie 150 dni. Wybory potem nie mogą odbyć się wcześniej niż w ciągu 90 dni. Zakładając, że chodzi o ogłoszenie wyborów, a nie termin głosowania, dojdziemy mniej więcej do wymarzonego przez was terminu. Stanie się tak jak chcecie, ale czy Wasza sytuacja będzie taka jaką chcielibyście mieć? Bez pieniędzy, z rozbitymi strukturami, po 150 dniach więzienia, gdzie, jak wiecie, różnie bywa, choć siedzi tam Wasz elektorat? Nie wiem, czy ktokolwiek z rozsądnych ludzi zgodzi się kandydować z Waszego ramienia.

A przecież niewykluczone jest, że krwawy i mściwy Kaczor napuści prokuratorów Ziobry, by znaleźli na Was cokolwiek. Bądźmy szczerzy, nie muszą długo szukać. Tym razem jednak nie możecie liczyć, że zastraszeni sędziowie Was uniewinnią.

A czy Wasi zagraniczni przyjaciele zechcą Was bronić i w Was inwestować? W ludzi zepchniętych na margines polityki? Czy raczej ograniczą się do kilku rytualnych wyrazów poparcia i dogadają się z Kaczyńskim? Tak jak nikt poważny nie inwestuje w opozycję białoruską, rosyjską czy turecką.

Tego właśnie nie mogę zrozumieć: dlaczego wplątujecie się w taką sytuację? Wasze żądania wprowadzenia stanu stan klęski żywiołowej kojarzą mi się z żądaniami karpia przyspieszenia świąt Bożego Narodzenia.

Chyba że jest coś, w co uwierzyć nie mogę: uważacie, że Kaczyński wcale nie jest brutalnym dyktatorem, lecz szczerym demokratą, który nie wykorzysta w niecnym celu narzędzi, jakie dajecie mu do ręki.

Znaczyłoby to jednak coś, o czym boję się pomyśleć. Znaczyłoby, że przez te wszystkie lata po prostu kłamaliście. Nie mam innego rozwiązania tego dylematu. Albo Kaczyński jest dyktatorem, a Wy w swej naiwności chcecie dać mu narzędzia, żeby Was pognębił, albo nie jest dyktatorem, w związku z czym cała Wasza narracja była i jest oszukiwaniem Polaków.

Wyjaśnijcie mi to, proszę, bo czegoś tu nie rozumiem i miotam się biedny, skołatany, od teorii do teorii. Bez Waszej pomocy zostanie mi tylko rozpłakać się z bezsilności, tak jak Wasz obecnie główny kandydat na prezydenta.

Zbigniew Kopczyński

Prof. Władysław Teofil Bartoszewski: Konstytucji nie zmienia się pod bagnetami. Musi ona mieć poparcie społeczne

Władza powinna się skoncentrować na ratowaniu gospodarki, a nie na sprawie wyborów prezydenckich – mówi parlamentarzysta PSL-Koalicji Polskiej.

Profesor Władysław Teofil Bartoszewski mówi o negatywnych zjawiskach, które mają miejsce w 2020 r. Do pandemii koronawirusa dołączy kryzys gospodarczy, który ma dotknąć większość państw świata. Jak mówi parlamentarzysta, będzie to kryzys wyjątkowy, ponieważ dotknie zarówno popytu, jak i podaży:

Skala zagrożenia jest ogromna,  a problem polega na tym że klasa polityczna reaguje na poprzedni kryzys.  Ten zaś będzie unikalny, bo dotknie zarówno popytu i podaży.

Polityk komentuje zamieszanie wokół wyborów prezydenckich. Ocenia, że wybory korespondencyjne dojdą do skutku, o ile nie „zbuntuje” się żaden członek Porozumienia, co jest jednak bardzo realne. Zdaniem prof. Bartoszewskiego, państwo powinno więcej uwagi poświęcić zwalczaniu epidemii i przeciwdziałaniu skutkom przyszłej zapaści ekonomicznej.

Pani wicepremier przygotowuje trzecią tarczę antykryzysową, bo widać, że dotychczasowe nie działają dobrze. I na tym rząd powinien się skoncentrować. Wybory najlepiej przełożyć o rok, tak jak zrobili Brytyjczycy.

Jak mówi rozmówca Łukasza Jankowskiego, sytuacja w obozie rządzącym jest płynna, i nie da się przewidzieć, jakie decyzje zostaną w nim podjęte. Zapewnia, że w przypadku, jeżeli wybory zostaną uznane za ważne przez Sąd Najwyższy, Koalicja Polska takiego werdyktu nie będzie podważać. Przewiduje jednak, że protestów wyborczych będzie bardzo dużo.  Gość „Popołudnia WNET” mówi, że w trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy do Polski wprowadzany jest „miękki autorytaryzm”.

Konstytucji nie zmienia się pod bagnetami. To jest ważny dokument, który musi mieć szerokie poparcie społeczne.

W końcowej części rozmowy zostaje pogłębiony zostaje  temat tarczy antykryzysowej. Rozmówcy Łukasza Jankowskiego brakuje w niej pełnego, czasowego zwolnienia pracodawców z płacenia ZUS.

Mówię o hibernacji ZUS, którą trzeba wprowadzić szeroko bardzo. To jest jedno a po drugie za absolutnie ewidentne że trzeba zwiększyć dług publiczny.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Prof. Czarnek: Po Wielkanocy min. Szumowski poinformuje, czy 10 maja odbędą się wybory. Na razie nie ma przeszkód

– Wybory 10 maja nie odbędą się jeśli sytuacja będzie niebezpieczna dla społeczeństwa, zakażenia koronawirusem wzrosną i nie powstrzymamy go dostępnymi środkami – mówi prof. Przemysław Czarnek.

 

 

Prof. Przemysław Czarnek, poseł Prawa i Sprawiedliwości, odnosi się do apeli opozycji o przełożenie terminu wyborów prezydenckich zaplanowanych na 10 maja. Zwraca uwagę, że postulaty te pozbawione są podstaw prawnych – głosowanie zarządzone zostało na wspomniany termin przez panią marszałek Sejmu na podstawie Konstytucji. Jednym ze sposobów zmiany daty przeprowadzenia wyborów byłoby zatem wprowadzenie zmian konstytucyjnych, co gość Popołudnia WNET uważa za mało prawdopodobne. Drugim rozwiązaniem, nad którym myśli rząd, byłoby natomiast podjęcie po Wielkanocy decyzji przez premiera i ministra zdrowia, czy środki podjęte na podstawie stanu epidemii z ustawy z 2008 r. są wystarczające, czy też trzeba będzie podjąć bardziej radykalne działania wynikające ze stanu klęski żywiołowej.

Prof. Czarnek nie wyklucza, że jeśli sytuacja związana z epidemią koronawirusa będzie się pogarszać, konieczne może okazać się wprowadzenie stanu nadzwyczajnego. Na razie jednak zakreślone w Konstytucji przesłanki do podjęcia tej decyzji nie występują.

Co do samego faktu, czy wybory będą, czy nie będą, jeszcze raz powtarzam – nie zmieniło się nic. Powtarzam to od kilku tygodni. Nie będzie wyborów, jeśli sytuacja będzie niebezpieczna dla społeczeństwa, jeśli wirus będzie się rozprzestrzeniał jeszcze szybciej niż dzisiaj, jeśli nie powstrzymamy go tymi środkami, które mamy. O tym będzie nas pan minister informował po Świętach Wielkanocnych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Głosowanie korespondencyjne jest legalne? [WYWIAD]

Sześciomiesięczny okres, w którym nie można zmieniać ordynacji wyborczej nie obowiązuje, jeżeli zachodzą nadzwyczajne okoliczności – stwierdził prawnik prof. Gontarski na antenie Radia Wnet.

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim prof. Waldemar Gontarski ostro skrytykował RPO Adama Bodnara, który sprzeciwia się wprowadzaniu korespondencyjnego głosowania:

Słuchałem wczoraj wypowiedzi Rzecznika Praw Obywatelskich pana prof. Bodnara i chcę powiedzieć otwartym tekstem: pan rzecznik kłamie. Pan rzecznik się powołuje na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który mówi, że na 6 miesięcy przed wyborami nie można całkowicie zmienić ordynacji wyborczej. Chodzi o wyrok z 5 listopada 2006 roku. Tak się składa, że ja wtedy jako ekspert sejmowy uczestniczyłem w przygotowaniu pism procesowych przed tym wyrokiem.

W sprawie chodziło rzeczywiście o zmianę ordynacji wyborczej w okresie krótszym niż 6 miesięcy przed wyborami, ale co Trybunał powiedział? – zapytywał prof. Gontarski.

Po pierwsze, że na przyszłość okres [sześciomiesięczny – red.] obowiązuje, ale to nie jest reguła, czyli coś bezwzględnego, tylko zasada, od której są wyjątki, a wyjątkiem są nadzwyczajne okoliczności o charakterze obiektywnym. Zdanie odrębne złożył ówczesny sędzia Trybunału Marek Safjan i podzielił stanowisko Trybunału, że sześć miesięcy przed wyborami nie można zmieniać ordynacji, chyba że zachodzą nadzwyczajne okoliczności. Panu Safjanowi chodziło o to, żeby ta zasada obowiązywała już w tej sprawie, której dotyczył wyrok, a nie tylko na przyszłość, ale absolutnie podpisywał się też pod tym że, standard sześciomiesięcznej karencji przed wyborami nie obowiązuje, gdy zachodzą nadzwyczajne okoliczności o charakterze obiektywnym.

Według profesora Gontarskiego, wprowadzenie głosowania korespondencyjnego na okoliczność wyborów prezydenckich nie narusza zasad konstytucyjnych, ani podstaw demokratycznego państwa prawa, ze względu na aktualną epidemię. Waldemar Gontarski powołał się na przykład niemiecki, gdzie na podstawie ustawy o chorobach zakaźnych wprowadzono głosowanie korespondencyjne w wyborach landowych, rozstawiając dodatkowe skrzynki pocztowe i rozdając karty wyborcze z kilkudniowym wyprzedzeniem.

Profesor skrytykował również najnowszy wyrok TSUE, karzący Polskę za sprzeciw wobec relokacji uchodźców w 2015r. Z powodu procedur wydawania wyroku, Trybunał nie mógł uwzględnić nowych okoliczności epidemicznych:

To jest porażka Trybunału, że wydaje wyrok nie od razu po rozprawie, tylko wiele miesięcy po rozprawie. Tutaj rozprawa odbyła się wiele miesięcy [temu]. U nich jest taka tradycja: jak w marcu gdy przestają istnieć Włochy, to oni na Włochy nakładają olbrzymie kary finansowe, za to, że Włochy kilka lat temu niewłaściwie udzieliły pomocy publicznej przedsiębiorstwom. Kto to zrozumie? Ja jestem adwokatem; sąd wydaje [zazwyczaj] wyrok [zaraz] po rozprawie, chyba że powiedzmy na dwa tygodnie odroczył wydanie wyroku. TSUE nie ma szans uwzględnić aktualnych okoliczności, bo ma taką procedurę, że wyrok wydaje wiele miesięcy po odbytej rozprawie, wiele miesięcy po zapoznaniu się praktycznym i bez reformy Trybunału Sprawiedliwości po prostu ludzie będą tracić zaufanie do tej instytucji.

Według profesora Gontarskiego, procedura wydawania wyroków przez TSUE nadaje się do reformy, nikt jednak takowej nie szykuje. Jak stwierdził prawnik, konieczna jest również reforma unijnego prawa lobbingowego, żeby uszczelnić system i zachować przejrzystość procedur.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Karnowski: Myślę, że Platforma chce wykorzystać koronawirusa tak jak zrobiła to z tragedią smoleńską. To wstrętne

– Być może wykorzystując koronawirusa opozycja chce powtórzyć manewr z 2010 r., kiedy po tragedii smoleńskiej przejęła władzę. W obydwu sytuacjach wyczuwam podobny plan i ton – mówi Michał Karnowski.


Michał Karnowski, dziennikarz tygodnika „Sieci”, odnosi się do działań partii rządzącej związanych z epidemią koronawirusa. Zwraca uwagę, że podczas gdy rząd próbuje utrzymać polskie straty na najniższym możliwym poziomie, opozycja skupiona w Kolacji Obywatelskiej usiłuje wykorzystać tę sytuację dla realizacji własnych interesów. Zdaniem gościa Poranka WNET politycy wspomnianego ugrupowania uznali, że można przejąć władzę wykorzystując negatywne uczucia narosłe w związku z epidemią. W swoich domniemaniach idzie nawet dalej – nie wyklucza możliwości, iż partia próbuje powtórzyć manewr z 2010 r., kiedy to po tragedii smoleńskiej przejęła władzę.

Jeszcze nie było oficjalnego potwierdzenia, że nie żyje prezydent Rzeczypospolitej śp. Lech Kaczyński, a już byli ludzie z Platformy, od pana Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim, żądając dostępu do sejfów, żądając władzy.

Dziennikarz wyczuwa w obydwu sytuacjach podobny plan i ton. Zauważa, że i w 2010 r., i obecnie opozycja zamiast uspokajać i być razem z rządzącymi i Polakami próbuje chybotać tą polską łódką. Postawę tę wprost określa mianem wstrętnej.

Karnowski zwraca również uwagę na hipokryzję Koalicji Obywatelskiej twierdzącej, że w obliczu epidemii koronawirusa można przeprowadzić regularne posiedzenie Sejmu, jednak wybory prezydenckie 10 maja nie mogą się odbyć.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.