Profesor Andrzej Nowak: Chrońmy życie Karola Nawrockiego! Trwa kampania nienawiści Tuska i Giertycha

Musimy być z Karolem Nawrockim każdego dnia, a najsilniej, najliczniej 6 sierpnia, żeby nie pozwolić ukraść wyborów, nie pozwolić ukraść demokracji, nie pozwolić ukraść wolności, nie pozwolić ukraść perspektyw dla naszej ojczyzny, dla naszej wspólnej ojczyzny, której prezydenta wybraliśmy w dniu 1 czerwca 2025 roku. Obrońmy Karola Nawrockiego przed zamachem, obrońmy Polskę przed zamachem - apeluje prof. Andrzej Nowak.

Wybitny historyk prof. Andrzej Nowak zwraca uwagę, że jak dotąd trzech polityków nie pogratulowało Karolowi Nawrockiemu zwycięstwa w wyborach prezydenckich: Putin, Łukaszenka i Tusk.

Ta trójka, którą wymieniam tutaj, to nie jest przypadkowe skojarzenie, ale skojarzenie z pewnym niebezpieczeństwem: niebezpieczeństwem kwestionowania reguł demokracji. Reguł, które szanują inni przywódcy krajów europejskich, Stanów Zjednoczonych, którzy takie gratulacje zwycięskiemu kandydatowi w wyborach w ważnym kraju europejskim już zdążyli złożyć –  wyjaśnia prof. Nowak.

Całej wypowiedzi prof. Andrzeja Nowaka wysłuchać można w Biały Kruk TV:

 

Autor „Dziejów Polski” przypomina także inne niebezpieczeństwa, jakich sprawcą jest obecny premier RP.

Niewątpliwie odpowiedzialnym za całą tą kampanię pogardy, nienawiści, niszczenia jakiejkolwiek alternatywy dla własnej władzy jest jeden człowiek w Polsce: to jest Donald Tusk – wskazuje nasz wybitny historyk.

Reszta to są jego marionetki, to są ludzie, których szczuje jednych przeciwko drugim, żeby rywalizowali o to, kto powie najgorszą rzecz, kto skompromituje się najbardziej w tej kampanii nienawiści.

Ta kampania jednak nie zaczęła się teraz; jak przypomina prof. Andrzej Nowak, trwała ona, kiedy wybory w 2005 roku wygrał prof. Lech Kaczyński i później, kiedy wygrywał dr Andrzej Duda. Te działania mają głębokie korzenie i ciągłość, zmieniają się tylko funkcjonariusze wykonujący zlecone zadania.

Wciąż zapominamy o tym, że słowa, kłamstwo, nienawiść lansowane z taką siłą i wmawiane z niemałą skutecznością milionom naszych współrodaków mają swoje konsekwencje – ostrzega prof. Nowak. – Przypomnijmy ten smutny akt, który dokonał się już ponad 13 lat temu: zabójstwo radnego Prawa i Sprawiedliwości i poranienie, ciężkie poranienie jednego z pracowników biura tegoż przedstawiciela partii Prawo i Sprawiedliwość – mówi historyk.

Profesor Andrzej Nowak zaznacza, że dzisiejsza nagonka przypomina mu tę z czasów II Rzeczypospolitej. Kampania ta opiera się na założeniu, że ten, kto został wybrany zgodnie z wszelkimi regułami prawa w istocie nie może reprezentować narodu polskiego, nie może reprezentować obywateli polskich, został źle wybrany. Został wybrany przez większość, ale jakąś złą większość, niewłaściwą większość.

Dlatego musimy zrobić wszystko, żeby wzmocnić kandydata, który stał się elektem i który czeka na zaprzysiężenie zgodnie z wolą większości obywateli. (…) Musimy być z Karolem Nawrockim każdego dnia, a najsilniej, najliczniej 6 sierpnia, żeby nie pozwolić ukraść wyborów, nie pozwolić ukraść demokracji, nie pozwolić ukraść wolności, nie pozwolić ukraść perspektyw dla naszej ojczyzny, dla naszej wspólnej ojczyzny, której prezydenta wybraliśmy w dniu 1 czerwca 2025 roku. Obrońmy Karola Nawrockiego przed zamachem, obrońmy Polskę przed zamachem – apeluje prof. Andrzej Nowak.

 

Prof. Andrzej Nowak/ fot. Jakub Pilarek

Czas wyborów. Wybran wyszydzony przez oświeconych. Felieton o pogardzie, która mówi więcej o nich niż o mnie samym…

Są takie dni, w których chciałbym wierzyć, że środowisko artystyczne, którego częścią jestem od lat, rozumie znaczenie wolności wyboru, różnicy poglądów i szacunku dla tych, którzy mają odwagę myśleć

Ale im bliżej wyborów 1 czerwca, im więcej emocji się kumuluje i wisi w powietrzu, tym wyraźniej widać, że wielu z nas — artystów, muzyków, dziennikarzy, aktorów — nie wytrzymuje próby demokracji. Bo oto nagle cała masa „światłych”, „postępowych”, „oświeconych” staje się sędziami jedynej słusznej linii – linii Tuska i Trzaskowskiego.

W tym roku szczególnie jaskrawo objawił się ten fenomen. Wybory, emocje, wybór  i natychmiastowy osąd: „Głosujesz na Karola Nawrockiego? Jesteś ciemnogrodem, klerykałem, skansenem, obciachem.” To nie moje słowa. Oto prezentuję cytaty z postów, komentarzy, prywatnych wiadomości do mnie. I wiecie co? To już nie jest spór o poglądy. To jest klasyczna pogarda klasowa w nowym opakowaniu. Ale ja to wytrzymuję i nic sobie z tego nie robię, jako wolny człowiek!

Pogarda – modne paliwo warszawskich elit

 

Niektórym bardzo się podoba poczucie bycia „lepszym”. Nie z powodu talentu, pracy, wspaniałej i kochającej się rodziny czy osiągnięć. Ale z powodu „posiadana słusznych” poglądów. Oto warszawski aktor drugiego planu, który poza obecnością w trzech reklamach i pięciu sezonach bycia trupem w serialu, niczego nie wniósł do kultury – dzisiaj z dumą grozi palcem i szydzi z wyborców Nawrockiego czy Menzena. Oto wokalistka z jedną radiową piosenką sprzed dekady – dziś drży z oburzenia, że ktoś mógłby głosować inaczej niż jej kolektyw bańki.

Prywatne wiadomości – pełne litościwej wyższości:
„Rozczarowałeś mnie.”
„Naprawdę? Taki mądry facet?”
„Nie wierzę, że dałeś się zmanipulować.”

Skórę mam grubą jak słoń. Ale wiecie co mnie najbardziej boli? Wasze zakłamanie i hipokryzja. Co mnie najbardziej boli? To, że powyższe słowa (tych niecenzuralnych nie cytuje, podobnie jak nie publikuję nazwisk osławionych artystów), że mówią to często ludzie, których promuję w radiu, robię z nimi wywiady, podsyłam linki do innych zaprzyjaźnionych redakcji, wspieram ich debiuty, chodzę na koncerty i kupuję płyty.

Ludzie, którzy mówią o tolerancji, różnorodności, szacunku są dla ciebie mili. Tak dzieje się do czasu, dopóki nie powiesz czegoś spoza scenariusza.

Dwa słowa o Karolu Nawrockim

Karol Nawrocki nie jest moim wymarzonym kandydatem. Błędy i meandry młodości nie mogą przekreślać człowieka, który nigdy nie wszedł w kolizję z prawem! Nie musisz się z nim zgadzać i możesz go krytykować. Uczciwie i w świetle faktów! Ale ja również mam prawo, aby go poprzeć (jeśli chcę!).

I nie jestem przez to ani „gorszy”, ani „ciemny”, ani „upadły”. Karol Nawrocki ma swoje racje, swoją wrażliwość, historię, której nie da się zbyć memem o „średniowieczu”. Owszem, to inna wizja niż ta Trzaskowskiego, bo bardziej historyczna, zakorzeniona, odważna w konfrontowaniu się z „modnymi” dogmatami. Ale czy nie na tym polega demokracja, że ścierają się idee, a nie pluje się na ludzi?

Satyrycy, kuglarze i samozwańczy kapłani moralności

 

Aktorstwo to piękna profesja, ale nie daje nikomu prawa do bycia duchowym przewodnikiem narodu. Świecenie odbitym światłem nie czyni z nikogo mędrca. Tymczasem wielu kolegów ze sceny myli popularność z nieomylnością. Ich komentarze są pełne wyższości, zjadliwe, narcystyczne. Tak, jakby za „lajki” na Instagramie należał się immunitet na głupotę i pogardę.

Trudno dziś wejść na Facebooka czy Instagrama, by nie zobaczyć tej groteskowej przemowy: „Nie wybaczę ci, jeśli zagłosujesz na X”. Albo: „Niech mnie przestaną obserwować wszyscy, którzy nie głosują na Y”. Odmiana totalitarnego myślenia spod znaku #selfie.

Pamiętajcie: pogarda to nie jest argument. To lęk przebrany za wyższość. I jak każdy lęk, działa przez chwilę, ale ostatecznie tylko niszczy.

Mój wybór – mój głos

–moje prawo

Ja się nikogo o zgodę nie pytam! Mam bowiem prawo do swoich wyborów. Posiadam też prawo rozmawiać z każdym, niezależnie od jego szyldu partyjnego i Boga, w którego wierzy. To, że jestem dziennikarzem, literatem i poetą nie czyni mnie przynależnym do żadnego politycznego „dworu”. Nie głosuję, żeby się komuś przypodobać. Nie będę zmieniał przekonań, żeby dostać zaproszenie na kolejne rozdanie branżowych nagród.

I nie dam się obrażać. Za to, że czytam inne książki. Że interesuje mnie historia. Że nie kupuję każdej modnej narracji bez pytania. Że mam odwagę powiedzieć:

nie wszyscy musimy tańczyć do jednej melodii.

Wyśmiej mnie, jeśli ci to daje ulgę. Ale nie licz, że przestanę mówić to, co myślę. Nie licz, że się ugnę przed chórem pogardy. Wiem, kim jestem. Wiem, dlaczego wybieram, i jak wybieram. I nie potrzebuję certyfikatu moralności od samozwańczych autorytetów, którzy w wymianie argumentów nie wytrzymują ciśnienia.

Na koniec – trzy wersy o waszej miłości

haiku dla tolerancyjnych inaczej


język ostry jak brzytwa
tolerancja tylko po waszemu
„kocham cię…  jeśli”

Tomasz Wybranowski

Gdy Europa się budzi – Polska usypiana. Wybory o wszystko – stawką brukselski land albo niezależność. Pójdź do wyborów!

Spotkanie wyborcze Karola Nawrockiego l fot. x.com

Nie chodzi już tylko o politykę. To sprawa naszej tożsamości, suwerenności i przyszłości. Jeśli 1 czerwca Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem, Polska stanie się kolejnym poligonem Brukseli.

Meloni i Orbán w postawie wyprostowanej – Tusk czeka na rozkazy

Nie możemy już dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Europa pęka. Historia dzieje się tu i teraz – na naszych oczach. Giorgia Meloni, premier Włoch, powiedziała głośne i wyraźne „DOŚĆ”. Wstała z kolan, rzuciła wyzwanie brukselskiej elicie i przypomniała, czym jest suwerenność narodowa. Podobnie Viktor Orbán, którego próbowano przez lata zmarginalizować, ośmieszyć, zniszczyć. A dziś? To on pokazuje siłę. To on mówi Brukseli – „nie wasze ideologie, tylko interes moich obywateli!”

I w tym momencie warto zadać jedno, fundamentalne pytanie:

Gdzie w tym wszystkim jest Polska?

Zamiast pójść drogą Włoch i Węgier, Donald Tusk grzecznie (w postawie petenta w Brukseli) czeka na instrukcje od von der Leyen. Podporządkowuje się każdemu unijnemu dyktatowi. W imię czego? Europejskości? Solidarności? To puste hasła, które nie mają nic wspólnego z realnym interesem Polaków – przynajmniej tych, którym nie jest wszystko jedno!.

Meloni i Orbán nie są marionetkami. Oni reprezentują swoich obywateli. A Tusk? On reprezentuje system – ten sam, który chce nam odebrać głos, bezpieczne granice i bezpieczeństwo.

Rumunia ostrzeżeniem dla Polski. Gotowi na eksperyment migracyjny?

 

To już się dzieje. I to nie tysiące kilometrów stąd, ale zaledwie za południową granicą. W Rumunii rozpoczęła się operacja wdrażania nowego unijnego paktu migracyjnego. Oficjalnie – „współpraca w zakresie azylu”. W praktyce – pełne podporządkowanie planowi relokacji migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu.

23 maja unijna Agencja ds. Azylu rozpoczęła wdrażanie procedur w dziesięciu miastach: Bukareszt, Kluż, Braszów, Konstanca… Wszędzie tam rozlokowano urzędników, tłumaczy, ekspertów, ośrodki przetwarzania migrantów. I wszystko to przy pełnej zgodzie nowego prezydenta Rumunii – polityka związanego z lewicą, który temat migracji przemilczał w kampanii.

Brzmi znajomo?

Już dzień po zwycięstwie nowy rumuński prezydent przyjechał do Warszawy – na marsz poparcia Rafała Trzaskowskiego. Przypadek? Symbol? A może brutalna zapowiedź scenariusza, który czeka nas po 1 czerwca?

Bo jeśli Trzaskowski zostanie prezydentem, pakt migracyjny stanie się rzeczywistością także w Polsce. Już nie teoria. Już nie zapowiedź. Tylko realne wdrażanie mechanizmu relokacji – bez pytania obywateli o zgodę.

Nikt też przed wyborami ze strony rządowej nie powiedział, że sprawa pomocy ukraińskim uchodźcom NIE MA TU NIC NA ZNACZENIU!!!

Brukselski szantaż: migrant albo mandat

 

Mechanizm nowego unijnego paktu migracyjnego jest prosty. I bezwzględny. Albo przyjmujecie migrantów – albo płaćcie. 20 000 euro za każdą osobę, której Polska odmówi relokacji. Nie ważne, że przyjęliśmy miliony uchodźców z Ukrainy. Bruksela mówi jasno: to inna kategoria. Tu chodzi o afrykańskie i bliskowschodnie fale migracyjne, które mają zostać przymusowo rozdzielone po państwach członkowskich.

Węgry już powiedziały „NIE”. Austria wzmacnia granice. Włosi zmieniają prawo azylowe. A Polska? Polska czeka… aż Bruksela da pozwolenie na reakcję. Aż Tusk coś usłyszy w słuchawce. Aż Trzaskowski podpisze to, co mu podsuną. Bo przecież referendum nie przeszło… Donald Tusk unieważnił go „uroczyście”…

Bo do domknięcia tego systemu brakuje już tylko jednego elementu – prezydenta, który podpisze wszystko, co wyjdzie z gabinetów Tuska i Komisji Europejskiej. I właśnie dlatego 1 czerwca jest tak kluczowy.

To nie fikcja. To poligon pod przymusową relokację. Jeśli Polska pójdzie drogą Trzaskowskiego, stanie się drugą Rumunią. Bez własnej polityki migracyjnej, bez głosu obywateli, bez prawa do odmowy. Każdy kraj, który się sprzeciwi, ma zapłacić – ponad 20 tysięcy euro za każdą nieprzyjętą osobę.

Wszystko pod pozorem „europejskiej solidarności”. A co z solidarnością z własnym narodem?

Kolonialna historia Europy. Co teraz? Chcą skolonizować w drugą stronę?

 

Nie zapominajmy, z kim mamy do czynienia. Większość państw, które dziś rządzą Brukselą, to byli koloniści. Francja, Hiszpania, Portugalia, Holandia, Niemcy, Belgia – to one przez wieki rabowały Afrykę, Azję, Amerykę Południową. To one budowały imperia kosztem krwi i niewolnictwa. Dziś próbują nas przekonać, że mamy moralny obowiązek przyjmować migrantów z krajów, które sami wcześniej zniszczyli.

Ale to nie my prowadziliśmy kolonializm. To nie Polska wywołała konflikty w Libii, Syrii czy Mali. A jednak to od nas teraz oczekuje się „solidarności”, czyli… przyjęcia ludzi z miejsc, których problemy nigdy nie były naszym dziełem.

Unijna elita buduje system, który zamiast chronić obywateli – chroni przestępców, radykałów i ideologów. A ci, którzy mają odwagę się temu sprzeciwić – są nazywani ekstremistami.

Meloni mówi jasno: „Konwencja Praw Człowieka nie chroni obywateli – chroni przestępców.” Orbán buduje mur, bo wie, że granice są święte. A Polska? Ma czekać, aż urzędnik z Brukseli powie, co wolno, a czego nie.

I jeszcze jedna, bardzo ważna uwaga:

Nie mamy kolonialnych win. Nie zbudowaliśmy naszego dobrobytu na niewolnictwie. Nie rabowaliśmy bogactw obcych ziem. My byliśmy rabowani. Byliśmy pod zaborami, pod butem, w niewoli. Dlaczego więc dziś mamy ponosić odpowiedzialność za błędy innych? Dlaczego mamy płacić cenę za cudze grzechy?

Bruksela chciałaby, abyśmy zapomnieli o naszej historii. Ale my pamiętajmy. I nie pozwólmy, byśmy stali się ofiarą cudzych rachunków sumienia.

Ostatni moment, ostatnia linia oporu. Polska musi trwać

 

Nie chodzi już tylko o politykę. To sprawa naszej tożsamości, suwerenności i przyszłości. Jeśli 1 czerwca Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem, Polska stanie się kolejnym poligonem Brukseli – kolejnym krajem podporządkowanym eksperymentowi „wspólnotowej solidarności”, który oznacza rezygnację z kontroli nad własnym terytorium i własnymi decyzjami.

Czy chcemy tego? Czy chcemy, żeby decyzje o granicach Polski zapadały w Berlinie, Paryżu i Brukseli? Czy zgadzamy się na to, żeby kolejne fale migrantów trafiały do naszych miast, bez pytania nas – obywateli – o zgodę? Czy zgadzamy się na dyktat klimatyzmu i powolnego wywłaszczania z własnych domów i ziemi?!

To nie jest wybór partyjny. To wybór cywilizacyjny.

1 czerwca 2025 to taki moment prawdy na osi czasu naszych dziejów. To moment, w którym albo zostaniemy rozpuszczeni i odcięci od korzeni, albo WCIĄŻ BĘDZIEMY WYPROSTOWANI.

To nie są wybory techniczne. To moment ostatecznego rozstrzygnięcia. Czy Polska będzie jeszcze mogła powiedzieć „NIE”? Czy zostanie państwem niepodległym, czy kolonią nowego typu?

Nie jesteśmy skazani na bycie trybikiem w machinie. Możemy iść śladem tych, którzy mają odwagę rzucić wyzwanie elitom. Tak jak Meloni. Tak jak Orbán. Tak jak wiele społeczeństw, które mówią: dość milczenia, dość szantażu, dość dominacji zza biurek.

Musimy przywrócić znaczenie słowom: wolność, suwerenność, bezpieczeństwo. Musimy mieć prawo do mówienia „NIE!” w naszym własnym kraju. Jeśli dziś nie zawalczysz o swoją podmiotowość, jutro obudzisz się w miejscu, które tylko z nazwy będzie Polską.

Powtórzę raz jeszcze! Polska nie ma żadnych kolonialnych win do spłacenia. Nie uczestniczyliśmy w grze imperiów, nie czerpaliśmy zysku z niewolniczej pracy. Byliśmy po stronie tych, których deptano – nie tych, którzy deptali.

Dlatego nikt nie ma prawa mówić nam dziś, że mamy milczeć, płacić, przyjmować – w imię win, których nie popełniliśmy.

My mamy inne dziedzictwo – dziedzictwo Norwida, który przestrzegał:

„Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
ani sól ziemi do przypraw kuchennych…”

I Herberta, który przypominał:

„Bądź wierny. Idź.”

A na koniec słowa Maxa Webera. To dla tych, którzy pytają, jaką politykę dziś wybrać:

„Polityka to silne, powolne przebijanie grubych desek z pasją i rozwagą jednocześnie.”

Tylko człowiek wolny może wybrać taką drogę. I tylko wolny naród może nią iść.

Tomasz Wybranowski

Polska 2025. Bitwa o wszystko. Felieton Wybrana o kampanii, która odarła polską politykę z ostatnich pozorów

Tomasz Wybranowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Już po I turze, która odbyła się 18 maja, było jasne, że druga odsłona będzie najostrzejszą kampanią od 1989 roku. Od początku ruszyła fala oskarżeń, insynuacji i bezprecedensowej propagandy.

1 czerwca 2025 roku odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich w Polsce. W szranki stają: Rafał Trzaskowski, kandydat centrowy i proeuropejski, oraz Karol Nawrocki, historyk IPN, rodem z Gdańska, konserwatywny kandydat wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość.

Ale to nie tylko walka o urząd. To starcie ideologii, stylów przywództwa i wizji Polski – rozgrywane z brutalnością nieznaną dotąd w III RP.

Polska wewnętrznie rozdarta

Już po I turze, która odbyła się 18 maja, było jasne, że druga odsłona będzie najostrzejszą kampanią od 1989 roku.
Od początku ruszyła fala oskarżeń, insynuacji i bezprecedensowej propagandy. Telewizja Polska wciąż w likwidacji i rzekomo wciąż publiczna zaczęła otwarcie demonizować Karola Nawrockiego a jawnie wspierać Trzaskowskiego, przedstawiając go jako „człowieka z którym liczy się Bruksela” (ciekawe, czy tak jak z Donaldem Tuskiem, fanem imć Murańskiego)i „światłego Europejczyka”.

„Kampania wyborcza w Polsce przypomina walkę w klatce. Nie ma już ani masek, ani reguł – są tylko ciosy” – pisał „The Guardian” w wydaniu z 27 maja.

W listopadzie 2024 roku Donald Trump wygrał wybory prezydenckie w USA, pokonując Joe Bidena. Jego powrót do Białego Domu wywołał globalny rezonans – w tym bezpośrednio w Europie Środkowo-Wschodniej.

Polska stała się strategicznym punktem w planie odbudowy „prawicowego bloku cywilizacyjnego.

Donald Trump kilkukrotnie wspomniał Polskę w kampanii i odnosił się do amerykańskiej Polonii. W zgodnej opinii jego środowiska Karol Nawrocki to lider, jakiego potrzebuje Polska , bo kocha swój kraj, nie klęka przed Unią i nie pozwoli, by Niemcy dyktowały w Europie na wyłączność warunki.

Europa zaniepokojona. Nawrocki = regres?

Tymczasem w Europie reakcje były zdecydowanie bardziej krytyczne. Le Monde (cytat z tekstu z 26 maja 2025) pisał o „nowym froncie europejskiego populizmu”, a Der Spiegel ostrzegał, że zwycięstwo Nawrockiego może oznaczać „pełne zerwanie z mechanizmami unijnej praworządności”, zapominając, że rząd Donalda Tuska łamie wszelkie zasady rowności i demokratycznego ładu, że o funduszach liczonych w setkach tysięcy złotych przeznaczonych na produkcję filmów dyskredytujących Karola Nawrockiego spoza kampanijnej kasy już nie wspominam.

Ale tak to jest z tą unijną demokracją i praworządnością: nasi – w tym przypadku Rafał Trzaskowski mogą wszystko, bo mają w sobie nasz europejski imperatym federalizmu. Nawrocki to regres, bo odwołuje się do wolności i suwerenności Polski.

Unijni urzędnicy nieoficjalnie przyznają, że kampania Trzaskowskiego to „ostatnia linia obrony liberalnej demokracji w Polsce”. W Brukseli analizowano możliwe scenariusze: czy w razie zwycięstwa Karola Nawrockiego możliwe będzie weto Polski wobec przyjęcia Ukrainy do UE i NATO? Czy wróci temat „polexitu proceduralnego”?

„To nie jest pytanie o prezydenta. To pytanie o to, czy Polska zostanie w kręgu Zachodu, czy odwróci się na Wschód – nawet nie geograficznie, ale mentalnie” – mówił w rozmowie z Politico Europe jeden z unijnych dyplomatów.

Cytat ten został przytoczony w artykule „Polska 2025. Bitwa o wszystko”, opublikowanym przez Politico Europe w maju 2025 roku.

W artykule tym analizowano napięcia polityczne w Polsce oraz ich wpływ na relacje z Unią Europejską. Wypowiedź anonimowego dyplomaty podkreślała znaczenie wyborów prezydenckich dla przyszłości Polski w kontekście jej przynależności do wspólnoty zachodniej i złamania oporu antyfederalistycznego w naszej Ojczyźnie.

Zaznaczę stanowczo, że cytat ten nie został przypisany żadnej konkretnej osobie z imienia i nazwiska, co jest częstą praktyką w przypadku wypowiedzi dyplomatów „anonimowych”. A może cytat jest jawnym stanowiskiem redakcji? – tak sam z siebie zapytam… 

Kampania jak thriller psychologiczny

W ostatnich dniach przed ciszą wyborczą, media liberalne przekroczyły wszelkie granice i stały się „organami sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego”. Opublikowano nagrania z nieznanych źródeł, rzekome opinie i zeznania anonimowych świadków, że w młodości Karol Nawrocki robił to i owo. Wiadro pomyj z dużą przewaga gnojówki.
Konkluzja jest bardziej niż smutna. Oto Polska stała się zwierciadłem Europy i ścierania się dwóch sił.  Felietonista Financial Times ujął to najtrafniej:

„W Polsce nie chodzi już o to, kto wygra. Chodzi o to, czy po tej kampanii jeszcze można będzie rządzić wspólnie, niezależnie od wyniku.”

Wybory 1 czerwca 2025 są najważniejszym politycznym testem Europy w tym roku. W czasach globalnego zmęczenia demokracją, Polska staje się lustrem, w którym odbijają się nasze lęki i nadzieje.

Tomasz Wybranowski

Dr Tomasz Żukowski: Nawrocki już w styczniu wyprzedzi Trzaskowskiego i zostanie liderem sondaży

Dr Tomasz Żukowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Notowania kandydata Koalicji Obywatelskiwj spadają bardzo szybko – mówi socjolog i politolog.

Dr Tomasz Żukowski analizuje wypowiedź ministra Adama Bodnara w TVN24. 15 stycznia szef resortu sprawiedliwości zasugerował, że głos wyborców w wyborach prezydenckich nie musi być wiążący; nawet jeżeli wygrałby je Karol Nawrocki, prezydentem mógłby zostać Rafał Trzaskowski

Sugerowanie, że nad wolą narodu stoi jakieś przekonanie marszałka Hołowni o dobru narodu to koncepcje rodem z systemów autorytarnych

komentuje socjolog. Jak podkreśla, proces budowy „demokracji walczącej” jest już bardzo zaawansowany, jednak wciąż istnieje możliwość jego zatrzymania; warunkiem koniecznym jest tu zwycięstwo wyborcze Karola Nawrockiego. W ocenie gościa „Odysei Wyborczej”, kandydatowi obywatelskiemu, popieranemu przez PiS, sprzyjać będzie słabość kampanii Rafał Trzaskowskiego i jego osobista niewiarygodność, a także rozmaite problemy, na które napotyka rząd Donalda Tuska

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Piotr Semka: Trzaskowski miłośnikiem disco polo? Wiarygodny jak Giertych – zwolennik pojednania