Atak rosyjskich formacji na wschodzie Ukrainy. Zginął jeden ukraiński żołnierz, pięciu ciężko rannych [AKTUALIZACJA]

Nastąpiło wstrzymanie ognia. Ukraińska strona nie straciła kontroli nad żadnym z terenów. Sytuacja jest pod kontrolą. Paweł Bobołowicz o politycznych skutkach ataku dla prezydenta Zełenskiego.


Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie przytacza informacje płynące z dowództwa operacji sił połączonych, mających bronić Ukrainy przed Rosyjskim atakiem:

Dzisiaj od rana formacje Federacji Rosyjskiej zaatakowały w pobliżu miejscowości Nowotoszkowskie, Orichowe, Krymskie i Chutor Wilnyj. Atak prowadzony jest pod przykryciem artylerii.

W komunikacie mowa jest o używaniu moździerzy o średnicy 120 mm zakazanych przez tzw. porozumienia Mińskie. Jeden z Ukraińskich ekspertów wojskowych mówi, że nie tylko te moździerze, ale używana jest także ciężka artyleria – haubice 156 mm:

Mieszkańcy terenów, na których słychać wystrzały wrzucają do sieci materiały wideo. Według informacji połączonych sił, przeciwnik uderzył w celu przerwania linii rozdzielenia, czyli dokonał akcji ataku, który ma za zadanie przejęcie części terenów o statusie neutralnym.

Dzieje się to w czasie, kiedy Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina zgadza się na wspólną kontrolę okupowanych terenów obwodów Donieckiego i Ugańskiego razem z przedstawicielami okupowanych terenów:

Później propozycja została uszczegółowiona, że taka kontrola miałaby objąć nie cały teren, lecz granicę i w skład kontrolujących mieliby wejść przedstawiciele lokalnej milicji i obserwatorów OBWE Jest to jeden z warunków do przeprowadzenia wyborów samorządowych na tych terenach.

Według Zełenskiego powinno następować wycofywanie sprzętu wojskowego z poszczególnych sektorów Donbasu na nowych zasadach, które jednak nie zostały konkretnie określone. Mówi się o „sektorowym wycofywaniu sprzętu”.

Wczoraj Minister Spraw Wewnętrznych Arsen Awakow poinformował, że na czas przejściowy w okresie wyborów będzie możliwe wspólne patrolowanie terenów przez przedstawicieli Ukraińskiej policji, misji pokojowej i przedstawicieli lokalnych społeczności. Minister uważa, że wśród patrolujących nie mogą być bojownicy, którzy dokonali zbrodni:

Siły te miałyby kontrolować porządek publiczny do czasu pracy organów władzy Ukraińskiej na tym terenie. Według ministra, na podstawie porozumień mińskich i tak wszystkie nielegalne formacje, tzw. milicja ludowa działająca na tym terenie powinna zostać rozwiązana i nie będzie mogła brać udziału we wspólnych patrolach.

Awakow uważa, że bojownicy opuszczą Donbas razem z wojskami okupacyjnymi. Według ministra powinna być też przyjęta ustawa „o kolaborantach”, która będzie dotyczyć osób, które pełniły funkcje socjalne (nauczyciele, lekarze), a oddzielną kategorią będą osoby, które wykonywały funkcje w aparacie represji.

Na propozycję prezydenta Zełenskiego zareagowano na Kremlu. Sekretarz prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow wyraził wdzięczność, iż Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zgodził się na patrolowanie kordonu Federacji Rosyjskiej w Donbasie.

A.M.K.

W drugiej rozmowie nasz korespondent raz jeszcze mówi o ataku prorosyjskich separatystów na pozycje ukraińskie. Od zwykłych codziennych ataków różni go jego skala. O godz. 5 rano nastąpił atak z zamiarem przejęcia ukraińskich pozycji wspierany przez ostrzał z moździerzy dwudziestomilimetrowych. Tych ostatnich, jak zauważa korespondent, w ogóle nie powinno tam być zgodnie z porozumieniami mińskimi. Wystrzały artyleryjskie były słyszane w miejscowościach w których ze względu na oddalenie od linii frontu ich zwykle nie słychać. Bobołowicz zauważa, że prezydent Zełenski „jeszcze wczoraj mówił o konieczności rozmowy z Rosją”. Próba znalezienia pokojowego rozwiązania konfliktu na wschodzie kraju była tematem jego kampanii wyborczej.

Opozycja nie będzie chciała tego Zełenskiemu odpuścić, wskazując, że to porażka jego planu pokojowego.

Jak ogłosiło ukraińskie dowództwo, w wyniku ataku podległych Federacji Rosyjskiej sił „nie zmieniła się linia rozgraniczenia”. Dziennikarz przypomina, że „wielokrotnie w przeszłości tak było, że regularna armia rosyjska brała udział” w tej wojnie hybrydowej. Sama Rosja konsekwentnie odcina się od odpowiedzialności za działania sil republik ludowych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

MFW i Bank Światowy wymagają od Ukrainy zniesienia zakazu sprzedaży ziemi. Prawie 70 procent mieszkańców jest przeciw

-„Sługa Narodu” jest za wprowadzeniem rynku ziemi rolnej, generalnie zgadza się też z tym „Europejska Solidarność” byłego prezydenta Petra Poroszenki. – dodaje Bobołowicz.

 

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET w Kijowie mówi o uregulowaniu kwestii handlu ziemią rolną na Ukrainie, która ostatnio budzi wiele skrajnych emocji wśród mieszkańców tego kraju. W ubiegłym tygodniu kolejny raz procedowana była ustawa o obrocie ziemią rolną:

Frakcja prezydencka „Sługi Narodu” zapowiadała, że deputowani będą siedzieć tak długo w radzie najwyższej, aż ustawa zostanie przyjęta. Pomiędzy pierwszym a drugim czytaniem, w ustawie zaproponowano ponad cztery tysiące poprawek. […] Komisja właściwa ds. rolnictwa zaakceptowała tylko dziewięć z nich.

Ostatecznie nie przegłosowano kontrowersyjnej ustawy. Mówi się, że sprawa może być przełożona na kolejną sesję parlamentarną, jednak przyjęcie ustawy może ciągnąć się jeszcze miesiącami:

„Sługa Narodu” jest za wprowadzeniem rynku ziemi rolnej, generalnie zgadza się też z tym „Europejska Solidarność” byłego prezydenta Petra Poroszenki. […] Ta ustawa jest wykorzystywana do rozgrywek politycznych.

Okazuje się, że według badań aż 52% Ukraińców nie chce zniesienia moratorium na ziemie, tylko 35% zgadza się z wariantem ustawy zaproponowanym przez Zełenskiego. Z kolei aż 64% korespondentów opowiada się za referendum w tej sprawie:

Jeśli doszłoby do referendum, to według badań prawie 70% Ukraińców zagłosowałoby za przedłużeniem moratorium na sprzedaz ziemi na Ukrainie.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy od dawna wymagały od Ukrainy, aby zniosła ona moratorium na sprzedaż ziemi, aby została ona wprowadzona do normalnego obrotu handlowego:

Ziemi rolnej na Ukrainie podlegającej pod tę ustawę to ponad 42 miliony hektarów. Właścicieli PAI-ów, czyli udziałów w ziemi, jest ok. siedmiu milionów – to potężna część Ukraińskiego społeczeństwa.

Jak dalej mówi Paweł Bobołowicz, Ukraina wyszła spod sowieckiego systemu, gdzie nie było własności ziemi a sytuacja tego kraju była o wiele bardziej skomplikowana niż w Polsce:

Oczywiście na Ukrainie powszechne były kołchozy i sowchozy. Po zmianach ustrojowych zostały one w pewien sposób rozparcelowane i w uproszczeniu osoby, które funkcjonowały w sektorze rolnym, stały się właścicielami tzw. PAI-ów, czyli udziałów w ziemi.

A.M.K. / K.T.

Bobołowicz: Ukraińskie służby wiedziały o zestrzeleniu. Jednak dlaczego Zełenski do końca nie potwierdzał tej wersji?

Dopiero w momencie oficjalnego przyznania się przez Iran do zestrzelenia ukraińskiego samolotu Zełenski uznał tę wersję wydarzeń za oficjalną.


Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie podsumowuje ostatnie działania strony ukraińskiej oraz kanadyjskiej w związku z katastrofą samolotu rejsowego, który rozbił się pod Teheranem 8 stycznia. Na pokładzie było 167 pasażerów, wszyscy zginęli na miejscu. Po 3 dniach od katastrofy Iran przyznał się do nieumyślnego zestrzelenia samolotu:

Sekretarz rady narodowego bezpieczeństwa i obrony Oleksij Daniłow poinformował, że specjalny samolot, którym do Teheranu przybyli eksperci […] powróci dopiero wtedy, gdy zakończą się wszystkie procedury i będzie możliwe zabranie ciał 11 obywateli Ukrainy.

Wcześniej premier Ukrainy Ołeksij Honczaruk poinformował o tym, że rodziny ofiar będą miały zapewnione zarówno wsparcie finansowe, jak i prawne. Z kolei prezydent Wołodymyr Zełenski mówi o konieczności zapłaty odszkodowania przez stronę Irańską. Do Teheranu poleciała też tzw. grupa szybkiego reagowania z Kanady, której 57 obywateli zginęło w katastrofie ukraińskiego samolotu:

Prezydent Zełenski napisał, że Ukraina będzie przyznawać się pełnego przyznania do winy. Oczekuje od Iranu zapewniania gotowości do pełnego i otwartego śledztwa, pociągnięcia do odpowiedzialności winnych, zwrotu ciał zabitych, wypłat kompensaty i oficjalnych przeprosin.

Jak przypomina Bobołowicz, wielu ekspertów podkreśla, że nie był to jedyny lot z Teherańskiego lotniska. Przed nim wystartowało tego dnia 28 samolotów różnych linii lotniczych z całego świata. Leciały one standardowymi szlakami. Podobnie było w przypadku ukraińskiego samolotu. Samo zestrzelenie odbyło się bezpośrednio po starcie w pobliżu lotniska:

Pozostają kwestię reakcji strony ukraińskiej na sam fakt zestrzelenia samolotu […] W tym czasie prezydent Zełenski przebywał na wakacjach w Omanie […] przez wiele godzin nie zabierał głosu w sprawie tego wydarzenia […] Strona ukraińska jako oficjalną wersję przyjęła wersję że doszło do jakiegoś problemu technicznego w samolocie i wersja o zestrzeleniu była odkładana na później i uznawana za mało prawdopodobną.

Prezydent Wołodymyr Zełenski, nawet po oficjalnych wypowiedziach strony amerykańskiej, kanadyjskiej czy australijskiej, z których każda powoływała się na swojej służby specjalne mówiąc, że doszło do zestrzelenia, mówił o tym, że jest to tylko jedna z wersji:

Dopiero po oficjalnym przyznaniu się przez Iran […] prezydent Zełenski pierwszy raz zareagował w sposób jednoznaczny […] wskazując na winę Iranu.

Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w niedzielę przyznał, że Ukraińscy eksperci, wizytując miejsce katastrofy, wiedzieli o tym, że samolot został zestrzelony. Ślady na miejscu zdarzenia nie budziły żadnych wątpliwości:

Silniki nie nosiły żadnych śladów pożarów, które byłyby spowodowane jakąś awarią techniczną. Na miejscu były też szczątki rakiet, które zostały wstrzelone w kierunku samolotu. Również na opublikowanych zdjęciach było widać, że samolot miał wyraźnie ślady uderzeń od odłamków rakiet.

Jak mówi Paweł Bobołowicz, skoro ukraińskie służby niemal od razu wiedziały, że doszło do zestrzelenia, to dlaczego prezydent Ukrainy do końca nie potwierdzał tej wersji?

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K.

Dr Kardaś: Białoruś jest prawie w 100% uzależniona od rosyjskiej ropy, a jej infrastrukturę gazową posiada Gazprom

Dr Szymon Kardaś o przemówieniach prezydentów Białorusi, Rosji i Ukrainy, uzależnieniu gospodarczym Białorusi od Rosji i o ekonomicznym uniezależnianiu się Ukrainy, a także o słowach Putina nt. Polski


Dr Szymon Kardaś przedstawia orędzia noworoczne Wołodomyra Zełenskiego, Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina. Ten pierwszy apelował o jedność. Pokój jest jedną ze strategicznych rzeczy jaką Ukraińcom obiecał Zełenski, jeszcze jako kandydat na prezydenta. Prezydent Białorusi z kolei w swoim przemówieniu podkreślał niezależność swojego kraju.

Prezydent Łukaszenka nieprzypadkowo stawia kwestię suwerenności.

Toczą się bowiem rozmowy na temat napełnienia treścią deklaracji sprzed 20 lat powołującej Państwo związkowe Białorusi i Rosji (ZBiR).  Jedną z najbardziej newralgicznych kwestii jest energetyka. Białorusi kończy się kontrakt gazowy z Rosją. Tymczasem jak zauważa ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich:

Cała infrastruktura gazowa na Białorusi w zasadzie należy do Gazpromu.

Kraj ten jest także prawie w 100%-ach uzależniony od dostaw rosyjskiej ropy, choć ma też niewielkie wydobycie własne. Oznacza to, że ma mniejsze szansę, jeśli w ogóle byłaby taka wola polityczna, na uniezależnienie się energetyczne od Rosji niż Ukraina, której w znacznej mierze się to udało. Stało się tak dzięki determinacji ekipy Petra Poroszenki, która wykorzystała w tym celu wszelkie intrumenty polityczne, gospodarczy i prawne. Ostatnio zaś doszło do zawarcia kontraktu Naftogazu z Operatorem GTS Ukrainy i Gazpromem. Umowy zapewniają przesył gazu przez Ukrainę przez pięć lat. Według dr Kardasia umowa jest korzystna dla Ukrainy.

Całościowo to jest kompromis, ale z którego bardziej zwycięsko wychodzi Ukraina. […] Rosja była w tych negocjacjach na musiku, nie mając do dyspozycji skończonego Nord Stream II.

Jak zauważa dr Kardaś, „ok. 50% rosyjskiego eksportu trafia do Europy przez Ukrainę”. Wobec problemów także na Nord Stream I, po orzeczeniu w sprawie Opala Gazpromowi tym bardziej zależało na kontrakcie na przesył gazu przez Ukrainę. W rezultacie Ukraina uzyskała spłatę należności i to gotówką, których wcześniej strona rosyjska nie chciała pokrywać oraz korzystny dla siebie traktat tranzytowy.

Gość „Poranka WNET” ocenia także ostatnie wypowiedzi prezydenta Rosji na temat Polski:

Trudno mówić tu o spontaniczności. Na te wypowiedzi mogły wpłynąć ostatnie wydarzenia […] Myślę, że opóźnienie budowy Nord Stream 2 zabolało.

Mówi o micie wielkiej wojny ojczyźnianej i wskazuje, że „ten reżim czuje się bardziej niepewnie niż się nam czasem wydaje”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

 

K.T./A.P.

Na co Ukraińcy mówią NIE w rozmowach z Rosją. „Czerwone linie” – wytyczne opozycji dla prezydenta Zełenskiego

Może prezydent Zełenski nie przekroczył „czerwonych linii” w czasie rozmów normandzkich, ale nie pokazał światu determinacji w walce o interesy Ukrainy ani że ukraińska kapitulacja nie jest możliwa.

Paweł Bobołowicz

Pierwsze spotkanie przywódców Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji odbyło się 6 czerwca 2014 r. (…) po zwycięstwie Petra Poroszenki w pierwszych wyborach prezydenckich po Rewolucji Godności, ale jeszcze przed jego zaprzysiężeniem, gdy nie było wiadomo, czy Rosja w ogóle uzna legalność wyborów prezydenckich na Ukrainie. (…)

To w czasie tego spotkania, gdy Putin udawał, że nie ma wpływu na tzw. separatystów i próbował przerwać ukraińskiemu prezydentowi, Poroszenko powiedział do niego: „Ty po prostu przestań strzelać”.

Atmosfera tego spotkania, uwieczniona na zdjęciach i w tysiącach memów, wskazywała na olbrzymie różnice zdań pomiędzy liderami Ukrainy i Rosji, i jednoznaczne traktowanie przez ukraińskiego prezydenta Putina jako agresora i osobę odpowiedzialną za wojnę przeciwko Ukrainie. (…) W dyplomacji czasów Poroszenki ważne było bowiem, że Ukraina korzysta ze wsparcia zachodnich państw nie tylko jako pośredników, ale strony faktycznie wspierającej jej pozycję w negocjacjach z Rosją.

Fot. Paweł Bobołowicz

W sferze retoryki jednoznaczne używano sformułowań: państwo-agresor w odniesieniu do Federacji Rosyjskiej, okupacja – w odniesieniu do działań RF na Donbasie i Krymie i jako terrorystyczne określano formacje zbrojne tzw. separatystów. W końcówce rządów ekipy, która do władzy na Ukrainie doszła w wyniku Rewolucji Godności, praktycznie uznano, że jedyną drogą do pokoju jest zwycięstwo. Pomijając może brak pełnej politycznej definicji, co miało ono oznaczać, łączyło się ono z przywróceniem integralności terytorialnej Ukrainy, z siłą ukraińskiej armii i wspieraniem postaw patriotycznych. Taka definicja konfliktu z Rosją umożliwiła też jednoznaczne stanowisko w mobilizacji opinii międzynarodowej i działaniach przed międzynarodowymi instytucjami wymiaru sprawiedliwości w sprawach dotyczących naruszenia ukraińskiej integralności, bezprawnego przetrzymywania w putinowskich więzieniach obywateli Ukrainy, zagarnięcia ukraińskich okrętów, czy nawet w kwestiach sporu z Gazpromem.

Wołodymyr Zełenski już na etapie kampanii wyborczej zastąpił słowo ‘zwycięstwo’ słowem ‘pokój’. Mówiąc o tych, którzy walczą przeciwko Ukrainie, nazywa ich najczęściej „drugą stroną”, termin ten zamiennie stosując w odniesieniu i do działań Federacji Rosyjskiej, i tzw. separatystów.

Ta zdecydowanie bardziej miękka retoryka czasem wprost się wpisuje w obraz konfliktu, który do niedawna tworzyła tylko rosyjska propaganda. Bez jednoznacznego wskazywania Rosji jako odpowiedzialnej za wojnę i sytuację na wschodzie Ukrainy, umożliwia to wprost przedstawianie sytuacji na Donbasie jako konfliktu wewnętrznego.

Na kilka dni przed spotkaniem w Paryżu Wołodymyr Zełenski spotkał się z kilkoma wybranymi dziennikarzami zachodnich mediów (z polskich mediów otoczenie prezydenta Ukrainy wybrało „Gazetę Wyborczą”). Zełenski stwierdził, że „nie pójdzie z wojną na Donbas”. Komentatorzy szybko zwrócili uwagę, że na Donbas z wojną poszedł już dawno Putin. W podobnym duchu wypowiada się Julia Mendel – rzecznik prasowa prezydenta Zełenskiego. Jej główną formą komunikacji są wpisy w mediach społecznościowych. Są one przesycone odmianą słowa ‘pokój’, ciężko też znaleźć tam informację, że wojna toczy się przeciwko Ukrainie (podobnie jak i inne osoby z politycznego środowiska prezydenta, tzw. komandy Ze, używa ona sformułowania „wojna na Donbasie”), a jako odpowiedzialnego za konflikt Mendel wskazuje „siły w środku kraju gotowe podważać wysiłki na rzecz pokoju dla swojej politycznej popularności”.

Analizując wypowiedzi komandy Ze, trudno oprzeć się wrażeniu, że wojna to spadek po prezydenturze Poroszenki, wywołany z pobudek politycznych, którego można się jednak pozbyć w duchu pokoju i dialogu, bez względu na pozycję Rosji. (…) Najbardziej zaskakujące w tej retoryce jest prawie zupełne wyparcie kwestii powrotu do Ukrainy Krymu. (…)

Przed wyjazdem Zełenskiego do Paryża połączone siły opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej (…), szeroki ruch społeczny, ukraińscy intelektualiści, przedstawiciele emigracji ukraińskiej, więźniowie Kremla – zdecydowali się na wspólne zorganizowanie akcji „Czerwone linie dla Zełenskiego”, czyli wyznaczenie granic negocjacyjnych w rozmowach z Rosją.

Ukraińcy nie chcą federalizacji ich kraju, nie zgadzają się na oddanie Krymu, chcą przywrócenia kontroli nad granicą z Rosją, do której przylegają okupowane tereny. Uczestnicy akcji nie chcą też bezwarunkowej amnestii dla tzw. bojowników i nie wierzą, że na okupowanych terenach uda się przeprowadzić wolne wybory. Niepokój budzi też wycofywanie ukraińskich sił zbrojnych i powiększanie strefy między stronami konfliktu, która faktycznie może pozostawać poza kontrolą Ukrainy.

Cały artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Czerwone linie Zełenskiego” znajduje się na s. 8 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Czerwone linie Zełenskiego” na s. 8 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bobołowicz: Wołodymyr Zełenski odmienia słowo „pokój”przez wszystkie przypadki, ale unika mówienia o rosyjskiej agresji

Paweł Bobołowicz o różnicy między retoryką obecnego, a poprzedniego prezydenta Ukrainy, spotkaniu w formacie normandzkim, jego przebiegu i historii tych spotkań.

Paweł Bobołowicz mówi o szóstym spotkaniu w formacie normandzkim , pierwszym z udziałem nowego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. O skutkach tego spotkania będzie mówił więcej w sobotnim programie wschodnim. Przypomina historię spotkań w tym formacie. Po raz pierwszy spotkali się w nim przywódcy Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec 6 czerwca 2014 r. , w rocznicę lądowania w Normandii. Jak podkreśla korespondent:

To był moment, kiedy Rosja wciąż nie uznała Petra Poroszenki za prezydenta Ukrainy. Trwała aktywna faza agresji rosyjskiej na Ukrainę.

Obecny prezydent Ukrainy, jak zauważa Bobołowicz, unika określenia „rosyjska agresja”. Zamiast o „zwycięstwie”lub „zakończeniu wojny”, o których mówił jego poprzedni, Zełenski woli odmieniać słowo „pokój”przez wszystkie przypadki. Do sukcesów Zełenskiego można zaliczyć wymianę jeńców we wrześniu br.

Komanda Ze mówiło, że samo spotkanie normandzkie jest sukcesem.

Nie doszło do skutku proponowane przez prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, spotkanie prezydentów Rosji i Ukrainy w Kazachstanie. W Paryżu natomiast Zełenski najpierw rozmawiał w cztery oczy z kanclerz Angelą Merkel, a potem z prezydentem Emmanuelem Macronem.  Później odbyły się rozmowy wszystkich czworga przywódców.

W tym samym czasie w Kijowie tysiące demonstrantów protestowało przed biurem prezydenta, a kilkuset z nich zostało pod nim na noc. Było to narzędzie presji na Zełenskiego by nie przekroczył nakreślonej mu przez protestujących „czerwonej linii”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Aresztowano podejrzanych o zabójstwo Pawła Szeremeta. Bobołowicz: Krytycy mówią, że nie wskazano jaki mieliby mieć motyw

Kto i po co zamordował znanego dziennikarza? Paweł Bobołowicz o zatrzymaniu podejrzanych o zabójstwo Pawła Szeremeta, tezach prokuratury i wątpliwościach niektórych, co do ich słuszności.

Paweł Bobołowicz o aresztowaniu w czwartek przez ukraińską policję kilku osób podejrzanych o zabójstwo dziennikarza Pawła Szeremeta. Mężczyzna zginął w 2016 r. W jego samochodzie podłożona była bomba. Podejrzani walczyli na wschodzie Ukrainy. Są to weterani i wolontariusze Antyterrorystycznej Operacji (ATO). Wśród zatrzymanych znaleźli się weterani ATO Władysław i Inna Gryszczenko, wolontariuszka ATO i lekarz Julia Kuźmenko oraz  Andrij Antonenko, muzyk rockowy, który porzucił karierę by walczyć na wschodzie oraz Jana Duhar.

Pochodzący z Białorusi Paweł Szeremet (Pawieł Szaramiet) był znanym i popularnym dziennikarzem na Ukrainie. Jak stwierdza nasz korespondent:

Od 2016 r. nie było informacji kto stał i komu służyło to morderstwo, rozpatrywano możliwość, że został zamordowany przez przypadek.

Przypuszczano, że dziennikarz mógł zginąć w zamachu na kogoś innego, biorąc pod uwagę, że jechał wtedy nie swoim samochodem. Bobołowicz zauważa, że choć podano nazwiska oskarżonych, to nie wiadomo jaki mieliby motyw, by przeprowadzić zamach. Na konferencji na której obok prokuratora generalnego był obecny także prezydent Wołodymyr Zełenski, stwierdzono, że celem zamachowców była destabilizacja państwa poprzez zabójstwo znanej osoby. Osoby oskarżone miałyby działać na zlecenie kogoś innego. Nie wiadomo jednak czemu ludzie ze środowisk patriotycznych w ogóle mieliby się zgodzić na wykonanie zamachu. Nasz korespondent zwraca uwagę, że

Jana Duhar nie przebywała nawet wtedy w Kijowie, tylko na terenie operacji antyterrorystycznej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bobołowicz: Jeśli Rosja nie zgodzi się na ukraińskie warunki, Ukraina na Donbasie może postawić mur i zamrozić konflikt

Paweł Bobołowicz o zbliżających się paryskich negocjacjach Ukrainy i Rosji w formacie normandzkim, strategii strony ukraińskiej i jej planie B oraz o możliwości kupna rosyjskiego gazu przez Ukrainę.

Paweł Bobołowicz o gazowych  negocjacjach Rosji i Ukrainy. Pojawiają się informacje o możliwości dostarczania rosyjskiego gazu na Ukrainę,co oznaczałoby de facto zniesienie sankcji.

Jest kwestia czy Ukraina jest gotowa kupować gaz od Federacji Rosyjskiej.

Więcej na ten temat dziennikarz będzie rozmawiać z Mihajło Honczarem, ekspertem branży energetycznej.

Nasz korespondent mówi także o szczycie w formacie normandzkim w Paryżu, który odbędzie się 9 listopada b.r. Rozmowy będą dotyczyć ukraińskiego Donbasu, gdzie trwa konflikt. Spotkają się tam po raz pierwszy Władimir Putin z Wołodomyrem Zełenskim. Dotychczas obydwaj prezydenci rozmawiali ze sobą jedynie telefonicznie.

Jermak stwierdził, ze pierwszoplanowe jest pełne wstrzymanie ognia, wymiana jeńców i pełne wykonanie mińskich porozumień. Podkreślał przy tym , że nowa ekipa polityczna nie podpisywała żadnych nowych dokumentów, a wszystkie ustalenia wynikają z zobowiązań poprzedniej ekipy politycznej.

Bobołowicz zauważa, że dotąd środowisko polityczne Zełenskiego unikało zdradzenia strategii negocjacyjnej Ukrainy, choć opozycja naciska na wytyczenie czerwonych linii, których ukraińska delegacja nie przekroczy. W tej ostatniej sprawie  Ruch Oporu Kapitulacji organizuje protesty, które mają trwać do końca rozmów w Paryżu lub dłużej- jeśli ich rezultat okaże się niezadowalający dla organizatorów. Andrij Jermak, bliski współpracownik prezydenta, spotkał się w Londynie z europejskimi analitykami, gdzie zdradził parę szczegółów dotyczących strategii strony ukraińskiej. Nasz korespondent zwraca uwagę, że słowa o tym, że obecny rząd nie przyjmował żadnych nowych zobowiązań z jednej strony podkreślają ciągłość stanowiska, a z drugiej usprawiedliwia ewentualne odejście od wcześniejszych ustaleń. Jermak stwierdził także, iż:

Ukraina przeprowadzi wybory samorządowe na całym terytorium, w tym na Donbasie w 31 października 2020 roku […] Kijów jest gotowy do decentralizacji i może wprowadzić odpowiednie zmiany w konstytucji, ale nie zgodzi się na federalizację.

Inna kwestią jest zmiana sposobu reprezentacji ludności Donbasu. Dotychczasowych przedstawicieli tzw ludowych republik mieliby zastąpić przedstawiciele poszczególnych rejonów Donbasu – zarówno ze strony tzw. separatystów, jak też tych kontrolowanych przez Ukrainę. Jermak podkreślał, że Kijów nie jest gotowy rozmawiać z tymi, których nie uznaje międzynarodowa wspólnota

Jermak wskazał na możliwy plan B. Jeśli Rosja nie pogodzi się na takie warunki – Ukraina na Donbasie może postawić mur i zamrozić konflikt.

Bobołowicz wskazuje, że powrócił temat zamrożenia konfliktu przez mur oddzielający terytoria kontrolowane przez ukraińskie władzę od republik ludowych. Próbę taką podejmował już w 2014 r. premier Jaceniuk, bez specjalnych rezultatów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Ukraina po pierwszym półroczu rządów prezydenta, który nie jest frajerem / Paweł Bobołowicz, „Kurier WNET” nr 65/2019

Jeśli jakimś cudem na Donbasie zapanuje pokój, Wołodymyr Zełenski przejdzie do historii. Tylko dlaczego Putin, który jednoosobowo decyduje w tym regionie o wojnie i pokoju, miałby mu dać taki prezent?

Wołodymyr Zełenski: „Nie jestem frajerem”

Tekst i zdjęcia Paweł Bobołowicz

21 kwietnia 2019 roku odbyła się druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie. Wygrał ją bezapelacyjnie Wołodymyr Zełenski – popularny ukraiński komik, znany przede wszystkim z roli prezydenta w serialu komediowym Sługa Ludu. Kampania Zełenskiego była zbudowana przede wszystkim na negacji Poroszenki i hasłach, które dobrze współgrały z oczekiwaniami, a nawet marzeniami wyborców. Pół roku po wyborach to za mało, żeby w pełni ocenić prezydenturę, ale wystarczająco dużo, by zobaczyć, w jaką stronę Zełenski podąża. Jeden z działaczy rewolucji Godności, „Boroda”, krytyczny wobec Zełenskiego, stwierdza: „pół roku to już jedna dziesiąta jego kadencji, za chwilę będzie jedna piąta. A i tak nie sądzę, żeby Zełenski całą kadencję rządził, a nawet jeśli, to i to przeżyjemy”.

Wojna – Zełenski

1 października br. ukraińska opinia publiczna dowiedziała się, że Ukraina zgodziła się na realizację tzw. formuły Steinmeiera, a odpowiedni dokument w Mińsku podpisał Leonid Kuczma, były ukraiński prezydent. Ukraińcy dowiedzieli się o uzgodnieniu, ale nie wiedzieli, co pod jego formułą się kryje, a informację o podpisie Kuczmy pierwsze podały rosyjskie media. Ukraińskie sieci społecznościowe zawrzały. Prezydenta Zełenskiego oskarżano wręcz o zdradę, a formułę Steinmeiera uznano za akt kapitulacji. Zełenski w końcu zwołał briefing, na którym starał się wyjaśnić, że formuła to nic nowego i właściwie funkcjonuje od 2016 roku, że przewiduje ona wybory samorządowe na Donbasie, ale tylko, gdy się wycofają obce wojska (unikając stwierdzenia „rosyjskie”); że najpierw musi być przywrócona ukraińska kontrola nad granicą z Rosją, a w ogóle szczegóły zostaną uzgodnione na spotkaniu w ramach formatu normandzkiego (spotkanie liderów Ukrainy, Francji, Niemiec i Rosji). Jednym z elementów formuły ma być też wycofanie w głąb pozycji wojsk ukraińskich i tzw. separatystów wzdłuż linii frontu. Briefing trwał zaledwie 13 minut, a Zełenski zakończył, go uzasadniając, że musi wracać do rodziny.

Być może to był pierwszy raz, gdy Zełenski absolutnie nie wyczuł ani nastroju dziennikarzy, ani społeczeństwa – przynajmniej tej części, która uważa się za patriotyczną, antyrosyjską, do której należy wielu weteranów wojny rosyjsko-ukraińskiej i działaczy Rewolucji Godności.

Podpisanie formuły, a może właśnie błędy w polityce informacyjnej doprowadziły do pierwszych tak licznych masowych protestów w Kijowie i na całej Ukrainie pod hasłem „Nie kapitulacji”. Protesty połączyły różne środowiska społeczne i polityczne. Pomimo dużej liczby uczestników, zachowały pokojową formę, nawet 14 października, gdy w Kijowie na ulice wyszło kilkadziesiąt tysięcy uczestników (wg organizatorów 50 tysięcy, chociaż liczba 20 tysięcy zdaje się być bardziej prawdopodobna).

Kulminacja akcji może jednak dopiero nastąpić 21 listopada, w Dzień Wolności i Godności, będący wspomnieniem ukraińskich rewolucji (które wybuchały w tym dniu albo jego pobliżu) i dniem patrona Ukrainy, św. Michała Archanioła (o którego wojowniczości nie trzeba przypominać). Na ten dzień do Kijowa wybierają się przeciwnicy Zełenskiego z całej Ukrainy, a wielu się odgraża, że protesty nie będą „śpiewaniem i tańczeniem”, nawiązując w ten sposób do pierwszej fali protestów w 2013 roku, tzw. Euromajdanu, który miał jednoznacznie pokojowy charakter, a przerodził się w krwawe wydarzenia po akcjach sił reżimu Janukowycza. Protesty wspierają weterani – a ci przeszli prawdziwy szlak bojowy i niestety nieobce im jest wszystko, co związane z wojną. Wojna też spowodowała, że na Ukrainie jest ogromna ilość niekontrolowanej broni i amunicji. Wszystko to musi budzić obawy.

Pomimo protestów, 1 listopada nastąpiło wycofanie się ukraińskich wojsk z Zołotego – jednej z miejscowości na linii frontu. W Zołotem sprzeciw wobec tego demonstrowali weterani Azowa – formacji wojskowej i politycznej, która uchodzi z jednej strony za bezkompromisowego obrońcę Ukrainy, ale z drugiej – za środowisko w pełni kontrolowane przez Arsena Awakowa – ministra spraw wewnętrznych czasów prezydentury Poroszenki, który swoje stanowisko zachował również w nowym rządzie „komandy Ze”.

Do Zołotego, praktycznie w przededniu wycofania wojsk, pojechał sam prezydent. Spotykał się z mieszkańcami i protestującymi weteranami. Nagrania z tych spotkań znów uaktywniły ukraińskie sieci społecznościowe. Do weteranów prezydent zwracał się w rozmowach na „ty”, był ostry i stanowczy. W pewnym momencie, zarzucając im, że oszukują go w kwestii przetrzymywania broni, użył stwierdzenia „я не лох”, co można przetłumaczyć „nie jestem frajerem”, ale oryginalne słowo w języku rosyjskim jest też używane w gwarze więziennej. Taki styl wypowiedzi prezydenta natychmiast stał się paliwem do wszelkiego rodzaju memów i antyprezydenckich żartów. W odpowiedzi Biuro Prezydenta opublikowało swój film z wizyty Zełenskiego w strefie przyfrontowej, zatytułowany Na krok od pokoju, na którym widać, że prezydent na froncie mieszkał w zwyczajnym domu i spotykał się z mieszkańcami, którzy z radością przyjmowali informację o wycofaniu się wojsk. Zaprezentowano również prezydencką wypowiedź „nie jestem frajerem”, jednak kontekst filmu był jednoznaczny: mieszkańcy i prezydent chcą pokoju, a jakaś grupa chce w tym przeszkodzić.

Krytycy Zełenskiego zwracają uwagę, że prezydent przenosi ciężar odpowiedzialności za wojnę z Rosji na środowiska wewnętrzne, że jest to zgodne z rosyjską narracją i wpisuje się w putinowską propagandę. Zełenski unika otwartego mówienia o Rosji jako agresorze, nie mówi o prorosyjskich ugrupowaniach zbrojnych, a najczęściej używa enigmatycznego stwierdzenia „druga strona”. Publicznie odcina się od nazywania mieszkańców okupowanych terenów „separatystami”. Co ciekawe, wielu z nich wcale tego terminu się nie wstydzi, ciężko też nie zauważyć, że rosyjskie i prorosyjskie formacje korzystały ze wsparcia miejscowych mieszkańców, że wielu z nich uważa się za naród „donbaski” albo „ruski” (w rozumieniu: rosyjski, a nie ukraiński), że w propagandzie tzw. ludowych republik słowo ‘ukraiński’ jest tożsame z nazizmem, bandytami i zbrodniarzami. Zełenski jednak w drodze do pokoju wybiera miękki język, manifestujący pokojowe nastawienie. Otoczenie prezydenta i on sam nie ukrywają, że jego celem jest doprowadzenie do spotkania w formacie normandzkim, ale przede wszystkim – z samym Putinem. Zełenski z Putinem już rozmawiał telefonicznie, ale wydaje się, że faktycznie żywi przekonanie, że w bezpośrednim spotkaniu jest w stanie doprowadzić do pokoju.

Nie ulega wątpliwości, że potężnym sukcesem było dla Zełenskiego doprowadzenie do wymiany jeńców.

To, co wielokrotnie zapowiadał Poroszenko, a czego nie zrealizował, udało się Zełenskiemu: na Ukrainę powrócili najbardziej znani więźniowie Kremla: m.in. Ołeh Sencow, Roman Suszczenko, Mykoła Karpiuk czy Pawło Hryb, a przede wszystkim 24 marynarzy wziętych do niewoli w czasie incydentu w Cieśninie Kerczeńskiej w 2018 roku. To tak duży sukces, że temat pozostałych ponad 100 jeńców, a właściwie zakładników, prawie zniknął z przestrzeni medialnej. Mało kto ma też odwagę podjąć kwestię zapłaconej ceny: m.in. wypuszczenia z Ukrainy Wołodymyra Cemacha, który mógł być głównym świadkiem w sprawie oskarżenia Rosji o udział, czy też dokonanie zestrzelenia malezyjskiego samolotu w lipcu 2014 roku, wyniku którego zginęło 298 osób. Rosja oskarża o to Ukrainę, co pozostaje w sprzeczności z ogólnie znanymi faktami, ustaleniami międzynarodowych śledczych i dziennikarzy. Jednak w historii nieraz już pokazano, że konsekwentne kłamstwa mogą stać się prawdą dla opinii międzynarodowej i Rosja do tego dąży. Wydanie Cemacha niewątpliwie jej to zadanie ułatwia, ale z drugiej strony, być może powrót do domu ludzi, nad którymi przez lata fizycznie i psychicznie się znęcano i bezprawnie więziono w ekstremalnych warunkach przypominających sowieckie łagry, był wart tej ceny.

Trudno jednak uniknąć wrażenia, że przecież to nie strona ukraińska jest architektem porozumienia dotyczącego wymiany więźniów. Gdyby to zależało od Ukrainy, ta wymiana dokonałaby się już dawno. A zatem jest to gest strony rosyjskiej, tylko za co? Putin wiedział, że to doprowadzi do umocnienia pozycji Zełenskiego jako tego, który chce pokoju i ma szanse na jego uzyskanie. Wiedział też, że dla wielu środowisk to będzie argument potwierdzający zbyt bliskie relacje nowego prezydenta albo jego otoczenia z Rosją. Być może na to zagrał Putin: z jednej strony kupił sobie trochę dobrych ocen na Zachodzie (pomijając już fakt, że Trump publicznie twierdzi, że Putin chce pokoju), wsparł bardziej ugodową frakcję w polityce ukraińskiej, a jednocześnie zaostrzył wewnątrzukraiński konflikt polityczny – radykalizując tych, którzy w polityce Zełenskiego widzą politykę kapitulacji.

Prezydent Zełenski i jego otoczenie wiele ryzykują, stawiając na sukces formatu normandzkiego i spotkanie z Putinem. Na razie fikcją stają się kolejne terminy ogłaszane przez komandę Ze: do spotkania nie doszło ani we wrześniu, ani w październiku, a ostatnio rzecznik Kremla Pieskow stwierdził, że spotkanie w tym roku jest wątpliwe. Dla Zełenskiego to tym cięższe, że jednym z elementów formuły Steinmeiera jest konieczność przegłosowania do końca roku nowej ustawy dotyczącej tych terenów Donbasu, które obecnie są okupowane. Prezydent obiecał, że ustawa, jej opracowanie i procedowanie będzie jawne, z udziałem szerokich kół społecznych. Na razie jednak nie ma nad czym dyskutować, a koniec roku zbliża się wielkimi krokami. Warto wspomnieć, że obecnie funkcjonuje ustawa uchwalona przez „poroszenkowski” parlament, a jej uchwalaniu też towarzyszył pomruk oskarżeń o zdradę. Jednak wtedy w ukraińskim parlamencie zasiadali m.in. weterani, liderzy oporu w 2014 roku. Dziś są oni w opozycji i swoje poglądy mogą prezentować najczęściej na ulicy.

W pogoni za pokojem Zełenski, na razie przynajmniej, podzielił własne społeczeństwo.

Pomimo otrzymujących się dobrych ocen jego prezydentury, przewyższających 60% (co jednak oznacza lekki spadek pozytywnych notowań), 53% Ukraińców odrzuca jego politykę w oparciu implementację formuły Steinmeiera. Nie ulega jednak wątpliwości, że jeśli jakimś cudem na Donbasie zapanuje pokój, Zełenski nie tylko odbuduje swoje notowania, ale przejdzie do historii. Tylko dlaczego Putin, który jednoosobowo (może ze swoją nie do końca zidentyfikowaną grupą) decyduje w tym regionie o wojnie i pokoju, miałby mu dać taki prezent?

Kołomojski–Zełenski

Zełenski wygrał, tworząc obraz człowieka walczącego z oligarchatem. Część Ukraińców uwierzyła w to dzięki serialowi telewizyjnemu, inni, bo byli przekonani, że jest to człowiek spoza polityki, a jeszcze inni, bo uważali, że najgorszym oligarchą jest Petro Poroszenko i nic gorszego Ukrainy spotkać już nie może. O ile takie nastawienie społeczeństwa ukraińskiego można jakoś zrozumieć, to w przypadku części społeczności międzynarodowej świadczy to o kompletnej ignorancji i niezrozumieniu ukraińskiej polityki albo o cynicznej grze motywowanej własnymi interesami, dalekimi od interesów Ukrainy. Prezydentura Zełenskiego to oczywisty twór układu oligarchicznego. Można jedynie się spierać, którzy jeszcze oligarchowie biorą w nim udział. „Jeszcze”, bo nie do zakwestionowania jest rola Ihora Kołomojskiego, który zresztą się tego nie wstydzi, czy też Wiktora Pińczuka.

Biurem Prezydenta kieruje Andrij Bohdan – bez wątpienia człowiek Kołomojskiego; zresztą postać, która prezydentowi Zełenskiemu nie przysparza dobrych ocen i źle jest odbierana przez partnerów zagranicznych Ukrainy. Jednak jego pozycja zdaje się być bardzo silna, a niektórzy uważają, że to on rządzi, a nie Zełenski. Bo Bohdana można lubić lub nie, ale posiada on i wiedzę i doświadczenie (zdobyte w rządach Azarowa) w sprawowaniu władzy. Mówi się też, że często konfliktuje się on z inną grupą w otoczeniu Zełenskiego – jego dawnych współpracowników z Kwartału 95, czyli kabaretu i tworzącej go firmy producenckiej. Faktycznie Zełenski wprowadził wiele osób ze swoich kręgów koleżeńskich do kół władzy i ukraińskiego parlamentu, a nawet służb specjalnych.

Przy tej okazji przeciwnicy bezlitośnie przypominają wystąpienia Zełenskiego, który w kampanii wyborczej zapowiadał, że skończy się epoka obsadzania stanowisk państwowych swoimi znajomymi i krewnymi. Jak na razie jednak jest doskonałym naśladowcą Poroszenki, który powszechnie za taką politykę personalną był krytykowany.

 

Kołomojski nie ukrywa, że jego celem jest m.in. co najmniej odebranie części pieniędzy z PriwatBanku. To „dziecko” Kołomojskiego, największy bank Ukrainy, który stał się niezamienialnym filarem finansów tego kraju. Poprzez nielegalne wyprowadzenie z niego potężnych kwot bank jednak stanął na progu bankructwa i jedyną drogą jego ratunku była nacjonalizacja. Dziś Priwat stara się odebrać od Kołomojskiego wyprowadzone sumy, a ten twierdzi, że to jemu się jeszcze należą pieniądze. Ponieważ bank jest państwowy, Kołomojski próbuje do swoich celów wykorzystać aparat państwowy. Publicznie też mówi o konieczności ogłoszenia przez Ukrainę bankructwa. Dzięki temu Ukraina m.in. wyrwałaby się spod kurateli MFW, który dzisiaj nie pozwala Kołomojskiemu na wydrenowanie pieniędzy z państwowego systemu bankowego. Oczywiście bankructwo Ukrainy doprowadziłoby do nieprzewidywalnych i niebezpiecznych konsekwencji, marginalizując Ukrainę w życiu międzynarodowym, zapewne grzebiąc euroatlantyckie aspiracje tego kraju. Jednak w takiej sytuacji oligarchowie mogliby całkowicie przejąć resztki ukraińskiego majątku i zasobów. Na razie ukraińskie sądy podjęły szereg decyzji na korzyść Kołomojskiego, zdejmując areszt z jego majątku, a powiązana z nim firma United Energy od października zaczęła import gazu z Federacji Rosyjskiej. Tym samym pierwszy raz od 2016 roku Ukraina zaczęła importować energię elektryczną z Rosji. W takiej sytuacji szczególnie niewskazany jest jakikolwiek konflikt z Federacją Rosyjską.

Zełenski–Trump

Nazwisko Kołomojskiego pojawia się też w sprawie, która zdominowała relacje ukraińsko-amerykańskie. Do Kołomojskiego mieli się bowiem zwracać pośrednicy od Rudolfa Gulianiego – osobistego prawnika Trumpa. Sprawa dotyczy możliwego poszukiwania przez Trumpa haków na Joe’go Bidena – jego najbardziej prawdopodobnego rywala w wyborach na prezydenta USA. Syn Bidena, Hunter, od 2014 roku zasiada w radzie dyrektorów w spółce Burisma Holdings (obok m.in. Aleksandra Kwaśniewskiego). Spółka zajmuje się wydobyciem gazu na Ukrainie i należy do ukraińskiego oligarchy i ministra czasów Janukowycza – Mykoły Złoczewskiego. Trump i jego otoczenie mieli naciskać na Ukrainę, by ta poszukiwała nieprawidłowości w działalności spółki, co obciążyłoby Bidena Juniora i tym samym jego ojca. Trump od działań Ukrainy uzależnił dostawę na Ukrainę pomocy wojskowej. Fakt ujawnienia rozmowy telefonicznej na ten temat, a teraz jeszcze lawina kolejnych zeznań przeciwko Trumpowi, spowodowały jednak sytuację, w której Zełenski stał się osobą, która może albo potwierdzić prawdomówność Trumpa, albo go pogrążyć.

I tak oto w pierwszym półroczu swoich rządów Zełenski stał się przypadkowo graczem w rozgrywce o impeachment prezydenta największej potęgi współczesnego świata. W tle tej sprawy jest jeszcze kwestia korespondencji Demokratów, której wypłynięcie pogrążyło Hillary Clinton. Co ciekawe, za jej wykradzeniem prawdopodobnie stoją ukraińscy hakerzy.

Ciężko na razie jest przewidzieć wszystkie skutki tej sprawy. Nie ulega jednak wątpliwości, że Ukraina może na tym zyskać, a może też wiele stracić.

Komanda Ze

Triumf prezydenta Zełenskiego przełożył się też na zwycięstwo jego partii Sługa Ludu w ukraińskim parlamencie. Tempo tworzenia prezydenckiej partii jednak może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Wybory wygrała jedna partia, ale wiadomo, że w jej łonie jest wiele środowisk, których interesy są bardzo różne albo wręcz sprzeczne. Jest grupa deputowanych wprost kontrolowanych przez Kołomojskiego, są też autentyczni działacze obywatelscy, którzy uwierzyli w hasła zmiany, są bliscy współpracownicy Zełenskiego z jego biznesów i armia absolutnie nieprzygotowanych do sprawowania władzy, przypadkowych osób. Pomimo zdecydowanej większości, jedną z pierwszych porażek okazało się zniesienie immunitetu. Za sztandarowym pomysłem Zełenskiego nie zagłosowała część jego deputowanych.

Od kilkunastu dni Ukraina żyje też skandalem dotyczącym wręczania łapówek deputowanym Sługi Ludu, a do Rady Najwyższej sprowadzane są wykrywacze kłamstw, żeby stwierdzić, kto łapówkę przyjął. Na dodatek szef komisji spraw zagranicznych Rady Najwyższej, który był obliczem nowego podejścia do polityki zagranicznej „komandy Ze” – Bohdan Jaremenko – został przyłapany przez dziennikarzy na prowadzeniu w czasie posiedzenia Rady Najwyższej korespondencji przez smartfon z prostytutkami i ustalania cen za ich usługi. Początkowo deputowany twierdził, że to była prowokacja, ale ostatecznie przyznał się do czynu i ustąpił ze stanowiska.

Ukraińscy dziennikarze bezlitośnie publikują wypowiedzi deputowanych, którzy nie potrafią powiedzieć, jakie są ich kompetencje, albo deputowanej, która się rozpłakała, gdy nie zostały uwzględnione jej poprawki do jednej z ustaw.

Szczególnie bolesne są informacje o próbie zamykania spraw dotyczących rozstrzału Majdanu i powrót do życia publicznego takich osób jak Andrij Portnow, który był jednym z filarów rządów Janukowycza. Dziś Portnow udaje niezależnego dziennikarza w telewizji należącej do innej demonicznej postaci ukraińskiej polityki, Wiktora Medwedczuka, prywatnie kuma Putina.

W takiej atmosferze toną zmiany w ustawach dotyczących przedsiębiorczości (które zresztą nie wszystkim się podobają) czy faktyczne uproszczenia w przepisach. Wiadomo też, że Zełenski nie spełni, przynajmniej szybko, obiecanki zakończenia epoki biedy. Nie wskazuje przynajmniej na to budżet na 2020 rok. Trudno też przewidzieć, jak długo ukraińskie społeczeństwo będzie wierzyć, że oto stanęło na progu ekonomicznego sukcesu. W zamian jednak ma zapewnienie, że nie trzeba będzie ze sobą wozić dokumentu potwierdzającego posiadanie prawo jazdy – wystarczy odpowiedni plik w smartfonie.

Prezydenta i jego ugrupowanie czeka jeszcze w tym roku głosowanie nad zniesieniem moratorium na sprzedaż ziemi i to będzie kolejny moment, który może pokazać, że Sługa Ludu wcale nie jest monolitem.

Zełenski–Polska

Prezydentura Zełenskiego przyniosła jednak pozytywną zmianę w relacjach z Polską. Wszystko wskazuje na to, że faktem stało się zniesienie moratorium na prace poszukiwawcze i ekshumacje polskich ofiar. Nawet jednak tutaj kryje się haczyk: staramy się nie słyszeć, że strona ukraińska i nawet sam Zełenski mówi w tej sprawie głosem swojego poprzednika: „zniesiono moratorium, ale ukraińskie cmentarze w Polsce mają być odnowione”. Być może „komanda Ze” nie będzie do tego przywiązywać wagi, ale co będzie, gdy zacznie jej się obsuwać grunt pod nogami w polityce wewnętrznej i zacznie szukać usprawiedliwień gdzieś na zewnątrz? Chociaż akurat odnowienie profanowanych cmentarzy na terenie RP powinno nastąpić bez względu na narodowość osób na nich pochowanych.

Dla Polski jednak podstawową sprawą powinny być kwestie bezpieczeństwa.

Niestabilna Ukraina, wbrew opowieściom polskich narodowców, nie jest w naszym interesie. Ta niestabilność bowiem prędzej czy później oznacza ingerencję Rosji.

Stabilna Ukraina natomiast zapewnia trzymanie Rosji z dala od naszego kraju; mało tego, może wpłynąć korzystnie na przemiany w samej Rosji. Na razie nie można nawet powiedzieć, jak będzie wyglądać realizacja kluczowych dla nas projektów energetycznych. Czy nasz wschodni sąsiad przyłączy się do projektu osi gazowej USA-Polska-Ukraina? A może wybierze, tak jak w przypadku energii elektrycznej, układ korzystny dla któregoś z oligarchów i powróci do uzależnienia od Moskwy? Nie mówiąc o tym, że decyzje Zachodu w sprawie Nord Stream II też Ukrainę do tego pchają.

W którą stronę zatem poprowadzi Ukrainę prezydent Zełenski? Czy wraca ona do szarej strefy kontrolowanej przez Rosję i wyzyskiwanej przez mętny oligarchat? Pierwsze półrocze prezydentury Zełenskiego raczej mnoży kolejne pytania i budzi obawy.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Wołodymr Zełeński: Nie jestem frajerem!” można przeczytać na s. 6 i 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Wołodymr Zełeński: Nie jestem frajerem!” na s. 6 i 7 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zełenski do weterana wojny na Wschodzie: Jestem prezydentem tego kraju, a nie jakimś frajerem

Paweł Bobołowicz o działach prezydenta Zełenskiego na rzecz zakończenia wojny w Donbasie, krytyce jego działań i negocjacjach Ukrainy z Gazpromem.

Paweł Bobołowicz o działaniach Wołodomyra Zełenskiego wobec protestu weteranów. Prezydent Ukrainy pojechał do miejscowości Zołote w obwodzie ługańskim. Spotkał się tam z protestującymi weteranami wojny w Donbasie. Zażądał, aby opuścili miejsce protestu i wykonali ustalenia o rozgraniczeniu stron trwającego konfliktu na Wschodzie Ukrainy. W mediach głośno od słów Zełenskiego. Albowiem głowa państwa do jednego z weteranów — który uczestniczący w akcji „Nie dla kapitulacji” — powiedziała, iż ten woli dyskutować o protestach zamiast o uregulowaniu sytuacji w Donbasie. A następnie powiedział do żołnierza:

Posłuchaj, jestem prezydentem tego kraju. Mam 42 lata. Nie jestem jakimś frajerem. Przyszedłem i powiedziałem ci, żebyście zabrali broń. A opowiadasz mi o akcjach. Chciałem zobaczyć w twoich oczach zrozumienie. A zobaczyłem faceta, który zdecydował, że ma przed sobą naiwniaka i zmienia temat rozmowy.

W mediach społecznościowych Ukraińcy zarzucają prezydentowi brak szacunku wobec swojego rozmówcy.  Tłumaczone na polski jako „frajer” słowa łoch (лох) pochodzi z rosyjskiego żargonu i jest używane w języku więziennym, a jego użycie uczyniło ukraińskiego prezydenta bohaterem licznych memów w ukraińskim internecie.

Zełenski po spędzonych dwóch dobach w Zołotych, kolejny raz zapewnił, że jest gotowy do porozumienia z uczestnikami protestów oraz powtórzył, że Ukraina się podczas wojny w Donbasie nie podda. Wizytę Zełenskiego skrytykował Andrij Biłecki, przywódca Korpusu Narodowego:

Po co nagrał film „O krok od pokoju”? Rosja nagrała już 50 takich filmów, mógł pokazać jakiś rosyjski.

Zgodnie z porozumieniem mińskim wojska ukraińskie powinny się wycofać w ciągu 30 dni od przerwania wymiany ognia z siłami separatystów. Ta jednak nie następuje.

Nasz korespondent mówi również o ukraińskiej polityce energetycznej. Rozmowy Ukrainy z Gazpromem ws. tranzytu rosyjskiego gazu skończyły się fiaskiem. Na razie „córka-spółka Gazpromu została aresztowana” za niewłaściwe praktyki. Ukraina w ramach rewersu kupuje gaz od Słowacji, a także rozważa „możliwość kupowania gazu amerykańskiego” za pośrednictwem Polski. Bobołowicz zauważa, że Ukraina ze względu na znajdujące się tu zbiorniki z gazem, jest kluczowa dla przesyłu rosyjskiego gazu do Europy, przynajmniej dopóki nie powstanie Nord Stream II.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.