Uroczysty pogrzeb ofiar zbrodni komunistycznych odbędzie się 22 września na Powązkach Wojskowych

22 września odbędzie się uroczysty pogrzeb 22 bohaterów walczących o wolną Polskę, zamordowanych przez władze komunistyczne w mokotowskim więzieniu.

Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się od mszy św. o godz. 13, odprawionej w Katedrze Polowej Wojska Polskiego przez biskupa polowego Wojska Polskiego Józefa Guzdka. Po niej nastąpi przejazd karawanów z asystą na Cmentarz Wojskowy na Powązkach.

W latach 1944-47 dzięki wsparciu Armii Czerwonej i NKWD komuniści przejmowali i wzmacniali swoją władzę w Polsce. W ramach „umacniania władzy ludowej” rozbudowywany był aparat represji wymierzony przeciwko niepodległościowo nastawionym siłom wojskowym i politycznym. Sprawnej eliminacji domniemanych i rzeczywistych wrogów systemu miało służyć także opresyjne prawo, przewidujące karę śmierci w kilkudziesięciu przypadkach. Między 1946 a 195454 zapadło w Polsce kilka tysięcy wyroków śmierci, z których większość wykonano. Szacowana  łączna liczba straconych, zabitych w walce i zakatowanych w śledztwie sięga ok. 50 tys. osób. Cechą charakterystyczną dokonywanych mordów było ukrywanie ciał ofiar w nieznanych miejscach przez lata miejscach.

W latach 2012–2017, W wyniku prac Instytutu Pamięci Narodowej w kwaterze „Ł” i „ŁII” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie odkryte zostały szczątki ok. 300 osób. Do tej pory udało się zidentyfikować 71 z nich. 35 zidentyfikowanych ofiar zostało  pochowanych 27 września 2015 roku.

W niedzielę pochówku doczekają się kolejne ofiary stalinowskiego terroru, pamięć, o których ich oprawcy chcieli zatrzeć. Są to weterani Wojska Polskiego oraz wojskowych organizacji niepodległościowych: Armii Krajowej, Konspiracyjnego Wojska Polskiego Narodowej Organizacji Wojskowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.

A.P.

Szopa (Defence24.PL): Zaniedbania w zakupie sprzętu wojskowego sięgają 30 lat wstecz

Maciej Szopa z portalu defence24.pl wypowiada się na temat zakupów śmigłowców AW101, uznając ten zakup za niezbędny.

Omawiane przez Szopę poradzieckie Mi-14 są już mocno przestarzałe technologicznie, wymagając bardzo pilnej wymiany.

Wspomniał również, że Polska nie może zrezygnować z posiadania tego typu sprzętu, gdyż utraciłaby wtedy możliwość większości działań bojowych i ratunkowych na morzu, w tym zwalczania okrętów podwodnych:

Ten zakup na pewno nie był tani (412 mln zł za jedną maszynę – przyp. red), ale cena obejmuje oprócz samych śmigłowców również bardzo drogi sprzęt do zwalczania okrętów podwodnych […] do tego dochodzą szkolenia, infrastruktura, części zamienne. Gdyby Polska kupiła za kilka lat na przykład kolejne cztery śmigłowce tego typu, to cena byłaby już odpowiednio niższa, gdyż choćby infrastruktura byłaby już gotowa.

Gość Poranka WNET wspomniał także o samej produkcji zakupionego sprzętu, która w większości będzie miała miejsce w Wielkiej Brytanii. Polski Świdnik będzie produkował tylko niektóre z elementów, tak jak ma to miejsce do tej pory:

Trudno się spodziewać, aby przy zakupie czterech maszyn miała zostać nagle przeniesiona cała produkcja do Polski. Zakłady w Łodzi dostaną zastrzyk technologii pod postacią kompetencji serwisowych i remontowych do tych śmigłowców.

Szopa wypowiedział się także na temat możliwości modernizacji innych posiadanych przez Polskę śmigłowców:

20-letnie Sokoły w porównaniu do wspomnianych Mi-14 są sporo młodszą konstrukcją i można je wykorzystać jeszcze przez następne 10-15-20 lat relatywnie niskim kosztem. Polski nie stać na to, żeby dać je na złom i kupić najnowsze śmigłowce jakiegoś zagranicznego producenta.

Gość Poranka WNET rozwiał również wątpliwości co do stanu Polskiej Armii, wymieniając strategiczne zakupy, które powinny być dokonane w najbliższym czasie, aby ta nie była zacofana w stosunku do swoich sąsiadów:

Zaniedbania w tej dziedzinie to są dziesięciolecia. Obrona przeciwlotnicza rakietowa średniego (Patriot) i krótkiego zasięgu (Narew), czołgi, wozy piechoty, śmigłowce bojowe, myśliwce.

Szopa dodał także, że ciężko tu mówić o zaniedbaniach konkretnej partii. Według jego słów, w zasadzie wszystkie rządy przyłożyły do tego rękę.

Słuchaj całej audycji już teraz!

Szeremietiew o Cudzie na Wisłą i święcie Wojska Polskiego: Niech żyje polski żołnierz – nasza największa wartość!

Nie pokazujemy światu i Europie, że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

fot. Radio Wnet

– W 1920 roku wygraliśmy najważniejszą wojnę XX wieku, w której pokonaliśmy Rosję – powiedział Romuald Szeremietiew. – Gdybyśmy przegrali, nie wiadomo, co by się stało z Europą, a być może nawet ze światem. Niestety tej świadomości w ogóle nie ma.

Przypomniał, że świętując zwycięstwo 1920 roku, powinniśmy również pamiętać o drugiej bitwie, która de facto przesądziła o tamtym zwycięstwie, a jest praktycznie pomijana milczeniem: bitwie nad Niemnem (20-26 września 1920 r.). Trzeba bowiem pamiętać, że zwycięstwo wojsk polskich w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. zadało strategiczny cios Armii Czerwonej i pozwoliło przejąć inicjatywę stronie polskiej, ale nie zakończyło wojny ani nie przesądziło o jej wyniku.

Marszałek Piłsudski pogonił rosyjskiego bolszewika nad Niemnem

– Po Bitwie Warszawskiej Tuchaczewski wcale nie sądził, że został pokonany, i zaczął odbudowywać siły. Lenin zresztą skierował nowe jednostki na front polski. W okolicach Grodna odtwarzała się duża sowiecka armia i dopiero jej rozbicie przez Piłsudskiego sprawiło, że odtąd Sowieci mogli już tylko uciekać – zwrócił uwagę Szeremietiew. Była to właśnie bitwa nad Niemnem, która zakończyła kontrofensywę wojsk sowieckich, a o której mało kto dziś pamięta.

– Co najgorsze, nie ma w Warszawie śladu upamiętnienia tego wielkiego zwycięstwa – podkreślił Szeremietiew. – Nie pokazujemy światu i Europie,  że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

Przypomniał, że zwycięstwo w 1920 roku odnieśliśmy nad nie lada przeciwnikiem. Była to duża armia pod dowództwem oficerów wykształconych jeszcze w szkołach carskich, które stały na bardzo wysokim poziomie, w odróżnieniu od armii polskiej, gdzie mieliśmy do czynienia ze zlepkiem najróżniejszych formacji, z których każda miała swoje uzbrojenie, do tego stopnia, że nawet rodzajów karabinów było kilkanaście (u Rosjan jeden), a oficerowie byli kształceni zarówno w szkołach zaborców, jak i na zachodzie Europy, w dodatku, z oczywistych powodów, nie mieli doświadczenia dowódczego.

– Generał Brusiłow, a więc naczelny wódz armii carskiej, podczas I wojny światowej zaapelował do oficerów byłej armii carskiej, by wstępowali do armii bolszewickiej, ponieważ wojna z Polską to jest wojna rosyjsko-polska – powiedział Szeremietiew. – 40 tysięcy carskich oficerów, w tym tysiąc generałów, tego apelu posłuchało i poszło do bolszewików. A więc mieliśmy naprawdę poważnego przeciwnika pod Warszawą i nad Niemnem.

fot. PAP/Radek Pietruszka 15.08.2017 Defilada w Warszawie

Problem również stanowiło zaopatrzenie, bo w Polsce ówczesnej nie było żadnych wytwórni produkujących uzbrojenie. Dostarczali nam je w znikomych ilościach Francuzi i Brytyjczycy, ale w pewnym momencie nie było nawet tego, ze względu na blokadę Niemiec i Czech, które nie przepuszczały transportów z amunicją do Polski.

– Gdyby pod Warszawą nie zjawił się duży transport z amunicją, którą przekazali nam Węgrzy, to nasi żołnierze nie mieliby w tej bitwie czym strzelać  – przypomniał Romuald Szeremietiew. Jego zdaniem polskie dowództwo z naczelnikiem Piłsudskim na czele genialnie poprowadziło te bitwy. Odniósł się również do kontrowersji w związku z dowodzeniem Bitwą Warszawską, które przypisują zwycięstwo generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu. Podkreślił, że jeśli chodzi o bitwę nad Niemnem, „to tu już nie ma żadnych wątpliwości, że główna zasługa należy się marszałkowi Piłsudskiemu i bardzo zasłużonemu w niej generałowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu”.

Polska szkoła matematyczna w służbie konrtwywiadu

Jak podkreślił prof. Szeremietiew, rzeczą jeszcze ważniejszą było złamanie przez polski kontrwywiad szyfrów sowieckich, w związku z czym „nasze dowództwo wiedziało, jakie rozkazy wydaje strona przeciwna”.

– Nad tym wszystkim górował jeszcze patriotyzm, wola walki polskiego żołnierza, który nawet boso szedł do ataku, bo nie było zaopatrzenia – powiedział poseł, podkreślając, że dopiero te wszystkie elementy razem sprawiły, że zwycięstwo było po naszej stronie.

– Trzeba koniecznie pokazać Europie, co wtedy się stało, i nie tylko ograniczyć się do tego, że powiemy o Bitwie Warszawskiej jako o 18. bitwie decydującej o losach świata – zaapelował Szeremietiew. Jak mówił, zwycięstwo ’20 roku „złamało już wtedy możliwości zbudowania sowieckiego supermocarstwa”. Jego zdaniem, gdyby Sowieci opanowali Niemcy i połączyli swoje potencjały, to „powstałoby supermocarstwo, które byłoby w stanie opanować świat”.

– Jeżeli jesteśmy zjednoczeni i potrafimy nasz potencjał właściwie zorganizować i wykorzystać, to jesteśmy w stanie odnieść zwycięstwo z najtrudniejszym nawet przeciwnikiem, no bo Rosja jest takim przeciwnikiem – ocenił prof. Szeremietiew.

Znaczenie dla Europy Środkowej i Wschodniej

– Bitwy Niemeńska i Warszawska zadecydowały nie tylko o odzyskaniu niepodległości i utrzymaniu państwowości przez Polskę, ale również sprawiły, że narody Europy Środkowej odbudowały swoje państwowości. Jedne reaktywując państwa, inne je budując, jak chociażby narody nadbałtyckie.

[related id=34445]Zdaniem Romualda Szeremietiewa trzeba wciąż przypominać naszym sąsiadom o roli Polski w budowaniu ich państwowości. Jest to również wspaniały argument historyczny, jakim mógłby się posłużyć zaangażowany w budowę Trójmorza prezydent Andrzej Duda. Dowodnie pokazał to przykład II wojny światowej i okresu powojennego – w jak dużym stopniu niepodległość państw bałtyckich czy środkowej Europy zależy od istnienia niepodległej Polski.

Prof. Szeremietiew przypomniał, że w 1920 roku Polska podpisała sojusz z przedstawicielstwem niepodległej Republiki Ludowej Ukrainy, na czele której stał wówczas ataman Petlura. Wówczas po stronie polskiej walczyły bardzo dzielnie również jednostki ukraińskie. Słynną defiladę w Kijowie przyjmowali wspólnie Petlura i Śmigły-Rydz. Jego zdaniem wspaniałym nawiązaniem do tej idei jest dzisiejszy  udział reprezentacji wojsk Ukrainy w defiladzie z okazji święta Wojska Polskiego, a jest to tradycja warta kultywowania i pokazywania zwłaszcza na Ukrainie, gdzie częste są odniesienia do zbrodniczej UPA, a o tak wspaniałym przykładzie współpracy polsko-ukraińskiej zapomina się.

– Aktualnie toczy się wielka gra imperialna prowadzona przez Rosję i istotnym jej elementem jest Ukraina, która ma stać się częścią imperium. Żeby osiągnąć ten cel, Rosja robi wszystko. Czasami zastanawiam się, gdy dochodzi po stronie ukraińskiej do działań odbieranych w Polsce jako wrogie nam, czy nie stoi za tym Rosja.

Szeremietiew uważa, że w rosyjskim interesie leży, aby między Polską i Ukrainą narastała wrogość i żebyśmy nie byli w stanie podjąć współpracy, bo w takiej sytuacji wygra Rosja. Przypomniał, że niebawem odbędą się manewry Zapad 2017, które „nie wiadomo do końca, jak tym razem będą wyglądały i przebiegały i „co się wydarzyć może” (Z informacji estońskiego wywiadu wynika, że w tym roku obsługa transportowa ćwiczeń jest kilkakrotnie większa niż zazwyczaj i dotyczy w znakomitej większości tylko dowiezienia na dane terytorium zaopatrzenia wojskowego – przyp. red. Więcej na ten temat, kliknij tutaj).

[related id= 34564]Zdaniem posła tylko od Polski zależy, czy zdołamy przeciwdziałać destrukcyjnej sile Rosji na region środkowej Europy, bo tylko my dysponujemy w miarę dużym potencjałem, aby się jej przeciwstawić. Nie przeceniałby jednak roli sojuszników w kwestii obronności Polski, bowiem pod tym względem w XX wieku odebraliśmy już nader bolesną lekcję.

– To, co zawsze ma wartość dla nas, to polski żołnierz, który nawet marnie uzbrojony – jak było w ’20 roku – jest patriotą, kocha ojczyznę i wie, że warto o nią walczyć, i potrafi zwyciężać – powiedział Szeremietiew. – Niech żyje polski żołnierz, nasza największa wartość, jeśli idzie o polski system militarny!

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Anna Paluch, poseł PiS, o możliwościach rozliczania: Wszystko powoli, na razie trzeba przebudować aparat sprawiedliwości

Dzień 43. z 80/Nowy Targ / Jeżeli ktoś przez lata służył w zupełnie innych układach, z otwarciem na Wschód, to się tak łatwo na Zachód nie przestawi – powiedziała poseł Anna Paluch o generalicji WP.

[related id=33969]- To jest procedura, którą między sobą uzgadniają prezydent i minister obrony, jak nie będzie 15 (sierpnia – przyp. red.), to będzie w kolejnym terminie. Myślę, że trzeba do sprawy podchodzić ze spokojem – powiedziała posłanka PiS Anna Paluch, pytana o wczorajszą informację Biura Bezpieczeństwa Narodowego, że w tym roku ze względu na „brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP” nie będzie promocji generalskich, bowiem sytuacja ta nie stwarza warunków „do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich”.

Jej zdaniem obowiązująca konstytucja wprowadza pewnego rodzaju rozdźwięk. Z tego też powodu, jak możemy się domyślać, bo posłanka nie chciała tego ująć literalnie, istnieją zgrzyty na linii minister obrony narodowej Antoni Macierewicz – prezydent Andrzej Duda. Dodała, że jedynymi dobrze i bez zgrzytów współpracującymi w ramach obowiązującej konstytucji byli bracia Kaczyńscy w okresie, gdy jeden był premierem, a drugi prezydentem.

– Wówczas niejasne przepisy konstytucji nie potrafiły wprowadzić bałaganu – oceniła posłanka Paluch. Dodała, że aktualnie mamy do czynienia z przebudową polskiej armii, która jest jedną z ostatnich skamielin postkomunizmu.

– To są działania, które powinny zostać rozłożone na lata – powiedziała.

– Korpus oficerski trzeba w dużej mierze po prostu przeorać – stwierdziła posłanka. Zauważyła, że jest już nowe pokolenie Polaków, którzy chcą Polsce służyć również jako żołnierze. Widzi tu potrzebę otwarcia dla nich możliwości awansu. – Jeżeli ktoś przez lata całe służył w zupełnie innych układach, z otwarciem na wschód, to się tak łatwo na zachód do współpracy nie przestawi.

Jej zdaniem zmiany w kształceniu wojskowych poszły w dobrym kierunku. Przypomniała, że liczebność polskiego korpusu oficerskiego w stosunku do liczby szeregowych jest bardzo duża. Nie ma więc potrzeby ciągłego rozbudowywania go.  Zauważyła, że pensje oficerskie stanowiły duży udział w budżecie polskiej armii, a trzeba te „proporcje doprowadzić do właściwego wymiaru”.

Przyszłość armii widzi w młodym pokoleniu, które trzeba szkolić, bowiem od lat odzwyczajane jest od umiejętności posługiwania się bronią.

– Męskie cechy, jak odwaga i skłonność do ryzyka, są niestety w zaniku, dlatego nowe pokolenie trzeba przygotować mentalnie, psychicznie i kondycyjnie do obrony Polski – powiedziała Paluch. Przypomniała, że właśnie w Nowym Targu i jego okolicach wykuwały się Legiony Józefa Piłsudskiego, a tradycje legionowe są tam po dziś dzień żywe.

– Wszystko powoli, na razie trzeba przebudować aparat sprawiedliwości – powiedziała posłanka PiS, której prowadzący audycję redaktor Witold Gadowski wypomniał zapowiedzi przedwyborcze PiS, w których obiecywano rozliczenia i wsadzanie do więzień osób odpowiedzialnych za stan państwa. Jej zdaniem, rząd PiS spokojnie i konsekwentnie realizuje wszystkie zapowiedzi przedwyborcze i „żadne krzyki nas od tego nie odwiodą”.

Reforma sądownictwa to bardzo poważne zadanie, bo właśnie problemy z wymiarem sprawiedliwości sprawiają, że jego niewydolność osobiście dotyka każdego Polaka, uważa posłanka PiS, która od 12 lat jest posłem. Jej zdaniem zdecydowana większość próśb o interwencję dotyczy działań polskich sądów, które są postkomunistyczną skamieliną.

Przypomniała postawę profesora Strzembosza, co jest  jej „wielkim osobistym zawodem”, który w ’90 roku sformułował pogląd, jakoby sądownictwo i  adwokatura z własnym samorządem miały same się oczyścić.

– Musimy uporządkować sądownictwo, bo ono decyduje o komforcie życia Polaków – zadeklarowała posłanka Paluch.

[related id=33956]W okręgu podhalańsko-nowosądeckim na 10 mandatów właściwie 9 przypadło ugrupowaniom konserwatywnym i patriotycznym, to jest 8 – PiS, 1 – Kukiz’15 i tylko 1 PO. Sukcesów wyborczych ugrupowań patriotycznych na Podhalu upatruje w historii tego regionu Polski. Przypomniała, że osadnictwo w tym regionie trwało od czasów średniowiecza, bo chociażby Nowy Targ lokowany był przez Kazimierza Wielkiego w 1346 roku, a jej rodzinne Krościenko dwa lata później. W tamtych czasach powstał również zamek czorsztyński. W czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów Podhale było królewszczyzną i ludność tych obszarów nie była narażona na ucisk pańszczyźniany.

– W moim rodzinnym Krościenku przez cały XVI wiek mieszczanie tłukli się ze starostą, który chciał ich zapędzić do odrabiania pańszczyzny – powiedziała gość Poranka Wnet. W latach późniejszych „jak komuś było za ciasno w rygorach w Małopolsce, uciekał na Podhale”, gdzie były nieprzebyte bory i „góralska śleboda”(swoboda – przyp. red.). Jej zdaniem w charakterze ludzi z Podhala historia odcisnęła swoje piętno, bowiem do tej pory górale to ludzie bardzo przedsiębiorczy.

Posłanka PiS podkreśliła także, że „wiara tutaj zawsze ludziom dodawała sił i pozwalała zachować kręgosłup moralny”.

MoRo

Chcesz posłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z Anną Paluch w części szóstej Poranka Wnet.

 

 

 

Mjr Marek Potorski: Żołnierze polskiego kontyngentu wyruszą na Łotwę jeszcze w poniedziałek, po uroczystości pożegnania

Przegrupowanie w rejon działań sił Polskiego Kontyngentu Wojskowego Łotwa w ramach grupy bojowej NATO zacznie się jeszcze w poniedziałek – zapowiedział w rozmowie z PAP dowódca polskiego kontyngentu.

W Braniewie trwa uroczyste pożegnanie żołnierzy I zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego Łotwa, którzy wejdą w skład wielonarodowej batalionowej grupy bojowej NATO w tym kraju. Liczący 170 żołnierzy PKW Łotwa utworzono na bazie 9. Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej i 1. Pomorskiej Brygady Logistycznej z Bydgoszczy. Będzie on częścią wzmocnionej, wysuniętej obecności NATO na wschodniej flance Sojuszu.

Jak powiedział Polskiej Agencji Prasowej dowódca polskiego kontyngentu, mjr Marek Potorski, przegrupowanie zacznie się po uroczystości. Czołgi będą przewożone drogami, w kolumnie na zestawach niskopodwoziowych. Przewidziano postój w Suwałkach, skąd we wtorek rano żołnierze ruszą do miejscowości Adazi, gdzie znajduje się łotewski poligon.

[related id=”20723″]

Na Łotwie od kilku dni jest już grupa logistyczna, która odpowiada za przygotowanie miejsca stacjonowania polskiego kontyngentu, w tym podłączenie systemów teleinformatycznych.

– Głównym zadaniem polskiego kontyngentu na Łotwie będzie szkolenie zintegrowane z partnerami z NATO. Najpierw na poziomie batalionu pod dowództwem kanadyjskim, potem już z Łotyszami, na poziomie brygady – powiedział PAP mjr Potorski.

Dowódca zapewnił, że jego żołnierze „są wyszkoleni, gotowi do wyjazdu na misję”. Jak mówił, szkolenia trwały od stycznia do końca maja, żołnierze z Braniewa brali też udział międzynarodowych ćwiczeniach Bizon-17. Kontyngent przeszedł certyfikację, która była warunkiem wyjazdu na Łotwę.

[related id=”2010″ side=” left”]

Jak dodał, dla kompanii czołgów w obecnym składzie jest to pierwsza służba za granicą, ale w 2010 r. braniewska brygada tworzyła już kontyngent o podobnej strukturze, choć na innym sprzęcie, w Kosowie.

Mjr Potorski i większość jego żołnierzy mają więc już doświadczenie z misji na Bałkanach. Część żołnierzy brała też udział w misjach w Afganistanie i Iraku.

– Rodziny podchodzą spokojnie do naszego wyjazdu. Żołnierze z kontyngentu są doświadczeni na misjach, więc i ich bliscy wiedzą, jak reagować na naszą nieobecność przez pół roku – ocenił.

Na Łotwę kierowany jest polski pododdział w sile kompani czołgów z 9. Brygady Kawalerii Pancernej z plutonami logistycznymi. Zasadniczy sprzęt kontyngentu stanowić będzie 14 czołgów PT-91 Twardy i wozy dowodzenia.

Polacy wejdą w skład wielonarodowej batalionowej grupy bojowej NATO pod dowództwem kanadyjskim. Oprócz nich będą tam jeszcze pododdziały z Albanii, Hiszpanii, Słowenii i Włoch. Grupa będzie liczyć łącznie ok. 1 tys. żołnierzy.

[related id=”17828″]

Zgodnie z postanowieniami zeszłorocznego szczytu NATO w Warszawie o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu, do Polski, Estonii, Litwy i Łotwy przybyły wielonarodowe batalionowe grupy bojowe NATO, natomiast w Rumunii powstaje wielonarodowa brygada. Do Rumunii Polska wysyła kompanię zmotoryzowaną z kołowymi transporterami opancerzonymi Rosomak z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu – jej oficjalne pożegnanie odbyło się 19 maja.

Z kolei Rumunia przysłała do Polski liczący 120 żołnierzy pododdział przeciwlotniczy uzbrojony w działka 35 mm. Wchodzi on w skład batalionu NATO, którego państwem ramowym są Stany Zjednoczone. Jednostka stacjonuje w Orzyszu i Bemowie Piskim (Warmińsko-Mazurskie) i została oficjalnie przywitana 13 kwietnia. Tworzą ją także Brytyjczycy, a w przyszłości dołączą do niej Chorwaci.

Polska obecność w Rumunii i na Łotwie będzie rotacyjna – żołnierze mają zmieniać się co sześć miesięcy, a sprzęt będzie zostawał na miejscu. Sojusz wysuniętą obecność wojskową na wschodniej flance będzie utrzymywać bezterminowo.

Działalność wszystkich czterech grup batalionowych będzie koordynowana przez Wielonarodową Dywizję Północny-Wschód zlokalizowaną w Elblągu. Dowództwo to jest obecnie w trakcie tworzenia.

PAP/JN

Antoni Macierewicz: Tworzenie WOT przebiega zgodnie z harmonogramem, zainteresowanych jest więcej niż miejsc

Trwa nabór ochotników do Wojsk Obrony Terytorialnej; w trzech województwach, gdzie sformowano pierwsze brygady, liczba kandydatów przewyższa potrzeby – powiedział PAP Antoni Macierewicz.

Dodał, że po trzech latach szkoleń zatrą się różnice między ochotnikami, którzy przyszli z cywila, a rezerwistami, którzy zdecydowali się na służbę w WOT.

– Służba w WOT cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem wśród jej potencjalnych żołnierzy. Mamy bardzo dużo osób zadeklarowanych do służby i dużą liczbę wydanych kart powołania na kolejne turnusy szkoleń – powiedział minister.

[related id=”1247″]

Według jego słów, w trzech województwach – podlaskim, lubelskim i podkarpackim – liczba kandydatów do służby przewyższa obecne potrzeby brygad. Dla przykładu, na Podkarpaciu deklaracje do służby w WOT złożyło ponad 5 tys. kandydatów, a w całym kraju chęć wstąpienia do WOT wyraziło ok. 20 tys. osób.

– Przygotowując koncepcję budowy WOT, braliśmy oczywiście pod uwagę również kwestie demograficzne, dlatego zaprogramowaliśmy takie struktury brygad OT, aby elastycznie dostosowywać je do stanu populacji i liczby kandydatów w danym regionie Polski – zaznaczył Antoni Macierewicz. Dodał, że zgodnie z założeniem, do WOT mogą wstępować także osoby w średnim wieku, jeżeli sprostają wymaganiom psychofizycznym.

Jego zdaniem, tworzenie piątego rodzaju sił zbrojnych przebiega zgodnie z harmonogramem. Przypomniał, że powołano dowództwo WOT, sformowano struktury w trzech pierwszych województwach, a obecnie trwa nabór ochotników. Trwają prace nad formowaniem kolejnych trzech brygad – dwóch w woj. mazowieckim i jednej w woj. warmińsko–mazurskim.

Kończy się szkolenie blisko tysiąca ochotników, z których połowa przechodziła szkolenie podstawowe; w niedzielę złożą oni przysięgę wojskową. Pozostali to rezerwiści, którzy zostali skierowani na szkolenie wyrównawcze.

[related id=”5908″ side=”left”]

Ci, którzy do WOT przyszli z cywila, złożą w niedzielę przysięgę, po której wraz z doświadczonymi rezerwistami stworzą kompanie lekkiej piechoty, złożone z żołnierzy z obu grup. – Zakładamy, że po trzech latach szkolenia zatrą się różnice pomiędzy rezerwistami a ochotnikami z cywila – powiedział minister.

Podstawowym modułem szkoleniowym ma być tzw. wspaniała dwunastka – 12-osobowy zespół złożony z sześciu rezerwistów i sześciu żołnierzy, którzy przyszli do WOT z cywila. Sekcje będą się składały z różnych specjalistów, w tym medyków i strzelców wyborowych, a funkcje będą dublowane na zasadzie młodszego i starszego specjalisty.

Szef MON dodał, że ponad 1,5 tys. kolejnych ochotników przeszło już procedurę powołania do WOT i zostało zapoznanych z jednostkami wojskowymi. Ci ochotnicy, począwszy od lipca tego roku, rozpoczną szkolenie podstawowe i wyrównawcze. Minister oznajmił, że z tej grupy ponad 900 ochotników odebrało już karty powołania na szkolenia.

Wojska Obrony Terytorialnej jako odrębny, piąty rodzaj sił zbrojnych zostały powołane z początkiem tego roku. Trzy pierwsze brygady już sformowano, a trzy kolejne są obecnie formowane. W roku 2018 rozpocznie się formowanie siedmiu brygad w centralnej części Polski, a od roku 2019 – czterech brygad na zachodzie kraju. Za kilka lat ma funkcjonować 17 brygad OT – po jednej w każdym województwie, a w woj. mazowieckim – dwie. Docelowo WOT mają liczyć 53 tys. żołnierzy.

PAP/JN

W poniedziałek 22 maja rusza proces byłego oficera Wojska Polskiego, na którym ciąży zarzut związany ze szpiegostwem

Najpoważniejszy zarzut jest związany ze zbieraniem dokumentów papierowych i elektronicznych, w tym dokumentów niejawnych, w celu udzielenia ich obcemu wywiadowi. Za taki czyn grozi do 8 lat więzienia.

Proces porucznika rezerwy Wojska Polskiego Piotra C.  rusza 22 maja przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie – ustaliła Polska Agencja Prasowa.

Jak powiedział w czwartek PAP rzecznik WSO sędzia ppłk Tomasz Krajewski, proces będzie toczył się z wyłączeniem jawności.

Akt oskarżenia wysłała 7 kwietnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Rzecznik prokuratury Michał Dziekańskie nie ujawnił szczegółów sprawy. Powiedział, że Piotr C. jest oskarżony przede wszystkim o szpiegostwo – zbierał m.in. tajne dokumenty, które zamierzał przekazać obcemu wywiadowi. Za taki czyn grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.

Do 10 lat więzienia grozi formalnie C. za inne przestępstwo objęte aktem oskarżenia – samowolne zabranie amunicji z jednostki wojskowej, jednak w tym przypadku chodzi tylko o trzy sztuki amunicji. Były oficer jest też oskarżony o przechowywanie dokumentów niejawnych poza kancelarią tajną jednostki wojskowej.

Piotr C. przebywa w areszcie od czasu, gdy został zatrzymany w grudniu 2016 roku. Był poszukiwany listem gończym od sierpnia 2016.

Sprawę prowadził wydział ds. wojskowych prokuratury okręgowej pod nadzorem departamentu ds. wojskowych Prokuratury Krajowej. Ta ostatnia podawała, że chodzi o byłego oficera 1. Bazy Lotnictwa Transportowego w Warszawie, która powstała w miejsce 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego (rozwiązanego po katastrofie smoleńskiej).

Prokuratura i Żandarmeria Wojskowa nie informowały, na czym miała polegać działalność porucznika ani na rzecz jakiego państwa miał on działać.

W 2015 r. media pisały o namierzeniu oficera Sił Powietrznych podejrzewanego o szpiegostwo. „Gazeta Wyborcza” podawała wtedy, że chodzi o pilota śmigłowca, który służył w 36. pułku. Podkreślała, że działalność oficera nie miała związku z katastrofą smoleńską.

Oficer miał zostać zatrzymany w 2014 roku przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Nie został aresztowany; przebywał na zwolnieniu lekarskim. Jak wynika z listu gończego w tym czasie odszedł ze służby.[related id=”19468″]

Według mediów w tej sprawie doszło do zatargu między SKW a prokuraturą o skalę zarzutów – SKW chciała zarzutu szpiegostwa, a prokuratura wojskowa – uznania działań oficera za przestępstwo mniejszej wagi, związane z niedopełnieniem obowiązków dotyczących materiałów niejawnych.

Wielokrotnie sprawa C. była przedmiotem obrad komisji ds. służb specjalnych w poprzedniej kadencji Sejmu. Informacje w tej sprawie przedstawiały zarówno SKW i Żandarmeria Wojskowa, jak i prokuratura.

W marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał na cztery lata więzienia za szpiegostwo na rzecz Rosji Stanisława Sz., prawnika z obywatelstwem Polski i Rosji. Według sądu wykonywał on zlecenia wywiadu wojskowego GRU dotyczące polskiej energetyki. Obrona zapowiedziała apelację.

Stanisław Sz. i ppłk. Wojska Polskiego Zbigniew J. zostali aresztowani w październiku 2014 roku. Sprawy wojskowego i cywila łączą się, ale związek nie polega na tym, że ze sobą współdziałali – mówił w 2014 roku ówczesny prokurator generalny Andrzej Seremet. W 2016 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał J. na sześć lat więzienia (dobrowolnie poddał się on karze).

PAP/LK

Szef Sztabu Generalnego WP generał broni Leszek Surawski mianowany kandydatem na naczelnego dowódcę w czasie wojny

Najistotniejsze w nominacji jest połączenie tytułu kandydata na naczelnego wodza w czasie wojny z funkcją szefa Sztabu Generalnego WP pełnioną w czasie pokoju – mówił szef BBN Paweł Soloch.

5 maja 2017 r. prezydent Andrzej Duda na wniosek premier Beaty Szydło wskazał szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. broni Leszka Surawskiego jako osobę przewidzianą do mianowania na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych w razie wojny, o czym poinformowało w piątkowym komunikacie BBN. Poprzednik gen. Surawskiego, były Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Marek Tomaszycki, pod koniec kwietnia pożegnał się z wojskiem.

Od wprowadzenia w 2014 r. reformy systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi Prezydent, na wniosek premiera, wskazuje kandydata na stanowisko naczelnego dowódcy w razie wojny. Wskazany generał może już w czasie pokoju przygotowywać się do dowodzenia całym wojskiem na wypadek rozpoczęcia działań wojennych. Wyznaczenie kandydata nie oznacza, że automatycznie zostanie on naczelnym dowódcą, jeśli wybuchnie wojna. Zgodnie z konstytucją mianowanie na tę funkcję odbywa się w takim samym trybie jak wskazanie kandydata.

Poprzedni szef BBN gen. Stanisław Koziej, który był głównym orędownikiem wprowadzenia obecnego systemu dowodzenia, wielokrotnie powtarzał, że naturalnym kandydatem na naczelnego dowódcę w czasie wojny jest Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych – to dowództwo ma bowiem przejmować dowodzenie wojskami w razie konfliktów, a w czasie pokoju podlegają mu siły zbrojne wydzielone do misji zagranicznych. W czerwcu 2015 r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski wskazał więc do dowodzenia w czasie wojny dowódcę operacyjnego gen. broni Marka Tomaszyckiego.

Kadencja generała w dowództwie operacyjnym trwała do końca 2016 r. Nowym dowódcą operacyjnym jest gen. dyw. Sławomir Wojciechowski. Tomaszycki od tego czasu był w rezerwie kadrowej, a 28 kwietnia br. został uroczyście pożegnany w Sztabie Generalnym WP i oficjalnie zakończył służbę wojskową.

PiS od początku krytykowało obecny system dowodzenia, a po objęciu władzy zapowiedziało, że zostanie on zmieniony. Zarówno Prezydent, jak i rząd opowiadają się za reformą, która ma polegać na wzmocnieniu roli szefa Sztabu Generalnego WP. Znów ma on dowodzić wojskiem, a nie być tylko doradcą ministra, jak to jest od 2014 r. Koncepcję zmian w systemie dowodzenia MON przygotowywało w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego, który niedawno został zakończony.

57-letni gen. Surawski od końca stycznia jest szefem SG WP. W ostatnich kilkunastu miesiącach kilka razy awansował – z dowódcy 16 Dywizji Zmechanizowanej w Elblągu w marcu 2016 r. przeszedł na stanowisko inspektora Wojsk Lądowych w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Na początku listopada 2016 r. objął, utworzone właśnie wtedy, stanowisko I zastępcy dowódcy generalnego. Od połowy grudnia 2016 r. kierował DGRSZ w zastępstwie przebywającego wówczas na urlopie z dezyzją o odejściu z wojska gen. broni Mirosława Różańskiego. W przeszłości gen. Surawski był także szefem jednego z zarządów w Sztabie Generalnym WP, dowódcą 20 Brygady Zmechanizowanej w Bartoszycach i zastępcą szefa sztabu dywizji w Iraku. [related id=”16971″]

Szef BBN Paweł Soloch powiedział PAP, że najistotniejsze w nominacji jest połączenie tytułu kandydata na naczelnego wodza w czasie wojny z funkcją szefa SG WP pełnioną w czasie pokoju. Jak tłumaczył, to istotna z punktu widzenia Prezydenta zmiana w stosunku do poprzedniej praktyki, gdy kandydatem na naczelnego dowódcę był dowódca operacyjny.

Wolą Prezydenta było, żeby to był szef Sztabu Generalnego WP, a nie dowódca operacyjny. Stała za tym intencja, która współbrzmi z pracami w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego w MON, żeby podkreślić rolę szefa Sztabu jako pierwszego żołnierza Rzeczypospolitej, obudowując ją stosownymi kompetencjami. Chcemy, żeby szef Sztabu pełnił centralną rolę w strukturze dowodzenia zarówno w czasie pokoju, jak i wojny, więc logiczne jest, żeby kandydatem na naczelnego dowódcę sił zbrojnych był właśnie on, a nie którykolwiek z pozostałych dowódców – powiedział PAP Paweł Soloch.

Szef BBN podkreślił, że przez ostatnie miesiące poprzedni kandydat na naczelnego wodza gen. broni Marek Tomaszycki (do końca 2016 r. dowódca operacyjny, następnie w rezerwie kadrowej) mógł być przewidziany do mianowania, nawet jeśli przez kilka miesięcy nie obejmował żadnego stanowiska w wojsku.

– Mam opinie prawne, że zgodnie z ustawą kandydatem na naczelnego wodza może być każdy, niekoniecznie oficer, a z całą pewnością niekoniecznie oficer czynny – dowodził Soloch. Jego zdaniem jest to jeden z powodów, dla którego zapis ustawy o wskazywania kandydata na naczelnego dowódcę SZ należy zmienić.

Źródło: PAP

lk

Budżet na cele obronne: Dziś opublikowany został projekt zwiększenia wydatków na wojsko do 2,5 procent PKB

Stopniowe zwiększanie wydatków obronnych do 2,5 proc. PKB do roku 2030 i zwiększenie liczebności armii przewiduje projekt ustawy opublikowany w piątek na stronie Rządowe Centrum Legislacji.

Obecnie budżet określa wydatki obronne na poziomie co najmniej 2 proc. PKB z roku poprzedniego. Projekt nowelizacji ustawy o modernizacji i finansowaniu sił zbrojnych przewiduje wydatki na obronność w wysokości 2,2 proc. PKB w 2020 r., a docelowo w roku 2030 – na poziomie 2,5 proc. PKB, zgodnie – jak zaznaczono w projekcie – ze „Strategią na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”.

Obecnie wydatki obronne odnosi się do PKB z roku poprzedniego. – Takie brzmienie przedmiotowego przepisu nie pozwala na wypełnienie ustaleń państw członkowskich NATO podjętych na szczycie w Newport, zakładających przeznaczanie minimum 2 procent PKB na obronność, ponieważ według metodologii NATO przeliczenie udziału wydatków obronnych dokonuje się do PKB tego samego roku, w którym ponoszone są te wydatki, a nie roku poprzedniego – czytamy w uzasadnieniu projektu.

[related id=”9055″]

Utrzymanie takiego sposobu obliczania nakładów na wojsko spowoduje, że Polska, „pomimo wydatkowania znacznych środków na obronność”, będzie prezentowana jako państwo, które nie wypełnia postanowień szczytów w Newport i Warszawie.

Projekt przewiduje także zwiększenie liczby etatów w siłach zbrojnych ze 150 tys. do 200 tysięcy.

– Aktualnie obowiązujący w tej ustawie limit 150 tys. stanowisk etatowych żołnierzy jest niewystarczający, biorąc pod uwagę zmiany dotyczące w szczególności kontynuacji formowania pododdziałów Wojsk Obrony Terytorialnej. Zwiększymy liczebność wojska do  200 tys. żołnierzy, w tym 130 tys. zawodowych –  przewidują autorzy projektu zmian w ustawach, przygotowanego przez MON.

PAP/JN