Zbigniew Saganowski, Natalia Tarkowska, Artur Żak, Paweł Bobołowicz – Program Wschodni z 24 października 2020 r.

W Programie Wschodnim: O tragicznych wydarzeniach w Kosowie, działalności Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej we Wrocławiu, a także o bitwie pod Czarnobylem z 1920 roku.

Goście Programu Wschodniego:

Zbigniew Saganowski – wiceprezes towarzystwa miłośników kultury kresowej we Wrocławiu;

Natalia Tarkowska – Doktorantka kulturoznawstwa na Wydziale Filozoficznym Akademii Ignatianum w Krakowie;

Paweł Bobołowicz – dziennikarz Radia Wnet;

Robert Czyżewski – dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie;

Dmytro Antoniuk – dziennikarz Kuriera Galicyjskiego.


Prowadzący: Wojciech Jankowski

Realizator: Franciszek Żyła


Kolejne pokolenia chcą poznawać historię swoich rodzin i przodków. Kresy to nieuleczalna choroba, do której wciąż się wraca – mówi Zbigniew Saganowski.

Jak dodaje: Przyjeżdżamy, aby porządkować przedwojenne mogiły, w których pochowani są nasi przodkowie. Chcemy zachować jak najwięcej wiedzy o starszych pokoleniach i kompletować wiedzę o naszych bliskich.

Natalia Tarkowska mówi o zniszczeniu lecznicy doktora Tarnawskiego.

Jest to drugi zabytkowy budynek, który został w tym roku zniszczony. Doszło do częściowego spalenia jednej z willi. Jest to mały budynek, który przez długi czas nie był użytkowany. Warto podkreślić również znaczenie lecznicy dla lokalnej społeczności. Historia tej placówki to również historia wielu polskich i ukraińskich rodzin z Kosowa i okolic.

Lecznica w Kosowie w okresie międzywojennym była w II RP prawdziwym fenomenem, a ideą doktora Tarnawskiego było uzdrowienie społeczeństwa.

Stan lecznicy jest tragiczny. Boryka się ona bowiem z problemami finansowymi. Powinniśmy zająć się ochroną tego miejsca jak najszybciej – zaznacza.

Artur Żak mówi o ciszy wyborczej przed wyborami samorządowymi na Ukrainie.

Na Ukrainie wybory samorządowe są przesiąknięte polityką centralną. Kampania jest określana „kampanią brudną”. Chwyty, które wykorzystują kandydaci są „chwytami poniżej pasa” – twierdzi gość „Programu Wschodniego”.

Zgodnie z opublikowanym 7 października 2020 r. sondażem Grupy Socjologicznej „Rating” 22,2% Ukraińców jest gotowych do poparcia regionalnych sił politycznych w wyborach do rad obwodowych. Partię Sługa Narodu gotowych jest poprzeć 17,2%, OPZŻ – 12,6%, Europejską Solidarność – 11,7%, Batkiwszczynę – 7,5% i Za Przyszłość – 7,2%.

Paweł Bobołowicz, Robert Czyżewski oraz Dmytro Antoniuk upamiętniają wydarzenia z 1920 roku.

27 kwietnia 1920 r., podczas marszu wojsk polskich i ukraińskich na Kijów, na rzece Prypeć pod Czarnobylem doszło do bitwy pomiędzy oddziałami polskimi, w tym rzecznej Flotylli Pińskiej, i bolszewickimi, wygrana przez stronę polską.


Posłuchaj całego „Programu Wschodniego” już teraz!


 

Maria Osidacz, Włodzimierz Hułaj, Jan Sabadasz, Robert Czyżewski – Program Wschodni z 29 sierpnia 2020 r.

W Programie Wschodnim: O Dniach Kultury Polskiej w Stanisławowie, akcji sprzątania cmentarza Janowskiego, a także o wydarzeniach mających miejsce na Białorusi.

Goście Programu Wschodniego:

Maria Osidacz  – dyrektor Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego;

Włodzimierz Hułaj – wieceprezes Polskiego Towarzystwa Kulturalnego im. Adama Mickiewicza w Kołomyi;

Jan Sabadasz – prezes Fundacji Dziedzictwo Kresowe;

Robert Czyżewski – dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie;

Rafał Dzięciołowski – prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej.


Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizator: Andrzej Borysewicz


Maria Osidacz mówi o Dniach Kultury Polskiej w Stanisławowie.

Już po raz czwarty w Iwano-Frankiwsku (dawnym Stanisławowie) odbyły się Dni Kultury Polskiej. Impreza ma na celu promowanie Polski, z każdym rokiem ma coraz większy zasięg.

Tego typu przedsięwzięcia to promocja kultury i dziedzictwa narodowego. Nasze wydarzenia mają zupełnie inny format – jest to związane z pandemią koronawirusa – mówi gość Wojciecha Jankowskiego.

Jak podkreśla: Na wydarzeniu będą prezentowane wystawy, wieczory pieśni i tańca, a także spektakle. Będzie to dobry czas do spotkania się, jednak trzeba pamiętać o panującej sytuacji.

Włodzimierz Hułaj komentuje sytuację związaną z kościołem jezuickim w Kołomyi.

Na Ukrainie zaczęła się zmiana w systemie ochrony zdrowia. W ramach tych zmian zostały zlikwidowane przychodnie oraz szpitale. Najważniejszym wątkiem jest jednak los przychodni, która znajduje się przy parafii jezuitów – mówi gość „Programu Wschodniego”.

Parafia wydała podanie, aby odzyskać budynek z powrotem. Tymczasem okazało się, że ktoś inny ma plany na wykorzystanie tego obiektu. Rada miejska bez społecznych pomówień oddaje w dzierżawę budynek ojców jezuitów. Budynek ma być oddany firmie, która powstała w 2020 roku. Według prawa obiekt miał być przeznaczony na parafię rzymskokatolicką.

O woli mieszkańców i parafian nikt nie mówi. Nikt nas nie pytał o zdanie. Biskup wielokrotnie dzwonił i prosił i spotkanie z burmistrzem miasta. Po wielu próbach rozpoczęliśmy protest – opowiada.

 Jan Sabadasz mówi o akcji sprzątania cmentarza Janowskiego.

Tegoroczna tradycja jest kontynuacją przedsięwzięcia, które rozpoczęło się w ubiegłym roku. Dzięki wspólnemu wysiłkowi udało się uporządkować ponad 60 grobów. Prace polegały na sprzątaniu, a także na edukacji historycznej – zaznacza Jan Sabadasz.

Jak twierdzi: Dzięki tym pracom udało odkryć się wiele ciekawych nagrobków, które w późniejszym czasie młodzież badała.

Chodziło nam o to, aby zachęcić młodzież nie tylko do pracy fizycznej, ale również do odkrywania historii osób zmarłych. Chcemy uwrażliwiać młodzież, aby dbała ona o dziedzictwo swojego kraju – mówi.

Jan Sabadasz twierdzi, że po tym, jak obóz zaczął prace, wielu konserwatorów dowiedziała się o istnieniu cmentarza Janowskiego. Spoczywają tu wybitni, polscy działacze. „Dzięki obozom udaje nam się ukazywać bardzo wartościowy obiekt, który został przez ludzi zapomniany” – dodaje.

Robert Czyżewski mówi o otwarciu wystawy w Kijowie poświęconej Annie Walentynowicz.

Anna Walentynowicz jest tą osobą, która była najmniej uhonorowana. Jej los pozostał zwykły losem człowieka, który tworzył Solidarność. Przeciwnicy Walentynowicz marginalizowali jej zdanie. Jej postać była odsuwana na bok. – twierdzi.

Z powodu pandemii koronawirusa na otwarcie wystawy nie przyjedzie rodzina Anny Walentynowicz. Będzie jednak obecny ambasador oraz wiceminister kultury na Ukrainie.

Chcemy przywrócić pamięć o Annie Walentynowicz. Będzie to nowa możliwość do zbudowania mostu pomiędzy Polską a Ukrainą. Planujemy przewożenie wystawy po wielu ukraińskich miastach – mówi gość „Programu Wschodniego”.

Anna Walentynowicz urodziła się w rodzinie protestanckiej na Ukrainie. Przez całe swoje życie była jednak głęboko wierzącą katoliczką. „Z polskiej strony powinien zostać wyciągnięty gest przyjęcia Anny Walentynowicz. Musimy przyjąć, że jest dla nas bohaterką” – podkreśla.

Rafał Dzięciołowski komentuje wydarzenia mające miejsce na Białorusi.

Ostatnie dni przynoszą konsolidację reżimu. Władimir Putin zaoferował pomoc militarną dla Łukaszenki. Będzie ona polegała na pacyfikowaniu narodu białoruskiego.

Rafał Dzięciołowski twierdzi, że w niedziele może dojść do zdławienia masowych demonstracji na całej Białorusi. Dyktator będzie próbował utrzymać się przy władzy poprzez użycie siły.

W planie strategicznym wydaje się, że mamy do czynienia z szansą na przebudzenie się Białorusinów. Wiemy już, że Łukaszenka nie wygrał wyborów i nie jest przywódcą kraju, decyzja Putina natomiast zmieni patrzenie Białorusinów na Federację Rosyjską – zaznacza.

Jak dodaje: Białorusini w sposób masowy pokazali, że nie chcą rządów Łukaszenki. Proces zerwania tożsamościowego z Rosją na pewno nastąpi.


Posłuchaj całego „Programu Wschodniego” już teraz!


 

Sławomir Gowin, Iwan Jaremko, Tomasz Lachowski, Chrystyna Nikołajczuk – Popołudnie WNET – 17.07.2020 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Wojciech Jankowski.

Goście Popołudnia WNET:

Sławomir Gowin – dyrektor artystyczny lwowskiego kabaretu „Czwarta rano”;

Artur Żak – Stowarzyszenie Polskich Przedsiębiorców Ziemi Lwowskiej;

Anna Gordijewska – „Kurier Galicyjski”;

Iwan Jaremko – dziennikarz sportowy;

Dr Tomasz Lachowski – Uniwersytet Łódzki;

Dr Chrystyna Nikołajczuk – Katedra Polonistyki Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie.


Prowadzący: Wojciech Jankowski

Realizator: Franciszek Żyła


Dyrektor artystyczny lwowskiego kabaretu „Czwarta rano”, Sławomir Gowin wspomina zmarłego Mirosława Rowickiego i zaznacza, że choć nie potrafi przypomnieć sobie pierwszego spotkania, to tylko świadczy o tym, że Mirek był osobą, która „błyskawicznie zjednywała sobie ludzi i miało się wrażenie, że zna się go od dawna”. Dyrektor kabaretu „Czwarta rano” przytacza przedostatnią rozmowę z Mirosławem Rowickim, z którym rozmawiał o planach na przyszłość i podkreśla, że „ten duch pierwszej solidarności w Mirku cały czas istniał i potrafił tym duchem natchnąć otoczenie ludzi, z którymi się spotykał”. Sławomir Gowin nawiązuje także do słów zmarłego, który mówił , że „dziennikarstwo to pewnego rodzaju przypadek w jego życiu”. Przykład ten pokazuje, że osoby które zdobyły doświadczenie w innych i często odległych dziedzinach życia, potrafią potem „zdyskontować” je w pracy dziennikarza, tak jak zrobił śp. Mirosław Rowicki. Gość Wojciecha Jankowskiego dodaje, że „trudno znaleźć dziedzinę, w której wykazałby się jakimś dyletantyzmem”. Przedstawiciel Stowarzyszenia Polskich Przedsiębiorców Ziemi Lwowskiej, Artur Żak wskazuje natomiast na fakt, że choć w Kurierze Galicyjskim jest wielu ludzi o odmiennych poglądach politycznych i życiowych, to jednak Mirosław Rowicki potrafił ich wszystkich zjednać: „Był jak mądry kapitan, który kierował ten statek w postaci Kuriera w odpowiednim kierunku”.

Anna Gordijewska z „Kuriera Galicyjskego” opowiada o wyludnionych ulicach Lwowa, czego przyczyną była pandemią koronawirusa, a także o dynamicznie zmieniającej się sytuacji na Ukrainie w związku z postępującym rozprzestrzenianiem się wirusa: „Latem jest tutaj masa turystów, najwięcej z Polski (…) Natomiast teraz Lwów jest bez turystów-opustoszony. Zaczęły pracować restauracje, ale musi być odległość pomiędzy stolikami. Lwów już mógłby przyjmować turystów bo pracują hotele, ale tych turystów nie widać”.

W dalszej części rozmowy, dziennikarz sportowy Iwan Jaremko przypomina jak doszło do historycznego meczu z 14 lipca 1894 roku, w którym zmierzyli się Lwów z Krakowem: „Śmieszną rzeczą jest, że gimnastyka i rower to były bardziej znane sporty, a piłka nożna nie była wówczas znana”. Publiczność nie rozumiała zasad i taktyki, arbitrem meczu został profesor Zygmunt Wyrobek, a mecz trwał zaledwie 6 minut, do pierwszej strzelonej bramki. Gość Wojciech Jankowskiego wspomina, że mecz ten uznawany jest jako pierwszy w historii futbolu polskiego i ukraińskiego.

Pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, dr Tomasz Lachowski opowiada o polsko-ukraińskich doświadczeniach związanych z walką przeciw sowieckiemu imperializmowi. Naukowiec wskazuje, że w czasie dyskusji zorganizowanej przez Ukraiński Instytutu Pamięci Narodowej, pojawiła się koncepcja sowieckiego ludobójstwa, ujęta przez pryzmat, nie biologicznego wyniszczenia konkretnych narodów, ale zmierzającej do zmiany struktury społecznej. Gość Wojciech Jankowskiego podkreśla, że agresja rosyjska na Ukrainę w 2014 roku to „kolejna próba dominacji, którą nazwalibyśmy kolonialną (…) Widzimy doskonale jak wyglądała próba wyzwolenia się i zmiany Ukrainy na Majdanie 6 lat temu i z jaką spotkała się reakcją Rosji”.

Dr Chrystyna Nikołajczuk z Katedry Polonistyki Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie, tłumaczy co oznacza na Ukrainie wyrażenie „przecinać kordon dzierżawy” i skąd mogą wziąć się nieporozumienia w komunikacji międzykulturowej pomiędzy Polakami, a Ukraińcami. Rozmówczyni Popołudnia Wnet przytacza szereg przykładów odmiennych zwrotów, które nie istnieją lub mają odmienne znaczenie dla obu narodów, co nierzadko wprawia w zakłopotanie: „Po Polsku mówi się, że jedzie się na gapę. Po Ukraińsku mówi się, że ktoś „jedzie zającem”.

Jan Sabadasz, Eliza Dzwonkiewicz, Robert Czyżewski, Anastasija Iljina – Program Wschodni z 4 lipca 2020 r.

W Programie Wschodnim: O mordzie profesorów lwowskich, akcji „Serce dla rodaka” oraz o działalności Instytutu Polskiego w Kijowie.

Goście Programu Wschodniego:

Jan Sabadasz – prezes Fundacji Dziedzictwa Kresowego;

Eliza Dzwonkiewicz – konsul generalny RP we Lwowie;

Robert Czyżewski – dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie;

Anastasija Iljina – Talaka 2020.


Prowadzący: Wojciech Jankowski

Realizator: Franciszek Żyła


Eliza Dzwonkiewicz mówi o zbrodniach dokonanych na lwowskich profesorach 4 lipca 1941 roku.

To była elita polskiego narodu, która została wyniszczona według planu. Kiedy morduje się elitę narodu mamy do czynienia z podwójną tragedią. Mamy świadomość, że wśród zamordowanych profesorów byli ludzie, którzy stali za rozwojem kraju. Ważne jest, aby na co dzień uczyć się szacunku i nie popadać w pychę. Cieszę się, że po wielu latach jest miejsce, w którym upamiętnia się elity lwowskie. Współpraca między uczelniami lwowskimi i polskimi rozwijają się bardzo dobrze – mówi gość „Programu Wschodniego”.

Jan Sabadasz mówi o akcji „Serce dla rodaka”.

W ramach akcji „Serce dla rodaka” prowadziliśmy zbiórkę środków na wsparcie naszej inicjatywy. Nasi wolontariusze zaczęli pakować paczki, a ich łączna ilość liczy 500 sztuk. Nasza pomoc trafi do dużych, jak i do małych miejscowości, w których mieszkają Polacy – mówi Sabadasz.

Największe polskie organizacje we Lwowie rozdysponują paczki do najbardziej potrzebujących. Przed pandemią koronawirusa paczki trafiały do każdego. Ciężkie aspekty pandemii nie ominęły rodaków mieszkających na Ukrainie. Nie mogą oni pozwolić sobie bowiem na zgromadzenie większej ilości leków i jedzenia.

Jak dodaje: Okres pandemii wymaga nagromadzenia żywności na dłuższy czas. W tej chwili ceny we Lwowie przebijają ceny warszawskie. Do tej pory akcje pomocowe odbywały się w Polsce, a następnie przekazywane były na Ukrainę. Obecnie wszystko odbywa się na Ukrainie. Jako fundacja realizujemy również projekt wspierania języka polskiego.

Robert Czyżewski mówi o działalności Instytutu Polskiego w Kijowie.

Wśród fundamentalnych potrzeb Instytutu trzeba wymienić wsparcie nauczania języka polskiego. Język polski w ukraińskiej szkole to otwarcie ludzi na polskość. Kolejnym elementem jest historyczny dialog polsko-ukraiński. Z puntu widzenia Instytutu powinno rozmawiać się o tematach niekontrowersyjnych. Relacje między narodami wynikają z ich pamięci. Ważnym aspektem jest również stan relacji dziennikarskiej. Na Ukrainie schematyzm i oszczędność mówienia są bardzo duże. Potrzebujemy dziennikarzy, którzy w poważny sposób podchodzą do narodu – mówi Robert Czyżewski.

Jak zaznacza: Obiecałem sobie, że uszanuje to, co było. Cenie sobie, że pracownicy w Instytucie są doświadczeni i zaangażowani. Kijów jest dla mnie miastem, które pozwala sięgnąć do I Rzeczpospolitej. Wystarczy spojrzeć na Dniepr i ma się poczucie wielkości Ukrainy. W obecnej polskości brak jednak relacji z ukraińskością.

Anastasija Iljina komentuje wydarzenia związane ze świętem odnoszącym się do sowieckiej tradycji – dniu niepodległości.

Na Białorusi mamy dwa dni niepodległości oraz dwa języki. W związku z pandemią na Białorusi nie obowiązuje kwarantanna. W kraju panuje obecnie gorący czas. Na ulicę wyszli ludzie, którzy zaczęli bić brawa. Do wyborów prezydenckich został niecały miesiąc, a zaaresztowano już ok. 400 osób.

Przygotowania do wyborów są bardzo specyficzne. Białoruś jest w trakcie rejestracji kandydatów na urząd prezydenta. Ludzie gromadzą się w długich kolejkach, aby złożyć swoje podpisy na niezależnych kandydatów. Jednym z kandydatów jest bloger, który zyskał swoją popularność poprzez wyjście do ludzi. Dał on poczucie wolności słowa mieszkańcom Białorusi.

„Uważam, że to nie prezydent, a naród musi bronić niezależności. Liczymy w tej kwestii na pomoc areny międzynarodowej, a szczególnie na Polskę. Media rosyjskie nadal dominują na Białorusi. W telewizji białoruskiej zostają zwalniani dziennikarze, a sprzęt zostaje zabierany” – podkreśla.


Posłuchaj całego „Programu Wschodniego” już teraz!


 

11 urodziny Radia Wnet. Jak to się zaczęło?

Na tytułowe pytanie odpowiada Lech Rustecki przypominając początki Radia Wnet, wizję za nim stojącą, ważne kamienie milowe w jego rozwoju i ludzi, którzy się do niego przyczynili.

11 lat temu […] Trójka zanotowała najwyższy w historii badań wynik zasięgu dziennego, a także stały wzrost udziałów w rynku. […]. Dyrektorem Trójki był wtedy od paru lat Krzysztof Skowroński […].

Lech Rustecki mówi, że obecny prezes Radia Wnet założył je po tym, jak został zwolniony dyscyplinarnie z Programu Trzeciego Polskiego Radia. Sąd pracy uznał później to zwolnienie za bezprawne przyznając odszkodowanie „które na pewno nie przeszkodziło” w założeniu razem z innymi dziennikarzami, którzy odeszli z Trójki (oraz innymi) Radia Wnet. To ostatnie, jak mówi Lech Rustecki, nie powstałoby, „gdyby nie wielka energia Katarzyny Adamiak-Sroczyńskiej czy językowe wyczucie Grzegorza Wasowskiego”. Idea „Mediów Prawdziwie Publicznych”, jak nazywali, to co robili, zyskiwała na popularności.

Znacząca zmiana w historii Radia Wnet nastąpiła wtedy, gdy zaczęli być prawdziwym radiem. To stało się w styczniu 2010 roku. Wtedy zaczęli nadawać Poranek Wnet na falach gościnnego Radia Warszawa. Od lutego 2010 roku Poranek Wnet był transmitowany również przez Radio Nadzieja.

Wraz z Porankami WNET ruszyła także Wolna Antena. Na falach Radia Warszawa można było wysłuchać Studia Wschodniego Wojciecha Jankowskiego. Ze wschodem wiąże się poniekąd kolejna ważna data, nie tylko dla Radia:

Tak jak dla całej historii III Rzeczpospolitej, tak i dla Radia Wnet datą najważniejszą był 10 kwietnia 2010 roku. Krakowskie Przedmieście, Pałac Prezydencki i wszystkie zdarzenia widzieli przez okno studia, które znajdowało się w Hotelu Europejskim.

Od października 2011 r. funkcjonują Spółdzielcze Media WNET. 22 września 2012 r. zorganizowany został pierwszy jarmark Wnet. Organizowane od tego czasu w sobory jarmarki odbywają się pod hasłem „Uratuj rolnika, uratuj samego siebie”. Obecnie Radio Wnet pomaga drobnym przedsiębiorcom, akcjom charytatywnym i inicjatywom społecznym udostępniając im miejsce na swoich falach na darmową reklamę.

A.P.

Wysoki funkcjonariusz ukraińskich służb zatrzymany. Jest podejrzany o współpracę z FSB. Pożar wokół Czarnobyla ugaszono

Wojciech Jankowski o zatrzymaniu oficera Służby Bezpieczeństwa Ukrainy przez kontrwywiad tego kraju, ugaszeniu pożarów wokół Czarnobyla i koronawirusie na Ukrainie.

Generał-major Szajtanow został zatrzymany. Jest podejrzany o współpracę z FSB.

Wojciech Jankowski informuje, że Wałerij Szajtanow miał zostać zwerbowany przez rosyjski kontrwywiad już w 2014 r. Dziennikarz mówi też, jak wygląda walka z epidemią u naszego południowo-wschodniego sąsiada:

Prawosławna Cerkiew Moskwiewskiego Patriarchatu żyje w strefie rosyjskiego podejścia do sprawy, tam długo ignorowano koronawirusa.

W mediach ukraińskich dużo się mówi o licznych zachorowaniach wśród członków tej części Cerkwi prawosławnej na Ukrainie, która uznaje kanoniczną zwierzchność Moskwy. Prowadzący Studio Lwów mówi o aplikacji pomagającej w kontroli ludzi będących na kwarantannie. Pokazuje ona, że

Najbardziej kwarantanny przestrzegają z miast Lwów i Tarnopol, a z obwodów kijowski i odeski.

Za złamanie kwarantanny we Lwowie wlepiona została kara grzywny w wysokości 17 tys. hrywien (2600 zł). Jankowski zauważa przy tym, że „ziemia stanisławowska po kijowskiej i Bukowinie” jest najbardziej dotknięta chorobą. Do dobrych wiadomości zaliczyć można za to fakt, iż

Pożar w strefie czarnobylskiej ugaszono.

Nie ma już otwartego ognia, choć nie wiadomo, czy jeszcze się on nie odrodzi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jankowski o Rumunii: Tam się wytworzył alternatywny świat. Zarażeni lekarze leczą innych zarażonych

Wojciech Jankowski o tragicznej sytuacji systemu opieki zdrowotnej w Rumunii, protestach lekarzy oraz o sytuacji na Bukowinie i na Ukrainie.

Wojciech Jankowski przedstawia sytuację w związku z koronawirusem we Lwowie. Potwierdzono w nim 7 przypadków, ale mówi się, że po prosty tyle na razie wykryto, gdyż szybkie testy dotarły stosunkowo niedawno na Ukrainę. Zauważa, że wirusa wykryto „wczoraj u dwóch kierowców w transporcie miejskim”. Zwraca uwagę na okręg czerniowiecki, czyli posiadaną przez Ukrainę część historycznej Bukowiny. Tam miał miejsce przypadek zero. Kobieta, która przyjechała z Włoch, została wyleczona, ale ludzie oskarżają ją, że przywiozła zarazę do kraju. Dostaje groźny od ludzi zapowiadających, że spalą jej dom. Nagrała  „bardzo emocjonalne wideo, w którym błaga na kolanach, by ludzie nie mścili się na niej”. Tymczasem źle się przedstawia sytuacja na rumuńskiej części Bukowiny. Region ten to ok. 1/3 wszystkich przypadków w tym państwie. Stan zarażonych SARS-Cov-2 w Rumunii to 2245 zakażonych i 86 zgonów.

Sytuacja służby zdrowia jest katastrofalna.

Dziennikarz zwraca uwagę, że wracający z Hiszpanii i Włoch Rumunii (milion osób) nie deklarowali się, skąd przyjechali, ani czy zamierzają poddać się kwaratannie. Tymczasem rumuńskie szpitale są zupełnie nieprzygotowane: brakuje fartuchów, masek, sprzętów. W siedmiogrodzkim mieście Deva cały szpital się przez to zaraził.

Tam się wytworzył alternatywny świat. Lekarze, którzy są „pozytywni” […] leczą tych, którzy również są „pozytywni”.

Pracownicy opieki zdrowotnej protestują. Pielęgniarki i lekarze masowo odchodzą z pracy. Wśród ofiar koronawirusa jest prawdopodobnie (gdyż nie potwierdzono, czy był zarażony) zmarły Kazimierz Longer.

Przyszła informacja, że wiceprezes Związku Polaków w Rumunii zmarł w sobotę. […] Jest to prawdopodobnie koronawirus.

Wojciech Jankowski przybliża sylwetkę tego urodzonego na bukowińskiej wsi Polaka. Pracował on w kopalni soli, a jako działacz polonijny współpracował z Polonusem.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

W. Jankowski o obchodach rocznicy Rzezi wołyńskiej: Żądamy prawdy, gdy mówimy o przeszłości [WIDEO]

Relacja Wojciecha Jankowskiego z 76 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu. Czy uda się uzyskać zgodę na ekshumację ofiar?

Wojciech Jankowski obecny niedawno na Polsko-Ukraińskich obchodach 76 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, nawiązuje do krwawej niedzieli 11 lipca 1943 roku, która była, punktem kulminacyjnym rzezi wołyńskiej.  Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery dokonała wtedy masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej. Wczoraj w Łucku odbyła się uroczysta msza święta, po której uczestnicy przejechali do Janowej Doliny, w której w ramach akcji UPA wymordowano ponad 600 polaków.

O randze samej uroczystości może, opowiedzieć nam lista gości, na której znalazła się wicemarszałek sejmu Małgorzata Gosiewska, wicemarszałek senatu, wiceminister MSZ, ambasador Rzeczypospolitej w Kijowie i wielu, wielu innych. Natomiast ze strony Ukraińskiej obecni byli przedstawiciele władz lokalnych oraz część miejscowej ludności.

Podczas uroczystości zaakcentowano wszystkie ważne kwestie tj. pamięć o pomordowanych, kto i z jakich przyczyn jest odpowiedzialny za to ludobójstwo oraz podkreślono odwagę  uczciwych mieszkańców Ukrainy, którzy narażając swoje życie, ratowali  polskich sąsiadów. W przemówieniach wielu najważniejszych polityków mogliśmy usłyszeć apel o zezwolenie na ekshumację i prace poszukiwawcze ofiar rzezi, które od dwóch lat jest blokowane.

Wojciech Jankowski udostępnia również słuchaczom fragment przemówienia Małgorzaty Gosiewskiej:

I tak miejsce, które mogło być symbolem rozwoju, stało się jedną z setek mogił.

M. Gosiewska zaznacza, że podczas tych okrutnych mordów nie zważano na wiek i płeć ofiar, część z nich została żywcem spalona, a zbrodni dokonano przy bezczynności niemieckiego garnizonu:

Po latach powracamy pamięcią do tych dni z niezmiennie wielkim bólem, bo wiemy, że ofiary wciąż pogrzebane są w bezimiennych mogiłach, a wiele miejsc pochówku pozostaje nieodnalezionych.

Wicemarszałek sejmu podkreśla, że nikt dziś nie obarcza winą współczesnego Państwa Ukraińskiego, z którym Polska chętnie współpracuje na arenie międzynarodowej i wzajemnie się wspiera, szczególne w walce przeciwko rosyjskiej agresji:

Tak jak i w bieżącej polityce, tak i w relacjach historychnych fundamentem naszego postępowania musi być prawda.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

Podróż przez Rosję czasu Mundialu. Rosjanie są zadowoleni, bo odnieśli wizerunkowe zwycięstwo, organizując mistrzostwa

Brat Blondynki krytykuje Lioszę za to, że nienawidzi Putina nie za to, za co należy. On też nienawidzi, ale za coś innego. Rosjanie dzielą się na stroniących od polityki i nienawidzących Putina.

Wojciech Jankowski

Mundial był znakomitą okazją, by odwiedzić Rosję. Nie interesował mnie jednak przebieg mistrzostw, a rozmowy z Rosjanami. Często wystarczyło odpowiedzieć na pytanie „skąd jesteś?”, by usłyszeć, jak ten świat jest ułożony. Usta otwierały się same.

Kazań

Jestem w stolicy Tatarstanu, jedynym miejscu w Federacji Rosyjskiej, gdzie urzęduje jeszcze jeden prezydent poza Władimirem Putinem. Są tu dwa języki urzędowe, rosyjski i tatarski. Rzeczywiście w życiu publicznym występuje tatarszczyzna. W kasach, na dworcach, w wielu miejscach publicznych można usłyszeć ten język. Kazań ma również swój Kreml, który jest chyba największą atrakcją turystyczną. Rozległy teren jest tak naszpikowany muzeami, że nie sposób wszystkie zwiedzić jednego dnia. Kto nie czytał wcześniej o Kazaniu i nie szukał zdjęć w internecie, dozna olśnienia. To miasto zachwyca urokiem i atmosferą.

Ze zdziwieniem skonstatowałem, że w rozmowach polityka nie jest tematem dominującym. Polska nie jest odbierana przez wszystkich jako Judasz Słowiańszczyzny. Pamiętam formułę „Ptica nie kurica, Polsza nie zagranica” i kontakty sprzed lat z ludźmi ze Wschodu, którzy byli przekonani, że skoro jestem z Polski, to muszę mówić po rosyjsku. Obecnie Polska jest odbierana jako „część Europy”, a tam rosyjskiego się nie uczą. Ci, którzy nie pasjonują się polityką i prawdopodobnie nie spędzają większości czasu przed telewizorem, nie klasyfikują Polski od razu jako kraju wrogiego. Często poznawałem ludzi, gdy siedząc sam przy stoliku w restauracji w centrum byłem pytany, czy można się dosiąść, bo już wszystko jest zajęte. Zaczynały się rozmowy. Niektóre szły w kierunku życia osobistego z pytaniami, które nad Wisłą bez alkoholu uznane byłyby za wścibskie. Lecz pojawiał się i temat, którego się spodziewałem:

– Polacy do Rosji mają stosunek taki sobie?

Pomyślałem, że jednak szybko zbliżamy się do polityki. Ale to dobrze, w końcu na to czekam, zaraz będzie Ukraina, Majdan, NATO i Ameryka. Dzięki temu będzie o czym pisać. Nabieram powietrza i kiwam głową. Jednak moja rozmówczyni nie była bardzo zainteresowana polityką, a swoją – słuszną – opinię oparła na obserwacji naszych kibiców.

– Zauważyłam to, patrząc na kibiców z Polski. Inni kibice byli uśmiechnięci, otwarci, od razu dochodziło do interakcji, a Polacy zachowywali dystans. Wszystko poprawnie, elegancko, ale na dystans.

Jej koleżanka jest jednak dociekliwa i zbliżamy się do polityki.

– A jaki jest u was stosunek do Ukrainy?

– To zależy. Gdy mówimy o II wojnie światowej, to krytyczny, ale jeśli chodzi o współczesność, to pozytywny.

Puszka Pandory została otwarta. Zestaw pytań zawęża się do najgorętszych.

– A do kwestii Krymu?

– Dziewczęta! – sięgam do zestawu słów, które w strefie postsowieckiej mają specjalny status i specjalny ciężar – Czy to nie prowokacja?

„Kreml” w Kazaniu | Fot. W. Jankowski

– Jaka prowokacja? Po prostu rozmawiamy!

Postanawiam obrać ton nie mentorski, ale być przekonujący i przedstawić sprawę tak, jak wygląda w świetle prawa międzynarodowego. Powołam się w końcu na „wies’ mir”, najlepszy argument, który w tej chwili przychodzi mi do głowy.

– Cały świat uważa, że to okupacja Krymu – wypowiadam te słowa jak najłagodniej, ale staram się sprawiać wrażenie, że jest to tak oczywiste, jak to, że noc jest czarna, a dzień biały.

– Wiedziałam – mówi emocjonalnie jedna do drugiej. – Tam praischodzit takaja prapaganda!

Patrzę na moje rozmówczynie osłupiały. Czy ja mam łopoty z algebrą, czy one? Skoro „wies’ mir” to 194 państwa, po odjęciu jednej Rosji będzie ich jeszcze 193. Jeszcze są: Afganistan, asadowska Syria, Wenezuela, ale to ciągle mało. Co jest bardziej prawdopodobne, że mylą się 3–4 państwa, czy 190? Rozmowa trwa w najlepsze, ale na chwilę z uczestnika staję się obserwatorem:

– Miałam znajomą Ukrainkę spod granicy polskiej. Ona pisała do mnie, że Rosjanie zabijają Ukraińców na wschodzie. Z a b i j a j ą! Wyrzuciłam ją ze znajomych. Nie chciałam tych bzdur czytać.

– Oni tam mówią tym samym językiem, co my. I to prawidłowym. To są Rosjanie – mówi druga kobieta. – Oni tak czekali na Rosję. Są zadowoleni. Teraz jest tam o wiele lepiej niż za Ukrainy. Im jest lepiej teraz żyć. (…)

Perm

Blondynka pyta mnie o stosunek Polaków do Ukrainy. Czekam na temat wojny na wschodzie, faszystowskiego reżimu…

– Jak byłam w Amsterdamie, widziałam tam mnóstwo Ukraińców. Chodzili po mieście. Robili zakupy. Mieli pełne torby zakupów – mówi Blondynka o dobrotliwym uśmiechu, a ja myślę, że już więcej nie będę zakładał, co usłyszę. – Widać, że Ukraina staje na nogi.

Dobrotliwy uśmiech staje się jeszcze „dobrotliwszy”. Widać, że cieszy się z wątpliwego w końcu sukcesu Ukrainy. Mąż Blondynki nie ma dobrotliwego uśmiechu, za to lubi stukać się „plastikowym szkłem”. Pojawia się kolejny temat, którego akurat się nie spodziewałem – Smoleńsk. Znowu występuję w roli referenta stosunku polskiej opinii publicznej do katastrofy (?) w Smoleńsku.

– Ta druga połowa ma rację. Nie ma wątpliwości, że to był zamach. Załatwili go. Polska i Rosja bezsprzecznie mają sprzeczne interesy. Nie uważasz, że tak jest?

Potakuję. Blondynka jest zawiedziona, jej dobrotliwy uśmiech gdzieś się ulatnia. A więc świat nie opiera się na „drużbie narodow”.

– My, Rosjanie, chcemy widzieć świat dobrym, a on, Żyd, widzi wszystko inaczej. Nikomu nie wierzy. Wszędzie węszy podstęp. Poznałam i wyszłam za Lioszę, chłopaka z Permu, a okazało się, że to Mossad.

Wybucha salwa śmiechu. Liosza rzeczywiście nie ufa nikomu. Nie wierzy, że jestem z Polski. Chce zobaczyć mój paszport. Instynkt każe nie przyznać się, że mam go przy sobie, ale zgodziłem się pokazać telefon. Wyjaśnia mi, że w Rosji jest reżim, a w reżimie powinno się mieć dokumenty przy sobie. Nienawidzi Putina. Nie głosował na niego i nie ma żadnych wątpliwości, że to nie ma znaczenia, no kogo ludzie głosują. Szanuje Polskę, bo tam zginęło wielu Żydów. Mało mówiący Brat Blondynki krytykuje Lioszę za to, że nienawidzi Putina, ponieważ nie nienawidzi Putina za to, za co należy. On też nienawidzi, ale za coś innego. Gdyby uznać tę grupę za reprezentatywną, to okazałoby się, że Rosjanie dzielą się na stroniących od polityki i nienawidzących Putina. Jaka szkoda, że wieczór już się kończy. W Permie o drugiej w nocy już zaczyna świtać.

Blondynka pokazuje mi zdjęcia swoich synów, którzy mieszkają w Izraelu. Dwóch przystojnych chłopców uśmiecha się do obiektywu. Jeden jest blondynem i ma na sobie mundur armii izraelskiej. Dugi jest śniady, ma ciemnaewłosy.

– Ten Słowianin, a ten Żyd – komentuję zdjęcie.

– Widzisz, jak to jest? – śmieje się Blondynka o dobrotliwym uśmiechu – Rosjanin broni Izraela, a Żyd robi w nim interesy.

Cały artykuł Wojciecha Jankowskiego pt. „Gławnoje, szto żywoj! Podróż przez Rosję czasu Mundialu” znajduje się na s. 1 i 4 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Wojciecha Jankowskiego pt. „Gławnoje, szto żywoj! Podróż przez Rosję czasu Mundialu” na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Eliminacja Tatarów krymskich. Rosja jednych pozbywa się w białych rękawiczkach, innych eliminuje brutalnie

Ilmi Umerow trzy tygodnie spędził w zakładzie psychiatrycznym Przez tydzień nie miał możliwości umyć się ani spać. Umerow ma 60 lat, chorobę Parkinsona i w czasie rozprawy przeżył atak serca.

Wojciech Jankowski

Dwóch najważniejszych w swojej społeczności Tatarów krymskich, Mustafa Dżemilew, lider Tatarów i pełnomocnik prezydenta Ukrainy do spraw Krymu, i Refat Czubarow, przewodniczący Medżlisu Tatarów krymskich, mają zakaz wjazdu na Krym. Następnie skazano wieceprzewodniczących Medżlisu – Achtema Czijgoza na 8 lat kolonii karnej, a Ulmiego Umerowa na 2 lata. W ten sposób wyeliminowano czterech najważniejszych działaczy samorządu Tatarów krymskich. (…)[related id=39720]

Mimo że 26 lutego 2014 Federacja nie uznawała Krymu za część Federacji Rosyjskiej, wbrew zasadzie, że prawo nie działa wstecz, piękna prokurator Natalia Pokłowska, będąca maskotką „rosyjskiej wiosny”, oskarżyła sześć osób o udział w blokowaniu Rady Najwyższej. Czijgoz został oskarżony o zorganizowanie tej akcji. Aresztowano go 29 stycznia 2015 roku i przebywał w więzieniu aż do dnia, kiedy odbył lot do Ankary. Przesiedział w więzieniu dwa i pół roku.

Ilmi Umerow został oskarżony o nawoływane do naruszenia integralności terytorialnej Federacji Rosyjskiej w oparciu o nowy artykuł 180.1, który wprowadzono do kodeksu karnego po aneksji Krymu. Oskarżenie nastąpiło po tym, jak udzielił wywiadu krymskotatarskiej telewizji ATR. Umerowa nie więziono, za to trzy tygodnie spędził w zakładzie psychiatrycznym w celu przeprowadzenia „ekspertyzy psychiatrycznej”.

Ekspertyza była na tyle traumatycznym doświadczeniem, że Umerow określił ją jako znęcanie się. Przez tydzień nie miał możliwości umyć się ani spać. Przebywając w zakładzie, który przypominał dom obłąkanych z XIX-wiecznych powieści, nie był w stanie prowadzić normalnego życia. Umieszczono go w prawdziwym „domu bez klamek”, gdzie nie miał żadnej szansy odizolować się od szalonych pacjentów, którzy nie pozwalali mu na chociażby chwilę intymności. Ilmi Umerow ma 60 lat, chorobę Parkinsona i w czasie rozprawy przeżył atak serca.

Nieoczekiwanie 25 października działacze Medżlisu zostali odwiezieni na lotnisko. Odbyli lot do Kanapy w kraju krasnodarskim, a stamtąd do Ankary. Po krótkim pobycie w Turcji polecieli do Kijowa. Zostali uwolnieni.

Wśród Tatarów zapanowała radość, ale w ten sposób Federacja Rosyjska pozbyła się osób nr 3 i 4, po Mustafie Dżemilewie i Refacie Czubarowie, w samorządzie Tatarów krymskich. Prawdopodobnie działacze tatarscy nieprędko wrócą na Krym. W więzieniach i aresztach na Krymie znajduje się jeszcze 40 więźniów politycznych. (…)

Rafat Czubarow, przewodniczący Medżlisu, w wywiadzie dla telewizji ATR powiedział, że starano się o poparcie sprawy uwolnienia działaczy tatarskich z pomocą wielu głów państw, ale najwięcej zrobił prezydent Turcji, Recep Erdoğan. Wywiad przeprowadzono w trakcie lotu. Wiadomość pojawiła się już w ukraińskich mediach, tymczasem Czijgoz i Umerow przebywali w samolocie i nie wiedzieli jeszcze, dokąd lecą. (…)

Recep Erdoğan był z wizytą w Kijowie na początku października 2017 roku. Jego rozmowa z prezydentem Petrem Poroszenką trwała ponad 3 godziny. Wyraził wówczas swe poparcie dla integralności terytorialnej Ukrainy i zaznaczył, że Turcja nie uznaje aneksji Krymu. Bliskie relacje Turcji z Rosją z pewnością nie są mile widziane przez liczną diasporę Tatarów krymskich w Turcji. Pomoc Erdoğana w uwolnieniu Tatarów jest z pewnością ukłonem w stronę tatarskiej mniejszości.

Na tle 80 milionów mieszkańców Turcji Tatarzy nie są najliczniejszą mniejszością. Sami Tatarzy krymscy z Turcji, potomkowie uchodźców z Krymu, oceniają siebie na ponad 2 miliony. Niekiedy mówi się o pięciu milionach. Być może jest to jeden z elementów gry z Putinem, z którym prezydent Turcji ma dobre relacje, ale też wiele rozbieżnych poglądów. Rola obrońcy Tatarów z pewnością może przydać się mu w kolejnych politycznych rozgrywkach. Erdoğan w rozmowie z Umerowem w Ankarze zapewnił, że z chęcią weźmie udział w procesie uwolnienia kolejnych tatarskich więźniów politycznych na Krymie. Czas pokaże.

Cały artykuł Wojciecha Jankowskiego pt. „W białych rękawiczkach. Eliminacja Tatarów krymskich” można przeczytać na s. 13 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Wojciecha Jankowskiego pt. „W białych rękawiczkach. Eliminacja Tatarów krymskich” na s. 13 listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego