Ks. prof. Dariusz Oko o znaczeniu świąt wielkanocnych w obliczu epidemii, absurdalności ograniczeń odnośnie mszy św., potrzebie mobilizacji duchowej i o tym, czemu potrzebujemy Jezusa.
Wszystkie telewizje zajmują się tym tematem, jakby to był największy problem na Ziemi.
Ks. prof. Dariusz Oko zwraca uwagę, że wirus „szczególnie atakuje słabsze ogranizmy”, skracając ludzkie życie o kilka-kilkanaście lat. Duchowny mówi, że ważniejsza jest perspektywa życia wiecznego aniżeli kilku lat życia w doczesnym świecie. Podkreśla, że należy cały czas akcentować perspektywę życia wiecznego:
Najważniejsze jest zbawienie ludzi […] To, co Jezus powie, gdy nas zobaczy po naszej śmierci.
Obostrzenie, wedle którego w kościele może przebywać tylko pięć osób jest dla niego czymś absurdalnym. Albowiem ten nakaz zaprzecza logicznemu podejściu do innych obostrzeń (w komunikacji miejskiej należy zajmować co drugie siedzenie). Tymczasem różnica w powierzchni kościołów nie jest w ogóle brana pod uwagę. Pięć osób powinno być więc zarówno w 30-osobowej kapliczce, jak i w tysiącosobowej katedrze. Ks. prof. Oko boi się, że w czasie epidemii ludzie odzwyczają się z od Kościoła i po zarazie mogą już nie przychodzić na msze.
Człowieku jest lekarstwo na grzech. Bóg w postaci Jezusa daje to lekarstwo. Tylko musimy je przyjąć […] Wybierzmy Jezusa; wybierzmy szpital duchowy.
Zachęca do moblizacji duchowej zauważając, że „chrześcijanie na Zachodzie to małe grupy skupione wokół Jezusa”, a „część żyje jak Judasze”. Zwraca uwagę, że problemem jest część Kościoła hierarchicznego, która dla utrzymania statusu materialnego zapomina o zasadach moralnych.
Jedyny grzech, jaki został to niepłacenie składek na Kościół. […] Żadnych wymagań, tylko niech dają dolary. To jest anty-Ewangelia.
Jan Krzysztof Ardanowski o zmianie terminu wyborów prezydenckich, działaniach Jarosława Gowina i opozycji, sytuacji rolników i pomocy dla nich.
Rozwiezienie pakietów do ludzi przez listonoszy […] nie wydaje mi się czymś wyjątkowo skomplikowanym.
Jan Krzysztof Ardanowski akceptuje pomysł głosowania korespondencyjnego. Podkreśla, że „państwo musi mieć stabilne władze”. Wybory muszą się odbyć, ponieważ państwo bez prezydenta nie będzie funkcjonować. Bowiem bez władzy wykonawczej nikt nie będzie mógł podpisywać ustaw. Podobnie nie będzie zwierzchnika Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.
Nie wiem, co się w głowie premiera Gowina dzieje. […] Może liczył, że opozycja zachowa się w sposób racjonalny.
Opozycja zaś, jak mówi, „nie chce Dudy, bo chce dokonać zmiany władzy w Polsce”. Jednocześnie żaden z opozycyjnych kandydatów nie ma szans z ubiegającym się o reelekcję prezydentem. Przyjmują więc postawę „im gorzej, tym lepiej”. W im trudniejszym położeniu będzie nasz kraj, tym gorzej oceniane będą jego władze. Dodajże, że opozycjoniści
Powinni być za przestrzeganiem konstytucji, która mówi, ile wynosi kadencja prezydencka.
Minister rolnictwa i rozwoju wsi sądzi, że jeśli po świętach liczba chorych będzie się powiększać, to datę wyborów zapewne trzeba będzie przesunąć. Stwierdza, że Polska „wyciągnęła wnioski z krajów, które wirus wcześniej zaatakował”, takich jak Włochy i Hiszpania. Zwraca uwagę na doniesienia o rozwoju zarażeń w Afryce, która może stać się centrum epidemii. Przypomina, że „LOT ściągnął kilkadziesiąt tysięcy Polaków” do kraju. Krytykuje pomysł opozycji, by przesunąć wybory przez wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. W ten sposób bowiem wybory odbyłyby się w jeszcze gorszym okresie.
Młynarze już nawet z apelami występują, że rolnicy chcą za dużo za za pszenicę, w związku z czym będzie musiała drożeć mąka.
Nasz gość zwraca uwagę na sytuację w rolnictwie, gdzie wobec rośnięcia cen pszenicy rolnicy odkładają jej sprzedanie, licząc, że dostaną za nią jeszcze więcej. Opowiada o akcji kredytowej przeznaczonej dla rolników i wyjątkach w zarządzeniach antyepidemicznych z myślą o nich (takich jak możliwość przekraczania granicy dla rolników, którzy mają ziemię po obu jej stronach).
4 tys. komputerów oraz 180 mln złotych dla samorządów, w ramach kompleksowej pomocy na czas epidemii, zapowiedział minister edukacji Dariusz Piontkowski w wywiadzie dla Radia Wnet.
W wywiadzie dla Krzysztofa Skowrońskiego szef MEN opowiedział o zbieranych przez resort informacjach dotyczących przebiegu zdalnego nauczania oraz o szybkim dostosowywaniu systemu edukacji do warunków pandemii.
O przeprowadzanych właśnie próbnych egzaminach ósmoklasisty minister mówił, że przebiegają pomyślnie.
Nie mamy danych, jak uczniowie wypełnili arkusze. Możemy tylko mówić o ogromnym zainteresowaniu zarówno wczoraj jak i w dniu dzisiejszym. Staraliśmy się nie stosować jednej jedynej możliwej godziny, od której uczniowie mogą zacząć pobierać i rozwiązywać te arkusze egzaminacyjne. Chodziło nam raczej o to, by uczniowie samodzielnie (w podobnym czasie, jaki mają na egzaminie) próbowali takie arkusze próbne rozwiązać, aby była to jeszcze jedna próba sprawdzenia swojej wiedzy i umiejętności przed prawdziwym egzaminem. Widzimy, że ogromna część [z nich] już z tego skorzystała. Zdecydowanie na pewno ponad połowa.
Zamiar był taki, aby uczeń starał się wypełnić ten arkusz samodzielnie, tak aby była wiedza na temat stanu jego przygotowania do egzaminu. I myślę, że dla własnego dobra przytłaczająca większość uczniów tak właśnie zrobił – dodał minister.
Nowy sposób testowania, oparty na zaufaniu do ucznia, nie daje jednak możliwości przeprowadzenia rzeczywistego egzaminu:
Gdyby to był prawdziwy egzamin państwowy, to wówczas trudno by było sprawdzić, czy każdy z uczniów, który siada przed komputerem, arkusze rozwiązuje samodzielnie, czy z pomocą kogoś innego. I choćby z tego powodu raczej nie będziemy mogli przeprowadzić takiego egzaminu w sposób zdalny, ale także ze względów sprzętowych: nie w każdym domu jest komputer, szybkie łącze internetowe, które uniemożliwia wypełnienie takiego arkusza zdalnie w czasie rzeczywistym.
Minister zapowiedział, że tegoroczne egzaminy ósmoklasisty (zapowiedziane na koniec kwietnia) oraz matury (maj) mają przebiec normalnie, jednak kalendarz dostosowywany będzie do przebiegu pandemii. Dziś widzimy jedynie to, że liczba zachorowań jest mniejsza niż w innych krajach epidemii, a czy restrykcje przyniosą przewidywane efekty, okaże się tylko za kilkanaście dni – stwierdził minister.
Na pytanie o istnienie planu B na wypadek niepomyślnego rozwoju epidemii, minister odpowiedział, że różne scenariusze, o których informować będzie z wyprzedzeniem, są brane pod uwagę. Na komunikat o ewentualnym powrocie uczniów do szkół należy czekać do Wielkanocy. MEN zbiera tymczasem dane co do przebiegu zdalnego nauczania.
Zbieramy dane poprzez dyrektorów i kuratorów. Widać wyraźnie, że praktycznie wszystkie szkoły przystąpiły do jakiejś formy nauki na odległość. To było też wyraźnie widać, gdy początkowo zbieraliśmy dane, że kilkadziesiąt procent szkół nie radziło sobie z tym, nie przygotowało żadnej formuły zajęć z uczniami.
Minister przypomniał, że dopiero po upływie dwóch tygodni wydano rozporządzenie, które wprowadzało obowiązek realizacji podstawy programowej – wcześniej był bowiem moment na przystosowanie się do nowych warunków pracy. Z tego co widzimy, szkoły to realizują. Oczywiście efekty będą różne – mówił minister. Podkreślił też olbrzymią rolę współpracy rodziców z dziećmi i nauczycielami.
Na pytanie o problem wykluczenia z nauczania zdalnego, dotykającego wielu dzieci i nastolatków, minister odpowiedział, że MEN stara się zbierać informacje o tego typu przypadkach.
Staramy się zbierać informacje o tego typu przypadkach. Nie jest to dużo. Po pierwsze mówimy wyraźnie o tym, że kształcenie na odległość nie musi oznaczać tylko i wyłącznie kształcenia przez Internet. Mówimy zresztą, że dla zdrowia psychicznego i fizycznego uczniów byłoby niezdrowe siedzieć non-stop sześć czy siedem godzin przed monitorem. Zasady BHP wyraźnie na to wskazują, że ta liczba godzin powinna być ograniczona.
Po drugie zdajemy sobie sprawę, że nie każdy uczeń może mieć komputer z szybkim złączem internetowym, albo czasami musi dzielić się tym komputerem ze swoim rodzeństwem, czy z rodzicami, którzy mogą także pracować zdalnie. Więc z tego względu nierealne byłoby przeprowadzenie nauczania online [tylko] przez komunikatory, które umożliwiają rozmowy i widzenie się na żywo.
I nawet gdyby w domu nie było żadnego komputera, to mówimy o tym, że dyrektor wraz z nauczycielami powinni zorganizować inną formę komunikacji z uczniami, czy to np. przez telefon komórkowy, czy np. poprzez przekazanie pakietu edukacyjnego uczniom, którzy nie mają żadnej możliwości kontaktu elektronicznego.
Najczęściej problem występuje na terenach wiejskich, a najczęściej szkoły nie są tam odległe, rzadko powyżej 10 km. Gminy nie muszą dzisiaj się zajmować dowozem uczniów, więc powinny pomóc dyrektorom dotrzeć do uczniów, którzy Internetu nie mają.
Z tej okazji minister zapowiedział też pomoc dla samorządów oraz szkół:
To głównie dzięki środkom w dyspozycji Ministra Cyfryzacji udało się znaleźć już w tej chwili prawie 4 tysiące komputerów, które będą rozdzielone pomiędzy kilkaset samorządów w Polsce i dodatkowo 180 milionów złotych, które zostaną przeznaczone na wsparcie finansowe dla tych samorządów, które będą chciały kupić komputery, laptopy, tablety, bądź dostęp do sieci dla swoich uczniów. Mamy nadzieję, że to kompleksowe działanie, plus odpowiedzialność samorządów, pozwolą zapełnić te luki, które dotąd istniały.
Zapowiedzianymi pakietami edukacyjnymi miałyby zaś być „wydrukowane na papierze materiały, które nauczyciel przekazuje zdalnie, np. przez dzienniczek elektroniczny. Wymaga to pewnego wysiłku organizacyjnego; raz czy dwa w tygodniu można taki pakiet dzieciom dostarczyć” – mówił minister.
Rozumiemy, że jest to forma zastępcza, ale przypomnijmy, w jakiej jesteśmy sytuacji. Przecież mieliśmy tak naprawdę do wyboru dwa wyjścia: albo uznać, że jest to tylko i wyłącznie przerwa w funkcjonowaniu szkół i nie zaproponować uczniom niczego, albo spróbować (tak jak to zrobiliśmy właśnie w Polsce i jak to zrobiła zresztą przytłaczająca większość krajów w Europie) zachęcić nauczycieli i uczniów do tego by przestawili się na nauczanie zdalne.
Minister stwierdził, że jest „mile zaskoczony i zbudowany postawą nauczycieli, którzy szybko nauczyli się nowych metod”. Przypomniał również o wspólnej inicjatywie MEN i TVP, mającej na celu transmisję krótkich lekcji z podstawy programowej:
Przygotowaliśmy cykl zajęć dla uczniów szkoły podstawowej, nauczyciele z własnej inicjatywy prowadzą niespełna półgodzinne lekcje związane z tematami, które muszą być realizowane w tym okresie roku. Myślę, że będzie to jeszcze inna forma docierania do uczniów z wiedzą. Na pewno taka forma wiedzy przyda się uczniom.
Na koniec minister Piontkowski opisał nowe funkcjonowanie Sejmu: posłowie i posłanki korzystają z iPadów, otrzymanych już kilka lat temu, dzięki którym możliwe są zdalne posiedzenia i głosowania. Jak twierdzi szef MEN, głosowanie online trwa jednak dłużej, niż na Sali obrad.
Do głosowania nad senackimi poprawkami do tzw. tarczy antykryzysowej Sejm przystępuje już dziś.
Witold Szpiczyński o działalności Stow. Paczka dla Bohatera, zatrzymaniu jego transportu na granicy z Ukrainą i tym komu pomaga. Władysław Karpiński o tym, czemu jego rodzina została na Kresach.
Witold Szpiczyński o zatrzymaniu na granicy polsko-ukraińskiej paczek dla Polaków na Wschodzie. Na przejściu w Medyce transport żywności, wózków inwalidzkich i innych darów zebranych przez Stowarzyszenie Paczka dla Bohatera, został zatrzymany przez ukraińskich celników. Jak mówi nasz gość:
Nie pomogły żadne tłumaczenia, gdzie jedziemy i po co.
Stwierdza, że stali na przejściu 6-7 godzin. Stwierdza, że chcieli zebrane w Polsce dary „rozwieźć po naszych rodakach w starszym wieku”. Na Ukrainie bowiem, jak mówi ceny żywności są porównywalne z Polską, a czasem nawet wyższe, dlatego „opłaca się przywozić mięso z Polski”. Emerytury otrzymywane zaś są niskie.
My jesteśmy stowarzyszeniem, które otrzymuje dary od ludzi dobrej woli.
Aleksandra Pietrzak opowiada o działalności Paczki dla Bohatera, która w tym roku ma wsparcie MON i MSWiA. Przekazuje ono paczki Kresowiakom nie tylko na Boże Narodzenie, ale także na ferie zimowe, Wielkanoc i na wakacje. Dodaje, że będą próbować jeszcze dostarczyć przesyłki na Ukrainę, ale prawdopodobnie jednak rozdzielą je między potrzebujących w Polsce. Szpiczyński podkreśla, że mówimy o pomocy ludziom, którzy „nigdy nie wyparli się polskości”.
Państwo polskie musi zadbać o swoich obywateli. To nie oni opuścili Polskę, to Polska opuściła ich.
Oddaje głos mieszkańcowi Stanisławowa, Władysławowi Karpińskiemu, który opowiada o wojennych losach swojej rodziny:
Ojca zagarnęli [Niemcy] w 1941 r., bo nie chciał pracować. Mówił „dla Szwaba ja pracować nie będę”. […] Matka została sama, bała się sama ruszać z dwojgiem dzieci w drogę.
Podczas, gdy inni Polacy wyjeżdżali, on z matką i siostrą zostali. Cieszy go to, „że Polacy o nas nie zapominają”. Dodaje, iż „mamy tutaj Tow. Kult. Polskiej im. Franciszka Karpińskiego”.
Golgota nie jest jedynym miejscem, gdzie trzy krzyże otacza przejmująca pustka. Spotkać się można z nimi również w Polsce, wybierając się do Kazimierza Dolnego czy Szydłowca na Dolnym Śląsku.
Trzy Krzyże w Wilnie, ok. 1930 r. / Wikimedia Commons, Fot. Zygmunt Franciszek Szczotkowski (1877 – 1943)
Najpopularniejszy krajobraz z trzema krzyżami w Polsce wznosi się nad Kazimierzem Dolnym na Wzgórzu Trzech Krzyży. Według legend znalazły się tam one w celu powstrzymania rozprzestrzeniającej się w tym miejscu pod koniec XVIII w. epidemii. W tym samym celu, lecz nieco wcześniej postawiono je również w Szydłowcu.
Miejsca z trzema krzyżami w Polsce nie są rzadkością. Przypominają one o ważnych wydarzeniach historycznych, walkach narodowowyzwoleńczych czy chorobach. Warto, by w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego stały się również miejscem refleksji nad męką Syna Bożego.
Choć wydaje się to niemożliwe, to po wprowadzeniu chrześcijaństwa w Polsce przez 250 lat duchowni zakazywali spożywania jajka podczas Wielkanocy. Czy dziś da się wyobrazić bez niego świąteczny stół?
Uczta u Radziwiłłów pędzla Aleksandra Orłowskiego (1777–1832) / Obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie
Swego czasu śniadania wielkanocnego oczekiwano z dużo większą niecierpliwością niż obecnie. Trudno się temu dziwić – posiłek ten kojarzono z prawdziwą ucztą po czterdziestu dniach Wielkiego Postu opartego na znienawidzonym przez ten czas żurze i śledziu. Pamięć o tym zwyczaju zachowała się w ludowej przyśpiewce powtarzanej od Niedzieli Palmowej:
Jedzie Jezus, jedzie, weźmie żur i śledzie
Kiełbasę zostawi i pobłogosławi
Polscy chłopi wierzyli ponadto, że żadna część poświęconego pokarmu nie może się zmarnować. Z tego powodu okruszyny ciasta rozrzucano po ogrodzie, a skorupki jaj zakopywano przy roślinach by te lepiej rosły. Nie było to jednak jedyne zastosowanie najważniejszego symbolu Wielkiej Nocy – jajka. Lecz o tym w nagraniu.
W książce „Polska Wielkanoc: tradycje i przepisy” H. Szymanderska stwierdziła, że Święta te zawsze były dla Polaków najcudowniejszym symbolem zwycięstwa. Lecz kiedy przybrały one znany nam kształt?
Fot. domena publiczna, Wikipedia
Gorycz śmierci i cud zmartwychwstania Syna Bożego – te dwa wydarzenia sprawiły, że Wielkanoc uznawana jest za najważniejsze chrześcijańskie święto. Według przekazu świętego Jana pierwszego dnia po szabacie Maria Magdalena poszła do grobu i zobaczyła odsunięty od niego kamień. Chrystusa już w nim nie było, wstał z martwych.
Po ponurym poście i żałobnym Wielkim Tygodniu nadchodzą wesołe Święta Wielkanocne. Nie bez kozery w połowie VI w. papież Grzegorz Wielki określił je mianem solemnitas solemnitarum – uroczystość uroczystości.
Jednak w jaki sposób Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego przyjęła znany nam dzisiaj kształt?
W sobotę doszło do wybuchu gazu w budynku przy ul. Słowackiego w Ogrodzieńcu (województwo śląskie). Nieznana jest dotąd przyczyna zdarzenia. Jak na razie są cztery osoby poszkodowane, w tym dziecko.
Do wybuchu doszło na drugim piętrze w bloku nr 9 przy ulicy Słowackiego w Ogrodzieńcu. Radosław Lendor z komendy powiatowej straży pożarnej w Zawierciu poinformował, że poszkodowane zostały 4 osoby, w tym dziecko.
Do akcji wkroczyło kilka zastępów straży pożarnej. Na miejscu zdarzenia pracują jednostki PSP Zawiercie oraz OSP Ogrodzieniec. Z pomocą przybyły trzy karetki, pogotowie gazowe oraz policja.
– Byłem w domu, szykowałem sobie śniadanie. Wtedy usłyszałem potężny wybuch, nie wiedziałem, co się dzieje. Zostawiłem wszystko, zamknąłem mieszkanie i po wyjściu na zewnątrz zobaczyłem, że u sąsiada nie ma okiem – powiedział mieszkaniec budynku dla stacji TVN24.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że przyczyną nieszczęśliwego zdarzenia jest wybuch butli z gazem. Andrzej Świebodna, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zawierciu poinformował na antenie TVP Info, że „ekipy ratownicze dokładnie sprawdzają wszystkie pomieszczenia. Została już przeprowadzona ewakuacja mieszkańców”.
Obecnie sprawę badają inspektorzy nadzoru budowlanego. Sprawdzają, czy budynek będzie jeszcze nadawał się do zamieszkania. Dotychczas ustalono, że doszło do pęknięcia stropu mieszkania w miejscu, gdzie wybuchł gaz. Zniszczony jest również strop mieszkania, nad którym nastąpiło zdarzenie. Lokal jest wyłączony z eksploatacji.
– Z okazji Świąt Wielkanocnych składamy wszystkim Państwu najlepsze życzenia. Niechaj jedność czasu będzie symbolem jedności naszego ducha – ducha miłości i prawdy – życzył prezydent Andrzej Duda.
– Z okazji Świąt Wielkanocnych składamy wszystkim Państwu najlepsze życzenia. Wielkanoc obchodzimy w tym roku razem: katolicy, prawosławni i ewangelicy. Niech jedność będzie symbolem.Niechaj ta jedność czasu będzie symbolem jedności naszego ducha – ducha miłości i prawdy. Niech zbliża chrześcijan różnych wyznań, łączy rodziny i całą wspólnotę – powiedział prezydent.
Pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda zaznaczyła, że Wielkanoc upamiętnia zmartwychwstanie Chrystusa, który przyniósł nam Dobrą Nowinę: – Życzymy Państwu, aby ten czas umocnił więzi w naszych domach w całym kraju – powiedziała pierwsza dama.
Prezydent zwrócił się też do Polaków mieszkających za granicą: – Serdeczne myśli kierujemy do rodaków mieszkających poza granicami Rzeczypospolitej. Niechaj wszędzie, gdziekolwiek słychać polską mowę, gdzie kultywuje się ojczyste tradycje, rozbrzmiewa radosne: Alleluja! – powiedział.
– Życzymy Wam dzisiaj z głębi serca wszystkiego dobrego. Wesołych Świąt! – zakończyła para prezydencka.
Z kolei premier premier Beata Szydło życzyła wszystkim: – Niech te święta Wielkiej Nocy przynoszą dużo pogodnych chwil, uśmiechu i odpoczynku. Niech będą momentem odnowienia tych najlepszych uczuć, czasem budowania zgody i solidarności między nami.
Życzenia premier dla Polaków zostały opublikowane na Twitterze Kancelarii Premiera.
– Wielkanoc – czas zmartwychwstania Chrystusa, to moment odrodzenia wiary, nadziei i miłości, zwycięstwa dobra nad złem. Wierzę, że te święta będą dla polskich rodzin dobrym, szczęśliwym czasem – mówiła na filmie Beata Szydło.
Dzisiaj, w Wielką Sobotę, obchodzimy w Kościele katolickim dzień poprzedzający święto Zmartwychwstania Pańskiego. Tradycyjnie tego dnia zostaną pobłogosławione pokarmy na stół wielkanocny.
Ważnym elementem polskiej tradycji wielkanocnej jest koszyczek z pokarmami do poświęcenia, czyli tzw. święconka. W koszyczku powinny znaleźć się: chleb, jajka, mięso, sól oraz baranek.
– Święcąc pokarmy, nadajemy temu, co jest codziennością, charakter uroczysty. Wielkosobotni poranek to taka piękna tradycja przynoszenia do kościoła pokarmów wielkanocnych. Pokarmów, które są niezbędne do życia; dlatego podczas największych świąt my je poświęcamy, czyli nadajemy temu, co jest codziennością, charakter uroczysty – mówił ks. Przemysław Góra, duszpasterz młodzieży archidiecezji łódzkiej.
Duchowny przypomniał, że w święconce powinien znaleźć się chleb. Jest to bowiem nawiązanie do chleba, rozmnożonego przez Jezusa Chrystusa. Chleb jest również symbolem życia: „chleba żywego, który zstąpi z nieba” (J 6, 1–15 – Biblia Tysiąclecia).
Obok chleba w koszyczku wielkanocnym są jajka – symbol nowego życia, które są także symbolem przejścia ze śmierci do życia. Ks. Góra wyjaśnił symbolikę również innych pokarmów niesionych do poświęcenia: – Jest także mięso, wędliny – na pamiątkę Baranka Paschalnego, który symbolizuje Jezusa Chrystusa zwycięskiego, zmartwychwstałego. W święconce też będzie sól, która symbolizuje naszą odnowę. Ale też takie – czasami – duchowe i moralne zatrucie: czyli my musimy posolić nasze życie, żeby nadać mu smak.
W koszyczku wielkanocnym powinny znaleźć się także baranki np. z czekolady czy z ciasta, które również nawiązują do Jezusa Chrystusa i Baranka Paschalnego. W niektórych regionach do koszyczka wkłada się również chrzan, a także świeckie elementy wielkanocnej tradycji, np. zajączki z czekolady czy kurczaki, symbolizujące wiosnę.
Ks. Góra wyjaśnił, że każdy element święconki musi mieć głęboką religijną podstawę. Wkładanie natomiast innych elementów do koszyczka (np. zabawek) jest przesadą.
– Jeśli to nie ma głębokiej symboliki, to po co to wkładać? Każdy element święconki musi mieć bardzo głęboką podstawę, bardzo głęboką treść, a wkładanie dodatkowych elementów jest nieuzasadnione – zaznaczył diecezjalny duszpasterz młodzieży.