Bóg reżyseruje swoje plany niejako pod prąd historii/ Sławomir Zatwardnicki, „Kurier WNET” 78/2020–79/2021

Podobnie jak przykre incydenty sprzed dwóch tysięcy lat, tak i współczesne doświadczenia z covidem nie tylko nie przekreślają Bożych zamiarów, ale właśnie w nich one mogą się realizować.

Sławomir Zatwardnicki

Koronawirus w cieniu Narodzenia Pańskiego

Współpracuję z pewnym periodykiem katolickim, dla którego przygotowuję okolicznościowe teksty związane z rokiem liturgicznym. Tak się składa, że mniej więcej w okolicach pierwszych najważniejszych świąt medytuję drugie najważniejsze święta, i vice versa. Akurat teraz, gdy w sklepach zacznie dominować atmosfera „święta choinki”, wypada mi pisać rozważania dotyczące „drzewa Krzyża, na którym zawisło zbawienie świata”. Z początku trochę niepokoiło mnie to „przesunięcie” roku liturgicznego w mojej głowie względem tego, co w swojej pamięci rozważa Kościół. Ale dochodzę do wniosku, że prócz „plusów ujemnych” ma to również swoje „plusy dodatnie”. Raz, że takie pomieszanie koresponduje z ogólnym pomieszaniem „płynnej ponowoczesności”, dwa – że paradoksalnie pozwala dostrzec Boży zamiar, który inaczej mógłby umknąć uwadze.

Święta Narodzenia Pańskiego zwykle kojarzą się z klimatycznymi kolędami i sielankową atmosferą rodzinną. W świecie postchrześcijańskim jeszcze jakoś siłą bezwładu udaje się zachować pamięć o Słowie, które staje się ciałem i zamieszkuje między nami.

Nie tyle przeżywa się prawdę o historycznym wydarzeniu „raz na zawsze” Wcielenia, ile celebruje jakieś mgliste echo radości pastuszków. Coraz bardziej przypomina to wydmuszkę, mit fruwający sobie w powietrzu bez zakorzenienia w faktach, a zatem także bez większego wpływu na życie czy nawet samo przeżywanie świąt. Ale nie ma co psioczyć i miauczeć, na tle bezpłodnej babci Europy (© papież Franciszek) z jej postępującą amnezją i tak wypadamy całkiem staroświecko. Nie do tego jednak zmierzam, lecz do powiązania drugich świąt z pierwszymi.

Uważny Czytelnik zirytował się już być może tym moim pisaniem o „pierwszych” i „drugich” świętach. Celowo przyjąłem taką terminologię, żeby zasugerować pewnego rodzaju „Boskie pomieszanie bez poplątania” – splatanie się tajemnic wiary w jedno wielkie Misterium Chrystusa. Narodzenie Pańskie jest chronologicznie pierwsze przed Wielkanocą, bo przecież śmierć musi być poprzedzona przyjściem na świat. Ale z perspektywy Bożych planów to raczej Pascha Chrystusa wyprzedza Wcielenie. Wszak sam Chrystus zapewniał: „właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę” (J 12,27). To zaś oznacza, że całe życie Narodzonego dokonywało się w perspektywie śmierci – tik, tak, tik, tak. Gdyby się było artystą malarzem, można by to oddać po mistrzowsku grą poważnych światłocieni. A tak trzeba poprzestać na stwierdzeniu, że cień Krzyża kładł się już na żłób.

Nie jest to zresztą żadne „odkrywanie Ameryki”, raczej odsłanianie zasłony betlejemskiej tajemnicy. „Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2,7). Zaczynają się audiencje, przyszli wieśniacy ze słomą w butach, a już króle, jak śpiewamy w królowej polskich kolęd, „cisną się między prostotą, niosąc dary Panu w dani: mirrę, kadzidło i złoto. Bóstwo to razem zmieszało z wieśniaczymi ofiarami!” (Franciszek Karpiński). Wszyscy oni odejdą z radością w sercu, gdyż narodził się Zbawiciel. Ale przecież i tę radość trzeba dobrze rozumieć, żeby się móc ucieszyć jak tamci. Jaka to nieziemska radość, że Pan rodzi się na sianie i otrzymuje w darze mirrę? Mirra symbolizuje śmierć męczeńską (por. Mk 15,23), która jest Chrystusowi pisana (= jaką Syn sam sobie napisał w odwiecznie wyrażonej zgodzie na wolę Ojca).

Bóg nie przyszedł po to, żeby nas rozweselić, ale by nas odkupić. Jest różnica między oczekiwaniem od Boga uciechy a doświadczeniem radości płynącej z tego, że Bóg zbawia.

Nie ma pierwszego bez drugiego, czy też, inaczej: to drugie musi być pierwsze, by pojawiła się obiecana nam radość nie z tego świata. Proszę spróbować następującego ćwiczenia: spojrzeć na lewy palec, potem na prawy. To proste. Ale teraz proszę popatrzeć jednocześnie i na krzyż: lewym okiem na prawy palec, a prawym na lewy. Niemożliwe? A jednak tak właśnie mamy patrzeć: jednym okiem spoglądać na Dziecię i wyśpiewywać „Gloria”, a drugim okiem dostrzegać już Paschę i wylewać „Gorzkie żale”. Bo odkupienie już się rozpoczyna wraz z narodzeniem w żłobie.

Postuluję w związku z tym Betlejem dodać do Drogi Krzyżowej jako stację „zero”, zgodnie zresztą ze sztuką ikonograficzną. „Opierając się na teologii ojców – pisał Joseph Ratzinger w swojej książce poświęconej dzieciństwu Jezusa z Nazaretu – tradycja ikon interpretowała żłób i pieluszki także teologicznie. W Dziecku ściśle owiniętym w pieluszki widzi się znak wskazujący na godzinę Jego śmierci […]. Dlatego żłób przybierał kształt ołtarza”. Czy podobnego muzycznego obrazu można dosłuchać się w naszych kolędach? Raczej tylko pośrednio, na zasadzie odbicia lustrzanego: zbawienne światło prześwieca tutaj przez cały czas i oświetla również początki życia Chrystusa. Ale przecież jesteśmy jeszcze przed Paschą, dlatego kolędowanie nie może trwać cały rok, choć próbujemy je wydłużać maksymalnie.

To przyszłe wydarzenie Krzyża zapowiadają już obecne epizody: pielgrzymka ciężarnej Niewiasty i Opiekuna Józefa w celu spełnienia biurokratycznego wymysłu (spis ludności za Cezara Augusta); przyjście Zbawiciela na świat w warunkach, powiedzmy oględnie, mało sterylnych i nieludzkich (szopa i zwierzaki); emigracja do obcego królestwa egipskiego, żeby chronić Królestwo przychodzące w Dziecku, na którego życie nastawał Herod. Cień zawisa nad światłością tego dnia, gdy Bóg staje się Emmanuelem, czyli „Bogiem z nami”. A może jest raczej odwrotnie? Może to właśnie „światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5)? W tym wszystkim Bóg reżyseruje swoje plany, niejako pod prąd historii widzianej jedynie doczesnymi oczami.

Ale, ale, gdzie ten koronawirus zapowiedziany tytułem? – zapyta może zniecierpliwiony Czytelnik. Nie śpieszę wyjaśnić, że znajduje się on właśnie w cieniu Narodzenia Pańskiego. Podobnie jak przykre incydenty sprzed dwóch tysięcy lat, tak i współczesne doświadczenia z covidem nie tylko nie przekreślają Bożych zamiarów, ale właśnie w nich one mogą się realizować.

Być może przyjdzie nam inaczej spędzić świąteczny czas, niż do tego przywykliśmy. Ale dzięki temu przyzwyczaimy się może do bycia z Bogiem, podobnie jak On we Wcieleniu – jak określił to biskup Ireneusz z Lyonu (zm. ok. 202) – przyzwyczaił się do zamieszkania w człowieku.

Będziemy spełniać wszystkie wytyczne rządu, który walczy z wiatrakiem wirusa, poddawać się testom i gromadzić w ilościach urągających społecznej naturze człowieka. Niektórzy z nas znajdą się w ultrasterylnych warunkach szpitalnego żłobu, wśród zapiętych na wszystkie guziki lekarzy przypominających raczej kosmitów niż ludzi. Część z nas być może umrze w samotności i bez sakramentów; jest prawdopodobne, że księża potulnie jak baranki prowadzone na rzeź sekularyzmu usprawiedliwią każdą państwową restrykcję rzekomą miłością bliźniego, w imię jakiegoś przewrotnego, uwspółcześnionego sojuszu ołtarza z tronem, któremu w imię autonomii pozwoli się na wszystko. Recesja gospodarcza doprowadzi jednych do „emigracji wewnętrznej”, czyli do sięgnięcia po uzależniacze, a drugich do „emigracji zewnętrznej”, czyli zarobkowej – jeśli jeszcze będzie w ogóle jakiś „Egipt”, do którego warto wyjechać.

Jest to, przyznają Państwo, dobra okazja, żeby w nowy sposób przeżyć święta Narodzenia Pańskiego. Jakoś inaczej spojrzeć na Dziecię. Wzorem pastuszków, którzy „nie tylko zewnętrznie, ale również wewnętrznie żyli bliżej tego wydarzenia niż spokojnie śpiący mieszczanie” (Joseph Ratzinger).

A mieszczańskie wykształciuchy, jak wiadomo od Tuwima, „patrząc – widzą wszystko oddzielnie”, a modląc się o zachowanie „od nagłej śmierci […] zasypiają z mordą na piersi”. Koronawirus nie syntezuje się wtedy ze świętami, a ciemność pochłania światło. Na przekór temu przypomnijmy raz jeszcze nieodwołalną nowinę: „Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło” (Mt 4,16). Czuwajmy zatem z podniesioną głową!

Artykuł Sławomira Zatwardnickiego pt. „Koronawirus w cieniu Narodzenia Pańskiego” znajduje się na s. 1 i 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021.

 


  • Świąteczny, grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Zatwardnickiego pt. „Koronawirus w cieniu Narodzenia Pańskiego” na s. 1 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 78/2020–79/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Żaryn: Kardynał Wyszyński jest świętym cywilizacji łacińskiej. Każdy z nas zobowiązany jest do bycia we wspólnocie

Podczas swojej posługi Kardynał modlił się, aby młode pokolenie wzrastało w religijności i polskości. „We współczesnych czasach korzystamy z wielu owoców Prymasa Wyszyńskiego” – mówi dr Czaczkowska.

Wydział teologiczny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zorganizował konferencję „Droga życia i posługi pasterskiej Prymasa Stefana Wyszyńskiego jak przesłanie dla współczesnego Kościoła w Polsce”.

Posłuchaj całej konferencji prasowej!

 

Dr Ewa Czaczkowska stwierdziła, że we współczesnych czasach wszyscy korzystamy z owoców życia kardynała Stefana Wyszyńskiego. Powiedziała również, że drogę Prymasa można podzielić na dwa okresy, jednak najczęściej mówi się o okresie po 1948 roku. Stefan Wyszyński był doskonale przygotowany na nową, ludową władzę, która próbowała wprowadzać rozwiązania w sposób rewolucyjny. Kiedy Kardynał został nominowany do posługi prymasa, powiedział: Czuję, że jestem człowiekiem marnego stanu. Nie widzę u siebie koniecznej roztropności.
Po śmierci matki, Kardynał Wyszyński powierzył swoje życie Maryi. Przedwczesna śmieć matki sprawiła, że miłość matki ziemskiej przeniósł na Matką Bożą. Chciał mieć matkę, która nie umiera. Jego ufna i dziecięca wiara powinna być dla nas podpowiedzią.

W centrum myśli kardynała Stefana Wyszyńskiego był zawsze człowiek. W księdze pamiątkowej zapisał: Walka jest tylko z ludzkością, prawem do życia. Najważniejszy problem świata dotyczy praw osoby ludzkiej, obrony czci i godności człowieka. Jedynie człowiek odbudowany moralnie może zadbać o odbudowę kraju. Na wszystkie współczesne zagrożenia, które przynosi świat, odpowiedź Prymasa może być wskazówką. Podczas wielu trudnych sytuacji na pierwszym miejscu stawiał on Boga i przebaczał ludziom.

Rektor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego – ks. prof. Dr hab. S. Dziekoński, podkreślił, że Prymas był, jest i będzie autorytetem. Jak dodaje: Kościołowi w Polsce potrzeba takiego autorytetu. Fakt wielkiej pokory przed przyszłością styka się z wielką osobowością i odwagą. Ksiądz prof. Dziekoński zwraca również uwagę na fakt podkreślenia godności człowieka, który jest kwestią nieprzemijającą.

Prof. Jan Żyryn, jeden z prelegentów określi kardynała Stefana Wyszyńskiego najpiękniejszym synem ojczyzny. Jak zaznaczył: Jego świętość to odpowiedzialność za naród i kształtowanie wspólnoty. W przypadku kardynała Wyszyńskiego widzimy indywidualność jego świętości. Wyrasta ona z tradycyjnego katolicyzmu społecznego, gdzie kapłani wspierają świeckich w duchowej drodze. Wyszyński jest świętym cywilizacji łacińskiej. Każdy z nas jest zobowiązany do bycia w tej wspólnocie. Prymas modlił się, aby młode pokolenie wzrastało w religijności i polskości. Warto przypomnieć sobie jego słowa z 1968 roku: Komuniści zadarli z młodym pokoleniem. W tym momencie przegrali.
Młodzież polska jest skierowana ku Kościołowi. Z definicji jest piękna. Idźmy śladami Kardynała z wiarą, że kolejne pokolenia udźwigną polskość.

Wśród prelegentów usłyszeć można było m.in. dr Ewę Czaczkowską, ks. prof. UKSW dr hab. Rafała Bednarczyka, czy ks. prof. Jacka Nowaka.

Posłuchaj całej konferencji „Droga życia i posługi pasterskiej Prymasa Stefana Wyszyńskiego jak przesłanie dla współczesnego Kościoła w Polsce”.

 

Marta Niźnik

“Oswoić” śmierć po meksykańsku: Día de los Muertos / “Domesticar” la Muerte a la mexicana: Día de los Muertos

Czy można nie bać się śmierci? Czy można „oswoić śmierć?” Być może są tacy ludzie, którzy znają odpowiedź na to pytanie. Mieszkają w Meksyku i opowiedzą nam o obchodach Día de los Muertos.

Śmierć jest naturalnym stanem rzeczy i każdego z nas czeka. Niezależnie od tego, czy tego chcemy, czy nie. Również strach przed śmiercią jest całkiem naturalny. Chociaż rozmaite religie i wierzenia sugerują nam rozmaite Prawdy Ostateczne, to czy naprawdę wiemy czy i co czeka na nas „po drugiej stronie”? Czy w ogóle można zrozumieć śmierć? A jeśli tak, to czy da się „oswoić” śmierć? I jak miało by to wyglądać? Przypadek Meksyku pokazuje, że zawsze można spróbować.

Meksykańskie obchody Święta Zmarłych, czyli Día de los Muertos z pewnością są fenomenem na skalę światową. Zwrócić tu jednak należy uwagę, że Día de los Muertos to nie tylko znane z katolickiej tradycji Dzień Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny. W zależności od części kraju Święto Zmarłych może trwać nawet i tydzień. Co więcej, każdy dzień dedykowany jest innym grupom Zmarłych np. duszom dzieci, duszom topielców etc. Obchody Meksykańskiego Święta Zmarłych to z jednej strony zaduma, jednak z drugiej to także radość i feeria kolorów. W tych dniach Meksykanom rzeczywiście udaje się „oswoić” śmierć.

Skąd zatem ta radość, muzyka grana na cmentarzach i wielogodzinne rodzinne rozmowy nad grobami bliskich, połączone z ucztowaniem? Meksykańskie Święto Zmarłych to czas, w którym zmarli powracają do świata żywych, by móc z nimi się spotkać. Dlatego też bardzo często grane są utwory muzyczne, ulubione przez zmarłych oraz przygotowywane potrawy i napitki, w których zmarły gustował. Zdaniem Meksykanów w ciągu tych kilku dni udaje się „oswoić” śmierć i poobcować ze zmarłymi. Zaś światła płonące w olbrzymich ilościach na meksykańskich cmentarzach są kierunkowskazem dla dusz zmarłych do naszego świata.

Meksyk jest krajem, w którym niestety śmierć i przemoc widoczne są niemal na każdym kroku. Wysokie statystyki przestępcze czynią ten kraj jednym z najniebezpieczniejszych miejsc świata. Śmierć towarzyszy Meksykanom niemalże na każdym kroku. Stąd też jest bardzo ważne, by móc „oswoić” śmierć, by nie tylko była zagrożeniem, ale by wręcz była przyjaznym towarzyszem życia.

O tym w jaki sposób udało się Meksykanom „oswoić” śmierć opowiedzą nasi goście: pochodzący z Meksyku Mayra Martínez Mota oraz Alejandro Ruíz de Chávez. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą o obchodach meksykańskiego Święta Zmarłych. Nie tylko w sferze folklorystycznej, ale również pokazując całą kosmowizję wierzeń. Nasi goście spróbują również opowiedzieć o tym, jaką rolę odgrywa śmierć w życiu przeciętnego Meksykanina, a także jak Meksykanie żyją ze śmiercią na co dzień.

Na meksykańskie rozmowy o śmierci i zmarłych zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 21 października 2019 roku, jak zwykle o godz. 21H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku! Nasza audycja będzie również zaproszeniem do wzięcia udziału w tegorocznej edycji Día de los Muertos, która będzie miała miejsce w najbliższą niedzielę, 27 października o godz. 16H20 w Staromiejskim Domu Kultury w Warszawie. Serdecznie zapraszamy!

¡República Latina w świecie żywych i zmarłych!

Resumen en castellano: la Muerte es el estado natural de cada uno de nosotros. Tenemos miedo de ella. Pero podemos  probar “domesticarla”? En que modo? El Día de los Muertos en México no es sólo el folclor. También es la respuesta a la pregunta de “domesticar” la Muerte. Es el tiempo,cuando los espíritus de los Muertos vuelven a la tierra. Y es el tiempo, cuando nos podemos unir con ellos y festejar su presencia entre nosotros.

La Muerte es la compañera de la vida de muchos Mexicanos. El nível alto de crimen y violencia es el dibujo de varias partes de este país. Por eso muchos de ellos están probando “domesticar” la Muerte para poder hacerla más “amistosa”. Sobre los metodos van a contarnos nuestros invitados: Mayra Martínez Mota y Alejandro Ruíz de Chávez. Con nuestros invitados vamos también a hablar sobre la cosmovision de las creencias en México, relacionadas con la Muerte. Y de la vida con la Muerte de muchos Méxicanos.

Les invitamos para escucharnos el lunes, 21 de octubre, como siempre a las 21H00 UTC+2! Vamos a hablar polaco y castellano! Les invitamos también muy cordialmente para participar en otra edición del evento sobre Día de los Muertos. Esta vez vamos a celebrarlo el domingo 27 de octubre, a las 16H30 UTC+2, en la Casa de Cultura del Casco Antiguo de Varsovia!

Marcin Nowak: Od 1290 r. Nysa stała się stolicą jednego z najbogatszych księstw, dlatego nazywana była Śląskim Rzymem

Wyjątkowość Nysy polega na tym, iż to właśnie ona, stała się ostoją katolicyzmu w czasach reformacji, a także siedzibą dla biskupa Wrocławskiego, który sprawował władzę na tym terenie.

Marcin Nowak historyk, przewodnik turystyczny, podkreśla, że z turystyką związał swoje życie już wiele lat temu:

To jest taka pasja, która staram się realizować na co dzień.

Gość Poranka wyjaśnia również, dlaczego Nysa nazywana jest Śląskim Rzymem. Okazuje się, iż przydomek ten przylgnął do miasta bardzo dawno temu:

W dawnych czasach panowała moda na porównania.

Na Śląsku bywało, że Ślązacy bardzo często porównywali np. Śląska Jerozolima to Góra Świętej Anny, Śląskie Carcassonne to Paczków, a nazwa Śląski Rzym powstała ze względu na to, że już od roku 1290 Nysa stała się stolicą samodzielnego, potężnego, jednego z najbogatszych księstw na Śląsku:

W okresie rozbicia dzielnicowego powstało kilkanaście potężnych samodzielnych księstw, między innymi Nysa.

Była ona o tyle wyjątkowa, iż na jej „tronie” zasiadał biskup Wrocławski, który de facto rządził tymi terenami. Biskupi z Wrocławia sprowadzili się na te tereny w XIII wieku. Te obszary stały się dla nich miejscem do polowania i odpoczynku. Z czasem zaczęły przebiegać tutaj szlaki handlowe, a także odkryto w tej okolicy złoto. To spowodowało, że biskupi z Wrocławia właśnie w tym miejscu postanowili utworzyć swoje księstwo, swoje miasto.

W późniejszych czasach Śląsk został przejęty przez protestantów. Był to reformacji. Wtedy to właśnie Nysa stała się miejscem, gdzie biskupi rezydowali, podejmowali decyzje o losach diecezji i prowadzili akcję kontrreformacji:

Nysa stała się ostatnia ostoja katolicyzmu

Jak zaznacza gość Poranka, w samej Nysie znajduje się również wiele obiektów, które nawiązują do tych, które możemy zobaczyć w samym Rzymie i we Włoszech:

Takich porównań jest bardzo dużo.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.

 

Paweł Bobołowicz: Gdyby nie rodzina pani Lucyny Kawałko, Kościół Świętego Michała Archanioła przestałby istnieć

Po 1944 r. Kościół w Kamieńcu Koszyrskim został rozgrabiony i przekształcony w całkowicie inny obiekt. Wtedy na tych terenach przestało bić polskie serce.

Paweł Bobołowicz w ramach Ukraińskiego Zwiadu WNET wizytuje dziś w Kamieniu Koszyrskim, w którym znajduje się wybudowany w XVII wieku przez Adama Aleksandra Sanguszkę kościół i klasztor dominikanów:

Co ciekawe ojciec Adama – Grzegorz Sanguszko, był wielkim orędownikiem prawosławia i na tym terenie fundował cerkwie prawosławne

Historia budynków była mocno zawiła, najpierw Moskalski zaborca zlikwidował klasztor, a później kościół jeszcze długo służył długo wiernym. W 1944 roku przez wydarzenia, które na tych terenach spowodowały, że przestało bić polskie serce, kościół w Kamieniu Koszyrskim przestał pełnić swoją funkcję. Kościół Świętego Michała Archanioła został zmieniony na całkowicie inny obiekt:

Dzisiaj dobrym aniołem tej świątyni jest pani  Lucyna Kawałko

Pani Lucyna wspomina czasy, kiedy Kościół został rozgrabiony, a następie przerobiony na cukiernię i piekarnię:

Pieczono tam chleb, a później go sprzedawano.

Przez około 2,5 roku Msze Święte odbywały się w domu pani Lucyny. Później, po 1993 r. zdecydowano, że obok starej świątyni zostanie wybudowany nowy Kościół. Odbudowano również dawną kaplicę:

To zasługa pani Lucyny i jej męża.

Niestety, jak dodaje Paweł Bobołowicz, dziś nowy kościół wciąż pozostaje pusty. Na Mszy Świętej nigdy nie ma zbyt wielu wiernych. Jeżeli chodzi o stary kościół, został on oddany w ręce regionalnego muzeum:

Dziś jest szansa, że będzie to obiekt muzealny, do którego powróci wiele przedmiotów. Dziś jest szansa,że ten piękny obiekt przetrwa, ale w postaci zmienionej. Miejmy nadzieje, że uda cię przywrócić choć część jego dawnego blasku.

Paweł Bobołowicz przyznaje, że te tereny są dla niego bardzo ważne, gdyż stąd pochodzi jego rodzina. W tym kościele chrzczony był jego ojciec:

Gdy patrze na te miejsca, myślę też o historii rodzinnej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K./M.K.

Ks. prof. Dariusz Oko: Genderyzm – musimy obronić się przed tym neobolszewizmem z Brukseli

Dziś, gdy ktoś skrytykuje genderyzm, zarzuca mu się, że jest chuliganem, faszystą i nazistą. To właśnie jest metoda komunistów.

Ksiądz prof. Dariusz Oko wypowiada się na temat przejawów agresji wobec uczestników marszu równości w Białymstoku. Jak podkreśla, Kościół zajął już jasne stanowisko przeciwko przemocy:

Kościół oczywiście potępia wszystkie akty chuligaństwa.

Musimy jednak pamiętać, że wszystkie akcje organizowane przez genderystów to pewnego rodzaju prowokacja. Sam Janusz Palikot zachęca do uczestnictwa w marszach, a nawet namawia do stania się ofiarą przemocy.

Profesor Oko studiuje „genderyzm” od 15 lat. Jak sam zaznacza, dostrzega wiele podobieństw w tej ideologii do ideologii komunizmu. Co więcej, ci sami ludzie, którzy organizowali pochody 1-majowe, organizują marsze równości  i są ich  wielkimi zwolennikami.

Chodzi o to, by sprowokować chuligańskie zachowanie, a potem zarzucić, że każdy, kto powie słowo przeciwko genderyzmowi, to faszysta i nazista.

W podobny sposób działali właśnie bolszewicy w Polsce. Tym, którzy krytykowali komunizm, zarzucali, że są hitlerowcami i skazywali ich na śmierć.

Genderyści chcą w ten sposób uniemożliwić mówienie prawdy o tym czym jest „homoideologia”.

W dzisiejszych czasach, szczególnie młodzi ludzie ulegają wpływom tych środowisk. Często wynika to z braku doświadczenia życiowego młodzieży.

Młodzi ludzie są bardziej podatni na malipulacje.

Jak zaznacza ksiądz, w czasie, gdy Europa Zachodnia popełnia „zbiorowe samobójstwo”, Europa Wschodnia, a szczególnie Polska ma duże szanse, by obronić się przed tą ideologią.

Jeśli udało się obronić przed bolszewizmem z Moskwy, tak też możemy obronić się przed neobolszewizmem z Brukseli. Bóg i Maryja są po naszej stronie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Unita Maksym Kosyk – wyjątkowy człowiek, który bohatersko walczył z carską Rosją

Nieznane karty z dziejów Włodawy jako wydarzenia budujące świadomość znaczenie tego miejsca dla przyszłych pokoleń – o historii Maksyma Kosyka opowiada Ojciec Dariusz Cichor.

 

 

Ojciec Dariusz Cichor opowiada o uroczystym pogrzebie  Maksyma Kosyka. Był to unita, który wraz ze swoją rodziną był człowiekiem stawiającym opór zarówno rusifikacji terenów, jak i próby dotknięcia kościoła grekokatolickiego, podejmowanej przez  Rosjan. Pogrzeb  odbył się po ekshumacji szczątków przed dwoma laty. Jak dodaje gość „Poranka WNET, Kosyk był wielkim bohaterem ziemi włodawsko-olchóweckiej. Jak wynika z opowieści Ojca Dariusza Cichora, Maksym Kosyk był człowiekiem niezwykłym o bardzo silnej moralności, głębokiej wierze, który darzył Polskę niezwykłą miłością.

 Maksym Kosyk organizował sekretne msze święte, które odprawiane były w jego domu. Był to człowiek, który do końca zachował twarz, nigdy  nie był wrogiem swoich własnych wrogów, zawsze przebaczał. Był człowiekiem, który kochał Boga, kochał ojczyznę i radował się, gdy mógł cierpieć za Boga i za ojczyznę. Całą swoją rodzinę wychował właśnie w tym duchu.

M.N.

 

 

Bobołowicz: Sobór zjednoczeniowy cerkwi prawosławnej obędzie się 15 grudnia. To pierwszy sobór z autokefalią Kijowa

Datę soboru zjednoczeniowego ogłosił wczoraj publicznie prezydent Ukrainy Petro Poroszenko powołując się na informację przekazaną mu przez przez Patriarchę Konstantynopola Bartłomieja.

Patriarcha poinformował ukraińskiego prezydenta, że już podpisał odpowiednie zaproszenia do hierarchów cerkwi funkcjonujących na Ukrainie. W tym cerkwi patriarchatu kijowskiego, ukraińskiej cerkwi autokefalicznej i hierarchów patriarchatu moskiewskiego

Ogłoszenie terminu soboru zjednoczeniowego właśnie przez prezydenta Ukrainy wywołało wczoraj spore zaskoczenie. Z ostrą krytyką wystąpili przedstawiciele patriarchatu moskiewskiego nazywając nową zjednoczoną cerkiew projektem politycznym, a Poroszenkę szyderczo porównano do pierwszego chrześcijańskiego władcy cesarza Konstantego

Oficjalnie ta data nie została potwierdzona w źródłach cerkiewnych, ale nieoficjalnie mówi się, że jest ona bardzo prawdopodobna.

Poroszenko wczoraj też podał miejsce, w którym ma się zebrać synod zjednoczeniowy. Ma być nim Sobów Sofijski (Mądrości Bożej) jedna z najstarszych, najważniejszych i najpiękniejszych świątyń Kijowa, która dziś jest we władaniu państwa i głównie pełni funkcje muzealne.

Niewiadomą kwestia pozostaje kto będzie zwierzchnikiem zjednoczonej cerkwi prawosławnej na Ukrainie. To co było przez długi czas oczywiste – że powinien nim być patriarcha Filaret (Mychajło Denysenko), który przecież jest głównym kreatorem procesu zjednoczeniowego, teraz coraz częściej jest poddawane w wątpliwość, a jako główną, oficjalną przeszkodę podaje się wiek patriarchy kijowskiego, który w przyszłym roku skończy 90 lat.

O tym, że Filaret nie będzie ubiegać się o funkcję zwierzchnika nowej cerkwi wczoraj poinformował były rzecznik Filareta Andrij Kowaljow. Zaznaczył jednak, że sądzi, że osoba, która stanie na czele zjednoczonej cerkwi będzie pochodzić ze środowiska patriarchatu kijowskiego i zasugerował, ze wskaże go właśnie Filaret

11 października br. Synod Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopola postanowił nadać ukraińskiej cerkwi Tomos, a 29 listopada ogłoszono, że został już przygotowany statut nowej cerkwi.

Dzisiaj w Kijowie rozpoczyna się synod patriarchatu kijowskiego, jego decyzje mogą być kluczowe dla procesu zjednoczenia cerkwi i wyboru nowego zwierzchnika.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Tożsamość europejska jest zagrożona. W Parlamencie Europejskim odbyła się konferencja pt.„Otwórzcie drzwi Chrystusowi”

Europa znajduje się w wielkim kryzysie wartości, zatraca swoją tożsamości i misję cywilizacyjną. Unia Europejska zerwała z ideami, które były u jej początków.

Symbol Maryjnych gwiazd na fladze, którego twórcą był Arsène Heitz został zapomniany. Inspiracją dla tego projektu był dla rysownika znany w sztuce chrześcijańskiej motyw wieńca gwiazd nad głową Maryi Panny, będący odniesieniem do Niewiasty obleczonej w słońce z Apokalipsy św. Jana. Dzisiaj mówi się, że dwanaście gwiazd oznacza babiloński symbol wolności. Europejska tożsamość ma chrześcijańskie korzenie, jednak dzisiejsi decydenci nie widzą prawdy a unijne prawodawstwo zmierza w kierunku laicyzacji i ateizacji Europy. Celem Ruchu Europa Christi jest troska o to, aby Europa wróciła do kultury chrześcijańskiej, przywracając tym samym należne miejsce Jezusowi Chrystusowi. Główną misją Ruchu  jest zwrócenie uwagi mieszkańcom Europy, że Stary Kontynent był, jest i musi być chrześcijański, ponieważ, co warto podkreślić, istnieje bardzo ścisły związek między wiarą a kulturą europejską. Ponadto Ruch chce pokazać Europie, że chrześcijan na Starym Kontynencie są setki milionów i w dobie napływu imigrantów muzułmańskich z Bliskiego Wschodu i Afryki, krucjata w obronie krzyża w Europie musi być skuteczna.

Mając na względzie konieczność powrotu do budowania Europy na fundamentach Ewangelii moderator Ruchu Europa Christi ks. Infułat dr Ireneusz Skubiś oraz Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy: europoseł prof. Mirosław Piotrowski, europoseł Waldemar Tomaszewski, europoseł dr Urszula Krupa wraz z prelegentami: ks. dr Jarosławem Krzewickim, publicystą Włodzimierzem Rędziochem, dr Bogusławem Rogalskim, redaktorem Mariuszem Książkiem, ks. dr hab. Mirosławem Sitarzem zorganizowali w Parlamencie Europejskim w Brukseli wyjątkową konferencję pt.„Otwórzcie drzwi Chrystusowi”.

Chrześcijańskie korzenie są dla Europy, jak pokarm i tlen – przypomniał słowa wypowiedziane 6 lat temu przez papieża Benedykta XVI europoseł prof. Mirosław Piotrowski, tłumacząc, że Europa potrzebuje wielkiej reformy.

Wiemy, że od wielu lat Unia Europejska przeżywa kryzys i to w zakresie tożsamościowym, jak i funkcjonalnym. Odpowiedzialność za aktywność społeczno-polityczną bierzemy wyłącznie na siebie. My chcemy wysłuchać opinii duchownych, ale także osób świeckich – dodał prof. Piotrowski.

Prawdziwa Europa to „Europa Christi” – Europa Chrystusa – akcentował ks. infułat dr Ireneusz Skubiś.

Chciałbym, żeby Chrystus wrócił do Europy i żeby otrzymał paszport, bo ten paszport mu się należy. Dzisiaj w Europie Chrystus także ma często wstęp wzbroniony i musimy sobie to uświadomić. Ruch Europa Christi chce uświadomić Europie, że ma chrześcijańskie korzenie oraz jest ona oparta o kulturę grecką, prawo rzymskie, a przed wszystkim Ewangelie – powiedział ks. Skubiś.

Przykładem udziału chrześcijan w życiu politycznym jest Litwa, o czym mówił podczas referatu europoseł Waldemar Tomaszewski.

Przedstawiłem właśnie te ważne aspekty naszej działalności, składania ustaw, dbania o wartości chrześcijańskie również w życiu politycznym, jak też kierowanie ludzi na odpowiedzialne stanowiska, z myślą o tym, żeby byli mocni swoją wiarą. I my to na Litwie czynimy. Nam się udało– zaznaczył europoseł Tomaszewski.

Dr Uruszla Krupa w swoim wystąpieniu podkreśliła, że Chrześcijaństwo i Ewangelia powinny stać się kontynuacją nowej i nowoczesnej Europy; odejście od korzeni chrześcijańskich Europy uderza w wiele sfer, ale najbardziej w rodzinę, niszczy osobowość i normalność w życiu.

Jak zauważył ks. dr Jarosław Krzewicki, Ruch Europa Christi ma do spełnienia dziejową rolę. Nadszedł czas, by chrześcijanie zjednoczyli się w Europie, która odeszła od korzeni chrześcijaństwa. My tego w Polsce tak nie odczuwamy, ale gdy jedziemy na zachód, widzimy jak bardzo zagubieni czujemy się w tym społeczeństwie, które przestaje żyć wartościami chrześcijańskimi, przestaje odnosić się do Chrystusa.

 Korzenie chrześcijańskie możemy odnaleźć w sumieniu człowieka, ale w tym sumieniu, które jest w jakiś sposób ukształtowane w relacji człowieka do jego kultury, historii i tradycji. Dzisiaj należy stoczyć walkę o sumienie – podkreślił ks. Krzewicki.

Redaktor Włodzimierz Rędzioch poruszył temat „Europa – korzenie chrześcijańskie czy laickie”. Publicysta odniósł się do dokumentu, który jest podstawą Unii Europejskiej, a jest nim ideowy testament Altiero Spinellego, czyli „Manifest” z Ventotene, który mówi o likwidowaniu granic i suwerennych państw w Europie, czyli stworzeniu federalnej Europy; o charakterze socjalistycznym rewolucji europejskiej; o własności prywatnej, która ma być ograniczona, skorygowana lub zniesiona, w zależności od okoliczności; o rewolucyjnej partii europejskiej, która powinna wciągać do współpracy tylko tych, którzy europejską rewolucję uczynili głównym celem swojego życia.

Dziennikarz stwierdził, iż idee Spinellego żyją w Unii Europejskiej. Kiedy zainicjowano proces przygotowania konstytucji europejskiej, Spinelli był jedną z osób, która wywierała wielki wpływ na pracę nad konsytuacją. Musimy zdać sobie sprawę, że Spinelli i „Manifest” z Ventotene były impulsem do budowania struktur Unii Europejskiej. Dla wielu osób są to korzenie wspólnej Europy. Rzymski korespondent „Niedzieli” wspomniał również o Prawie separacji Kościołów i Państwa z 9 grudnia 1905 roku, które ustanawia zasadę absolutnej niezależności między Państwem a Kościołem: Proces laicyzacji nie zaczął się z „Manifestem” z Ventotene, ma korzenie oświeceniowe i zaczyna się z rewolucją francuską. Wyrazem sekularyzacji społeczeństwa i państwa było słynne prawo «La loi de séparation des Églises et de l’État» to prawo obowiązuję do dzisiaj we Francji.

Publicysta akcentował, że we Francji, która promuje skrajną laickość pojawiają się opinie bardziej wyważone. Były prezydent Francji Nicolas Sarkozy w swoim przemówieniu wygłoszonym w Rzymie w 2007 r. otwarcie mówił o chrześcijańskich korzeniach Francji oraz o pozytywnej laickości, która nie uważa religii za zagrożenie, lecz jako bogactwo. Oto słowa Nicolasa Sarkozy’ego:

«Laickość nie może być negowaniem przeszłości. Nie ma ona prawa do odcinania Francji od swoich chrześcijańskich korzeni. Próbowała to zrobić, a nie powinna. Tak jak Benedykt XVI, uważam, że naród, który ignoruje dziedzictwo etyczne, duchowe, religijne swojej historii popełnia przestępstwo przeciwko kulturze, przeciwko mieszance historii, dziedzictwa, sztuki i tradycji ludowych, która głęboko przenika nasz sposób życia i myślenia. Wyrwać korzenie, to znaczy stracić sens, osłabić spoiwo narodowej tożsamość i jeszcze bardziej wyjałowić stosunki społeczne, które tak bardzo potrzebują  symboli pamięci». A następnie dodał: «Musimy zaakceptować chrześcijańskie korzenie Francji, a nawet dowartościować je, nadal broniąc laickości, która nareszcie stała się dojrzała». W swoim przemówieniu prezydent wypowiedział pamiętne słowa: «Przez długi czas Republika laicka nie doceniała znaczenia duchowych aspiracji”, ale teraz „Francja potrzebuje przekonanych katolików, którzy nie boją się powiedzieć, kim są i w co wierzą» .

Następną prelekcję wygłosił dr Bogusław Rogalski. Wspomniał o spotkaniu z kard. Robertem Sarahem, w którym uczestniczył również europoseł Waldemar Tomaszewski oraz europoseł Mirosław Piotrowski: Kardynał Robert Sarah powiedział o czterech filarach, którymi powinniśmy się kierować:

  • bezkompromisowa obrona życia,
  • bezkompromisowa obrona rodziny i małżeństwa,
  • bezkompromisowe przeciwstawianie się ideologii gender,
  • bezkompromisowe przeciwstawienie się islamizacji Europy.

Dzisiaj mamy do czynienia z terroryzmem religijnym. Współczesna islamizacja jest to rodzaj hybrydowej islamizacji. W przeszłości do połowy wieku XX mieliśmy do czynienia z rodzajem podboju, natomiast teraz jest to wojna hybrydowa, ponieważ do tej islamizacji używa się terroryzmu i demografii. Kraje Europy zachodniej borykają się z tym problemem najbardziej, ponieważ otworzyły drzwi na oścież emigrantom muzułmańskim. Arabia Saudyjska dysponując swoimi rezerwami budżetowymi około 800 mld. dolarów mogłaby spokojnie przyjąć uchodźców muzułmańskich. Odpowiedź na emigracje znajdziemy w Koranie, w którym jest zapisana niechęć do chrześcijan. Żeby nie być gołosłownym zacytuję rewolucjonistę, prezydenta Algierii Muhammada ibn Ibrahima Abu Charube « Pewnego dnia miliony ludzi opuszczą półkulę południową, aby wedrzeć się na półkulę północną i z pewnością nie jako przyjaciele, ponieważ wedrą się aby dokonać podboju i podbiją ją, zaludniając swoimi dziećmi. Brzuchy naszych kobiet dadzą nam zwycięstwo».

Politolog zwrócił również uwagę, że obecna Unia Europejska nie ma nic wspólnego ze wspólnotą europejską założoną przez Roberta Schumana, Konrada Adenauera oraz Alcide de Gasperiego – wizjonerskich liderów, którzy zainspirowali powstanie Unii. Wspólnota Europejska odeszła od głoszonych przez nich idei; wykorzystuje ich dzisiaj, ale tylko wizerunkowo. Politycy, odwołujący się do świata chrześcijańskiego, proponują aby Unia powróciła do korzeni, bo tylko w taki sposób będzie mogła przetrwać. Przejęcie przez lewicę europejską, nie tylko Parlamentu Europejskiego sprawiło, że Europa stała się niewydolna i otwarta na wszystkie zagrożenia związane przede wszystkim z islamizacją. Jeśli ten stan będzie trwał dłużej to Europa jaką znamy zniknie – podkreślił dr Bogusław Rogalski.

W następnym wystąpieniu dziennikarz Mariusz Książek poruszył temat „Odniesienia do chrześcijaństwa w karcie podstawowych praw Unii Europejskiej”. To dokument szczególny, ponieważ jest symbolem, który stanowi przeciwwagę dla wszystkich tematów, którymi żyje Unia Europejska. Karta praw podstawowych jest wkładem w rozumienie Europy jako wspólnoty wartości. Członkowie konwentu, zastawiali się czy odnieść się w preambule do chrześcijaństwa i niestety kompromisem, który de facto był kapitulacją, okazał się tylko zapis o dziedzictwie duchowym i moralnym Europy. Głównym argumentem w konwencie była ideologiczna konieczność zachowania laickości w europejskiej przestrzeni publicznej. Istnieje fałszywe przeświadczenie, że państwo jest neutralne. Nie gódźmy się na laickość, bo ona jets sprzeciwem dla dziedzictwa chrześcijańskiego, a na pewno nie jest neutralnością – podkreślił redaktor Mariusz Książek.

Ks. prof. dr hab. Mirosław Sitarz przedstawiając swój temat „Prawo fundamentem ładu społecznego”, przywołuje słowa papieża Jana Pawła II, który promulgując w 1983 r. Kodeks Prawa Kanonicznego w kan. 748 stwierdził: «Wszyscy ludzie obowiązani są szukać prawdy (…), poznaną mają obowiązek i prawo z mocy Prawa Bożego przyjąć i zachowywać». Stąd każdy, dlatego, że jest człowiekiem, bez względu na wyznanie, narodowość, światopogląd, status społeczny czy inne atrybuty ma następujące obowiązki, od których nie może zdezerterowaćszukać prawdy i demaskować zło, poznaną prawdę przyjąć, w każdych okolicznościach według poznanej prawdy żyć i postępować.

Jak mówił ks. dr Mirosław Sitarz:  Trzeba nieustannie powracać do podstawy wszelkich praw stanowionych, takich jak prawo miłości, miłości Boga i człowieka.  Zgodnie z zasadą: widzę, oceniam, działam, mamy – bez względu na koniunkturę polityczną – stanąć w prawdzie, ocenić powagę chwili i „przejść przez morze błędów dni i czasów współczesnych” do arcytrudnej pracy stanowienia takiego prawa, które będzie chroniło człowieka i fundamentalne wartości ładu społecznego. Do takiego myślenia o rzeczywistości przekonuje ks. dr Mirosław Sitarz.

W omawianym temacie wypowiadał się również europoseł Jacek Saryusz-Wolski. Zwrócił on uwagę, że potrzeba dzisiaj odważnych polityków, którzy będą chcieli przywrócić do życia dzieło ojców założycieli. To bardzo ważne zwłaszcza, że – jak wskazuje – dzisiejsza Europa została porwana przez liberalno-lewicowe ideologie. Mamy kryzys wartości, z czym bardzo wielu się zgadza, ale dodaje, że ten kryzys wartości możemy tylko wtedy przezwyciężyć, jeżeli powrócimy do korzeni, czyli do chrześcijaństwa i do kultury chrześcijańskiej.

Główną misją Ruchu Europa Christi jest troska o to, aby Europa i jej obywatele powrócili do kultury chrześcijańskiej. « Jeśli Syn Boży jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest wówczas na właściwym». Z konferencji „Otwózcie drzwi Chrystusowi” popłynął bardzo wyraźny głos, że Unia Europejska nie ma przyszłości bez chrześcijańskich wartości. Bycie na straży tych wartości jest dziś dla mieszkańców Starego Kontynentu poważnym wyzwaniem i zarazem zadaniem.