Przygotowywana na jubileuszowy szczyt 60-lecia Unii deklaracja rzymska ma wyznaczyć kierunek UE na najbliższą dekadę

Premier pojedzie na jubileuszowy szczyt UE z okazji 60. rocznicy traktatów rzymskich. Szefowa rządu zastrzega, że nie podpisze przygotowanej na tę okazję deklaracji, bez spełnienia pewnych postulatów.

Uroczyste podpisanie deklaracji rzymskiej ma nastąpić w sobotę w sali Horacjuszy i Kuracjuszy w pałacu na Kapitolu. W tym miejscu 60 lat temu zostały podpisane traktaty rzymskie dające początek europejskiej integracji. Uroczystości na Kapitolu będą kulminacyjnym punktem obchodów, wezmą w nich udział liderzy 27 państw członkowskich, bez udziału Wielkiej Brytanii, która przygotowuje się do opuszczenia Wspólnoty.

W piątek szefowie państw i rządów zostaną przyjęci na audiencji u papieża Franciszka.

Deklaracja rzymska, której tekst jest przedmiotem negocjacji państw członkowskich, ma wyznaczyć kierunek UE na najbliższą dekadę.

Premier polskiego rządu zapowiedziała, że nie przyjmie deklaracji, jeśli nie zostaną w niej zawarte polskie postulaty.

Według Beaty Szydło dla Polski priorytetowe są cztery kwestie: podkreślenie unijnej jedności, zachowanie ścisłej współpracy z NATO, wzmocnienie roli parlamentów narodowych i obrona wspólnego rynku.

Największe napięcie w dyskusji o deklaracji rzymskiej wywołała propozycja zapisu odnosząca się do różnicowania tempa integracji pod hasłem „Europy wielu prędkości”. Taki zapis usankcjonowałby możliwość integracji z wyłączeniem części krajów i otworzył furtkę do odejścia od wspólnego podejmowania decyzji.

Polska premier przestrzegała w czwartek przed Europą wielu prędkości. Według niej to „zachęta do tworzenia podgrup, do wykluczania, odchodzenia od wspólnych decyzji. Unia Europejska wymaga zmian i poprawienia tego, co działa nieoptymalnie, jednak nie dokonamy tego za pomocą wielu prędkości. Zamiast naprawić ten projekt, rozmontujemy go” – ostrzegła.

Według unijnych źródeł, najnowszy projekt deklaracji potwierdza, że kraje unijne będą działać razem i zmierzać w tym samym kierunku, „w różnym tempie i z różną intensywnością, tam, gdzie to potrzebne”.

Wiceszef MSZ Konrad Szymański oświadczył PAP, że tak długo, jak pod deklaracją nie ma podpisu polskiej premier, tak długo deklaracji nie ma.

Polski rząd postuluje, by żadne powody, nawet kryzys czy bezrobocie w niektórych państwach członkowskich, nie były uzasadnieniem dla demontażu wspólnego rynku w jakimkolwiek wymiarze. – Takie tendencje widzimy w państwach członkowskich. Chcielibyśmy, by one się nie ujawniły na poziomie Unii jako takiej – podkreślił wiceszef MSZ.

W zakresie polityki obronnej chcemy, żeby było jasne, że Unia powinna robić więcej na rzecz bezpieczeństwa, ale musi to być robione w pełnej synergii, w pełnej zgodności z NATO, które jest głównym instrumentem bezpieczeństwa Zachodu – mówił Szymański.

Według niego deklaracja nie będzie się odnosić do kwestii migracji; Polska nie zgadza się na nakładanie odgórnych zobowiązań w tej kwestii.

Polskie postulaty popierają Czesi, Słowacy i Węgrzy. Grupa Wyszehradzka na spotkaniu w Warszawie ustaliła wspólne stanowisko, które miało posłużyć jako wkład regionu do deklaracji rzymskiej.

PAP/jn

Na szczycie Unii Europejskiej w Rzymie z okazji 60 rocznicy traktatów rzymskich zostanie podpisana wspólna deklaracja

Negocjatorzy państw UE wstępnie uzgodnili tekst deklaracji rzymskiej, która zostanie podpisana w sobotę na szczycie we Włoszech. Dokument akcentuje jedność, a zapis o wielu prędkościach osłabiono.

Deklaracja zostanie przyjęta z okazji 60 rocznicy podpisania traktatów rzymskich, które zapoczątkowały integrację europejską. Ma wyznaczyć kierunek dla UE 27 państw – bez przygotowującej się do opuszczenia Wspólnoty Wielkiej Brytanii – na najbliższa dekadę.

Projekt dokumentu, nad którym w poniedziałek pracowali negocjatorzy reprezentujący uczestników szczytu (tzw. szerpowie), zawierał dość łagodny zapis, sugerujący możliwość różnicowania tempa integracji i nawiązywania bardziej intensywnej współpracy przez grupy krajów w niektórych dziedzinach – przy zastrzeżeniu, że musi się to odbywać na podstawie obowiązującego traktatu i nie może wykluczać żadnego z państw, które zechciałoby później przystąpić do takiej współpracy. Fragment ten uchylał furtkę do powstania tzw. Unii wielu prędkości, której obawiają się młodsze państwa unijne, w tym Polska.

Fragment dopuszczający wiele prędkości integracji jeszcze bardziej osłabiono – powiedział PAP jeden z unijnych dyplomatów.

Tekst akcentuje, iż „wszyscy w UE idziemy w tym samym kierunku, choć przyznaje, że niektórzy mogą iść nieco szybciej”. Według dyplomaty, utrzymano warunek, że te działania nie mogą wykraczać poza traktat i nikogo wykluczać.

Zwolennikami Unii wielu prędkości są przede wszystkim zachodnioeuropejskie państwa UE, które zainicjowały integrację europejską: Niemcy, Francja, Włochy i kraje Beneluksu. Z kolei państwa Europy Środkowej i Wschodniej obawiają się powstania „twardego rdzenia” integracji europejskiej i marginalizacji niektórych państw.

Według źródeł unijnych, w projekcie deklaracji wzmocniono też zapisy o roli parlamentów narodowych w procesie podejmowania decyzji w UE, a także złagodzono fragment dotyczący sfery socjalnej.

Wprowadzono zastrzeżenie, że integracja w sferze socjalnej nie może zaburzać funkcjonowania jednolitego rynku – relacjonował dyplomata.

W najbliższych dniach dokument ma zostać jeszcze dopracowany przez dyplomatów, ale nie zaplanowano już żadnego spotkania negocjatorów.

Deklaracja rzymska ma podkreślić osiągnięcia Unii, jak również gotowość do sprostania aktualnym wyzwaniom, takim jak konflikty regionalne, terroryzm, presja migracyjna, protekcjonizm czy nierówności społeczne i ekonomiczne, oraz wyznaczyć kierunek na nadchodzącą dekadę.

Wymieni cztery ogólne cele, związane z zapewnieniem bezpieczeństwa wewnętrznego, w tym ochrony granic i skutecznej polityki migracyjnej, promowania wzrostu gospodarczego i trwałego rozwoju, ochrony praw socjalnych i dążenia do wyrównywania szans oraz wzmocnienia globalnej roli Europy, w tym bezpieczeństwa i obronności.

Wstępny projekt deklaracji rzymskiej zamyka to samo zdanie, które kończy przyjętą w 2007 roku, w 50-lecie podpisania traktatów rzymskich, deklarację berlińską: „Europa jest naszą wspólną przyszłością”.

PAP/jn

Czarnecki: Wczorajszego przemówienia Donalda Tuska w PE nikt już dziś nie pamięta. Nie została z niego żadna ważna treść

To nie jest Tony Blair, którego przemówienie sprzed 10 lat do dziś pamiętam. W mowie Tuska nie było ani krztyny programu, wizji, co dalej z Europą – w Poranku Wnet mówił wiceprzewodniczący PE.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego odniósł się też do innej ważnej kwestii ostatnich dni w polityce europejskiej: – Unia nie dotrzymuje swoich zobowiązań, takich jak ustalenie, że przeleje Turcji 6 mld euro za dwa lata, w zamiana za zatrzymanie imigrantów na swoim terytorium. Te 6 mld powinno być Turcji zapłacone, tymczasem Unia robi sobie z gęby cholewę.[related id=”2231″]Ryszard Czarnecki mówił również o znamiennym przesunięciu w dyskursie politycznym: – W całej Europie ma obecnie miejsce sytuacja, w której elity polityczne stoją przed wyborem: albo przyjąć język, którym mówią wyborcy, język sceptyczny wobec muzułmańskich migrantów, albo przegrać wybory. Oczywiście większość elit wybiera to pierwsze rozwiązanie.

W tym kontekście nasz rozmówca komentował wybory parlamentarne w Holandii: – Premier Rutte bardzo sprytnie rozegrał konflikt między Holandią a Turcją – posłużył on jako amunicja wyborcza dla obozu władzy. W ostatniej chwili część wyborców przerzuciła swe głosy z partii Wildersa na liberalną w końcu partię Ruttego. Partia premiera Ruttego uzyskała jednak jedynie około jednej piątej głosów w parlamencie, co oznacza, że koalicja rządząca będzie specyficzna, bo dość szeroka.

Wojciech Cejrowski: Jarosław Kaczyński nieprawidłowo zareagował na fałszywy news o wspólnym z Marine Le Pen demontażu UE

Rozpadającego się domu nie należy remontować, tylko zburzyć do końca i na tym miejscu zbudować nowy. Kaczyński powinien odpowiedzieć: jestem otwarty na wszystkie propozycje, porozmawiamy po wyborach.

 

Niedawno na łamach dziennika „Rzeczpospolita” ukazała się publikacja dotycząca kontrowersyjnej wypowiedzi kandydata na prezydenta Francji Marine Le Pen. Francuska polityk miała powiedzieć na konferencji prasowej, że po wygranej w kwietniowych wyborach podejmie współpracę z Jarosławem Kaczyńskim w celu „demontażu Unii Europejskiej”. Propozycja miała również dotyczyć Węgier. Jak się później okazało, wiadomość była nieprawdziwa. Prezes Prawa i Sprawiedliwości, jeszcze przed wypłynięciem informacji o fałszywym newsie, krytycznie odniósł się do rzekomej propozycji Le Pen.[related id=”6219″]Wojciech Cejrowski stwierdził w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim, że Kaczyński źle zareagował na nieprawdziwą wypowiedź francuskiej polityk: – Wyraził się, że Polska nie powinna wychodzić z Unii, ale wzmacniać ją poprzez reformy, czyli kompletnie debilna koncepcja. Nie remontuje się walącego się budynku, tylko się go wyburza i stawia na jego miejscu nowy – stwierdził.

Pisarz powiedział również, jaka, w jego ocenie, byłaby najlepsza odpowiedź Kaczyńskiego na propozycję „zdemontowania Unii Europejskiej”:

Prezes PiS powinien odpowiedzieć tak: „Skoro we Francji ewentualnie wygra pani Le Pen, a polityk tak silnego państwa w Europie proponuje taki układ, to niech pani Le Pen wygra najpierw wybory i wtedy porozmawiamy o tym. Jestem otwarty na wszystkie propozycje w momencie, kiedy w Europie panuje tak duży bałagan. Na razie ona jest tylko kandydatem, więc nie będziemy dyskutować. Koncepcja natomiast mi się podoba”. Tym sposobem najlepiej załatwiłby sprawę tego fałszywego newsa.

W rozmowie z Radiem Wnet Wojciech Cejrowski skrytykował także zapowiedź budowy Centralnego Portu Lotniczego w Polsce. Jest to jeden z najważniejszych punktów w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wicepremiera Mateusza Morawieckiego: – Jest to chybiony projekt. […] Lepsze byłyby start-upy dla młodych osób – powiedział.

K.T.

Robert Winnicki: O wizji Unii Europejskiej jako wspólnoty suwerennych narodów mówi tylko PiS. Ta koncepcja nie przejdzie

– PiS, aby przeforsować swoją wizję UE (Europa ojczyzn należących do Unii), musiałaby mieć wsparcie państw starej Unii. Nic nie wskazuje, aby tak się stało – powiedział w Poranku Wnet Robert Winnicki.

W przekonaniu Roberta Winnickiego, posła Ruchu Narodowego, Unia Europejska stoi przed wyborem jednej z dwóch wizji Europy.

Dzisiaj na stole leżą dwie wizje Europy: scentralizowany kontynent elit unijnych, z którymi PiS poszedł tydzień temu na wojnę, oraz Europa różnych partii, ruchów narodowych i eurosceptycznych. Druga wizja Starego Kontynentu zakłada demontaż dzisiejszej konstrukcji UE. Niestety na tym stole nie leży wizja, która zwracałaby suwerenność państwom narodowym, przy jednoczesnym zachowaniu istoty funkcjonowania UE. O tym mówi – i tylko mówi – polski rząd – powiedział.

Winnicki nie sądzi, aby wizja Europy przedstawiana przez rząd Beaty Szydło była możliwa do przeforsowania. Powód: brak wsparcia państw założycielskich Unii Europejskiej.

Deputowany stwierdził także, że Polska powinna wyjść ze Wspólnoty: – Ruch Narodowy postrzega struktury unijne w połączeniu z globalizmem korporacyjnym, ofensywą antychrześcijańską i antyrodzinną, jako polityczne, gospodarcze i fundamentalne zagrożenie dla Polski.

Uważamy, że w imię polskich interesów trzeba wyjść z UE albo ją demontować.

K.T.

Premier Beata Szydło: Nigdy nie zgodzimy się na Europę kilku prędkości – to doprowadzi do rozpadu Unii Europejskiej

Powinien się już skończyć czas, gdy państwa Europy Środkowej ciągle wyrażały wdzięczność za to, że zostały członkami UE. Wywalczyliśmy to sobie ciężką pracą i budujemy dzisiaj potencjał Unii.

Polska nigdy nie zgodzi się na Europę kilku prędkości, bo to będzie prowadzić UE do rozpadu – oświadczyła w piątek w Brukseli premier Beata Szydło. Porażką Unii i zasad, które powinny w niej obowiązywać, szefowa rządu nazwała przebieg szczytu UE w czwartek.

W piątek przywódcy 27 państw członkowskich – bez udziału premier Wielkiej Brytanii Theresy May – rozmawiali o deklaracji przygotowywanej z okazji 60 rocznicy podpisania traktatów rzymskich, w której ma zostać nakreślona wizja przyszłości UE po Brexicie. Szefowie państw i rządów „27” mają przyjąć dokument na jubileuszowym szczycie w Rzymie 25 marca.

Już za dwa tygodnie spotkamy się na szczycie w Rzymie, który ma być uhonorowaniem traktatów rzymskich, ma być świętem UE – powiedziała premier Szydło. Relacjonując piątkowe spotkanie, szefowa polskiego rządu zwróciła uwagę, że pojawiły się różne stanowiska co do przyszłości Wspólnoty. Według niej dobra wiadomość jest taka, że wszyscy przywódcy wyrażają chęć, by wspólny dokument podpisać.

W jej ocenie deklaracja rzymska będzie miała sens tylko wtedy, gdy będzie dokumentem nie tylko okolicznościowym, lecz określającym przyszłość Unii i wyznaczającym konkretne rozwiązania. Premier podkreśliła, że UE nie powinna bać się przeprowadzenia reform i musi wyciągnąć wnioski z Brexitu.

„Nigdy nie zgodzimy się na to, ażeby mówić o Europie kilku prędkości. Nie zgodzimy się na to, ażeby nie było równych szans dla wszystkich państw członkowskich, równych reguł gry” – powiedziała. Według niej państwa zachodnie próbują mówić o Europie różnych prędkości wskazując, że nie mają na myśli podziałów.

W naszej ocenie każdy zapis, który będzie różnicował tempo, zasady, kierunki rozwoju, dopuszczał do budowania elitarnych klubów wewnątrz Unii, będzie de facto prowadził do Europy kilku prędkości, do rozbicia UE. Unia musi mówić o jedności – podkreśliła premier.

Wśród fundamentalnych dla Polski kwestii Beata Szydło wymieniła m.in. ochronę i rozwój wspólnego rynku, równowagę pomiędzy strefą euro a krajami, które nie są w unii walutowej, wzmocnienie demokratycznej kontroli poprzez postawienie rządów i parlamentów narodowych w centrum projektu europejskiego, gotowość do reform, działania na rzecz bezpieczeństwa w porozumieniu z NATO.

Premier była pytana o przebieg czwartkowego szczytu, który przedłużył się do godzin nocnych z powodu ostrej wymiany zdań pomiędzy unijnymi liderami. Unijni przywódcy bez poparcia Polski zdecydowali o ponownym wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej. Szefowa polskiego rządu odmówiła akceptacji konkluzji szczytu,

W ocenie premier Szydło „była to porażka UE i zasad, które powinny w niej obowiązywać”. Jak podkreśliła, nadrzędną zasadą powinno być szanowanie głosu każdego państwa członkowskiego. – Wszyscy przywódcy, którzy brali wczoraj udział w wyborze przewodniczącego RE, mają poczucie tego, że coś jest nie tak, że nie dopełnili zasad, które powinny nas łączyć – stwierdziła. – Wczorajszy dzień poprzez takie zachowanie szefów państw europejskich był pogłębieniem podziałów w UE i oni o tym doskonale wiedzą – dodała.

Premier Szydło przyznała, że podczas szczytu doszło do wymiany zdań „na wysokim poziomie”. – Uważano jednak, że te konkluzje powinny być przyjęte, więc pojawiły się próby przekonywania mnie – podkreśliła. Dodała, że od początku deklarowała, że ich nie przyjmie. – Widocznie niektórzy politycy w Europie uważają, że za pieniądze można kupić wszystko. Ja mówię, że nie można kupić wszystkiego, i to wczoraj potwierdziłam.

Według unijnych źródeł, gdy szefowa polskiego rządu w czasie rozmowy odwoływała się do zasad, które powinny obwiązywać w UE, prezydent Francji François Hollande miał jej powiedzieć: „Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne”.

– Dlaczego miałabym poważnie traktować szantaż prezydenta, który ma cztery procent poparcia w sondażach i w ogóle nie powinien być prezydentem. Może to brzmi mało elegancko, ale też odpowiadam na mało eleganckie sformułowania. Jeżeli politycy w UE będą uważali, że można szantażować państwa, mówiąc o tym, że ktoś nie dostanie jakichś pieniędzy na jakieś projekty, to Unia ma przed sobą fatalną perspektywę i czas, by niektórzy politycy wreszcie to zrozumieli.

W jej ocenie szefowej polskiego rządu powinien się już skończyć czas, gdy państwa z Europy Środkowej ciągle wyrażały wdzięczność za to, że są członkami UE. – Wywalczyliśmy to sobie ciężką pracą i budujemy dzisiaj potencjał Unii.

Beata Szydło oświadczyła, że będzie brać udział w posiedzeniach Rady Europejskiej i nie widzi powodu, dla których nie miałaby w nich uczestniczyć.

Zwróciła się też do Tuska: – Mogę zapewnić przewodniczącego Tuska, że nie musi się o mnie martwić ani mi współczuć. Jak państwo widzicie, świetnie się czuję i nic mi nie dolega. Jak podkreśliła premier, polityka polega przede wszystkim na obronie własnych racji i interesów. – Mnie upoważniło polskie państwo, obywatele polscy do bronienia ich interesów i póki jestem premierem polskiego rządu, będę to robić konsekwentnie – oświadczyła. – Niezależnie od tego, czy komuś się to podoba, czy nie, ja jestem wynajęta do obrony polskich interesów.

W rozmowie z polskimi dziennikarzami w czwartek Tusk powiedział, że „autentycznie” bardzo współczuje premier Szydło „niewdzięcznej roli, jaka została jej zadana przez lidera jej partii”.

 

 

 

 

 

PAP/lk

Dr Jerzy Targalski: PiS może sprzeciwić się bezczelnemu dyktatowi niemieckiemu, podważając autorytet Unii Europejskiej

– Trzeba rozmawiać z panami, a nie z lokajami. Rozmawiajmy z Angelą Merkel – odpowiedział bez ogródek Jerzy Targalski na pytanie o przyszłe relacje między rządem Beaty Szydło a Donaldem Tuskiem.

Jak powiedział gość Południa Wnet, „bezczelny dyktat niemiecki” w Unii Europejskiej jest możliwy do pokonania jedynie poprzez systematyczną, długotrwałą walkę. Miałaby ona polegać na podważeniu autorytetu Wspólnoty Europejskiej.

Jest to porażka, którą należy wykorzystać do odniesienia zwycięstwa. […] Jeżeli sukces niemiecki polegający na izolacji Polski wykorzysta się do podważenia autorytetu UE, to ta porażka zostanie przekuta w zwycięstwo. Chyba że po gromkich okrzykach nastąpi cisza, jak zazwyczaj, bo w Polsce nikt się nie zajmuje niczym systematycznie – powiedział Jerzy Targalski.

[related id=”6573″]

Dr Targalski odniósł się również do sprawy braku wsparcia Polski ze strony krajów Grupy Wyszehradzkiej podczas wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej. Węgry, Słowacja oraz Czechy poparły bowiem kandydaturę Donalda Tuska, której PiS się stanowczo sprzeciwił. Historyk uważa, że działania PiS-u powinny skupiać się na wspieraniu wspólnych interesów Grupy V4. Jego zdaniem przekuje się to na wzmocnienie wspólnego stanowiska czterech środkowoeuropejskich państw na arenie UE.

Zapytany o przyszłe relacje pomiędzy gabinetem premier Beaty Szydło a szefem RE Donaldem Tuskiem odpowiedział bez ogródek: – Trzeba rozmawiać z panami  a nie z lokajami. Rozmawiamy z Angelą Merkel.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

 

K.T.

Marek Jurek: Prawo i Sprawiedliwość pomogło krajom członkowskim Unii Europejskiej wybrać Donalda Tuska na szefa RE

– Akcja PiS nie była skierowana przeciwko problemom Unii, ale ad personam wobec Tuska – powiedział Marek Jurek w Poranku Wnet, komentując wybór Donalda Tuska na drugą kadencję przewodniczenia RE.

Spośród 28 krajów członkowskich Unii Europejskiej wyłącznie Polska sprzeciwiła się wyborowi na drugą kadencję polskiego polityka.

Marek Jurek, prezes Prawicy Rzeczypospolitej: – Myślę, że cała akcja podjęta przez polskie władze bardzo pomogła państwom europejskim szybko wybrać Donalda Tuska. Ponadto wybór  bardzo skonsolidował opinię federalistyczną.

– Polski rząd przyjął słuszną zasadę, że w związku państw, żeby reprezentować cały związek, trzeba przede wszystkim reprezentować własne państwo, jednak, niestety, tę zasadę spalił. Akcja PiS nie była bowiem skierowana przeciwko problemom Unii, ale ad personam wobec Tuska.

Marek Jurek stwierdził również, że strategia PiS wobec wyborów na szefa RE skończyła się fiaskiem. W jego opinii ta przegrana oznacza izolację Polski na arenie europejskiej oraz pogorszenie stosunków przewodniczącego Rady (Donalda Tuska) z gabinetem premier Beaty Szydło.

Niemniej prezes Prawicy Rzeczypospolitej wyraził zdziwienie, że za kandydaturą byłego polskiego premiera zagłosowały Wielka Brytania oraz kraje państw Grupy Wyszehradzkiej.

 

 

K.T.

Rzecznik rządu Niemiec: zdaniem kanclerz Angeli Merkel ponowny wybór Tuska na przewodniczącego RE byłby dobry dla Europy

Kanclerz Merkel ocenia bardzo wysoko pracę przewodniczącego Rady Europy. Z jej punktu widzenia jego ponowny wybór byłby korzystny – powiedział na spotkaniu z dziennikarzami w Berlinie Steffen Seibert.

Seibert zastrzegł, że nie chce uprzedzać decyzji, którą podejmą przywódcy państw i rządów na najbliższym szczycie UE.

Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Urzędu Kanclerskiego powiedział, że Tusk cieszy się poparciem „przytłaczającej większości przywódców, do których należy także niemiecka kanclerz”.

Odnosząc się do wysuwanych przez polityków w Polsce zarzutów, że Tusk jest „kandydatem niemieckim”, źródło przypomniało, że polski polityk został wybrany na pierwszą kadencję jednomyślnie: – Można powiedzieć, że Tusk jest w takim samym stopniu kandydatem niemieckim, co francuskim czy belgijskim.

Seibert nie potrafił powiedzieć, czy list premier Beaty Szydło w sprawie szefa Rady Europejskiej dotarł do urzędu kanclerskiego. Przypomniał, że Merkel rozmawiała o sprawach unijnych z szefową polskiego rządu i innymi politykami z Polski.

Rzecznik MSZ Mattias Fischer zapowiedział, że problem wyboru Tuska będzie przedmiotem rozmowy szefa niemieckiej dyplomacji Sigmara Gabriela z Witoldem Waszczykowskim w Warszawie.

Nie potwierdził jednoznacznie, że opinia wyrażona we wtorek w Brukseli przez ministra ds. europejskich Michaela Rotha jest podzielana bez zastrzeżeń przez szefa resortu.

Roth powiedział w Brukseli, że Tusk cieszy się dużym poparciem i tylko Polska oraz Węgry mają, jak dotąd, zastrzeżenia w sprawie odnowienia jego kadencji.

Donald Tusk cieszy się zaufaniem wielu, wielu instytucji, ale i szefów państw i rządów. To jasny sygnał, który powinien zostać zrozumiany przez tych, którzy jeszcze mają problem z ponowną nominacją Tuska jako szefa Rady Europejskiej – powiedział Roth.

W czwartek na szczycie UE w Brukseli przywódcy mają zdecydować w sprawie przedłużenia kadencji Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Jego obecna kadencja wygaśnie z końcem maja. Tusk zadeklarował, że gotów jest pełnić tę funkcję przez kolejne 2,5 roku. Ma on poparcie Europejskiej Partii Ludowej, zrzeszającej centroprawicowe ugrupowania w Europie, w tym PO, PSL, a także CDU niemieckiej kanclerz Angeli Merkel.

Polski rząd nie popiera Tuska i w sobotę zgłosił kandydaturę europosła Jacka Saryusz-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej.

PAP/jn

Dr Dulak, politolog: Odnoszę wrażenie, że wystawienie Saryusz-Wolskiego przeciw Tuskowi jest obliczone na efekt krajowy

Obóz rządzący będzie wykorzystywał obecne okoliczności do budowania narracji uniemożliwiającej Donaldowi Tuskowi budowanie po powrocie bazy społecznej w kraju – powiedział gość Południa Wnet.

 

– W traktatach nie ma mowy o tym, że przewodniczący ma się odznaczać neutralnością. Stwierdza się tylko, że nie może on pełnić funkcji w kraju – Donald Tusk pod ten paragraf nie podpada. Argument rządu, że jest on nieformalnym liderem opozycji nie wypada przekonująco. Retoryka PiS-u w tej sprawie jest sofistyczna – powiedział dr Michał Dulak w Południu Wnet.

[related id=”5913″]
Gość Łukasza Jankowskiego nie wykluczał żadnego wariantu rozstrzygnięcia rywalizacji o stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. – Wybór przewodniczącego Rady Europy może być dokonany wbrew stanowisku części państw. Co prawda Rada stara się funkcjonować na zasadzie konsensusu, ale nie można wykluczyć, że w tym przypadku odstąpi od tej praktyki – oceniał dr Dulak.

Gość Południa Wnet komentował też programowe wystąpienie Jeana-Claude’a Junckera sprzed tygodnia: – Biała Księga służy uporządkowaniu debaty. Przed rzymskim spotkaniem w marcu z pewnością będzie stanowić punkt odniesienia w dyskusjach kuluarowych. Powstanie jeszcze pięć podobnych dokumentów traktujących o istotnych kwestiach dotyczących Unii Europejskiej: gospodarki, bezpieczeństwa, unii walutowej itd.

Na razie koncepcja Unii wielu prędkości jest kreślona na bardzo wysokim poziomie ogólności, trudno więc powiedzieć, jakie będą dla Polski konsekwencje jej wprowadzenia. Rozważania teoretyczne sugerują, że taki format Unii nie musi być czymś złym – dodał dr Michał Dulak.

AA