Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Kolumbia: trwa śledztwo ws. powiązań syna prezydenta Gustavo Petro z handlarzami narkotyków

Pożar wybuchł w poniedziałek wieczorem w części akademika, w którym przebywało 68 dorosłych mężczyzn z Ameryki Środkowej i Południowej.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Kolumbia: trwa śledztwo ws. powiązań syna prezydenta Gustavo Petro z handlarzami narkotyków

Dmytro Antoniuk o atakach dronowych na Kijów i obwód dniepropietrowski, Jakub Stasiak o ostrzałach Kramatorska i Słowiańska, Artur Żak o otwarciu we Lwowie wielkiego miasteczka modułowego.
Dmytro Antoniuk relacjonuje sytuację w Kijowie po kolejnym rosyjskim ataku dronowym. Obrona przeciwlotnicza zestrzeliła 10 z nich; odłamki jednego drona spadły na sklep. Łącznie w całym kraju odnotowano obecność szesnastu dronów; skuteczny atak miał miejsce również w obwodzie dniepropietrowskim.
Jakub Stasiak informuje, że rosyjskie ataki na Słowiańsk przyniosły w poniedziałek 2 ofiary śmiertelne. Zagrożenie ostrzałami towarzyszy mieszkańcom Słowiańska i Kramatorska codziennie.
Uszkodzony jest co trzeci budynek w Kramatorsku. Nasze przygotowania do tych ataków są bardzo prowizoryczne. Wszyscy zdążyli do nich przywyknąć.
Jak zwraca uwagę korespondent, w Słowiańsku i Kramatorsku przebywa wiele osób ewakuowanych z Bachmutu. Ocenia, że masowych wyjazdów ludności dalej na zachód można spodziewać się dopiero po tym, jak armia rosyjska przełamie front w tym rejonie.
Ludzie nadal liczą, że ta wojna wygaśnie. Są bardzo oporni na wezwania do ewakuacji.
Artur Żak relacjonuje uroczyste otwarcie miasteczka modułowego dla uchodźców we Lwowie. W uroczystości wzięli udział Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Kijowie Bartosz Cichocki, Ambasador Wielkiej Brytanii w Ukrainie Melinda Simmons, Konsul Generalny RP we Lwowie Eliza Dzwonkiewicz, Adam Sauer, dyrektor programowy Fundacji Solidarności Międzynarodowej (generalnego wykonawcy projektu), władze miasta Lwowa i obwodu lwowskiego oraz liczni inni goście. Projekt był realizowany przy udziale władz Wielkiej Brytanii.
Wiele projektów humanitarnych jest możliwych dzięki wsparciu władz samorządowych i donorów międzynarodowych. Zebraliśmy kilkaset generatorów prądu. Wiemy, że to ratuje życie – powiedział Adam Sauer.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Raport z Kijowa 27.03.2023 r.: Rosja rozmieści na Białorusi broń jądrową
Por. Anna Michalska komentuje głosy o rzekomym ściąganiu przez Rosjan migrantów z Azji i Afryki na granicę polsko-rosyjską.
Czy Rosja próbuje wywołać kryzys emigracyjny i powtórzyć scenariusz Białorusi? Dowiedz się już teraz w rozmowie Jaśminy Nowak z por. Anną Michalską.
K.P.
Uchodźcy na granicy polsko-ukraińskiej |Agresja Rosji na Ukrainie | Źródło: Ukraińska Agencja Informacyjna UNIAN
Dr Anna Wylegała o projekcie badawczo-dokumentacyjnym, powstałym ze względu na potrzebę udokumentowania zbrodni popełnianych przez stronę rosyjską i utrwalenie doświadczenia ucieczki i oporu.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
W naszym projekcie staramy się uchwycić różne rodzaje uchodźczego doświadczenia. Z niemal 6 mln Ukraińców, którzy wjechali do naszego kraju od początku wojny, znaczna część udała się dalej, do innych krajów europejskich, zaś niektórzy zdecydowali się wrócić na Ukrainę. Uchodźcy docierali do Polski bezpośrednio z Ukrainy, ale również przez Rumunię i Słowację. Uchodźcy reprezentują również różne grupy społeczne i środowiska, choć ze względu na zakaz opuszczania kraju przez mężczyzn wieku poborowym przeważają wśród nich kobiety z dziećmi. Nasz projekt służy również lepszemu poznaniu sytuacji tej zróżnicowanej wewnętrznie grupy.
Gość „Popołudnia Wnet” tłumaczy w jaki sposób i dla jakich celów są zbierane świadectwa:
Dbamy o to, by nagrywane relacje powstawały z poszanowaniem praw i godności osób nagrywanych, ale także by zostały należycie zabezpieczone, co umożliwi ich późniejsze wykorzystanie przez badaczy, w działaniach edukacyjnych, kulturalnych i artystycznych.
Dr Anna Wylegała naświetla perspektywę badań:
Skupiamy się na tym, co przeżyli i przeżywają uchodźcy, którzy trafili do naszego kraju. Staramy się zrekonstruować sytuację bezpośrednio przed wybuchem wojny, czas tuż po wkroczeniu wojsk rosyjskich, podejmowanie decyzji o opuszczeniu kraju, podróż, proces przekroczenia granicy oraz pierwszy okres po przybyciu do Polski. Pytamy również o to, jak przebiegała adaptacja do nowych warunków życia, w tym poszukiwanie pracy, mieszkania, placówek edukacyjnych i opiekuńczych dla dzieci, jak wyglądają kontakty uchodźców z bliskimi pozostałymi na Ukrainie, a także jak układają się ich relacje z Polakami.
Szkoda czasu na szukanie dobrych Rosjan. Felieton Pawła Bobołowicza
Zamknięcie trasy przez Polskę utrudniło przemyt osadników islamskich. Ci mogą w Niemczech nadal liczyć na przyjęcie i pomoc finansową, a także na opiekę ze strony islamskich klanów przestępczych.
Oriana Fallaci w swej, jak zwykle świetniej, książce Wściekłość i duma przedstawiła wizję Europy niszczonej przez islam w wojnie kultur. Już dziś wygląda ona inaczej niż 20 lat temu. Lewicowa subkultura zniszczyła cienką warstwę cywilizacji, zachodnia kultura skarlała do graffiti, dziurawych dżinsów i pseudotęczowej flagi LGBTQIA+. Na granicy Europy czekają, przebierając nogami, nowi osadnicy. Szlak przez Polskę zamknięty? Przemytnicy żywego towaru znają jeszcze inne drogi.
Faszyści zbudowali mur na granicy polsko-białoruskiej – uważa lewica, której celem jest, jak zwykle, zniszczenie istniejącego porządku. Litwa nie wpuszcza klientów biura podróży Łukaszenki, Bułgaria wzmacnia wprawdzie graniczne kontrole, ale granica nie jest na tyle szczelna, by powstrzymać napór osadników ze świata islamu. Bandy przemytnicze, wspierane przez lewicowe organizacje „humanitarne”, poczynają sobie coraz zuchwalej, ładunek agresji jest ogromny. Coraz częściej – tak, jak właśnie w Bułgarii, nieopodal Burgas – pościg za bandytami kończy się śmiertelną katastrofą. Katastrofa ta stanowiła nie tak dawno temu temat relacji telewizji ARD, przygotowanej w wiedeńskim studiu 1. programu niemieckiej telewizji. Oczywiście autorka programu jest pełna współczucia dla 17-letniego Mahmouda, który sam dotarł do Bułgarii kilka miesięcy temu. Mahmoud chce do Ziemi Obiecanej, do Niemiec. Rodzina bohatera reportażu jest już w Bułgarii – teraz chcą razem złożyć wniosek o azyl, i w drogę – do Niemiec!
Mahmoud może nie zna siedmiu języków obcych, jak jego brat w wierze z Senegalu, Hamadin Mballo, ale nie brak mu fantazji. Barwnie i nie bez dumy opisuje szturmowanie ogrodzenia na granicy turecko-bułgarskiej. „Droga do Bułgarii była groźna” – opowiada reporterce. Ale za pomocą drabiny pokonał ją, a następnie zeskoczył na drugą stronę: „Był to skok jak z czwartego piętra”, mówi Mahmoud. Reporterki kochają takie opowieści. Potem Mahmoud wstał i pobiegł dalej.
W Polsce furorę w lewicowych mediach, jak TVN, robił niejaki Ibrahim, który przez sześć dni nie jedząc i nie pijąc, płynął rzeką. Jak opowiadał zresztą pewnej pani, zatem to prawda. Granica turecko-bułgarska jest trudna do sforsowania, ale coś się tam dzieje, opowiada gość TV ARD; zbierają się tam tłumy, jedni uciekają – jak mówi – przed wojną w Syrii, innym doskwiera ciężkie życie w Turcji.
Zamknięcie trasy przez Polskę zmusiło handlarzy żywym towarem, zapewniających migrantom podróż do Niemiec za ciężkie pieniądze, do zmiany trasy i utrudniło przemyt osadników islamskich. Ci mogą w Niemczech nadal liczyć nie tylko na przyjęcie i pomoc finansową, ale także na opiekę ze strony islamskich klanów przestępczych, na przykład w Berlinie, zapewniających nowym, młodym i sprawnym osadnikom intratne zajęcie (ostatnim przykładem ich działalności był rabunek skarbów z muzeum w drezdeńskiej Residenz). Zaproszenie ze strony byłej kanclerz Angeli Merkel sprowadzające się do jednego słowa – Wilkommen – zachowało widać ważność po dziś dzień. Zmusza to państwa, przez które prowadzą przemytnicze szlaki, do podejmowania wszelkich wysiłków na rzecz ochrony granic.
Ostatnio w nawet w Finlandii padł pomysł zbudowania nowoczesnego ogrodzenia na granicy z Rosją. Polski przykład znajduje widać naśladowców u myślących, nie tylko krytyków wśród bezmyślnych.
Jesienią rozmawiałem o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej z premierem rządu krajowego w Saksonii, Michaelem Kretschmerem. Bardzo dziękował on rządowi w Warszawie za udaną operację powstrzymania na zewnętrznej granicy UE napływu nielegalnych imigrantów.
W reportażu telewizji ARD jest także mowa o tym, że Bułgaria stawia na szczelną ochronę granic i odstraszanie. Rząd w Sofii zwiększył już siły straży granicznej, lecz na tym nie koniec. Bułgaria planuje dalszy wzrost sił tej straży. Przyczyna jest prozaiczna – liczba przypadków nielegalnego przekroczenia granicy z Turcją wzrosła dwukrotnie w porównaniu z rokiem ubiegłym – jak informuje sofijski resort spraw wewnętrznych – do 103 tysięcy przypadków. To zmusiło rząd Bułgarii do działania.
Presja ze strony nielegalnych imigrantów na wschodniej granicy Unii Europejskiej negatywnie wpływa na poziom stresu u władz, jak i popieranych przez tzw. organizacje humanitarne osadników z krajów islamskich. Ta ogólna nerwowość przekłada się na statystykę wypadków drogowych w Bułgarii. To nie przesada: co kilka dni dochodzi na szlaku bałkańskim do ciężkich wypadków – nie tak dawno temu w centrum Burgas, miasta blisko granicy z Turcją, dobrze znanego turystom z Polski, doszło do scen jak z filmów gangsterskich: autobus firmy przemytniczej, przewożący 47 islamskich klientów, w centrum miasta ścigał się z policyjnym patrolem. Pojazd przemytników uderzył w samochód policyjny, niemal nic z niego nie zostało, dwaj policjanci zginęli na miejscu. Zatrzymano kierowcę, 18-letniego Syryjczyka. Przedsiębiorca transportowy przebywa w Bułgarii w charakterze „uchodźcy”.
Tragedia wywołała szerokie echo, tym bardziej, że zdaniem prokuratora z Burgas, Georgija Czyniewa, był to w zasadzie mord. Autobus był skradziony, miał sfałszowane tablice rejestracyjne. Przed rozmyślnym najechaniem na samochód policyjny dwukrotnie przejechał on bez zatrzymania przez punkty kontroli drogowej. Pasażerami byli głównie młodzi mężczyźni, czyli typowi „uchodźcy wojenni”, jak niemieckie lewicowe media określają islamskich osadników.
Szef bułgarskiego MSW, Iwan Demerdżiew, oświadczył wobec prasy, że będzie zdecydowanie zwalczać bandy przemytników żywego towaru: „Wypowiedziano nam wojnę i odpowiemy na nią z całą surowością prawa”. Zapowiedział on kontrole w ośrodkach dla „uchodźców” w Bułgarii, bowiem – jak stwierdził – tam właśnie znajdują się zorganizowane gangi przemytnicze. Zarazem minister postawił poważny zarzut straży granicznej – jego zdaniem jest ona skorumpowana i zarabia na przemycie żywego towaru. Inaczej nie doszłoby do tego – uważa minister spraw wewnętrznych – by tak wielka grupa nielegalnych migrantów znalazła się w centrum Bułgarii. Demerdżiew nie wyklucza, że biznes przemytniczy kwitnie przy pomocy straży granicznej wzdłuż tureckiej granicy i nad Morzem Czarnym na południe od Burgas. Zapewnia, że jest w posiadaniu informacji w tej sprawie. Teraz użycie dronów ma zwiększyć bezpieczeństwo granicy, do tego przeprowadza się remont płotu granicznego, zbudowanego już w 2013 roku. Z kolei minister obrony w Sofii, Dimitar Stojanow, postanowił skierować do ochrony granicy na południowym wschodzie Bułgarii dodatkowo 300 żołnierzy.
Także sytuacja na granicy węgiersko-serbskiej nie wróży nic dobrego. W Suboticy napięcie wisi w powietrzu. Tłumy nielegalnych imigrantów stawiają sobie za cel przedostać się na Węgry. Do węgierskiej zapory granicznej jest stąd niewiele kilometrów. Dla młodych piechurów to żaden wysiłek.
Z reportażu ARD dowiadujemy się, że na szlaku prowadzącym w kierunku Węgier „uchodźcy”, jak reporterka niemieckiej stacji telewizyjnej nazywa osadników islamskich, „poruszają się małymi grupkami, wsiadają do taksówek (!), koczują na łąkach czy w opuszczonych budynkach. ARD informuje, że Serbia nie jest już w stanie przyjąć nowych imigrantów, i to od dawna. Reporterka relacjonuje:
„W zrujnowanym budynku przebywa młody człowiek z Jemenu. Opowiada, że trasę z Egiptu do Grecji pokonał piechotą. Potem – mówi dalej – zapłacił 3000 euro przemytnikowi, by dostać się do Serbii. „W pojedynkę nie da się przejść granicy” – stwierdził młody Jemeńczyk; trzeba jechać w jeepie, przepełnionym do granic możliwości”; z nim jechało w sumie 15 osób”.
O wypadek nietrudno. Jak w połowie września na granicy austriacko-węgierskiej. W Burgenlandzie, kraju związkowym Austrii, wojsko chciało skontrolować samochód. Ten dodał gazu, wypadł z drogi i uderzył w drzewo. W samochodzie, przeznaczonym dla siedmiu pasażerów, jechało obok rumuńskiego kierowcy 16 pasażerów z Indii, Pakistanu i Afganistanu. Policję zaskakuje rosnąca bezczelność handlarzy żywym towarem.
Helmut Marban z policji w Burgenlandzie wskazuje na niepokojącą tendencję. Aktualnie na rynku przemytniczym jest wielka liczba młodych mężczyzn, o których zabiegały liczne organizacje przestępcze i którzy – cytat: „są bardzo agresywni i bezwzględni, gotowi poświęcić życie klientów i własne”.
Policji w Burgenlandzie udało się w tym roku zatrzymać 205 przemytników; to znacznie więcej niż rok temu. Austriacka ekspertka ds. migracji, Judith Kohlenberger, uważa, że za wzrost liczby nielegalnych imigrantów odpowiada sytuacja geopolityczna oraz „efekty dodatkowe”, jak napaść Rosji na Ukrainę.
Klienci przemytników to ludzie zamożni. Już w 2016 roku za przemycenie 1 osoby z Afganistanu do Niemiec trasą bałkańską imigrant płacił średnio między 4700 a 5500 dolarów. Mniej kosztowała podróż z Syrii i Iraku – od 3600 do 4000 dolarów. Z kolei z Afryki Wschodniej przejazd – bez jedzenia i noclegu – do Włoch przez Morze Śródziemne kosztował od 3300 do 5000 dolarów. Teraz, po zwycięstwie wyborczym Meloni w Włoszech, usługi przemytników niewątpliwie zdrożeją. Trasa bałkańska zdrożała z uwagi na zabezpieczenia techniczne granic (głównie na Węgrzech) od roku 2016 średnio o 10 procent. Wycieczki łodziami z Turcji do Grecji staniały natomiast z powodu na brak szans dalszej podróży z 800 dolarów na osobę do około 300.
Felieton Jana Bogatki pt. „Piękny, nowy świat” znajduje się na s. 3 „Wolna Europa” październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022.


Dziennikarz Białsat i TVP World komentuje sytuację społeczną na Białorusi. Wiele osób opuszcza kraj, w którym zaczyna brakować części podstawowych produktów spożywczych.
Białoruskie media powiązane z Aleksandrem Łukaszenką relacjonowały, jakoby Polacy udawali się tłumnie za wschodnią granicę w celu zakupu niezbędnych produktów. Owe wyjazdy miały być podyktowane brakami w polskich sklepach. W rzeczywistości, to nie nasi rodacy szturmują przejścia graniczne.
Po polskiej stronie korki powstają przez Białorusinów wracających do swego kraju. Dużo większy ruch odbywa się jednak w przeciwnym kierunku. Wielu obywateli Białorusi przyjeżdża do Polski.
mówi dziennikarz Biełsat i TVP World Zmicier Mickiewicz. Powodem emigracji Białorusinów wbrew pozorom nie jest strach przed powołaniem do wojska i wysłaniem na front toczącej się na Ukrainie wojny. Na Zachodzie szukają oni lepszej pracy i warunków do życia.
Łukaszenka planuje nawet zamknąć granice, bo nie ma pomysłu jak zatrzymać ludzi w kraju. Materiały o Polakach szukających na Białorusi brakujących towarów to typowe zagranie propagandowe obecnego prezydenta. Widzi jakiś problem w państwie, a następnie pokazuje, że występuje on gdzie indziej. Tymczasem w niektórych regionach kraju brakuje cukru. Nie można też nabyć twardych białoruskich serów.
K.B.
Czytaj też:
Margaryta Kondratenko komentuje obecną sytuację w Charkowie.
Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!
Przedstawicielka Polskiego Centrum Kulturalno-Edukacyjnego „Drzewo” tłumaczy, że miasto jest dość puste w związku z częstymi ostrzałami.
Margaryta Kondratenko zauważa, że fala wyjazdów z Charkowa się znacznie zmniejszyła i większość mieszkańców z różnych powodów pozostaje. Ponadto wyjaśnia możliwe przyczyny.
Nasz gość zwraca uwagę na pogorszającą się sytuację humanitarną. Mimo wznowienia pracy sklepów, nie wszyscy mogą sobie pozwolić na kupno produktów, dlatego w Charkowie działają organizacje dostarczające żywienie potrzebującym.
Na zakończenie Margaryta Kondratenko relacjonuje, czym się zajmuje Centrum Kulturalno-Edukacyjne „Drzewo” w warunkach wojny.
Przed wybuchem wojny mieliśmy aktywną działalność. Teraz cieszymy się, że nasze centrum znajduje się prawie w piwnicy, więc jeszcze stoi i mamy nadzieję, że dalej tak będzie. Nasze projekty teraz nieco się zmieniły. Ja nie powiem, że zajmujemy się stricte humanitarną pomocą, bo trudno było też wjechać do Charkowa, gdzie prawie nikogo nie zostało.
K.P.
Fot. MichaelGaida / Pixabay.com (CC Public Domain)
Korespondent Radia Wnet w Niemczech przytacza opinie niemieckiej prasy na temat sposobu, w jaki w naszym kraju traktuje się uchodźców.
Repetowicz Witold / Fot,. Konrad Tomaszewski
Absurdalne żądania i uzależnienie od Rosji. Korespondent wojenny o braku zgody Ankary na przyjęcie Finlandii i Szwecji do NATO.
.@WitoldRPL w #PoranekWnet: członkostwo Szwecji i Finlandii w NATO jest zdecydowanie ważniejsze, niż członkostwo Turcji #RadioWnet
— RadioWnet (@RadioWNET) May 20, 2022
Witold Repetowicz komentuje turecki sprzeciw wobec rozszerzenia NATO. Stwierdza, że Turcy zachowują się jak podmiot zewnętrzny wobec Sojuszu.
.@WitoldRPL w #PoranekWnet: nie rozumiem, jak można być zaskoczonym faktem tureckiego weta dla członkostwa Szwecji i Finlandii w NATO. Od początku agresji na Ukrainę Ankara zachowuje się jak podmiot zewnętrzny wobec Sojuszu #RadioWnet
— RadioWnet (@RadioWNET) May 20, 2022
Przypomina, iż Ankara blokowała plany obronne flanki wschodniej.
Czytaj także:
Korespondent wojenny stwierdza, że główne żądanie tureckie jest tak absurdalne, iż musi być odrzucone. Szwecja nie może wydać Turcji uchodźców politycznych.
.@WitoldRPL w #PoranekWnet: Turcja łamie elementarne zasady obowiązujące w naszym kręgu kulturowym #RadioWnet
— RadioWnet (@RadioWNET) May 20, 2022
Wskazuje, że Turcja od lat uzależniała się od Rosji. Bierze gaz z Rosji. Jest mocno finansowo zależna od turystów rosyjskich. Rozmówca Łukasza Jankowskiego ocenia, że
Amerykanie znajdą sposób na przełamanie tego oporu.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
A.P.
Komisja Europejska podjęła decyzję o przyznaniu wsparcia finansowego krajom najbardziej pomagającym uchodźcom z Ukrainy. Państwa mają otrzymać do podziału 248 mln. euro.
Fundusze mają trafić do pięciu krajów Unii Europejskiej: Polski, Węgier, Rumunii, Słowacji i Czech. Już teraz pojawiają się głosy, że kwota zaproponowana przez KE jest zupełnie nieadekwatna do potrzeb państw zmagających się z problemem uchodźców. Zdanie to podziela Radosław Fogiel.
W porównaniu do potrzeb ta kwota jest zdecydowanie za mała. Nie wiem, czy pokrywa koszty choćby tygodniowego utrzymania uchodźców w Polsce.
Wicerzecznik prasowy Prawa i Sprawiedliwości przypomina, że Turcja, która swego czasu również zmagała się z kryzysem migracyjnym, otrzymała od Unii Europejskiej dużo większe środki, nie będąc przecież jej członkiem.
K.B.
Źródło: DoRzeczy, Twitter