Kolumbia i Wenezuela: dwa sąsiadujące ze sobą kraje. A jaki jest stosunek ich mieszkańców do sąsiadów? Czy państwa te żyją w zgodzie, czy też czy kłócą się? Co łączy je, a co dzieli?
Kolumbia i Wenezuela: dwa sąsiadujące ze sobą kraje w Ameryce Południowej. Zarazem dwa kraje, które łączy język, historia, obyczaje, kuchnia i wiele innych cech. Jednak czy kraje te i ich mieszkańcy są rzeczywiście do siebie aż tak podobni, jak mogłoby to się wydawać na pierwszy rzut oka?
Wenezuela i Kolumbia z pewnością mają wspólną historię: przez setki lat tworzyły one część kolonialnego Wicekrólestwa Nowej Granady. Z kolei po wywalczeniu niepodległości obydwa kraje weszły w skład organizmu państwowego zwanego jako Wielka Kolumbia. Organizmu będącego również realizacją zamierzeń Simóna Bolívara o zjednoczeniu Ameryki Łacińskiej. Dodać należy tutaj, że sam wielki Ojciec Wyzwoliciel uważany jest również za współtwórcę obydwu krajów.
Współczesne Kolumbia i Wenezuela różnią się jednak między sobą: zwłaszcza w swojej najnowszej historii. Przez niemalże pół wieku Kolumbia była areną wojny domowej oraz walk oficjalnych sił domowych z lewicującą partyzantką i faszyzującymi siłami paramilitarnymi. W przeciwieństwie do niej Wenezuela przeżywała silny rozkwit swojej ekonomii opartej na wydobyciu i przetwórstwie ropy naftowej. Jednak i współczesne Kolumbia i Wenezuela to dwa różne państwa. Kolumbia leczy rany po wojnie domowej i zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę w gospodarce i turystyce światowej. W tym samym czasie jej wschodnia sąsiadka zalicza spektakularny upadek wszelkich dziedzin życia pod populistycznymi rządami chavistów. Niegdyś to Wenezuela byłą schronieniem i nowym domem dla tysięcy kolumbijskich emigrantów uciekających przed okrucieństwami wojny domowej. Z pewnością to Kolumbia jest azylem dla milionów wenezuelskich emigrantów niemogących znieść nędzy i beznadziei dnia codziennego w ich pierwotnej ojczyźnie.
Co zatem łączy obydwa kraje poza wspólną historią oraz współczesnymi emigrantami? Co myślą Kolumbijczycy o Wenezuelczykach? Jaką opinię mają Wenezuelczycy o Kolumbijczykach? Czy istnieje wzajemna rywalizacja? Czy jedni czują się lepsi od drugich? Jakie elementy łączą obydwa te kraje? Jakie elementy ułatwiają, a jakie raczej utrudniają współpracę pomiędzy obydwoma państwami? Czy możliwe również jest by zrealizował się sen Bolívara o tym, że Kolumbia i Wenezuela kiedyś znowu się połączą? Co musiałoby nastąpić, by wreszcie tak się stało? Na te i inne pytania o Kolumbii i Wenezueli spróbują odpowiedzieć nasi goście: pochodząca z Wenezueli Alexia Zamora oraz pochodzący z Kolumbii José Luís Serrano. Prywatnie małżeństwo. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą również, jak wygląda przeciętne kolumbijsko – wenezuelskie małżeństwo.
Na kolumbijsko – wenezuelskie rozmowy zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 30 września, jak zwykle o 20H00. Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!
¡República Latina – bez granic!
Resumen en castellano: Colombia y Venezuela son los países unidos por la historia. Partes del Virreinato de Nueva Granada y de República de Gran Colombia durante siglos fueron los vecinos más cercanos. Ambos países comparten la cultura, cocina, muchos costumbres y por supuesto el idioma. Lo que distingue ambos países es la historia más moderna. Dentro de las últimas decadas Colombia estaba sufriendo por la guerra civil, mientras cuando Venezuela se enriquecía gracias a las grandes yacimientos de petrolio. Dentro de los últimos años Colombia se está recuperando económicamente y políticamente. Mientras cuando Venezuela se está sumergiendo bajo de los gobiernos de chavistas.
Qué piensan los Colombianos de los Venezolanos y al reves? Qué tipos de diferencias hay entre ambas naciones? Cuáles elementos son comunes? Qué tipo de relaciones hay entre ambas naciones? Es posible que un día Colombia y Venezuela se reunieren, para cumplir el sueño de Símon Bolívar? A estas y otras preguntas vamos a probar a contestar con nuestros invitados: Alexia Zamora de Venezuela y José Luís Serrano de Colombia. Ambos forman el matrimonio.
Les invitamos para escucharnos el lunes 30 de septiembre, como siempre a las 20H00UTC+2! Vamos a hablar polaco y castellano!
O tym, czy niemieccy turyści faktycznie nie chcą już jeździć do Polski i o stagnacji gospodarki RFN mówi Jan Bogatko.
Jan Bogatko o artykule „Die Welt”, który dotyczy niechęci Niemców do wizytowania Polski. Według niemieckiego dziennika Niemcy omijają nasz kraj, ponieważ „narodowo-konserwatywny” rząd PiS posługuje się retoryką antyuchodźczą i homofobiczną, a na dodatek podnosi kwestie reparacji za II wś od Niemiec dla Polski.
Pojechałem na granicę polsko-niemiecką, żeby zobaczyć, skąd się biorą te korki na drodze ze Zgorzelca. W Karpaczu na ulicy słyszy się niemiecki, w restauracjach. Bardzo dziwna historia o tym, jak to strasznie Polska jest omijana.
Jan Bogatko jednak na sprawę spogląda inaczej. Jak podaje Niemiecko-Polska Izba Handlowa, coraz więcej niemieckich turystów wybiera Polskę jako miejsce spędzenia swego urlopu.
W Niemczech sytuacja gospodarcza nabawia wielu ekonomistów obawami.
Ponadto nasz korespondent mówi także o coraz słabszej niemieckiej gospodarce. Eksperci stwierdzili, że Brexit, wojna handlowa i polityka Donalda Trumpa wpływa na kondycję ekonomiczną Niemiec. Wszakże 3/4 problemów jest winą samych naszych sąsiadów. Polityka prowadzona przez niemiecki rząd sprawiła, iż gospodarka się schładza i niebawem być może będziemy świadkami recesji. Jak mówi Bogatko, „w Niemczech od dawna nie inwestowało się w innowacje, Niemcy były zdrętwiałe w obliczu tego wszystkiego”. Przywołuje artykuł Lisy Nienhaus w „Die Zeit”, w którym autorka wskazuje na gospodarcze „zdrętwienie” Niemiec i zestawia wzrost niemieckiego PKB z danymi innych europejskich krajów. Wśród przytoczonych przykładów na pierwszym miejscu jest Grecja z 2,4% wzrostu.
Jak komentuje korespondent, Niemcy są obecnie niczym „bogaty dom starców”. Jednak, jak dodaje, istnieje szansa na to, że się to zmieni, gdyż od kilku lat w RFN rodzi się więcej dzieci niż wcześniej. Bogatko, stwierdza, że być może jest to wynikiem „niemieckiego 500+”, czyli dodatku na dziecko w wysokości 200 euro, co stanowi „bardzo duży zastrzyk finansowy nie tylko dla rodzin z przedmieść i rodzin islamskich”.
W ostatnich tygodniach setki Syryjczyków zostało zmuszonych do powrotu do kraju, twierdzą uchodźcy i organizacje pozarządowe.
Jeżeli Syryjczycy tego nie chcą, nikt ich nie zmusza do powrotu do Syrii. Ich powrót do ojczyzny odbywa się na zasadzie dobrowolności.
Powiedział w ubiegłym tygodniu dziennikarzom Ramazan Seçilmiş, który w tureckiej agencji ds. imigracji kieruje departamentem ds. nieuregulowanej imigracji. Według jego słów trwa obecnie akcja mająca na celu zarejestrowanie nieudokumentowanych imigrantów.
Według relacji Syryjki Namy, z miasta Giazantep w południowej Turcji, jej mąż został zatrzymany po tym, jak skontrolowany w drodze do pracy, nie mógł się wylegitymować. Mężczyznę od razu wsadzono w autobus jadący do Idlib, północnozachodniej prowincji Syrii, zrujnowanej przez syryjsko-rosyjskie naloty, o czym jego rodzina dowiedziała się, dopiero gdy Mahmud zadzwonił do niej już po drugiej stronie granicy. Jak mówi 21-letnia Nama, która od trzech lat mieszka w Turcji, „Boję się o jego bezpieczeństwo. Idlib to niebezpieczne miejsce”.
Uchodźcy i azylanci nie mogą być zmuszani do powrotu do jakiejkolwiek części Syrii, tak długo, jak nie zostaną spełnione warunki do bezpiecznych i dobrowolnych powrotów.
Tak wypowiadał się Rzecznik Komisji Europejskiej, Carlos Martin Ruiz de Gordejuela. Jak powiedział we wtorek, UE jest „przekonana”, że Turcja przyjrzy się tym oskarżeniom i podejmie „stosowne działania”.
Dotychczas Erdoğan promował politykę otwartych drzwi, deklarując poparcie dla syryjskiej opozycji. Jak podaje portal Onet, od wybuchu wojny domowej w 2011 roku w Turcji urodziło się 430.000 syryjskich dzieci, z których większość rodzice posłali do tureckich szkół. Jednak po 8 latach nastroje społeczne zmieniają się na niekorzyść przybyszy z Syrii. Z lipcowego sondażu przeprowadzonego przez Konda Research wynika, że zaledwie 21 procent respondentów chciałoby mieć za przyjaciół lub sąsiadów Syryjczyków, dwa razy mniej niż trzy lata temu. Wielu oskarża Syryjczyków o to, że zabierają im pracę i doprowadzają do przeciążenia usług publicznych. Jednocześnie w kraju trwa bolesne spowolnienie gospodarcze, które uwolniło szalejącą inflację i pozbawiło pracy miliony Turków.
3,6 miliona Syryjczyków chciałoby pozostać w Stambule, a to nie jest liczba, z którą miasto mogłoby sobie poradzić.
Komentował Seçilmiş. Do działań wezwał rząd nowy prezydent Stambułu, Ekrem İmamoğlu. Według oficjalnych danych w Stambule, w którym mieszka około 16 milionów ludzi, zarejestrowanych jest 547 tys. Syryjczyków. Miejscowy gubernator dał Syryjczykom, którzy są zarejestrowani w innych prowincjach, czas do 20 sierpnia na opuszczenie Stambułu. Media, powołując się na gubernatora, informują, że już ponad 2.600 Syryjczyków zostało usuniętych z miasta.
Witold Waszczykowski o tym, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość znacząco wygrało wybory do Parlamentu Europejskiego i do jakiej europarlamentarnej partii zamierza wejść polski triumfator.
Wielu przewiduje, że partią, w skład której wejdą europosłowie Prawa i Sprawiedliwości będą Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy. Waszczykowski nie zaprzecza, iż PiS spogląda z sympatią na tę formację. Jak mówi, wszystko zależy od tego, jakie partie będą przynależeć do EKR:
Na pewno będą różne ruchy i rozmowy rekonesansowe. Jest wiele Partii w Europie, które mają w niektórych sprawach podobny punkt widzenia co my, jednak w innych wręcz odmienny. To trzeba pogodzić.
Ponadto były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych przedstawił wyzwania dla nowego PE. Jednym z nich będzie m.in. odejście od neomarksistowskiej ideologii, która przesiąka Unię Europejska:
Trzeba pilnować, aby Unia Europejska odeszła od tego szaleństwa ideologicznego. Największe problemy są jednak z tożsamością europejską. Chcemy walczyć również z Nord Streamem oraz wieloma dyrektywami niezgodnymi z naszymi interesami. Ważne są również bezpieczeństwo energetyczne i wpływy rosyjskie w sferze energetyki oraz bezpieczeństwo granic i kryzys związany z uchodźcami.
Gość Poranka WNET odniósł się również do rozpoczęcia badania polskich prokuratorów wraku prezydenckiego samolotu Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem. Poseł PiS mówi, iż pomimo tego sukcesu, lepiej byłoby, aby Rosjanie oddali nam ten pojazd powietrzny. Albowiem ich niechęć do zrobienia tego sprawia, że można suponować wpływ Rosji w katastrofie smoleńskiej:
Relacja między Polską a Rosją jest napięta przez trzymanie z takim uporem wraku przez Rosjan. To uzasadnia podejrzenia, że mają coś na sumieniu, coś do ukrycia i to rzutuje na relacje polsko-rosyjskie.
Obywatele wenezuelscy mają jak w każdej demokracji na całym świecie, mają prawo do protestowania na ulicy. Korzystają z niego – mówi Luis Gómez Urdaneta, ambasador Wenezueli w Polsce.
– Nie ma jednak zgody na przemoc w związku z tymi protestami. Także przemoc ze strony protestujących – zaznacza Luis Gómez Urdaneta, gość Poranka WNET. I dodaje: – Maduro został wybrany demokratycznie, w przeciwieństwie do „tymczasowego prezydenta”.
Urdaneta komentuje też ultimatum, które wystosowała Unia Europejska wobec Nicolasa Maduro. Przypomnijmy, że administracja unijna wezwała Maduro do zwołania nowych wyborów. W przeciwnym razie ma uznać Guaido za prawowitą głowę państwa. – Oczywiście popieram prawowitego prezydenta, zaś działania Unii Europejskiej zdecydowanie potępiam – mówi ambasador Urdaneta. – Unia powinna się raczej zająć ratowaniem uchodźców, którzy dobijają się do ich bram niż cynicznie interweniować w politykę wewnętrzną państwa na drugim końcu świata, byle tylko zdobyć wpływy. Do tej pory Unia była, w przeciwieństwie do USA wyrozumiałym partnerem, ubolewam nad tą nieoczekiwaną zmianą.
Przedstawiciel wenezuelskiej administracji deklaruje, że jest wdzięczny rządowi polskiemu. – Wydał oświadczenie, w którym oświadczył, że jest otwarty na dialog – mówi. – Polska może liczyć ze strony wenezuelskiej na to samo.
Politolog w dzisiejszym Poranku WNET skomentował francuski rządowy raport, z którego wynika, że nad Sekwaną brakuje ok. 300 tys. pracowników. Macron jednak nie chcę, aby byli nimi m.in. Polacy.
Witold Repetowicz, dziennikarz i badacz współczesnych konfliktów bliskowschodnich wypowiedział się na temat najnowszych wydarzeń w tym regionie oraz panującej tam sytuacji polityczno-gospodarczej.
Dziennikarz nawiązał również do stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską a krajami azjatyckimi. Stwierdził, iż wizyta premiera Mateusza Morawieckiego miała duże znaczenie ze względu na kontynuację oraz rozszerzenie współpracy gospodarczej na linii Polska-Azja, a także wspomniał o ważnym aspekcie działań humanitarnych, w tym pomocy dla uchodźców.
Ten drugi aspekt jest tym bardziej istotny, biorąc pod uwagę to iż tematyka pomocy dla uchodźców oraz polityki rządu w tej sferze często bywała i bywa celem ataków na rząd Morawieckiego szczególnie przez państwa zachodnie.
Wizyta premiera pokazała, że Polska nie zamyka się na pomoc i wsparcie dla ludzi zbiegłych ze swoich ojczystych krajów z powodów prześladowań wojennych tylko obrała inną strategię. Warto wspomnieć tu o pomocy finansowej, chociażby 10 mln dolarów dla uchodźców z Syrii.
Dziennikarz wspomina o działaniach największej polskiej organizacji humanitarnej, czyli „Polska Humanitarna”, nawiązując do wcześniejszych ich działań także na terenie Polski w tym pomoc dla około 40 tys. Libańczyków. Działania te zostaną znacznie rozszerzone, o czym mówił Morawiecki także w trakcie wizyty w Libanie. Pomoc niesiona w takiej formie jak czyni to wspomniana organizacja, zdaje być skuteczna. Nietrafiona jest zatem krytyka opozycji jakoby była jedynie „efekciarska”, oparta na finansach i relokacji:[related id=”35720″]
” Tym bardziej dziwi to w świetle tego, że rząd Ewy Kopacz obcinał środki na pomoc uchodźcom” – stwierdzi Repetowicz. Warto nadmienić także że te 10 mln dolarów, które są przeznaczone na pomoc, pozwoli zbudować całe osiedle dla Syryjczyków, oraz zapewnić im odpowiednie warunki bytu.
Na sam koniec gość Radia Wnet porównał koszt utrzymania jednego uchodźcy. W Libanie jest on porównywalny z kosztem utrzymania 7-8 uchodźców w Europie, głównie ze względów mieszkaniowych oraz klimatycznych. Zimy w Libanie są bardzo srogie, co skazało wielu ludzi na śmierć poprzez zamarznięcie. Repetowicz obwinia za to także politykę prowadzoną wobec uchodźców przez rządy Ewy Kopacz.
Kilkunastu małoletnich imigrantów z Maroka bezkarnie paraliżuje miasto Mannheim. Peter Kurz, jego nadburmistrz, jest przerażony i mówi, że ci uchodźcy mają w nosie niemiecki system prawny.
Skoro takie rzeczy można usłyszeć z ust polityka SPD, a mieszkańcy zarzucają władzom, że państwo już nie istnieje, to jest to coś niebezpiecznego i wywołującego wstrząs w całych Niemczech.
Kim są ludzie, którzy terroryzują miasto? Okazuje się, że są to mężczyźni z Afryki Północnej, konkretnie z Maroka. A jak wiadomo Maroko znajduje się w centrum wszelkich możliwych wojen i dlatego uchodźcy stamtąd są bardzo mile witani w Niemczech i w innych krajach europejskich.
Bezradny jest wymiar sprawiedliwości. Niedawno wystąpiono z nakazem aresztowania przeciwko czternastoletniemu Marokańczykowi. Zaistniała jednak pewna trudność – ten młody człowiek miał wiele różnych dowodów tożsamości, nie wiadomo więc, kim jest. Nie można kogoś takiego przecież aresztować, bo zamiast jednej aresztowano by pięć, sześć czy siedem osób.
A nie chodzi o to, że ci młodzi ludzie są niegrzeczni, używają brzydkich słów, piją piwo i plują. Oni napadają na staruszki, kradną torebki, czasem kogoś podrapią nożem. Ludzie boją się wychodzić na ulice.
Są bezkarni, gdyż osoby do czternastego roku życia, złapane na gorącym uczynku, poddawane są pod opiekę Urzędu do spraw Młodzieży. Ta opieka jest dość zaskakująca. Brakuje instrumentów, które mogłyby tych młodych ludzi sprowadzi na słuszną drogę. A jeżeli coś takiego by im zagrażało, to mają krewnych i znajomych w innych miastach, w których mogą się ukryć i kontynuować swoją działalność. [related id=45049]
Do tego tak naprawdę nie wiadomo, ile taki sprawca ma lat. Były już przypadki czternastolatków, którym rosły długie brody i trzynastolatków gwałcących starsze panie. Nie wiadomo w gruncie rzeczy, kim ci ludzie są. Nawet jeśli mają więcej niż 14 lat, bardzo trudno jest zastosować wobec nich areszt tymczasowy, ponieważ jest on stosowany jedynie w najcięższych przypadkach. Praktycznie nie da się więc nic zrobić.
Do tego dochodzi kwestia wydalania małoletnich z kraju. Zakładając nawet, że są małoletni, podlegają ochronie prawnej. Sprawiła ona, że w 2016 roku nie wydalono żadnej osoby w tej grupie wiekowej, bez względu na to, co zrobiła. Jak już dochodzi do wydalenia uchodźcy, to odbywa się ona w luksusowych warunkach, np. samolotem. Wtedy bardzo często kapitan odmawia zabrania na pokład takiej osoby, co w tym roku zdarzyło się już ponad 200 razy.
Przyczyną kłopotów jest to, że wśród uchodźców znajduje się szczególnie wielu mężczyzn w wieku od 18 do 21 lat. Cały czas pokazywano kobiety z dziećmi na rękach, a tu okazuje się, że to głównie młodzi mężczyźni. Jak to wcześniej mówiono, głoszono, że bzdura, nieprawda, propaganda konserwatywno-prawicowa i ultrakatolicka itepe i itede.
Minister spraw wewnętrznych powiedział, że należy się bardzo dokładnie przyglądać, kto jest młodociany, a kto już nie. Nie wiem, po czym on chce to poznawać. To jest zagadka, którą trzeba będzie niedługo rozwiązać.
Jan Bogatko
Felieton Jana Bogatki został wygłoszony w części piątej Poranka WNET w czwartek 7 grudnia 2017 roku. Korespondent Radia WNET mówił także o słabnącej pozycji kanclerz Angeli Merkel w związku z dotychczasowym fiaskiem negocjacji w sprawie utworzenia koalicji rządowej.
Jak dobry Bóg przemawia w Biblii do chrześcijan różnych konfesji w sprawie traktowania przybyszów? Czy kryzys uchodźczy to kara za niewłaściwe prowadzenie się mieszkańców Europy Zachodniej?
W Dzień Wszystkich Świętych sięgnęliśmy do Słowa. Do rozmowy o Biblii jako źródle, z którego wypływają wskazania Boga dla stosunku i zachowań chrześcijan wobec przybyszów zaprosiliśmy znakomitych znawców Pisma Świętego – duchownych trzech wyznań chrześcijańskich odgrywających niezwykle istotne role w historii naszej wspólnej Ojczyzny. W programie gościli: ks. dr Krzysztof Zadarko (biskup pomocniczy Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej, przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek), ks. Piotr Gaś (sekretarz Konsystorza polskiego kościoła ewangelicko-augsburskiego, dr honoris causa Uniwersytetu w Greifswaldzie; na zdjęciu po lewej) i ks. Dr Henryk Paprocki (rzecznik prasowy autokefalicznego polskiego kościoła prawosławnego, dr honoris causa Uniwersytetu im. Św. Grzegorza Peradze w Tbilisi; na zdjęciu po środku).
W historii dokonywano różnych zabiegów, żeby tekst Pisma Świętego naginać do własnych interpretacji. Dlatego zależało nam, by zaproszeni do rozmowy duchowni znaleźli w programie „Swój czy obcy?” dość przestrzeni na podzielenie się swoją głęboką i uznaną wiedzą o Słowie Bożym dotyczącym obcości i uchodźstwa. Rozmowa, do której wysłuchania zachęcamy, skłania nas do przytoczenia fragmentu Pisma Świętego zawierającego pytania Zbawiciela do ludzi postawionych w obliczu Sądu Ostatecznego:
Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały.
I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów.
Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.
Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.
Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić?
Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię?
Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?”
A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.”
Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?”
Wtedy odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”.
I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.
· Ewangelia według Św. Mateusza, przekład: Biblia Tysiąclecia, rozdział 25, wersety 31-46
– To nie jest gość, który przyszedł do mnie. To nie jest ciocia, która mnie odwiedziła – ksiądz Henryk Paprocki podkreśla, że Jezus w przekazie św. Mateusza mówi do nas o przyjmowaniu obcego – Kiedyś pojęcie obcego, w czasach Pana Jezusa było jeszcze bardziej wyraźne niż obecnie. Narody mieszkały w wyraźnych skupiskach. Jeden naród stanowił takie jedno skupisko na Ziemi. I przyszedł ktoś z zewnątrz, ktoś obcy. I ten ktoś ma być przyjęty.
Rzymscy katolicy i prawosławni określają deuterokanonicznymi te spośród ksiąg Starego Testamentu, które nie stanowią kanonu starożytnych żydowskich ksiąg uznawanych za natchnione przez Boga zarówno w teologii judaizmu, jak i chrześcijaństwa (Biblia Hebrajska). Dlatego ewangelickie wydania Biblii zawierają 39, a rzymsko-katolickie 45 lub 46 ksiąg Starego Testamentu. Czy księgi deuterokanoniczne (apokryficzne) znajdują miejsce w biblistyce protestanckiej?
– Jeżeli Stary Testament czasem przeraża, to nie przeraża tym, jaki jest Bóg, ale tym, jaki jest człowiek. Biblia to jest nie tylko historia objawienia Boga, ale to jest również historia człowieka i jego wędrówek, historia poznawania swojego świata, obcego świata, Bożego świata – tłumaczy ksiądz Piotr Gaś. Duchowny przytacza starotestamentową historię Izmaela, pierworodnego syna Abrama i Egipcjanki Hagar. Izmael staje się obcym jako syn niewolnicy i musi opuścić ojcowski dom. Błąkającego się wraz z matką po pustyni chłopca Bóg jednak nie opuszcza. Dwunastu synów Izmaela jest uznawanych za przodków dwunastu arabskich plemion. Dlaczego interpretowanie działania Boga jako innego w Ewangelii i oderwanego od Starego Testamentu to teologia domorosła?
Wspominamy trzech wybitnych chrześcijan – Polaka, który został Papieżem; Gruzina, który jako duchowny na emigracji m. in. w Niemczech, Francji i Rzeczypospolitej stał się badaczem światowej sławy; oraz pochodzącego z rodziny niemieckiej żarliwego patriotę Rzeczypospolitej, który jako głowa polskich luteran nie zawahał się stanąć przeciw hitlerowskiej potędze.
Pysznimy się, jak dobrze jest z naszym chrześcijaństwem, a jak źle jest na Zachodzie. Czy kryzys uchodźczy to dla chrześcijan szansa na odnalezienie własnej tożsamości? Poruszyliśmy zapomniany w medialnych dyskusjach o migracjach i uchodźcach wątek nauczania Św. Jana Pawła II. Papież Polak był tym papieżem, który w kościele rzymsko-katolickim rozpoczął orędzia na światowe dni migranta i uchodźcy. Jak podkreśla biskup Krzysztof Zadarko:
– W jednym z orędzi Papież Jan Paweł II, święty, wielki Polak, wielki papież mówi o tym, że przyjdzie nam się zmierzyć z niezwykłym wyzwaniem, jakim jest spotkanie tak różnych kultur i tak różnych religii, że będzie to w pewnym sensie droga krzyżowa.
W niedzielę 29 października w kościele Trójcy Świętej w Warszawie, podczas nabożeństwa wieńczącego centralne obchody 500-lecia Reformacji miało miejsce historyczne wydarzenie. Rodzinie biskupa Juliusza Bursche, zwierzchnika polskiego kościoła ewangelicko-augsburskiego w okresie międzywojennym, przekazano kopię dokumentów wskazujących miejsce pochówku biskupa, ofiary Gestapo. Odnalezione w archiwum berlińskiego szpitala policyjnego przez badaczy Klausa Leutnera i Pawła Woźniaka dokumenty odsłoniły nieznane fakty z ostatniego okresu życia luterańskiego duchownego kładącego mosty między Polakami a Niemcami, równocześnie chroniącego kościół przed nazistowską infiltracją i nawołującego wiernych do obrony majestatu Rzeczypospolitej w 1939 roku. Wśród odnalezionych dokumentów jest karta choroby bp. Juliusza Bursche wraz z informacją o stanie pacjenta oraz datą i godziną śmierci, korespondencja między szpitalem a obozem koncentracyjnym Sachsenhausen. Prochy zmarłego w 1942 roku zostały potajemnie złożone na cmentarzu Berlin-Reinickendorf. Faszyści uważali Biskupa Bursche za śmiertelnego wroga i dążyli do wymazania pamięci o jego dokonaniach.
W tym samym 1942 roku, w innym nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau niemieccy faszyści przywiedli do śmierci innego duchownego męczennika – Św. Archimandrytę Grzegorza Peradze. Ten gruziński mnich i emigrant nie mógł odwiedzać rodzinnej Kachetii wchłoniętej wraz z całą Gruzją przez bolszewicką Rosję. Podobnie, jak inni ważni członkowie diaspory gruzińskiej na Zachodzie – był bacznie obserwowany przez służby sowieckie. Jednakże męczeńską śmierć przyniósł Archimandrycie faszyzm.
Niedawno 10 września ks. Henryk Paprocki jako członek polskiej delegacji odwiedził Bakurciche w Gruzji, skąd pochodził prawosławny święty. Odbyło się tam uroczyste odsłonięcie tablic poświęconych Archimandrycie i gruzińskim oficerom kontraktowym służącym w armiach II Rzeczypospolitej oraz podziemia podczas okupacji. W Bakurciche otwarto także Dom Św. Grzegorza Peradze pełniący funkcje muzeum i ośrodka myśli (znajduje się tam m. In. sala konferencyjna).
Św. Grzegorz Peradze studiował teologię, historię religii oraz języki starożytnego Wschodu w Niemczech, gdzie doktoryzował się w 1926 roku. Był proboszczem gruzińskiej parafii prawosławnej w Paryżu, a później w latach 30-tych m. In. duszpasterzem kolonii gruzińskiej w RP i zastępcą profesora patrologii oraz zastępcą kierownika tego przedmiotu w Studium Teologii Prawosławnej Uniwersytetu Warszawskiego. Za życia pozostawał w głównym nurcie badań naukowych swojej dziedziny w Europie i na świecie. Spuścizna Archimandryty pozostaje żywa do dzisiaj w niezliczonych źródłach.
Dlaczego czekolada w Baracoa smakuje inaczej niż w Warszawie? Co prowadzi imigrantów do artystycznej egzystencji w ponurych barach i luksusowych restauracjach nocnej Warszawy?
18 października w studio Wolnej Anteny wnet.fm rozbrzmiewała muzyka na żywo i barwne opowieści Eugeniusza Tiemnikowa z Ukrainy, Yoilana Pereza Hariettego z Kuby i słynnej ormiańskiej kapeli hardrockowej 36,6 czyli Artura Gyurjana i Armena Grigoryana.
Goście audycji „Swój czy obcy” zdradzili słuchaczom, co ich przywiodło na Trakt Królewski i czy zawsze marzyli, żeby muzykować w Warszawie. Wspominali swoje dzieciństwo i muzyczne początki. Yoilan Perez Hariette opowiadał o kubańskiej czekoladzie produkowanej w Baracoa w fabryce, którą w 1963 roku założył Che Guevara; Artur Gyurjan i Armen Grigoryan wspominali koncert zespołu Breakout i Czesława Niemena w Armenii, a Żenia Tiemnikow, śpiewający senior, który rozpoczął wokalną karierę po siedemdziesiątce, zapraszał na swój koncert romansów rosyjskich.
W to środowe popołudnie z piątego piętra budynku PAST-y popłynęła w świat muzyka na żywo. I dowiedzieliśmy się też, dlaczego Ormianie nie latają w kosmos i jak wygląda nocne życie artysty-imigranta w Warszawie.