Tomasz Beksiński był zawsze na przekór modom i ustalonym kanonicznym schematom. Zawsze ustawiony „pod prąd”, wiecznie niepoprawny, nieprzebierający w słowach a także zdecydowanie”urodzony za późno”…
Tomasz Beksiński odszedł na zawsze w wigilię Bożego Narodzenia 1999 roku. Ostatnią „ucztą” była duża ilość środków psychotropowych. Jego trzecia próba samobójcza okazała się skuteczna. Oddech śmierci poczuł także w listopadzie 1988 roku. Wtedy przeżył katastrofę lotniczą pod Rzeszowem.
Kronika dawno zapowiedzianej śmierci…
Tomek już wcześniej dawał sygnału światu, swoim czytelnikom i słuchaczom, że przygotowuje się na ostatni skok za horyzont zdarzeń. W zawoalowany sposób żegnał słuchaczy Trójki w ostatnim programie, który został nadany w nocy z 11/12 grudnia 1999 roku. Podobnie stało się także z czytelnikami miesięcznika „Tylko Rock”, prowadzonym przez Wiesława Weissa.
W bardzo szczerym i gorzkim w wymowie dla „współczesnych i świata końca wieku” felietonie „Fin de siècle”, opisał swoje refleksje związane z obcowaniem z kulturą masową, która staje się swoją własną karykaturą. Pisał też o ludziach i świecie, którzy zabiją to co ważne. W ostatnim swoim tekście pisał także o przejmującym braku miłości, której tak bradzo poszukiwał.
Wymienił też te rzeczy dla których warto było żyć, w tym nagranie Pink Floyd „Echoes”. Warto zacytować ostatnie zdanie:
„Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać. Tomasz Beksiński (1958-1999)”.
Kilka dni później odszedł. Na zawsze i osierocił całe pokolenie słuchaczy.
Radiowe wspomnienia o Tomaszu Beksińskim
Rok temu, sobotnią porą, 21 grudnia 2019 roku, po godzinie 19:00, zaprosiłem słuchaczy do Radia WNET na kolejny program poświęcony Jego pamięci. W pierwszej części rozmawiałem o Tomaszu Beksińskim z Wiesławem Weissem, autorem książki „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”.
W programie nie mogło zabraknąć poetyckiego serca i legendarnego głosu grupy Abraxas – Adama Łassy. Tomek Beksiński zaważył na historii Abraxas i poświęcił zespołowi czas, uwagę i wypromował go, jako nową jakość polskiej sceny muzycznej.
Oddał nam kawałeczek swojego Wielkiego Serca, a ja jestem człowiekiem, który nigdy nie zapomina takich gestów. /…/ Może w obliczu nieuniknionego zobaczył to o czym pisał Edgar Allan Poe “Patrząc w ciemność tę głęboką, stałem ze zdumieniem w oku, sny śniąc jakich nikt z śmiertelnych nie śmiał śnić”… – powiedział Adam Łassa.
W pierwszej części programu miałem także wielki honor rozmawiać o Tomaszu Beksińskim z Anją Orthodox, księżną polskiego dark i gotyk rocka z grupy Closterkeller. Anja była ostatnią osobą, która telefonicznie rozmawiała z Tomaszem Beksińskim:
Była wigilia a ja miałam urodziny. Nagrałam się na jego sekretarce a on oddzwonił potem. Powiedział, że po ostatnim kopniaku bezpowrotnie stracił nadzieję. A potem się rozłączył. /…/ Prawdopodobnie kilka minut później już nie żył.
Podczas wieczoru wspomnień o Tomaszu Beskińskim w formie radiowego coveru odtworzyłem rok temu Jego ostatni program, z radiowej Trójki, z 11/12 grudnia 1999 roku.
Składam najwyższe wyrazy szacunku i podziękowania dyrekcji Trójki Polskiego Radia, w szczególności panu dyrektorowi Tomaszowi Kowalczewskiemu za wyrażenie zgody, abym w mojej audycji przypomniał głos Tomasza Beksińskiego i kilka ważnych kwestii o których mówił w swoim ostatnim programie w Trójce, 12 grudnia 1999 roku.
Żałuję, że nie nagraliśmy razem płyty. Staram się jednak tego nie rozpamiętywać i iść do przodu – mówi córka lidera Republiki.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z córką Grzegorza Ciechowskiego – Weroniką:
Weronika Ciechowska mówi, że z przyjemnością udziela wywiadów o ojcu. Z biegiem lat przychodzi jej to coraz łatwiej. Jednak jak mówi:
Nigdy nie pogodzę się z jego odejściem.
Córka lidera Republiki wspomina, że bardzo lubił on Święta Bożego Narodzenia. W domu rodziny Ciechowskich zawsze w tym czasie było wielu gości. Co istotne, artysta bardzo cenił sobie prywatność.
Trudno powiedzieć, jakby się odnalazł w dzisiejszych czasach. Świat jednak się bardzo zmienił.
Weronika Ciechowska, córka Grzegorza Ciechowskiego, która „jest cała z miłości”, jak śpiewał w „Piosence dla Weroniki” Jej tata.
Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego żałuje, że nie zdążyła wspólnie z ojcem nagrać żadnej piosenki, choćby małej singlowej płyty:
Staram się jednak tego nie rozpamiętywać, bo to nic nie da. Lepiej niż do przodu i cieszyć się z tego, co mi po tacie pozostało.
Jak podkreśla Weronika Ciechowska, twórczość jej taty – Grzegorza Ciechowskiego – jest tak różnorodna, że na każdą okazję i każdy nastrój można znaleźć odpowiednie utwory:
„Gdy potrzebuję energii, to wtedy sięgam po album Republiki „Nowe Sytuacje”.
Gdy jestem w nostalgicznym nastroju słucham „Siódmej pieczęci”. Uwielbiam nagranie z filmowej płyty Taty „Stan strachu”. „Ja Kain, Ty Abel” po prostu uwielbiam.”
Tomasz Wybranowski zaprasza na wspomnienia o Grzegorzu Ciechowskim, w XIX. rocznicę Jego odejścia, do specjalnego Muzycznego Studia 37, dzisiaj (22 grudnia 2020 roku), o godzinie 18:07.
Pod koniec roku 2020 wracamy we wspomnieniach do malowniczego Bornego Sulinowa i naszych przyjaciół z trasy „Wracamy do źródeł” z roku 2018 – Anny i Jana Chmielowskich. Tomasz Wybranowski zaprasza.
Jan Chmielowskiopowiadał nam o swojej działalności w Bornym Sulinowie i specyfice tego miasteczka, gdy Radio WNET latem 2018 roku kontynuowało cykl reporterskich podróży „Wracamy do źródeł”.
Tutaj link do Poranka WNET z dnia 9 sierpnia 2018 roku – kliknij.
Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Janem i Anną Chmielowskimi, właścicielami „Pensjonatu Ani” i „Pensjonatu PRL”:
Co ciekawe, Bornego Sulinowa przez wiele lat nie było nawet na mapach. Najpierw miasto było niemieckim garnizonem wojskowym a później
W 1945 przejęła go Armia Czerwona i użytkowała do października 1992. W tym okresie miasto było wyłączone spod administracji polskiej. 5 czerwca 1993 nastąpiło uroczyste otwarcie miasta, a 1 października Borne Sulinowo otrzymało prawa miejskie.
Jedno z jezior w Bornem Sulinowie nieopodal Pensjonaty Ani państwa Chmielowskich.
Do tego miasta od zawsze – co podkreśla Jan Chmielowski – przyjeżdżały osoby z pasją, trochę z charakteru pionierzy i łowcy przygód. Borne Sulinowo przez swoja naturalność i piękno przyciąga jednocześnie spragnionych odpoczynku i przyrody.
Pensjonat Ani (na zdjęciu u góry) wpisał się już w przyjazny puls Bornego Sulinowa, miejscowości o tajemniczej historii, która usytuowana w lesie nad dużym jeziorem Pile. Doskonałe warunki dla wędkarzy, grzybiarzy i rowerzystów (szlaki rowerowe na dawnych poligonach wojskowych). Szlakiem połączonych jezior organizowane są spływy kajakowe. Borne Sulinowo to także raj dla nurków i fanów survivalu.
Zależy nam, aby nasi Goście mogli przyjemnie wspominać pobyt w Bornem Sulinowie i wypoczywać w komfortowych warunkach i przystępnej cenie. Nasza restauracja oferuje pełne wyżywienie w domowym stylu i nie możemy się już doczekać, kiedy ta pandemia wreszcie odejdzie i każdy o niej zapomni. – mówią Anna o Jan Chmielowscy.
Takie widoki nad jeziorami w okolicy Bornego Sulinowa to piękna normalność.
Po pierwszym uderzeniu obostrzeń pandemicznych subwencję z Państwowego Funduszu Rozwoju otrzymali w jeden dzień. U schyłku roku Anna i Jan Chmielowscy podsumowują na antenie Radia WNET ten niełatwy czas ostatnich dwunastu miesięcy.
Anna i Jan Chmielowscy / Fot. Adrian Kowarzyk
Jan Chmielowski wskazuje, że okres pandemii był czasem umocnienia więzi rodzinnych. Niemniej jednak był to okres nacechowany obawami o własny biznes. Część z tych obaw rozwiały środki przydzielone przez Polski Fundusz Rozwoju.
Pensjonat to całe nasze życie. Wierzę, jako urodzony oprymista, że gorzej już nie będzie. W styczniu 2021 roku otrzymamy środki z tarczy 6.0. Liczę, że do sezonu wszystko się unormuje. Tymczasem polecam zapoznanie się, choćby 0n-line z Bornem Sulinowem i jego atrakcjami. – mówi Jan Chmielowski.
Anna Chmielowska z kolei opowiedziała o poczuciu niepewności i zmianami na post pandemicznej Polski i Europy, jak w kalejdoskopie:
Coraz więcej osób zgłasza się do nas z zapytaniem o możliwość rezerwacji miejsca noclegowego. W styczniu mieliśmy zgłoszenia od zoorganizowanych obozów sportowych. Podobnie było z zabawą sylwetrową. Ale to wszystko tak się zmienia i zaskakuje, że nie można nad tym zapanować ani czegokolwiek zaplanować.
Dodaje, że rządowe wsparcie powinno wpłynąć wcześniej:
Przedsiębiorcy i właściciele firm mają stałe wydatki a dochodów obecnie bardzo brakuje. Wspólnie z naszymi pracownikami tworzyny nasze pensjonaty i z nadzieją czekamy na lepsze czasy.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z lipca 2020 roku z państwem Chmielowskimi:
Marianna Fijewska opowiada o swoim reportażu „Rykoszet. O Marianie, ojcu Wioli. Trzecim, który padł”, poświęconym pamięci jednej z elbląskich ofiar Grudnia’70.
14 grudnia 1970 r. w Stoczni Gdańskiej wybuchł strajk wywołany ogłoszonymi dwa dni wcześniej podwyżkami na artykuły pierwszej potrzeby, zwłaszcza na żywność. Rozpoczął on falę strajków i manifestacji ulicznych, które objęły większość Wybrzeża.
Najtragiczniejsze zdarzenia miały miejsce w Gdyni, gdzie 17 grudnia wojsko bez ostrzeżenia otworzyło ogień do idących do pracy robotników.
Pomnik ofiar Grudnia’70 w Gdyni / Fot. Krzysztof, Wikipedia
14 grudnia 1970 roku na Wybrzeżu głównie w Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu wybuchł bunt robotników. Demonstracje, protesty, strajki, wiece i zamieszki, których erupcja miała miejsce w kolejnych dniach zostały krwawo stłumione przez milicję. ZOMO i wojsko, nazywane wtedy „ludowym wojskiem”.
Według oficjalnych danych i historycznych badań, w grudniu 1970 roku na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicjantów i „ludowego” wojska zginęło 45 osób (tylko 18 osób straciło życie w Gdyni) a ponad 1 160 zostało rannych.
Nie mówię tutaj tylko o pryzmacie ludzkiej bezsilności z zetknięciu z machiną świata i zdarzeń. Piszę także o polskiej bezduszności machiny biurokratycznej i nieempatyczności. A przecież Polska to kraj, który ciągle na owych anonimowych bohaterów się powołuje. Kolejnym poziomem i pryzmatem jest wreszcie miłość i jej utrata przez niedoszłą żonę, córkę…
Marianna jest absolwentką dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Wiedzie życie reporterki i pisarki, bardziej niż wnikliwej. Na co dzień jest współpracowniczką Magazynu Wirtualnej Polski i portalu HelloZdrowie.pl. Mimo młodego wieku ma już na swoim koncie dwie książki: „Tajemnice pielęgniarek. Prawda i uprzedzenia” – 58 rozmów z przedstawicielkami tego zawodu” i „Trudny przypadek. Prawdziwe historie polskich lekarzy”. W planach kolejne.
Elbląg / Fot. Janusz Jurzyk (CC BY-SA 3.0), Wikimedia Commons
Marianna Fijewska opowiada w Muzycznej Polskiej Tygodnióce WNET o tym, co skłoniło ją konkretnie do pochylenia się nad krwawymi wydarzeniami Grudnia ’70: Zainspirowała mnie historia córki mężczyzny, Mariana Sawicza, który zginął w tamtych dniach. W procesie wytoczonym przez nią państwu polskiemu nie uczestniczył żaden jego przedstawiciel.
Do tej pory próbowano zrzucić winę za tę zbrodnię jedynie na milicję. Mam nadzieję, że po moim reportażu komuś zrobi się głupio. Ktoś przecież wydawał tej milicji rozkazy.
Marianna Fijewska, odwiedzając Elbląg podczas przygotowywania reportażu, dostrzegła, że tragedia Grudnia ’70 praktycznie nie jest obecna (podobnie jak świadomość rangi tamtych zdarzeń) w pamięci zbiorowej tego miasta.
Przypomniała, że oprócz Mariana Sawicza (główny bohater jej reportażu), na skutek pacyfikacji strajków na Wybrzeżu zginęło jeszcze kilku elblążan – Waldemar Rebinin i Zbigniew Godlewski.
Marianna Fijewska zapewnia, że młode pokolenie wykazuje zainteresowanie najnowszą historię Polski i nie zgadza się do końca z opinią, że „młodych praktycznie czasy najnowsze Polski nie interesują”:
To nie jest tak, że nie chcemy o tamtych czasach słuchać, czy dowiedzieć się więcej. Problem jest w tym, że raczej nikt nie potrafi nam tego opowiedzieć i przekazać. – mówi Marianna Fijewska.
Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Marianną Fijewską:
By przeczytać reportaż Marianny Fijewskiej „Rykoszet. O Marianie, ojcu Wioli. Trzecim, który padł” odsyłam na strony serwisu Magazyn WP. Warto zatopić się w lekturze, tak jak warto zapamiętać nazwisko autorki.
Na rozkaz niemieckiego dowódcy oddzielono go od reszty pojmanych i poprowadzono do środka. Tam poddano go przesłuchaniom, podczas których był wymyślnie torturowany. Jego męka trwała ponad sześć godzin
Trwa proces beatyfikacyjny ks. Błażeja Nowosada, opiekuna kilku parafii na Lubelszczyźnie, który w czasie II wojny światowej ukrywał Polaków i Żydów. Zginął, jako męczennik za wiarę, z rąk ukraińskich nacjonalistów. Oto Jego historia.
Ksiądz Błażej Nowosad urodził sie 03 lutego 1903 roku w Siemnicach w parafii Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Wożuczynie, jako syn Karola i Franciszki Nowosad z domu Szopińskiej.
W dniu 6 lutego 1903 został ochrzczony w kościele parafialnym. Otrzymał imię Błażej na część Błażeja męczennika. Imię to stało się proroczą zapowiedzią przyszłego księdza.
Początkowo Błażej z rodzicami i rodzeństwem mieszkał w Siemnicach, w tym z moją babcią, ze strony ojca Genowefą. Później przeprowadził się do Wożuczyna, gdzie jego ojciec za pieniądze zarobione we młynie zakupił gospodarstwo. Już od najmłodszych lat Błażej pragnął się uczyć.
W realizacji tego pragnienia niezbędna okazała się pomoc rodziny, a także poświęcenie ojca, który pożyczał od dziedzica pieniądze na edukację syna a później dług ten odpracowywał.
Tutaj do wysłuchania opowieść o męczeńskiej śmierci ks. Błażeja Nowosada:
Pierwsze nauki Błażej pobierał w szkole w Wożuczynie. Edukację kontynuował w prywatnym gimnazjum w Lublinie. W roku 1920 wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Święcenia kapłańskie otrzymał 13 września roku 1925, z rąk księdza biskupa A.J. Jełowieckiego.
Ksiądz Błażej Nowosad początkowo pełnił funkcję wikariusza w parafiach Goraj i Górecko Kościelne. 23.07 1936 otrzymał nominację na probostwo parafii sw. Jana Chrzciciela w Potoku Górnym.
Wkrótce po przybyciu rozpoczął działalność na polu zarówno gospodarczym jak i duchowym. Wyremontował kościół, założył i opiekował się Akcja Katolicką zorganizował orkiestrę.
Te prace zakłócił, ale nie przerwał koszmar II Wojna Światowej. Ks. Błażej Nowosad nadal sumiennie pełnił swoja posługę.
Wspierał wysiedleńców z Wielkopolski i ukrywających się potockich Żydów. Z własnych zasobów oddawał żywność, a także organizował jej zbiórkę na przesyłanie paczek osadzonym w obozach ludziom z konspiracji niepodległościowej.
Regularnie wpłacał pieniądze na pomoc dla księży przetrzymywanych w niemieckich obozach koncentracyjnych. W czasie wysiedlania wiosek Zamojszczyzny publicznie modlił się w kościele parafialnym za tych, którzy w ostatnim czasie wiele wycierpieli.
Ksiądz Błażej macniał uciemiężoną ludność swymi kazaniami i dobrym słowem. Głosił publicznie, że Polska nie zginęła i nigdy zginąć nie może.
O poranku, w niedzielę 19 grudnia 1943 żandarmeria niemiecka wraz z policją ukraińską i uzbrojonymi cywilami narodowości ukraińskiej rozpoczęła pacyfikację Potoka Górnego i przylegającego do niej wiosek.
„19 grudnia 1943 r. oddział UPA z SS Galizien, pozostający na służbie niemieckiej, dowodzony przez Włodzimierza Darmochwała oraz policja ukraińska pod wodzą komendanta powiatowego Iwana Jurkiwa, a także żandarmi z posterunku w Tarnogrodzie spacyfikowali wsie: Potok Górny, Dąbrówkę i Zagródki. Ks. Nowosad otrzymał wcześniej ostrzeżenie, aby się ukrył, gdyż grozi mu niebezpieczeństwo. Prosiły go o to m.in. jego gospodyni Janina Sioma i siostra Wanda Mroczka. Ksiądz odpowiedział, że „dobry pasterz nie opuszcza owiec w biedzie (…). Pasterz musi być do końca ze swoją owczarnią” (W. Muca, Opinia męczeństwa księdza Błażeja Nowosada (1903-1943), Lublin 2001 s. 65 mps, Biblioteka Diecezjalna w Zamościu).
Pojmaną ludność i ich pasterza księdza Błażeja spędzono przed kościół. Kapłana oddzielono od reszty ludzi i wprowadzono do świątyni, gdzie go torturowano a następnie pozbawiono życia. Dobijano go, po sześciu godzinach kaźni, uderzeniami w głowę obuchem siekiery. Ksiądz Błażej nadal żył. Dobito go strzałem w tył głowy. Jak polskich oficerów w Katyniu.
20 grudnia tegoż roku ciało zamordowanego ks. Nowosada przeniesiono na plebanię. Józef Grelak tak ten moment wspomina:
„Cały tył głowy wydarty od strzału. Miał sińce ponabijane na twarzy i koło uszu. Były to olbrzymie guzy. Na rękach były ślady kłucia ostrym narzędziem, chyba bagnetem, wyrywane żyły” (relacja J. Grelaka, Potok Górny; Muca, s. 68).
Gestapowcy wyrazili zgodę na skromny pogrzeb. Uroczystościom pogrzebowym, 21 lub 22 grudnia 1943 r. w Potoku Górnym, przewodniczył ks. Antoni Anyszkiewicz, proboszcz z Księżpola.
Cześć Jego Pamięci [*] [*] [*]
opracował i czytał: Tomasz Wybranowski – krewny ks. Błażeja Nowosada
Usłyszałem nagranie „Ptaki” duetu Błysk i pomyślałem sobie, że takiego klimatu może im pozazdrościć wielki Martin Gore.
Tak, tak! Ten Martin, z tego Depeche Mode (gdzieś tak od mrocznego krążka „Ultra”). Jeśli nie wierzycie, to będziecie bardziej niż oniemiali, gdy posłuchacie singlowych „Ptaków”! Mroczny klimat, ażurowy zmierzch klimatów electro – synth i głos Klaudii Sobotki, którym hipnotyzuje. Ma dużą rozpiętość skali głosu, śpiewa czysto i bez manierycznej aury pań, które cierpią na „bycie Beyoncé” i „uskuteczniają” r’n’b melizmaty… A ona?! A Klaudia absolutnie nie!
Mimo, że Błysk tworzy 0d niespełna dwóch lat, ma na koncie siedem autorskich piosenek i jeden cover, to jestem przekonany o bliskości ich – Klaudii Sobotki i Patryka Kryńskiego – wielkiego sukcesu.
Tomasz Wybranowski
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Klaudią Sobotką – poezją, głosem i sercem duetu Błysk:
Przyglądam im się od ponad półtora roku. W maju 2019 roku usłyszałem „Jesteś lekiem na całe zło” Krystyny Prońku w ich wersji i … przepadłem! Nie jestem przesadnym fanem nowych przeróbek klasycznych, ważnych i mądrych piosenek, ale w przypadku Błysku (jeszcze wtedy tria, gdzie z gitarą Przemysław Postrożny) zakrzyknąłęm: znakomite!!!
Słowa mistrza Bogdana Olewicza nabrały nowego wymiaru współczesności i wyrazu dzięki post – rapowanemu dodatku lirycznego Klaudii Sobotki. To znakomita wersja szlagieru, która regularnie gości na antenie Radia WNET!
Klaudia Sobotka, serce i głos duetu Błysk.
Potem zacząłem śledzić Błysk już regularnie i obowiązkowo. Stałem się ich orędownikiem i eterowym wyznawcą.
Każda z ich piosenek gości w moich programach i na częstograjowej liście nagrań Radia WNET.
Najbardziej zachwyca ich świeże podejście do skarbnicy brzmień electro – pop i synth – pop lat 80. XX wieku.
Znakomita większość współczesnych zespołów i solistów odtwórczo traktują i anektują „sto na sto” dawne brzmienia. Nie mogę zrozumieć, że Daria Zawiałow uznawana jest za „objawienie”, kiedy – przynajmniej dla mnie – jej piosenki mają się do tego, co robi Błysk, jak nikły błysk zapałeczki do potężnej błyskawicy podczas sierpniowej burzy.
Błysk idzie swoją drogą. Muzycy stronią od łatwego spaceru utartym traktem głównego nurtu i zbaczają w bardziej mroczny uskok alternatywy i zmierzchu. Nie przeszkadza to jednak, aby wyczarowywane przez nich kolejne piosenki były melodyczne by nie powiedzieć przebojowe. Tylko, że te przeboje Błyskowe mają duszę i ważne teksty. Oto przykład:
nocnych zrywów wrzask
ukojenia smak w koronach drzew,
wśród ptaków błądzę gdzieś
a ja latać chcę
tak latać chcę…
Klaudia Sobotka, Ptaki [fragment]
Ich ostatnim singlem jest nagranie “Niedoatencjowana”. I będzie to jeden z naszych radiowych częstograjów podczas WNET – Sylwestra.
Singiel opowiada o kobiecie, która wpadła w pułapkę dzisiejszych czasów, czując, że potrzebuje ciągłej uwagi i akceptacji od ludzi w internecie. Wydaje się jej, że media społecznościowe wyznaczają jej wartość i jedynie na podstawie statystyk stwierdza kiedy się rozwija bądź stoi w miejscu. – opowiadała dziennikarzom Klaudia Sobotka.
Mimo, że Błysk to bardzo świeży muzyczny projekt (debiut w 2019 roku z utworem “Nie pytaj”), to będzie o nich bardziej niż głośno. Wiem, wiem… redaktor się powtarza. Ale redaktor ma po prostu rację.
Od kilku miesięcy jej nagrania regularnie pojawiają się w pierwszej dziesiątce wydań Listy Polskich Przebojów WNET Poliszczart. Dziś przedstawiamy polAnę, rodem ze Swarzędza w Wielkopolsce.
Swój talent wokalny rozwijała już jako mała dziewczynka. Swój pierwszy solowy występ przed publicznością miała w wieku 6 lat. A potem chęć wypowiedzenia się muzycznie i lirycznie nabrzmiewała.
Gdy miała dziesięć lat mama Roksany Polskiej – Batorskiej stwierdziła, że czas profesjonalnie podejść do muzycznej edukacji następczyni tronu Polskich – Batorskich.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Roksaną Polską – Batorską, czyli polAną:
Potem ukończyła studium muzyczne. Wreszcie polAna dojrzała by pisać autorskie teksty i komponować do nich muzykę. Efektem dwa nagrania autorskie, które gościły w Liście Polskich Przebojów WNET Poliszczart red. Sławomira Orwata.
Aktualnie uczę emisji głosu w prywatnej szkole muzycznej w Swarzędz i przygotowuję się do wydania swojej pierwszej EPki. – mówi Roksana Polska – Batorska.
Julia Pietrucha wciąż zaskakuje kaskadą talentów, którymi obdarzył ją Bóg. Mimo młodego wieku, glorii i sławy, jakiej zaznała jako królowa piękności i uznana aktorka, Julia zaskakuje dojrzałością.
Zaskakuje dojrzałością i wychodzeniem wciąż poza strefę konfortu. Nie odcina kuponów od sławy i sukcesów, tylko idzie dalej. Nie oglądając się.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Julią Pietruchą:
Julia Pietrucha zaskakuje dojrzałością i wychodzeniem nieustannym poza strefę konfortu. Nie odcina kuponów od sławy i sukcesów, tylko idzie dalej. Nie oglądając się.
Zarzuciła aktorstwo i stała się piosenkarką. Dodam: znakomitą! Dwa albumy „Parsley” i „Postcards From the Seaside” przyniosły uznanie krytyków i słuchaczy/widzów. Ostatni album „Folk It! Tour” traktuje jako puentę i spełnienie marzeń o muzyce.
O albumie „Folk It! Tour” słów kilka…
Nie byłoby płyty „Folk It! Tour” gdyby nie ten dziwny rok 2020, pewien kamper, czwórka przyjaciół i ponowna chęć odnalezienia i siebie, i czasu. Czasami wydaje mi się, że Julia ponownie odkryła powieść „Podróż do źródeł czasu” Alejo Carpentiera.
Ale w przeciwieństwie do bohatera powieści, Julia odnalazła spokój i spełnienie ze swoim ukochanym instrumentem (ukulele). Zamiast zaś skrytych gdzieś w południowoamerykańskiej dżungli instrumentów na polskich traktach odnalazła p0nownie ścieżki do swoich songów.
Są momenty, że chcesz rzucić wszystko. Są ludzie, dla których rzucasz wszystko i oddajesz im to, co jest w Tobie najlepsze, zachowując wszystko to, co bez nich chciało się zostawić. To wszystko z nimi dopiero stało się tym wszystkim. – opowiada Julia Pietrucha.
Siedem piosenek znamy już z albumów „Parsley” oraz „Postcards from the Seaside”. Znamy te songi i nie znamy. I to jest magiczne na tej płycie. Julia Pietrucha i jej muzyczni przyjaciele – nomadzi przeprojektowali (stonowali) aranżacje i czasami zmienili metrum. Autorskie strawestowanie piosenek przez Julię udało się bardziej niż bardzo – jak piszę i mawiam.
Piosenek, zwłaszcza tych z krążka „Parsley” („Tonight” czy „In Me”) słucha się jak zupełnie nowych nagrań. Wydaje się, że autorka i ich otwórczyni śpiewa je bardziej świadomie, mocniej, bardziej konfortowo z totalnym dopasowaniem do nowego instrumentarium.
Ale prawdziwą perłą jest dla mnie nowa szata „We Care So Much”. Każdy wie że w zgodnej opinii krytyków i fanów Julii Pietruchy, to jej największy przebój. Tymczasem nowa wersja jaśnieje świeżością, wybija się jeszcze zgrabniejszą linią melodyczną ponad „parley’owe” wykonanie, co sprawia, że … mamy klasyczny szlagier na lata!
I pomyślałem sobie, że oto zachwycamy się Lucindą Williams, Cat Power czy Shannon Curfman (polecam elektryczno – bluesowy krążek „What You’re Getting Into”) a mamy naszą Julię Pietruchę!
Nie inaczej dzieje się w przypadku trzech piosenek z „Postcards From the Seaside”. „Wasted” w nowej oprawie zachwyca tak, że ponosi mnie fantazja i widzę (oczami duszy) Szkotów pląsających taniec reel, który dostał jazzujących skrzydeł.
Ale to co uczyniła z utworem „Niebieski” to kolejne mistrzostwo. Oszczędny, wręcz ascetyczny śpiew Julii okraszony skrzypcami… Ech, ciarki!!!
Na krażku „Folk It! Tour” (który bardzo polecam by nie leżał na półce a radował w odtwarzaczach) pojawiły się również trzy zupełnie świeże kompozycje, które narodziły się w trakcie podróży o której już wspominałem. To songi „Home”, w którym towarzyszy Julii Marta Zalewska, „Eyes of Lovers” wieńczący album płytę i …
Absolutnie niezwykły, poetycki, magiczny niczym odlot taneczny ku niebu na prześcieradłach Remedios (znowu kłania się Gabriel Garcia Marquez) „With the Wind”. Utwór – ideał! Muzycznie, metaforycznie, aranżacyjnie i ten śpiew Julii…
WITH THE WIND
Powiej wiatrem Śnieg topi się od środka Maskujemy się teraz w pragnieniach Gdy serce chroni głowa Rozpala się w środku Zostawiam to kim nie jestem Łyk bryzy Teraz wracam do siebie Wolno wpuść Z wiatrem, z wiatrem
Prostuj to, co jest w środku Matka przychodzi, matka odchodzi
Słyszę syrenie kwilące melodie, moja droga Ale jestem pewna co się wydarzy Kołuję z wiatrem
I jeśli kocham to serce Wspomnienia nie zwiodą mnie Nie jestem pewna, co przyniesie inne marzenie Ale naprawdę tu jestem
Wolno wpuść Z wiatrem, z wiatrem Prostuj to, co jest w sercu
Matka przychodzi, matka odchodzi Słyszę kwilenie syren Melodie miłości Ale jestem pewna, co się dzieje Kołuję z wiatrem Krążę z wiatrem
Wzlatam…
Julia Pietrucha (poetyckie tłumaczenie Tomasz Wybranowski)
To była dla mnie niezwykła rozmowa. Poetycka i pachnąca powietrzem z widokiem na Appalachy. A album „Folk It! Tour” to jedna z 30. najważniejszych płyt roku 2020! Amen.
Długie pięć lat trzeba było czekać na najnowszy krążek grupy Chłopcy Kontra Basia. Zmiennik krążka „O” i magicznej demówki „Tysiąc godzin demo” (oba wydania w 2015 roku) ukazał się 4 grudnia 2020 roku. Wybór daty prosty! Dzień, któremu patronuje święta Barbara. Z Basią Derlak miałem wielką radość rozmawiać o ich kolejnym, trzecim już estetyczno – muzycznym zakręcie, który (na szczęście!) nie odebrał im busoli wciąż […]
Długie pięć lat trzeba było czekać na najnowszy krążek grupy Chłopcy Kontra Basia. Zmiennik krążka „O” i magicznej demówki „Tysiąc godzin demo” (oba wydania w 2015 roku) ukazał się 4 grudnia 2020 roku. Wybór daty prosty! Dzień, któremu patronuje święta Barbara.
Z Basią Derlak miałem wielką radość rozmawiać o ich kolejnym, trzecim już estetyczno – muzycznym zakręcie, który (na szczęście!) nie odebrał im busoli wciąż wskazującej legendy, klechdy, poetycje w polewie urban legend i bizarnych motywów. I taka jest „Mrówka zombie”.
Ten album rzutem na taśmę i przebojem pojawi się na moim podsumowaniu „Najpiękniejsze Polskie Muzyczne Szczyty 50 z 2020”. Tomasz Wybranowski
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Basią Derlak i muzyka grupy Chłopcy Kontra Basia:
W piątek, 4 grudnia 2020 roku, miał swoją premierę nowy, trzeci album zespołu Chłopcy Kontra Basia. „Mrówkę Zombie” lansowały dwa single: „Zoja” i „Kosmiczny aerobic”. A teraz możemy się rozkoszować trzecim singlem o mrożącym krew w aortach i żyłach tytule – „Chupacabra”.
„Chupacabra”, ów zwierzo – stwór (parafrazując mistrza Tadeusza Konwickiego) z lubością wysysający krew domowym zwierzętom, gdzieś od północnych rubieży stanu Maine ku połudnowym krańcom Chile, to ważny symbol naszych czasów, także tych covidowo – miłosno – zarazowych (że tym razem strawestuję tym razem tytuł powieści Gabriela Garcii Marqueza.
Dlaczego? Oto bowiem żyjemy w wielkiej bańce współczesności targanej dajmonionami.
Jeden z owych ostrzegawczych głosów wewnętrznych każe uparcie wierzyć w naukę i oświeceniowe „szkiełko i oko„.
Drugi głos tymczasem mawia, że „nauka to największa religia” i nakazuje iść w kierunku bizarności mieniących się creepy-past, teoriami spiskowymi i miejskimi historiami, których… wcale nie ma tak mało.
Song „Chupacabra” Barbary Derlak i panów z Chłopcy Kontra Basia to kolejny klucz – obok „Zoi„, „Wołgi” i „Karakurta pstrego” by dostać się do misternego i przepełnionego pełzającym bardzo powoli przerażeniem pudełka z napisem „objawione, choć nieznane”.
Po wysłuchaniu całej płyty (po raz trzeci) zastanawiam się, co powinienem wytańczyć z siebie? Czy regułki Śniadeckiego, czy pajęczego karakurta poezji, srebrnej niezwykłości marzeń i zaczarowania legendarnego?… Odpowiedź zostawiam słuchaczkom i słuchaczkom. Wyborna muzyczna podróż z „Mrówką Zombie”.
Zestaw nowych nagrań przynosi także kilka pytań, które musimy zadać sobie. Najważniejsze z nich jest to, czy umiemy dziś zdać egzaminy z takich przedmiotów jak: przyzwoitość, szacunek, miłość bliźniego i rozwój duszy i serca…
Muzycznie to wciąż alternatywnie jazzujący folk, ale i trochę nocnego, delikatnego trip -hopu. Elektronika czarująca i też delikatna, podkreślająca aurę niesamowitości wyśpiewywanych przez Basię Derlak zaklęć nocno – magicznych o świecie, który chcemy z siebie za wszelką cenę z siebie wykorzenić („Ula somnambula”, czy znakomita „Latarnia”). Pytanie tylko … dlaczego?
No i jeszcze Łukasz Korybalski recytujący po włosku, niczym aktor przedni w „Karakurcie pstrym”, kwestię o tym czym jest „tarantyzm”.
Album to także znakomita praca producenta i współkompozytora całego materiału muzycznego „Mrówki Zombie” Tomasza Waldowskiego, od którego już wielu twórców muzycznych uzależniło się w zaciszu studiów nagraniowych i salach prób.
Chłopcy Kontra Basia w pełnej krasie. Oto nadchodzi czas „Mrówki Zombie”.
Perłą w koronie zespołu jest Basia Derlak, ekspresyjna, świetlisto – fantastyczna postać, którą kocha magiczna poezja i wysoka energetyczność. Jej Leśmianowski talent do opowiadania historiami legendarnymi, korzennymi i niesamowitymi jeszcze bardziej się rozwinął.
Barbarze Derlak (śpiew, teksty i ogólny wyraz artystyczny) towarzyszą Marcin Nenko – kontrabas, Tomasz Waldowski – perkusja, gitary, instrumenty klawiszowe, Łukasz Korybalski – trąbka, instrumenty klawiszowe i Mateusz Modrzejewski – perkusja.
W piątkowy poranek przenosimy się do Republiki Irlandii. W Studiu Dublin informacje i komentarze, oraz pierwsze próby podsumowania roku. Odwiedzimy Waterford, Galway oraz Cork. Zapraszam do Studia 37.
W gronie gości:
Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com,
Agnieszka Słotwińska – właścicielka „My Little Craft World” w Cork,
Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin,
Paweł Sreberski – Kapela u Dobrego Pastarza z Galway.
Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski
Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski
Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc
Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek
Wydawca techniczny: Andrzej Karaś i Aleksander Popielarz
Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)
Po godzinie 9:10 piątkowe „Dzień dobry” w Studiu Dublin mówią Bogdan Feręc, szef najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com i Tomasz Wybranowski. W telegraficznym skrócie najświeższe informacje z Irlandii.
Irlandia świątecznie
Zgodnie z zasadami, jakie na czas znoszenia ograniczeń po drugiej blokadzie nakreślił irlandzki rząd, dzisiaj w kraju otwarte zostaną restauracje oraz puby podające jedzenie.
Cztery dni temu – 1 grudnia – zezwolono na otwarcie nieistotnych placówek handlowych i punktów usługowych, a dzisiaj, tego samego doczeka się irlandzka gastronomia. Większość właścicieli restauracji oraz gastro – pubów gotowa jest już na przyjęcie gości, a niektóre, zmieniły swoje wnętrza, aby dostosować się do wszelkich wymogów, które pozwolą na przyjmowanie gości.
Międzynarodowa Organizacja Policji Kryminalnej Interpol skontaktowała się z władzami Irlandii, ale również z władzami innych państw europejskich i ostrzegała, że oferowane do sprzedaży szczepionki, są fałszywe.
Nie wszystkie, a te, które już teraz można nabyć za pośrednictwem wielu firm działających w Internecie, a „ofert pojawiło się bardzo dużo”, dodają władze Interpolu. Tym samym należy zwrócić baczną uwagę, kto i w jaki sposób oferuje do sprzedaży szczepionkę, a i zaopatrywać się w nią oficjalnymi kanałami.
Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia
Jak zazwyczaj, kiedy wybija godzina 8:10 pod niebem Irlandii, to w głównym wydaniu Studia Dublin usłyszą państwo głos Bogdana Feręca, szefa najpoczytniejszego portalu dla Polaków na Szmaragdowej Wyspie – Polska-IE.com.
Rozmówca Tomasza Wybranowskiego komentuje deklaracje polityków, którzy potwierdzają swą gotowość do zaszczepienia się przeciw koronawirusowi przed kamerami. Zadeklarowali to dwaj byli prezydenci Stanów Zjednoczonych i wicepremier Irlandii Leo Varadkar. Ten ostatni lubi, jak mówi Bogdan Feręc, lubi prezentować swój nagi tors przed kamerami.
Tymczasem w Internecie można znaleźć propozycje kupna szczepionki. Nie są to jednak prawdopodobnie, jak ostrzega Interpol, prawdziwe szczepionki. Nie należy więc ich kupować. Na Szmaragdowej Wyspie rozwinął się także na szeroką skalę handel lekami w sieci, co wzbudza niepokój rządu, który wprowadza ograniczenia w tej kwestii.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Boganem Feręcem:
Zgodnie z zasadami, jakie na czas znoszenia ograniczeń po drugiej blokadzie nakreślił irlandzki rząd, dzisiaj (4 grudnia 2020 roku) w kraju otwarte zostaną restauracje oraz puby podające jedzenie.
Cztery dni temu, 1 grudnia, zezwolono na otwarcie nieistotnych placówek handlowych i punktów usługowych, a dzisiaj, tego samego doczeka się irlandzka gastronomia. Większość właścicieli restauracji oraz gastro – pubów gotowa jest już na przyjęcie gości a niektóre zmieniły swoje wnętrza, aby dostosować się do wszelkich wymogów, które pozwolą na przyjmowanie gości.
Dubliński traffic w deszczu. Fot. Studio 37 Dublin.
Dyrektor naczelny irlandzkiego Health Service Executive Paul Reid ostrzegł, że święta Bożego Narodzenia w bieżacym roku nie będą normalne i mogą nieść ze sobą wiele zagrożeń.
Spotkania rodzinne, to potencjalne drogi zakażeń, co z kolei może doprowadzić do wzrostu ilości zachorowań i ponownego rozwoju Covid na wyspie.
Londyn/Fot. 12019/Pixabay License
Od 1 grudnia obywatele UE, którzy planują przyjechać i pracować w Wielkiej Brytanii po 1 stycznia 2021, mogą już składać wnioski o wizę pracowniczą.
Wraz z końcem okresu przejściowego po brexicie wygasa swobodny przepływ osób między Unią Europejską a Wielką Brytanią.
Nie wiadomo jeszcze jak będą wyglądać stosunki między unijną wspólnotą a Zjednoczonym Królestwem. Przedstawicielom obu stron nadal nie udało się podpisać stosownej umowy handlowej, ale pewne jest to, że
pod względem imigracyjnym, obywatele Unii Europejskiej, w tym Polacy, będą traktowani jak obywatele innych krajów spoza UE.
Do otrzymania wizy dla pracowników wykwalifikowanych niezbędne będą: oferta pracy, biegła znajomość angielskiego i zarobki w kwocie co najmniej 25,6 tysięcy funtów rocznie. Koszt złożenia wniosku o wizę wyniesie od 610 do 1 408 funtów.
Tutaj do wysłuchania serwis ze Studia 37 Dublin „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat”:
Dublin i rzeka Liffey przy ujściu do Morza Irlandzkiego i w tle dubliński port. Fot, Studio 37 Dublin.
W okienku sportowym nie mogło zabraknąć Jakuba Grabiasza, który mówi o finale Ligi Europy. 10 grudnia rozegrana zostanie ostatnia szósta kolejka.
Zmierzą się ze sobą Arsenal i Dundalk FC oraz Lech Poznań z Rangersami. Ci ostatni kwalifikują się dalej. Dundalk zaś
Nieszczęśliwie podtrzymuje status chłopców do regularnego bicia.
Jakub Grabiasz mówi także o wysokich gażach dla piłkarzy. Niekoniecznie muszą one psuć sportowców, co pokazują przykłady takich zawodników jak Zlatan Ibrahimović, czy Cristiano Ronaldo.
Dziennikarz Studia 37 wytłumaczył słuchcom i słuchaczkom czym jest jedne ze sportów irlandzkich – hurling.
Wygląda to trochę jak hokej na trawie, ale nie gra się na trawie, tylko w powietrzu.
Podkreśla, że to bardzo widowiskowa gra. Tymczasem zbliża się półfinał futbolu irlandziekigo, który nie ma nic wspólnego z amerykańskim.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Jakubem Grabiaszem:
Kolejnym gościem piątkowego, głównego wydania Studia Dublin była pani Agnieszka Słotwińska, inicjatorka i serce „My Little Craft World” w Cork.
Tym razem nie rozmawialiśmy jednak o edukacji przez sztukę i geografię polskich dzieci i młodzieży z Cork tylko zapytaliśmy o to jak prowadząca „My Little Craft World” podsumowuje kończący się rok.
Na Wielkanoc przypominane były irlandzkiej Polonii polskie tradycje.
Z okazji Święta Niepodległości zorganizowany został konkurs o tematyce artystycznej, zaś nieco wcześniej, bo we wrześniu, kiedy można było się spotykać stacjonarnie zorganizowane zostało spotkanie poświęcone Fryderykowi Chopinowe. Dalsze plany zostały zatrzymane przez kolejny lockdown. – mówi Agnieszka Słotwińska.
Pani Agnieszka bardzo dziękowała za nadpodziewanie liczny udział w konkursie plastycznym „Portret Świętego Mikołaja lub ozdoby świąteczne”. I tutaj prośba, także do słuchaczy Radia WNET, nie tylko z Irlandii:
Bardzo prosimy Państwa o pomoc w nagrodzeniu najciekawszej pracy.
Praca która otrzyma najwięcej polubień wygra główną nagrodę Głosować można do 15 grudnia b.r. do godziny 24.00. Zapraszamy do polubień (tutaj link). – mówi Agnieszka Słotwińska.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Agnieszką Słotwińską:
Monika i Paweł Sreberscy, nasi rodacy z hrabstwa Galway.
Ostatnim gościem Studia Dublin jest Paweł Sreberski z Kapeli u Dobrego Pasterza z Galway, który opowiadał o tradycji „Polaków Kolędowania” oraz tradycji wspólnego celebrowania Adwentu i Świąt Bożego Narodzenia muzyką i śpiewem.
W tym roku ze względu na reżim sanitarny odbywać się to będzie w formie zdalnej.
Ostatnią naszą inicjatywą jest modlitwa on-line. Modlimy się dziesiątką różańca świętego o godzinie 21.00.
Paweł Sreberski mówi, że Polacy w hrabstwie Galway starają się razem przygotowywać do odpowiedniego przeżycia tegorocznego Adwentu. W każdym tygodniu modlą się o jedną dziesiątkę więcej. Tutaj link do dzisiejszej transmisji: Adwent z Kapelą u Dobrego Pasterza.
6 grudnia 2020 roku, po Mszy Św na Daougishce w Galway, która rozpocznie się o godz.13.00 oraz po Mszy Św. w kościele na Claddagh (początek o godzinie 17.00) można będzie kupić płytę DVD z zeszłorocznego kolędowania.
Pieniądze wykorzystamy na tegoroczne wydarzenie 26 grudnia 2020. Serdecznie dziękujemy za każde wsparcie. – powiedział Paweł Sreberski.
Natomiast już dzisiaj Paweł Sreberski zaprosił na niezwykły czas spotkań i wspólnej radości, z kolędą na ustach przy złóbku narodzonego Jezusa. W sobotę 26 grudnia 2020 roku odprawiona zostanie niezwykła Msza Św. w kościele St. Mary’s Claddagh Galway.
Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Sreberskim:
opracowanie: Alekasander Popielarz i Tomasz Wybranowski
Współpraca: Katarzyna Sudak & Bogdan Feręc – Polska-IE.com
Oprawa fotograficzna: Tomasz Szustek
Partner Radia WNET
Partner Studia 37 Dublin
Produkcja: Studio 37 Dublin Radio WNET – grudzień 2020 (C)
Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak, Agnieszka Białek, Ewa Witek, Alex Sławiński oraz Jakub Grabiasz.