Wiara, Muzyka i Przemiany: rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Zygmuntem Staszczykiem, Liderem T.Love”

Muniek Staszczyk / Fot. Jacek Poremba, dzięki uprzejmości Agora Muzyka

Wywiad z Zygmuntem Staszczykiem to fascynująca podróż przez dekady muzycznej rewolucji.

 Lider zespołu T.Love, od 42 lat ikona polskiej sceny muzycznej, opowiada szczerze o cenzurze, autocenzurze, przemianach społecznych Polski i Europy, koncertach na emigracji oraz o tym, co łączy Polskę z Irlandią.

Wywiad publikujemy 6 stycznia, w Święto Objawienia Pańskiego – Epifanii, dniu, który z jednej strony przypomina o odkryciu Bożej obecności w świecie, z drugiej zaś stanowi symboliczne tło rozmowy o wartościach, które kształtują życie artysty.

Tutaj do wysłuchania wywiad z Zygmuntem Muńkiem Staszczykiem:

 

W rozmowie z Zygmuntem Staszczykiem nie tylko przyglądamy się muzyce, ale także dotykamy kwestii tożsamości, wartości oraz przemian społecznych, które kształtują nasze społeczeństwo. Artysta podkreśla, jak ważna jest wolność, autentyczność i wiara, które wciąż stanowią fundament jego życia i twórczości.

Muniek i T Love na Stadionie Narodowym, Warszawa 29 stycznia 2012. Dzięki uprzejmości witryny t-love.pl. Fot. Jerzy Kośnik

Zygmunt Staszczyk nie boi się mówić o swojej wierze, nawet w dzisiejszym świecie, który często unika tematów religijnych. Jego słowa dotyczą nie tylko jego osobistego doświadczenia, ale także refleksji nad współczesnym podejściem do religii i duchowości. Artysta podkreśla, że wiara to nie tylko przekonanie, ale także siła do pokonywania trudności, a wartości takie jak miłość, prawda i odpowiedzialność za innych są niezmiernie istotne.

Na zakończenie Staszczyk mówi o wpływie Kościoła na jego światopogląd. Spotkania z zakonnikami i kapłanami, którzy nauczyli go, jak ważna jest troska o drugiego człowieka, mają dla niego ogromne znaczenie. Wspomina też papieża Franciszka, który nawołuje, by kapłan był blisko ludzi i ich problemów, co stanowi inspirację do refleksji nad własną wiarą i relacją z innymi.

 

Oto fragment wywiadu. Całość do wysłuchania pod wstępem:

Chciałbym zapytać o Pana relację z wiarą i Bogiem, bo w dzisiejszych czasach, szczególnie w mediach, wiele osób boi się mówić o wierze publicznie. Jak Pan to widzi?
– Jestem osobą wierzącą. Moja wiara nie jest może idealna, ale jest. Wychowałem się w tradycyjnej rodzinie katolickiej, a w latach 90-tych przeżyłem nawrócenie. Nigdy nie było to coś narzuconego, zawsze wynikało z moich przemyśleń i przeżyć. Teraz nie boję się mówić o Bogu, o moich wartościach, bo to część mojego życia. W dzisiejszych czasach łatwo zapomnieć o tym, co naprawdę ważne. Wiara daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewności. Uważam, że wiara w Boga to fundament, który pozwala człowiekowi pokonywać trudności.

Czy w Pana opinii mówienie o wierze publicznie spotyka się z niezrozumieniem?
– Niestety tak. Dziś ktoś, kto otwarcie mówi o Bogu, często traktowany jest z podejrzliwością. Od razu próbuje się go zakwalifikować albo ignorować, uznając za osobę dziwną. To bardzo smutne, bo współczesny świat stawia na sceptycyzm i materializm, zapominając o tym, co głębsze. Prawdziwa miłość i radość przychodzą z czegoś więcej niż tylko z wygodnego życia.

Co skłoniło Pana do głębszej refleksji nad wiarą?
– Na początku lat 90. podjąłem świadomą decyzję o nawróceniu. Wcześniej nie byłem szczególnie religijny, ale poczułem potrzebę bycia bliżej Boga. To była moja wewnętrzna decyzja, niezależna od zewnętrznych wpływów. Przeczytałem wtedy wywiad z Grzegorzem Rosowiczem, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jego świadectwo o walce z depresją i sile wiary miało duże znaczenie – pokazało mi, czym naprawdę jest wiara.

 

Jakie wartości uważa Pan za kluczowe w obecnych czasach?
– Dzisiaj wiele osób odrzuca wiarę jako przeżytek, ale ja uważam, że chrześcijaństwo to fundament naszej cywilizacji. Jako muzyk często spotykam się z pytaniami o moją religijność. Nie ukrywam swojej wiary, bo jest ona częścią mnie. Wartości takie jak miłość, prawda czy odpowiedzialność za innych są niezwykle istotne, a wiara pomaga w ich realizacji.

Czy Pana doświadczenia z Kościołem miały wpływ na ten światopogląd?
– Oczywiście. Spotkałem wielu wspaniałych zakonników i kapłanów, którzy pokazali, jak ważna jest troska o ludzi i ich potrzeby. Kościół zawsze zmagał się z kryzysami, ale to dzięki niemu mamy mocne fundamenty kulturowe i duchowe. Jak mówi papież Franciszek, kapłan powinien być jak szpital polowy – blisko ludzi i ich problemów. To inspirujące podejście, które powinno nas wszystkich skłaniać do refleksji nad własną wiarą i relacją z drugim człowiekiem.

Z T.Love zyskał popularność, wydając płyty takie jak „Pocisk miłości” i „King”. Zespół zdobył ogromny sukces komercyjny w 1997 roku dzięki albumowi „Chłopaki nie płaczą”. Staszczyk kontynuował także działalność solową (wydał trzy albumu w tym m.in. album „Syn miasta”) i w innych projektach muzycznych. Jego teksty często komentują rzeczywistość polityczną i społeczną.

Zawsze chciałem, żeby nasza muzyka była jak szczepionka: żeby była nieprzyjemna, ale żeby na końcu była skuteczna.” – mawia Zygmunt Muniek Staszczyk

Tomasz Wybranowski

50 najlepszych polskich albumów roku 2024, bez względu na style i gatunki: Czwarta Dziesiątka według Radia Wnet

50 najlepszych polskich albumów roku 2024, bez względu na style i gatunki: Czwarta Dziesiątka według Radia Wnet

Gdy spoglądam na 2024 rok, to mogę z dumą powiedzieć, że był to czas wyjątkowy dla polskiej muzyki.

 

Radio Wnet – Muzyka warta słuchania NAJWAŻNIEJSZE ALBUMY ROKU 2024 – BEZ WZGLĘDU NA STYLE I GATUNKI – RADIO WNET 50. kilka czułości – „LAWENDA” 49. Olga Bończyk – „Wracam” 48. Uniatowski – „Uniatowski” 47. Niesamowita Sprawa – Zwykłe piosenki” 46. – 1

 Znaczące premiery płytowe, znakomita passa polskiego niezależnego rocka i muzyki rap / hip hop, wspaniałe debiuty w gamach różnych stylów muzycznych, odradzanie się mody na chodzenie na klubowe koncert, oraz wzrost liczny fanów słuchających Radia Wnet i Listy Polish Chart Radia Wnet red. Sławka Orwata świadczą o doskonałej kondycji rodzimej sceny.

W tym roku muzyka po raz kolejny połączyła pokolenia i przyciągnęła uwagę zarówno tych, którzy szukają klasycznych brzmień, jak i fanów nowoczesnych eksperymentów dźwiękowych.

  1. Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania opowieść o najlepszych albumach roku 2024 Radia Wnet z czwartej „10”:


 

 


40. Ranne Ptaszki – „W pełni”

 

Drugi album zespołu Ranne Ptaszki to subtelna, ale dojrzała i odarta ze złudzeń opowieść o trudnym przechodzeniu od mroku ku światłu. Podróż ta z Martyną Kubiak (podpora wokalna, poetycka i kompozytorska grupy) jest pełna emocji i muzycznej intymności.

Płyta ukazała się w połowie marca 2024 r. (przez dwa tygodnie była albumem Radia Wnet) i stanowi rozwinięcie konceptu rozpoczętego na debiutanckim „Świcie” (2017). Tytułowy utwór „W pełni” odnosi się nie tylko do księżycowego, onirycznego światła (jak tak to czytam), ale przede wszystkim do dojrzewania, przez które zespół prowadzi słuchacza, przemieniając trudne doświadczenia w siłę życiową.

Album No. 2 Rannych Ptaszków łączy w sobie elementy jazzu, muzyki kameralnej oraz alternatywnego pop. Charakterystyczne są tu delikatne, ale pełne ekspresji aranżacje, w których kluczową rolę odgrywają instrumenty perkusyjne, kontrabas oraz kwartet smyczkowy.
Obok Martyny Kubiak na albumie słyszymy efekt muzyczności Marcina Patera (wibrafon, marimba, gitara), Mateusza Szewczyka (kontrabas, moog), Patryka Zakrzewskiego (przy zestawie perkusyjnym i bawidełkami elektronicznymi) i Tomasza Machańskiego (perkusja).
Na płycie odcisnął piętno także krakowianin Nikola Kołodziejczyk, aranżer kwartetu smyczkowego w składzie: Joanna Zagajewska, Łukasz Krusz, Kornelia Lewandowska i Nikol Latocha.
„W pełni” to album pełen kontrastów – od mrocznych, onirycznych fragmentów po jaśniejsze, pełne nadziei melodie. Zespół stawia na subtelność brzmienia, gdzie delikatne aranżacje i zmysłowe wokale prowadzą przez różne emocjonalne krajobrazy. Nowością jest wprowadzenie kwartetu smyczkowego, który nadaje płycie klasycznej głębi i podniosłości teatru.

Moi piosenkowi faworyci to „Jemnanoc”, otwierająca album oniryczna pieśń będąca apoteozą somnambulicznego życia po drugiej stronie luster. Piękna pieśń o tęsknocie oparta na wierszu Krzysztofa Kościelskiego.
Kolejne faworyci to instrumentalny „Brzask” piękny most, który łączy bezkolizyjnie nocną i mroczną część płyty „W pełni” z jego jasną częścią. I jeszcze to wysmakowane sola kontrabasu, a także zapadające w serce „Bliżej siebie” i finalna „Cisza”.

 

39. Dekoder – „Suspense” EPka

 

Dekoder to duet polsko – ukraiński spod nieba Poznania, który łączy elementy alternatywnego rocka z osobliwym, mocnym brzmieniem. Wyróżnia się nietypowym połączeniem klasycznie brzmiącego pianina z mocno przesterowaną gitarą i „twardym” basem, co nadaje jej brzmieniu wyjątkowego charakteru.

Dodatkowo kobiecy wokal, pełen emocji i ekspresji, stanowi kluczowy element ich muzyki. Frontmanka zespołu, Nastia Day to artystka o wszechstronnych umiejętnościach. Jej talent do tworzenia nastrojów i różnorodnych dźwięków sprawia, że muzyka Dekodera nabiera głębi i charakteru, a zespół wyróżnia się na tle innych formacji w tym gatunku.

 Na EP-ce „Suspense” znajdziecie cztery utwory wyczarowane przez Nastię Day (czyli Anastazję Dżyhryniuk), wokalistkę i instrumentalistkę i tajemniczego Kamila Dominiaka z gitarami, solową i basową, których wspiera na perkusji Walery.

Choć zespół czerpie z różnych gatunków, takich jak alternatywny rock, indie czy post-punk, to wyróżnia się także swoimi unikatowymi aranżacjami, które sprawiają, że ich muzyka jest zarówno intensywna, jak i subtelna. Na mój muzyczn0 – redaktorski nos „Suspense” to zapowiedź wielkich rzeczy, które nadejdą już na ich dużym debiucie.
Połączenie mocnych gitarowych riffów, subtelnych akordów pianina i wyjątkowego wokalu Nastii Day sprawia, że muzyka Dekodera jest pełna napięć, pasji i nieoczekiwanych muzycznych zwrotów akcji.  Duet ma potencjał, by stać się jednym z tych najbardziej wyróżniających się na polskiej scenie rockowo – mrocznej alternatywy.

 

 

38. Reggaeside – „Momenty”

„Momenty” to druga płyta zespołu Reggaeside, która ukazuje ewolucję grupy od debiutanckiego albumu „Szczęście” z 2017 roku. Na nowym wydawnictwie zespół z Nowego Miasta Lubawskiego, już w pełnym, bo siedmioosobowym składzie, zaprezentował bardziej dojrzałe i zróżnicowane brzmienie, łącząc reggae i ska z elementami funky, rocka i popu.

„Momenty” to album, który podkreśla znaczenie przeżywania chwil, doceniania ludzi wokół siebie oraz skupiania się na tym, co naprawdę ma wartość i dzieje się DZISIAJ!

Płyta jest bardzo zróżnicowana muzycznie – od pełnych wigoru piosenek, jak „Na szczyt” czy „Jasny cel”, przez balladowe utwory „Żyć pogodnie” i „Bracie żyj”, aż po bardziej zaskakujące momenty, takie jak „Czekolada i cynamon”. To nagranie brylowało na liście redaktora Sławka Orwata „Polish Chart”. Wśród utworów wyróżnia się singiel „Wyobrażenia”, który stał się manifestem zespołu.

Reggaeside, w swoim charakterystycznym stylu, wciąż pozostaje wierny pozytywnemu przekazowi, a ich utwory balansują między zabawą, radością życia a głębokimi refleksjami. Zespół eksperymentuje z różnorodnymi gatunkami, wprowadzając do swojej muzyki elementy ska, reggae i pop, ale zawsze z zachowaniem swojej tożsamości co sprawia, że cała melodyczna polewa smakuje wyszukanie i świeżo!

Całość sprawia, że „Momenty” to płyta, która zachęca do słuchania, zastanawiania się i cieszenia się tym, co w życiu jest naprawdę istotne. No i jeszcze nadzwyczajne covery tuzów brzmień pop i wykwintnego jazzu na bujano – regałową nutę!

Reggaeside tworzą dwaj ojcowie założyciele zespołu Przemysław Olszewski i Mateusz Deredas, oraz Karol Olszewski, Remek Kreński, Jacek „Magik” Kopowski, Maciej GburczykRobert Bracki.

 

 

37. Bang Bang – „Ostatni Punkowiec”

To pierwsza, ale nie ostatnia punkowa płyta w naszym corocznym zestawieniu. Po pięciu latach przerwy, zespół BANG BANG brawurowo powrócił z nowym albumem „Ostatni Punkowiec”. Piosenki z albumu, to efekt przemyśleń [po]post – covidowych, przede wszystkim o kondycji ducha, wyborów i bolączek Polaków lat 20. XXI wieku przez pryzmat członków Bang Bang – Bogdana Kozieła, Bogdana Roguckiego, Tadeusza Błaszaka i Piotra „Goryla” Wilińskiego, wokalisty zespołu.

Mimo wagi i ciężaru tekstów, które brutalnie (ale potrzebnie) sieką rózgami hedonistyczne i nihilistyczne ego społeczeństwa, longplay to zestaw piosenek nostalgiczny i balladowy nie jest. Metafory tyczące takich tematów i idei jak samotność, agresja, wojna, przemijanie i wewnętrzny bunt potrzebują punkowego sznytu i muzycznej mocy.

Goryl i reszta porzucają kontestację systemu i świata całego na rzecz opowieści o współczesnym człowieku i jego zapasach z życiem. Bo tak naprawdę i system, i świat tworzą ludzie i wzajemne ich asocjacje i korelacje. Wszelką zmianę trzeba po prostu zacząć od siebie.

Teksty poruszają m.in. temat samobójczych myśli („Sznur”), bezmyślnej agresji („Masakra w klubie Disco” czy „Złe towarzystwo”) i wojna za naszą granicą („Wojna

W muzycznej szacie Bang Bang z gracją połączył klasyczne brzmienie punk rocka z lat 70. XX wieku z nowoczesnym brzmieniem i realizacją dźwięku (współpraca z producentem Marcinem Mackiewiczem). Efektem jest album co punkowo się zowie, bo z pazurem, melodyjnością i sznytem tego zawiesistego acz rozkosznego brudku rebelii. No i jeszcze niezwykła wersja legendarnego „Luzaka”!

 

36. DarkWind – „Piosenki nieCodzienne vol. 2” EP-ka

 

Zespół DarkWind, po sukcesie krążka „Piosenki nieCodzienne” (o czym głośno i często było na antenie Radia Wnet, nie tylko z powodu piosenki „Płonie Paryż”), wydał drugą odsłonę tego projektu. Pięcionagraniowa EP-ka „Piosenki nieCodzienne vol. 2” utrzymuje podobny kierunek muzyczny, jak poprzedni materiał. To inteligentne i wciągające gitarowe granie z wyraźnym akcentem na teksty Michała Widyńskiego (gitarzystę formacji), które pełnią kluczową rolę w całym projekcie.

Niektórzy krytyce twierdzą, że muzycy DarkWind – cytat: „nie szukają oryginalności na siłę, ale skutecznie oddają ducha klasyki rocka lat 80/90.”
Ja twierdzę, że w oparciu o fundament rocka końca XX wieku gentlemani rocka z Knurowa (ukłony dla Hard Rock Cafe) definiują nową jakość polskiego rocka rozszerzając ją o swoją wrażliwość, niebanalne melodie i rozwiązania rytmiczne z ekspozycją niebanalnych metafor. Ich underground zachwyca i daje znowu wiarę w rockowe granie!

Wystarczy wsłuchać się w przepiękną balladę – list „Powietrze”. To jedna z najpiękniejszych kompozycji roku 2024!
Wyróżnię jeszcze piosenkę „Codziennie” z pięknymi smyczkami w tle, odważny w warstwie tekstowej czysto rock’n’rollowy „Marszałek foch” oraz „Życie to z Tobą podróż”, jeden z naszych radiowych częstoGrajów roku.

 

 

Kris, Marcin Karel, Michał Widyński. Radek Halski i Dariusz Dudek potrafią przyciągnąć uwagę słuchaczy, którzy – tak jak Radio Wnet – poszukują muzyki pozbawionej sztuczności i kunktatorstwa mainstreamu, a nastawionej na wartość artystyczną. Panowie! Szacunek i tak trzymać!!!

 

35. Miły ATZ – „ACID MORO”

 

Miłosz Szymkowiak, znany jako Miły ATZ to jeden z najważniejszych dla mnie współczesnych polskich twórców. Jako składacz słów w wiersze twierdzę stanowczo, że współczesną poezję odnajdujemy wplecione w rytmy  hip hop i pochodnych gatunkowości. Miły ATZ w swojej trzeciej muzycznej solowej odsłonie „Czarny Swing” z powodzeniem przemyca swoje metafory w osnowie brytyjskich brzmień.

Płyta obfituje w wysyp różnorodnych gatunków wyspiarskiej muzyki. Jest grime, UK garage, frazy dubstepu, jungle i gdzieniegdzie break beat – jednym słowem najszersza i przebogata paleta dźwięków.

ATZ, działając pod producenckim aliasem Misza, przy współpracy z takimi artystami – piewcami brzmienia hip hop jak Miroff, Atutowy czy Kuba Więcek, stworzył intrygujący i bardzo interesujący zestaw utworów z utworem dla klasyki stylu, oraz rewolucyjnym chwilami, ekspansywnym, eksperymentalnym podejściem do produkcji.
Długograj rozpoczyna się od dynamicznego nagrania „Światła”, które wprowadza w klimat 2-stepowego rytmu, a później Miły ATZ przechodzi do grime’owego „Na Rejonach” i zawiesiście basowego „Full Time Raver”, z gościnnym udziałem brytyjskiego rapera Snowy.

Co mnie cieszy najbardziej, na płycie nie brakuje klubowych nagrań, jak „God Mode” (eksperymentalny, z połamanym i przebitym rytmem) i przestrzenny z funk’ującym basem „Mandala Splash” (gdzie gościnnie Cichoń, PersJupiJej).

Miłosz – ATZ nie skupił się tylko na treści swoich wersów, celnie oddających naszą duszną współczesność, ale wykonał wielką pracę by precyzyjnie na bazie rytmów osadzić metafory, co w zbitce z wyspiarskimi brzmieniami dało bardziej niż świeże podejście do polskiego rapu.

„Czarny Swing” to album, który w pełni oddaje brytyjską muzyczną estetykę, co Miłego ATZ na czołowej pozycji w kontekście nowoczesnego polskiego rapu, przy jednoczesnym i pionierskim rozszerzeniu horyzontów gatunkowych.

 

34. Hypnosaur – „Undead Invaders Born to Die in a Maze” EPka

 

Hypnosaur to warszawski zespół założony w 2017 roku, który zyskał rozpoznawalność dzięki swojej unikalnej mieszance rocka, metalu (nu metalu) i pop kulturalnych „poszumów i pobrzęków”. Debiutancka EP-ka „Illusion” (2019) i znakomity album „Doomsday” (2022) zdobyły uznanie, trafiając m.in. na pierwsze miejsca listy debiutów Radia Wnet.

Formację poznałem dzięki mojemu przyjacielowi p. Mikołajowi Konopackiemu, szefowi i właścicielowi warszawskiej PraGalerii. I jestem mu za to wdzięczny, bowiem formacja Hypnosaur zaskakuje i prze naprzód!

W 2024 roku zespół wydał nową EP-kę „Undead Invaders Born to Die in a Maze”, która łączy elementy rocka, metalizujących gitar, progresywnego podejścia do dźwięku oraz w dobrym stylu odwołania do popkultury, w tym filmów, gier i komiksów.
W jednym z wywiadów na antenie Radia Wnet Bartosz Kulczycki (głos i klawisze) powiedział mi, że „zespół Hypnosaur uprawia jurassic rock.”

 

 

Płyta, co prawda zawiera jedynie cztery nagrania, ale to prawdziwa esencja ich twórczości. Jest mocno, dynamicznie i do rzeczy! Utwory to według zespołu, który tworzą Bartosz Kulczycki (główny wokal i klawisze), Michał Siedlecki (gitara i chórki), Marcin Jastrzębski (bas) i Marcin Szóstakowski (perkusja), to

naturalna ewolucja i rozwijanie stylu Hypnosaur.

Bez względu na to czy jest to otwierający „Undead” (absolutny przebój), skąpany w mroku i klawiszowym kryzach „Born to Die” czy mający wiele twarzy „The Maze”, to nadal jest ICH jurassic punk!

Prawdziwą ucztę melomana mamy przy wspomnianym już „Born To Die”, gdzie wehikułem czasu trafiamy do psychodelicznej Kalifornii z lat 60. i 70. XX wieku. W finałowym „The Maze” Hypnosaur serwuje nam prog rockowy wyrazisty ścieg z gotyckimi elementami. Małe arcydzieło!

 

33. Yellow Horse – „Till I Die”

 

Po kilku latach oczekiwania, od czasu premiery „Lost Trail” (2018) zespół Yellow Horse wydał swój drugi album – „Till I Die”, który jest muzycznym powrotem do korzeni, jednocześnie wnosząc świeżość i rozmach.

Zespół spod nieba Strzyżowa (piękne Podkarpacie), znany jest z zamiłowania do brzmień lat 60-70. ubiegłego wieku. Serwuje pieśni ze sznytem southern rocka, bluesa i folku, co tworzy solidną bazę dla gitar, bluesowej refleksji rytmicznych rozwiązań, ale także dla mocniejszego brzmienia. Bo potrafią potężnie „przyłoić”!

W porównaniu do debiutanckiego „Lost Trail” z 2018 roku, „Till I Die” brzmi pełniej, potoczyściej i bardziej przekonywująco, ale z zachowaniem tego co w herbie Yellow Horse: moc, surowość, energetyczność i autentyczność. Yellow Horse wielbię za te widoki gór Appalachów z elementami bluegrassowymi. Jest mandolina, banjo i flet, co nadaje płycie wyjątkowego kolorytu.

Longplay „Till I Die” łączy klasyczne wpływy z nowoczesnym podejściem, a jego siłą jest organiczna szczerość, szacunek do klasyki, do której dochodzą swoimi ścieżkami jej muzycznego rozumienia, wreszcie i młodzieńcza, chwilami radośnie brawurowa żywiołowość. Wokal Pawła Soji (śpiewający basista), pełen pasji i charyzmy, sprawiając, że muzyka Yellow Horse jeszcze ostrzej zacina ostrogami. Chwilami jego śpiew staje się dodatkowym instrumentem! I choć zespół czerpie garściami z przeszłości, nie popada w banał ani konwencjonalność. Zamiast tego, oferuje rocka z duszą – nieprzesadnego, a zarazem pełnego nieoczekiwanych zwrotów.

Najbardziej chwytającym utworem na płycie jest bez wątpienia tytułowy „Till I Die”, pełen mocy, który błyszczy niczym letnia burza. Jego przebojowość i siła ekspresji natychmiast przyciągają uwagę. Warto również zwrócić uwagę na kompozycję „Fugazi”, gdzie zespół eksploruje bardziej ledZepp’ove brzmienie, dając niezapomniany spektakl ze sceny klasycznie rockowego teatru. „Fugazi” to popis Jerzego Hajduka, który swoim wykonaniem dorównał wyczynom pierwszego rycerza rockowego fletu Iana Andersona (Jethro Tull).

 

Ze zbioru 14 piosenek wymienię jeszcze „Pure Evil” ze znakomitą partią klawiszy Mateusza Krupińskiego, chwytliwym refrenem i gadającymi  gitarowymi, przebojowy, słoneczny „Endless Road” z cudną gitarą Dominika Cynara i ten mój ulubiony (ku nocnym rozmyślaniom), spowity w balladowości bluesa „Nobody’s Army” i z urzekającym piano Mateusza Krupińskiego. Ta piękna kompozycja bije wiele kompozycji Guns N’ Roses z czasów „Use Your…”.

Yellow Horse dopełniają Mariusz Belcer (gitara akustyczna) i Robert Ziobro (perkusja). Tego albumu z przyjemnością posłuchałbym z winyla sącząc księżycówkę i myśląc o gwiazdach nad Appalachami.

To płyta, która ma duszę, moc i sznyt, a jednocześnie zachowuje autentyczność, która jest dziś rzadkością na współczesnej scenie muzycznej.

 

.WAVS, fot. Katarzyna Borelowska

W zestawieniu witamy królewski gród Kraków za sprawą formacji .WAVS, o którym głośno było w Radiu Wnet za sprawą EP-ki „Sól” (Filip Sarniak ukłony!). Muzycznym credo opiera się na trzech filarach: surowym, szorstkim brzmieniu, niesztampowym i pozbawionym epigoństwa łączenia gitarowych gatunków rocka, oraz tęskne – jak mawiam – korespondencje do alternatywnej muzyki lat 90. XX. To wszystko znalazło ucieleśnienie na albumie, które w zestawieniu roku 2024 wylądował na miejscu 32.

 

32. .WAVS – „Heavy Pop”

 

„Jestem tu od lat
Miotam się wśród fal
Zaklęty w głaz
Czekam, aż zgaśnie jedna z gwiazd”

To pierwsze słowa otwierające album zespołu .WAVS i można je traktować jako dobre motto dla całej płyty HEAVY POP.

„HEAVY POP” to czternaście piosenek o przesileniu życiowym, opowieść o dorosłym człowieku wciąż poszukującym swojej własnej drogi w świecie pełnym dróg i szans, ale przez to nastroszonego dylematami i zagrożeniami. Muzycznie jest to pasjonująca mieszanka alternatywnego rocka, grunge’u i nu metalu z nowoczesną produkcją i popową szlagierowością.

“Od naszej debiutanckiej płyty minęło pięć lat. Pięć długich, ciężkich lat zawirowań na świecie, ale i w naszym zespole. To, że przełamaliśmy swoje fale i możemy dziś w końcu zaprezentować Wam naszą nową muzykę, to nie przysłowiowy „cud”. To efekt ciężkiej pracy, wielu wyrzeczeń, kompromisów i walki o nas samych, ale także niepowtarzalnych, cudownych chwil i pięknych ludzi, z którymi spotkaliśmy się przy jej tworzeniu.” – tak o powstawaniu albumu HEAVY POP pisze zespół .WAVS.

Longplay „Heavy Pop” to lśniące gitariadami 14 utworów. Pierwszym heroldem zapowiadającym album był „Ons”, istna petarda, lśniąca się przebojową melodią. „Ons” zwiastował korektę z grunge’owej marszruty zespołu z czasów debiutu. Ale zestaw piosenek 12 + 2 intra najlepiej streszcza dynamiczny utwór „Od zagłądy”. To kwintesencja gatunku .WAVS „heavy pop” – rockowo, melodyjnie, mocno i radiowo!

Są też balladowe tropy. W tym gronie „Ciary” i „Najsmutniejsze rzeczy”. Ale na specjalną uwagę zasługują dwa nagrania, które ukazują wypracowaną przez lata prób, osobistą stylistykę grupy, to poszukujące i ścinające wpół  gitarowe mody „Okrutnie” i pięknie opowiedziane z zaskakującym finałem „Kiedyś wszystko było okej”. Istny wulkan emocji. Na uwagę zasługuje także wieńczący ten znakomity album „Wspomnienia”.

Sumując śpieszę z P.S., że album .WAVS „Heavy Pop” łączy surowość i emocjonalność grunge’u z nu metalem z dodatkiem chwytliwych melodii. Krakowianie niczego nie tracą ze swoich poszukiwań stylowości, która będzie tylko ich znakiem rozpoznawalnym, ani młodzieńczej emocjonalności i szczerości. Album godny laurów, nagród i tłumów na koncertach.  

.WAVS tworzą: Maciej Kowalski (wokal), Grzegorz Szot (gitara), Karol Masternak (bas) i Jacek Dębski (perkusja).

 

31. How We Met – „GoodAss Memories”

 

Grupa pochodzi z Olsztyna i została założona w 2021 roku przez trzech przyjaciół: Oscara Jensena, Huberta Kobusa i Mikołaja Malickiego do których dołączył Mateusz Ozga. Połączyła ich pasja do muzyki, a ich celem stało się tworzenie brzmienia, które łączy melodyjny pop-rock z wpływami amerykańskiego punk rocka.

Liderem zespołu jest Oscar Jensen, który pełni rolę wokalisty, gitarzysty, kompozytora i autora tekstów. Album „GoodAss Memories” to mieszanka punkowych wpływów z autorskim stylem grupy. Można tu usłyszeć klimaty znane z dokonań moich ulubieńców The Offspring, Green Day, Blink 182 czy Sum 41, ale kwartet How We Met nie boi się nadać tym brzmieniom klimatom własnego charakteru z domieszką polskiego zawadiactwa i humoru. Dlatego wielka szkoda, że zabrakło miejsca dla nagrania „Grała Na Gitarze”, chociaż przebojowy „Nie zgadzam się” nieco tę pustkę wypełnia.

 

W zestawie piosenek Olsztynian w albumu wymienię obowiązkowo „New Information” i katastroficzny „Apocalypse”, którego Green Day – Oscarowi Jensenowi, Mikołajowi Malickiemu, Hubertowi Kobusowi i Mateuszowi Ozdze – może pozazdrościć!

Choć to dopiero początek ich kariery, longplay „GoodAss Memories” jest dowodem, ze How We Met nie jest „dobrze zapowiadający się”. ale już na swojej gatunkowej półce nie ma sobie w Polsce równych i ma wielki potencjał.

Debiut „GoodAss Memories” jest doskonałą bazą, aby zbudować silną markę i zdobywać serca słuchaczy nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

 

30. Coals – „Sanatorium”

 

Duet Kacha – Katarzyna Kowalczyk) i Lucassi – Łukasz Rozmysłowski), po dwóch latach przerwy wydali nowy, już trzeci album „Sanatorium”, który zawiera 14 onirycznych piosenek. Coals zyskał popularność dzięki swojemu charakterystycznemu stylowi, łączącemu elektronikę z alternatywnym popem.

„Sanatorium”, trzecia płyta Coals, jest nocną eklektycznie mieszanka gatunków. Odnajdziemy tchnienie (delikatne) rave’u, drapanie w ucho drum’n’bass z domieszką breakbeat. Kacha i Lucassi podkreślają, że

„różnorodność bitów i inspiracji jest ich znakiem rozpoznawczym, bo Coals celowo unika muzycznej spójności.”

To album z czternastoma mocno atmosferycznymi piosenkami, które wciągają słuchacza w subtelną grę. Tekstowo i symbolicznie (odsyłam do teledysków duetu) „Sanatorium” przenieść nas pragnie do świat utraconego. Może nie tyle do przeszłych zdarzeń, ale bardziej do tego, co jest absolutnie nieosiągalne. Każdy z nas jest trochę „Primabaleriną” i czytuje Miltona i Blake’a (to moje dopowiedzenie skojarzeniowe).

Zmierzchowość i tkliwość tęsknot, dotknięcie dream pop znika na „Snatorium”.  Coals odcinają pępowinę od swojej przeszłości, aby odetchnąć nowymi brzmieniami. Stąd breakbeat’owe napięcie „Bataliji” czy hyper pop w „^.^ Bryzie”.

 

 

Tekstowo na albumie „Sanatorium” dostrzegamy większą dozę mroku i introspekcji. Zespół bawi się obrazami – szyframi, co sprawia, że utwory nabierają wielowarstwowego znaczenia. Ściegi metafor, które maluje Katarzyna są zamglone, na wpół senne na wpół koszmarne. Ta niewyraźność sprawia, że nawet ja (+50) mogę słuchając „Sanatorium” wpleść nitkę swojej historii przypominając sobie dzieciństwo i etap dorastania. Tak jak estetyki rapu / hip hop także uczę się muzyki, którą prezentuje Coals.

Słowa idą częściej za muzyką, ale bez nich nie miałaby ona sensu. Ta zagadkowość muzycznego bytu Coals zastanawia mnie i wciąż zadziwia, że chce się płyty posłuchać raz jeszcze. Od teraz inaczej będę spoglądał na galerie handlowe…  Nie wymienię żadnego nagrania ku zachęcie, aby płytę przesłuchać w całości (i to nie raz) od „Nowego świata” po finalne „Dzwony”.

Tomasz Wybranowski

 

„Nollaig Shona Duit!” oznacza po irlandzku „Wesołych Świąt”. Wybran świąteczny z Irlandii. Z nostalgią i tęsknotą…

W Irlandii przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się już w listopadzie, a miasto przepełnia się świątecznym klimatem. W Dublinie choinki przy Grafton Street i St. Stephens Green, z wielkimi szopkami betlejemskimi, w tym ruchomą w gmachu Poczty Głównej (GPO), tworzą atmosferę pełną magii. Fot. Tomasz Szustek

Boże Narodzenie to czas, kiedy zatrzymujemy się na chwilę, by docenić to, co najważniejsze: rodzinę, miłość i wspólne chwile. I tak być powinno z każdym z nas.

 Chociaż w różnych krajach obchodzimy te święta na swój tradycyjny sposób, jedno pozostaje niezmienne – pragnienie bycia razem, dzielenia się i składania sobie życzeń.

Tradycje mogą się różnić i oczywiście różnią, ale istota Świąt, tych świąt, jest ta sama. W Polsce wigilijny stół pełen jest potraw, które nie tylko smakują, ale i niosą ze sobą historię i polską korzenność. To barszcz, karp – co niesutannie dziwi Irlandczyków czy kutia. Na zachodzie Europy pojawiają się potrawy regionalne, od indyka w Anglii po pasztet w Niemczech.

 

Irlandzkie Boże Narodzenie to nie tylko czas spędzany z rodziną, ale także wyjątkowa okazja do delektowania się tradycyjnymi potrawami i przysmakami, które od pokoleń towarzyszą mieszkańcom Szmaragdowej Wyspy w tym szczególnym okresie. Z wielu charakterystycznych irlandzkich dań i słodkości, które są nieodłącznym elementem bożonarodzeniowego stołu na Wyspie wspomnę tylko kilka.

Tradycyjnym świątecznym daniem głównym jest pieczony indyk, często podawany z sosem borówkowym i brukselką. W niektórych regionach Irlandii, szczególnie w hrabstwach Cork i Kerry i na całym południu, gęś jest równie popularna, stanowiąc smakowitą alternatywę dla wszechobecnego indyka. Wspólnym elementem jest bogaty wybór dodatków, takich jak duszone ziemniaki, marchew, fasola i moje ulubione brokuły.

Mimo, że wyrzekam się wszelkich węglowodanów i słodkości, to mince pies owo małe, okrągłe ciasteczka wypełnione mieszanką suszonych owoców, przypraw z domieszką radosnej brandy pokonują mnie zdecydowanie. Te ciastka zawierają tzw. „mince meat”, które nie jest mięsem, ale raczej bogatym i słodkim farszem z rodzynek, śliwek, orzechów, cynamonu, imbiru i innych przypraw.

Moi irlandzcy znajomi podają je gościom z ciepłym napojem. Twierdzą, że to prawdziwy symbol irlandzkich Świąt.

No i jeszcze Christmas pudding, znany także pod nazwą „plum pudding” do którego nie może zabraknąć brandy butter, czyli masła zmieszanego z cukrem i alkoholem.

 

 

W Irlandii przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się już w listopadzie, a miasto przepełnia się świątecznym klimatem. W Dublinie choinki przy Grafton Street i St. Stephens Green, z wielkimi szopkami betlejemskimi, w tym ruchomą w gmachu Poczty Głównej (GPO), tworzą atmosferę pełną magii. Irlandczycy dekorują domy światełkami, a tradycja wysyłania kartek zaczyna się z początkiem grudnia.

Najpiękniejsze są jednak chwile oczekiwania, pełne zapachu choinki i radości. Oczekiwania na spotkanie z najbliższymi bez telefonów, patrzenia na zegarki i nerwowości. Wigilijny wieczór w Irlandii nie jest tak oficjalny jak w Polsce. Irlandczycy nie przygotowują uroczystej kolacji, a tradycje postne są obce. Zamiast karpia, na stole króluje indyk, a dzieci wieszają skarpety na prezenty od św. Mikołaja.

Mimo postępującej laicyzacji, nadal zachowują wiele religijnych zwyczajów, takich jak zapalanie świecy w oknie, symbolizującej pomoc dla Świętej Rodziny.

Drugiego dnia Świąt, w Dzień św. Szczepana, żywa jest na wsiach i małych mistaeczkach tradycja kolędowania. Dzieci przebierają się za Wren Boys i zbierają datki na „króla ptaków”, strzyżyka, który – wedle legendy – wydał na męczęńską śmierć św. Szczepana.

Czas świąt w Irlandii kończy 6 stycznia i Święto Trzech Króli, kiedy tradycyjnie rozbiera się choinkę, a życie wraca do normy.

 

 

W dobie komercjalizacji coraz więcej ludzi zapomina, czym tak naprawdę są Święta. Choć prezenty stanowią ważny element, musimy pamiętać (i wpajać to naszym dzieciom i wnukom), że nie są one celem samym w sobie. Prawdziwym darem, jaki możemy podarować sobie i innym, jest czas – czas spędzony z rodziną, przyjaciółmi, w gronie bliskich. To właśnie te chwile stanowią o magii Świąt nadejścia Jezusa, a nie zawartości i finansowego ciężaru paczek pod choinką i skarpetach na zimnych kominkach (niestety klimatyczna zmora dopadła i Szmaragdową Wyspę).

W tym świątecznym felietonie moim nie może się obyć bez poezji. Oto przychodzi mi do głowy wiersz „The Old Woman of the Roads” Padraica Columa. Jego metafory, choć nie bezpośrednio o Bożym Narodzeniu, uchwyciły nadzwyczajnie stary irlandzki klimat i duchowość, którą można poczuć podczas świątecznego okresu.
Poezja Padraica Columa, pełna prostych obrazów, oddaje życie wiejskie, tradycje i wartości, które są tak silnie związane z Bożym Narodzeniem w Irlandii:

„/…/ Widziałem starą kobietę dróg,
Z koszem jabłek i chustką na ramionach.
Jej oczy były jasne blaskiem tej pory roku,
Gdy szła do kościoła przez śnieg, wszyscy razem.”

Moim ulubionym wierszem jest “A Christmas Childhood” Patricka Kavanagh, bez którego – taka ciekawostka – nie mielibyśmy święta literatury Bloomsday. Patrick Kavanagh to jeden z najbardziej znanych irlandzkich poetów, który w swoim wierszu, który przypominam, wspomina swoje dzieciństwo w irlandzkiej wsi.

 

Do 2016 roku wielka choinka z lampionów stała w centralnym punkcie Dublina, stolicy Irlandii, przy ulicy O’Connell Stret tuż obok gmachu Poczty Głównej – GPO. Teraz dumnie stoi na Smithfield, blisko redakcji Studia 37 Dublin. Fot. Tomasz Szustek

Poezja ta pełna jest nostalgii za prostymi, tradycyjnymi świętami, które były obchodzone w małej społeczności.
Wypada też zanucić coś świątecznego z elementem irlandzkim… Myślę, myślę i mam!

To “The Twelve Days of Christmas” i wersję zdecydowanie na irlandzką nutę i nostalgię!

Choć ta jedna z najpopularniejszych kolęd na Wyspie ma swoje korzenie w Anglii, to Irlandczycy stworzyli swoje wersje, które często zawierały rodzime akcenty. W różnych zakątkach Szmaragdowej Wyspy oprócz tradycyjnych “dwunastu dni”, pojawiają się odniesienia do irlandzkiej kultury, przede wszystkim do miejscowych tradycji muzycznych, szaty roślinności czy fauny. Oto przykład:

„On the first day of Christmas my true love gave to me,
A partridge in a pear tree.
On the second day, two Irish dancers pranced,
And a thousand fiddles filled the air.”
co możemy przetłumaczyć:
„Pierwszego dnia Bożego Narodzenia mój prawdziwy ukochany dał mi,
Bażanta na gruszy.
Drugiego dnia, dwaj irlandzcy tancerze tańczyli,
A dźwięki tysiąca skrzypiec wypełniły powietrze.”

W duchu irlandzkiej tradycji, pełnej ciepła, serdeczności i nadziei, pragniemy złożyć Wam życzenia na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia oraz nowy rok 2024.

W imieniu swoim własnym, moich drogich przyjaciół i współpracowników Studia 37 Radia Wnet oraz programu „Polska Tygodniówka” w radiu irlandzkim NEAR FM oraz portalu Polska-IE.com – Katarzyny Sudak, Tomasza Szustka, Bogdana Feręca, Jakuba Grabiasza oraz Jacka Vanzeka – życzymy Wam przede wszystkim odnalezienia światła i dobra, które płynie ze żłóbka gdzie położono małego Jezuska, potem zdrowia, zacieśniania w blasku miłości najtrwalszych więzów rodzinnych i przyjacielskich, wreszcie wolności i gorącej miłości.

A przy wigilijnym stole, tak jak w najpiękniejszych irlandzkich opowieściach i baśniach, niech zagości dobro, piękno, szacunek i światło Narodzonego Mesjasza, które rozświetli każdy ciemny zakamarek w naszych sercach. Nollaig Shona Duit! krzyczę z nadzieją, jak Irlandczycy panowie tej ziemi.

 

Tomasz Wybranowski
fot. Tomasz Szustek

Kto zostanie Patriotą Roku? Już 8 grudnia jubileuszowy – X Dzień Patrioty. Patronat Radia Wnet

8 grudnia (niedziela) w historycznej sali „Sokoła” w Krakowie przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 odbędzie się X jubileuszowa edycja Dnia Patrioty – wielka, uroczysta gala z najwybitniejszymi twórcami polskiego życia kulturalnego, artystycznego, społecznego i religijnego. W tegorocznej uroczystości udział wezmą m.in. prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, Antoni Macierewicz, prof. Wojciech Polak, Jakub Maciejewski, Halina Łabonarska. Spotkanie prowadzi red. Anna Popek. Laudacje na rzecz Patrioty Roku wygłosi: prof. Janusz Kawecki

W tegorocznej uroczystości udział wezmą m.in.pof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, prof. Przemysław Czarnek, Antoni Macierewicz, Jakub Maciejewski, prof. Janusz Kawecki,

Już w najbliższą niedzielę, 8 grudnia, w historycznej sali „Sokoła” w Krakowie przy ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 27 odbędzie się X jubileuszowa edycja Dnia Patrioty – wielka, uroczysta gala z najwybitniejszymi twórcami polskiego życia kulturalnego, artystycznego, społecznego i religijnego.

W tegorocznej uroczystości udział wezmą prof. Andrzej Nowak, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Wojciech Polak, prof. Przemysław Czarnek, Antoni Macierewicz, Jakub Maciejewski, prof. Janusz Kawecki, Wojciech ReszczyńskiHalina Łabonarska. Spotkanie prowadzi red. Anna Popek.

Wydarzenie to, zainicjowane przez Leszka Sosnowskiego – prezesa wydawnictwa Biały Kruk, już na stałe wpisało się w pejzaż polskiej kultury.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią Jolantą Sosnowską, jedną z opok wydarzenia i wydawnictwa Białego Kruka:

 

Punktem kulminacyjnym każdego spotkania jest wręczenie nagrody „Patriota Roku” im. Kazimierza Odnowiciela. W poprzedniej, IX edycji nagrodą tą uhonorowany został wybitny historyk, ekonomista i autor wielu książek prof. Wojciech Roszkowski. Kto otrzyma statuetkę za rok 2024? Tego uczestnicy X Dnia Patrioty dowiedzą się w pierwszej kolejności!

Historyczna sala krakowskiego „Sokoła” z pewnością jak co roku wypełni się po brzegi. Uroczystościom towarzyszyć będzie coroczny przedświąteczny kiermasz pięknie wydanych, bogato ilustrowanych książek Białego Kruka, który rozpocznie się już o godz. 14.00 i potrwa aż do godz. 20.30.

W szerokiej ofercie krakowskiej oficyny, znanej z krzewienia polskości i wiary, zaprezentowane zostanie kilkaset tytułów w rabatowych cenach NAWET DO 80%, w tym kilka najnowszych premier:

„Historia cenzury. Od starożytności do XXI wieku” Jakuba Maciejewskiego, „Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii” prof. Andrzeja Nowaka, „Opresja. Ilustrowana historia PRL” prof. Wojciecha Polaka czy „Potęga nawrócenia” prof. Wojciecha Roszkowskiego.

Nie zabraknie również wartościowych książek skierowanych do najmłodszych czytelników oraz elegancko wydanych kalendarzy na 2025 rok.

Będzie to wyjątkowa okazja nie tylko do udanych zakupów w promocyjnych cenach, ale także czas na krótkie, inspirujące rozmowy z wybitnymi autorami Białego Kruka. Książki podpisywać będą między innymi mistrz fotografii Adam Bujak, profesorowie Andrzej Nowak, Wojciech Roszkowski i Wojciech Polak, redaktorzy Jakub Maciejewski, Wojciech Reszczyński i Jolanta Sosnowska. Spotkanie jak zwykle ubogaci wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych poprowadzone przez wybitnego śpiewaka operowego Jana Kowalczyka (bas-baryton).

 

 

Co dokładnie czeka nas już 8 grudnia?

Oto plan X Dnia Patrioty, który odbędzie się w Krakowie, w hali TG „Sokół” przy ul. J. Piłsudskiego 27:

O godz. 14.00 rozpocznie się kiermasz książek (ok. 200 tytułów!) w rabatowych cenach, trwający do godz. 20.30 (RABATY NAWET DO 80%!).

Od godz. 16.00  trwać będzie część wykładowo-artystyczna, którą poprowadzi Anna Popek. Poszczególne wystąpienia potrwają ok. 15 minut.

Program wykładów (od godz. 17):

Red. Wojciech Reszczyński
Między Wschodem a Zachodem

Prof. Wojciech Polak
Dlaczego polityka historyczna jest konieczna

Antoni Macierewicz
Katolicyzm fundamentem polskiej niepodległości

 

Wydarzenie to, zainicjowane przez Leszka Sosnowskiego – prezesa wydawnictwa Biały Kruk, już na stałe wpisało się w pejzaż polskiej kultury. Punktem kulminacyjnym każdego spotkania jest wręczenie nagrody „Patriota Roku” im. Kazimierza Odnowiciela. W poprzedniej IX edycji nagrodą tą uhonorowany został wybitny historyk, ekonomista i autor wielu książek prof. Wojciech Roszkowski. Kto nim zostanie tym razem?

Prof. Wojciech Roszkowski
Kogo bym dziś chciał nawrócić

Red. Jakub Maciejewski
Rozkwit cenzury

R E C Y T A C J A

Halina Łabonarska Polsko, ojczyzno moja, prof. Andrzej Nowak Patriotyzm wczoraj i dziś, prof. Janusz Kawecki Laudacja oraz  prof. Przemysław Czarnek Co to znaczy być prezydentem Polski. W finale Jan Kowalczyk (bas-baryton) z akompaniamentem Ziemowita Pawlisza zaprezentują Rotę i trzy pieśni patriotyczne. 

Zapraszamy serdecznie! Wstęp wolny!

Relacje na żywo z wydarzenia będzie można obejrzeć na kanale WydawnictwoBialyKruk:  https://www.youtube.com/live/W85wJ0WylpQ

 

Spotkanie z Shagreen. Album „Almost Gone” kandydatem do miana „płyty roku 2024” – poleca Tomasz Wybranowski

Trzeci krążek Shagreen "Almost Gone" to dzieło wybitne w swojej emocjonalnej szczerości i artystycznej dojrzałości. Shagreen niczym poetka baroku, w duchu trenu lub elegii, odważnie stawia pytania o sens straty, żalu i pogodzenia się z nieuniknionym. Jednocześnie oferuje ścieżkę wyjścia – drogę ku akceptacji i nowemu życiu. Shagreen - Natalia Gadzina - Grochowska. Fot. Arkadiusz Grochowski

Natalia Gadzina – Grochowska, która ukryła się pod pseudonimem Shagreen (polecam lekturę poczciwego Honoriusza Balzaka), nie wyrasta a jest już pierwszą damą polskiej sceny dark-wave industrial

Natalia Gadzina – Grochowska, która ukryła się pod pseudonimem Shagreen (polecam lekturę poczciwego Honoriusza Balzaka), nie wyrasta a jest już pierwszą damą polskiej sceny dark wave – industrial z pięknym (bo zmierzchowym) tchnieniem trip hopu i gotyckości.

Beth Gibbons czy Tracey Thorn mogą i pewnie już czują Jej oddech. Bo ten album powinien pojawić się na rynku zagranicznym jak najszybciej i to nie tylko dlatego, że Shagreen śpiewa w języku autora „Pieśni Osjana”

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Shagreen – Natalią Gadziną – Grochowską:

 

Shagreen – Natalia Gadzina – Grochowska ma przepiękną barwę głosu. Słysząc Ją od razu przenosimy się klimatem w koloryt bajkowy. Ale te bajki dzieją (działy) się naprawdę. Bowiem „Almost Gone” to album bardzo osobisty i introspektywny. To rodzaj muzycznej podróży podczas której Shagreen, niczym poetka tkająca barokowe walety czy autorka współczesnego trenu, mierzy się z tym, co nieuniknione w ludzkim życiu: stratą, żalem i godzeniem się z rzeczywistością.

Płyta „Almost Gone” to nie tylko próba żegnania się z przeszłością, ale również odnajdywania nowego światła, które pozwala iść dalej, bogatszym o doświadczenia. Autorsko nazywam to godzeniem się ze sobą i życiem jakim jest – podpowiada Mark Hollies nucąc „Life’s What You Make It”.

Pierwsza impresja – poezja w dźwiękach

Album otwiera „Unspoken” / „Niewypowiedziany” piękne preludium, w którym przemilczenia, pauzyliczne niedopowiedzenia budują napięcie.

Znowu nadchodzi nieoczekiwany gość, przypominając nam, że musimy doświadczyć bólu.” – śpiewa i od razu podaje nam niezwykłą metaforę, odzwierciedlenie refleksji nad nieuniknionymi trudnościami w życiu, które – choć ciężko do przyjęcia – uczą nas akceptacji i wzrostu poprzez ból. Odgaduję, że Shagreen nie raz przekonała się, że to co zostaje między słowami, ma największy ciężar. I zmierzchowo przekonuje nas subtelną warstwą dźwiękową i oszczędnym wokalem.

Drugi utwór, „No Escape”, stanowi pierwszy emocjonalny szczyt i próg poznania albumu. Słuchając „No Escape” doświadczam po raz enty w życiu, że nie ma ucieczki od własnych myśli. Shagreen wyrzuca z siebie wersy w refrenie, który wibruje szczerością i intensywnością:

Brak ucieczki,

Ktoś kradnie wszystko, co mamy,

Koniec jest bliski,

Chcą tylko usłyszeć krzyk.”

Podobne uczucie zagubienia i walki znajdziemy w kolejnym utworze, „Drive”, gdzie głos artystki przechodzi od szeptów do pełnych pasji wykrzyknień, jakby prowadziła dialog między różnymi częściami własnej duszy i zbolałego serca.

Refleksyjność pasji (męki) przebaczenia

 

W głównej części albumu znajdziemy na albumie „Almost Gone” najbardziej poruszające, wręcz pasyjne momenty. „Underneath It All” zaskakuje muzycznie swoją mroczną falą i jednocześnie synth popową przebojowością, jednocześnie drążąc metaforycznie temat radzenia sobie z ciężarem własnych błędów:

Za każdym razem

Muszę dźwigać więcej

Pod powierzchnią

Pod tym wszystkim

Wszystkie walki

Rzeczy, które ignorowałem

Pod powierzchnią

Pod tym wszystkim”

W całości te wersy obrazują wewnętrzną walkę i ból, który jest ukryty głęboko, pod zewnętrzną fasadą. To piękna apostrofa do oczyszczenia i wypowiedzenia po raz ostatni wszyskiego co bolesne.

„Other Side” wprowadza bardziej medytacyjny klimat. Oczami wyobraźni widzę siebie w pięknej średniowiecznej katedrze. Dlaczego? Al bowiem elektryczne skrzypce dodają utworowi niemal sakralnego charakteru, podczas gdy liryczna narracja prowadzi nas przez emocjonalne mosty, łączące przeszłość z przyszłością, Cały ten przepiękny utwór streściłbym słowami: „Jeśli wszystko ma dwie strony, co jeśli ta druga jest jaśniejsza, niż myślałam?”.

„Nie ma śwIatła

Próbuję odszukać drugą stronę

Bądż niewzruszona, choć

tak trudno powiedzieć żegnaj”

Słowa „bądź niewzruszona” to metafora wytrwałości i niepoddawania się, pomimo trudności, zaś fraza „tak trudno powiedzieć żegnaj” wyraża emocjonalną trudność w rozstaniu lub pożegnaniu z czymś lub kimś, co było ważne, nawet jeśli rozstanie jest konieczne. Obraz muzycznie przepiękny malowany trip hopowym industrialem radzenia sobie z bolesnymi zmianami.

„Other Side” jest wstępem do utworu „The Right Way”, którym Natalia – Shagreen z pasją śpiewa hymn o akceptacji niedoskonałości i odnajdywaniu własnej drogi wbrew oczekiwaniom świata.

Shagreen. Fot. Amadeusz Andrzejewski

Łapanie strzępu światła w mroku

 

Najbardziej dynamiczny utwór, „Hate Yourself”, pełen jest gniewu skierowanego zarówno na siebie, jak i na zewnętrzny świat a może tego, co plecie scenariusze których nie akceptujemy. Ale nawet w tym wielkim gniewie znajdziemy się pragnienie przebaczenia i odkupienia.

To odważna, pełna energii piosenka, która – dla mnie osobiście – powinna stać się hymnem pokolenia szukającego swojego miejsca.

A potem łagodnie płynie „On the Edge of Dreams” z transowym, nieco ambientowym i przestrzennym klimatem, w którym wyraźnie widzimy pierwsze godzenie się ze sobą i światem. Shagreen śpiewa o akceptacji nieuchronności przemian:

„Samotne godziny

Najczystsza nadzieja

To nie to

Kim jesteśmy

Wstrzymaj oddech

Zamknij oczy

Pokaż mi, jak przeżyć”

Słuchając słów Shagreen i tej urzekającej melodii, notuję: „Stoję na krawędzi snów, gdzie kończy się teraźniejszość, a zaczyna coś nowego”.  Hipnotyczne linie syntezatorów i słowa „To nie to kim jesteśmy” oddają celnie sedno przesłania albumu.

„To nie to kim jesteśmy” jest tym momentem na albumie, w którym podmiot liryczny doświadcza a może bardziej uświadamia sobie sprzeczności w poczuciu zagubienia stratą. Zgaduję, że moment w którym się znalazła nie odzwierciedla jej prawdziwej natury lub tożsamości. Jak mantra wybrzmiewa powtarzana fraza:

„In dienial / w zaprzeczeniu”

To spowiedź Shagreen, że ignorując i odrzucając fakty, które są oczywiste szukała w sobie mechanizmu obronnego, który pomagał radzić sobie z trudnymi emocjami. Absolutnie urzekająca kompozycja! Genialna!

Piosenka „Far Behind” i zamykający piosenkowy koral Brightest Nights przynoszą ulgę i akt zawierzenia w pogodzeniu się ze sobą i światem. Pierwszy jest melodyjny, taneczny i z potencjałem lekkości. Przystanek oddechu i uspokojenia podczas tej pięknej, wyrafinowanej muzycznie i lirycznie podróży.

 

Najjaśniejsze noce są tam, gdzie spotykają się cienie

Finalny utwór, „Brightest Nights”, to piękny, refleksyjny epilog, który brzmi jak modlitwa – antyfona o odrodzenie:

„Drzwi są otwarte

Najjaśniejsze noce

Byłeś gdzieś

Widzę cię teraz”

Trzeci krążek Shagreen „Almost Gone” to dzieło wybitne w swojej emocjonalnej szczerości i artystycznej dojrzałości. Shagreen niczym poetka baroku, w duchu trenu lub elegii, odważnie stawia pytania o sens straty, żalu i pogodzenia się z nieuniknionym. Jednocześnie oferuje ścieżkę wyjścia – drogę ku akceptacji i nowemu życiu.

Muzycznie Shagreen Natalia Gadzina – Grochowska i partnerujący Jej muzycznie (nie tylko na scenie i w studiu) Arkadiusz Grochowski wyczowują swoją muzyczną ścieżkę z pogranicza industrialu i elektroniki, z domieszką gotyckości, mrocznej fali i ambientowego trip hopu. I jeszcze jedno! Ta płyta została wyprodukowana na najwyższym poziomie. W roli głównej Erie Loch.

W finale dodam od siebie, że każde nagranie jest małym arcydziełem, a głos artystki Shagreen raz ciepły i zmysłowy, raz dziki, pełen emocji i bólu – nadaje całości wydawnictwa „Almost Gone” niezwykłej głębi. Oto prawdziwa gwiazda – Shagreen. Zachęcam do słuchania i kupna tego albumu. Wart!!!

Tomasz Wybranowski

 

Shagreen – Almost Gone (2024) – wydawca: Dark Reptile Records

1. Unspoken

2. No Escape

3. Drive

4. Underneath It All

5. Other Side

6. The Right Way

7. Hate Yourself

8. On the Edge of Dreams

9. Far Behind

10. Brightest Nights

https://shagreen.bandcamp.com/album/almost-gone

Paweł Winiewski & Tomasz Wybranowski: Niech myśl ojca Bocheńskiego przywróci blask Polsce i Polakom odrzucając zabobony!

Ojciec Józef Maria Bocheński był filozofem, którego myśli, często wyrażane w formie celnych maksym, dotykały problemów racjonalności, wiary, wolności i krytyki ideologii. O racjonalności napisał: „Filozofia nie jest wiedzą o wszystkim, ale jest umiejętnością myślenia o wszystkim.” O współczesnych mitach mawiał, że są „Największym zagrożeniem dla współczesnego człowieka są zabobony – te małe, intelektualne i wielkie, ideologiczne.”

Przesłaniem kolejnego cyklu programów z myślą wielkiego ojca Bocheńskiego jest teza: „Trzeba słuchać ojca Bocheńskiego, bo ma w swoich myślach lek na polską niemoc i zgniliznę moralną!”

 

Powracam w swoich programach do wielkiej myśli ojca Bocheńskiego. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wiedza i światło wiedzy Pawła Winiewskiego.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Pawłem Winiewskim:

 

Paweł Winiewski rozkochany w swoim Krakowie jest dziennikarzem i filozofem, który jako ostatni przeprowadził wywiad z ojcem Józefem Marią Innocentym Bocheńskim, dominikaninem, jednym z najwybitniejszych polskich filozofów XX wieku i najbardziej znanych Polaków poza granicami Ojczyzny.

Wywiad ten odbył się we Fryburgu, gdzie o. Bocheński mieszkał i pracował do końca swojego życia. Rozmowa dotyczyła kluczowych zagadnień filozoficznych, takich jak sens życia, racjonalność wiary i krytyka współczesnych ideologii.

 

W wywiadzie Bocheński podkreślał znaczenie życia teraźniejszością (carpe diem) oraz mądrości polegającej na dążeniu do harmonii w swoim życiu. Był przekonany, że racjonalność nie wyklucza wiary, a światopoglądy naukowe są iluzją, gdyż nauka nie operuje na poziomie metafizyki.

Ostatnia rozmowa ojca Bocheńskiego była nie tylko refleksją nad jego filozoficznym dorobkiem, ale także cennym świadectwem jego duchowej dojrzałości – mówi Paweł Winiewski. ​

Józef Maria Bocheński był wybitnym logikiem, filozofem i sowietologiem. Urodził się w 1902 roku i przez całe życie zajmował się kwestiami związanymi z logiką oraz filozofią analityczną. Był autorem licznych dzieł, w tym klasycznych opracowań historii logiki i krytyki współczesnej kultury intelektualnej​

Dzięki wywiadowi Pawła Winiewskiego, który został przeprowadzony niedługo przed śmiercią dominikanina w 1995 roku, zachowano cenny zapis jego ostatnich przemyśleń. Winiewski zachował status świadka końcowej refleksji jednego z najważniejszych myślicieli chrześcijańskich XX wieku.

 

Ojciec Józef Innocnety Maria Bocheński. Fot. ze

Ojciec Józef Maria Bocheński (1902–1995) – filozof, dominikanin i patriota. Urodził się jako Józef Franciszek Emanuel Bocheński. Jego imiona imię zakonne Innocenty to Maria O.P. (30 VIII 1902 – 8 II 1995).

Używał i publikował pod wielona pseudonimami: Bogusław Prawdota, Emil Majerski, Józef Ursyn, Józef Miche, Giuseppe Miche, dr K. Fred, Fred czy P. Banks

 

Wczesne życie i edukacja

Józef Maria Bocheński urodził się 30 sierpnia 1902 roku w Czuszowie w Małopolsce, w szlacheckiej rodzinie o patriotycznych tradycjach. Już od najmłodszych lat był związany z wartościami wolnościowymi, wyniesionymi z domu. Ukończył szkołę średnią w Krakowie, a następnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Lwowskim.

Początkowo studiował prawo, ale szybko zainteresował się filozofią, co zdeterminowało jego dalsze życie intelektualne i duchowe. W 1920 roku, jako ochotnik, wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej, walcząc w obronie odradzającej się Polski.

 

Działalność w obronie Polski podczas II wojny światowej

Wybuch II wojny światowej zastał Bocheńskiego już jako dominikanina i naukowca. W 1937 roku przyjął święcenia kapłańskie. Gdy Niemcy zaatakowali Polskę w 1939 roku, o. Bocheński włączył się w działalność wojenną. Służył w kampanii wrześniowej jako kapelan wojskowy. Po klęsce wrześniowej udało mu się przedostać na Zachód, gdzie dołączył do polskich jednostek wojskowych we Francji, a później w Wielkiej Brytanii.

Jako żołnierz i kapelan II Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa przeszedł szlak bojowy, w tym kampanię włoską i bitwę o Monte Cassino. Oprócz posługi duchowej dla żołnierzy prowadził także działalność intelektualną, organizując wykłady z filozofii i logiki dla polskich żołnierzy, aby podtrzymać ich morale i rozwijać intelektualnie w trudnych warunkach wojennych​

Po wojnie – sowietolog i obrońca wolności

Po wojnie o. Bocheński nie mógł wrócić do Polski z powodu przejęcia władzy przez komunistów. Osiedlił się we Fryburgu w Szwajcarii, gdzie stał się profesorem na tamtejszym uniwersytecie. Specjalizował się w logice, epistemologii oraz filozofii analitycznej. Jego badania nad marksizmem i systemem sowieckim przyczyniły się do rozwoju sowietologii jako nauki.

Józef Maria Bocheński był zagorzałym krytykiem komunizmu i jednym z czołowych ekspertów w analizie ideologii marksistowskiej. Jego dzieła, takie jak „Zarys logiki” oraz „Marksizm – Leninism: An Analysis”, stały się kluczowymi pracami w zrozumieniu totalitarnej filozofii sowieckiej.

Zasługi dla Polski i świata

Choć działał poza granicami kraju, bowiem do Ojczyzny pod butem sowietów nie mógł wrócić, o. Bocheński zawsze podkreślał swoją przynależność do Polski. Uczestniczył w życiu polskiej emigracji, wspierał rodaków na Zachodzie i działał na rzecz wolności Polski na arenie międzynarodowej.

Jego analizy ideologiczne oraz krytyka komunizmu miały znaczący wpływ na zachodnią opinię publiczną, pomagając kształtować postawy wobec bloku wschodniego w okresie zimnej wojny​.

 

Dziedzictwo

O. Józef Maria Bocheński zmarł 8 lutego 1995 roku we Fryburgu. Pozostawił po sobie bogaty dorobek naukowy i duchowy, który do dziś inspiruje filozofów, teologów i osoby zaangażowane w życie społeczne. Jego życie to przykład głębokiego połączenia służby intelektualnej, duchowej i patriotycznej.

Jako żołnierz, kapłan i myśliciel stał się symbolem nieustannej walki o prawdę i wolność.

Nie ma swojego grobu, bowiem w testamencie zapisał swoje ciało “nauce”…

Ciąg dalszy nastąpi…

Tomasz Wybranowski

Więcej moich rozmów i programów w zaułku Mixcloud (kliknij poniżej): www.mixcloud.com/tomaszwybranowski

 

Powrót nad rzekę życia. Ks. Roman Sikoń pod niebem Amazonii. Rozmowy Tomasza Wybranowskiego

Ksiądz Roman Sikoń, salezjanin i dokumentalista, duszpasterz rozgłośni, współpracuje z naszym Radiem Wnet, gdzie prowadzi autorską audycję „Riksza Miłosierdzia”.

Zapraszam na spotkanie z księdzem Romanem Sikoniem, pochodzącym z powiatu limanowskiego salezjaninem, misjonarzem, reżyserem i dokumentalistą, oraz prowadzącym program na antenie Radia Wnet „Riksza miłosierdzia”. Znany jest przede wszystkim ze swojej pracy filmowej, w której ukazuje problemy i historie z najodleglejszych zakątków świata.

W 2021 roku zdobył prestiżową Nagrodę im. Kazimierza Dziewanowskiego za film „Rzeka życia”. Ten nadzwyczajny dokument opowiadający o życiu w Amazonii zdobył powszechne uznanie i serca widzów. Film dokumentuje życie plemion Yanomami oraz wpływ misji salezjańskich na tamtejsze społeczności, na przykład w edukacji i rolnictwie. Ksiądz Romek wrócił pod niebo Amazonii i o życiu tam nasza rozmowa. W tekścieznajdziecie piękne Słuchaczki i zacni Dobrodzieje Radia Wnet fotogramy ojca Romka. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z księdzem Romanem Sikoniem:

 

Ks. Roman Sikoń (przez ten profil możecie się z Nim kontaktować: MisjaArt.43) swoją przygodę z misjami rozpoczął dwadzieścia lat temu jako młody wolontariusz w Afryce (na zdjęciu). Odnalazł swoje powołanie po studiach historycznych, nauczaniu dzieci w szkole i misyjnych pierwszych krokach właśnie w Afryce.

Jego ambonami dodatkowymi stały się antena radiowa (program „Riksza miłosierdzia” na antenie Radia Wnet) i kamera filmowa i język dokumentu.

 

 

Jego filmy często dotykają trudnych tematów, takich jak cierpienie, wojny i prześladowania, przy jednoczesnym ukazaniu siły wiary i wartości pracy misjonarzy w regionach takich jak Republika Środkowoafrykańska czy Uganda.

Jego dzieła filmowe łączą w sobie głębię refleksji teologicznej z empatycznym zrozumieniem problemów społecznych, a także promuje charyzmat św. ks. Jana Bosko, którego misją była pomoc potrzebującym poprzez edukację i ewangelizację.

Ks. Roman Sikoń znany jest również z zaangażowania w edukację i produkcję filmów dokumentalnych, które promują dialog międzykulturowy oraz podkreślają wartość misji humanitarnych i ewangelizacyjnych w świecie. 

 

 

Roman Sikoń, czyli…?

Ksiądz Roman Sikoń, salezjanin i dokumentalista, duszpasterz rozgłośni, współpracuje z naszym Radiem Wnet, gdzie prowadzi autorską audycję „Riksza Miłosierdzia”. Program ten koncentruje się na prezentowaniu pracy misjonarzy oraz dokumentowaniu historii Polaków bezpośrednio zaangażowanych w działalność ewangelizacyjną, szczególnie w Afryce a także Azji i Ameryce Południowej.

Jednym z głównych tematów były także pasjonujące relacje z Liberii, gdzie ks. Sikoń działał jako misjonarz, ukazując wyzwania i sukcesy pracy misyjnej w kontekście lokalnych społeczności.

 

 

Audycja „Riksza Miłosierdzia” ma charakter edukacyjny i inspirujący. Romek bardzo często opowiada o duchowym i praktycznym wymiarze pomocy niesionej przez misjonarzy, gdzie nie tylko brewiarz i stuła, ale często łopata, młotek i ciężarówka są symbolami miyjnej działalności dla drugiego człowieka.

Dzięki swoim reportażom ks. Sikoń promuje idee miłosierdzia i zaangażowania na rzecz potrzebujących, podkreślając wartości salezjańskiego charyzmatu w działaniu.

Działalność ta wpisuje się w szerszą misję Radia Wnet, które stara się przybliżać słuchaczom różnorodne aspekty życia duchowego i społecznego poprzez rozmowy, reportaże i świadectwa. Audycje prowadzone przez ks. Romana Sikonia są dostępne w formie podcastów. 

 

 

Ale powrócę do filmu „Rzeka życia” zrealizowanego w 2021 roku. Film ukazuje życie mieszkańców Amazonii, oraz działalność misyjną prowadzoną w tych odległych i trudnodostępnych terenach przez ojców salezjanów.

Film przedstawia dwóch braci – księdza Sławomira Drapiewskiego i księdza Piotra Drapiewskiego, którzy odwiedzając ukryte przed oczami świata wioski plemienia Yanomami płyną rzeką Rio Negro, rzeką Maravilla aż do jej źródeł. W tym samym czasie zastanawiają się nad swoim życiem i nad swoim powołaniem.

 

 

Film dokumentuje codzienne życie rdzennych mieszkańców Amazonii, przedstawiając zarówno piękno ich kultury, jak i trudności, z jakimi muszą się mierzyć w kontekście zmieniającego się świata. Obraz koncentruje się na problemach związanych z niszczeniem środowiska naturalnego, wpływem globalizacji oraz wyzwaniami, jakie napotykają misjonarze w niesieniu pomocy duchowej i materialnej.

Misje salezjańskie w regionie odegrały kluczową rolę w edukacji, ochronie zdrowia oraz promowaniu zrównoważonego rolnictwa wśród lokalnych społeczności. Ks. Sikoń ukazuje, jak ich działania wpływają na poprawę jakości życia mieszkańców, jednocześnie szanując ich tradycje i kulturę.

 

 

Film zdobył uznanie krytyków i publiczności, otrzymując Nagrodę im. Kazimierza Dziewanowskiego przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich za najlepszy reportaż o tematyce międzynarodowej. Jury doceniło autentyczność przekazu, walory wizualne i emocjonalny charakter filmu, który łączy głęboki humanizm z duchowym przesłaniem.

Ale „Rzeka życia” to nie tylko dokument o Amazonii, ale także refleksja nad uniwersalnymi wartościami, takimi jak solidarność, wiara i odpowiedzialność za świat, który zamieszkujemy.

Film jest świadectwem zaangażowania salezjanów w życie ludzi, których losy często są marginalizowane przez bogate i syte społeczeństwa, które od tych prostych ludzi wiele mogliby się nauczyć. 

 

 

Filmy księdza Romana Sikonia są głosem w obronie natury i ludzkiej godności. To również szczere i poruszające świadectwa pracy misyjnej ukazanej z pełnym szacunkiem i zrozumieniem dla kultur, wśród których odbywa się ewangelizacja i nauka Chrystusa. 

opracował Tomasz Wybranowski

 

 

 

Przeinaczania i zakłamywania spuścizny Zbigniewa Herbarta przez środowisko „pomagdalenkowców” – dr Marek Klecel

W setną rocznicę urodzin Cesarza Poetów Zbigniewa Herberta kończę mój cykl programów o twórcy „Przesłania Pana Cogito”.

 Z doktorem Markiem Klecelem znakomitym historykiem literatury, publicystą, wydawcą oraz redaktorem, znanym z szeroko zakrojonych badań historycznych oraz współpracy z wydawnictwem Biały Kruk pochylam się nad tematem przeinaczania i zakłamywania spuścizny Zbigniewa Herbarta w latach 90. XX wieku przez środowisko, które nazywam „pomagdalenkowym”.

Kanwą rozmowy jest głośny artykuł dra Marka Klecela „Ostatni spór o Herberta” oraz konflikt z Czesławem Miłoszem.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z drem Markiem Klecelem:

 

Artykuł Marka Klecela „Ostatni spór o Herberta” analizuje kontrowersje wokół Zbigniewa Herberta. W swoim znakomitym tekście dr Marek Klecel koncentrując się na jego wykluczaniu z życia publicznego w latach 90. XX wieku oraz konfliktach z innymi intelektualistami, zwłaszcza z Czesławem Miłoszem.

Marek Klecel omawia próby marginalizowania Herberta przez środowisko związane z „Gazetą Wyborczą” i Adamem Michnikiem, sugerując, że wynikały one z niechęci wobec jego niezależnej, krytycznej postawy wobec rzeczywistości politycznej i społecznej w Polsce.

W latach 90. Herbert krytykował postawy kompromisowe wobec dawnych komunistów, co prowadziło do ostracyzmu ze strony pewnych środowisk intelektualnych. W artykule Marek Klecel szczególnie podkreśla spór z Miłoszem, który był zarówno literacki, jak i ideowy. Miłosz, bardziej pragmatyczny w podejściu do historii i polityki, nie podzielał heroicznej wizji moralności Herberta. Konflikt ten stał się symbolem szerszego sporu o rolę intelektualistów w rozliczeniach z komunizmem.

Autor zwraca uwagę, że Herbert, mimo uznania na świecie i ogromnego wpływu na polską kulturę, był często pomijany w oficjalnym dyskursie kulturalnym w kraju. Mój rozmówca wskazuje, że

poeta został niesłusznie oskarżany, a jego postawa była niekiedy wykorzystywana przeciwko niemu, nawet po śmierci. Sytuację tę dodatkowo komplikowały osobiste problemy Herberta, takie jak depresja, które były tematem publicznych spekulacji, zwłaszcza ze strony krytyków.

Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu o Zbigniewie Herbercie:

 

Czesław Miłosz w swojej twórczości oraz wypowiedziach wielokrotnie poruszał kwestię charakteru narodowego nas Polaków, bo sam uważał się za Litwina, „ostatniego obywatela Księstwa Litewskiego”. Noblista, którego trofeum zamieniłbym na pełnoprawnego i w pełni zasłuzonego (nie tak jak w przypadku autora „Ziemi Ulro”) Nobla z literatury dla mistrza Herberta, bardzo często przedstawiał nas Polaków w negatywnym świetle.

W jednym z wywiadów określił Polskę jako kraj chylący się „przed bóstwem wódki i kiełbasy,” co można odczytać jako krytykę nadmiernego przywiązania Polaków do materializmu czy prostych przyjemności życia codziennego​ nad prymatem ducha.

Miłosz bywał również sceptyczny wobec zdolności Polaków do dokonywania rzeczy wielkich. Zwracał uwagę na ich tendencje do kłótliwości oraz brak zdolności do organizacji wspólnotowej, co w jego opinii ograniczało ich potencjał. Jednak jednocześnie w jego poezji i prozie można odnaleźć wyrazy głębokiego współczucia dla Polaków i naszej historii.

 

 

Dr. Marek Klecel jest historykiem literatury, publicystą, wydawcą i redaktorem, znanym z szeroko zakrojonych badań historycznych oraz współpracy z wydawnictwem Biały Kruk. Specjalizuje się w literaturze i historii polskiej, szczególnie w kontekście losów Polaków zesłanych na Syberię. Jest autorem książki „Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.”, w której opowiada o trudach i heroizmie polskich zesłańców, przytaczając ich poruszające historie, wzbogacone licznymi ilustracjami. Książka jest zarówno świadectwem historycznym, jak i hołdem dla tych, którzy wytrwali w obliczu niewyobrażalnych przeciwności​

Dr Marek Klecel został odznaczony medalem „Pro Patria” w uznaniu za współpracę z wydawnictwem Biały Kruk oraz za propagowanie tradycji niepodległościowych i patriotycznych.

W ramach współpracy z wydawnictwem Biały Kruk przyczynia się do popularyzacji polskiej historii, wartości patriotycznych i chrześcijańskich. ​

​Tutaj do wysłuchania pierwsza część specjalnego programu o Zbigniewie Herbercie:

 

 

Niezłomny głos wolności. Nowe spojrzenie na postać ks. Jerzego Popiełuszki w biografii Jolanty Sosnowskiej

Dzieło Jolanty Sosnowskiej to nie tylko nowe spojrzenie na postać błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki z bardzo bogatym zbiorem fotografii często wcześniej niepublikowanych.

Zapraszam do wysłuchania rozmowy z panią Jolantą Sosnowską, autorką – dla mnie osobiście – bardziej niż nadzwyczajnej książki „Męczennik za wiarę i solidarność. Biografia ilustrowana bł. ks. Jerzego Popiełuszki”. Dzieło Jolanty Sosnowskiej to nie tylko nowe spojrzenie na postać błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki z bardzo bogatym zbiorem fotografii często nie znanych i prezentowanych szerokiej rzeszy czytelników po raz pierwszy.

Książka dokładnie oddaje również stanu ducha Polski i Polaków sprzed 40 lat, którzy porównując dziś mieli w sobie więcej odwagi, także cywilnej, hartu ducha i fantazji w obronie uciśnionych i potrzebujących. Polacy mniej się bali mimo, że więcej ryzykowali niż w dobie rządów zmiennych PO – PiS. Książka pani Joanny Sosnowskiej daje nadzieję na duchowe odrodzenie Polaków i to nie tylko religijne. Świadectwa nawróceń ku Bogu i Polsce naznaczone sznytem konserwatywnego azymutu dzięki osobie ks. Jerzego nie tylko rozczulają, wzruszają, ale dobitnie wołają do człowieka – hedonisty rozkochanego w swoich „bogactwach” małych i dużych, że to nie jest prawdziwe i dane na zawsze. – Tomasz Wybranowski. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z panią Jolantą Sosnowską:


 

Niezłomny głos wolności – także dzisiaj, gdy kapłani znów siedzą w więzieniach

W czasach bezkompromisowej, zapalczywej i bezwzględnej walki z Kościołem, gdy wartości duchowe często są marginalizowane, a wolność słowa mocno ograniczana, kiedy doskwiera nam brak odważnych kapłanów, wyrazistych w obronie katolickich wartości, postać bł. ks. Jerzego Popiełuszki jaśnieje dziś jeszcze większym i wyraźniejszym blaskiem. Jego niezłomna postawa aż po ofiarę z własnego życia, jego wiara i odwaga w obronie prawdy i sprawiedliwości stały się inspiracją dla milionów Polaków.

Ta fascynująca książka autorstwa Jolanty Sosnowskiej pt. „Męczennik za wiarę i Solidarność” (wyd. Biały Kruk), wydana z okazji 40. rocznicy męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, to głęboko poruszająca biografia o życiu i heroicznej walce kapłana, który stał się symbolem oporu przeciwko komunistycznemu reżimowi w Polsce.

Autorka, znana m.in. z biografii papieży Jana Pawła II („Hetman Chrystusa”) oraz Benedykta XVI („Tajemnica opuszczenia Łodzi Piotrowej”), korzystając z bogatego materiału źródłowego przedstawia nam nie tylko historię życia ks. Popiełuszki, ale także kontekst historyczny, w którym działał. Podążając śladami ks. Jerzego Popiełuszki od wczesnych lat dziecięcych przez trudne wybory, które musiał podejmować jako młody kapłan, Autorka pozwala nam na chwilę stanąć u jego boku.

W ponurej rzeczywistości komunistycznej, kiedy wielu milczało ze strachu, ks. Jerzy Popiełuszko był nie tylko duchownym, ale także niezłomnym obrońcą prawdy i godności każdego człowieka. Z odwagą stawiał czoła prześladowaniom, niosąc nadzieję na lepszy świat. Swoimi kazaniami, pełnymi miłości do Ojczyzny i troski o bliźnich, niósł pokrzepienie, jednocząc Polaków wokół wspólnych wartości i celów. Jego słowa, pełne troski o człowieka i losy kraju, stawały się iskrą, która rozpalała i wciąż rozpala serca, budząc nadzieję na zwycięstwo.

Był zdecydowany. Mówił, że kapłan nie może uchylać się od pracy dla dobra Kościoła i Ojczyzny i chować głowy w piasek, gdy tylu ludzi cierpi prześladowania i siedzi w więzieniach. Mimo słabego zdrowia, częstych bólów głowy i innych dolegliwości nie zaprzestał swojej działalności” – wspominał ks. prał. Teofil Bogucki, przyjaciel i ojciec duchowy ks. Jerzego.

 

Tutaj do wysłuchania specjalny program „Radio Teatr Wyobraźni Tomasza Wybranowskiego” o męczeństwie ks. Jerzego Popiełuszki:

 

 

Ksiądz Jerzy Popiełuszko zapłacił za to najwyższą cenę. Jego biografia pióra Jolanty Sosnowskiej szczegółowo opisuje – na podstawie najnowszych badań historycznych – dramatyczne okoliczności, które doprowadziły do jego męczeńskiej śmierci.

Popiełuszko, nieustannie śledzony i prześladowany przez Służbę Bezpieczeństwa, wiedział, że jego życie jest zagrożone, ale nigdy nie zrezygnował z głoszenia prawdy.

Wieść o tym, że w październiku 1984 r. został brutalnie zamordowany, wstrząsnęła całą Polską i stała się momentem przełomowym w walce z komunistycznym reżimem.

To również – a może przede wszystkim – świadectwo męstwa i poświęcenia, które znalazło wyraz w beatyfikacji ks. Popiełuszki, jest centralnym punktem tej poruszającej, świetnie napisanej opowieści.

Książka wydana przez wydawnictwo Biały Kruk jest nie tylko hołdem dla przeszłości, ale również inspiracją dla przyszłych pokoleń, by nigdy nie rezygnować z walki o wiarę i sprawiedliwość.

Ilustrowana licznymi, wcześniej nieznanymi zdjęciami (53 fotografie Adama Bujaka oraz 92 archiwalne zdjęcia) publikacja pozwala jeszcze lepiej zrozumieć epokę oraz heroizm i świętość ks. Jerzego Popiełuszki. To obowiązkowa lektura dla wszystkich pragnących zgłębić historię życia tego niezwykłego kapłana, który stał się światłem nadziei dla narodu polskiego.

O autorce, Joannie Sosnowskiej ważnych słów kilka…

 

 

Jolanta Sosnowska (na fotografii) jest absolwentką Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1983-1988 współpracowała jako redaktor z tygodnikami „Film” i „Stolica”, w okresie 1985-1988 pracowała jako redaktor w miesięczniku „Kino”, a od 1997 do 2000 r. była redaktorem naczelnym „Kino News”. Publikowała m.in. w „Gazecie Krakowskiej” i „Tempie”. Obecnie jest wiceprezesem wydawnictwa Biały Kruk, a także jego redaktor i autor. Ma na koncie kilkadziesiąt publikacji – własnych oraz tłumaczeń na język polski i języki obce. Laureatka wielu wyróżnień, w tym nagród Książka Miesiąca (wielokrotnie) i Książka Roku przyznawanych przez „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”.

Jest autorką książek (wybór): „Jan Paweł II. Dzień po dniu. Ilustrowane Kalendarium Wielkiego Pontyfikatu 1978-2005” (razem z Gabrielem Turowskim), „Prawy i sprawiedliwy. Życie i męczeństwo błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki”, „Ars. Dzieje życia św. Jana Marii Vianneya” czy „ Nauczanie wolnego narodu”.

Jej opus magnum jest monumentalna, czterotomowa biografia św. Jana Pawła II „Hetman Chrystusa”. Papieżowi Polakowi poświęciła także publikację „Święty Prorok”, napisała również biografię Benedykta XVI noszącą tytuł „Tajemnica opuszczenia Łodzi Piotrowej”.

Jolanta Sosnowska: „Męczennik za wiarę i Solidarność. Biografia ilustrowana bł. ks. Jerzego Popiełuszki”, wyd. Biały Kruk, 272 str., 16,5 cm x 23,5 cm.

 

 

U2 świętuje czterdziestolecie premiery albumu „The Unforgettable Fire” Płyta, która dała im szczyt popularności

Znakomity fotografik i przyjaciel U2 Anton Corbijn sfotografował zameczek Moydrum na okładkę czwartego albumu studyjnego irlandzkiego zespołu rockowego U2 "The Unforgettable Fire" z 1984 roku. Fotografia została zrobiona w technice charakterystycznej sepii. Potem okazało się że fotogram był odpowiednikiem innej fotografii z okładki książki z 1980 roku "In Ruins: The Once Great Houses of Ireland" autorstwa Simona Marsdena, za którą U2 musiało zapłacić odszkodowanie. Ta z 1980 roku została zrobiona z tego samego miejsca i wykorzystano tę samą technikę filtra polaryzacyjnego, ale z dodatkiem czterech członków U2. Zdjęcie to zostało wykonane na podczerwonym filmie fotograficznym, nadając liściom jasny odcień, a niebieskiemu niebu bardzo ciemny odcień.

Dubliński kwartet przez prawie już 50 lat lat swojego istnienia wpisał się złotymi zgłoskami w historii światowej muzyki rockowej. Godne podkreślenia jest to, że U2 gra wciąż w tym samym składzie.

Sercem U2 jest Paul Hewson znany powszechnie jako Bono Vox. Z powodu swojego przesadnego – jak mawiają Irlandczycy – wciskania nosa we wszystkie historie nowożytnego świata, te polityczne, klimatyczne i obyczajowe określa się go dość brutalnie mianem kabotyna i medialnego zarozumialca.

Ale Bono to przede wszystkim charyzmatyczny wokalista i autor słów niemal wszystkich piosenek grupy. To może dziwić wielu, ale to nie Bono był założycielem U2 tylko perkusista Larry Mullen Junior. Ale to Bono, czyli Paul Hewson od razu stał się rozpoznawalnym frontmanem grupy, pod dyktando którego pracuje cały zespół. To on stoi za wizerunkiem grupy jak też odpowiada za teksty piosenek.

Tutaj do wysłuchania program:

 

U2 to wyjątkowa muzyka, a nie wyjątkowi muzycy.

Wszystko zaczęło się 1976 r., kiedy Larry Mullen Jnr., wówczas piętnastoletni początkujący perkusista, przyczepił na tablicy ogłoszeń w Dublin’s Mount Temple Comprehensive School wiadomość, że poszukuje muzyków do nowego zespołu. Treść ogłoszenia brzmiała mniej więcej tak: Wydałem ostatnie pieniądze na kupno perkusji. Szukam kogoś, kto tak samo postąpił z kupnem gitary.

Na apel Larry’ego odpowiedzieli Dave Evans i jego brat Dick, Adam Clayton, Paul Hewson, a także Peter Martin i Ian McCormick. Po kilku spotkaniach i próbach skład ustabilizował się. Paul, Dave, Adam i Larry, czwórka młodzieńców marzących o graniu rocka, regularnie spotykała się w kuchni państwa Mullenów już jako Feedback.

Dwa miesiące później Feedback wygrał szkolny konkurs młodych talentów. Warto dodać, że ich pierwszy publiczny występ odbył się 17 marca – w dniu św. Patryka.

Nowa nazwa, pierwszy singiel

Pod koniec 1977 r. nazwa zespołu zmieniła się na The Hyde. Pod taką nazwą zwyciężyła w konkursie talentów „Limerick Civic Week”. Na okrzykniętych mianem „talentu ostatnich lat” chłopaków natrafił Billy Graham, dziennikarz magazynu Hot Press.

Napisał on o The Hyde entuzjastyczny artykuł i zaaranżował spotkanie z Paulem McGuinnessem, który został impresario zespołu. We wrześniu 1979, już jako U2, chłopcy wydali w nakładzie 1 tysiąca egzemplarzy swój pierwszy singel „U2 : 3” , z utworem „Out Of Control”. Kolejne małe płyty „Another Day”, a zwłaszcza „11 O’clock Tick Tock” powiększyły grono fanów zespołu.

Muzyczny sukces wydawnictw skłonił szefostwo wytwórni Islands Records do podpisania z U2 kontraktu, który obowiązuje do dziś. Efektem umowy był wydany w 1980 r. debiutancki album „Boy”, z przejmującą piosenką „I Will Follow”, wyrazem tęsknoty syna do matki, która odeszła zbyt wcześnie (Iris Hewson zmarła nagle 10 września 1974 r., Paul miał wtedy 14 lat – przyp. Autor T. W.).

Rok później na półki trafiła płyta „October”, pełna religijnej kontemplacji, przemyśleń na temat przemijania i ludzkiej egzystencji, z psalmowym songiem „Gloria”, pasyjnym „Tomorrow” i pełnym nostalgii tytułowym „October”.

U2 od samego początku byli pod silnym wpływem rewolucyjnego punk rocka, nie tyle w kwestii niedbalstwa muzycznego (tak charakterystycznego dla punkowej sceny), ale filozofii idei i zaangażowania. Byli ucieleśnieniem młodzieńczej pasji życia i ku życiu zwracali się w swoich piosenkach, bez upiększeń i ucieczki od trosk dnia codziennego.

Sunday, Bloody Sunday

Bono i spółka nigdy nie unikali bolesnych tematów trapiących podzieloną Irlandię. W sierpniu 1982 r. został napisany utwór „Sunday, Bloody Sunday”, upamiętniający wstrząsające wydarzenia z historii najnowszej Irlandii Północnej. W niedzielę 30 stycznia 1972 r. w miejscowości Derry brytyjscy komandosi bez zapowiedzi otworzyli ogień do uczestników pokojowego marszu.

W bestialski sposób zamordowano 13 osób, a ponad 20 było poważnie rannych. 1 grudnia 1982 r. zespół rozpoczął miesięczną trasę koncertową po Europie, na której prezentowane były utwory z jeszcze nie wydanego jeszcze albumu „War”. Podczas koncertu w Glasgow zespół wykonał po raz pierwszy „Sunday, Bloody Sunday”.

Polski akcent

Krążek „War” pojawił się w sprzedaży 28 lutego 1983 r., a pilotował go singel „40”. Pozostałe małe płyty to: „New Year’s Day”, „Two Hearts Bit As One” i oczywiście „Sunday, Bloody Sunday”. Nowe dzieło U2 pojawiło się na pierwszym miejscu angielskiej listy przebojów. Trzeci album ostatecznie zdefiniował styl grupy, którą uznano za najbardziej zaangażowaną politycznie od czasów rebeliantów z The Clash.

Warto dodać, że utwór „New Year’s Day” powstał z myślą o Polakach, walczących na początku lat 80. spowitych nocą stanu wojennego, o lepsze życie, wiarę, nadzieję i miłość. Inspiracją do napisania piosenki było wprowadzenie w Polsce stanu wojennego 13 grudnia 1981 r., z przejmującym widokiem czołgów na ulicach polskich miast.

Koncert życia

W marcu Dublińczycy wyruszyli w długą trasę koncertową, której spełnieniem artystycznym był pobyt w Stanach Zjednoczonych. 5 czerwca 1983 r. zespół zagrał „koncert życia”. Stało się to w malowniczo położonym amfiteatrze Red Rocks w Kolorado.

Grupa U2 oczarowała publiczność siłą przekazu, potężnym rockowym brzmieniem i ważnym przesłaniem – pokoju i miłości dla świata. Publiczność w Red Rocks miała okazję obserwować narodziny charyzmatycznego lidera rockowych scen świata, gwiazdę i misjonarza w jednym – Bono Vox. Występ z Kolorado został zarejestrowany i wydany na płycie „Under a Blood Red Sky”.

Mimo że album trwa niecałe 37 minut, to jego zawartość powala na kolana, szczególnie „Sunday, Bloody Sunday” i ognista „Gloria” . Krytycy uznali pierwszy koncertowy krążek U2 za jeden z albumów roku. Po wyczerpującej trasie członkowie U2 od razu zabrali się do pracy nad nowym albumem.

W maju 1984 r. Bono, Edge, Adam i Larry przekroczyli mury dostojnego starego zamczyska w Slane Castle w hrabstwie Meath. Produkcją „4” zajęli się Brian Eno, słynny eksperymentator, znany ze współpracy z Roxy Music i Talking Heads, oraz Daniel Lanois. W lipcu zakończono pracę nad nowym materiałem, zaś Bono i Edge założyli własną wytwórnię muzyczną Mother Records.

Płyta, ktora wbijała w ziemię!

Tymczasem na kilka tygodni przed oficjalnym wydaniem nowej płyty (1 października 1984 r.) w nowozelandzkim Christchurch U2 rozpoczęli światową trasę koncertową promującą „The Unforgettable Fire”.

W połowie września ukazał się pierwszy singel z longplaya „Pride (In The Name Of Love)”, jeden z dwóch utworów poświęconych pamięci znanego murzyńskiego przywódcy politycznego Martina Luthera Kinga (drugi to „M.L.K.”).

1 października 1984 r. album był już na półkach sklepów. Z perspektywy czasu „The Unforgettable Fire” to klasyczny już album z kanonu rocka. Smakowano go po kawałku, a ten powalał świeżością, celnością aranżacji, oszczędnością dźwięków.

Wbijał w ziemię… po prostu – powiedział o tym albumie nieżyjący dziennikarz muzyczny Tomasz Beksiński.

Tytuł albumu został zaczerpnięty od nazwy przechowywanego w chicagowskim Muzeum Pokoju zbioru rysunków i obrazów ludzi, którzy przeżyli wybuch bomb atomowych w Japonii. Tytułowy utwór jest hymnem na część pokoju. U2, rozdrapując bolesną ranę świata.

Eno i Lanois wzbogacili brzmienie grupy, nadając mu wirtuozerski i niepowtarzalny kształt nowej muzycznej jakości. Grupa z dnia na dzień zyskiwała coraz więcej fanów. Płyta rozchodziła się w setkach tysięcy egzemplarzy, zaś o bilety na koncerty U2 było coraz trudniej. W dodatku Bob Geldof zaprosił Bono i Adama Claytona do nagrania gwiazdkowego utworu „Do They Know It’s Christmas”.

Mój skarb. Krążek „Unforgettable Fire” z trzema podpisami. Płyta czeka jeszcze na podpis The Edge’a – Dave’a Evansa, gitarzysty U2.

Najgorętsze bilety na kuli ziemskiej

Pierwsze miesiące 1985 r. członkom U2 upłynęły bardzo pracowicie. Koncerty, koncerty i jeszcze raz koncerty. W kwietniu na singlu ukazał się tytułowy utwór z albumu „The Unforgetable Fire”. W obwolucie znalazła się jeszcze jedna płyta z utworami „60 Seconds In Kingom Come” , „The Three Sunrises” i mroczny, hipnotyczny „Love Comes Tumbling”.

Amerykański oddział Islands w maju opublikował maxisingel Dublińczyków opatrzony tytułem „Wide Awake In America” z utworami „Bad” , „A Sort Of Homecoming” (obie w wersjach koncertowych), oraz „Three Sunrises” i „Love Comes Tumbling”.

Narodziny supergrupy – U2 na legendarnym Live AID

13 lipca 1985, za namową Boba Geldofa (znowu!!!), członkowie U2 wystąpili na koncercie LIVE AID. Dzięki telewizji cały świat obserwował ten dobroczynny koncert, z którego dochód przeznaczony był na pomoc dla głodującej Etiopii. Europejska odsłona LIVE AID miała miejsce na londyńskim Wembley.

Na dwóch scenach (Londyn i Filadelfia) zaprezentowało się 47 wykonawców, w tym również U2. Mając do dyspozycji 20 minut, brawurowo wykonali „Sunday, Bloody Sunday” z krążka „War” i „Bad”, w rozbudowanej szacie aranżacyjnej cudownie rozwleczonej do prawie 12 minut.  

Oto narodziła się nowa supergrupa!

Koncert domowy i „nowa perła”

Koncerty w Dublinie pod koniec sierpnia zakończyły ponad dziesięciomiesięczną trasę. Wielki finał odbył się w dublińskim stadionie Croce Park. Dziesiątki tysięcy fanów, którzy przyszli oklaskiwać U2, nie kryło wzruszenia i dumy, że ich rodacy rzucili świat na kolana, głosząc proste i ponadczasowe prawdy z najlepszą rockową muzyką w tle.

W finale tego „domowego koncertu” zagrali utwór Bruce’a Springsteena „My Hometown”, ze specjalną dedykacją dla Ojca Bono – Roba. Jak powiedział Bono:

Zawsze gdziekolwiek byśmy nie byli, to właśnie tu, w Dublinie, na Zielonej Wyspie, jest nasz dom.

Koniec roku przyniósł kolejną irlandzką perłę do naszyjnika najpiękniejszych piosenek w historii nowożytnej muzyki. Stało się tak za sprawą Bono i Moyry Brennan z Clannad oraz ich niesamowitego duetu „In A Lifetime”.

Warto powrócić do tej płyty. Po pierwsze, że w tym roku mija 4o rocznica premiery “The Unforgettable Fire”, zaś po drugie, U2 od czasów bardzo dobrej “How To Dismantle An Atomic Bomb” (2004 – kolejna więc okrągła rocznica) nagrywa coraz – piszę niestety – miałkie i słabe płyty. The Unforgettable Fire” to prawdziwa rockowa perła! W listopadowych „Cieniach w jaskini” powrót do czasów „How To Dismantle An Atomic Bomb”.

Tomasz Wybranowski