Lewica, liberałowie i Amnesty International – niebezpieczny sojusz czy gniazdo hipokryzji?

Amnesty International przeszła od obrony więźniów sumienia do gry politycznej u boku lewicy i liberałów, niszcząc suwerenność narodową i podwójnie stosując standardy. Felieton Tomasza Wybranowskiego.

Współczesna lewica, liberałowie i międzynarodowe NGO-sy, takie jak Amnesty International, coraz częściej tworzą ideologiczny sojusz, którego głównym celem wydaje się być rozmontowywanie narodowych tożsamości, osłabienie konserwatywnych rządów i wdrażanie postępowych dogmatów pod pretekstem „praw człowieka”.

To już nie jest tylko organizacja „od więźniów sumienia”. Dziś Amnesty International to globalny gracz polityczny, który gra na (i dla) jednej ideologicznej stronie.

Teraz Amnesty International grzmi: “Polska musi ukrócić samozwańcze patrole na granicy z Niemcami!”

W opublikowanym na stronach Wirtualnej Polski 9 lipca 2025 roku raporcie autorstwa Jarosława Kocemby organizacja alarmuje, że działalność tzw. patroli obywatelskich przy polsko-niemieckiej granicy stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz praw cudzoziemców.  Amnesty wzywa polskie władze do natychmiastowej reakcji i przypomina, że żadne przepisy nie uprawniają tych grup do ingerowania w granice kompetencji państwowych służb, a ich samowolne działania mogą prowadzić do eskalacji napięć i wzrostu ksenofobii.

Organizacja zwraca również uwagę na „szkodliwą narrację antyimigrancką szerzoną przez niektórych polityków, która podsyca lęki społeczne i dzieli społeczeństwo.”

Amnesty podkreśla, że 

ochrona granic jest konieczna, ale musi odbywać się w zgodzie z prawem, poszanowaniem praw człowieka oraz zasadami Unii Europejskiej.

Ta ostrożność i troska o prawa jednostki jednak kontrastują z innymi działaniami Amnesty International, organizacji – dodam – coraz bardziej kontrowersyjnej, która zamiast bronić tradycyjnych wartości i suwerenności państw, angażuje się w liberalno-lewicowe kampanie o wątpliwej spójności i skuteczności.

Współczesne siły lewicowe i liberalne, które z zasady podważają znaczenie suwerennych państw narodowych (szczególnie tych o konserwatywnych korzeniach) znajdują ideologiczne oparcie w organizacjach takich jak Amnesty International.

Niegdyś znana głównie z walki o prawa więźniów politycznych w reżimach totalitarnych, dziś coraz częściej utożsamiana jest z politycznym aktywizmem, który budzi liczne kontrowersje i pytania o prawdziwe cele oraz metody.

Kontrowersje i liczne wpadki Amnesty International

Najpierw o finansowaniu i powiązaniach z ideologicznymi graczami. Amnesty International formalnie „niezależna”, ale realnie zależna od pieniędzy organizacji o bardzo sprecyzowanej agendzie. Open Society Foundations George’a Sorosa, Fundacja Forda to sponsorzy kampanii na rzecz aborcji, redefinicji rodziny, promowania „płynnej tożsamości” i zniesienia granic.

Amnesty w 2012 przyjęła 1,3 mln dolarów od OSF – mimo że statutowo nie powinna przyjmować funduszy rządowych ani politycznie powiązanych.

Czy to jeszcze obrona praw człowieka, czy przemycanie ideologii za wielkie pieniądze? – zapytam nieśmiało…

Kampanie aborcyjne, ale czemu tylko dla białych?

Irlandia (2018) – Amnesty była twarzą kampanii za uchyleniem ósmej poprawki Konstytucji chroniącej życie nienarodzonych. Polska (2020) – aktywna w osłabianiu decyzji TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej.

Malta, Argentyna, Hiszpania, czyli wszędzie tam, gdzie chrześcijańska kultura stawia opór – Amnesty już jest, z plakatami, spotami, „manifestacjami oburzenia”. Ale jakoś cicho o Arabii Saudyjskiej, gdzie kobieta może być zamknięta za nieposłuszeństwo wobec ojca. Nie słyszałam o kampaniach w krajach afrykańskich, gdzie obrzezanie kobiet i przymusowe małżeństwa są na porządku dziennym.

Wniosek jest tylko jeden! Amnesty bije tylko w Zachód. Czyżby prawa kobiet były ważne tylko wtedy, gdy służą rozmontowywaniu chrześcijańskich społeczeństw?

Źródłó: RitaE / Pixabay.com

Otwarte granice i demonizacja państw narodowych

Amnesty International od lat atakowała Polskę, Węgry, Czechy, czyli kraje, które broniły swoich granic w obliczu niekontrolowanej migracji.

Polska regularnie oskarżona o „nieludzkie” traktowanie migrantów na granicy z Białorusią, mimo że wielu z nich stanowiło narzędzie wojny hybrydowej Łukaszenki. Podobnie Węgry po wielokroć krytykowane za politykę „zero migracji” i ochronę chrześcijańskiego dziedzictwa.

Jednocześnie Amnesty International totalnie ignoruje ofiary gwałtów i napaści dokonywanych przez migrantów w Niemczech, Szwecji czy Francji. A zamachy terrorystyczne to (sam spekuluję w myśl agendy tej organizacji) najprawdopodobniej „cena postępu”.

Podwójne standardy i wewnętrzne patologie

Organizacja, która uczy o empatii i równości, sama pogrąża się w hipokryzji. Oto specjalny raport z 2019 roku, gdzie napotkamy mobbing, depresje, presja psychiczna, samobójstwo pracownika.

Wewnętrzne śledztwa ujawniły skrajnie toksyczne zarządy oddziałów, niezdolność do reagowania na kryzysy i permanentny brak odpowiedzialności. Jak Amnesty International może nauczać innych o prawach pracowniczych, skoro we własnym domu nie umie ich przestrzegać? Powracam raz jeszcze do owego raportu z 2019 roku, który okazał się prawdziwym trzęsieniem ziemi!

Niezależne dochodzenie przeprowadzone przez specjalną komisję po samobójczej śmierci Gaetana Mootoo, wieloletniego pracownika Amnesty International, znanego działacza z Afryki Zachodniej, ujawniło zatrważający obraz tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami tej „etycznej” organizacji.

Mobbbing. Upokorzenia. Psychiczna presja. Depresje ignorowane przez kierownictwo.

Mootoo wielokrotnie prosił przełożonych o pomoc. Skarżył się, że nie dostaje wsparcia, że jego głos jest ignorowany, że atmosfera pracy stała się nie do zniesienia. W 2018 roku popełnił samobójstwo. Gdzie? W biurze Amnesty, z kluczami w ręku i wyłączonym telefonem.

Wezwano wtedy zewnętrznych audytorów. Efekt? Raport komisji określił klimat w organizacji jako „toksyczny”, z brakiem przejrzystości, zastraszaniem, brakiem empatii, a nawet przypadkami otwartego lekceważenia sygnałów ostrzegawczych od pracowników.

Ludzie opowiadali o nocnych atakach paniki, o przepracowaniu, o poczuciu „bycia jednorazowym narzędziem”. Niektórzy opisywali Amnesty jako miejsce, gdzie „logarytm zawodowego aktywizmu zabił … człowieczeństwo”.

A co zrobiło kierownictwo? Złożyło wymuszone rezygnacje dwóch liderów (Sekretarza Generalnego i szefowej HR), opublikowano przeprosiny. ale nikt nie poniósł realnej odpowiedzialności. Pracownicy mówią: „to było PR-owe pudrowanie trupa”. Problemy miały charakter systemowy, a „kultura przemocy psychicznej” była tolerowana przez lata.

grafika ilustracyjna/fot. pixabay

Jak więc Amnesty ma prawo nauczać innych o prawach pracowniczych, skoro we własnych strukturach łamało je na skalę, która skończyła się ludzką tragedią? 

To nie była wpadka. To był strukturalny upadek moralny.

Organizacja, która publicznie piętnuje korporacje za wyzysk, we własnym środowisku nie potrafiła ochronić swoich ludzi. Czy to nie jest ostateczna hipokryzja?

Teraz historia z Nigerii, gdzie w tle Amnesty International nadużycia, szantaż i zwolnienia „za brak lojalności”. Była pracownica Amnesty Nigeria opowiadała o poważnym zastraszaniu przez dyrekcję, która miała wywierać presję na pokorę i wyróżniać „lojalnych” pracowników.

Nie brakło gróźb utraty pracy bez wyjaśnienia i zablokowaniu możliwości odwołania się, nawet mimo dobrych ocen .Nagminne były przymuszania pracowników do fałszowania dokumentów finansowych. Pracownicy byli instruowani, by na przykład „cofali” daty czeków, pod groźbą utraty pracy .

Węgry – dyskryminacja ze względu na płeć i macierzyństwo

W lokalnym biurze Amnesty Hungary pięć byłych pracownic opowiedziało o presji, aby porzucić karmienie piersią. Nagminne były jednoroczne kontrakty, które kończono z kobietami w ciąży, mimo że Amnesty w publicznych raportach krytykowało takie praktyki . W cytowanym raporcie z 2019 odnotowano na całym świecie masowe przypadki mobbingu. KonTerra Group przepytała 475 pracowników sekretariatu w Londynie i podała, że aż 39 % doświadczyło problemów psychicznych lub fizycznych z powodu pracy w Amnesty

Cytaty z raportu:

Managers belittling staff in meetings… “You’re shit!” or “If you stay… your life will be misery.” „Menadżerowie poniżający pracowników na spotkaniach… 'Jesteś do niczego!’ albo 'Jeśli zostaniesz… twoje życie będzie koszmarem.’”

Toxic”, „adversarial”, „lack of trust”, „bullying”„Toksyczny”, „wrogi”, „brak zaufania”, „mobbing” – te słowa padały wielokrotnie.

Po tych doniesieniach aż pięć z siedmiu członków kierownictwa łaskawie złożyli rezygnacje. Część odeszła, często przy „hojnych odprawach”.

W głównych siedzibach Amnesty International panoszył się rasizm! Tak odnotowano w wewnętrznym raporcie za lata 2020–21. Krótki przykład:

Senior staff using the N-word and P-word… minority ethnic staff feeling sidelined.” – „Starsza kadra używała słowa na N(igger – moje dopowiedzenie; wulgarny, historycznie rasistowski i obraźliwy termin odnoszący się do czarnoskórych osób; w języku polskim „czarnuch”) oraz słowa na P(aki – mój dopisek; obraźliwe określenia „Paki” — używanego pejoratywnie wobec osób z Pakistanu lub południowoazjatyckiego pochodzenia) pracownicy należący do mniejszości etnicznych czuli się odsunięci na bok.”

Raport Howlett Brown potwierdził, że Amnesty zewnętrznie błyszczy moralnością, wewnętrznie jest pełna uprzywilejowania białych i gruboskórnego konformizmu .

W 2022 r. Global HPO przeprowadziła śledztwo, które zaowocowało 106-stronnicowym raportem z AIUK (Amnesty International United Kingdom, czyli brytyjski oddział Amnesty International).

AIUK odgrywa szczególnie istotną rolę w kształtowaniu wizerunku organizacji, zwłaszcza w krajach anglosaskich i często koordynuje kampanie medialne oraz lobbingowe w Parlamencie Brytyjskim. To właśnie ten oddział został w 2022 roku oskarżony w wewnętrznym raporcie o rasizm systemowy, strukturalną dyskryminację i poważne uchybienia etyczne wobec pracowników pochodzenia afro-karaibskiego i południowoazjatyckiego.

Jeśli Amnesty nie potrafi chronić swoich pracowników – od Australii po Afrykę, od Ameryki Północnej po Europę – czy naprawdę ma moralne prawo pouczać korporacje, rządy i społeczeństwa o przestrzeganiu praw i wartości? Wygląda raczej, że to organizacja, która w swej własnej strukturze jest etycznie niespójna, pełna hipokryzji i pozbawiona empatii.

Inne przykłady ideologicznej gry? Do wyboru i… koloru

Ukraina i rok 2022. Oto Amnesty International wywołała burzę, gdy opublikowała raport krytykujący… ukraińskie siły zbrojne za „narażanie cywilów”… podczas czasie rosyjskiej agresji. Tym samym wpisali się w opowieść Kremla.

Izrael vs Hamas – Amnesty otwarcie oskarżyła Izrael o „apartheid”, co jest prawdą, ale pominięto całkowicie fakt używania cywilów jako żywe tarcze przez Hamas.

I na koniec Stany Zjednoczone. Amnesty International przeprowadziła liczne kampanie przeciwko „systemowemu rasizmowi”, ale z całkowitym brakiem potępienia przemocy ze strony Black Lives Matter czy bojówkarzy z Antify.

W czyim imieniu przemawia Amnesty???

Amnesty International to dziś ideologiczna organizacja z polityczną misją. Zamiast chronić uniwersalne prawa człowieka, chroni interesy globalnych elit i forsuje lewicowo-liberalną wizję świata. Cechuje jej działania cynizm oparty na czterech filarach: wybiórczości, ideologizacji, braku symetrii oraz obiektywizmu w ocenie wydarzeń i wreszcie milczenia wobec realnych zagrożeń a głośnego krzyku oburzenia tam, gdzie chodzi o przemeblowanie społeczeństw Zachodu.

Moje pytania brzmią:

  • Czy Amnesty International to jeszcze strażnik sumienia ergo „obrońcy uciśnionych”, czy jednak już zdecydowanie armia ideologów z uśmiechem NGO-sów z wetkniętą w żółtą kamizelkę zbierających datki podobizną pana George’a?
  • Czy teraz Amnesty International broni ofiar, czy kreuje „ofiary”, aby niszczyć suwerenność i tradycję?
  • Bowiem jeśli to drugie, to czas powiedzieć zdecydowanie „STOP!!!”. I bronić się nie tylko przed reżimami, ale i przed pozornymi „obrońcami praw człowieka”, którzy wybiórczo je definiują.

Tomasz Wybranowski

Rosja, Chiny i Stany Zjednoczone w Lidze Mistrzów świata – Europa kopie w Pucharze Konfederacji. Felietonowo Wybranowski

Scenariusz, w którym Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny dzielą się strefami wpływów, jest jednym z możliwych rozwiązań w nadchodzącej dekadzie. W tym nowym układzie geopolitycznym, Polska, choć nie w pełni niezależna, staje się kluczowym punktem na mapie Europy Środkowej, przyciągającym uwagę zarówno Rosji, jak i USA. W sferze politycznej, krajowe wybory mogą zakończyć się przewagą kandydatów, którzy lepiej rozumieją potrzeby Polaków w tym zmieniającym się świecie, a nie skupiają się na globalnych aspiracjach, które są dalekie od polskich realiów i możliwości... - Tomasz Wybranowski

W kontekście globalnej polityki i geostrategicznych przemian, jakie mogą nastąpić w wyniku zmieniających się układów sił, warto zastanowić się nad możliwymi scenariuszami przyszłości

W kontekście globalnej polityki i geostrategicznych przemian, jakie mogą nastąpić w wyniku zmieniających się układów sił, warto zastanowić się nad możliwymi scenariuszami przyszłości. Jeden z nich może przybrać postać tzw. „nowego podziału stref wpływów” na świecie, w którym Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny staną się głównymi aktorami, mającymi decydujący wpływ na światowe wydarzenia zarówno w obszarze militarnym, jak i gospodarczym.

W tym układzie rola Unii Europejskiej, z jej obecnymi liderami, jak Emanuel Macron czy Ursula von der Leyen, może zostać poważnie osłabiona, a kraje takie jak Polska zyskają specyficzną rolę, którą warto szczegółowo przeanalizować.

Tomasz Wybranowski

Podział stref wpływów i globalna dominacja

W nadchodzących latach, według niektórych prognoz, możemy być świadkami rosnącej współpracy między Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Chinami. Przemiany w tej sferze miałyby na celu określenie nowych stref wpływów, zarówno w kontekście gospodarczym, jak i militarnym.  Taki scenariusz sugeruje, że kwestie związane z krajami bałtyckimi, Tajwanem, Gruzją czy północnym Kazachstanem nie będą przedmiotem dalszych kontrowersji czy międzynarodowych napięć. Zamiast tego, wielkie mocarstwa zgodzą się na podział stref, w których każda z tych potęg utrzyma swoje interesy.

Dla USA, Rosji i Chin, takie podejście ma sens z racji ich rosnącej dominacji w różnych częściach świata. W przypadku Rosji, istotna będzie stabilizacja w Europie Wschodniej, zaś Chiny, które mają ogromne aspiracje gospodarcze i strategiczne, będą mogły skupić się na swoim rozwoju oraz dominacji w Azji. USA z kolei, z jeszcze większą siłą ekonomiczną i militarną, będą nadzorować całość, umacniając swoją rolę jako globalnego lidera. Unia Europejska, pod wpływem kryzysów gospodarczych, decyzji politycznych i wprowadzenia zielonego ładu, nie będzie miała wystarczającej siły, by znacząco wpływać na te procesy.

W nadchodzących latach, jak wskazują prognozy, możemy rzeczywiście być świadkami dynamicznych zmian w globalnym układzie sił, szczególnie w kontekście rosnącej współpracy między Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Chinami. Taki scenariusz, w którym te trzy wielkie mocarstwa ustalają nowe strefy wpływów, może stanowić reakcję na zmieniający się porządek międzynarodowy oraz dążenie do zachowania i umocnienia własnych interesów.

O strefach wpływów słów kilka

W przeszłości mieliśmy do czynienia z podziałem świata na różne strefy wpływów, zwłaszcza podczas zimnej wojny, kiedy USA i ZSRR rywalizowały o kontrolę nad różnymi obszarami. Taki podział stref wpływów mógłby powrócić w zaktualizowanej formie. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na kluczowe regiony:

Kraje bałtyckie – współpraca między Rosją, USA i Chinami mogłaby oznaczać, że kwestia bezpieczeństwa krajów bałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii – zostanie uznana za strefę rosyjskiego wpływu, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ich strategiczne położenie i bliskość do Rosji. Chociaż obecnie kraje te są członkami NATO, w przypadku nowego porozumienia międzynarodowego, Rosja mogłaby zdobyć pewne ustępstwa w kwestiach militarnych i politycznych.

Tajwan – Chiny, dążąc do pełnej kontroli nad Tajwanem, mogłyby w ramach porozumienia z USA i Rosją uzyskać zielone światło na dalsze działania w regionie. USA, posiadające silne interesy gospodarcze i strategiczne w Azji, mogłyby uznać pewne ograniczenia w tym zakresie, pod warunkiem, że nie wpłynęłoby to na równowagę sił w regionie.

Gruzja i Północny Kazachstan: Te regiony mogą stać się miejscem rywalizacji o strefy wpływów między Rosją a Chinami. W przypadku Kazachstanu, który leży na granicy Europy i Azji, zarówno Rosja, jak i Chiny, będą zainteresowane jego stabilnością i rozwojem, ale z różnych powodów – Rosja ze względu na bezpieczeństwo w swojej strefie wpływów, zaś Chiny z powodu rosnącej współpracy gospodarczej w ramach inicjatywy „Pasa i Szlaku”.

grafika ilustracyjna | fot. pixabay

Dominacja gospodarcza i militarna

Możemy jako Europejczycy nie zgadzać się I zaprzeczać a nasi politycy pobrzękiwać szabelkami I srogimi minami, ale prawda jest taka, że Rosja, Chiny i USA już teraz dominują w różnych częściach świata, a ich współpraca w przyszłości może pogłębić ich pozycję w kluczowych regionach.

Z punktu widzenia Rosji, utrzymanie wpływów w Europie Wschodniej będzie kluczowe dla zapewnienia stabilności wewnętrznej i zewnętrznej. Po aneksji Krymu w 2014 roku oraz wojnie w Donbasie, Rosja może starać się uzyskać uznanie swoich wpływów w regionie, co mogłoby wzmocnić jej pozycję wobec NATO i Unii Europejskiej.

Chiny dążą do zwiększenia swojej dominacji gospodarczej w Azji, ale także poza nią, zwłaszcza w Europie i Afryce. Ich ambitne plany rozwoju infrastrukturalnego, jak „Pas i Szlak”, mają na celu rozbudowę globalnej sieci transportowej, co da Chinom ogromną przewagę ekonomiczną i strategiczną. W ramach współpracy z USA i Rosją, Chiny mogłyby skupić się na stabilizacji w regionie Azji, nie konfrontując się bezpośrednio z interesami Zachodu.

Dla Stanów Zjednoczonych kluczowa pozostaje rola globalnego lidera – zarówno pod względem ekonomicznym, jak i militarnym. USA będą starały się utrzymać swoją dominację poprzez nadzorowanie innych potęg i zawieranie porozumień, które zapewnią im przewagę. Na przykład, ich obecność wojskowa w Europie, na Bliskim Wschodzie czy w Azji będzie częścią większej strategii kontrolowania równowagi sił.

Użyję slangu sportowego, powstanie układ krajów – mocarstw, czyli Liga Mistrzów i cała reszta, która kopać będzie o marny pucharek w Lidze Konferencji.

Rola Unii Europejskiej – my, my, my!!!

Unia Europejska, mimo iż pozostaje ważnym graczem na arenie międzynarodowej, może mieć trudności w konkurowaniu z takimi potęgami jak USA, Rosja i Chiny, zwłaszcza w obliczu kryzysów gospodarczych i wewnętrznych napięć politycznych. Zmiany polityczne i gospodarcze, takie jak wprowadzenie Zielonego Ładu, mogą ograniczyć zdolność UE do projekcji swoich wpływów na świecie. Ostatecznie, UE może być zmuszona do dostosowania swojej polityki do realiów dyktowanych przez większe mocarstwa.

Unia Europejska, mimo bycia jednym z kluczowych graczy na światowej scenie politycznej i gospodarczej, zmaga się z wieloma wyzwaniami, które mogą utrudnić jej dalszą konkurencję z takimi potęgami jak USA, Chiny czy Rosja. Istnieje kilka istotnych słabości, które wpływają na jej pozycję w globalnym kontekście.

Biurokracja i złożony system decyzyjny

Biurokracja w Unii Europejskiej jest jednym z głównych zarzutów wobec jej struktur. Złożony system instytucji, w tym Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej oraz Rady UE, często prowadzi do opóźnień i braku spójnej polityki. Decyzje podejmowane w UE wymagają kompromisów między 27 państwami członkowskimi, co sprawia, że proces legislacyjny jest wolniejszy i mniej elastyczny w porównaniu do bardziej scentralizowanych struktur, takich jak w Stanach Zjednoczonych.

Brak jednolitej polityki gospodarczej i inwestycji

W UE istnieje duża rozbieżność w poziomie rozwoju gospodarczego państw członkowskich. Kraje takie jak Niemcy, Francja czy Holandia są gospodarczo silne, podczas gdy inne państwa, szczególnie z Europy Środkowo-Wschodniej, wciąż borykają się z niższym poziomem inwestycji oraz słabszymi wskaźnikami wzrostu. Brak jednolitej polityki inwestycyjnej sprawia, że UE nie jest w stanie skutecznie konkurować z Chinami, które stawiają na gigantyczne inwestycje infrastrukturalne, oraz z USA, które skutecznie przyciągają inwestycje poprzez innowacje i rozwój technologiczny.

Brak gospodarczej niezależności

Unia Europejska, mimo swojego dużego znaczenia gospodarczo-politycznego, nie posiada pełnej niezależności gospodarczej. Większość państw członkowskich jest uzależniona od zewnętrznych źródeł energii (przede wszystkim z Rosji, choć to się zmieniło się po 2022 roku) i surowców, co sprawia, że UE jest podatna na zewnętrzne kryzysy, takie jak wojny handlowe czy napięcia geopolityczne.

Ponadto, relatywnie niewielka liczba międzynarodowych korporacji technologicznych ma swoją siedzibę w Europie, co utrudnia Unii konkurowanie z takimi gigantami jak Google, Apple czy Microsoft.

Zmiany polityczne i Zielony Ład

Wprowadzenie Zielonego Ładu, mimo że ma na celu zrównoważony rozwój i walkę ze zmianami klimatycznymi, wiąże się z dużymi kosztami dla gospodarki UE. W szczególności, transformacja energetyczna i przemysłowa może prowadzić do wysokich kosztów dla firm i konsumentów, co w dłuższej perspektywie może wpłynąć na konkurencyjność gospodarki europejskiej. Dodatkowo, zmiany te mogą wprowadzać wewnętrzne napięcia w państwach członkowskich, które różnią się pod względem podejścia do ochrony środowiska.

Zależność od polityki zagranicznej większych mocarstw

UE, mimo swojego znaczenia jako całość, często zmuszona jest dostosować swoją politykę zagraniczną do realiów dyktowanych przez większe mocarstwa, jak USA, Chiny czy Rosja. Polityki handlowe, wojskowe i energetyczne tych krajów mają ogromny wpływ na decyzje podejmowane w Brukseli, a Unia nie zawsze jest w stanie skutecznie przeciwstawić się decyzjom podejmowanym przez te potęgi. Z kolei globalne napięcia, takie jak wojny handlowe czy konflikty o dostęp do zasobów, mogą prowadzić do marginalizacji UE na arenie międzynarodowej.

Źródło: piqsels.com

Straty gospodarcze Europy, czyli porównując potencjały PKB

Porównując dynamikę PKB Unii Europejskiej do USA w ciągu ostatnich 15–20 lat, UE boryka się z rosnącym dystansem do amerykańskiej gospodarki. W 2000 roku PKB UE (nominalne) wynosiło około 13,6 biliona dolarów, podczas gdy PKB USA wynosiło około 10 bilionów dolarów. Do 2023 roku PKB USA wzrosło do około 26 bilionów dolarów, podczas gdy PKB UE wynosiło około 19 bilionów dolarów. Choć UE nadal stanowi około 70% gospodarki USA, to w ciągu ostatnich dwóch dekad straciła część swojej konkurencyjności, co w dużej mierze jest efektem niższego wzrostu gospodarczego oraz problemów strukturalnych, takich jak niska innowacyjność czy problemy z rynku pracy w wielu krajach członkowskich.

W ciągu ostatnich 15-20 lat, UE nie była w stanie nadążyć za szybkim rozwojem technologicznym, szczególnie w obszarze cyfryzacji i nowych technologii, co negatywnie wpłynęło na jej konkurencyjność w globalnym kontekście. Straty te wynikają również z trudności w realizowaniu skutecznych reform gospodarczych w obliczu kryzysów finansowych, zadłużenia publicznego oraz kryzysu migracyjnego, które powstrzymały ją od osiągnięcia pełnej dynamiki rozwoju.

Mimo że Unia Europejska pozostaje kluczowym aktorem na światowej scenie, jej wewnętrzne słabości, takie jak biurokracja, brak jednolitej polityki gospodarczej, oraz zależność od zewnętrznych potęg gospodarczych, mogą utrudnić dalsze konkurowanie z USA, Chinami czy Rosją. Aby sprostać tym wyzwaniom, UE będzie musiała wprowadzić głębokie reformy strukturalne, szczególnie w obszarze gospodarki, innowacji oraz polityki energetycznej.

Trochę historii. Przykłady działań potęg w przeszłości

USA i ZSRR, czyli czas zimnej wojny. Wtedy podział świata na strefy wpływów był wyraźny, a każde z tych mocarstw dążyło do rozszerzenia swojego wpływu na różnych kontynentach, co skutkowało licznymi kryzysami (np. kryzys kubański, wojna w Wietnamie a wcześniej w Korei).

Chiny i Rosja w Azji Centralnej. Przykładem współpracy pomiędzy tymi dwoma krajami może być ich rosnąca współpraca gospodarcza i wojskowa w Azji Centralnej, gdzie obie potęgi dążą do zabezpieczenia swoich interesów w regionie, a także do przeciwdziałania wpływom USA.

Sumując, należy podkreślić, że przyszłość współpracy między USA, Rosją i Chinami może przynieść istotne zmiany w globalnym układzie sił, z możliwym podziałem świata na strefy wpływów. Choć scenariusz ten może brzmieć kontrowersyjnie, to dla tych trzech potęg, mających rosnącą dominację gospodarczą i militarną, może to być naturalna odpowiedź na dynamiczne zmiany na arenie międzynarodowej.

Europa Środkowa – granica wpływów

W tej nowej rzeczywistości geopolitycznej, Polska, wraz z innymi krajami Europy Środkowej, jak Finlandia, Bułgaria czy Rumunia, stanie się istotnym punktem granicznym między strefami wpływów Rosji a USA. W szczególności Polska, przez swoje strategiczne położenie, zyska na znaczeniu, ale nie w tradycyjnym sensie militarno-politycznym, lecz bardziej jako swoista „strefa buforowa”.

Tego rodzaju rola przypominać może w pewnym sensie status Izraela na Bliskim Wschodzie, ale z pewnym istotnym zastrzeżeniem: nie chodzi tu o etniczną czy religijną tożsamość, lecz o rolę polityczną.

W tym układzie Polska stać się może państwem o szczególnym traktowaniu przez USA, które postawi na jej stabilność i strategiczne położenie, traktując ją jako fundament stabilizacji regionu. Choć Polska nie będzie traktowana jak tradycyjny sojusznik Stanów Zjednoczonych – Izrael, to przyszły status naszej Ojczyzny w relacjach z USA może przypominać ten, jaki Izrael ma na Bliskim Wschodzie

jako kluczowy punkt wpływów, ale też państwo o dużym znaczeniu w rozgrywkach regionalnych.

Polska scena polityczna

W tym nowym kontekście politycznym, także krajowe sprawy mogą przejść gruntowne zmiany. Wybory prezydenckie w Polsce, które odbędą się w maju 2025 roku, będą przebiegały pod dużym wpływem tego globalnego układu. Wybory te najprawdopodobniej zakończą się porażką Rafała Trzaskowskiego, który – mimo początkowych ambicji I przewag– nie zyska odpowiedniego poparcia.

Jego kandydatura już traci I tracić będzie na znaczeniu, zwłaszcza w kontekście rosnącej fali niezadowolenia z polityki unijnej, drożyzny, groźby podatku katastralnego i „zielonego ładu”, który według wielu, w tym wyborców zmęczonych unijnym kierunkiem, ogranicza rozwój gospodarczy.

Donald Tusk, który mógłby stanowić alternatywę, również nie zdoła (jeśli zdecyduje się na podmianę kandydata) przekonać większości Polaków. Jego marginalizacja oraz związane z nim decyzje polityczne sprawią, że nie będzie w stanie przejąć inicjatywy.

Zmęczenie polityką klimatyczną, nadmiernymi regulacjami i niekończącymi się debatami europejskimi, może przyczynić się do sukcesu innych kandydatów, bardziej zbliżonych do interesów narodowych i bezpieczeństwa narodowego, a nie koncentrujących się na rozwiązaniach, które są odległe od realiów codziennego życia Polaków.

Scenariusz, w którym Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny dzielą się strefami wpływów, jest jednym z możliwych rozwiązań w nadchodzącej dekadzie. W tym nowym układzie geopolitycznym, Polska, choć nie w pełni niezależna, staje się kluczowym punktem na mapie Europy Środkowej, przyciągającym uwagę zarówno Rosji, jak i USA. W sferze politycznej, krajowe wybory mogą zakończyć się przewagą kandydatów, którzy lepiej rozumieją potrzeby Polaków w tym zmieniającym się świecie, a nie skupiają się na globalnych aspiracjach, które są dalekie od polskich realiów i rzeczywistości…

Donald Trump i Władimir Putin / Fot. Kremlin.ru, Wikimedia Commons

Z ostatniej chwili, czyli wielcy ponad naszymi głowami

Czy nam się to podoba (albo nie), ostatnie wydarzenia jasno wskazują na zacieśnienie współpracy między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, przy radosnym pomruku Chin, w kontekście gospodarczym i politycznym, szczególnie w odniesieniu do konfliktu na Ukrainie i podziału stref wpływów.

Współpraca w zakresie surowców

Oto prezydent RosjiWładimir Putin, wyraził gotowość do współpracy z amerykańskimi firmami w zakresie wydobycia metali ziem rzadkich na terytorium Rosji oraz na okupowanych terenach Ukrainy.  W wywiadzie dla rosyjskiej telewizji państwowej W. Putin podkreślił, że Rosja posiada znaczne rezerwy tych surowców i jest otwarta na udział zagranicznych partnerów w ich eksploatacji. Zaproponował także sprzedaż około 2 milionów ton aluminium na rynek amerykański, pod warunkiem zniesienia sankcji ograniczających import rosyjskich metali.

W tym samym czasie prezydent USA, Donald Trump, informuje o prowadzonych „bardzo poważnych rozmowach” z Władimirem Putinem na temat zakończenia wojny w Ukrainie.

Donald Trump od początku sugeruje możliwość wprowadzenia europejskich sił pokojowych na terytorium Ukrainy, na co Władimir Putin miał wyrazić zgodę. Francuski prezydent Emmanuel Macron ostrzegł jednak przed zawarciem porozumienia, które mogłoby zostać odebrane jako kapitulacja Ukrainy, podkreślając konieczność poszanowania jej suwerenności.

Działania obu przywódców sugerują dążenie do redefinicji strefy wpływów i absolutnie nowego podziału geopolitycznego świata i Europy. Dla Ameryki kwestie Europy są najmniej ważne. Taka jest prawda w świetle ostatnich faktów i wydarzeń.

Propozycje współpracy w zakresie eksploatacji surowców na terenach okupowanych oraz rozmowy o zakończeniu konfliktu na Ukrainie mogą wskazywać na próbę osiągnięcia porozumienia, które uwzględniałoby interesy zarówno Rosji, jak i USA, kosztem suwerenności Ukrainy i podległości dawnych republik radzieckich Moskwie.

Europejscy marzyciele zaklinają rzeczywistość, ale ostatnie deklaracje i działania prezydentów Rosji i USA wskazują na bardzo możliwy sojusz, z którego rodzi się nowy podział stref wpływów oraz współpraca gospodarcza w kluczowych sektorach, takich jak wydobycie metali ziem rzadkich.

Zaklinanie rzeczywistości a fakty

Ktoś powie, że oszalałem, ale ja twierdzę, że nie zaklinam faktów i rzeczywistych zdarzeń w bajkę snutą przez chromą Europę. Reuters donosi Russia’s Putin outlines potential aluminium, rare earth deals with the US” / „Putin przedstawia potencjalne umowy dotyczące aluminium i metali ziem rzadkich z USA”. Natomiast w The Guardian możemy przeczytać, że Macron warns against 'surrender’ in Ukraine as Trump claims Putin will accept peacekeeper deal” / „Macron ostrzega przed 'kapitulacją’ Ukrainy, podczas gdy Trump twierdzi, że Putin zaakceptuje porozumienie w sprawie sił pokojowych”. I jeszcze jeden ostatni, gorący tytuł z The New York Post: Trump says Putin agreed to European peacekeeping troops in Ukraine: 'He has no problem with it” / „Trump mówi, że Putin zgodził się na europejskie siły pokojowe na Ukrainie: 'Nie ma z tym problemu”.

Gdy wielcy i silni się dogadują, to cała reszta nie ma nic do powiedzenia. Europa od lat popada w marazm i degrengoladę. Europejczycy wymierają (wystarczy sprawdzić statystyki dzietności), coraz mniej czytają, są coraz słabiej wykształceni przez co w ogóle (albo słabo) popychają świat techniki i wynalazczości ku szczytom!

Europa coraz większym zaściankiem (by nie powiedzieć grajdołem)

Od dawna piszę i mawiam, że wielka i niegdyś dumna Europa zapada w sen zimowy. Problem w tym, że zamiast się obudzić na wiosnę, może już nigdy nie powstać i poczuć na twarzy ożywczych promieni słońca. Ktoś powie, a może nawet zakrzyknie: szczegóły! Odpowiem, proszę bardzo!

W 2024 roku liczba tak zwanych „mega – rund” finansowania startupów w Europie (chodzi o inwestycje powyżej 100 milionów dolarów) wyniosła zaledwie 36. To o 77,2% mniej niż rok wcześniej. Dawno, dawno temu to Europa rozdawała karty w pokerowej rozgrywce nauki i technologii. Ale nie teraz! Dzisiaj nasze „jednorożce” (startupy warte miliard dolarów) są niczym mamuty i nasze polskie tury na wymarciu. W trzecim kwartale 2024 roku powstało ich najmniej od sześciu lat.

Wniosek: Europa powoli, ale konsekwentnie, staje się skansenem.

Kiedy Amerykanie i Chińczycy inwestują w nowe technologie, Europa oddaje pole. Mediana wycen europejskich startupów jest dziś nawet o 61% niższa niż ich odpowiedników w Stanach Zjednoczonych. Czy rzeczywiście chcemy zostać globalnym zaściankiem? A może boimy się podbicia ze strony Rosji, Chin czy (no właśnie, kogo?!), że nie chcemy oddać taniej siły roboczej? Nie! Moi zdaniem gra idzie o rynek konsumencki cudzych wynalazków

W Polsce sytuacja nie wygląda lepiej. Już w 2019 roku liczba zgłoszeń patentowych składanych przez polskich naukowców, badaczy i wynalazców w Europejskim Urzędzie Patentowym spadła o prawie 10%. Ten niepokojący się pogłębia. Jeśli nic się nie zmieni, zamiast nowoczesnego centrum technologii, staniemy się jedynie dostawcą surowców i montownią dla większych graczy.

Tylko nie wiadomo jeszcze, kto ostatecznie przejmie nad nami kontrolę – Stany Zjednoczone, Rosja czy Chiny?

Oczywiście, są i tacy, którzy twierdzą, że Europa jeszcze się podniesie. Europejska Rada ds. Innowacji planuje (znowu wolicjalność a nie fakt) przeznaczyć 1,4 miliarda euro na rozwój technologii i wsparcie startupów. Ale czy to aby wystarczy?

W świecie, gdzie jeden amerykański koncern technologiczny jest w stanie tyle wydać w ciągu trzech miesięcy na rozwój jednej tylko aplikacji, ta „europejska” suma wygląda jak jałmużna, albo mała zrzutka na drużynę zuchów i jej wakacyjny wyjazd.

Jeśli nie nastąpi radykalna zmiana w myśleniu i finansowaniu innowacji, Europa nie tylko przestanie się liczyć! Po prostu – nazwę to brytalnie – przestanie istnieć jako niezależny byt gospodarczy. Co unaocznił czas pandemii covidowej. Pamiętacie pęknięte łańcuchy dostaw … z Azji i Ameryki?

Czas przestać się łudzić. Jeśli nie obudzimy się teraz, obudzimy się za kilka lat jako kolonia. Pytanie tylko – czyja?

Tomasz Wybranowski

 

Nowa książka prof. Andrzeja Nowaka daję nadzieję. O „Narodzie niepokonanym” w poniedziałkowym Poranku Wnet

„Chodzi o nadzieję, że poddawać się nie wolno, że walczyć warto i trzeba: dla ojczyzny naszej”, wyjaśnia. profesor Andrzej Nowak, który jutro obok poety Bohdana Wrocławskiego będzie gościem świątecznego Poranka Wnet Tomasza Wybranowskiego.

Na kartach swej książki przywołuje całą plejadę patriotów polskich, których postawy były i nadal są nieustannym źródłem inspiracji

„Przewodnim wątkiem tej opowieści jest historia nadziei w beznadziejności, czyli uporczywie ponawianych wysiłków, by wolność odzyskać, marazm przezwyciężyć, zdradę nazwać po imieniu i nie biadać nieustannie, ale walczyć o zwycięstwo” – pisze prof. Andrzej Nowak we wstępie do swojej nowej książki „Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii” (wyd. Biały Kruk).

Wybitny historyk i pisarz po raz kolejny dokonuje przeglądu naszej historii, analizując wnikliwie losy Polski i jej mieszkańców, przyglądając się zwłaszcza takim fundamentalnym wartościom jak wolność, wiara, walka, sumienie, które od zawsze kształtowały losy naszej Ojczyzny. Przypomina, że choć państwo czasem upadało, to naród polski nigdy nie został pokonany. Nawiązując do starych sarmackich przekonań, porównuje Rzeczpospolitą do słońca, które mimo chwilowego mroku zawsze wschodzi na nowo, pełne blasku i siły.

„Polska jest jak słońce: wschodzi i zachodzi, ale nie ginie” – tak właśnie nasza Ojczyzna od wieków odnajduje swoją drogę do odrodzenia i triumfu. Najnowsze dzieło prof. Nowaka to opowieść o odwadze – zarówno tej fizycznej, która wzywa do czynu, walki i powstania, jak i tej intelektualnej, która pobudza ducha i zmusza do refleksji. To pozycja „o nadziei, której nigdy nie należy tracić, gdy chodzi o naszą ojczyznę” – tłumaczy autor. „Chodzi o nadzieję, że poddawać się nie wolno, że walczyć warto i trzeba: dla ojczyzny naszej” – wyjaśnia.

Na kartach swej książki przywołuje całą plejadę patriotów polskich, których postawy były i nadal są nieustannym źródłem inspiracji. Snuje opowieści o ludziach mądrych i odważnych, ale i tych zrezygnowanych, choć ci ostatni, jak zaznacza, nigdy nie mieli racji, czego dowodzi historia, nad której pogrzebaniem, zapomnieniem, zmanipulowaniem, redukcją do potwornej karykatury pracują wciąż, od wieków, wrogie Rzeczypospolitej władze. Dlatego tak ważne jest, byśmy te dzieje znali i o nich pamiętali.

Prof. Andrzej Nowak nie tylko przypomina o przełomowych momentach w naszej historii, ale również zwraca uwagę na współczesne wyzwania. Podkreśla, że duch zniechęcenia, który czasami przenikał naród, musi zostać pokonany przez odwagę myślenia i działania.

„Odpowiedzią na poczucie beznadziejności musi być najpierw odwaga: odwaga czynu, powstania, walki. Taka, na jaką zdobyli się na przykład konfederaci barscy i kolejni ich naśladowcy, powstańcy Kościuszki, podchorążowie listopada roku 1830, powstańcy stycznia roku 1863, aż do tych dzielnych ludzi, którzy rzucili wyzwanie sowieckiemu molochowi i z natchnieniem św. Jana Pawła II uruchomili solidarnościową lawinę”, pisze.

 

Prof. Andrzej Nowak z „Dziejami Polski” | Fot. Wikipedia

Jego książka stanowi odpowiedź na dzisiejsze próby zacierania znaczenia historii i szerzenia tzw. polityki wstydu. Prof. Nowak odrzuca te postawy, przypominając, że historia Polski pełna jest momentów chwały, które nie mogą być zapomniane ani zminimalizowane.
W „Narodzie niepokonanym” znajdziemy 23 fascynujące, pięknie ilustrowane opowieści, które nie tylko ożywiają przełomowe momenty polskiej historii, ale również inspirują do refleksji nad tym, co oznacza być częścią narodu o tak bogatym i nieugiętym dziedzictwie. Książka ta to wyjątkowa lekcja patriotyzmu, która wciąga od pierwszej strony i – jak zawsze w przypadku tego autora – czyta się doskonale.

To pozycja obowiązkowa dla każdego, kto pragnie zrozumieć korzenie współczesnych wyzwań i odnaleźć inspirację w losach przodków, którzy nigdy nie poddali się w walce o wolność i godność.

Prof. Andrzej Nowak: „Naród niepokonany. Przełomowe momenty polskiej historii”, wyd. Biały Kruk, 424 str., format 16,5 x 23,5 cm, twarda oprawa.

 

Niezłomny głos wolności. Nowe spojrzenie na postać ks. Jerzego Popiełuszki w biografii Jolanty Sosnowskiej

 

Radio to moja miłość – irlandzkie podsumowania. W Międzynarodowym Dniu Muzyki tekst o pewnym dublińskim studiu pod nr 37

Międzynarodowy Dzień Muzyki obchodzony jest na całym świecie 1 października.

Dzieje się tak od roku Pańskiego 1975, kiedy to za sprawą znakomitego mistrz wiolonczeli i skrzypiec Yehudiego Menuhina, ówczesnego Prezydenta Międzynarodowej Rady Muzyki działającej pod egidą organizacji UNESCO, ustanowiono ten szczególny dzień.

Głównym celem tego świątecznego dnia jest przedstawienie muzyki w taki sposób, aby kojarzono ją jako najwspanialszej dobro ludzkości. To także ważny moment w kalendarzu najważniejszych świąt, aby wypromować muzyków jako nadzwyczajnych czarodziejów, którzy tworzą piękno muzyki.

W wielu ośrodkach muzycznych w Polsce dzień ten jest świętowany w sposób szczególny. W Filharmonii Śląskiej w Katowicach jego obchody połączono z jubileuszem 30-lecia Kwartetu Śląskiego. Ten znakomity zespół, wspólnie ze znaną pianistką Ewą Pobłocką, wykonał Kwintet fortepianowy f-moll op. 34 Johannesa Brahmsa oraz kwartety smyczkowe Ludwiga van Beethovena i Antona Weberna.

W Warszawie w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej wystąpiło aż 8 dyrygentów, 10 gwiazd operowych z La Scali, Metropolitan Opera, Opery Paryskiej, Covent Garden, gwiazdy baletu z Wilna, Kopenhagi, Moskwy, choreografowie z Polski, Ukrainy, Rosji i Amsterdamu, wybitni aktorzy, Chór alla Polacca, akrobaci, tancerze oraz Chór, Orkiestra i Balet Opery Narodowej.

Wszyscy oni jednym maratonem muzyczno-baletowym zainaugurowali nowy sezon artystyczny warszawskiego Teatru, a w programie wieczoru znajdą się największe przeboje z repertuaru przyszłego sezonu: Trubadur, Rigoletto, Don Carlos, Faust, Hrabina, Łucja z Lammermooru, Medea, Czarodziejski Flet i Cyrulik sewilski.

Dnia 1 października rozpoczęła się również jedenasta edycja Festiwalu Muzycznego Polskiego Radia pod hasłem Emigranci.

 

Studio Dublin na antenie Radia WNET od 15 października 2010 roku (najpierw jako „Irlandzka Polska Tygodniówka”). Zawsze w piątki, zawsze po Poranku WNET zaczynamy ok. 9:10. Zapraszają: Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc, oraz Katarzyna Sudak i Jakub Grabiasz.

 

Tutaj do wysłuchania program:

 

Radio – urządzenie do pomnażania muzyki w sercach ludzi 

Dobry program radiowy to przede wszystkim wyraz szacunku dla słuchaczy. Dobre radio musi być tym podmiotem, które opisuje świat tak, jak on wygląda i produkuje w sercach odbiorców nadprogramową ilość endorfin. – mawiam nieprzerwanie od 33 lat.

W Międzynarodowym Dniu Muzyki, który jednocześnie w tym roku jest i 40. rocznicą premiery albumu grupy U2 „The Unforgettable Fire” pokusi się autor niniejszego tekstu o garść refleksji. W moim życiu nie umiem oddzielić poezji z literaturą od muzyki i radia, jako środka masowego rażenia metaforą i melodią.

Od 19 roku życia, a więc od lat już 34 prawie, radio to nie tylko moja pasja, ale i profesja. Wiele tych redakcji było, ale skupię się tylko na ostatnich dwóch, które podarowała mi Irlandia i jej poetyckość. I on – Krzysztof Skowroński, przyjaciel, mistrz i wizjoner, wreszcie Przyjaciel. 

 

NEAR FM i polska redakcja

 

7 czerwca 2017 roku był jednym z najważniejszych dni dla programu nadawanego dla rzeszy Polaków w Irlandii i na świecie o nazwie Polska Tygodniówka NEAR FM. Owego dnia obchodziłem jubileusz 500 wydania programu. Od czerwca 2006 roku zapraszam słuchaczy w każdą środę, do irlandzkiej rozgłośni NEAR FM, które króluje wciąż w eterze Dublina.

Zanim jeszcze powstał pomysł realizacji programu Polska Tygodniówka, osoby związane zawodowo ze mną, rozpoczęły cykl szkoleń pod czujnym okiem szefa stacji Sally Galiana. Po serii kursów (m.in. z udziałem dziennikarzy i redaktorów z Austrii, Szwajcarii i Niemiec) Katarzyna Sudak i Przemysław Bogdański zrealizowali dwa pierwsze programy poświęcony prawom człowieka. Audycje miały swoje premiery w grudniu 2005 roku i w styczniu 2006, natomiast w czerwcu 2006 roku po raz pierwszy wyemitowany został program pod szyldem Polska Tygodniówka.

Przygoda z radiem NEAR FM wciąż trwa. Lecz to nie jest główny flagowiec eteru, gdy mowa o mnie. Radiem, które wypełnia mnie przez cały czas jest Wnet i moje dublińskie Studio 37, skąd cyber – autostradą wędrują w czasie rzeczywistym moje programy.

Era „więcej niż radia” – Radio Wnet i irlandzkie tropy

Często się uśmiecham, kiedy zdam sobie sprawę, że patrząc na wieże Christchurch Cathedral i Katedrę pod wezwaniem św. Patryka słuchają mnie słuchaczki i słuchacze w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Szczecinie, Białymstoku, Bydgoszczy, Łodzi i Lublinie.

Zresztą mój irlandzki prezes i przyjaciel Dariusz Trela wywróżył mi to jeszcze w czasach, gdy odpaliśmy projekt Twoje Radio Dublin.

Radio Wnet istnieje od 2009 roku. Obchodzimy jubileusz 15-lecia. Ale najpierw radio było osiągalne dla słuchaczy tylko w sieci. Stąd też nazwa Radio Wnet wymyślona przez Grzegorza Wasowskiego.

12 listopada 2018 roku, w roku setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, Radio Wnet rozpoczęło nadawanie w Warszawie i Krakowie. Obecnie program rozgłośni, której redaktorem naczelnym i prezesem jest Krzysztof Skowroński, zaś dyrektorem muzycznym i szefem Studia 37 Dublin jestem ja, można słuchać także w Łodzi, Bydgoszczy, Białymstoku, Szczecinie i Wrocławiu.

Prawy Polonii są bardzo ważne dla szefów i dziennikarzy Radia Wnet, o czym świadczy liczba studiów zagranicznych. Pierwsze było oczywiście Studio 37 Dublin. Pierwszy program poszybował w cyber przestrzeń w październiku 2010 roku.

Tomasz Wybranowski podczas serwisu w Studiu 37 Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

 

Studio 37 Dublin – nie tylko muzyczne

Studio 37 Dublin skupia się na informowaniu Polonii na Wyspach o sytuacji w Polsce, tak politycznej, społecznej jak i kulturalnych zdarzeniach. Jest to także antena do informowania rodaków w kraju o dokonaniach, sukcesach i bolączkach ziomków w Irlandii i na Wyspach Brytyjskich.

Szczególny nacisk kładę na kwestie edukacji dzieci i młodzieży, wydarzenia kulturalne i literackie, oraz współpracę Polaków i Irlandczyków i to nie tylko na niwie biznesowej.

Studio Dublin” to realizacja mojej innej audycji „Irlandzka Polska Tygodniówka Wnet”, która gościła na antenie radia Wnet od października 2010 roku.

Nie byłoby tego programu gdyby nie Katarzyna Sudak, moja przyjaciółka, dyrektor wydawnicza miesięcznika „Wyspa” (w latach 2006 – 2008), malarka i plastyczka a także dwóch moich przyjaciół – Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE.com, człowiek żyjący słowem i dla słowa dziennikarskiego a jednocześnie powiernik i Jakub Grabiasz, który o sporcie wie absolutnie wszystko. Zwłaszcza tym irlandzkim.

Tutaj zacytuję pewną myśl, która jest też stwierdzeniem, bo kiedy patrzę wstecz w Międzynarodowym Dniu Muzyki na to, co zrobiłem tylko przed te minione 20 lat na Wyspie (wydawnictwa, miesięcznik, dwa tygodniki, zbiory wierszy, tysiące programów radiowych „Tu” (Irlandia) i „Tam” (Rzeczypospolita), prawie 4 tysiące tekstów, w tym recenzji muzycznych, wywiadów, reportaży i artykułów naukowych(małych i dużych):

Są tacy, co kochają to co robią i czynią to najlepiej jak potrafią. Są też i tacy – a jest ich większość – co to chwalą się ponad miarę czyniąc z każdej medialnej okazji niemal Boże Narodzenie. Ale fotka z kimś znanym nie zawsze przynosi znakomity tekst, wywiad czy po prostu reporterski zapis chwili.

Radio jako teatr wyobraźni

Często słyszę pytanie: dlaczego radio? Dlaczego?! W czasach, gdy rządzi szybkość i obrazkowa prostota przekazu, dobre radio z narracją wymaga od odbiorcy refleksji i zatrzymania się. Oczywiście zdobycze cywilizacyjne ułatwiają życie, właśnie to pośpieszne, szybkie, nastawione na maksimum zdobyczy i korzyści. To doznania dla ciała. Ale jest to przysłowiowe „ale”. Bo…

Kondycja duszy i duchowości człowieka spychana jest na plan dalszy. Żyjemy bez refleksji utartymi schematami planu dnia albo tygodnia. Notorycznie nie mamy czasu, ani dla siebie ani dla najbliższych, usprawiedliwiając się, że „przecież kryzys”, że „tak trzeba”, że „obowiązki”. Przestajemy ze sobą rozmawiać na poziomie idei i wartości.

I przestajemy się słuchać. Tylko słyszymy, ale nie wsłuchujemy się. Ze smutkiem odnoszę wrażenie, że zdecydowana większość stacji radiowych idzie drogą uniwersalizacji programu i przekazu, gdzie reklama jest ważna i opis świata w trzy minuty, wyartykułowany przez spikera wiadomości z precyzją AK 47. Dlatego robię swoje w tej materii naiwnie wierząc, że współkreuję wciąż teatr wyobraźni.

Zawsze przy tej okazji powtarzam, przypominam, że autorem nazwy dla radiowych słuchowisk „teatr wyobraźni” jest Witold Hulewicz. Pierwszy kierownik literacki Teatru Reduta w Wilnie i dyrektor programowy wileńskiej rozgłośni radiowej Polskiego Radia. Człowiek poetycko – mistyczny. To on odnalazł w pobazyliańskim klasztorze celę Konrada. Wielki człowiek, który zginął tragicznie rozstrzelany przez Niemców w Palmirach, w czerwcu 1941 roku.

 

Poezja i radio


Konrad, Dziady, Adam Mickiewicz, poezja. Dlaczego poezja? Odpowiadam, że ma ona swoją część wspólną z radiem. Od bardzo dawno powtarzam, że współcześnie komunikujemy się ze sobą często w skrótowy sposób, często chamski i arogancki. Nie mówię już nawet o ortografii czy dbałości o słownik. Stąd pojawia się potrzeba magicznej przemiany, chociaż na chwilę.

Czy to po-nowoczesność, czy post – modernizm nie ma to najmniejszego znaczenia. Chaos, pośpiech, samotność należy zdyskontować odrobiną odświętności. Poezja to magia, która sprawia, że człowiek dzięki metaforom może poruszyć te struny, o których istnieniu dawno zapomniał. Na nowo, choć na chwilę odnaleźć siebie, przystanąć w tym pędzie dnia i zapytać. Poezja ma w sobie wymiar egalitaryzmu, odświętności i przeczucia niezwykłości, co nie znaczy, że nie może być popularna (alias masowa).

To wina złych metodyk nauczania literatury w szkołach w Europie, mediów, które chamieją w zastraszającym tempie (głównie radiowe i telewizyjne) i ludzi, którzy stają się tylko „zjadaczami chleba”. Stąd poetycka magiczność w moim flagowym programie „Polska Tygodniówka NEAR FM”, ale i Wnetowym zaułku, w którym zebrałem sieroty po Tomaszu Beksińskim, w programie „Cienie w jaskini”.

Szacunek i wiara w słuchaczy


Zawsze powtarzam, tak sobie, jak i młodym adeptom sztuki dziennikarstwa radiowego, że prowadzący, autor programu musi zawsze pamiętać o słuchaczach, którzy są po drugiej stronie. Szacunek dla nich zmusza do ciężkiej pracy, doboru gości, którzy ubogacą nasz świat i naszą wiedzę o nich.

To samo dotyczy muzyki, która musi nieść ze sobą przesłanie i głębię. Muzyka w moich programach jest zupełnie inna niż w rozgłośniach publicznych czy komercyjnych. Przede wszystkim tchnie świeżością, nowymi historiami stylowymi. Najważniejsze jednak jest to, że ponad pięćdziesiąt procent to muzyka polska.

Za punkt honoru wciąż stawiam sobie popularyzację polskiej muzyki poza granicami oraz oddanie anteny dla debiutantów, dla których miejsca w polskim eterze coraz mniej. W Radiu Wnet zaś propaguję kulturę irlandzką i muzykę ze Szmaragdowej Wyspy. Częstym gościem jest mistrz Ernest Bryll, który był pierwszym ambasadorem Polski w Republice Irlandii.

Głód radia

Od przyjazdu do Republiki Irlandii marzyłem o jednym tylko, aby nie stracić kontaktu z radiem. Już z Dublina współpracowałem z redakcjami radia Vox FM, radiowej publicznej Jedynki, byłem też korespondentem Informacyjnej Agencji Radiowej. Ale własny program w irlandzkim radiu był moim celem numer 1.

Marzenie to spełniło się 7 czerwca 2006 r., kiedy to po raz pierwszy w eterze zabrzmiała „Polska Tygodniówka”. I tak do tej pory. Jutro (środa 2 października) wydanie premierowe nr 854.

Pierwszymi gośćmi byli: gitarzysta grupy Myslovitz Przemek Myszor oraz wokalista De Mono Andrzej Krzywy. Przeżycie niezwykłe. Brak słów, aby to opisać.

W czerwcu 2006 roku nie przypuszczałem, że ten program przetrwa w irlandzkim eterze tak długo, i że stanie się tak ważny także dla muzycznego środowiska w Polsce i na świecie. A jest przecież już październik 2024 roku.

 

Prezydent Lech Kaczyński, red. nacz. Tomasz Wybranowski i dziennikarze w rezydencji Ambasady RP. 2008 r.
Prezydent Lech Kaczyński, red. nacz. Tomasz Wybranowski i dziennikarze w rezydencji Ambasady RP przy  Ailesbury Road. 15 marca 2008 r.

 

Ja po prostu uwielbiam słuchać moich gości, daję im się wypowiedzieć, wygadać. Dobry klimat sprzyja otwarciu na różne tematy, często kontrowersyjne. Tak było podczas wywiadu z profesorem Normanem Davisem o pierwszym ruchu „Solidarność”. Tak było w przypadku nagrywanego wywiadu z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, który powiedział bardzo ważne słowa o nas Polakach. Brzmiało to tak:

Jeżeli my Polacy odbijemy, odnajdziemy w sobie szacunek dla samych siebie, to wtedy wspólnie uczynimy takie rzeczy, które zadziwią świat”.

Wspaniałe rozmowy z Ernestem Bryllem, który ciągle nawiązuje do kulturalnego dziedzictwa i bogactwa literatury, jako klucza do otwarcia i dobrego dialogu:

 

Ernest Bryll i Tomasz Wybranowski a w środky=u Katarzyna Sudak (dom Państwa Bryllów w Warszawie 12 stycznia 2023).
Ernest Bryll i Tomasz Wybranowski a w środku Katarzyna Sudak (dom Państwa Bryllów w Warszawie 12 stycznia 2023).

Co tu gadać… Kiedy spotykałem się z „najwyższymi” z banków irlandzkich a szło o to, aby założyli w Polsce swe przedstawicielstwa ( bo bardzo to wtedy było ważne, za Irlandczykami zawsze pojawiali się i inni), więc kiedy cały napięty i obkuty w terminologię bankową zjawiłem się na spotkaniach… No właśnie, zaprowadzono mnie do sali, gdzie zebrane były reprinty najstarszych ksiąg irlandzkich. Bank koszta stworzenia tych reprintów wspomagał, pewno chciał się tym poszczycić. Gdybym mało wiedział o irlandzkiej kulturze to nie zagadalibyśmy się o apokryficznej Ewangelii Dzieciństwa, która w tłumaczeniu, na staroirlandzki, jest charakterystycznie różna od oryginału… Bo opuszcza niesmaczne anegdotki, głupie pomysły a zostawia to, co w apokryficznej opowieści delikatne, mądre i piękne. Potem były długie rozmowy o poezji – mały egzamin. Potem starałem się wrócić do spraw bankowych. „Wszystko załatwione” – powiedzieli”. Czy to nie jest piękne i ważne?

 

Metafory jak tlen i światło

Pod koniec tego tekstu o muzyce i radiu (bo przez radio i muzykę) pisanego, powrócę do poezji. Co prawda od wydania „Nocnego Czuwania” minęło już 12 lat, a od premiery „Zaklinatora” prawie pięć, ale to się zmieni na początku przyszłego roku 2025. Po drodze była jeszcze nagroda poetycka „Wiersz Roku” za jeden z moich najciekawszych wierszy, w którym starałem się na powrót odnaleźć Boga. 

Zdaje mi się, że moje rozmowy w radiu i opowieści o muzyce, a także pisanie stało się roztropne przez soczewki i lat, i przeżyć, mnogości miejsc w których byłem i przeczytanych książek. Wreszcie rozmów z ludźmi mądrzejszymi ode mnie. Co uwielbiam.

A ja życzę wszystkim tego, aby czytali poezję i dobrą literaturę, ale przede wszystkim – i to nie tylko w Międzynarodowym Dniu Muzyki – słuchali Ją. Tę klasyczną i popularną, organową barokowych klasyków i tkliwych pop śpiewaków, po metalowe gitariady  i smutek black metalu.

Ale to poezja sprawia, że absolutnie każdy Czytelnik z kłębowiska metafor, z tego, „co pomiędzy wierszami”, wyciągnie to przesłanie i energię, której w danym momencie poszukuje. Poezja ma dawać skrzydła i zamieniać czasoprzestrzeń w magię.

To też styczna znacząca do radia i … jego magii. Oczywiście dobrze jest wiedzieć cokolwiek o metaforze (kłania się Blake, ale nie William tym razem), okresie literackim i jego założeniach, ale .. nie jest to niezbędne by czytać poezję.

Tomasz Wybranowski

Foto: Tomasz Szustek

 

Od Ogrójca ku Golgocie. Rozważania Drogi Krzyżowej AD 2024: stacje V – XIV. Część 2 – Triduum Paschalne w Radiu Wnet

fot. rquevenco/pixabay

Śledząc wnikliwie wszystkie Ewangelie nie odnajdziemy kilku historii, które znamy z drogi krzyżowej. Nie wiemy, ile razy upadł Jezus pod belką krzyżową.

 Ani słowa także o spotkaniu z Matką czy smutną Weroniką, tą od chusty. To przekazy i apokryficzne grypsy – jak mawiam – z tradycji.

Stacje II, IV, VI, VII, i IX zaczerpnięte zostały z apokryfów, czyli utworów niekanonicznych, powstających często pod wpływem pobożności ludowej, tak jak nasze „Rozmyślania przemyskie”.

Apokryfy „uzupełniły o nowe szczegóły ewangeliczny opis męki i ukrzyżowania, który – co tu kryć – w Ewangeliach jest dość powściągliwy.

Droga Krzyżowa w Jerozolimie nazywana jest także jako „Via Dolorosa”, co po łacinie oznacza:„Droga cierpienia”. Jest to krwawy szlak. który prowadzi do bazyliki Grobu Świętego, którą z dużym prawdopodobieństwem przemierzył Jezus Chrystus niosąc krzyż na Golgotę.

Tutaj do wysłuchania cały program:

 

Droga Krzyżowa rozpoczyna się przy Bramie św. Szczepana, tak zwanej Bramie Lwów. To gwarna muzułmańska dzielnica Starego Miasta Jerozolimy.

Początku męki Chrystusa trzeba szukać pośród członków Rady, która Go sądziła. Oto Jezus stanął w obliczu żydowskich przywódców religijnych – tak zwana Wysoka Rada – i stojącego na jej czele arcykapłana Kajfasza, który sprawował swój urząd w latach 18-36 po Chrystusie, co ma umocowanie w faktach.

 

 

Ale Kajfasz, ów złowrogi arcykapłan nie mógł skazać Jezusa na śmierć. Dwa tysiąclecia wstecz Palestyna znajdowała się pod rzymską okupacją, dlatego też o świcie następnego dnia po pojmaniu Jezusa postawiono przed obliczem prokuratora rzymskiego – Poncjusza Piłata.

Proces Jezusa przed Piłatem łączy się z wydarzeniami upamiętnionymi w miejscach sąsiadujących z twierdzą Antonią. Podczas procesu, Jezus na rozkaz Piłata był biczowany, co upamiętnia Kaplica Biczowania.

Odległość, którą musiał pokonać Jezus, wynosiła około 700 metrów. Skazańcom przejście tego odcinka zajmowało około pół godziny. Sam Jezus mógł potrzebować nieco więcej czasu, zważywszy na jego stan po biczowaniu, głodzeniu i okrutnym traktowaniu. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Miejsce to nie jest wspomniane w poszczególnych stacjach drogi krzyżowej, lecz na trasie drogi krzyżowej w Jerozolimie zajmuje szczególne miejsce.

Klasztor Ecce Homo łączy się z fragmentem starożytnego łuku o tej samej nazwie, który znajduje się w klasztorze i częściowo na zewnątrz budynku.

Wcześniej przypuszczano, iż wznoszący się na wybrukowanej ulicy Lithostrotos łuk był świadkiem rozprawy Jezusa, a w jego pobliżu Piłat wypowiedział wobec zmasakrowanego Jezusa słynne słowa:

Ecce Homo (Oto Człowiek).

Łuk triumfalny został wzniesiony przez Hadriana II w 135 r. po Chr. Mimo wszystko pochodzące z czasów herodiańskich fragmenty rzymskiej ulicy i znajdującej się pod nią cysterny zwanej Sadzawką Strutiona, przenoszą nas do dnia procesu Jezusa przed Piłatem.

Jezu w ciszy, przyjąłeś wyrok – zgodziłeś się męczeństwo…

Mimo, iż agresja tłumu skoncentrowała się na Tobie, tak jakbyś ją przyciągał, to nie okazałeś lęku. Miałeś takie spokojne oczy, poszedłeś, dokąd Cię prowadzono, nie szamotałeś się, nie krzyczałeś, wchłonąłeś zło, chciałeś ocalić mnie.

Tomasz Wybranowski

 

O teorii poznania. Najnowsza rola Andrzeja Seweryna, czyli „przy…..ić”, „przy…..ić” i raz jeszcze… Felieton

Fot. Silar, CC A-S 4.0, Wikimedia.com

Epistemologia to ważna gałąź filozofii. Oto epistemologia bada relacje między poznaniem a rzeczywistością. A drogą ku temu jest akt poznawania, gdzie musi być miejsce dla prawdy, spostrzegania…

Epistemologia to ważna gałąź filozofii. Oto epistemologia bada relacje między poznaniem a rzeczywistością. A drogą ku temu jest akt poznawania, gdzie musi być miejsce dla prawdy, spostrzegania, wiedzy, ale i sądu z uzasadnieniem. Poznajemy więc stan duszy i przekonań znakomitego aktora Andrzeja Seweryna.
Fot. Silar, CC A-S 4.0, Wikimedia.com
Prywatne opinie i filmiki pana Seweryna mnie nie interesują. To jego prywatna sprawa, tak jak poufność korespondencji. Ale oto mleko się rozlało i pewien film – list poznali już wszyscy Polacy. To na wypadek, gdyby ktoś zarzucił mi niekosekwencję.
Pana Andrzeja Seweryna szanuję i cenię. Któż nie zna jego kreacji w „Ziemi Obiecanej”, „Dantonie” czy „Ostatniej rodzinie”.
Nigdy jednak nie mogłem zrozumieć jego wazeliniarskiego tonu i uniżenia dla komunistycznych „przewodników” narodu, jak choćby Czesława Kiszczaka.
W archiwum dawnego szefa ministra „bezpieki” zachowało się sporo takich kwiatków. Gdy stoczniowcy, górnicy i związkowcy pierwszej Solidarności byli niszczeni przez PZPR, SB, pałowane przez ZOMO „elity artystyczne” z władzą spijały sobie ptasie mleczko z dzióbków.
Przepisana kopia listu Andrzeja Seweryna do Czesława Kiszczaka.
Dlaczego „tamtym” pan Seweryn nie chciał „przy…….ić” a dzisiaj chce? Odpowiadam, bo tamci by oddali z nawiązką. A ci dzisiejsi nie oddadzą, nawet jak się splunie im w twarz. Oto różnica „wolnej” Polski Ludowej sprzed lat (PRL) od Polski dziś, w której każdy może mówić i robić (i wierzyć) w co chce. Nawet na nią donosić i lżyć. Wstyd!
Przypomnę, że słowa – „Pragnę Pana zapewnić o poparciu i mojej pamięci” – napisał do wspominanego już przeze mnie dzisiaj Czesława Kiszczaka inny przedstawiciel inteligenckiej elity PRL. Autorem tych słów jest nieżyjący dziś publicysta tygodnika „Polityka” Daniel Passent.
List ze zdecydowanym poparciem, w oparach wazeliny i uniżenia wobec władzy napisał 29 października 1984 r. Przypomnę młodym, że było to ledwie kilka dni po zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki. Oto cytat jeszcze jeden:
„W tych trudnych dla kraju i Pana osobiście dniach, ośmielam się napisać kilka słów, by dać dowód pamięci i poparcia dla linii, którą Pan realizuje”.
Kazik Staszewski śpiewał „wszyscy artyści to prostytutki. Po latach, kiedy trupy wypadają z szafy okazują się te metafory prorocze. Dziś niektórzy artyści, słynący z koniunkturalizmu robią to damo w stosunku do obecnej władzy.
Ja jednak wiem, że jest wielu wspaniałych artystów, którzy mają kręgosłup moralny i uczciwy ogląd na to, co dzieje się dziś wokół nas.
Czy jeżeli jutro ktoś chwyci za nóż, broń, kostkę brukową i „przy……li”, to pan Andrzej Seweryn (choć mówił to prywatnie) poczuje się w obowiązku wziąć na swoje barki odpowiedzialność. Uczyni to też prywatnie, czy z otwartą przyłbicą i publicznie, jak na mężczyznę przystało?
Słowa mogą zabić! Słowa są pobudką czynu. Przypomnę przy okazji pana Seweryna, że nie tak dawno prowadził uroczystą galę z okazji 100-lecia Senatu Rzeczpospolitej Polskiej. Teraz zaś daje przykład najczystszej mowy nienawiści do nieznanego „drogiego dziecka”.
Język i przesłanie pana Seweryna to przejaw apoteozy i uwznioślenia siły przeciwko tym, którzy mają inne zdanie na temat świata i Polski. Szkoda, że pan Seweryn odrzuca dialog, jako drogę by znaleźć wspólne mianowniki Polaków. Szkoda… Wielka szkoda…
I jeszcze jedno w finale. Jeżeli ktokolwiek twierdzi, że współczesna Polska przypomina PRL stanu wojennego, to proszę mi wskazać współczesnych Przemyków, Pyjasów czy Pietraszków?
To między innymi dzięki nim, panie Andrzeju Sewerynie, może pan mówić i pisać we współczesnej Polsce to, co chce.
Szkoda tylko, że kiedy oni byli katowani przez SB i mordowani w bramach nocy, Pan pisał ciepłe, wazeliniarskie liściki do Czesława Kiszczaka, którego ludzie mordowali Przemyka, Pyjasa i Pietraszkę.
Tomasz Wybranowski
Uwaga! Materiał zawiera słowa wulgarne i przekleństwa. 

34 lata po okrągłym stole i reglamentowanych „niby wolnych” wyborach – 4 czerwca 1989, czyli nawiązania i interpretacje

6 lutego 1989 r. w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu. Porozumienia między opozycją solidarnościową a władzą, podpisane 5 kwietnia 1989 r., znacząco wpłynęły na upadek systemu komunistycznego. Polacy poczuli się jednak zdradzeni przez elity Solidarności, bo do kłamstw PZPR i jej kacyków przywykli.

W roku kampanii wyborczej i wyborów do polskiego Sejmu i Senatu powracam do roku 1989.


Oto 7 kwietnia owego roku, na mocy porozumień Okrągłego Stołu, Sejm PRL przyjął ustawę zmieniającą ordynację wyborczą. Niektórzy nazywali to „demokracją kontrolowaną”. Inni „powolnym popuszczaniem kagańca opozycji”.

Ci którzy mówią, szczególnie dzisiaj pod niebem Warszawy 4 czerwca, o zewie wolności narodu polskiego i godzących się na demokratyczne zmiany gem. Jaruzelskiego, Kiszczaka i całej PZPRZ są po prostu w błędzie.

Rzadko coraz częściej wspomina się o tym, że w Magdalence z góry już zadecydowano o tym jak podzielone zostaną mandaty.

Przy Okrągłym Stole opozycja dostała z przelicznika, według jego postanowień, jedynie 161 mandatów do obsadzenia! Wszystko było już ustalone przed wyborami!

W maju 1989 roku wojna plakatowa i próba sił w publicznych mediach trwała w najlepsze. Powracam do tamtych czasów dlatego by stwierdzić, że z perspektywy tych lat transformacja po roku 1989 Polaków zniewoliła w sieci niemocy, straty złudzeń i nadziei.

Dziwię się, że Polska i Polacy w ogóle przetrwali pod ciosami bezdusznej reformy Leszka Balcerowicza. Młodym przypomnę, że owa reforma uczyniła z milionów biedaków i ubogich. Dzięki rabunkowej prywatyzacji garstka różowo (posolidarnościowej) – postkomunistycznej tzw. elity za symboliczną złotówkę uwłaszczyła się i stała posiadaczem zakładów przemysłowych, fabryk, przetwórni itp.

 

Czołg w kopalni Wujek podczas pacyfikacji | Fot. Archiwum Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności

 

Jak do tego doszło

 

Schyłek socjalizmu, lata 1985 – 1989, nie charakteryzował się niczym niezwykłym. Ówczesne dzieci i młodzież żyły pośród kryzysu, kolejnych etapów reformy gospodarczej, strajków „wywołanych przez wywrotowe siły i wrogów socjalistycznej ojczyzny” i pustki w sklepach.

Jan Paweł II
Domena Pobliczna/ autor Rob Croes (ANEFO)

A potem wydarzyła się trzecia pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny. Ale zanim do niej doszło doszło do pewnego spotkania. Pod dachem nieba Watykanu styczniową porą 1987 roku z papieżem Janem Pawłem II spotkał się generał Jaruzelski.

Pod wpływem rozmowy, niewesoła już wówczas kamaryla Wojciecha Jaruzelskiego stwierdziła, że nie uda się uratować „awangardy  rządzącej klasy robotniczej”„przewodniej siły narodu”, czyli PZPR.

Budzące się strajki, których największa fala wylała w 1988 roku, przyśpieszyły decyzję o próbie przygotowania, a później przeprowadzenia operacji w stylu Okrągłego Stołu.

Był jeden haczyk! Jaruzelski i rządząca PZPR nawet nie chcieli słyszeć o rozmowach z Lechem Wałęsą i NSZZ Solidarność!

Wojciech Jaruzelski wierzył, że uda się tak sprytnie podejść Jana Pawła II i polskie duchowieństwo, że to świeccy katolicy wskazani przez episkopat będą współdecydować o zmianach w Polsce.

Wstępem do tego słabo skrojonego scenariusza było powołanie w listopadzie 1986 r. tak zwanej Rady Konsultacyjnej. Ale Jan Paweł II był nieugięty. Mimo wahań części duchowieństwa w tej sprawie, to papież Jan Paweł II wpłynął na to, że polski episkopat i prymas Józef Glemp nie podjęli tej propozycji.  

Jan Paweł II wciąż czuł, że Solidarność i Polacy, choć z przetrąconymi kręgosłupami stanem wojennym, chcą wolności.

Na fali rozmów z Janem Pawłem II i jego wizyty w 1987 roku, odwilży radzieckiej „Pierestrojki”, fali strajków, szczególnie młodzieży i studentów w roku 1988 roku, Jaruzelski został przekonany przez Mieczysława F. Rakowskiego, że z opozycją trzeba będzie jednak rozmawiać.

I tak narodziła się idea Okrągłego Stołu, którego jednym z postanowień końcowych były ustalenia dotyczące pierwszych częściowo wolnych wyborów do parlamentu w powojennej Polsce.

Obie strony ustaliły – nazwijmy to wprost – niedemokratyczny podział mandatów. 35 procent miejsc w sejmie miało przypaść opozycji, reszta zaś przedstawicielom PZPR, dwóch partii satelickich i paru stowarzyszeń i organizacji prorządowych.

 

Kornel Morawiecki, lider Solidarności Walczącej był największym przeciwnikiem porozumienia z komunistami przy Okrągłym Stole.

Pierwsze wybory po obradach Okrągłego Stołu śmiało można nazwać „apoteozą kreślenia”!

Wyborca nie miał lekko. Aby głos był ważny musiał wykreślić na karcie wyborczej nazwiska wszystkich kandydatów z wyjątkiem swojego faworyta (sic!). To jeszcze nie wszystko.

Cytując George’a Orwella z „Folwarku zwierzęcego” byli kandydaci „równi i równiejsi”. Oto bowiem 425 posłów wybierano w 108 okręgach wyborczych. Pozostałych 35 trzeba było wybrać ze specjalnej listy – „listy krajowej”.

W tym gronie znaleźli się najbardziej zaufani ówczesnemu rządowi politycy i działacze. Co ciekawe, aby kandydat z „listy krajowej” stał się posłem musiał otrzymać w skali całego kraju minimum 50 % poparcie.

Mieliśmy więc do czynienia podczas tamtych wyborów z pewnego rodzaju formą plebiscytu.

 

Anna Walentynowicz, Matka Solidarności / fot: Jake / CC 2.0

Wielu działaczy opozycyjnych uznało to za zdradę i sprzeniewierzenie się ideom „Solidarności”. Zdaniem Andrzeja Gwiazdy czy nieżyjącej Anny Walentynowicz solidarnościowe „elity dogadały się” z rządem wbrew nadziejom Polaków.

Tuż po ogłoszeniu dnia wyborów w całej Polsce ruszyła wielka kampania. Od tamtego czasu piosenka zespołu OMD „Enola Gay” na zawsze już kojarzyć mi się będzie z telewizyjną reklamą „4 czerwca – Idź na wybory”.

 

 

Telewizja Polska końca lat 80. była daleka od ideału, ale ze znakomitym Teatrem Telewizji, redakcją dokumentalną i misja edukacyjną, bo któż nie pamięta programu „Sonda”. Ech…

Na czas wyborów TVP zmieniła swój wizerunek i ramówkę. Po raz pierwszy wszystkie komitety wyborcze mogły skorzystać z przysługującego im czasu antenowego. Zapamiętałem szczególnie program wyborczy Komitetu Obywatelskiego, który prowadził znany satyryk i aktor Jacek Fedorowicz. Późniejszy autor satyrycznego „Dziennika Telewizyjnego” pokazywał z wrodzoną sobie flegmą i kabaretowym zacięciem jak skreślać wszystkich kandydatów z wyjątkiem „ludzi Lecha”.

Nikt nie przypuszczał, że Komitet Obywatelski odniesie tak wielki sukces.

Strona rządowa przegrała na całej linii w wyborach do Senatu. „Drużyna Lecha” wprowadziła do izby wyższej parlamentu 99 swoich kandydatów.

Polacy posłuchali liderów Solidarności i całkowicie zbojkotowali kandydatów z tak zwanej „listy krajowej”. W pierwszym rozdaniu wyborczym z tej listy do Sejmu dostali się jedynie Adam Zieliński (z ramienia PZPR) i Mikołaj Kozakiewicz ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (późniejszy marszałek Sejmu I kadencji).

Strona rządowa poniosła porażkę. Mieczysław Rakowski, ówczesny premier, nie dostał się do Sejmu. 4 lipca 1989 podał cały gabinet do dymisji. Oto co powiedział: „Nie wiem, czy dziś to nowa faza ustroju, czy mgnienie historii.”

Na koniec jedna uwaga. 4 czerwca 1989 Polacy przy urnach wyborczych nie wzięli udziału w wolnych wyborach tylko w plebiscycie: „za” lub „przeciw” władzy.

Nie popełnijmy tego samego błędu w najbliższych wyborach patrząc realnie na to, co dzieje się z Polską w ciągu ostatnich lat! Głosujmy na programy, dobre pomysły i ludzi, którzy świeżym spojrzeniem będą reprezentować nas – także rzeszę imigrantów.

Dlatego tym bardziej wierzę, że tegoroczne wybory poruszą serca i umysły! To dla mnie osobiście będą najważniejsze wybory w życiu.

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania program o polskiej duszy:

Trzęsienie ziemi w irlandzkim parlamencie. Kryzys mieszkaniowy nasila się. News Studio37 – Studio Dublin – 24.03.2023 r.

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, czyli informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak też ciekawostek z Irlandii i przeglądu prasy. Zaprasza Tomasz Wybranowski

Goście Studia Dublin:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio Riverside Galway.

Realizacja programu, scenariusz, prowadzenie i opis portalowy: Tomasz Wybranowski

 

 

  • Liderka Partii Pracy Ivana Bacik potwierdziła złożenie wniosku o wotum nieufności dla rządu w świetle rażącej decyzji o zniesieniu zakazu eksmisji. Poseł Duncan Smith potwierdził złożenie tego wniosku na Business Conference, a zawiera on ostrą krytykę prac koalicji rządzącej. Partia Pracy uznała również, że chce się podzielić wnioskiem ze społeczeństwem i opublikowała go na swojej stronie internetowej.

Wniosek brzmi: Dáil Éireann – Rząd, odmawiając przedłużenia zakazu eksmisji, podjął celową i świadomą decyzję o narażeniu tysięcy ludzi na ryzyko natychmiastowej bezdomności. Partia Pracy postanawia, że ​​nie ma zaufania do rządu. I o tym w II części programu będę rozmawiał z redaktorem naczelny portalu Polska – IE.com Bogdanem Feręcem.

 

Ivana Bacik, szefowa irlandzkiej Labour Party.

 

  • Prezydent USA Joe Biden zapowiedział, że zamierza złożyć wizytę w Irlandii i Irlandii Północnej. Zaproszenie do Belfastu złożył mu brytyjski premier Rishi Sunak. Premier brytyjskiego rzádu stwierdził też, że przyjął zaproszenie Bidena do złożenia wizyty w Waszyngtonie w czerwcu.

Pytany przez dziennikarzy, czy skorzysta z zaproszenia, prezydent USA odpowiedział, że ma zamiar pojechać do „Irlandii Północnej i Republiki”. Okazją do wizyty ma być 25. rocznica porozumienia wielkopiątkowego, rozwiązującego konflikt w Irlandii Północnej. Dokument podpisano 10 kwietnia 1998 roku. Sprawa statusu Irlandii Północnej w obliczu Brexitu była – obok m.in. wojny na Ukrainie – jednym z tematów rozmów obu liderów UK i USA.

 

  • Przedstawiciele firm z USA, Kanady i Polski podpisali w Waszyngtonie porozumienie o współpracy technologicznej przy projekcie rozwoju w Polsce modułowych reaktorów jądrowych BWRX-300. Technologię małych reaktorów firma Orlen Synthos Green Energy planuje wdrożyć do floty reaktorów jądrowych w Polsce i w regionie. W ramach porozumienia firmy te zainwestują łącznie 400 milionów dolarów w rozwój projektu małego reaktora jądrowego i jego komponentów.

 

Sanah/ Foto. Radio WNET, Konrad Tomaszewski
  • Muzyczny kwiecień w Dublinie. Najpierw 18 kwietnia w The Buttom Factory zaprezentuje się Mariusz Duda i legendarna grupa Riverside, promująca album ID Entity, a 21 kwietnia Sanah, która zaprezentuje poezyje i nagrania z krążka Uczta. Jej koncert w klubie The Academy.

 

Irlandzka drużyna rugby, która łączy Irlandczyków z Ulsteru i Republiki Irlandii. Fot. z serwisu www.irishrugby.ie
  • Zakończyła się tegoroczna edycja Guinness Six Nations Cup, w których tradycyjnie rywalizowały reprezentacje narodowe Anglii, Francji, Irlandii, Włoch, Szkocji i Walii. Była to już 129. edycja zawodów (obejmujących wszystkie poprzednie wcielenia jako Mistrzostwa Narodów Kraju i Mistrzostwa Pięciu Narodów). Francja weszła do turnieju jako obrońcy tytułu, wygrywając Wielkiego Szlema w 2022 roku. Irlandia wygrała turniej, po raz piętnasty, z Potrójną Koroną, trzynastym i Wielkim Szlemem, czwartym i pierwszym zwycięstwem w Dublinie. Pokonując Anglię w swoim ostatnim meczu 18 marca 29: 16, co cieszy nas włącznie z Jakubem.  Irlandia komplet zwycięstw.
Dublin i rzeka Liffey przy ujściu do Morza Irlandzkiego i w tle dubliński port. Fot, Studio 37 Dublin.

 

Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką

 

Błogosławiona Rodzina Ulmów.

Świat patrzy na tę zbrodnię, straszliwszą niż wszystko, co widziały dzieje – i milczy. (…) Tego milczenia dłużej tolerować nie można (…) Jest ono nikczemne. Wobec zbrodni nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu – staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia – ten przyzwala. – Zofia Kossak-Szczucka, „Protest” – odezwa wydana przez pisarkę 11 sierpnia 1942 r. w czasie wielkiej akcji deportacji Żydów z warszawskiego getta

Nie wszyscy w Europie przyglądali się biernie zagładzie europejskich Żydów. Polacy – z narażeniem własnego życia – ruszyli im z pomocą, choć groziła im za to nawet śmierć. Na ziemiach polskich Niemcy wprowadzili najbardziej restrykcyjne prawo za pomoc udzielaną Żydom.

24 marca 1944 r. w Markowej na Podkarpaciu Niemcy zamordowali mieszkającą tam ośmioosobową rodzinę Ulmów oraz ukrywanych przez nich Żydów z rodzin Goldmanów, Didnerów i Grünfeldów.

Od 2018 roku w rocznicę zbrodni w Markowej obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Święto zostało ustanowione przez polski parlament.

Wysłuchaj całego Studia Dublin już teraz!

Kryzys mieszkaniowy i gospodarczy oraz spory ideologiczne w Republice Irlandii – Studio Dublin – 10.03.2023 r.

 

 

Studio Dublin – 8 lipca 2022 – Tomasz Wybranowski i Jakub Grabiasz. Irlandia w cieniu dymisji Borisa Johnsona

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, gdzie informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak też dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Gość Studia Dublin:

  • Jakub Grabiasz –  sportowy korespondent Studia Dublin.

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin), Szymon Dąbrowski (Warszawa)

Boris Johnson zrezygnował ze stanowisk szefa Partii Konserwatywnej oraz premiera Wielkiej Brytanii. Decyzję Johnsona poprzedziła fala dymisji w brytyjskim rządzie. Okoliczności tego wydarzenia szeroko komentuje Tomasz Wybranowski.

Tutaj do wysłuchania cały program:

Nasz instagram: www.instagram.com/studio37dublin

Petro Poroszenko, były prezydent Ukrainy i były szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski, w środku także były szef brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Boris Johnson. Fot. EPA/MYKOLA LAZARENKO / POOL
Dostawca: PAP/EPA.

Boris Johnson zrezygnował 7 lipca 2022 roku z dwóch funkcji, premiera Wielkiej Brytanii oraz lidera Partii Konserwatywnej.

Oświadczył jednak, że pozostanie na obu tych stanowiskach do czasu, dopóki Prtia Konserwatywna Wielkiej Brytanii nie wyłonieni jego następcy.

Należy pamiętać, że decyzja Borisa Johnsona bardzo wiele może zmienić w kwestii polityki zagranicznej Dublina i Belfastu.

Jest teraz jasne, że wyraźną wolą parlamentarzystów Partii Konserwatywnej jest to, aby był nowy lider tej partii, a więc i nowy premier. – podkreślił Johnson w oświadczeniu wygłoszonym przed drzwiami swojej rezydencji na Downing Street.

Boris Johnson przyznał, że niechętnie rezygnuje ze stanowiska premiera i przez ostatnie kilka dni usilnie walczył, aby do tego nie dopuścić, bowiem „kontynuowanie mandatu, który dostał, uważał za swój obowiązek”. 

Powodem, dla którego tak usilnie walczyłem w ostatnich dniach, aby nadal osobiście realizować ten mandat, nie było tylko to, że chciałem to robić, ale dlatego, że czułem, że to moja praca, mój obowiązek, moja powinność wobec was – wyjaśnił.

W ostatnich dniach próbował przekonać swoich partyjnych, konserwatywnych kolegów, że czymś ekscentryczne bezcelowym jest zmiana rządu właśnie.

Właśnie teraz mamy tak rozległy mandat do rządzenia i w sondażach jesteśmy tylko kilka punktów z tyłu! – podkreślił Johnson, dodając, iż żałuje, że mu się to nie udało pozostać na fotelu premiera i szefa torysów. Wskazał, że powodem tej porażki jest dominujący w Westminsterze „instynkt stadny”.

Boris Johnson premierem Wielkiej Brytanii został w lipcu 2019 roku.

Tymczasem prezydent USA Joe Biden powiedział, że oczekuje kontynuacji bliskiej współpracy z brytyjskim rządem i nowym premierem. Amerykański prezydent oświadczył, że

Zjednoczone Królestwo i Stany Zjednoczone są najbliższymi przyjaciółmi i sojusznikami.

Joe Biden z całą stanowczością powtórzył zdaniem, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania będą kontynuowały współpracę na wielu polach, ze szczególnym uwzględnieniem „utrzymania mocnego i jednolitego podejścia do wspierania narodu ukraińskiego”.

Nasz instagram: www.instagram.com/studio37dublin

 

Premier rządu Republiki Irlandii Michael Martin chce natomiast nowego otwarcia z Wielką Brytanią. Rezygnacja Borisa Johnsona ze stanowiska lidera Partii Konserwatywnej, a co za tym idzie złożenie funkcji premiera w Zjednoczonym Królestwie rozpoczyna walkę o schedę po nielubianym już przywódcy partii.

To ma też konsekwencje międzynarodowe, gdyż nawet Irlandia spodziewa się, że wiele w stosunkach pomiędzy oboma wyspami może się zmienić, a wyraził to szef gabinetu Republiki Irlandii Micheál Martin.

Właśnie irlandzki premier powiedział, iż można chyba teraz liczyć na zmianę stosunków, ich ocieplenie, a jednocześnie wezwał Wielką Brytanię do resetu uwarunkowań politycznych. – donosi redaktor naczelny portalu Polska-IE.com i szef Studia Riverside Radia Wnet Bogdan Feręc. 

Siedziba irlandzkiego rządu. Fot. Studio 37 Dublin (c).

Taoiseach stwierdził, iż relacje na linii Dublin – Londyn były w ostatnim okresie bardzo złe i ma nadzieję, że po odejściu Johnsona, nowy przywódca torysów, zmieni swój front w stosunku do Irlandii.

Premier Martin wzywa również Wielką Brytanię, by naprawa relacji nastąpiła szybko, nawet przed powołaniem nowego gabinetu, a można to uzyskać przez zablokowanie przez Partię Konserwatywną pewnych ustaw, jakie zaproponował Boris Johnson i przepychał je na siłę przez Westminster. Martin miał tu na myśli przede wszystkim Protokół Irlandzki, który stał się kością niezgody w wymiarze politycznym zarówno na styku współpracy międzynarodowej z Irlandią, jak i z całą Unią Europejską.

Wierzę, że teraz mogą pojawić się możliwości, aby zresetować ten związek. – powiedział Micheál Martin. 

Premier Republiki Irlandii wezwał też kolejnego premiera i przywódcę torysów, aby wycofał się z proponowanych przez Królestwo zmian w zakresie Protokołu Irlandzkiego, a przede wszystkim z jednostronnego wypowiedzenia tego dokumentu.

Premier Martin zaproponował jednocześnie przyszłemu szefowi Partii Konserwatywnej rozmowy w kwestii unikania twardej granicy na irlandzkiej wyspie, więc o samym Protokole z Irlandii Północnej, jak i o Porozumieniu Wielkopiątkowym.

Micheál Martin chciałby również, aby do stosunków Wielkiej Brytanii i Republiki Irlandii, powrócił, jak się wyraził „duch porozumienia”. Przede wszystkim duch i istota Porozumienia Wielkopiątkowego. – puentuje Bogdan Feręc. 

 

W Studiu Dublin nie zabrakło Jakuba Grabiasza, który, prócz poruszenia tematyki sportowej, odniósł się do działań irlandzkiej opozycji w cieniu ostatnich wydarzeń przy 10 Downing Street w Londynie.

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

Posłowie Sinn Féin podkreślają, że Irlandia doświadcza wielu niepowodzeń. Według zapowiedzi, w przyszłym tygodniu do irlandzkiego parlamentu wpłynie wniosek  wniosek Sinn Féin.

To jest typowe polityczne bicie piany. Członkowie tej partii dobrze wiedzą, że nic z tego nie będzie.

Widzimy co się dzieje z cenami, z inflacją. Sinn Féin na pewno nie chciałoby być teraz u steru władzy.

Oni przygotowują się na kolejne wybory. Najprawdopodobniej ta partia zgarnie sporą większość.

Adrian Meronk został sensacyjnym zwycięzcą golfowego turnieju Horizon Irish Open 2022.

Nic takiego w zasadzie się nie zapowiadało.

Adrian Meronk sam powiedział, że jest super szczęśliwy i że to dopiero początek.

Mamy nadzieję, że on spopularyzuje ten sport w Polsce. Żeby nie był on tylko sportem dla bogatszych.

Ale lipiec to przede wszystkim czas wakacji. Oto pierwsze pocztówki z czasu kanikuły z Irlandii, z zachodnich rubieży Szmaragdowej Wyspy.

Redaktor Jakub Grabiasz opisał również w smutnych słowach to, co zastał w Konsulacie Generalnym RP w Toronto (Ontario, Manitoba, Saskatchewan, Nunavut). Zrelacjonował także to, czego nasłuchał się od naszej kanadyjskiej Polonii, która wystawia złą i bardzo złą cenzurkę naszej urzędowej dyplomacji konsularnej w Toronto.

Tutaj do wysłuchania wakacyjne pocztórki z zachodniej części Irlandii i relacja z wizyty w konsulacie w Toronto:

Nasz instagram: www.instagram.com/studio37dublin

 

Fot.: jacqueline macou, Pixabay

W okienku sportowym Studia 37 Dublin pojawił się też m.in. temat Rafaela Nadala, który wycofał się z turnieju Wimbledon w Londynie, z uwagi na kontuzję mięśni brzucha.

Tomasz Wybranowski, wcześniejszą grę Nadala przy stosowaniu tzw. blokady na kortach w Paryżu, uważa za kontrowersyjne i nieuczciwe. Jakub Grabiasz patrzy się na to bardziej przychylnie.

To jest poważna kontuzja. Granie z blokadą jest farmakologicznym wsparciem, ale jest to środek dozwolony. 

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z redaktorem Grabiaszem.

Produkcja: Studio 37 Dublin Radia Wnet & Studio Riverside – lipiec 2022

 

Majowy felieton. Polska dusza jest wdzięcznym tematem szczególnie w oktawie naszych majowych świąt

„Kolejny rok, kolejna wiosna i kolejny 2 maja za nami a my…  A My wciąż na Wyspie. Mniemam tak, widząc oczami duszy jak Państwo czytają mój felieton. Dlaczego padła we wstępie data: 2 maja? To Dzień Polonii i Polaków za Granicą, który obchodzimy od 2 maja 2002 roku.” – dokładnie tak napisałem na łamach miesięcznika MiR rok temu. Ale dziś będzie przede wszystkim o duszy, w którą nie wszyscy wierzą. Często w moich rozważaniach, tak poetyckich jak […]

„Kolejny rok, kolejna wiosna i kolejny 2 maja za nami a my…  A My wciąż na Wyspie. Mniemam tak, widząc oczami duszy jak Państwo czytają mój felieton. Dlaczego padła we wstępie data: 2 maja? To Dzień Polonii i Polaków za Granicą, który obchodzimy od 2 maja 2002 roku.”

– dokładnie tak napisałem na łamach miesięcznika MiR rok temu. Ale dziś będzie przede wszystkim o duszy, w którą nie wszyscy wierzą.

Często w moich rozważaniach, tak poetyckich jak i literacko naukowych interesuje mnie rozbita polska dusza, która chcąc zgłębić tajemnice ukrytej prawdy i przez to popada w coraz większą rozpacz i boleść.

Polska dusza jest wdzięcznym tematem szczególnie w oktawie naszych majowych świąt. Chociaż coraz częściej dochodzę do wniosku, że sprawy roku 1793, majowej polskiej konstytucji, podobnie jak Dzień Flagi Narodowej (nazywany też Dniem Polonii) niewiele Polek i Polaków na Wyspach interesuje.

Dublin. Fot. arch. Studio 37 Dublin.

 

Piszę to nie po to, aby zdenerwować naszą Polonię i przydać jej na licu kolejnych zmarszczek w i tak trudnych okolicznościach wiosny roku 2022.

Na Ukrainie trwa wojna, kryzys i recesja coraz dotkliwiej dają o sobie znać, Polska staje się krajem przyfrontowym a nawet Republika Irlandii myśli o tym, czy aby nie porzucić swojej idei bycia neutralną. Ale, ale…

Powracając do naszej polskiej duszy i Polaków jako zbiorowości, zadaję pytanie. Po co ten cały zawrót głowy nazywany życiem, kiedy utracimy naszą korzenność i kompas wiedzy „skąd nasz ród”.

Czy chcemy być tylko konsumentami, zjadaczami węglowodanów i przetworzonych cukrów, niezadowolonymi pracownikami pod niebem Irlandii, czy innych krajów, gdzie wyemigrowaliśmy, narzekającymi na co tylko się da. A najbardziej na tych, którzy po 1 maja 2004 roku goszczą nas na swoich ziemiach, tak jak Irlandczycy?

Czy chcemy wciąż brnąć w narrację, że rodaków najlepiej unikać poza granicami i nie afiszować się przesadnie z nimi?

Co w nas jest takiego, że w sytuacji próby (kolejne edycje WOŚP, czy zbiórka darów dla walczących i tracących dorobek całego życia Ukraińców) potrafimy solidarnie coś zrobić, a w czasie tak zwanej stabilizacji i czasu szarości nic nam nie wychodzi za bardzo. Dotyczy to i kolejnych premierów z ministrami a kończąc na nas, szeregowych obywatelach. Czyżby w nieskończoność przetarcie polskiej materii na trzy osobne zabory od roku 1772 wciąż sprawia, że nie umiemy być zjednoczeni i solidarni, życzliwi i po prostu dobrzy dla siebie? Skąd ta skryta boleść?

Fot. congerdesign (CC0, Pixabay.com)

 

A boleść jest oznaką choroby. Ale czy w tym wypadku chorobę jasno i precyzyjnie potrafimy zdiagnozować?

Oczywiście to zależy od wielu czynników: symptomów chorobowych, objawów i przebiegu, wiedzy lekarza i wreszcie, woli współpracy z medykiem samego pacjenta. A jak jest ze stanem polskiej duszy?

Do końca lat 20. XIX stulecia polscy poeci i pisarze unikali tego problemu. Nie próbowali nawet starać się dociekać co jest przyczyną polskiego fatalizmu, ciągu klęsk i tragedii narodowych z utratą suwerenności i rozbiorem ziem przez sąsiadów na czele. Być może powodem braku zainteresowania tym tematem była wszechogarniająca groza i lęk przed przekroczeniem granicy. Być może nie chciano kusić w żaden sposób losu i łamać polskiego tabu.

W skarbnicy polskiej literatury do czasu romantyzmu na próżno odszukać dzieła opowiadające o „polskiej wędrówce w głąb zrozumienia samych siebie”. Dopiero w XIX wieku „piekło przybyło na [polską] ziemię”, parafrazując wypowiedź J. A. Cuddona.

Romantycy, natchnieni przeczuciem istnienia słowiańskich bytów, wierzeń i rozbudowanej mitologii przed milową datą 966 roku, zaczęli coraz częściej stawiać pytania o naszą zapomnianą przeszłość.

Mówię i piszę tutaj o przeczuciach nie bez powodu. To przecież romantyzm jest apoteozą „czucie i wieszczenie”, to kult czynu i zapału, to wiara w lud, który oparł się „szkiełku i oku” i wciąż trwa przy starych wierzeniach odprawiając dziady czy nucąc piosnki o „dawnym świecie praojców”.

Skoro nic nie może dziać się bez konkretnej przyczyny, to diagnozując „polską chorobę” trzeba powtórzyć za prof. Marią Janion fundamentalną tezę:

„Pragnę tylko, aby dla uzyskania równowagi uświadomić sobie dalekosiężne skutki, jakie odcisnęło w polskiej mentalności fatalistyczne przeświadczenie o naszej marginalności w Europie i wytworzenia w związku z tym mesjanistycznych fantazmatów. Z dystansu lepiej widać zgubne umysłowe skutki kulturowej opozycji ‘lepszości’ i ‘gorszości’.”

Przy tej okazji musimy powrócić myślami do dwóch starożytnych imion: Dike i Ananke. Dike to imię jednej z trzech córek Zeusa i Temidy (tak zwanych Hor), które były boginiami pór roku oraz społecznego ładu i porządku.

Dike (Ateńczycy nazywali ja także Aukso) była uosobieniem sprawiedliwości. Razem z siostrami (Eunomią i Eirene) odpowiadała za utrzymanie społeczności jako grupy oraz czuwała nad cyklem wegetacji.

Ananke zaś (z jęz. greckiego „konieczność”; w mitologii rzymskiej nosiła imię Necessitas i nie była postacią tylko poetycką alegorią), to bogini z mitologii greckiej. W tradycji antycznej była personifikacją siły zniewalającej do bezwzględnego podporządkowania się wyrokom przeznaczenia. Z biegiem wieków stała się ona boginią śmierci i symbolem „Siły najwyższej”.

Te dwa imiona – pojęcia ukształtowały w pewien sposób grecką tragedię. Wypada zadać pytanie, czy twórcy polskiego romantyzmu, kreując swoich bohaterów i ich losy, wybierali dla nich ramy fatalizmu „epoki i historii” w sposób celowy. Według mnie był to zabieg bardziej niż umyślny.

Wplątując polskich bohaterów romantycznych w meandry „sił wyższych” można było „wyłączyć myślenie i refleksję”. Owo „wyłączenie” myślenia związane jest z ciągłą afirmacją naszej typowej „polskiej mentalności” i jej praźródła.

Jej „kliniczne” (i zarazem wzorcowe) symptomy to przejmująca i wszechobecna świadomość bezsilności i stanu klęski, uczucie niższości kraju wobec innych narodów oraz przeświadczenie o bezwartościowości rodzimej sztuki i kultury, z literaturą na czele.

W schizofrenicznym zwidzie dostrzec można także nasze, typowo polskie megalomańskie zapędy, które na zasadzie kontrastu starają się zamazywać ów „bezlitosny stan klęsk”.

Źródło: Sarah Lötscher / Pixabay

 

Stąd przekonania o tym, że polskie cierpienia narodowe są wyjątkowe, zbawcze i „lepsze” niż rozterki i bóle egzystencjalne innych nacji.

Śmiem twierdzić, że to polscy poeci i pisarze epoki romantyzmu z pełną premedytacją postawili tezę o… zupełnym „odrętwieniu” bardzo popularnej do roku 1830 roku idei romantycznej, bo – nomen omen – „narodowej”.

Niestety, moim zdaniem ani krytycy epoki, ani filozofowie, a tym bardziej czytelnicy nie podążyli za tą ożywczą myślą. Gdyby tak się stało, to być może 227, 150, czy 33 lata temu zastanawialibyśmy się nad zagadnieniem: co powoduje głęboki kryzys polskiej tożsamości. Stąd już jeden krok do arcyważnych pytań:

– kim jesteśmy, że łatwiej nam przychodzi kapitulować niż zwyciężać?

– kto odpowiada za zapomnienie naszej tradycji?

Zastanowić się trzeba także nad przyczyną wielkiego uporu i precyzji średniowiecznych zakonników i duchowieństwa w dziele zapominania słowiańskiej „dawności” na ziemiach polskich. Wprowadzając w X wieku nową wiarę dla Polaków chrześcijańscy misjonarze – śmiem twierdzić – bez żadnej refleksji ani zrozumienia, starali się kropidłem i święconą wodą zmyć z nich dawne wyobrażenia duchowe, kulturowe dziedzictwo ojców, wreszcie dumę i poczucie godności.

Dlaczego Słowian nie ewangelizował i nie nawracał na chrześcijaństwo św. Patryk – patron Irlandii. Warto przez chwilę pochylić się nad tym wybitnym mędrcem żałując, że nie trafił nad Wisłę, świętując dzień naszej Konstytucji 3 Maja i Święto Polonii zgrane z Dniem Flagi Narodowej (2 maja, przypomnę).

Życząc zdrowia, wolności i myślenia                               

Tomasz Wybranowski

Tomasz Wybranowski