„Marginalia i degrengolada podmiotu” rozmowa z Krzysztofem Janiszewskim o granicach w poezji, tożsamości i odnalezieniu”

"Prawda – To niewygodny eksponat dam / Przechylających szkło upodlenia" - mówi metaforą bólu współczesności poeta Krzysztof Janiszewski

Krzysztof Janiszewski, znany jako muzyk i wokalista toruńskiego tria Half Light, tworzy poezję pełną melancholii i autorefleksji.

Zbiór wierszy Krzysztofa Janiszewskiego, zatytułowany „Marginalia, czyli degrengolada podmiotu” (pamięci Wojciecha Gutowskiego), to poetycka podróż przez złożony, wewnętrzny świat podmiotu, który balansuje na granicy alienacji, bierności, oraz nieustannego poszukiwania sensu. Krzysztof Janiszewski, znany jako muzyk i wokalista toruńskiego tria Half Light, tworzy poezję pełną melancholii i autorefleksji, której wyrazem są zbiory obrazów i stanów, w których podmiot staje się równocześnie świadkiem i ofiarą swojej dezintegracji.

Wiersze te łączą ze sobą elementy osobistej liryki z refleksją nad kondycją współczesnego człowieka. Już w pierwszym wierszu, „W opakowaniu vintage”, pojawia się motyw przedmiotu, który nosi na sobie ślady przeszłości – jest wyraźnie pobrużdżony, wyblakły, zniszczony, ale wciąż pełen pulsujących dawnych myśli, kiedy był młodszy (ergo: świeższy). To podejście do poezji jako odzwierciedlenie własnej historii, której fizyczna forma staje się nośnikiem przemijania i zapomnienia, jest charakterystyczne dla całego zbioru.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Krzysztofem Janiszewskim:

W utworze „Po remoncie” (z podrozdziału Marginalia miłości), Krzysztof Janiszewski wykorzystuje motyw utraty – utraty bliskiej osoby, a także kawałka siebie, co nadaje intensywnej, wręcz bolesnej osobliwości z zagubieniu, albo… grzechu zaniechania. To liryczne zagubienie w wyniku wewnętrznej przebudowy, prowadzi do konstatacji o utracie pamięci, o usuwaniu śladów przeszłości, które w poetyckim języku nabierają nieuchwytnej formy.

Wiersz ten jest także rozrachunkiem z tym, co zniknęło, a to, co pozostało, wciąż nie jest w stanie zaspokoić potrzeby całościowego zrozumienia.

Motyw alienacji powraca także w „Cierpliwie czekam” (z podrozdziału Alienostan marginalny), gdzie Janiszewski przyzywa obrazy ciemności i szarości, by oddać stan psychicznego wyczerpania, niedotlenienia ducha. Pustka, brak poczucia rzeczywistości oraz niemożność powrotu do pełni życia są tu przedstawione jako kluczowe elementy codziennej egzystencji podmiotu. Liryzm w tym przypadku splata się z krytyką współczesności, pełnej alienacji i braku głębszego sensu.

Zbiór zawiera liczne refleksje filozoficzne, jak w wierszu „Prawda” (z wyimków Trzecia osoba degrengolady), gdzie Janiszewski zmaga się z problemem prawdy jako elementu ukrywanego przez społeczeństwo. Wiersz ten to rodzaj gorzkiej krytyki współczesnych wartości, gdzie prawda jest zakopana, utopiona, ukryta pod powłoką interesów i fałszywych deklaracji.

Prawda –
Nie powinna być owiana tajemnicą
Zakopana w zmarzniętej ziemi
Utopiona w rzece
Zalana betonem
Prawda –
Nie powinna być ukryta
Schowana w korytarzach duszy
Zaszyta w kieszeniach garniturów
Przykryta banknotami
Prawda –
To niewygodny eksponat dam
Przechylających szkło upodlenia
To niemodna rzecz biznesmenów
Dokonujących codziennej aborcji
To smutne –
Prawda

 

Z kolei w „Do Pana Berta” poeta zmienia ton na bardziej ironiczny. W tym wierszu odnajduję dwie płaszczyzny, podziw dla cesarza poetów Zbigniewa Herbarta (z jednej), ale także poeta krytykując twórczość innych poetów i jej pozorną głębię, jednocześnie wyraża pozornie uznanie dla ich artystycznych osiągnięć. To poetycki prztyczek w nos tych, którzy mówią o sobie: wielki poeta! 

Jest to wiersz pełen subtelnej gry słów, w którym Janiszewski bawi się formą, jednocześnie poddając w wątpliwość sensowność artystycznego tworzenia w świecie pełnym chaosu, gdzie unikamy prawdy i chęci skonfrontowania się z naszym prawdziwym obliczem.

Ostatni wiersz, „Spotkanie (i koniec)”, podsumowuje cały zbiór w kontekście samopoznania i wewnętrznej samotności. Pragnienie spotkania z samym sobą, zatrzymania się w czasie, jest tu wyrażone w kontekście niemożności realizacji tej wizji. To smutne, ale i piękne podsumowanie procesu poszukiwania, które często kończy się w samotności, z poczuciem nieosiągalności celu.

Wiersze Krzysztofa Janiszewskiego tworzą obraz poetyckiego świata, w którym dominują zagubienie, samotność i refleksja nad upływającym czasem. To poezja dla tych, którzy potrafią dostrzec w szarości codzienności piękno nieuchwytne, a w chaosie świata – sens ukryty głęboko, w marginesach. Ale droga do pogodzenia z prawdą o sobie i zrzucenia masek daleka i najtrudniejsza do pokonania, choć zależy tylko od nas. 

 

Cierpliwie czekam

Mam zaćmienie słońca
W głowie Szary szum
Ciemność opanowała neurony
Nie czuję –
Ciemna strona księżyca
Wybrzmiała w sercu
Ostatnie dźwięki zamarły
Nie słyszę pulsu –
Za szybą świata jestem
Oderwany od planety
Nierzeczywisty i zdepersonalizowany
Chcę powrócić do życia
Zaczerpnąć powietrza
Nasycić się dźwiękiem
Spojrzeć w lustro
Bez zawrotów głowy
Trudne to i niemożliwe
Dawka wciąż za mała
Cierpliwie czekam
Na powrót – czekam

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Krzysztofem Janiszewskim a albumie „Psychostan”:

 

WŁAŚCIWOŚCI ARTYSTYCZNE

Pod względem artystycznym, zbiór „Marginalia, czyli degrengolada podmiotu” (pamięci Wojciecha Gutowskiego) Krzysztofa Janiszewskiego to dzieło, które z jednej strony wyróżnia się bardzo osobistą, a z drugiej – wyraźnie złożoną i przemyślaną formą. Poezja ta jest głęboko refleksyjna, pełna wewnętrznych sprzeczności i napięć, co sprawia, że jej odbiór wymaga od czytelnika uważności i wnikliwości. Ze trzaskanych szyb wielkich witraży życia poeta stara się złożyć ten jeden, mały, ale … prawdziwy.

 


Jednym z najistotniejszych atutów artystycznych tej poezji jest język. Krzysztof Janiszewski (na zdjęciu) posługuje się nim w sposób bardzo świadomy, tworząc obrazy, które są zarówno mocne, jak i pełne subtelności.
Połączenie prostych, wręcz brutalnych stwierdzeń z bardziej złożonymi, metaforycznymi obrazami nadaje wierszom wyraziste napięcie. Przykładami mogą być frazy takie jak

„W opakowaniu vintage / Pełen dawnych myśli i przeszłych dni”

albo w mistrzowskiej metaforze

„Prawda – To niewygodny eksponat dam / Przechylających szkło upodlenia”,

które łączą konkretne, materialne obrazy z bardziej abstrakcyjnymi refleksjami na temat czasu, prawdy czy egzystencji.

Struktura wierszy również zasługuje na uwagę. Janiszewski w swoich tekstach nie ogranicza się do jednolitej formy, lecz eksperymentuje z rytmem i układem wersów, co potęguje emocjonalny ładunek wierszy. Zastosowanie różnorodnych form i narzędzi literackich – od monotonnych powtórzeń po dynamiczne, niemal fragmentaryczne zestawienia (znakomity „Angielski”) – sprawia, że teksty stają się wielowarstwowe. W niektórych wierszach pojawiają się także elementy liryki obiektywnej, co daje poczucie dystansu do przedstawianych tematów, ale także zwiększa głębię refleksji.

 

Nadto co już napisałem koniecznością staje się dodanie słów o muzyczności zbiory „Marginalia…”.  W swojej poetyckiej książce  Krzysztof Janiszewski wykazuje dużą biegłość w pracy z dźwiękiem i rytmem. Tutaj jego muzyczna dusza daje o sobie znać.

Choć wiersze te są dalekie od klasycznych form metrycznych, to jednak wprowadzenie subtelnych rytmicznych powtórzeń (np. „Cierpliwie czekam Na powrót – czekam”) oraz zabaw z brzmieniem i asonansami sprawia, że teksty nabierają melodyjnego charakteru, który może być zarówno hipnotyzujący, jak i niepokojący.

Kolejnym aspektem, który wyróżnia zbiór, jest jego intensywna emocjonalność, połączona z ironicznym i czasami cynicznym spojrzeniem na współczesną rzeczywistość. Z jednej strony mamy do czynienia z głębokim smutkiem i tęsknotą (jak w wierszach o alienacji i utracie), z drugiej – z ostrożnym, ale wyraźnym krytycyzmem wobec społeczeństwa, które jest przedstawiane w sposób nieco zdehumanizowany (np. „To smutne – Prawda”) oraz z wyraźnym dystansem do ideałów i mitów artystycznych (jak w „Do Pana Berta”).

Zestawienie tych emocji z intelektualną warstwą wierszy nadaje im dodatkową głębię i smaku przetrwania w poprawnej do pokrzyku (porzygania) rzeczywistości. Krzysztof Janiszewski unika dosłowności, poetyckiego bez metaforycznej mikstury w słów nadmiarze, Jego wiersze raczej sugerują niż narzucają gotowe odpowiedzi, co sprawia, że są one otwarte na różnorodne interpretacje.

Poezja ta jest pełna pytań, ale rzadko udziela na nie prostych odpowiedzi, co może zarówno przyciągać, jak i frustrować czytelników szukających jednoznaczności.

Podsumowując, artystyczna wartość zbioru „Marginalia, czyli degrengolada podmiotu” polega na mistrzowskim połączeniu językowej precyzji, emocjonalnej intensywności oraz intelektualnej refleksji. Janiszewski w swojej poezji tworzy przestrzeń dla wielowarstwowej interpretacji, gdzie formy i tematy prowadzą do odkrywania nowych, często trudnych prawd o kondycji ludzkiej.

 

To poezja wymagająca, ale zarazem niezwykle satysfakcjonująca, oferująca głębokie, niejednoznaczne doświadczenie literackie.

Zachęcam do zakupu i porozmawiania z wierszami Krzysztofa Janiszewskiego. Tutaj link do zakupu zbioru „Marginalia i degrengolada podmiotu”

Tomasz Wybranowski

 

Przeinaczania i zakłamywania spuścizny Zbigniewa Herbarta przez środowisko „pomagdalenkowców” – dr Marek Klecel

W setną rocznicę urodzin Cesarza Poetów Zbigniewa Herberta kończę mój cykl programów o twórcy „Przesłania Pana Cogito”.

 Z doktorem Markiem Klecelem znakomitym historykiem literatury, publicystą, wydawcą oraz redaktorem, znanym z szeroko zakrojonych badań historycznych oraz współpracy z wydawnictwem Biały Kruk pochylam się nad tematem przeinaczania i zakłamywania spuścizny Zbigniewa Herbarta w latach 90. XX wieku przez środowisko, które nazywam „pomagdalenkowym”.

Kanwą rozmowy jest głośny artykuł dra Marka Klecela „Ostatni spór o Herberta” oraz konflikt z Czesławem Miłoszem.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z drem Markiem Klecelem:

 

Artykuł Marka Klecela „Ostatni spór o Herberta” analizuje kontrowersje wokół Zbigniewa Herberta. W swoim znakomitym tekście dr Marek Klecel koncentrując się na jego wykluczaniu z życia publicznego w latach 90. XX wieku oraz konfliktach z innymi intelektualistami, zwłaszcza z Czesławem Miłoszem.

Marek Klecel omawia próby marginalizowania Herberta przez środowisko związane z „Gazetą Wyborczą” i Adamem Michnikiem, sugerując, że wynikały one z niechęci wobec jego niezależnej, krytycznej postawy wobec rzeczywistości politycznej i społecznej w Polsce.

W latach 90. Herbert krytykował postawy kompromisowe wobec dawnych komunistów, co prowadziło do ostracyzmu ze strony pewnych środowisk intelektualnych. W artykule Marek Klecel szczególnie podkreśla spór z Miłoszem, który był zarówno literacki, jak i ideowy. Miłosz, bardziej pragmatyczny w podejściu do historii i polityki, nie podzielał heroicznej wizji moralności Herberta. Konflikt ten stał się symbolem szerszego sporu o rolę intelektualistów w rozliczeniach z komunizmem.

Autor zwraca uwagę, że Herbert, mimo uznania na świecie i ogromnego wpływu na polską kulturę, był często pomijany w oficjalnym dyskursie kulturalnym w kraju. Mój rozmówca wskazuje, że

poeta został niesłusznie oskarżany, a jego postawa była niekiedy wykorzystywana przeciwko niemu, nawet po śmierci. Sytuację tę dodatkowo komplikowały osobiste problemy Herberta, takie jak depresja, które były tematem publicznych spekulacji, zwłaszcza ze strony krytyków.

Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu o Zbigniewie Herbercie:

 

Czesław Miłosz w swojej twórczości oraz wypowiedziach wielokrotnie poruszał kwestię charakteru narodowego nas Polaków, bo sam uważał się za Litwina, „ostatniego obywatela Księstwa Litewskiego”. Noblista, którego trofeum zamieniłbym na pełnoprawnego i w pełni zasłuzonego (nie tak jak w przypadku autora „Ziemi Ulro”) Nobla z literatury dla mistrza Herberta, bardzo często przedstawiał nas Polaków w negatywnym świetle.

W jednym z wywiadów określił Polskę jako kraj chylący się „przed bóstwem wódki i kiełbasy,” co można odczytać jako krytykę nadmiernego przywiązania Polaków do materializmu czy prostych przyjemności życia codziennego​ nad prymatem ducha.

Miłosz bywał również sceptyczny wobec zdolności Polaków do dokonywania rzeczy wielkich. Zwracał uwagę na ich tendencje do kłótliwości oraz brak zdolności do organizacji wspólnotowej, co w jego opinii ograniczało ich potencjał. Jednak jednocześnie w jego poezji i prozie można odnaleźć wyrazy głębokiego współczucia dla Polaków i naszej historii.

 

 

Dr. Marek Klecel jest historykiem literatury, publicystą, wydawcą i redaktorem, znanym z szeroko zakrojonych badań historycznych oraz współpracy z wydawnictwem Biały Kruk. Specjalizuje się w literaturze i historii polskiej, szczególnie w kontekście losów Polaków zesłanych na Syberię. Jest autorem książki „Sybir. Dzieje polskich zesłańców XVIII–XX w.”, w której opowiada o trudach i heroizmie polskich zesłańców, przytaczając ich poruszające historie, wzbogacone licznymi ilustracjami. Książka jest zarówno świadectwem historycznym, jak i hołdem dla tych, którzy wytrwali w obliczu niewyobrażalnych przeciwności​

Dr Marek Klecel został odznaczony medalem „Pro Patria” w uznaniu za współpracę z wydawnictwem Biały Kruk oraz za propagowanie tradycji niepodległościowych i patriotycznych.

W ramach współpracy z wydawnictwem Biały Kruk przyczynia się do popularyzacji polskiej historii, wartości patriotycznych i chrześcijańskich. ​

​Tutaj do wysłuchania pierwsza część specjalnego programu o Zbigniewie Herbercie:

 

 

Wokół poezji Zbigniewa Herberta „Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach…” – refleksje Tomasza Wybranowskiego

Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę.

Zbigniew Herbert, którego nazywam Cesarzem Poetów, dla większości Polaków mających w sobie choć odrobinę światła prawdziwej miłości Ojczyzny, to postać legendarna i głos – dzwon niepodległościowego sumienia w czasach PRL.

Tutaj do wysłuchania pierwsza część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium”:

Zbigniew Herbert człowiek – tytan, który odważnie sprzeciwiał się politycznemu zniewoleniu i represjom wobec Polski po 1944 roku. Jego poezja zawarta w tomach „Pan Cogito”, „Struna światła” a zwłaszcza „Raport z oblężonego miasta”, jak i manifest „Przesłanie Pana Cogito” są świadectwem nie tylko wrażliwości literackiej, poetyckiego smaku i odwzajemnionej miłości metafor, ale i głębokiego sprzeciwu wobec opresji komunistycznych „zmieniaczy czasu i historii” oraz kłamstwa.

 

 

Tutaj do wysłuchania druga część „Radiowego Teatru Wyobraźni – Herbertorium” (wciśnij „play”):

 

W latach 70. i 80. XX wieku Zbigniew Herbert był regularnie inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa oraz ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które dążyły do zastraszenia poety i manipulowania jego wizerunkiem.

Nieugięta postawa Herberta i jego odrzucenie współpracy z władzami PRL sprawiły, że stał się symbolem niezłomności w walce o prawdę i wolność, co podkreśla w swoich wierszach. Pisał w „Raporcie z oblężonego miasta”:

„ktoś musi czuwać, by spać mógł ktoś”
– przypominając o obowiązku trwania przy prawdzie, nawet gdy grozi to prześladowaniami i osamotnieniem.

 

 

Lustracyjne manipulacje i pamięć poety

Już pierwsze lata po śmierci mistrza Zbigniewa Herberta ujawniły, jak wielu było gotowych do przeinaczeń i manipulacji jego spuścizną. Kiedy pojawiły się oskarżenia o rzekomą współpracę Herberta z SB, środowiska, które znały poetę, stanowczo zaprzeczyły tym pomówieniom. Ale wielu uwierzyło… [sic!]

Powtarzam, i jako filolog polski, ale przede wszystkim jako człowiek, że to, co dla Herberta było kwestią pryncypialną – „prawość moralna” i zasady – wyraził dobitnie w „Raporcie z oblężonego miasta”. O jakże aktualnie brzmią one w roku Pańskim 2024:

„to są zwyczajne dzieje / miasto pada powoli”,
co odczytuję jako przestrogę wobec narodowej skłonności do upadku wartości na rzecz politycznych kalkulacji i małości, tych letnich co chcą tylko prześliznąć się na kartce życia.

W moim ulubionym i najważniejszych wierszu Mistrza „Tren Fortynbrasa” widzę nie tylko poetycki rozrachunek z historią i Czesławem Miłoszem w sosie szekspirowskich reminiscencji, ale coś jeszcze innego. W tym wierszu nadzwyczajnym Zbigniew Herbert pozostawił zarówno osobistą refleksję nad Polską po wojnie. To uniwersalny uniwersalny komentarz o trudach ludzkiego losu niezłomnych.

 

 

Zbigniew Herbert o postawie wyprostowanej
– przykazanie dla współczesnych młodych Polaków…

Kto jest największym żyjącym poetą polskim? To pytanie po 28 lipca 1998 roku traci swoją poetycką moc. Nie zastanawiam się nad tym, nie pada już ono z moich ust. Ten Największy odszedł a dziś obchodzimy Jego setną rocznicę urodzin. – Tomasz Wybranowski

W roku 2006 przeżyłem dramat, czytając artykuł pewnego pana (redaktorem nie chcę go nazywać), który udowadniał, że głos niepodległościowego sumienia Polaków w czasie PRL-u, autorytet wtedy i dziś Zbigniew Herbert to osoba, która współpracowała ze służbami bezpieczeństwa.

Ów nie-redaktor to Jakub Urbański a tekst to „Donos Pana Cogito”, który został opublikowany w tygodniku „Wprost”. W artykule tym Urbański, powołując się na dokumenty IPN, sugerował, że Zbigniew Herbert był współpracownikiem SB i cennym informatorem PRL-owskiej służby bezpieczeństwa, choć równocześnie zaznaczył, że Herbert nigdy nie podpisał zobowiązania do współpracy [sic!].

Dzięki temu Urbański może poszczycić się nagrodą SDP „Hiena roku”. Sekretarz generalny SDP Stefan Truszczyński ogłaszając tytuł „Hieny Roku” podkreślił, że ma on służyć „opamiętaniu” i „zwróceniu uwagi na odpowiedzialność za słowo”.

 

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Popiersie_Zbigniew_Herbert_ssj_20060914.jpg

Konflikt z Czesławem Miłoszem

Znaczącym wątkiem biograficznym Herberta był jego konflikt z Czesławem Miłoszem, który rozwinął się wokół podejścia do oporu wobec komunizmu, postrzegania ducha polskości i mocy narodu, ale też i poetyckich tropów.
Miłosz służący wiernie komunizmowi. W latach 1945-1951 pracował jako attaché kulturalny PRL w Nowym Jorku i Waszyngtonie, a później był sekretarzem ambasady w Paryżu. Trzeba pamiętać, że komuniści na tak odpowiedzialne placówki nie wysyłali przypadkowych ludzi.

Kiedy wybrał emigrację w 1952 roku, aby uniknąć konfrontacji z reżimem, przez długie lata krytykował postawę Herberta, który pozostawał w Polsce.
Po latach wielu przyzna, że to właśnie Herbert, pozbawiony złudzeń co do współpracy z komunistycznym aparatem, okazał się mieć rację.
W listach do Zbigniewa Herberta Miłosz w formie żartu, ale nadzwyczaj złośliwie pisał:

„Polacy są rasą niezdolną do jakiejkolwiek twórczości, polityki, handlu, przemysłu, religii, filozofii, mogą tylko uprawiać rolę i logikę matematyczną, jak też poczucie swojej podrzędności wyładowywać w biciu Żydów i Murzynów. Janka mówi, że po ostatnich pogromach robionych przez Polaków w Milwaukee przestaje przyznawać się do polskiego pochodzenia”.

 

Nie skomentuję owych słów, bo i po co… Szarą, bezwolną masę kunktatorów znajdziemy w każdym narodzie, ale gdzie miejsce u Miłosza dla „polskich diamentów czynu, ducha i sztuki”, że lekko strawestuję Cypriana Kamila Norwida z poematu „Za kulisami”???
Zbigniew Herbert był również krytyczny, ale dawał recepty tak jak w manifeście „Przesłanie Pana Cogito”.

Tutaj przypomnę ironiczne, polemiczne a odcieniem prowokacji zdanie mistrza Herberta:

„Polska jest 1000-letnim niemowlęciem […] bez rysów, bez kształtu, bez formy z jakąś tylko potencjalną metafizyką […] i doświadczeniem nieprzetrawionym”.

Polskę widział także jako „Naród poetów i ubeków” a rządzących PRLem frakcję moczarowską (lata 60. XX wieku) widział, jako „chłopsko-nacjonalistyczną, a zatem przerażającą”.
Polecam sięgnąć do książki „Z. Herbert, C. Miłosz Korespondencja” wydanych w ramach Fundacji Zeszytów Literackich [Warszawa].

 

Bez kompromisów!!!

Cesarz Poetów, dla Nobla którego oddałbym literackie szwedzkie laury Miłosza, Szymborskiej z zwłaszcza Tokarczuk, świadomie unikał kompromisów, nawet jeśli oznaczało to ostracyzm i niezrozumienie. Zbigniew Herbert wierzył bowiem w wartość wierności Polsce. W wierszu „17 września” pisał przejmująco:

„to są rzeczy wstydliwe / czas je obróci w legendę”,
co stanowi wymowne podsumowanie Jego wiary w pamięć (tożsamej z sumieniem) o prawdziwych wydarzeniach.

 

Miasto jako symbol niezłomności

„Raporcie z oblężonego miasta” Miasto symbolizuje nie tylko narodową tradycję, ale też bezkompromisowy opór, który nosił w sobie sam Herbert, niezależnie od konsekwencji:

„kto nie pamięta o twarzy tyrana / będzie przez niego rozliczony w spisie”,
gdzie tyran jawi się jako personifikacja komunistycznego reżimu.

Przesłanie wiersza pozostaje aktualne jako przestroga przed zapomnieniem o tych, którzy odważnie stawili czoła opresji. Dzisiaj niezłonymi są Ci, którzy mówią nowej władzy koalicyjnej

„wara od Instytutu Pamięci Narodowej i relatywizowania najnowszej historii Polski z wyciszaniem herosów ducha jak i komunistycznych mordów”!

Poezja pamięci i niezłomności

Jako poeta, Herbert pozostaje kronikarzem doświadczeń swojego pokolenia, zapisując w słowach wartości, które nie przemijają. Jego poezja jest swego rodzaju testamentem, który wskazuje na konieczność oporu wobec zła i zniewolenia.

Powracam jak urzeczony do wiersza „17 września”, który nie tylko upamiętnia tragiczną datę z 1939 roku, który był faktycznym rozbiorem II RP, ale również wyraźnym potępienie opresji, jaką Polska doświadczała przez dekady.

Herbert pisze o „czarnych ustach krwi” jako przypomnienie ceny walki o wolność. Herbert, niezłomny świadek i strażnik wartości, kształtuje tożsamość Polski także dziś – jego poezja nie tylko upamiętnia przeszłość, ale i wzywa do ciągłej czujności wobec tyranii i manipulacji.

Tomasz Wybranowski

 

 

Ostatni prawdziwy romantyk – Krzysztof Kamil Baczyński. Dzień poety w Radiu WNET w 103. rocznicę Jego urodzin

Krzysztof Kamil Baczyński był ostatnim z wielkim poetyckich romantyków. Fechtował metaforami i poetyckimi strofami tak jak jeden z wieszczów. Wielu krytyków wciąż porównuje do Juliusza Słowackiego.

Był jednym z wielu przedstawicieli pokolenia Kolumbów? Dlaczego Kolumbów? – ktoś raczy zapytać. Ponieważ to oni, urodzeni po roku 1918 i odzyskaniu przez Polskę niepodległości mieli zbadać ową wolność i bronić jej, ledwie po 21 latach…

Tomasz Wybranowski

Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu przyszło żyć, tworzyć i kochać w naprawdę bardziej niż trudnych czasach. Ale to właśnie ta apoteoza miłości, autentyczne tytaniczne uczucie, autentyczny żar namiętności uchroniła Go i ukochaną Basię od desperacji i beznadziejności.

Tutaj do wysłuchania program Tomasza Wybranowskiego poświęcony Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu:

 

 

Nie było to jednak spojrzenie przez pastelowe okulary i zerwanie kontaktu z rzeczywistością. Krzysztof Kamil Baczyński od pierwszych dni był częścią Polskiego Państwa Podziemnego, bo przecież walczył i poszedł z bronią w ręku walczyć z Niemcami w Postaniu Warszawskim.

Jak Tristan i Izolda, jak romantyczni rozbitkowie w sztormie dziejów ofiarowali sobie miłość i jej żar. Krzysztof Kamil Baczyński w hołdzie swojej ukochanej kobiecie zespolił w jednym miłość do niej i potwierdzenie czynem metafor zapisywanych zielonym atramentem w małym, szarym notesie.

Krzysztof Kamil Baczyński pierwsze próby poetyckie dodam, że udane , miał za sobą już jako piętnastolatek. W 1938 roku, mając niewiele ponad siedemnaście lat napisał „Piosenkę”, którą rozsławił na swoim debiutanckim albumie Grzegorz Turnau:

Znów wędrujemy ciepłym krajem,

malachitową łąką morza.

(Ptaki powrotne umierają

wśród pomarańczy na rozdrożach.)

Na fioletowoszarych łąkach

niebo rozpina płynność arkad.

Pejzaż w powieki miękko wsiąka,

zakrzepła sól na nagich wargach.

A wieczorami w prądach zatok

noc liże morze słodką grzywą.

Jak miękkie gruszki brzmieje lato

wiatrem sparzone jak pokrzywą.

Przed fontannami perłowymi

noc winogrona gwiazd rozdaje.

Znów wędrujemy ciepłą ziemią,

znów wędrujemy ciepłym krajem.

Wiersz jest niespotykany w historii polskiej literatury ze względu na metafory w nim użyte. To one sprawiają przez kunsztowne zestawienie, że dokonuje się nieco arkadyjska wizualizacja świata przedstawionego.

Ów wykreowany przez poetę świat jest do wyobrażenia przez zaangażowanie absolutnie wszystkich zmysłów, w tym także smaku (/…/ jak miękkie gruszki brzmieje lato /…/) i dotyku, nie mówiąc już o wzroku, słuchu a nawet węchu.

Dla mnie to arkadyjski hymn ucieczki przez burzą, która zbierała się na Polską i Europą na rok przed wybuchem II Wojny Światowej.

 

W okresie okupacji niemieckiej opublikował pięć zbiorków poezji: ”Zamknięty echem” (lato 1940), „Dwie miłości” (jesień 1940), „Wiersze wybrane” (maj 1942) i „Arkusz poetycki nr 1” (1944).

Jego metafory i kunsztowne porównania wyrażały uczucia targane niepokojem i wieszczyły późniejszy los roczników Kolumbów.

Bez wątpienia czuł na sobie ciężar odpowiedzialności, że jest wyrazicielem i głosem tego pokolenia. W swoich wierszach co rusz używał liczby mnogiej, rozprawiając o świecie i uczuciach w imieniu wszystkich Kolumbów.

Mimo, że pisał wiersze kasandryczne, pełne ciemnych barw by stawić czoła swojej posępnej epoce i szczerze opisać stan wojny i człowieka w niej zanurzonego, to na dnie tychże obrazów była i tkliwość, i miłość, i delikatność.

Wieszcz pokolenia Kolumbów zginął w Pałacu Blanka 4 sierpnia około godziny 16. Jego głowę dosięgła kula niemiecki (a nie nazistowskiego czy faszystowskiego!!!) snajpera. 1 września zginęła jego ukochana żona – Barbara.

Basia nie wiedziała, że Krzysztof zginął. Po wojnie jej matka Feliksa Drapczyńska opowiadała, że

Chciała znaleźć Krzysztofa i powiedzieć mu, że będą mieli dziecko…

W pierwszym wydaniu „Tygodnika Powszechnego”, z dnia 24 marca 1945 roku, wydrukowano wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego „Z wiatrem”. Metafory opatrzono wyjaśnieniem:

Największą może rewelacją życia literackiego okresu niewoli była poezja Krzysztofa Baczyńskiego. Ten nieznany i nie drukujący przed wojną (w chwili wybuchu której miał chyba nie więcej jak 17 lat) objawił się nagle jako gotowa i zdumiewająco dojrzała organizacja poetycka. […] Wybuch powstania zastał Baczyńskiego w Warszawie. Poeta z bronią w ręku wziął udział w nierównej walce z okupantem. Dalsze losy Baczyńskiego są zupełnie nieznane, na pytanie, czy poeta żyje, dziś jeszcze odpowiedzieć nie można.

Nie wykluczone, że też i z tego powodu Stefania Baczyńska nie wierzyła w śmierć syna? Twierdziła pragmatycznie, że skoro nie ma ciała, to jasnym jest, iż Krzysztof musi żyć. Regularnie uczestniczyła w publicznych kolejnych ekshumacjach masowych mogił powstańczych. Ale oto w styczniu 1947 roku ruszyły w ekshumacje przed ruinami warszawskiego Ratusza.

Napisałem, że był ostatnim romantykiem przynależnym do epoki Mickiewicza, Słowackiego i Norwida. Potwierdza to jeszcze jedno zdarzenie, które zakrawa na cud. A przecież to romantycy wierzyli bardziej „w czucie” niż racjonalistyczne „szkiełko i oko”.

Zmarzniętą ziemię trzeba było rozbić kilofami. W odsłoniętych mogiłach ani Stefania Baczyńska, ani Feliksa Drapczyńska nie rozpoznały jednak szczątków Krzysztofa. Ale w nocy matce Basi przyśnił się Krzyś, mówiący: „Mamo, ja leżę drugi od brzegu”. Drapczyńscy natychmiast pobiegli zawiadomić matkę poety, która nie mogła zrozumieć, dlaczego syn przyśnił się obcej kobiecie, teściowej. Rano jednak znów byli pod Ratuszem.

Otworzyli drugą trumnę i wtedy przy szyi zmarłego uwagę patrzących przykuła dziwna grudka ziemi. Ktoś ją wziął w palce, rozgniótł. Wypadł złoty medalik ze świętym Krzysztofem i inicjałami KKB. Nabożeństwo żałobne odbyło się kilka dni później w kościele Kapucynów.

14 stycznia 1947 roku Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pochowano na Powązkach, na Cmentarzu Wojskowym. Barbarę pochowaną w czasie Powstania Warszawskiego pod płytami chodnika przy ulicy Siennej złożono obok niego kilka miesięcy później.

Ich grób jest między kwaterami poległych bohaterów – powstańców z batalionów „Zośka” i „Parasol”.

A gdyby przeżył, to jaki los szykowała dla niego komunistyczna władza ludowa? Najprawdopodobniej katownia,  śmierć i pochówek na łączce bez tabliczki ni imienia – jak pisał inny wielki poeta

… Oto styczniu 1949 roku szukali go szpicle z UB ponad wszelką wątpliwość nie posiadający informacji, że dwa lata wcześniej Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pochowano na Powązkach…

Tomasz Wybranowski

 

Witold Gadowski: Dziś w czasie dżumy nic nie jest pewne. Poezja może wskazać drogę! Rozmowa Tomasza Wybranowskiego.

Witold Gadowski to znakomity dziennikarz śledczy, trzeźwy komentator naszej rzeczywistości, którą idee bankrutów nowego porządku coraz bardziej wykoślawiają, wreszcie pisarz, myśliciel, ale i poeta.

Od czasów studenckich, kiedy w podziemnym obiegu wydał swój jedyny zbiorek, na próżno czekaliśmy na nowy tomik. Ale, czytając jego powieści, natrafialiśmy na liczne liryczne okruchy.

W moim odczuciu Witek nigdy nie uciekał od takiej formy wypowiedzi. Aż przyszedł czas miłości, świata i czasu w objęciach zarazy. I ten czas, czas sprzeczności i rozbieżności na planszach życia społecznego, politycznego, ale i czysto ludzkiego, wymusza na nas potrzebę metafory. – Tomasz Wybranowski.

Owa metafora w syntetycznej analizie oczu i serca – właśnie poety –  w sposób dokładny, szczery, bez złudnych fetyszy zaklinających zdarzenia obok nas, powie jak jest…

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Witoldem Gadowskim:

 

Od kilku miesięcy możemy obcować ze zbiorem wierszy Witolda Gadowskiego „Głosy z bezludzia”. Poeta Gadowski w swoich poezjach wytraca w nas złudne poczucie stabilizacji, które w czasach zarazy podsycają coraz bardziej kompromitujące się autorytety, media odbierające co chwila Judaszowe czeki i politycy zaklinający rzeczywistość.

 

Owo wytracanie w duszach czytelników wizji zakleszczonego ładu, gdzieś między nauką (jako nową wiarą) a absolutną wolnością człowieka (bez dogmatów, bez wiary, ale z poprawnościowym wypaczaniem reguł logiki i zdrowego rozsądku) nie jest określeniem negatywnym z całą pejoratywną minusowością pola znaczeniowego.

Poetyckie wytracanie złudzeń według Witka Gadowskiego pozbawia nas złudzeń i każe szukać drogi. Drogi nowego poznania. Przede wszystkim siebie. 

Na niełatwej i wyboistej ścieżce, gdzie spotkamy niewielu podążających w tym samym kierunku, musimy odgadnąć zaczyn naszych przyszłych działań. Ale to nie jest najtrudniejsze.

Nasz jutrzejszy czyn musimy wybudować na gruncie nowej realności, którą szykują płatni donosiciele, polityczne wydmuszki, służalcy (jak w wierszach Herberta) i naukowcy, którzy co chwila zmieniają zdania…

Sam autor zbioru „Głosy z bezludzia” w felietonie dla tygodnika „Niedziela” zauważył:

Improwizacją, wątłą nicią intuicji oswajamy czas, który nas wszystkich zaskoczył. Tym razem nikt nas nie pocieszy, nikt nam nie pomoże, choć wokół namnożyły się bataliony fałszywych proroków, bajarzy opowiadających – za pieniądze – niewiarygodności.

I tutaj właśnie, w tym zagubienie, rodzi się wielka potrzeba by sięgnąć do refleksji poety, który

jest w stanie ogarnąć to, co się dzieje, i stworzyć syntezę, na której będzie można oprzeć wiele z tego, co nastąpi potem.

W majowym wydaniu miesięcznika „Kurier WNET” znajdą państwo moją recenzję „Głosów z bezludzia” i kilka wierszy Witolda Gadowskiego. Gdybym miał napisać recenzję jednym tylko zdaniem, to napisałbym:

Wiersze warte czytania, które budzą w nas dorosłość i radość widzenia … świata.

Tomasz Wybranowski

 

Tutaj do wysłuchania pasyjne wydanie programu „Cienie W Jaskini”, z muzyką Konstancji Kochaniec i metaforami Witolda Gadowskiego.

 

 

Witold Gadowski: „Najstarsza córka”

Nie ma już działów poezji w księgarniach

Bo czym stała się poezja w czasie smartfonów i tabletów?

Niepotrzebną gimnastyką umysłu?

Zdarzeniem bez wpływu na obroty ważnych spraw?

 

Gdyby poezja dała się chociaż sprzedać

Gdyby zabiegali o nią przedstawiciele muzyki pop, albo producenci filmów

Ale tak

Komu potrzebna jest opowieść o chłopcu z latawcem

Albo dziewczynce, która drży w słońcu

Albo o słońcu i chmurach

Które przecież wszyscy widzą?

 

Poezja nie potrafi nawet przepowiedzieć pogody

Poezja nikogo nie uzdrawia

Nie spala śmieci

Nie produkuje żywności

Poezja nie dostarcza argumentów do politycznych sporów

I rokowań pomiędzy mocarstwami

 

Jest jak źle ubrana dziewczyna

Której nie pożąda przejeżdżający obok taksówkarz

Poezja nie dysponuje siłą ciosu

Daje się obić już w pierwszej rundzie

 

Poezja nawet nie potrafi otworzyć drzwi

Do ważnego gabinetu

Albo lepszego świata

 

Poezja nie wybuduje mostu

Nie obliczy naprężeń i trajektorii lotu

Jej cienką szyję przetnie nawet

Tępy kuchenny nóż.

 

Poezję piszą ci, którzy nie potrafią stworzyć

Porządnej książki kryminalnej albo thrillera

 

Kiedyś podobno pomagała w ars amandi

Ale dziś kto jeszcze podrywa dziewczyny

na piękne strofy?

Zgrabne nogi o wiele lepiej wyglądają

w drogich butach i futrze

 

Poezja

Stara ciotka, która marudzi przy zamkniętym oknie

Głucha – na świat – śpiewaczka

Niema nauczycielka, której nikt nie zauważy

A każdy potrąci…

 

Poezja

Najstarsza córka potężnego króla

Bez której

świat nie zrozumie Świata.