Punkt kontrolny przekroczony: Czy (ergo: w jaki sposób???) polska władza wycofuje się z odpowiedzialności?

Maciej Grzegorzewski / Fot. gov.pl

Śmierć Macieja Grzegorzewskiego to symbol systemu, który zamiast chronić prawdę, chroni interesy silnych graczy. Protokoły, dokumenty i dowody istnieją, ale wydają się być ignorowane.

Podtytuł brzmi jeszcze smutno i bardziej dobitnie:

45 zarzutów, 223 mln PLN strat, śmierć dyrektora NCBR Macieja Grzegorzewskiego i Hanna S. na wolności od sześciu miesięcy

22 kwietnia 2022 roku Maciej Grzegorzewski, dyrektor działu kontroli projektów w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), podpisał kluczowy dokument o sygnaturze PW_3.7.2-1/F8. Ten dokument nie był zwykłą formalnością w nurcie biurokracyjnych pism i okólników.

Stanowił jasną i zdecydowaną instrukcję działania, której celem było zatrzymanie narastającego procederu nadużyć w programie Szybka ścieżka – Innowacje cyfrowe (1/1.1.1/2022).

Dyrektor Maciej Grzegorzewski jasno i dobitnie wskaz, że „kontrola musi być rzetelna i nie może ulegać naciskom politycznym ani korporacyjnym”. Podkreślał konieczność zapewnienia pełnego wsparcia i autonomii osobom prowadzącym nadzór, aby docierały do prawdy, nawet jeśli oznacza to sprzeciw potężnych interesów.

W dokumencie zwrócono uwagę na podejrzane działania, które mogły świadczyć o nadużyciach przy rozdziale ponad 700 milionów złotych z funduszy unijnych i publicznych. Ostrzegano przed ryzykiem „zamknięcia oczu” na powiązania polityczne i biznesowe, które mogą zniekształcać prawidłową ocenę i kontrolę projektów. Niestety, pomimo tak klarownych ostrzeżeń, dokument Grzegorzewskiego pozostał bez echa, a system nadużyć rozrastał się dalej.

Najwyższa Izba Kontroli już w listopadzie 2022 roku wskazała na poważne nieprawidłowości w ramach konkursu Szybka ścieżka – Innowacje cyfrowe, gdzie budżet sięgał ponad 700 milionów złotych.

Kontrolerzy NIK wzięli pod lupę ustanowienie i realizację przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju sześciu programów sektorowych oraz wykonanie 15 projektów w ramach tych programów przez 10 beneficjentów. Kontrola objęła lata 2014-2021 (w NCBR do 5 marca 2021 r., a u beneficjentów do 15 września 2021 r.).

Tutaj link do raportu: https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/niewykorzystany-potencjal-programow-sektorowych.html

Równocześnie, w lutym 2023 roku Centralne Biuro Antykorupcyjne wraz z prokuraturą wszczęły śledztwo dotyczące programu „BRIDGE ALFA (POIR 2014–2020), gdzie część dotacji miała trafiać do tzw. firm-krzaków — spółek zakładanych jedynie po to, by otrzymać fundusze i następnie zniknąć bez śladu.

Straty wynikające z tego procederu szacowane są na 223 miliony złotych, z czego ponad 60 milionów już zabezpieczono.

Mechanizm wyłudzeń miał opierać się na wykorzystywaniu takich właśnie firm-krzaków

W tle afery pojawiają się także polityczne powiązania, zwłaszcza z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej. Choć formalnie instytucje te miały nadzorować rozdział środków, dochodziło do zamrożeń” konkursów i ich przebudowy na korzyść wybranych podmiotów, co ułatwiało przejmowanie funduszy przez grupy powiązane z polityką.

Wśród osób, które były tymczasowo aresztowane jest Hanna S., była zastępczyni dyrektora NCBR (2022–2023). Wcześniej Hanna S. była dyrektorką działu operacyjnego w dziale funduszy kapitałowych NCBR oraz dyrektorką biura zaawansowanych programów badawczych i inwestycyjnych.

Usłyszała zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, przyjmowania korzyści osobistych i majątkowych oraz prania pieniędzy.

Zwłaszcza podejrzenia o pranie pieniędzy i systematyczne przekraczanie uprawnień przyznają jej istotną rolę w strukturze tej grupy. 20 grudnia 2024 roku została zwolniona z aresztu, a obecnie wobec niej stosowane są środki zapobiegawcze wolnościowe, także finansowe. Jej zwolnienie wywołało liczne pytania o skuteczność wymiaru sprawiedliwości i zakres wpływów osób z kręgów władzy.

Maciej Grzegorzewski – świadek, który nie żyje

Maciej Grzegorzewski miał status – w mojej opinii – świadka kluczowego dla śledztwa. Jego wiedza osoby kontrolującej mogła obejmować (obejmowała???) powiązania owych firm-krzaków, mechanizmy prania brudnych pieniędzy i – jak spekuluję – rozliczne polityczne naciski wpływające na konkursy.

22 czerwca 2025 roku wyszedł z domu w Józefowie, po czym zaginął na cztery dni. Jego ciało znaleziono 25 czerwca w Wiśle. Oficjalnie uznano, że nie było udziału osób trzecich, jednak okoliczności jego śmierci budzą poważne wątpliwości — zwłaszcza że śmierć świadka o takiej wiedzy natychmiast rodzi pytania o bezpieczeństwo i wolność tych, którzy próbują mówić prawdę.

Samo hasło i jego powielanie w mediach na początku śledztwa i badania sprawy „nie było udziału osób trzecich” od zawsze budzi we mnie odruch wymiotny i sprzeciw!

Okoliczności śmierci – hipotezy i wątpliwości

Mówimy o sytuacji, gdzie zaginął w nietypowej porze – o 4:50 nad ranem, w niedzielę. To wskazuje raczej na nieplanowane wyjście z domu, co samo w sobie budzi podejrzenia. Ciało zostało odnalezione w wodzie, co jest klasycznym i często stosowanym sposobem na ukrycie śladów zbrodni. Ciało spoczywało tam od śmierci, czy może – spekuluję – zostało podrzucone, kiedy Maciej Grzegorzewski był już martwy? 

Woda skutecznie zaciera ślady walki, urazów, podania środków odurzających. Na ten moment nie mamy żadnych oficjalnych informacji o przeprowadzeniu szczegółowej sekcji zwłok. To jest kolejny powód do zastanowienia.

Jeśli założymy, że ktoś chciał zatrzymać Macieja Grzegorzewskiego przed dalszym składaniem zeznań, istnieje bardzo realistyczna możliwość, że jego śmierć została zaaranżowana. Nie są to już żadne elementy science fiction, lecz niestety smutna rzeczywistość, gdzie metody cichego uciszania” świadków stosowane są w praktyce.

Jako dyrektor działu kontroli Maciej Grzegorzewski mógł dostrzegać nie tylko nepotyzm i korupcję wśród współpracowników (przykład wspomnianej już Hanny S., która była zastępcą Macieja Grzegorzewskiego), ale także mechanizmy prania pieniędzy oraz ukrywania powiązań sięgających wysoko w strukturach państwa i biznesu.

Wiedza, którą posiadał, stanowiła realne zagrożenie dla osób zamieszanych w proceder i tych, którzy działali „w cieniu”. W tym kontekście rodzi się pytanie: czy pan Grzegorzewski był poddawany naciskom lub groźbom? Czy ktoś ingerował w jego działania? Odpowiedzi na te pytania są kluczowe dla zrozumienia całej sprawy.

Zaginął w nietypowej godzinie, około 4:50 nad ranem, co samo w sobie wzbudza podejrzenia. Kto w niedzielę (poza fanami łowienia) o świcie udaje się na rekonesans nad rzekę?

Ciało znaleziono w wodzie, co jest klasycznym sposobem zaciemnienia prawdy – woda skutecznie zaciera ślady walki, urazów, czy podania środków odurzających.

Do dziś brak jest oficjalnych informacji o pełnej, szczegółowej sekcji zwłok z badaniami toksykologicznymi i analizy śladów, co rodzi dalsze pytania o wiarygodność śledztwa.

Hipotezy i kontekst – analiza i kolejne pytania

Ś.P. Maciej Grzegorzewski mógł dostrzegać nie tylko zjawiska nepotyzmu i korupcji wśród współpracowników, ale także na innych szczeblach instytucji i władzy. Być może widział, jak projekty finansowane z funduszy publicznych były wykorzystywane jako mechanizmy prania brudnych pieniędzy, jak dochodziło do legalizacji środków pochodzących z nielegalnych źródeł.

W mojej opinii jest to bardzo prawdopodobne, jednak podkreślam: to jest hipoteza. Pytam więc: czy tak właśnie mogło być?

Taka osoba, posiadająca rozległą wiedzę, stanowi ogromny skarb dla prowadzących śledztwo, dla funkcjonariuszy policji, prokuratorów i wszystkich osób zaangażowanych w wyjaśnienie sprawy.

Pan Maciej Grzegorzewski, jako dyrektor działu kontroli w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), miał dostęp do szczegółowych informacji dotyczących beneficjentów funduszy, mechanizmów rozdzielania środków, powiązań między urzędnikami a firmami, które otrzymywały dotacje. Mógł widzieć również firmy powoływane wyłącznie po to, by przyjąć pieniądze i potem zniknąć bez śladu.

Wiedza ta stanowiła potencjalne zagrożenie nie tylko dla kilkudziesięciu osób, którym postawiono zarzuty, ale również dla tych, którzy pozostają w cieniu, ukryci za kolejną warstwą powiązań.

Przypomnijmy sobie, że organizatorzy wyłudzeń i prania brudnych pieniędzy dbają o to, by nie pozostawić bezpośrednich powiązań i śladów. To właśnie dlatego wiedza pana Grzegorzewskiego mogła być bardzo niebezpieczna dla wysoko postawionych urzędników, polityków, biznesmenów, a może nawet dla części śledczych.

Pytania, które nasuwają się tutaj, są bardzo mocne: czy pan Grzegorzewski podlegał naciskom, groźbom? Jaka była jego rola w wykrywaniu nadużyć? Czy ktoś próbował ingerować w jego działania?

Odpowiedzi na te pytania są kluczowe i o tej sprawie musi być w mediach jak najgłośniej!

grafika ilustracyjna/fot. pixbay

Hipotezy dotyczące śmierci dyrektora Ś. P. Macieja Grzegorzewskiego trzeba opisać w trzech głównych scenariuszach

1. Zaangażowanie w ujawnianie nadużyć:

jako świadek mógł posiadać informacje, które zagrażały mocnym postaciom i miały doprowadzić do poważnych aresztowań.

2. Naciski i zainscenizowane samobójstwo:

mógł być poddawany groźbom, a jego śmierć została zaplanowana, by wyglądała na samobójstwo i ukryła prawdziwe tło zdarzenia.

3. Zdrada wewnątrz samej instytucji:

być może (spekuluję) ktoś z bliskiego otoczenia, świadomy wagi jego wiedzy, zdecydował się na uderzenie wyprzedzające”, by zapobiec ujawnieniu informacji.

Ważne jest, by śledztwo przeprowadzić z pełną transparentnością, bez żadnych uprzedzeń i bez pominięcia najdrobniejszej poszlaki czy możliwego scenariusza! W tego typu sprawach, opieram na na wzorcach policji i służb amerykańskich oraz wyspiarskich, zaleca się

szczegółowe badania sekcji zwłok, analiza materiałów dowodowych, monitoring i korespondencja oraz – co istotne – wyłączenie zespołu śledczego w przypadku podejrzeń o konflikty interesów.

Tylko w ten sposób można zapobiec dalszym manipulacjom i zabezpieczyć innych świadków, którzy mogą posiadać kluczowe informacje.

System ciszy i wycofywanie się z odpowiedzialności

Śmierć Macieja Grzegorzewskiego to symbol systemu, który zamiast chronić prawdę, chroni interesy silnych graczy. Protokoły, dokumenty i dowody istnieją, ale wydają się być ignorowane. To nie jest historia pojedynczych osób! To system, który chroni siebie i nie dopuszcza do pełnej odpowiedzialności.

Najlepszymi świadkami w tej sprawie są ci, którzy milczą lub JUŻ nie żyją. To smutny i alarmujący sygnał, że po raz kolejny władza i właściwe polskie służby wycofują się z odpowiedzialności, a mechanizmy korupcji i wyłudzeń wciąż działają w najlepsze, często pod osłoną milczenia i zastraszenia. I piszę to jako obywatel, już nie zatroskany, ale wkurzony!

Raz jeszcze zbiorę hipotezy dotyczące śmierci Grzegorzewskiego

Analizując tę tragedię, trzeba wyróżnić trzy główne hipotezy:

  • Zaangażowanie w ujawnianie przestępstw;
  • Ś. P. Maciej Grzegorzewski mógł być świadkiem, którego zeznania mogły doprowadzić do aresztowań wysoko postawionych osób i rozbicia całej sieci wyłudzeń;
  • *Naciski i zainscenizowane samobójstwo; mógł być poddany groźbom lub szantażowi, a jego śmierć została zaaranżowana tak, aby wyglądała na samobójstwo i ukrywała prawdziwe tło sprawy.

Niewykluczone, że czuł się zmuszony do odebrania sobie życia pod presją osób trzecich.

  • Zdrada i uderzenie wewnątrz instytucji; być może osoby z najbliższego otoczenia, mające świadomość jego wiedzy, zdecydowały się na „uderzenie wyprzedzające„, aby uniemożliwić ujawnienie kompromitujących informacji.

Zagrożenia i naciski – niewygodna prawda

Ś. P. Maciej Grzegorzewski jako osoba posiadająca tak ważną wiedzę musiał zmagać się z różnego rodzaju naciskami i zagrożeniami. Nie chodziło o drobne naciski czy groźby. Stańmy w prawdzie! Jego informacje mogły doprowadzić do rozbicia całych grup przestępczych i wyeliminowania wpływowych osób z biznesu i polityki.

To naturalne, że środowisko, które czerpało korzyści z korupcji i fałszerstw, chciało go uciszyć. W tym kontekście ważne jest pytanie, czy organy śledcze i władze w pełni doceniły wagę zagrożenia, jakie niesie ze sobą jego wiedza.

Czy zapewniono mu odpowiednią ochronę? A może jego śmierć to efekt zaniedbań lub wręcz celowego działania?

Teraz pytanie bardziej niż ważne: czy śledczy podejmą odpowiednie kroki (???)

Co należałoby zrobić zgodnie z podręcznikami dla oficerów śledczych? Mnie, jako laikowi i zdrowo myślącemu, nasuwają się od razu 4 podstawowe kroki:

1. Przeprowadzić pełną, szczegółową sekcję zwłok Ś.P. Macieja Grzegorzewskiego, w tym badania toksykologiczne i analizę urazów oraz wszelkich śladów biologicznych.

2. Dokładnie zbadać miejsce zdarzenia, w tym monitoring miejski, bilingi telefoniczne oraz korespondencję mailową i kontakty zawodowe świadka.

3. Przeanalizować dokumenty i raporty, które kontrolował, zwracając uwagę na wszelkie niepokojące sygnały lub przygotowywane przez niego materiały.

4. Wyłączyć dotychczasowy zespół śledczy, jeśli pojawiają się jakiekolwiek podejrzenia dotyczące nacisków lub konfliktu interesów.

I piąte – najważniejsze: zapewnić ochronę innym świadkom, którzy mogą posiadać kluczowe informacje i którzy mogą obawiać się o swoje bezpieczeństwo.

Ogromne pieniądze, wielka odpowiedzialność – NCBR pod lupą

Narodowe Centrum Badań i Rozwoju zarządzało w ciągu ostatnich 17 lat kwotą około 80 miliardów złotych na różnorodne projekty badawcze i innowacyjne. W ostatnim czasie pojawiły się poważne zarzuty dotyczące systematycznych wyłudzeń środków publicznych. Zorganizowane grupy, korzystając z luk w systemie, fałszowały projekty i dokumentację, dzięki czemu wyprowadzały ogromne sumy pieniędzy.

W aferę zaangażowanych jest wiele osób, a jej rozmiar sugeruje, że to mogą być nie tylko sprawy pojedynczych oszustów i drobnych cwaniaczków – kombinatorów, ale całej sieci powiązań i układów. Tymczasem działania służb, choć aktywne, nie przyniosły do tej pory pełnego rozliczenia i ujawnienia wszystkich powiązań.

Groźby i presja – co czują świadkowie i śledczy?

Z informacji dostępnych w środowisku śledczym i prokuratorskim wynika, oraz z przecieków medialnych (tych niezależnych) wynika, że osoby zaangażowane w prowadzenie sprawy oraz świadkowie odczuwają presję i niepokój o własne bezpieczeństwo. Groźby, podsłuchy, nieoficjalne sygnały ostrzegawcze, to ma się dziać.

Śmierć dyrektora Macieja Grzegorzewskiego może być więc sygnałem, że komuś zależy na wyciszeniu tematu. Jest to metoda znana z innych głośnych spraw, gdzie w grę wchodziły wysokie stawki i potężne pieniądze.

Wbrew temu, że ta sprawa jest bardzo istotna w kontekście czy Polska to istotnie państwo prawa i silne mocą swoich służb, to media głównego nurtu niemal nie poruszają tematu śmierci dyrektora oraz powiązanych z tym nieprawidłowości.

Brak krytycznego spojrzenia na oficjalne wersje, powielanie komunikatów służb bez analizy. To musi budzić nasze poważne wątpliwości.

Czy jest to efekt autocenzury, braku dostępu do wiarygodnych informacji, czy może świadomego działania na rzecz ochrony interesów wpływowych grup? To pytanie pozostaje otwarte i wymaga natychmiastowego zainteresowania opinii publicznej.

Polska a śmierć świadków – historia się powtarza?

Wiele głośnych spraw w Polsce zakończyło się tragicznie dla kluczowych świadków lub osób zbliżonych do tematu. Przypadki pp. Leppera, Kosteckiego, generała Petelickiego pokazują, że temat jest wyjątkowo wrażliwy i niejednokrotnie owiany mgłą tajemnicy. Często wyciszany i zakopany w medialnych lochach. 

Czy tym razem doczekamy się pełnej, transparentnej i rzetelnej ekspertyzy, która rozwieje wszelkie wątpliwości? Czy wymiar sprawiedliwości jest gotowy na wyzwanie, czy też historia powtórzy się po raz kolejny?

Prawda nie może pozostać ukryta

Sprawa śmierci Macieja Grzegorzewskiego oraz afery związanej z miliardowymi dotacjami z NCBR to sprawa najwyższej wagi. To test dla państwa, mediów i społeczeństwa obywatelskiego, które musi domagać się prawdy i rzetelności. Nie możemy pozwolić, jako społeczeństwo, aby kolejne śmierci i zatajanie informacji zdominowały obraz rzeczywistości.

Prawda jest naszym prawem i obowiązkiem. Tylko ona może zapewnić bezpieczeństwo i uczciwość w funkcjonowaniu instytucji państwowych. Trzeba o to pytać nieustannie władze, posłów i senatorów

Sprawa Ś. P. Macieja Grzegorzewskiego to przykład, jak złożony i niebezpieczny może być świat polityki i biznesu, gdy dochodzi do korupcji i nadużyć na wielką skalę. Śmierć świadka i szybkie zwolnienie osoby, której postawiono poważne zarzuty, które według śledztwa odgrywały kluczowe role, pokazują, że system wciąż broni nie tych, których powinien.

Jednak prawda jest jak puzzle albo stara gra tetris. Każdy element, nawet ten najmniejszy, jest ważny. Nie możemy pozwolić, aby ta sprawa została zamieciona pod dywan. Wymaga to odwagi, wytrwałości i niezależności od politycznych wpływów także (a może przede wszystkim) mediów. Dopiero wtedy możliwe będzie przywrócenie zaufania społeczeństwa i skuteczne rozliczenie winnych.

Tomasz Wybranowski

ODPOWIEDŹ NA OTWARTY LIST MICHAŁA ŻEBROWSKIEGO DO WYBORCÓW KAROLA NAWROCKIEGO – Tomasz Wybranowski felietonowo

Warszawa - Zamek Królewski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Bandziorem nie jest tylko ten, kto kiedyś walczył gołymi rękami podczas ustawek. Bandziorem jest też ten, kto dziś walczy o wpływy kłamstwem, hipokryzją i pamięcią krótszą niż pasek w TVN.

Tomasz Wybranowski, rocznik 1972


Michale Żebrowski, mój równolatku – skoro zdecydowałeś się publicznie zabrać głos i pouczać wyborców dra Karola Nawrockiego z wysokości moralnej ambony, to teraz masz odpowiedź. Moją. Wprost. Bez światła reflektorów i pudru z garderoby.

Rozumiem, każdy ma prawo mówić, co chce. Ale jak już zabierasz się za „prawdę” panie Michale, to … wchodź w nią CAŁY, nie na pół etatu. Nie wybieraj sobie tylko tych kawałków, panie Michale, które pasują do Twojej narracji jak cytaty z „Hamleta” pod casting. Albo cała prawda, albo teatr – a Ty, panie Michale, coraz częściej stoisz bardziej po stronie tego drugiego.

Zacznijmy od tego, kto dziś naprawdę kombinuje za naszymi plecami:
– pakt migracyjny przepchnięty bez słowa sprzeciwu – Donald Tusk „uroczyście go unieważnił” niczym monarcha, a potem nam wmówił, że „nic się nie stało”,
– CPK rozwalone celowo, z premedytacją, bo za dobrze szło, bo Polska miała przestać być podwykonawcą Europy i wreszcie coś zbudować dla siebie,
– reprywatyzacja pod niebem Warszawy – temat wiecznie rozmywany, bo za dużo znanych nazwisk, za blisko PO i Twojego Rafała Trzaskowskiego.

Pytasz, panie Michale: „Kto jest bandziorem?”

To ja pytam Ciebie, z tą samą powagą:

Czy bandziorem jest ten, co w młodości bił się w ustawkach – głupie to, ryzykowne, nielegalne… ale przynajmniej twarzą w twarz? Czy może bandziorem jest ten, kto w garniturze przez lata pozwalał okradać Warszawę z kamienic, ludzi z dachu nad głową, a całe miasto z elementarnej sprawiedliwości?

Marszałkowska 66. Taka ostatnia scena z życia Warszawy. Pamiętasz, panie Michale?

To nie film. To nie scena. To adres. Tam, w „Twojej” Warszawie, ludzi mordowano, jak Ś.P. Panią Jolantę Brzeską. Inni lokatorzy popełniali samobójstwa z bezsilności i krzywdy. Bo system zawiódł! Bo pazerność wygrała z człowieczeństwem i małym okruszkiem przyzwoitości! Bo ktoś chciał przejąć kamienicę: fikcyjny kurator z Hamburga. 135-letni Żyd, który „nagle” sobie przypomniał przez prawnika, że miał kamienicę w Warszawie. Czyściciele z plecakami gotówki.

I co? Gdzie wtedy był Twój głos, panie Michale? Gdzie była Twoja „prawda”? Gdzie był Rafał Trzaskowski?

I teraz napiszę coś okrutnego: prawda to nie kostium sceniczny. Albo ją nosisz zawsze – albo w ogóle.

Pisze pan, że nie szanujesz tych, którzy „biją się po mordach”? To ja Ci odpowiem tak: wolę faceta, który w słusznej sprawie daje komuś po ryju, niż eleganckiego kłamcę, który w białej koszuli w studiu TV sprzedaje bajki, a ludzi ma za ciemny lud.

Wolę człowieka, który popełnił błędy, ale dziś stoi za Polską – niż tych, którzy z uśmiechem na twarzy doprowadzają do ruiny nasz kraj systematycznie, krok po kroku, bardziej niż metodycznie.

Bo Ty, panie Michale, pytasz: kto jest bandziorem? To ja odpowiadam:

Bandziorem nie jest tylko ten, kto kiedyś walczył gołymi rękami podczas ustawek. Bandziorem jest też ten, kto dziś walczy o wpływy kłamstwem, hipokryzją i pamięcią krótszą niż pasek w TVN.

Mówisz panie Michale, że facet, który brał udział w bójkach, nie zasługuje na szacunek? A co z tymi, którzy przez lata po cichu, za pomocą pieczątek i paragrafów, rozkradali Warszawę? Co z tymi, którzy ludzi wywalali z mieszkań jak śmieci, a potem odbierali sobie premie?
Marszałkowska 66. To nie metafora. To czysta i namacalna hańba.

Gdzie była wtedy Twoja moralna wyższość panie Michale? Gdzie był Rafał Trzaskowski – Twój „przyjaciel od podstawówki”? Co zrobił? Kogo rozliczył?

I Pan masz czelność pouczać tych, którzy głosowali inaczej?

Chcesz stać razem w prawdzie? To najpierw przestań udawać, panie Michale, że prawda działa tylko w jedną stronę.

Bo ja, w przeciwieństwie do politycznych aktorów i aktorskich polityków, wolę człowieka z bliznami na twarzy niż takiego, który ma ręce ubabrane w systemowej krzywdzie, tylko nosi rękawiczki.

Wyciągacie komuś młodzieńcze wybryki z kibicowskich czasów, a sami przez lata współtworzyliście środowisko, które zamieniało ludzi w śmieci, a kamienice w złote kury. A dziś mówicie coś o „prawdzie”, o „bandytach”?

To nie ja się boję prawdy. To Wy panicznie boicie się, że ktoś powie ją głośno. Bo Wy nie chcecie prawdy. Wy chcecie władzy. Za wszelką cenę.

A przegraliście – i to boli Was najbardziej – nie dlatego, że ktoś „leje po mordzie”. Tylko dlatego, że pogardzaliście tą resztą, co śmie myśleć (i oddychać) inaczej.

Tomasz Wybranowski, rocznik 1972

Nowe conclave – nowy papież. Duch Święty w ogrodzie polityki

Bazylika św. Piotra, Watykan, fot. Radomil (CC-BY-SA-3.0) Wikimedia Commons

Procedura wyboru nowego zwierzchnika Kościoła katolickiego nazywana jest conclave (z łaciny pod kluczem; w zamknięciu.

Procedura wyboru nowego zwierzchnika Kościoła katolickiego nazywana jest conclave (z łaciny pod kluczem; w zamknięciu). Osobą duchowną, która zarządza sprawami Kościoła powszechnego w okresie pomiędzy śmiercią papieża a wyborem nowego, jest kamerling. Obecnie tę funkcję sprawuje kardynał Kevin Farrel, pochodzący z Dublina duchowny.

To właśnie na nim spoczywał ciężar ogłoszenia światu, że papież Franciszek nie żyje. Pod jego kuratelą gremialnie zniszczony został pierścień papieski i pieczęcie pontyfikalne, wraz z matrycami.

Kamerling zaprasza również wszystkich kardynałów świata na wielkie Kolegium Kardynalskie.

Na dzień 21 kwietnia 2025 roku conclave tworzy 252 kardynałów – elektorów, ale czynne prawo wyborcze posiada grupa tylko 135 kardynałów (w tym 4 z Polski), którzy nie ukończyli 80 roku życia. Kardynałowie mieli „dwa tygodnie i jeden dzień” czasu na przybycie do Watykanu.

Dzisiaj conclave rozpoczyna się. Kardynałowie nie będą mogli opuszczać sali gdzie odbywają się obrady. Wyjątkiem jest przewlekła choroba, bądź wydelegowanie któregoś z grona kolegium po nowo wybranego papieża (jeżeli nie pochodzi on z grona kardynałów, ale – jak głosi Konstytucja Watykańska, którą otrzymuje przed obradami każdy z jej uczestników –

„jest ochrzczonym mężczyzną”.

Widok na Watykan i plac św. Piotra l fot. wikipedia.org/SuperKrzysztof

Conclave, jak głosi prawo ustanowione przez Jana Pawła II, musi rozpocząć się nie wcześniej niż 15 dni po śmierci papieża, ale nie później niż 20 dni od tego zdarzenia. W trakcie obrad, na których dokonuje się wybór następcy św. Piotra, wszyscy kardynałowie mieszkają w domu św. Marty, kilku zaś w tak zwanym starym domu św. Marty. Kardynałowie nie mają żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Miejscem conclave od roku 1492 jest niezmiennie Kaplica Sykstyńska.

Głównym zadaniem conclave jest wybór biskupa Rzymu. Historia Kolegium Kardynalskiego rozpoczyna się w 1150 roku.

Na 24 godziny przed rozpoczęciem obrad w Bazylice św. Piotra odprawiana jest uroczysta msza wotywna (w intencji przyszłego papieża) nazywana „pro eligendo papa”. Po mszy i odśpiewaniu Veni Creator kardynałowie – elektorzy przenoszą się do Kaplicy Sykstyńskiej. Przebieg conclave nie może być rejestrowane przez żadne urządzenia. 

Po wypowiedzeniu przez dziekana Kolegium Kardynalskiego słów „exstra omnes” (z łac. nikt więcej) osoby nieuprawnione do udziału w obradach wychodzą z kaplicy. Po omówieniu kwestii proceduralnych przez dziekana rozpoczyna się głosowanie. Pierwsze i jedyne w dniu rozpoczynającym conclave. W następnych dniach obrad odbywać się będą dwa glosowania: poranne i wieczorne.

Sam akt głosowania jest długi i dość skomplikowany. Głosowanie przebiega w trzech fazach. Podczas pierwszej, każdy z kardynałów uprawnionych do wybierania nowego papieża, otrzymuje dwie, albo trzy prostokątne karty do głosowania z napisem w górnej części

„Eligo in summum ponteficem”, co oznacza „wybieram jako papieża”.

Pod napisem znajduje się miejsce na nazwisko kandydata na tron papieski. Co ważne, każdy kardynał musi nazwisko swojego faworyta wpisać drukowanymi literami, chodzi o to, aby nikt nie rozpoznał charakteru pisma. Kolegium wybiera spośród siebie trzech skrutatorów (osoby liczące głosy), trzech rewizorów (kontrolują pracę skrutatorów), oraz trzech tzw. infirmarii , do zadań których należy odbieranie kart z głosami od kardynałów – elektorów złożonych ciężką chorobą.

Druga część procedury wyboru nowego papieża nazywana jest skrutynium. To czas głosowania właściwego. Na karcie do głosowania elektorzy wpisują nazwisko tylko jednego kandydata. Kartę składają na pół i unoszą do góry, po czym podchodzą do ołtarza, klękają, modlą się i wypowiadają formułę, że 

„oddali głos na tego, który jeśli Bóg pozwoli, powinien być moim zdaniem wybrany”.

Oczywiście każdy z kardynałów czyni to w pojedynkę. Po odmówieniu formuły, którą po raz pierwszy wprowadzono w życie w 1198 r., kardynał kładzie kartę na okrągłej, metalowej tacy i zsuwa ją do urny.

W tym czasie infirmarii odbierają głosy od chorych elektorów.

Karty wrzucane są do małej metalowej kasetki z otworem w górnej części, oczywiście po uprzednim, komisyjnym sprawdzeniu, że jest pusta. Po powrocie do Kaplicy Sykstyńskiej głosy są raz jeszcze komisyjnie liczone. Sprawdza się w ten sposób, czy liczba kart odpowiada liczbie głosujących chorych kardynałów – elektorów.

Potem komisyjnie wyjmowane są głosy z urny. Karty pokazywane są wszystkim zebranym i liczone. W sytuacji kiedy liczba kart nie zgadza się, wszystkie one są palone a cała procedura rozpoczyna się od nowa. Kiedy jest wszystko w porządku pierwszy skrutator odgina karty i zapisuje nazwiska.

W milczeniu przekazuje je następnemu, który również spisuje nazwiska kandydatów na osobnej karcie. Trzeci z grupy skrutatorów głośno odczytuje nazwiska, aby całe Kolegium Kardynalskie mogło na bieżąco śledzić wyniki. Karta z przeczytanym nazwiskiem nawlekana jest na skórzany sznur.

W trzecim etapie głosowania, tzw. postscrutinium ( z łac. po liczeniu) skrutatorzy liczą głosy zapisane na dwóch kartach. W przypadku, gdy żaden z kandydatów na papieża nie otrzyma wymaganego Konstytucją Watykańską 2/3 głosów dziekan Kolegium zarządza ponowne głosowanie. Natomiast jeżeli zdarzy się tak, że liczba elektorów nie jest podzielna przez 3, to kandydat na papieża musi uzyskać 2/3 głosów plus 1.

Wyniki sprawdzają rewizorzy, tak karty, jak i zapiski skrutatorów. Gdy trzeba głosowanie powtórzyć wszystko jest palone. Końcowy protokół, po wyborze papieża, sporządza kamerling i oddaje nowemu następcy św. Piotra.

Gdy conklave trwa trzy dni i nie przynosi wyboru nowego papieża, następuje dzień przerwy na modlitwę. Po siedmiu kolejnych głosowaniach, jeśli nie jest w dalszym ciągu znane nazwisko nowego zwierzchnika stolicy apostolskiej, ogłaszany jest dzień przerwy, który upływa kardynałom na medytacji i modlitwie. Gdy seria kolejnych siedmiu głosowań nie daje rezultatu, to następuje kolejna 24 godzinna przerwa, po której po raz kolejny elektorzy siedmiokrotnie głosują.

Gdy i to nie przynosi efektu kardynałowie głosują po raz ostatni a o wyborze papieża decyduje większość absolutna – 50% plus 1 głos.

W przypadku wyboru nowego papieża do Kaplicy Sykstyńskiej zostają przywołani – sekretarz Kolegium Kardynałów, oraz mistrz ceremonii papieskiej. Już w ich obecności dziekan kolegium pyta nowo wybranego papieża, czy przyjmuje wybór na biskupa rzymskiego.

Jeżeli papież – elekt odpowie „przyjmuję” ( łacińskie accepto) , to od tego momentu staje się głową kościoła katolickiego, zaś nad dachem Kaplicy pojawia się biały dym.

W tej samej chwili dziekan Kolegium pyta nowego papieża jakie imię przyjmuje, zaś całe zgromadzenie kardynałów klęka pojedynczo przed nim na znak pokory, hołdu i posłuszeństwa.

Po tym fakcie nadworny watykański krawiec szyje papieskie szaty. Kiedy są już one gotowe, nowy papież przywdziewa je w Kaplicy Paulińskiej i udaje się do Loży Błogosławieństw, aby udzielić pierwszego błogosławieństwa „Urbi et orbi”„Miastu i światu” .

Zanim ukaże się papież w oknie loży i pobłogosławi lud, kardynał protodiakon radośnie wyrzeknie formułę:

„Annuntio vobis gaudium magnum!!! Habemus Papam!”( „Zwiastuję wam wielce radosną nowinę!!! Mamy papieża!“). Potem po łacinie światu zostaje ogłoszone nazwisko nowego papieża.

Po wyborze nowego papieża i pierwszym błogosławieństwie Urbi et orbi, nie później jednak niż 7 dni od tego wydarzenia, w Bazylice św. Piotra zostaje odprawiona uroczysta msza święta koronacyjna. Nowy papież otrzymuje tiarę (trójkątną koronę) i paliusz – białą, wełnianą taśmę z wyhaftowanymi żółtymi i złotymi nićmi sześcioma krzyżami – symbolem posługi dla ludu i władzy duszpasterskiej.

Ważnym i doniosłym momentem ceremonii jest chwila przed wygłoszeniem pierwszej homilii nowego papieża. Kardynałowie klękają przed następcą św. Piotra, całują pierścień i z wielkim oddaniem składają pokłon, tym samym powierzając się nowemu papieżowi.

To wszystko wydarzy się w ciągu najbliższych dni.

Tomasz Wybranowski

O teorii poznania. Najnowsza rola Andrzeja Seweryna, czyli „przy…..ić”, „przy…..ić” i raz jeszcze… Felieton

Fot. Silar, CC A-S 4.0, Wikimedia.com

Epistemologia to ważna gałąź filozofii. Oto epistemologia bada relacje między poznaniem a rzeczywistością. A drogą ku temu jest akt poznawania, gdzie musi być miejsce dla prawdy, spostrzegania…

Epistemologia to ważna gałąź filozofii. Oto epistemologia bada relacje między poznaniem a rzeczywistością. A drogą ku temu jest akt poznawania, gdzie musi być miejsce dla prawdy, spostrzegania, wiedzy, ale i sądu z uzasadnieniem. Poznajemy więc stan duszy i przekonań znakomitego aktora Andrzeja Seweryna.
Fot. Silar, CC A-S 4.0, Wikimedia.com
Prywatne opinie i filmiki pana Seweryna mnie nie interesują. To jego prywatna sprawa, tak jak poufność korespondencji. Ale oto mleko się rozlało i pewien film – list poznali już wszyscy Polacy. To na wypadek, gdyby ktoś zarzucił mi niekosekwencję.
Pana Andrzeja Seweryna szanuję i cenię. Któż nie zna jego kreacji w „Ziemi Obiecanej”, „Dantonie” czy „Ostatniej rodzinie”.
Nigdy jednak nie mogłem zrozumieć jego wazeliniarskiego tonu i uniżenia dla komunistycznych „przewodników” narodu, jak choćby Czesława Kiszczaka.
W archiwum dawnego szefa ministra „bezpieki” zachowało się sporo takich kwiatków. Gdy stoczniowcy, górnicy i związkowcy pierwszej Solidarności byli niszczeni przez PZPR, SB, pałowane przez ZOMO „elity artystyczne” z władzą spijały sobie ptasie mleczko z dzióbków.
Przepisana kopia listu Andrzeja Seweryna do Czesława Kiszczaka.
Dlaczego „tamtym” pan Seweryn nie chciał „przy…….ić” a dzisiaj chce? Odpowiadam, bo tamci by oddali z nawiązką. A ci dzisiejsi nie oddadzą, nawet jak się splunie im w twarz. Oto różnica „wolnej” Polski Ludowej sprzed lat (PRL) od Polski dziś, w której każdy może mówić i robić (i wierzyć) w co chce. Nawet na nią donosić i lżyć. Wstyd!
Przypomnę, że słowa – „Pragnę Pana zapewnić o poparciu i mojej pamięci” – napisał do wspominanego już przeze mnie dzisiaj Czesława Kiszczaka inny przedstawiciel inteligenckiej elity PRL. Autorem tych słów jest nieżyjący dziś publicysta tygodnika „Polityka” Daniel Passent.
List ze zdecydowanym poparciem, w oparach wazeliny i uniżenia wobec władzy napisał 29 października 1984 r. Przypomnę młodym, że było to ledwie kilka dni po zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki. Oto cytat jeszcze jeden:
„W tych trudnych dla kraju i Pana osobiście dniach, ośmielam się napisać kilka słów, by dać dowód pamięci i poparcia dla linii, którą Pan realizuje”.
Kazik Staszewski śpiewał „wszyscy artyści to prostytutki. Po latach, kiedy trupy wypadają z szafy okazują się te metafory prorocze. Dziś niektórzy artyści, słynący z koniunkturalizmu robią to damo w stosunku do obecnej władzy.
Ja jednak wiem, że jest wielu wspaniałych artystów, którzy mają kręgosłup moralny i uczciwy ogląd na to, co dzieje się dziś wokół nas.
Czy jeżeli jutro ktoś chwyci za nóż, broń, kostkę brukową i „przy……li”, to pan Andrzej Seweryn (choć mówił to prywatnie) poczuje się w obowiązku wziąć na swoje barki odpowiedzialność. Uczyni to też prywatnie, czy z otwartą przyłbicą i publicznie, jak na mężczyznę przystało?
Słowa mogą zabić! Słowa są pobudką czynu. Przypomnę przy okazji pana Seweryna, że nie tak dawno prowadził uroczystą galę z okazji 100-lecia Senatu Rzeczpospolitej Polskiej. Teraz zaś daje przykład najczystszej mowy nienawiści do nieznanego „drogiego dziecka”.
Język i przesłanie pana Seweryna to przejaw apoteozy i uwznioślenia siły przeciwko tym, którzy mają inne zdanie na temat świata i Polski. Szkoda, że pan Seweryn odrzuca dialog, jako drogę by znaleźć wspólne mianowniki Polaków. Szkoda… Wielka szkoda…
I jeszcze jedno w finale. Jeżeli ktokolwiek twierdzi, że współczesna Polska przypomina PRL stanu wojennego, to proszę mi wskazać współczesnych Przemyków, Pyjasów czy Pietraszków?
To między innymi dzięki nim, panie Andrzeju Sewerynie, może pan mówić i pisać we współczesnej Polsce to, co chce.
Szkoda tylko, że kiedy oni byli katowani przez SB i mordowani w bramach nocy, Pan pisał ciepłe, wazeliniarskie liściki do Czesława Kiszczaka, którego ludzie mordowali Przemyka, Pyjasa i Pietraszkę.
Tomasz Wybranowski
Uwaga! Materiał zawiera słowa wulgarne i przekleństwa.