Przetasowania we władzach Chin. Papież chce za wszelką cenę porozumienia z reżimem komunistycznym

Kardynał Józef Zen nazwał usunięcie arcybiskupa Hon sygnałem, że papież za wszelką cenę chce zawrzeć umowę z chińskim reżimem i niestety nie słucha głosów temu przeciwnych.

Podczas minionego właśnie święta Republiki Chińskiej na Tajwanie prezydent Tsai Ing-wen zapowiedziała rozbudowę przemysłu obronnego, a także zachęcała rodzimych inwestorów do inwestowania w regionie, to jest na Filipinach czy w Indochinach, ale, co symptomatyczne, w szeregu wymienianych państw nie było Chin kontynentalnych. W dodatku zadeklarowała, że wyspa nie ugnie się pod naciskiem Pekinu.

W trakcie uroczystości powitała obecnego na niej ponad 80-letniego misjonarza, który od 50 lat mieszka na Tajwanie, co należy odczytywać jako swego rodzaju ukłon w stronę Watykanu. Tajwanowi szczególnie zależy na utrzymywaniu z nim dobrych relacji, bo to jedyne państwo w Europie, które uznaje niepodległość Tajwanu i ma oficjalne relacje dyplomatyczne z tym krajem. Zwłaszcza w kontekście ostatnich poczynań Watykanu, który stara się zbliżyć do Pekinu a sytuacja ta nie wygląda ciekawie, bo prawdopodobnie zbliżenie zaowocuje zerwaniem Stolicy Apostolskiej z Tajwanem.

Ostatnio na Tajwanie był w trakcie Światowego Kongresu Apostolstwa Ludzi Morza wysłannik papieża – jeden z kardynałów, za pośrednictwem którego prezydent Tajwanu zaprosiła Franciszka na wyspę. Wydaje się jednak, że szanse na wizytę są niewielkie, bo papieżowi zależy na nawiązaniu dobrych relacji z Pekinem i jest w stanie z tego powodu wiele poświęcić.

Nie tak dawno papież usunął ze stanowiska sekretarza Kongregacji do spraw Ewangelizacji Narodów arcybiskupa Savio Hon Tai Fai, który był najwyżej ustawionym w hierarchii chińskim duchownym. Przypominał on stale, jako osoba znana z antykomunistycznego nastawienia, że Watykan, rozmawiając z chińskimi władzami, powinien upominać się o tych duchownych i wiernych, którzy są nadal prześladowani i więzieni. Dlatego należy spodziewać się, że usunięcie go z tak eksponowanego stanowiska zostało dobrze przyjęte przez Pekin.

Kardynał Józef Zen, emerytowany biskup Hong Kongu, nazwał usunięcie arcybiskupa Hon sygnałem, że papież za wszelką cenę chce zawrzeć umowę z chińskim reżimem i niestety nie słucha głosów temu przeciwnych, a co więcej, usuwa ze swego otoczenia osoby, które mają odmienne zdanie.

18 października będzie mieć miejsce Zjazd Komunistycznej Partii Chin, odbywający się raz na pięć lat, podczas którego zostanie wymieniony prawie cały stały komitet Biura Politycznego KPCh. Jest to najważniejszy organ w państwie chińskim i w tej chwili liczy on 7 osób (może liczyć od 5-9). To są ludzie, którzy podejmują najważniejsze decyzje w państwie, i w tej chwili to gremium prawdopodobnie ze względu na przekroczenie wieku 68 lat opuści 5 osób. Aktualnie trwają prasowe spekulacje, kto ich zastąpi.

Szczególnie ważnym nazwiskiem, które powinno zniknąć z Biura Politycznego, jest Wang Qishan, aktualny sekretarz Centralnej Komisji Dyscypliny Partyjnej, mianowany na to stanowisko przez Xi Jinpiinga, który mu bardzo ufa. Komisja Dyscypliny Partyjnej zajmuje się walką z korupcją w partii, a w przypadku rządów Xi Jinpinga oznacza to usuwanie przeciwników politycznych. Wang Qishan ze względu na wiek powinien odejść, ale wszystko zależy tu od Xi Jinpinga.

Jest jeszcze powód wizerunkowy przemawiający za odejściem Wang Qishan. Wiąże się to z szeregiem informacji wypływających za pośrednictwem mediów w ostatnich tygodniach dzięki chińskiemu miliarderowi Guo Wengui , który stara się o azyl polityczny w Stanach Zjednoczonych. Mówi on jasno, że dorobił się majątku w Chinach, ponieważ korumpował polityków, ma dokumenty, które pokazują, jak bardzo skorumpowany jest aparat władzy chińskiej, i ujawnia je. Pierwsze dokumenty, jakie pokazał, dotyczyły właśnie Wang Qishana i okazało się, że ten polityk, rzekomo walczący z korupcją, sam jest jednym z najbardziej skorumpowanych i zdemoralizowanych polityków, który zgromadził ogromny majątek poza Chinami w USA i Australii. Majątek ten jest poprzepisywany na jego kochanki i dzieci z nieprawego łoża. Informacje te powoli docierają do Chińczyków, mimo że cenzura chińska je blokuje. Dlatego utrzymywanie Wang Qishana jest wizerunkowo złe dla Xi Jinpinga i właśnie z tego powodu przewiduje się, że jednak odejdzie on na emeryturę.

Jednym z polityków,  który przewidywany jest na miejsce Wang Qishana, jest Li Zhanshu, obecnie szef biura generalnego Komitetu Centralnego KPCh – to taka funkcja sekretarza kancelarii prezydenta. Prywatnie jest przyjacielem przewodniczącego ChRL, który zapewne będzie chciał go mieć w nowym Biurze Politycznym, zwłaszcza że jest to zwolennik bardzo bliskich relacji z Rosją i często był specjalnym wysłannikiem Chin na rozmowy z Putinem. Mówi to nam bardzo dużo o tym, jak będą wyglądały nowe chińsko-rosyjskie relacje.

Hanna Shen z Tajwanu

Ostra reakcja Chin na niepodległościowe wypowiedzi premiera Tajwanu. Pekin uważa wyspę za zbuntowaną prowincję

Tajwan jest nieodłączną częścią terytorium Chin; nie jest i nigdy nie stanie się państwem – oznajmił  rzecznik chińskiego biura ds. Tajwanu. To reakcja na słowa premiera Lai nt. niepodległości wyspy.

„Chiny kontynentalne i Tajwan należą do jednych Chin, a ich relacje nie są relacjami międzypaństwowymi” – powiedział Ma Xiaoguang, rzecznik chińskiego biura ds. Tajwanu,
podczas konferencji prasowej. Dodał, że nie istnieją „jedne Chiny i jeden Tajwan”.

Cytowany przez chińskie media rzecznik rządowego biura ostrzegł, że władze w Pekinie kategorycznie sprzeciwiają się promowaniu niepodległości Tajwanu w „słowach i czynach” i „nigdy nie pozwolą, by powtórzyła się historyczna tragedia podziału kraju”.

Premier Tajwanu William Lai odpowiedział w środę, że „z jakiejkolwiek perspektywy” by na to patrzeć, pozostaje „obiektywną prawdą”, iż Tajwan jest niepodległym państwem, gdyż jego mieszkańcy sami wybierają swoje władze. Nagranie jego wypowiedzi opublikował m.in. chiński portal Ifeng.

We wtorek Lai, który sprawuje urząd od niecałego miesiąca, określił siebie w przemówieniu do posłów jako „pracownika politycznego, który opowiada się za niepodległością Tajwanu”, i jednocześnie „pragmatycznego teoretyka niepodległościowego”. Jak zauważa chiński portal Sina, Lai jest pierwszym tajwańskim „szefem rządu” (chińskie media używają tego terminu w cudzysłowie), który otwarcie zadeklarował poparcie dla niepodległości wyspy.

Komentatorzy oceniają, że tak odważny komentarz tajwańskiego premiera jest szczególnie niewygodny dla Pekinu w okresie przygotowań do XIX krajowego zjazdu rządzącej Komunistycznej Partii Chin (KPCh), najważniejszego wydarzenia politycznego Chin od pięciu lat. Na rozpoczynającym się 18 października zjeździe wytyczone zostaną główne kierunki rozwoju ChRL na kolejne lata.

Tajwan dla chińskich władz jest jednym z najwrażliwszych tematów politycznych. Pekin uważa wyspę za zbuntowaną prowincję, która prędzej czy później zostanie całkowicie wchłonięta przez ChRL. Z kolei Tajwan uznaje się za niezależną Republikę Chińską, będącą jedynym prawowitym przedstawicielem Chin na świecie. Relacje na linii Pekin – Tajpej pogorszyły się, gdy urząd prezydenta Tajwanu objęła Caj Ing-wen.

Chiny sądzą, że chce ona niepodległości, ale Caj twierdzi, że pragnie zachować z Pekinem pokojowe stosunki. Od czasu zwycięstwa w wyborach jej partii Pekin wstrzymał regularne kontakty z Tajpej, zapoczątkowane za czasów poprzedniego tajwańskiego rządu, uznawanego za przyjazny wobec ChRL.

W ostatnich miesiącach spadła też znacznie liczba chińskich turystów odwiedzających wyspę – podała agencja Reutera. W niedzielę trzy osoby zostały ranne w wyniku przepychanek pomiędzy aktywistami niepodległościowymi a propekińskimi lojalistami podczas występu uczestników telewizyjnego Talent Show na jednym z uniwersytetów w Tajpej – podała agencja AFP.

PAP/MoRo

Piotr Plebaniak w „Poranku Wnet”: Chiny nie mają problemu Tajwanu i Tybetu. Rozprawiły się z nimi ekonomicznie [VIDEO]

Chiny są krajem autokratycznym, ale nie komunistycznym. Obecna władza składa się z samych kapitalistów, którzy nie mają nic wspólnego z ideologią, jaka panowała w Polsce w latach 60. czy 70.

Piotr Plebaniak, socjolog i autor książki „36 forteli. Chińska sztuka podstępu układania planów i skutecznego działania”, na co dzień mieszkający na Tajwanie, był dziś gościem Radia Wnet.

W rozmowie z nim Witold Gadowski pytał o chińską agenturę, działającą m.in. na Tajwanie.

Zdaniem naszego gościa, chińskich agentów na Tajwanie jest bardzo dużo, ale sprawa tego kraju jest już dawno zakończona. W tej chwili wystarczy presja ekonomiczna, by Tajwan politycznie skapitulował w przestrzeni publicznej.

Autor książki o wschodniej strategii walki stwierdził, że Chiny są krajem autokratycznym, ale nie komunistycznym. Według niego rządzą tam sami kapitaliści, których interesują tylko pieniądze. Takiej komunistycznej ideologii, jaka była w Polsce w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych, tam dawno już nie ma. Jednocześnie każdy ruch, który wymierzony jest we władzę w Pekinie, zawsze zostanie brutalnie i szybko stłumiony.

Piotr Plebaniak wspomniał także o sytuacji w Tybecie, gdzie, jak się słyszy, dochodzi  do morderstw politycznych. Jako turysta przebywał tam w 2007 roku. Z jego relacji wynika, że w kraju tym ma miejsce szeroko zakrojona akcja akulturacji Tybetańczyków, którzy z pozoru żyją sobie spokojnie, ale są stopniowo spychani na margines. Cała nisza ekonomiczna znajduje się w rękach Chińczyków.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

LK

 

 

Wywiad z Piotrem Plebaniakiem możesz również obejrzeć na YouTube Radia Wnet:

W 28 rocznicę krwawej pacyfikacji na placu Tiananmen protestowano w Hongkongu, a z Tajwanu apelowano o demokratyzację

Kolejna rocznica masakry przyniosła doroczny protest w Hongkongu oraz apel prezydent Tajwanu Caj Ing-wen, która – oferując pomoc – zachęca pekińskie władze do pełnej demokratyzacji.

„Na drodze do demokracji niektórzy pojawiają się pierwsi, podczas gdy inni trochę później, ale wszyscy ostatecznie tam się znajdą” – napisała w niedzielę na swoim profilu na Facebooku prezydent Tajwanu Caj Ing Wen.

„Świat, włączając w to Tajwan, czeka na świt w kontynentalnych Chinach” – dodała, odwołując się do przypadającej 4 czerwca 28. rocznicy krwawego stłumienia studenckich protestów na placu Tiananmen. Prezydent zaapelowała do chińskich władz, by „czwórki i szóstki” nie były już sprawami drażliwymi.  [related id=”21237″]

Z okazji rocznicy wydarzeń z 4 czerwca 1989 r. chińska cenzura nie pozwala na wspominanie rocznicy i usuwa z internetowych serwisów oraz z treści prywatnych rozmów prowadzonych za pośrednictwem chińskich komunikatorów wszelkie wzmianki nawiązujące do liczbowego formatu daty 4 czerwca („czwórka” i „szóstka) 1989 r.

Caj Ing-wen zaproponowała także Pekinowi wspólne działanie, by w Chinach kontynentalnych wprowadzić pełną demokrację. „Jestem przekonana, że dzięki doświadczeniom Tajwanu Chiny kontynentalne mogłyby zmniejszyć trudności związane z demokratycznymi reformami” – napisała na Facebooku.

Prezydent nawiązała także do licznych odwiedzin młodych ludzi z Hongkongu, którzy przyjeżdżając na Tajwan dowiadują się, czym może być demokracja i swobody obywatelskie. Wspomniała o odbywającym się w niedzielę wieczorem w Hongkongu, w parku Victoria, czuwaniu ze świecami, organizowanym co roku dla uczczenia ofiar masakry w Pekinie.

Podczas tegorocznego protestu organizatorzy spodziewali się 150 tys. uczestników. Rozwinięto transparenty z hasłami: „zmienić werdykt z 4 czerwca” i „koniec dyktatorskich rządów”, co miało się odnosić do władz Chin kontynentalnych. Sporządzono także replikę posągu tzw. Bogini Demokracji, upamiętniającą tę, którą pierwotnie z papieru i metalowego rusztowania zbudowali protestujący przed 28 laty studenci na placu Tiananmen.

Podczas dwugodzinnego wiecu w Hongkongu prezentowano na telebimach apele organizacji „Matki Tiananmenu”; organizacja ta walczy o pamięć i zadośćuczynienie dla ofiar masakry. W 2014 r., w 25. rocznicę wydarzeń na Tiananmen, w Hongkongu zebrała się rekordowa liczba uczestników czuwania – 180 tys.