Kyseliwka - Ukraina - 17.11 (28) | fot. Wojciech Jankowski
Rosyjskie wojsko przeprowadziło atak na Ukrainę: Kijów, Lwów, Łuck, Równe, Mikołajów, Chersoń i Krzywy Róg znalazły się pod ostrzałem. Nad Kijowem wszystkie rakiety i drony zostały zestrzelone.
Nocne ataki na ukraińskie miasta relacjonuje Artur Żak.
Samorządowemu Kongresowi Trójmorza w Lublinie towarzyszył wernisaż wystawy Inny Kharchuk. Swoje obrazy stworzyła ona w 2022 roku, wiele z nich powstawało przy świecach podczas przerw w dostawach energii elektrycznej w następstwie uszkodzeń infrastruktury spowodowanych rosyjskimi atakami na Ukrainę. O symbolice swoich dzieł artystka opowiada w rozmowie z Piotrem Mateuszem Bobołowiczem.
Wernisaż wystawy Inny Kharchuk (pierwsza od lewej) | fot. Piotr Mateusz Bobołowicz
Gościem Joanny Rawik w audycji Sztuka jest magią był Wojciech Gąssowski. Wokalista Czerwono-Czarnych. Opowiedział o swoich początkach artystycznych i o tym jak powstawały wtedy wielkie przeboje.
Gościem Joanny Rawik w audycji Sztuka jest magią był Wojciech Gąssowski, wokalista Czerwono-Czarnych. Opowiedział o swoich początkach artystycznych, o tym jak powstawały wielkie przeboje a także o ujęciu przez terrorystów Wyzwolenia Palestyny – statku wycieczkowego, gdzie występował z baletem Małgorzaty Potockiej.
Doktor Anna Rudek – Śmiechowska autorka książki o Władysławie Teodorze Bendzie opowiada o tej mało znanej w Polsce postaci, mimo iż w Stanach Zjednoczonych jest on bardzo dobrze znanym ilustratorem.
Doktor Anna Rudek – Śmiechowska autorka książki o Władysławie Teodorze Bendzie opowiada o tej mało znanej w Polsce postaci, mimo iż w Stanach Zjednoczonych jest on bardzo dobrze znanym ilustratorem. Instytut Polonika wydaje teraz książkę tę w wersji angielskiej. Był on też bratankiem Heleny Modrzejewskiej jego przedstawienia kobiet na ilustracjach były przez niektórych uważane za piękniejsze niż popularne wtedy „Gibson Girls”.
W drugi dzień Świąt Wielkanocnych sama, ale nie osamotniona Joanna Rawik zabrała nas w podróż w świat swoich wspomnień. Przez Paryż, Polskę za ocean i z powrotem.
Sama, ale nie osamotniona Joanna Rawik zabrała nas w podróż w świat swoich wspomnień. Przez Paryż powędrowaliśmy za sprawą recytacji Gustawa Holoubka w polski romantyzm. Następnie popłynęliśmy za ocean, gdzie zatrzymaliśmy się na śniadanie u Tiffany’ego. I wróciliśmy do Polski wspominać kolegów Joanny Rawik, których już nie ma wśród nas oraz ich artystyczne dzieła.
Nowa wystawa w CSW. Co nowego w kinie? Laureat nagrody im. Modrzejewskiej o sztuce bycia aktorem. „Zawołani po imieniu” i Dom Muzyki pod Warszawą
Na początku o nowej wystawie w CSW – Miriam Elia „Nowa normalność” opowiedziała Agnieszka Kołek. Potem dr Agnieszka Konik w Narodowy Dzień Pamięci o Polakach Ratujących Żydów mówiła o Polakach ratujących Żydów i o badaniach z tym zjawiskiem związanych w tym m.in. o projekcie „Zawołani po imieniu”. Następnie Andrzej Polanowski przybliżył nam historie firmy Fameg, opowiadając o rodzinie Thonetów.
W drugiej godzinie Sztukaterii zaczęliśmy od rozmowy z reżyserem Michałem Węgrzynem o filmie „Blef doskonały”. W rozmowie tej uczestniczył też Jakub Węgrzyn, który był w tworzenie tego filmu zaangażowany jako II reżyser. Następnie Andrzej „E-moll” Kowalczyk opowiedział o pierwszym w Europie integracyjnym Domu Pracy Twórczej, który z m.in. jego inicjatywy powstaje pod Warszawą. Dom Muzyki będzie miał wkrótce swoje otwarcie. Na koniec przenieśliśmy się za ocean, gdzie mieszka Marek Probosz – aktor, reżyser, wykładowca, a ostatnio laureat nagrody im. Heleny Modrzejewskiej. Wcielał się w takie postaci jak Rotmistrz Pilecki czy Cyprian Kamil Norwid. A z nim rozmowę przeprowadziła Hanna Tracz.
Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo.
Piotr Witt
Święty Mikołaj LGBT?
– Tatusiu, czy Święty Mikołaj istnieje? – zapytała moja sześcioletnia córka. – No, bo w przedszkolu różnie o tym mówią.
Nie wolno dzieci okłamywać, ale też nie ma potrzeby brutalnie odzierać je ze złudzeń. – W każdym razie – odpowiedziałem – my wolimy, żeby istniał.
Nie powiedziała nic, popatrzyła na mnie ze zrozumieniem, i tak już między nami zostało.
Było to ponad trzydzieści lat temu. Od tego czasu problem znacznie się skomplikował. Tylko w departamentach zależnych niegdyś od Świętego Cesarstwa Narodu Niemieckiego – w Alzacji i Lotaryngii – przetrwał Santa Claus. Także na Riwierze, w dawnym włoskim hrabstwie Nizzy wspomina się o Świętym. W republice laickiej prezentów nie przynosi na Boże Narodzenie święty, lecz Papa Noel na Noel. Tradycyjnie niewielkie prezenty – akurat takie, żeby zmieściły się w trzewikach wystawionych nocą na korytarz.
„Nie zapomnij o moim trzewiczku” śpiewa w nieśmiertelnym szlagierze Tino Rossi, upominając Ojczulka Noel. Ale dziś nawet i ten ojczulek budzi wielkie zgorszenie, gdyż jest mężczyzną brodatym i wąsatym. W dobie walki o zrównanie płci i dumę z peryferyjnych orientacji seksualnych na drugorzędne oznaki płciowe nie ma miejsca.
W tym roku wyszło nawet zalecenie, aby magazyny handlujące dewocjonaliami nie eksponowały w szopce Matki Boskiej; przed merostwem Paryża pokazano model takiej szopki roku 2022 do naśladowania. Szopka przecież nie dość, że eksponuje kobietę i matkę, zamiast, jak zalecane, „osoby z macicą”, to jeszcze propaguje rodzinę (szczyt nieprzyzwoitości!) złożoną z ojca, matki i dziecka, podczas gdy zaleca się dwóch tatusiów lub dwie matki, lub rodzinę jednorodzicową.
Staroświecki podział ludności na mężczyzn i kobiety jest zwalczany we Francji z całą surowością. Przed trzema dniami obiegła Paryż wiadomość o wyrzuceniu z pracy w Instytucie Nauk Politycznych – (zwanym Sciences Po) nauczycielki tańców salonowych. Pani Valerie P. pracowała w Sciences Po od dziesięciu lat. Ostatnio dostrzeżono jej poważny błąd zawodowy. Nauczycielka przeciwstawiła się prowadzeniu tańców przez osoby tej samej płci. Została zmuszona do opuszczenia stanowiska, ponieważ uparcie śmiała mówić o „kobietach” i „mężczyznach”. Powiadomiony o tych wykroczeniach rektorat uczelni nawiązał kontakt z nauczycielką i zaproponował polubownie, aby zmieniła semantykę i zastąpiła obraźliwe terminy ‘mężczyzna – kobieta’ przez neutralne i zalecane powszechnie do użytku ‘leader – follower’.
Nauczycielka wybrała dymisję. Tłumaczyła, że we wszystkich znanych podręcznikach tańców występują zalecenia – mężczyzna prowadzący, kobieta, która podąża za mężczyzną itp. i że ona nie może w sposób zrozumiały objaśnić uczniom kroków tańca bez uciekania się do powszechnie przyjętej terminologii.
Opisany incydent nasuwa liczne refleksje. Ktoś może zapytać – w jakim celu poważna uczelnia, jaką jest Sciences Po, kształcąca przyszłych dyplomatów i polityków, uczy tańców salonowych. Osobom publicznym zajmującym eksponowane stanowiska umiejętność pięknego, a przynajmniej harmonijnego gestu jest potrzebna; płynne i harmonijne ruchy stanowią część ich publicznego wizerunku. Wiedzieli o tym dobrze mężowie stanu świadomi swojej roli. Biskup Załuski wysłał swoich bratanków – twórców Biblioteki Narodowej na naukę do Paryża, ze szczególnym naciskiem na naukę tańca. Przyszli biskupi – uważał – powinni z wdziękiem poruszać się przy ołtarzu. Napoleon uczył się swoich cesarskich gestów od wielkiego aktora – Talmy. Widocznie tradycja przetrwała w paryskim Instytucie Nauk Politycznych, choć od piętnastu lat szkoła przestała być tak poważną instytucją, jak na to wskazywałaby jej nazwa, i nie jest już zaliczana do Wielkich Szkół.
Ale jest i sprawa poważniejsza: niejasne powody tej zaciekłości, tego zacietrzewienia w tropieniu wszelkich przejawów męskości i kobiecości w społeczeństwie. W tej akcji nie ma nic spontanicznego. Rozmaite ugrupowania feministyczne i homoseksualne LGBTA są subsydiowane bezpośrednio lub pośrednio z budżetów państwowych, a ich manifestacje otoczone opieką i obdarzone poparciem władz i czynników oficjalnych.
Proces rozwija się od wielu dziesiątków lat. Około 2000 roku wpadł mi w ręce numer amerykańskiego tygodnika z pytaniem wielka czcionką na okładce: „A jeżeli Bóg jest kobietą?”.
Podejrzewałem niegdyś, ze w propagandzie homoseksualizmu chodzi o naturalny odruch ludzkości, o przejaw instynktu samozachowawczego wyzwolony pod wpływem przeludnienia naszej planety. Miałem powody, aby tak myśleć.
W latach 1970. redagowałem dział sztuki dawnej w czasopiśmie „Sztuka”. Wprowadziłem tam między innymi stałą rubrykę „Antykwariat”, w której publikowałem artykuły maniaków, wychodząc z założenia, iż osoby ogarnięte pasją potrafią mówić i pisać o przedmiocie swoich zainteresowań lepiej, a w każdym razie ciekawiej od innych. Pewnego dnia mój przyjaciel Aleksander Wołowski przedstawił mi studenta antropologii, który, jak powiadał, odznacza się wyjątkowymi zdolnościami i pasjonuje mało znaną kulturą Moche.
Student nazywał się Mariusz Ziółkowski, a kultura Moche odkryta w 1898 roku w Peru pozostawiła zabytki materialne, m.in. ceramikę, o treściach erotycznych zdumiewająco śmiałych. „Występują tam nagie ciała oddane w wielu pozach, z których część jest tak nieprzyzwoita, że powinny być wyłączone z publicznych pokazów”. Hiram Bingham, autor tych słów (1911), pionier archeologii peruwiańskiej, miał na myśli przedstawienia erotyczne rozmaitych niekonwencjonalnych stosunków. Zdaniem niektórych archeologów kapłani Moche w obawie przed przeludnieniem niewielkiego terytorium między nieprzebytym oceanem i nieprzebytymi Kordylierami nauczali swoich wiernych póz, które nie prowadzą do zapłodnienia.
W rezultacie w „Sztuce” ukazał się artykuł ilustrowany najbardziej nieprzyzwoitymi obrazkami, jakie zamieszczono kiedykolwiek w PRL-u. Kilka lat temu spotkałem autora w Polskiej Akademii Nauk – profesor Mariusz Ziółkowski był już wówczas kierownikiem stacji badawczej PAN w Peru. Artykuł w „Sztuce” był jego pierwszą publikacją.
Czyżby ludzkość – zadawałem sobie pytanie– została wielką krainą Moche i zmuszona była do drastycznego ograniczenia urodzin?
Najlepiej z groźnej sytuacji zdają sobie sprawę ci, co mają ułatwiony dostęp do statystyk i analiz – centralne organizmy międzynarodowe:– ONZ, Światowa Organizacja Zdrowia oraz ich sponsorzy zbierający się regularnie w Davos i w hotelu Bilderberg. Z pewnością proponowana przez nich kuracja jest szokująca i bolesna, godzi w najbardziej intymne sentymenty, wierzenia i przekonania, lecz może jest nieunikniona, jeżeli życie na ziemi ma przetrwać.
Dwudziesty wiek przyzwyczaił nas do wielkich i z gruntu fałszywych ideologii; pokazał, że przy użyciu nowoczesnych metod technicznych i policyjnych można narzucić narodom każde szaleństwo. Od biedy można zrozumieć, że kilkadziesiąt milionów mużyków ciemnych i nieznających świata poza swoją wioską uwierzyło, że są lepsi i bardziej powołani do rządów państwem od wykształconej elity; trudniej pojąć za to, aby naród oświecony i kulturalny uwierzył, że stanowi rasę wybraną przez naturę do rządzenia gorszymi rasami Słowian i aprobował zbrodnię, aby to szaleństwo wprowadzić w życie.
Od tego czasu techniki manipulowania masami znacznie się udoskonaliły. Narzucenie ogółowi szaleństwa nazywanego dzisiaj ogólnie wokeizmem nie przedstawia zasadniczych trudności właścicielom narzędzi informatycznych. Dla niektórych polityków pokusa jest wielka. Po skłóceniu narodu, rozbiciu rodziny zniszczenie tożsamości jednostki – cóż to za ułatwienie w sterowaniu sproszkowanym społeczeństwem – zbiorem otumanionych jednostek!
Wokeizm to ideologia powszechnej winy. Jedni mają być winni, ponieważ są biali, czym obrażają czarnych, inni, że są szczupli, raniąc tym otyłych, a wszyscy, że są kobietami lub mężczyznami, stanowiąc bolesne wyzwanie dla tych, co nie są ani jednym, ani drugim.
Przewodzi tej ideologii przedsiębiorstwo Disneya. W jego parkach atrakcji zastąpiono zdanie „panie i panowie, chłopcy i dziewczęta” wyrażeniem „marzyciele w każdym wieku”.
Co zatem ze Świętym Mikołajem? Według ostatnich doniesień staruszek, jak się zdaje, nie będzie musiał zmieniać płci ani zostawać gejem. Lekarstwo przychodzi stamtąd, skąd wcześniej przyszła choroba. Wystąpienie Disneya przeciwko nauczaniu w szkołach Florydy, osądzonemu jako anty-LGBT, było kroplą, która przebrała czarę. Wściekły gubernator stanu, Ron De Santis, pozbawił przedsiębiorstwo specjalnych ulg podatkowych, które pozwalały Disneyowi zaoszczędzić rocznie dziesiątki milionów dolarów. „Na Florydzie – powiedział gubernator – naszą politykę dyktuje wspólne dobro, a nie fantazje woke przedsiębiorstwa”. Przeciwko woke wystąpił jeszcze dobitniej Elon Musk. „Wirus wokeizmu – powiedział energiczny miliarder – jest niewątpliwie jednym z największych zagrożeń nowoczesnej cywilizacji”.
Wszystkim Czytelnikom i Słuchaczom serdecznie Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i oby Święty Mikołaj okazał się łaskawy dla ich dzieci
życzy Piotr Witt
Artykuł pt. „Święty Mikołaj LGBT?” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w styczniowym „Kurierze WNET” nr 103/2023, s. 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.
Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Chcemy, aby festiwal symbolicznie budował pomost pomiędzy Polakami i Ukraińcami, aby był okazją do partnerskiej rozmowy i wspólnej zabawy – mówi pomysłodawczyni i dyrektor festiwalu.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Na wyjątkowej 7. edycji Festiwalu Filmowego Ukraina, który odbywa się w warszawskiej Kinotece w Pałacu Kultury i Nauki, zostanie przedstawiono 56 filmów polskiej i ukraińskiej produkcji.
Między innymi dzisiaj zostanie pokazany film PAMFIR/ПАМФІР, reż. Dmytro Suchołytkyj-Sobczuk, który opowiada o przestępcy, próbującym wejść na dobrą drogę. Jedzie do Polski, pracuje, wraca do rodziny i chce prowadzić uczciwe życie. Niestety, jego syn podpala cerkiew, która należy do mafii, po czym główny bohater próbuje ratować swoją rodzinę – tłumaczy Beata Bierońska-Lach.
Wiele dzieł dotyczy tematyki wojny w Ukrainie, która jest traumatycznym przeżyciem dla bohaterów.
Wicedyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski mówi o wystawie „Maszyna wpływu” prezentowanej od 24 czerwca do 6 listopada 2022 roku.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Marcel Skierski tłumaczy, że wystawa prezentuje wyniki badań dotyczących funkcjonowania Centrów Sztuki Współczesnej Sorosa, jedynej w swoim rodzaju sieci centrów sztuki, które działały w dwudziestu stolicach Europy Wschodniej w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. „Maszyna wpływu” dotyczy estetyki, mechanizmów propagandy i, jak podkreśla wicedyrektor CSW, sama w sobie jest wyrazem propagandy. Kuratorem wystawy jest Aaron Moulton, który przez 16 lat badał archiwum Centrów Sztuki Współczesnej Sorosa.
Soros chciał, zgodnie ze swoim przekonaniami i ideą społeczeństwa otwartego, szerzyć sztukę nowoczesną w państwach byłego bloku wschodniego na kształt sztuki Europy Zachodniej.
Marcel Skierski jest przekonany, że przedstawione dzieła umożliwiają zwiedzającym refleksję nad praktykami kuratorskimi stosowanymi we wczesnych latach istnienia sieci i zrozumienie sposobów wywierania wpływu prowadzących do określonej działalności kulturalnej, a także przeprowadzenie niezbędnej analizy nowego typu zachowań oraz ujrzenie sztuki współczesnej zarówno jako narzędzia propagandy, jak i uniwersalnej broni.
Na zakończenie, wicedyrektor CSW zapowiada wystawę, na której zostaną przedstawione dzieła ukraińskich artystów, poświęconą refleksji nad wojną w Ukrainie.