Dr Ozdyk: Przybywa w Niemczech radykalnych islamistów. Trzeba liczyć się z możliwością popełnienia kolejnych zamachów

Konsekwencją popularyzacji islamu w Niemczech jest strach tamtejszych obywateli. Muzułmanie bowiem w wielu przypadkach nie chcą integrować się z innowiercami lub autochtonami.


Dr Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa mówi o rozwoju organizacji salafickich w stolicy Niemiec oraz radykalizacji wyznawców religii proroka Mahometa:

Kwestia rozwoju radykalnego islamu jest ciągle kwestią bardzo ważną i delikatną, gdyż jedna strona nie chce urazić dużej społeczności muzułmańskiej, która już mieszka w niemczech a z drugiej strony jest Partia AFD, która ciągle podnosi na sztandarach kwestię radykalizacji islamu w niemczech.

Urząd Ochrony Konstytucji w rocznym raporcie przedstawił problem salafitów niemieckich, które są jedną z najszybciej rozwijających się organizacji ekstremistycznych w Niemczech:

W 2018 roku tylko w berlinie mieliśmy ok. 1080 radykalnych salafitów. W tym roku […] mamy tych salafitów już 1180. Przyrost o 100 osób w ciągu roku to bardzo dużo. […] Musimy liczyć się z każdą mozliwością popełnienia zamachu terrorystycznego.

Salafici przyciągają szczególnie młodych ludzi, którzy poszukują swojej własnej tożsamości. Okazuje się, że bardzo wiele osób przechodzących na islam staje się radykalnymi wyznawcami:

Młodzież staje się bardzo radykalna. Jest skłonna do przeprowadzenia ataku terrorystycznego. Ci młodzi ludzie odchodzą od Kościoła Ewangelickiego i przechodzą na islam, w salafickiej formie odnajdują quasi-poczucie wartości. Ruchy te bardzo dobrze są zorganizowane w sieci i mają bardzo dobrze opracowane bezpośrednie metody werbunkowe.

Jak mówi nasz gość, wyznawcy tej religii nawołują do powrotu do prawdziwej formy religii muzułmańskiej, czyli czasów pierwszych trzech pokoleń od Mahometa może pozwolić na spokojne życie:

Urząd Ochrony Konstytucji systematyczne ostrzega w raportach i publikacjach, iż problem zamachów terrorystycznych wcale się nie zmniejsza […] Im większa masowa niekontrolowana imigracja, tym możliwość przeprowadzenia zamachu jest większa.

Konsekwencją popularyzacji islamu w Niemczech jest strach tamtejszych obywateli. Muzułmanie bowiem w wielu przypadkach nie chcą integrować się z innowiercami lub autochtonami. Jak podkreśla dr Ozdyk, Niemcy żyją w strachu przed zagrożeniem ze strony diaspory muzułmańskiej, której członkowie częstokroć są agresywni. Mówi także o stosunku niemieckich polityków do tego zjawiska. Lewicowe organizacje są przeciwne deportacjom nielegalnych migrantów czy stosowaniu nieprzychylnej retoryki wobec muzułmanów.

K.T. / A.M.K.

Walczak: W akcjach ratowniczych pod ziemią działamy w ekstremalnie trudnych warunkach w atmosferze bez tlenu. Strach jest zupełnie normalną rzeczą

– Podstawowym wyznacznikiem, którym kieruje się przy doborze pracowników, jest umiejętność działania w zespole. Nie ma tu miejsca na Rambo — dodaje Walczak.

 

Piotr Walczak, dyrektor naczelny oddziału jednostki ratownictwa górniczo-hutniczego w KGHM Polska Miedź S.A. opowiada o specjalnym zadaniu, które stoi przed nim i jego pracownikami. Wchodzą oni do akcji w momencie, w którym zagrożone jest zdrowie i życie pracowników kopalni:

Działalność górnicza od wieków związana była z zagrożeniami. Tam, gdzie człowiek próbuje wydrzeć naturze jej dary, które są zakopane głęboko w ziemi, pojawiają się problemy i różnego rodzaju zagrożenia, wypadki, nieszczęścia. Kiedyś ludzie ratowali się sami, było tak zwane samoratowanie.

Jak dodaje rozmówca Tomasza Wybranowskiego, dopiero po tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce we Francji w 1906 roku zaczęto tworyć ratownictwo górnicze. Wtedy to w kopalni Courrières miała miejsce największa w europie katastrofa górnicza. W wyniku tej tragedii śmierć poniosło 1099 osób, w tym nawet dzieci. W wyniku tych działań rok później w Bytomiu została uformowana pierwsza jednostka Ratownictwa Górniczego.

Piotr Walczak nawiązał również do utworzenia w dniu 1 stycznia 1971 roku Okręgowej Stacja Ratownictwa Górniczego w Lubinie:

Miała ona zabezpieczać zdrowie i życie górników w zupełnie nowej formule. W 1974 roku doszło w tym regionie do pierwszych tąpnięć gazodynamicznych.

Wiele lat później, w jego pamięci zapisała się akcja, do której doszło po potężnym zawale stropu:

Zawał stropu zasypał operatora w ładowarce. Głazy były wielkości autobusów i w pierwszej chwili szanse na przeżycie tego górnika oceniane były jako bardzo niewielkie. Jednak po czterech godzinach intensywnych prac ratowniczych odkopywania tej ładowarki, udało się dojść do kabiny. Doszedłem do niego pierwszy i pomogłem mu wyjść z kabiny. Pierwsze było pytanie, czy nic się pan nie stało. On spojrzał na mnie, rozpruł koszule, wyjął medalik czy szkaplerz i powiedział do mnie tak: „panie, co mi się mogło stać, jak Matka Boska była ze mną”. Takiego świadectwa wiary, w tak ekstremalnej sytuacji, nie przeżyłem na żadnym kazaniu, w żadnym kościele.

Pod koniec swojej wypowiedzi, Adam Walczak zdradza, iż po każdym niebezpiecznym zadaniu, po każdej akcji, cała ekipa analizuje wszystkie szczegóły, zastanawiając się, czy mogła zrobić coś lepiej. Jak dodaje, podczas akcji nie ma demokracji. Trzeba dokładnie wykonywać rozkazy przełożonego, bez żadnej dyskusji. Tu chodzi o ludzie zdrowie i życie, nie ma miejsca na bohaterów. Nie ma tu również miejsca na tzw. Rambo:

Jak ktoś mówi, że się nie boi, to kłamie. Strach jest normalną ludzką rzeczą. W przypadku akcji ratowniczych, gdzie cała infrastruktura wentylacyjna zostaje zburzona, my działamy w ekstremalnie trudnych warunkach, jeszcze z użyciem aparatów roboczych, w atmosferze niezdatnej do oddychania. Dla mnie podstawowym wyznacznikiem, którym się kieruje przy doborze pracowników, jest umiejętność działania w zespole. Nie ma tu miejsca na Rambo. Tu nic się nie robi samemu, pracuje cały zespół. Pierwszą zasadą ratownictwa, jest niepowiększanie strat.

 

A.M.K.