Dzisiaj o godz. 16.00 na nadzwyczajnym posiedzeniu ukraińskiego parlamentu zostanie podjęta decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego po staranowaniu i ostrzelaniu ukraińskich okrętów przez Rosję.
Kryzys na Ukrainie wybucha w niedzielę rano. O godz. 7.00 dwa ukraińskie kutry opancerzone i holownik rozpoczynają planowe przejście z Odessy nad morzem czarnym do Mariupola nad morzem azowskim przez Cieśninę Kerczeńską, a tym samym muszą przepłynąć pod „mostem krymskim”, który połączył dwa brzegi cieśniny – okupowany Krym z Federacją Rosyjską – prawie równo rok temu. O przejściu okrętów Ukraina informuje stronę rosyjską.
Naprzeciw ukraińskim jednostkom wypływają cztery rosyjskie okręty. Okręt „Don” należący do rosyjskiej straży granicznej taranuje ukraiński holownik „Jany Kapu”.
Zapis tego wydarzenia został wczoraj opublikowany w internecie. Słychać na nim rosyjskich marynarzy z okrętu „Don”.
Zapis wyraźnie wskazuje, że rosyjscy marynarze celowo naprowadzają swój okręt na rosyjski holownik. W wyniku staranowania uriańskiego okrętu został uszkodzony jego silnik i ukraińska jednostka została unieruchomiona
O godz. 11.30 z portu w Berdiańsku wypływają dwa ukraińskie kutry pancerne klasy Groza.
Rosjanie wstrzymują ruch cywilnych statków przez cieśninę, nad Cieśniną Kerczeńską pojawiają się bojowe śmigłowce i myśliwce Federacji Rosyjskiej.
O god. 19:00 ukraińskie okręty podejmują próbę wypłynięcia z Cieśniny Kerczeńskiej i powrotu do Odessy. Kutry rosyjskiej straży granicznej otwierają ogień uszkadzając ukraiński kuter „Berdiańsk”. Dwa ukraińskie okręty zostają zajęte przez specnaz, trzeci jest eskortowany przez rosyjskie jednostki. Ukraińskie jednostki zostają skierowane do rosyjskiego portu.
Na ukraińskich jednostkach pełniło służbę 23 marynarzy. W wyniku rosyjskiego ataku prawdopodobnie 6 odniosło rany.
Gotowość bojowa Ukrainy
O godz. 22:00 prezydent Poroszenko zwołuje posiedzenie Gabinetu Wojennego. Wszystkie ukraińskie okręty wojenne wypływają z portów w gotowości bojowej.
O północy odbywa się posiedzenie Rady Narodowej Obrony i Bezpieczeństwa, na której zostaje podjęta decyzja o wprowadzeniu na Ukrainie stanu wojennego. Decyzję tę ogłasza osobiście prezydent Poroszenko podczas posiedzenia RNBO. Decyzja wymaga akceptacji Rady Najwyższej Wystąpienie Poroszenki jest transmitowane na żywo.
Poroszenko podkreśla, że stan wojenny nie oznacza wypowiedzenia wojny i zostaje wprowadzony na 60 dni. Komentatorzy zwracają uwagę, że jego wprowadzenie może zmienić kalendarz wyborczy na Ukrainie.
W poniedziałek o godzinie 16:00 ma się odbyć nadzwyczajne posiedzenie ukraińskiego parlamentu, na którym zostanie podjęta decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego.
NATO i USA przed formalnymi decyzjami
Ukraina prowadzi konsultacje z UE i NATO. Zachodni partnerzy potępiają rosyjskie działania i wzywają Rosję do nieograniczania Ukrainie dostępu do swoich portów. Działania Rosji potępiają również przedstawiciele Kongresu USA.
O godzinie 11:00 czasu lokalnego (17:00 czasu warszawskiego) w Nowym Jorku odbędzie się posiedzenie RB ONZ dotyczące sytuacji na morzu Czarnym i Azowskim. W tej sprawie ma również odbyć się spotkanie OBWE.
Stanowisko MSZ RP ws. incydentu na Morzu Azowskim
Dzisiejsza dramatyczna eskalacja napięcia na wodach Morza Azowskiego, w wyniku której ranni zostali marynarze i uszkodzone jednostki Marynarki Wojennej Ukrainy, ma swoje źródła w konsekwentnym łamaniu przez Federację Rosyjską podstawowych zasad prawa międzynarodowego, w tym naruszenia integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy. Po nielegalnej okupacji Krymu, podsycaniu konfliktu w Donbasie, budowie Mostu Kerczeńskiego bez zgody władz w Kijowie, Rosja pogwałciła zasadę swobody żeglugi. Z całą mocą potępiamy agresywne działania Rosji, wzywamy jej władze do poszanowania prawa międzynarodowego, a obie strony – do wstrzemięźliwości w obecnej sytuacji, która może zagrozić stabilności bezpieczeństwa europejskiego.
Polska jest przywiązana do zasady praworządności tak samo jak UE – napisał premier Mateusz Morawiecki odnosząc się do decyzji KE ws. wszczęcia wobec Polski procedury kontroli praworządności.
W środę premier Mateusz Morawiecki tylko raz publicznie skomentował decyzję kolegium komisarzu UE, którzy podjęli decyzję o rozpoczęciu procedury sprawdzania praworządności. Premier napisał komentarz na swoim oficjalnym koncie na Twitterze – Polska jest przywiązana do zasady praworządności tak samo jak UE. Reforma wymiaru sprawiedliwości jest w Polsce konieczna. W dialogu między Warszawą, a Komisją potrzebujemy otwartości i uczciwości. Wierzę w to, że podmiotowość Polski da się pogodzić z ideą Zjednoczonej Europy – podkreślił Prezes Rady Ministrów.
Spotkanie z działaczkami opozycji demokratycznej internowanymi w Stanie Wojennym
Premier Mateusz Morawiecki w środę przed południem spotkał się z internowanymi w czasie stanu wojennego działaczkami opozycji demokratycznej. Spotkanie odbyło się w ciepłej, rodzinnej atmosferze, a szef rządu mówił o swoich rodzinnych doświadczeniami walki z komunizmem, w którą aktywnie, obok ojca premiera Kornela Morawieckiego, włączyła się mama oraz siostry Mateusza Morawieckiego.
Dla mnie to zawsze wzruszające chwila, kiedy mogę sobie przypomnieć tamte lata. Najbardziej pasuje do waszych działań, zmagać, łez i trudu z tamtych lat zwrotka z piosenki „Żeby Polska była Polską”, matki, żony w mrocznych izbach wyszywały na sztandarach hasło Honor i Ojczyzna. Pamiętam, że moja Mama rzeczywiście wyszywała na sztandarze hasło Wiara, Niepodległość na przyjazd Papieża Jana Pawła II w 1979 roku – wspominał na początku spotkania szef rządu.
Premier Mateusz Morawiecki przed zakończeniem części otwartej dla mediów podkreślał, osobisty związek z osobami walczącymi z totalitarnym ustrojem Polski Ludowej – Wszystkie te wspomnienia żyją we mnie do dzisiaj. Potem też jako młody człowiek mocno zaangażowałem się w działalność podziemną i mogę powiedzieć, że bez pomocy matek, żon czy sióstr, trzy moje siostry były wtedy aktywne, wiem jak bardzo taka mrówcza praca była potrzebna, aby podziemie trwało, żeby drukować i kolportować ulotki, to była nasza broń tamtych czasów, smutnej i mrocznej epoki PRL-u. Jestem przekonywany, że żyjemy w wolnej Polsce, zawdzięczamy również działaniom Pań, za co dziękuję w imieniu rządu Rzeczpospolitej.
Mateusz Morawiecki spotkanie z działaczkami Solidarności internowanymi w Stanie Wojennym | Piotr Tracz / KPRM
Jutro w Warszawie dojdzie do spotkania premiera Mateusza Morawieckiego z premier Wielkiej Brytanii
Premier Mateusz Morawiecki będzie rozmawiał z Theresą May o współpracy gospodarczej oraz bieżących kwestiach europejskich m.in. wynikach ostatniego szczytu Rady Europejskiej (14-15 grudnia) oraz wschodnim sąsiedztwie UE. Spotkanie będzie okazją do rozmów na temat pakietu mobilności i delegowania pracowników, a także sytuacji Polaków w Zjednoczonym Królestwie. Planowana jest również wymiana zdań na temat współpracy kulturalnej, oświatowej i naukowej. Premierzy poruszą również kwestie bezpieczeństwa oraz niestałego członkostwa Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ 2018-19.
Program konsultacji:
Wśród tematów spotkań delegacji rządowych znajdą się m.in. bezpieczeństwo wewnętrzne, polityka zagraniczna oraz obronność. Wydarzenie będzie także okazją do rozmowy na temat gospodarki oraz biznesu, w tym finansów i energetyki.
W trakcie konsultacji odbędzie się również spotkanie delegacji rządowych z żołnierzami. Ponadto zostanie podpisany polsko-brytyjski traktat obronny.
Konsultacje pomiędzy rządem Polski i Wielkiej Brytanii będą drugimi w historii bilateralnych relacji. 28 listopada 2016 roku w Londynie odbyło się pierwsze tego typu spotkanie pod przewodnictwem premier Beaty Szydło i Theresy May. Było to istotne wydarzenie, ponieważ konsultacje międzyrządowe są formułą bardzo rzadko stosowaną przez Brytyjczyków. Wcześniej ten format był stosowany przez stronę brytyjską jedynie w relacjach z Francją.
Według informacji medialnych możliwe jest, że premier Wielkiej Brytanii w wystąpieniu nawiąże do środowej decyzji Komisji Europejskiej i wyrazić zaniepokojone stanem praworządności w Polsce.
– Nie prowadziłem śledztw politycznych i za to zapłaciłem określoną cenę w swej karierze zawodowej i nie tylko – powiedział poseł PiS w odpowiedzi na oskarżenia, że jako prokurator zwalczał opozycję.
Trzeci album zespołu Maanam „Nocny patrol”, wydany jesienią 1983 roku, to jedna z najważniejszych pozycji w klasyce polskiego rocka.
Najwybitniejsze dzieło Kory i Marka Jackowskiego naznaczone jest piętnem stanu wojennego. O nocy wojennej, krokach we mgle i wszechogarniającym strachu, i żądzy słońca, i o normalności opowiada Marek Jackowski.
1 listopada, w Dniu Wszystkich Świętych, w specjalnym programie „Muzyczna Polska Tygodniówka” zabrzmiał Jego głos. To mały wyimek z ponad 50 godzin rozmów, które przeprowadził z Markiem Jackowskim Tomasz Wybranowski.
Programu posłuchasz tutaj:
Marek Jackowski na tle drzewa pieprzowego. Fot. B. Jackowska
– Lata 80. XX wieku były dla pana i Maanamu złotym okresem. Laury Festiwalu Piosenki w Opolu, szczyty list przebojów, zwycięstwa w rankingach popularności magazynu „Non Stop” i setki koncertów. Debiutancki materiał nagrywaliście w gorącym okresie sierpnia 1980 roku.
– Chwile spędzone w studiu nagraniowym Polskiego Radia Lublin były dla nas wielkim wydarzeniem. Muzycznie spełniały się nasze marzenia. Kora powiedziała nawet po nagraniach, że gdyby teraz miała odejść na drugą stronę, to umierałaby szczęśliwa i spełniona. Ale to był także czas historyczny. Szczególnie zapamiętałem dzień 31 sierpnia 1980 roku, kiedy w Gdańsku podpisywano porozumienia sierpniowe.
Pamiętam, jak redaktor Jerzy Janiszewski, legendarna postać polskiego eteru, wbiegał co kilka minut do studia i wykrzykiwał: „Zaraz podpiszą porozumienie, zaraz to się stanie!”. Mija kilka chwil i znowu pojawia się w studiu, mówiąc z ekscytacją: „Już siedzą przy stole! Już podpisują! Wałęsa z wielkim długopisem z fotografią Jana Pawła II!”. Potem wielki szał radości, łzy szczęścia i padanie sobie w ramiona. To był niesamowity czas…
Marek Jackowski. Fot. Archiwum rodziny Jackowskich.
– Była wtedy w nas nadzieja i wiara, że będzie inaczej. Ale zaraz potem, niespełna pół roku później, ogłoszono stan wojenny. To wszystko, co działo się po 13 grudnia, zmieniło ludzi i charaktery…
– Tak jak wszyscy Polacy wiedzieliśmy, że żyć trzeba dalej. Robić wszystko, co się da, by nie zwariować, by się nie poddać. Nie zawsze to było bezpieczne. ZOMO królowało na ulicach i tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć. Stan wojenny obfitował w wiele tragicznych zdarzeń, sytuacji potwornych. Dlatego nasza trzecia płyta „Nocny patrol” przesiąknięta jest atmosferą tamtych czasów. Tamtych tragicznych dni…
– Album nagrywaliście w studiu Teatru STU w Krakowie. Teksty Kory są pełne katastrofizmu, wołania o azyl i przestrzeń bez przemocy. „Krakowski spleen” w moich programach radiowych zapowiadam jako hymn do normalności i chęci zwykłego życia. Przejmujące „Polskie ulice”, „Jestem kobietą”, z zaśpiewem Kory „nie wyobrażam sobie, abyś na wojnę szedł”, i tytułowy, otwierający płytę „Nocny patrol”… Do dziś, gdy słucham tej płyty, mam ciarki na całym ciele.
– „Nocny patrol” to jest płyta prawdziwa, bo płyta życia. Jest w niej emocja i anturaż tamtych czasów. Ta płyta jest niezwykła, bo czasy były niezwykłe, choć straszne i dziwne. Sami przeżywaliśmy, to co się działo. W nocy baliśmy się wychodzić, bo godzina policyjna, bo patrole ZOMO, bo zatrzymania… A trzeba było normalnie życ i funkcjonować.
Bardzo często zatrzymywali nas pijani zomowcy. Pamiętam taką scenę, jak z czarnego snu. Zostajemy zatrzymani. Z samochodu wytacza sie kompletnie pijany dowódca i wymachuje bronią przed naszymi twarzami. Młodsi rangą musieli go uspokajać, aby nie doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia. Boże, jak wtedy baliśmy się. Pamiętam pytanie jednego z tych młodszych zomowców: „Skąd idziecie we mgle?”. Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałem to pytanie na całe życie…
– „Skąd idziecie we mgle?”… W normalnym życiu i sytuacji potraktowałbym to jak okruch poezji.
– We mgle było słychać tylko kroki nocnego patrolu i nasze. Słyszeliśmy, jak zbliżamy się do siebie. Oni słyszeli nasze kroki, my słyszeliśmy ich. Wiedzieliśmy jedno, jeśli zaczniemy uciekać, to oni wszczęliby pościg i użyli broni. O Boże Ty mój (z ciężkim westchnieniem w głosie). Piosenka Kory „Jestem kobietą” związana jest z tamtym wydarzeniem. Potem powstał tekst „Nocny patrol” i we mnie zakiełkowała melodia do instrumentalnego utworu „Zadymione ulice” (późniejszy tytuł „Polskie ulice”, przypomina autor).
– Zawsze nie mogłem się nadziwić, że cenzura przepuściła do tłoczenia płytę, a potem większość tych protest songów gościła na antenach radiowych.
– Wspaniałe jest to, że wielka moc i odwaga cechowała ówczesnych ludzi radia. Pamiętam, jakim przeżyciem było dla mnie, jak usłyszałem w Trójce radiowej „Polskie ulice”. Radiowcy, z krwi i kości, o których myślę, to legendarne postaci: Piotr Kaczkowski, wspominany już Jerzy Janiszewski czy Marek Niedźwiecki. Oni się nie bali i dla wielu dzisiejszych dziennikarzy mogą być wzorem.
Marek Jackowski w swoim domu. Fot. B. Jackowska.
– Nie zagraliście w Sali Kongresowej z okazji rewolucji i sojuszu ze Związkiem Radzieckim i dostaliście „szlaban” niemal na wszystko. Mimo że nie wolno było grać waszych nagrań, to Marek Niedźwiecki się nie bał i grał je w zestawieniach Listy Przebojów Programu 3. W końcu i tam nie można było grać Maanamu. Ale i na to znalazł się sposób. Gdy padała nazwa Maanam w kolejnym zestawieniu i tytuł piosenki, to odzywały się werble, wstęp do nagrania „To tylko tango”.
– To było niesamowite. W tych charakterystycznych werblach z „Tanga”, w ich złowróżbnym pogłosie w całej Polsce było wiadomo, że coś się dzieje z Maanamem. Zespół jest, ale skazany został na banicję. Rodziły sie pytania: co mogło się stać i dlaczego? Fani doskonale wiedzieli o tym. Szacunek dla Marka Niedźwieckiego za to co zrobił wtedy.
– „Nocny patrol” to jednak album z gamą światła na końcu tunelu złych czasów i losu.
– Na początku lat 80. Polacy byli przesiąknięci ideą pierwszej, wielkiej „Solidarności”. Była świadomość, że walczy się o wolną Polskę, że wspiera nas papież Jan Paweł II, który w tym czasie pielgrzymował do ojczyzny.
Mój Ty Boże, te miliony ludzi na Błoniach w Krakowie i we wszystkich innych miejscach, gdzie On się pojawiał i zasiewał w nas spokój, niezłomność i wiarę. A dzisiaj czytamy tabloidy, oglądamy gwiazdy we wszystkich możliwych programach i formatach. Ba, wszyscy są gwiazdami, bo nagle okazuje się, że pani, która reklamuje groszek czy marchewkę jest… gwiazdą.
Nagle okazuje się, że w stacjach radiowych nie ma rockowej i ambitnej muzyki. Na szczęście jest Facebook, gdzie ludzie przekazują sobie piosenki i ważne nagrania. Są polonijne audycje w rozgłośniach zachodnich, które strzegą płomienia żywej i szczerej muzyki. I to cieszy, to jest genialne.
– Wciąż w nas nadzieja, że „jeszcze będzie przepięknie”. Dziękuję za rozmowę.
Tomasz Wybranowski
Marek Jackowski – legenda polskiego rocka, jednym z najbardziej charyzmatycznych i intrygujących postaci polskiej muzyki. Muzyk, kompozytor, twórca muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarz i tłumacz, filolog angielski, znawca literatury. Od 1965 roku Marek Jackowski wciąż trwa na muzycznym helikonie.
Najpierw, podczas studiów, grał w łódzkiej grupie Impulsy. Potem wyprowadził się do Krakowa, gdzie nawiązał współpracę z Piwnicą pod Baranami. Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: Marek Grechuta & Anawa (1970) i Korowód (1971). Później grał z zespołem Osjan (1971-75).
W grudniu 1975 roku w Krakowie wraz z Milo Kurtisem założył zespół Maanam, którego został liderem. Po wielu zmianach personalnych skład tej grupy ustalił się w roku 1979, a zespół udanie zadebiutował jako grupa rockowa. Jackowski stał się głównym kompozytorem materiału płytowego (m.in. albumy „O!”, „Nocny Patrol” czy „Róża”).
Maanam jako pierwsza grupa z Polski zapełniał sale koncertowe w Danii, Holandii, Niemczech i Fracji (pamiętny koncert w Olimpii). Marek Jackowski prowadził również autorski projekt „Złotousty i Anioły”. Nagrał dwa solowe albumy „No1” (1994) i „Fale Dunaju” (1995) oraz jedną składankę z serii Złota Kolekcja Polskiego Radia (2002). Po śmierci ukazała się jego ostatnia płyta, która nie była w pełni gotowa.
Do klasyki polskiej muzyki weszła piosenka w jego wykonaniu (z zespołem Maanam) „Oprócz błękitnego nieba” (1979), którą nagrał później, jako cover, zespół Golden Life.
– Jak widzę pod sejmem protestujących esbeków w obronie traconych przywilejów, to mam poczucie, że wreszcie doczekałem się wolnej Polski – powiedział w Popołudniu Wnet poseł PiS Janusz Śniadek.
Dla Janusza Śniadka posła PiS, dojmujący jest fakt obrony przez członków Platformy Obywatelskiej oraz Nowoczesnej byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. Chodzi o ustawę dezubekizacyjną, dzięki której byli działacze bezpieki w PRL mieliby obniżone emerytury.
– Jestem w szoku, z jakim zapałem posłowie PO i Nowoczesnej bronią SB i byłych oprawców. Aż dzisiaj wezbrałem gniewem i wołałem o tym, że nie zadośćuczyniliśmy krzywdom, jakie ponieśli ludzie w czasach PRL. Jeszcze wielu cierpi nędze, ma głodowe emerytury, a oprawcy pobierają sute emerytury. Co to za kraj, w którym bohaterowie żyją w nędzy, a ich oprawcy pobierają duże emerytury – powiedział.
Śniadek podkreślił, że argumenty byłych funkcjonariuszy SB — aby to rzekomo odbierano im środki do egzystencji – są kuriozalne. Wyjaśnił, do jakiej kwoty miałyby zostać obniżone emerytury: – Jest to twarda ustawa, taka sprawiedliwość starotestamentowa, trochę w stylu oko za oko. Byłeś ubekiem, esbekiem czy pracowałeś dla służb, to tracisz uprawnienia i masz zredukowane świadczenie do wysokości średniej emerytury krajowej – mówił.
Poseł PiS przypomniał, że średnia emerytura krajowa obecnie wynosi 2050 złotych.
Rządowy projekt ma na celu obniżyć emerytury i renty ponad 32 tysięcy byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa w czasach PRL.
– Mówię o fałszywej świadomości, która dzisiaj dominuje w Polsce. (…) Musimy wybrać autentyczność. (…) Kaczyński jest autentyczny – powiedział w Poranku Wnet Piotr Andrzejewski.
Jak powiedział Piotr Andrzejewski, członek Trybunału Stanu, Polacy obecnie stoją przed wyborem między dwoma sprzecznymi w swoich interesach obozami. Są nimi: frakcja Jarosława Kaczyńskiego oraz Komitet Obrony Demokracji. Pierwszy obóz określił jako „autentyczny”.
– Musimy wyczuć, co jest, a co nie jest autentyczne. Jest to każdego z nas wybór. Bo wolność i niepodległość, szczególnie w naszym narodzie, nosimy w sobie, w związku z czym musimy wybrać. Trump jest autentyczny, pani Clinton była nieautentyczna. Kaczyński jest autentyczny, natomiast KOD-owcy są farbowanymi lisami – stwierdził.
Zdaniem Andrzejewskiego Prawo i Sprawiedliwość jest frakcją, która kieruje się „dobrą wolą” wobec Polaków oraz pragnie stworzyć społeczeństwo otwarte i obywatelskie. Zgoła odmiennie określił ruch społeczny Mateusza Kijowskiego. Stwierdził, że jest to zrzeszenie chcące utrzymać w Polsce dotychczasowy stan rzeczy: – Proszę pokazać mi ich pozytywy program dla Polski. [Ich program zawarty jest w słowach – red.] ma być, jak było, czyli z tą korupcją i z tym wszystkim, co ukazała afera podsłuchowa – podkreślił.
W opinii Piotra Andrzejewskiego autentycznym celem działań osobistości w szeregach Komitetu Obrony Demokracji są pieniądze: – Za tymi [działaniami – red.] idą konkretne interesy, powiązania ekonomiczne i politycznymi. Oni odnosili korzyści, tak samo, jak byli funkcjonariusze, którzy tak walczą. O co oni walczą? O kasę walczą – powiedział w Poranku Wnet, przestrzegając przed błędną identyfikacją z grupą.
– Jak słusznie zauważył Andrzej Gwiazda, mamy do czynienia z opozycją totalitarną, która nie znosi sprzeciwu poza bardzo wąskim zakresem w ramach swoich kolegów – mówił w Poranku Wnet Piotr Walerych.
Jak mówił w Poranku Wnet Piotr Walerych, poseł na Sejm I kadencji, obecna opozycja polityczna ma charakter „totalitarny”: – Jak słusznie zauważył Andrzej Gwiazda, mamy do czynienia z opozycją totalitarną, która nie znosi sprzeciwu poza bardzo wąskim zakresem w ramach swoich kolegów – powiedział.
Ponadto działacz NSZZ „Solidarność” w latach PRL stwierdził, że opozycja skandująca hasła świadczące o braku demokracji w Polsce, w rzeczywistości protestuje w imię całkiem innych powodów. W opinii Walerycha, dzisiejsza opozycja walczy jedynie o własny dobrobyt: – Walczymy o to, żeby zrównoważyć i balansować to, co w instytucjach państwowych jest czy było w ciągu ostatnich 25 lat przechylone zdecydowanie w jedną stronę. Rodzaj demokracji, który preferują ludzie związani z KOD, Platformą Obywatelską czy z Nowoczesną jest tym przechylonym w jedną stronę. Tam nie ma treści o znaczeniu merytorycznym poza ciągłym przewijaniem się jednego hasła — brak demokracji – tzn. brak absolutnej większości naszych ludzi w instytucjach państwowych – stwierdził.
Gość Poranka Wnet odniósł się również do wtorkowego wystąpienia Władysława Frasyniuka z manifestacji zorganizowanej przez Komitet Obrony Demokracji. Walerych zdziwił się skrajną zmianą byłego przewodniczącego Unii Wolności i Partii Demokratycznej, który obecnie ostro krytykuje rządy PiS: – Frasyniuka znam słabo, ale poznałem go. Kiedyś nawet byliśmy wspólnie na demonstracji przeciw komunistom i ZOMO w Gdańsku w 1987 r., kiedy przyjechał papież Jan Paweł II do Polski. Wówczas Frasyniuk wydawał się ultrakatolicki, dzisiaj jest ultraliberalny – powiedział w Poranku Wnet Piotr Walerych.
K.T.
– W sowieckich meldunkach była informacja, że polscy robotnicy, którzy budowali gazociąg Sojuz na Ukrainie, wypowiadali się pozytywnie o wprowadzeniu stanu wojennego – mówił Paweł Bobołowicz.
Korespondent Radia Wnet na Ukrainie Paweł Bobołowicz zdołał uzyskać dostęp do dokumentów dotyczących stanu wojennego, znajdujących się w archiwach Służb Bezpieczeństwa Ukrainy. Z raportów KGB m.in. wynika, że polscy robotnicy i ukraińskie społeczeństwo popierało wprowadzony 13 grudnia 1981 r. stan nadzwyczajny.
Jak podkreślił Bobołowicz, jednym z najciekawszych dokumentów był raport z 14 grudnia 1981 r. Dotyczył on reakcji różnych środowisk na wprowadzenie stanu wojennego w Polsce: – W sowieckich meldunkach była informacja, że polscy robotnicy, którzy budowali gazociąg Sojuz, wypowiadali się pozytywnie o wprowadzeniu stanu wojennego. Uważali, że był to element stabilizujący sytuację w kraju. Według tych raportów takie same opinie panowały w społeczeństwie ukraińskim – powiedział korespondent Radia Wnet. Warto przypomnieć, że w tamtym czasie na terytorium Ukrainy znajdywało się ok. 2000 Polaków.
Z materiałów udostępnionych Bobołowiczowi, możemy wyczytać, że dokumenty są głównie raportami KGB, adresowanymi do władz Sowieckiej Republiki Ukrainy. Dotyczą one przede wszystkim współpracy polskiej z ukraińską opozycją z czasów socjalistycznych.
Andrij Kogut, dyrektor archiwów SBU, powiedział korespondentowi Radia Wnet, że odziedziczonych po KGB dokumentów jest ok. 7 km długości. Ich zakres czasowy jest zawarty w przedziale: od 1917 do 1991 roku: – W 1990 r. był wydany specjalny rozkaz KGB dotyczący niszczenia archiwum, więc trzeba mieć świadomość, że ono może być niepełne – powiedział dla Radia Wnet Paweł Bobołowicz.