Sergio Perez: wielu mnie krytykowało, a teraz rozumieją, jaką pracę wykonałem

Sergio Pérez, Oracle Red Bull Racing | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Kierowca z Meksyku w sezonie 2026 powróci do stawki Formuły 1. Jego roczna przerwa od startów w królowej sportów motorowych była spowodowana przedwczesnym zakończeniem współpracy z Red Bullem.

Cadillac, dołączający od przyszłego sezonu do stawki Formuły 1, we wtorek ogłosił duet swoich kierowców. W barwach amerykańskiej ekipy w jej debiutanckim sezonie rywalizować będą Valtteri Bottas i Sergio Perez (więcej tutaj). Ten drugi, mówiąc o swoim powrocie do F1, podzielił się także refleksją na temat okresu spędzonego w Red Bullu. Checo Perez dla austriackiej stajni ścigał się przez cztery sezony, podczas których wygrał pięć wyścigów, a pozycje w czołowej trójce zajmował 29 razy. Jednak ostatni sezon w wykonaniu Pereza, włodarze zespołu z Milton Keynes uznali za zbyt słaby i zdecydowali się na przedwczesne zakończenie współpracy z kierowcą.

Słaba, na tle Maxa Verstappena, jazda Pereza z drugiej połowy sezonu 2024 wywołała niemałą krytykę wymierzoną w Meksykanina. Jednak dziś mało kto ma wątpliwości co do tego, że na ówczesną dyspozycję Pereza należało patrzeć okiem dużo bardziej łaskawym.

Fotel wyścigowy Checho na początku trwającej kampanii zajął Liam Lawson. Nowozelandczyk swój udział w pierwszym wyścigu kampanii 2025 zakończył rozbiciem bolidu. W drugim zajął dwunaste miejsce (także bez punktów). W kwalifikacjach był odpowiednio 18. i 20. (ostatnia pozycja w stawce). Do trzeciego weekendu wyścigowego w barwach Red Bulla Lawson już nie przystąpił. Zespół zastąpił go Yukim Tsunodą. Japończyk na półmetku mistrzostw w klasyfikacji generalnej w zestawieniu z kierowcami, którzy wystąpili we wszystkich rundach obecnego sezonu, wyprzedza tylko jednego rywala.

Sergio Perez od momentu odejścia z Red Bulla Daniela Ricciardo (po sezonie 2018) pozostaje najbardziej konkurencyjnym zespołowym partnerem Maxa Verstappena. Meksykanin w programie The F1 Show – wydawanym przez Sky Sports – potwierdza, że samochód austriackiej ekipy jest w prowadzeniu konstrukcją wyjątkowo trudną:

„myślę, że chodzi po prostu o całą dynamikę zespołu. Oczywiście mają tam wyjątkowy talent w postaci Maxa i tak dalej, a kiedy się tam trafia, to biorąc pod uwagę ich krzywą rozwoju, drugi kierowca ma po prostu ogromne trudności z dostosowaniem się do samochodu. To bardzo specyficzne auto. Wymaga wyjątkowego stylu jazdy, z którym radziłem sobie przez wiele lat, ale to jest trudne. Widzieliście to u świetnych kierowców przede mną, a nawet po mnie”.

Perez nie ukrywa, że jazda bolidem Red Bulla wiązała się także z wyzwaniem natury mentalnej:

człowiek traci pewność siebie, ale psychicznie byłem bardzo silny i dlatego przetrwałem tam tak długo. Miałem ogromną presję i wielu z was mnie krytykowało, a teraz zdajecie sobie sprawę z tego, jaką pracę wykonałem w tym samochodzie i w tym zespole

Meksykanin przyznał, że zaakceptowanie oferty Cadillaca nie było dla niego sprawą oczywistą, jednak po rozmowach z rodziną stwierdził, że powrót do Formuły 1 będzie właściwym krokiem:

„kocham ten sport i chcę móc ponownie się nim cieszyć. To główny powód mojego powrotu, cieszyć się nim i odwdzięczyć się jemu miłością za to, że dał mi wszystko”.

Co meksykański kierowca uważa na temat Cadillaca?

„To nie tylko nowy zespół, to zespół, który idzie na całość. Widać to po tym, jakich kierowców zdecydowali się wybrać. Postawili na duże doświadczenie, zrobili to samo z wieloma inżynierami i innymi członkami przedsięwzięcia” – powiedział Sergio Perez.

Kamil Kowalik

Źródła: skysports. com, ŚwiatWyścigów.pl

Zobacz także:

Jak reprezentacja Polski poradzi sobie na Eurobaskecie bez Sochana? Michałowicz: mamy kilku graczy europejskiej klasy

Cadillac F1 Team ogłosił skład kierowców na sezon 2026: to początek nowego rozdziału w amerykańskim motorsporcie

Sergio Perez | fot.: Cadillac Formula 1 Team

W przyszłym sezonie stawka Formuły 1 urośnie do jedenastu zespołów. Dołączy do niej Cadillac, który we wtorek ogłosił nazwiska swoich etatowych kierowców. Będą nimi Valtteri Bottas i Sergio Perez.

Amerykańska ekipa chęć dołączenia do stawki Formul 1 zgłosiła w 2023 roku, jako projekt sygnowany nazwiskiem Michaela Andrettiego, którego zespół rywalizuje między innymi w rodzimej serii Indy Car. Międzynarodowa Federacja Samochodowa zaakceptowała wniosek stajni z USA, jednak na jej dołączenie do Formuły 1 nie zgodził się właściciel praw komercyjnych serii – Libery Media.

Rebranding zespołu na miano Cadillaca, czyli marki wchodzącej w skład jednego z największych motoryzacyjnych koncernów na świecie – General Motors – formalne odejście Michaela Andrettiego, a także prowadzenie nieustannych prac nad konstrukcją bolidu F1, ostatecznie przekonały włodarzy królowej motorsportu. Tym samym w przyszłym sezonie na polach startowych przy okazji wyścigów grand prix ustawią się dwadzieścia dwa samochody, dwa więcej niż dotychczas.

Bolidy Cadillac Formula 1 Team w swym debiutanckim sezonie poprowadzą Valtteri Bottas i Sergio Perez. Łączy ich wiek, obydwaj mają 35 lat, oraz podobne doświadczenie. To właśnie ono było kluczowym powodem zatrudnienia przez Cadillaca właśnie tych kierowców.

Zatrudnienie dwóch bardzo doświadczonych kierowców, takich jak Bottas i Checo, to odważny sygnał potwierdzający nasze ambicje. Widzieli już wszystko i wiedzą, co jest potrzebne, by odnieść sukces w F1. Co ważniejsze, rozumieją, co znaczy pomagać budować zespół – tłumaczy jego szef  Graeme Lowdon.

Obydwaj rywalizację w F1 rozpoczęli w pierwszej połowie ubiegłej dekady. Jednak ich wartość tłumaczy także to, dla jakich stajni mieli okazję zdobywać czołowe lokaty. Valtteri Bottas pięć sezonów spędził w Mercedesie, ekipie która z Bottasem w składzie za każdym razem sięgała po mistrzostwo w klasyfikacji konstruktorów. Co prawda, na przestrzeni każdego sezonu Bottas za każdym razem ulegał Lewisowi Hamiltonowi, niemniej Fin był w stanie wygrywać pojedyncze wyścigi. Ponadto dwukrotnie został wicemistrzem świata. Swą wartość udowadniał już wcześniej, zdobywając podia w barwach Williamsa.

Z kolei Sergio Perez swoje ostatnie cztery lata w F1 spędził w stajni Red Bulla, przyczyniając się do zdobycia przez austriacki zespół dwóch tytułów mistrzowskich. Podobnie jak jego przyszły kolega zespołowy nie był w stanie pokonać Lewisa Hamiltona, tak i Meksykanin na ogół odstawał tempem od drugiego kierowcy Red Bulla, Maxa Verstappena. W ubiegłym sezonie różnica dzieląca Pereza i Holendra była tak duża, że zespół zdecydował się na przedwczesne rozwiązanie kontraktu z kierowcą z Guadalajary.

Na sezon 2025 zarówno Perez, jak i Bottas nie znaleźli fotela wyścigowego w stawce Formuły 1. Sytuację tę wykorzystał Cadillac, zatrudniając kierowców, których doświadczenia mają za zadanie pomóc amerykańskiemu zespołowi stawiać pierwsze kroki w Formule 1.

To nie tylko utytułowani kierowcy, ale też budowniczowie, współpracownicy i profesjonaliści, którzy pomogą zdefiniować, czym jest Cadillac Formula 1 Team. Ta chwila oznacza coś więcej niż ogłoszenie składu. To początek nowego, grubego rozdziału w amerykańskim motorsporcie – oznajmił dyrektor generalny przedsięwzięcia Dan Towriss.

W sezonie 2026 samochody Cadillaca będą napędzane silnikami Ferrari. Amerykanie przejście na swoją własną jednostkę napędową, produkowaną przez General Motors, planują na rok 2029.

Kamil Kowalik

Źródła: ŚwiatWyścigów.pl, Motorsport.com (wypowiedzi).

Zobacz także:

Zapowiedź EuroBasketu 2025. Jakie nadzieje można wiązać z Polakami?

Czas na Motorsport #71 – Piastri siódmym zwycięzcą Grand Prix w sezonie, Mateusz Kaprzyk o festiwalu w Goodwood

Oscar Piastri, McLaren F1 Team

W programie rozmowy o Grand Prix Węgier Formuły 1 i sytuacji kontraktowej Sergio Pereza. Akcent rajdowy to omówienie rundy WRC na Łotwie i sytuacji w klasyfikacji mistrzostw.

Mateusz Kaprzyk miał okazję poprowadzić samochód sportowy polsko-włoskiej produkcji AGTZ Twin Tail w ramach premierowych przejazdów konstrukcji, na słynnym Goodwood Festival of Speed. Kierowca mówi o swoich wrażeniach, a także o perspektywie powrotu do regularnego ścigania.

Goście programu:

  • Dariusz Szymczak – dziennikarz „Rally And Race” i „ŚwiatWyścigów.pl”,
  • Piotr Nałęcz – na co dzień współprowadzący „Czasu na Motorsport”, dziś z Czarnogóry,
  • Jakub Socha – dziennikarz „Rally And Race”,
  • Mateusz Kaprzyk – kierowca wyścigowy znany z występów w European Le Mans Series, kartingowy mistrz Polski z 2017 r.

Prowadzi Kamil Kowalik.

Odsłuchaj audycję:

Wspieraj Autora na Patronite

Galeria:

Oscar Piastri, McLaren MCL38, GP Węgier 2024
AGTZ Twin Tail, Goodwood Festival of Speed 2024
AGTZ Twin Tail, Goodwood Festival of Speed 2024
AGTZ Twin Tail, Goodwood Festival of Speed 2024
Zatoka Kotorska, Czarnogóra | fot.: Piotr Nałęcz

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.
Audycja „Czas na Motorsport” w każdy poniedziałek o godzinie 19.00
na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

 

Czas na Motorsport #65 – historia sportu kartingowego i szalone Grand Prix Kanady

karting

Fot.: profil FB "Dzielnica Wawer"

Zwariowany weekend Formuły 1 w ramach Grand Prix Kanady. O wygranych i przegranych w rozmowie z Roksaną Ćwik. W programie także dłuższa rozmowa na temat kartingu, gościem Paweł Surynowicz.

Zachęcamy do odsłuchania rozmowy o początkach sportu kartingowego, które miały miejsce w Stanach Zjednoczonych. W programie także o najważniejszych wydarzeniach i postaciach polskiego kartingu.

Goście programu:

  • Paweł Surynowicz – redaktor naczelny ,,Polskiego Kartingu”,
  • Roksana Ćwik – dziennikarka ,,ŚwiatWyścigów.pl”.

Prowadzą Kamil Kowalik i Piotr Nałęcz.

Odsłuchaj całą audycję:

Wspieraj Autora na Patronite

Z wszystkimi wydaniami audycji „Czas na Motorsport” można się zapoznać tutaj.

Audycja „Czas na Motorsport” w każdy wtorek o godz. 20:00 na antenie Radia Wnet. Zapraszamy!

Zobacz także:

Czas na Motorsport #64 – Kacper Sztuka: myślę, że presja bardziej przejmuje kibiców niż mnie samego

Transferowa układanka w Red Bullu

Sergio Pérez, Oracle Red Bull Racing | fot.: ŚwiatWyścigów.pl

Druga część sezonu Formuły 1 to tradycyjny okres spekulacji transferowych, a także rzeczywistego zawierania nowych kontraktów. W tym roku jednym z gorących tematów jest cenny fotel Sergio Péreza.

Dyspozycja kierowcy Red Bulla, najlepszego zespołu tegorocznej kampanii, często bywa daleka od oczekiwań jego szefostwa. Od maja Meksykanin, dysponując najlepszym samochodem w stawce, potrafił regularnie kończyć kwalifikacje przed ich finałową odsłoną. W wyścigach ani razu nie był w stanie dorównać swojemu zespołowemu koledze. Od początku maja wszystkie rundy padły łupem Maxa Verstappena właśnie.

Tydzień temu w Holandii Pérez dostał się do Q3, jednak zajął w nim siódme miejsce ze stratą ponad sekundy do pewnie zmierzającego po swoje kolejne mistrzostwo Verstappena. W wyścigu Meksykanin wypadł z toru, za sprawą czego spadł z drugiej na trzecią lokatę. W innym przypadku uderzył w bandę, zjeżdżając do alei serwisowej, a z uwagi na karę przekroczenia prędkości w pit line, stracił miejsce na podium.

Wypowiedzi decyzyjnych w zespole Péreza nie pokrywają się ze sobą, co tylko potwierdza, że jego przyszłość w austriackiej stajni może stać pod znakiem zapytania. Sprawę podobnie widzi Daniel Biały, założyciel serwisu „F1 Talks” oraz prowadzący kanału „Echa Padoku”.

Gość Radia Wnet zwraca także uwagę na to, że charakterystyka bolidu Red Bulla znacznie bardziej odpowiada obecnemu mistrzowi świata niż Pérezowi.

Sergio Pérez ma zupełnie odmienny styl jazdy. Uwielbia, kiedy przednia oś mu ucieka, ale na wyjazdach z zakrętów tył jest po prostu przyklejony wręcz do asfaltu, i tego w Red Bullu mu brakuje – komentuje Daniel Biały.

Verstappen jest obecnie w F1 dominatorem i pewnie zmierza po swój trzeci tytuł. Wątpliwym jest, aby Red Bull, myśląc o Pérezu, był chętny na znaczącą zmianę koncepcji bolidu, którym to zdobędą w tym roku kolejne mistrzostwo świata konstruktorów.

Jednak za sprawą postępów czynionych przez pozostałe ekipy i ograniczeń, z jakimi mierzy się Red Bull, mapa Formuły 1 może w niedalekiej przyszłości ulec zmianie. W kolejnej kampanii „Byki” mogą nie mieć już tak łatwego życia, a wtedy przeciętne występy Péreza nie pomogą im w walce o koleje laury.

Myślę, że Red Bull powinien szukać kierowcy, który ma podobny styl jazdy do Maxa Verstappena, czyli mocno przyklejona przednia oś i luźna tylna oś – wnioskuje Daniel Biały.

Wtedy każda zmiana podyktowana przez Maxa, czyli jego sugestiami, będzie też grała temu drugiemu.

Problem Red Bulla tkwiłby w tym, że na rynku transferowym obecnie nie figurują nazwiska najbardziej klasowych kierowców. Ci mają już podpisane umowy z innymi zespołami. W grę wchodzi jedynie wykupienie jakiegoś jegomościa za tak zwane niemałe pieniądze.

Red Bull ma swoją akademię kierowców, ale ostanie próby angażu ich podopiecznych do głównego zespołu kończyły się fiaskiem. Najbardziej prawdopodobną opcją byłoby sięgnięcie po doświadczonego Daniela Ricciardo. Australijczyk powrócił do F1 w środku tego sezonu, zastępując Nycka de Vriesa w AlphaTauri – siostrzanym zespole Red Bulla, z natury rzeczy zespole słabszym od Red Bull Racing.

Ten jednak w ubiegły weekend doznał złamania kości śródręczna, która wyeliminuje go w sumie z co najmniej dwóch rund. Zdaniem Białego, taka przerwa w procesie ponownego wdrażania się w realia F1 może mieć negatywny wpływ na losy jego ewentualnego awansu na miejsce Sergio Péreza.

Ciekawą postacią w tych rozważaniach jest gwiazda amerykańskiej serii IndyCar, Álex Palou. Hiszpan – obecnie zmierzający za oceanem po swój drugi tytuł – ostatnio rozstał się z McLarenem, z którym to wiązał nadzieję na występy w Formule 1 (o tej głośnej sprawie pisaliśmy tutaj). Daniel Biały jest zaskoczony takim obrotem sprawy i przypuszcza, że Palou ma inną propozycję ze świata królowej sportów motorowych.

Gdzieś w tle jest odszkodowanie [na rzecz McLarena – przyp. red.] 30 milionów dolarów czy nawet euro, a wiemy, że kierowcy IndyCar nie zarabiają tak dużych pieniędzy, to nie jest NASCAR czy Formuła 1 – zauważa dziennikarz – więc musiał, moim zdaniem, dostać chyba jakąś inną ofertę z Formuły 1, bo to zawsze było jego marzenie, żeby rozwijać swoją karierę w tym kierunku.

Gość audycji „Czas na Motorsport” widzi jednak pewną przeszkodę w kontekście ewentualnego zatrudnienia Palou w Red Bullu. Ryzykownym ruchem ze strony walczącego o największe tryumfy zespołu byłoby zaufanie kierowcy, który nie ma na swoim koncie udziału w choćby jednym Grand Prix Formuły 1.

W takim razie, czy Palou skusiłby się na jazdę dla AlphaTauri? Ten zespół szykuje się do tak zwanego rebrandingu. Ekipa z Faenzy stara się o poważną współpracę sponsorską, która obejmowałaby zmianę nazwy zespołu. W dobie walki o nowe wpływy, sięgnięcie po kierowcę cenionego na istotnym dla F1 rynku amerykańskim byłoby interesującym marketingowym zabiegiem.

Gdyby ten układ z AlphaTauri, a w przyszłości już Hugo Bossem, zakładał w perspektywie dwóch, trzech lat przejście do tego głównego zespołu, to myślę, że Alex Palou na taki scenariusz by się zdecydował – uważa Daniel Biały.

Obecnie barw wspieranej przez ORLEN SA AlphaTauri broni Japończyk Yuki Tsunoda, który może pozostać w zespole do końca 2025 roku za sprawą trwającej do tego czasu współpracy na linii Red Bull – Honda. Drugi fotel należy do Daniela Ricciardo, którego teraz zastępuje debiutujący w F1 Liam Lawson. Jeśli Nowozelandczyk potwierdzi swoją solidną dyspozycję z Holandii, to także on może odegrać ważną rolę w kontekście kadrowych przetasowań w zespołach Red Bulla na sezon 2024.

Żeby wymieniony już Tsunoda nie czuł się tak bezpiecznie, dodajmy, że w Akademii Red Bulla swoich sił próbuje niejaki Ayumu Iwasa. 21-latek rywalizuje obecnie w Formule 2. Na ten moment w mistrzostwach sklasyfikowany jest na pozycji trzeciej. Tsunoda zdołał w tym sezonie trzy razy ukończyć wyścig na dziesiątej pozycji, lecz nie imponuje i zdarzają się jemu błędy. W kontekście relacji Tsunody z Hondą, istotny jest fakt, że Iwasa także jest Japończykiem.

Kamil Kowalik

we współpracy medialnej
z tytułami „ŚwiatWyścigów.pl”
i „Polski Karting”

Zobacz także:

Czas na Motorsport #26 – Daniel Biały i Dariusz Szymczak o Grand Prix Holandii oraz Paweł Surynowicz na temat KMP

Monako, Barcelona, Kanada, Austria… – Sergio Perez kończy kwalifikacje do wyścigu na Red Bull Ringu na P15

źródło: Wikipedia Commons

W ten weekend przy okazji Grand Prix Austrii trwa fatalna passa Sergio Pereza w kwalifikacjach. Meksykanin już po raz czwarty z rzędu zawodzi w czasówce, przywożąc dalekie 15. miejsce.

W Formule 1 zdecydowanie najbardziej wymagającą pracą jest bycie kolegą z zespołu Maxa Verstappena. Nie tylko z uwagi na to, że Holender jest wybitnie szybkim kierowcą, ale też dlatego, że kierownictwo Red Bull Racing znane jest z małych pokładów cierpliwości wobec niezadowalających wyników. Natomiast, o te mało zadowalające wyniki niezwykle łatwo ze względu na to, że po prostu ciężko wypadać dobrze na tle takiego kierowcy, jakim jest Max Verstappen. W przeszłości boleśnie się o tym przekonali Pierre Gasly i Alexander Albon.

Obecnie tę najbardziej wymagającą posadę okupuje Sergio Perez i, bynajmniej, nie ułatwia sobie zadania. Przy okazji ostatnich czterech Grand Prix, licząc ze zmaganiami w Austrii, Meksykanin nie wszedł do Q3. W Monako w wyniku wypadku zakończył na 20 miejscu, w Barcelonie w Grand Prix Hiszpanii po własnym błędzie nie zdołał wykręcić dobrego okrążenia, co poskutkowało 11 miejscem,  z kolei w Kanadzie złe wybory oponiarskie i złe wyczucie czasu zadecydowało o odległym 12 miejscu w kwalifikacjach.

Teraz, na torze Red Bull Ring, Sergio Perez zmagał się z limitami toru. Mimo oddania trzech prób – rezultat każdej z nich został usunięty przez sędziów z powodu przekroczenia przez kierowcę limitów toru. Tym samym, ,,Checo” zakończył Q2 na ostatniej, piętnastej pozycji. Co ciekawe, jest to pierwszy raz od Grand Prix Brazylii 2008, kiedy zespół Red Bulla nie zakwalifikował się do Q3 którymś z samochodów aż cztery razy z rzędu.

Piotr Nałęcz

Zobacz także:

Holenderski kierowca zginął na skutek wypadku w wyścigu serii juniorskiej