Śródmieście zalane alkoholem? Mieszkańcy apelują o ograniczenie sprzedaży w godzinach 22:00-06:00

Źródło: Rawpixel.com/Domena publiczna

Artur Pawłowski i Anna Folta z koalicji mieszkańców „Prosimy ciszej” opisują życie w centrum Warszawy, gdzie nocna sprzedaż alkoholu oznacza hałas, śmieci i mniejsze poczucie bezpieczeństwa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

1 września koalicja „Prosimy ciszej” opublikowała petycję, w której wnoszą o wprowadzenie ograniczenia sprzedaży alkoholu w godz. 22:00-06:00.

Zdecydowaliśmy się na to ze względu na problemy, z którymi mierzymy się na co dzień, czyli zalewem okolicy przez alkohol i wszedobylskie ogródki gastronomiczne z alkoholem. To niebezpieczne zjawisko dla mieszkańców.

~ mówi Artur Pawłowski, mieszkaniec ulicy Chmielnej. Zwraca też uwagę na to, że w skutek nocnych imprez, Śródmieście staje się miejscem nieprzyjaznym dla mieszkańców. Anna Folta zauważa, że problem wszechobecnego alkoholu sprawia realne zagrożenia:

Straż Miejska i Policja nie dają rady obsługiwać wszystkich zgłoszeń. Ograniczenie sprzedaży od 22.00 zmniejszyłoby liczbę interwencji i poprawiło bezpieczeństwo.

Spór w Radzie Miasta

W najbliższy czwartek 18 września o godzinie 10:00 odbędzie się posiedzenie Rady Miasta Warszawy, gdzie ponownie rozpatrzony będzie projekt ustawy o wprowadzeniu omawianych ograniczeń. Wcześniejsze próby skończyły się fiaskiem. Jak mówi mieszkaniec Śródmieścia, zaproponowano inne rozwiązanie:

Rok temu odbyły się konsultacje, gdzie mieszkańcy wypowiedzieli się w tym temacie i w przeważającej większości byli za wprowadzeniem ograniczenia od godziny 22.00 do godziny 6.00. W efekcie tych konsultacji pojawił się projekt Pana Prezydenta Rafała Trzaskowskiego, który zakładał ograniczenie sprzedaży alkoholu, ale od godziny 23 do godziny 6 rano, nie od godziny 22:00 Także w tej chwili nad tymi dwoma projektami będą decydowali radni w najbliższy czwartek.

Do opisanej wyżej sytuacji odnosi się także Anna Folta, które reprezentuje również organizację „Miasto jest nasze” i jest Radną Dzielnicy Śródmieście. Uczestniczyła w poprzednim posiedzeniu, gdzie reprezentowała interesy mieszkańców:

Ku rozczarowaniu mieszkańców nasza propozycja została odrzucona. Liczyli oni, że radni Koalicji Obywatelskiej poprą rozwiązanie zakładające zakaz sprzedaży od godziny 22, która w naszym kręgu kulturowym uchodzi za czas przeznaczony na ciszę i odpoczynek, zwłaszcza w dni powszednie. Niestety, radni opowiedzieli się za projektem prezydenckim, przewidującym ograniczenie dopiero od godziny 23.

Zapytany o powody odrzucenia uchwały, Artur Pawłowski odpowiada:

Nie znamy powodów odrzucenia projektu, nikt nie przekazał nam takich informacji. Pojawiały się jedynie dziwne argumenty ze strony radnych z innych dzielnic, których trudno było nam przyjąć. Tymczasem podstawowym problemem pozostaje bezpieczeństwo w centrum stolicy. Wprowadzenie ograniczeń mogłoby także utrudnić dostęp do alkoholu osobom nadużywającym go. Najważniejsze jednak jest to, że mamy potwierdzone dane i setki, jeśli nie tysiące zgłoszeń mieszkańców do policji. Obecnie w tej części miasta po prostu jest niebezpiecznie.

Prowadzący audycji Cała naprzód zauważają, że ograniczenie sprzedaży alkoholu zostało już wprowadzone w innych miastach, co przyniosło pozytywne skutki:

O 30% zmniejszyła się liczba pacjentów w szpitalach nocą

~ mówi Konrad Mędrzecki.

Czekając na decyzję

Artur Pawłowski zachęca do odwiedzenia strony prosimyciszej.pl i wsparcia inicjatywy mieszkańców:

My jako mieszkańcy nie czekamy biernie. Informujemy o naszym problemie i zbieramy głosy poparcia/blockquote>
/ab

Tomasz Grodecki: teraz „trendy” jest Radosław Sikorski

Tomasz Grodecki/ fot. arch. Tomasza Grodeckiego

Dziennikarz portalu niezależna.pl omawia sytuacje związaną z projektami Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego. Komentuje role obu polityków w Platformie Obywatelskiej.

Łukasz Jankowski porusza sprawę Campusu Polska, który miał być „wehikułem politycznym młodszego pokolenia” po liberalnej stronie polskiej polityki. Rafał Trzaskowski jednak ogłosił, że tegoroczna edycja nie odbędzie się. Obecnie w jej miejsce pojawiła się nowa inicjatywa, którą jest „Zryw” Radosława Sikorskiego o podobnym profilu, również skierowanym do młodzieży. Tomasz Grodecki komentuje kwestię dofinansowania projektu:

Można powiedzieć, że pieniądze zostały przekazane w stronę innego człowieka. Już nie Rafał Trzaskowski jest faworytem partii demokratycznej i innych fundacji wspierających do tej pory Trzaskowskiego. Teraz „trendy” jest Radosław Sikorski.

Dziennikarz naświetla sprawę zastępowania Rafała Trzaskowskiego obecnym ministrem spraw zewnętrznych w strukturach Platformy Obywatelskiej. Czy obecny Prezydent Warszawy jeszcze ma szanse na udział w wielkiej polityce?

Warszawa jest bardzo potrzebna wszystkim działaczom różnego szczebla Platformy. Sam Rafał Trzaskowski, moim zdaniem, po dwóch porażkach w wyborach prezydenckich to już jest karta zgrana. […] Zobaczymy, czy dalej zostanie wiceprezesem partii.

– komentuje Grodecki.

Redaktor Radia Wnet pyta o rolę różnych podmiotów wspierających Radosława Sikorskiego w kwestii pozyskiwania pieniędzy:

Siatka powiązań jest dość oczywista. […] Może się okazać, że niemieckie fundacje też się tutaj pojawią ze swoimi pieniędzmi. […] Będę to śledzić.

– odpowiada dziennikarz „Niezależnej”.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji:

Czytaj także:

Michał Wypij: Towarzystwo z PO zasłużyło sobie na brak wakacji wynikiem Trzaskowskiego

 

Trzaskowski zapewniał, że Zielonego Ładu już nie ma. Komisja Europejska ma inne zdanie. „To zmroziło opinię publiczną”

Rafał Trzaskowski i Donald Tusk w czasie kampanii prezydenckiej l x.com/@donaldtusk

– Unia Europejska biegnie na ścianę, a Niemcy chcą ratować swoją gospodarkę kosztem całego kontynentu – mówi Radiu Wnet europoseł PiS Tobiasz Bocheński, komentując nowy plan KE dot. emisji CO2.

Posłuchaj całej rozmowy:

Rafał Trzaskowski w kampanii prezydenckiej przekonywał, że „nie ma Zielonego Ładu, już nie”. Okazuj się, że Komisja Europejska nic o tym nie słyszała i wczoraj zaproponowała nowy cel klimatyczny: do 2040 r. UE ma zredukować emisje netto gazów cieplarnianych (w tym CO2) o 90 proc. względem 1990 r. KE przekonuje, że ma to „wzmocnić przemysł, bezpieczeństwo energetyczne i pozycję Europy w innowacjach”. Cel na 2040 r. opiera się na obowiązującym już prawnie limicie co najmniej 55 proc. redukcji emisji do 2030 r. UE podkreśla potrzebę elastycznego podejścia, by osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r.

Komisja Europejska jest wyznawcą, ale też zakładnikiem lewicowych szaleństw i nie zamierza od nich odstępować

– ocenia w Poranku Radia Wnet europoseł PiS Tobiasz Bocheński, komentując nowy cel klimatyczny UE. Jego zdaniem plan redukcji emisji gazów cieplarnianych o 90 proc. do 2040 roku to „droga do katastrofy gospodarczej” i efekt niemieckich interesów związanych z zielonymi technologiami.

Informacja, którą wczoraj przekazała Komisja Europejska o 90-procentowej redukcji emisji gazów cieplarnianych względem 1990 roku, zmroziła opinię publiczną. I nie dziwię się, bo ten cel jest nieprawdopodobnie wyśrubowany, nierealny i kosztowny

– mówi Bocheński.

Czytaj więcej:

Czy ETS to wielkie oszustwo? „Politycy wiedzą, ale milczą. Zarabiają finansowi giganci”

Polityk podkreśla, że nowe założenia klimatyczne UE oznaczają kolejne koszty, sankcje i obowiązki dla gospodarek europejskich i każdego mieszkańca Unii.

To jest droga do zamienienia gospodarki europejskiej w skansen

– ocenia.

Komu zależy na Zielonym Ładzie?

Jego zdaniem kluczową rolę w forsowaniu celów klimatycznych odgrywają Niemcy.

Niemcy zainwestowali gigantyczne środki w zielone technologie, których nikt na świecie nie chce kupować, bo są drogie i niekonkurencyjne wobec produktów chińskich. Dlatego za wszelką cenę próbują doprowadzić do sytuacji, w której znajdzie się zbyt na ich przemysłowe produkty związane z zielonymi technologiami. I temu służy agenda Komisji Europejskiej

– twierdzi europoseł.

Jako przykład wskazuje też umowę MERCOSUR, która ma umożliwiać import tanich produktów rolnych z Ameryki Południowej.

Chodzi o to, żeby sprowadzać tanie towary, które nie spełniają europejskich wymogów, a w zamian Niemcy mogliby eksportować tam swoje produkty przemysłowe, ratując swoją gospodarkę, która pogrąża się w kryzysie

– mówi Bocheński.

Czytaj więcej:

Zbigniew Przybysz: Lepiej dotykać i sprzedawać to, co się wyprodukuje, niż żonglować emocjami

Większość gospodarek UE skończy w skansenie?

Europoseł ostrzega, że obecna polityka klimatyczna może pogrążyć całą gospodarkę unijną.

Unia Europejska biegnie na ścianę. Z jednej strony piłuje gałąź, na której wszyscy siedzimy, czyli własną gospodarkę, a z drugiej robi wszystko, żeby zamienić UE w państwo federalne i zagarnąć jak najwięcej uprawnień

– podkreśla.

Zdaniem Bocheńskiego płacenie przez Polskę większych składek do unijnego budżetu może być paradoksalnie korzystne.

Jeśli staniemy się płatnikiem netto, to w razie absurdalnych pomysłów Komisji Europejskiej możemy po prostu przestać je realizować. Bruksela nie będzie miała już w ręku straszaka w postaci wstrzymywania wypłat, bo jeżeli i tak więcej wpłacamy, niż otrzymujemy, to nie jest to dla nas tak dotkliwy szantaż

– zaznacza polityk PiS.

/ad

Joanna Miziołek: porażka Trzaskowskiego odebrałaby Tuskowi szansę na kolejną kadencję w fotelu premiera

Featured Video Play Icon

Fot: Joanna Miziołek, Facebook

Dlaczego wybory prezydenckie są kluczowe dla losów obecnego układu rządowego? Wyjaśnia dziennikarka tygodnika „Wprost”.

Nie lekceważyłabym sondaży poparcia dla partii i faktu, iż PiS objął prowadzenie w tych sondażach. Te wyniki sporo nam mówią o nastrojach przed wyborami prezydenckimi

komentuje Joanna Miziołek w rozmowie z Łukaszem Jankowskim. Jak stwierdza, wybór między kandydatami na prezydenta nie jest w tym roku wyborem osobowościowym, tylko wyborem w kluczu partyjnym.

Karol Nawrocki w tej kampanii nie powala, ale debata w Końskich odsłoniła wiele słabości kandydatury Trzaskowskiego i rozpoczęła spadkowy trend jego poparcia

Dawid Wildstein: kampania Trzaskowskiego to kompromitacja za kompromitacją. Nic tam nie idzie zgodnie z planem

Dziennikarka tygodnika „Wprost” omawia również m.in. sytuację w koalicji rządzącej i nawarstwiające się napięcia; kampania prezydencka zupełnie nie sprzyja ich rozładowaniu.

Szymon Hołownia walczy o swoje polityczne życie, ale chyba nic nie uratuje już jego partii przed losem partii sezonowej

/awk

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Tomasz Wybranowski: Kronika dni przyszłych – Rafał Trzaskowski – namaszczony przez gabinet cieni

Rafał Trzaskowski / Fot. European Parliament, Flickr.com, CC BY-NC-ND 2.0

Zbliżające się wybory to nie tylko kolejna polityczna rozgrywka. To koniec epoki. Polska rozpostarta jest dziś pomiędzy dwiema wersjami przyszłości: tą opartą na dziedzictwie, krwi i niepodległości.

Jeszcze Polska nie zginęła – ale kto dziś potrafi powiedzieć, czy nie dogasa w ciszy? Nie w huku bomb, lecz w półcieniach unijnych korytarzy. W zatęchłych salach różnych fundacji i komisyjek, gdzie „reformy” piszą się w języku grantów, a nie Konstytucji I suwerenności.

Zbliżające się wybory to nie tylko kolejna polityczna rozgrywka. To koniec epoki. Polska rozpostarta jest dziś pomiędzy dwiema wersjami przyszłości: tą opartą na dziedzictwie, krwi, wierze i niepodległości – oraz tą, którą zaprojektowano w laboratoriach globalnych elit.

W tym teatrze pojawia się on – Rafał Trzaskowski. Nie jako zwykły polityk, ale jako symbol nowej ery. Człowiek, którego obecność na zamkniętym spotkaniu Grupy Bilderberg w 2019 roku (Montreux, 30 maja – 2 czerwca) nie była przypadkiem. Bo tam nie zaprasza się ludzi przypadkowych. Tam wstęp mają ci, którzy mają grać według określonych nut. Tusk – owszem – rządzi. Ale Trzaskowski to projekt. Namaszczony. Starannie wypolerowany i wprowadzony do gry, jako twarz Polski globalnej. Polski bez granic, bez tożsamości, bez historii. Ale uśmiechniętej…

 

Ekspresowe odmrażanie z sejmowej chłodziarki: ustawa o mowie nienawiści

Czy Sejm głosował ustawę o mowie nienawiści? Tak – i to nie bez kontrowersji.

W cieniu świątecznych przygotowań, 19 grudnia 2024 roku, na sejmowych korytarzach rozbrzmiała debata, która – choć z pozoru techniczna – miała potencjał, by na nowo zdefiniować granice wolności słowa w Polsce. Wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha przedstawił wówczas projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który zakładał rozszerzenie ochrony prawnej przed tzw. mową nienawiści. Kluczowe było włączenie orientacji seksualnej, tożsamości płciowej, wieku, niepełnosprawności i płci do katalogu cech chronionych prawnie.

Projekt, zarejestrowany jako druk sejmowy nr 876, od samego początku wywoływał burzę. Zwolennicy mówili o konieczności dostosowania prawa do współczesnych realiów i potrzeb mniejszości. Przeciwnicy – z Konfederacją i PiS na czele – alarmowali o ryzyku cenzury, kneblowania ust i penalizacji poglądów niewpisujących się w postępowy światopogląd.

Kulminacja tej legislacyjnej ścieżki nastąpiła 6 marca 2025 roku, gdy Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przyjął ustawę większością 238 głosów – poparły ją Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga, Nowa Lewica i Razem. Przeciwko – 182 posłów, reprezentujących głównie prawą stronę sali plenarnej.

W tempie niemal ekspresowym, Senat przyjął ustawę 26 marca bez żadnych poprawek.

Obecnie los ustawy leży w rękach Prezydenta RP. Czy złoży podpis prezydent Andrzej Duda? Czy może zdecyduje się na zawetowanie aktu, który – według wielu prawników – może otworzyć furtkę do nadinterpretacji i ograniczania wolności obywatelskich?

Jak mawiał George Orwell – „W czasach powszechnego fałszu, mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym”. Czy zatem nowelizacja Kodeksu karnego rzeczywiście chroni przed nienawiścią – czy raczej przed wolnością niepoprawnych opinii?

 I co? Ano nic! Czeka w ciszy na podpis nowego prezydenta, albo veto!

Jeśli wybory wygra Trzaskowski, może złożyć podpis już w pierwszych dniach kadencji.

Ustawa zawiera rozszerzoną definicję „mowy nienawiści” o kwestie światopoglądowe, religijne, tożsamościowe i zdrowotne, możliwość delegalizacji mediów i kanałów internetowych bez postępowania sądowego — wystarczy tylko decyzja ministra. Wreszcie są w niej zawarte konkretne narzędzia do karania lekarzy, dziennikarzy i influencerów za „dezinformację zdrowotną”.

To nic innego jak prawna blokada – na wzór radzieckich „najlepszych” ergo: „najplugawszych” wzorców – dla kanałów takich dziennikarzy jak Sumliński, Gadowski, Frąckiewicz, Warzecha, Kusz. Nawet Kanał Zero, jeśli uznany zostanie za „toksyczny”, może zniknąć.

To de facto cyfrowy kaganiec. Wystarczy arbitralna interpretacja „nienawiści”, by zniknąć z przestrzeni publicznej. Bez sądu. Bez procesu.

Ustawa milczenia. Zakneblowanie przyszłości

Niech nas nie zwiedzie szeroki uśmiech i kampanijne frazesy Rafała Trzaskowskiego. To właśnie pod jego prezydenturą może zostać podpisana ustawa o mowie nienawiści, która przeszła przez Sejm i Senat w marcu 2025 roku i czeka w szufladzie na podpis nowej głowy państwa. Projekt, o którym mówi się w kuluarach od miesięcy, a który – jak bomba z opóźnionym zapłonem – może rozszarpać podstawy wolności słowa w Polsce.

Przepisy nieprecyzyjne, gumowe. Skrojone tak, by można było zamknąć każde niezależne medium, bloga, a nawet wypowiedź w sieciach społecznościowych. Wystarczy, że ktoś poczuje się „urażony”.

Wystarczy, że wypowiesz się nie po linii „tolerancji”, „włączania” i „zielonego ładu” czy „inkluzyjności”. Sumliński? Zamknięty. Gadowski? Zamknięty. Kanał Zero, Pogodne Szorty, Matka Kurka, Frąckiewicz, Warzecha? Wszyscy zdeplatformowani.

Ale też lekarze, którzy mówią o skutkach ubocznych preparatów, niezależni dziennikarze pytający o politykę WHO, o mechanizmy Unii i prawa rodzicielskie.

To nie ustawa. To pętla.

Referendum konstytucyjne – nowa Polska według Brukseli?

Za zamkniętymi drzwiami toczy się dyskusja o referendum konstytucyjnym, które mogłoby rozbroić Polskę z suwerenności. Trwają analizy terminów – mówi się o jesieni 2025 roku – a celem może być zmiana ustrojowa: zablokowanie kompetencji prezydenta opozycyjnego, rozmycie polskiej tożsamości w strukturach UE i trwałe wmontowanie mechanizmów kontroli narracji.

Dla jednych Europa, dla drugich kaganiec.

Nowa Konstytucja, nowa tożsamość, nowy obywatel

W kręgach rządowych i sejmowych mówi się otwarcie: po wyborach 2025 roku ma ruszyć proces referendum konstytucyjnego. Już dziś Kancelaria Sejmu przygotowuje szkice dokumentu, który ma „unowocześnić” ustrój państwa. Ale w tej nowoczesności nie ma miejsca na tradycję.

Mówi się o zmianie Preambuły, wykreśleniu odniesień do „chrześcijańskiego dziedzictwa”, zastąpieniu pojęcia „rodzina” terminem „wspólnota emocjonalna”. Miejsce ojczyzny zajmie „społeczność europejska”. Miejsce prawa naturalnego – „prawo klimatyczne”.

Owa zapowiedź referendum konstytucyjnego – czerwiec 2025 (według nieoficjalnych źródeł Sejmowych) miałoby dotyczyć także

  • zmiany roli prezydenta (z osłabieniem jego kompetencji wobec rządu, to furtka na wypadek, gdyby wybory wybrał ktoś „nieprawomyślny i praworządny”);
  • zmiany definicji rodziny w art. 18 Konstytucji
  • włączenia „klimatu i równości” jako konstytucyjnych zasad państwa.

I nie łudźmy się! Nie będzie to tylko zmiana kosmetyczna. To demontaż resztek suwerenności narodowej, przekazanie steru Unii Europejskiej i „nowemu porządkowi świata”.

To nie reforma. To przebudowa duszy.

Co nas jeszcze czeka po wyborach? Lista grzechów zamrażarki sejmowej

Już dziś gotowe są przepisy, które wprowadzane będą natychmiast po przejęciu pełni władzy. Oto tylko kilka:

  • pełna cenzura i kara więzienia lub grzywny za tzw. mowę nienawiści;
  • rozszerzenie definicji „mowy nienawiści” na lekarzy, nauczycieli, rodziców;
  • projekt ustawy o „cyfrowym bezpieczeństwie narracyjnym” – czyli cenzura prewencyjna;
  • ustawa o „ochronie demokracji” – w istocie: penalizacja (ja nazywam to pełną pacyfikacją I egzekucją działań opozycji, czego już w małym stopniu doświadczamy;
  • zmiany w ordynacji wyborczej (system niemiecki?) – coraz większe pomniejszanie roli i mocy obywatela;
  • i wreszcie ustawa o edukacji równościowej – obowiązkowe elementy ideologii gender w szkołach.

 

Planowany atak na niezależne media

Równolegle trwa systemowe wycinanie mediów spoza układu. Odebranie koncesji Telewizji Republika i stacji wPolsce.pl to nie przypadek! To tylko przygrywka do wyczyszczenia pola medialnego przed dużą zmianą.

Przypomnę, że już w marcu 2025 roku rozpoczęto procedurę cofnięcia koncesji dla TV Republika i kanałów TV WPolsce.pl. Powód? „Brak obiektywizmu i dezinformacja”. Choć nie są to stacje mainstreamowe, są jednym z ostatnich bastionów oporu wobec rządowo-globalistycznej narracji. Pod prezydenturą Trzaskowskiego ten proces się tylko przyspieszy.

Gdy kontrolujesz media, prokuraturę i sądy, wystarczy jeszcze jeden podpis prezydenta, by zamknąć system. Trzaskowski ma być tym podpisem.

Hołownia, Komorowski i rumuński scenariusz (???) Nie tak szybko!

Nie wolno zapominać, że historia zna przypadki, gdy to nie zwycięzca wyborów, lecz marszałek Sejmu stawał się prezydentem. Bronisław Komorowski był przecież figurą z drugiego szeregu – do czasu katastrofy smoleńskiej. Dziś tę samą funkcję pełni Szymon Hołownia.

Człowiek, którego elektorat się kruszy, ale który może – w razie kryzysu – objąć funkcję głowy państwa na mocy Konstytucji. A wtedy Polska stanie się państwem para religijnego performansu medialnego, gdzie „homilie” zastąpią „fakty”, a realną władzę sprawować będą doradcy zza Odry i brukselskiej wieży Babel.

Zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, sytuacja, w której Marszałek Sejmu przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej, została uregulowana w artykule 131. Poniżej przytaczam odpowiednie zapisy:

Konstytucja RP – Art. 131

1. Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, i nie jest w stanie zawiadomić o tym Marszałka Sejmu, to Trybunał Konstytucyjny stwierdza przeszkodę w sprawowaniu urzędu. W takim przypadku Marszałek Sejmu tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta.

2. Marszałek Sejmu wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej również w razie:

  • śmierci Prezydenta,
  • zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta,
  • stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta albo nieobjęcia urzędu w określonym czasie,
  • trwałej niezdolności do sprawowania urzędu stwierdzonej orzeczeniem Zgromadzenia Narodowego,
  • złożenia Prezydenta z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

W obecnej sytuacji wystarczy jedno oskarżenie o „rosyjskie wpływy”, jeden raport z Brukseli, jeden przeciek z ABW, aby zdyskredytować kandydata spoza układu. W Rumunii wystarczyło 25 tysięcy dolarów kampanii TikTok, by rozbić kandydaturę konserwatywnego outsidera.

Myślicie szanowni Czytelnicy, że Polska jest odporna? Ale tutaj spiskowcy mogą nadziać się na kontrę. Prezydent Andrzej Duda w świetnej formie I nie zanosi się, że zrzeknie się urzędu. I wciąż – mam nadzieję – obowiązuje

 

Zasada ciągłości władzy państwowej

 

Co jeśli wybory prezydenckie zostaną unieważnione? Konstytucja w cieniu ciszy

W polskiej Konstytucji nie znajdziemy jasnego przepisu, który odpowiadałby wprost na pytanie: co jeśli wybory prezydenckie zostaną unieważnione, a głowa państwa wciąż urzęduje? Ale jak to często bywa – między literami prawa kryje się duch interpretacji.

Prezydencka kadencja i kalendarz konstytucyjny

Artykuł 127 i 128 Konstytucji mówią wyraźnie – kadencja Prezydenta trwa 5 lat. Wybory mają się odbyć między 100 a 75 dniem przed jej końcem. Konstytucja zatem zakłada rytmiczną zmianę władzy. Ale życie – jak to życie – lubi zakłócać rytm.

Gdy wybory się nie udają, a urząd nie pustoszeje

W przypadku unieważnienia wyborów, a więc braku nowo wybranego Prezydenta, pojawia się pytanie: kto przejmuje stery? Artykuł 131 wskazuje Marszałka Sejmu jako osobę do przejęcia obowiązków w razie opróżnienia urzędu. Tyle że… przy unieważnieniu wyborów urząd wcale nie musi być opróżniony – bo kadencja wciąż formalnie trwa.

Ponad kadencję, ale nie ponad Konstytucję

Tu wchodzi w grę zasada ciągłości władzy państwowej. Trybunał Konstytucyjny i praktyka ustrojowa (vide: wybory 2020 roku) dopuszczają sytuację, w której urzędujący Prezydent pełni funkcję do skutecznego wyboru następcy, nawet jeśli jego kadencja technicznie dobiegła końca.

To nie furtka dla uzurpacji. To bezpiecznik państwowości.

Kim naprawdę jest Rafał Trzaskowski?

Choć dla wielu jest tylko prezydentem Warszawy i twarzą liberalnego centrum, Rafał Trzaskowski to nie tylko polityk – to projekt. W przeciwieństwie do Tuska, który realizuje interesy Brukseli via Berlin, jako wykonawca, Trzaskowski to człowiek z zaplecza Davos, Sorosa i Bilderbergów. To on, nie Tusk, gościł na elitarnych spotkaniach globalistów, gdzie nie rozdaje się ulotek, tylko wpływy. W tych kręgach Tusk jest „urzędnikiem z Brukseli”, a Trzaskowski – inwestycją.

Rafał Trzaskowski ponad Donaldem Tuskiem

I to jest fakt bardzo trudny do zaakceptowania dla wielu komentatorów, ale w kręgach transnarodowych (internacjonalistycznych!) to Rafał Trzaskowski jest dziś ważniejszy niż Tusk. Donald Tusk – mimo że premier – gra rolę wykonawcy. Raz biurokraty, raz realizatora I notorycznego człowieka, który “się wścieka”. Jego zwierzchnicy to von der Leyen, Michel, euro komisarze i urzędnicy unijny wyższego szczebla.

Trzaskowski tymczasem zapraszany jest do Davos, Bilderberga, na zamknięte posiedzenia European Council on Foreign Relations.

Jego polityczna przyszłość jest pisana na agendach Think Tanków, które nie podlegają demokratycznej kontroli. On nie pracuje dla Brukseli – on współtworzy globalny kod narracji. Choć Donald Tusk dziś dzierży berło władzy wykonawczej, to właśnie Rafał Trzaskowski — nie on — jest faworytem globalnych struktur, które raz jeszcze wymienię:

Davos, Bilderberg i fundacji pokroju Open Society Foundation George’a Sorosa. Trzaskowski uczestniczył w zamkniętych spotkaniach Grupy Bilderberg (2019, Montreux) — elitarnego forum, gdzie kształtuje się przyszłość świata w cieniu kamer i bez protokołu dyplomatycznego.

A Donald Tusk? Tusk był tam może gościem, ale nigdy bohaterem. Trzaskowski to człowiek „wciągnięty do środka”. A to oznacza jedno: Polska pod jego prezydenturą stanie się placem budowy cywilizacji transnarodowej, czyli

Bez sacrum. Bez granic. Bez przeszłości.

 

Prorok globalizmu czy przyszły prezydent rozcieńczonego narodu?

Rafał Trzaskowski nie jest typowym politykiem PO. To człowiek, który od 2008 roku współpracuje z globalnymi instytucjami, był członkiem Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR), think-tanku finansowanego przez Sorosa. To on miał zapraszać do Polski organizacje finansujące aktywistów LGBT, NGO’s zajmujące się migracją i relokacją uchodźców.

Przypomnę, że w 2020 r. to nie kto inny a Fundacja Batorego (finansowana przez Open Society Foundations) wsparła Rafała Trzaskowskiego w programach „wzmacniania demokracji” i „walki z wykluczeniem”.

 

Jeszcze możemy mówić. Jeszcze …

Zanim zatrzasną się ostatnie drzwi – mamy głos. Jeszcze możemy mówić. Jeszcze możemy wybierać. Jeszcze Polska nie jest republiką bananową sterowaną przez fundacje i grupy wpływu. Ale zegar bije a wskazówki nieubłaganie przesuwają się na tarczy.

Wybory 18 maja (I tura) i 1 czerwca 2025 (II tura) to nie tylko wybór prezydenta. To być albo nie być dla ostatnich resztek suwerenności.

A potem… albo przyszłość na kolanach, albo Polska – ta prawdziwa, z sercem, sumieniem i pamięcią – już tylko we wspomnieniach.

Polska znalazła się dziś na rozstaju dróg. Jedna ścieżka prowadzi ku suwerenności – kręta, pełna cierni, ale nasza.

Druga – szeroka autostrada ku imperium globalnemu, w którym nasza historia, kultura i głos nie mają znaczenia. Na jej końcu stoi Rafał Trzaskowski, nie jako prezydent Rzeczpospolitej, lecz gubernator Nowej Europy. Z błogosławieństwem Davos i bez zgody narodu.

Tomasz Wybranowski

Trzaskowski wraca na lewicowe pozycje i deklaruje liberalizację aborcji. „Bardziej opłaca się już nie udawać”

Featured Video Play Icon

Prof. Henryk Domański l fot. Radio Wnet

Rafał Trzaskowski lubi przed wyborami przywdziewać konserwatywny kostium. Może przestało mu być w nim wygodnie, bo ostatnio zadeklarował, że jest za liberalizacją aborcji. Komentarz prof. Domańskiego.

Posłuchaj całej rozmowy:

​8 marca 2025 roku, podczas obchodów Dnia Kobiet, kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski zadeklarował, że jeśli obejmie urząd, podpisze ustawę liberalizującą przepisy aborcyjne. Podkreślił, że w przypadku braku inicjatywy ze strony parlamentu, sam przedłoży taki projekt, argumentując, że decyzje dotyczące życia i zdrowia powinny należeć do kobiet. Wypowiedź ta kontrastuje z stanowiskiem jego rywala, Karola Nawrockiego, który sprzeciwia się liberalizacji prawa aborcyjnego i opowiada się za utrzymaniem obecnych restrykcji.

Koniec udawania?

Przebieg kampanii wyborczej w Poranku Radia Wnet komentował prof. Henryk Domański. Na pytanie, dlaczego ten zwrot dotyczący aborcji nastąpił teraz, profesor odpowiedział, że „chodzi mu jednak o zabezpieczenie sobie tego elektoratu w drugiej turze, elektoratu lewicowego, co do którego wiadomo, że pani Biejat nie wejdzie do drugiej tury”.

Być może chodzi o pokazanie prawdziwej twarzy przez Trzaskowskiego, żeby przestać udawać. To można nazwać pewnym udawaniem orientacji prawicowo-konserwatywnej, bo on taki nie jest i na pewno tych obietnic nie dotrzyma. Więc to jest bardzo ciekawy zwrot, nawiasem mówiąc, podyktowany widocznie jakimiś doradztwem, że to się nie opłaca

– powiedział Domański.

/ad

 

Dobromir Sośnierz o wyborczych szansach Mentzena: nie chcemy chwalić dnia przed zachodem Słońca, pracujemy dalej

Featured Video Play Icon

Kto byłby wygodniejszym kontrkandydatem dla Sławomira Mentzena w przypadku jego wejścia do II tury? Na te i wiele innych pytań odpowiada polityk Konfederacji.

Moim zdaniem, Rafał Trzaskowski ma bardzo niewielkie możliwości poszerzania swojego elektoratu

Dobromir Sośnierz wypowiada się ponadto na temat polityki, zwłaszcza zagranicznej, prezydenta USA Donalda Trumpa. Jest przekonany, że deklarowane przez amerykańskiego zamiary są dla Polski niekorzystne. Nie wyklucza jednak, że w toku realnych działań okaże się, że dotychczasowe zapowiedzi Trumpa były jedynie elementem strategii negocjacyjnej.

Chciałbym, żebyśmy pozostali sojusznikami Stanów Zjednoczonych; ale nic na siłę

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Józef Orzeł: Nawrocki stoi przed ostatnią szansą na wygraną

Zmieniają się poglądy Polaków. Dlatego w szybkim tempie zmieniają się też Rafała Trzaskowskiego?

Featured Video Play Icon

Przesunięcie „w prawo” Rafała Trzaskowskiego może zaskakiwać, ale do momentu, kiedy przeczytamy o ewolucji poglądów Polaków. Komentarz Michała Kolanko z „Rzeczpospolitej” w Poranka Radia Wnet.

Posłuchaj całej rozmowy:

Z badań dużych firm badawczych wynika, że poglądy polityczne Polaków się zmieniają i przesuwają się z lewa na prawo. Badania te omawiał w Poranku Radia Wnet Łukasz Jankowski. Sondaże Ogólnopolskiej Grupy Badawczej pokazują, że rok temu wśród kobiet było tyle samo osób o poglądach prawicowych, jak i lewicowych. Natomiast w styczniu tego roku 40 proc. kobiet mówiło o sobie, że mają poglądy prawicowe, a 18 proc. że lewicowe.

Postawy ideowo-polityczne Polaków gwałtownie się zmieniają. Jeszcze rok temu mieliśmy zwrot w lewą stronę. Polacy byli bodajże najbardziej lewicowi w swojej historii badań III RP. Teraz po roku jest zupełnie biegunowo przeciwstawny zwrot – nawet młodzi Polacy, młode Polki także stają się bardziej prawicowi. Czy to może przesądzić o wynikach wyborów, czyli nie te utarczki, to za kogo, tylko przesunięcia wewnątrz poglądów politycznych spowodują, że ostatecznie 18 maja i 1 czerwca Polacy oddadzą głos na raczej bardziej konserwatywnego kandydata?

– pytał prowadzący Poranek Radia Wnet.

„Prawicowy” Rafał Trzaskowski

Do badań odniósł się Michał Kolanko, dziennikarz „Rzeczpospolitej”. Według niego to jest na tyle wyraźna zmiana, że zmusiła Rafała Trzaskowskiego do porzucenia jego dotychczasowej retoryki.

To jest powód, dla którego Rafał Trzaskowski bez wątpienia pod wpływem sondaży dokonał pewnej kalibracji. Nazwijmy to tak oględnie – publicznym wygłaszaniem poglądów. Zaproponował np. uszczelnienie systemu przyznawania 800+ dla Ukraińców. Tylko zwróćmy uwagę, że nie ma na razie ustawy w Sejmie ani w rządzie. To taka uwaga na marginesie

– mówił Kolanko.

„Niemcy wybrali prolongatę problemów. Garnitur zakładany raz na lewą, raz na prawą stronę”

Kobiety języczkiem u wagi

Dziennikarz podkreślił też, że szczególnie ważne w tych badaniach jest to, że Polki zmieniają poglądy.

Nie powiedziałbym, że jakaś fala konserwatywna, ale pewien zwrot widoczny jest też u kobiet, bo zwykle, zwłaszcza w 2023 i wcześniej, to jest grupa wyborcza, która jest kluczowa dla samej Koalicji Obywatelskiej. Bez tej mobilizacji kobiet nie byłoby zwycięstwa koalicji rządzącej 15 października. Tam oczywiście złożyło się na to jeszcze bardzo wiele czynników. Bardzo duży, doskonały wynik trzeciej drogi, absolutnie bez tego też nie byłoby tego zwycięstwa. Natomiast jeśli to wszystko jest prawdą, bo to jest pewien zakład z rzeczywistością, to rzeczywiście łatwiej tłumaczyć też na przykład siłę Sławomira Mentzena, łatwiej tłumaczyć to, że Trzaskowski zrobi czy robi ten zwrot. No i łatwiej tłumaczyć wiele innych rzeczy

– tłumaczył Michał Kolanko.

/ad

Dr Tomasz Żukowski: Nawrocki już w styczniu wyprzedzi Trzaskowskiego i zostanie liderem sondaży

Dr Tomasz Żukowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Notowania kandydata Koalicji Obywatelskiwj spadają bardzo szybko – mówi socjolog i politolog.

Dr Tomasz Żukowski analizuje wypowiedź ministra Adama Bodnara w TVN24. 15 stycznia szef resortu sprawiedliwości zasugerował, że głos wyborców w wyborach prezydenckich nie musi być wiążący; nawet jeżeli wygrałby je Karol Nawrocki, prezydentem mógłby zostać Rafał Trzaskowski

Sugerowanie, że nad wolą narodu stoi jakieś przekonanie marszałka Hołowni o dobru narodu to koncepcje rodem z systemów autorytarnych

komentuje socjolog. Jak podkreśla, proces budowy „demokracji walczącej” jest już bardzo zaawansowany, jednak wciąż istnieje możliwość jego zatrzymania; warunkiem koniecznym jest tu zwycięstwo wyborcze Karola Nawrockiego. W ocenie gościa „Odysei Wyborczej”, kandydatowi obywatelskiemu, popieranemu przez PiS, sprzyjać będzie słabość kampanii Rafał Trzaskowskiego i jego osobista niewiarygodność, a także rozmaite problemy, na które napotyka rząd Donalda Tuska

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Piotr Semka: Trzaskowski miłośnikiem disco polo? Wiarygodny jak Giertych – zwolennik pojednania

Mariusz Staniszewski: Karol Nawrocki ma większe szansę na wygranie wyborów prezydenckich niż Przemysław Czarnek

Featured Video Play Icon

Mariusz Staniszewski / Fot. X

Czy jest możliwe wejście do drugiej tury polityka spoza PiS bądź Koalicji Obywatelskiej? Czy należy się spodziewać ciekawej kampanii kandydata Lewicy? Komentarz publicysty „Tygodnika Solidarność”.

W starciu Nawrocki-Trzaskowski to prezydent Warszawy byłby dziadersem

wskazuje publicysta. Jak zwraca uwagę, w Koalicji Obywatelskiej rośnie sprzeciw wobec ewentualnej nominacji dla Rafała Trzaskowskiego. W ocenie Mariusza Staniszewskiego, może to oznaczać definitywne wypadnięcie kandydata w wyborach 2020 r. z listy polityków liczących się w walce o Pałac Prezydencki w przyszłości.

Trzaskowski powoli staje się politykiem zgranym i bez żadnych realnych osiągnięć

Rozmówca Łukasza Jankowskiego odnosi się również do kwestii wyborczych szans marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Przewiduje, że lider Polski 2050 ma szansę najwyżej na wynik 10-procentowy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Prof. Henryk Domański: negatywny elektorat Przemysława Czarnka jest coraz mniejszy