Anna Łabuszewska / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET
Kto staje się elitą rosyjską w dobie wojny? Czy Putin jest narażony na bunt własnego wojska? Odpowiada autorka bloga „17 mgnień Rosji”.
Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!
Anna Łabuszewska komentuje doniesienia Amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną o Jewgeniju Prigożynie, który jest nazywany „kucharzem Putina”. Obecnie jest założycielem i przywódcą Grupy Wagnera – prywatnej firmy wojskowej, biorącej czynny udział w wojnie z Ukrainą. Badacze twierdzą, że jego wpływy rosną co jest zagrożeniem dla Putina.
Gość „Kuriera w samo południe” jest sceptyczna co do tych informacji. Zaznacza, że kucharz Putina jest lojalny wobec prezydenta Rosji:
Musimy zadać sobie pytanie – kim jest Jewgienij i skąd się wziął w elicie rosyjskiej. To jest człowiek, który jednak swoją karierę w pełni zawdzięcza Władimirowi Putinowi. Rzeczywiście Grupa Wagnera stanowi realną siłę. Myślę, że na tej podstawie powstała ta teza, że to jest jakieś zagrożenie dla władzy Putina. Jednak ja tego nie widzę w tej chwili.
Dodaje, że po aneksji Krymu w 2014 rokuprzypisywano mu stworzenie fabryki trolli, które były bardzo ważnym narzędziem wojny informacyjnej.
Rozmówca Magdaleny Uchaniuk podaje przykład innych przedstawicieli obecnej elity Rosji, które wzmocniły swoją pozycje podczas wojny w Ukrainie. Jednym z nich jest Ramzan Kadyrow, ktory zgromadził własną armię w Czeczenii i bezpośrednio dowodzi nią w Ukrainie. Także wspomina o Igorze Girkinie, który jest głównodowodzącym prorosyjskich separatystów i bojówek w Doniecku.
Igor Girkin przez kilka miesięcy od początku wojny rzeczywiście bardzo mocno krytykował poczynania rosyjskiej armii w Ukrainie. Obecnie wiemy, że zaciągnął się do batalionu ochotniczego i udał się na front, więc już przeszedł od słów do czynów. Ale od tamtego czasu nic o nim nie wiadomo.
To jest natomiast osoba która zapewne nie byłaby bardzo przydatna Prigożynowi, bo myślę że bez bez gierki bez krytyki takiej właśnie otwartej krytyki dowództwa rosyjskiego umacnia swoją pozycję i właściwie buduje obok tej oficjalnej struktury ministerstwa obrony buduje swoją własną armię prywatną – podsumowuje Anna Łabuszewska.
Rosja w odpowiedzi na zniszczenie mostu Krymskiego będzie eskalować atak na Ukrainę – stwierdził ekspert Strategy & Future w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim.
Uszkodzenie mostu Krymskiego bez wątpienia było bolącym ciosem dla Władimira Putina. Ukraina twierdzi, że nie było to jej działanie. Nocą w Moskwie wybuchł pożar wieży telewizyjnej. Z Rosji płyną pogłoski o czystce w służbach. Dzisiaj w Rosji zbiera się Rada Bezpieczeństwa.
– Moskwa będzie próbowała przekonać świat, że Kijów stoi za zamachami terrorystycznymi. To jest istotna kampania wizerunkowa, bo jej celem jest zachwiania pewności zachodu, czy należy kontynuować pomoc wojskową dla Ukrainy.
Należy również spodziewać się nasilenia działań rosyjskich. Już w nocy z soboty na niedzielę zaatakowano infrastrukturę cywilną Zaporoża. W wyniku ostrzału rakietowego zginęło wówczas 13 osób, a 87 zostało rannych, w tym 10 dzieci. W nocy z niedzieli na poniedziałek, Rosjanie zniszczyli wielopiętrowy budynek, w skutek czego zginęła jedna osoba, a pięć zostało rannych.
– Trzeba też pamiętać, że Rosjanie czynią przygotowania do dużej ofensywy zimowej. Poza zapychaniem dziur na froncie. Szojgu mówił o 200 tysiącach żołnierzy, którzy szkolą się na osiemdziesięciu poligonach. Chodzi o to, żeby w miesiącach zimowych, w grudniu, może w styczniu przeprowadzić duże uderzenie z różnych kierunków. Niewykluczone, że przypominające to, które było na początku wojny.
Nad światem ciągle też wisi widmo eskalacji nuklearnej. Jednak zdaniem eksperta Strategy & Future chodzi wywołanie kryzysu związanego z energią jądrową, a nie bezpośredni atak. Marek Budzisz opisał również skuteczne działania Grupy Wagnera i możliwych zmian personalnych w rosyjskim dowództwie.
Gdzie decyduje siła – prawdy nie szukaj. Nieprawdy też nie. To nie w tym wymiarze toczy się gra. Zbrodniarz kłamie w ogóle. Również wtedy, gdy w każdym szczególe jego słowa zgodne są z faktami.
Andrzej Jarczewski
Przed agresją z 24 lutego, ale też i po, rosyjscy przywódcy zapewniali, że nie było i nie będzie żadnego ataku na Ukrainę. Gdy po miesiącu wojny Rosjanie zostali przepędzeni z okolic Kijowa, a później Charkowa i ujawnił się ogrom popełnionych przez nich zbrodni na cywilach, propaganda rosyjska twierdziła, że to jakaś prowokacja, że Ukraińcy sami się, nie wiedzieć czemu, pogwałcili i pozabijali.
Aby młodsi czytelnicy mogli zrozumieć zasadę oczywistej nieprawdy, trzeba przypomnieć, że głównym organem propagandy komunistycznej w języku rosyjskim była – wychodząca nadal – gazeta o tytule PRAWDA. Pomijam historię gazety i zwracam tylko uwagę na jej tytuł. Bo zawartość tego dziennika zawsze wiernie realizowała koncepcję marksistowsko-leninowską: „Prawdą jest nie to, co jest, ale to, co będzie (po osiągnięciu komunizmu)”. A to, co ma być, ustala szefostwo rządzącej mafii. Inne niż mafijne lub wodzowskie formy rządów nie były w Rosji praktykowane niezależnie od panującego w danym wieku ustroju.
WEKTOR RELIGIJNY
Rosjanie, jeśli nawet nie przyjęli leninowskiej definicji prawdy świadomie, to przez kilka pokoleń nauczyli się z nią żyć. I nie szukali w gazecie prawdy o faktach. Tam znajdowali prawdę o języku, jakim należy mówić o faktach. W dodatku ten język zawsze miał charakter tymczasowy, prowizoryczny.
Narracja – jak fala w radiu – mogła być przestrajana i w każdym momencie prawdą jutra mogło się okazać to, co wczoraj było fałszem. Wbrew pozorom – w takim systemie da się żyć. Trzeba tylko być na bieżąco z tzw. prawdą etapu. Odnotujmy dla równowagi, że ten element mentalności homo sovieticus nadal w jakimś stopniu utrzymuje się nie tylko w Rosji, ale i wszędzie tam, gdzie dłużej stacjonował moskiewski namiestnik, również w Ukrainie i w Polsce.
Lenin, forsujący tę koncepcję prawdy, oparł się na wektorze o charakterze religijnym, który – mimo zniszczenia religii w Rosji – nadawał się do zastosowania. Chodzi o malowanie świętych obrazów. Zachodni historycy sztuki zauważają przede wszystkim pewien schematyzm, odrealnienie i zadziwiający brak rozwoju artystycznego na przestrzeni wieków. Ale prawosławni Rosjanie zawsze interpretowali to inaczej.
Ikon się nie maluje, ale się je pisze. A naprawdę: one piszą się same. Artysta jest tylko pośrednikiem, ręką anioła. On nie realizuje jakiegoś schematu, ale uwidacznia rzeczywistość prawdziwą. Nie tę, którą widzimy w twarzach otaczających nas ludzi, ale tę nieziemską, idealną, którą zobaczymy, jak już będziemy w niebie. Stąd wiele w ikonach symboliki i mało podobieństwa do świata widzialnego. A że nie ma rozwoju? Doskonałości się nie poprawia! (…)
PRAWDA SPECJALNA
W Rosji prawdą jest to, co o swoich wizjach i fobiach powiedział, pomyślał lub tylko mógł pomyśleć dawca prawdy najwyższej – Putin. I wcale nie chodzi o fakty, ale o to, jak należy mówić o faktach, niezależnie od tego, czy dany fakt zaistniał, czy nie.
Zachodnioeuropejska koncepcja prawdy nie obowiązuje w życiu społecznym i politycznym Rosji. W tym sensie Putin nie kłamie, nazywając wojnę ‘operacją specjalną’. Najpierw przecież powiedział, że Ukraina jest częścią Rosji, a skoro tak, to na własnym terenie nie prowadzi się wojny. Co najwyżej jest to operacja porządkowa we własnym kraju.
Przypomnijmy, że 1 września 1939 – przemawiając w operze do posłów Reichstagu – Hitler użył podobnej argumentacji. Nie było mowy o wojnie, a tylko o przywracaniu niemieckiej praworządności w dawnych niemieckich prowincjach.
Dziwimy się, gdy na zdjęciach strąconych helikopterów czy rozbitych czołgów widzimy różne sprzęty domowe, np. telewizory, pralki, lodówki, miksery czy nawet zwykłe żelazka. Rosjanie ich nie ukradli. Oni po prostu weszli do ukraińskiego domu, pomyśleli, że „znaleziona” lodówka jest ich własnością i zapakowali ją do helikoptera, żeby następnie zwykłą pocztą wysłać to do Buriacji lub do innych biednych regionów etnicznych w Rosji.
Do walki w Ukrainie nie wysyła się raczej mieszkańców Moskwy. Tam – zgodnie z rasistowską ideologią Putina – giną przedstawiciele mniejszości, z którymi Rosja mogłaby mieć kłopoty.
Ale ich też przenika rosyjska teoria prawdy. Świat nie będzie bezpieczny, dopóki ta koncepcja przynosić będzie sukcesy agresorom. (…)
Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Rosyjska teoria prawdy” znajduje się na s. 2 i 7 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022.
Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Korespondent Radia Wnet przyznaje, że Ukraińcy nie wykluczają ataku jądrowego ze strony Rosji, jednak przygotowania na taką okoliczność czynili już w lutym.
Dmytro Antoniuk mówi o froncie wojny na Ukrainie. Informuje m.in. o wydarzeniach spod Limanu.
Wiemy, że trwa kolejna ofensywa ukraińska wokół miejscowości Liman. Tam jest potężne zgromadzenie Rosjan.
Część rosyjskich żołnierzy z mobilizacji dotarła już na Ukrainę.
Bez żadnego szkolenia rzucają na front zmobilizowanych Rosjan.
Z relacji korespondenta wynika, że Ukraińcy nie wykluczają ataku jądrowego.
Już w aptekach nie mamy płynu Lugola i specjalnych masek. Każdy przygotowuje specjalną walizkę na wypadek ataku jądrowego. My już przechodziliśmy to w lutym. Jesteśmy gotowi na wszystko.
B. minister obrony narodowej uważa, że światowi politycy nie potraktują poważnie wyników rosyjskich referendum. Parys zauważa, że rosyjska mobilizacja rzadko kiedy dotyczy mieszkańców większych miast.
Dr Jan Parys prognozuje reakcje świata na ogłoszenie przez Rosję wyników referendów przeprowadzanych na wschodnich terenach Ukrainy.
O ile się orientuję, to żadne poważne państwo na świecie nie zamierza akceptować wyników tego referendum.
Rosja może wydrukować sobie swoje nowe mapy, ale świat tego nie przyjmie. Myślę, że to na politykę światową nie wpłynie.
Były szef resortu obrony RP jest zdania, że przeprowadzenie referendów służy Władimirowi Putinowi za lekarstwo na osłabienie jego pozycji.
Myślę, że Putinowi chodzi przede wszystkim o pewien prestiż.
Te referenda mają pokazać, że odniósł jakiś sukces, choć te referenda nim nie są.
Prezydent Rosji komentuje niechęć, z jaką Rosjanie przystępują do armii w wyniku ogłoszenia częściowej mobilizacji.
Owszem, były wśród Rosjan nastroje, które sprzyjały agresji na Ukrainę, ale to nie znaczy, że ludzie chcą ginąć na wojnie.
Dr Jan Parys jednocześnie zauważa, że:
Mobilizacja właściwie omija większe miasta.
Przypomnę, że rewolucja październikowa zaczęła się wtedy, kiedy zmobilizowani żołnierze z większych miast zaczęli do nich wracać. Myślę, że Kreml dobrze o tym pamięta.
Gość Popołudnia Wnet widzi słabość wojska rosyjskiego na Ukrainie, a w jego ewentualnej porażce upatruje szansę na koniec reżimu Władimira Putina.
Dr Bartłomiej Gajos, specjalista ds. badań w Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego, zwraca uwagę na to, że do tej pory obywateli największych miast „operacja specjalna” nie dotyczyła. Jednak wraz z ogłoszeniem przez Putina mobilizacji, ta część Rosjan znalazła się w innej rzeczywistości.
Cała koncepcja tej wojny polegała na tym, że Putin chciał, by dla ludzi żyjących w największych miastach tej wojny nie było. W środę ona się dla nich zaczęła. Stąd te informacje o uciekających z Rosji.
Historyk słabość armii rosyjskiej opisuje na przykładzie sytuacji na północnym-wchodzie Ukrainy.
Ofensywa ukraińska na północy pokazała, że Rosja nie jest w stanie utrzymać zajmowanych terytoriów, a co więcej, nie jest w stanie odeprzeć ataków Ukrainy.
Ogłoszenie przez prezydenta Rosji mobilizacji spotkało się z oporem wśród obywateli Federacji. Niepowodzenie armii Putina na Ukrainie osłabia jego reputację.
Uważam, że jeśli Ukraina wygra tę wojnę, to będzie to oznaczało koniec reżimu putinowskiego – mówi dr Bartłomiej Gajos.
Zdaniem gościa Poranka Wnet przy przeprowadzeniu skutecznej mobilizacji Rosja będzie próbowała ponownie zająć Kijów. Rośnie również ryzyko użycia broni jądrowej.
Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!
Gościem Poranka Wnet jest Krzysztof Wojczal ekspert ds. polityki bezpieczeństwa i geopolityki, autor książki “Trzecia Dekada”, który komentuje na antenie decyzję władz Rosji o przeprowadzeniu mobilizacji:
Na pewno część ludzi z mobilizacji bezpośrednio trafi na front, ale ta mobilizacja ma służyć temu, aby wojska zawodowe dotychczas rozmieszczone na granicach Federacji Rosyjskiej, mogły zostać przerzucone na Ukrainę. (…) Także ten komponent wojsk zawodowych, które posiadają troszeczkę lepszy sprzęt (niż oddziały mobilizowane), wzmocni działania na froncie ukraińskim.
Zdaniem Krzysztofa Wojczala mobilizacja może realnie wzmocnić wojska Federacji Rosyjskiej już walczące na Ukrainie:
Rosjanie już ponieśli duże straty w jednostkach liniowych, gdzie często walczyły jednostki kombinowane z kilku innych, które były wysyłane do szturmu, gdzie ponosiły kolejne ofiary. Także ci żołnierze doświadczeni czy też weterani są coraz mniej liczni, a wydaje się, że dowództwo rosyjskie nie będzie na tyle lekkomyślne, by wysyłać na front całe niedoświadczone i nieostrzelane jednostki do walki z doświadczonym przeciwnikiem. Wydaje się, że Rosjanie będą starali się mieszać kadry doświadczone z osobami zmobilizowanymi oraz przerzucać te jednostki zawodowe, które do tej pory nie walczyły na Ukrainie.
Władimir Putin ogłosił mobilizacja, aby w pierwszej kolejności utrzymać front, ale w drugiej kolejności to władze na kremlu po prostu nie przegrywają, oni walczą aż do zwycięstwa, albo do upadku władzy. To pokazał przykład Afganistanu czy podczas pierwszej wojny światowej. Cały czas cel pozostaje niezmienny, czyli przejęcie całej Ukrainy. Powtórny atak na Kijów – chociaż jak zastrzega gość Poranka Wnet, wiele zależy od tego, jak będzie przebiegać mobilizacja i ilu ludzi uda się skutecznie powołać pod broń.
Autor książki “Trzecia Dekada” podkreśla, że przy ewentualnym powtórnym ataku na Kijów kluczowa będzie pomoc, także militarna ze strony reżimu Łukaszenki:
Póki Białoruś stoi w miejscu, póty wydaje się, że Rosjanie skupią się na działaniach defensywnych. Bo w tej chwili faktycznie mają duże kłopoty na froncie i muszą je jakoś rozwiązać. Wydaje się, że rosyjskie plany strategiczne się nie zmieniły. Po tym, jak Rosjanom uda się utrzymać front to będą myśleć o przeprowadzeniu ofensywy i wygrania wojny (…) Od końca grudnia sankcje staną się jeszcze bardziej restrykcyjne, więc Rosji kończy się czas.
Krzysztof Wojczal odnosi się również do znaczenia przeprowadzanych przez stronę rosyjską referendów na zajętych terenach:
Politycznie to wiele nie zmienia, to jest robione na potrzeby wewnętrzne i być może to jest sygnalizacja na zewnątrz, szczególnie do Ukrainy. To są działania odstraszające, mówiące, że od tej pory uważamy te terytoria za własne i nie wiecie, czego możecie się spodziewać, jeśli je zaatakujecie. Może w ten sposób Rosjanie starają się ratować bardzo złą sytuację na polu bitwy. Bo zanim te zmobilizowane jednostki znajdą się na froncie to miną na pewno tygodnie jak nie miesiące. Rosjanie muszą starać się w inny sposób oddziaływać na Ukraińców i starać się ich powstrzymać, robią to właśnie na płaszczyźnie politycznej. Temu też służą sugestie, że być może Rosja użyje taktycznej broni jądrowej.
Użycie taktycznej broni jądrowej to byłby wielki błąd ze strony Putina, ale powiem szczerze, że przy tak złej sytuacji na polu bitwy, to ryzyko użycia taktycznej broni jądrowej nieco wzrosło, chociaż dalej jest bardzo nieduże – mówi w Poranku Wnet Krzysztof Wojczal, który jednocześnie wykluczył możliwość uderzenia jądrowego na terytorium NATO.
Gość Poranka Wnet ocenia ponadto znaczenie przeprowadzenia mobilizacji dla międzynarodowej pozycji Rosji:
Nawet częściowa mobilizacja pokazał, że regularne wojska Federacji Rosyjskiej nie są w stanie sobie poradzić z dużo mniejszy i teoretycznie słabszym przeciwnikiem. I z pewnością w oczach Chińskiej republiki ludowej rosyjska armia nie posiada najwyższych notowań, co jest pokazaniem słabości. To jest jedna z przyczyn, dlaczego Władimir Putin tak długo się wstrzymywał z ogłoszeniem mobilizacji.
Użycie broni jądrowej na Ukrainie pokazałoby, że Rosja i jej armia są niezwykle słabe, że nie potrafią poradzić sobie w konwencjonalny sposób z dużo słabszym przeciwnikiem. To byłby olbrzymi cios wizerunkowy w postrzeganie siły rosyjskiej. Rosjanie zawsze używali argumentu siły jako nadrzędnego w polityce zagranicznej. Używając broni jądrowej, Rosjanie sami sobie wytrąciliby z rąk swój najważniejszy argument – konkluduje na antenie Radia Wnet Krzysztof Wojczal.
Były dowódca Wojsk Lądowych RP prognozuje, jak ogłoszenie przez Władimira Putina częściowej mobilizacji wpłynie na losy wojny na Ukrainie.
Zdaniem generała Skrzypczaka, siły rosyjskie pochodzące z częściowej mobilizacji, ogłoszonej w środę przez prezydenta Rosji, nie przechylą szali zwycięstwa w wojnie na stronę Moskwy.
Na pewno ta siła nie przyniesie Rosji zwycięstwa, ale z pewnością przedłuży wojnę.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego nie podziela zdania, że żołnierzom z mobilizacji wystarczą dwa, trzy tygodnie szkolenia. W jego opinii, jest to kwestia przynajmniej miesiąca.
Pierwsze jednostki wejdą do walki może w listopadzie.
Generał nie wierzy w profesjonalizm tych nowych sił. Uważa, że w odpowiednich okolicznościach wojska ukraińskie nie będą miały problemu z pokonaniem ich.
Na otwartym polu walki ci żołnierze w konfrontacji z siłami ukraińskimi nie będą mieć szans.
Maria Przełomiec / Fot.: Konrad Tomaszewski, Radio WNET
Dziennikarka prowadząca „Studio Wschód” w TVP Info, komentuje środowe wystąpienie Władimira Putina, a także wydarzenia z sesji plenarnej Zgromadzenia Ogólnego OZN w Nowym Jorku.
Maria Przełomiec komentuje reakcję Rosjan na ogłoszenie przez Putina częściowej mobilizacji.
W Rosji w 38 miastach odbyły się protesty, aczkolwiek nie były one liczne.
Część młodych osób na gwałt usiłuje opuścić Rosję.
Dziennikarka mówi o zagrożeniu użycia broni atomowej przez Federację Rosyjską. Ma nadzieję, że ktoś obok Putina wie, jakie są konsekwencje jej użycia. Maria Przełomiec komentuje także ostatnie wydarzenia z Nowego Jorku.
Ważne dla mnie jest to, że szef polskiego MSZ został zaproszony na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ.