Malverde´s Altar, Culiacán; David Boté Estrada, flickr.com, CC BY-SA 2.0 DEED
W dzisiejszym wydaniu República Latina zanurzymy się w latynoamerykańskim świecie przestępczości zorganizowanej
Ameryka Łacińska z pewnością należy do najbardziej niebezpiecznych części świata. Głównym powodem tego faktu są zorganizowane grupy przestępcze będące plagą tego regionu. Uproszczeniem jednak byłoby stwierdzenie, że jedynym powodem działania grup przestępczych jest narkobiznes.
W dzisiejszym wydaniu República Latina przyjrzymy się światu przestępczości zorganizowanej w Ameryce Łacińskiej. Czyli grupom przestępczym i źródłom ich dochodu. Narkobiznes, porwania, wymuszenia, handel ludźmi, przemyt ludzi, nielegalne górnictwo. To tylko niektóre z gałęzi przestępczego biznesu. Zajrzymy również do historii powstania grup przestępczych. Spróbujemy także przyjrzeć się powiązaniom przestępców i polityków. Dzisiejsze wydanie República Latina jest wstępem do szerszego cyklu dedykowanego przestępczemu światu Ameryki Łacińskiej. Kolejne audycje poświęcone tej tematyce powiny pojawić się wkrótce.
Alternatywa dla Niemiec to odpowiedź na rozpaczliwe nadzieje Niemców na wyjście z kryzysu – mówi publicysta tygodnika „Sieci”.
W tym wydaniu ” Kuriera” Łukasz Jankowski rozmawia z red. Piotrem Cywińskim o obecnej sytuacji w Niemczech.
W niemieckiej polityce jest źle. AFD wedle dwóch najbardziej znanych instytutów badań zajmuje drugie miejsce w sondażach. Nie zapominajmy, że ta partia była silną opozycją do „Wielkiej koalicji”. Czy jest to początek czegoś większego? Przyczyna tych sukcesów jest jedna i są nią szachy polityczne dwóch największych partii CDU/SPD. Ta koalicja nie dopuszczała do głosu merytorycznej opozycji. Wielkie partie piją teraz piwo, które same sobie nawarzyły.
Publicysta mówi o ruchach na niemieckiej scenie politycznej.
Alternatywa dla Niemiec to odpowiedź na rozpaczliwe nadzieje Niemców na wyjście z kryzysu i niezwykle szybko rosnącej przestępczości. Polityka pozbywania się imigrantów i zrzucania błędów Merkel nie ma prawa się udać. Jednak w skład AFD wchodzą też bardzo prawicowe siły , które kwestionują powojenny porządek granic i to nie jest partia, z którą byłoby Polakom po drodze.
Gościem „Popołudnia Wnet” była dziennikarka chicagowskiego radia Deon, Iza Lech, która opowiedziała nieco o sytuacji w Chicago, które gościć będzie wkrótce ogromny festiwal muzyczny Lollapalooza.
Iza Lech, dziennikarka Radia DEON w Chicago, wytrawna koneserka kina i dobrej muzyki. For. arch. własne.
Tematem, od którego rozpoczęła się rozmowa w ramach audycji „Popołudnie WNET” był niebezpiecznie rosnący poziom przestępczości w mieście, w mieszka i pracuje nasz gość.
Chicago od dawna znane jest jako jeden z bardziej niebezpiecznych punktów na mapie Stanów Zjednoczonych. Wystarczy przypomnieć sobie zamieszki wszczynane przez zwolenników Black Lives Matter.
Iza Lech, dziennikarka Radia Deon twierdzi, że tendencja ta pozostaje niezmienna, a wręcz się pogłębia – pod tym względem bilans dotychczasowych rządów burmistrz Lori Lighfoot zdaje się nie napawać przesadnym optymizmem.
Ten brak bezpieczeństwa poszedł jeszcze w górę. Sytuacja ta jest tragiczna szczególnie jeśli chodzi o przestępczość związana z bronią, zwłaszcza odkąd mamy nowego burmistrza, Lori Lightfoot. To za jej rządów dzieją się coraz gorsze i coraz makabryczniejsze rzeczy. Miała szereg atutów i możliwości, aby miasto poszło w dobrym kierunku, których jednak nie wykorzystała. Sytuacje pogorszyły zamieszki po zabójstwie George’a Floyda oraz pandemia.
Wiele do życzenia pozostawia również kondycja chicagowskiej policji – funkcjonariusze masowo rezygnują ze służby, podnosi się również współczynnik samobójstwo wśród członków tej grupy. Gość Tomasza Wybranowskiego wyjaśnia prawdopodobne przyczyny panującej dezorganizacji i chaosu wśród szeregów mundurowych służb, zwłaszcza policjantów.
Szef naszej policji i nasza burmistrz obwiniają wszystkich innych dookoła, zabierając coraz więcej władzy chicagowskiej policji, która nagminnie rezygnuje ze swoich pozycji. Chicago potrzebuje policjantów na łeb na szyję, zwłaszcza do pracy w „trudnych dzielnicach” – a miasto nie dzieli się już na dobre i złe dzielnica. Strzelaniny i napady zdarzają się coraz częściej. Miasto jest historycznie znane z przestępczości, ale takiej jak w ostatnich 2 latach chyba jeszcze nie widziało.
Iza Lech skrytykowała również dwulicowość burmistrz Lightfoot – miała ona odrzucić proponowaną jakiś czas temu przez Donalda Trumpa pomoc w postaci wysłania Gwardii Narodowej do Chicago w celu zaprowadzenia porządku, natomiast dziś o tą samą formę pomocy z pewną dozą desperacji prosi jego następcę – Joe Bidena.
Ta słynna odpowiedź, którą powiedziała Donaldowi Trumpowi, używając również niecenzuralnego słowa, miała zamanifestować, że jest to zupełnie niepotrzebne działanie, by Gwardia Narodowa lub ktokolwiek inny przyjeżdżał robić porządki. Dziś ten porządek jest bardzo potrzebny, a burmistrz jest już trzecim oficjelem proszącym o tego typu pomoc.
Iza Lech, dziennikarka Radia DEON w Chicago, wytrawna koneserka kina i dobrej muzyki. For. arch. własne.
Oprócz tematów politycznych pomówiliśmy również o zbliżającym się wielkimi krokami prestiżowym festiwalu muzycznym Lollapalooza, który w tym roku ugości artystów formatu Foo Fighters, Miley Cyrus, czy Post Malone’a.
Jego organizacja będzie dla borykającego się z wyżej wymienionymi problemami miasta dużym wyzwaniem, gdyż poprzednie festiwale gromadziły ponad 150 tysięcy osób w jednej przestrzeni i nic nie wskazuje na to, by tym razem miało być inaczej.
Lollapalooza stanowi jednocześnie znakomitą szansę na ocieplenie wizerunku miasta Chicago.
Lollapalooza jest takim promykiem nadziei, która przywraca miastu wreszcie świeży oddech, taki popandemiczny – gdy możemy wreszcie ściągnąć maski, wyjść na świeże powietrze, spotkac się z przyjaciółmi i znajomymi i pójść posłuchać świetnej muzyki, której przez 5 dni trwania festiwalu będzie pełno.
Andrzej Kohut o strukturalnych problemach społeczeństwa amerykańskiego, tym, czemu na obecnej epidemii w USA najbardziej tracą czarni i o skutkach protestów w obliczu epidemii.
Andrzej Kohut relacjonuje sytuację w USA w kontekście zamieszek po śmierci George’a Floyda. Rozruchy powoli wygasają, m.in. dzięki obowiązującej w wielu częściach kraju godzinie policyjnej. Jednak jak mówi gość „Popołudnia WNET, napięcia na tle rasowym występują w Stanach Zjednoczonych stale, brutalne zatrzymanie i śmierć Floyda doprowadziły po prostu do kolejnego wybuchu. Na pogorszenie nastrojów społecznych naturalnie wpłynęła również epidemia koronawirusa:
Kłopoty gospodarcze bardziej uderzyły w Afroamerykanów.
O tych ostatnich mówi się, że są „first fireds, last hireds” (pierwsi do zwolnienia, ostatni do zatrudnienia). Jak mówi gość „Popołudnia WNET”, w USA do dzisiaj nie udało się do końca zlikwidować segregacji rasowej. Według badań w 1970 r. w 93% biali i czarni żyli osobno. W 2010 r. było to 70%, co oznacza, że między integracja między tymi społecznościami się zwiększa. Wciąż jednak, jak Kohut podkreśla mieszkańcy czarnych dzielnic już na starcie są bardziej narażeni na wykluczenie społeczne:
Częścią strukturalnego problemu jest to że mamy dzielnice w których skupieni są Afroamerykanie, które są z reguły biedniejsze. Ludzie, którzy się tam rodzą mają gorsze szanse na starcie […] niż wychowani na białych przedmieściach.
Przedstawiciel Klubu Jagiellońskiego ocenia, że śmierć George’a Floyda wraz z następstwami może bardzo źle wpłynąć na wiarygodność międzynarodową USA. Masowe demonstracje prawdopodobnie pogorszą sytuację epidemiczną kraju. W sondażach przed wyborami prezydenckimi zaczyna być widoczne niezadowolenie społeczeństwa z postawy władz federalnych.
Środkowoamerykański Salwador znany jest z długoletniej wojny domowej, biedy i rozbuchanej przestępczości oraz kontrowersyjnego zakazu aborcji. My opowiemy również o pozytywnych aspektach tego kraju.
Środkowoamerykański Salwador nie należy do głównych celów masowej turystyki. Można wręcz powiedzieć, że kraj ten leży na uboczu wszelkich turystycznych szlaków. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że jest to kraj, o którym niewiele się mówi. A jeśli się o nim wspomina, to raczej w bardzo nieprzychylnym, lub wręcz kontrowersyjnym kontekście.
Salwador uznaje się za jeden z najniebezpieczniejszych krajów świata. Kraj ten rzeczywiście jest ojczyzną brutalnych grup przestępczych zwanych „Maras”. Dwie z nich: Mara Salvatrucha oraz Mara18 uważa się za jedne z najgroźniejszych od USA po Amerykę Południową. Przemoc, strzelaniny, gwałty, czy kradzieże, oraz brak wiary w „lepsze jutro”, to codzienny wizerunek wielu osiedli stolicy kraju, miasta San Salvador.
Obrońcom praw człowieka i nie tylko Salwador znany jest również z niezwykle kontrowersyjnej a zarazem dehumanizującej kobiety ustawy zabraniającej przerywania ciąży. O ile jednak aborcja w wielu formach zakazana jest w wielu krajach świata, o tyle w Salwadorze karane jest jakiekolwiek przerywanie ciąży. Niestety obejmuje to również i naturalne poronienia. Powoduje to, że salwadorskie kobiety wielokrotnie traktowane są w nieludzki sposób. Często bowiem padają ofiarami wyroków długoletniego więzienia za rzekome przerwanie ciąży.
Wreszcie Salwador kojarzony jest z biedą i olbrzymimi różnicami społecznymi. Na przykładzie stolicy kraju, miasta San Salvador widać z jednej strony dzielnice nędzy, gdzie bardzo często żyją, mieszkają i próbują pracować ubodzy, lecz uczciwi ludzie. Z drugiej strony zaś w wytwornych rezydencjach otoczonych wysokimi murami z drutami kolczastymi i uzbrojonymi strażnikami mieszkają elity finansowe tego kraju. Obydwie te grupy bardzo rzadko obcują ze sobą.
Czy zatem warto wybrać się do Salwadoru? Z pewnością tak. Czy państwo to jest aż tak niebezpieczne jak o nim piszą? Z pewnością nie, o ile tylko przestrzegać będziemy podstawowych zasad bezpieczeństwa. I jeśli tylko nie poprzestaniemy na stolicy kraju. Zobaczymy wówczas, że choć Salwador jest krajem ludzi raczej ubogich, to zarazem są to osoby przyjazne i często bezinteresownie pomocne. Salwador to kraj wielu uroczych kolonialnych miasteczek i ruin prekolumbijskich. To kraj niezwykłych krajobrazów: wulkanów, selwy tropikalnej i uroczych, długich i niemal bezludnych plaż nad Pacyfikiem. To również kraj oryginalnej, smacznej kuchni, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Wreszcie to ojczyzna jednych z najlepszych kaw całego świata. I jedynie w miarę wysokie ceny oraz użycie USD jako waluty, nieco zakłócają przyjemność pobytu.
O swojej małej ojczyźnie opowie nasz gość – pochodzący z Salwadoru Alfredo Celso. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość przedstawi wszystkie jasne i ciemne strony tego środkowoamerykańskiego państwa. Opowiemy sobie jacy są Salwadorczycy i w czym różnią się od Polaków. Gdzie warto wybrać się będąc w Salwadorze: co zjeść i gdzie zanocować, by nie wydać za dużo. I wreszcie, jak powinniśmy postępować, by naszą wizytę w Salwadorze naprawdę miło wspominać!
Na salwadorskie rozmowy zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 2-go września, jak zwykle o 20H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!
¡República Latina – jasna jak słońce!
Resumen en castellano: El Salvador, aunque poco visitado, pernetece a los países más interesantes de Centroamérica. El país es conocido especialmente por la violencia, el nivel alto de crímenes y la prohibición total del aborto. Sin embargo aquellos aspectos negativos no pueden formar la imágen total del país.
El Salvador vale la pena visitar. Vale la pena ver muchos pueblos coloniales, ruínas antiguas, la selva tropical, los volcanes y las playas: largas y casi vacías. Sobre todos los monumentos de historia, naturaleza y cultura vaos a hablar con nuestro invitado – Alfredo Celso, un Salvadoreño. Nuestro guía va a contarnos un poco sobre lo positivo y lo negativo de El Salvador y los Salvadoreños. Vamos también a tocar el problema de los precios altos en El Salvador. Que y donde comer, donde descansar para no tener que gastar una fortuna.
Les invitamos a escucharnos este lunes, 2 de septiembre, como siempre a las 20H00 UTC+2! Vamos a hablar polcao y castellano!
Od 1 sierpnia w Holandii, będą obowiązywać kary pieniężne za noszenie burek i nikabów w niektórych miejscach publicznych.
Jak podaje portal MojaNiderlandia.pl zakaz noszenia burek i nikabów będzie obowiązywał w konkretnych budynkach użyteczności publicznej.
Prawo nakazujące niezakrywanie twarzy obowiązuje w miejscach publicznych: placówkach edukacyjnych, transporcie miejskim, budynkach rządowych i związanych z holenderską służbą zdrowia.
Zakaz obejmuje również noszenie kominiarek, masek czy hełmów. Wszyscy, którzy będą nosić odzież uniemożliwiającą rozpoznanie ich twarzy, mogą zostać poproszeni o zdjęcie tej części garderoby lub opuszczenie miejsca, w którym się znajdowali. Do interwencji ma również prawo policja.
Grzywna za nieprzestrzeganie zakazu wynosi 150 euro, natomist jeśli osoba, która nosi burkę lub nikab odmówi podporządkowania się nowemu prawu, musi liczyć sie z wyższą karę finansową. Wiąże się to z popełnieniem innych przestępstw, takich jak naruszenie obowiązku identyfikacji.
Dyrektywa Służb prokuratorskich dopuszcza zakrywanie twarzy, w czasie uprawiania sportów, wykonywania swoich obowiązków, pracy, a także podczas uczestnictwa w różnych wydarzeniach i imprezach.
W takich wypadkach chusta, farba na twarzy czy czapka nie są objęte zakazem.
Prawo miało być wprowadzone już 1 kwietnia, jednak środowiska edukacyjne były mu przeciwne. Tłumaczono to tym, że uprawomocnienie zakazu w czasie trwającego roku szkolnego, spowodowałoby duże zamieszanie wśród uczniów.
Zakaz wzbudził wiele kontrowersji w samej Holandii. W listopadzie 2018 r. burmistrz Amsterdamu Femke Halsema podczas spotkania z młodzieżą obiecywała, że „prawo nie będzie egzekwowane priorytetowo”, gdyż służby miejskie mają wiele ważniejszych zadań, obowiązków, którymi powinni poświęcić uwagę. Również wielu innych polityków podkreślało, że zakaz będzie miał tylko symboliczny charakter.
15 lat więzienia grozi trójce mieszkańców Śląska zatrzymanych w akcji, którą przeprowadzili policjanci z komendy wojewódzkiej w Rzeszowie wspólnie z funkcjonariuszami poznańskiego zarządu CBŚ.
Udział w zorganizowanej grupie przestępczej, pomocnictwo w przerywaniu ciąży, obrót fałszywymi lekami i „pranie brudnych pieniędzy”. Te zarzuty ciążą na zatrzymanych, którzy zdaniem policji, prowadzili internetową sprzedaż środków poronnych.
Początek śledztwa przypada na 2018 r., kiedy to do szpitala trafiła z silnym krwawieniem kobieta, u której lekarze podejrzewali stosowanie środków poronnych. Zgodnie z ustaleniami brzozowskiej prokuratury środki, które kobieta zażyła kupione zostały w internecie. Sprawą zajęli się więc policjanci z Wydziału do walki z Cyberprzestępczością KWP w Rzeszowie. Potwierdziła ona, że środki zostały zakupione w sieci, ale do ustalenia tożsamości sprawców potrzebna była pomoc Centralnego Biura Śledczego Policji Zarządu w Poznaniu. Razem udało się odkryć ich tożsamość i sposób działania.
Trójka zatrzymanych nie miała wykształcenia medycznego. Sprowadzali oni z zagranicy leki na różne schorzenia, których skutkiem ubocznym było działanie poronne, w tym te, które nie zostały dopuszczone do obrotu w Polsce. Jak podaje na swojej stronie policja, takie leki, stosowane bez nadzoru lekarza, mogły stanowić zagrożenie także dla zdrowia i życia biorących je kobiet.
Śledztwo wykazało, że do obrotu wprowadzono co najmniej kilkanaście tysięcy tabletek. Zyski z tego procederu były olbrzymie. Członkowie grupy, żeby ukryć nielegalne dochody, wykorzystywali łańcuch powiązanych ze sobą rachunków bankowych, zakładanych na różne osoby tzw. „słupy”. Lider grupy, aby zalegalizować środki pochodzące z przestępstwa założył też działalność gospodarczą.
Tak w oficjalnym komunikacie informowała policja. 30-latek i dwie kobiety w wieku 26 i 49 lat zostały zatrzymane w poniedziałek. Podczas przeszukania, funkcjonariusze zabezpieczyli telefony komórkowe, komputery, twarde dyski i przenośne nośniki danych. Policja postanowiła też zabezpieczyć dwa luksusowe samochody.
Zatrzymani usłyszeli już prokuratorskie zarzuty. Będą odpowiadać za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, za udzielanie pomocy kobietom ciężarnym w przerywaniu ciąży, czym sprowadzali zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób, także za odpłatne dostarczanie znacznych ilości sfałszowanych produktów leczniczych i dokonywanie obrotu lekami bez wymaganego zezwolenia. Grozi im też odpowiedzialność karna za „pranie brudnych pieniędzy”. 30-latek będzie odpowiadał również za założenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.
Informuje portal policja.pl. Zatrzymani zostali decyzją sądy poddani tymczasowemu aresztowi na okres 3 miesięcy.
Frederico Pawłowski, od lat mieszkający w Brazylii opowiada o trudnej sytuacji prezydenta, który jest atakowany z każdej strony. Opisuje również krytyczną sytuację w Wenezueli i migracje jej ludności.
Gościem Tomasza Wybranowskiego w Studio Dublin był Frederico Pawłowski — filozof i tłumacz mieszkający w Brazylii. Opowiedział on o otwarciu prezydentury Jaira Bolsonaro, który przez media kreowany jest na faszystę, rasistę i homofoba:
„Nie wiem, kto wymyślił to, że ten premier jest faszystą. Nie widziałem jeszcze faszysty, który na pierwszą wizytę przyjmowałby premira Izraela. Jak faszysta, czy nawet nazista, bo tak też określają go media, mógłby przyjaźnić się z żydami? Z kolei jak może być rasistą, skoro jego najbliższy przyjaciel jest murzynem. Media nazywają go też homofobem, chociaż w swoim najbliższym środowisku ma osoby o orientacji homoseksualnej.”
Frederico Pawlowski kontynuując wątek prezydenta Jaira Bolsonaro, przybliża słuchaczom jego drogę do prezydentury:
Był posłem niższego szczebla, nie był decydentem. To były oficer w randze kapitana, który w 1991 roku zostawił służbę kandydując do brazylijskiego parlamentu. Od tamtej pory momentu jest posłem.
Jak wspomina Pawlowski, prezydent Bolsonaro wypowiedział się kiedyś w mediach, wspominając czasy, gdy Brazylią rządziła dyktatura wojskowa:
Nie tęskni [Jair Bolsonaro] oczywiście do tortur, które w tamtych czasach były na porządku dziennym, ale do ładu, który wtedy panował. Jednym z największych problemów dzisiejszej Brazylii jest skala przestępstw, których liczba doszła do punktu krytycznego. Podczas dyktatury przestępstwa były sprawą marginalną. Niektórzy mylą porządek społeczny z faszyzmem.
Gość Studia Dublin nie widzi większych podobieństw pomiędzy prezydentami J. Bolsonaro a D. Trumpem, oprócz jednej ważnej dominanty. Frederico Pawlowski podkreśla, że obaj politycy dbają o dobro swoich krajów. Jak twierdzi „media tylko czekają na jakąś wpadkę prezydenta Brazylii”:
W drugiej części rozmowy poruszony został temat sytuacji w Wenezueli, która jest w przededniu wojny domowej:
Dla nas Brazylijczyków obraz Wenezueli jest tragiczny i bardziej niż dramatyczny. Do Brazylii trafiają setki tysięcy Wenezuelczyków, którzy uciekają ze swojego kraju, gdyż tam nie ma warunków do życia. Brakuje żywności, lekarstw, nic nie funkcjonuje prawidłowo, kraj jest całkowicie sparaliżowany, a ludzie żyją w nędzy.
Posłuchaj całej rozmowy już teraz!
A.M.K.
Przeczytaj więcej na temat urodzinowego Jarmarku WNET -> www.facebook.com/events/2400756686622325
Ekwador jest czyściutki, pomijając niektóre części Guayaquil, w tym ścisłe centrum, gdzie na stertach śmieci buszują szczury wielkości kotów i karaluchy wielkości myszy. Miasta są czyste i zadbane.
Gdy szykowałem się do wyjazdu do Ekwadoru, szukałem w Internecie różnych opinii. Ameryka Południowa nie kojarzy się zbyt bezpiecznie. Większości ludzi od razu stają przed oczami kartele narkotykowe, partyzantki komunistyczne i dyktatury z obu stron politycznej skali. Do tego brazylijskie fawele, no i ogólnie brud i ubóstwo. Hotel? Pewnie jakiś stary drewniany barak z moskitierami zamiast okien i wężami wypadającymi z prysznica. Kartoflisko zamiast lotniska. Autobusy przerobione z ciężarówek.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że w Ameryce Południowej tego nie ma. Spałem w tego typu hotelu w Peru (Hospedaje Moderno, jak na ironię. Pisałem o tym tutaj). Gwoli ścisłości, nie było węży wypadających z prysznica. Robactwa tylko trochę, materac się nie ruszał. Ale był klimat! Widywałem autobusy z ciężarówek (także w Ekwadorze). No, ale przejdźmy do konkretów.
1. Autobusy
Komunikację publiczną w Ekwadorze opisywałem już wcześniej. Wszystkie miasta są bardzo dobrze skomunikowane, a flota autobusowa zaskakuje nowością i nowoczesnością. Sporo autobusów ma Wi-Fi (chociaż rzadko kiedy ono działa, ale to już raczej wina problemów z siecią komórkową). Standardem na dłuższych trasach są filmy. Niestety Ekwadorczycy (Peruwiańczycy też) przejawiają niezwykłe upodobanie do filmów z serii „Szybcy i wściekli” i innych pokrewnych, niezbyt wymagających intelektualnie mordobić.
W większości autobusów fotele rozkładają się do około 60 stopni. Polecam nocne podróże – można sobie wygodnie pospać, gdy Dwayne Johnson przestanie już okładać przeciwników po twarzach.
Widziałem autobus taki jak po lewej. Zrobiłem mu zdjęcie, ale nie miałem przyjemności jechać. Większość jednak przypomina bardziej ten po prawej.
2. Hotele
Hotele w Ekwadorze nie należą do najdroższych, chociaż do najtańszych też nie. Nocleg w sali zbiorowej kosztuje w granicach 5-10$. Z drugiej strony za tę samą cenę można trafić czasem pokój indywidualny (a za 10$ to już na pewno, przynajmniej w Quito). Oczywiście standard bywa… hmm… różny. Spałem akurat w jednym z najdroższych hoteli podczas całego mojego pobytu w Zamorze. Hotel bardzo przyzwoity. Cena 12$. Wynegocjowana z 15$. Spędziłem tam trzy noce. Codziennie świeży ręcznik, nowe mydełko i szampon. W kranie ciepła woda (o tym zaraz). Pewnej nocy zasypiałem sobie spokojnie. Na podłodze leżała foliowa torebka. Usłyszałem szelest. Poświeciłem telefonem i zobaczyłem gigantycznego karalucha. Uciekł pod łóżko, zanim go zdążyłem zabić. Zanim wróciłem do prób zaśnięcia, upewniłem się, że żadna z moich rzeczy nie dotyka ziemi. Nie podobało mi się to, ale co zrobić. Jakoś trzeba z tym robactwem żyć. Przynajmniej nie była to tarantula.
To akurat zdjęcie z Peru. Dokładnie tak wyobrażałem sobie hotele w Ameryce Południowej i byłbym bardzo zawiedziony, gdybym nie znalazł żadnego takiego. Ale się udało. Nawet spędziłem tam Boże Narodzenie!
3. Higiena
Poruszę niesmaczne tematy. Toalety. W Ekwadorze, w Peru zresztą też i, z tego co słyszałem, to w większości Ameryki Południowej koło toalety stoi kosz na śmieci. Na zużyty papier toaletowy. I naprawdę nie jest to fanaberia. Nie wiem dlaczego (słyszałem wersję o za wąskich rurach, za niskim ciśnieniu i jakieś jeszcze inne wytłumaczenie), ale wrzucony papier może naprawdę zapchać odpływ. Nic miłego. Więc śmietnik, innej opcji nie ma.
Tabliczka z KFC: „Bardzo ważne” [Po co ten cudzysłów? Czyżby ktoś podawał w wątpliwość wagę tej kwestii?] Panowie, z tej toalety korzystają także panie, dlatego podnoście deskę [a o opuszczaniu po sobie nie napisali] i stosujcie się do poniższych instrukcji [tu następują uwagi w stylu: przysuń się bliżej i celuj do środka]. Ale najważniejsze na dole: jeżeli używasz papieru, wyrzuć go do kosza. Pomijam szowinistyczny aspekt tej tabliczki. Jakby faceci nie wiedzieli, jak korzystać z toalety… Mogli zamontować pisuar na ścianie i nie byłoby problemu.Przy okazji higieny dochodzi kwestia prysznica, bo o urządzeniu takim jak wanna chyba tu nie słyszeli – a przynajmniej nigdzie się z nim nie spotkałem, czy to w prywatnych domach, czy w hotelach. Ale też nie szukałem specjalnie. Woda… no jest. Najczęściej zimna. W niektórych miejscach, zwłaszcza na wybrzeżu i w dżungli, ma to marginalne znaczenie, bo ze względu na panujące warunki atmosferyczne zimny prysznic to jedyne, o czym człowiek marzy. A woda nie jest tak naprawdę zimna… Co innego w górach. Lodowaty strumień płynie prosto z górskich źródeł i mrozi do szpiku kości. Z rzadka można spotkać bardziej centralny system ogrzewania wody. Najczęściej na prysznicu usytuowana jest elektryczna nakładka (proszę, nie pytajcie mnie o kwestie bezpieczeństwa tej instalacji. Przestałem się nad tym zastanawiać dosyć szybko, bo inaczej nigdy bym nie wszedł pod prysznic), która grzeje bezpośrednio wodę spadającą na głowę. Czasem ma gałkę do sterowania temperaturą, najczęściej lepiej jej nie dotykać, żeby przypadkiem nie domknąć obwodu. Najczęściej jednak, żeby mieć prawdziwie ciepłą wodę, trzeba się ograniczyć do jej wąskiego strumienia.
4. Woda
Jak już o wodzie mowa… Jedną z pierwszych rzeczy, jaką wyczytałem w Internecie i usłyszałem od lekarza medycyny podróży, było: nie pić wody. Pierwszym pytaniem, które zadałem, gdy jechałem taksówką z lotniska do centrum Quito, było: czy można pić wodę z kranu? Można. Przynajmniej w górach. Na wybrzeżu i w dżungli jest to zdecydowanie odradzane, ale cała sierra ma świetnej jakości wodę mineralną w kranie. Zresztą w butelkach często jest dokładnie ta sama. Piję i żyję. Przez pięć miesięcy problemy żołądkowe miałem raz – po wypiciu soku z papai w Peru. Tu dochodzi jeszcze kwestia restauracji…
5. Jedzenie
Jedzenia nie warto przygotowywać samemu, zwłaszcza w porze obiadowej. Kompletny obiad (zupa, danie główne, sok) można dostać już za 1,5$ w Quito. W innych miastach średnia cena to około 2,5$-2,75$. 3,5$ też się zdarza, drożej to już chyba tylko w Guayaquil w restauracji z owocami morza. Problem mogą mieć natomiast wegetarianie i weganie. Zwłaszcza ci drudzy. Weganizm jest obcy kuchni ekwadorskiej, peruwiańskiej też. Wtedy rzeczywiście lepiej kupować warzywa samemu. Przy okazji – są one tanie. Tak jak owoce. Za dolara można kupić na przykład: 2-3 mango, 6 owoców zwanych naranjilla (odmiana marakui), funt truskawek, 4 jabłka albo 20 limonek.
Truskawki. Za te konkretne zapłaciłem 1,5$ za dwa funty.
6. Czystość
Ameryka Południowa w moich wyobrażeniach śmierdziała. Śmieci na ulicach, brudni, spoceni ludzie tłoczący się w autobusach. Nic z tych rzeczy! Przynajmniej nie w Ekwadorze, bo Peru rzeczywiście ma swoje nieprzyjemne zapachy. Ekwador jest czyściutki, pomijając może niektóre części Guayaquil, w tym ścisłe centrum, gdzie na stertach śmieci buszują szczury wielkości kotów i karaluchy wielkości myszy. Miasta są czyste i zadbane. Nie ma śmieci na ulicach a kosze są opróżnione. Do tego duża dostępność publicznych toalet (dużo wyższa niż w Polsce). A ludzie… Cóż, są czysto ubrani i chyba umyci, bo nie pachną. Po prostu nie wydzielają zapachów. Nawet kobiety oblane za dużą ilością tanich perfum są raczej wyjątkiem niż regułą. Tutaj niestety, w Peru, sytuacja wygląda inaczej, bo w autobusie zdarza się dosyć często trafić na nieprzyjemny zaduch z aromatem niemytych ciał. A na ulicach leżą śmieci i śmierdzi.
Cuenca i jej czyste ulice i place. Nie to, co w Peru.
7. Przestępczość
Wiecie, jakich miast nie ma na liście pięćdziesięciu najniebezpieczniejszych miast świata? Ekwadorskich. A nawet z USA jest kilka. Ekwador jest uznawany za jeden z najbezpieczniejszych krajów Ameryki Łacińskiej. W odróżnieniu od bardzo niebezpieczniej Wenezueli, ostatnio bezpieczniejszej, ale nadal budzącej obawy Kolumbii, czy nawet tak turystycznego sąsiedniego Peru, raczej nie zdarza się tu wiele zabójstw czy porwań. Oczywiście trzeba się strzec kradzieży, zdarzają się napady, w tym z bronią w ręku. Rozmawiałem niedawno z pewną Francuzką, która od kilku miesięcy podróżuje po Ameryce Łacińskiej. Powiedziała, że praktycznie każdy z jej rozmówców został przynajmniej raz okradziony. Oprócz niej. Mam podobne odczucia. Spotkałem na przykład Hiszpankę, której ukradziono torbę z rejsowego autobusu. Bo zostawiła ją na siedzeniu i wyszła na postój. Niby autobus miał być zamknięty, w środku monitoring, ale w czym to pomoże, gdy kierowca współpracuje ze złodziejami. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że wystarczy podstawowy zmysł samozachowawczy i da się uniknąć problemów. Ekwador stara się też walczyć z drobną przestępczością – chociażby w centrum Quito po zmroku pojawiają się tłumy policjantów. Dzięki podobnym działaniom udało się historyczne centrum stolicy odzyskać dla turystów.
W Quito spodziewałem się kartofliska, ale srogo się zawiodłem, bo lotnisko jest jednym z najnowocześniejszych, jakie w życiu widziałem. Przed kilku laty przeniesiono je ze ścisłego centrum miasta daleko poza obrzeża, a na jego miejscu utworzono park, w którym nawet po zmroku nie ma się raczej czego obawiać – o ile zachowa się podstawową czujność. Oczywiście zawsze warto być przygotowanym i posiadać na przykład dwa portfele – w razie gdyby z jednego trzeba było zrezygnować na rzecz niezbyt miłych panów z bronią białą lub palną. No, ale to nie tylko w Ekwadorze może się przytrafić.