Tomasz Duklanowski: wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności Tomasza Grodzkiego od pół roku leży w senackiej komisji

Redaktor naczelny „Głosu Dziennika Pomorza” opowiada o rozpoczynającej się batalii sądowej z marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim.


Tomasz Duklanowski wyjaśnia, na czym polega jego spór sądowy z Tomaszem Grodzkim.

Mecenas domaga się, żebym odwołał wszystko, co zostało opublikowane w mediach [na temat Tomasza Grodzkiego]. Były to świadectwa jego byłych pacjentów, którzy świadczyli, że brał od nich łapówki.

Do Radia Szczecin zgłaszali się ludzie twierdzący, iż obecny marszałek Senatu dopuszczał się korupcji. Duklanowski  zaznacza, że świadków jest sporo. Chce ich powołać przed sąd.

Postępowanie jest zawieszone. Prokuratora Regionalna chciała za pośrednictwem Prokuratury Krajowej pociągnąć marszałka do odpowiedzialności.

Do Senatu został zgłoszony wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej. Jednak wniosek od pół roku tkwi w senackiej Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych, przez którą musi przejść, zanim zostanie skierowany na obrady.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Sunil Ahuja: W gdańskim magistracie niezmienne są buta i arogancja. Jest niedostępny dla ludzi

Gościem porannej audycji był hinduski przedsiębiorca mieszkający w Gdańsku, Sunil Ahuja, który mówił o tym jak został potraktowany przez lokalny układ polityczny.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk wskazywał, że Urząd Miasta jest poza zasięgiem normalnych obywateli.

Do gdańskiego magistratu nie ma w tej chwili żadnego dostępu. (…) Jestem tym zdziwiony. Arogancja i buta się nie zmieniają.

Przedsiębiorca jest poszkodowany przez trójmiejski układ. Po 10 latach zgodnie z prawem miał pierwszeństwo do wykupu wynajmowanej nieruchomości. Miasto nie wyraża na to jednak zgody.Po przejściach z lokalną prokuraturą zdecydował się na zwrócenie się do Prokuratury Krajowej.

Nie mam zaufania do Prokuratury Gdańskiej, dlatego zwróciłem się do Prokuratury Krajowej.

Jak zaznaczył apogeum nieprawidłowości miało miejsce za rządów Platformy Obywatelskiej na szczeblu centralnym. Wówczas władza układu gdańskiego była niemal absolutna.

To się nasiliło, gdy centralne władze były w rękach PO. To była totalna władza, obywatel był nieważny.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy już teraz!

A.N.

Prokuratura wnioskuje o areszt dla kontrolerów z lotniska w Smoleńsku. Kreml reaguje

Śledczy zwrócili się z wnioskiem do sądu o tymczasowy areszt dla trzech kontrolerów pełniących w 2010 r. służbę na lotnisku w Smoleńsku-Północ. Do wniosku odniósł się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Badając sprawę katastrofy smoleńskiej polscy śledczy ustalili po ponownym zbadaniu materiału dowodowego, że radiolokacyjny system lądowania, z którego korzystała obsługa wieży kontrolnej w Smoleńsku, był niesprawny. Kontrolerzy nie wiedzieli momentami, gdzie jest samolot, gdyż punkt go symbolizujący zanikał na ekranach ich monitorów. Mimo to podawali oni załodze polskiego samolotu komendy tak, jakby znali ich dokładną pozycję. Jak poinformowała w środę wieczorem rzecznik Prokuratury Krajowej Ewa Bialik:

Zespół śledczy nr 1 w Prokuraturze Krajowej wystąpił do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotów z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie trzech kontrolerów pełniących w 2010 r. służbę na lotnisku w Smoleńsku-Północ.

W kwietniu 2017 r. prokuratura postanowiła o zmianie zarzutów wobec kontrolerów płk. Pawła P. i mjra Wiktora R. z nieumyślnego na umyślne spowodowanie katastrofy. Postawiono wówczas po raz pierwszy zarzuty także ppłk. Nikołajowi K., który wydawał polecenia kierownikowi lotów. Wniosek polskich śledczych komentował na briefingu prasowym rzecznik prasowy prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrij Pieskow:

Generalnie, konceptualnie odnosimy się negatywnie (do tej sytuacji).

Odpowiadając na pytanie, czy były jakieś kontakty w sprawie wniosku polskiej prokuratury, który stanowi pierwszy krok do wydania międzynarodowego listu gończego, Pieskow stwierdził:

Nie wiem, czy były jakiekolwiek kontakty, bądź działania prawne zgodne z praktyką międzynarodową, czy nasza prokuratura generalna, bądź organy śledcze otrzymywały wnioski ze strony Warszawy.

Źródła: RFM 24, Polsat News

A.P.

Wójcik: Ustawa mówi tylko o niezwłocznym przekazaniu protokołu. Nigdy nie było potrzeby potwierdzania wyboru uchwałą

Michał Wójcik o powołaniu przez Andrzeja Dudę sędzi Małgorzaty Manowskiej na stanowisko I Prezesa Sądu Najwyższego, tym, czemu zarzuty opozycji są nietrafione oraz o filmach Sekielskich i Latowskiego.

Michał Wójcik przypomina, że „mówiono o dublerach w Trybunale Konstytucyjnym, o neo-KRS”. Teraz zaś neguje się uprawnienie Prezydenta RP do mianowania I Prezesa SN ze wskazanych przez sędziów pięciu kandydatów. Pojawiły się głosy prawników, że prezydent powołując Manowską złamał konstytucję. Gość „Poranka Wnet” zaprzecza, aby takie głosy były zgodne z prawdą. Wyjaśnia, że

Opozycja chciała, żeby Zgromadzanie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego potwierdziło wybór uchwałą.

Tymczasem, jak zauważa, „ustawa mówi tylko o niezwłocznym przekazaniu protokołu”. Tak do tej pory wyznaczano I Prezesa SN. Nigdy nie była potrzebna uchwała, która teraz według części sędziów  była konieczna. Wójcik dodaje, że prezydent Polski nie ma obowiązku wskazać tego z piątki kandydatów, który zyskał najwięcej głosów, lecz dowolnego z nich.

Wiceminister sprawiedliwości odnosi się również do najnowszego filmu Sylwestra Latkowskiego. Na pytanie, czemu nie powołano zespołu w Prokuraturze Krajowej ws. przestępstw przeciwko małoletnim wcześniej stwierdza, że

Po pierwszym filmie braci Sekielskich powstał zespół w Prokuraturze Krajowej i teraz też powstał. Różne nowe wątki się pojawiły, informacje istotne dla prowadzonych powstępowań.

Wskazuje, że wśród nowych informacji są te dotyczące spraw już umorzonych. Przypomina, że „między 2007 a 2015 r. wiele postępowań zostało umorzonych”. Informuje, iż, „złożono akt oskarżenia ws. Anaid”. Prowadzona jest także sprawa, w której pokrzywdzone są 34 dziewczyny.

Polityk odnosi się także do krytyki połączenia funkcji ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, jaka pojawia się także ze strony UE. Podkreśla, że

Przez 20 lat minister sprawiedliwości był również Prokuratorem Generalnym i tak też było przed wojną, to wynika z polskiej tradycji, jest to polski porządek prawa.

Odnosząc się do wyborów prezydenckich zauważa, że „ostatnio Senat wykorzystał czas, aż do ostatniej godziny” procedując uchwałę. Komentuje postępowanie polityków Koalicji Obywatelskiej:

Kidawa-Błońska została sama na konferencji […] Jak to w polityce bywa, od przepychaniu się za Kidawą do tego, jak została sama.

Postępowanie takie wystawia, jak mówi, świadectwo tym politykom.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

„Nic się nie stało” Sylwestra Latkowskiego. Reżyser: Ci, których to dotyczy, nigdy nie ponoszą odpowiedzialności

Wczoraj wieczorem w TVP odbyła się emisja filmu „Nic się nie stało” Sylwestra Latkowskiego. Film mówi o praktykach pedofilskich w polskim show-biznesie i o zamieszanych w to celebrytach.

Dokument skupia się na historii zgwałconej 14-latki z Gdańska, która przed pięciu laty popełniła samobójstwo. Porusza też wątek sopockiego klubu „Zatoka Sztuki”, w którym wielokrotnie miało dochodzić do molestowania nieletnich. Latowski podkreślił, że Krystiana W., ps. Krystek nie powinien być „kozłem ofiarny”, podczaspodczas gdy ważniejsi od niego pozostają bezkarni:

Ci, których to dotyczy, nigdy nie ponoszą odpowiedzialności.

W debacie po filmie reżyser  przypomniał jak Krzysztof Zanussi „wyszedł z afery Dworca Centralnego”, nawiązując do swojego dokumentu z 2005 r. poświęconego prostytucji małoletnich. Latowski w kontekście obecnej afery pedofilskiej wymienił nazwiska Borysa Szyca, Radosław Majdan i Kuby Wojewódzkiego, którzy mieliby być świadkami tamtych wydarzeń. Zaapelował do pierwszego z nich o uczciwe opowiedzenie wszystkim co robił i czego był świadkiem. Sami zainteresowani zapowiedzieli skierowanie sprawy do sądu.  Autor filmu zaznaczył, że celem, w jakim nakręcił obraz było „zmuszanie Prokuratury Generalnej, by w końcu zajęła się sprawą.  W Prokuraturze Krajowej powstanie specjalny zespół śledczych do wyjaśnienia wątpliwości pokazanych w dokumencie.

A.P.

Krzysztof Bosak o dotacji dla TVP: To są pieniądze, które mają przekupić środowisko dziennikarskie [VIDEO]

O co chodzi w konflikcie między CBA a NIK? Co on mówi o stanie państwa polskiego? Czy należy zmienić sposób finansowania mediów publicznych? Odpowiada Krzysztof Bosak.

 


Krzysztof Bosak komentuje chaos związany z dzisiejszymi poczynaniami Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Najwyższej Izby Kontroli i Prokuratury Krajowej. Mówi, że zamieszanie wokół prezesa NIK Mariana Banasia jest przejawem walk frakcyjnych w obozie rządzącym, podobnych do tych, które mają miejsce m.in. na Węgrzech:

Mamy próbę sił pomiędzy dwoma ośrodkami związanymi z partią rządzącą. Są one normą w krajach, w których mamy zdecydowaną większość parlamentarną. […] Pan Marian Banaś to twardy zawodnik, ma swój honor i nie da się tak łatwo rozegrać, mimo że rząd próbuje go zmusić do rezygnacji.

Kandydat Konfederacji na prezydenta RP mówi, że Prawa i Sprawiedliwości nie należy nazywać prawicą, a jedyną częścią koalicji rządzącej, która ma coś wspólnego z tym nurtem politycznym, jest Porozumienie Jarosława Gowina:

Prawica jest w obozie rządzącym wewnętrzną opozycją dla środowiska dawnego Porozumienia Centrum. Sytuacje walki między najważniejszymi instytucjami w poważnym państwie nigdy nie powinny mieć miejsca.

Gość „Popołudnia WNET” krytykuje fakt długiego analizowania w mediach gestu posłanki Joanny Lichockiej. Zaznacza jednak, że nie należy lekceważyć kwestii kultury politycznej.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej apeluje do prezydenta Andrzeja Dudy o zablokowanie 2 mld zł dotacji dla Telewizji Polskiej. Ubolewa nad „zawłaszczeniem mediów publicznych przez jedną partię”. Dzieje się to, dodaje Krzysztof Bosak, w obliczu zapaści polskiej psychiatrii dziecięcej:

Nie może być tak, że glamourowe imprezki prezesa Kurskiego są bardziej istotne od chorych dzieci.

Zdaniem rozmówcy Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej, kadra zarządzająca TVP jest skrajnie niekompetentna:

Uważamy, że zabieranie pieniędzy obywateli i przeznaczanie ich na media rządowe jest bardzo niesprawiedliwe. Sektor mediów publicznych został przekazany kompletnym cynikom, wykorzystujących je w interesie jednej partii. […]  Ludzie pracujący w tej firmie potrafią tworzyć dowolnie duże kosztorysy. Skoro TVP potrzebuje 2 mld zł, to znaczy, że pan Kurski ma problem z kontrolą finansów.

Jak dodaje Krzysztof Bosak:

To są pieniądze mające służyć przekupieniu środowiska dziennikarskiego, aby było oportunistyczne i lojalne wobec obozu rządzącego. Zawsze wierzyłem w sens niezależności dziennikarskiej. Nie oszukujmy się, większość wybierze to, co będzie bardziej korzystne finansowo, a nie bardziej słuszne moralnie.

Kandydat na prezydenta RP  mówi o sprawnym przebiegu swojej kampanii. Chwali oddanie swojego zaplecza politycznego.

Krzysztof Bosak krytykuje euroentuzjastyczne, jego zdaniem, nastawienie prezydenta Andrzeja Dudy oraz niekonsekwencję partii rządzącej w kwestii ochrony życia:

Popadamy błąd subiektywizmu, zgodnie z którym sami definiujemy sobie zasady moralne. Powinniśmy stosować zasady zawarte w Bożym Objawieniu.

Deklaruje sprzeciw wobec dalszego ograniczania suwerenności naszego kraju:

Prezydent Andrzej Duda jest zwolennikiem integracji europejskiej w jej najbardziej skrajnym, federalistycznym wariancie.

„Totalnej opozycji”  gość „Popołudnia WNET”wytyka niechęć i nieprzygotowanie do merytorycznej dyskusji z konkurentami politycznymi. Ocenia, że prezydent Duda nie przejawia wystarczającej odwagi w obliczu wielkich wyzwań stojących przed Polską.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Kolejna ekshumacja ofiary katastrofy smoleńskiej. Prokuratura Krajowa: informacje na temat nieprawidłowości wkrótce

Ekshumowano kolejną – 26. ofiarę katastrofy smoleńskiej – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik. Potwierdziła, że w trumnie gen. Potasińskiego znajdowały się szczątki innych osób.

Ciało ekshumowane we wtorek z grobu na warszawskich Powązkach zostanie przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie – powiedziała PAP prokurator Bialik. Prokuratura nie ujawnia, o czyj grób chodzi; rodzina nie zgadza się na podanie takiej informacji.

Rzeczniczka potwierdziła informację, że w trumnie gen. Włodzimierza Potasińskiego znajdowały się szczątki innych osób – we wtorek „Fakt”, powołując się na informację od córki generała, napisał, że śledczy znaleźli szczątki jego i czterech innych ofiar katastrofy smoleńskiej.

[related id=21663]

Pytana o inne nieprawidłowości, jakie stwierdzono podczas dotychczasowych ekshumacji, rzeczniczka PK zapowiedziała, że „informacje zostaną dziennikarzom przekazane na briefingu, wkrótce”.

W poniedziałek Prokuratura Krajowa potwierdziła informacje „Faktu”, który ujawnił, że w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego – dowódcy operacyjnego Sił Zbrojnych – odnaleziono fragmenty ciał siedmiu ofiar katastrofy smoleńskiej.

Na początku kwietnia ub.r. śledztwo smoleńskie od zlikwidowanej prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Już w czerwcu prokuratorzy poinformowali, że konieczne jest przeprowadzenie ekshumacji 83 ofiar katastrofy (wcześniej, w latach 2011-12, przeprowadzono dziewięć ekshumacji, decyzja o nich wynikała m.in. z nieprawidłowości wykrytych w rosyjskiej dokumentacji medycznej; cztery osoby zostały skremowane). Decyzję tę uzasadniano zarówno błędami w rosyjskiej dokumentacji medycznej i brakiem dokumentacji fotograficznej, jak i tym, że Rosja nie zgodziła się na przesłuchanie rosyjskich biegłych, którzy na miejscu przeprowadzali sekcję zwłok.

Ekshumacje rozpoczęły się w połowie listopada 2016 r. Pierwszych ekshumowano Lecha i Marię Kaczyńskich. Do końca grudnia ub. roku ekshumowano w sumie 11 osób, choć planowano początkowo 10. Wynikało to z wykrycia jednej zamiany ciał – podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Mariusza Handzlika i prezesa PKOl Piotra Nurowskiego. Po dwóch miesiącach przerwy w marcu 2017 r. ruszył kolejny etap ekshumacji. W marcu ekshumowano sześć, a w kwietniu cztery ciała. W maju – jak dotąd – pięć.

Prokuratura nie ujawnia żadnych szczegółów, a rodziny coraz częściej zwracają się z prośbą o nieujawnianie danych ekshumowanych osób. Na początku kwietnia poinformowano, że w trakcie przeprowadzanych od listopada ekshumacji stwierdzono dwa przypadki zamiany ciał, a w pięciu trumnach znaleziono szczątki innych osób. W poniedziałek PK potwierdziła, że w trumnie gen. Kwiatkowskiego znaleziono jeszcze szczątki siedmiu osób, a we wtorek – że trumnie gen. Potasińskiego były szczątki pięciu ofiar.

Podczas każdej ekshumacji sprawdzana jest nie tylko tożsamość ofiary katastrofy. Biegli przeprowadzają sekcje zwłok, tomografie, pobierają próbki do badań DNA, histopatologicznych, toksykologicznych i fizykochemicznych.

Prokuratorzy chcą do końca roku przeprowadzić 31 ekshumacji, w najbliższych dniach jeszcze jedną; kolejne 26 zaplanowano na 2018 r.

Wątpliwości dotyczące m.in. tożsamości ofiar pojawiły się już w 2011 r., kiedy rodziny dostały dokumentację medyczną sporządzoną przez Rosjan. Przeprowadzono wówczas dziewięć ekshumacji (w l. 2011-12) i stwierdzono, że sześć ciał zostało złożonych nie w swoich grobach. Biegli, którzy wówczas przeprowadzali badania, ocenili, że błędy są w 90 proc. rosyjskiej dokumentacji medycznej.

Tych kwestii dotyczy jedno ze śledztw okołosmoleńskich prowadzonych również przez zespół prokuratorów Prokuratury Krajowej. Toczy się ono m.in. w sprawie nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Na 5 lipca na przesłuchanie w charakterze świadka został wezwany szef Rady Europejskiej, były premier Donald Tusk.

Decyzje o ekshumacjach spotkały się ze sprzeciwem części rodzin ofiar. Do Prokuratury Krajowej wpłynęły zażalenia, skargi i wnioski o uchylenie postanowień ws. ekshumacji. Prokuratura od początku stoi jednak na stanowisku, że przepisy Kodeksu postępowania karnego nie przewidują możliwości złożenia zażalenia na decyzję o ekshumacjach. Ponadto w październiku 2016 r. ponad 200 osób, członków rodzin 17 ofiar, zaapelowało w liście otwartym o powstrzymanie ekshumacji ich bliskich.

PAP/MoRo

Prokuratura bada w ramach głównego śledztwa dot. katastrofy smoleńskiej, czy nie było sfałszowania danych z rejestratora

Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego w sierpniu 2016 r. skierowała do prokuratury zawiadomienie w sprawie podejrzenia sfałszowania danych zapisanych przez rejestrator ATM QAR

Podejrzenie ewentualnego sfałszowania danych z polskiej „czarnej skrzynki” ATM QAR jest badane w ramach głównego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. To (jak na razie) jedyne zawiadomienie, jakie skierowała do prokuratury tzw. podkomisja smoleńska czyli Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego.

Naukowcy, którzy wchodzą w skład powołanej w lutym 2016 r. podkomisji, wcześniej wspierali parlamentarny zespół smoleński kierowany przez obecnego szefa MON Antoniego Macierewicza. Niejednokrotnie już mówili oni, że zapisy ATM QAR mogły zostać sfałszowane przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. Pół roku po tym, jak szef MON powołał podkomisję, jej członkowie skierowali w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

„Podkomisja ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego (…) skierowała do Prokuratury Krajowej w dniu 12 sierpnia 2016 r. zawiadomienie w sprawie podejrzenia sfałszowania danych zapisanych przez rejestrator ATM QAR” – poinformował sekretariat podkomisji w odpowiedzi na pytanie PAP o złożone do tej pory w prokuraturze zawiadomienia. Z odpowiedzi wynika, że jest to jedyna sprawa skierowana do prokuratury.[related id=”10475″ side=”left”]

Jednocześnie podkomisja wyjaśniła, że zawiadomienie powstało „w związku z ujawnieniem się nowej okoliczności, jaką było odnalezienie w archiwach KBWLLP dokumentów potwierdzających okoliczność, że odczyt polskiego rejestratora ATM QAR kończy się o godz. 8:41:05 czasu warszawskiego. Komisja Millera korzystała z danych do godz. 8.41:02,5, bo wtedy – jak napisano w ekspertyzie producenta – kończą się <ostatnie poprawne dane>. Jednak zdaniem podkomisji <w przypadku polskiego rejestratora ATM QAR, zachodziło duże prawdopodobieństwo zamierzonego działania w celu zniekształcenia zapisów parametrów>”.

Prokurator Maciej Kujawski z zespołu prasowego Prokuratury Krajowej poinformował PAP, że ten wątek badany jest w ramach głównego śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej.

Ani podkomisja, ani prokuratura nie podały bliższych szczegółów na temat zawiadomienia i jego badania przez śledczych. Podkomisja wyjaśniła jedynie, że jej badania mają na celu poznanie okoliczności katastrofy smoleńskiej i do czasu zakończenia badań jest za wcześnie, by formułować ostateczne konkluzje, „które mogłyby skutkować stawianiem zarzutów konkretnym osobom przez uprawnione do tego instytucje”.

Katastrofę samolotu przetrwały dwa rosyjskie rejestratory parametrów lotu – katastroficzny MŁP-14-5 i eksploatacyjny KBN-1-1 oraz jeden polski – eksploatacyjny ATM QAR, a także magnetofon pokładowy MARS-BM.

W połowie września 2016 r. obecny p.o. przewodniczący podkomisji dr Kazimierz Nowaczyk powiedział, że z polskiej „czarnej skrzynki” wycięto ok. 3 sekund nagrania, a z rosyjskiej – ok. 5 sekund. Kilka dni później media donosiły, że do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące nieprawidłowości w odczytaniu czarnych skrzynek Tu-154M.

W lutym 2016 r. w uzasadnieniu powołania podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej napisano, że pełen, odtworzony w kwietniu 2010 r. zapis polskiej czarnej skrzynki ATM QAR jest dłuższy od analizowanego i opublikowanego przez komisję Millera.

Przed rokiem w wywiadzie dla PAP Nowaczyk zakwestionował sformułowanie o tym, że ostatnie poprawne dane kończą się o godz. 8.41:02,5 przyjęte przez komisję Millera za ekspertyzą producenta. – W profesjonalnym raporcie podaje się taki przebieg lotu, jaki się uzyskało z rejestratorów, i ewentualnie pisze się, że coś jest nieprawidłowe i dlaczego, a w raporcie komisji Millera nigdzie nie podano całkowitego zapisu ATM! Podano od razu z fragmentem zastąpionym zapisem z rosyjskiego rejestratora. To jest zafałszowanie danych – powiedział Nowaczyk.

Ten jeden fakt powinien spowodować, że raport Millera można podrzeć. W raporcie można znaleźć tylko i wyłącznie odczyt ATM, który się kończy o 8:41:02 i potem jest – nawet niewyróżniony w żaden sposób – odczyt z MŁP. I to jest nazywane raportem z odczytu polskiej czarnej skrzynki ATM QAR – dodał.[related id=”14902″]

W ekspertyzie dołączonej do raportu komisji Millera polska firma ATM, producent rejestratora, napisała: „Ostatnie poprawne dane kończą się o godzinie 8:41:02,5. Algorytm kompresji wbudowany w rejestratory serii ATM-QAR/R128ENC powoduje opóźnienie zapisu o około 1,5 sekundy, dlatego podjęto próbę uzyskania brakującej 1,5 sekundy zapisu z innego rejestratora”. Tym rejestratorem był rosyjski MŁP-14-5.

Dr Maciej Lasek, członek komisji Millera, a później szef zespołu, który przypominał jej ustalenia, wiele razy publicznie wyjaśniał, że uzupełnienie zapisu polskiego rejestratora ATM QAR o dwie sekundy danych z nagrania urządzenia rosyjskiego nie miało na celu manipulacji. Chodziło bowiem o to, że dane z ostatniej 1,5 sekundy nie nagrały się wcale (zabrakło czasu na buforowanie i szyfrowanie), a w przypadku kolejnej pół sekundy nie było pewności, czy dane prawidłowo się zapisały w momencie odcięcia napięcia.

Lasek zwracał też uwagę, że ATM QAR to rejestrator eksploatacyjny (ang. Quick Access Recorder – rejestrator szybkiego dostępu), a nie katastroficzny, więc można było go skonstruować tak, że dane zapisywały się z opóźnieniem. W rejestratorach katastroficznych, które są certyfikowane do odtwarzania przebiegu katastrofy, nie stosuje się buforowania danych przed zapisem, zapis jest bezpośredni.

Źródło: PAP

lk

Prokuratura Krajowa będzie wyjaśniać okoliczności ostrzelania Konsulatu Generalnego Polski w Łucku na Ukrainie

Śledztwo będzie prowadzone w sprawie „sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób” – poinformowała PAP rzeczniczka PK prokurator Ewa Bialik.

„Postępowanie będzie prowadził Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie” – oświadczyła Bialik..

Chodzi o artykuł 163 kk, w myśl, którego „kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach”, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

W nocy z wtorku na środę została ostrzelana siedziba polskiego konsulatu w Łucku, na północnym zachodzie Ukrainy. W tym czasie na terenie konsulatu była jedynie ochrona. Według konsula RP w tym mieście, Krzysztofa Sawickiego, budynek został uszkodzony, ale nikt nie ucierpiał.

Był to najprawdopodobniej atak z granatnika. Pocisk trafił w ostatnie piętro, pozostawiając około 70-centymetrowy otwór – powiedział Sawicki w rozmowie telefonicznej z PAP.

W związku z atakiem do MSZ został wezwany ambasador Ukrainy w Polsce Andrić Deszczyści. Po rozmowie z wiceszefem MSZ Janem Dziedziczakiem powiedział, że „Ukraina jest oburzona atakiem na polski konsulat”. Poinformował również, że prezydent Ukrainy jest „osobiście zaniepokojony” i zarządził wzmocnienie ochrony polskich placówek dyplomatycznych.

Wcześniej oburzenie wyraził też minister spraw zagranicznych Ukrainy, Pawło Klimkin. Szef resortu dyplomacji oświadczył, że atak wymierzony był w przyjaźń Polski i Ukrainy.

Szef BBN Paweł Soloch powiedział w środę w RMF FM, że „niewątpliwie jest to prowokacja. Pytanie brzmi: kto i w jakim celu? Znamy kontekst, jest agresja Rosji przeciwko Ukrainie” – dodał.

To kolejny incydent związany z Polską, do którego doszło na Ukrainie w ostatnich miesiącach. W lutym nieznani sprawcy oblali czerwoną farbą konsulat Polski we Lwowie, a na jego parkanie pozostawiono napis „Nasza ziemia”.[related id=”9222″]

W styczniu doszło do zniszczenia pomnika Polaków pomordowanych w 1944 roku przez oddziały ukraińskiej dywizji SS-Galizien we wsi Huta Pieniacka. Znajdujący się tam krzyż został wysadzony w powietrze, a tablice z nazwiskami ofiar zamalowano farbą. W styczniu także pomazano czerwoną farbą polską i ukraińską część cmentarza ofiar NKWD w Bykowni, którego częścią jest cmentarz ofiar zbrodni katyńskiej.

Pomnik w Hucie Pieniackiej został odnowiony – jak oświadczyły lokalne władze – ze środków okolicznych mieszkańców, jednak w marcu doszło do jego kolejnej profanacji; upamiętnienie znowu zostało zdewastowane wykonanymi farbą napisami.

W marcu we Lwowie wymazano także farbą pomnik zamordowanych przez hitlerowców w 1941 roku profesorów lwowskich oraz w taki sam sposób sprofanowano pomnik polskich ofiar zbrodni w miejscowości Podkamień w obwodzie lwowskim. W obu miejscach pojawił się napis „Śmierć Lachom”. W Podkamieniu na krzyżu namalowano swastykę. Miejscowe władze usunęły ślady działalności wandali.

Wszystkie te incydenty zostały potępione przez władze Ukrainy, które oceniały, że stoi za nimi „strona trzecia”, która dąży do wywołania konfliktu między Polską i Ukrainą; jako zleceniodawców wskazywano rosyjskie służby specjalne.

PAP/lk

Rzeczniczka Prokuratury Krajowej: Na warszawskich Powązkach Wojskowych ekshumowano 16 ofiarę katastrofy smoleńskiej

Ekshumowano ciało z grobu mecenasa Stanisława Mikkego, sędziego Trybunału Stanu, wiceprzewodniczącego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W kwietniu mają nastąpić kolejne ekshumacje.

Stanisław Mikke był sędzią Trybunału Stanu, adwokatem, pisarzem i wiceprzewodniczącym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, zaangażowanym w ujawnienie zbrodni katyńskiej. Brał udział w pracach ekshumacyjnych ofiar zbrodni katyńskiej w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Bykowni.

W najbliższych dniach ma zostać ekshumowane ciało jeszcze jednej osoby, na kwiecień zaplanowano kilka ekshumacji.

Etap ekshumacji rozpoczął się dwa tygodnie temu, po ponad dwóch miesiącach przerwy. Ekshumowano wówczas ciało z grobu sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Badania – jak ustaliła nieoficjalnie Agencja Prasowa (prokuratura nie podaje na razie żadnych szczegółów) – potwierdziły tożsamość Andrzeja Przewoźnika. Kolejna ekshumacja dotyczyła grobu stewardessy Natalii Januszko, również na Warszawskich Powązkach; w miniony wtorek przeprowadzono kolejną w Żabnie k. Tarnowa, z grobu Wojciecha Seweryna, a następnie, we Wrocławiu, z grobu Aleksandry Natalli-Świat.

Już w poniedziałek wieczorem, podobnie jak w przypadku innych ekshumacji, teren wokół cmentarza był patrolowany przez policjantów. W kilku miejscach rozstawiono radiowozy. Obszar w pobliżu bramy od strony pętli autobusowej, najbliższej kwaterze smoleńskiej, był oddzielony policyjną taśmą.

Prokuratura Krajowa od początku informowała, że ekshumacja ciał ofiar katastrofy smoleńskiej jest niezbędna wobec popełnionych wcześniej błędów. Chodzi m.in. o możliwą zamianę ciał ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. i nieprawidłowości w opisie stwierdzonych obrażeń w dokumentacji sporządzonej przez stronę rosyjską. Zlecone przez PK badania przeprowadza 14-osobowy międzynarodowy zespół ekspertów. Znajdą się w nim m.in. trzy osoby z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Sądowej w Lozannie-Genewie (Szwajcaria), jedna z uniwersytetu w Coimbra w Portugalii oraz dwóch profesorów z Odense (Dania). Resztę zespołu tworzą eksperci z Krakowa, Warszawy, Lublina. Biegli przeprowadzają sekcje zwłok, tomografie, pobierają próbki do badań DNA, histopatologicznych, toksykologicznych i fizykochemicznych.

PAP/jn