Jair Bolsonaro – wybawca, czy oprawca?

Wraz z nadejściem nowego roku rządy w Brazylii objął kontrowersyjny polityk Jair Bolsonaro. Co jego rządy oznaczać będą dla Brazylii, Ameryki Lcińskiej i świata, o tym w República Latina

,Wraz z obawami jednych oraz nadziejami innych, ubiegłoroczne wybory prezydenckie w Brazylii wygrał Jair Bolsonaro. Z pewnością jest to jeden z najciekawszych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych polityków, jacy kandydowali na urząd prezydencki w historii tego kraju.

Jair Bolsonaro słynie bowiem z tego, że czego nie powie, spotyka się to z jednej strony ze zgrzytaniem zębów ze strony jego przeciwników oraz aplauzem ze strony wielbicieli. A wypowiedzi Jaira Bolsonaro są mocno kontrowersyjne. Obecny prezydent jest zwolennikiem rządów twardej ręki  – wielokrotnie wyrażał swoje uwielbienie dla byłych wojskowych reżimów m.in. w Brazylii oraz Chile. Zarazem jest on autorem wielu obraźliwych wypowiedzi nie tylko wobec swoich politycznych adwersarzy. Uwielbia on również obrażać m.in. kobiety, homoseksualistów, czy mniejszości rasowe i etniczne. Z drugiej strony wspomnieć należy o neoliberalnych poglądach gospodarczych obecnego prezydenta. Jest on zwolennikiem jak najniższej interwencji państwa w gospodarce oraz niskich podatków. Prezydent Brazylii deklaruje również ostrą i zdecydowaną walkę z korupcją.

Jak zatem się stało, że osobie, która od wielu lat głosi kontrowersyjne i obraźliwe poglądy,udało się zostać prezydentem wszystkich Brazylijczyków? Jakim cudem pomimo wielomilionowych protestów przed drugą turą wyborów udało mu się zdobyć 55% głosów? Na czyj głos mógł liczyć Jair Bolsonaro? Jak z naocznego punktu widzenia wyglądała ubiegłoroczna kampania wyborcza w Brazylii? Na te pytania odpowie nasz dzisiejszy gość – Dr Renata Siuda-Ambroziak z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW. Zarazem też naoczny świadek kampanii prezydenckiej w Brazylii. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość spróbuje odpowiedzieć na pytanie, co rządy Jaira Bolsonaro mogą oznaczać dla Brazylii, Ameryki Łacińskiej i świata. I czy Jair Bolsonaro rzeczywiście jest w stanie wprowadzić w Brazylii dyktaturę, o której tak ciepło się wypowiada. Zastanowimy się również, czy korupcja w Brazylii jest w ogóle możliwa do wyplenienia.

Na rozmowę o nowym prezydencie Brazylii zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 14 stycznia, jak zwykle o 20H00!

¡República Latina – republika, a nie dyktatura!

Andrés Manuel López Obrador: prezydent – populista? / Andrés Manuel López Obrador: el presidente – populista?

1 grudnia tego roku Andrés Manuell López Obrador objął urząd prezydenta Meksyku. W swojej ojczyźnie znany jest ze swoich populistycznych poglądów. Jaka przyszłość czeka Meksyk pod jego rządami?

Andrés Manuel López Obrador (AMLO) z pewnością należy do jednych z najbarwniejszych postaci meksykańskiej polityki. Obecny prezydent Meksyku jest zarazem jednym z polityków meksykańskich o najdłuższym stażu. Swoją przygodę z polityką rozpoczął w 1976 roku jako urzędnik z ramienia Partii Rewolucyjno – Instytucjonalnej (PRI). Pozostał w niej do 1988 roku. Swoją dalszą karierę polityczną związał z Partią Rewolucyjno – Demokratyczną (PRD), by w 2012 roku założyć Partię Odrodzenia Narodowego.

A jednak Andrés Manuel López Obrador nie miał szczęścia do „wielkiej” polityki. Choć na początku obecnego stulecia pełnił urząd gubernatora stołecznego Dystryktu Federalnego (DF), w wielu wyborach udawało mu się zdobyć zaledwie zaszczytne drugie miejsce. Taka sytuacja miała miejsce przede wszystkim w wyborach prezydenckich, gdzie przegrywał z kandydatami zgłoszonymi przez Partię Akcji Narodowej (PAN) oraz PRI. I choć za każdym razem uważał on, że wybory zostały sfałszowane, to jego zarzutów nie potwierdził nigdy żaden sąd.

Tymczasem Andrés Manuel López Obrador od wielu lat nosi łatkę lewicowego populisty. Wielokrotnie uważany był za zwolennika polityki wenezuelskiego przywódcy – Hugo Cháveza. Wiele z jego wypowiedzi było mocno kontrowersyjnych Wiele z nich zraziło przeciętnych Meksykanów do kandydatury AMLO. A jednak Andrés Manuel López Obrador wygrał tegoroczne wybory prezydenckie.

Jak to się zatem stało, że tak kontrowersyjny polityk objął najważniejszy urząd w państwie? Co obiecał swoim wyborcom Andrés Manuel López Obrador? Czy nadal głosi swoje populistyczne tezy? Jak zamierza rządzić państwem? Czy zamierza kontynuować politykę swoich poprzedników wobec takich problemów, jak narkobiznes, czy przemoc, które od wielu lat trapią Meksyk? Jaką politykę zamierza stosować wobec swojego równie populistycznego „kolegi po fachu”, prezydenta USA Donalda Trumpa? Na te i inne pytania spróbują odpowiedzieć nasi dzisiejsi goście: Héctor Franco oraz Atenea González. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście spróbują też odpowiedzi na pytanie, co wybór takiego mocno kontrowersyjnego polityka, jak Andrés Manuel López Obrador oznacza dla Meksyku, Ameryki Łacińskiej i reszty świata.

Na polityczne rozmowy o ostatnich wyborach zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 10-go grudnia, jak zwykle o 20H00!

¡República Latina – czasami kontrowersyjni!

Resumen en castellano: Andrés Manuel López Obrador es uno de los políticos mexicanos con la experiencia más larga. Él es también uno de los políticos latinos más controvertidos. Llamado como la versión mexicana de Hugo Chávez muchas veces perdía varias elecciones.

Sin embargo este año los Mexicanos se decidieron para darle a Andrés Manuel López Obrador una chance y lo eligieron para el presidente de México. Porqué lo hicieron? Que les prometió Andrés Manuel López Obrador? Cómo va él a governar el país? Qué va a hacer con los problemas graves de México como el narcotráfico y la violencia? Qué política va a tener hacia el vecino norteño de México – los EU y su presidente Donald Trump? A esta y otras preguntas van a responder nuestros invitados: Héctor Franco y Andrea González.

Les invitamos a escucharnos el lunes 10 de diciembre, como siempre a las 20H00!

¿Evo Morales de nuevo? Boliwia dziś i jutro

Boliwijski prezydent – Evo Morales, to jeden z najstarszych „wyjadaczy” na latynoamerykańskiej scenie politycznej. W najbliższej audycji porozmawiamy o nim, jego rządach i szansach na reelekcję.

Boliwia jest pięknym, choć raczej mało znanym krajem. Zazwyczaj wspomina się o tym kraju jako o fenomenie przrodniczym podziwiając zapierające dech w piersiach akndyjskie krajobrazy. Tymczasem Boliwia to również kraj niesłychanie ciekawy pod względem społecznym, politycznym i naukowym.  Przywódca Boliwii – Evo Morales rządzi krajem od kilkunastu lat i z pewnością należy do najbardziej „kolorowych” postaci latynomaerykańskiej polityki.

Uważany powszechnie za lewicowego populistę oraz zwolennika chavistowskiej ideologii budowania „Socjalizmu XXI wieku”  Evo Morales rządzi Boliwią już od kilku kadencji. Jego ciekawą osobowość ukazaliśmy już w kilku audycjach, kiedy to rozmawialiśmy o jego metodach mających na celu wygranie wyborów i utrzymanie się przy władzy. A metod tych jest bez liku. Odwoływanie się do indiańskich korzeni, rozdawnictwo, a zarazem współpraca z biznesem i kokietowanie bogatych wartsw społecznych to jedne z wielu metod, jakie stosuje Evo Morales. Dodać też trzeba, że narzędzia, jakich używa Evo Morales często nie są uważane za demokratyczne.

Tymczasem ostatnie poczynania prezydenta, a także szereg rozmaitych afer związanych z grupą rządzącą Boliwią wywołały w kraju szereg protestów. To z kolei wpłynęło na fakt, że popularność, jaką do niedawna cieszył się Evo Morales, mocno spadła. I choć jest ona nadal bardzo wysoka, to już dziś wiele osób zadaje sobie pytanie o to, co dalej będzie z Boliwią.

Odpowiedzi na to pytanie z pewnością udzielą sami Boliwijczycy udając się w przyszłym roku do urn wyborczych. Jednak już w najbliższej audycji pochylimy się nad tym tematem. A ściślej rzecz biorąc zrobi to nasz gość – Dr. Radosław Powęska, latynoamerykanista. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość opowie, dlaczego Evo Morales staje się jednym z najbardziej kontrowersyjnych kandydatów w wyścigu o urząd prezydenta Boliwii. Porozmawiamy także o możliwej opozycji i kontrkandydatach na prezydencki fotel. Wreszcie naszego gościa zapytamy o to, jaką opinią cieszy się Evo Morales u swoich rodaków: i tych ubogich i tych zamożnych, a także co Boliwijczycy sądzą o sytuacji polityczno – gospodarczej w swoim kraju.

Na boliwijskie rozważania zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 9-go kwietnia, jak zwykle o 21H00!

¡República Latina – czasami nieuczesani!

Wydarzy się w 2018 roku / Lo va a pasar el año 2018 – República Latina

Rok 2018 przynieść może w latynoskiej polityce i latynoskim społeczeństwie wiele zaskakujących momentów. A co wydarzyć się może, o tym porozmawiamy sobie w najbliższej audycji.

Jaki był rok 2017? Wszyscy wiemy: dla jednych lepszy, dla innych gorszy: jedni uważali go za wspaniały, inni za beznadziejny.

co przyniesie rok 2018? Tego nie wiemy. Jeśli jednak chodzi o Amerykę Łacińską, to przynieść może on bardzo wiele zaskakujących wydarzeń, zwłaszcza w polityce. Na ten rok bowiem zaplanowane są wybory zarówno parlamentarne, jak i prezydenckie i to zarówno w tych ważniejszych krajach (m.in. Brazylii, Meksyku, czy Kolumbii), jak i tych, o których rzadko się wspomina, m.in. Paragwaju, czy Kostaryce. Ciekawie sytuacja będzie wyglądać również na Kubie, gdzie nowy parlament wybierze nowego prezydenta, zaś wybory te mogą oznaczać koniec rządów braci Castro. Innym krajem, nad którym warto się pochylić jest Wenezuela, gdzie na koniec bieżącego roku przewidziane są wybory prezydenckie.

Kto ma szansę na wybranie na prezydencki urząd w Meksyku i Kolumbii? Czy wybory prezydenckie i parlamentarne przyniosą koniec rządów lewicy? Dlaczego Meksyk opanowały egzotyczne koalicje wyborcze? Czy dojdzie do zaplanowanych wyborów prezydenckich w Wenezueli? A jeśli tak kto je wygra? Pytań dotyczących przyszłości politycznych rozwiązań w państwach Ameryki Łacińskiejjest wiele . Razem z naszym gościem – Héctorem Franco spróbujemy na nie odpowiedzieć. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość spróbuje również przybliżyć naszym słuchaczom klimat przedwyborczy, jaki panuje w Ameryce Łacińskiej oraz uczulić słuchaczy na zbliżające się wydarzenia. A żeby nie było tylko o polityce, to zastanowimy się także, która z drużyn latynoskich, biorących udział w tegorocznym mundialu ma szansę na sukces, a która najprawdopodobniej po fazie grupowej pakować będzie manatki.

Na rozważania o przyszłości Ameryki Łacińskiej AD’2018 zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 8-go stycznia, jak zwykle o 21H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!

¡República Latina – nie prorokujemy!

Resumen en castellano: El año pasado – 2017: para unos de nostros era mejor, para otros peor. Y cómo sería el año, que hemos comenzado hace unos días, o sea el año 2018? Nadie lo sabe. Sin embargo en caso de América Latina el año 2018 puede ser muy interesante, especialmente en el aspecto de políltica. Las elecciones al parlamento o presidente en varios países latinoamericanos podrían cambiar toda la región. Juntos con nuestro invitado – Héctor Franco, vamos a pensar sobre los posibles cambios de política en los países como Brasil, México o Venezuela. Vamos también a tocar un poco el tema de la Copa Mundiall del fútbol y de las chances de los equipos latinos que van a participar en estos juegos.

Les invitamos para escucharnos el lunes, 8 de enero, a las 21H00 UTC+1! Vamos a hablar polaco y castellano!

Bronisław Wildstein w Poranku WNET: Polskie władze muszą prowadzić dialog z rządem w Kijowie dla dobra Rzeczpospolitej

Publicysta był gościem Aleksandra Wierzejskiego w Poranku WNET. Tematem rozmowy, oprócz kwestii Ukrainy, był konflikt w ramach obozu dobrej zmiany, który może zaszkodzić realizacji programu reform.

 

Bronisław Wildstein wyjaśnił motywy napisania, wspólnie z prof. Andrzejem Nowakiem i Bohdanem Cywińskim, listu do polityków obozu rządzącego: – Pisaliśmy nie o konkretnym konflikcie między ministrem obrony a prezydentem, ale w ogóle o konfliktach w obecnym obozie władzy, zwłaszcza pewnej agresji językowej, która może prowadzić do konsekwencji, trudnych następnie do wyeliminowania.

Redaktor wskazał na zagrożenia dla prestiżu państwa, który może ucierpieć w wyniku walk polityków w ramach rządu i całej formacji konserwatywnej: – Oczekujemy, że obóz, który ma na celu poważną reformę państwa, skupi się na kwestiach merytorycznych i jednocześnie będzie szanował instytucje państwowe. Pewien sposób nonszalancji w traktowaniu najważniejszych instytucji, takich jak urząd prezydenta, powoduje nadszarpnięcie wszelkich autorytetów.

Zdaniem gościa Poranka WNET zapisy ustawy zasadniczej sprzyjają konfliktom w obozie władzy: – Mamy niedobrą konstytucję, która niejako generuje konflikt, między rządem a prezydentem. Wyposaża głowę państwa w rozliczne uprawnienia, negatywne de facto, i powoduje że kompetencje się zacierają. Na przykład prezydent jest głównym zwierzchnikiem sił zbrojnych, a jednak polityką obronną kieruje minister i tutaj pojawiają się ewidentne napięcia.

Tematem rozmowy była również kwestia stosunków na linii Warszawa-Kijów: – To, co się dzieje w stosunkach polsko-ukraińskich, napawa mnie sporym niepokojem. To jest jedna z najważniejszych rzeczy w naszej polityce międzynarodowej. Ona będzie bardzo długo owocowała w przyszłości.

Bronisław Wildstein podkreślił, że obecny moment polityczny jest przełomowy dla społeczeństwa ukraińskiego i wzajemnych relacji na linii Warszawa-Kijów: – W tej chwili dochodzi do intensyfikacji budowy świadomości narodowej Ukraińców, która dokonuje się pod wpływem wojny, i to wojny z Rosją. I teraz pozostaje pytanie, jak my będziemy postrzegani przez Ukraińców, a aktualny sposób postrzegania zostanie przyjęty przez Ukraińców na następne wiele lat.

– Na Ukrainie jest taka władza, jaka jest, a my mówimy o sprawach nie tylko dotyczących władzy, ale o sprawach dotyczących pamięci, polityki historycznej, dotyczących relacji. Powinniśmy tworzyć jak najwięcej ośrodków z zakresu tzw. miękkiej siły, jak to robią kraje zachodnie, ale nie możemy nie rozmawiać z władzami Ukrainy – podkreślił w rozmowie z Aleksandrem Wierzejskim na falach Radia WNET Bronisław Wildstein.

ŁAJ

Opozycją systemową staje się prezydent – nawet w GW rozpaczają, że w Polsce nie było opozycji, a PiS ją sobie wytworzył

O paradoksalnych analogiach między sceną polityczną w Niemczech i w Polsce oraz o zmieszaniu i niepewności, jakie wydarzenia Katalonii zasiały w umysłach europosłów, opowiedział Zdzisław Krasnodębski.


W Poranku WNET Witold Gadowski rozmawiał ze Zdzisławem Krasnodębskim, europosłem PiS, profesorem socjologii, wykładowcą m.in. na uniwersytecie w Bremie.

Co po wyborach czeka naszego zachodniego sąsiada?

Profesor odpowiada, że przede wszystkim trudny proces tworzenia rządu. Zapowiadana jest koalicja trzech partii – koalicja, która z powodów ideowych kiedyś wydawała się niemożliwa. Obecnie jest to chyba jedyna możliwa konstelacja. Jeżeli rząd nie powstanie, rozwiązaniem będą tylko przyspieszone wybory, co się w Niemczech jeszcze nigdy nie zdarzyło.

Pokazuje to, że – pomimo to, iż wynik wyborów był spodziewany – wybory te spowodowały szok w opinii publicznej i jednak zmianę polityczną. To, czy nowy rząd będzie prowadzić nową politykę, pozostaje wielkim pytaniem. Czy w takim razie ograniczenie liczby przyjmowanych uchodźców do 200 tysięcy to konsekwencja wyborów? Zdaniem Zdzisława Krasnodębskiego – tak. Istotną zmianą jest już sam fakt, że zaczęło się o tym mówić. W kampanii wyborczej ten temat w ogóle nie był podejmowany. Pewnie dlatego, że za problem z imigracją odpowiadają obie główne partie – CDU i SPD. Ta najważniejsza w zasadzie kwestia w ogóle nie była tematem przed wyborami, z wyjątkiem kampanii AfD. Temat ten jednak z całą siłą wrócił po wyborach. [related id=41452]

Europoseł uważa, że największym przegranym obok SPD jest CDU. Nie spowoduje to jednak wielkich zmian na szczytach polityki. System polityczny w Niemczech jest bardzo stabilny – tak różne partie mogą tworzyć koalicję. Wszyscy w Niemczech mówią o odpowiedzialności za państwo. Nawet SPD wzywa się, żeby w imię tej odpowiedzialności weszła do rządu. Takie podejście różni niemiecką klasę polityczną od polskiej. Nie ma w Niemczech totalnej opozycji oprócz AfD, choć nawet ona nie jest opozycją totalną wobec swojego państwa. Nie ma takich zapędów mścicielskich jak opozycja w Polsce i nie ma takich antypaństwowych mediów jak u nas TVN.

Prezydent opozycją systemową w Polsce?

W ostatnim czasie u nas opozycją systemową staje się prezydent. Zdzisław Krasnodębski zauważył, że nawet w „Gazecie Wyborczej” rozpaczają, że w Polsce nie było opozycji, a PiS ją sobie teraz wytworzył. Mamy więc taką sytuację, że z tego samego obozu pochodzi rząd i opozycja. Tu profesor widzi podobieństwo polskiej sceny politycznej do niemieckiej. Różnice między prezydentem a PiS są nie większe niż różnice między CDU/CSU a SPD. Ponadto stwierdził, że nie można mówić, że w Polsce jest dyktatura – rządzi bowiem koalicja, którą tworzy PiS z konserwatywno-liberalną Polską Razem i stojącą bardziej na prawo niż PiS – Solidarną Polską. Ponadto w samym PiS są różne nurty ideowe. Mamy więc pluralizm – ocenia europoseł. System polityczny nie różni się zatem wiele od systemu niemieckiego, tyle że mieści się on w ramach jednego obozu politycznego.

Katalonia a Unia Europejska

Wydarzenia w Katalonii spowodowały w Parlamencie Europejskim zmieszanie i niepewność co do tego, co należy mówić. Parlament Europejski – jak wskazuje europoseł – nie znosi sytuacji, w których nie ma pełnej jasności, gdy są konflikty wartości i nie ma prostego rozwiązania. W PE wszystko się upraszcza. Unia Europejska jakoś nie krzyczy, że w Hiszpanii łamane są prawa człowieka, a interesuje się Polską. Timmermans w przemówieniu, mówiąc o Katalonii, powołał się na prawo stanowione i konieczność jego przestrzegania. Nie wspomniał nic o prawach fundamentalnych, które stoją ponad prawem stanowionym. A do interwencji w Polsce wzywa się właśnie w związku z łamaniem praw fundamentalnych, wartości europejskich itp., a nie prawa stanowionego.

W konsekwencji okazuje się, że Katalończyk nie ma takich praw jak Polak – nie może głosować tak, jak chce, wychodzić na ulice, nie ma prawa do samostanowienia. Sprawa Katalonii powoduje, że nie wiadomo, jak się zachować. Zwycięża interes polityczny. Nie będzie się mówić o Hiszpanii, a zapowiada się kolejną debatę o Polsce. A ta jest problemem dla Unii Europejskiej, bo nie przystaje do wyobrażeń o europeizmie i może „zainfekować” Europę. Polska jest większym problemem niż Węgry, bo jest większym krajem.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w dzisiejszym Poranku WNET w części pierwszej.

JS

Senator Piotr Andrzejewski: Cele prezydenta i Zjednoczonej Prawicy są zgodne, różnią się sposobem ich realizacji

W Poranku WNET senator PiS Piotr Andrzejewski skomentował przedstawione wczoraj przez prezydenta propozycje zmian w ustawach o SN i o KRS. Być może będziemy mieli do czynienia z „reformą na raty”.

Dziś prezydenckie projekty ustawy o Sądzie Najwyższym i o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa miały wpłynąć do parlamentu. Witold Gadowski w Poranku WNET zapytał senatora Piotra Andrzejewskiego, czy miał okazję już się z nimi zapoznać.

Teksty ustaw nie były jednak jeszcze dostępne. Senator zapowiedział, że będą teraz rozważane wszelkie warianty reakcji na te projekty. Uważa, że zakres celów przedstawionych przez prezydenta jest zgodny z celami Zjednoczonej Prawicy i jej oczekiwaniami. Ocena środków do ich realizacji może się różnić. Być może doprowadzi to do tego, że reforma będzie „reformą na raty”. Pierwsza część – zmiany prawa o ustroju sądów powszechnym już zostały uchwalone.

Senator wyjaśnił, dlaczego zmiany w wymiarze sprawiedliwości rozpoczęte zostały od Trybunału Konstytucyjnego, od Sądu Najwyższego i od Krajowej Rady Sądownictwa. Otóż uważa on, że głębokie zmiany postępowania cywilnego i karnego są niemożliwe wobec zapowiedzi ich blokowania przez te organy. Do tego doszła politycznie zaangażowana, sprzeczna z zasadą niezależności i niezawisłości postawa niektórych sędziów.

Cała refleksja nad podziałem władz jest, zdaniem Piotra Andrzejewskiego, zachwiana. Podział ten powinien obowiązywać, ale nie tak, że jedna z władz jest zupełnie niezależna od pozostałych. Większość – władza ustawodawcza – ma prawo decydować o sposobie wyboru sędziego, o funkcjonowaniu sądów powszechnych, o sposobie wyboru sędziów do KRS, o tym, jak wybierani mają być kandydaci na sędziów.

Imperium – władza mianowania sędziów – należy, jak podkreślił senator, do prezydenta. Tymczasem jego uprawnienia sprowadza się do czystej formalności i spełnienia obowiązku. Jeżeli prezydent ma prawo mianować sędziów, to – uważa Piotr Andrzejewski – wątpliwe jest domaganie się zmiany konstytucji.

Czy to wszystko wróży przesilenie pomiędzy prezydentem a rządem i Prawem i Sprawiedliwością? Gość Poranka uważa, że jest zbieżność celów i linii politycznej. Sposób ich realizacji jest odmienny. Prezydent stara się zasugerować rozwiązania. Te jednak należą do władzy ustawodawczej. „Może być różnica zdań, ale nie nazywałbym tego konfliktem”. Jeżeli prezydent będzie miał wątpliwości, to skieruje uchwalone ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.

Całej rozmowy można posłuchać w części pierwszej Poranka WNET.

JS

MON: przebudowa armii wymaga zmian kadrowych, reforma była konsultowana. BBN: Bez nominacji generalskich w dzień WP

BBN: Trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP przyczyną braku nominacji. MON: Nowa kadra dowódcza jest warunkiem zmian dostosowujących wojsko .

BBN poinformowało we wtorek, że prezydent Andrzej Duda zdecydował, iż 15 sierpnia nie odbędzie się uroczystość wręczenia nominacji generalskich.

„W ocenie prezydenta trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP nie stwarzają warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich” – argumentowało BBN.

Nowa kadra dowódcza jest warunkiem zmian dostosowujących wojsko do nowych wyzwań– oświadczyła rzeczniczka MON mjr Anna Pęzioł-Wójtowicz. W przesłanym PAP komunikacie Pęzioł-Wójtowicz zaznaczyła, że „konieczność przywrócenia jednolitego systemu dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP była i jest priorytetem rządu Premier Beaty Szydło, w tym ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, który podnosił tę kwestię począwszy od 2014 r.”; projekt takich zmian został wypracowany w ramach Strategicznego Przeglądu Obronnego, a wyniki zostały przekazane BBN.

„W pracach nad nowym modelem systemu dowodzenia brali udział przedstawiciele Prezydenta RP (konkretnie Biura Bezpieczeństwa Narodowego)” – podkreśliło MON.

Jak zaznaczono, zaproponowany w SPO model systemu kierowania i dowodzenia poddano weryfikacji w ramach ćwiczenia dowódczo-sztabowego Zima ’17, w którym także brali udział przedstawiciele prezydenta RP.

Rzeczniczka dodała, że na prośbę szefa BBN Pawła Solocha odbył się cykl spotkań konsultacyjnych z udziałem wiceministra obrony Tomasza Szatkowskiego, „mających na celu wymianę poglądów oraz udzielenie niezbędnych wyjaśnień Szefowi BBN”. „Dodatkowo w maju br. do konsultacji Prezydenta RP został przesłany przez MON projekt nowelizacji ustawy o urzędzie Ministra Obrony Narodowej oraz niektórych innych ustaw w zakresie reformy SKiD (systemu kierowania i dowodzenia – PAP)”.

„Proponowany projekt przywraca jednolitość dowodzenia armią, znacznie poszerza kompetencje Prezydenta RP, na ile pozwalają na to przepisy obowiązującej Konstytucji RP, oraz dostosowuje cały system do współdziałania z sojuszniczymi siłami NATO, uwzględniając wymogi narodowego bezpieczeństwa Polski” – zapewnił resort.

„Trzeba podkreślić, że decyzje personalne, kluczowe dla nowego systemu kierowania i dowodzenia zostały, na wniosek Pani Premier i MON, podjęte przez Prezydenta RP w ciągu ubiegłych 12 miesięcy. Kwestie będące wciąż jeszcze przedmiotem dyskusji nie mają znaczenia zasadniczego i mogą zostać uzgodnione w toku dalszych konsultacji” – dodało MON.

Wg resortu „zmiany zaprojektowane w ramach realizacji Strategicznego Przeglądu Obronnego mają na celu dostosowanie armii do nowych wyzwań wynikających z narastającego zagrożenia zewnętrznego oraz z wieloletnich zaniedbań organizacyjnych, personalnych, strategicznych i dotyczących kierunków modernizacji technicznej armii”.

„Kluczowym czynnikiem tych zmian jest ukształtowanie nowej kadry dowódczej. Bez niej wszystkie pozostałe reformy mogą zostać zaprzepaszczone. Świadczą o tym dobitnie błędy, jakie popełniono w ciągu ubiegłych 27 lat, a które z trudem są obecnie naprawiane” – oświadczyła mjr Pęzioł-Wójtowicz.

Informując o decyzji prezydenta, by nie wręczać w Święto Wojska Polskiego generalskich i admiralskich nominacji, BBN podkreśliło, że „w ocenie prezydenta trwające prace i brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP nie stwarzają warunków do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich” –

Jak zaznaczyło BBN, prezydent „oczekuje, że w ramach współpracy Biura Bezpieczeństwa Narodowego z Ministerstwem Obrony Narodowej rozwiązania dotyczące systemu kierowania i dowodzenia zostaną wypracowane w najbliższym czasie, co pozwoli na podjęcie stosownych decyzji kadrowych”.

Do sprawy odniósł się we wtorek szef gabinetu politycznego MON Dominik Smyrgała. „Te nominacje były częścią reformy naszych sił zbrojnych, one były konsekwencją SPO” – powiedział Smyrgała w TVP Info. Dodał, że „większość tych rzeczy już była uzgadniana”, a prezydent mówił na dorocznej odprawie kierownictwa MON i sił zbrojnych, „że trzeba zreformować potencjał naszych sił zbrojnych, również przez zmiany kadrowe”. „Cały czas jesteśmy w dialogu, myślę, że wypracujemy jakieś rozwiązanie” – powiedział Smyrgała.

Zapowiedziana przez ministra obrony Antoniego Macierewicza zmiana systemu kierowania i dowodzenia była przedmiotem rozmów prezydenta z ministrem obrony, szefem Sztabu Generalnego i najwyższymi dowódcami. Prezydent przedstawił swoje oczekiwania wobec systemu dowódczego w kwietniu na odprawie kierowniczej kadry MON i sił zbrojnych.

Nierozstrzygnięta pozostawała kwestia przyszłego połączonego dowództwa operacyjnego. Jak mówił szef BBN Paweł Soloch, BBN skłania się ku wydzieleniu do tej roli osobnej instytucji, zaś MON – ku strukturze w ramach SG WP.

Zmiany w obowiązującym od początku 2014 roku systemie kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi to jeden z priorytetów obecnego kierownictwa MON. Modyfikację systemu dowódczego Macierewicz zapowiadał tuż po objęciu funkcji szefa MON jesienią 2015 r.

W obowiązującym od 2014 r. systemie powstały dwa główne dowództwa (generalne i operacyjne) w miejsce odrębnych dowództw rodzajów sił zbrojnych, a Sztab Generalny stał się ośrodkiem planowania strategicznego, a nie dowodzenia. Według Macierewicza powoduje to niejasności co do podziału kompetencji pomiędzy organami dowódczymi i brak jednolitości dowodzenia

MoRo/PAP

„SOWA I PRZYJACIELE” kolejna odsłona/ PiS o nowych taśmach: pokazują hipokryzję Platformy; PO: nic z nich nie wynika

Według PiS nagrania pokazują hipokryzję i mechanizmy rządów PO. Zdaniem Platformy z taśm nic nie wynika. Politycy Kukiz’15 i PSL apelują za to o ujawnienie wszystkich taśm, by nie służyły do szantażu.

W niedzielę portal tvp.info opublikował nowe nagrania z 2014 r. z restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Na taśmach zarejestrowana jest rozmowa ówczesnego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego z ówczesnym prezesem Orlenu Jackiem Krawcem. Nagrani rozmawiają m.in. o obecnym szefie PO Grzegorzu Schetynie nazywając go m.in. „żulikiem bez poglądów”. Wątpią też w kwalifikacje Schetyny, określając „idealnym numerem dwa”.

Andrzej Halicki (PO) ocenił w programie „Woronicza 17” w TVP Info, że z nagrań nic nie wynika, „poza tym, że takim językiem nie powinno się rozmawiać”. „Minister Sikorski dość niechętnie odpowiada na dosyć infantylne pytania” – ocenił. Według Halickiego jeżeli mówić o prawdziwych aferach, to są one gdzie indziej i dotyczą np. Amber Gold, czy SKOK-ów.

Treść nagrania krytykowali za to Marek Suski z PiS oraz szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski.

„Jak znamy Schetynę, a ma taki pseudonim +zniszczę cię+, więc sądzę, że to niszczenie nastąpi, w partii miłości krew się leje, zardzewiałe noże wbija się w plecy. Te taśmy ujawniają, jak kształtowana była polityka za PO (…). Te taśmy pokazują rzeczywiście mechanizmy rządów PO, która zajmowała się swoimi brudnymi interesami, kryciem rozliczeń, a nie zajmowała się Polakami” – ocenił Marek Suski.

Według niego nowe nagrania pokazują, że za rządów PO „państwo było traktowane jako łup, a stanowiska obsadzane były dla potrzeb wewnętrznej wojny partyjnej i wewnętrznych rozgrywek, a nie ze względu na interes państwa”.

Z kolei Krzysztof Szczerski zarzucił Radosławowi Sikorskiemu hipokryzję. Przypomniał, że bronił on kandydatury Schetyny na szefa MSZ, po tym jak sam przestał pełnić tę funkcję.

Odnosząc się do ujawnionych wypowiedzi ówczesnego szefa Orlenu, Szczerski ocenił, że „teraz wiemy dlaczego te spółki przynosiły straty w czasach poprzednich rządów, a dziś przynoszą zyski”.

„Jeśli prezes PKN Orlen zajmuje się dyskutowaniem o tym, jak obalić Donalda (Tuska – PAP), albo czy Grzegorz, albo poseł Halicki jest lepszy, a nie zajmuje się spółką, to takie były efekty pracy tych spółek” – powiedział.

Halicki ripostował Szczerskiemu, że obecne zyski Orlenu są konsekwencją „drenowania kieszeni kierowców”.

Zbigniew Gryglas z Nowoczesnej uważa z kolei, że to smutne, że Polacy dowiadują się jak wygląda „kuchnia polityczna”. Zwrócił uwagę, że każda partia polityczna ma swoje grzechy, zarówno ta, która rządziła, jak i ta która robi to obecnie. Polityk „N” zgodził się jednak z oceną Schetyny dokonaną, przez Sikorskiego i Krawca, że obecny szef PO to człowiek „drugiego planu”.

Z kolei przedstawiciele Kukiz’15 oraz PSL zaapelowali o upublicznienie wszystkich taśm.

„Chciałbym, żeby wszystkie taśmy nagrane w Sowie i Przyjaciołach ujrzały światło dzienne. Brak publikacji tych taśm jest jak brak publikacji wszelkich materiałów SB, istnieje ogromne ryzyko szantażowania osób nagranych tymi materiałami” – zaznaczył Jakub Kulesza (Kukiz’15).

Zgodził się z nim ludowiec Mirosław Maliszewski. Dodał, że nagrana rozmowa, co do treści „w dużej mierze kompromituje polską politykę”. Skrytykował też używany na nagraniach język.

Zwrócił jednak uwagę, że rywalizacja w partiach politycznych jest rzeczą naturalną. Jego zdaniem powinna się ona jednak odbywać przy użyciu „innego języka, innych metod, niewbijania noża, tylko rywalizacji pozytywnej”.

PAP/MoRo

Dr Annusewicz: Decyzje w sprawie weta były pierwszym krokiem, aby zaakcentować swoją niezależność

Pozytywną stroną prezydentury Andrzeja Dudy jest próba wyjścia z przyklejonego wizerunku osoby niesamodzielnej, podpisującej wszystko, co otrzyma- skomentował dr Olgierd Annusewicz, ekspert wizerunku.

Politolog, dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert od politycznego wizerunku skomentował dla PAP 2 lata prezydentury Andrzeja Dudy.

„Silną stroną prezydentury Andrzeja Dudy jest to, że prezydent unika angażowania się w bieżące konflikty. To jest powtórzenie strategii Bronisława Komorowskiego, dlatego, że Polacy lepiej oceniają głowę państwa jeżeli unika wdawania się bieżące spory i utarczki, unika pyskówki: czy to z opozycją, czy to z osobami z własnego obozu”- podkreślił.

Dodał, że „pozytywną stroną prezydentury jest próba wyjścia z przyklejonego, satyrycznego wizerunku osoby niesamodzielnej, podpisującej wszystko, co otrzyma”.

„Decyzje podjęte w sprawie weta były pierwszym krokiem, aby zaakcentować swoją niezależność” – konkluduje Annusewicz.

Dr Annusewicz za najsłabszy element w dwuletnim okresie prezydentury Andrzeja Dudy uznał „pewnego rodzaju bierność”.

„Prezydent dużo mówi, często występuje, ale rzadko kiedy za tą mową idą działania. Przez to, dwa lata prezydentury doczekały się karykaturalnego przedstawienia w postaci Adriana. Wizerunek Andrzeja Dudy, dość niesamodzielnego jest zasługą po części samego prezydenta a w dużej części ugrupowania z którego się wywodzi. PiS tak pokazało prezydenta swoimi komunikatami, że Duda nie jest dla nich partnerem tylko raczej realizatorem, trybem w procesie realizacji. Być może to się skończyło za sprawą wet prezydenta”- zaznaczył.

Ekspert ds. wizerunku przypomniał, że „przed Andrzejem Dudą są 3 lata prezydentury dlatego warto zapytać, co teraz powinien robić, żeby zmieniać wizerunek”.

„Na pewno Andrzej Duda musi wykazywać się większą aktywnością. Nie chodzi o to, żeby na potęgę zaczął wetować ustawy Prawa i Sprawiedliwości. Nie powinniśmy wcale na to czekać, w końcu to jest obóz polityczny i program polityczny z którym się identyfikuje. Trudno, żeby stał się liderem opozycji”- podkreślił Annusewicz.

„Natomiast korzystając ze swoich prerogatyw: inicjatywy ustawodawczej i prawa weta, powinien korzystać i kreować własną politykę, negocjując z Prawem i Sprawiedliwością. Pojawiłby się wtedy mechanizm, który nadaje prezydentowi silną podmiotowość, bo rzeczywiście od Głowy Państwa coś zależy. Polacy powinni zobaczyć, że PiS nie jest w stanie realizować swojego programu zmiany państwa bez uzgodnienia tego z Andrzejem Dudą”- skonkludował dr Annusewicz.

PAP/MoRo