Minister gospodarki morskiej: Wszystko wskazuje na to, że odkupimy Stocznię Gdańską

Zdaniem Marka Gróbarczyka najważniejsze w przemyśle stoczniowym jest wspieranie produkcji promów, do której zostaną włączone stocznie ze Szczecina oraz zakłada z Trójmiasta.

 

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet był Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. Tematem rozmowy było funkcjonowanie ustawy o prawie wodnym, której tworzenie budzi wątpliwości. Główny autor ustawy, były wiceminister środowiska Marian Gajda, po wskazaniu wątpliwości został usunięty, za rządu jednej spółek energetycznych.

 

Minister Gróbarczyk przyznał, że projekt ustawy ma liczne mankamenty, ale jego szybkie uchwalenie, wynikające z zaniechań poprzednich rządów, było niezbędne: Prawo Wodne, które obowiązuje od początku tego roku, było jedną z najtrudniejszych reformy, które należało wprowadzić do Polskiego prawodawstwa. Gdyby prawo wodne nie zostało przyjęte, to każdy dzień zwłoki to naruszenie unijne w kwocie 300 milionów euro dziennie. Tyle byśmy musieli zapłacić, gdybyśmy nie wdrożyli dyrektywy wodnej i Ona dzisiaj jest, a że jest, jaka jest, to już tam, gdzie drzewa rąbią, tam wióry lecą. Ta ustawa zawiera w sobie całą gospodarkę wodną – podkreślił gości Poranka Wnet.

Duże tempo prac spowodowało, że pewne rzeczy zostały potraktowane odgórnie i wpisane do struktury Wody Polskie, którego zarząd przypadł ministrowi gospodarki morskiej. Dzisiaj mamy dość komfortową sytuację, bo całość zarządzania wodnego znajduje się w jednym ministerstwie, nigdy w historii Polski tak nie było, zawsze kwestię małej melioracji i np. żeglugi śródlądowej było rozłączone – podkreślił minister gospodarki morskiej.

Marek Gróbarczyk podkreślił, że działalności nowopowołanej spółki będzie zakładać rynkowe zasady działań: Chcemy, żeby Wody Polskiego zaczęły funkcjonować w należyty sposób, ale nie było żadnej rewolucji w zarządzaniu gospodarką wodą. Do tej pory to było oparte o regionalne zarządy gospodarki wodnej. Najważniejsze jest, aby prezes przedsiębiorstwa Wody Polskie, miał pełną kontrolę nad całą gospodarką wodną w Polsce. To jest przedsiębiorstwo, które musi działać na zasadzie zysków i strat, musi się utrzymać, chociaż dostaje subwencję budżetową.

Ministerstwo cały czas w swoim priorytecie ma żeglugę śródlądową. Prezes Wód Polskich ma w swoim zakresie przemodelowanie całego procesu inwestycyjnego. (…) Inwestycje, które były realizowane, były całkowicie sprzecznie z potrzebami żeglugi śródlądowej, bo nie zawierały kwestii zarządzania wodą. Budowano tylko rozwiązania tymczasowe – zaznaczył minister gospodarki morskiej.

Jednym z priorytetów nowego rządu była odbudowa śródlądowych szlaków wodnych, szczególnie udrożnienie spławności Odry: W zeszłym tygodniu została przedstawiona całościowa koncepcja żeglugi po Odrze. Określiliśmy, że będzie 29 stopni wodnych na Odrze, zostały zaplanowane mosty i przejścia drogowe. Są już konkrety, to jest uruchomienie kanału gliwickiego, gdzie odbywa się transport węgla do elektrowni w Opolu i Wrocławiu. Regularny transport odbywa się kanałem gliwickim. W kwietniu rozpocznie się grodzenie odry w Malczycach, co pozwoli na prowadzenie regularnej żeglugi po Odrze.

Państwo nie będzie wchodziło w prywatne inwestycje jak budowa portów, ale wiemy, że spółki skarbu państwa są zainteresowane w inwestowanie w Odrę, jak KGHM. Czeka nas boom w rozbudowie infrastruktury żeglugowej na Odrze – zapowiedział gość Poranka Wnet.

Minister Gróbarczyk, raz jeszcze podkreślił, że budowa statku dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej jest realizowana i zostanie zakończona: Prom dla PŻB się po prostu buduje. Położne stępki, miało charakter symboliczny. To miało przyspieszyć cały proces kontraktowy. Teraz jesteśmy już w drugiej części tworzenie projektu, za chwilę będzie projekt roboczy i od połowy roku inwestor rusza z budową w szczecińskiej Stoczni Remontowej Gryfia. (…) Najważniejszy jest rozwój rynku promowego, który powinien być przede wszystkim wspierany. Bałtyk dzisiaj jest najlepszym obszarem pod względem rozwoju tego rynku.

Marek Gróbarczyk podkreślił, że w kwestii odkupienia pozostałości po stoczni w Gdańsku, sprawy idą w dobrym kierunku: Wszystko jest na dobrej drodze, do kupienie stoczni Gdańskiej. Inwestor ukraiński pewnie będzie opóźniać sprzedaż, będzie to walka o pieniądze, ale widzimy, że on też jest w bardzo trudnej sytuacji. Teraz najważniejsze są zlecenia, żeby mieć co budować. W Gdańsku znajduje się bardzo dobra sekcja sprawiania sekcji płaskich, którą włączymy w proces odbudowy przemysłu stoczniowego.

Tematem rozmowy był również stan czystości wody w zatoce puckiej, gdzie doszło do skażenia. Zdaniem ministra Grabarczyka przyczyną zanieczyszczenia nie jest spuszczania solanki z kawern pod inwestycję PGNiG.

ŁAJ

Uchwalono nowe prawo wodne. Sejm zgodził się z propozycją Senatu dot. usztywnienia taryf na dostarczenie wody

Posłowie przyjęli senackie poprawki do Prawa wodnego, dotyczące kwestii opłat za wodę. Nowe przepisy zamrażają ceny dla mieszkańców na dwa lata. Ustawa czeka na podpis prezydenta.

Najważniejsza z przyjętych przez Sejm poprawek mówi o tym, że wprowadzenie opłat za usługi wodne nie może stanowić podstawy do zmiany taryf, o których mowa w przepisach ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków określonych na rok 2018 i 2019.

Posłowie poparli ponadto propozycję, która pozwoli na zwolnienie z opłaty rocznej gruntów pokrytych wodami, które znajdują się w użytkowaniu jednostek samorządu terytorialnego i są przekazywane np. klubom sportowym czy osobom, które amatorsko łowią ryby. Takie zwolnienie będzie możliwe, o ile taka infrastruktura, np. pomosty, będzie ogólnodostępna i bezpłatna.

Kolejna ze zmian obniża możliwą maksymalną opłatę, jaką można pobierać za dostarczenie mieszkańcom wody przeznaczonej do spożycia. Po zmianie te górne opłaty wyniosą 0,30 gr. za metr sześcienny; 0,2 gr. oraz 0,15 gr. za metr sześcienny.

Posłowie opowiedzieli się także za poprawką, której konsekwencją będzie obniżenie maksymalnych opłat do celów rolniczych na potrzeby zaopatrzenia w wodę ludzi i zwierząt gospodarczych. Chodzi m.in. o pobór wody wykorzystywanej później do pojenia zwierząt gospodarskich.

Właśnie kwestia opłat za wodę i ewentualnych podwyżek dla mieszkańców wzbudziły podczas prac parlamentarnych nad ustawą najwięcej sporów. Ustawa bowiem w pełni będzie wdrażać unijną Ramową Dyrektywę Wodną (RDW), w tym jej kontrowersyjny artykuł 9., mówiący o zwrocie kosztów usług wodnych. Polska była już upomniana przez Komisję Europejską za niewdrożenie tych przepisów.

Premier Beata Szydło zapewniała, że po zmianie przepisów ceny wody nie wzrosną. Zapowiedziała, że senatorowie złożą poprawki, które zabezpieczą Polaków przed możliwością niekontrolowanych podwyżek cen wody.

Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk przyznawał w Sejmie, że nowe prawo może być wykorzystywane przez samorządy do podnoszenia cen za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków od mieszkańców. Dlatego też zadeklarował, że w przyszłości powstanie regulator cen wody, miałby on działać w nowej instytucji „Wody Polskie”. Regulator miałby zatwierdzać taryfy za wodę, jakie przygotowywane są przez przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne.

Do tej kwestii odniosło się też Ministerstwo Środowiska.

Według wiceministra Mariusza Gajdy nowe Prawo wodne umożliwia obniżenie maksymalnej opłaty z 4,23 zł do 0,70 zł za metr sześcienny.

„Stawki będą szczegółowo określone w rozporządzeniu Rady Ministrów, ale nie są przewidziane skokowe podwyżki opłat za pobór wody dla mieszkańców. Pozostaną one na niezmienionym poziomie do 2020 r. Jeżeli zajdzie taka konieczność, to będą one wzrastały stopniowo, po wykonaniu analiz społeczno-ekonomicznych. Dostawca wody nie musi sprzedawać jej po maksymalnych stawkach przewidzianych w rozporządzeniu. Nowe Prawo wprowadza jedynie opłatę stałą w celu racjonalnego wykorzystania zasobów wodnych” – wyjaśnił.

Według opozycji – PO, Nowoczesnej, PSL i Kukiz’15 nowe Prawo wodne to de facto nowy podatek wodny i zapłacą go wszyscy, od mieszkańców po przemysł, energetykę i rolnictwo. Według nich o przyszłych podwyżkach ma świadczyć chociażby fakt, że przychody nowej instytucji „Wód Polskich” sięgać będą kilku miliardów złotych rocznie.

Rząd tłumaczył, że dodatkowe obciążenia wynikające z ustawy będą dotyczyć największych gospodarstw rolnych (ok. 3,1 tys.), energetyki. Według szacunków MŚ, udział opłaty w cenie sprzedaży energii elektrycznej nie przekroczy rocznie 1 zł na osobę.

Pobór wody do 5 tys. litrów na dobę do celów rolniczych ma być bezpłatny.

Nowe przepisy wprowadzą też opłatę „za utraconą wodę”. Ministerstwo tłumaczy, że będzie ona dotyczyła dużych nieruchomości, których powierzchnia w 75 proc. jest trwale zabudowana, uszczelniona. Chodzi np. o parkingi. Jeśli jednak przy takich obiektach będą powstawać instalacje pozwalające na retencję wody, to stawka opłaty ma być nawet dziesięciokrotnie niższa.

Resort środowiska podkreśla, że musimy zacząć lepiej zarządzać zasobami wodnymi w naszym kraju. Polskie zasoby wynoszące rocznie 1,5-1,6 tys. metrów sześc. na jednego mieszkańca są jednymi z najniższych w Europie. To prawie tyle, co w Egipcie – podkreśla MŚ.

Nowemu prawu przyświeca zasada „rzeka, wały w jednych rękach”. W tym aspekcie również chodzi o dostosowanie polskiego prawa do prawa europejskiego i wprowadzenie zarządu nad wodami w układzie zlewniowym, a nie administracyjnym, jak to jest teraz. Ministerstwo zwraca uwagę na obecny problem rozproszenia kompetencji. Wielokrotnie zdarza się bowiem, że na granicy województw wałami przeciwpowodziowymi zarządzają inni marszałkowie, a sama rzeka jest np. w zarządzie rządowym. To powoduje m.in. brak koordynacji przy prowadzeniu inwestycji przeciwpowodziowych.

Dlatego też ustawa powołuje nową instytucję Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”, która w imieniu Skarbu Państwa będzie pełniła rolę gospodarza na wszystkich wodach publicznych. Pozwolić to ma m.in. na sprawniejsze zarządzanie zasobami wodnymi, a także możliwość planowania inwestycji wieloletnich, a nie w ujęciu budżetu jednorocznego.

Nowe przepisy mają pozwolić na uruchomienie 3,5 mld euro z funduszy europejskich m.in. na inwestycje przeciwpowodziowe.

Prawo wodne ma wejść w życie z początkiem 2018 r. Pierwotnie miało być gotowe w 2015 r.

Prace nad projektem nowych przepisów rozpoczęła poprzednia koalicja PO-PSL w latach 2011-2012. Projekt trafił do konsultacji społecznych w grudniu 2014 r., ale ostatecznie nie został przyjęty przez rząd. Zgodnie ze składanymi wówczas zapowiedziami, Rada Ministrów miała go rozparzyć w połowie 2015 r.

Projekt PO-PSL, podobnie jak obecny, miał wprowadzać zlewniowy model zarządzania rzekami w Polsce. W zależności od rangi rzeki zarządzać mieli nimi marszałkowie województw bądź zarządy dorzecza Odry i Wisły. Ówczesny projekt miał też wprowadzić kontrowersyjne przepisy dotyczące opłat, lecz sposób ich naliczania miał być określony nie w samej ustawie, a w rozporządzeniu do niej.

Po wyborach nad nowym projektem zaczął pracować rząd PiS. W październiku ub.r. rząd przyjął projekt z zastrzeżeniem, że musi on jednak zostać dopracowany. Ostatecznie resort środowiska uzupełnił projekt i przesłał go do Sejmu pod koniec kwietnia br.

PAP/MoRo