Poznański Czerwiec 1956 a rewolucja węgierska: wspólna iskra buntu

Poznań - Muzeum Czerwca 1956r. Zamek Cesarski l fot. wikimedia

Według prof. Konrada Białeckiego z IPN protest robotników w Poznaniu miał wpływ nie tylko na sytuację w Polsce, ale też stał się inspiracją dla węgierskiego zrywu w Budapeszcie.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Czerwiec 1956 roku. Poznań staje się miejscem pierwszego masowego buntu przeciwko reżimowi komunistycznemu w Polsce. W rozmowie z Katarzyną Adamiak prof. Konrad Białecki, naczelnik oddziału IPN w Poznaniu, wskazuje, że ten protest wykracza poza granice kraju.

Poznański Czerwiec był nie tylko lokalnym zrywem. Węgrzy uważnie obserwowali wydarzenia w Polsce. W Budapeszcie mówiono o politycznym Poznaniu, nawiązując do Koła Petefiego – grupy młodych opozycjonistów

– wyjaśnia.

Impulsem do strajku były pogarszające się warunki pracy i życia, ale reakcja władz – krwawe stłumienie protestu – tylko wzmogła społeczne niezadowolenie.

Zamiast wyciszyć emocje, aparat władzy rozpalił iskrę. Ludzie zaczęli wysyłać listy z hasłem ‘Zrobimy wam drugi Poznań

– dodaje Konrad Białecki.

W październiku 1956 roku do władzy w Polsce powraca Gomułka, co zostaje odczytane na Węgrzech jako znak możliwej odwilży. Węgierski bunt rozpala się już kilka dni później.

Na ulicach Budapesztu pojawiały się hasła wspierające Polaków. To był prawdziwy zryw solidarności

– mówi historyk.

Choć represje w Polsce były brutalne, to w porównaniu z Węgrami – znacznie mniej dotkliwe. Tam po rewolucji aresztowano 24 tys. osób, a 230 stracono. W Polsce żadnego uczestnika protestów nie skazano na śmierć.

Dziś pamięć o wspólnych doświadczeniach łączy oba narody. IPN i węgierski NEB organizują wystawy, publikacje i działania edukacyjne.

Historię trzeba przypominać, bo jest wspólnym dziedzictwem wolności. A Poznań i Budapeszt to jej filary

 – podsumowuje prof. Konrad Białecki.

Posłuchaj także:

Sprawa Gawłowskiego z perspektywy Szczecina – odpowiada Kamil Nieradka. „Jedna z większych afer w historii Polski”

Kolęda: Dla dowództwa AK powstanie warszawskie było ostatnią szansą na ratowanie niepodległości Polski

Co nowego można powiedzieć o powstaniu warszawskim? Odpowiada Artur Kolęda, starszy specjalista w Centralnym Biurze Edukacji IPN.

Artur Kolęda mówi o przygotowanej przez IPN  wystawie „Powstanie Warszawskie 1944. Bitwa o Polskę”.

Podtytułem wystawy jest „bitwa o Polskę” […] . To nie była bitwa tylko o Warszawę, to była bitwa o Polskę. Dowództwo Armii Krajowej widziało w tym ostatnią szansę na ratowanie niepodległości Polski.

Wystawa stanowi część ogólnopolskiej inicjatywy IPN, w ramach której przygotowywanych jest 17 wystaw poświęconych takim wydarzeniom jak poznański czerwiec, rzeź wołyńska, czy marzec 1968. Gość „Kuriera w samo południe” podkreśla, że  Akcja „Burza” i powstanie warszawskie stanowiły „krzyk rozpaczy zdradzonej Polski”, której losy zostały rozstrzygnięte za jej plecami na konferencji w Teheranie.

Dopiero po koloryzacji zobaczyłem, że ci żołnierze mają białe koszule i krawaty i na to nałożone panterki zdobyte na Niemcach.

Plakat promujący wystawę „Powstanie Warszawskie 1944 Bitwa o Polskę” / Materiał IPN

Kolęda szukał odpowiedzi na pytanie „co jeszcze można nowego powiedzieć o powstaniu”.  Odpowiedzią okazały się zdjęcia z epoki koloryzowane przez Mikołaja Kaczmarka. Jak mówi, „efekt był naprawdę zdumiewający”. Przywołuje zdjęcia z wyzwolenia przez powstańców „gęsiówki”, jak warszawiacy nazywali KL Warschau. Na wystawie można też znaleźć montaż znanego zdjęcia zniszczenia Prudentialu, gdzie niszczony przez niemiecki pocisk budynek przedstawiony jest na tle współcześnie stojących tam wieżowców.

Dzisiaj w Klubie Garnizonu Warszawa odbędzie się spotkanie „Powstanie warszawskie na zdjęciach niemieckiej Luftwaffe”, prowadzone przez Zygmunta Walkowskiego, który był gościem dzisiejszego „Poranka WNET”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Hajdasz: Poznań po wydarzeniach z czerwca 1956 roku został wręcz zalany tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa

Jak dodaje Hajdasz: „po strajku robotników w poznaniu było trzy razy więcej tajnych współpracowników na jednego mieszkańca niż w innych częściach polski”.

 

Jolanta Hajdasz wspomina poznański czerwiec 1956 r. W piątek wypada rocznica tamtych wydarzeń:

28 czerwca to krwawy czwartek, dzień, w którym na ulicach Poznania zginęło co najmniej 75 osób, ponad 700 było rannych. Część z tych osób była aresztowana, doszło do jesiennych procesów Poznańskich. […]

Jak dodaje, wiedza na temat konsekwencji czerwca dla poznaniaków nie jest powszechna. Ludzie nie wiedzą, jakie były konsekwencje czerwca dla poznaniaków:

W mojej ocenie to jest bardzo ważne do zrozumienia mentalności poznania także dzisiaj. Został on wręcz zalany tajnymi współpracownikami służby bezpieczeństwa. W poznaniu było 3 razy więcej tajnych współpracowników na jednego mieszkańca, niż w innych częściach polski.

Jolanta Hajdasz uważa, że mimo upływu lat, dla wielu osób nadal niezrozumiałe jest to, dlaczego w czerwcu 1956 roku robotnicy wyszli na ulicę strajkować:

To był czas, w którym terror stalinowski przecież był bardzo skuteczny. To nie przypadek, że to właśnie Cegielski [Zakłady Przemysłu Metalowego H. Cegielski Poznań – przyp. red.], to była elita robotnicza, także przedwojenna. Elita ludzi, którzy szanowali swoje miejsce pracy, spóźnienie się było czymś niepojętym. […] Robotnicy nie godzili się na wyśrubowane, nierealne normy pracy i wariackie przekraczanie planów w stylu 200% normy w tym samym czasie, co było zwyczajnie niemożliwe.

Gość „Poranka WNET” opowiedział także o symbolu czerwcowych wydarzeń, którym była śmierć 13-letniego Romana Strzałkowskiego, który zginął od kuli. Przypomina, iż jego grób po raz kolejny został zbezczeszczony:

Myślę, że to się stało jakąś dziwaczną tradycją. Od trzech lat, co roku, tuż przed rocznicą poznańskiego czerwca wandale, których nie daje się zidentyfikować policji niszczą jakąś częśc grobu Romka Strzałkowskiego. […] Mówię Romka, gdyż pamiętajmy, że to było 13-letnie dziecko.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.M.K.