Dlaczego historia Powstania Wielkopolskiego jest wciąż zbywana? – na to pytanie odpowiada profesor Jacek Kowalski

Nasza ekipa odwiedziła Murowaną Goślinę, gdzie odbywają się wspaniałe historyczne widowiska wzorowane na „Cinéscénie”, czyli nocnym widowisku o historii Francji.

Prof. Jacek Kowalski opowiedział o widowiskach historycznych organizowanych w Murowanej Goślinie, o postaci Stańczyka w polskiej historii oraz o historii Powstania Wielkopolskiego. Profesor próbował także wytłumaczyć dlaczego o Powstaniu Wielkopolskim tak niewiele się mówi i pamięta.


Autentyczna relacja z pierwszych dni powstania wielkopolskiego. Poznań oczami Niemca. Dokument z Biblioteki Kórnickiej

Oficer niemiecki, próbując wyjaśnić w raporcie zagubienie pieniędzy pułkowych, przedstawia wiele ciekawych informacji dotyczących sytuacji w Poznaniu w pierwszych dniach powstania wielkopolskiego.

Łukasz Jastrząb

26 XII wieczorem, około godz. 8-mej do Poznania przybył Polak, Ignacy Paderewski, z kilkoma oficerami Ententy i został przyjęty przez ludność polską pochodem z pochodniami, rozciągającym się od dworca aż do Hotelu Bazar (w którym P. się zatrzymał). Ulice prowadzące z dworca do Bazaru już po południu były silnie obsadzone. Po obu ich stronach ustawiły się polskie dzieci szkolne i członkowie stowarzyszeń. Paderewskiego i oficerów Ententy przewieziono ulicami czwórką koni wśród burzliwego entuzjazmu Polaków. Przez cały dzień miasto było ozdobione polskimi chorągwiami; pod wieczór ukazały się nawet francuskie, angielskie i amerykańskie chorągwie u okien i balkonów Polaków.

27 XII przed południem odbyły się wielkie owacje Polaków przed Bazarem w Poznaniu. Dzieci szkolne i dorośli, stowarzyszenia itd., cała polska ludność klęczała przed tym domem, opowiadano nawet, że Polacy całowali ziemię i czcili Paderewskiego jako oswobodziciela Polski i Prezydenta nowej Republiki Polskiej. Z orkiestrą, śpiewając polskie pieśni, obchodzili następnie ulice Poznania.

Wściekłość Niemców została wywołana nie tylko z powodu wywieszenia nieprzyjacielskich chorągwi, ale także złośliwego zachowania Polaków w stosunku do Niemców; i tak np. żaden obywatel niemiecki nie mógł się pokazać na ulicy, nie doznawszy czynnych napaści, często spychany z chodnika. Niemcy chodzili po mieście z zaciśniętymi pięściami. (…)

Przybywszy do Prezydium Policji zobaczyliśmy, że na placu Wilhelma potyczka bojowa była już w toku. Jak do tego doszło, nie zostało wyjaśnione. Prawdopodobnie nastąpiło zderzenie Niemców z Polakami, odbyła się wymiana strzałów i z tego rozwinęła się potyczka. Ustawiliśmy się przy Prezydium Policji z trzema karabinami maszynowymi i wzięliśmy w ogień Polaków, którzy chcieli nas atakować. Polaków było około 500 ludzi, nas tylko około 40. Podchodzili luźnymi grupami poza kolumnami i narożnikami domów, odrzwiami itd. Na skutek naszego ognia mieli, jak to później stwierdzono, 18 zabitych i wielu rannych [Według najnowszych badań w Poznaniu zginęło lub zmarło z ran pięć osób, z czego okoliczności zgonu jednego z nich – Franciszka Jaśkiewicza, są trudne do ustalenia (źródła podają, że zaginął lub zginął); przyp. ŁJ]. Potyczka trwała mniej więcej 1/2–1 godziny, w przybliżeniu od 5 do 6-tej po południu, potem Polacy chcieli z nami pertraktować. Pierwszym postulatem było żądanie, abym natychmiast się oddalił, ponieważ nie należałem do siły zbrojnej 20 Pułku Artylerii Polnej, odszedłem więc nie zaczepiany. Jak słyszałem, pogodzili się następnie w ten sposób, że obie strony złożyły swoją amunicję w Prezydium Policji i odmaszerowały. W innych częściach miasta strzelanina trwała nadal. Między godz. 8-mą a 9-tą w mieście panował spokój. O godz. 9-tej rozpoczęła się gwałtowna walka przed Zamkiem, obsadzonym przez Polaków. Kto brał udział po stronie niemieckiej w tej strzelaninie, nie jest mi wiadome. Około godz. 10.30 nastąpił znowu spokój. Pojedyncze strzały padały jednakże jeszcze w ciągu całej nocy. Polacy tymczasem obsadzili wszystkie ulice i gmachy publiczne. (…)

Od przewodniczącego Rady Robotników i Żołnierzy w Poznaniu, z którym byłem w areszcie, słyszałem, że 27 po południu, gdy rozpoczęła się strzelanina, przedstawiciele Polskiej Rady Ludowej i oficerowie Ententy pojechali do generalnej komendantury, aby pertraktować z generalnym komendantem.

Określono jako oburzające, że Niemcy zdzierali francuskie, angielskie i amerykańskie chorągwie. Na to szef sztabu generalnego, ekscelencja v. Schimmelpfennig, miał oświadczyć: „Jesteśmy jeszcze w Prusach”, na co polscy przedstawiciele i oficerowie Ententy odeszli ze słowami: „W takim razie nie warto dalej pertraktować”.

Na ulicach Poznania zrywa się niemieckim żołnierzom kokardy z czapek i na każdym narożniku poszukuje się u nich broni. Poznań jest całkowicie w rękach Polaków.

Jak Polacy otwarcie przyznają, planowany był polski zamach w nocy z 27 na 28, który przy użyciu siły zbrojnej miał wydać Poznań w ich ręce, tymczasem stało się to wcześniej na skutek strzelaniny po południu 27. Polacy uzbrojeni są po same zęby. Na wszystkich narożnikach i publicznych budynkach poustawiali karabiny maszynowe. W ciągu dnia przejeżdżają ulicami ciężarowe samochody z wbudowanymi karabinami maszynowymi. Natomiast wojska niemieckie przyjechały do Poznania z Zachodnich Niemiec z pustymi rękoma, rozbrojone. Poszczególne kompanie wartownicze i bataliony posiadają bardzo niewiele broni.

Polacy chodzą po Poznaniu w niemieckich szarych mundurach, jako odznakę noszą na niemieckiej czapce polskiego orła i polską kokardę, a na lewym ramieniu mają białą opaskę z polskim napisem „Polska Straż Ludowa”.

Cały artykuł Łukasza Jastrzębia pt. „Wybuch powstania wielkopolskiego w Poznaniu” znajduje się na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Łukasza Jastrzębia pt. „Wybuch powstania wielkopolskiego w Poznaniu” na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

„Pierwsi polegli” Powstania Wielkopolskiego. Czy jest możliwe odtworzyć dziś początkowe wydarzenia tego zrywu?

Franciszek Ratajczak, ośmielony wcześniejszymi wydarzeniami, oddał pierwszy strzał, zapewne dla postrachu. Niemiecką ripostą, w duchu atmosfery tamtego dnia, była seria z karabinu maszynowego.

Łukasz Jastrząb, Wiesław Olszewski

Pytania o pierwsze strzały i pierwszych poległych są ze sobą powiązane „od zawsze”. Zwykle winą obciąża się tę stronę, która jako pierwsza sięgnęła po broń, bez wnikania w złożoność intencji i okoliczności czynu. Rozważania typu „kto pierwszy strzelił, kto pierwszy padł”, fascynowały wielu badaczy od dawna, w odniesieniu do rozmaitych wydarzeń dziejowych, nie tylko Powstania Wielkopolskiego. W każdym przypadku ustalenia i próby rekonstrukcji zdarzeń okazywały się trudne i budziły spory.

Zgodnie z tradycją, listę poległych w Powstaniu Wielkopolskim otwierali Antoni Andrzejewski i Franciszek Ratajczak, którzy zginęli dnia 27.12.1918 r. w Poznaniu, a ich śmierć zapoczątkować miała Powstanie Wielkopolskie. Co prawda, zdaniem niektórych „wyprzedził” ich Jan Mertka z batalionu pogranicznego, który zginął przed południem w rejonie Szczypiorna. Spór w tej materii istniał już przed II wojną światową i związany był z rywalizacją o znaczenie powstańczych ośrodków organizacyjnych: lokalnych z peowiackimi, przemienioną na spór endecko-piłsudczykowski. (…)

Istnieje przekonanie, że Powstanie Wielkopolskie miał zapoczątkować „atak na Prezydium Policji”, mieszczące się w nieistniejącym już gmachu na narożniku dzisiejszych ulic Franciszka Ratajczaka i 27 Grudnia, gdzie obecnie znajduje się parking. Podczas tamtego szturmu miał zginąć pierwszy powstaniec – Franciszek Ratajczak.

W istocie takie wydarzenie nie miało miejsca, bo ataku na Prezydium Policji Polacy nie przedsiębrali, a zacięte walki o budynek są tylko wytworem fantazji. Problem „pierwszych strzałów” nie był zresztą przedmiotem analizy, a raczej ogólnej ugody w sprawie śmiertelnego zranienia Franciszka Ratajczaka nieoczekiwaną serią z niemieckiego karabinu maszynowego przed Prezydium Policji. Według niektórych, „pierwsze strzały” miały paść w rejonie Hotelu Rzymskiego, bądź też kawiarni „Hohenzollern” (późniejsza „Esplanada” w budynku niemieckiego teatru, a obecnie „Arkadia”), a od zbłąkanej kuli miał zginąć jeden z gości.

Niezależnie od relacji, zgoda panuje co do faktu, że „pierwsze strzały” znacznie wyprzedziły śmierć Franciszka Ratajczaka. A zatem strzały pod Prezydium Policji około godziny 18.00 nie były pierwszymi tego dnia. (…)

W świetle protokołów lekarskich, śmierć Antoniego Andrzejewskiego, i to po akcji ratunkowej w głównym lazarecie fortecznym, określono w akcie zgonu na godzinę 19.00, a biorąc pod uwagę ówczesny transport sanitarny, zranienie sytuuje się na co najmniej 1–2 godziny wcześniej. (…) Na podstawie analizy ksiąg zgonów USC w Poznaniu i zapisanych w nich godzin śmierci, to właśnie Antoniego Andrzejewskiego należałoby potraktować jako pierwszą ofiarę Powstania Wielkopolskiego w Poznaniu, a nie Franciszka Ratajczaka.

Kurtka kaprala 1 Pułku Ułanów Wielkopolskich | Fot. M. Szczepańczyk (CC A-S 3.0, Wikipedia)

Tego samego dnia – 27.12.1918 r. – o nieustalonym czasie, śmiertelny postrzał w brzuch otrzymał również Stefan Andrzejewski, który zmarł 30.12.1918 r. Choć nie ma bezpośredniego dowodu na jego zaangażowanie w walkach, to na powstańczą rangę jego zgonu wskazywać może manifestacyjny pogrzeb, jaki mu zorganizowano na starym cmentarzu parafii pw. św. Wojciecha na stokach Cytadeli w Poznaniu, w dniu 3.01.1919 r., w asyście kompanii Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), Straży Ludowej oraz tysięcy żałobników. O Stefanie Andrzejewskim nie wspomina dotąd żadne opracowanie; być może traktowano go jako cywila, choć w ówczesnej prasie tytułowany jest „druhem”, co znamionowało powstańca. Możliwe, że nie odniósł rany w bezpośrednim starciu, choć najpewniej z niemieckiej ręki.

Wiele faktów wskazuje na to, że nie pod Prezydium Policji padły „pierwsze strzały” w Powstaniu Wielkopolskim. Najprawdopodobniej strzelano już wcześniej – na wiwat, dla postraszenia przeciwnika, a może i jego zneutralizowania, ale to pod Prezydium Policji Franciszek Ratajczak, ośmielony wcześniejszymi wydarzeniami, oddał pierwszy strzał, zapewne dla postrachu. Niemiecką ripostą, w duchu atmosfery tamtego dnia, napiętej do granic, była seria z karabinu maszynowego. Dalsze wydarzenia potoczyły się już błyskawicznie, nastąpiła wymiana ognia między obiema stronami, choć bez szczególnej zaciętości. Niemieckiej załogi Prezydium nie wzięto do niewoli, lecz po porozumieniu w Bazarze zmuszono do opuszczenia budynku, zastępując 48-osobową, narodowościowo mieszaną grupą, złożoną z 24 Niemców i 24 Polaków. Nadal zatem wszystko mieściło się w ramach jedynie groźnych incydentów, a nie walki o wolność, ale nie takie wnioski wyciągała z sytuacji polska społeczność Poznania i Wielkopolski. (…)

Rekonstrukcja zdarzenia ma kluczowe znaczenie dla ustalenia czasu krótkiego starcia pod Prezydium Policji. Nie wiadomo, czy Powstańcy odpowiedzieli ogniem zaraz po serii z niemieckiego karabinu maszynowego, oddanej w kierunku Franciszka Ratajczaka, czy też później, gdy zabrali rannego z niebezpiecznego miejsca. Niemniej całość zdarzeń z przenoszeniem rannego, przywoływaniem księdza, namaszczaniem i spowiedzią, transportem do szpitala, przygotowaniem do operacji i samym zabiegiem, mogła zająć około dwóch godzin. Nie wiemy jednak, jak długo po operacji Franciszek Ratajczak jeszcze żył, bo nie zachowały się dokumenty szpitalne. Najprawdopodobniej jednak czas zranienia to godzina 18.00. (…)

Wyjaśnienie sprawy „pierwszego poległego” komplikuje też przypadek Adama Nowaczewskiego, który miał ponoć zginąć także w dniu 27.12.1918 r., ale wcześniej, aniżeli został ranny Franciszek Ratajczak, w trakcie nieustalonej wymiany strzałów w rejonie „Arkadii”, wyprzedzającej konflikt wokół Prezydium Policji.

Republika Polska w połowie listopada 1918 roku, widoczna Prowincja Poznańska, która formalnie wchodziła jeszcze w skład Republiki Niemieckiej | Fot. Wikipedia

Swoistą rywalizację o „pierwszeństwo śmierci” między Franciszkiem Ratajczakiem a Antonim Andrzejewskim bardzo szybko zdominował daleko poważniejszy spór związany ze śmiercią Jana Mertki, również w dniu 27.12.1918 r. w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego, bez wątpienia w godzinach wcześniejszych aniżeli zajścia w Poznaniu. Tym razem sprawa miała charakter rywalizacji politycznej, a nie towarzysko-organizacyjnej. Spór Franciszek Ratajczak czy Jan Mertka nałożył się bowiem na rywalizację środowisk lokalno-endeckich (Franciszek Ratajczak) z piłsudczykowsko-peowiackimi (Jan Mertka). Wiele wskazuje zresztą na to, że ów problem mógł mieć o wiele szersze konotacje i umocowania, zahaczając o politykę państwa polskiego we wczesnej fazie niepodległości oraz próby honorowania poszczególnych jednostek dla konkretnych politycznych korzyści. (…)

W świetle rozmaitych porównań i odniesień, „pierwszy poległy” to niemal zawsze rezultat społecznego konsensusu. Wiele wskazuje, że tak się stało również w przypadku Franciszka Ratajczaka, a jego śmierć wzbogaciła legendę o ataku na Prezydium Policji. Nie był to jednak laur nieuzasadniony, bo strzały i śmierć w Poznaniu w dniu 27.12.1918 r. miały swoje konsekwencje dla dalszych wydarzeń w stolicy Wielkopolski, jak i niemal wszystkich miejscowości tego regionu.

Chociaż spór wokół „pierwszych strzałów – pierwszych poległych” zdaje się być ważny, tyczy bowiem sporów o genezę Powstania Wielkopolskiego, jego ranga nie jest tak wielka. Powstanie Wielkopolskie, choć słabo przygotowane, i tak by wybuchło, z ofiarą życia Franciszka Ratajczaka lub bez niej, ze starciem pod Prezydium Policji lub w innym miejscu, w tym dniu lub dnia następnego, było bowiem polityczną koniecznością oraz najgłębszym przekonaniem Wielkopolan o jego słuszności, w jedynej, niepowtarzalnie korzystnej sytuacji dziejowej.

Cały artykuł Łukasza Jastrzębia i Wiesława Olszewskiego pt. „»Pierwsi polegli« Powstania Wielkopolskiego” znajduje się na s. 5 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Łukasza Jastrzębia i Wiesława Olszewskiego pt. „»Pierwsi polegli« Powstania Wielkopolskiego” na s. 4 i 5 styczniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl