– Od 130 lat sieć kanalizacyjna stolicy nie zmieniła się co do struktury. Dzięki grze Kanały’44 będzie można ją zobaczyć wraz z kurierem powstania warszawskiego – mówi Krystian Krzyszczuk.
Krystian Krzyszczuk opowiada o nadzorowanym przez siebie projekcie Kanały’44. Jego celem, niemal w całości już zrealizowanym, jest wydanie gry w systemie wirtualnej rzeczywistości pod tym samym tytułem. Głównym bohaterem rozgrywki stała się sieć kanalizacyjna Warszawy. Gość Poranka zaznacza, że jest to niepowtarzalna okazja zobaczenia przez graczy niedostępnych na co dzień kanałów stolicy, tym bardziej że ich struktura nie zmieniła się od 130 lat. Uczestnikom projektu zależało na odwzorowaniu sieci kanalizacyjnej z jak największą pieczołowitością, w czym pomogło im Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji.
Gra opisana jest na stronie inicjatywy w następujący sposób: „Kanały ’44 to projekt, który ma na celu przeniesienie w wirtualną, interaktywną rzeczywistość kanałów wykorzystywanych w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku. Wychodzimy daleko poza prosty model ‚wirtualnej makiety’. W założeniach chcemy pozwolić dowolnej osobie wcielić się w podziemnego kuriera, tak by z biernego widza mogła stać się aktywnym uczestnikiem historii swobodnie poruszającym się po kanałach. Projekt posiada wiele cech wspólnych z grą komputerową, takich jak interaktywność, dostosowaną do podejmowanych akcji narrację i odczuwane konsekwencje. W przeciwieństwie jednak do typowej gry obchodzi się bez elementów pośredniczących między użytkownikiem a środowiskiem wirtualnym oraz elementów nie należących do świata przedstawionego. Członkowie Zespołu poświęcili łącznie kilkaset godzin na zebranie materiałów i stworzenie scenariusza, który poprowadzi uczestnika niesamowitym szlakiem podziemnych korytarzy. Poza zebranymi materiałami, stworzyliśmy wiele rysunków, które najlepiej oddawały nasz zamysł i atmosferę historii. Chcieliśmy zrobić wszystko aby było zupełnie tak, jak gdyby uczestnik znalazł się w sercu powstańczych wydarzeń. Kanały ’44 mają nie tylko pokazać ówczesne realia, ale też dać jak najpełniej poczuć atmosferę wydarzeń, a tym samym w atrakcyjny i zapadający w pamięć umożliwić poznanie tego jakże ciekawego rozdziału historii Warszawy i jej sieci kanalizacyjnej”.
Przeczytaj inspirującą powstańczą historię Kapelana Stefana Wyszyńskiego, którego postępowanie świadczyło w pełni o oddaniu posłudze duszpasterskiej. Pomagał on każdemu, w nikim nie widział wroga.
Grzegorz Polak opowiada powstańczą historię księdza kapelana z podwarszawskich lasek — Stefana Wyszyńskiego. Wprawdzie nie brał on bezpośredniego udziału w walkach, jednak zaangażowany był w powstanie, pełniąc posługę kapelana AK okręgu Żoliborz-Kampinos. Nosił pseudonim Radwan III i jednocześnie był kapelanem szpitala powstańczego w Laskach:
Tutaj zapisał piękną kartę, jako ktoś, kto nie tylko przygotowywał ciężko rannych żołnierzy na śmierć, ale był obecny przy operacjach, które przeprowadzane były w warunkach bardzo prymitywnych. Brakowało środków na uśmierzenie bólu i czasami jedynym środkiem była ręka kapelana, który trzymał żołnierza poddawanego amputacji.
Wracając do swoich wspomnień z okresu działań szpitala powstańczego w Laskach, Kardynał Stefan Wyszyński mówił o przygotowywaniu młodych, czasem 16-letnich żołnierzy na śmierć:
Mimo ogromnych chęci nie był w stanie on pogrzebać wszystkich zmarłych, gdyż nikt inny w tym czasie nie zawracał sobie głowy, gdyż ciągle dochodzili kolejni ranni i zabici.
Jak dodaje gość „Poranka WNET”, ksiądz Stefan Wyszyński był w pełni oddany swojej posłudze duszpasterskiej, nie odmawiając pomocy nawet Niemcom, Ukraińcom czy Węgrom:
Tutaj dla niego jedynym kryterium była potrzeba duchowa człowieka, a nie patrzenie czy to, że to jest wróg. On zresztą w nikim nie widział wroga.
Dr Piotr Łysakowski o powstaniu warszawskim, jego dziedzictwie i o rewizjonizmie historycznym.
Dr Piotr Łysakowski mówi o tym, co dla niego jako warszawiaka od 6. pokoleń oznacza powstanie warszawskie. Na 1 sierpnia czeka on cały rok. Jak mówi, jest to data, którą obchodzimy, ale nie świętujemy, gdyż pamiętamy, jak wielką hekatombą powstanie było. Historyk odnosi się do sceptycznej narracji wielu współczesnych historyków wobec wybuchu powstania warszawskiego.
Uważam, że jeśli coś się w historii zdarzyło, to musiało się zdarzyć.
Zdaniem gościa „Poranka WNET” toczona dyskusja przez owych badaczy, z której snuje się alternatywne scenariusze wydarzeń sprzed 75 lat, zdąża do ślepej uliczki. Jak mówi, nie wiadomo czy jeśli AK nie przeprowadziłaby powstania, to czy nie zrobiliby tego komuniści. Na dodatek Warszawa zgodnie z planem Pabsta miała stać się 40-tys. miastem niemieckim.
Ponadto krytykuje postępowych „demokratów”, według których słowo „patriotyzm” w obecnych czasach oznacza „sprzątanie kupy po psie”.
Autorka książki o miłości w czasie Powstania Warszawskiego przybliża czytelnikom historie miłosne bohaterów, z których niektóre były szczęśliwe, inne zaś zakończyły się w sposób tragiczny.
Okładka Książki „Miłość ’44”
Agnieszka Cubała, autorka Miłość ’44. 44 prawdziwe historie powstańczej miłości, mówi na temat swojej niedawno wydanej książki. Porusza w niej tematykę Powstania Warszawskiego nie tylko z perspektywy polityki, walki, dramatu i cierpienia, ale także:
„Z perspektywy zwykłego człowieka, który ma również uczucia i takim najpiękniejszym uczuciem, którym możemy się dzielić z innymi, jest właśnie miłość. Powiem szczerze, że ta miłość w Powstaniu Warszawskim była niesamowicie ważna.”
W Miłość ’44. 44 prawdziwe historie powstańczej miłości, autorka porusza temat silnych uczuć i miłości, która rodziła się w ciężkich warunkach, przepełnionych walką i troską o swoje życie. Skupia się na decyzjach bohaterów, którzy wiedzieli, że każdy dzień może być ich ostatnim, przez co żyli szybko i intensywnie. Agnieszka Cubała przybliża historie konkretnych osób, takich jak, chociażby Kamil Baczyński:
Jeden z bohaterów mojej książki Krzysztof Kamil Baczyński, tłumacząc swojej mamie motywy szybkiego ślubu, który wziął, powiedział, że on musi bardzo szybko przeżyć swoje życie. Rzeczywiście widzimy taką sytuację u bardzo wielu bohaterów. Na przykład drugi poeta, Tadeusz Gajcy, również w związku z tym, że nosił w sobie takie poczucie śmierci, uważał, że musi żyć bardzo szybko i bardzo intensywnie. Podobnie było generalnie z miłością.
Jak dodaje, szczególnie spodobały jej się słowa jednej z bohaterek książki, która powiedziała, że „w powstaniu trzeba było kochać bardzo szybko, nie tracąc pięknych chwil”. Ta historia skończyła się akurat szczęśliwie, jednak nie każdy mógł liczyć na takie zakończenie. Autorka opisała w swojej książce również historie, które kończyły się tragicznie, kiedy jeden, bądź oboje z kochanków tracą życie:
Każda z tych historii jest oparta na faktach i pokazuje prawdziwą historię ludzką. Czasami mamy happy end, a czasami, niestety, tego happy endu nie ma.
Kpt. Juliusz Kulesza, pseud. „Julek”, powstaniec warszawski o zdobyciu PWPW, ucieczce z Dulagu w Pruszkowie, reakcji na upadek powstania oraz o swoich książkach.
Pomocy poszukiwaliśmy zewsząd. Garłuch miał opanować lotnisko, żeby przygotować miejsce dla brygady spadochronowej. Zdawaliśmy sobie sprawę, kim Sowieci są i czego można od nich oczekiwać.
Kapitan Kulesza opowiada o beznadziejności oczekiwania powstańców na pomoc z zewnątrz. Pogarszająca się sytuacja militarna wywoływała odruch „niech nam ktoś pomoże”.
Istnieje cała grupka historyków, ja się z pewnymi autorami zetknąłem, odnoszę wrażenie, że są ludzie, którym zależy by to powstanie i Armię Krajową deprecjonować. Nie jestem od tego, by wyrokować, komu na tym zależy i kto za to płaci.
W opozycji do tych historyków, którzy w jego opinii deprecjonują powstanie, kpt. Kulesza podkreśla powszechny entuzjazm i ofiarność społeczeństwa wobec powstania. Wspomina historię jednego z żołnierzy powstania, noszącego pseudonim „Dentysta”. Jak się okazało, został on mężczyźnie nadany, gdyż ten przed wojną rabował groby, wyrywając zmarłym złote zęby. Nawet margines społeczny, od którego można by oczekiwać troski jedynie o własne życie, był więc gotów do najwyższych poświęceń.
Niemcy przez długi czas skutecznie stawiali opór powstańcom, którzy próbowali zdobyć budynek od zewnątrz.
Weteran zgrupowania „Róg” wspomina zdobycie kompleksu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, który później wraz z innymi powstańcami bronił do 28 sierpnia. Jak mówi, Niemcy 1 sierpnia, jeszcze przed wybuchem powstania zwiększyli załogę Schutzpolizei pilnującą budynku — przybyło kilkudziesięciu nowych wartowników, w tym niektórzy z bronią maszynową. Wskazuje to na to, że spodziewali się oni powstania, choć, jak mówi, nie docenili jego skali. Powstańcy próbowali zdobyć budynek już pierwszego dnia powstania, z zewnątrz, ale nie mogli przełamać niemieckiego oporu. Dopiero następnego dnia, kiedy Niemcy zostali zaskoczeni atakiem od wewnątrz- ze strony polskich pracowników kompleksu, udało się sforsować bramę i zdobyć gmach. W roli konia trojańskiego wywołującego popłoch wśród niemieckich obrońców wystąpił oddział PWB/17/S. „Podziemna Wytwórnia Banknotów” zajmowała się wcześniej drukiem banknotów na lewo i fałszowaniem dokumentów niemieckich na rzecz Polskiego Państwa Podziemnego. Przed powstaniem grupa została zmilitaryzowana.
Niemcy mieli lukę w regulaminie, odnotowywali liczbę osób wyjeżdżających dorożkami.
Kapitan Kulesza opisuje swoje losy po powstaniu. Dzięki pomocy wujka, który pracował w stajni w obozie w Pruszkowie, udało mu się uciec z Dulagu 121. Z obozu powstańcy uciekali przez izby chorych, dzięki pomocy polskiego personelu medycznego lub właśnie poprzez stajnie. Opuszczali oni obóz udając członków Rady Głównej Opiekuńczej, działającej w obozie z ramienia MCK.
Sport podziemny był kolejnym przykładem prężnego działania Polskiego Państwa Podziemnego.
Zorganizowane uprawianie sportu było w czasie okupacji niemieckiej zakazane. Stadion Polonii został przejęty przez SS, a Wojska Polskiego (ob. Legii) przez Wehrmacht. Mimo to udawało się zorganizować nie tylko rozgrywki takie jak ping-pong czy boks, które można rozegrać w czterech ścianach, ale również mecze piłkarskie, potrzebujące otwartej przestrzeni. Pokazuje to zdaniem kombatanta, siłę polskiej konspiracji.
„Nas już nie ma!” 74 lata po powstaniu warszawskim władze stolicy poinformowały o zakończeniu konsultacji społecznych w sprawie stworzenia domu dziennego pobytu dla powstańców warszawskich.
Jolanta Hajdasz
Mówi się, że lepiej późno niż wcale, ale są sytuacje, w których to przysłowie brzmi wyjątkowo cynicznie. Dzień przed rocznicą wybuchu powstania warszawskiego władze stolicy poinformowały, że zakończyły się trwające od lutego konsultacje społeczne dotyczące planu stworzenia domu dziennego wsparcia dla powstańców warszawskich. 74 lata po upadku powstania! Podobno niedługo zacznie się budowa.
Gdy o tym przeczytałam, przypomniała mi się historia wyrzucenia z mieszkania Łączniczki Danusi. Mieszkająca w fatalnych warunkach kombatantka w 2011 r. otrzymała od władz miasta prawie jednocześnie pamiątkowy list dotyczący jej udziału w powstaniu warszawskim oraz zawiadomienie o eksmisji. Nie zdążyła się wyprowadzić, bo zmarła. Z zajmowanego przez jej rodzinę od 1932 r. mieszkania czyściciele kamienic wyrzucili także jej spadkobierców.
Ten dramat jest jakby symbolem traktowania bohaterów przez obecne władze samorządowe stolicy. Jest mi wstyd, mimo że nie mam wpływu na to, co dzieje się w Warszawie za prezydentury HGW, nie miałam wpływu na to, co działo się w Polsce po wojnie, nie miałam nic wspólnego z komuną ani żadną władzą później. To wstyd nas wszystkich.
To działanie jest spóźnione, nas już nie ma – skomentowała 1 sierpnia informację o budowie „domu dziennego wsparcia” jedna z uczestniczek powstania warszawskiego. Tymczasem przed wojną kombatanci powstania styczniowego otoczeni byli nie tylko okazjonalnym szacunkiem, ale rzeczywistą opieką. Już w styczniu 1919 r. zostali uznani za żołnierzy Wojska Polskiego, 2 sierpnia tego samego roku specjalną ustawą przyznano im oraz wdowom po nich pensje państwowe, a wszystkich żyjących uczestników zrywów narodowych awansowano na pierwszy stopień oficerski. I mieli Dom Weterana, gdzie do końca swoich dni każdy z nich mógł żyć w godnych warunkach, otoczony szacunkiem i opieką.
I jeszcze jedna historia. W tym roku w Poznaniu radni podjęli uchwałę w sprawie nadania nazwy Trzech Tramwajarek z 1956 r. skwerkowi u zbiegu ulic Kochanowskiego i Dąbrowskiego. W tym roku, czyli 62 lata po Poznańskim Czerwcu’56! Lepiej późno niż wcale…
Jedna z tych tramwajarek to Helena Przybyłek, która stanęła na czele manifestacji idącej pod gmach Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa. Pani Helena pochodziła ze wsi, przyjechała do Poznania do pracy. Z okien urzędu padły strzały i poraniły jej nogi. Przewieziono ją do szpitala, gdzie funkcjonariusze SB wielokrotnie ją przesłuchiwali. Przeszła szereg operacji, w tym amputację jednej z nóg. Wróciła na wieś, do końca życia była kaleką i w 1981 r. nie miała nawet jak i czym przyjechać na odsłonięcie Pomnika Poznańskiego Czerwca’56. Takim jak ona nikt nigdy nie pomógł. Ale czy to na pewno zamierzchła przeszłość?
Dwa lata temu na obchody Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Sejmie kilku ostatnich żyjących jeszcze kombatantów i więźniów politycznych jechało z Poznania do Warszawy pociągiem (1 marca!) za własne pieniądze. Nawet im do głowy nie przyszło, że prezydent miasta czy marszałek województwa mógłby opłacić im samochód z kierowcą i może nawet sfinansować obiad.
A oni nie pozwolili mi nawet o tym napisać w „Kurierze WNET”, tak byli szczęśliwi, że ich tam po raz pierwszy zaproszono i nie chcieli tej radości zepsuć żadnym przykrym słowem.
Chciałabym mieć pewność, że dziś wobec tych wszystkich Bohaterów władze naszego państwa i naszych samorządów są w porządku, że dbają nie tylko od święta o dyplomy dla nich, ale pomagają im na co dzień, bez rozgłosu i PR-owskiego komunikatu do prasy o wspieraniu kombatantów.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl
Potyczki nie wygrałem. Młody człowiek został z myślą o mnie jako o facecie na tyle nierozgarniętym, że je mięso i nie rozumie podstawowego pojęcia ‘wolność’, które oznacza prawo do wyboru.
Krzysztof Skowroński
Czy je pan mięso? – Tak, odpowiedziałem. – A czy nie uważa pan, że zabijanie ssaków jest gorsze niż przerywanie ciąży? Skonsternowany zapytałem: – To znaczy, że nie widzi pan różnicy między człowiekiem a świnią? – Nie widzę. – Więc niech pan zbiera podpisy w chlewie! – I zirytowany poszedłem do własnych spraw.
Taki był mniej więcej przebieg rozmowy z emisariuszem wirtualnego świata – przedstawicielem Amnesty International. A zaczęło się niewinnie. Młody, sympatycznie wyglądający chłopak z plakietką organizacji zaczepił mnie na ulicy Świętokrzyskiej i zapytał, czy podpiszę apel w obronie praw kobiet. Ponieważ chwilę wcześniej agentka innych interesów, spod szyldu Greenpeace, też chciała mojego podpisu – w sprawie ochrony pszczół – wdałem się w potyczkę słowną.
Potyczki nie wygrałem. Młody człowiek został z myślą o mnie jako o facecie na tyle nierozgarniętym, że je mięso i nie rozumie podstawowego pojęcia ‘wolność’, które oznacza prawo do wyboru.
A ja pozostałem z myślą, że nie mam żadnego klucza do rozmowy i że spotkałem sformatowanego „nowego człowieka”, którego pranie mózgu doprowadziło do totalnego pomieszania pojęć. I że z tych wszystkich na jedną miarę skrojonych świadomości – dla potrzeb światopoglądu, w którym wykorzystuje się takie cechy młodości, jak szlachetność, współczucie czy poświęcenie – tworzy się armię, która nie uświadamia sobie, że efektem ich działania w przyszłości ma być niewola.
Może bym tego nie napisał, gdyby nie to, że rozmowa odbyła się tuż po 74 rocznicy powstania warszawskiego, kiedy jesteśmy zanurzeni w polskość, ogarniającą nas całkowicie swoim smutkiem, radością, honorem, heroizmem, miłością… O tym myślałem wieczorem 1 sierpnia wśród mogił powstańców, po raz kolejny patrząc na ich młode, inteligentne, roześmiane twarze. Gdyby ich nie było, gdyby nie ich poświęcenie, odwaga, ich poczucie honoru – kim bylibyśmy my?
Dziś, kiedy człowiek przestaje mieć znaczenie, pytanie, czy jesteś gotów do obrony wolności, godności i honoru, jest tak samo aktualne, jak wtedy, 1 sierpnia 1944 roku. Odpowiedzi na nie udzielili nam powstańcy.
Jesteśmy gotowi, choć należy zrobić wszystko, żeby nie trzeba było z tej gotowości skorzystać. A Warszawa dzięki powstaniu warszawskiemu ma swój majestat i myślę, że gdy powstańcy z góry patrzą na zatrzymane w Godzinie W miasto, wiedzą, że „Chwała zwyciężonym” zmienia się w chwałę zwycięzcom. Tylko jak do tych wartości przekonać tego młodego człowieka ze Świętokrzyskiej?
Byli prezydenci i premierzy Polski w swoim zakłamaniu wystosowali apel do Policji o nieposłuszeństwo wobec legalnie wybranej władzy. Wygląda na to, że ci dojrzali, doświadczeni ludzie chcą doprowadzić Polskę do katastrofy. Czemu więc dziwić się postawie młodego człowieka?
A poza tym są wakacje, przygotowujemy wniosek koncesyjny, a Radio WNET jest ciągle w podróży. Oczywiście zachęcam do przeczytania „Kuriera WNET”.
Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego znajduje się na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl
Zapraszamy na specjalny Poranek Wnet w którym wspomnimy i oddamy cześć uczestnikom powstania warszawskiego – największego zrywu militarnego w okupowanej przez Niemców Europie.
Goście:
Agnieszka Cubała – pisarka, autorka książki ” Igrzyska życia i śmierci” o Powstaniu Warszawskim;
Igor Niewiadomski – prawnuk powstańców, bohaterów najnowszej książki Agnieszki Cubały;
Ks. Stanisław Kicman – syn Moniki i Czesława Kicmanów – łączniczki i żołnierza AK;
Tomasz Dobosz – reżyser „Kartki z Powstania”, pierwszego takiego filmu w Polsce;
prof. Rafał Wiśniewski – dyrektor Narodowego Centrum Kultury;
Prof. Marian Marek Drozdowski – historyk;
Leszek Żebrowski – historyk, publicysta;
Małgorzata Brama – reżyser, autorka m.in. filmu o cudzoziemcach w Powstaniu Warszawskim;
Milo Kurtis – multiinstrumentalista, prowadzący “Na początku był Chaos”;
Witold Kieżun – uczestnik Powstania Warszawskiego;
Prowadzenie: Piotr Dmitrowicz
Realizator: Konrad Abramowicz
Wydawca: Jan Brewczyński
Agnieszka Cubała, Igor Niewiadomski, Piotr Dmitrowicz/ fot. Włodzimierz Brewczyński
Część pierwsza:
Odczytanie listy powstańców, którzy zmarli od ostatniej rocznicy powstania. Listę otrzymaliśmy od Związku Powstańców Warszawskich.
Agnieszka Cubała opowiedziała o swojej książce „Igrzyska życia i śmierci”, która opowiada o sportowcach, którzy uczestniczyli w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku.
Igor Niewiadomski opowiedział o historii swojej rodziny, o swoich pradziadkach, którzy uczestniczyli w powstaniu warszawskim.
Część druga:
Adam Zawadzki opowiedział jak w Mińsku Mazowieckim planowane są obchody 74 rocznicy powstania warszawskiego.
Ks. Stanisław Kicman opowiedział o swoim wspomnieniu powstania warszawskiego, oraz o książce autorstwa swojej mamy „Pokonać strach. Niemieckie zbrodnie w relacji naocznego świadka”. Notatka wydawnictwa: Monika Kicman, młoda żona i matka, swoją opowieść wojenną, rozpoczyna od momentu wybuchu II wojny światowej. Wojenna rzeczywistość codziennie przynosiła nowe wyzwania, a jej wszechobecnym towarzyszem był lęk. O siebie i najbliższych. Ale mimo aresztowań, szykan i ulicznych łapanek bohaterowie, podjęli walkę nie tylko o swoje przetrwanie, ale i aktywnie włączyli się do konspiracji.
Część trzecia:
Fragment rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z Aliną Janowską.
Część czwarta:
Fragment rozmowy z Juliuszem Kuleszą – żołnierzem Armii Krajowej, ostatnim żyjącym obrońcą reduty PWPW.
Leszek Żebrowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet
Część piąta:
Prof. Marian Marek Drozdowski opowiedział o losach ludności cywilnej podczas powstania warszawskiego. Zdaniem prof. wielu cywilów walczących o Warszawę nie są dziś należycie doceniani. „Cywile są bohaterami, tak samo, jak Ci, którzy walczyli z karabinem z okupantem niemieckim”.
Leszek Żebrowskio niemieckiej oraz sowieckiej propagandzie dotyczącej powstania warszawskiego, oraz o swojej książce „Warszawa ’44. Krew i chwała. Propaganda wokół powstania jako narzędzie dawnej i współczesnej polityki”.
Część szósta:
Okulary do oglądania produkcji w technologii wirtualnej rzeczywistości
prof. Rafał Wiśniewski i Tomasz Dobosz opowiedzieli o produkcji filmowej ” Kartka z powstania”. Opis ze strony NCK: Od 1 sierpnia w Kordegardzie, Galerii Narodowego Centrum Kultury można oglądać wstrząsającą „Kartkę z Powstania” Tomasza Dobosza (reżyseria) i Mariusza Laszuka (produkcja) – pierwszy polski pokaz w technologii wirtualnej rzeczywistości, dzięki któremu widzowie poczują się uczestnikami Powstania Warszawskiego.
Milo Kurtis I Fot. Radio Wnet
Część siódma:
Małgorzata Bramaopowiedziała o swojej produkcji filmowej „Cudzoziemcy w Powstaniu Warszawskim”. Dokument fabularyzowany przedstawia historię cudzoziemców, którzy wspierali powstańców warszawskich w walce z okupantem niemieckim.
Milo Kurtis opowiedział o tym, jak odbiera obchodzenie powstania warszawskiego przez Polaków. „Warszawiacy wierzyli w zwycięstwo, chcieli wyzwolić Warszawę. Jest to chyba największe święto tego miasta. Zagraniczne telewizje, które często oglądam, transmitują wygląd Warszawy o godz.17 1 sierpnia, ponieważ jest to fenomen na skalę światową”.
Witold Kieżun | Fot. Redakcja Wnet
Część ósma:
Prof. Witold Kieżunopowiedział o swoim wspomnieniu powstania warszawskiego. Zdaniem prof. polscy historycy do tej pory nie potrafią udowodnić, jak wielką rolę pełniło powstanie warszawskie w dziejach Polski oraz Europy.
Obchodzimy w tym roku 74. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Popadam więc w zadumę i zastanawiam się, ile osób w tym roku upamiętni młodzieńczy zryw, który miał wieść ku wolności, a jak wiemy, przyczynił się do podziału na Jego zwolenników i przeciwników. Fascynacja nakazuje przemierzyć bojowe szlaki powstańców poprzez niezliczone publikacje wspomnień, pamiętnikowych zapisków i suchych faktów w podręcznikach historii. Krok po kroku na tej podstawie odtwarzam plan sytuacyjny z dnia pierwszego […]
Obchodzimy w tym roku 74. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Popadam więc w zadumę i zastanawiam się, ile osób w tym roku upamiętni młodzieńczy zryw, który miał wieść ku wolności, a jak wiemy, przyczynił się do podziału na Jego zwolenników i przeciwników.
Fascynacja nakazuje przemierzyć bojowe szlaki powstańców poprzez niezliczone publikacje wspomnień, pamiętnikowych zapisków i suchych faktów w podręcznikach historii. Krok po kroku na tej podstawie odtwarzam plan sytuacyjny z dnia pierwszego sierpnia 1944 roku.
Na planie Warszawy wykałaczkami wbitymi w plastelinę oznaczam miejsca stacjonowania powstańców, nazwy batalionów wraz z miejscem zbiorki i stanem osobowym. W kolorze szarym, polnym pozycje 9. Armii Niemieckiej. Niemalże z dokładnością do numeru ulicy…
Szlaków bojowych w pełni odtworzyć nie sposób. Przemijający czas, powojenna odbudowa i przebudowa miasta, w końcu zamieszanie i nieregularność walk powstańczych nie sprzyjają temu.
Raz jeszcze popadam w zadumę na warszawskim Czerniakowie, gdzie po 63 dniach wszystko się skończyło. Jednak Niemcy tego starcia nie wygrali. To żołnierze podziemia złożyli broń, mając w perspektywie bezsens dalszych walk.
Krok ku wolności
Wieść o planowanym wybuchu powstania wywołała ogólne podekscytowanie. Dowódcy organizowali zbiórki swych plutonów w konspiracyjnych lokalach. Przez okupowane miasto z narażeniem życia łączniczki przewoziły broń i rozkazy pisane na cienkiej bibułce, którą na wypadek rewizji można było dyskretnie zniszczyć. Na kilka godzin przed planowanym rozpoczęciem powstania na ulicach Warszawy zaczęły powiewać biało – czerwone flagi.
Niektórzy szli na miejsce zbiórki w powstańczych opaskach na ramieniu, niekompletnym ekwipunku wojskowym zdobytym na żołnierzach niemieckich podczas akcji dywersyjnych.
Mieszkańcy pełni obaw, ale z zaciekawieniem wyglądali z okien poruszeni śpiewem i ogólnym zamieszaniem. Niemcy początkowo nie reagowali w przekonaniu, że to tylko kolejna prowokacja. Tak naprawdę do końca nie zdawali sobie sprawy z sytuacji.
Komendant główny AK, gen. Tadeusz Komorowski ps. „Bór” wyznaczył godzinę “W” na 17.00 dnia 1 sierpnia, choć pierwsze strzały padły na Żoliborzu w północnej części miasta już około godziny 13.00.
W potyczkach z patrolami i żandarmerią udało się poniekąd zdobyć wyznaczone cele i trochę broni wraz z amunicją.
Długo oczekiwany krok ku wolności nie został niestety wykonany w jednej chwili we wszystkich częściach miasta. Nawet rozkazy wojskowe nie były w stanie utrzymać w ryzach dyscypliny i młodzieńczego zapału.
Za trzy dni w wolnej Warszawie…
Na prawie 35 000 zmobilizowanych żołnierzy AK niespełna 10 000 posiadało broń. W arsenale, poza zdobycznymi karabinami, był również powstańczej produkcji karabin „Błyskawica”, granaty i butelki z benzyną. W użyciu była również broń z czasów pierwszej wojny światowej, także broń sportowa. W miarę upływu czasu i rozwoju wydarzeń sytuacja powstańców pod tym względem ulęgała poprawie.
Sami uczestnicy przyznali, że
„o ile pierwszego sierpnia nie było czym walczyć, tak od polowy września nie było już komu chwytać za broń”.
Przez cały ten okres napływali ochotnicy, bez doświadczenia i przygotowania wojskowego. Wałczyła cała Warszawa. Informacje, prowiant i woda i wielkie pokłady zaangażowania napływały z każdej strony. Taka postawa doczekała się silnych represji. Niemcy odcięli gaz i prąd z wyjątkiem Powiśla, gdzie elektrownia długo pozostawała w rekach powstańców.
Profesor Witold Kieżun, podczas walk w Powstaniu Warszawskim, tuż po zdobyciu komendy niemieckiej policji. Jedno z najsłynniejszych zdjęć z Powstania Warszawskiego. Fot. archwum Muzeum Powstania Warszawskiego.
Od końca sierpnia nasilił się ostrzał artyleryjski. W końcu doszło do masowych migracji z miasta, które w tamtym czasie zostało już zniszczone w 70 procentach. Ostatnie trzy tygodnie to bezustanna zmiana placówek, ewakuacja rannych i kierowanie wszystkich do Śródmieścia. A można tam się było dostać niemal wyłącznie kanałami.
3 października zaprzestano wszelkich działań zbrojnych. Z zamierzonych 3 dni – bo tyle tylko mogli walczyć biorąc pod uwagę możliwości i zaopatrzenie w broń – powstańcy wytrzymali 63 dni. Nie pomogły alianckie zrzuty, które w całości niemal trafiały w ręce Niemców.
Nie pomogło również wsparcie 1 Pułku Piechoty 1 Armii Wojska Polskiego, które przybyło zbyt późno po nieudanej przeprawie przez Wisłę. Dodać należy, że za te akcję dowódca 1 Armii Wojska Polskiego, generał Zygmunt Berling został zdymisjonowany i zdegradowany na wyraźny rozkaz samego Stalina.
Wszyscy uczestnicy powstania otrzymali status wojskowy i zostali przetransportowani do obozów jenieckich.
Skrajne opinie
Powstanie Warszawskie było częścią planu „Burza”, przygotowanego przez Armię Krajową w okupowanej Warszawie. Akcja zbrojna miała być połączona z ujawnieniem się i rozpoczęciem oficjalnej działalności najwyższych struktur Polskiego Państwa Podziemnego.
Głównym zamierzeniem zbrojnego wystąpienia nie była, jak można przypuszczać, chęć dania możliwości upustu emocjom ludności Warszawy obciążonej brzemieniem okupacji, lecz przede wszystkim próba ratowania powojennej suwerenności, a być może i niepodległości Polski.
Osiągnąć to można było poprzez odtworzenie w stolicy władz państwowych, które byłyby kontynuacja władz przedwojennych. Było więc zrywem nie bezpodstawnym.
Biorąc pod uwagę jeszcze fakt, że zbliżał się front i Armia Czerwona podążając od lutego 1944 w kierunku zachodnim odnosiła sukcesy militarne (począwszy od zimowej klęski wojsk niemieckich pod Stalingradem) – wybór daty nie był przypadkowy.
Istotną rolą Powstania było zadanie ciężkich strat Niemcom. Erich von dem Bach – Zelewski, generał policji i SS w Generalnej Guberni ocenił je na 17 tys. zabitych i 9 tys.rannych.
Heinrich Himmler w jednym z listów do generałów niemieckich pisał, że
„była to walka najbardziej zażarta spośród prowadzonych od początku wojny, równie ciężka jak walka uliczna o Stalingrad”.
Natomiast Jerzy Kirchmayer, w publikacji dotyczącej Powstania Warszawskiego, ujął je jako wielki symbol, pisząc:
„Bohaterstwo, ofiarność i zaciętość powstańców są największym w naszej historii przejawem walki o wolność jako wartości wyższej niż życie ludzkie, kalectwo, wszystkie dobra materialne. Byłoby ciężkim błędem nie doceniać, a co gorsza odżegnywać się od takich wartości duchowych.”
Sceptycy i pesymiści tego wydarzenia oskarżają dowództwo o glupote, odpowiedzialność za zniszczenie miasta na skutek prowokacji wroga dysponującego większym potencjałem zbrojnym i cierpienia ludności cywilnej. Nie można odebrać im racji, choć nader łatwo zauważyć optymizm i ducha walki w oczach młodych ludzi na archiwalnych zdjęciach.
Tak naprawdę powstanie zbrojne było tylko kwestią czasu od samego początku okupacji Warszawy. W obliczu wroga nawet małe dzieci nie wiedziały, co to strach. Pomimo utraty materialnego dorobku kulturowego narodu, ten jeden nie został naruszony. Powstanie Warszawskie to czas, gdzie każdy był bratem i siostrą. Strach zamieniony został w przyjaźń, a silna wola wyparła kompromisy. Wszystko po to, by pokazać światu, czym dla polaka jest wolność.
Obchodzimy w tym roku 74 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Wszyscy popadamy w zadumę.
Często też zastanawiamy się, ile osób w tym roku upamiętni młodzieńczy zryw, który miał wieść Polskę ku wolności, a jak wiemy, do dzisiaj dzieli na zwolenników i przeciwników Powstania.
W tym roku, redakcja Radia WNET przygotowała ponad dziewięć godzin programów, które w całości poświęcone są tej wielkiej, zbrojnej manifestacji polskiego hartu ducha i umiłowania wolności, w 74 rocznicę Godziny „W”.
Powstańcze Radio WNET – ramówka 1 sierpnia 2018 roku:
07:07 – 10:00 – Poranek WNET, który poprowadzi Piotr Dmitrowicz.
Piotr Dmitrowicz, prowadzący specjalne wydanie Poranka WNET, 1 sierpnia 2018 roku. Fot. Archiwum Radia WNET.
10:00 – 11:20 – Powstańcze Kalendarium – 63 dni chwały i męstwa. Program przygotował Tomasz Wybranowski.
Fragment ekspozycji wysatwy zoorganizowanej w Dublinie, przez Duszpasterstwo Polskiej, z okazji 70 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Fot. T. Wybranowski.
Oprócz dat i faktów, oraz kilku ciekawostek, przedstawione zostaną także biogramy osób, które w Powstaniu Warszawskim odegrały znaczącą rolę.
11:20 – 12:25 – Lepiej było walczyć! – powstańcze wspomnienia profesora Witolda Kieżuna.
Profesor Witold Kieżun, podczas walk w Powstaniu Warszawskim, ze zdobytym ciężkim karabinem maszynowym.
11 maja 2014 roku profesor Witold Kieżun gościł w Krakowie na zaproszenie Stowarzyszenia Studenci dla Rzeczypospolitej.
Profesor Witold Kieżun zawsze twierdzi, że w tamtym czasie nie było wyboru. Niemcy okupujący Warszawę, jego zdaniem, chcąc zamienić stolicę Polski w twierdzę i tak dokonaliby rzezi jej mieszkańców.
– Lepiej było walczyć! – powtarza.
Warto jeszcze zwrócić uwage na jeden aspekt całej sprawy. Rozpętana przez stalinowski Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego wojna ideologiczna z właściwą polską tożsamością narodową ciągle trwa. Wiele grup i środowisk robi wszystko, aby Polacy wciąż wstydzili się historii Polski i własnych korzeni.
W naszym bloku poświęconym 74. Rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego na montaż poetycko – muzyczny. Lirycznie strofy, które można zebrać w jeden, zbiorczy tytuł „Miłość bez jutra”.
Usłyszymy wiersze poetów i powstańców, nazywanych pokoleniem Kolumbów, rocznik ’20: Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Wacława Bojarskiego, Tadeusza Borowskiego i Tadeusza Gajcego, oraz Andrzeja Trzebińskiego.
13:10 – 14:10 – „O trzeciej nic się nie działo, ale około godziny szesnastej odezwały się jakieś strzały.” – wspomnienia z Powstania Warszawskiego sanitariuszki Teresy Cieślak – Mielniczuk, pseud. „Ewelina”.
Pani Teresa Cieślak – Mielniczuk, sanitariuszka z Powstania Warszawskiego. Fot. Muzeum Powstania Warszawskiego.
Przejmujące wspomnienia pani Teresy Cieślak – Mielniczuk, II Obwód „Żywiciel” (Żoliborz) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej, sanitariuszki pełniącej służbę w Punkcie Opatrunkowym nr 203, przy ul. Kasprowicza -„Nasz Dom” pl. Konfederacji 42/44.
Opracowanie dźwiękowe w oparcia o nagrania dla Muzeum Powstania Warszawskiego, z dnia 6 listopada 2008 r. Rozmawiała Iwona Brandt.
14:10 – 14:50 – rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Hubertem „Spiętym” Dobaczewskim, liderem grupy Lao Che.
Hubert Dobaczewski, Lao Che, podczas jednego z koncertów w Dublinie. Fot. Anna Latka.
Rozmowa dotyczy polskiego pierwiastka i słowiańskiej wolności, którego dotykaja muzycy Lao Che na debiutanckim krążku „Gusła” (2002) i kontunuowali na płycie „Powstanie Warszawskie” (2005).
14:50 – 16:00 – Lao Che z oklaskami „Powstanie Warszawskie”.