Konrad Szymański: Nie ma innego kraju, gdzie opozycja opiera swoją strategię polityczną, na niepowodzeniu własnego kraju

Zdaniem wiceminister spraw zagranicznych w kwestii art. 7 traktatu o UE, obecnie nie ma większości w Radzie Europejskie, która mogłaby przegłosować jakąkolwiek negatywną rezolucję w polskiej sprawie.

 

W czwartek rząd przedstawiał informację o udziale Rzeczypospolitej Polskiej w pracach Unii Europejskiej w okresie styczeń-czerwiec 2018 r. w czasie prezydencji bułgarskiej. Istotnym tematem sejmowej debaty była kwestia negocjacji nad następną perspektywą budżetową: Aktualnie obowiązująca propozycja budżetu wieloletniego, jeżeli odejmie się składkę Wielkiej Brytanii, tak abyśmy porównywali rzeczy adekwatny, i jeżeli dołączymy Europejski Fundusz Rozwoju, to okaże się, że Komisja Europejska zaproponowała mniejszy niż dotychczas budżet w relacji do dochodu narodowego brutto.

Trakcie odpowiadania na pytania parlamentarzystów w czasie debaty o polityce europejskiej państwa polskiego, przedstawiciel rządu wskazał na niebezpieczeństwo politycznego sprowadzania wspólnoty europejskiej do poziomu korzyści majątkowych: Ponieważ Polska się bogaci, to z natury rzeczy rola budżetu Unii Europejskiej będzie malała. Mam nadzieję, że mamy co do tego pełną zgodność. Państwo, którzy dzisiaj sprowadzają członkostwa Polski w Unii Europejskiej do transferów bezpośrednich, co będziecie mówić swoim wyborcom, przekonujący ich do tego, że warto być w Unii, kiedy te środki staną się mniejsza, a one muszą się stać mniejsze.

Wydaje się, że sensem funduszy europejskich, jest to, aby przyspieszyć konwergencja, która będzie pozwalała na to, aby Polska nie była zależna od zewnętrznych czynników wzrostu. Jeżeli będziemy myśleli o sobie samych i planowali swoją przyszłość, na długie długie lata, jako kraju, który jest permanentnie zależny od czynników zewnętrznych, to będzie to bardzo smutny scenariusz. Muszę powiedzieć, że dziwię się, że takie słowa padają w polskim parlamencie – podkreślił z sejmowej mównicy Konrad Szymański.

Wiceminister spraw zagranicznych odnosząc się do procedowania kwestii procedury sprawdzania praworządności, nad którą aktualnie pochylają się przedstawiciele państw członkowskich UE: Dzisiaj w Radzie Unii do Spraw Ogólnych nie ma większości państw członkowskich, które byłyby w stanie przegłosować jakikolwiek negatywną opinię w polskich sprawach. Wydaje mi się, że to jest wystarczająco dużo, żeby mówić, że pomimo olbrzymiej presji, presji generowanej także z Warszawy, co jest przykrym aspektem tego procesu, że pomimo tej presji jesteśmy w stanie utrzymać rzeczowy dialog.

Wiele debat w polskim parlamencie robiło wrażenie, jakby posłowie opozycji modlili się o to, aby Polsce się nie udało, jakby modlili się tak o to, aby porażek było więcej i na tym budować swój sukces polityczny. Nie znam innego kraju, w którym ktokolwiek buduje swoją strategię polityczną niepowodzeniach własnego kraju – podkreślał w debacie Konrad Szymański.

W ramach wystąpienia wiceministra spraw zagranicznych odpowiedzialnego za politykę europejską, pojawił się również wątek działań państwa europejskich wobec budowy gazociągu Nord Stream 2: Unii Europejskiej kompetencją są reguły wspólnego rynku w zakresie infrastruktury gazowej. Z całą pewnością jest to Kompetencja Unii Europejskiej. I cóż Widzimy. Okazuje się, że państwa, które chętnie machają unijną flagą, robią wszystko Unia Europejska nie zachowała się aktywnie w sprawie Nord Stream 2. Takie paradoksy się zdarzają.

 

 

ŁAJ

Zdzisław Krasnodębski: Czas przeciąć procedurę z art. 7 poprzez głosowanie w Radzie Europejskiej

Zdaniem wiceprzewodniczącego obecnie Niemcy i Francja chcą szybko zreformować Unię Europejską w strukturę centralnie sterowaną z Berlina i Paryża, wykluczając mniejsze państwa wspólnoty.


Tematem rozmowy w Poranku Wnet była polityka imigracyjna w Europie, nad którą ma obradować nieformalne spotkanie grupy państw członkowski w UE: Szczyt jest po to, żeby przepchnąć imigracyjną politykę Merkel na poziomie europejskim. Czeka nas w Europie, nie tylko gorący tydzień, ale gorący rok. Rosną napięcia polityczne między krajami Europejskimi, ale również wewnątrz koalicji rządzącej w Niemczech.

Angela Merkel uzyskała zgodę Paryża na swoją wizję polityki migracyjnej, za cenę stworzenia osobnego budżetu strefy euro. (…) W Polsce już się zastanawiamy, kto będzie naszym komisarzem, a po reformie UE może się tak stać, że nie będziemy mieli żadnego przedstawiciela – podkreślił prof. Zdzisław Krasnodębski.

Zdaniem gościa Poranka Wnet wyraźnie widać, że po Brexicie, Francja i Niemcy idą w kierunku ściślejszego zarządza unią: Dwa największe państwa idą w kierunku centralizacji Unii Europejskiej. Musimy zacząć inaczej myśleć o unii i budować nowe sojusze. Dzisiaj naszymi sojusznikami są coraz bardziej Włochy, chociaż nie we wszystkich sprawach, a nie Francja.

Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego podkreślił, że dla Berlina utrata wpływów w grupie wyszehradzkiej będzie bardzo kosztowna – Bez Europy środkowej Niemcy stracą swoją pozycję na świecie. W interesie Niemiec jest być adwokatem Europy środkowej. (…) Francja jest znacznie bardziej zainteresowana polityką afrykańską, może dlatego powstał pomysł powołania europejskich wojsk interwencyjnych, które będą zarządzane przez nową radę bezpieczeństwa i będą wykorzystywane do działań na terenie Afryki.

Angela Merkel jest coraz bardziej nielubiana, szczególnie w Bawarii, ale kanclerz ma cały czas poparcie w ramach swojej partii. (…) Polityka Merkel obecnie dzieli Niemcy na północ i południe, tak jak dzieli Europę – podkreślił Zdzisław Krasnodębski.

Profesor wskazał, że trzeba jak najszybciej zakończyć procedurę kontroli praworządności, ale nie poprzez dialog z komisją: W naszym interesie jest, żeby jak najszybciej doprowadzić do głosowania w Radzie Europejskiej, nad wnioskiem z artykułu 7. Komisja chce, żeby ta sprawa tak się powoli tliła, aż do wyborów do Parlamentu Europejskiego.

ŁAJ

Unia Europejska nie ma prawa uruchomić wobec Polski procedury w związku z art. 7 traktatu o Unii Europejskiej [VIDEO]

Marek Jurek mówił w Poranku WNET o tym, iż na razie nie jest możliwe nałożenie na Polskę żadnych sankcji za rzekome naruszanie unijnych wartości.


Bruksela straszy Polskę art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej i wymaga od nas większych ustępstw, szczególnie w kwestii zmian w sądownictwie w Polsce. Art. 7 mówi o stwierdzeniu przez Radę ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości Unii Europejskiej.

Zdaniem Marka Jurka Komisja Europejska nie może uruchomić tej procedury. Polska nie tylko jest największym państwem w Europie Środkowej, ale także jesteśmy jednym z największych krajów w UE, przez co losy europejskiej organizacji zależą w dużej mierze od nas. Jesteśmy bowiem większym państwem niż trójka naszych partnerów z Grupy Wyszehradzkiej. Musimy zatem prowadzić politykę odpowiadającą naszemu potencjałowi.

Eurodeputowany stwierdził również, iż Polska nie powinna chować głowy w piasek z związku z unijną nagonką.

„Komisja Europejska może natomiast budować złą aurę wokół Polski, naciskać na na nasz kraj. Nasze władze powinny głośno zaznaczyć, że kompetencje Komisji Europejskiej kończą się na sformułowaniu swojego stanowiska i wysłaniu go do Rady Europejskiej. Oni nie są to żadnym partnerem do rozmów”.

„W Europie, którą chcą zbudować nasi oponenci, nie ma miejsca dla Polski, ale również nie ma miejsca na istnienie narodu”.

Zdaniem Marka Jurka jedyną szansą na zbudowanie dobrego otoczenia międzynarodowego dla Polski jest wyraźne sformowanie swojej wizji Europy i szukanie sojuszników dla naszych wartości.

Eurodeputowany mówił również o potrzebie zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

jn

 

 

 

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Państwa bałtyckie poparły Polskę w sporze z Unią Europejską

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski mówił m.in. o poparciu dla Polski przez kraje bałtyckie w sporze z Unią Europejską, który dotyczy nowelizacji ustawy o KRS.

Zdaniem naszego gościa efektem wizyty premiera Mateusza Morawieckiego na Litwie jest poparcie trzech państw morskich dla Polski w sporze z Unią Europejską.

„Te deklaracje, które padły na kierunku północnym ze strony państw bałtyckich, ale także poparcie Węgier utrzymają się. Ponadto Rumunia, Bułgaria, jak i Malta także mają interes, aby tego typu procedury, które teraz grożą Polsce, nie stały się precedensem-  podkreślił. Myślę, że Polska będzie w stanie zebrać wystarczająca koalicję państw, aby zatrzymać dalsze procedowanie w zakresie artykułu 7.”

Sporny Art. 7. mówi o zawieszeniu niektórych praw wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej, jeżeli dojdzie do stwierdzenia przez Radę ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości Unii.

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski mówił również o głośnej publikacji portalu Onet.pl, który oświadczył, iż strona amerykańska pragnie ograniczyć kontakty z polskimi politykami. Rewelacja okazała się nieprawdziwym newsem.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

jn

 

Pierwsza wizyta Morawieckiego w Niemczech. Spotkanie z Angelą Merkel oraz Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium

Prof. Krzysztof Miszczak powiedział, że najważniejszymi poruszanymi kwestiami na spotkaniach będzie: bezpieczeństwo międzynarodowe, UE, budżet unijny oraz współpraca na linii polska-niemcy.

 

„Jest to pierwsza tak ważna wizyta dla Europy środkowo-wschodniej i pierwsza wizyta tak wysokiej rangi polityka po podpisaniu umowy koalicyjnej w Niemczech 7 lutego 2018”.- podkreślił gość Radia Wnet.

Jak dodaje, jest to wizyta trudna, ale bardzo istotna. „Merkel dostaje nowego, dynamicznego i świetnie wykształconego partnera”.

[related id=”48254″]Zdaniem Gościa Radia Wnet w tej współpracy będą poruszane trzy istotne aspekty: kwestie bilateralne, Unia Europejska oraz zagadnienia bezpieczeństwa międzynarodowego. Poza tym poruszane będą tematy przyszłego budżetu unijnego oraz polityki migracyjnej.

Wizyta ta jest szczególnie ważna dla Polski, ponieważ Niemcy są i w przyszłości będą naszym najważniejszym partnerem w kwestiach gospodarczych, innowacji oraz bezpieczeństwa. Niemcom również zależy na dobrej bilateralnej współpracy, gdyż nasz kraj odgrywa coraz większą rolę w regionie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

jn

 

To Komisja Europejska ma się tłumaczyć przed nami, a nie my przed nią! / Jerzy Targalski w Radiu WNET [VIDEO]

Czy Polska ma do czynienia z dyktatem brukselskich degeneratów, alkoholików i metres Gazpromu? Między Niemcami a Polską musi dojść do przesilenia, a jego elementem jest konflikt – uważa gość Poranka.

Poranku WNET u Krzysztofa Skowrońskiego gościł dr Jerzy Targalski. Zapraszamy do obejrzenia filmu z rozmową. A w niej między innymi o tym, jaki jest udział rosyjskich służb specjalnych w decyzji KE o rozpoczęciu procedury nałożenia sankcji na Polskę. Zdaniem gościa w KE jest utrzymanek Gazpromu, a cały proces przeciwko Polsce sterowany jest przez Niemcy na zasadzie „pan każe, sługa musi”. Celem jest przywrócenie „rządu namiestniczego” PO. Takie osoby jak George Soros są tylko narzędziami. „Bierze się takich zidiociałych lewaków i napuszcza, a … decydują Niemcy”.

Jerzy Targalski sądzi, że Między Niemcami a Polską musi dojść do przesilenia. Elementem przesilenia musi być konflikt, a z nim mamy obecnie do czynienia. Polska powinna teraz podjąć stanowcze działania, w tym przede wszystkim działania propagandowe. „Przegrywa ten, kto się boi, kto się chowa pod stołem i merda ogonem”. Należy zatem zaprzestać kupowania, np. uzbrojenia, od krajów, które głosowały przeciwko Polsce. To Komisja Europejska ma się tłumaczyć przed nami, a nie my przed nią. Polska powinna wystąpić do niej z ultimatum.

Cała sprawa może mieć efekt oczyszczający dla Polski. Każdy kto poprze Brukselę postawi się bowiem poza nawiasem Polski i Polaków. „Zobaczymy ilu w Polsce mamy Polaków”.


 

Znaleźli sobie chłopca do bicia. Przez ostatnie kilka lat wyżywali się na Węgrach, teraz przerzucili się na Polskę

Dzień 78. z 80/Toruń/Za nami 839 km Wisły – W rozmowie z prof. Wojciechem Polakiem o tym, jak powinniśmy reagować na działania UE wobec Polski, o projekcie Trójmorza oraz o reparacjach wojennych.

W Poranku WNET nadawanym z Torunia Krzysztof Skowroński rozmawiał z historykiem, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, od 2016 r. członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej Wojciechem Polakiem. Zasadniczym tematem rozmowy były stosunki Polski z Unią Europejską i z Niemcami.

Gość Poranka powiedział, że jest zaniepokojony działaniami Komisji Europejskiej wobec Polski. Podpowiadał, jak Polska powinna na nie reagować.

– Czy nie należałoby w końcu powiedzieć, kochani panowie, jeśli tak bardzo nas nie lubicie, tak bardzo chcecie nam szkodzić, nakładać kary, organizować jakieś sabaty czarownic nad nami, to może my wam podziękujemy podobnie jak Anglicy? To są mocne słowa, ale w końcu tego argumentu też trzeba będzie użyć. Może to by tych panów z gorącymi głowami trochę ostudziło. Wszystkie zarzuty wobec Polski są kompletnie absurdalne, wynikają z nieznajomości naszego kraju, z czystej złośliwości albo z różnych politycznych powodów. Znaleźli sobie chłopca do bicia. Przez ostatnie kilka lat wyżywali się na Węgrach, teraz przerzucili się na Polskę.

Czy to nie jest wspólna strategia Komisji Europejskiej i polskiej opozycji, i czy nie jest to zamysł wypychania takich krajów jak Polska z Unii Europejskiej? Zdaniem profesora Polaka elity zachodnioeuropejskie nie chcą nas wyrzucić z Unii, gdyż wiązałoby się to ze zbyt dużymi perturbacjami (co prawda mniejszymi niż w przypadku wyjścia z Unii Wielkiej Brytanii). Elity unijne chcą z Polski zrobić państwo wasalne, podporządkowane, niestawiające się. W odpowiedzi na to „trzeba kategorycznie powiedzieć NIE”.

Gość Poranka uważa, że skoro Francja i Niemcy chcą tworzyć „Unię dwóch prędkości”, czy też tworzyć w niej tzw. twarde jądro składające się z Niemiec, Francji, Włoch i państw Beneluksu („Może jeszcze kogoś by tam dorzucili łaskawie”), to pozostałe państwa UE powinny organizować się w opozycję przeciwko takiemu rozwiązaniu i ewentualnie grozić wyjściem z UE. „Nadszedł czas na język bardziej zdecydowany”.

W tym kontekście ważny staje się projekt Trójmorza. Jest on krytykowany między innymi ze strony tzw. realistów.

– Ci, którzy za dużo mówią o realizmie politycznym, zbyt wiele nie osiągają. W polityce trzeba mieć wyobraźnię. Gdyby Piłsudski w 1914 roku mówił o realizmie, to pewnie niepodległej Polski by nie było – tak prof. Polak odpowiada na ich zarzuty.

Zwraca jednak uwagę, że projekt Trójmorza nie jest koncepcją, którą dałoby się zrealizować w ciągu kilku lat. Trzeba do niej dochodzić latami, opleść kraje siecią porozumień, wzajemnie korzystnych umów, stworzyć ciała koordynujące politykę, gospodarkę, kulturę. „To musi potrwać, ale to trzeba robić, dobrze, że zrobiono pierwszy krok”. Ważne według profesora jest to, że Polska nie próbuje dominować nad pozostałymi krajami Trójmorza.

Jeśli chodzi o głośny obecnie temat żądania przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec, profesor zwraca uwagę, że sprawa ta ma kilka aspektów – moralny, gospodarczy i prawny. Uważa, że reparacje nam się należą.

„Pod względem prawnym każdy rozsądny człowiek powie, że nie ma żadnych przeszkód”. Pod względem moralnym, to nawet Niemcy z tym się zgadzają. Z reparacjami jest jednak podobnie jak z Trójmorzem – to nie jest sprawa na parę tygodni czy miesięcy. Nad tym trzeba pracować, stawiać sprawę na forum międzynarodowym, w różnych gremiach, szukać sojuszników.

Profesor Polak krytykuje przy tym to, że Polska odcina się od Grecji, która już kilka lat temu domagała się reparacji od Niemiec. Z Niemcami trzeba rozmawiać w sposób ostry, ale w granicach dyplomacji.

[related id=38076]Ważny jest też aspekt psychologiczny reparacji wojennych w sytuacji, gdy Niemcy prowadzą nagonkę przeciwko Polsce. Przypomnienie im o ogromie zbrodni popełnionych przeciwko Polsce, o niezapłaconych rachunkach, może na nich podziałać moderująco, jak to ujął Wojciech Polak.

Biuro Analiz Sejmowych sporządziło ekspertyzę, według której Polska skutecznie nie zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec. Profesor Polak uważa, że najpierw należy dokładnie policzyć straty Polski i podsumować roszczenia Polski – państwa i osób indywidualnych, czego efektem byłaby konkretna kwota liczona w dolarach lub w euro.

Niemcy w odpowiedzi na to nie będą mogły wystawić rachunku za zachodnie ziemie obecnej Polski, gdyż Polska ich nie zajęła. Otrzymała je na mocy traktatu poczdamskiego jako rekompensatę za kresy wschodnie. Jeżeli Niemcy mieliby za to komuś wystawiać rachunek, to Amerykanom i Anglikom, ewentualnie Rosjanom.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części szóstej Poranka WNET z Torunia, a w niej także o tym co profesor Polak sądzi o „dobrej zmianie”.

JS

 

„Kurier WNET” 39/2017, Bernard Margueritte: Polska jest przedmurzem chrześcijaństwa, ale i cywilizacji europejskiej

Jak za Sobieskiego, znowu bijecie się za własną i naszą wolność, za waszą i naszą godność. Musicie wygrać, nie tylko dla siebie, ale dla Francuzów, dla Włochów, Niemców, dla wszystkich narodów Europy.

Bernard Margueritte

Nowa Bitwa Warszawska

Proszę się nie przejmować, Drodzy Przyjaciele, okrzykami protestu wewnętrznej „partii zagranicy” ani tym bardziej żałosnych liderów unijnych, pozbawionych skrupułów i wszelkiej moralności, typu Timmermansa, Junckera czy też Tuska. W ich ślepej służalczości wobec wielkiego biznesu europejskiego i międzynarodowego nie wiedzą, co czynią, a mianowicie w służbie EU zabijają wspaniałą ideę, tak mi drogą, prawdziwej europejskości.

Wobec tego Polacy musza być świadomi, iż walka, która się toczy nad Wisłą, jest w istocie walką o Europę, o Europę wierną swoim korzeniom chrześcijańskim, o Europę Solidarności, sprawiedliwości społecznej i praworządności. Znowu – jak nierzadko w swej historii – Polska jest przedmurzem nie tylko chrześcijaństwa, ale autentycznej cywilizacji europejskiej. Tak, tu rozegra się walka o przyszłość Europy! Wasi przeciwnicy o tym dobrze wiedzą.

Bądźcie też pewni: bijecie się teraz nie tylko o wizerunek Polski, ale o wizerunek całej Europy! Bijecie się nie tylko o własną wolność, ale również o naszą! Bijecie się nie tylko o własną godność, ale i o naszą! Musicie wygrać, nie tylko dla siebie, ale dla Francuzów, dla Włochów, Niemców, dla wszystkich narodów Europy. Chodzi nie tylko o to, aby Polska była Polską, ale i o to, aby Europa była Europą! Jak za czasów Sobieskiego, znowu bijecie się za własną i naszą wolność, za waszą i naszą godność.

Nie chce mi się wierzyć, że wszyscy, którzy tu paktują z zagranicą, płaszcząc się przed panią Merkel i żałosnymi liderami Brukseli – tak jak kiedyś komuniści wykonywali rozkazy Kremla – tylko bronią utraconych przywilejów albo są po prostu płatnymi najemnikami „układu”. Wśród nich jest wielu, którzy zostali ogłupieni, zatracili orientację, widzenie prawdy. Czy to tylko ich wina?

Wielka szkoda, że na początku władzy PIS-u nie został opublikowany globalny audyt Polski po rządach PO. Wówczas byłoby, wierzę, mniej krzyków w kraju i, tym bardziej, za granicą.

Nie mam pretensji, aby tego tu dokonać, ale pragnę pokrótce i w wielkich zarysach przypomnieć, jaki był i jest bilans rządów Tuska i PO. Mając obraz ogromnej dewastacji Polski, każdy uczciwy człowiek zrozumie, dlaczego był konieczny rząd odnowy Polski, wręcz rząd ocalenia narodowego.

Przypomnijmy więc w kilku punktach:

  • Polska przestała na dobrą sprawę być niezależna. Większość przemysłu polskiego została wyprzedana i oddana kapitałowi zagranicznemu. 80% banków należy do wielkiego kapitału międzynarodowego. Tak samo 80% mediów nie jest w polskich rękach i 90% mediów lokalnych należy do kapitału niemieckiego.
  • W dodatku w tamtym okresie rząd kontrolował również media publiczne. Ówczesna pisowska opozycja miała wielkie trudności, aby się wypowiadać w mediach publicznych. Właściwie jeden tylko program (emitowany skądinąd z przerwami), Jana Pospieszalskiego, był kierowany przez człowieka sympatyzującego z opozycją!
  • Upadek moralny był tak głęboki, że skandale i afery miały miejsca co chwila (bynajmniej nie tylko Amber Gold). Korupcja była regułą. Potężni nowego układu mogli zabezpieczyć majątki w Szwajcarii czy w bankach „off shore”, a inwestorzy zachodni płacili bardzo ograniczone podatki i kierowali zyski uzyskane w Polsce do swoich macierzystych centrali.
  • To wszystko mogło mieć miejsce, bo władza działała w porozumieniu ze służbą sądowniczą, wywodzącą się w dużym stopniu z okresu komunistycznego. Nie było państwa prawa! Często sądy okazywały się surowe dla małych winowajców, a bardzo „wyrozumiałe” dla aferzystów i gangsterów. Nawet policja się załamała, widząc, jak zatrzymani z dużym ryzykiem przestępcy byli potem wypuszczani na ulicę przez różne sądy. Pełna demoralizacja!
  • Ten okres było w dodatku okresem nowego, potwornego zjawiska znanego jako „samobójstwa seryjne”.
  • 15% narodu (ci, którzy głosowali „dobrze”) żyło znakomicie, nawet lepiej niż ich odpowiednicy na Zachodzie, podczas gdy połowa rodzin miała trudności, aby dotrwać do końca miesiąca! Bezrobocie wzrosło, i to mimo że 2,5 miliona młodych Polaków, często z ciężkim sercem, musiało szukać szczęścia za granicą.
  • Została wprowadzona polityka promowania wszystkiego co zachodnie (nawet różne deprawacje etyczne), z jednoczesnym potępieniem i polskich tradycji narodowych – co wyrażało się również wolą zredukowania nauki historii w szkołach do minimum – i nawet wartości chrześcijańskich.
  • Last but not least – upadek przyzwoitości doprowadził do tego, że premier ówczesnego rządu, pan Tusk, wolał porozumieć się z szefem państwa rosyjskiego, Putinem, niż z prezydentem własnego kraju, co miało znane, tragiczne konsekwencje pod Smoleńskiem.

Nie ulega wątpliwości, że po okresie takiego upadku była potrzebna nie tyle „dobra zmiana”, co gruntowna odnowa państwa polskiego i odrodzenie kraju. Naród, w swojej mądrości zbiorowej, mimo masowej propagandy „układu” to zrozumiał i powołał do władzy prezydenta Dudę i rząd pani Szydło. W krótkim czasie wyniki stały się wymierne. Wszyscy, a szczególnie młodzi, którzy tak bardzo tego pragnęli, odzyskali dumę z bycia Polakami. Wartości chrześcijańskie i patriotyczne mogły na nowo być proklamowane i afirmowane.

Ale nawet w dziedzinie ekonomicznej sytuacja się odwróciła. Akcent został położony na sprawiedliwość społeczną i na obronę rodziny. Program 500+ jest wielkim sukcesem; poprawił życie milionów rodzin i już ma pozytywny wpływ na sytuację demograficzną kraju. Okazało się, że to, co wcześniej było niemożliwe („nas na to nie stać!”), stało się możliwe.

Wystarczyło ukrócić korupcję, wywóz majątków poza Polskę i bardziej energicznie domagać się od firm zachodnich, aby zapłaciły bardziej uczciwe podatki – i już znalazły się fundusze na program 500+ i, wkrótce, na społeczny program mieszkaniowy. Jednocześnie gospodarka się rozwija bardziej dynamicznie niż kiedykolwiek. Więcej nawet, władza rozpoczęła mozolną i kluczową operację „repolonizacji” biznesu. Już jeden z ważniejszych banków został odkupiony i wkrótce tak samo będzie z „Electricité de France”.

Oczywiście nie wszystko, co czyniły nowe władze, było udane i godne pochwały. W dziedzinie mediów opozycja ma jakieś 30% czasu antenowego w programach politycznych publicznych mediów, aby wyrazić swoje poglądy. To na pewno za mało. Ale to dwa razy więcej niż miała ówczesna opozycja pod rządami Tuska!

Aliści media prywatne są w dalszym ciągu w rękach obcego kapitału, zwłaszcza niemieckiego. O dziwo, ci którzy krzyczą teraz w Polsce i za granicą, że media publiczne są za mało demokratyczne, siedzieli wówczas cicho i nie domagali się, aby PiS miał większy dostęp do mediów publicznych pod rządami PO. Demokracja tak, ale wybiórcza, jak pewna gazeta.

Skądinąd, kto słyszał w poprzednim okresie o zatroskaniu Brukseli z powodu ogólnej korupcji, upadku państwa prawa i braku wszelkiej sprawiedliwości społecznej w Polsce? Wówczas „nasi” grzecznie wykonywali polecenia i byli na usługach wielkiego biznesu. Jak można było to krytykować? Natomiast kiedy nowe siły chcą odbudować godność Polski, jej niezależność i oczekują poszanowania cywilizacji europejskiej opartej na wartościach chrześcijańskich, to już nie może być tolerowane i odzywają się Junckery i Timmermansy…

Jednym z kluczowych elementów walki o odbudowę kraju było i jest dążenie o uzdrowienie sądownictwa. To jest teraz wielka batalia. Od początku urzędowania prezydenta Dudy skądinąd. Opozycja, tracąc grunt pod nogami, zrobiła wszystko, aby najpierw Trybunał Konstytucyjny stał się tamą przed odnową. Miał zablokować wszelkie działania nowej władzy. Nie udało się. Ale opozycja ma jeszcze Sąd Najwyższy i KRS. Należy ich bronić do upadłego.

Tu, niestety, są widoczne negatywne skutki Okrągłego Stołu i umowy ugodowej między częścią Solidarności a częścią komuny. Przecież elementem kluczowym owego porozumienia było, że przeszło połowa nowego biznesu będzie w rękach byłych działaczy partyjnych i że 2/3 (w latach 90) administracji i sądownictwa to będą byli partyjni działacze. To pokutuje do dziś. Broni się układ części Solidarności i części byłej PZPR, tych, którzy w gruncie rzeczy podzielili się łupem w teoretycznie niepodległej Polsce.

I znowu w czasach PO nikt w Brukseli nie wyrażał zaniepokojenia faktem, że tylu byłych aparatczyków odgrywało kluczową rolę w nowej Polsce! Przecież szybko stali się częścią „układu” i pracowali nad tym, aby Polska stała się kolonią, wasalem wielkiego kapitału zachodnioeuropejskiego, a zwłaszcza niemieckiego, który dyktuje działanie bonzów unijnych. Widać dziś jeszcze lepiej, dlaczego ci nowi władcy lat 90., tacy wielcy obrońcy demokracji jak prof. Geremek, walczyli zacięcie, aby lustracja nie mogła się odbyć. To było jednym z punktów zwrotnych. Gdyby lustracja się odbyła i Sąd Najwyższy, i KRS wyglądałyby dziś zupełnie inaczej.

Dlatego też reforma sądownictwa jest kluczowa. Nie ukrywam, że byłem, jak wielu, bardzo rozczarowany, kiedy usłyszałem o wetach pana Prezydenta. Teraz myślę jednak, że w końcu będzie dobrze i że na jesieni Polska będzie miała wymiar sprawiedliwości godny państwa prawa.

Nie jest źle, jeśli w obozie władzy jest – jakby powiedzieli Amerykanie- i „good cop” i bad cop” (dobry i zły policjant), czyli zarówno prezydent Duda, jak i prezes Kaczyński. Oczywiście należy działać szybko, aby oczyścić stajnie Augiasza, ale faktem jest, że te ustawy nie były dopracowane do końca.

Dobrze jest też, że opozycja i w Brukseli, i w kraju, nie uspokoiła się po działaniach pana Prezydenta. Odwrotnie, nabrała animuszu, sądząc widocznie, bardzo błędnie, że Prezydent zaczyna się wahać i że należy dwoić się i troić w atakach na Polskę. Tym samym potwierdziła (jakby to było potrzebne…), że nie jest w niczym merytoryczna, a ma wyłącznie za cel obronę własnych przywilejów.

Doprawdy władza pisowska ma ogromne szczęście, że ma opozycję, która nawet nie wyczuwa, jak bardzo obrzydliwe dla większości Polaków są działania „partii zagranicy”, która jest tylko koniem trojańskim bonzów brukselskich. Jak dobrze też, że pan Timmermans czy pan Juncker nie zdają sobie sprawy z tego, iż im bardziej atakują władzę w Warszawie, tym więcej zyskuje ona zwolenników! Polacy nie znosili sługusów Breżniewa; nie znoszą sługusów biurokracji brukselskiej i pani Merkel. Nie tędy droga, panowie i panie! Nie w kraju, który słusznie jest dumny z tego, że nie miał żadnego Kislinga czy żadnego Petaina!

Jakiś czas temu zwiedzałem różne gospodarstwa rolne niedaleko Krakowa. W pewnym momencie spotkałem się z gospodynią, która opowiadała mi o trudnościach z normalnym sprzedawaniem swoich produktów z powodu różnych absurdalnych przepisów unijnych. Ale na koniec, ni stąd ni zowąd, oświadczyła: „wie pan, nie mamy powodów do obaw – przeżyliśmy okupację niemiecką, przeżyliśmy komunę, przeżyjemy i Unię Europejską!”

Bez wątpienia miała rację. Bo Europa jest ważniejsza od Unii Europejskiej. Właśnie dlatego, że drogie są nam wartości europejskie, musimy walczyć z Brukselą Junckera i Tuska. Nie możemy pozwolić na to, aby zostały zniszczone piękne ideały europejskie, wartości moralne i duchowe ugruntowane w naszych chrześcijańskich korzeniach.

Decydująca bitwa ma miejsce teraz, nie w Wiedniu tym razem, ale w Warszawie. Wy, drodzy Polscy Przyjaciele, zadecydujecie o losie Polski i Europy. Za naszą i waszą! Bo tak długo, jak Polska będzie Polską, jest jeszcze szansa, aby Europa była Europą!

Cały artykuł Bernarda Margueritte’a pt. „Nowa Bitwa Warszawska” znajduje się na s. 1 i 2 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Bernarda Margueritte’a pt. „Nowa Bitwa Warszawska” na s. 1 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Kurier Wnet” 38/2017, Zbigniew Stefanik: Polonia powinna być siłą liczącą się we Francji i Niemczech, tak jak w Ameryce

Emmanuel Macron dąży do obalenia zasad panujących na rynku Unii Europejskiej. W dodatku w kwestii niekorzystnych zmian wymierzonych w przedsiębiorców z Polski za Macronem stoją nie słowa, ale czyny.

Zbigniew Stefanik

Do i o Polonii słów kilka

Wizyta urzędującego w Stanach Zjednoczonych Ameryki prezydenta Donalda Trumpa wywołała w Polsce powszechny entuzjazm. Zdaje się również, że znacząca część Polonii (nie tylko tej amerykańskiej) ten entuzjazm podzielała. Wiele mówiono w polskich mediach o tym, że Donald Trump oddal hołd Polakom, polskiej historii oraz trudnemu polskiemu marszowi ku wolności i niepodległości. Jednak jeden element związany z wizytą Donalda Trumpa w Rzeczpospolitej pozostał (jak może się zdawać) w dużej mierze niezauważony przez przeważającą większość środków masowego przekazu.

Amerykański prezydent będąc z wizytą w Warszawie podkreślił kilkakrotnie, iż wielu Polaków oddało na niego głos w zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Trump dał wyraźnie do zrozumienia, że jego obecność w Polsce jest związana z tym, iż „Poloamerykanie” masowo udzielają mu swojego poparcia.

W każdej wizycie głowy państwa czy też spotkaniach międzynarodowych głów państw można wyodrębnić dwie sfery składających się na nie elementów. Z jednej strony jest to, co należy do protokołu dyplomatycznego, dobrego tonu i niepisanych reguł; z drugiej to, co można nazwać konkretnym efektem danego spotkania. A więc wizyta Donalda Trumpa uczy nas jednej bardzo istotnej rzeczy: Polonia amerykańska jako taka stanowi istotną grupę, z którą liczy się amerykański prezydent.

To oznacza z kolei, że „Poloamerykanie” mają realną możliwość odziaływania na amerykańskiego prezydenta. Tego zaś bezpośrednią konsekwencją jest możliwość oddziaływania na decyzje głowy północnoamerykańskiego państwa. Krótko mówiąc, zdaje się, że Polonia w Stanach Zjednoczonych to siła, z którą liczą się rządzący w tym kraju. To bardzo duży atut Polski, polskiego państwa i jego rządzących, albowiem amerykańska Polonia może wspomóc polski rząd w realizacji strategicznych celów Rzeczpospolitej przez lobbowanie w USA na rzecz Polski i jej bezpieczeństwa. Niestety w krajach Europy Zachodniej sytuacja wygląda diametralnie inaczej…

Niedawna Wizyta Donalda Trumpa w Polsce dała naszemu krajowi i jego obywatelom podstawy, aby czuć się pewniej co do bezpieczeństwa Rzeczpospolitej i stabilności jej granic. Potwierdzenie przez prezydenta USA dalszego obowiązywania artykułu piątego paktu militarnego NATO powoduje, że Polacy nie muszą obawiać się zewnętrznej agresji. Jednak o ile dziś bezpieczeństwo naszych granic zdaje się pewne, to pod znakiem zapytania znajduje się gospodarcza przyszłość kraju nad Wisłą.

Niepewna staje się ekonomiczna przyszłość polskich podmiotów gospodarczych, a polscy przedsiębiorcy mają powody do obaw. Powinni czuć się zagrożeni, i to nawet bardzo, ponieważ francuski prezydent Emmanuel Macron dąży do obalenia dotychczasowych zasad panujących na rynku wspólnotowym Unii Europejskiej. W dodatku w kwestii niekorzystnych zmian wymierzonych w przedsiębiorców z Europy Środkowej (głownie polskich) za Macronem stoją nie słowa, tylko czyny.[related id=33179]

W 2014 roku nad Sekwaną weszła w życie tak zwana ustawa Macrona (wówczas Emmanuel Macron był francuskim ministrem gospodarki). Ustawa ta nakłada na przedsiębiorców branży transportowej wywodzących się z innego kraju UE i świadczących usługi na terenie Francji A/: obowiązek wykazania, że ich pracownicy zarabiają minimalną stawkę francuską, to jest 10,44 euro na godzinę netto; B/: prowadzenie swojej dokumentacji w języku francuskim; C/: deponowanie całej dokumentacji związanej z działalnością gospodarczą we Francji u tak zwanego przedstawiciela fiskalnego, który musi znajdować się na terytorium Francji, być do dyspozycji francuskich instytucji administracyjnych oraz udostępniać dokumentację podmiotów gospodarczych, które reprezentuje, za każdym razem, kiedy jakaś francuska instytucja będzie tego oczekiwała.

Ta ustawa niewątpliwie podniosła polskim przedsiębiorcom z branży transportowej koszty działalności gospodarczej na terytorium Francji. Obecnie polskie przedsiębiorstwa transportowe świadczące usługi na terytorium Francji muszą zatrudniać przedstawicieli fiskalnych we Francji oraz dostosować się do zasad płacowych dotyczących ich pracowników zgodnie z francuskim prawem pracy, co jest absolutnie sprzeczne z nadal obowiązującą na terytorium całej Unii Europejskiej dyrektywą Bolkesteina.

Dyrektywa ta zakłada, że każdy przedsiębiorca wywodzący się z jednego z państw Unii Europejskiej może świadczyć usługi na terytorium dowolnego państwa UE na zasadach obowiązujących w jego kraju rodzimym. Czyli polski przedsiębiorca ma prawo świadczyć na terytorium całej Unii Europejskiej swoje usługi zgodnie z wymogami placowymi obowiązującymi w Polsce.

Obecnie, jako już nie minister gospodarki, a urzędujący prezydent Francji, Emmanuel Macron dąży do tego, aby to zmienić i dyrektywę Bolkesteina całkowicie i definitywnie przekreślić.

W ramach walki z tak zwanym dumpingiem społecznym 31 maja bieżącego roku Komisja Europejska przyjęła projekt dyrektywy. Zakłada on, że każde przedsiębiorstwo – czy pracownik – pracujące czy świadczące usługi w innym kraju UE niż jego kraj rodzimy będzie musiało świadczyć te usługi zgodnie z zasadami płacowymi obowiązującymi w państwie, na rynku którego operuje, od czwartego dnia gospodarczej działalności poza granicami swojego kraju pochodzenia. Przykładowo, polska firma transportowa świadcząca usługi we Francji od czwartego dnia swojej działalności na rynku francuskim będzie musiała płacić wszystkie składki pracownicze we Francji zgodnie z francuskimi zasadami.

Ponadto polska firma świadcząca usługi we Francji będzie musiała wykazać, że jej pracownicy zarabiają co najmniej minimalną stawkę krajową obowiązującą we Francji. Jeśli projekt rzeczonej dyrektywy miałby zostać przyjęty, wówczas godzina pracy jednego pracownika we Francji będzie kosztowała polskiego przedsiębiorcę świadczącego usługi w tym państwie co najmniej 18 euro brutto, to jest około 80 złotych.

Ponadto wymóg posiadania przedstawicieli fiskalnych dla firm operujących na innych rynkach niż ich rynek rodzimy ma zgodnie z tym projektem obowiązywać na terytorium całej Unii Europejskiej. To oznacza, że przyjęte we Francji w 2014 roku tak zwane prawo Macrona zacznie obowiązywać na terytorium całej Unii Europejskiej, i to w wersji jeszcze bardziej zaostrzonej niż we Francji, jeśli tak zwana dyrektywa przeciwko dumpingowi społecznemu zostanie przyjęta przez Komisję Europejską. Może to się stać w najbliższych miesiącach, nawet przed końcem tego roku!

Jeśli powyższy projekt miałby stać się dyrektywą obowiązującą na terytorium całej Unii Europejskiej, to dla Polski i jej przedsiębiorców oznaczałoby to ogromne straty finansowe, i należy sobie powiedzieć wprost, że wiele polskich przedsiębiorstw w takiej sytuacji albo po prostu zostałoby doprowadzonych do bankructwa, albo musiałoby zrezygnować ze świadczenia usług w krajach Europy Zachodniej, ponieważ nie byłoby w stanie sprostać wymogom finansowym, jakie zakłada omawiany projekt.

Projekt dyrektywy przyjęty przez Komisję Europejską 31 maja tego roku jest tak naprawdę próbą całkowitej zmiany zasad funkcjonowania rynku wspólnotowego, albowiem proponowane w tym projekcie zmiany zaprzeczają w zasadzie jednemu z czterech filarów wspólnego rynku UE, czyli wolnemu przepływowi usług między krajami Unii Europejskiej.

O co w gruncie rzeczy chodzi Emmanuelowi Macronowi? Jaki jest prawdziwy cel projektu dyrektywy poświęconej walce z tzw. dumpingiem społecznym i dlaczego Francja i Niemcy rozpoczęły walkę z przedsiębiorstwami z Europy Środkowej? O co tu w rzeczywistości chodzi? Otóż chodzi tu o to, kto będzie miał w przyszłości gospodarcze przywództwo w Unii Europejskiej w takich strategicznych branżach, jak transport czy budownictwo.

Dzisiaj polscy przedsiębiorcy z branży transportowej posiadają, wedle różnych szacunków, około 25 procent rynku transportowego Unii Europejskiej. Polska staje się prawdziwym transportowym gigantem w UE, a polskie małe i średnie firmy transportowe, czy przynajmniej ich część, mają duże szanse na to, aby za 10–15 lat stać się potężnymi korporacjami – głównymi rozgrywającymi na rynku transportowym Unii Europejskiej.

Taka sama sytuacja ma miejsce w branży budowlanej, gdzie polskie podmioty gospodarcze odgrywają coraz większą rolę, a polscy pracownicy należą do najbardziej wydajnych i konkurencyjnych w UE. To wszystko powoduje, że rozwijająca się polska gospodarka, że prężnie i błyskawicznie rozwijające się polskie podmioty gospodarcze będą w niedalekiej przyszłości wielkim problemem dla państw Europy Zachodniej. Polskie firmy, polscy przedsiębiorcy – ze względu na ich konkurencyjność, wydajność, elastyczność i solidność – będą bowiem wypierali z rynku wspólnotowego mniej konkurencyjnych przedsiębiorców wywodzących się z krajów tak zwanej starej Piętnastki.

A więc działania podejmowane przez Paryż, Berlin i obecnie Komisję Europejską zmierzają do tego, aby zapobiec spadkowi konkurencyjności i znaczeniu zachodnioeuropejskich podmiotów gospodarczych. Niestety w koncepcji Macrona i – jak może się zdawać – Jeana-Claude’a Junckera walka o konkurencyjność i znaczenie na rynku wspólnotowym zachodnioeuropejskich podmiotów gospodarczych ma odbyć się kosztem krajów środkowoeuropejskich i wywodzących się z nich przedsiębiorstw i przedsiębiorców.

Jakie będą konsekwencje dla Polski i Polaków, jeśli dyrektywa przeciwko tak zwanemu dumpingowi społecznemu wejdzie w życie? Wówczas Polska stanie się członkiem Unii Europejskiej drugiej kategorii i warto również zastanowić się, czy w takiej sytuacji nie zostanie sprowadzona do poziomu teoretycznego (bo już nie faktycznego) członka UE.

Jeśli dojdzie do włączenia wyżej wymienionego projektu dyrektywy do porządku prawnego UE, to środkowoeuropejscy przedsiębiorcy zostaną de facto wypchnięci z rynku wspólnotowego. Środkowoeuropejscy (w tym polscy) pracownicy stracą atrakcyjność i dotychczasową konkurencyjność w UE, albowiem koszt ich zatrudnienia wzrośnie w sposób drastyczny i pracownicy oddelegowani w ogóle stracą rację bytu na rynkach zachodnioeuropejskich państw.

Taki scenariusz oznaczałby katastrofalne skutki dla polskiej gospodarki, która zostałaby pozbawiona prężnych, dobrze zarabiających i rozwijających się podmiotów gospodarczych, o rosnącym znaczeniu i konkurencyjności na rynku Unii Europejskiej. Mówiąc wprost, jeśli ten projekt dyrektywy wejdzie w życie, wówczas zostanie zlikwidowany jeden z głównych filarów założycielskich europejskiej wspólnoty, czyli wolny przepływ usług między państwami członkowskimi UE.

Polska rozpoczyna batalię, od której będzie zależało jej miejsce w Unii Europejskiej, jak również zasady i warunki członkostwa w UE tych państw, które nie nalezą ani do strefy euro, ani do grona państw tak zwanej starej Piętnastki. Nadchodzący czas będzie dla Polski decydujący, a decyzje, które zostaną podjęte w Brukseli w najbliższych tygodniach i miesiącach, mają dla nas taką samą wagę i znaczenie, jak traktat akcesyjny do UE, który podpisaliśmy 15 lat temu.

Ta sprawa dotyczy wszystkich Polaków, bez względu na ich poglądy polityczne i ich stosunek do integracji europejskiej. Dotyczy zarówno Polaków żyjących w Polsce, jak i tych poza granicami Rzeczpospolitej. Musimy mieć tego świadomość. Teraz, właśnie teraz Polska i Polacy mogą bronić swoich praw jako równoprawny członek UE, albo mogą przegrać wszystko. Jeśli przegrają tę batalię, to konsekwencje tej klęski będą odczuwali przez kolejnych kilkadziesiąt lat.

A więc – teraz albo nigdy, ponieważ to teraz tworzy się nowy, pobrexitowy polityczny i gospodarczy porządek w UE, a jednym z głównych elementów tworzenia tego nowego porządku jest walka o to, kto będzie miał gospodarcze przywództwo w Unii Europejskiej, a kto będzie grał w niej drugie, czy też jeszcze dalsze gospodarcze skrzypce w następnych kilkudziesięciu latach. Kto zostanie rozgrywającym, a kto rozgrywanym w przyszłości w Unii Europejskiej? O to właśnie dzisiaj Polska i Polacy, wszyscy Polacy powinni rozpocząć walkę!

W tej walce Polonia może i powinna odegrać znaczącą rolę. W zachodniej Europie żyją miliony Polaków. Ci Polacy muszą dziś wznieść się ponad swoje animozje i podziały polityczne, albowiem równoprawne członkostwo w UE dla Polski, albowiem zachowanie w UE zasady wolnego przepływu usług pomiędzy państwami UE to dla Polski i Polaków kwestia gospodarczego być albo nie być na następnych kilkadziesiąt lat!

Przez 28 lat wolnej Polski nie udało się wypracować żadnemu polskiemu rządowi efektywnej metody współpracy z Polonią i sposobu koordynacji działań polskiej dyplomacji i działań Polonii w Europie, umożliwiających Rzeczpospolitej osiąganie strategicznych celów. Niestety w tej kwestii polskie państwo nie zdało egzaminu i można odnieść wrażenie, że nadal go nie zdaje.

A przecież wiele na świecie jest przykładów państw, które skutecznie wykorzystują swoje diaspory, a koordynacja działań tych państw z działaniami ich diaspor umożliwia osiągnięcie politycznych i gospodarczych celów. Można podać przykład Turcji, która utrzymuje stałe więzi z Turkami żyjącymi na całym świecie. Diaspora turecka, wspierana logistycznie i finansowo przez państwo tureckie, prężnie działa na rzecz Ankary w krajach Europy Zachodniej, o czym mogliśmy się przekonać jakiś czas temu, kiedy to trwała turecka kampania referendalna, kampania, która przeniosła się wówczas na ulice holenderskie i niemieckie…

Państwo Izrael również skutecznie potrafi wykorzystać swoją diasporę, tak aby cele Tel Awiwu zostały osiągnięte. Wiele państw wykorzystuje swoich obywateli przebywających za granicą do celów promocyjnych i odnosi w tej kwestii duże sukcesy, co przetwarza się z kolei w wymierne korzyści narodowe i wpływa na to, jak te kraje są postrzegane na świecie.

Niestety Polska nie działa w tym kierunku i na tej płaszczyźnie, a polskie władze nie doceniają i nie wykorzystują potencjału, który stanowi dla Polski Polonia przebywająca przecież na całym świecie. To powinno się zmienić. To musi się zmienić, jeśli Polska zamierza uskutecznić swoje działania na rzecz osiągania swoich taktycznych i strategicznych celów w Europie i na świecie.

Stare powiedzenie mówi: Polak mądry po szkodzie. Jednak w tym przypadku chodzi o to, żeby do szkody nie dopuścić. Polska nie może dopuścić, Polacy nie mogą dopuścić do tego, aby została zlikwidowana w Unii Europejskiej możliwość wolnego przepływu usług. Jeśli do tego miałoby dojść, to konsekwencje byłyby dla Polski i Polaków tragiczne, a można się spodziewać, że po likwidacji w UE wolnego przepływu usług dojdzie również do likwidacji wolnego przepływu ludzi i kapitału z krajów Europy Środkowej do Europy Zachodniej. Polska musi się temu przeciwstawić, a Polacy żyjący w Europie Zachodniej muszą jej w tym pomóc, ponieważ jest to również w ich interesie.

Bez względu na to, jakie kto ma poglądy polityczne, bez względu na to, czy popiera się, czy nie popiera tej czy innej ekipy rządzącej w Polsce, kto kogo lubi, a kogo nie lubi w Polsce i za granicą, Polacy muszą się zmobilizować i zablokować niekorzystne dla Polski zmiany w zasadach funkcjonowania rynku wspólnotowego, ponieważ jeśli do tych zmian miałoby dojść, stracą na tym wszyscy Polacy i to niezależnie od tego, czy ktoś żyje w Polsce, czy za granicą, czy popiera, czy nie popiera kogoś w kraju i poza jego granicami.

Polacy za granicą musza lobbować na rzecz powstrzymania wyżej omawianych zmian w UE. Polacy żyjący w Europie muszą w tej kwestii działać wspólnie. Mówić w tej kwestii jednym głosem. Być może wspólnie organizować manifestacje i pikiety przeciwko tym niekorzystnym dla nas – dla nas wszystkich – zmianom. Polskie „NIE!” musi wybrzmieć w Europie Zachodniej. Nie tylko „Poloamerykanie” są wyborcami. Wyborcami są również ci Polacy, którzy żyją we Francji czy w Niemczech, i rządzący w tych krajach powinni usłyszeć ich głos.

Donald Trump usłyszał głos Polaków żyjących i glosujących w Stanach Zjednoczonych. Czy głos Polaków żyjących we Francji czy w Niemczech usłyszą Emmanuel Macron i Angela Merkel? Z pewnością tak, ale pod warunkiem że Polacy żyjący we Francji, w Niemczech, w szeroko pojętej Europie Zachodniej zjednoczą się ponad podziałami i jednym głosem powiedzą: Nie! Nie – dla niekorzystnych dla Polski i Polaków zmian w UE.

Polskiego „nie” w zachodniej Europie – tego właśnie potrzeba, aby zablokować niekorzystne dla Polski zmiany, które już zostały przygotowane przez brukselskich technokratów i są forsowane przez Emmanuela Macrona ze wsparciem Jeana-Claude’a Junckera i z aprobatą Angeli Merkel.

Cały artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Do i o Polonii słów kilka” znajduje się na s. 5 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Stefanika pt. „Do i o Polonii słów kilka” na s. 10 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl