Chris Zawitkowski, działacz polonijny opowiada o planowanym na 31 marca w wielu miastach Stanów Zjednoczonych Wielkim Proteście Polonii w Ameryce w związku z ustawą 447.
Polacy poprzez protest chcą wyrazić sprzeciw wobec ustawy 447, czyli Justice for Uncompensated Survivors Today Act (pol. – Ustawa pt. Sprawiedliwość dla ocalonych, wobec których nie dokonano odpowiedniego zadośćuczynienia), oraz zaniechań naszego rządu w tej sprawie. Jak komentuje gość Radia Wnet:
„Ta ustawa ma wprowadzić zupełnie nowe pojęcia w prawie międzynarodowym oraz w ustawach w krajach kręgu kultury łacińskiej, gdzie prawo własności jest przekazywane jedynie dwutorowo albo na drodze spadkowej, lub pokrewieństwa”.
Jak zauważa gość Poranka Wnet: „Ustawa 447 stwarza olbrzymie zagrożenie nawet dla bytu państwowego. Te żądania finansowe są tak niebotyczne, że nie pozwolą na istnienie niezależnej gospodarki”.
Protesty Polonii mają się odbyć w Nowym Jorku, Waszyngtonie, Chicago, Bostonie, Los Angeles, Hartford i Filadelfii. Wydarzenie ma się odbyć pod hasłami: „Repeal Fraudulent Act S.447” (pol. Uchylić nieuczciwą ustawę 447), „We Say NO to the Giveaway of Heirless Property” (pol. Mówimy NIE oddawaniu mienia bezspadkowego), „Act S.447 is a Fraud” (pol. Ustawa 447 to oszustwo) i „Act S.447 = Unconstitutional Precedent” (Ustawa 447 = niekonstytucyjny precedens).
Chris Zawitkowski dodaje, że wielką przeszkodą w działaniach Polonii jest to, że Polska do tej pory nie posiada ustawy o restytucji mienia zagrabionego:
„My w swoich kontaktach z przedstawicielami polityki polskiej wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na konieczność wprowadzenia takiej ustawy, która odwróciłaby proces, wprowadzony jeszcze w czasach PRL-u”.
Ta sprawa nie może być odłożona – mówi Zawitkowski i następnie dodaje. – Bez gwałtownego protestu przeciw tej dyskryminacyjnej ustawie, sprawy mogą pójść w złą stronę. My tę ustawę nazywamy „goofy law” – „głupie prawo”! – oznajmia.
– Polski związek zawodowy w Norwegii otrzymał tysiące wiadomości od mieszkańców tego kraju z wyrazami poparcia i wyrażeniem dezaprobaty na wydalenie polskiego konsula – mówi Artur Kubik.
Artur Kubik, założyciel działającego w Norwegii polskiego związku zawodowego Solidaritet, komentuje uznanie przez władze norweskie polskiego konsula Sławomira Kowalskiego za persona non grata. Krok ten spotkał się z natychmiastową reakcją ze strony polskiej, która tego samego dnia w poniedziałek za osobę niepożądaną uznała konsul norweską. Polska decyzja spotkała się z przychylnym odbiorem znacznej części polonii w Norwegii, krytykującej także odwołanie polskiego przedstawiciela.
Gość Poranka przypomina, że Kowalski nie jest pierwszym konsulem, którego wydalono za walkę o odbieranie polskim rodzicom dzieci przez Barnevernet — Urząd Ochrony Praw Dziecka.
Zdaniem dziennikarki przegrane przez rząd Teresy May, jest wyrazem braku akceptacji ze strony zwolenników opuszczenia Unii Europejskiej wynegocjowanego przez angielski rząd porozumienia.
Wczoraj wieczorem brytyjska Izba Gmin odrzuciła w głosowaniu projekt umowy o warunkach wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Za porozumieniem głosowało 202 parlamentarzystów, przeciwko było 432. Jak podkreśliła w Poranku Wnet redaktor Elżbieta Królikowska-Avis w tej chwili nie ma żadnego wypracowane scenariusza co dalej.
– Teresa May będzie musiała w ciągu trzech dni przygotować plan b. dla Wielkiej Brytanii. Premier obiecała, że zrobi to do poniedziałku. Głosy, które padły przeciwko porozumieniu ze strony 115 posłów partii konserwatywnej, to znak, że nie ma zgody na odejście od postulatów zwolenników wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE– mówi Elżbieta Królikowska-Avis.
Gość Poranka WNET podkreśla, że po wynikach głosowania przed obecny rządem nie widać szansy na dalsze funkcjonowanie. I dodaje: – Wydaje się, że rząd Teresy May zmierza do upadku. W tej chwili każda z partii opozycyjnych nie szans na samodzielne zwycięstwo, ale partia pracy, liberałowie oraz szkocka partia narodowa mogą stanowić poważną siłę jako całość.
Obecnie nie ma planu B. Teraz będą trwały gorączkowe przygotowanie. Dzisiaj wieczorem dowiemy się, czy rząd Teresy May zdoła przetrwać – podkreśla Królikowska-Avis
Zdaniem publicystki pomysł przeprowadzenia ponownego referendum spotka się z silnym oporem. – Obecnie wszystko jest możliwe, ale powtórzone referendum będzie odczytane jako działanie wbrew zasadom demokracji, a obecnie siły dbające o stan demokracji są na Wyspach ciągle silne – opowiada.
Od kiedy powiększyłem grono imigrantów w Irlandii, bardzo żywiołowo reaguję na wszelkie wypowiedzi dotyczące naszego życia –
i bycia – na obczyźnie. Czuję więź ze wszystkimi emigrantami – Polakami.
Ta więź dotyczy wszystkich Polaków, „bez względu na to, gdzie żyją i jak wykuwają swoje marzenia na jawie”.
Moje częste poirytowanie budzi nieomylność w ferowaniu wyroków tych osób, które wiedzą „na pewno”. Niestety owa „wiedza” nie zawsze poparta jest wnikliwymi badaniami czy obserwacjami imigracji w jej naturalnym środowisku, czyli na Szmaragdowej Wyspie.
„Nie widzieć, a wiedzieć” – oto sztuka!
Do tego grona zaliczam profesor Krystynę Iglicką, specjalistkę od imigracji zarobkowej z Centrum Stosunków Międzynarodowych, i Bohdana Wasilewskiego, profesora psychiatrii, dyrektora Instytutu Psychosomatycznego. W polonijnych mediach na Wyspie wiele lat temu wielkim echem odbił się wywiad Agnieszki Chrzanowskiej z profesorem Wasilewskim, który ukazał się na łamach pisma „Style i Charaktery”.
Profesor Wasilewski we wspomnianym wywiadzie przeprowadza „duchową sekcję zwłok” polskiego emigranta. W opinii profesora stan polskich emigrantów nie jest najlepszy. Czytając całość wywiadu, odnosi się wrażenie, że emigracja generalnie jest czymś złym, ponieważ „wszystko odwraca się przeciwko emigrantowi” (bez względu na to, czy wróci do kraju, czy pozostanie za granicą). To oczywiście moja krótka ocena tegoż wywiadu. Oto smakowity cytat:
„Wolą tam wegetować na marginesie życia niż zmierzyć się z pytaniami najbliższych – dlaczego się nie udało, dlaczego nic nie osiągnąłeś, dlaczego nie wykorzystałeś swojej szansy? Z daleka można podtrzymywać tę fikcję, że nie jest tak źle, ale po powrocie wszystko runie, dlatego odkłada się powrót o jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden”.
Natychmiast, w mgnieniu oka, na usta ciśnie się pytanie, jak należy rozumieć sformułowanie: „osoby, którym w jakimś stopniu się powiodło”? Zarobienie odpowiedniej kwoty pieniędzy, w sytuacji, gdy ktoś sobie to zakładał przed wyjazdem, bez wątpienia należy uznać za pełny sukces tej osoby wedle zasady Juliusza Cezara „veni, vidi, vici”.
Stwierdzenie „w jakimś stopniu” należy zmienić w twierdzące „w istocie”, „rzeczywiście” odniosły sukces.
Ciężko zgodzić się także ze sformułowaniem profesora Wasilewskiego, że powrót z emigracji odkładają ci, którzy „ponieśli porażkę – wstydzą się przed samym sobą, przed otoczeniem, boją się konfrontacji z rzeczywistością. Wolą tam wegetować na marginesie życia niż zmierzyć się z pytaniami najbliższych”.
Życie na emigracji to typowa szkoła przetrwania. Emigranci są zdani sami na siebie. Z dala od bliskich, od grona przyjaciół, korzeni, tradycji i obyczajowości rodzimej. Przy dużym szczęściu pociechą staje się paczka zgranych przyjaciół. Gdy coś nie wychodzi, większość wraca do kraju albo stara się znaleźć pracę w innym miejscu.
Swoją wiedzę czerpię z rozmów z naszymi rodakami z Irlandii, z licznych kontaktów mailowych z czytelnikami portalu wyspa.ie, miesięcznika „Wyspa”, tygodnika „Kurier Polski” (których byłem wydawcą i redaktorem naczelnym), gośćmi i rozmówcami radiowego programu Polska Tygodniówka NEAR FM, wreszcie obserwacji własnych.
Paweł Kondoł wraz z córką Sophie. Był to pierwszy rozmówca Roberta Kawki. Polak, który odniósł i odnosi sukcesy zawodowe w Irlandii. Zdjęcie z albumu rodzinnego.
Tym bardziej cieszą mnie postawy naukowców, badaczy, dziennikarzy i reporterów, ba! – nawet polityków, którzy swoje zdanie na temat Polaków w Irlandii opierają na własnych doświadczeniach, zebranych na Wyspie. Tak stało się z Robertem Kawką, dziennikarzem radiowym znanym z polskich anten już od ponad 20 lat. Wiosną 2017 roku z mikrofonem i magnetofonem po prostu przyjechał do szmaragdowej Irlandii, którą w towarzystwie wiceszefowej Polskiej Macierzy Szkolnej Agnieszki Grocholi objechał wzdłuż i wszerz.
Paweł Kondoł podczas wywiadu z Robertem Kawką w swoim domu w Tuam.
Robert Kawka spotykał się z polskimi rodzinami, które zdecydowały się wprowadzać maksymę „Sky is the limits!” w prastarej Hibernii, bo tak za czasów św. Patryka nazywano ten uroczy zakątek. Nasz radiowiec na Wyspie zarejestrował ponad sześć godzin materiału, z którego powstał reportaż „Jamajka Europy”.
W mojej opinii, dziennikarza z ponad 25-letnim doświadczeniem i 12-letnim stażem w Irlandii w charakterze Polaka-imigranta, to znakomity reportaż, który szczerze i naturalnie, z wszystkimi niuansami, pokazuje naszych rodaków w trakcie stawania się świadomymi imigrantami. Dla mnie ważne jest to, że temat Polski jako toposu miejsca, ale i jako stanu umysłu pojawia się w rozmowach, które przeprowadził Robert Kawka.
Dorota Połatyńska i Adam Strupiechowski, mieszkający w Cork. Oboje zrealizowali w Irlandii swoje marzenia: Adam zrobił kurs spadochronowy i skacze, Dorota uczy polskie dzieci.
Irlandzka radiowa premiera reportażu „Jamajka Europy” Roberta Kawki miała miejsce 21 czerwca w dublińskiej rozgłośnie NEAR FM 90,3, w programie „Polska Tygodniówka”. Dwa dni później (23 czerwca) reportaż został dwukrotnie wyemitowany w radiu WNET Krzysztofa Skowrońskiego.
Katarzyna Koch i Stella Praska. Mama z córką. Stella sama nauczyła się języka polskiego. Jak mówi mama – jest wielką polską patriotką. Zdjęcie z albumu rodzinnego.
Rozmowy z polskimi Irlandczykami
– Swój reportaż nazwał pan „Jamajka Europy”. Dlaczego?
Robert Kawka: Irlandia jest „Jamajką Europy” ze swoim luzem i uśmiechem, krajem zrealizowanych marzeń, szczęśliwych rodzin, tęskniących za dziadkami i Polską dzieci, krajem, gdzie życie toczy się spokojnie i nawet pralka pierze wolniej â to w olbrzymim skrócie wynika z rozmów przeprowadzonych przeze mnie z polskimi emigrantami mieszkającymi na Zielonej Wyspie.
Patrycja Lentowszczyk-Cichocka wraz z rodziną. Patrycja jest, bądź już była, zaangażowana w tworzenie i w nauczanie w polonijnej szkole w Clonmel. Zdjęcie z albumu rodzinnego.
– Jak to się stało, że trafił pan z reporterskim sprzętem na Szmaragdową Wyspę?
– Do Irlandii zaprosiła mnie Agnieszka Grochola, która ogarnia w tym kraju polską edukację. Wysłała mi w styczniu link z informacją, że Senat organizuje konkurs dla dziennikarzy, którzy opowiedzą o życiu polskiej rodziny za granicą. Postanowiłem wrócić do zarzuconej kilka lat temu pracy reportera i pod koniec marca wylądowałem w Shannon. Agnieszka zapewniła mi gościnę w swoim domu w Tuam, wyżywienie, rozmówców i transport.
– Ciężko było namówić do zwierzeń polskie rodziny. Z reporterskiego doświadczenia wiem, że różnie z tym bywa.
– Do rozmów ze mną zgłosiło się dziesięć polskich rodzin. W kilku przypadkach rozmawiałem z całą rodziną, a parę razy zdarzyło się, że miałem okazję porozmawiać jedynie z jednym z domowników, ponieważ pozostali w tym czasie byli w pracy. Przez dziesięć dni jeździliśmy po Irlandii. Odwiedziłem Galway, Cork, Clonmel, Dublin, Carlow. No i oczywiście Tuam.
Agnieszka i Szymon Jakóbczykowie, polonijni działacze społeczni, mieszkańcy Galway. Zdjęcie: Agnieszka Grochola.
– Jak przebiegały nagrania i ile trwały?
– Nagrania zazwyczaj trwały około 20 minut, jednak w kilku przypadkach 40, a nawet 50 minut! Ja wymachiwałem mikrofonem, a Agnieszka Grochola robiła zdjęcia. Po nagraniu rozmowy trwały dalej, podejmowani byliśmy kawą, polskim żurkiem, świeżo upieczonymi pączkami, a nawet piwem. Rozmówcy odpowiadali szczerze, z entuzjazmem, który powoli zaczął i mnie się udzielać. Wysyłali mi potem swoje zdjęcia z rodzinnych albumów. Podkładałem je później w odpowiednim programie pod obrobiony radiowy wywiad, robiąc Slideshow, który jest swoistą rodzinną kroniką każdej z tych rodzin na emigracji. Bo każda rodzina ma teraz swój profil zdjęciowo-dźwiękowy.
Joanna Zalech, Tomasz Ciężki i ich córka Zosia. Asia jest jedną z dyrektorek polskiej szkoły w Galway i produkuje pamiątki z Irlandii. Tomek kręci filmy. Zdjęcie z albumu rodzinnego.
– Wkrótce te profile wraz z reportażami z Irlandii („Jamajka Europy” – reportaże: o tym, jak Polacy w Irlandii spędzają Święta Wielkanocne; o edukacji polonijnej; o niesamowitej rodzinie, która przeniosła się do Irlandii z miłości do tego kraju oraz jego kultury i muzyki) – zostaną opublikowane na powstającej właśnie mojej stronie internetowej – kawka.media.pl
– Jak reportaż został przyjęty przez badaczy i nauczycieli akademickich?
– Jedną z osób, do których trafił reportaż, była profesor z Uniwersytetu Łódzkiego Renata Szczepanik, która obejrzała i wysłuchała „Jamajkę Europy” w wersji Slideshow. Oto co napisała mi w mailu, po obejrzeniu i wysłuchaniu:
„Film to piękna afirmacja emigrantów (…) zrobiłeś z nich pozytywnych bohaterów, bez nadęcia i niepotrzebnych ckliwości. Ładny sentymentalizm wobec Polski – ale taki racjonalny (…) Widać bowiem, że lubią to miejsce, jest dla nich ważne, że nie jest tylko miejscem „dla chleba”. Pięknie ukazany szacunek i pozytywny respekt wobec Irlandii jako kraju, jej geografii i kultury. (…) Ogólnie – film jest bardzo dobry, spójny, przemyślany, stanowi logiczną całość – jest to taka rekonstrukcja procesu stawania sie Polakiem w Irlandii, nie emigrantem – oni nie mają piętna emigranta (i to jest fajne), wręcz przeciwnie – afirmują swój wybór życiowy i Polaków w Irlandii, mówią o wewnętrznej odwadze i sile. Piękne to jest”.
Bogna Truszczyńska -Griffin wraz z mężem Jimmym Griffinem w piekarni i kawiarni na głównej ulicy w Galway. Miejsce to to dziedzictwo rodu Griffinów – słynnych piekarzy z Galway.
Pięknie pokazane jest to, że zmieniają się, jak się rodzi dziecko – ta potrzeba „korzeni” się odzywa, ale bez nadęcia, bez nacjonalizmów – naprawdę cudownie i mądrze o tym mówią. (…) Podsumowując – pięknie zrekonstruowana historia Polaków w Irlandii, od pierwszych dni, radzenia sobie z lękiem i niepewnością, pokonywania barier, w tym komunikacyjnej (świetny fragment filmu), po rozwój, życie rodzinne i stosunek do Polski, a potem te myśli o ewentualnym powrocie. I każdy z bohaterów ma swoją wyraźną osobowość. Super”.
Tam moja Ojczyzna, gdzie leży mój kapelusz
Oczywiście lepiej jest mieszkać w swoim rodzinnym kraju i mieć wolną głowę od trosk. Cudownie byłoby, aby każdy Polak czuł się w Polsce jak u siebie, był otoczony przyjaznymi urzędami i wcielającymi w życie nowe, lepsze prawo (dla wszystkich) parlamentarzystami. To oczywiście marzenia.
Bartosz Kotulski – kierowca i fotograf. Mieszkaniec Galway.
Nie zapominajmy także, że migracje towarzyszą ludzkości od początku jej istnienia. Każdy człowiek stara się żyć tam, gdzie jest mu po prostu lepiej. Od niego też zależy, co ze swoim imigranckim życiem zrobi. Wolność duszy, serca i migracji! Prawdziwy wysyp emigrantów nastąpił po rozszerzeniu Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku, kiedy to Irlandia, obok Szwecji i Wielkiej Brytanii, otworzyła swój rynek pracy. Irlandię zalała fala imigrantów, przede wszystkim Polaków.
Rodzina Madejków (nie w komplecie) – Aneta, Mirek i mała Hania. Mieszkają w Tuam. Zdjęcie – Agnieszka Grochola
Jaka jest Polonia, każdy widzi, ma ona swoje plusy i minusy. Zdawać by się mogło, że to tylko kwestia czasu, kiedy Irlandczycy przestaną lubić nas, Polaków na Wyspie. Jest, dzięki Bogu, inaczej, czego dowodem i przykładem jest reportaż Roberta Kawki „Jamajka Europy”, a także fakt, że oficjalnie Polaków w Irlandii, trzynaście lat po akcesji, jest ponad 160 tysięcy, choć wiemy, że to dane nieco zaniżone.
Tomasz Wybranowski
Fot. Agnieszka Grochola.
Rodzina Madejków z Tuam. Dzieci i własny dom w Irlandii – to spełnienie ich marzeń. Zdjęcie z albumu rodzinnego.
W Anglii panuje silna solidarność z ofiarami zamachu. Odczuwalny jest jednak brak zrozumienia problemu terroryzmu i pomysłu na walkę z nim – z Wielkiej Brytanii mówił w „Poranku Wnet” Jerzy Byczyński.
Działacz Polonii brytyjskiej przedstawił reakcje społeczności, a w szczególności Polaków mieszkających na Wyspach, na zamach terrorystyczny, który miał miejsce w zeszły poniedziałek w Manchesterze. Przypomnijmy, że zamachowiec, który wysadził się w powietrze na koncercie Ariany Grande, doprowadził do śmierci 22 osób. [related id=”21150″]
Wśród zabitych znalazło się polskie małżeństwo, które osierociło dwie córki. – Dwie dziewczyny, jedna czternasto-, druga dwudziestoletnia, zostały całkowicie osierocone. Rodzina mieszkała w York przy Manchesterze, rodzice bardzo ciężko pracowali – powiedział Jerzy Byczyński.
Jak zaznaczył nasz rozmówca, masowe współczucie przełożyło się na wymierną pomoc dla rodzin poszkodowanych. W internecie na ich rzecz zebrano już miliony funtów.
O ile konsekwencje kolejnych ataków pokazują solidarność społeczeństwa brytyjskiego, o tyle brak w nim idei i zdecydowania koniecznych do walki z samym zjawiskiem radykalizmu islamskiego. – Brak ogólnego namysłu nad możliwościami zapobiegania temu, coraz bardziej wyraźnemu, niebezpieczeństwu – skonstatował rozmówca Aleksandra Wierzejskiego.
– Od dłuższego czasu stan zagrożenia atakami terrorystycznymi jest bardzo wysoki, ostatnio został wręcz podniesiony do stanu krytycznego. Zagrożenie jest stałe. Wiele osób obawia się chodzić w miejsca publiczne, gdzie zbierają się większe masy ludzkie – zaalarmował Jerzy Byczyński.
Nasz protest jest skierowany do władz niemieckich, w tym prezydenta Steinmeiera, który jutro przyjedzie do Warszawy – w wywiadzie udzielonym Krzysztofowi Skowrońskiemu mówił mecenas Stefan Hambura.
Praktykujący w kraju naszych zachodnich sąsiadów mecenas Hambura rozpoczął w ostatnią niedzielę protest głodowy, który trwa w Domu Polonii w Warszawie, przy Krakowskim Przedmieściu. [related id =”19503″]
Gość Poranka Wnet przywołał historyczny kontekst dyskryminacji, przeciw której protestuje: – W trakcie II wojny światowej organizacje polskiej mniejszości narodowej w Niemczech zostały rozwiązane, a część działaczy znalazła się w obozach koncentracyjnych. Do dziś ich prawa nie zostały przywrócone.
– Spełnienie naszych postulatów oznaczałoby zapewnienie wspomnianej grupie wsparcia instytucjonalnego. Przykładowo, Serbołużyczanie mają fundację dotowaną ze środków federalnych i landowych, własny teatr, szkoły – wymieniał rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.
Gościem Poranka Wnet był Andrzej Kempa – prezes Światowej Federacji Sportu Polonijnego. Mówił m.in o polityce austriackiej oraz o krzywdzącej retoryce austriackich mediów na temat polityki polskiej.
Andrzej Kempa powiedział, że ostatnia dymisja wicekanclerza Reinholda Mitterlehnera, przewodniczącego Austriackiej Partii Ludowej (OeVP) w Austrii, jest bardzo niepokojąca. To już kolejna rezygnacja z tak wysokiego stanowiska w ostatnim czasie. Jest ona ważna także dla Polaków w Austrii (najwięcej mieszka ich w Wiedniu oraz w Dolnej i Górnej Austrii).
Ocenił, że obecnie największym problemem polityków w Austrii jest pogłębiająca się polaryzacja społeczeństwa, spowodowana rosnącym populizmem lewicy. Jak na razie korzysta na tym głównie prawica.
– Polityka partii lewicowych doprowadza do podziału społeczeństwa. Austria poza Wiedniem to ludność chrześcijańska, związana z tradycją.
Andrzej Kempa mówił również o zbliżających się wyborach parlamentarnych w Austrii. Najważniejsze jest to jak dużo Austriaków zagłosuje na Sebastiana Kurza – obecnego ministra spraw zagranicznych oraz ministra ds. integracji europejskiej. Jest to młody, ale już doświadczony polityk. Większość polityków partii chrześcijańsko-ludowej jest bardzo przyjazna państwu polskiemu.
Powiedział również, że media w Austrii demonizują polską politykę i mają problem z rzetelnym przekazywaniem informacji. Przywołał ostatnią wizytę Adama Michnika w Wiedniu, która utwierdziła część osób w przekonaniu o braku demokracji w Polsce, nieobiektywnych mediach etc.
Według gościa Poranka Wnet niestety media dziś są ukierunkowane politycznie, coraz częściej są częścią propagandy. Jest duża rozbieżność pomiędzy tym, co podają polskie media publiczne oraz wiadomości austriackie. Podsumował, że powinniśmy się zastanowić, na ile media są jeszcze prawdziwe i sami postarać się sumienniej wykonywać zawód dziennikarski.
Andrzej Kempa mówił również o tym, że Polacy mieszkający za granicą często zapominają o swoich poglądach i kraju, wybierając zarabianie pieniędzy oraz o podziałach politycznych w Austrii i Polsce, a także o wspólnej historii obu krajów, która może nas do siebie zbliżać.
Polaków i Chorwatów łączy nić wzajemnej sympatii ze względu na podobne losy naszych narodów – powiedziała Barbara Kryżan-Stanojević z Towarzystwa im. Mikołaja Kopernika w Zagrzebiu, gość Poranka Wnet.
Dziś przeciętny Chorwat zna twórczość Henryka Sienkiewicza, chociażby dlatego że „W pustyni i w puszczy” to lektura obowiązkowa w chorwackich szkołach – powiedział gość Poranka Wnet. Większość Chorwatów zna również postać Karola Wojtyły, polskiego „naszego” papieża, jak to ujęła Barbara Kryżan-Stanojević.
– Dla przeciętnego Chorwata Polska to kraj, który wszedł do UE i potrafił wyciągnąć z tego korzyści dla siebie, chociażby w kwestii funduszy europejskich – powiedziała rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego.
Mówiąc o działalności Towarzystwa im. Mikołaja Kopernika w Zagrzebiu, Barbara Kryżan-Stanojević powiedziała, że początkowo stowarzyszenie koncentrowało się na samopomocy dla Polek i Polaków. Obecnie głównym jego celem jest promocja kultury polskiej i walka ze stereotypami.
– W tym roku Towarzystwo już po raz piąty będzie organizatorem akcji Polska Jesień w Zagrzebiu – powiedział gość Poranka. Wydarzenie to twa w Zagrzebiu od września do początku grudnia i prezentuje polską kulturę. Organizowane są seanse polskich filmów, wystawy polskiego malarstwa, a także koncertują polscy muzycy.
Gośćmi Tomasza Wybranowskiego w Popołudniu Wnet były prof. Barbara Kryżan-Stanojević oraz Walentyna Loncarić – przedstawicielki polskiej mniejszości w Chorwacji, rozsławiające polską kulturę.
Prof. Barbara Kryżan-Stanojević mówiła o największej organizacji polonijnej w Chorwacji, czyli o Polskim Towarzystwie Kulturalnym „Mikołaj Kopernik”, które powstało w 1990 r. Aktualnie liczy ono około 120 członków:
– Na początku aktywności nasza siedziba mieściła się w starszej części miasta. Wraz z rozrostem działalności udało nam się dostać nowe miejsce, z dwa razy większym metrażem oraz z miejscem na galerię. Mamy obecnie podpisaną umowę na pięć lat.
Prof. Barbara Kryżan powiedziała, że organizacja stara się propagować na różnych płaszczyznach polską kulturę i historię. Między innymi prowadzi galerię i działalność wydawniczą pod patronatem Mikołaja Kopernika: – Mieliśmy już m.in. wystawy o chrzcie Polski, o szopkach krakowskich czy kolaży Wisławy Szymborskiej.
– Kolejny filar naszej działalności to bardzo prężnie działający zespół „Wisła” i biblioteka, która cały czas się rozwija. Co roku obchodzimy również Boże Narodzenie oraz Wielkanoc.
Swoimi wspomnieniami z działalności na rzecz krzewienia polskości w Chorwacji podzieliła się także Walentyna Loncarić, mieszkająca w Chorwacji od ponad 40 lat. Powiedziała, że priorytetem dla działaczy polonijnych było zorganizowanie nauki języka polskiego, następnie stworzenie organizacji polonijnej.
Początki nie były łatwe. Dopiero po kilku latach istnienia Polskie Towarzystwo Kulturalne uzyskało lokal na siedzibę, jednak w stanie wymagającym dużego nakładu pracy nad doprowadzeniem go do stanu użyteczności.
– Będąc przewodniczącą Polskiego Towarzystwa Polonijnego, starałam się, aby polska uzyskała status mniejszości narodowej. Udało się to dopiero w 2012 roku – relacjonowała Walentyna Loncarić.
O powołaniach do kapłaństwa w Polsce i powołaniach świeckich do służby Kościołowi na misjach; także o powołaniu do szerzenia i umacniania polskości w Chorwacji – rozmowy z gośćmi Popołudnia Wnet.
Ks. Paweł Rytel-Adrianik – rzecznik Komisji Episkopatu Polski;
Przedstawicielki Polonii chorwackiej.
Prowadzący: Tomasz Wybranowski i Andrzej Abgarowicz
Realizatorzy: Karol Zieliński i Karol Smyk
Ks. Paweł Rytel-Adrianik o rozpoczętym w niedzielę Tygodniu Modlitw o Powołania oraz o liczbie powołań w Polsce i na świecie.
Rozmowa o działalności Polskiego Towarzystwa im. Mikołaja Kopernika w Zagrzebiu.