Cejrowski: Polska w Europie powinna słynąć z najtańszej siły roboczej, wtedy biznes sam by do nas przychodził

W dzisiejszym Studio Dziki Zachód Wojciech Cejrowski awarii, która miała miejsce w oczyszczalni ścieków „Czajka” w Warszawie, a także o deklaracjach Prawa i Sprawiedliwości.

Wojciech Cejrowski, Studio Dziki Zachód: Wszyscy warszawscy aktywiści, kiedy 29 sierpnia zaczęły lać się ścieki i wypowiedzieli słowa, że za kilka godzin woda będzie czysta. A teraz, kiedy te ścieki już dopłynęły do zatoki, w wodzie przekroczone są normy bakterii e. coli, które powodują zapalenie opon mózgowych, więc chciałbym zapytać co z tym, że woda będzie za kilka godzin czysta, bo w Warszawie nawet się nie oczyściła, a co dopiero, gdy płynęła przez te dwa tygodnie?

Rozmówca pyta również co z deklaracją Prawa i Sprawiedliwości w związku z wprowadzeniem nowej waluty w Polsce. Jest to istotne pytanie przedwyborcze, gdyż w przeciągu najbliższych czterech lat, jak dogonimy kolejny kraj zachodni to PiS może stwierdzić, że i euro trzeba dogonić.

Krzysztof Skowroński: Był kontekst tej wypowiedzi kontynuowany przez premiera Mateusza Morawieckiego, że musimy dogonić Niemcy i to jest nasz cel, jak dogonimy PKB Niemiec to wtedy możemy pomyśleć o tym, czy wejść do strefy euro.

Wojciech Cejrowski, Studio Dziki Zachód: To zupełnie inny obraz, gdyż PKB nie jest żadnym czynnikiem ekonomicznym, tylko jest przesuwaniem różnych pozycji w rachunkach. Jeżeli premier Morawiecki chce poprawić sobie PKB, to może przesunąć coś z OFE do ZUS-u.

Jeśli chodzi o podwyższenie płacy minimalnej to chciałem poinformować, że ceny mogliby też zrównać z zachodnimi. Matematyka stosowana przez PiS jest wulgarna. Polega ona na tym, że przedstawia się ludziom wulgarny wzór, w którym mówi się, że trzeba podwyższyć płacę minimalną i wtedy wszystko będzie dobrze. Pracodawca nie da pracy, jeżeli pracownik będzie za drogi albo podwyższy cenę swojego produktu i zrobimy drożyznę podwyższając płacę minimalną. Moim zdaniem w Europie, Polska powinna słynąć z najtańszej siły roboczej i wtedy do nas przychodziłby biznes, od nas by różne rzeczy kupowano, gdyby tania siła robocza była u nas – twierdzi rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


 

W 2030 roku Polska może wejść do czołówki w gospodarce światowej

Polska ma szansę rozwijać się w tempie nawet 5 proc. rocznie, a wartość gospodarki może się podwoić – z 477 mld euro w 2018 r. do 890 mld w 2030 e. w cenach stałych – informuje McKinsey & Company.

W raporcie przedstawionym przez McKinsey & Company oraz miesięcznik „Forbes” zostały opublikowane szczegółowe analizy, a także katalogi działań, których Polska powinna się podjąć, aby wykorzystać możliwość wzrostu gospodarki.

W raporcie przygotowanym we współpracy z miesięcznikiem „Forbes”, przedstawione zostały dwie potencjalne ścieżki rozwoju gospodarczego dla Polski. W pierwszym, bazowym scenariuszu kraj rozwija się na poziomie ok. 3 proc. rocznie. Jednak w drugim, bardziej ambitnym planie, Polska może wejść do czołówki w światowej gospodarce i z powodzeniem konkurować na globalnym rynku. Według tych bardziej ambitnych założeń, tempo wzrostu gospodarczego do 2030 r. mogłoby sięgnąć 5 proc. rocznie.

Aby zrealizować ten scenariusz, Polska powinna skupić się na 5 obszarach. Są to m.in.: zwiększenie produktywności, przygotowanie dodatkowych projektów inwestycyjnych i zapewnienie kapitału na ich realizację, zwiększenie wydatków na badania i rozwój obecnego 1 proc. PKB do średniego poziomu w Unii Europejskiej oraz podniesienie jakości życia mieszkańców.

Warto podkreślić, że 15 lat temu Polska była jednym z najmniej zamożnych krajów w UE. PKB na osobę mierzony parytetem siły nabywczej wynosił 16 tys. dolarów. Bezrobocie przekraczało 19 proc., a średnia pensja wynosiła mniej niż 2300 złotych. Polacy wiązali jednak wielkie nadzieje m.in. z otwarciem granic, możliwością emigracji zarobkowej oraz z napływem środków unijnych na inwestycje. Nie mylili się.

M.N.

Bogatko: Niemiecka gospodarka zdrętwiała przez brak inwestycji w innowacje

O tym, czy niemieccy turyści faktycznie nie chcą już jeździć do Polski i o stagnacji gospodarki RFN mówi Jan Bogatko.

Jan Bogatko o artykule „Die Welt”, który dotyczy niechęci Niemców do wizytowania Polski. Według niemieckiego dziennika Niemcy omijają nasz kraj, ponieważ „narodowo-konserwatywny” rząd PiS posługuje się retoryką antyuchodźczą i homofobiczną, a na dodatek podnosi kwestie reparacji za II wś od Niemiec dla Polski.

Pojechałem na granicę polsko-niemiecką, żeby zobaczyć, skąd się biorą te korki na drodze ze Zgorzelca. W Karpaczu na ulicy słyszy się niemiecki, w restauracjach. Bardzo dziwna historia o tym, jak to strasznie Polska jest omijana.

Jan Bogatko jednak na sprawę spogląda inaczej. Jak podaje Niemiecko-Polska Izba Handlowa, coraz więcej niemieckich turystów wybiera Polskę jako miejsce spędzenia swego urlopu.

W Niemczech sytuacja gospodarcza nabawia wielu ekonomistów obawami.

Ponadto nasz korespondent mówi także o coraz słabszej niemieckiej gospodarce. Eksperci stwierdzili, że Brexit, wojna handlowa i polityka Donalda Trumpa wpływa na kondycję ekonomiczną Niemiec. Wszakże 3/4 problemów jest winą samych naszych sąsiadów. Polityka prowadzona przez niemiecki rząd sprawiła, iż gospodarka się schładza i niebawem być może będziemy świadkami recesji. Jak mówi Bogatko, „w Niemczech od dawna nie inwestowało się w innowacje, Niemcy były zdrętwiałe w obliczu tego wszystkiego”. Przywołuje artykuł Lisy Nienhaus w „Die Zeit”, w którym autorka wskazuje na gospodarcze „zdrętwienie” Niemiec i zestawia wzrost niemieckiego PKB z danymi innych europejskich krajów. Wśród przytoczonych przykładów na pierwszym miejscu jest Grecja z 2,4% wzrostu.

Jak komentuje korespondent, Niemcy są obecnie niczym „bogaty dom starców”. Jednak, jak dodaje, istnieje szansa na to, że się to zmieni, gdyż od kilku lat w RFN rodzi się więcej dzieci niż wcześniej. Bogatko, stwierdza, że być może jest to wynikiem „niemieckiego 500+”, czyli dodatku na dziecko w wysokości 200 euro, co stanowi „bardzo duży zastrzyk finansowy nie tylko dla rodzin z przedmieść i rodzin islamskich”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Gwóźdź: Dolny Śląsk potrzebuje równomiernego rozwoju [VIDEO]

Jak powinien rozwijać się Dolny Śląsk i jakie działania są podejmowane na rzecz tego województwa — odpowiada Marcin Gwóźdź, wicemarszałek województwa dolnośląskiego.

Marcin Gwóźdź mówi o rozwarstwieniu na Dolnym Śląsku. Województwo jest drugie pod względem PKB  w Polsce. Jednak o ile na północy, najbogatsze regiony wrocławski o lednicko-głogowski przekroczyły 100% średniej unijnej, to na południu regiony  jeleniogórski i  wałbrzyski reprezentują odpowiednio 50 i 55% śr. unijnej.

Potrafimy zabiegać o interesy słabszych subregionów w Komisji Europejskiej.

Wicemarszałek mówi także o zabiegach podejmowanych we współpracy z samorządowcami o pozyskanie środków na rzecz rozwoju subregionów takich jak wałbrzyski. Jest on jednym z 41 europejskich po górniczych terenów, które potrzebują wsparcia w transformacji.

Robimy wszystko by te lokalne społeczności zintegrować.

Gwódź opowiada także o wsparciu dla poszczególnych wsi, jakie oferowane jest w ramach konkursów zw. z „piękną wsią”. W ramach jednej z takich inicjatyw gmina może uzyskać 30 tys. zł na konkretny cel.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.

Za 30 lat Polska będzie mieć o 30 % mniej siły roboczej

Do 2050 r. państwa Europy Środkowej, Wschodniej i Południowowschodniej odnotują znaczny spadek populacji. Bułgaria, Łotwa, Polska i Ukraina będą miały nawet 30% mniej siły roboczej.

Kraje tych regionów od lat borykają się z niskim lub ujemnym przyrostem naturalnym, do którego dochodzi emigracja. Jak podaje w swoim raporcie Międzynarodowy Fundusz Walutowy, trochę lepiej będzie na Słowacji i W Serbii, gdzie ten ubytek ma wynosić 20%.

To spowoduje, że kraje te nie będą najatrakcyjniejszym miejscem, bowiem brak siły roboczej wpłynie na wzrost gospodarczy, na jakość życia oraz na stabilność fiskalną.

Tak, jak cytuje portal 300gospodarka, pisze w raporcie MFW. O spadku populacji krajach Grupy Wyszehradzkiej pisał już maju portal Emerging Europe, przytaczając ustalenia raportu Moody’s Investors Service. Zgodnie z nimi ich populacja do 2040 roku ulegnie zmniejszeniu o ok. 2,5 mln, do poziomu ok. 61 mln.

Populacja tych państw jest młodsza od unijnej średniej, ale starzeje się w bardzo dużym tempie, co zaowocuje ogromnymi zmianami demograficznymi w ciągu najbliższych 20 lat.

Tak już wówczas ostrzegał Vincent Allilaire, jeden z autorów raportu i wiceprezes Moody’s Investors Service. Stwierdził on, że te zmiany negatywnie wpłyną na rynek pracy i zagrożą wzrostowi gospodarczemu Polski, Słowacji, Węgier i Czech.

W ciągu ostatnich trzech dekad, standardy życia w regionie gwałtownie wzrosły. PKB na głowę niemal się podwoiło, a dochody na głowę dorównują teraz w niektórych krajach tym z Europy Zachodniej.

Tak wypowiadał się Tao Zhang z MFW. Jak mówi, wzrosła również długość życia z 67 do prawie 74 lat od 1995. To ostatnie stanowi również problem dla gospodarek tych krajów, gdyż oznacza więcej emerytów do utrzymania. Odpowiedzią na to Polski, Słowacji i Czech jest ułatwienie imigracji zarobkowej z krajów spoza Unii, głównie z Ukrainy. Jak dodaje ekspert, środkiem do zaradzenia temu problemowi może być także zwiększone zatrudnienie kobiet i osób starszych, przy czym w przypadku tych ostatnich, musiałaby iść za tym lepsza opieka medyczna.

Bożena Damasiewicz: Od 2005 r. do 2015 r. z naszego kraju wypłynęło ponad 500 mld złotych!

Prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości, wyjaśnia, dlaczego młodzi ludzie opuszczają Polskę w poszukiwaniu dobrze płatnej pracy oraz co należy zrobić, aby nasz kraj dorównał krajom Europy Zachodniej.

Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości, pokrótce streszcza cele podmiotu, którym zarządza, a który na bazie doświadczeń przedsiębiorców chce pokazać, jak to gospodarka działa, co jest w niej kluczowe i co zrobić, aby Polska odnalazła swoje miejsce w gospodarce globalnej. Miejsce, które pozwoli jej rozwijać się i doganiać pod kątem poziomu życia kraje europejskie.

Wszyscy Polacy chcą żyć w kraju, w którym żyje się bezpiecznie i dostatnio.

Jak dodaje Bożena Damasiewicz, jeśli nie wykształcimy odpowiedniego poziomu rozwoju w celu dogonienia zachodu, młodzi ludzie wyjadą za granicę. Pomimo że Polska intensywnie się rozwija, dystans pomiędzy naszym krajem a krajami Europy Zachodniej wciąż się powiększa, gdyż w tym samym czasie, te kraje rozwijają się jeszcze szybciej niż ona. To niestety odbija się na naszej gospodarce. Przyczyną tak dużych różnić, według Pani prezes, jest to, że Polska nie posiada rodzinnych firm globalnych, które gwarantują szybki wzrost PKB.

Gospodarka globalna rządzi się takimi prawami, że tylko firmy globalne prowadząc działalność na całym świecie, eksportując produkty, ale też myśl techniczą, powodują napływ kapitału do tego kraju, w którym jest siedziba globalnego koncernu.

Bożena Damasiewicz zaznacza również, że zagraniczni inwestorzy są potrzebni w naszym kraju, jednak jeśli Polska skoncentruje się jedynie na produkcji, będzie czerpać niewielkie korzyści, a wszystkie zasługi przypadną centrali zagranicznego koncernu. Dane pokazują, że od 2005 do 2015 z naszego kraju wypłynęło około 500 mld złotych.

Musimy mieć swoje własne firmy globalne

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

 

 

Wróbel: Decentralizacja proponowana przez PO skutkowałoby ideowym rozpadem polskiego społeczeństwa

Prezes Fundacji Republikańskiej opowiada o dobrych wskaźnikach gospodarczych Polski i komentuje przedstawiane przez opozycję i organizacje pozarządowe plany decentralizacyjne.

Marek Wróbel w swej analizie finansów państwa zauważa, że nawet ambitne plany rządowe, w których wykonalność wątpiono, są realizowane. Przy tym udział wydatków sektora publicznego w PKB spada, a nie rośnie. Wbrew obawom części ekonomistów uszczelnienie systemu podatkowego nie odbiło się negatywnie na koniunkturze, co wynika z tego, że tracone wcześniej przez budżet pieniądze trafiały za granicę i nie pracowały w kraju.

Jednym z głównych celów planu Morawieckiego było zwiększenie stopy inwestycji. (…) Polska koniunktura odrywa się od niemieckiej, osiągnęliśmy to w znacznej mierze dzięki zwiększonej konsumpcji, która z kolei była możliwa dzięki programom redystrybucyjnym.

Choć nie wszystkie inicjatywy rządowe się udały, to główne punkty planu Morawieckiego są jak na razie realizowane. Zwiększa się aktywizacja zawodowa ludzi. Obecna liczba pracujących w Polsce jest rekordowa, najwyższa w dziejach III RP.

Zarzuty, że państwo polskie jest nadmiernie scentralizowane podają z różnych stron od lat. Przy okazji reformy samorządowej w „1997 roku też były propozycje dużo dalej idące niż zostało to przyjęte.

Gość WNET odnosi się do przedstawianych przez różne środowiska projektów zdecentralizowania Polski. Wróbel zauważa, że obecne nasilenie dyskusji wiąże się z przewagą tzw. totalnej opozycji w wielkich miastach.

Nie możemy sobie pozwolić na dezintegrację na podstawowych poziomach.

Odnosząc się do najdalej idących 21 propozycji Fundacji Batorego, stwierdza, że wcielenie ich w życie „skończyłoby się fatalnie”. W projekcie zdecentralizowaniu mają ulec m.in. sądownictwo i edukacja. Zdaniem Wróbla decentralizacja tej ostatniej wraz z możliwością podejmowania przez samorządy innych decyzji związanych z kwestiami światopoglądowymi skutkowałoby ideowym rozpadem polskiego społeczeństwa. Byłoby to szczególnie niebezpieczne w sytuacji jednoczesnego naporu lewicowych ideologii z Zachodu oraz naciskami ze Wschodu i z islamskiego Południa.

A.P.

Jadwiga Emilewicz podsumowuje trzy lata rządu: Udało nam się odczarować polską gospodarkę

Widzimy zagrożenie dla utrzymania tempa naszego wzrostu, które przychodzą z zagranicy, dlatego trzeba w najbliższym roku dokończyć rozpoczęte reformy – podkreśla minister Jadwiga Emilewicz.

Trzy lata rządów Zjednoczonej Prawicy to dobry moment, aby podsumować, co udało się zrobić – mówi Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii na specjalnej konferencji razem z całym kierownictwem ministerstwa, na której przedstawiała dokonania resortu.

To jest zespół, który sprawił, że odczarowaliśmy wskaźniki gospodarcze w Polsce. Pokazaliśmy, że nie jesteśmy skazani na niski wzrost gospodarczy i konkurowanie z najsłabszymi krajami.

 

 

Miernikiem sukcesu dla minister Emilewicz jest wzrost PKB, który w ubiegłym oraz w obecnym roku wykazuje silną dynamikę wzrostu. – Ten wzrost gospodarczy to największym stopniu zasługa polskich przedsiębiorców – mówi szefowa ministerstwa przedsiębiorczości:

Jadwiga Emilewicz wskazuje również na inne wskaźniki, które pokazują sukces działania rządu we wspieraniu przedsiębiorczości. Jednym z ważniejszych wskaźników dla minister jest wzrost produkcji przemysłowej, która pokazuje, że Polska ma mocne podstawy wzrostu. – Bezrobocie jest najniższe od dwudziestu ośmiu lat oraz silny wzrost płacy czy wyższa pozycja Polski w indeksach inwestycyjnych – dodaje minister.

Zaprezentowane wskaźniki pokazują, że rząd dobrze sobie radzi w zakresie w zakresie pomagania w dynamicznych wzroście gospodarczym, ułatwienia prowadzenia biznesu, zwiększenia innowacyjności czy ucyfrowienie gospodarki i administracji.

Jednak minister przyznaje, że pojawiają się bardzo istotne zagrożenia dla koniunktury i podkreśla, że przed rządem stoi zadanie utrzymania wysokich wskaźników, co będzie wyzwaniem, pojawiają się symptomy spowolnienia u naszych partnerów, szczególnie w Niemczech. Żeby ograniczyć wpływ wahań koniunktury w zachodniej Europie, rząd duży nacisk kładzie na szukanie nowych rynków.

 

 

Na konferencji Jadwiga Emilewicz wskazuje na najważniejsze plany do końca obecnej kadencji w tym dokończenia procedowania nad ustawą ograniczającą zatory płatnicze oraz przeprowadzenie prac legacyjnych nad ustawą o prawie zamówień publicznych. Szczególnie istotny dla kierownictwa resortu jest reforma systemu zamówień publicznych, który ma zrównać w prawach zamawiających i dostarczających usług. Jak podkreśla minister to jest bardzo ważne, bo zamówienia instancji rządowych i samorządowych to aż 8 procent PKB, a żeby wskaźniki gospodarcze się utrzymały, to trzeba zreformować system zamówień publicznych, ponieważ on nie działa właściwie.

W zakresie wsparcia prowadzenia przedsiębiorstw wiceminister Mariusz Haładyj wyjaśnia, że ministerstwo wprowadziło pakiet dla małych i średnich przedsiębiorstw, 100 zmian dla firm oraz konstytucję dla biznesu. W ramach tych trzech pakietów zmian udało się wprowadzić szereg uproszczeń dla przedsiębiorców m.in. od wprowadzenia e-aktów, prostszej księgowości, wprowadzenia małego ZUS-u do ułatwienia sukcesji firm jednorodzinnych albo wprowadzenia możliwości firma nierejestrowana.

Wiceminister wskazuje również na znaczące zmniejszenie kontroli instytucji państwa, kierowanych od przedsiębiorstw oraz znaczącym zmniejszeniem ilość przepisów dotyczących przedsiębiorców. Wprowadzenie zmiany w administracji w ramach relacji z administracją, wprowadzono obowiązek merytorycznych decyzji wydawanych przez urzędy instancji odwoławczej oraz znacznie częstsze zawieranie ugody z firmami przez urzędy.

 

ŁAJ

Wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński o poprawie ocen ratingowych Polski i problemach z inwestycjami samorządowców

Inwestycje na sumę 210 mld złotych rozpoczęto w Polsce w br. Zaowocuje to wzrostem gospodarczym, który w o wiele większym stopniu przyczyni się do rozwoju niż ten napędzany jedynie przez konsumpcję.

[related id=40185]Podwyższane przez agencje międzynarodowe, w tym ratingowe, perspektywy wzrostu PKB w tym roku cieszą wiceministra rozwoju Jerzego Kwiecińskiego, gościa Poranka Radia WNET. Jak przypomniał, niedawno została znacząco podwyższona prognoza PKB przez agencję Moody’s z 3,2 na 4,1 procent, a przez agencję Fitch z 3,4 na 4,0 procent.

– Wiele instytucji finansowych szacuje ten wzrost jeszcze wyżej, bo mówią nawet o 4,5 procent wzrostu PKB w Polsce w bieżącym roku. To są dla naszego kraju, a i dla inwestorów bardzo dobre informacje, bo to oznacza, że stan gospodarki jest oceniany jako dobry nie tylko przez rząd, ale również przez ekspertów zewnętrznych – uważa Kwieciński.

– Ocena jednej z dwóch największych agencji indeksowych FTSE Russell, która zakwalifikowała Polskę do grupy 25 krajów rozwiniętych, już zdominowała rynek kapitałowy nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jako pierwszy kraj z naszego regionu zostaliśmy zakwalifikowani do grupy krajów najbardziej rozwiniętych – powiedział Kwiecieński.

Zwrócił uwagę, że już nie tylko instytucje takie jak Bank Światowy czy ONZ zaliczają Polskę do grupy państw najbardziej rozwiniętych, ale również „prywatne instytucje rynku finansowego”. Przyznał, że rozmowy na temat dołączenia Polski do G-20 toczą się już od dawna.

– Minister Morawiecki niedawno uczestniczył w szczycie finansowym G-20, a więc to nie jest tak, że nas tam nigdy nie ma – zaznaczył Kwieciński. Jego zdaniem to, czy Polska dołączy do grupy, nie zależy tylko od nas, ale również od innych członków G-20. Na pewno dużą rolę odgrywać tu będzie stan polskiej gospodarki.

Przypomniał, że w ubiegłym roku wśród polskich ekspertów panował defetyzm, wieszczono załamanie tegorocznego budżetu, a aktualnie mamy nadwyżkę budżetową.

– Dane mamy naprawdę bardzo dobre, ale nie liczyłbym na nadwyżkę budżetową pod koniec roku, ponieważ zawsze w tym okresie mamy do czynienia ze spiętrzeniem wydatków budżetowych instytucji państwowych – wyjaśnił. Zaznaczył przy tym, że szacunki ministerstwa nie przewidują znaczącego wpływu na budżet wydatków związanych z wejściem w życie nowej ustawy emerytalnej. Nie chciał ujawnić, jaki realny deficyt budżetowy przewiduje rząd, lecz wspomniał, że będzie on „znacząco mniejszy od zaplanowanego”.

– Mamy już ponad 23 tysiące projektów realizowanych w całym kraju – powiedział wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński. Są to inwestycje na sumę 210 miliardów złotych. – Taka ilość inwestycji musi przełożyć się na efekt gospodarczy. Powoli inwestycje zaczną zastępować konsumpcję, która do tej pory była głównym motorem ciągnącym naszą gospodarkę.

– Chciałbym zwrócić uwagę, że to nie są tylko inwestycje współfinansowane ze środków unijnych, ale również inwestycje realizowane przez sektor publiczny i samorządowy, a przede wszystkim przez sektor prywatny – powiedział gość Poranka. Wczoraj wiceminister uczestniczył w uroczystości podpisania umów dla 14 inwestycji transportowych o łącznej wartości 8,8 mld złotych, z czego 4,9 mld stanowią pieniądze UE z Programu Infrastruktura i Środowisko. Z tego ponad 4 mld złotych trafi do Warszawy – środki te są przeznaczone na sfinansowanie rozbudowy drugiej linii metra w stolicy.

Jerzy Kwieciński przewiduje, że strumień unijnych pieniędzy, które napędzą polską gospodarkę, trafi do nas do końca 2018 roku. Będzie to okres kluczowy, jeśli chodzi o zatwierdzanie konkretnych projektów w ramach funduszy europejskich. Ministerstwo liczy też na dofinansowanie przez Unię w późniejszym okresie realizacji zatwierdzonych projektów. Obecnie podpisanych jest już 43 procent projektów możliwych do zrealizowania przy współfinansowaniu z unijnej kasy.

[related id=40444]- Plan na ten rok, to objąć umowami 50 procent wszystkich projektów. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby ten cel osiągnąć – powiedział wiceminister. Zwrócił uwagę, że łatwiej idzie podpisywanie programów krajowych (wczoraj właśnie zawarto tego typu umowy) niż podpisywanie umów przez samorządy, czyli sytuacja za rządów PiS-u odwróciła się, bo w minionej dekadzie to właśnie samorządy najlepiej wykorzystywały pieniądze unijne, a problemy były na szczeblu krajowym.

– Najgorsze wyniki są w województwie świętokrzyskim – stwierdził Kwieciński, pytany o to, jakie województwa mają problemy z zarządzaniem. Dodał, że aż dwukrotnie więcej pieniędzy pozyskały programy zarządzane przez państwo. Podkreślił, że rząd, realizując model zrównoważonego rozwoju całego kraju, dał możliwości samorządom, lecz szanse te de facto nie zostały do tej pory przez nie wykorzystane.

– Silny spadek inwestycji w roku ubiegłym był przede wszystkim spowodowany spadkiem inwestycji samorządowych. W ubiegłym roku to było 26 mld złotych, w tym roku to już 50 mld – powiedział Kwieciński.

MoRo

Analitycy i eksperci o prognozie Moody’s: Realna, choć trudna do osiągnięcia. Dostosowana do danych za I półrocze

Przedstawiona przez Moody’s rewizja prognoz stanowi dostosowanie oczekiwań do faktycznych danych za pierwszą połowę roku – uważają analitycy –  prognoza PKB „nie jest niemożliwe, ale dosyć ambitna”.

„Z nowymi prognozami agencja Moody’s wpisuje się teraz w rynkowy konsensus i można oczekiwać, że jej śladem pójdą także inne agencje ratingowe. Dzisiejsza rewizja potwierdza, że fundamenty makroekonomiczne stanowią wyraźne wsparcie dla polskiego ratingu i zwłaszcza ścieżka finansów publicznych wraz z realizującym się ożywieniem aktywności inwestycyjnej dostarczać będą argumentów w kierunku rozważań o podwyższeniu jego perspektywy” – tłumaczy   kierownik zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP Marta Petka-Zagajewska.

Jej zdaniem, „balastem dla ratingu pozostaje spór na linii KE-Polska”, który agencja postrzega jako negatywny dla oceny wiarygodności kredytowej i czynnik ten najprawdopodobniej powstrzyma agencję przed dokonaniem zmian w polskiej ocenie w najbliższym czasie.

W ocenie Rafała Sadocha, analityka Domu Maklerskiego mBanku, poniedziałkowy komunikat agenci Moody`s – dotyczący podwyższenia prognoz wzrostu gospodarczego na 2017 rok z 3,2 proc. rok do roku do 4,3 proc. rok do roku i obniżenia szacowanego deficytu sektora finansów publicznych z 2,9 proc. PKB do 2,5 proc. PKB – wsparł notowania polskiej waluty.

„Wzrost popytu na polskie aktywa na skutek poprawy postrzegania sytuacji finansów publicznych obserwowany jest już od dłuższego czasu. Z tego powodu zarówno złoty, jak i polska giełda wyróżniają się wśród innych rynków wschodzących. Dzisiejszy komunikat jest jednak swoistego rodzaju papierkiem lakmusowym ze strony agencji ratingowej, który już ucina jakiekolwiek spekulacje, dotyczące potencjalnej negatywnej presji na ocenę wiarygodności kredytowej Polski” – powiedział.

W jego opinii, patrząc na same prognozy agencji, „poprzednie od dłuższego czasu były już nieaktualne i musiało mieć spore dostosowanie w tym zakresie”. „Z punktu widzenia złotego jest to jednak informacja zdecydowanie pozytywna, która może pchnąć notowania Euro/PLN w kierunku 4,20” – dodał.

Łukasz Bugaj z Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska SA zauważa, że w Polsce mamy wzrost gospodarczy. „Generalnie są rewidowane prognozy w górę. Moody’s miał bardzo niską dla nas prognozę, jeżeli chodzi o wzrost PKB. Teraz rewiduje ją w górę. Agencje ratingowe są przeważnie spóźnione w swoich rewizjach” – dodał.

Jego zdaniem, w pierwszym półroczu wzrost gospodarczy był wyraźnie większy niż zakładano. „Jeśli chodzi o PKB, to agencja zaskakująco trochę podniosła prognozę. Nie jest ona niemożliwa, ale to dosyć ambitna prognoza” – ocenił.

„Tak duża korekta prognozy wzrostu PKB w 2017, o ponad 1 punkt procentowy, w 2017 r. trochę zaskakuje. Wielu ekonomistów, w tym i ja, prognozuje wzrost na ostrożnym poziomie 4 proc. Prognoza Moody’s tę wielkość przekracza. Jeśli jednak w gospodarce nie wystąpią do końca 2017 roku jakieś nieoczekiwane, niekorzystne zjawiska, to prognoza Moody’s jest możliwa do spełnienia. Istnieją ku temu realne podstawy. Przede wszystkim pozostają do wykorzystania rezerwy, jakie tkwią w potencjale inwestycji z funduszy europejskich.

Istotną podstawą korzystnych prognoz jest też znaczny wzrost inwestycji zagranicznych i wzrost zainteresowania zagranicznych inwestorów naszym krajem” – powiedziała PAP prof. Mączyńska z SGH.

Zwróciła uwagę, że opinie agencji ratingowych, chociaż reputację tych instytucji nadszarpnął kryzys finansowy, mają istotne znaczenie dla inwestorów zagranicznych. Wpływają też na koszty zaciąganych przez nasz kraj kredytów. Ważne jest – kontynuowała Mączyńska – jak agencja Moody’s określi nasz rating w przeglądzie zapowiadanym na 8 września. Pytanie – wskazała – jak na tę ocenę wpłynie nasza sytuacja polityczna. Zastrzegła jednak, że nie wydaje się, by inwestorzy przywiązywali dużą wagę do sytuacji politycznej, o czym świadczy relatywnie duży napływ inwestycji zagranicznych.

PAP/MoRo