Piotr Semka: Media za pomocą manipulacji przedstawiają Polaków jako ksenofobów, którzy nienawidzą uchodźców [VIDEO]

Gościem Poranka Radia Wnet był Piotr Semka, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”. Głównym tematem rozmowy były demonstracje z okazji 86. miesięcznicy smoleńskiej oraz problem relokacji uchodźców w UE.

 

Piotr Semka wypowiedział się na temat relacji mediów krajów zachodnich dotyczących usunięcia przez policję kilku demonstrantów podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej. Skomentował również krótką wypowiedź premier Beaty Szydło w związku z 77. rocznicą pierwszego transportu więźniów do Auschwitz, która wywołała ogromną burzę w mediach:

Beata Szydło: Do nas należy przypominanie światu o tym, kto był katem a kto bohaterem. Śp. prezydent Lech Kaczyński, komentując losy II wojny światowej, mówił, że to, co stało się Auschwitz, było zorganizowane przez III Rzeszę. Trzeba o tym pamiętać, bo nie zawsze ten, kto ma siłę, ma rację (…) Wielkim zadaniem dla polityków jest, aby tak straszliwe wydarzenia jak Auschwitz nigdy więcej się nie powtórzyły. Auschwitz to w dzisiejszych czasach  wielka lekcja, aby czynić wszystko, by uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli.

Piotr Semka powiedział, że media zmanipulowały tę wypowiedź pani premier i jest to mechanizm, który powtarza się coraz częściej:

– Mamy w Polsce parę ośrodków, które posiadają tzw. władzę interpretacji. Tak było w sobotę 10 czerwca, kiedy legalna demonstracja była blokowana w sposób nielegalny. Tak często dzieje się na Zachodzie, wtedy policja przenosi tego typu osoby. W przypadku sobotniej demonstracji to przenoszenie odbyło się o godz. 19, a już o 23 na stronie „The Times” była interpretacja, że policja Jarosława Kaczyńskiego zaatakowała pokojową demonstracje na czele z legendą solidarności.

[related id=”24165″]

Jest to sytuacja, kiedy część dziennikarzy przedstawia interpretacje niekorzystne dla Polski i wszystkie agencje je powtarzają, nakręcając spiralę kłamstw.

Z przemówienia Beaty Szydło prasa wybrała jedno zdanie. To zdanie ktoś zinterpretował jako wykorzystywanie uroczystości ku czci ofiar Oświęcimia do ataku na cudzoziemców. Donald Tusk ogłosił na Twitterze, że stała się „rzecz haniebna”, i powstała tzw. moralna panika. Część ludzi powiedziała, że jeżeli sam Donald Tusk uznał, że stało się coś złego, to faktycznie tak musiało być.

Gość Radia Wnet uważa, że każda wypowiedź na terenie obozu Auschwitz wywołuje na świecie duże poruszenie, dlatego pani premier powinna unikać w takim miejscu dłuższych dywagacji, z których można wyciągnąć jakieś zdanie, a później niekorzystnie je przedstawić. – Należy unikać takich sytuacji, ponieważ media zrobią z pani premier oszalałą ksenofobkę, która nienawidzi cudzoziemców.

Piotr Semka powiedział również o problemie relokacji uchodźców w Europie: – Bruksela chce manipulować rzeczywistością polityczną w Polsce. Samorządy w dużych miastach są w rękach opozycji. W związku z tym w Europie pojawił się mechanizm – „jeśli chcemy przykręcić śrubę, to należy pompować pieniądze bezpośrednio ponad głowami rządu do samorządów, które są w przypadku Polski w rękach opozycji”.

[related id=”24423″ side=”left”]

Akcje zachęcające do przyjmowania uchodźców przez samorządy są według publicysty nieodpowiedzialne: – Dobrym tego  przykładem jest ukucie nośnego hasła, że Sopot chce przyjąć sieroty. Wszyscy, którzy znają realia bliskowschodnie i siłę więzów rodzinnych, stwierdziły, że jest to absurd, żadna rodzina nie wyśle samych dzieci. Jeśli wyśle, to razem z rodzicami.

Zdaniem Piotra Semki takie działania są robione tylko po to, aby zrobić na złość Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz aby budować Polskę z podziałami. Podobnie było z pomysłem, że każda parafia przyjmie jedną rodzinę: – Jest to kolejny absurd, ponieważ ci ludzie chcą żyć w grupie. Mają inną religię, nawyki żywieniowe etc. Są to setki problemów i w momencie, kiedy te efektowne hasła wynikające z szantażu moralnego opadają, okazuje się, że jest to „zabawa” ludźmi. Albo wywoła to konflikty, albo będzie utrzymywana fikcja, w której nie mówi się o negatywnych konsekwencjach.

Piotr Semka zauważył też, że nie jest tak, że na świecie są tylko ludzie, którzy chcą kooperacji. Jest wiele osób, które pragną dekonstrukcji, i takim elementem jest wojujący islam: – Nie jest tak, że Polska nie chce czy nienawidzi uchodźców, boi się tylko, czy mechanizm przesiewania tych ludzi pozwoli na ustalenie, kto z nich ma złe zamiary.

Ich tożsamość jest bardzo trudna do ustalenia – nie mają często dokumentów, nie ma możliwości kontaktu z biurem meldunkowym w Aleppo czy w Damaszku. Do tego dochodzi sytuacja, w której w Europie duża cześć opinii publicznej nie ufa już przedstawianemu obrazowi imigrantów: – Przedstawiane są kobiety z dziećmi, a dominują samotni mężczyźni. Mówi się o ofiarach Aleppo, a Syryjczycy stanowią zdecydowaną mniejszość tych ludzi. Włoskie władze wysyłają przede wszystkim tych najbardziej kłopotliwych dla siebie, np. buntowników w obozach uchodźców.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

 

Kornel Morawiecki w Poranku Wnet: Działania KOD-u i Frasyniuka to celowe uderzenie w cywilizacyjny rdzeń polskości

Marszałek senior w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim powiedział, że protesty KOD-u w kolejne miesięcznice smoleńskie wykraczają poza działania normalnej opozycji, a mają charakter bluźnierczy.

Próba zablokowania 10 czerwca na Krakowskim Przedmieściu legalnego zgromadzenia przez działaczy organizacji związanych z opozycją, jak Obywatele RP oraz Komitet Obrony Demokracji, ciągle budzi wielkie emocje. Szczególnie że przeciwnicy rządu zapowiadają dalsze działania w celu rozbijania miesięcznic smoleńskich.

[related id=24479]

Według Kornela Morawieckiego, marszałka seniora, legendarnego przywódcy Solidarności Walczącej, to, co robi KOD pod przewodnictwem Władysława Frasyniuka, łamie przyjęte normy działań opozycji: – Jego zachowania są bardzo naganne. To jest zachowanie na granicy bluźnierstwa. Miesięcznica to jest coś w rodzaju takiego obrzędu pogrzebowego, takiego płaczu po nieszczęściu. Te uroczystości odbywały się po mszy świętej, kiedy osoby szły pod Pałac Prezydencki.

Zdaniem gościa Poranka Wnet sprawa zachowania 10 czerwca to jest pójście dalej niż bycie w opozycji czy pokazanie, jak daleko sytuujemy się od instytucji państwa i obecnego rządu: – Ten protest dotyka rdzenia naszej tożsamości – podkreślił marszałek senior, dodając, że: – nasze korzenie wyrastają z chrześcijaństwa, z szacunku dla zmarłych. Więc zachowania opozycji z 10 czerwca uderzają w coś więcej niż w samo państwo, to jest uderzenie w naszą cywilizację.

Sprawa smoleńska jest tak bolesna, ponieważ ona nas bardzo dzieli, i to jest kwestia zasadnicza. Obydwie strony powinny starać się te podziały zasypać. Można mieć różne zdanie na temat tego, co się stało w Smoleńsku, ale nie można na tym budować bloków politycznych, bo to będzie bezproduktywne – stwierdził Kornel Morawiecki.

Przewodniczący koła Wolni i Solidarni mówił również o prezydenckiej propozycji referendum na temat nowej konstytucji, o której uchwalenie marszałek senior nawołuje od lat: – To musiałaby być konstytucja, która będzie na takim poziomie, aby podziały istniejące w naszym społeczeństwie zostały zniwelowane. Sprawa konstytucji to jest kwestia świeżego spojrzenia na nową rzeczywistość cywilizacyjną, jaka pojawia się wokół nas. Jak chociażby fakt, że zmienia się podejście do pracy, z wymiaru materialnego, do wymiaru intelektualnego. To są przemiany, które powinny być zauważone również przez najważniejsze akty prawne.

– To musi być konstytucja sensu, która będzie starała się zbliżyć społeczeństwo i nie dzielić nas na osoby wierzące i niewierzące. My jak na razie nie wiemy, o co pytać w tym referendum. W tej chwili jesteśmy nieprzygotowani do tej debaty. Nie ma poważnych rozmów na poziomie akademickim, na poziomie prawnym. Ja nie widzę możliwości, abyśmy mogli tę prace przygotowawczą przeprowadzić w ciągu jednego roku – powiedział na zakończenie rozmowy Kornel Morawiecki.

ŁAJ

Polska zostanie ukarana za nieprzyjmowanie uchodźców. KE wszczyna formalną procedurę o naruszenie prawa UE

Komisja Europejska zdecydowała, że wszczyna formalną procedurę wobec Polski, Czech i Węgier o naruszenie prawa UE w związku z niewypełnianiem przez te kraje decyzji dotyczącej relokacji uchodźców.

Według rozmówcy Polskiej Agencji Prasowej decyzję w tej sprawie ogłosił na posiedzeniu kolegium komisarzy szef Komisji Jean-Claude Juncker. Oficjalnie ma ją przekazać na popołudniowej konferencji prasowej w Strasburgu unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos.

[related id=”24355″]

Komisja podjęła decyzję o wysłaniu wezwania do usunięcia uchybienia do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie. To pierwszy etap procedury o naruszenie prawa UE, która może się skończyć pozwaniem kraju do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

W pismach wyznaczono termin na wykonanie decyzji lub odpowiedź. Zwyczajowo są to dwa miesiące, choć zdarzało się, że Komisja skracała oczekiwanie na odpowiedź do miesiąca. Z informacji PAP wynika, że na posiedzeniu kolegium komisarzy nie było dyskusji ws. decyzji o rozpoczęciu procedur.

Awramopulos ma przedstawić jeszcze we wtorek comiesięczny raport na temat realizacji programu relokacji uchodźców z Grecji i Włoch. Miesiąc temu zapowiadał, że jeśli kraje, które nie biorą udziału w relokacji, mimo że nakazuje im to unijne prawo, nie przystąpią do niej do czerwca, KE rozpocznie kroki prawne.

Polskie władze konsekwentnie sprzeciwiają się systemowi obowiązkowej relokacji uchodźców, wskazując, że mechanizm ten jest nieefektywnym narzędziem radzenia sobie z problemem migracji.

Decyzja KE może nas oddalać od koniecznego kompromisu politycznego w sprawie polityki migracyjnej i pogłębić podziały w UE – powiedział we wtorek PAP wiceszef MSZ Konrad Szymański. Jak dodał, Polska jest gotowa do obrony swoich racji w sprawie przyjmowania uchodźców przed Trybunałem Sprawiedliwości.

Szymański zwrócił jednocześnie uwagę, że „fundamentalne problemy” z wykonaniem błędnych – jego zdaniem – decyzji z września 2015 roku odnotowały „wszystkie państwa UE”.

Z najnowszego, majowego raportu KE wynika, że Węgry, Polska i Austria jako jedyne nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Natomiast Czechy, po relokowaniu niewielkiej liczby, przestały brać udział w programie. Źródła PAP informowały wcześniej, że Komisja nie zamierza wszczynać procedury wobec Austrii, bo kraj ten zaczął podejmować zobowiązania dotyczące relokacji.

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Grecji; termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas około 20 tys., czyli nieco ponad 12 procent ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.

Rozpoczęcie procedury o naruszenie prawa UE może prowadzić w konsekwencji do kar finansowych dla kraju członkowskiego. Aby do tego doszło, musi zostać zakończona kilkuetapowa procedura w KE, a sprawa zostać rozstrzygnięta przez Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Batalia jest jednak długa, a kary – choć potencjalnie dotkliwe – możliwe byłyby najwcześniej za kilka lat.

PAP/JN

Andrzej Zielonacki wybrany przez Sejm na sędziego TK. Za jego wyborem opowiedziało się 227 posłów, 175 było przeciw

Adwokat Andrzej Zielonacki będzie nowym sędzią Trybunału Konstytucyjnego. W czwartek przed północą wybrał go Sejm – w miejsce wiceprezesa TK Stanisława Biernata, którego kadencja upływa 26 czerwca.

Sejm wybiera sędziego TK na dziewięcioletnią kadencję bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ogólnej liczby posłów. By objąć funkcję, nowy sędzia musi być zaprzysiężony przez prezydenta RP.

Andrzej Zielonacki (rocznik 1954 r.) to doktor prawa; od 1992 r. prowadzi w Poznaniu kancelarię adwokacką. Jego kandydaturę zaprezentował Marek Ast (PiS). – Jest dobrym kandydatem na sędziego TK – ocenił.

[related id=”13990″]

Przed głosowaniem Borys Budka (PO) mówił, że po raz kolejny PiS udowadnia, do czego był potrzebny TK, który – według posła – jest Trybunałem już tylko z nazwy. – Spełnia się sen Jarosława Kaczyńskiego, by nikt nie sprawował nad wami kontroli – dodał.

We wtorek komisja sprawiedliwości pozytywnie zaopiniowała kandydaturę Zielonackiego – przy sprzeciwie posłów opozycji, którzy zadawali mu wiele pytań, m.in. o kwestie światopoglądowe i o sympatie polityczne. „Poglądy mam konserwatywne” – odpowiadał kandydat. „Moje sympatie polityczne są określone” – przyznawał.  – Mogę zapewnić, że niezależnie od sympatii politycznych, sędzia TK jest od tego, by badać zgodność ustawy [z konstytucją] niezależnie od tego, jaka większość ją uchwaliła – oświadczył. – Jako adwokat swoje poglądy zostawiałem na wieszaku w kancelarii – powiedział, deklarując, że tak samo będzie czynił jako sędzia TK.

Zapowiadał wtedy, że w przypadku wyboru do TK nie zamierza być dalej członkiem Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu. – Podpisywałem jego oświadczenia, takie są moje poglądy. Moja aktywność w tym klubie była stosunkowo nieduża – zaznaczył. Opozycja podkreślała, że oświadczenia AKO popierały m.in. program wyborczy PiS, ideologię gender uznawały za mającą na celu „planowe niszczenie podstaw cywilizacji”, a homoseksualizm – za „anomalię”.

Andrzej Zielonacki w 1976 r. ukończył prawo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza; rozpoczął pracę w Instytucie Nauk Prawnych PAN. W 1981 r. obronił doktorat pt. „Zawarcie małżeństwa”. W latach 1981-83 odbył aplikację sądową w Sądzie Wojewódzkim w Poznaniu zakończoną egzaminem sędziowskim. W tym samym roku zdał egzamin radcowski i poza pracą w PAN wykonywał do 1991 r. zawód radcy prawnego. W 1989 r. uzyskał wpis na listę adwokatów. Na Krajowym Zjeździe Adwokatury w 2016 r. został wybrany na członka Wyższego Sądu Dyscyplinarnego. Jest też arbitrem Sądu Arbitrażowego Izb i Organizacji Gospodarczych Wielkopolski.

Obecnie w 15-osobowym TK jest – poza Biernatem, urlopowanym do końca jego kadencji – sześcioro sędziów wybranych przez Sejmy poprzednich kadencji: Leon Kieres (koniec jego kadencji przypada w 2021 r.), Małgorzata Pyziak-Szafnicka (koniec kadencji w 2020 r.), Stanisław Rymar (koniec kadencji w 2019 r.), Piotr Tuleja (koniec kadencji w 2019 r.), Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz (koniec kadencji w 2019 r.) i Marek Zubik (koniec kadencji w 2019 r.). W TK jest też ośmioro sędziów wybranych przez obecny Sejm – jako kandydaci PiS. Są to Julia Przyłębska (prezes TK), Piotr Pszczółkowski, Mariusz Muszyński, Lech Morawski, Henryk Cioch, Zbigniew Jędrzejewski, Michał Warciński i Grzegorz Jędrejek.

Wszyscy zrzuciliśmy się po 500 złotych na aferę SKOK Wołomin. Przestępcy powiązani z WSI ukradli 3 miliardy złotych

W Poranku Wnet Witold Gadowski rozmawiał z Marcinem Karlińskim o udziale oficerów WSI w aferze SKOK Wołomin oraz o bierności polityków i instytucji państwowych przy wyjaśnianiu tej sprawy.

Wszyscy jesteśmy poszkodowani w aferze SKOK Wołomin, bo każdy z nas zrzucił się po 500 złotych na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który musiał wypłacić gwarantowane depozyty upadłego SKOK-u – podkreślił w „Poranku Wnet” Marcin Karliński ze Stowarzyszenia Wspierania Spółdzielczości Finansowej im. Świętego Michała.

W ostatnich dniach do grona podejrzanych w aferze SKOK Wołomin dołączył kolejny członek byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. Do 15 lat więzienia grozi b. oficerowi WSI Krzysztofowi W., oskarżanemu o – „wyłudzanie z tej kasy kredytów i pożyczek. Gorzowska prokuratura zarzuca mu przynależność do grupy przestępczej i dokonanie 32 wyłudzeń na łączną kwotę ok. 100 mln zł”poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp., Roman Witkowski.

– W tej sprawie przewija się więcej oficerów byłej WSI niż tylko jeden kapitan, który był członkiem zarządu SKOK Wołomin. Oficerowie brali udział w werbowaniu tzw. słupów, na które były brane kredyty z kasy z Wołomina –  opowiadał gość „Poranka Wnet”.

Łącznie w gorzowskim śledztwie ws. SKOK Wołomin zarzuty usłyszało do tej pory ponad 330 osób. Wśród nich są domniemani członkowie grupy przestępczej działającej na szkodę SKOK Wołomin, jak i osoby z nimi współpracujące na zasadzie tzw. słupów.

Zdaniem gościa „Poranka Wnet”, środki przejęte przez przestępców w wyniku upadłości wołomińskiej kasy dalej są wykorzystywane w kraju. – Pieniądze ukradzione w ramach afery SKOK Wołomin są po prostu zaparkowane w różnych firmach i instytucjach i mają wpływać na polską politykę. Bo one nie wyjechały za granicę. Twierdzenie, że są gdzieś na Cyprze, to tworzenie fałszywych tropów.

– Prokuratura nie jest zainteresowana odzyskaniem pieniędzy ukradzionych przez zarządców SKOK Wołomin, a chce karać nasze stowarzyszenie. To wszystko wygląda tak, że pan Polaszczyk wyjdzie z więzienia, a ja zostanę osadzony – podkreślił w „Poranku Wnet” Marcin Karliński.

Piotr P., kolejny b. oficer WSI, jest jednym z głównych podejrzanych w tej sprawie. Zasiadał w Radzie Nadzorczej SKOK Wołomin i miał kierować procederem wyłudzenia z Kasy ponad 1 mld zł. W 2016 r. Piotr P. został skazany przez warszawski sąd I instancji na 5 lat pozbawienia wolności za tzw. aferę fundacji „Pro Civili”, założonej przez byłych oficerów WSI. Przed stołecznym sądem trwa odrębny proces, w którym P. jest oskarżony o zlecenie pobicia w 2014 r. wiceszefa KNF nadzorującego kontrolę w SKOK Wołomin.

Gość „Poranka Wnet” wskazywał również na powiązania polityków ze sprawą SKOK Wołomin. – Jednym z polityków, który został zamieszany w aferę, jest były poseł PSL Serafin, na którego chce się zrzucić całą winę. Poseł miał preferencyjny kredyt ze SKOK Wołomin, którego nie spłacał, w wysokości 3 milionów złotych, a ma odpowiadać za trzy miliardy, jakie ukradziono w całej aferze.

Stowarzyszenie Wspierania Spółdzielczości Finansowej im. Świętego Michała zrzesza deponentów-członków Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej w Wołominie poszkodowanych w wyniku zawieszenia SKOK Wołomin przez Komisję Nadzoru Finansowego w grudniu 2014 r., a następnie ogłoszenia upadłości SKOK Wołomin 5 lutego 2015 r.

W wyniku upadłości SKOK Wołomin poszkodowanych zostało 781 deponentów posiadających depozyty przekraczające kwotę gwarancji Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (równowartość 100 tys. euro).

ŁAJ/PAP

Tomasz Rzymkowski: Ewa Kopacz i Donald Tusk powinni stanąć przed Trybunałem Stanu za katastrofę smoleńską

Poseł klubu Kukiz’15 zrecenzował projekt reformy wymiaru sprawiedliwości autorstwa PiS, wskazując, że proponowane zmiany w KRS są niekonstytucyjne, a cała reforma polega tylko na wymianie kadr.

Na zbliżającym się posiedzeniu Sejmu posłowie będą głosować nad przyjęciem ustawy, reformującej zasady wyboru członków do Krajowej Rady Sądownictwa, która budzi zdecydowany sprzeciw ugrupowań opozycyjnych.

W „Popołudniu Wnet” o zgodność proponowanych zmian z konstytucją zapytaliśmy Tomasza Rzymkowskiego z Kukiz’15.

– Ustawa o KRS w sposób ordynarny łamie konstytucję, a do tego nie odpowiada potrzebom wymiaru sprawiedliwości. To jest zmiana wyłącznie kadrowa w jednym z organów konstytucyjnych państwa, który ma marginalny wpływ na sprawność działania sądów.

Zdaniem posła Klubu Kukiz’15, skrócenie kadencji sędziów członków rady jest złamaniem konstytucji, która wprost mówi o czteroletniej kadencji sędziów w KRS, oraz psuciem prawa.

[related id=22327]

Tomasz Rzymkowski uważa, że reforma KRS zwiększy wpływy rządu w całej administracji: – Do tego dominium większości parlamentarnej, prócz sędziów Trybunału Konstytucyjnego, oprócz spółek skarbu państwa, teraz dojdą sędziowie Krajowej Rady Sądownictwa. (…) Przy okazji tej „reformy” widzę bardzo złe mechanizmy, które mogą być później wykorzystane przez złych ludzi.

– To, co proponuje PiS, to nie jest żadna reforma wymiaru sądownictwa. Reforma wymiaru sprawiedliwości wymaga po pierwsze ograniczenie kognicji sądów, tak żeby do sądów nie wpływało 15 milionów spraw rocznie. Potrzebne jest wprowadzenie sędziów pokoju oraz powrót do ławy przysięgłych – powiedział.

[related id=20969 side=left]

Polityk klubu Kukiz’15 jednoznacznie stwierdził też, że nie widzi przeszkód, aby po następnych wyborach w Sejmie powstała koalicja PiS-u z jego formacją: – Jakbym miał decydować, to po następnych wyborach widziałbym koalicję PiS-Kukiz’15 (…), ale to zależy również od tego, co zaproponuje PiS, czy będzie chciał współpracy, czy też będzie traktował Kukiz’15 jako przystawkę.

Zdaniem Tomasza Rzymkowskiego, elementy reformy sądów zapisane w ustawach o KRS, o ustroju sądów powszechnych oraz o w zapowiadanej ustawie o Sądzie Najwyższym nie są jakościową zmianą i doprowadzą tylko do zmian kadrowych w sądach: – Domagamy się gruntownej reformy systemu sądownictwa.

Prawu i Sprawiedliwości wydaje się, że jeśli wymienimy ludzi w tym zgniłym systemie, to nastąpi gruntowna reforma i wszystko odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To nie jest prawda. Jeśli nie dokonamy gruntownej reformy, tak aby doprowadzić do realnej kontroli społecznej nad wymiarem sprawiedliwości, to nic się nie zmieni.

Gość „Popołudnia Wnet” negatywnie odniósł się do propozycji losowego przydzielania spraw poszczególnym sędziom: – Mechanizm losowania spraw to nie jest do końca pragmatyczny z punktu widzenia działania wymiaru sprawiedliwości. W Niemczech nie ma mechanizmu losowania, są wyspecjalizowani sędziowie. Jeżeli sędzia zajmuje się wypadkami drogowymi, to już nie daje mu się do rozpatrywania spraw np. kryminalnych.

Zdaniem polityka, to co się stało po katastrofie smoleńskiej w kwestii godnego pochowania zmarłych, powinno stać się przedmiotem zainteresowania wymiaru sprawiedliwości:

– Cały szereg polityków Platformy, przede wszystkim tych, którzy sprawowali kierownicze role w państwie, czyli byli członkami Rady Ministrów, powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej i politycznej. Skala zła, która dotknęła bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej, jest po prostu nie do oszacowania. Opinia publiczna została oszukana przez rządzących, którzy wmawiali nam, że nie można otwierać trumien po przetransportowaniu ciał do Polski.

Poseł odniósł się również do wyroku Sądu Najwyższego, który uznał ułaskawienie Mariusza Kamińskiego za niezgodne z prawem:

– Jestem zdziwiony wyrokiem Sądu Najwyższego. Nie wiem, czy to nie jest efekt otwartej wojny miedzy PiS-u a światem sądownictwa. Sąd Najwyższy wypowiedział się zbyt ostro.

ŁAJ

Poseł PiS: Na procederze dzikiej reprywatyzacji najwięcej zarobiły elity prawnicze oraz wpływowi politycy m.in. z PO

Każdy dzień zwłoki w pracach Komisji daje szanse przestępcom na zacieranie śladów – powiedział w „Popołudniu Wnet” doktor Jan Mosiński, członek komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji w Warszawie.

W poniedziałek 29 maja odbyło się pierwsze posiedzenie komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji w Warszawie, które upłynęło na zapoznaniu się jej członków z zasadami współpracy z departamentem prawa administracyjnego MS, który będzie administracyjnie obsługiwał komisję, a także z procedurami obowiązującymi członków wynikającymi z ustawy oraz regulaminu Komisji.

[related id=21668]

W Radiu Wnet o pierwszym posiedzeniu oraz planach działania Komisji opowiadał Jan Mosiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości: – Komisja Weryfikacyjna nie jest jeszcze w pełni skompletowana, dlatego nie mogliśmy pracować w oparciu o ustawę, która mówi, że Komisja musi mieć równo ośmiu członków.

Niezależnie od tego Komisja odbyła już pierwsze posiedzenie, podczas którego wstępnie szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, w którym kierunku pójdą nasze prace, czy zaczniemy badanie decyzji od tych nieruchomości, które są obarczone daleko idącym podejrzeniem, że proces reprywatyzacyjny został dokonany z naruszaniem prawa, czy też zaczniemy od tych przypadków, gdzie doszło do największej krzywdy ludzkiej.

Poseł PiS wskazał na dwuznacznie zachowanie Nowoczesnej, która na członka komisji zgłosiła polityka, którego rodzina ubiega się o zwrot nieruchomości w stolicy: – Można zapytać, czy działania Nowoczesnej nie były spowodowane tym, aby opóźnić rozpoczęcie prac komisji. Każdy dzień jest cenny dla komisji, bo daje możliwość tym wszystkim złodziejom, którzy dorobili się na reprywatyzacji, do czyszczenia sobie przedpola.

W ubiegłym tygodniu Sejm wybrał siedmiu członków komisji weryfikacyjnej zgłoszonych przez kluby: PiS, PO, Kukiz’15 i PSL. Potrzebnej większości nie uzyskał kandydat Nowoczesnej poseł Jerzy Meysztowicz, któremu sejmowa komisja odmówiła pozytywnej rekomendacji, gdy się okazało, że członek jego rodziny ubiega się o zwrot nieruchomości w stolicy. Procedura wyboru na wakat w komisji będzie powtórzona.

Nowoczesna zaproponowała teraz kandydaturę Pawła Rabieja, o czym poinformowała Katarzyna Lubnauer na wtorkowej konferencji prasowej, na której powiedziała także, że Nowoczesna chce mieć swojego przedstawiciela w komisji ds. reprywatyzacji z jednego powodu – uważa, że wprawdzie jest to ciało, co do którego jest dużo wątpliwości co do jego konstytucyjności, ale równocześnie, dopóki nie ma orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, trzeba wychodzić z założenia, że ta komisja po prostu funkcjonuje.

Jan Mosiński mówił również o prawnych możliwościach działania komisji weryfikacyjnej: – Podczas najbliższych posiedzeń przyjmiemy sposób działania, na którym będziemy procedować. Jedno jest pewne, w przypadku dzikiej reprywatyzacji, prokuratura może skazać przestępców, ale nie ma mocy, aby zmienić decyzje administracyjne o przyznaniu danej nieruchomości. Ale tutaj właśnie Komisja będzie miała moc sprawczą, aby zmieniać decyzje administracyjne w przypadku nieprawnie przejętych nieruchomości.

– Jeśli odzyskanie nieruchomości nie będzie możliwe, komisja będzie się starać odebrać pieniądze osobom, które nielegalnie przejęły nieruchomość. –  Odzyskamy te pieniądze – zapewnił.

– Mamy świadomość, że głównymi środowiskami, które zarobiły na tej reprywatyzacji, są elity prawnicze z najważniejszymi adwokatami warszawskimi na czele oraz wpływowe środowiska polityczne, gdzie prym wiedzie Platforma Obywatelska, ale zarobił również świat przestępczy – zaznaczył polityk PiS.

ŁAJ

Nadzwyczajna kasta sędziów wpisuje się w narrację polityczną. Łamie zasady, które powinny być istotą władzy sądowniczej

Gościem Poranka Wnet był Marcin Warchoł. Rozmawialiśmy na temat kontrowersyjnego orzeczenia SN ws. prezydenckiego ułaskawienia oraz hermetycznej kasty sędziów, którzy działają wbrew interesom państwa.

Zdaniem wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła jest to uchwała, która „stawia sprawy na głowie”. – Mamy do czynienia z sytuacją, w której bohater walki z korupcją i mafią stał się kozłem ofiarnym. Przestępca zostaje uniewinniony, a ten, kto z nim walczył, skazany – mówił.

Korupcja jest kodem założycielskim III RP i walka z nią określa pewną „postawę”. Sad Najwyższy bardzo wyraźnie spowodował „efekt mrożący” – mówił Marcin Warchoł – mając na myśli, że orzeczenie SN uderza w działania tysięcy funkcjonariuszy, którzy codziennie narażają swoje zdrowie i życie na walkę z korupcją. W Rumunii niedawno ludzie wyszli na ulicę w obronie życia publicznego, w walce o standardy i etykę – podawał jako przykład nasz gość. Tymczasem w Polsce SN „staje po stronie tego wszystkiego, z czym powinien walczyć”.

– Mit założycielski III RP wciąż daje o sobie znać i wczoraj widzieliśmy tego objaw.

Sąd Najwyższy nie miał prawa zajmować się sprawą ułaskawienia przez prezydenta Kamińskiego i z punktu widzenia prawa jest to absolutna racja.

– Konstytucja stanowi, że prezydent ma prawo łaski bez względu na trwanie postępowania. Po drugie jest kontrola i równowaga trzech władz, która mówi o tym, że  żaden organ nie może stawiać się ponad inne organa.

Jak powiedział gość Radia Wnet, w tym wypadku SN cenzuruje działania prezydenta i „zabiera mu historyczne prawo łaski”. Dodatkowo mamy konstytucyjną zasadę legalizmu – nie można uzurpować sobie władzy niedanej przez prawo, a to uczynił Sąd Najwyższy. Zdaniem Warchoła ta uchwała burzy porządek konstytucyjny.

– Stosowania prawa nie można zaskarżyć do Trybunały Konstytucyjnego, ale brak podstaw prawnych – już tak i mam nadzieję, że to się zdarzy – powiedział.

Marcin Warchoł uważa, że wczorajsza decyzja SN jest elementem sporu i walki w Polsce.

– Określiłbym to tak: Sąd Najwyższy wchodzi w buty, które przez rok były przynależne Trybunałowi Konstytucyjnemu. Od 2014 roku nastąpił nieprzypadkowy ciąg zdarzeń: niejasne okoliczności wyborów samorządowych, skok na Trybunał przez PO, kiedy to Platforma zawłaszczyła sobie pięć miejsc. Były to szalupy ratunkowe, które przygotowano sobie na wypadek przegranych wyborów parlamentarnych i prezydenckich, i teraz mamy tego kontynuację. Tym ostatnim przyczółkiem jest Sąd Najwyższy. Ta uchwała to orzeczenie polityczne. Wpisuje się ona w narrację polityczną i antypaństwową.

Gość Radia Wnet powiedział, że powołanie „nadzwyczajnej kasty sędziów” świadczy o kompletnym zaniku poczucia obywatelskości.

– Mamy 10 000 sędziów, którzy rzetelnie pracują, ale jest też część sędziów, którzy czerpią najgorsze wzorce rodem z PRL-u. Są to pogarda dla państwa, przekonanie o własnej wyższości i łamanie zasad, które powinny być istotą władzy sądowniczej – mówił.

Wiceminister zaznaczył, że sędzia nie może poddawać się emocjom, powinien kierować się obiektywizmem i bezstronnością.

Na zakończenie rozmowy powiedział, że jest pewien, że uda się zreformować wymiar sprawiedliwości oraz że Prawo i Sprawiedliwość „nie wprowadza żadnych drastycznych zmian, których nie byłoby jeszcze na zachodzie”.

-Myślę, że ustawy będą gotowe już w przyszłym tygodniu. Jest przygotowywane uproszczenie procedur. Najpierw trzeba jednak wprowadzić zmiany strukturalne i systemowe. Niezbędna jest np. kontrola społeczna nad sposobem powoływania sędziów.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

 

JN

 

Obejrzyj również wywiad z wiceministrem sprawiedliwości na YouTube:

Przedstawiciele Platformy „idą w zaparte” – „nigdy nie przeproszą i nigdy nie przyznają się do winy” za Smoleńsk [VIDEO]

Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, rzeczniku praw obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej, mówiła w Poranku Wnet o ekshumacjach ciał ofiar i o potrzebie reformy konstytucji.

Według rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego można mówić o złej woli przedstawicieli poprzedniej ekipy rządzącej, którzy robią wszystko, by nie dopuścić do ustalenia prawdziwego przebiegu tragicznych wydarzeń z kwietnia 2010.

Na pytanie o refleksje po ostatnich ekshumacjach smoleńskich, odpowiedziała, że jej zdaniem badania te powinny być przeprowadzone zaraz po powrocie ciał ofiar do Polski. Wielokrotnie zadawała sobie pytanie, dlaczego tak się nie stało. – Teraz okazuje się – mówiła – że była to prawdopodobnie działalność celowa ówczesnego rządu polskiego, aby zawartość trumien na zawsze pozostała tajemnicą.

Polecenie, by nie otwierać trumien przywożonych do Polski, było  zadziwiające – zgodziła się z red. Skowrońskim Ewa Kochanowska. I choć budziło ono protesty rodzin, było z całą konsekwencją realizowane. Nawet dzisiaj, gdy okazuje się, że ekshumacje były i są konieczne, nagłaśniane są opinie podważające to stanowisko, opinie, które dodatkowo wypływają z ust osób niezainteresowanych bezpośrednio tematem.

– Są też wypowiedzi polityków, którzy rządzili Polską w 2010 roku, m.in. o tym, żeby nie uprawiać polityki nad trumnami czy że właściwie powinna być jedna wspólna mogiła i wtedy nie byłoby żadnych kłopotów  – przypomniał redaktor Wnet.

– Tutaj dotykamy dwóch dużych problemów, z jednej strony wypowiedzi pani Ewy Kopacz, z drugiej – wymysłów Platformy Obywatelskiej – podkreśliła Ewa Kochanowska – czyli kontynuacji uporu, który narażał nas na najdotkliwsze cierpienia. Były uzasadnione podejrzenia, że doszło do zamian szczątków w trumnach. Natomiast jeśli chodzi o grób wspólny, to my go posiadamy – stwierdziła. – Dwieście kilo szczątków znajduje się na Cmentarzu Powązkowskim. Bada się dziś najmniejsze szczątki i oddaje je rodzinom. Natomiast taki barbarzyński pomysł, jaki został przedstawiony, jest niegodny parlamentarzysty.

– Czy Pani zdaniem politycy PO powinni ponieść konsekwencje tego, co zdarzyło się dziesiątego i po 10 kwietnia 2010 roku?

– Jako autorzy największych fałszerstw dotyczących katastrofy narodowej – tak. Powinni za to odpowiedzieć.

Na pytanie, czy możemy mieć nadzieję na poznanie prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej, nasza rozmówczyni stwierdziła, że nie rozumie tego oczekiwania, ponieważ przebieg katastrofy jest w 99% wyjaśniony.

– Wynik prac prokuratury i komisji do badania wypadku jako przyczynę wskazuje wybuch na pokładzie samolotu – przypomniała wiedzę zdobytą na podstawie badań materiału dowodowego Ewa Kochanowska.

– Ekshumacja dała wstrząsające informacje na temat rozczłonkowania, rozszarpania ciał generałów. Wiemy, że salonik 3., w którym lecieli generałowie, był poddany największej sile wybuchu, i to jest odpowiedź.

– Pozostaje jeszcze najważniejsze pytanie, nie tylko o przyczyny, ale o sprawców tragedii – stwierdził redaktor Wnet. – To jest pytanie do prokuratury, nie dla komisji, i myślę, że w odpowiednim momencie tym się zajmie – przedstawiła swoją opinię Ewa Kochanowska.

– Mówi Pani o tym wszystkim tak, jakby te wydarzenia miały miejsce wczoraj – zauważył Krzysztof Skowroński.

– Tak, to prawda, że emocje są nadal tak samo żywe, ponieważ studiowanie materiałów prokuratury, fala kłamstw, jaka płynie ze strony ówczesnych rządzących, nie pozwalają ustąpić, nie można pozwolić na fałszowanie, na zakłamanie – uważa Ewa Kochanowska. – Musimy być przygotowani merytorycznie do tych, ciągle jałowych, rozmów z nimi – tłumaczyła.

Żaden z ówcześnie rządzących polityków nie zmienił zdania, żaden nie powiedział „przepraszam” – przypomniał Krzysztof Skowroński.

– Mnie te przeprosiny nie interesują – brzmiała odpowiedź gościa Poranka. – Wiedziałam już wiele lat temu, że będą „iść w zaparte, że to jest ich 'być lub nie być’ i nigdy nie przyznają się i nie przeproszą” za to, za co są odpowiedzialni.

– Dzisiaj na dzień dobry w „Poranku Wnet” zacytowałem rozmowę z Pani mężem, dr. Januszem Kochanowskim, wówczas rzecznikiem praw obywatelskich, jaką przeprowadziliśmy w pierwszej siedzibie Wnet, w Hotelu Europejskim, w 2009 roku, dokładnie 1 czerwca, a która dotyczyła potrzeby zmian konstytucyjnych. Rzecznik już wtedy, osiem lat temu, widział konieczność przeprowadzenia reformy, miał przygotowany projekt ustawy, gotowy – przypomniał red. Skowroński.

– Jan Kochanowski uważał, że powinien być aktywnym uczestnikiem debaty politycznej –  wtedy była żywa kwestia zmiany konstytucji, ponieważ obecna konstytucja ma znaczne obostrzenia dotyczące kwestii wprowadzania zmian. „Jedynym sposobem zmiany konstytucji jest jej zmiana” – podkreśliła paradoks sytuacji pani Kochanowska. – Rzecznik przygotował trzy warianty, trzy projekty zależne od przyjętej wizji systemu rządów. Pierwszy, „zracjonalizowany”, zakładał, że kompetencje dwuizbowego parlamentu i rządu są w miarę zrównoważone, a prezydent pełni funkcje wyłącznie reprezentacyjne. Drugi, tzw. parlamentarno-gabinetowy, dawał silną pozycję rządu i osłabioną rolę jednoizbowego parlamentu oraz podobnie reprezentacyjną rolę prezydenta, natomiast trzeci wariant, „prezydencki”, to taki, w którym na czele rządu i całej administracji państwowej stoi prezydent.

Wspólną cechą tych projektów było utwierdzenie demokratycznego ustroju Polski, w którym władzę zwierzchnią sprawuje naród, a działania organów władzy podejmowane są na podstawie i w granicach prawa – relacjonowała projekty Janusza Kochanowskiego jego żona.

Rzecznik pozostawił po sobie ogromną, rzetelną i wnikliwą pracę – stwierdziła Ewa Kochanowska, wyrażając nadzieję, że projekty zostaną dzisiaj dobrze wykorzystane, po tym jak w referendum Polacy wyrażą swoje życzenie ws. konstytucji. To są absolutnie gotowe, skończone projekty, mają preambuły, paragrafy, słowem wszystko to, co ma mieć konstytucja – podkreślała.

– Nasz dziennikarz Jan Kowalski, pisząc w ostatnim „Kurierze” o V Rzeczpospolitej, podnosi w ramach debaty konstytucyjnej m.in. kwestię zmian formuły budżetu czy wybierania parlamentu. Czy w projektach zostawionych przez Pani męża jest o tym mowa? – spytał Krzysztof Skowroński.

– Konstytucja to ustawa zasadnicza, dlatego powinna dotykać spraw zasadniczych – brzmiała odpowiedź. Co do spraw z obszaru np. gospodarki w konstytucji powinny znaleźć się „ukierunkowane, a nie uszczegółowione” zapisy.

Jeśli chodzi o to, czym żyje dzisiaj świat, o aktualną sytuację na świecie – czy są takie wydarzenia, które Panią niepokoją?

– Tak, niepokoi mnie ekspansja islamistów do Europy, a także do Polski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

ma

 

 

Obejrzyj również ten wywiad na YouTube Radia Wnet:

Walentynowicz: Nie ma przyzwolenia na to, co zrobił rosyjski rząd z ciałami ofiar, ani na to, że rząd polski to tuszował

Gościem „Poranka Wnet” był Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, poległej w katastrofie smoleńskiej. Rozmowa toczyła się głównie wokół zaniechań dotyczących śledztwa w sprawie katastrofy.

– Gdyby strona rosyjska nie miała gwarancji, że trumny nie zostaną otwarte po powrocie do Polski, to nie dopuściłaby się takich czynów. Tego typu działania są potępiane przez cały świat – powiedział Piotr Walentynowicz.

[related id=22059]

– Takiej gwarancji udzielił ktoś z polskiego rządu – wiedzę o stanie faktycznym posiadali Donald Tusk i Ewa Kopacz i to oni dokonali wielu starań, by tych trumien nie otwarto.

Zdaniem Piotra Walentynowicza w przypadku sprawy smoleńskiej nie można  mówić o niedopatrzeniach, tylko o celowym działaniu. Jak powiedział, do tej pory byliśmy okłamywani przez Donalda Tuska i Ewę Kopacz, którzy gwarantowali rzetelność przeprowadzonej prze Rosjan sekcji zwłok.

– Jeżeli dla pana Neumana nie ma różnicy, gdzie zostanie pochowany – czy pod płotem, czy na cmentarzu, to jego sprawa, jednak są osoby, które mają prawo do pochowania swoich najbliższych  zgodnie z obrządkiem katolickim – skomentował Piotr Walentynowicz wypowiedź szefa klubu PO Sławomira Neumanna, który zasugerował, że należy pochować wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej w jednej mogile.

Gość „Poranka Wnet” dodał, że prawo do chowania najbliższych zgodnie z wyznawaną wiarą zostało odebrane rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej w 2010 roku przez rząd polski oraz wszystkie podległe mu instytucje, łącznie z prokuraturą.

Zdaniem Piotra Walentynowicza, gdyby nie było możliwe wyjaśnić sprawy katastrofy, to już dawno oddano by Polsce wrak samolotu oraz czarne skrzynki, a opozycja nie krytykowałaby czynności, które zmierzają do ujawnienia prawdy. Gość Radia WNET dodał przy tym, że nie ma wątpliwości, że sprawa smoleńska zostanie wyjaśniona.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN