Audycji można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy, 101.1 FM w Lublinie.
Goście „Poranka Wnet”:
Dmytro Antoniuk – korespondent z Ukrainy
Grzegorz Milko – dziennikarz sportowy
Piotr Witt – „Kronika Paryska”
Maciej Krzyżanowski – mecenas
Paweł Jabłoński– wiceminister spraw zagranicznych
Krzysztof Karwowski – ambasador Polski w Maroku
Jan Bogatko – „Studio za Nysą”
Prowadzenie: Krzysztof Skowroński
Realizacja: Szymon Dąbrowski
Dmytro Antoniuk o poważnej sytuacji pod Bachmutem. Według doniesień, walki toczą się już w samym mieście.
Są informacje, że toczą się walki już w samym Bachmucie. Wróg rzuca wszystko, co ma. Ale wojska ukraińskie bronią Bachmutu.
Grzegorz Milko o tym, czy Robert Lewandowski powinien zakończyć karierę reprezentacyjną. Dziennikarz porusza także kontrowersyjne tematy, które ciążą na naszej kadrze.
Piotr Witt i „Kronika Paryska”: Mamy we Francji epidemię grypy. Nie wiadomo, czy to wystarczy rządowi. Widać coraz wyraźniej, że bez COVID-u trudno będzie utrzymać spokój społeczny. Pani premier uroczyście nawołuje do nakładania masek.
Maciej Krzyżanowski mówi o jutrzejszych uroczystościach pogrzebowych Danuty Szyksznian, łączniczki Armii Krajowej.
Myślę, że będzie to jeden z ostatnich, jeśli nie ostatni, pogrzeb osoby z pokolenia Kolumbów tutaj, na tej szczecińskiej ziemi.
Paweł Jabłoński wraz z członkami polskiej delegacji odwiedził RPA, Namibię i Rwandę.
Afryka jest dziś bardzo istotna dla Rosji.
Mieszkańcom Afryki Związek Sowiecki kojarzył się z tym, że walczył z państwami kolonialnymi. Trzeba ich uświadamiać, że dzisiaj, krajem, który taką politykę kolonialną prowadzi, jest Rosja.
Krzysztof Karwowski o atmosferze w Maroku po awansie do ćwierćfinału piłkarskiego mundialu.
Euforia była niesamowita. Król wyjechał z pałacu i cieszył się w stroju narodowym Maroka.
Ja żałuję, że widzę Marokańczyków bawiących się piłką na ulicy, a Polaków bardziej przy smartfonach czy komputerach.
W nocy z wtorku na środę sympatycy ruchu „Obywateli Rzeszy” planowali zaatakować Reichstag, a ich finalnym celem miało być obalenie rządu Olafa Scholza. Jan Bogatko mówi o problemach rządu w Berlinie.
Rząd niemiecki cieszy się, tak naprawdę, poparciem 3%. Tylko 3% Niemców bardzo popiera rząd.
Angela Merkel cieszy się większym poparcie społecznym niż kanclerz Scholz.
Plac Zamkowy, 24.11.2022 r., 7.00 | Fot.: Kamil Kowalik
Audycji można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy, 101.1 FM w Lublinie.
Goście „Poranka Wnet”:
Dmytro Antoniuk – korespondent na Ukrainie,
Magdalena Cedro – „Polityka Insight”,
Piotr Witt – „Kronika Paryska”
Grzegorz Milko – redakcja sportowa Radia Wnet
Paweł Lisicki – redaktor naczelny „Do Rzeczy”
prof. Marek Kornat – historyk, sowietolog
Prowadzi: Łukasz Jankowski
Realizacja: Daniel Chybowski
Dmytro Antoniuk: jeżeli mielibyśmy rakiety typu MS, to z pewnością moglibyśmy uderzać w wyrzutnie rosyjskie już na terenie Federacji Rosyjskiej.
Magdalena Cedro: „Komisja Europejska jest przeciwna nierynkowym ingerencjom w ceny energii. (..) Ostatecznie KE znalazła kompromisowe rozwiązanie, ale wygląda to trochę na zgniły kompromis”.
Piotr Witt i „Kronika Paryska” – europejscy deputowani chcą, aby szczepionki były bardziej zależne od Unii, a nie, tak jak Moderna czy Johnson & Johnson, które to są zależne od Stanów Zjednoczonych (tam są produkowane, ich składniki pochodzą także z USA).
Grzegorz Milko przypomina, że Keylor Navas, bramkarz Kostaryki, przez pięć lat grał w Realu Madryt. W środowym meczu Hiszpanie pokonali go siedem razy.
Paweł Lisicki mówi o swoim stosunku do wizji o wielkiej Polsce: „Nie potrafimy wywalczyć sobie środków z KPO, które nam się należą jak psu miska. Nawet w tej dziedzinie nie jesteśmy w stanie postawić na swoim”.
Prof. Marek Kornat:
Należy przypuszczać, że społeczeństwo ukraińskie traktuje tę wojnę jak walkę o wszystko.
Potrzebne jest działanie ze strony USA, aby Ukrainę wzmocnić jeszcze bardziej.
Gdyby nie owe terrorystyczne bombardowania, to dotkliwość tej wojny dla społeczeństwa ukraińskiego gwałtownie by zmalało.
Widok z balkonu Radia Wnet, 17.11.2022 r., 7:00 | fot.: Kamil Kowalik
Audycji można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy, 101.1 FM w Lublinie.
Goście „Poranka Wnet”:
Dmytro Antoniuk, Paweł Bobołowicz, Wojciech Jankowski – korespondenci Radia Wnet w Ukrainie;
Adam Gniewecki – przegląd „Kuriera WNET”
Piotr Witt – „Kronika Paryska”
dr Jacek Bartosiak – założyciel think tanku Strategy&Future
Jan Bogatko – „Studio za Nysą”
Prowadzący: Krzysztof Skowroński
Realizacja: Joanna Rejner
Dmytro Antoniuk z Kijowa: Mamy w tej chwili alarm powietrzy. Według informacji, w obwodzie mikołajowskim w powietrzu są cztery rakiety.
Paweł Bobołowicz i Wojciech Jankowski przebywają w Mikołajowie. Paweł Bobołwicz mówi o zniszczonych domach w Kisielówce.
Adam Gniewecki podaje najważniejsze informacje dotyczące eksplozji z Przewodowa.
Piotr Witt: „Doświadczyliśmy w ostatnim czasach gwałtu niewidzianego od lat. „Zmuszono nas do przyjmowania preparatów o niesprawdzonych skutkach pod karą wykluczenia z życia społecznego i ograniczenia wolności…”
Dr Jacek Bartosiak: „Joe Biden pierwszy powiedział, co się stało na terenie Rzeczpospolitej i to jest najlepsze podsumowanie”.
Jan Bogatko: „Mimo, że niemieckie media nadal tkwią w mentalność marszów wielkanocnych, to jednak starają się na ten temat (zdarzenia w Przewodowie – przyp. red.) pisać naprawdę to, co wiedzą, a nie to, co pisać czy mówić powinny. I to jest pewien dobry omen, że coś się zmienia w tym pejzażu medialnym w Niemczech”.
Widok z balkonu Radia Wnet, 10.11.2022 r., godz.: 8:00 | fot.: Krzysztof Skowroński
Audycji można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy, 101.1 FM w Lublinie.
Goście „Poranka Wnet”:
Wojciech Cejrowski – publicysta, podróżnik
Dmytro Antoniuk – korespondent z Ukrainy
Piotr Witt – „Kronika Paryska”
Paweł Bobołowicz – dziennikarz Radia Wnet
prof. Ryszard Legutko – europoseł PiS
Adam Gniewecki – przegląd „Kuriera WNET”
Jan Bogatko – „Studio za Nysą”
Prowadzący: Krzysztof Skowroński
Realizacja: Szymon Dąbrowski
Wojciech Cejrowski komentuje śródokresowe wybory w Stanach Zjednoczonych. Mówi o bezprecedensowo długim zliczaniu głosów i o nowo wybranym senatorze, który jest po wylewie i „nie rozumie, co się do niego mówi”.
Dmytro Antoniuk mówi o tym, czy Rosjanie rzeczywiście wycofują się z prawego brzegu Dniepru. Dodaje: „Dopóki nie zobaczymy naszej flagi w centrum Chersonia, to nie uwierzymy, że Rosjanie wycofali się stamtąd.”
Piotr Witt i powrót „Kroniki Paryskiej”. Dziennikarz mówi o zakupowaniu przez Unię niepotrzebnych szczepionek. W sprawie pojawia się korespondencja Ursuli von der Leyen z dyrektorem Pfizera.
Paweł Bobołowicz zaczyna swoją tygodniową podróż po Ukrainie. Jest we Lwowie. Opowiada o ludziach, którzy tańczyli pod operą. Dziennikarz rozmawia także z wolontariuszem.
Prof. Ryszard Legutko ocenia działania Komisji Europejskiej ws. KPO: „Wszystko ma charakter kompletnie poza prawny”. Europoseł mówi także o rządzie Giorgii Meloni: „Wszystko, co rozsadza ten polityczny monopol jest dobre dla Europy, jest dobre również dla Polski”.
Adam Gniewecki podejmuje temat zagrożenia nuklearnego ze strony Rosji:”Świat nie wie, czy Rosja blefuje, czy rzeczywiście bierze taki scenariusz pod uwagę”.
Jan Bogatko opowiada o wizycie Olafa Scholza w Pekinie: „Zachód czerwienieje coraz bardziej”.
W Credo wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie ciał. Czy użytek pieców krematoryjnych zdezaktualizował nieodwołalnie wszystkie obrazy, przedstawiające zmarłych powstałych z grobu na Sąd Ostateczny?
Piotr Witt
Z prochu powstaniesz
Droga ku wieczności najeżona jest dzisiaj trudnościami nieznanymi nigdy dawniej. Za dużo nas żyje na świecie i zbyt wiele umiera. Ogromne nekropolie miejskie, stworzone dwieście lat temu na wyrost – paryska Père-Lachaise, warszawskie Powązki – już lata temu zostały przekształcone w martwe pomniki przeszłości.
Nie przyjmują więcej lokatorów, mimo iż wiele koncesji wykupionych na wieczność wygasło na długo przed końcem wieczności, a towarzyszące im nagrobki rozsypały się w proch, podobnie jak ci, co pod nimi leżą.
Wielu naszych bliźnich wybiera rozwiązanie najprostsze i najmniej kosztowne, zachwalane przez właścicieli krematoriów. „Z prochu powstaniesz, w proch się obrócisz” nigdy nie brzmiało prawdziwiej.
Po zlekceważeniu życia zlekceważono śmierć. Znika istotna część naszej cywilizacji. Sposób postępowania ze zmarłymi wyraża bowiem pewną filozofię kolektywną i podlega modzie, jak krój sukien i forma kapeluszy. Z form pochówku archeolodzy rekonstruują zaginione światy, jak Georges Cuvier rekonstruował przedpotopowe zwierzęta z żuchwy i paru kości wykopanych na wzgórzu Montmartru.
„Mniej więcej wszystko, co wiemy o starożytnym Egipcie, pochodzi z sześćdziesięciu odkrytych grobów”… wyznał pod koniec życia profesor Kazimierz Michałowski. I znakomity egiptolog dodał: „To tak, jakby z jednej kwatery Powązek wysnuć opowieść o życiu codziennym w Warszawie”. Co się tyczy najstarszych znanych przodków nas – Polan, badacze przeszłości nazwali ich plemieniem pucharów lejkowatych, od potężnych kielichów wydobytych w okolicach Biskupina.
Co pozostanie po naszych pokoleniach? Popiół, jak z mebli Ikei?
W Credo wyznajemy wiarę w zmartwychwstanie ciał. Czy użytek pieców krematoryjnych zdezaktualizował nieodwołalnie wszystkie obrazy, przedstawiające zmarłych powstałych z grobu na Sąd Ostateczny?
Pod tym względem królowie Francji, uprzywilejowani za życia, zachowali przywileje także później. Na głos trąb podniosą się ze wspaniale rzeźbionych sarkofagów w bazylice świętego Dionizego. Młodsza linia – Orleanowie – urządzili na jej wzór swoją własną nekropolię w mieście Dreux, niedaleko Paryża. Ale, ale! Głos trąb, którymi aniołowie zwołają na apel, czyżby miał dotyczyć wyłącznie lokatorów grobowców? Na Père-Lachaise i na Powązkach łatwo aniołowi rozpoznać denata. Każdy ma adres – aleja taka to a taka, rząd, numer, daty główne wypisane na nagrobku, jak w dowodzie osobistym, często także zawód i stanowisko. Niektórzy zabierają ze sobą na tamten świat nawet ordery.
Ale po czym rozpoznać osobę w ziarnku prochu? I gdzie go szukać – tego ziarnka rozsypanego w morzu albo w głębi Czarnego Lasu? Problemy tożsamości dotyczą zmarłych tak samo, jak żywych.
Francuzi mówią o sobie, że są narodem indywidualistów. Że niby każdy jest osobowością niepowtarzalną, różną od innych Francuzów, a już zupełnie odmienną od cudzoziemców, którzy wszyscy są do siebie podobni. Każda taka autoreklama wydaje się podejrzana. Służy zazwyczaj do pokrycia cech mniej chwalebnych. Rozmyślając o rozmaitości naszego gatunku ludzkiego, filozof Michał Montaigne zauważył, że gdyby wszyscy ludzie byli identyczni, nie można by odróżnić człowieka od człowieka, ale zaraz potem dodał – gdyby między ludźmi nie było żadnego podobieństwa, nie można by odróżnić człowieka od świni. Mówimy o bliźnim – bliźni, lecz nie mówimy – bliźniak.
Indywidualiści Francuzi? Im dłużej wśród nich żyję, tym mocniejszego nabieram przekonania, że nie ma w Europie narodu bardziej potulnego, karnego, poddającego się łatwiej nakazom władzy.
Podobieństwo ludzi od zawsze spędzało sen z oczu wszelkim władzom świata, a zwłaszcza policji. Jak rozpoznać poszukiwanego wśród tłumu jemu podobnych? Podczas oblężenia gniazda herezji katarskiej – miasta Bezier u podnóża Pirenejów, legat papieski Arnaud Amaury, pytany przez zakłopotanych rycerzy, po czym odróżnić dobrego katolika od heretyka, poradził krótko: „Zabijajcie wszystkich, Pan Bóg rozpozna swoich”.
Łatwo powiedzieć. Policja nie może sobie pozwolić na luksus czekania na Sąd Ostateczny. Imano się innych sposobów. Po wojnach napoleońskich „Kurier Warszawski” zamieścił rysopis poszukiwanego, zbiegłego chłopa pańszczyźnianego. „Wyraża się po francusku, niemiecku, rosyjsku, polsku i po łacinie. Koszałki plecie”. Mimo zignorowania cech fizycznych, charakterystyka wydała mi się celniejsza od rysopisów w paszportach wprowadzonych wzorem rosyjskim.
„Wzrost 170 cm, waga 55 kg, włosy ciemnoblond, oczy szare” – opisał Fryderyka Chopina w paszporcie policjant Królestwa Polskiego. Charakterystyka pasująca do wielu. Mój przyjaciel Rafał Blechacz posiada te same cechy fizyczne – wzrost, wagę, kolor włosów i oczu i również jest pianistą.
W oczach straży granicznej mógłby uchodzić za Chopina. Gdy tymczasem drugiego chłopa pańszczyźnianego, który by znał kilka języków, trudno byłoby znaleźć, chociaż koszałki plotło wielu.
Co gorsza, istnieją przecież bliźnięta, zauważono nawet łudzące podobieństwo osób niepowiązanych węzłami krwi. W moich latach chudych uczęszczałem chętnie paryskie wernisaże artystyczne, gdzie zawsze można było zjeść kilka kanapek i napić się trochę wina. Spotykałem tam przy bufecie osobnika łudząco podobnego do Andrzeja Dobosza, a także wysokiego mężczyznę o majestatycznym wyglądzie. Zwracaliśmy się do niego z szacunkiem „mon general”, gdyż ze względu na uderzające podobieństwo do generała de Gaulle’a zagrał niegdyś niemy epizod w głośnym filmie Szakal. To ten, którego Szakal ma zastrzelić.
Każdego roku zbiera się klub sobowtórów Johnny’ego Hallydaya. Kilkudziesięciu facetów, niektórzy wręcz identyczni ze zmarłym. A makijaż? A operacje plastyczne? Sobowtóry były zmorą policji całego świata, dopóki nie odkryto linii papilarnych. A jednak fizycznie różnimy się od siebie – mógł stwierdzić z triumfem Sherlock Holmes; a jednak każdy z nas jest inny.
Dzisiaj metody opisane przez Conan Doyle’a zapadły w otchłań wieków, podobnie jak jego książki. Odkrycie DNA uczyniło prawdopodobną nie tylko misję aniołów Sądu Ostatecznego, ale także dopomogło w rozwiązywaniu zagadek doczesnych. Mosad – wywiad izraelski – rozpoznał Eichmanna ze śladów jego potu pozostawionych na szklance.
Nie przeceniałbym jednak wartości odkryć nauki dla potwierdzenia prawdy wiary. Święty Augustyn przestrzega przed oddawaniem się rozpaczy zakonnicę Sebag, opłakującą śmierć brata. – Długą żałobę pozostawmy poganom – pisze biskup Hippony. My jesteśmy chrześcijanami i wiemy, że mamy duszę nieśmiertelną.
Profesor mikrobiologii po zbadaniu śladów krwi i potu pozostawionych przed wiekami na całunie turyńskim określił z wielką dokładnością cechy fizyczne zmarłego, odpowiadające znanym rysopisom Chrystusa. Opowiadając o swoich odkryciach papieżowi, uczony argentyński popadł w wielki ferwor. Zachęcony życzliwym przyjęciem, wspomniał nawet o możliwości wskrzeszenia Pana Jezusa ze śladów pozostawionych na całunie. Jan Paweł II z właściwą sobie dobrocią pobłogosławił go na dalszą drogę, po czym nakazał biskupom nie dopuszczać geniusza do całunu pod żadnym pozorem.
Królowie Francji obserwowali zwyczaje pogrzebowe zapożyczone od kultu relikwii. Przed powierzeniem ziemi swojej doczesnej powłoki kazali fragment umieszczać oddzielnie. Serce wyjęte z piersi zawieszano w kościele (Saint Paul na ulicy Rivoli), w pudełeczku ze złoconego srebra. Przezorny zwyczaj pozwolił niedawno, po dwustu latach od rewolucji, zakończyć spór o tożsamość zamordowanego dziecka – następcy tronu Ludwika XVII. Z fragmentu organu odczytano jak z książki wiek, pokrewieństwa, przebyte choroby… Wszystko to zapisane w maleńkiej drobince DNA, widocznej tylko przez mikroskop elektronowy. W porównaniu z nią ziarnko prochu po nas będzie wielkości Encyklopedii Brytyjskiej.
Współczesne wizerunki Sądu Ostatecznego powinny przedstawiać chmury pyłu lecące na apel. A zresztą koniec świata, miejmy nadzieję, nie jest jeszcze na dziś, ani nauka nie powiedziała ostatniego słowa. Trąby anielskie na razie spoczywają w futerałach.
Artykuł pt. „Z prochu powstaniesz” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w listopadowym „Kurierze WNET” nr 100/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.
Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Pan Skóra wrócił z wojny z tą walizką kartonową, z jaką go żona na wojnę wyprawiła. W domu towarowym Bon Marche pojęcie o randze cen daje walizka kartonowa bez kółek, taka, jak pana Skóry – 2546 euro.
Piotr Witt
LUKSUS ŻYCIA
Paryż w tych dniach jest pełen turystów. Stolica Francji stanowi główny cel turystyczny świata. W zwyczajnym roku przyjeżdża ich średnio 120 milionów – 50 razy więcej, niż liczy miasto intra muros.
Obecny rok jest szczególny. Po dwóch latach aresztu domowego ludność świata wyjechała od siebie. Codziennie do Luwru wchodzi ponad 30 000 osób. Jeżeli znacie tylko język francuski, możecie się poczuć zgubieni w śródmieściu. Chodzą grupami, prowadzeni przez przewodników. Gwiaździsty układ urbanistyczny myli najlepiej nawet zorientowanych. Idziecie ulicą przekonani, że jest równoległa do innych i po przejściu kilkuset metrów, kiedy już jest za późno, żeby się cofnąć, orientujecie się że wyprowadziła was gdzieś, gdzie wcale nie mieliście zamiaru się znaleźć. Dezorientacja dotyka także miejscowych.
Nie bez powodu piękna powieść paryżanina Patricka Modiano nosi tytuł Abyś nie zgubił się w dzielnicy. W komitecie, który wyróżnił ją nagrodą Nobla w roku 2014, zasiadali zapewne turyści.
Do zamieszania przyczynia się duma władz miejskich, aby nie ulegać niskim potrzebom cudzoziemców, nie mówiąc o stałych mieszkańcach. Jeszcze 20 lat temu turyści wysiadali z metra na stacji Luwr, nie wiedząc, że do muzeum trzeba wysiąść na stacji Palais Royal. Do dzisiaj mało kto wie, że, aby podziwiać Operę paryską, należy opuścić autobus na przystanku Auber. Z pewnością dokładny plan Paryża pomaga w znalezieniu drogi, pod warunkiem, że zna się zasady jego redakcji. Układ alfabetyczny indeksu jest przestrzegany, jak wszędzie, ale należy wiedzieć, że ulicy Pigalle należy szukać pod literą J, gdyż słynny rzeźbiarz miał na imię Jean-Baptiste, Avenue Hugo bez trudu za to odnajduje się pod literą V, jak Victor. Za to ulicę Richelieu identyfikujecie pod literą R, a nie C, jak cardinal, ani na A – jak Armand. Te trudności udaje się pokonać spostrzegawczemu turyście. Sprawy się komplikują, kiedy w grę wchodzą patroni ulic mało albo w ogóle nieznani, których w Paryżu jest coraz więcej, gdyż każdy mer stara się uwiecznić przedstawicieli swojej rodziny albo zmarłych kolegów partyjnych. Żeby przechodzień ich nie lekceważył, dodaje się zasłużonym mężom tytuły.
I tak placu generała de la Billardier należy szukać pod G – jak General, ulicy profesora Hyacent Vincent dwojga imion, bez nazwiska, pod P – jak profesor. Dylemat stanowi niejaki Vincenot, który figuruje pod literą A., gdyż był w randze adiutanta: Adjudant Vincenot. Nikt nie pamięta imienia patrona renesansowej ulicy obok kościoła św. Sulpicjusza, więc od XVI wieku był tylko Ferou – bez imienia. W ostatnich czasach mer 6 dzielnicy przemianował ją na Henry-de-Jouvenel. Część tej krótkiej uliczki zajmuje pałac wielkiego bankiera Neufliza. Natychmiast więc po przemianowaniu wpływowi mieszkańcy zawiązali komitet obrony starego Ferou. Targ w targ, połowie uliczki z pałacem Neufliza pozostawiono starą nazwę, reszta jest przechrzczona.
Wynalazek smartfona i iphona z początku bardzo usprawnił poruszanie się po ulicach. Czar prysł, od kiedy przeładowano te pożyteczne wynalazki reklamami.
Władze miejskie w trosce o estetykę robią numery domów małe, dyskretne i trudne do znalezienia. Jezdnie przebudowuje się mniej więcej wszędzie w czasie tych wakacji, podobnie linie metra i niektórych kolejek dojazdowych RER (linia C zamknięta do 20 sierpnia) Jeżeli do tego dodać renowacje i przebudowy prowadzone wszędzie w związku z olimpiadą letnią 2024 roku, to widać, że w 40-stopniowym upale, w nieklimatyzowanych autobusach jeżdżących nieregularnie turystyka w Paryżu, przy tradycyjnym braku toalet, wymaga dobrej kondycji i hartu ducha.
Większość turystów stara się zobaczyć w Paryżu to, o czym wie, a wie bardzo niewiele. Dla nich jest to pielgrzymka do świeckich miejsc świętych. Rodzina turystów z Polski zwierzyła mi się, ze godzinę czekali w Luwrze, aby zobaczyć Monę Lizę. Obraz Leonarda pokazywany za szybą jest mocno spękany, od czasu, kiedy w końcu XIX wieku zaprowadzono w Luwrze centralne ogrzewanie. Turysta, trzymany na dystans, niewiele widzi, nawet jeśli wyżsi turyści nie zasłaniają mu widoku na tajemniczy uśmiech. Nie ma to wpływu na frekwencję.
Myślę, ze Gioconda nawet zamknięta w skrzynce przyciągałaby tłumy wyznawców, podobnie jak niegdyś kości świętej Genowefy zamknięte w potężnym relikwiarzu. – A czy widzieliście w Krakowie Damę z łasiczką, z pewnością najpiękniejszy z istniejących portretów Leonarda? –Nie!
Do Luwru trzeba się zapisywać jak do doktora, na określoną godzinę. Do wjazdu na wieżę Eiffla również. Swoja droga, ten emblemat Paryża stanowi swoisty fenomen. W ciągu 140 lat, od kiedy istnieje, wybudowano na świecie wiele budynków znacznie wyższych, mających zresztą pożyteczne przeznaczenie, w Nowym Jorku, Dubaju, Singapurze. Wieżowce biurowe, mieszkalne, hotele… Żaden z nich nie przyciąga jednak tylu ciekawych, jak wieża paryska, która do niczego pożytecznego nie służy. „Pasterko, wieżo Eiffla” – pisał poeta Apollinaire, starając się niejako umotywować jej istnienie jako opiekunki mostów paryskich – „nad ranem mostów pobekują stada”.
Restauratorzy i hotelarze odżyli. Przez dwa lata covidu wiele z 16 000 paryskich zakładów gastronomicznych zbankrutowało. Ci, co przeżyli, teraz nadrabiają straty. O północy wzdłuż Wielkich Bulwarów, od kościoła Madeleine aż do teatru Rennaissance za bulwarem Sebastopol, wszystkie tarasy restauracji i wszystkie wnętrza są pełne. Ruch panuje nawet w sklepach otwartych do 1 w nocy.
Ceny noclegów wysokie już przed pandemią wzrosły wielokrotnie. W hotelu Regina przy ulicy Rivoli, który otworzył się na nowo po dwuletnim remoncie, Brazylijczycy, Japończycy i inni Amerykanie muszą płacić od 500 euro wzwyż za nocleg w pobliżu Luwru. Klientki Ritza noszą ciemne okulary nawet w pochmurny dzień, gdyż blask brylantów na wystawach placu Vendome oślepia
Moda na Ritza nieco jednak przeminęła. Najdroższy jest Hotel Crillon przy ruchliwym i hałaśliwym placu Concorde, ale suita Lalique w mniej znanym hotelu Prince de Galle w sezonie przedturystycznym kosztuje 16 000 euro za dobę. Drożej jest w sąsiednim George V. Klienci hoteli luksusowych nie tłoczą się przed Giocondą ani Wieżą Eiffla. Przyjeżdżają na shopping.
Nie mamy ropy – mówią Francuzi – ale mamy nasz luksus. Obecnie mówią także: nie mamy gazu. Eksport luksusu zajmuje w budżecie państwa jedno z naczelnych miejsc, zaraz za handlem bronią. Pozycja: „Chemia, perfumy, kosmetyki” przedstawia sobą 15,2 mld euro. Pomimo szkód wyrządzonych przez pandemię, pięć francuskich przedsiębiorstw handlu wyrobami luksusowymi zajmuje pierwsze miejsca w świecie. Daleko na przedzie peletonu sytuuje się Louis Vuitton – LVMH, za nim Kering, podczas gdy Oreal i Chanel znajdują się na miejscach piątym i szóstym. Od niedawna Hermes wysunął się na dziewiątą pozycję.
Pierwsze przedsiębiorstwo amerykańskie Estee Lauder jest dopiero trzecie na tej liście. Tym większa korzyść dla Francji, że wszystkie wymienione są to firmy rodzinne – francuskie, w odróżnieniu od innych, gdzie pod francuskim szyldem kryją się rozmaici zagraniczni akcjonariusze. Kering, własność François Pinaulta, jest holdingiem, który skupia między innymi domy towarowe Printemps, londyński dom aukcyjny Christie’s i markę włoską Gucci, Oreal należy do córki Liliane Bettancourt, która po śmierci matki wyszła za mąż za pana Meyera i zmieniła wyznanie na judaizm, ale pozostała Francuzką. Chanel od II wojny światowej należy do Wertheimerów, Hermes do spadkobierców Thierry’ego Hermesa. Tymczasem wytwórnia słynnych francuskich biustonoszy Barbara jest już od wielu lat własnością Koreańczyków.
Największa część luksusu francuskiego – LVMH należy do jednego człowieka. Bernard Arnault, pierwsza fortuna świata, innego dnia trzecia albo czwarta, w zależności od wahań giełdy zawładnął powoli znaczną częścią luksusowego Paryża, korzystając z siły uderzeniowej swoich 100 mld euro.
Najdroższe domy towarowe – Bon Marche i od niedawna Samaritaine to on. Znaczna część placu Vendome również – jubilerzy Bouchardon, Chaumet i paru innych należą do niego. Najdroższą ulicę Europy – Avenue Montaigne, gdzie znajdują się słynne magazyny Haute Couture, nazywają dzisiaj Avenue Arnault, gdyż większość wielkich marek należy do niego, podobnie jak największy magazyn przy Champs Elysees.
Zmieniło się tymczasem pojęcie luksusu. Domy towarowe Bon Marche (fr. Tanio) i Samaritaine, noszący imię Samarytanki, zamieniły się w świątynie luksusu.
W dzieciństwie mieszkałem na Grochowie, na granicy Warszawy wyznaczonej przez tory kolejowe linii otwockiej. Na naszej półwiejskiej ulicy pani Pilitowska przez płot z naszą willą hodowała krowy i uprawiała pomidory na polu między naszą Kolonią Urzędniczą, ogrodem pisarza Jana Dobraczyńskiego i klasztorem sióstr Urszulanek. Po mleko chodziliśmy do niej, po powrocie krów „zza torów” i po wieczornym udoju, a przy okazji braliśmy pomidory. Zięć pani Pilitowskiej, pan Skóra, powrócił z wojny z tą samą walizką kartonową, z jaką go żona na wojnę wyprawiła.
W La Grande Epicerie domu towarowego Bon Marche mleko kosztuje znacznie drożej niż gdzie indziej, gdyż jest świeże, bez dodatków chemicznych, a pomidory są znacznie droższe, gdyż z pola i nie polewane trucizną. Pojęcie o randze cen daje walizka kartonowa bez kółek – taka, jak pana Skóry – 2546 euro. W Samaritaine jest znacznie drożej. Po obejściu tych sklepów można nabrać przekonania, że proste, zwyczajne życie stało się luksusem dostępnym tylko dla najbogatszych.
Artykuł pt. „Życia luksus” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w sierpniowym „Kurierze WNET” nr 98/2022, s. 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.
Sierpniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Resztki założenia dworskiego - Stara Hańcza | Fot. CC A-S 4.0 Wikimedia.com
Książka Miry Modelskiej-Creech „Lichwa” ma bardzo osobisty charakter. Autorka opisuje dramat swej babki w następstwie utraty dworu rodzinnego zlicytowanego za długi zaciągnięte na lichwiarski procent.
Piotr Witt
LICHWA
Mira Modelska-Creech, Lichwa. Likwidator życia, szczęścia i majątku, 3DOM, Częstochowa 2021
Tytuł książki nie pozostawia obojętnym. Problem dotyczy nas wszystkich. Jesteśmy zadłużeni – my, nasze dzieci i dzieci tych dzieci. Długi zaciągnięte przez państwo będą spłacali jego obywatele przez długie lata. W bieżącym 2022 roku amortyzacja długu francuskiego wyniesie nieco ponad 144 mld € przy dochodzie narodowym 588 mld. Krótko mówiąc, na każdym obywatelu francuskim, czy wie o tym, czy nie wie, wisi obowiązek spłaty należności c. 35–40 000 €. Na starcach, kalekach i noworodkach. Podobnie jest w innych państwach europejskich. Doktór Modelska-Creech była bardziej od innych powołana do napisania książki o dramacie pożyczonych pieniędzy. Pracując jako tłumacz dla Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Białego Domu, Departamentu Stanu i NASA, nasłuchała się wystarczająco wiele o Bardzo Wielkiej Forsie i jako wykształcony socjolog pracy potrafiła wyciągnąć wnioski.
Jej książka, mimo oficjalnych tytułów autorki, ma bardzo osobisty charakter. Wzięła się z urazów wyniesionych z dzieciństwa i nostalgii za rajem utraconym. Dwór rodzinny Modelskiej, którego sama nazwa wprawia w sen – Stara Hańcza na pojezierzu Suwalsko-Augustowskim – został zlicytowany za długi w 1910 roku.
Autorka słyszała historię utraty majątku od swojej babki – Stanisławy, dla której ta afera finansowa była przyczyną osobistego dramatu. O rękę babci Stasi – panny Musiałowiczówny starał się Tadeusz Daszewski – postać legendarna, słynny w swoim czasie jeździec-olimpijczyk, piękny i elegancki mężczyzna. Historię tych zabiegów opisał po wielu latach i opublikował w „Przekroju”.
Zamieścił tam również opis dworu w Czarnej Hańczy, gdzie w jadalni „na ścianach wisiały rogi łosie, sarnie i jelenie, a pod nimi widniała galeria starych rodzinnych portretów (…) Szlachta w czamarach, kontuszach, przy karabeli (…) matrony w staroświeckich czepkach i koronkowych chustkach na głowie…”. Romans rozwijał się w dekoracji wielkich jezior i cieniu starego (XVII w.) dworu jak romantyczna bajka, dopóki nie nadszedł dzień oświadczyn.
Zjechali się sąsiedzi, krewni i kuzyni z Litwy, podano wystawny obiad, były tańce. „Sprowadzona z Suwałk orkiestra żydowska umieszczona w holu grała głośno i wyśmienicie”. A potem odbyła się rozmowa z ojcem o przyszłym posagu panny na wydaniu. Daszewski – ziemianin z Mazowsza i dobry gospodarz – zerwał zaręczyny, kiedy dowiedział się prawdy o stanie majątkowym Czarnej Hańczy, bliskim katastrofy.
Panna bez posagu skazana była w tamtych czasach i tamtym środowisku na staropanieństwo albo w najlepszym razie na klasztor. Autorka, zakochana w swej babci Stasi, przeżywa po latach jej dramat. Wierzyciele – bracia Szewel i Josel Jefraimowie natchnęli ją na resztę życia pewną niechęcią do Żydów, zaś związek uczuciowy, rodzinny z bohaterami dramatu osłabił nieco obiektywizm (co zresztą nie przeszkodziło znanemu krytykowi, Janowi Peczkisowi, w napisaniu bezstronnego i życzliwego omówienia książki; Polish-Jewish Relations, Indexed Book Reviews, March 1, 2022). Tragedia Musiałowiczów nie była wyjątkiem wśród rodzin ziemiańskich.
Bankructwo majątku ziemskiego było zjawiskiem na porządku dziennym w epoce zwycięskiego kapitalizmu przemysłowego i zmierzchu gospodarki rolnej. Doczekało się obfitej literatury, posłużyło za kanwę wielu dramatów i powieści. Czyż słynne W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta nie opowiada podobnej historii?
Najbardziej eksponowane stanowisko w życiu towarzyskim Paryża, na miejscu księżnych i hrabin o niekończących się rodowodach, zajmuje „nieurodzona” pani Verdurin ze wzbogaconej rodziny mieszczańskiej. Mieszka się wciąż w pałacach, arystokracja nadal jest w cenie, ale życie na pańskiej stopie opłaca renta z przemysłu i banków, gdyż dochody z ziemi nie wystarczają. Młodziutka panna Turenne – potomkini wielkiego wodza, diuka Tureniusza, wychodzi za mąż za Artura Meyera – Żyda, starszego o lat pięćdziesiąt; hrabia de Brosse pojmuje Kronenbergównę, córkę bankiera polsko-żydowskiego. Książę Polignac żeni się z panną Singer, spadkobierczynią maszyn do szycia; markiz de Castellane – z Guldówną, córką króla kolei amerykańskich.
Ruinę Musiałowicza, doskonałego rolnika i przezornego gospodarza – przyspiesza lichwa – zjawisko dzisiaj już prawie nieznane, w każdym razie uważane za przestępstwo i karane więzieniem.
Czterdzieści lat temu, kiedy przyjechaliśmy do Paryża, o pieniądze było bardzo trudno. Wobec postępującej dewaluacji i niepewnej sytuacji rynkowej banki, do których zwracano się o pożyczkę, żądały żelaznych gwarancji, zanim podjęły decyzję. „Francuski bankier – powiedział nam znajomy przemysłowiec – może panu pożyczyć co najwyżej parasol, ale tylko wtedy, kiedy się upewni, ze w najbliższym czasie nie będzie padał deszcz”. Oprocentowanie długu – bardzo wyśrubowane – wynosiło przy tym średnio 12,5% rocznie. Dla bankiera cena ryzyka. Ale w czasach pana Musiałowicza, pradziadka dr Creech, wierzyciel niczym nie ryzykował.
Pieniądz, oparty na parytecie złota, stanowił najbardziej stałą walutę w historii i praktycznie nie dewaluował się przez cały XIX wiek, aż do I wojny światowej. Zabezpieczenia – nieruchomości, majątku ziemskiego – nie można było ani ukryć, ani przenieść gdzie indziej.
A mimo to stopa oprocentowania pożyczki wynosiła od 33,4% do 50%. Nawet wobec stałego spadku wartości gospodarstw ziemskich były to warunki gangsterskie, lichwiarskie, wykorzystujące przymusową sytuację dłużnika – ziemianina, którego „czysty zysk z hektara przy właściwym gospodarowaniu i dobrej pogodzie wynosił średnio około 7%”. W przypadku Musiałowicza chodziło o stare długi na majątku zaciągnięte przez poprzednich właścicieli.
Dr Creech znacznie rozszerza klasyczną definicję lichwy. Rozciąga ją na wiele ujemnych zjawisk współczesnego świata – „lichwiarska grabież, raz zwana komunizmem, a kiedy indziej kapitalizmem czy socjalizmem” –pisze (s. 124). Zresztą nie jest to książka do opowiadania, ale do czytania.
Żyjemy w czasach wszystkich zagrożeń, z końcem świata włącznie – z woli prezydenta Putina. Nadchodząca inflacja, kryzys energetyczny, recesja, wzrost cen zboża i co za tym idzie, żywności w ogóle, zrobiły z zadłużenia problem o palącej aktualności. Wielkie banki zrezygnowały dzisiaj z wysokiej stopy oprocentowania. Niektóre gotowe były nawet dopłacać do transakcji, byle dłużnik zechciał przyjąć pożyczkę. Nazywało się to „zyskiem ujemnym”.
Bankierzy zrekompensowali sobie „zysk ujemny”, wykupując niekiedy całe miasta i podnosząc niebotycznie ceny mieszkań, których są właścicielami. Na razie stopa oprocentowania wciąż jest śmiesznie niska, ale nikt nie może zaręczyć, że pozostanie taka na zawsze, jeżeli nie zastrzeżono tego w kontrakcie lub nie zaindeksowano. Jeżeli wzrośnie pewnego dnia, to niechaj ręka Boska broni tych młodych ludzi, którzy kupili mieszkania po paskarskiej cenie. Dzisiaj zmuszeni są do pracy dla banków przez całe przyszłe życie; przy wyższej stopie procentowej nie starczy nawet życia ich dzieci. W tym kontekście stary dramat rodziny ziemian polskich na Suwalszczyźnie nabiera niepokojącej aktualności i dostarcza wiele materiału do refleksji.
Artykuł Piotra Witta pt. „Lichwa” znajduje się na s. 19 lipcowego „Kuriera WNET” nr 97/2022.
Lipcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
„Poranka Wnet” można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy.
Goście „Poranka Wnet”:
Dmytro Antoniuk – korespondent Radia Wnet na Ukrainie
Paweł Bobołowicz – korespondent Radia Wnet na Ukrainie;
Andrzej Zawadzki-Liang – prawnik z Szanghaju;
dr Zbigniew Kuźmiuk– europoseł PiS;
gen. Bogusław Samol – dowódca Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego NATO;
Anna Łabuszewska– autorka bloga „17 mgnień Rosji”;
Piotr Witt– Kronika Paryska
Prowadząca: Magdalena Uchaniuk
Realizator: Mikołaj Poruszek
Bachmut. Zniszczenia spowodowanie rosyjskim ostrzałem. Fot. Paweł Bobołowicz
Dmytro Antoniuk wyjaśnia, że Rosjanie muszą uzupełnić straty, które ponieśli w walkach w Donbasie. Trwają walki na granicy obwodów ługańskiego i donieckiego. Siły ukraińskie odnoszę pewne sukcesy. Korespondent Radia Wnet na Ukrainie wskazuje na sukcesy Ukraińców w niszczeniu zaplecza najeźdźców przy użyciu artylerii.
Antoniuk przypomina, że na początku inwazji Białorusini tworzyli batalion im. Kastusia Kalinowskiego. Obecnie jest to już pułk. Podkreśla, że Białorusini walczący po stronie ukraińskiej są częścią regularnej armii Ukrainy.
Paweł Bobołowicz o Bachmucie, dawnym Artiomowsku. Miasto jest ostrzeliwane przez Rosjan. Nasz korespondent zauważa, że Rosjanie próbują przerwać linię frontu. Zwraca uwagę na pochwały płynące pod adresem polskich armatohaubic Krab. Cały czas w rękach Rosjan jest Zaporoska Elektrownia Atomowa. Bobołowicz wskazuje na nieprecyzyjność wystrzeliwanych przez Rosjan rakiet. Uderzają one czasem w puste place.
Szanghaj, dzielnica Xujiahui, 2010 r./ Ricky Qi/CC BY-SA 2.0
Andrzej Zawadzki-Liang o chińskich powrocie do normalności. Choć formalnie nie ma już lockdownu, to żeby się poruszać po Szanghaju, trzeba wszędzie okazywać aktualny test.
Piotr Witt / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet
Piotr Witt z Kroniką Paryską. Przypomina, jak paryski Place de la Concorde był świadkiem egzekucji w czasie rewolucji francuskiej. Na egzekucję Ludwika XVI sprzedawano bilety. Witt przypomina, że kiedy ustanowiono 14 lipca świętem narodowym odwoływano się nie do rocznicy zburzenia Bastylii w 1789 r., a do ślubowania na Polu Marsowym z udziałem rodziny królewskiej z 1790 r.
Dr Zbigniew Kuźmiuk podkreśla, że nie da się wywieźć drogą lądową, tyle ukraińskiego zboża, ile potrzeba. Podkreśla, że w sprawę odblokowania Morza Czarnego powinien się zaangażować ONZ. Sądzi, iż przez groźbę głodu w krajach globalnego Południa i związanej z nią potencjalną falą migracyjną, Putin chce wywrzeć nacisk na państwa zachodnie.
Europoseł komentuje słowa komisarz Věry Jourovej, która stwierdziła, że polska ustawa o Sądzie Najwyższym nie wypełnia wyznaczonych przez KE kamieni milowych. Zaznacza, że Ursula von der Leyen potwierdziła zgodność polskiej ustawy z wymaganiami Komisji.
Gen. Bogusław Samol / Fot. Konrad Tomaszewski
Gen. Bogusław Samol o korzyściach płynących z przyjęcia Finlandii i Szwecji do NATO. Wskazuje na potrzeby zmian w Sojuszu. Trzeba przywrócić odpowiedzialność regionalną w dowodzeniu. Wojskowy wskazuje na problem związany z funkcjonowaniem amerykańskiego korpusu w Polsce. Istnieje ryzyko, że polskie siły zbrojne będą musiały się dostosować do Amerykanów, a w przypadku konfliktu polski rząd nie będzie miał wpływu na to, co będą robić amerykańscy żołnierze w Polsce.
Anna Łabuszewska o „wyzwalaniu” przez Rosję terytoriów samozwańczych republik ludowych. Planowane jest referendum w okupowanym obwodzie chersońskim. Nie wiadomo, czy Rosjanie chcą przyłączyć Chersoń bezpośrednio do Federacji Rosyjskiej, czy powołać kolejną republikę ludową. Kreml rozpowszechnia narrację według której przeciwko Rosji jest świat zachodni, ale reszta świata jest neutralna lub przyjazna wobec niej.
Autorka bloga „17 mgnień Rosji” wskazuje, że sankcje na Rosję przynoszą efekty. Są one widoczne na rynkach motoryzacyjnym i farmaceutycznym. Rząd zwiększa w odpowiedzi swoją kontrolę nad gospodarką.
„Poranka Wnet” można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy.
Goście „Poranka Wnet”:
prof. Romuald Szeremietiew – były minister obrony narodowej;
Dmytro Antoniuk, Paweł Bobołowicz – korespondenci Radia Wnet na Ukrainie;
Piotr Mateusz Bobołowicz – dziennikarz Radia Wnet;
Artur Żak – Studio Lwów;
gen. Bogusław Samol – dowódca Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego NATO;
Prof. Andrzej Betlej – dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu;
Piotr Witt – korespondent Radia Wnet we Francji;
Ojciec Serhij Dmitrijew – kapelan wojenny, kapłan Kościoła Prawosławnego Ukrainy
Prowadzący: Krzysztof Skowroński
Realizator: Mateusz Jeżewski
Jens Stoltenberg, fot.: Piotr Mateusz Bobołowicz, Radio WNET
Piotr Mateusz Bobołowicz z relacji z Madrytu, w którym odbywa się szczyt NATO. Wystosowano oficjalne zaproszenia dla Finlandii i Szwecji oraz przyjęto nową koncepcję strategiczną. Bobołowicz mówi, że Hiszpanie chcą przede wszystkim pokoju.
Dmytro Antoniuk / Fot. materiały własne
Dmytro Antoniuk o groźbie otoczenia Lisiczańska od południa i zachodu. Ostrzelany przez Rosjan został obwód sumski. Ukraińcy po raz kolejny ostrzelali Wyspę Węży. Paweł Bobołowicz o pozytywnych ocenach przekazanych Ukrainie polskich armatohaubic Krab.
Gen. Boguslaw Samol, 2011/Foto. Sgt. April Campbell, U.S. Army/własność publiczna
Gen. Bogusław Samol komentuje szczyt Sojuszu w Madrycie. Określił on Rosję, jako wroga NATO. Trwa dyskusja nad zwiększeniem obecność Sojuszu na wschodzie. Dowódca Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego NATO wskazuje na rozbrojenie krajów starego Sojuszu. Wyraża nadzieję, że Szwecja będzie rozbudowywać swój potencjał militarny. Gen. Samol stwierdza, że aspiracje natowskie Ukrainy zależą od wyniku trwającej wojny. Gość Poranka Wnet nie zgadza się z ocenami, że ta ostatnia przybrała charakter pozycyjny.
Piotr Witt / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet
Piotr Witt przewiduje, że najbliższe obchody 14 lipca będą manifestacją siły państwa francuskiego. Prezydent Macron chciałby przeciągnąć na swoją stronę deputowanych Zgromadzenia Narodowego, żeby zdobyć większość. Korespondent Radia Wnet porusza także temat polityki pandemicznej francuskiego rządu. Wskazuje na tajemniczą śmierć przewodniczącego laboratoriów Biogroup, które wykazały zawodność testów na koronawirusa. 52-letni Stéphane Eimer zostal znaleziony martwy w Paryżu.
Piotr Mateusz Bobołowicz kontynuuje swoją relację z madryckiego szczytu NATO. Jak wskazuje, omawiana była kwestia Chin. W hiszpańskiej stolicy wystąpienie miał prezydent Zełenski.
Szeremietiew Romuald / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET
Prof. Romuald Szeremietiew zauważa, że na szczyt w Madrycie zaproszono Australię, Koreę i Japonię. Sądzi, że konieczna jest zmiana formuły Sojuszu. Gość Poranka Wnet zauważa, że Rosja ma przewagę ogniową na Ukrainie. Używa jej do terroryzowania ludności cywilnej. Prof. Szeremietiew sądzi, że Rosjanie chcą w ten sposób złamać morale ukraińskich obrońców. Ocenia, że Polsce udało się osiągnąć zakładane cele na szczycie w Madrycie.
Paweł Bobołowicz i Artur Żak/ Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz
Artur Żak o wizycie wicepremiera Piotra Glińskiego we Lwowie. Polityk złożył kwiaty na Cmentarzu Łyczakowskim. Żak tłumaczy wystąpienie ukraińskiego ministra kultury.
Zamek Królewski na Wawelu. fot. Radio WNET
Prof. Andrzej Betlej o wernisażu nowego Skarbca Koronnego na Wawelu. Opisuje sale, które można zwiedzać i depozyty, jakie udało się pozyskać.
Paweł Bobołowicz w Kijowie; fot.: Dmytro Antoniuk
Ojciec Serhij Dmitrijew z Kijowa mówi, że Ukraina już wygrała tę wojnę. Potrzebna jest jej jednak pomoc. Kapelan wojskowy podkreśla, że mamy do czynienia z III wojną światową. Opowiada o brygadzie, w której służy. Mówi o trudnej sytuacji humanitarnej na przyfrontowych obszarach.
O. Serhij Dmitriejew – kapelan 93 Samodzielnej Brygady z Nowogradu Wołyńskiego, fot.: Paweł Bobołowicz