Francuzi głosowali na Emmanuela Macrona, a teraz obudzili się z ciężkim bólem głowy, kiedy zrozumieli, kogo wybrali

Francja rozczarowana do lewicy ma poglądy prawicowe. Dowodem tego są statystyki, ogromna popularność polityków prawicowych, a także wielka kariera niewielkiej niegdyś skrajnie prawicowej partii FN.

 W felietonie korespondenta z Francji Piotra Witta o nastrojach we Francji po tym, jak Francuzi zorientowali się, że nie wybrali kandydata prawicowego.

Ciemno i nieprzejrzyście we francuskiej polityce. W ostatnich wyborach Francuzi wybrali prezydenta prawicowego. Tak im się przynajmniej wydawało na podstawie wiedzy dystrybuowanej przez media. Po wielu latach rządów socjalistycznych z epizodami prawicowymi, które już niczego nie mogły we Francji zmienić, panuje ogromne zamieszanie w sferze przede wszystkim idei.

Zdawało się, że partie lewicowe to te, które starają się poprawić dolę ludu, kontrolując dochody warstw najbogatszych. Doświadczenie ostatnich dziesiątków lat we Francji zupełnie odwróciło pojęcia.

François Mitterrand został niegdyś wybrany głosami socjalistów i komunistów pod hasłem: „Dość hegemonii bogactwa, pieniądz korumpuje, pieniądz niszczy, pieniądz zabija”. Pierwszą jego czynnością była nacjonalizacja 32 banków. Było z czego zapłacić bankierom dzięki pełnej kasie państwowej zostawionej mu przez poprzedniego, prawicowego prezydenta Giscarda d’Estaing i jego ministra gospodarki. Następnie François Mitterrand przez 14 lat swoich dwóch kadencji konsekwentnie rujnował Francję w interesie wielkiej finansjery i wielkich grup przemysłowych. Prawicowe rządy Chiraca i Sarkozy’ego nie mogły już niczego zmienić.

Kontynuacją polityki Mitterranda zajął się następny socjalista François Hollande, dobierając sobie ministrów z jego ekipy. Rozczarowany do socjalistów lud francuski wybrał więc teraz Emmanuela Macrona, kandydata prawicowego, skrajnie prawicowego – przynajmniej tak mu się wydawało.

Francja rozczarowana do lewicy ma poglądy prawicowe. Dowodem tego są statystyki, ogromna popularność polityków prawicowych, a także wielka kariera niewielkiej niegdyś skrajnie prawicowej partii Front National. Gdyby nie katastrofalne wystąpienie Marine Le Pen w debacie wyborczej, to ona byłaby prezydentem Francji. Wreszcie o nastrojach politycznych we Francji świadczy wielkie powodzenie prawicowej literatury, która osiąga ponadmilionowe nakłady (np. „Uległość” Michela Houellebecqa). [related id=37045]

Emmanuel Macron był wybrany jako alternatywa dla Marine Le Pen. W momencie głosowania lud wiedział o nim niewiele – tyle tylko, że ma poglądy antysocjalistyczne. Przecież były tego dowody – pokłócił się z prezydentem Hollandem, a na znak protestu podał się do dymisji ze stanowiska ministra gospodarki. Jak takiemu człowiekowi nie ufać! Czyż nie dochodził do władzy pod hasłem moralizacji życia publicznego? Zresztą nikt dokładnie jego poglądów nie znał, prawdopodobnie on sam nie znał ich również. W jednej z dyskusji 11 kandydatów do urzędu prezydenta Macron zgadzał się ze wszystkimi – od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy.

Francuzi głosowali na niego i teraz obudzili się z ciężkim bólem głowy, kiedy zrozumieli, kogo wybrali. Z liczącej się prasy ostrzegał przed nim tylko jeden tygodnik, który piętnował kolosalne oszustwo polityczne – Macron według niego miał być Hollandem nr 2. Kto by tam zwracał uwagę na opinię jednego tygodnika i w dodatku katolickiego!

W krótkim czasie po wyborach popularność Macrona zjechała błyskawicznie. Pobił rekord – żaden prezydent Republiki nie stracił tak wiele w tak krótkim czasie. Z 72% zadowolonych zostało dziś mniej niż 30%.

Prezydent, kiedy sondaże poinformowały go o katastrofalnym spadku popularności, zaczął metodami administracyjnymi cenzurować swój wizerunek publiczny. Do publikacji dopuszczane są tylko takie jego zdjęcia, które zyskały aprobatę jego rzeczników medialnych. Naturalnie zrobił sobie tym od razu przeciwników w prasie.

Nawet pracodawcy wysuwają zastrzeżenia. Francuzi już mu nie wierzą, czują się oszukani. Dlatego jeśli prezydent i jego ludzie mówią o polskim rządzie, zarzucając mu skrajnie prawicowe metody rządzenia, to w ludzie francuskim może to tylko budzić podziw dla Polaków pomieszany z zazdrością. – Szkoda, że my takiego rządu nie mamy – mówią.

Felietonu Piotra Witta można posłuchać w części trzeciej Poranka WNET z Tyńca.

We Francji wciąż mówi się o Polsce. Nie należy przywiązywać zbyt wielkiej wagi do tych wypowiedzi

Tenor wszystkich wypowiedzi niechętnych Polsce jest taki: my nie mamy wprawdzie pracy, pieniędzy ale mamy demokracje. W Polsce demokracja jest zagrożona.

W dzisiejszym Poranku z Wielunia Antonii Opaliński telefonicznie połączył się z Piotrem Wittem, korespondentem Radia Wnet, który opowiedział o echach polskich spraw we Francji.

We Francji wciąż mówi się o Polsce. Jednak „przeceniamy i wyolbrzymiamy znaczenie tych wypowiedzi”. Gdy francuski prezydent przemawia w Bułgarii, Polsce czy Pekinie, swoją wypowiedź przede wszystkim kieruje do wyborców, Francuzów, i do nich się zwraca.

Powakacyjny powrót do codzienności jest we Francji zawsze bardzo burzliwy, charakteryzuje się strajkami, a według komentatorów w tym roku strajki będą szczególnie nasilone. Francja ma poważne problemy wewnętrzne, na przykład ogromy dług publiczny. Deficyt budżetowy w tym roku wynosi ok. 80-100 miliardów euro.

Innym palącym problemem jest rosnące bezrobocie. Były prezydent François Hollande przed ustąpieniem ze stanowiska stworzył mechanizm fikcyjnego zatrudnienia. Zatrudnił około trzech milionów osób na krótki termin, w „bardzo fantazyjnych”, zupełnie niepotrzebnych zawodach. Teraz to wszystko się skończyło, a te trzy miliony wraca na rynek bezrobotnych.

– Jest problem późnych emerytur, z którymi społeczeństwo bardzo się nie zgadza, jest problem kodeksu pracy, jest problem oświaty. Nie wiem, czy do państwa dotarła ta wiadomość, ale w Polsce poziom oświaty jest całkiem dobry. Świadczą o tym wyniki olimpiad szkolnych, tych licealnych, w których Polska jest liderem światowym  i ma największą liczbę złotych medali.

Kolejnym coraz większym problemem Francji jest niepopularność Emmanuela Macrona, który wygrał wybory w maju, a urząd objął w czerwcu. Po dwóch miesiącach rządów jego poparcie z 72 procent spadło zaledwie do 30 procent zadowolonych z jego rządów.

– Tenor tych wszystkich wypowiedzi, bardzo Polsce niechętnych, jest taki: my nie mamy wprawdzie pracy, nie mamy pieniędzy, ale mamy demokrację. W Polsce demokracja jest zagrożona, ponieważ rząd chce uchwalić ustawę dotyczącą sądownictwa.

Jego zdaniem ustawa w Polsce jest absolutnie konieczna, o czym wiedzą wszyscy Polacy, a wymiar sprawiedliwości trzeba oczyścić, jednak o tym się we Francji nie mówi.

Rząd wybrany we Francji przez bankierów jest lewicowy. Jednak kraj stał się prawicowy, czego dowiodły wybory, w których Marine Le Pen byłaby prezydentem, gdyby nie fatalne wystąpienie w telewizji.

Na koniec Piotr Witt przytoczył komentarz wybitnego francuskiego adwokata o sporze prezydenta Francji z Beatą Szydło: „Nauczycielka niesfornemu i złemu uczniowi dała klapsa”.

Całego Poranka można posłuchać tutaj. Komentarz Piotra Witta w części drugiej.

MW

O rządzie Emmanuela Macrona mówi się, że wynalazł nowy typ Robin Hooda, który odbiera biednym, żeby dawać bogatym

Popularność rządu francuskiego spadła o 10% (Holland w analogicznym okresie był o 2% bardziej popularny). Zanim został definitywnie uformowany, musiało go opuścić 5 ministrów podejrzanych o korupcję.

Piotr Witt

Zgodnie z nową polityką budżetową, emerytom zostanie odebrane nowych kilka procent ich rent tytułem podwyższonej składki socjalnej CSG, studenci stracą mizerne 5 € miesięcznie z dodatku mieszkaniowego, wojsku okroi się część budżetu, który ma być znacznie podwyższony w przyszłym roku.

W co nikt zresztą nie wierzy: CSG było wprowadzone niegdyś na rok, w wysokości 1% dochodów. Dzisiaj wynosi 10% i nikt nie myśli o jego uchyleniu. Ani słowem rząd nie wspomina o miliardowych fortunach drzemiących bezpiecznie na Wyspach Kajmana, Dziewiczych, na kontach szyfrowych w Luksemburgu i w innych rajach podatkowych.

Statystyki i sondaże dają obraz nastrojów: dwa miesiące po wyborach Francuzi zrozumieli swoja pomyłkę. Ale upadek prowincji francuskiej jest wynikiem wieloletniego procesu. (…)

Na podgórzu pirenejskim miasto Pau posiada jedyny w swoim rodzaju taras widokowy. Dwukilometrowa promenada została zawieszona na stoku wzgórza przez inżyniera Eiffela (tego od wieży) i ogrodnika Alphanda wyłącznie w celu podziwiania łańcucha Pirenejów – widoku, który zwłaszcza o zachodzie słońca nie ma sobie równych. Z bliska Pireneje przedstawiają obraz całkiem odmienny.

U nas, w dolinie Vallespire, profuzja natury kontrastuje z marnością dzieła ludzkiego. Setki hektarów lasu śródziemnomorskiego otaczają miejscowość uzdrowiskową, która powoli umiera. Hotel de Paris, zamknięty od czterech lat, czeka na potencjalnego nabywcę. Hotel Martinez (pokoje klimatyzowane) – zamknięty od roku; obok, w wielkiej rezydencji Castellane, kilkadziesiąt pokoi z tarasami od dwóch lat stoi zamknięte przed kuracjuszami. Hotel Jean d’Arc zamknięto kilka lat temu. Agencja Lassale, która kupiła budynek od właścicieli, odsprzedała go Norweżce. Od tego czasu pani Olsen, po przerobieniu budynku na apartamenty, mozolnie usiłuje je sprzedać.

W tym roku zamknięto aptekę przy termach na końcu Grande Rue i drugą, na początku tej ulicy. Informatycy, reperatorzy, cyberbaza, dwa sklepy rybne, salon prasy i gadżetów, szewc – uciekli wszyscy. (…)

Biurokraci zaprojektowali zbudowanie, kosztem funduszów europejskich i lokalnych, ścieżki górskiej zamieszczonej na skale nad strumieniem Mondony, w jarze głębokim na 200 metrów. Przez trzy lata helikoptery krążyły nad głowami mieszkańców, dowożąc na miejsce budowy stalowe elementy konstrukcji. Pewnego dnia wszystko się skończyło. Zginęło dwóch młodych alpinistów zatrudnionych przy karkołomnej budowie, z góry skazanej na niepowodzenie.

Jedna ze stron jaru jest dobrze ustabilizowana: korzenie drzew i krzewów, które ją porastają, utwierdzają skałę lepiej od śrub i siatek. U jej stop biegnie ścieżka urządzona jeszcze przed wojną, zabezpieczona dachem betonowym. Biurokraci zaprojektowali ścieżkę na przeciwległym stoku, nagim jak żarówka, wystawionym na działanie wiatrów i deszczów śródziemnomorskich, z którego stale spadają kamienie. Któregoś dnia kamienie te zabiły młodych alpinistów. Od tego czasu kanion Mondony, największa atrakcja turystyczna miejscowości, stoi zamknięty i czeka na wynik śledztwa. Od trzech lat. Takich kanionów, projektów i biurokratów jest więcej we Francji. Czy nowy rząd zajmie się nimi?

„Robin Hood à rebours”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera Wnet”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w sierpniowym „Kurierze Wnet” nr 38/2017, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku Radia WNET na falach Radia Warszawa (106,2 FM) i Radia Nadzieja z Łomży (103,6 FM) oraz na www.radiownet.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Piotra Witta pt. „Robin Hood à rebours” na s. 3 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Wajda na zlecenie władzy i za jej pieniądze ukształtował obraz historii Polski, od którego tak trudno się uwolnić

Kiedy powiedziałem znajomemu Francuzowi zgodnie z prawdą, że filmy Wajdy o Wałęsie, z wyjątkiem ostatniego, były finansowane przez Komitet Centralny PZPR, popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

Piotr Witt

Rząd dobrej zmiany odziedziczył po poprzednikach nie tylko armię urzędników często mu nieprzychylnych, nie tylko kolosalne afery korupcyjne i piramidalny dług publiczny. Odziedziczył także hierarchię wartości wypracowaną przez lata wielkim nakładem kosztów i starań, wcieloną w znanych artystów. (…)

Wielkości artystyczne były potrzebne rządowi PRL-u jak wojsko i policja – do utrzymania ładu. Inwestowano chętniej w artystów niż w uczonych. Chybione dzieło sztuki zawsze można usprawiedliwić, twierdząc, że innym się podoba. „To, co w jednym śmiech pusty budzi, drugiemu łzy z oczu wyciska” – powiada Diderot. Tworzono autorytety, nie przebierając, z materiału, który się znalazł pod ręką. I tak na czołowego katolika został wypasowany Jerzy Zawieyski. Kiepski dramaturg, bluźnierca, z religią miał tyle wspólnego, że organizował orgie pederastyczne z klerykami.

Na czołowego chrześcijanina awansował Tadeusz Mazowiecki, prześladowca biskupów. Po tragedii gdańskiej ’70 roku, kiedy władza się chwiała redaktorzy naczelni telewizji zdjęci paniką wołali – sprowadźcie autortytety! I autorytety tłumaczyły przez lufcik, że wcale nie jest tak źle, jak się komu wydaje, a będzie jeszcze lepiej. Ale ludzie, zamiast patrzeć w lufcik, patrzyli już na ulicę i wkrótce narobiło się bigosu. (…)

Uważamy bowiem autorytety za część dziedzictwa narodowego; oburzamy się, kiedy ktoś ośmieli się je podważyć. Po mojej „Kronice”, gdzie wyraziłem się krytycznie o reżyserze Wajdzie, pani Violetta Sobczak z Łomży zarzuciła mi w liście, że krzywdzę pamięć wielkiego artysty. Mniejszą krzywdę wyrządziłem ja pamięci Wajdy, niż on wyrządził pamięci Wyspiańskiego, Żeromskiego, Reymonta, a także pamięci bohaterów Armii Krajowej i Żołnierzy Wyklętych. (…)

Inwestycja w reżysera przyniosła Partii nieocenione korzyści. Przekonanie o jego geniuszu zapadło w umysły na stałe. Autorzy, skądinąd światli, zarzucając autorytetowi fałszowanie historii, zastrzegają się jednocześnie: „no tak, ale to wielki artysta”. Nie zrezygnują z Wajdy ani z jego wykładu historii Polski, gdyż, jak pisał Zbigniew Herbert o zmarłym carze: „Trup przyrósł do złotego tronu, a z tronem wyrzucić go szkoda”. Kiedy w Sejmie RP czczono pamięć Wielkiego Artysty, Jarosław Kaczyński opuścił salę, ryzykując skandal. Ale tylko on jeden.

„Wielki artysta” produkował, zdaniem Słonimskiego, zamiast „chaty rozśpiewanej” „rozśpiewaną chałę”. Nie, to był artysta przeciętny, którego imię rozdęto przy pomocy usilnej reklamy i nakazanych zachwytów, pod kątem potrzeb politycznych nie tylko krajowych.

Polak, jeżeli nawet nie uczy się historii swojego kraju w szkole, to jednak później sięgnie po jakąś książkę, opracowanie historyczne i czegoś o własnej historii się dowie, zwłaszcza o tych problemach gorących, palących, dyskutowanych. Ale cudzoziemiec zajęty własnymi problemami, któremu miejscowe autorytety wmówiły, że Polak przedstawia historię Polski prawdziwie, będzie się upierał, że ta historia wygląda tak, jak ją wyczytał z filmów Wajdy. Wyjaśniono mu nie raz, że wielki artysta był co najwyżej tolerowany, prześladowany niemal w Polsce za swój rewizjonizm.

„Rotmistrz, czyli człowiek ze śniegu”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera Wnet”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w lipcowym „Kurierze Wnet” nr 37/2017, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku Radia WNET na falach Radia Warszawa (106,2 FM) i Radia Nadzieja z Łomży (103,6 FM) oraz na www.radiownet.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Witta pt. „Rotmistrz czy człowiek ze śniegu” na s. 3 lipcowego „Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kronika Paryska / Nad Sekwaną ziemia jeszcze drży po politycznym trzęsieniu, jakim były wybory parlamentarne

Paryski korespondent Radia WNET: Obecnie Francja ma najmłodszego prezydenta w historii V Republiki, czego jednak nie można powiedzieć o pierwszej damie.

„Przyjaciółka” byłego prezydenta François Hollande’a dzięki związkowi z nim awansowała z podrzędnej aktoreczki na reżysera operowego. Nazajutrz po wyborach odbyła się premiera „Wesela Figara” Mozarta w jej reżyserii.

Obecnie Francja ma najmłodszego prezydenta w historii V Republiki, czego jednak nie można powiedzieć o pierwszej damie. Odmłodzone jest też Zgromadzenie Narodowe.

Podczas kampanii wyborczej walka idei nie wchodziła w grę, niemniej rozpalone były namiętności. Doszło m.in. do bijatyk między konkurentami oraz wyzywania się od „parszywych Arabów” i „bękartów”. Czy taką zaciekłość kandydatów uzasadniają pobory parlamentarzystów?

Zasadnicze pobory reprezentanta ludu od 1 lutego 2017 r. wynoszą netto 5000 euro. Drugie tyle deputowany otrzymuje na koszta własne i opłacenie współpracowników, którymi zwyczajowo często są osoby z jego rodziny. Miłym dodatkiem – jak to określił paryski korespondent Radia Wnet – są korzyści w naturze, darmowe bilety na pociągi w pierwszej klasie i 80 biletów samolotowych rocznie, pokrycie kosztów telefonu, biura itp.

Wielu kandydatów i deputowanych okazało się mieć różne, mniej lub bardziej, kryminalne problemy z prawem.
Skład parlamentu sugeruje, że przestępcy podatkowi szukają ochrony przed prawem w parlamencie.

Młodzi nowi deputowani zgłaszają różne dziwaczne pomysły, jak np. zmniejszenie liczby dzieci w klasach (postawienie parawanów w salach szkolnych), i nie potrafią odpowiedzieć na pytania dziennikarzy.

Zapraszamy do wysłuchania całego felietonu. Nagranie dostępne jest na: tutaj w drugiej części Poranka WNET z Poznania.

JS

 

Kamaryla bankowa za 13 mln euro osadziła niezidentyfikowany obiekt latający francuskiej polityki w Pałacu Elizejskim

Demokracja jest bezcenna, ale ma swój koszt – mówił w „Poranku Wnet” Piotr Witt, opisując kulisy finansowania kampanii wyborczej prezydenta Francji, którą finansowo wsparł sektor bankowy i korporacje.

Dla sfinansowania swojej kampanii między kwietniem 2016 a kwietniem 2017 Emanuel Macron zgromadził 13 milionów euro. Skąd w rekordowym tempie wziął pieniądze? W poprzednich kronikach wysunąłem przypuszczenie, że to banksterzy zainwestowali w nadziei na przyszłe korzyści. Sztab kandydata z oburzeniem odrzucał podobne insynuacje.

Dzisiaj wiadomo, że podejrzenia były trafne. Dziennikarze dotarli do poufnych dokumentów kampanii. Można podać nazwiska i szczegóły nieprawdopodobnej machinacji finansowej, która wyniosła Macrona, produkt marketingu, na stanowisko prezydenta Republiki. Nie było spontanicznego ruchu ludowego, w rzeczywistości doskonale zorganizowana kamaryla bankowa wzięła sprawę w swoje ręce, dostarczając fundusze zielonemu ludzikowi, którego część ludzi nazywa niezidentyfikowanym obiektem latającym polityki francuskiej. Ta historia więcej mówi o stanie naszej demokracji niż tomy doktoratów na wydziale Sciences Po. Akcją kierował dyrektor naczelny banku PNB Paribas, od kwietnia 2016 – Christian Dargnat.

W ciągu kilkunastu miesięcy zorganizowano szereg kolacji z potencjalnymi donatorami, w których uczestniczył często sam kandydat. W połowie kwietnia 2016 r., jedna tylko kolacja w Londynie w prywatnym apartamencie dyrektor finansowej pozwoliła na zebranie 281 250 euro. Dwa tygodnie później koktajl w Paryżu przyniósł 78 tysięcy euro w ciągu zaledwie 1,5 godziny. Na spotkanie zostało zaproszonych 30 przedstawicieli kadry kierowniczej firmy Kak-Karant.

Bank Rothschilda, gdzie Macron pracował przez cztery lata, dostarczył mu bezwarunkowego poparcia. Dyrektor naczelny zorganizował na Champs Élysées owocne spotkanie potencjalnych donatorów. Pozostałych pięciu stowarzyszonych dyrektorów należało do grupy pierwszych ofiarodawców. W ślad za nimi pospieszyli inni bankierzy, inni przedsiębiorcy i inni inwestorzy budowlani.

Kiedy powiedziałem znajomemu Francuzowi, że to bankierzy sfinansowali kampanię Macrona, to mój rozmówca popatrzył na mnie ze zdumieniem, mówiąc -„a czy pan sądził, że będzie szukał pieniędzy u biedaków?” – i dodał – „zrobi to dopiero jako prezydent poprzez podatki”.

 

ŁAJ

We Francji także koszt utrzymania państwa spoczywa na barkach biednych i średniaków, z których łatwo ściągać podatki

Partia Macrona, złożona w znacznej części z uciekinierów socjalistycznych i prawicowych, ma w wyborach ustawodawczych królewską drogę do zwycięstwa. Nikt nie powinien jej przeszkodzić.

Piotr Witt

Kandydat Macron nie ukrywał, że koszt utrzymania państwa zamierza oprzeć na barkach biednych i średniaków. Logiczna kalkulacja jest prosta. Biedaków jest wielu, bogaczy garstka. Wystarczy ująć każdemu biedakowi po kilka euro – pomnożone przez miliony robi to wielkie sumy, większe, niż gdyby bogaczom odebrać po kilkadziesiąt tysięcy.

Biedak, nawet jeżeli z powodu ubóstwa został zwolniony z podatków, rok dobry czy zły, odda państwu z kosztów utrzymania ok 20% podatku VAT wliczonego w cenę towarów. Średniakowi udaje się odebrać nawet ponad połowę jego zarobków poprzez podatki pośrednie i bezpośrednie, taksy i opłaty dodatkowe. Najtrudniej ściągnąć podatki z bogaczy. Koszt kolosalny w honorariach adwokatów i procesach sądowych, a wyniki mierne.

Prezydent Macron, realista i pragmatyk, zamiast tracić czas na mało owocne szamotanie się z bogaczami, postanowił szukać pieniędzy w kieszeniach potulnej biedoty. We Francji jest jej coraz więcej – 9 milionów, a zatem i zysków można spodziewać się wyższych, zwłaszcza jeżeli wzrośnie jej liczba. (…)

Taranem przeciwko murowi pieniędzy, głosem strzyżonych baranków, miał być Front National. Tymczasem lokomotywa Le Pen wykoleiła się przed ostatnią stacją, a wraz z nią partia utworzona pod mylącym szyldem Front National, przejętym od ojca Jean Marie.

Najostrzejsze ataki na przewodniczącą Frontu idą ze skrajnej prawicy. „Kiedy ma się powierzchowność sympatycznego tragarza od przeprowadzek – napisał Jean-Luc Leopoldi na łamach tygodnika „Rivarol” – należy podkreślić swoją kobiecość (która zresztą istnieje). Trzeba się ubrać jak prawdziwa kobieta i zainwestować w utalentowanego fryzjera, aby nie zakładać włosów za ucho co pół minuty”. (…)

Nie inaczej zareagował Frans Timmermans: „Marine zabiła Front National”. I były członek Biura Politycznego Frontu, traktując kandydatkę per „diva nocnych lokali”, stwierdza: „Otoczenie Marine Le Pen tworzą wyłącznie dworacy masonerii, zboczeńcy, rozpustnicy i antykatolicy. Front National umarł”.

Frans Timmermans, wskazując na zboczeńców, miał na myśli przede wszystkim wiceprzewodniczącego Frontu.

Cały artykuł Piotra Witta pt. „Nowe idzie, stare nadąża” można przeczytać na s. 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Witta pt. „Nowe idzie, stare nadąża” na s. 3 czerwcowego „Kuriera Wnet” nr 36/2017, wnet.webbook.pl

Macron nie będzie tracił czasu na szamotanie się z bogaczami. Pieniędzy na reformy poszuka w kieszeniach biedoty

Pan Arnault, najbogatszy Francuz, gorąco poparł Macrona jako kandydata na prezydenta. Jego koledzy przyklasnęli tej idei w myśl hasła „miliarderzy łączcie się” – w Poranku Wnet mówił Piotr Witt.

Korespondent Radia Wnet w Paryżu, Piotr Witt mówił o poparciu, jakiego finansowe elity Francji gremialnie udzieliły byłemu ministrowi gospodarki w rządzie socjalistów. Ich motywacje nie były czysto ideowe – miliarderzy wyrazili wiarę w potęgę biedaków, którzy udźwigną związane z reformami wydatki. [related id=”20387″]

-Ze ściągalnością podatków jest najgorzej w przypadku obywateli najbogatszych. Koszt kolosalny – w honorariach adwokatów i procesach sądowych, a wyniki – mierne – zauważał rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego, swoje spostrzeżenia ilustrując wymownym przykładem działalności Bernarda Arnaulta, najbogatszego człowieka w Europie, którego jedna z „belgijskich spółek zarobiła w 2015 r. 101 mln euro, a podatku zapłaciła 2 euro”.

Nic zatem dziwnego, że stale rosnąca liczebnie grupa słabo zarabiających obywateli ze swoich pensji pokryje wydatki budżetowe. – Ze średniaka udaje się ściągnąć nawet ponad 50 procent jego dochodów, poprzez podatki pośrednie i bezpośrednie, taksy i opłaty dodatkowe – konstatował Piotr Witt.

Zapraszamy do wysłuchania całości.

aa

Aby zaspokoić wyborcę francuskiego, wystarczyła osoba „bez przeszłości, z miłą aparycją i umiejętnościami aktorskimi”

O rządach lumpenproletariatu nad Sekwaną i zdumiewających wyborach Francuzów, którzy działają na własną niekorzyść – w Poranku Wnet Piotr Witt, publicysta i felietonista mieszkający w Paryżu.

Piotr Witt powiedział w swoim felietonie, że wielka radość zapanowała na ulicach Paryża w ostatnią niedzielę, choć i tak nie dorównywała ona atmosferze po wyborach 1981 roku, kiedy zwyciężył socjalista François Mitterrand, a Francja promieniała szczęściem w oczekiwaniu zmian.

– Od 30 lat rośnie liczba bezrobotnych, obecnie jest to dziewięć mln osób, 5 tys. miliardów euro długu publicznego, 80 miliardów euro deficytu budżetowego rocznie, 200 do 300 tysięcy nowych imigrantów. Biedni i bezrobotni, i bezdomni są dziś potęgą i mają ogromy wpływ na wyniki wyborów – powiedział Witt.

Jak mówił znany felietonista, niedzielny entuzjazm szybko jednak minął i powrócił niepokój.

Piotr Witt przypomniał, że Francja przoduje wśród państw europejskich w ilości spożywanego alkoholu, nikotyny i środków nasennych.

– W wyniku demokratycznego głosowania wybory wygrał Emmanuel Macron – człowiek znikąd, który stał się w kilka miesięcy niemal figurą historyczną – stwierdził Witt, zastanawiając się, co zrobiono, aby ludzie głosowali przeciwko swoim interesom.  Okazało się, że aby zaspokoić wyborcę francuskiego, wystarczyło stworzyć figurę „bez przeszłości, z dobrymi umiejętnościami aktorskimi, opanowaniem i miłą aparycją”. Program polityczny był sprawą drugorzędną.

Zdaniem Piotra Witta, Emmanuel Macron został wybrany już przed pierwszą turą, kiedy wyeliminowano François Fillona, lub nawet wcześniej, kiedy  „baronowie banków, magnaci prasy i książęta telekomunikacji ” zdecydowali, że Macron będzie reprezentował ich interesy.

Zapraszamy do wysłuchania całego felietonu Piotra Witta.

JN

 

Nie wybiera się tego, który jest najlepszy, ale tego, którego najczęściej ogląda się w telewizji. Macrona oglądano stale

Media, które reklamowały Macrona bez programu, udaremniły Fillonowi przedstawienie jego zamysłów. Głównym celem kandydata Fillona było zaś wydobycie Francji z jej długów i odbudowa autorytetu państwa.

Piotr Witt

W pierwszej turze głosowania zwyciężył Emmanuel Macron. Francuski Nikodem Dyzma otrzymał prawie 24% wszystkich głosów, Marina Le Pen prawie 22%, ale bezapelacyjnym zwycięzcą zostały media – a dokładniej – kampania medialna prowadzona od pierwszej chwili z wielką zaciekłością i, jak się okazało, ze straszliwą skutecznością.

Francuzom wydawało się, że to oni wybierają swojego kandydata – frekwencja wyborcza była, podobnie jak poprzednio, bardzo wysoka – 80%, gdy tymczasem wyboru dokonało sześciu miliarderów, do których należą główne dzienniki i stacje telewizyjne. Prasa jest czwartą siłą, ale ta siła skupia się w kilku rękach nie należących do stowarzyszenia dziennikarzy. (…)

Wkroczyły media i dostarczyły największej iluzji tej kampanii – stworzyły Macrona. Jego wizerunek medialny wciela wszelkie nadzieje wyborcy na zmiany: jest młody, więc nie pochodzi ze starych elit, nie jest związany z żadną tradycyjną partią i nie grozi wystąpieniem z Europy.

Pod porażającym ostrzałem medialnym wyborca nie zadawał sobie pytań: skąd pochodzą ogromne pieniądze wydane na kampanię Macrona, dlaczego nagle ten nieznany i pozapartyjny stał się z dnia na dzień ulubieńcem mediów?

Nie zatrzymywano się nad jego przeszłością w banku Rothschilda, skąd przyszedł do polityki, nie zastanawiano się, dlaczego rozstał się z rządem Hollande’a za obopólną zgodą, od kiedy sondaże wykazały, że rząd socjalistyczny nie ma żadnych szans na kontynuację; nie dociekano, dlaczego na tego antysocjalistę głosował polityczny bezkręgowiec Francois Bayrou i wszyscy baronowie socjalizmu, do których na końcu przyłączył się sam Hollande. Jeżeli nie zrobił tego wcześniej, to tylko dlatego, by nie kompromitować swego pupila.

Macrona nie pytano nawet o jego program, który po większej części do tej pory pozostał nieznany. Jedno jest pewne: kandydat nie obiecuje zasadniczych zmian.

(…) François Fillon chciał zreformowania Europy, ale też uważał, że na jej opuszczenie jest za późno, skoro ma się wspólną walutę od wielu lat. Macron nie wiadomo, co sądzi na ten temat ani na żaden inny. W ostatnim wystąpieniu TV, ostatnim przesłuchaniu telewizyjnym jedenastu kandydatów Macron zgadzał się mniej więcej ze wszystkimi. Kiedy opinię wyrażał konserwatysta Fillon, Macron zgadzał się z Fillonem, a kiedy następnie głos zabierał trockista Mélenchon, Macron zgadzał się z Mélenchonem. Wreszcie ktoś go zapytał – gdzie jest jego własny program? Odpowiedzi oczekujemy do dziś.

Cały artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera Wnet”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w majowym „Kurierze Wnet” nr 35/2017, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku Radia WNET na falach Radia Warszawa (106,2 FM) i Radia Nadzieja z Łomży (103,6 FM) oraz na www.radiownet.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Piotra Witta pt. „Wielka iluzja” na s. 3 „Kuriera Wnet” nr 35/2017, wnet.webbook.pl