Nie można poprawić bytu ludu, nie można zreformować edukacji, ale można laicyzować

Co zostało z francuskiego socjalizmu? Dokąd zmierza jeszcze niedawno deklarujący się jako socjalista Emmanuel Macron? Na te pytania próbował odpowiedzieć korespondent Radia WNET.

Nie wiadomo w jakim kierunku idzie zielony ludzik, jak go nazywa Piotr Witt, to jest Emmanuel Macron. Na pewno poprawiły się stosunki z Polską, która do tej pory miała odpowiadać za całe zło we Francji, a polscy robotnicy mieli odbierać miejsca pracy francuskim.

Emmanuel Macron stoi w rozkroku. Z jednej strony, wybrany przez banki i wielkie korporacje, prowadzi politykę w ich interesie. Z drugiej strony społeczeństwo francuskie domaga się reform dla poprawy swego bytu. Taki właśnie mamy moment w historii rozwoju francuskiego socjalizmu, bo Macron w rządzie Hollanda deklarował się jako socjalista.

Socjalizm zbankrutował. Socjaliści w imię wartości republikańskich walczyli o poprawę bytu ludu francuskiego oraz jego edukację. Poprawa bytu zakończyła się porażką. Od dawna szerzy się bezrobocie i nic nie wskazuje na to, żeby miało się zmniejszać. Przeciwnie, nawet ostatnio wzrasta. Podobnie nie sprawdziła się państwowa edukacja. Obecnie najlepszymi francuskimi szkołami są szkoły prywatne, i to katolickie. [related id=45898]

Co zostało w takim razie z idei socjalistycznych powstałych na przełomie XIX i XX wieku? Pozostała laicyzacja – odpowiada Piotr Witt. Nie można poprawić bytu ludu, nie można zreformować edukacji, ale można laicyzować.

W imię ustawy laicyzacyjnej z 1905 roku nakazano w Bretanii usunąć krzyż ze statuy Jana Pawła II. Ustawa ta zabrania umieszczania symboli religijnych w miejscach publicznych. Republika pogodziła się z wieżami kościołów widocznymi w krajobrazie Francji, ale nie dopuszcza nowych symboli chrześcijańskich. Jednak Bretończycy, którzy ufundowali tę statuę z własnych składek, zawiązali obywatelskie zrzeszenie w obronie tego krzyża, a staje się ono coraz liczniejsze.

Władze znalazły się w potrzasku. Jeśli krzyż pozostawią, przyznają się do porażki i nieprzestrzegania ustawy laicyzacyjnej z 1905 roku. Jeżeli usuną go, to wydadzą wojnę Bretończykom. Zdaniem Piotra Witta nie skończy się to jednak Wolną Bretanią.

Komu dzisiaj potrzebna jest ta laicyzacja? W 1905 roku panowały przecież zupełnie inne stosunki ideowe i ekonomiczne. Wtedy pomysł laicyzacji połączony z edukacją mas społecznych miał inne znaczenie. Dzisiaj laicyzacja potrzebna jest handlowi. Niech klienci nie mają głów zaprzątniętych innymi kwestiami niż wyjęcie pieniędzy, jeśli mają, i zakupienie towarów.

JS

Wypowiedzi Piotra Witta można posłuchać w części czwartej Poranka WNET w środę 6 grudnia 2017 roku.

Krajobraz polityczny Francji nigdy nie przedstawiał większej nędzy moralnej i materialnej

Bankructwo partii, transfery polityczne, oskarżenia o molestowanie – to codzienność francuskiej polityki, gdy prezydenta Macrona odwiedziła Beata Szydło. Jakich pytań nie mógł zadać im Piotr Witt?

Partia Socjalistyczna praktycznie nie istnieje. Jej egzystencję przedłuża się je jedynie po to, żeby mogła spłacić swoje długi. Ma to uczynić po sprzedaży swojej siedziby – kolosalnego pałacu przy ulicy Solferino. O 23 milionach euro, które partia ta wydawała na pensje dla swoich funkcjonariuszy nie ma już mowy. Dlatego uciekli oni pod skrzydła Emmanuela Macrona, który… płaci.

Potężna jeszcze wczoraj, skrajnie lewicowa partia Jean-Luca Mélenchona straciła od wyborów parlamentarnych połowę kibiców. Po oficjalnym wycofaniu się François Fillona z polityki przed dwoma tygodniami, mnożą się ucieczki z partii Republikanów – szczury opuszczają pokład tonącego okrętu i przechodzą na lepsze warunki do… Macrona.

Brutalna walka rozgorzała na szczytach Frontu Narodowego – wyłącznie walka o idee i osoby, gdyż o pieniądzach także nie ma tam już mowy. Société Générale zamknęło konto nie tylko partii, ale też Marine Le Pen. Jednocześnie dwóch polityków FN, mężczyzn, oskarżyło przedwczoraj o – modne obecnie molestowanie seksualne – Floriana Philippota, prawą rękę i stratega Marine Le Pen i jawnego homoseksualistę. Ten opuścił FN zaraz po wyborach prezydenckich. [related id=45780]

Partię Macrona „W Marszu!” nazywa się zbiorowiskiem cynicznych konformistów.

W takim oto pejzażu politycznym doszło w ubiegłym tygodniu do spotkania między prezydentem Emmanuelem Macronem a polską premier Beatą Szydło. Spotkanie rozpoczęło się w pieszczotliwej atmosferze. Emmanuel Macron pocałował Beatę Szydło na powitanie, potem wprowadził ją do Pałacu Elizejskiego, czule obejmując za szyję, a na konferencji dla mediów zwracał się per cher Beata.

Jeżeli z prezydenta nie wyszedł kobieciarz, to znaczy, że czułości były przeznaczone dla pierwszego partnera gospodarczego Francji w Europie Środkowo-Wschodniej. Dziennikarze, którzy przybyli na konferencję prasową, mogli już powrócić do swoich redakcji – temperatura relacji francusko-polskich została zmierzona.

Przez pół roku sprawowania władzy Macron przyzwyczaił obserwatorów do cierpliwości – ważniejsze, jak Macron kończy, niż jak zaczyna.

Jedni twierdzą, że w ostatnich tygodniach ataki na Polskę we francuskich mediach zelżały, inni, że odwrotnie. Oba twierdzenia są prawdziwe – zależnie od tego, na jakie media zwróci się uwagę.

Wydawać się mogło, że Macron znalazł winnego wszystkich nieszczęść Francji i Europy – Polskę. Podczas kampanii wyborczej zapowiedział, że „w ciągu trzech miesięcy po mojej elekcji zostanie powzięta decyzja w sprawie Polski, biorę za to osobista odpowiedzialność, nie można utrzymywać kraju, który zrywa ze wszystkimi pryncypiami Unii”. Minęło pół roku i poza komentatorskim betonem nikt do tego nie wraca.

[related id=45567 side=left]Przeciwnie, w ubiegły czwartek usłyszeliśmy same wiadomości budujące: mamy i zawsze mieliśmy wspólne wartości, dialog się między nami rozwija, wymiana naukowa również, współpracujemy w dziedzinie obrony i badań atomowych – główne różnice zdań zniknęły, a w sprawie pracowników delegowanych będą się dalej toczyły rozmowy.  A prezydent Macron ma w przyszłym roku przyjechać do Polski.

Jeszcze raz można było podziwiać spokój i rzeczowość Beaty Szydło – Unia Europejska potrzebuje reform, ale nie mogą one się odbyć bez Polski. Co do ich kierunku panuje zgodność obojga partnerów, potrzebna jest współpraca obojga partnerów, gdyż mają wspólną wizję przyszłości i interesy – wolny rynek i konkurencję.

Wszyscy czekali, jak Emmanuel Macron zakończy konferencję. Jeszcze niedawno jego zarzuty wobec Polski należały do najcięższych: „Europa się zbudowała na swobodach obywatelskich, które obecnie w Polsce są zagrożone”. Jakich? Tego nigdy nie wyjaśniono. W Polsce nikt za poglądy nie siedzi w więzieniu, opozycja manifestuje ile chce, media stale rząd krytykują.

Ci, co czekali, doczekali się – prezydent zapowiedział przekazanie sprawy praw człowieka w Polsce prezydentowi Unii Europejskiej.

Po wszystkim, co usłyszałem na temat demokracji, i ja chciałem zadać pytanie. Okazało się to niemożliwe. Dwa pytania były ustalone z góry, jak i osoby je zadające. Chciałem zapytać prezydenta o to, że skoro zarzuca się polskim pracownikom, że narażają na straty gospodarkę francuską, zabierają pieniądze przeznaczone dla francuskich robotników, część tych pieniędzy wydają we Francji, a resztę w Polsce w… Auchan, Carrefour, Decathlon, Leroy Merlin, gdyż cała wielka dystrybucja w Polsce należy do Francuzów – czy to nie równoważy strat poniesionych przez gospodarkę francuską?

Polską premier chciałem natomiast spytać o zarzuty stawiana Polsce przez Unię Europejską w związku  migrantami – czy Polska broni się przed migrantami z Bliskiego Wschodu, dlatego że odrzuca Europę, czy dlatego, że pragnie pozostać krajem europejskim?

Musiałem odejść sam ze swoimi wątpliwościami, ale mogłem je przekazać słuchaczom Radia WNET.

Piotr Witt

Felieton dostępny w części czwartej Poranka WNET w środę 29 listopada 2017 roku. A w nim także o tym, jak Francja zareagowała na rakietę koreańską oraz o działaniu Instytutu Polskiego w Paryżu.

 

Czy opuścić Francję, gdzie 14% obywateli żyje poniżej progu ubóstwa? Sytuacja dojrzała, aby ktoś postawił to pytanie

Czy należy zatem wyprowadzić się z kraju, gdzie wysocy funkcjonariusze publiczni cieszą się monarchicznym przepychem kosztem biednych i średniaków okładanych coraz wyższymi podatkami?

Piotr Witt

Niedawno Florent Pagny przeniósł się z trzaskiem do Portugalii. W wywiadzie dla prasy kompozytor i piosenkarz wyjaśnił bez żenady motywy przeprowadzki, tak jak przed nim zrobił to Gerard Depardieu. Nie miał dłużej zamiaru oddawać państwu lwiej części swoich dochodów. Depardieu mówił o 85% zabieranych przez fiskusa. Florent Pagny dodał: – Przenoszę się jako jeden z ostatnich, wszyscy już dawno wyjechali. Później dowiedziałem się, że poprzednio Pagny biwakował w Patagonii, w Argentynie.

Kiedy się wyjdzie na ulicę Paryża, jednego z najbardziej przeludnionych miast świata, można naocznie stwierdzić, że mimo wszystko sporo ludzi jeszcze pozostało. Ale to nie ich – szarych przechodniów – miał na myśli zamożny piosenkarz. Istotnie, bogaci od dawna odpowiedzieli sobie na pytanie, gdzie mają mieszkać. Aznavour, Delon są podatnikami i obywatelami szwajcarskimi, podobnie jak tenisiści Joe Wilfried Tsonga, Arnaud Boetsch, Leconte, Clement, Mauresmo, Monfils… Johnny Hallyday, też Szwajcar, mieszka w Gstaad, jego syn David także. Ogółem 49 Francuzów posiada w Szwajcarii majątek w wysokości 55 miliardów euro. (…)

Bogaci opuścili Francję, aby nie płacić podatków najwyższych w Europie. Po pierwszych zamachach Żydzi ze swej strony masowo opuszczali Francję z obawy o życie. Pisałem o tym w poprzednich latach. Z półmilionowej wspólnoty wyznaniowej wyjechało co najmniej 10%.

Co do emerytów, ci urządzili się w Maroku, niektórzy w Tunisie. Skoro mają żyć wśród Afrykańczyków, niech to będzie przynajmniej w Afryce. I klimat łaskawszy.

W magazynie Leroy Merlin z artykułami budowlanymi w warszawskiej Arkadii byłem uderzony ilością klientów rozmawiających między sobą w obcych językach. Najwyraźniej instalowali się na nowe życie w Polsce.

Podstawowa trudność dla rządu Macrona-Phippe’a sprowadza się, jak sądzę, do odpowiedzi na pytanie: co zrobić, aby ludzie zamożni płacili podatki we Francji, podobnie jak wielkie konglomeraty przemysłowe i handlowe, które korzystają obecnie z zamętu globalizacji. Odpowiedzi, które przenikają do wiadomości publicznej, nie dają wielkich nadziei na przyszłość: zniesienie podatków od wielkich fortun nie zmieni sytuacji bogaczy, uderzy za to znowu w średniaków. Opodatkowane pozostaną nadal nieruchomości, co przy cenach mieszkań w wielkich miastach i ziemi w atrakcyjnych miejscowościach dotyka przede wszystkim drobnych właścicieli.

Nie budzą otuchy również wypowiedzi Ministra Gospodarki. Jest nim obecnie Bruno Le Maire, zwolennik teorii, że to polscy hydraulicy i węgierscy szoferzy są przyczyną dekadencji gospodarczej Francji, gdyż zabierają pracę tubylcom. Wyśmiałem niegdyś te brednie na spotkaniu z panem Le Maire, kiedy był jeszcze tylko deputowanym europejskim, o czym mówiłem i pisałem w „Kronikach Paryskich” (19 XI 2014). Sądziłem, że jako minister gospodarki będzie ważył słowa. Przeliczyłem się. Nie tylko podtrzymuje dawne stanowisko, ale nawet stara się podnieść je do rangi francuskiej doktryny ekonomicznej.

W „Kronikach Paryskich” przypomniałem pytanie postawione panu Le Maire podczas wspomnianego spotkania: – Dlaczegóż to eurodeputowany zaprząta uwagę swoich wyborców problemem, który stanowi margines marginesu kłopotów gospodarczych Francji, zamiast zająć się trudnościami istotnymi, którymi są podatki bogatych płacone za granicą oraz podatki wielkich, globalnych korporacji przemysłowych i handlowych, często nie płacone nigdzie? Eurodeputowany w odpowiedzi rozpłynął się w zapewnieniach o sympatii dla Polski i Polaków, co było miło słyszeć, ale nijak nie odniósł się do meritum i nie wytłumaczył swojego stanowiska. (…)

Do tej pory żaden socjalista nie oskarżył otwarcie François Mitterranda o doprowadzenie kraju do katastrofy. W gazetach podobnej informacji nie znajdziecie. Trzeba należeć do wąskiego kręgu wtajemniczonych ekonomistów, żeby wiedzieć coś o idei „kraju bez fabryk”, lansowanej przez nieboszczyka Prezydenta i jego otoczenie. Chodziło o stopniowe wyeliminowanie przemysłu i oparcie ekonomii Francji na usługach – bankach, wielkiej dystrybucji, masowych restauracjach… hotelarstwie.

W usługach powiodło się tylko częściowo. Leclerc, Auchan, Carrefour zdobyły światową pozycję na własną rękę, bez pomocy państwa, chociaż daleko im do fenomenalnego sukcesu Amazona. W masowym restauratorstwie pozycja Amerykanów wydaje się niczym niezagrożona jeszcze przez długie lata, z ich Mac Donaldem, Starbuckiem, Kentucky Fred Chicken. Hotele Accor i Ibis również nie odebrały pola na świecie Hyattowi ani Mariottowi.

Najlepiej udała się likwidacja przemysłu. Kopalnie Okręgu Północnego zamknięto i zasypano, a hałdy górnicze przekształcono w zielone wzgórza spacerowe. Wielkie piece Lotaryngii łatwo było wygasić.

Że w obecnej sytuacji socjaliści nigdy tych planów geniusza znad Sekwany nie wspominają, rzecz jest wytłumaczalna. Efekty każdy widzi: masowe bezrobocie i uzależnienie od obcych kapitałów; nie ma się czym chwalić.

„Czy należy opuścić Francję?”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera Wnet”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w listopadowym „Kurierze Wnet” nr 41/2017, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na falach na WNET.fm.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Piotra Witta pt. „Czy należy opuścić Francję?” na s. 3 „Wolna Europa” listopadowego „Kuriera WNET” nr 41/2017, wnet.webbook.pl

 

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Obudził się przerażający upiór Bolesława Bieruta, wcielony w postać miłego z powierzchowności ministra Patryka Jakiego

– Czego nie dokończył stalinowski agent Bierut, to dokończy minister Prawa i Sprawiedliwości. Jego projekt przewiduje odebranie wszystkiego za minimalnym odszkodowaniem – powiedział Piotr Witt.

Bierut dokonał nacjonalizacji własności prywatnej, co należało do istoty systemu komunistycznego. Na wsi miały być kołchozy, a w miastach państwowy kwaterunek.

Odebranie w miastach kamienic ich właścicielom przyniosło rezultaty znane z praktyki radzieckiej. Po czasie dłuższym lub krótszym trzeba było z nich ewakuować mieszkańców, gdyż groziły zawaleniem. Niektóre udało się uratować od dewastacji, zwracając prywatnym właścicielom.

W Warszawie rozebrano dziesiątki a może i setki budynków, przedstawiających wartość zabytkową. Robiono z nimi, co chciano – a raczej, co chcieli urzędnicy, gdyż chodziło i własność państwową, czyli niczyją.

Unicestwiono zabudowę trójkąta pomiędzy ulicami Mokotowską, Koszykową i Aleją Wyzwolenia. Były to najbardziej eleganckie adresy przedwojennej Warszawy. Wyburzono kamienice przy ulicach Leszno, Nowy Zjazd, Hipotecznej, Chłodnej, Elektoralnej i alejach Ujazdowskich. Także na Marszałkowskiej, którą wzięto na celownik jako symbol kapitalistycznego miasta.

Udało mi się wraz z dyrektorem Łazienek Markiem Kwiatkowskim doprowadzić do powstrzymania rozbiórki zabytkowej kamienicy przy alej Szucha, gdy została z niej już tylko fasada. Była dziełem wybitnego architekta Mostu Poniatowskiego, Stefana Szyllera. Kamienicę rozbierano na polecenie prominentów, którzy budowali sobie wille w Magdalence z dobrze wypalonej cegły. [related id=41701]

Budynek Hotelu Savoy, najnowocześniejszego hotelu w Warszawie, który z powstania wyszedł jedynie z powybijanymi szybami, zdewastowano skracając go o cztery piętra.

Obietnice składane przedwojennym właścicielom odbieranych kamienic, że jak przyczynią się do odbudowy Warszawy zostaną im zwrócone, okazały się kłamliwe. Zostawiono im formalną możliwość ubiegania się o dzierżawę. Stąd mówiło się wtedy „Bierut, bierut, a nic nie dajut”.

Po transformacji ustrojowej w III RP pomimo różnych uchwał Sejmu, dekret Bieruta nigdy nie został uchylony – obowiązuje nadal. Stał się prawem modelowo kryminogennym, gdyż zezwalał oddawać kamienice i place wedle uznania pana czy pani prezydent. Doprowadziło to do sytuacji, którą łatwo było przewidzieć – do korupcji, do złodziejstwa, a nawet do zbrodni – kto się opłacił ten dostał. Dekret nie został uchylony ani przez transformację, ani przez dobrą zmianę.

Dlaczego nie uchyliła dekretu Bieruta dobra zmiana? Tego jeszcze nie wiadomo. Gorzej, gdy dobra zmiana już okrzepła okazało się, że zaczynamy od nowa od 1945 roku – czego nie dokończył stalinowski agent Bierut, to dokończy minister Prawa i Sprawiedliwości. Patryk Jaki nie bawi się w wykręty Bieruta. Jego projekt przewiduje odebranie wszystkiego za minimalnym odszkodowaniem, które może zostanie przyznane, jeśli państwo będzie tak chciało.

Stanisław Michalkiewicz nazwał taką reprywatyzację bandycką. Gdy nowe – prawicowe i narodowe rządy stały się faktem poczułem się nieswojo. Po raz pierwszy w życiu znalazłem się po stronie obozu władzy – sami przyjaciele wokoło, nie będzie się z kogo śmiać. Pan Patryk Jaki przywrócił mi wiarę w przyszłość – wszystko jeszcze przed nami.

Piotr Witt

Felietonu Piotra Witta można posłuchać w części drugiej dzisiejszego Poranka WNET.

Bogaci opuszczają Francję z powodu najwyższych w Europie podatków, a władza pławi się w monarchicznym przepychu

Podstawowym problemem rządów Macrona jest teraz zapewne pytanie, co zrobić, aby ludzie zamożni płacili podatki we Francji podobnie jak wielkie konglomeraty przemysłowe i handlowe.

W ubiegłym tygodniu Francja z satysfakcją opublikowała najnowszą statystykę. Liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa zmalała w stosunku do roku poprzedniego i aktualnie to niecałe 14 procent społeczeństwa. Dla porównania, w Polsce analogiczna grupa to około 5 procent. Na zły los nie skarżą się wszakże wysocy funkcjonariusze publiczni.

W ubiegłym roku dyrektorka państwowego radia i telewizji zwolniona została po tym, jak wykryto jej rachunki za taksówki. W ciągu trzech miesięcy wydała na nie ponad 400 tysięcy euro. Jeden z obecnie rezydujących ministrów otrzymywał pensje w poprzednim przedsiębiorstwie w wysokości 205 tysięcy euro miesięcznie, inna minister – obecnie minister pracy – jest ciągana przez prokuratora za urządzenie dla Emmanuela Macrona, kandydata wówczas, przyjęcia w Las Vegas za sumę niemal 400 tysięcy euro na koszt podatnika, nie wspominając już o wydatkach prezydenta na makijaż w wysokości 26 tysięcy euro w ciągu trzech miesięcy i o wydatkach na fryzjera.

Czy należy się zatem wyprowadzić z kraju, w którym funkcjonariusze publiczni cieszą się monarchicznym przepychem kosztem biednych i średniaków, obkładanych coraz wyższymi podatkami? Pytanie jest tabu, ale sytuacja dojrzała, aby ktoś postawił je jako pierwszy. Niedawno pewien francuski kompozytor i piosenkarz przeniósł się do Portugalii, nie kryjąc powodów tej przeprowadzki, podobnie jak to zrobił przed nim Gerard Depardieu. Nie miał zamiaru dłużej oddawać państwu lwiej części swoich dochodów. Depardieu mówił o 85 procentach zabieranych mu przez fiskus. Natomiast ów kompozytor stwierdził, w niedawno opublikowanym wywiadzie, że przenosi się jako jeden z ostatnich, bo „wszyscy już dawno wyjechali”.

Kiedy się wyjdzie na ulice Paryża, jednego z najbardziej przeludnionych miast świata, można naocznie stwierdzić, że mimo wszystko sporo ludzi tu jeszcze pozostało, ale to nie ich, szarych przechodniów, miał na myśli francuski piosenkarz. Istotnie, bogaci już dawno temu odpowiedzieli sobie na pytanie, gdzie mieszkać.

Charles Aznavour to podatnik szwajcarski, podobnie jak szereg tenisistów. Ogółem 49 Francuzów posiada majątek w Szwajcarii w wysokości 55 mld euro, a Francuzów w Szwajcarii mieszka 2 tysiące. Guillaume Musso i Mark Levi, najbardziej poczytni pisarze francuscy, mieszkają w Londynie, Michel Houellebecq – w Hiszpanii. To w Londynie Musso zbiera plon z 28 napisanych książek i ewentualną taksę odprowadza do londyńskiego fiskusa. Reżyserzy, aktorzy, przedsiębiorcy – bogaci – opuścili Francję, by nie płacić najwyższych podatków w Europie.

Po pierwszych zamachach Żydzi masowo opuszczali Francję w obawie o swoje życie, o czym już wielokrotnie mówiłem. Z półmilionowej wspólnoty wyznaniowej wyjechało co najmniej 10 procent.

Co do emerytów, to ci urządzili się w Maroko, a niektórzy w Tunisie, bo skoro mają żyć wśród Afrykańczyków, to niech to przynajmniej będzie w Afryce, gdzie oprócz fiskusa i klimat jest łagodny.

Podstawowym problemem rządów Macrona jest teraz zapewne pytanie, co zrobić, aby ludzie zamożni płacili podatki we Francji, podobnie jak wielkie konglomeraty przemysłowe i handlowe, które korzystają aktualnie z zamętu globalizacji. Odpowiedzi przenikające do wiadomości publicznej nie dają wielkich nadziei na przyszłość. Zniesienie podatków od wielkich fortun nie zmieni sytuacji. Opodatkowanie nieruchomości przy cenach mieszkań w wielkich miastach dotyka przede wszystkim drobnych właścicieli. Nie napawają otuchą również wypowiedzi ministra gospodarki – zwolennika teorii, że to polscy hydraulicy i węgierscy szoferzy odpowiadają za dekadencję gospodarczą Francji, gdyż zabierają pracę tubylcom.

Piotr Witt

 

Jerzy Targalski, prof. Michał Seweryński, Paweł Rabiej i Krzysztof Mazur w Poranku Wnet 18 października

Jutro w Poranku Wnet z Jerzym Targalskim podsumujemy wizytę Erdogana w Warszawie, z wicemarszałkiem Senatu prof. Seweryńskim porozmawiamy o reformie nauki a Pawła Rabieja zapytamy o kondycję opozycji.

Gośćmi środowego Poranka Wnet będą:

7:10 Paweł Rabiej – poseł Nowoczesnej, członek Komisji Weryfikacyjnej ds. wyjaśnienia nieprawidłowości przy reprywatyzacji w Warszawie;

7:25 Jan Ledóchowski – kandydat na posła do parlamentu austriackiego z ramienia Nowej Partii Ludowej;

7:35 Witold Tumanowicz – prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości;

7:50 Piotr Witt – korespondent Radia Wnet;

8:10 prof. Michał  Seweryński – wicemarszałek Senatu;

8:30 John-Henry Westen – redaktor naczelny LifeSiteNews.com;

9:10 dr Krzysztof Mazur – prezes Klubu Jagiellońskiego;

9:30 dr Jerzy Targalski – historyk, publicysta związany z „Gazetą Polską”.

Kronika paryska / Czy opieszałość „republikańskiej” biurokracji winna jest śmierci dwóch kobiet na dworcu w Marsylii?

W felietonie Piotra Witta o tym, jak pewien Tunezyjczyk został wypuszczony na wolność po popełnieniu kradzieży, a nazajutrz popełnił dwa morderstwa. „Oto jak przerost biurokracji prowadzi do zbrodni”.

Od trzech dni we Francji mówi się o masakrze w Las Vegas. „Mówi się i mówi, brzmi to jak taśma sklejona w pętlę”. Omija się przy tym najważniejsze sprawy związane z tą tragedią. „Mówimy Las Vegas, a w domyśle – Paryż, Nicea, Marsylia. Mówimy Las Vegas, Nevada, a zadajemy sobie pytanie, czy my jesteśmy bezpieczni na ulicach francuskich miast”. Są różnice między USA a Francją. Tam swobodny dostęp do broni ułatwia „specjalne zagrożenie”. Francuskie zamachy „metodą rękodzielniczą” również zbierają straszliwe żniwo. Masakra w Nicei bez użycia broni stworzyła „rekord niedościgniony nawet przez szaleńca z Nevady” – ponad 80 zabitych.

W przeddzień tragedii amerykańskiej bandyta zadźgał nożem dwie młode kobiety na schodach dworca kolejowego w Marsylii, wołając „Allah Akbar”. Prędko zostaliśmy poinformowani o szczegółach zbrodni, o kondolencjach prezydenta itp. Dopiero po dwóch dniach można było poznać istotne szczegóły. Morderca jest młodym Tunezyjczykiem, dwa dni przedtem był aresztowany w Lyonie za kradzież kurtki. Był już kilkakrotnie we Francji karany za drobne kradzieże i handel narkotykami, a co najważniejsze, nie posiada pozwolenia na pobyt we Francji – zgodnie z przepisami prawa powinien był zostać deportowany.

Aby kogoś, nawet w epoce stanu wyjątkowego, deportować, „trzeba wypełnić odpowiednie formularze, które musi podpisać odpowiedni funkcjonariusz i opatrzyć odpowiednią pieczątką”. „Pokażcie mi francuskiego funkcjonariusza wyższej rangi, który o piątej po południu przed weekendem pozostanie jeszcze w biurze”. Zaczynał się weekend i Tunezyjczyk został wypuszczony na wolność, a nazajutrz popełnił dwa morderstwa. „Oto jak przerost biurokracji prowadzi do zbrodni”.

O biurokracji „republikańskiej” mówi się od dawna. Każda reforma jednak tylko pogarsza sytuację. Ostatnio kontroler na kolei zażądał od człowieka pozbawionego rąk i nóg legitymacji uprawniającej go do zniżki z powodu kalectwa. „Brak rąk i nóg nie miał znaczenia, kontroler żądał papieru!”

Ostatnio zadajemy sobie pytanie o środki podjęte przez rząd, aby uchronić nas od tych niebezpieczeństw. Wczoraj Zgromadzenie Narodowe uchwaliło ustawę antyterrorystyczną. „Stan wyjątkowy trwający od półtora roku został zamieniony w prawo powszechne”. Pewne zasady demokratyczne strzeżone w innych cywilizowanych krajach zostały uchylone – policja może aresztować bez nakazu sądu, może rewidować mieszkania o każdej porze dnia i nocy. „Czy pewnego dnia te swobody policyjne nie zostaną wykorzystane przeciwko przeciwnikom politycznym lub manifestantom w słusznej sprawie? Nikt tego nie może przewidzieć”.

[related id=40444]Zakazane jest zakrywanie twarzy, używanie burek, używanie zaciemnionych szyb w samochodach. Ponad połowa samochodów ma jednak ciemne szyby. Nikogo nie interesują kaptury przy bluzach, które doskonale ukrywają twarze „rozmaitych rozrabiaczy”. Ze względów ideologicznych policja nie może używać określeń „Arab” lub „Murzyn” wobec poszukiwanych przestępców, co nie pomaga w pościgu. W policji, ze względu na parytety, zatrudnia się odpowiednią liczbę kobiet. Te patrolują ulice w towarzystwie kilku mężczyzn, którzy je chronią.

Komentatorzy „dobrze poinformowani” twierdzą, że zamachy terrorystyczne w Europie można ukrócić jedynie przez interwencję zbrojną na Bliskim Wschodzie. Są dwie armie w Europie, które do tego byłyby zdolne – brytyjska i francuska. Wielka Brytania tego nie zrobi, bo Kanał La Manche i Morze Północne chronią ją skutecznie przed inwazją imigrantów z Kontynentu. Francja też nie, ale z innego powodu. Po zniesieniu poboru armia zawodowa, której nie płaci się regularnie pensji, nie udziela urlopów. Winien jest wadliwy system informatyczny zarządzający obroną Francji.

Jeśli chodzi o dostęp do broni, to „strzelba wisząca na ścianie w trzecim akcie musi wystrzelić”.

Cały felieton w części drugiej Poranka WNET.

JS

Galopująca laicyzacja we Francji w myśl zasady: „Schowajcie mi ten krzyż, żebym go tu więcej nie widział!”

Niewielu Francuzów ma świadomość, że zalecenia przychodzą z góry i dechrystianizacja jest prowadzona w sposób planowy. Rządy republikańskie uczyniły w ostatnim czasie z laicyzacji wyznanie wiary.

Powołaniem nas, dziennikarzy, jest dostarczanie nowin o tym, co się dzieje na świecie. Przyznam się, przychodzi mi to z coraz większym trudem. Każdy dzień przynosi ze sobą wiadomości o kolejnych wypadkach, zmianach w ministerstwach, rządzie, wyborach…, ale w sferze idei politycznych wciąż tylko afery sprzed lat przedstawiane w coraz to nowych odsłonach (scoop).

Przysłowie francuskie mówi, że każdego dnia rodzi się nowy jeleń. Może dla „owego jelenia” są to sensacje zapierające dech w piersiach, ale takimi już nie są dla tych, co już co nieco przeżyli…

To prawda, że pojawiły się na francuskiej scenie politycznej nowe postaci w pierwszoplanowych rolach: Macron, Mélenchon…, ale odnosi się wrażenie, jakby to była ta sama sztuka grana w nowej obsadzie. Znamy oś dramatyczną, możemy kwestie chórem wypowiadać wraz z aktorami. (…) Nieraz nam się zdarza nawet westchnąć z nostalgią za starymi gwiazdami. Ach, Ségolène Royal niezastąpiona w roli pierwszej naiwnej; ach, Mitterrand jako ojciec dzieciom z różnych matek; a zwłaszcza nieodżałowany Jean-Marie Le Pen dublowany nieudolnie przez wrzaskliwą córkę.

Na temat dechrystianizacji Francji mógłbym bez żadnych zmian powiedzieć to, co napisałem w moich „Kronikach paryskich” z okazji zakazania plakatu, na którym widniało „trefne” słowo „chrześcijaństwo”. Wówczas chodziło o reklamujących się śpiewających księży. Obecnie zakaz przeniósł się na jogurt.

Osądźcie sami, aby lepiej sprzedać greckie produkty spożywcze, powszechnie cenione, wielcy dystrybutorzy od Lidla do Carrefour’a przez Nestle zadecydowali umieścić piękną fotografię kościoła na greckiej wyspie Santorini i wybuchł skandal. Dziennikarze źle usposobieni do zagadnień konsumpcji odkryli, że krzyże wieńczące kopuły kościoła zostały starannie wyretuszowane. Konsumenci nienadążający za nowoczesnym stylem „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata” wyrazili przejęcie i oburzenie. Odpowiedź dystrybutorów: chodzi o to, aby nie urazić pewnych grup wyznaniowych i wyeliminować wszystko to, co by mogło wywołać polemikę, w imię wspólnego życia – oczywiście – i poszanowania różnic – ma się rozumieć.

Opakowanie jogurtu zostało wytknięte palcem i wielcy dystrybutorzy, chcąc nie chcąc, krzyże przywrócili na ilustrację, a w innych wypadkach dechrystianizacja przychodzi cichutko i na palcach, w sposób omal niezauważalny.

Na szczegółowych mapach topograficznych kościoły zaznaczane są wszędzie umownym znakiem krzyżyka, w większości aktualnych map i planów nie znajdziecie tego znaku, jakby kościołów nie było.

Niedawno dyrekcja pewnej prywatnej szkoły w północnej Francji sama z siebie zdjęła krzyże ze ścian. „Schowajcie mi ten krzyż, żebym go tu więcej nie widział” – powiedział zapewne dyrektor tejże szkoły katolickiej, podobnie jak dyrektor dystrybucji greckiego jogurtu.

Razić mogą również niektóre zwyczaje ludowe. Animator telewizji potępił niedawno francuskie święto świni, znane również w Polsce pod nazwą świniobicia, jako „przynoszące szkodę wspólnotom wyznaniowym muzułmanów i żydów”. W imię nieurażania wrażliwości współobywateli wyszedł naprzeciw wspólnotom wyznaniowym, które go o nic nie prosiły. Warto zauważyć, że nikt, o ile mi wiadomo, nie występował przeciwko podrzynaniu gardła barankom, obowiązkowemu w każdej rodzinie muzułmańskiej z okazji zakończenia ramadanu.

Niewielu Francuzów ma świadomość, że zalecenia przychodzą z góry i dechrystianizacja prowadzona jest w sposób planowy. Rządy republikańskie uczyniły w ostatnim czasie z laicyzacji wyznanie wiary. Przed prezydenturą Jacques’a Chiraca temat laicyzacji był nieobecny w dyskusjach republiki. Nawet Mitterrand, wyniesiony do władzy głosami socjalistów i komunistów, podchodził do problemu z całą ostrożnością, chociaż projekt ustanowienia komisji obserwatorium ds. laicyzacji bywał czasami wspominany. Dopiero Chirac w przemówieniu z 17.12.2003 r. jasno zapowiedział utworzenie komisji, która została powołana dopiero cztery lata później, za prezydentury Sarkozy’ego, bez konsekwencji również, gdyż do końca mandatu nie mianował on jej członków. Dopiero za Hollande’a w 2013 r. członkowie komisji zostali mianowani (…)

[related id=39751]Głównym zadaniem komisji jest laicyzacja, a mówiąc wprost – dechrystianizacja. Wśród katolików powołanie komisji ani kandydatura jej przewodniczącego nie obudziły większych sprzeciwów. Za to działacze rozmaitych organizacji islamskich gwałtownie zaatakowali Bianco za nie dość stanowcze sprzeciwianie się islamofobii. (…) „Obecnie Francja nie należy już do chrześcijaństwa” – napisała Chantalle del Sol, profesor filozofii (…). „obecnie instytucja kościelna nie nadaje już tonu etyce ogólnej, nie inspiruje ustaw, nie kieruje sumieniami”. Profesor Del Sol nie wyjaśniła jednak, czym instytucja kościelna została zastąpiona w swych funkcjach, a jeśli tak, to przez kogo.

Piotr Witt z Paryża

Oprac. MoRo

Poranek WNET 

Nazwiska komunistów w nazwach ulic: Trzeba było poszukiwań archiwalnych, żeby odkryć powody świeckiej beatyfikacji

„Le Monde”, założyciel i mentor „Gazety Wyborczej”, oskarża polski rząd o wymazywanie nazwisk bojowników przeciwko faszyzmowi, sugerując w podtekście, jakoby chodziło o wybielanie faszyzmu.

Piotr Witt

Od kiedy przeczytałem zawiadomienie „Toalety nieczynne. Prosimy załatwiać się na własną rękę”, sądziłem, że w dziedzinie informacji turystycznej nic ciekawszego nie może mnie już spotkać. Lepsze to nawet od szyldu szklarza z ulicy Grójeckiej „Kituję w bramie”. Ale nie należy tracić nadziei. (…)

Wrocławska Hala Stulecia po stu latach od wybudowania okazała się wystarczająco obszerna na przyjęcie trzech tysięcy sześciuset pracowników książki ze wszystkich krajów świata. (…) Amerykanie i Japończycy, przybysze z Nowej Zelandii i z Afryki mogli podziwiać cuda śląskiego baroku i renesansu, a przede wszystkim imponujący gotyk. Piękny obraz, gdyby nie podpisy. Większość nie znała polskiego, nie rozumiała zatem tradycyjnej stylistyki tablic umieszczonych na odnowionych budynkach. Można się z nich dowiedzieć, iż „Prace budowlano-konserwatorskie NA obiekcie zostały przeprowadzone…” itd Nawet w stosunku do zakładu i do stołówki rusycyzm „na zakładzie” i „na stołówce” brzmiał parszywie. W odniesieniu do gotyku i renesansu brzmi jak sowiecki głos zza grobu. (…)

Staramy się zatrzeć ślady reżymu komunistycznego, który odebrał nam kawał życia i wielką część bogactw naszego kraju. W dziele tym starają się przeszkodzić w miarę słabnących sił ugrupowania w rodzaju obrońców demokracji, w nadziei, że według słów pewnej deputowanej „wszystko będzie, jak było”. Niedawno także media francuskie poddały ostrej krytyce rząd Jarosława Kaczyńskiego w ogólności za „usuwanie z nazw ulic nazwisk komunistów zasłużonych w walce z faszyzmem i zamordowanych przez nazistów”.

W awanturze o nazwy ulic sam nie jestem bez winy. W kronice paryskiej wiosną tego roku zwróciłem uwagę na osobliwą ulicę na tyłach Biblioteki Narodowej w Warszawie. Dziwna ta arteria nosi wyłącznie numery parzyste. Po jednej stronie nazywa się Stefana Batorego, po drugiej Juliana Bruna. Wyraziłem zdziwienie niespodziewanym vis-à-vis króla polskiego – pogromcy Moskwy z komunistycznym dziennikarzem, agentem Kominternu, notorycznym zwolennikiem przyłączenia Polski do Związku Radzieckiego. (…)

Co do mordowania przez nazistów, komórka inicjatywna polskich komunistów mordowała się sama. Marcelego Nowotkę zastrzelili bracia Mołojcowie, których z kolei kazał zamordować Pinkus Finder. Niemcy nie mieli tutaj nic do roboty. Zresztą mogli być wdzięczni polskim komunistom. Czyż Pikus Finder nie denuncjował do gestapo działaczy podziemia patriotycznego, akowców? (…)

Z inicjatywy towarzystwa Przyjaciół Edwarda Gierka w Sallaumines, miejscowości górniczej w płn. Francji wysłano petycję do ambasadora polskiego we Francji. Za pretekst posłużył projekt zmian w Wałbrzychu. Miano przemianować 13 ulic nazwanych imionami działaczy komunistycznych emigrantów we Francji. Ani w Wałbrzychu, ani w północnej Francji nikt już nie pamiętał, kim byli i czego dokonali patroni wymienionych ulic. Trzeba było poszukiwań archiwalnych, żeby odkryć powody świeckiej beatyfikacji. (…)

Nie od rzeczy będzie przytoczyć opinię Wojciecha Borzobohatego. Pierwszy prezes zarządu głównego Światowego Związku Żołnierzy AK twierdził, że najokrutniejsi, najbardziej brutalni wobec więźniów dozorcy rekrutowali się spośród komunistycznych reemigrantów z Francji.

„Sowiecki głos zza grobu”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera Wnet”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości we wrześniowym „Kurierze Wnet” nr 39/2017, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku Radia WNET na falach Radia Warszawa (106,2 FM) i Radia Nadzieja z Łomży (103,6 FM) oraz na www.radiownet.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Piotra Witta pt. „Sowiecki głos zza grobu” na s. 3 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Obraz naszej kultury i historii, ten, który funkcjonuje w świadomości zbiorowej, jest wciąż wypaczony i popsuty

Nasi najeźdźcy ze wschodu i zachodu (…), aby sprowadzić naród do poziomu niewolników i analfabetów razem z ludźmi niszczyli dorobek intelektualny i naukowy.

Obraz naszej kultury i historii, ten, który funkcjonuje w świadomości zbiorowej, jest wciąż wypaczony i popsuty. Czyż celem naszych najeźdźców ze wschodu i zachodu nie była elita narodu intelektualna i patriotyczna: uczeni, lekarze, prawnicy, inżynierowie. Trzeba było życia dwóch pokoleń, aby odbudować jako tako tylko straty biologiczne. Aby sprowadzić naród do poziomu niewolników i analfabetów, razem z ludźmi niszczyli dorobek intelektualny i naukowy zawarty w książkach i dokumentach.

Jedno z pierwszych zarządzeń niemieckich w okupowanej Warszawie dotyczyło wydawnictw. Kiedy władze okupacyjne już uporały się z przejmowaniem banków, zakładów przemysłowych i firm handlowych, nakazały zwieźć na plac Piłsudskiego całą literaturę antyfaszystowską celem jej spalenia. Wystarczyło jedno zdanie nieprzychylne dla Niemiec, aby książka poszła na stos.

Następnie przyszła kolej na książki związane z historią Polski. (…) Jak podkreśla Piotr Witt, zakazano druku nowych pozycji zarówno po polsku, jak i w innych językach, co więcej, zakazano sprzedaży nawet istniejącego zasobu.

Dzieła zniszczenia dziedzictwa narodowego dokończył nowy okupant, który zlikwidował prywatne wypożyczalnie i biblioteki, których przed wojną było ponad osiem tysięcy.(…) Podszedł do tego w sposób radykalny, biblioteki zlikwidowano, a książki poszły na przemiał.

Wycofane zostały z bibliotek wszelkie pozycje antykomunistyczne, antyrosyjskie, liberalne i książki dotyczące „gniazda przesądu”, czyli literatura religijna, wszelka literatura tzw. reakcyjna i dekadencka. Administracja komunistyczna nie oszczędziła nawet książek dla dzieci. Kornel Makuszyński był zakazany jako groźny antysemita, podobnie zresztą jak Adam Nowaczyński i Zygmunt Nowakowski.

Aleksander Kamiński zakazany był jako szkodliwy reakcjonista i prześladowany. Jego epopeja o Armii Krajowej „Kamienie na szaniec” została skazana na zapomnienie. W tym samym czasie wydawano w nakładzie 300 tys. egzemplarzy „Obywateli” Kazimierza Brandysa, podręcznik donosu dla młodzieży gimnazjalnej, i „Między wojnami” – pięć wydań przedstawiających zafałszowany obraz Polski przedwojennej. (…)

Obraz polskiego dorobku intelektualnego uległ radykalnemu zafałszowaniu.

W felietonie Piotra Witta także o bestsellerze światowego formatu, jakim była powieść Zofii Kossak-Szczuckiej o Franciszku z Asyżu „Bez oręża”, oraz o wykreślonych przez komunistów pisarzach emigracyjnych, a także o konieczności zaangażowania się polskiego rządu we wskrzeszenie polskiej kultury.

MoRo