Rodzina Rotszyldów 200 lat temu odkryła, że pewność dają interesy ubezpieczane przez państwo. Państwu nie grozi bankructwo, w razie niepowodzenia operacji obciąża obywateli nowymi podatkami.
Piotr Witt
W ruletce wysokość wygranej pociąga, lecz prawdopodobieństwo straty jest 36 razy większe. Od kasyna bardziej niebezpieczna jest tylko spekulacja giełdowa. Ale i tutaj istnieją recepty niezawodne. Rodzina Rotszyldów 200 lat temu odkryła, że pewność dają interesy ubezpieczane przez państwo. Państwu nie grozi bankructwo, w razie niepowodzenia operacji obciąża obywateli nowymi podatkami.
Dla tych, co nie są Rotszyldami, pozostają inwestycje w akcje. Do niedawna istniały walory murowane. Dawały ogromny dochód i były całkowicie pewne, bo murowane. (…)
I oto teraz, po powrocie z wakacji odkrywam informację, której nie znajdziecie na pierwszych stronach gazet. Ani nawet na drugich. Ani – zwłaszcza – w raporcie notariuszy i handlarzy nieruchomości, który wymownie zachęca do kupna. „Pożyczajcie na krechę! Nigdy kredyt nie był równie tani!” (…)
Obecna taniość kredytu wynika głównie z nadmiaru pieniędzy. Bankierzy mogą je wyprodukować w dowolnych ilościach, gdyż produkują z niczego. Profesor Allais nazwał ich fałszerzami pieniędzy. Dotąd napiętnowane przez uczonego fałszerstwo funkcjonowało doskonale. Młodzi oddawali się w niewolę bankom na 35–45 lat. Małżeństwo, które cztery lata temu nabyło mieszkanie wartości miliona, dzisiaj miałoby z tego pewnie 20% zarobku. Tyle, że mieszkanie należy wciąż do banku, chyba że bank zdążył się go pozbyć.
Marszand Leonce Rosenberg w latach 1920. sprzedawał malarstwo nowoczesne drogą ogłoszeń w prasie: „Obraz, który kupujesz dzisiaj, za tydzień będzie droższy o 25%”. Nie trzeba było oglądać dzieła ani uczyć się dobrego gustu. Anonse inwestorów mieszkaniowych późniejsze o sto lat dziwnie przypominają tamte sprzed Wielkiego Kryzysu. (…)
Bernard Arnault powiększył swoje imperium luksusu, zakupując amerykańską świątynię zbytku Tiffany za 15 mld €. Dla damy LVMH – w sukience letniej od Diora-Dioraura (6500 €) albo w półkrótkiej (6900 €) i bieliźnie (biustonosz 980, majteczki 880), pachnącej legendarnym „Shalimar” Guerlaina, w sandałkach od Yvesa Saint-Laurenta 695 albo 995, skarpetki 350, body 1550, dodatki, akcesoria (torebka-kuferek 4050) – prawdziwym luksusem jest dyskretna bransoletka od Tiffany’ego – 53 000 €.
Ale tu także wiele się zmieniło. Oficjalnie mówi się, że Minister SZ, Jean-Yves Le Drian, wymusił na panu Arnault’cie odstąpienie od transakcji w imię wojny handlowej ze Stanami. Francja zamierza ściągnąć zaległe podatki od amerykańskich gigantów informatyki i dystrybucji, więc prezydent Trump zapowiedział w odwecie obłożenie dodatkowym wysokim cłem francuskich towarów luksusowych. To cios w tradycję. Już przecież damy lekkich obyczajów sprowadzały frou-frou z Paryża do westernowych salonów, na udrękę dzielnych żon kowbojów.
Tiffany wykopał tomahawk i zaskarżył pana Arnaulta o złamanie umowy. Pan A. odpowiedział pozwem o oszustwo i odgraża się, ze wygra przed sądem w Delaware. Ale wiemy, komu zazwyczaj przyznaje rację sąd amerykański w sprawie przeciwko cudzoziemcowi. Za rozsypany puder zapłaci pewnie państwo francuskie, czyli podatnik. (…)
Wścibscy dziennikarze ujawnili, że obroty LVMH na świecie zmalały o 70% i końca tego krwotoku nie widać. Więc winne nie jest oszustwo, ale spadek popytu. Chodzi naprawdę o ciężką forsę. W gotówce transakcja na 15 mld € przedstawiałaby dwie i pół tony banknotów po 500 €.
A może zaczęły się sprawdzać przewidywania profesora Allaisa, który za stan rzeczy winił „obrońców ideologii nadmiernie uproszczonej i destrukcyjnej, heroldów gigantycznej mistyfikacji”?
Cały artykuł „Krach?!” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w październikowym „Kurierze WNET” nr 76/2020, s. 1 i 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Zanurzcie żabę we wrzątku, a natychmiast z niego wyskoczy. Umieśćcie ją w wodzie zimnej i podgrzewajcie powoli: żaba przyzwyczai się do zmiany i pozostanie spokojna, dopóki się nie ugotuje.
Piotr Witt
Hollywoodzka wizja dziejów ogranicza się do scen spektakularnych: strzelają, rzucają granaty, umierają, giną. Mniej widowiskowe, ale bardziej istotne są motywacje. Archiwa odtajniane po latach informują coraz pełniej o motywacjach, o cynizmie, chciwości i tchórzostwie jednych, za które inni płacili życiem. Nauki płyną z nich zawsze aktualne, zwłaszcza dzisiaj, w obecnej dziwnej wojnie (trudno powiedzieć z czym: z wirusem czy z chlorochiną), która także pochłania ofiary.
Dawna Europa jest słusznie krytykowana przez historyków za uległość wobec Hitlera. Na jej usprawiedliwienie należy przypomnieć, że Führer prowadził swoją politykę zaborczą w sposób naukowy, opierając się na prawach przyrody odkrytych przez wielkich uczonych i trudnych do ominięcia.
Tym, co widzą w nim tylko nieudanego malarza i niedouczonego kaprala, niełatwo jest wytłumaczyć sukcesy, jakie odnosił wobec doskonale udyplomowanych oksfordczyków i absolwentów słynnej École Militaire. Hitler był samoukiem, ale jego nienasycony głód wiedzy popychał go do sumiennego zgłębiania problemów, którymi się zajął. „Czytanie – pisał w Mein Kampf (s. 32) – nie jest celem, lecz środkiem dla każdego do wypełnienia ram, które wyznaczyły jego talenty i uzdolnienia. (…) Czytałem bardzo wiele w tym okresie (w Linzu, w Wiedniu i w Monachium, P.W. ) i w sposób pogłębiony. Wykułem sobie w ciągu kilku lat zespół wiadomości, które stały się granitowym cokołem mojej przyszłej działalności. Pewne rzeczy dorzuciłem później. Niczego nie muszę zmieniać”. Erudycja, którą chętnie się popisywał, dzięki wyjątkowej pamięci zdumiewała wszystkich, którzy się z nim zetknęli.
Namiętny czytelnik literatury popularnonaukowej poznał także dzieła profesora Friedricha Goltza, który odkrył i opisał m.in. niektóre funkcje systemu nerwowego żab (1869).
Doświadczenie z wrażliwością żaby, przeprowadzone przez wybitnego neurofizjologa, zainspirowało Führera do jego działalności politycznej. „Zanurzcie żabę – pisał Goltz – w garnku z gotującą wodą, a natychmiast z niego wyskoczy. Umieśćcie ją w wodzie zimnej i podgrzewajcie powoli: żaba przyzwyczai się do zmiany i pozostanie spokojna, dopóki się nie ugotuje”.
Prawo rządzące fizjologią żab Hitler zastosował do dyplomacji międzynarodowej z doskonałym rezultatem. „Jeżeli postawi się ich [rządzących] brutalnie wobec radykalnego problemu, obudzi się ich wrogość i chęć odwetu, ale postępując łagodnie, krok po kroku, można zrobić z nimi wszystko” – tłumaczył swoim generałom. Stosując tę metodę, zajął kolejno Austrię i Sudety, i wypowiedział pakt o nieagresji z Polską za milczącym przyzwoleniem mocarstw europejskich, zadowolonych, że ustępując nieco „panu Hitlerowi”, ratują pokój. A przecież mocarstwa były związane z Czechosłowacją i Polską sojuszami wojskowymi i gwarantowały nietykalność ich granic.
W obecnej wojnie sanitarnej chodzi o znacznie mniej, ale spektrum zagadnienia jest szersze. Stopniowo narzucono nam, nie bez zamysłu politycznego, ograniczenia coraz poważniejsze i coraz mniej usprawiedliwione. Profesor Raoult potwierdza użyteczność żelu hydroalkoholowego, ale go nie przecenia. Z równym skutkiem wystarczy dobrze myć ręce wodą i mydłem. Wczoraj pasażer autokaru w Perpignan wyraził optymistyczną nadzieję, że doświadczenia obecnej zarazy nauczą wreszcie Francuzów mycia rąk. Byłaby to w istocie prawdziwa rewolucja obyczajowa. Pisałem już kiedyś, że przez lata życia we Francji tylko jeden na pięciu wezwanych przez nas do domu lekarzy umył ręce, zanim zabrał się do badania. A co mówić o pacjentach?
We Francji znikły ze sklepów żółte kamizelki, zastąpione innymi kolorami, za to maski każą nam nosić prawdopodobnie do końca roku. Czy wystarczy to do uniknięcia jesieni socjalnej, gorącej każdego roku? Z pewnością złagodzi wybuch. Jedni nie pójdą manifestować z obawy zarażenia, inni z obawy przed grzywną.
Powoli przyzwyczajamy się do masek. Kaganiec na razie jest miękki.
Hitler nie powiedział swoim generałom, że profesor Goltz przed ugotowaniem odciął żabie głowę. Pozostał jej refleks, ale świadomy wybór, dusza – zniknęły bezpowrotnie. Führer uznał w danym przypadku głowy swoich rozmówców za szczegół nieistotny.
Profesor Raoult nie przecenia także znaczenia masek, gdyż w ciągu kilkudziesięciu lat praktyki epidemiologicznej stwierdził, że zakażenia dokonują się głównie przez ręce.
Śniło mi się, że jestem psem. Stałem obok torów kolejowych i próbowałem zatrzymać jadący pociąg towarowy. Szczekałem, ile sił, ale pociąg gwizdnął i przejechał. Mój przyjaciel, obeznany z dziełami Karla Gustawa Junga, wytłumaczył, że tak, w formie syntetycznej i alegorycznej, objawił się sens mojej działalności publicystycznej. Słowem, jak mówił niezastąpiony Władysław Gomułka: „Psy szczekają, a karawan jedzie dalej”. Pociąg się nie zatrzymał – dodał znawca psychologii głębi – ale szczekanie zwróciło uwagę innych. Szczekajcie więc, ile wlezie!
Cały artykuł „Śniło mi się, że jestem psem” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w wrześniowym „Kurierze WNET” nr 75/2020, s. 1 i 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Ścieżki rowerowe i afery finansowe. Piotr Witt o ekologii i rynku nieruchomości w Paryżu.
Mer [Paryża] Anna Hidalgo przekształca obecnie miasto dużym nakładem kosztów w tor kolarski.
Piotr Witt wskazuje na rozbudowę ścieżek rowerowych w stolicy Francji kosztem ruchu samochodowego. Skutkiem są zakorkowane ulice.
Anna Hidalgo przypomina wieloręką hinduską boginię Kali- jednym kompletem rąk niszczy to, co buduje drugim.
Jak podkreśla nasz korespondent, mer Paryża stawia na ruch rowerowi w imię ekologii, by jednocześnie betonować metropolię. Przeciwko budowie mierzącego 180 m wieżowca na terenie wystawowym przy Porte de Versailles protestują organizacje pozarządowe. Tymczasem sprawę inwestycji bada prokuratura. Chodzi o dopłatę przez merostwo inwestorowi 263 mln euro do jego projektu.
Jest podejrzenie kumoterstwa, czy też faworytyzmu.
Mówi się nawet o defraudacji mienia publicznego. Rynek nieruchomości we Francji traci na wartości. Ponadto nasz korespondent przedstawia najnowsze informacje dotyczące pandemii.
Paryski korespondent Radia WNET mówi zarzutach przeciwko dr Didierowi Raoultowi i spadku śmiertelności COVID-19.
Piotr Witt omawia sytuację epidemiczną we Francji. Mieszkańcy Paryża muszą chodzić w maskach. Francuskie media donoszą o tym, że terapia dr Didiera Raoulta nie przynosi efektów:
Musiałbym przeprosić słuchaczy, gdyby nie to, że w Marsylii śmiertelność COVID-19 jest dwa razy niższa niż w Paryżu.
Paryski korespondent Radia WNET mówi o sieci powiązań biznesowych, która stoi za atakami na Raoulta i promowania remdesiviru.
Media są dzisiaj często maszynkami do wyciągania pieniędzy.
Jak dodaje Piotr Witt:
Mam wrażenie, ze gigantomachia rozpętana przez zarazę jeszcze się nie skończyła.
Wyborcy Trzaskowskiego głosowali ujęci tym, co ich kandydat obiecywał; wyborcy Dudy oceniali to, czego ich kandydat dokonał. Łatwiej sformułować urzekające obietnice, niż zdać rachunek z czynów.
Piotr Witt
Trzaskowskiego poparli ludzie młodzi, najbardziej skłonni do ryzyka i obdarzeni najkrótszą pamięcią. Programy szkolne, z których eliminuje się naukę historii, stwarzają doskonałe warunki dla kandydatów na wysokie urzędy.
Dla większości przedstawicieli pokolenia smartfonitów porozumienia okrągłostołowe, układy w Magdalence to są odległe wydarzenia historyczne, mało znane i rozmaicie interpretowane, nie mówiąc już o stanie wojennym sprzed czterdziestu lat. Polska jest krajem ludzi młodych, rezerwuarem wyborczym Trzaskowskiego.
Ponad 80% obywateli nie przekroczyło 64 roku życia, w tym 62% liczy mniej niż 34 lata.
Dochodzi do tego czynnik psychologiczny zmiany, lekceważony przez politologów, gdyż trudno uchwytny. Już co najmniej od czterech lat marynarka męska musi być krótka, o wąskich ramionach, jeżeli nie chcecie narazić się na śmieszność. Młody człowiek nie może więc zaakceptować zeszłorocznego Dudy, skoro nawet jego ubiegłoroczny model smartfona przynosi mu wstyd wśród kolegów.
Tylko dinozaury pamiętają dobrze, czym była Polska Ludowa, okradana w najbardziej bezczelny sposób przez Sowiety. Obywateli powyżej 65 roku życia jest zaledwie 18%. Dinozaury nie uległy namowom T(W) Mazowieckiego, aby zapomnieć i wszystko, co było, oddzielić grubą kreską. Najstarsi z nich pamiętają nawet powojenną zagładę polskiej elity – te ćwierć miliona wymordowanych patriotów. I nie mogą pogodzić się z myślą, że ich kaci dożywali i nadal dożywają późnej starości, obsypani zaszczytami i nagrodzeni sowitą emeryturą specjalną.
Rachunek za pięć lat działalności to jest miecz obosieczny i odnosi się także do Polonii.
W regionie paryskim dwie trzecie Polaków głosowało na Trzaskowskiego. Ale też PiS zapracował sobie na ten wynik sumiennie. Po pięciu latach rządów Instytut Polski w Paryżu wciąż jest zamknięty. Uroczyście obiecanego remontu, niewielkiego, nawet nie rozpoczęto. Nie ma więc polskich wystaw, nie ma filmów, nie ma biblioteki. Co dano w zamian? Niezrozumiałą politykę historyczną.
Dwie sesje opluwania Polski zorganizowane przez PAN, z udziałem prof. Grossa, Anny Bikont, noblistki i innych podobnych. Jeszcze trochę wysiłku w tym kierunku, panowie, i za chwilę przejdziecie do historii, czyli do przeszłości.
W kraju PiS wygrał z niewielką przewagą, choć zrobił bardzo wiele, żeby przegrać. Nie będę się nad tym rozwodził.
(…) Mieliśmy w tym roku prawo nie do jednej, ale do dwóch defilad. Prezydent pragnął, aby z okazji zwycięstwa nad koronawirusem personel szpitalny defilował wspólnie z wojskiem. Personel podjął wyzwanie i defilował, ale sam. Ci, których poświęcenie oklaskiwaliśmy z okien i balkonów przez trzy miesiące, manifestowali 14 lipca od placu Bastylii do placu Republiki przeciwko przywilejom, jeszcze dzisiaj do obalenia. Była to jednocześnie demonstracja przeciwko ugodzie podpisanej z rządem przez część związków zawodowych służby zdrowia.
Uroczystość wieczorem w Grand Palais, zorganizowana przez ministra zdrowia Verana; spektakl w Operze Paryskiej dla wybranych; dekoracje orderami, hołd oddany podczas defilady, podwyżka 183 euro netto. Dlaczego więc nie minęło ich oburzenie? Mieli trzy wymagania: jedno odnośnie do zarobków, drugie – łóżek szpitalnych i trzecie – naboru nowych pracowników. We wszystkich trzech przypadkach rezultat oczekiwań jest opłakany. Obiecano im podczas epidemii 300 euro podwyżki. Potem przeliczono ponownie: dostaną sto osiemdziesiąt. Właściwie dostaną dziewięćdziesiąt, ale teoretycznie, praktycznie ani centyma w tym roku. W przyszłym mają otrzymać dziewięćdziesiąt euro i w następnym też dziewięćdziesiąt. Ponieważ tyle wynosi różnica stwierdzona przez Komisję Europejską między średnią płacą w Europie i we Francji; Francja płaci najmniej. Będą zatem wciąż opłacani gorzej niż reszta Francuzów.
Trzeba w Polsce dobrze zdać sobie sprawę, że euro we Francji warte jest mniej niż złotówka w Polsce. Mówię o sile nabywczej. Problem szpitali francuskich to więcej pracowników administracyjnych, jak medycznych.
Od roku 2000 było 71 tysięcy lekarzy i 30 tysięcy urzędników. W ciągu 10 lat odebrano 11,3 mld z budżetu na szpitale. I tę politykę się kontynuuje, nadal zmniejszając ilość łóżek. Rząd jakby nic nie zrozumiał z pandemii covid. Dzisiaj, w lipcu, jest mniej łóżek szpitalnych niż było w styczniu. Kontynuuje się zamykanie. Zlikwidowano czternaście łóżek reanimacyjnych w Strasburgu. Zamknięto oddział reanimacyjny w szpitalu Celestin w Alzacji, gdzie łóżek najbardziej brakowało.
To nie jest tylko sprawa personelu medycznego, który wychodzi na ulice i strajkuje, i nie chodzi tylko o pracę – mówi rzecznik pielęgniarzy Thirerry Amouroux. Stawką jest życie i zdrowie Francuzów. Francja na 1000 osób ma 1, 9 łóżka reanimacyjnego; Niemcy mają osiem. Niemcy mają pięć razy więcej łóżek reanimacyjnych niż Francja, a jednocześnie cztery razy mniej ofiar koronawirusa.
Dzisiaj, kiedy rysuje się groźba drugiej fali epidemii, francuska służba zdrowia wciąż czeka na sprzęt. Nie ma dostatecznej ilości masek specjalistycznych. Brak personelu. Minister Zdrowia obiecał nabór 15 tysięcy nowych pracowników. Wśród tych 15 tysięcy jest siedem i pół tysiąca nowych etatów i tyleż etatów wakujących z braku kandydatów. Pielęgniarze francuscy nie chcą pracować za proponowaną płacę i uciekają za granicę albo zmieniają zawód.
W szpitalach wszyscy są źle opłacani. Ale salowa, która naraża życie ubrana w plastikowy worek do śmieci z braku bluz ochronnych, uważa, że zasługuje na więcej. Dzisiaj są wściekli, ponieważ dali z siebie wszystko, a rząd targuje się z nimi jak szmaciarz.
Nie chcą medali, hołdów, uroczystości i wyrazów uznania. Chcą, aby ich pracodawca płacił im przyzwoicie, odpowiednio do ich kompetencji, kwalifikacji, odpowiedzialności i zaangażowania.
Wieczorem z parteru wieży Eiffla i z trzeciego piętra strzelano sztucznymi ogniami. Kanonada trwała pół godziny. Wielkie kule, które zwykle kojarzą się z dmuchawcami, obecnie kojarzyły się z ogromnym koronawirusem.
Cały artykuł „Wygrana mimo wszystko i fajerwerk w kształcie koronawirusa” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w sierpniowym „Kurierze WNET” nr 74/2020, s. 1 i 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.
Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Płaczcie, młodzi Francuzi, nie dane wam będzie ujrzeć legendarnej epopei. Będziecie musieli się zadowolić filmami pani Holland, które są w Paryżu pokazywane z towarzyszeniem hałaśliwej reklamy.
Piotr Witt
Chaos
Wynalazek telewizji wzbogacił wybory demokratyczne o czynnik wyglądu. W demokracji wszyscy są równi, ale niektórzy są bardziej fotogeniczni. Politolog amerykański Calder S. Brown uważa, ze Lincoln nigdy nie zostałby wybrany, gdyby w jego czasach istniała telewizja. Twarz najlepszego prezydenta Ameryki szpeciły dzioby po ospie.
Zdaniem Henry’ego Kissingera to Bill Clinton wprowadził politykę w nowy wiek: wiek wyglądu; odtąd emocje przekazywane przez telewizję wpływają silniej na decyzje niż raporty ekspertów.
W dawnej monarchii wygląd pretendenta liczył się znacznie mniej. Wycieczki oprowadzane po Wersalu patrzą z podziwem na monumentalne wizerunki Ludwika XIV. W rzeczywistości Louis le Grand mierzył 156 cm wzrostu, a według innych źródeł 155 – był mniejszy i od Hollande’a, i od Sarkozy’ego. Nadworny portrecista Hyacynt (Jacek) Rigaud, świadomy swej misji, tworzył wizerunek władcy Francji takiego, jakim uczyniło go stanowisko, nie krępując swego talentu powłoką cielesną modela.
Na początku XX stulecia o plenerowym portrecie prezydenta Faure’a mówiono, że przedstawia „wielkiego Feliksa na tle małych Alp”. Piękny Feliks sypiał z żoną portrecisty, panią Steinheil, tak zapamiętale, że pewnego przedpołudnia zasnął w jej objęciach snem wiecznym. Rzecz miała miejsce w Pałacu Elizejskim, skandalu nie dało się zatuszować, jak i okoliczności powstania wizerunku.
Władcy dawnego ZSRR wybrali formułę pośrednią między naturalizmem Clintona i idealizmem Ludwika XIV. Byli fotografowani, a następnie ich wizerunki retuszowano tak długo, aż przypomniały idealnego przywódcę narodu.
Uczeni historycy sztuki mogliby na tej podstawie wprowadzić klasyfikację na szkołę francuską i szkołę radziecką naprawiania historii. W każdym razie: jak cię widzą, tak cię piszą.
Kiedy piszę te słowa, nie jest jeszcze znany wynik wyborów paryskich. O fotel mera ubiegają się trzy gracje: Rachida Dati (prawica), Agnes Buzyn – makronia i ustępująca mer Anna Hidalgo – prawica lub lewica, zależnie od okoliczności. Botox, dieta odchudzająca i szminka są ważnymi argumentami wyborczymi. Walka idzie zażarta, kandydatki wymyślają sobie, ile wlezie, ale nie dotykając istoty rzeczy. Rządy Hidalgo są dla stolicy katastrofalne. Obiecuje zmienić miasto w rodzaj wsi dla cyklistów: zieleń, parki i rowery. Na razie betonuje w Paryżu każde wolne miejsce. W tym najbardziej przeludnionym mieście świata, zaludnionym gęściej niż Szanghaj, Hongkong i Bombaj, wydaje zezwolenia budowlane na prawo i lewo. Nasze piętnaste arrondissement 40 lat temu było dzielnicą małych domków, gdzie po rewolucji sowieckiej najchętniej osiadali rosyjscy uciekinierzy. Dziś domki ustąpiły miejsca siedmiopiętrowym buildingom, zagęszczenie przekracza 25 000 osób/km2 – warunki doskonale sprzyjające epidemii. Dla porównania – zagęszczenie ludności w Warszawie – 2400/km2. Nawet pandemia nie zahamowała szaleństwa – w naszym najbliższym sąsiedztwie otwarto trzy nowe place budowy. W tym szaleństwie jest metoda – 20–30 000 €/m2 mieszkania. Dochody najdroższego miasta są zahipotekowane na trzydzieści lat z góry. Jak to możliwe? Już 20 lat temu Philippe Seguin, ówczesny prezes Cour de Comptes (NIK) dziwił się, że budowa krótkiego odcinka linii tramwajowej kosztuje w Paryżu siedem mld €. Za to, dla oszczędności, autobusy są nieklimatyzowane, metro również, mimo temperatur w lecie bliskich 40°C.
Kibicuję pani Dati, w nadziei, ze jako mer Paryża usunie wreszcie z Pól Marsowych postawiony przez rodzinę Halterów szkaradny szklany „mur dla pokoju”, pokryty napisami Freedom, Pax, Mup itp. Towarzysz Marek Halter zapamiętał je zapewne z młodości spędzonej w Moskwie i w Warszawie.
Nie spodziewam się jednak po wyborach zasadniczych zmian. Obok spraw istotnych kandydatki przechodzą dość obojętnie. Najwyraźniej nie pragną burzyć istniejącego systemu, który jest nader korzystny dla mera, ale zainstalować się w nim i korzystać z jego dobrodziejstw.
Przeszłość przekazała nam w spadku wizerunki dawnych sław i wielkości w postaci pomników. Prezydent Macron, przemawiając wieczorem w niedzielę 14 czerwca, tonem jak zwykle patetycznym, zapowiedział: „Republika nie będzie cenzurować historii ani obalać pomników”. Była to aluzja do ostatnich wydarzeń. Czarni wyszli na ulice Paryża. Amerykańska afera Charlesa Fielda obudziła we Francji dawną aferę Traore’a. W 2016 roku 43-letni czarny obywatel Adam Traore zmarł podczas przesłuchania policyjnego. Rodzina zmarłego oskarżyła policję o mord. Po 4 latach śledztwo nie doprowadziło do ustalenia prawdy; ekspertyzy, kontrekspertyzy i dochodzenia w toku. Rodziny muzułmańskie są liczne. Ojciec Traore’a z czterech żon miał 17 dzieci. Razem z kuzynami tworzy to cały klan, który zniecierpliwiony długim śledztwem, bez trudu skrzyknął kilkudziesięciotysięczny tłum manifestantów. Przed Pałacem Sprawiedliwości było ich 80 000, w marszu protestacyjnym wzdłuż Wielkich Bulwarów 30–50 000.
Restauratorzy, od placu Republiki do Opery, którzy po dwóch miesiącach przerwy otworzyli nareszcie w poniedziałek tarasy swoich kawiarni i restauracji usytuowanych na trasie marszu, musieli zaraz je zamknąć i okna zabić dyktą w przewidywaniu wydarzeń. Minister spraw wewnętrznych przepuścił nową okazję, żeby zamilczeć. Schlebiając manifestantom, oskarżył policję francuską o rasizm. Z właściwym sobie talentem ubił jednym kamieniem dwa wróble: wzbudził w policjantach nienawiść do rządu i uszczuplił zastęp wyborców Macrona o tę garstkę, która jeszcze pozostała mu wierna.
Od rasizmu do kolonializmu jeden krok – postkolonialna społeczność Francji zażądała usunięcia z przestrzeni publicznej wszelkich śladów przeszłości kolonialnej, w pierwszym rzędzie pomników.
Strach padł na Republikę: głównym apostołem kolonializmu w XIX wieku był Jules Ferry – wielokrotny minister, premier rządu i jeden z ojców Republiki. Ma wiele pomników i ulice swego imienia w każdym większym mieście. Będzie co obalać i zmieniać.
Na razie odwołano projekcję słynnego filmu Przeminęło z wiatrem, który miał być wznowiony w kinoteatrze Rex na Wielkich Bulwarach. W tym najpiękniejszym kinie Paryża, zbudowanym za apogeum Hollywoodu w latach 30. XX w., widza otacza makieta miasteczka meksykańskiego z westernów: nad głową ma wygwieżdżone niebo, a na scenie przed filmem balet kolorowych fontann. Clark Gable i Vivien Leigh zostali zakazani ze względu na bijący z nich rasizm.
Płaczcie, młodzi, nie dane wam będzie ujrzeć legendarnej epopei. Będziecie musieli się zadowolić filmami pani Holland, które są w Paryżu pokazywane z towarzyszeniem hałaśliwej reklamy. Jeśli tak dalej pójdzie, niebawem może wam być odebrany również dostęp do pierwszej literackiej nagrody Nobla, dzieła, którego francuski przekład pobił wszystkie rekordy wydawnicze od czasu wynalezienia powieści: 300 000 egzemplarzy w 1905 roku (a ukazał się w 1901). To więcej niż dzieła Aleksandra Dumasa razem wzięte. Mam naturalnie na myśli Quo Vadis Henryka Sienkiewicza. Czytajcie, póki czas. Skoro film o białych właścicielach plantacji został zakazany na żądanie wspólnoty czarnych ludzi, to dlaczegóżby apologia chrześcijaństwa nie mogła zostać wycofana z obiegu na wniosek wspólnot religijnych innych wyznań?
Młodzi, będziecie za to mieli do dyspozycji na każde zawołanie najnowszego literackiego Nobla – opowieść Olgi Tokarczuk o dawnych Polakach, antysemitach tak zawziętych, że nieszczęsnych Żydów, którzy przeszli na katolicyzm, karali nadaniem szlachectwa i zwolnieniem z podatków. Za te zbrodnie Polacy jeszcze zapłacą – grozi autorka „Drabiny Jakubowej„.
Na Gwadelupie obalono już pomnik Victora Schoelchera, który zniósł niewolnictwo w koloniach francuskich (słynna ustawa 27 kwietnia); w Paryżu żądają usunięcia pomnika Colberta, który poddał handel niewolnikami przepisom prawnym. Przed podjęciem decyzji trzeba będzie się dobrze zastanowić. Jean Baptiste Colbert – premier rządu Ludwika XIV – został zaklęty w kamień jako najwybitniejszy mąż stanu w historii Francji. Ma prawo do jednego z czterech pomników świeckich patronów, którymi Republika ozdobiła fronton Zgromadzenia Narodowego od strony Sekwany. Kto miałby go zastąpić? Trudny wybór. Tych wahań nie znał mer (formalnie prawicowy!) alzackiego miasta Thionville w departamencie Mozeli. Uprzedzając ogólne życzenie wyborców, przemianował liceum im. Colberta na liceum niejakiej Rosy. Największą krzywdę wyrządził uczniom. Zawszeć to „liceum Colberta” lepiej brzmi na świadectwie maturalnym niż „liceum Rosy”, nieznanej we Francji amerykańskiej bojowniczki o zniesienie niewolnictwa.
Walka z pomnikami wybuchła w momencie, kiedy wojna o chlorochinę, rozpoczęta w Marsylii, przybrała zasięg światowy. We wtorek 16 czerwca komisja parlamentarna przesłuchiwała dyrektora zdrowia Jerome’a Salomona na okoliczność błędów popełnionych przeciwko zdrowiu i życiu Francuzów. Prokurator Republiki wszczął dochodzenie przeciwko ministrom na wniosek kilkudziesięciu skarżących instytucji i osób prywatnych. Zainteresowanie ogromne. Oskarżycielska książka obrońcy chlorochiny, profesora Christiana Perronne’a, która 18 czerwca rano trafiła do księgarń, wieczorem plasowała się już na szczycie sprzedaży. Tytuł wymowny: Czy jest taki błąd, którego ONI nie popełnili? i podtytuł: Covid-19. Święta unia niekompetencji i ignorancji. Książka prof. Didiera Raoulta na temat szczepionek, ich dobrodziejstw i ryzyka z nimi związanego, wydana w marcu, zajmuje pierwsze miejsce w kategorii literatury niebeletrystycznej.
Artykuł „Chaos” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w lipcowym „Kurierze WNET” nr 73/2020, s. 3 – „Wolna Europa”.
Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.
Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Piotr Witt o wyborach prezydenckich w Polsce i tym, kto głosował w nich na Rafała Trzaskowskiego oraz o odbudowie katedry Notre Dame.
Piotr Witt wyjaśnia, dlaczego Rafał Trzaskowski miał tak wielkie poparcie społeczne. Powodem tego jest nieznajomość historii Polski ostatnich dziesięcioleci. Młodzi chcą nowości. A jest to spowodowane psychologicznym czynnikiem zmiany, czyli przymusem życia według mody i nowinek. Dziennikarz zauważa, że Polsce osoby powyżej 60 roku życia stanowią 18% wyborców. Młodzi nie pamiętają Magdalenki, nie mówiąc już o stanie wojennym, czy o niszczeniu polskich elit. Ci, którzy to pamiętają nie chcą patrzeć jak ich dawni kaci spokojnie dożywają swych dni na wysokiej emeryturze. Nasz korespondent zawraca uwagę, że
We Francji 2/3 Polaków głosowało za Trzaskowskiego. PiS zapracował na ten wynik, tym co robił dla Polonii.
Tłumaczy, że mimo upominania się o ponowne otwarcie Instytu Polskiego w Paryżu, po 5 latach wciąż jest on zamknięty. Zamiast tego, jak wskazuje Witt, polskie władze zaoferowały francuskiej Polonii „dwie sesje opluwania Polski z prof. Grossem i Tokarczuk”.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego mówi także o chęciach francuskiej władzy zmiany katedry Notre-Dame w Paryżu na muzeum i trudach związanych z odbudową częściowo spalonego obiektu sakralnego.
Projekty […] miały zdesakralizować katedrę i zmienić ją w obiekt świecki.
Udało się odrzucić propozycje odbudowy świątyni w modernistyczny sposób. Ma ona zostać przywrócona do kształtu jaki miała przed pożarem.
Piotr Witt o nowym rządzie we Francji. Nowym premierem został Jean Castex. Wszakże ministrowie, jak podkreśla nasz korespondent, zostali ci sami.
Od poniedziałku mamy w Francji nowy rząd. Francuzi zawołali: Mamy nowy rząd i starych ministrów! – mówi Piotr Witt.
W składzie gabinetu pozostał m.in. szef resortu gospodarki i finansów Bruno Le Maire oraz minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian. Piotr Witt nie dziwi się, że Castex zmienił Edouarda Philippe’a. Po kiepskich rządach we Francji w czasie pandemii koronawirusa potrzebny był polityk, który złagodzi zapalczywe emocje we Francji. Castex taki jest. Charakteryzuje się spokojem, łagodnością i skutecznością. Piotr Witt jednak mówi, że Francuzi nie zapominają działań rządu w związku z pandemią.
Ponadto nasz korespondent przedstawia retorykę francuskiej prasy na temat polskich wyborów prezydenckich. „W Gazecie Wyborczej Polacy mogą znaleźć wszystko, co znajduje się w mediach francuskich” – dodaje.
Piotr Witt o poszukiwaniach leku na koronawirusa, terapii prof. Raoulta i droższych rozwiązaniach, jakich szukają firmy farmaceutyczne.
Piotr Witt kontynuuj temat terapii prof. Didier Raoulta. Zaznacza, że choć marsylski lekarz opracował metodę leczenia Covid-19 to
Firmy farmaceutyczne szukają droższych rozwiązań. […] Discovery miało udowodnić nieskuteczność programu Raoulta.
Wyjaśnia jak wyglądał projekt badawczy w ramach którego 3200 pacjentów zostało przebadanych. Badał on użyteczność remdesiwiru, który kosztuje 186 euro za pudełko 120 pigułek i innych dostępnych na rynku leków, które jak wskazuje korespondent, są droższe od chlorochiny. Ta ostatnia nie była jak zauważa, używana przez badaczy projektu Discovery w sposób zalecany przez prof. Raoulta. Witt wskazuje, że jeśli chodzi o terapię chlorochiną to
Prezydent Trump nabrał od któregoś momentu wodę w ustach po początkowych zachwytach.
Sądzi, że mogą mieć coś z tym wspólnego „kosztowne leki chronione amerykańskim prawem patentowym”.
Piotr Witt o fotogeniczności w debatach politycznych oraz o protestach przeciw rasizmowi we Francji i tym, co ma z nimi wspólnego XIX-wieczny mer Paryża i minister oświaty III Republiki.
W demokracji wszyscy są równi, ale niektórzy są bardziej fotogeniczni.
Piotr Witt wskazuje na role telewizji w polityce. Wygląd ma znaczenie w obecnych wyborach na mera Paryża. O to stanowisko rywalizują trzy kobiety.
Botoks stał argumentem wyborczym obok diety odchudzającej i szminki. […] Debata jest bardzo zażarta, ale starannie omija istotę dotyka źródła problemów, jakby żadna z kandydatek nie chciała zmienić obecnego systemu […] ale dobrze się w nim zainstalować.
Korespondent przypomina jak poprawiano wizerunki władców Francji i przywódców sowieckich. Podejmuje także temat protestów antyrasistowskich we Francji. Przypomniano przy tej okazji sprawę obywatela Francji pochodzenia malijskiego, który zmarł po wizycie na komisariacie. Adama Traoré nie żyje od 2016 r., jednak śledztwo w sprawie jego śmierci i odpowiedzialności za nią funkcjonariuszy policji do dzisiaj nie ma finału. Zmarły miał liczne rodzeństwo z czterech żon jego ojca, które upomina się o swego brata:
Klan Traoré bez trudu skrzyknął kilkudziesięciu tysięczny tłum demonstrantów.
Demonstrujący domagają się m.in. likwidacji pomników rasistów i zwolenników kolonializmu. To ostatnie stawia władze francuskie w trudnym położeniu, gdyż jak zauważa Stefanik, propagatorem kolonializmu był Jules Ferry, jeden z ojców III Republiki i twórca bezpłatnego, obowiązkowego i laickiego szkolnictwa. Ma on ulice w niemal wszystkich francuskich miastach. Tymczasem ofiarą antyrasizmu padły projekcje filmu „Przeminęło z wiatrem” we francuskich kinach.