
Odsłuchaj całą rozmowę:
Piotr Biesiekirski przyznaje, że na jego decyzję o zakończeniu kariery wpływ miało wiele czynników. Jednym z ważniejszych powodów było dostrzeżenie przez kierowcę innych dziedzin, w których może się spełniać:
po drodze trochę bardziej zacząłem odkrywać siebie i zobaczyłem, że jest też dużo innych rzeczy, które bardzo się dla mnie liczą i w których jestem dobry – mówi gość „Czasu na Motorsport”.
Czym są te inne rzeczy? Tego motocyklista póki co nie chce zdradzać. Deklaruje jednak, że ma konkretne plany na pozostanie w świecie motocykli, jednak w innej roli.
Inną ważną kwestią było zdrowie. W ubiegłym sezonie Biesiekirski doznał dwóch poważnych upadków:
było dużo kontuzji i nieciekawych przygód. W ubiegłym roku miałem dwie sytuacje, kiedy nie wiedziałem, czy długoterminowo nie odbije się to na moim zdrowiu i funkcjonowaniu. To też częściowo miało wpływ na tę decyzję.
Piotr Biesiekirski o zakończeniu kariery zaczął myśleć po pierwszym wypadku z sezonu 2024, którego doznał na australijskim torze Phillipe Island:
w lutym w Australii czekałem pięć czy sześć godzin na wyniki skanów mózgu po bardzo mocnym wypadku, w którym zostałem wystrzelony na kilka metrów do góry i bardzo niefortunnie upadłem – nie dość, że na główkę, to jeszcze twarzą. Miałem wtedy dosyć poważny wstrząs mózgu i chwilową całkowitą utratę pamięci. Zostałem helikopterem przetransportowany do szpitala, gdzie pięć czy sześć godzin leżałem w bezruchu na twardej desce, nie wiedząc, czy nie będę miał jakiegoś stałego uszczerbku na zdrowiu, na zdolnościach kognitywnych. Nie będę ukrywał: wtedy dużo myśli przechodziło mi przez głowę. I to chyba był moment, gdzie wszystkie wątpliwości, czy kontynuować to wszystko, się zaczęły.
Są też inne rzeczy, w których chcę się rozwijać i po prostu w tym momencie ryzyko, jakie jest do podjęcia, stało się dla mnie bardziej realne.

Jak Piotr Biesiekirski czuł się po podjęciu decyzji?
Muszę powiedzieć, że po oficjalnym ogłoszeniu czułem się dosyć spokojnie. Natomiast po ostatnim wyścigu [miniona niedziela na węgierskim Balaton Parku – przyp. red.] przez pierwsze 24 godziny tego spokoju nie było. Bardzo mnie to zdziwiło, bo aż do niedzieli rano czułem się tego pewny, a w niedzielę po wyścigu wszystkie emocje z ostatnich dziesięciu lat wbiegły marszem.
Pytany o to, czy wspomniane emocje opuściły już go, odpowiada:
myślę, że bardzo szybko te emocje się ulatniają, bardzo szybko układa mi się to w głowie na nowo. Wciąż uważam, że to jest dobra decyzja i czuję się z tym spokojnie.
Przed tygodniem Biesiekirski poinformował w mediach społecznościowych, że zmagania podczas rundy na węgierskim Balaton Parku będą jego ostatnimi wyścigami w karierze. W rozmowie z Radiem Wnet motocyklista doprecyzowuje:
nie wykluczam jakiegoś pojedynczego startu, może w jakiś Mistrzostwach Hiszpanii, może w jakimś wyścigu enduranców. Bardziej chodziło mi o to, że już nie będę podporządkowywał mojego życia w stu procentach ściganiu.
W tym samym wpisie motocyklista pisał o momentach, w których widział jedynie swoje błędy i niedociągnięcia. W rozmowie przyznaje, że taki obraz postrzegania własnych startów dominował w jego odczuciach:
myślę, że tak naprawdę takie momenty towarzyszyły mi nieustannie. Bardziej były jakieś pojedyncze momenty, w których faktycznie byłem zadowolony z tego, co zrobiłem, a w innych widziałem tylko to, co sprawiło, że nie było aż tak dobrze, jak mogło być. Myślę, że tutaj wchodził w grę taki przesadny perfekcjonizm.
Czego nauczyły go rozmaite przygody na przestrzeni dekady bogatej kariery?
Żeby jednak dać sobie odrobinę więcej marginesu, więcej przestrzeni na oddech. Faktycznie skupić się na tym, żeby, jak już się wykonuje jakąś robotę, to ją wykonać na sto procent, natomiast mieć też odrobinkę więcej buforu.
Odsłuchaj całą rozmowę:
Z Piotrem Biesiekirskim rozmawia Kamil Kowalik.


Zobacz także:
Czas na Motorsport #122: Piotr Biesiekirski o zakończeniu kariery: ryzyko stało się bardziej realne


















