24.11.2024 r. – 106. rocznica jednego z najbardziej symbolicznych wydarzeń w historii Polski – obrony Lwowa

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu. W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Wydarzenia te rozegrały się w kontekście końca I wojny światowej i rozpadu monarchii austro-węgierskiej.

W listopadzie 1918 roku, wraz z odrodzeniem niepodległej Polski, Polacy i Ukraińcy walczyli o prawo do panowania nad Lwowem i Galicją Wschodnią.

Konflikt ten, znany jako wojna polsko-ukraińska, rozpoczął się w momencie, gdy Ukraińcy ogłosili utworzenie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL) z Lwowem jako stolicą. Polacy, nie godząc się na utratę swojego ukochanego miasta, rozpoczęli spontaniczną obronę.

Tutaj do wysłuchania program nadzwyczajny Tomasza Wybranowskiego:

 

Zanim o obronie Lwowa 1918 muszę przypomnieć wielkiego Poetę Zbigniewa Herbarta – syna tego miasta

 

W lipcu 1985 roku Herbert powiedział:

Ci, którzy przeżyli okupację sowiecką 1939-41 we Lwowie czy Wilnie, mieli po prostu pojęcie o systemie sowieckim… Tacy jak ja uważali, że rok 1945 to nie jest żadne wyzwolenie tylko po prostu najazd, dalsza, dłuższa, znacznie trudniejsza do przeżycia moralnego okupacja. Ja miałem doświadczenie lwowskie. Była to lekcja poglądowa, po której nie pozostały właściwie żadne wątpliwości co do zamiarów, koloru władzy i jej intencji… Ja jestem tym Polakiem prawobrzeżnym, wschodnim Polakiem, który właściwie wiedział o tym systemie wszystko w tydzień od wkroczenia armii-wyzwolicielki do Lwowa… – te słowa odnajdą państwo w ważnej książce – świadectwie profesora Jacka Trznadla “Hańba domowa”.

W trakcie tej długiej rozmowy z prof. Jackiem Trznadlem Cesarz Poetów Zbigniew Herbert oświadczył także:

„Ja chyba umrę nie pogodzony ze światem, tak właśnie chciałbym umrzeć.”

To życzenie się spełniło. Herbert nie był pogodzony z III RP, nie uznawał porozumień „okrągłego stołu” I stanowczo, jak nikt z kasty ludzi pióra, domagał się lustracji i dekomunizacji.

Tutaj do wysłuchania II część specjalnego programu “Teatr Wyobraźni” pamięci Zbigniewa Herberta:

Obrona Lwowa – kluczowe momenty

Walki rozpoczęły się 1 listopada 1918 roku, kiedy ukraińskie oddziały wojskowe przejęły kluczowe punkty we Lwowie. Polacy, choć zaskoczeni, szybko podjęli działania. Obroną miasta kierowali m.in. Czesław Mączyński oraz major Tadeusz Jordan-Rozwadowski, późniejszy jeden z dowódców wojny polsko-bolszewickiej. Szczególną rolę odegrała młodzież, która włączyła się do walk z niezwykłym zapałem i determinacją.

22 listopada 1918 roku jest datą symboliczną – tego dnia Polacy wyparli siły ukraińskie z centrum miasta, a Lwów został uratowany, choć walki trwały jeszcze kilka miesięcy. Wysiłek obrony zyskał nie tylko znaczenie strategiczne, ale także głęboki wymiar emocjonalny, stając się symbolem miłości do ojczyzny i walki o polskość.

 

„Orlęta Lwowskie” płótno Wojciecha Kossaka.

 

Orlęta Lwowskie – młodzież na pierwszej linii

 

Ich ofiara, choć tragiczna, ukazała siłę ducha narodowego. To właśnie na ich cześć powstał monumentalny Cmentarz Orląt Lwowskich, który do dziś pozostaje miejscem pamięci i hołdu.

 

Orlątko Lwowskie Antoś Petrykiewicz

Młodzież i dzieci, zwane później Orlętami Lwowskimi, odegrały szczególną rolę w obronie miasta. Najmłodsi obrońcy, często mający zaledwie 12–16 lat, z bronią w ręku stawiali czoła przeważającym siłom ukraińskim. Ich bohaterstwo stało się legendą. Z grona ponad 1 400 niezłomnych dzieci i młodzieniaszków wymienię tylko dwa: Antosia Petrykiewicza, który miał zaledwie 13 lat, a za swoją odwagę został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari i Jurka Bitschana,14-letni gimnazjalista, który zginął podczas walk o cmentarz Łyczakowski.

 

Kolejny Bohater – Orlątko Lwowskie Jurek Bitschan

 

Obrona Lwowa nie obyła się bez tragedii. W walkach zginęło wielu cywilów, a miasto poniosło ogromne straty materialne. Strona ukraińska niejednokrotnie stosowała brutalne metody, co potęgowało cierpienia mieszkańców. Dochodziło do licznych ostrzałów budynków cywilnych, gwałtów i zwykłych złodziejskich rabunków, co jeszcze bardziej mobilizowało Polaków do obrony.

 

Kornel Makuszyński – literacki opiekun Orląt

Szczególną rolę w popularyzacji pamięci o Orlętach Lwowskich odegrał pisarz Kornel Makuszyński. Jego książki, takie jak „O słonecznym uśmiechu” czy „Pieśń o Orlętach”, nie tylko przypominały o bohaterach walk, ale także budowały mit młodzieży walczącej za Polskę. Makuszyński podkreślał wartość poświęcenia, odwagi i miłości do ojczyzny, wychowując kolejne pokolenia Polaków w duchu patriotyzmu.

Obrona Lwowa była jednym z pierwszych zwycięstw w procesie odzyskiwania polskiej państwowości. Utrzymanie miasta miało kluczowe znaczenie dla moralnego ducha Polaków i przyczyniło się do późniejszego sukcesu w wojnie polsko-ukraińskiej. Wysiłek obrońców został doceniony, a Lwów, jako „miasto zawsze wierne” – „Semper Fidelis”, otrzymał order Virtuti Militari.

Dziedzictwo Orląt Lwowskich

Pamięć o Orlętach Lwowskich pozostaje żywa. Bohaterstwo młodych obrońców inspiruje kolejne pokolenia Polaków. 22 listopada jest szczególną okazją, by przypomnieć sobie, jak wielką cenę zapłacono za niepodległość i jak ważne jest pielęgnowanie narodowej pamięci. Ich dziedzictwo to nie tylko historia, ale także przesłanie o sile wspólnoty, wartości patriotyzmu i odwadze w obliczu największych wyzwań.

 

Cmentarz Orląt Lwowskich na Łyczakowie we Lwowie. Fot. ze zbiorów Muzeum Lwowa

 

Cmentarz Obrońców Lwowa, potocznie nazywany często Cmentarzem Orląt Lwowskich to, obok cmentarza na Monte Cassino czy wojskowego cmentarza na Rossie w Wilnie, jeden z najważniejszych polskich cmentarzy znajdujących się poza granicami. We Lwowie pochowano obrońców miasta w bitwie o Lwów oraz uczestników walk w Małopolsce Wschodniej podczas konfliktu Polsko-Ukraińskiego. Pochowanych tam jest prawie 3 000 żołnierzy.

W walkach uczestniczyło wielu uczniów szkół, którzy często nie mieli skończonych nawet 16 lat. Dlatego obrońców nazywany Orlętami Lwowskimi. Sam cmentarz Orląt Lwowskich stanowi część cmentarza Łyczakowskiego, przez wiele lat był zdewastowany, a jego renowacja blokowana była z przyczyn politycznych.

Po włączeniu Lwowa do ZSRR w 1945 groby w katakumbach zostały splądrowane w końcu lat 40. XX wieku. 25 sierpnia 1971 roku na cmentarz, wjechały sowieckie czołgi i maszyny budowlane którym władze poleciły jego likwidację. Prace restauracyjne zostały podjęte w 1989 roku. Inicjatywę przejęły polskie władze, które przez lata negocjowały możliwość odnowienia cmentarza, który ostatecznie ponownie otwarty został w 2005 roku. 

 

 

Wydawało się już, że wieloletnie spory Polaków i Ukraińców o cmentarz Orląt we Lwowie zostały rozstrzygnięte. Niestety lipcowe obchody mordów Polaków na Wołyniu w roku 2013 obudziły znów na Ukrainie tych, którym pojednanie dzisiejszych Polaków i Ukraińców jest co najmniej zdradą własnego narodu.

W odpowiedzi na polskie żądania nazwania ludobójstwem mordów na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści ze Lwowa zażądali zlikwidowania symbolicznego miecza na płycie cmentarza Orląt. Według nich jest to symbol tryumfu Polaków nad Ukraińcami. Internowano nawet symboliczne lwy w … drewnianych pudełkach… 

 

Przebieg zdarzeń, gdy we Lwowie wykuwała się po latach niewoli wolna Polska

 

Oddział por. Schleygena na pozycji w Ogrodzie Jezuickim podczas Obrony Lwowa.

W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 r. siły ukraińskie niespodziewanie opanowały Lwów i ogłosiły powstanie państwa ukraińskiego. Miasto, zamieszkane w większości przez Polaków, będące silnym ośrodkiem polskiej kultury, nauki i życia politycznego, miało stać się teraz stolicą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i siedzibą jej rządu.

W ten sposób u schyłku I wojny światowej w tym wieloetnicznym mieście doszło do bolesnego zderzenia polskich i ukraińskich aspiracji niepodległościowych.

Po początkowym zaskoczeniu ukraińską akcją lwowscy Polacy rozpoczęli przeciwdziałanie. Do obrony spontanicznie przystąpili nieliczni wojskowi, młodzież, rzemieślnicy, studenci, lwowscy batiarzy, a nawet dzieci.

Powstawały punkty oporu, zdobywano kolejne ważne obiekty, organizowano dowództwo i łączność. Jako że brakowało broni, to trzeba ją było zdobywać na nieprzyjacielu. Odwagę Orląt Lwowskich, bo tak nazwano młodych obrońców, wspomagał spryt i świetna znajomość terenu.

Do walki stanęło niewielu zawodowych żołnierzy. Powtórzę to raz jeszcze!!! Na apel polskiego Lwowa i Polski, co budziła się, stanęło 1 374 uczniów szkół powszechnych i średnich oraz studentów. Najmłodszy obrońca miał zaledwie 9 lat. 13-letni Antoś Petrykiewicz, poległy od zadanych mu ran, został najmłodszym kawalerem Orderu Virtuti Militari. Śmiercionośna kula dopadła 14-letniego harcerza Jurka Bitschana. Nieraz ginęły całe rodzeństwa, jak Tadeusz (21 lat), Jan (18) i Helena (15) Grabscy…

Z myślą o ratunku dla broniącego się miasta w pozostałych częściach Polski rozpoczęto organizowanie wojskowej odsieczy. Wyruszyła ona koleją z Krakowa i po zdobyciu Przemyśla dotarła do Lwowa. Tam, wspólnie z siłami obrońców, doprowadziła do wyparcia Ukraińców z miasta. Lwów był wolny! „Pierwszy etap walk o Lwów został zakończony. Podkreślić trzeba nie tylko niezwykłą waleczność ochotniczych obrońców miasta, ale także fantastyczną improwizację odsieczy, która ruszyła na pomoc w ciągu paru dni. Ze względu na charakter walk typu partyzantki miejskiej, były one niezwykle krwawe.

 

Po stronie polskiej zginęło w ciągu trzech pierwszych tygodni zmagań 439 osób, w tym 12 kobiet. Ponad 120 poległych było małoletnimi, a 76 – studentami. 412 ofiar polskich było wyznania rzymskokatolickiego, 6 – greckokatolickiego, a 6 – mojżeszowego. Ofiarą walk padło też 120 osób cywilnych. Wśród poległych obrońców Lwowa szczególne wzruszenie budziła zawsze ofiara krwi najmłodszych uczestników walk, często dzieci 13–16 letnich” – opowiada prof. Wojciech Roszkowski, autor „Orląt Lwowskich”.

Był to jednak tylko początek zmagań o kresowe miasto. Ukraińskie oddziały wycofały się ze Lwowa, ale otoczyły go od zewnątrz i zablokowały. Walka trwała dalej i była nie mniej dramatyczna niż starcia z listopada 1918 r. Lwów potrzebował kolejnej odsieczy, a jego losy wcale niebyły pewne. Na początku 1919 r. zmagania o miasto przerodziły się w polsko-ukraińską wojnę o Galicję Wschodnią. Przebieg tego – dziś nieco zapomnianego konfliktu – przybliża prof. Roszkowski w swojej książce. A była to wojna na sporą na oba młode państwa skalę – obydwie strony przeprowadzały wielotysięczne ofensywy i kontrofensywy, ściągały posiłki, oblegały miejscowości i przecinały linie komunikacyjne przeciwnika. Zwycięstwo stronie polskiej – na początku walki wcale nie takie oczywiste – dało dopiero wejście do działań przybyłej z Francji licznej i dobrze wyposażonej armii gen. Józefa Hallera.

O tym wszystkim na prawie 200 stronach „Orląt Lwowskich” pisze ciekawie prof. Wojciech Roszkowski. Opowieść o polsko-ukraińskich zmaganiach o miasto nad Pełtwią i Galicję Wschodnią rozpoczyna szkicem przedstawiającym rolę Lwowa w historii Polski w ciągu wieków, a zamyka rozdziałem opisującym sposoby uczczenia bohaterskich obrońców miasta, czyli budową Cmentarza Orląt Lwowskich i złożeniem zwłok jednego z nich w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

W setną rocznicę tych wydarzeń znany i ceniony historyk prof. Wojciech Roszkowski prezentuje książkę poświęconą polsko-ukraińskim zmaganiom o Lwów w latach 1918-1919. „Orlęta Lwowskie” (wyd. Biały Kruk 2019) opowiadają o bohaterskiej obronie miasta prowadzoną u zarania niepodległości przez jego polskich mieszkańców, która stała się przykładem poświęcenia Polaków dla Ojczyzny i przeszła do narodowej legendy, żywej jest do dziś. I warto ją przypominać, żeby nie poszła w zapomnienie…

 

 

Kibice Legii Warszawa – zawsze wierni Bohaterskim Obrońcom Lwowa

W mroźny piątkowy wieczór, 22 listopada, z okazji 106. rocznicy bohaterskiej Obrony Lwowa podjętej przez polską ludność cywilną, głównie młodzież i dzieci, przeciwko regularnym wojskom ukraińskim – delegacja kibiców Legii Warszawa tradycyjnie zapaliła znicze przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Obrona Lwowa, zwana również w okresie międzywojennym Powstaniem Lwowskim, była pierwszym spontanicznym, zwycięskim zrywem Polaków przeciwko wrogom naszej Ojczyzny, poprzedzającym Powstanie Wielkopolskie.

 

Warto pamiętać, że jest to również 104. rocznica innego doniosłego wydarzenia w dziejach tego arcypolskiego miasta. Otóż 22 listopada 1920 roku Lwów jako pierwsze i jedyne miasto w II RP został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari. Uroczystej dekoracji dokonał osobiście marszałek Józef Piłsudski.

 

Na okoliczność obchodzonego niedawno Święta Niepodległości należy pokreślić bezdyskusyjny fakt, że odzyskana po rozbiorach Polski niepodległość wykuwała się w znacznej mierze właśnie we Lwowie, który w ramach swobód płynących z autonomii galicyjskiej pełnił rolę nieformalnej stolicy RP, będąc centrum jej życia politycznego, naukowego i kulturalnego.

Miejsce skąd prochy Nieznanego Żołnierza przeniesiono do podcieni Pałacu Saskiego w Warszawie wizytowaliśmy w trakcie sierpniowych spacerów po wojennym Lwowie.

Cześć i chwała Bohaterom! Niech żyje Polska! Niech żyje Lwów!  – Old Fashion Man Club

opracował Tomasz Wybranowski

 

Jabłonka: Marszałek Piłsudski oraz generałowie Rozwadowski, Haller i Dowbór-Muśnicki powinni być traktowani na równi

Krzysztof Jabłonka o Tadeuszu Rozwadowskim w rocznicę narodzin, jego roli w Bitwie Warszawskiego, relacjach z Piłsudskim, służbie w armii austriackiej oraz o potrzebie jego upamiętnienia.

 

154. lata temu narodził się Tadeusz Jordan Rozwadowski herbu Trąby. Krzysztof Jabłonka odnosi się do stwierdzenia, że ówczesny szef Sztabu Generalnego odpowiadał za zwycięstwo w bitwie warszawskiej, a nie marszałek Józef Piłsudski. Stwierdza, że to fałszywe stawianie sprawy, gdyż obaj:

W trakcie trwania bitwy warszawskiej świetnie między siebie role podzielili.

Zauważa, że za klęskę winiono by Piłsudskiego jako naczelnego wodza i zwraca uwagę, że przy rozkazach wydawanych przez gen. Rozwadowskiego można znaleźć nieraz uwagę: „zgodnie z poleceniem Marszałka”.

Nie ma powodu robić z niego kogoś ważniejszego niż był.

Marszałek Józef Piłsudski, gen. Tadeusz Rozwadowski,  gen. Józef Dowbor-Muśnicki i  Józef Haller, w ocenie historyka, winni być traktowani na równi jako dowódcy wojskowi, którzy przyczynili się do odzyskania i utrwalenia polskiej niepodległości. Przypomina spotkaniem trzech Józefów w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, gdzie zrobili sobie zdjęcie będące symbolem scalenia trzech różnych armii w jedno Wojsko Polskie.

Odzyskanie Polski było tak wielkim przedsięwzięciem, że dla wszystkich wystarczy.

Podkreśla, iż  feldmarschalleutnant cesarskiej i królewskiej Armii  był świetnym oficerem wojska austriackiego. Odpowiadał on za „ruchomy wał ogniowy pod Gorlicami”, „który dosłownie zmiótł front na długości kilkudziesięciu kilometrów”.  W rozegrane w rocznicę Konstytucji 3 Maja bitwie wojskom państw centralnych udało się przełamać front rosyjski, rozpoczynają ofensywę, „która wyrzuciła Rosjan daleko na wschód”.

Krzysztof Jabłonka przypomina, że gen. Rozwadowski ruszył na pomoc Lwowowi. Zwraca uwagę na kontrowersyjne rozkazy generały w czasie przewrotu majowego, gdy dowodził wojskami wiernymi rządowi:

Tadeusz Jordan Rozwadowski wydał rozkaz żeby Piłsudskiego dostarczyć żywego lub martwego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

„Mieszkańcy Lwowa stawili się do orężnej rozprawy z bolszewikami”. Relacje „Gwiazdki Cieszyńskiej” o wojnie 1920 roku

Ożyli bohaterowie sienkiewiczowskiej Trylogii – „Ogniem i mieczem”. Tak „Gwiazdka Cieszyńska” pisała o zagończykach, którzy bronili Kresów przed „czerwonym zalewem”. Do łask znowu wróciła szabla.

Zdzisław Janeczek

W artykule pt. Tragiczne miasto pisała o powszechnej mobilizacji: „Duch we Lwowie jest płomienny, tragicznie płomienny. Gdyby do czego przyszło – to miasto będzie się biło, jak wściekłe, z wiarą w zwycięstwo lub i bez niej nawet. Znowu tysiące ochotników stoją pod bronią. […] Lwów dał wielu ochotników, a prócz tego dywizja lwowska liczy przecie sporą liczbę żołnierza. Jeśli się zważy, że Ukraińcy, ani Żydzi do wojska nie idą i że Lwów ma 100 000 ludności polskiej, to znaczy, iż 20–23% tej swej ludności oddał pod broń. […] Wszystko żyje wojną, wieściami z frontu.

Miasto wciąż nadsłuchuje: a nuż zagrzmią armaty!”. Zwiastując nadejście głodnych i obdartych hord żądnych gwałtów i grabieży mitycznie bogatego miasta.

Ożyli bohaterowie sienkiewiczowskiej Trylogii – Ogniem i mieczem. „Gwiazdka Cieszyńska” pisała o zagończykach, którzy bronili Kresów przed „czerwonym zalewem”. Do łask znowu wróciła szabla. Jeden z ułanów wspominał: „Straszna to broń karabin maszynowy, ale stara, dobrze użyta szabla też jest straszna. Widziałem twarze kozaków zrąbane tak, jakby ich twarze były zrobione z masła”. „Nasze wojska przypominały zupełnie wojnę XVII wieku. Na przykład Budionny: zebrał jakiś czambuł i ruszył z nim na któreś z granicznych miast. Dowiedziano się o tym w porę – wyszedł naprzeciw Budionnego jeden z lepszych zagończyków naszych. Kozak zwąchał pismo nosem, zaczął zmykać, nasi dopadli go i poszarpali trochę”. Innym razem „ni stąd, ni zowąd zjawił się jakiś nasz, prawdę mówiąc cofający się batalion, a natknąwszy się na Budionnego tak się rozjuszył, że go w straszny sposób rozbił”.

Według felietonisty kraj zmienił się w jedno apokaliptyczne pole bitwy. „Tu wojska ciągną, tu konnica ugania się za podjazdami nieprzyjacielskimi, które rzucają się na szpitale, szpitale kryją się po lasach, chłopstwo uzbrojone grasuje po kraju, lasy pełne zbiegów i rabusiów”. Nieprzypadkowo przebojem teatralnego sezonu we Lwowie stała się sztuka Stefana Żeromskiego Ponad śnieg bielszym się stanę, której finałem była scena mordu dokonanego na rodzinie ziemiańskiej przez bolszewickich maruderów.

Grozę budziły wieści o rzezi dokonanej przez bolszewików na młodocianych rekrutach w Bystrzykach i desperackiej obronie Zbaraża, przypominającej tę z czasów powstania Bohdana Chmielnickiego (10 VII – 20 VIII 1649), którą dowodził książę Jeremi Wiśniowiecki. Dokonanym tam zbrodniom towarzyszyły hasła: „panów rżnąć”, „zamieść białe śmiecie”, „śmierć jaśnie wielmożnym”.

Lwów zmienił się w kresową strażnicę. Zbierano szable i buty dla wojska, poeta Jan Kasprowicz mówił o miłości ojczyzny, organizowano „dzień kwiatka dla tchórzy”.

Związek Harcerzy Polskich wezwał swoich członków, by wstępowali do Armii Ochotniczej. I jak zauważył komentator śląskiej gazety: „Może to wyglądać i pięknie, i romantycznie, a jest niewątpliwie podniosłe, ale przede wszystkim […] widok ten musi być bolesny. Ludzie się męczą. Trudno im przecież cofnąć się duszą o trzy wieki wstecz”. Wszystkie te głęboko wstrząsające społeczeństwem wypadki musiały znaleźć omówienie w „Gwiazdce Cieszyńskiej”. (…)

W bitwie pod Zadwórzem, na przedpolu Lwowa, w której I batalion 54. Pułku Piechoty lwowskich ochotników, złożony z harcerzy i młodych obrońców 1919 r., wchodzący w skład zgrupowania Romana Abrahama stawił czoło natarciu 6. Dywizji Konnej Siemiona Budionnego na Lwów, zginęło 318 z 330 walczących, powstrzymując skutecznie przez cały dzień atak wojsk bolszewickich. Ostatni rozkaz kpt. Bolesława Zajączkowskiego, który odmówił poddania się, brzmiał: „Chłopcy! Strzelać do ostatniego ładunku!”.

Odparli sześć konnych szarż, wytrwali pod huraganowym ostrzałem artyleryjskim, a gdy zabrakło naboi, gdyż celny nieprzyjacielski pocisk artyleryjski zniszczył wózki amunicyjne, ostatni bój stoczyli na bagnety i kolby karabinów.

Kilku popełniło samobójstwo, aby nie wpaść żywcem w ręce wroga, który pastwił się nawet nad ciałami poległych. Dlatego po bitwie udało się zidentyfikować tylko siedmiu. Byli to: kpt. Bolesław Zajączkowski, kpt. Krzysztof Obertyński, por. Jan Demeter, ppor. Tadeusz Hank, pchor. Władysław Marynowski, kpr. Juliusz Gromnicki i strzelec Eugeniusz Szarek. Kpt. Bolesław Zajączkowski popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Podchorąży Władysław Marynowski „wyrwał karabin stojącemu obok żołnierzowi, oparł kolbę o ziemię, nachylił się nad lufą i pociągnął za cyngiel”. To samo uczynili ppor. Antoni Liszka i sierżant Jan Filipów. Wszyscy oni mieli odrobinę szczęścia, iż rozpoznano ich sponiewierane szczątki, gdyż zwycięzcy rannym i poległym odrąbywali „szaszkami” głowy, a ciała ćwiartowali. Świadek tych zbrodni Izaak Bebel odnotował: „Żyć się odechciewa, mordercy, niesłychana podłość”.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej«” znajduje się na ss. 6–7 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Górny Śląsk a wojna polsko-bolszewicka na łamach »Gwiazdki Cieszyńskiej«” na ss. 6–7 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego