Kto w Gdańsku chce kontynuować tradycje nazistowskie? Andrzej Gwiazda komentuje trwający spór o Westerplatte.
Po raz drugi obroniliśmy Westerplatte – stwierdza Andrzej Gwiazda.
Westerplatte było dotychczas we władaniu fanów nazizmu. Gdańsk był miastem niemieckim, gdzie 90% zajmowali Niemcy zafascynowani ideologią nazizmu.
Andrzej Gwiazda odwołując się do genezy wolnego miasta mówi o Lidze Narodów, która przyznała Polsce prawo dostępu do morza. Po pewnym czasie zmieniła ona jednak zdanie twierdząc. iż w Gdańsku przeważającą ludnością była ludność niemiecka. W ten sposób zostało utworzone miasto, które nie było ani Polską ani Niemcami, a społeczeństwo decydowała o swoich sympatiach, którego źródło upatrywali w osobie Hitlera. Zdaniem Gwiazdy obecne władze nawiązują do tradycji nazistowskich.
Westerplatte było miejscem, gdzie odbyła się pierwsza bitwa II wojny światowej. Teren atakowali ówcześni gdańszczanie do których odwołują się dzisiejsze władze miasta. Jedynie 80-osobowa załoga broniła skrawka wybrzeża, którego nazwa pochodziła z języka niemieckiego.
Andrzej Gwiazda oceniając ustawę podpisaną przez prezydenta Andrzeja Dudę, określa jako potrzebną narodowi polskiemu, a Westerplatte określa jako własność ogólnonarodową.
Anna Tarka – Rzecznik Polskich Wód we Wrocławiu opowiada o poprawie wrocławskiego węzła wodnego od Raciborza do Wrocławia.
Pierwotnie użytkowane rozwiązanie techniczne projektu zostało zaprojektowane i zrealizowane po powodzi w 1903 roku przez Niemców. Założono wówczas, że wystarczająca przepustowość jest ok. 2400 metrów sześciennych. W wyniku zużycia, wydajność ta nieco zmalała – przybliżając genezę węzła wodnego mówi gość „Poranka WNET”
Ulepszenie węzła sprawi, iż 2,5 mln mieszkańców Niziny Śląskiej nie będą musieli się obawiać powodzi. Projekt nie byłby możliwy bez Narodowego Funduszu Środowiska, który przeznaczył duży nakład finansowy w celu ulepszenia tej inwestycji. Został on zdefiniowany już w latach 2002-2005. Jest to skomplikowana inwestycja; wały przeciwpowodziowe budowane są w dziesiątkach kilometrów.
Zasadniczym celem projektu ochrony przeciwpowodziowej dorzecza Odry jest zwiększenie ochrony przed powodzią terenów Odry od Raciborza do Wrocławia. Zbiornik wodny w Raciborzu wszedł już na ostatnią fazę poprawek, natomiast we wrocławskim węźle wodnym zostały wykonane poszczególne zadania. „To z pewnością zwiększy ochronę miasta Wrocławia” – podkreśla rozmówca.
Gdzie powiewała polska flaga w czasie powstania warszawskiego? Jak zidentyfikować fotografie i czemu najważniejszy jest detal? Odpowiada Zygmunt Walkowski, specjalista interpretacji zdjęć z PW.
Zygmunt Walkowski mówi o interpretacji i katalogowaniu przezeń sześciu tysięcy klatek filmowych (3 godz. projekcji) z okresu powstania warszawskiego, które do lat 80. były okazjonalnie wykorzystywane w telewizji i filmach.
Musiałem znaleźć metodę jak sobie z tym radzić, poprosiłem, żeby skopiowano na moje potrzeby całość materiału i żebym mógł rozcinać ten materiał, bo w pierwszym spojrzeniu na materiał, stwierdziłem, że dobrze byłoby, jakbym uporządkował go w tematy.
Rozmówca Piotra Dmitrowicza od połowy lat 80. pracował wytwórni filmów dokumentalnych. Kiedy zaczął porządkować materiał, odkrył, że poza zdjęciami z powstania, znajdują się tam także odrzuty z „Zakazanych piosenek”. Oznaczało to, że do tego czasu część pokazywanych przez telewizję ujęć z powstania warszawskiego, było tak naprawdę fragmentami filmu. Na dodatek okazało się, że część materiałów została nakręcona przez Niemców.
Zawsze zwracam uwagę, że nieprawdopodobnie ważną rzeczą na fotografii jest szczegół. Wszyscy patrzą na flagę, ale jeśli spojrzy dalej, w tle widzimy domy i jest taka nikła przestrzeń szarości na horyzoncie […]. Widzimy ciąg ulicy, układ ten nie mógłby być widoczny z dworca pocztowego, dworzec pocztowy, stoi tak, że pod innym kątem można by widzieć ten fragment ulicy.
Flaga na budynku w ostatnich dniach powstania/Foto. Zbigniew Brym/domena publiczna
Gość „Poranka WNET” odnosi się do historii o fladze polskiej powiewającej przez cały okres powstania na dachu dworca pocztowego przy ul. Żelaznej. Jak pokazuje, analizując zdjęcie, które flagę tą miało przedstawiać, flaga ta nie mogła znajdować się na dworcu pocztowym, ale była na budynku domu turystycznego. Ten zaś był w rękach powstańców od 2 do 13 sierpnia. Niemożliwe jest więc, żeby flaga powiewała tam przez całe powstanie. Dodatkowo obowiązywał zakaz oznakowywania budynków flagami, żeby nie zdradzać swych pozycji Niemcom.
Posłuchaj pierwszej części rozmowy już teraz!
Po przerwie Zygmunt Walkowski prezentuje kolejne zdjęcie z okresu powstania warszawskiego. Fotografię nasz gość nazwał „Pieta powstańcza”. Widać na nim mężczyznę noszącego na swych ramionach nieletniego żołnierza, który zginął.
Jest to żołnierz niosący młodego chłopca, zabitego i widać na twarzy tego starszego żołnierza nieprawdopodobny ból. Chciałem móc rozpoznać tę scenę, ale nie miałem żadnego podejścia.
Pomocą w rozpoznawaniu zdjęć z powstania była dla Walkowskiego redakcja „Stolicy”, która umieszczała na jego prośbę zdjęcia z prośbą do czytelników o pomoc w ich identyfikacji. W ten sposób udało się np. uzyskać informację o jednym z pogrzebów, od księdza, który ceremonię pogrzebową prowadził.
Jedno z ujęć było takie, że w przybliżonym kadrze Maria Rodziewiczówna coś mówiła. Przyszedł mi do głowy pomysł, żeby skontaktować się z Instytutem Głuchoniemych.
Z pomocą ludzi z Instytutu udało się odczytać z ruchu warg słowa pisarki, które brzmiały „to ja w tych pismach napiszę do przyjaciół Żydów, Niemców… ”. Słowa, w sposób znaczący jak mówi Walkowski, urywają się w tym momencie.
Przeczytaj inspirującą powstańczą historię Kapelana Stefana Wyszyńskiego, którego postępowanie świadczyło w pełni o oddaniu posłudze duszpasterskiej. Pomagał on każdemu, w nikim nie widział wroga.
Grzegorz Polak opowiada powstańczą historię księdza kapelana z podwarszawskich lasek — Stefana Wyszyńskiego. Wprawdzie nie brał on bezpośredniego udziału w walkach, jednak zaangażowany był w powstanie, pełniąc posługę kapelana AK okręgu Żoliborz-Kampinos. Nosił pseudonim Radwan III i jednocześnie był kapelanem szpitala powstańczego w Laskach:
Tutaj zapisał piękną kartę, jako ktoś, kto nie tylko przygotowywał ciężko rannych żołnierzy na śmierć, ale był obecny przy operacjach, które przeprowadzane były w warunkach bardzo prymitywnych. Brakowało środków na uśmierzenie bólu i czasami jedynym środkiem była ręka kapelana, który trzymał żołnierza poddawanego amputacji.
Wracając do swoich wspomnień z okresu działań szpitala powstańczego w Laskach, Kardynał Stefan Wyszyński mówił o przygotowywaniu młodych, czasem 16-letnich żołnierzy na śmierć:
Mimo ogromnych chęci nie był w stanie on pogrzebać wszystkich zmarłych, gdyż nikt inny w tym czasie nie zawracał sobie głowy, gdyż ciągle dochodzili kolejni ranni i zabici.
Jak dodaje gość „Poranka WNET”, ksiądz Stefan Wyszyński był w pełni oddany swojej posłudze duszpasterskiej, nie odmawiając pomocy nawet Niemcom, Ukraińcom czy Węgrom:
Tutaj dla niego jedynym kryterium była potrzeba duchowa człowieka, a nie patrzenie czy to, że to jest wróg. On zresztą w nikim nie widział wroga.
Czemu miał służyć i co oferuje Park Miniatur i Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach ? Mówi jego założyciel, Marian Piasecki.
Marian Piasecki opowiada o Parku Miniatur i Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach.
Przyjeżdżają szukać zdrowia, wrażeń, w sensie krajobrazów, wędrówek w górach. Potrzebują centrum informacyjnego o regionie […]. To właśnie skłoniło mnie do stworzenia parków miniatur. Mogę w przystępny sposób pokazać najciekawsze obiekty w okolicy.
Park stanowi punkt integracyjny dla Czechów, Niemiec i Polaków, a także dla ludzi różnych pokoleń od najstarszych do najmłodszych. Miniatur jak na razie jest 60, ale z każdym sezonem przybywają nowe. Każda jest wykonana w skali 1:25. Przewodnicy oprowadzają turystów w sześciu językach, a nad miniaturami czuwają specjaliści od restaurowaniu mebli.
-Badania przeprowadzone w 2017 roku wykazują, iż skarb znajduje się na głębokości ok. 18 metrów. – dodaje Piotr Koper, poszukiwacz złotego pociągu.
Piotr Koper, znany z szukania złotego pociągu, który zelektryzował opinię publiczną informacją o fakcie odnalezienia prawdopodobnego miejsca, w którym znajduje się domniemany pociąg III Rzeszy. Między listopadem 1944 a końcem stycznia 1945 roku, miał on wyruszyć z Wrocławia w kierunku Wałbrzycha, jednak na dworzec w Wałbrzychu nigdy nie dotarł.
Jak wspomina rozmówca Tomasza Wybranowskiego, w 2017 roku przeprowadził on zaawansowane badania, dzięki który udało mu się wytypować 12 miejsc:
Tam, głęboko pod ziemią, występują anomalie świadczące o miejscu, w którym powinien znajdować się złoty pociąg.
Jak dodaje, same prace poszukiwawcze są o tyle ciężkie, iż teren, który trzeba przebadać, znajduje się na terenie należącym do pięciu różnych właścicieli. Koszt całej operacji Piotr Koper ocenia na 250 tysięcy złotych:
Badania przeprowadzone w 2017 roku wykazują, iż skarb znajduje się na głębokości ok. 18 metrów.
Piotr Koper narzeka również na brak dialogu pomiędzy grupami z Dolnego Śląska, pasjonującymi się historią oraz szukającymi tego skarbu:
Środowisko to jest niezwykle podzielone. Każdy trzyma informacje na siebie i liczy na to, że to jemu się uda. Brak jest myślenia szerszego, perspektywicznego.
Dodaje także, iż miasto nie chce pomóc w poszukiwaniach. Podkreśla, że można byłoby zrobić dużo więcej i mocniej partycypować w przedsięwzięciu poszukiwawczym, chociażby poprzez organizację oficjalnego spotkania i zaproszenia do rozmów burmistrza, konserwatora zabytków oraz historyków:
To jest właśnie sposób na to, aby wiele tematów i wiadomości przekazać. Mając zaplecze w postaci konserwatora zabytków oraz historyków, można by ruszyć temat bardziej dogłębnie.
Od farm wiatrowych po technologię kosmiczną — o tym, co i kogo wspiera i jakie są priorytety Agencji Rozwoju Przemysłu, opowiada Dariusz Śliwowski.
Dariusz Śliwowski opowiada o tym, czym zajmuje się Agencji Rozwoju Przemysłu, której jest wiceprezesem.
Prowadzimy działalność pro rozwojową, prowadzimy inwestycje w nowe technologie, np. w technologie kosmiczne.
Agencja z jednej strony pomaga spółkom, które mają problemy, a których działanie jest istotne dla państwa polskiego, a z drugiej strony wspiera nowe inicjatywy, w tym prywatnych przedsiębiorców. Zarządzają oni dwoma (a już wkrótce trzema) specjalnymi strefami ekonomicznymi z 14 jakie są w Polsce.
Te firmy średnie małe, firmy rodzinne, inżynierskie są w znacznej mierze podstawą rozwoju gospodarczego Niemiec.
Śliwowski opowiada także o doświadczeniu, jakie wyniósł z pracy w firmie proALPHA, gdzie pracował, zanim trzy lata temu został powołany na swoje obecne stanowisko. Spółka ta zajmuje się opracowywaniem i wdrażaniem systemu zarządzania przedsiębiorstwem. Firma jest niemiecka, stąd gość „Poranka WNET” mógł zapoznać się z perspektywą tego kraju, z którą jak mówi, warto by zapoznali również inni Polacy.
Najważniejsze jest to, żebyśmy mogli budować całe ekosystemy gospodarcze. Do tego musimy dążyć, to nie jest tworzenie wysp sukcesu, musimy tworzyć całe zwarte ekosystemy.
Tym, na co stawia obecnie Agencja Rozwoju Przemysłu, jest wsparcie „wielkiej transformacji energetycznej”. Wiąże się ona z rozwijaniem odnawialnych źródeł energii takich jak farmy wiatrowe.
Czym jest Łemkowska Watra w Zdyni, kim są Łemkowie i jak kultywują swoje tradycje? Opowiada Natalia Hładyk, sekretarz Zjednoczenia Łemków.
Natalia Hładyk opowiada o mniejszości łemkowskiej i o tym, jak kultywują oni swoje tradycje kulturalne.
Jesteśmy autochtonami. Te ziemie Beskidu Niskiego należały do Księstwa Halickiego, a potem zostały anektowane przez Kazimierza Wielkiego.
Po drugiej wojnie światowej Łemkowie razem z Ukraińcami, Bojkami, Hucułami zostali wysiedleni z zamieszkiwanych przez siebie od wieków ziem w ramach „Akcji Wisła”. Jak mówi rozmówczyni Łukasza Jankowskiego, 1,5 tys. Łemków powróciło do Gorlic po odwilży 1956 r. Reszta, która została na Śląsku i na Ukrainie „powraca co jakiś czas do swoich rodzin, na święta i też przy okazji Łemkowskiej Watry w Zdyni”.
Na początku były to spotkania artystyczne, które z roku na rok się powiększały.
W tym roku odbywa się 37. edycja festiwalu, który zaczynał jako wydarzenie artystyczne i kulturalne, a obecnie jest także wielką okazją do spotkań ludności łemkowskiej. Jak podkreśla Hładyk, Łemkowie to „społeczność bardzo wspólnotowa i bardzo rodzinna”. Najbliższa Watra odbędzie się w najbliższy piątek w Zdyni, 25 km od Gorlic, w pobliżu granicy ze Słowacją.
W moim przekonaniu jest to grupa etniczna ukraińska. Kontakty kulturowe są silne, są intensyfikowane przez organizacje kulturalne działające tu i tam.
Sekretarz Zjednoczenia Łemków zgadza się ze stanowiskiem promowanym przez Ukraińców, mówiącym, że Łemkowie są integralną częścią narodu ukraińskiego. Odpowiadając na pytanie o upamiętnienie „Akcji Wisła”, mówi, że należy o tym pamiętać. Zauważa przy tym, że „wielkie przesiedlenie ludności dotyczyły Polaków, Ukraińców i Niemców”.
Relacja Wojciecha Jankowskiego z 76 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu. Czy uda się uzyskać zgodę na ekshumację ofiar?
Wojciech Jankowski obecny niedawno na Polsko-Ukraińskich obchodach 76 rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, nawiązuje do krwawej niedzieli 11 lipca 1943 roku, która była, punktem kulminacyjnym rzezi wołyńskiej. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery dokonała wtedy masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej. Wczoraj w Łucku odbyła się uroczysta msza święta, po której uczestnicy przejechali do Janowej Doliny, w której w ramach akcji UPA wymordowano ponad 600 polaków.
O randze samej uroczystości może, opowiedzieć nam lista gości, na której znalazła się wicemarszałek sejmu Małgorzata Gosiewska, wicemarszałek senatu, wiceminister MSZ, ambasador Rzeczypospolitej w Kijowie i wielu, wielu innych. Natomiast ze strony Ukraińskiej obecni byli przedstawiciele władz lokalnych oraz część miejscowej ludności.
Podczas uroczystości zaakcentowano wszystkie ważne kwestie tj. pamięć o pomordowanych, kto i z jakich przyczyn jest odpowiedzialny za to ludobójstwo oraz podkreślono odwagę uczciwych mieszkańców Ukrainy, którzy narażając swoje życie, ratowali polskich sąsiadów. W przemówieniach wielu najważniejszych polityków mogliśmy usłyszeć apel o zezwolenie na ekshumację i prace poszukiwawcze ofiar rzezi, które od dwóch lat jest blokowane.
Wojciech Jankowski udostępnia również słuchaczom fragment przemówienia Małgorzaty Gosiewskiej:
I tak miejsce, które mogło być symbolem rozwoju, stało się jedną z setek mogił.
M. Gosiewska zaznacza, że podczas tych okrutnych mordów nie zważano na wiek i płeć ofiar, część z nich została żywcem spalona, a zbrodni dokonano przy bezczynności niemieckiego garnizonu:
Po latach powracamy pamięcią do tych dni z niezmiennie wielkim bólem, bo wiemy, że ofiary wciąż pogrzebane są w bezimiennych mogiłach, a wiele miejsc pochówku pozostaje nieodnalezionych.
Wicemarszałek sejmu podkreśla, że nikt dziś nie obarcza winą współczesnego Państwa Ukraińskiego, z którym Polska chętnie współpracuje na arenie międzynarodowej i wzajemnie się wspiera, szczególne w walce przeciwko rosyjskiej agresji:
Tak jak i w bieżącej polityce, tak i w relacjach historychnych fundamentem naszego postępowania musi być prawda.
O układzie sił politycznych w Brukseli i dominującej tam ideologii mówi prof. Mieczysław Ryba z KUL-u.
Prof. Mieczysław Ryba komentuje aktualną sytuację w Brukseli oraz niezmiennie dominujący układ niemiecko-francuski. Jak twierdzi, szefem Komisji Europejskiej nie mogła zostać osoba, której nie zaakceptowaliby politycy pochodzący z tych krajów.
Przewaga ideologiczna rewolucjonistów neomarksistowskich jest tam odczuwalna. Ci, którzy mienią się być chadekami, promują lub zgadzają się na ideologię LGBT, to o czymś świadczy.
Historyk mówi także o wytwarzaniu się układu pochodzącego z Polski, który w przyszłości może dać szansę na zmianę na polu ideologicznym w Unii Europejskiej. Jak mówi gość „Poranka WNET”, raczej nie należy liczyć na jakąś radykalną zmianę ideologiczną w Unii.