Indonezja ma problemy z utrzymaniem integralności swojego terytorium. Czy po Timorze Wschodnim przyszedł czas na Papuę?

Rebelianci w prowincji Papua w Indonezji zażądali od rządu podtrzymania negocjacji w sprawie samostanowienia zamieszkałego przez nich terytorium i zagrozili zintensyfikowaniem przeprowadzanych ataków.

Tendencje niepodległościowe rozpoczęły się w Papui we wczesnych latach 60. XX w., kiedy Indonezja przyłączyła do swojego terytorium region, będący wcześniej kolonią holenderską. Formalnie Papua stała się częścią państwa w 1969 r. w wyniku sponsorowanych przez ONZ wyborów, które w oczach wielu były sfałszowane.

W piątkowym wywiadzie telefonicznym Sebby Sambom, rzecznik Narodowej Armii Wyzwoleńczej Zachodniej Papui będącej zbrojnym skrzydłem Ruchu Wolnej Papui powiedział, że w zeszły weekend zaatakowała ona rządowy plac budowy gdyż uważała, że jest on zarządzany przez wojsko. Według oficjalnych źródeł grupa zabiła 19 robotników oraz żołnierza z pobliskiej bazy wojskowej.

Prezydent Indonezji  Joko „Jokowi” Widodo rozkazał wojsku i policji aresztowanie sprawców najkrwawszego ataku separatystycznego podczas sprawowania przez niego urzędu i powiedział, że nie będzie tolerował „uzbrojonych kryminalistów” w Papui, lub w pozostałych częściach kraju. Stwierdził ponadto, że zamach nie doprowadzi do wycofania się rządu z planów rozwoju regionu, w tym z budowy ciągnącej się na 4 600 km drogi, której powstanie według administracji cieszy się dużą popularnością wśród miejscowej ludności.

– Projekty dróg na terenie Papui są wdrażane przez indonezyjskie wojsko i jest to ryzyko, które muszą ponieść. Chcemy, by wiedzieli, że nie potrzebujemy rozwoju, a niepodległości – uważa rzecznik Narodowej Armii Wyzwoleńczej Zachodniej Papui.

Rząd Indonezji od kilkudziesięciu lat stosuję politykę wysyłania Jawajczyków i innych Indonezyjczyków w celu osiedlenia w Papui, co ma na celu zmniejszenie odsetka ludności rdzennej zamieszkującej ten region. Obecnie podejmuje próby pobudzenia rozwoju gospodarczego by osłabić ruch separatystyczny.

Sambom wezwał rząd do podjęcia rozmów pokojowych podobnych do tych, które pozwoliły innej indonezyjskiej prowincji – Aceh – uzyskać półautonomiczny status. Jako alternatywę zaproponował zorganizowanie referendum, powołując się na casus Timoru Wschodniego z 1999 r., będącego w przeszłości częścią Indonezji.

A.K.

Zbigniew Gryglas: Premier po przemówieniu w Sejmie jest silniejszy niż kiedykolwiek. To było przemówienie męża stanu

Premier podkreślił, że jedzie na negocjacje na forum Rady Europejskiej i potrzebuje silnego mandatu. Dzisiaj ten mandat otrzyma – wyjaśnia poseł koalicyjnej partii Porozumie Jarosława Gowina.

 

W środę w Sejmie premier Mateusz Morawiecki wygłosił wystąpienie w ramach zgłoszonego wniosku o wotum zaufania. Do wystąpienia szefa rządu odnosi się poseł Zjednoczonej Prawicy Zbigniew Gryglas. Zauważa on, że premier podał kilka obiektywnych składników oceny rządów, jak oceny agencji ratingowych, to że zostaliśmy włączeni do grona krajów rozwiniętych, że o 3 miliony więcej turystów przyjeżdża obecnie do Polski, czy że polskie rodziny wydają więcej na kulturę wysoką. – Do tego premier pokazał strategiczny cel, jakim jest gospodarcze prześcignięcie Włoch i Hiszpanii – mówi Zbigniew Gryglas, i ocenia:

Pozycja premiera jest dzisiaj bardzo silna i chodziło oto żeby także opozycja zrozumiała, że są kwestię wobec której musimy się zgodzić, ponad podziałami politycznymi.

Poseł partii Porozumienie Jarosława Gowina pokreśla, że są mechanizmy, które umożliwią zatrzymanie wzrost cen energii dla konsumentów oraz dla małych i średnich przedsiębiorstw, co w czasie wystąpienia zagwarantował premier.

 

ŁAJ

Prof. Paruch: Nie da się nowocześnie rządzić bez szanowania oczekiwań społecznych. Pokazuje to klęska UE i rządów PO-PSL

– Unia Europejska od dobrych kilku lat zdecydowanie oderwała się od procesów gospodarczych i społecznych, które zachodzą w Europie. Jest to problem dla UE – mówi prof. Waldemar Paruch.

Prof. Waldemar Paruch, pełnomocnik premiera ds. Centrum Analiz Strategicznych, ocenia rok urzędowania Mateusza Morawieckiego na stanowisku premiera. Podkreśla, że w 2018 r. liczba uchwalanych ustaw spadła o 40 proc. w porównaniu z rokiem 2017. Powrócono tym samym do liczby ustaw z 2008 r., czym zahamowano inflację prawa.

Gość Poranka WNET zaznacza, że w mijającym roku w Sejmie wystąpiło znacznie mniej sporów politycznych na tle ustaw niż w latach 2016 i 2017. Zmniejszenie liczby projektów ustaw wpłynęło także na zmianę w procedowaniu Marszałka Sejmu, który zmniejszył liczbę posiedzeń.

Pełnomocnik Centrum Analiz Strategicznych mówi, że kilka projektów ustaw powstałych za rządów Mateusza Morawieckiego zostało wycofanych z powodu konieczności ich konsultacji ze społeczeństwem.

Nie da się w nowoczesnym państwie rządzić bez respektowania oczekiwań społecznych, czego wybitnie dowiodły wybory w 2015 r.

Paruch uważa, że Platforma Obywatelska rządziła w kontrze do oczekiwań społecznych, „co odbiło się czkawką w postaci przegrania przez nią wyborów parlamentarnych w 2015 r”.

Profesor komentuje także złożony pod koniec listopada wniosek o wotum nieufności wobec rządu Mateusza Morawieckiego. Jego zdaniem opozycja ma do tego prawo, a ruch ten jest wyrazem jej chęci podjęcia dyskusji politycznej na temat tego, co się dzieje w Polsce. Rozmówca podkreśla jednak, że należy poczekać na decyzję Sejmu w tej sprawie, która zostanie podjęta w piątek.

Pełnomocnik informuje, że od 1 stycznia 2019 r. podwyżka cen energii nie obejmie konsumentów, przez których premier rozumie gospodarstwa domowe oraz małe i średnie przedsiębiorstwa. Nadal trwają jednak w Sejmie dyskusje na temat tego, w jaki sposób nie doprowadzić do wzrostu cen na rachunkach za inne towary. Nie podjęto również decyzji w kwestii wpływu wzrostu cen na działalność urzędów samorządowych i państwowych, a także szpitali czy uczelni.

Stanowione prawo przez Unię Europejską jest dla Polski bardzo niekorzystne i musimy znaleźć rozwiązanie w kraju, żeby zablokować negatywne konsekwencje decyzji unijnych w kontekście polskich gospodarstw domowych.

Rozmówca Radia WNET krytykuje Unię Europejską stwierdzając, że od kilku lat jest ona oderwana od procesów gospodarczych i społecznych zachodzących w Europie. Negatywnie odnosi się także do łamania przez nią stanowionego przez siebie prawa. Podaje tu przykład wychodzenia z ram Traktatu z Lizbony, zgodnie z którym  reforma wymiaru sprawiedliwości leży w kompetencjach państwa, a nie Unii.

Komisja Europejska rozszerza sobie prawa i uzurpuje uprawnienia poza prawem, które zostało uzgodnione między państwami, kiedy traktat z Lizbony był negocjowany i podpisywany

Paruch zwraca uwagę, że w państwach Europy Zachodniej trzecia część wyborców kontestuje obecnie obowiązujący sposób funkcjonowania Unii Europejskiej.

Pełnomocnik wskazuje również na polskie sukcesy we wpływaniu na decyzje unijne. Zaznacza przy tym, że nie miałyby one miejsca, gdyby nie zawiązywane przez Polskę koalicje. Jedną z nich była Koalicja Przyjaciół Unii powstała przy okazji rozmów na temat budżetu europejskiego. Obecnie w jej skład wchodzi 15 państw, które wysuwają jasne postulaty m.in. w sprawie finansowania polityki rolnej i polityki spójności. Dziedziny te są szczególnie ważne, ponieważ Francja i Niemcy po odejściu z organizacji Wielkiej Brytanii chcą zmienić zasady ich funkcjonowania.

Gość Poranka WNET uważa, że Wielka Brytania opuści Unię Europejską na pewno. Co więcej – nawoływania urzędników brukselskich, by Brytyjczycy przemyśleli swoją decyzję, są jego zdaniem, śmieszne.

Wielka Brytania nie mogła zostać w Unii Europejskiej tak jak ją dzisiaj kształtuje Berlin czy Paryż.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Premier Mateusz Morawiecki złożył dziś wniosek o wotum zaufania dla rządu. Rząd otrzymał poparcie parlamentarzystów

– Muszę mieć pewność, że mam mandat, dlatego składam wniosek o wotum zaufania na ręce pana marszałka – powiedział w Sejmie premier Mateusz Morawiecki uprzedzając opozycyjny wniosek o wotum nieufności.

Premier Mateusz Morawiecki wygłosił wystąpienie przed Sejmem, w którym uzasadniał wniosek o wotum zaufania dla swojego rządu.

– Sejm jest emanacją woli narodu i to od decyzji Sejmu zależy, czy będzie mandat dla kontynuowania naszych reform. Zwrócę się zaraz do pana marszałka Sejmu z wnioskiem o wotum zaufania, o to, żeby wysoka izba mogła wyrazić swoje zdanie w odniesieniu do tego, czy ma być kontynuowany program reform, program zmian, który zaproponowaliśmy – zaznaczył Mateusz Morawiecki.

– Zbliża się posiedzenie Rady Europejskiej. Muszę mieć pewność, że mój rząd ma mandat, ma poparcie większości parlamentarnej – dodał premier Morawiecki.

– W czasie takiego spotkania możemy przedyskutować najważniejsze pytania. Dla opozycji to jest pytanie: „kto powinien rządzić”, a dla Polaków ważne pytanie brzmi: „jak powinniśmy rządzić” – mówi premier.

– Mam nadzieję, że Polacy powierzą nam stery rządów na dalszy czas i będziemy kontynuować reformy Osiągnęliśmy w tym roku najwyższy poziom rozwoju i najlepszy rynek pracy. Jesteśmy stawiani za wzór. Powiedzieliśmy, że będziemy obniżać podatki dla małych i średnich firm – i to się zadziało – wylicza Mateusz Morawiecki.

Morawiecki podziękował Beacie Szydło.

– Dziękuję za wszystkie działania na niwie społecznej. Wiele projektów jest już wdrożonych, a kilka zaplanowanych na kolejny rok – mówi.

– Skuteczność, wiarygodność, europejskość i jedność – tak nazwał premier filary swojego programu.

– Skuteczna i dobra polityka różni się od złej tym, że jest ona oparta o dotrzymywanie obietnic i twarde dane – mówi Morawiecki. Zwraca się do opozycji o obniżenie temperatury sporów.

– Wyobraźmy sobie, że Unia Europejska jest kamienicą, w której w różnych mieszkaniach mieszkają różne rodziny, narody, państwa. Czy nie jest tak, że w ramach tych rodzin powinniśmy najpierw się między sobą  porozumieć, zanim pójdziemy na skargę do dozorcy, czy jakiegoś sąsiada? – zapytał Morawiecki.

– Mam nadzieję, że będziemy rządzić dłużej niż trzy kadencje – stwierdził premier.

 

Minister energii Krzysztof Tchórzewski: Musimy jako społeczeństwo ponieść koszty transformacji energetycznej

Jeżeli nie zdobędziemy się na znaczne zwiększenie inwestycji w energetykę – zarówno węglową, jak zero-emisyjną, to Polska gospodarka nie będzie mogła się dalej rozwijać – podkreśla minister.

Na sejmowej komisji energii minister Tchórzewski przedstawia posłom aktualną sytuację w energetyce, podkreślając jakie wyzwania stoją przed Polską. – Do 2030 roku wzrost zużycia energii w Polsce, pod względem rozwoju gospodarczego i poboru gospodarstw domowych, mimo programów efektywnościowych, może wzrosnąć nawet o 25 proc. – mówi.

Mając na uwadze potrzebę wygaszenia nieefektywnych starych bloków węglowych, w najbliższych latach możemy potrzebować nawet od 13 do 15 mW nowych mocy. Taka sytuacja determinuje budowę nowych bloków węglowych. Musimy pamiętać, że brak energii może być hamulcem w rozwoju gospodarczym Polski w najbliższych latach. W tej chwili nie jesteśmy w stanie szybko wyeliminować węgla z miksu energetycznego. Musimy budować nowe bloki węglowe – podkreśla.

Minister Krzysztof Tchórzewski wskazuje również, że nawet znacznie zwiększenie mocy gazowych nie pomoże w spełnieniu europejskich norm średniej emisji w energetyce.

Jeżeli chcemy zdążyć ze zmniejszeniem emisji CO2, tak żeby średni poziom tej emisji spadał do poziomów wymaganych przez Komisję Europejską, to musimy budować zabezpieczające źródła zero-emisyjne. Nie będziemy wstanie obniżać średniej emisji jedynie za pomocą elektrowni gazowych.

– Całe państwo i społeczeństwo musi wiedzieć, że jeżeli nie zdobędziemy się na wysiłek budowy nowych mocy, to nie będziemy mogli dalej się rozwijać – wyjaśnia  Tchórzewski.

Szef resortu energii przyznaje, że rząd cały czas nie ma pomysłu, jak dokładnie sfinansować transformację energetyczną. – Nie wiemy skąd dokładnie weźmiemy środki na nowe inwestycje. Cały czas musimy myśleć, kto pojawi się w nich jako udziałowiec mniejszościowy. Oczywiście możemy otworzyć się na energię z zewnątrz, na przykład produkowaną za granicą tanią enegrię wiatrową. Jednak wówczas oddajemy nasze bezpieczeństwo w ręce innych krajów – mówi.

Już powinna się rozpocząć budowa elektrowni na gaz gdzieś w dolnym biegu Odry, gdzie mamy gazoport. Jeżeli jednak w większym niż obecnie zakresie wejdą na rynek odnawialne źródła energii, to gaz przestanie już być opłacalny.

W swojej wypowiedzi minister przyznaje, że znaczący koszt pakietu rekompensat będzie spoczywał na barkach akcjonariuszy spółek energetycznych. – Przygotowaliśmy program rekompensat w taki sposób, aby budżet państwa nie poniósł żadnych wydatków z tego tytułu – podkreśla szef restortu energii.

ŁAJ

Francuski dżihadysta otworzył we wtorkową noc ogień na jarmarku świątecznym w Strasburgu. Nadal znajduje się na wolności

Zbigniew Stefanik, francuski korespondent Radia WNET, ujawnia szczegóły mającego miejsce nocą we wtorek zamachu na targu świątecznym w Strasburgu. Mówi też o wpływie ataku na ruch „żółtych kamizelek”.

Nocą we wtorek zamachowiec dokonał ataku terrorystycznego podczas dorocznego jarmarku bożonarodzeniowego w centrum Strasburga. W jego wyniku trzy osoby zmarły, a dwanaście zostało rannych, w tym sześć ciężko. Napastnik został postrzelony przez żołnierzy, jednak udało mu się uciec. Do jego poszukiwania zaangażowano wówczas trzystu policjantów.

Zamachowiec ma 29 lat, urodził się i mieszkał z Strasburgu, lecz nie wiadomo, czy był powiązany z organizacjami terrorystycznymi. Wpisuje się jednak w profil typowego francuskiego dżihadysty – jest obywatelem francuskim, przebywającym w przeszłości w niemieckich i francuskich zakładach karnych. Charakteryzuje go również wyjątkowa brutalność i fanatyzm religijny. Cechy te sprawiły, że otrzymał on najwyższą notę w kategorii zagrożenia terrorystycznego.

Policja próbowała ująć dżihadystę już we wtorek rano, na długo przed przeprowadzonym przez niego zamachem. Powodem był napad z bronią w ręku, w związku z którym po przeprowadzonej rewizji znaleziono w mieszkaniu napastnika kilka granatów. Domniemywa się, że przy zatrzymaniu agresora użyto wtedy zbyt małych środków.

Po ataku na jarmarku odbyły się dwa spotkania kryzysowe – w jednym z nich brał udział prezydent Francji Emmanuel Macron. W ich wyniku powołano dwie komórki kryzysowe – jedną w Paryżu i drugą w Strasburgu.

Napastnik nadal jest poszukiwany, a śledztwo w jego sprawie prowadzi prokuratura antyterrorystyczna i inne struktury antyterrorystyczne. Miejsce, w którym przebywa pozostaje nieznane, jednak poszukiwania skoncentrowały się na Strasburgu i jego okolicach. Wdrożony został również plan terrorystyczny.

Podejrzewa się, że w związku z zamachem w sobotę odwołane zostaną protesty ruchu „żółtych kamizelek” we wszystkich większych francuskich miastach.

A.K.

Ochman: Kampanię obecnej prezydent Gruzji finansował najbogatszy człowiek w państwie, mający wpływy w innych krajach

Armenia, zamach stanu?

– Mające miejsce w niedzielę wybory parlamentarne w Armenii potwierdziły wielkie poparcie dla ruchu przeciwko rządzącej od ponad 20 lat Republikańskiej Partii Armenii – mówi Kacper Ochman.

Kacper Ochman, publicysta serwisu Euroactive.pl, komentuje mające miejsce w zeszłym tygodniu wybory parlamentarne w Armenii oraz drugą turę wyborów prezydenckich w Gruzji.

Pierwsze ze wspomnianych wyborów odbyły się przedterminowo w niedzielę. Do ich wcześniejszej organizacji dążył Nikol Paszinian, który w maju po serii masowych protestów, określanych mianem aksamitnej rewolucji, stanął na czele rządu. Jednak niespełna pięć miesięcy później, w połowie października, podał się on do dymisji w celu rozwiązania parlamentu, w którym większość miała rządząca od ponad dwudziestu lat Republikańska Partia Armenii. Zgodnie z konstytucją parlament rozwiązano, gdy dwukrotnie nie udało mu się wybrać premiera.

„Wybory parlamentarne (…) potwierdziły ten niesamowity mandat, wielkie poparcie społeczne dla ruchu społecznego przeciwko Republikańskiej Partii Armenii. Ruchu, na którego czele stoi obecny premier Nikol Paszinian”.

Powstały na przełomie kwietnia i maja ruch niezadowolonych obywateli ma profil centrowy, co w ocenie publicysty pomogło mu uzyskać 70 proc. poparcia.

„Ja bym sklasyfikował Nikola Pasziniana jako polityka centrowego na tej mapie politycznej, z bardzo szerokim poparciem, bardzo szeroką armią ludzi, z którą teraz będzie musiał stworzyć rząd, co wcale może nie być takie proste”.

Ochman zarysowuje również sylwetkę premiera Armenii. Jest on politykiem opowiadającym się za ogromnymi zmianami w kraju, w tym za walką z korupcją i przemodelowaniem gospodarki w celu przyciągnięcia większego kapitału zagranicznego.

Publicysta przybliża także sytuację geopolityczną państwa. Ma ono tylko dwie otwarte granice – z Gruzją i Iranem, podczas gdy jest izolowane przez Azerbejdżan i Turcję. Armenia pozostaje krajem uzależnionym wojskowo i energetycznie od Rosji – w celu złamania jej monopolu w drugiej z wymienionych dziedzin, gaz dostarczany jest do państwa kaukaskiego z Iranu. Gość Poranka zaznacza, że z tym muzułmańskim państwem Armenia utrzymuje bardzo poprawne relacje, co jest ewenementem na skalę światową.

O ile raporty organizacji międzynarodowych nie mówiły o zbyt dużych nadużyciach czy problemach z organizacją wyborów w Armenii, o tyle wybory prezydenckie w Gruzji nie zostały ocenione równie pozytywnie.

W Gruzji w środę odbyła się druga tura wyborów prezydenckich, po której zakończeniu miały miejsce liczne protesty. Ich tłem było zjednoczenie się rozbitej przed wyborami prawicy pod auspicjami największego ugrupowania – Zjednoczonego Ruchu Narodowego. Jego kandydat przeszedł do drugiej tury i według sondaży miał bardzo duże szanse na zwycięstwo. Fotel prezydenta objęła jednak początkowo niezależna, a następnie popierana przez komitet Gruzińskiego Marzenia Salome Zurabiszwili. Jednym z powodów niezadowolenia było finansowanie kampanii kandydatki przez najbogatszego człowieka w Gruzji – Bidzina Iwaniszwiliego, który ma swoje interesy w różnych częściach świata, m.in. we Francji i w Rosji.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Kazimierz Smoliński: Obecnie sprawdzamy, czy Jan Vincent-Rostowski nie popełnił deliktu konstytucyjnego [VIDEO]

Będziemy chcieli doprowadzić do ponownego przesłuchania prof. Chojny-Duch, a być może dojdzie również do konfrontacji z Janem Vincent-Rostowskim – mówi wiceprzewodniczący komisji śledczej ds. VAT.


Wczoraj przed komisją śledczą ds. VAT zeznawał były minister finansów i wicepremier w rządach Donalda Tuska Jan Vincent-Rostowski. Polityk platformy w swoim wstępnym wystąpieniu wskazał, że nie da się realnie oszacować luki podatkowej, a teza, że ona rosła za rządów koalicji PO-PSL nie jest prawdziwa. Z takimi tezami byłego ministra finansów nie zgadza się Kazimierz Smoliński z PiS: Cała Europa mierzy wysokość luki vatowskiej. Ponieważ to jest pewien przedział między dochodami, które uzyskujemy, a tymi, które mogliśmy uzyskać, gdyby wszyscy płacili podatki, to zawsze się szacunki. Nie tylko rząd, ale tez instytucje europejskie podają taką lukę. Kiedy PiS oddawało władzę, to mieliśmy jedną z najniższych luk w VAT, a w roku 2015 już byliśmy drugim krajem w UE z największym ubytkiem dochodów z podatku od towarów i usług – mówi.

Gość Poranka Wnet wskazał na szereg uchybień przy wypracowywaniu ustaw podatkowych: Dopuszczono do procesu legislacyjnego osobę zatrudnioną z firmą doradztwa podatkowego Ernst&Young i korzystała z maila tej firmy, który jest zawieszony na zagranicznym serwerze. (…) Została jeszcze zmiana ustawa o działach administracji rządowej, ponieważ minister Nowak nie miał uprawnień, aby wpływać na proces legislacyjny.

Rząd widział, że są problemy z podatkiem VAT. Już w 2008 roku pojawiał się raport służb, który trafił do wiceministra spraw wewnętrznych pana Rapackiego. Raport wskazywał, że zaczyna się problemem z podatkiem VAT, ale jak zeznał pan Rostowski, tego raportu nie widział – podkreśla w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim wiceprzewodniczący sejmowej komisji śledczej.

Kazimierz Smoliński opowiada również o planach komisji na dalsze prace: Wszystko wskazuje na to, że będziemy chcieli jeszcze raz przesłuchać Panią minister Chojną-Duch, może będziemy chcieli doprowadzić do konfrontacji między panią profesor a ministrem Rostowskim. Przed nami jeszcze kilka ważnych przesłuchań jak wiceministrów Grabowskiego, Kapicę, Parafianowicza, którzy bezpośrednio odpowiadali za pobór podatków i trudno im będzie mówić, że czegoś nie wiedzieli.

ŁAJ

Devoud: Po wtorkowym orędziu Macrona „żółte kamizelki” już wiedzą, że wystarczy ostro protestować by osiągnąć swoje cele

– Wygląda na to, że pomimo tego, że prezydent bardzo starał się uratować sytuację, reakcje „żółtych kamizelek”, a nawet partii politycznych, są negatywne – mówi dziennikarz Guillaume Devoud.

Guillaume Devoud, francuski dziennikarz, komentuje w Poranku orędzie prezydenta Emmanuela Macron’a do Francuzów. Wygłoszone we wtorek oświadczenie nie zostało przyjęte przez nich zbyt optymistycznie. Gość Poranka jest zdania, że jednym z jego efektów będzie zwiększona liczba manifestantów na ulicach.

„>>Żółte kamizelki<< mają wrażenie, że już dostały pierwsze pozytywne odpowiedzi na ich wymagania, lecz nie na wszystkie. Teraz wiedzą, jak je dostać, to jest najważniejsze. Wiedzą, że wystarczy ostro manifestować i czasem mieć nawet momenty gwałtowne. Dzięki temu mogą zyskać pozytywne odpowiedzi”.

Dziennikarz uważa, że obiecane przez Macrona ustępstwa nie uspokoją protestujących, gdyż długotrwały brak odpowiedzi ze strony państwa zanadto ich zdenerwował. Sądzi także, że zaprezentowane reformy obejmą zbyt małą grupę ludzi.

Devoud odnosi się również do słów prezydenta, który powiedział, że przez półtora roku nie naprawił tego, co psuto przez 40 lat. Wskazuje, że chodziło tu o szok naftowy lat 1973 i 1974, od kiedy to benzyna nieustannie drożeje.

Redaktor informuje, że już dziś w niektórych miejscach w kraju będą blokowane skrzyżowania, autostrady i inne strategiczne miejsca.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Ryszard Czarnecki: W Parlamencie Europejskim panuje jedna królowa. Nazywa się Hipokryzja

Wczoraj posłowie do Parlamentu Europejskiego odrzucili wniosek frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów o debatę o sytuacji politycznej we Francji, gdzie od czterech tygodni trwają protesty.


Autorem wniosku był Ryszard Czarnecki, który wskazuje, że wniosek trzeciej do co wielkości grupy w PE został odrzucony w głosowaniu za pomocą podniesienia ręki, a nie przy pomocy elektronicznych urządzeń, które dokładnie zapisują jak głosują posłowie. Zdaniem gościa Poranka Wnet brak zgodny na powtórzenie głosowania w formie elektronicznej, wyglądało jakby przewodniczącemu Tajaniemu zależało na tym, żeby nie było wiadomo jaką przewagą głosów wniosek został odrzucony: W uzasadnieniu podkreślałem, że właśnie przed chwilę wcześniej podobny wniosek autorstwa posłów z Frakcji Zielonych wobec Czech i premiera Babiša i w tym względzie byłoby hipokryzją, gdybyśmy nie zajęli się sytuacją we Francji – wyjaśnia polityk PiS.

W kuluarach w PE, to nie Polska jest tematem rozmów, tylko właśnie sytuacja we Francji i innych krajach, gdzie pojawiają się protesty żółtych kamizelek – podkreśla Ryszard Czarnecki.

W rozmowie Krzysztofem Skowrońskim pojawia się również kwestia perturbacji w procesie wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej: Odwołane głosowanie w Izbie Gmin, może spowodować oddalenie w czasie Brexitu. Pojawia się pytanie, co teraz zrobią zwolennicy wyjścia ze wspólnoty, kiedy opuszczenie Unii będzie się opóźniać. Wydaje się, że układ o wyjściu z UE wynegocjowany przez premier Teresę May, zostałby przez posłów odrzucony.

Posłuchaj całej rozmowy!

ŁAJ