W radiu „WNET” gościmy dziś rolnika, a zarazem muzyka mieszkającego w Chełmie, którego pragnieniem jest, aby jego projekt muzyczny był pomostem pomiędzy Chełmianami.
W piosence „Cały świat to jeden wielki Chełm” połączone są różne uczucia, zaczynając od tęsknoty, kończąc na miłości. Tęsknota w tym utworze jest opisana przez autora jako:
Tęsknota za tym światem, który tak na prawdę odszedł, który próbowałem sobie od dzieciństwa wyobrażać.
W latach 70-tych kiedy wychowywał się nasz rozmówca, w mieście było ponuro i smutno. Mariusz Matera w swojej piosence opowiada o Chełmie, jaki znała jego babcia, kiedy to miasto było gwarne, a nad nim unosiły się zapachy kwiatów i śpiewy ptaków.
Gwarność, której zabrakło autorowi piosenki była dowodem na to, że miasto żyje, jest bogate w różnorodność kulturową, a jego mieszkańcy żyją ze sobą w zgodzie i jedności. Obecnie Chełm jest miastem monokulturowym, cichym, niewyróżniającym się.
Gość „Poranka WNET” stworzył zespół, nagrali oni płytę, którą zadedykowali wszystkim Chełmianom, tym, którzy odeszli w czasie wojny, a także ludziom, ocalonym w II wojnie światowej.
Moim pragnieniem było to, żeby ten projekt muzyczny nie tylko edukował, ale stał się także pomostem pomiędzy Chełmianami.
Zapraszamy na cykl opowieści o tangu. W najbliższej audycji wstęp do tego niezwykłego gatunku muzycznego i tanecznego oraz jeden z jego najważniejszych instrumentów muzycznych, czyli bandoneon
Zapraszamy na drugą audycję z cyklu: nieznane / znane instrumenty muzyczne.
Mowa tu oczywiście o instrumentach mało znanych w Polsce. Jednocześnie zaś niekiedy bardzo popularnych w różnych częściach Ameryki Łacińskiej. Bohaterem dzisiejszej audycji będzie bandoneon. Instrument, który od zawsze związany jest ze gatunkiem muzycznym wywołującym nieposkromioną namiętność. Zarazem jednak ogromną namiętność, która nie zawsze kończy się happy endem, czyli o tangu argentyńskim.
W najbliższej audycji rozmawiać będziemy zarówno o tangu jako gatunku muzycznym, jak i o tangu, będącym jednym z najbardziej namiętnych styli tanecznych świata. Nasza audycja będzie zarazem wstępem do opowieści o tańcu i muzyce, których początki sięgają spelun i domów publicznych Buenos Aires. A który wyewoluował do gatunku muzycznego i stylu tańca znanego niemalże na całym świecie.
Poznamy historie tanga. Opowiemy o jego narodzinach wśród emigrantów, którzy w XIX wieku przybyli do Argentyny i Urugwaju. Przedstawimy także w skrócie ewolucję i rewolucję tanga. Zaczniemy od Carlosa Gardela. Opowiemy o rozwoju muzyki przez Astora Piazzollę i tango nuevo. Wreszcie przedstawimy ostatnią fazę rozwoju tego gatunku muzycznego (w sposób umowny, ponieważ tango ciągle się rozwija), czyli electrotango. Podgatunek muzyczny będący jednym z najmłodszych członków rodziny tanga, a reprezentowany przez takie zespoły, jak Gothan Project, czy Tanghetto.
Jednak tango to nie tylko muzyka i taniec. To również instrumenty, dzięki którym powstaje muzyczna namiętność. W naszej audycji zgłębimy sekrety mniej i bardziej popularnych instrumentów rodzących dźwięki tanga. Głównym bohaterem naszych opowieści będzie nieco zapomniany w Europie, ale ciągle popularny w Ameryce Łacińskiej bandoneon.
Tango to nie tylko muzyka, ale również taniec. Dlatego też porozmawiamy również o rodzajach tanga, o tym, jak się je tańczy, oraz o savoir-vivre w tangu .
Naszymi gośćmi będą Jan Woźniak – muzyk, tancerz oraz instruktor tanga argentyńskiego oraz Paulina Policzkiewicz-Woźniak wspaniała tancerka oraz instruktorka, związana ze sceną tanga argentyńskiego w Warszawie od samych jej początków. W rozmowie z Karoliną Sawicką nasi goście opowiedzą o gatunku muzycznym i tanecznym wywodzącym się znad ujścia rzeki La Plata. Gatunku, który swego czasu również w Polsce święcił olbrzymie triumfy.
Zapraszamy w najbliższy poniedziałek, jak zwykle o 20.00!
Polacy i Galisyjczycy niezbyt często mają okazję współpracować ze sobą. Warto wspomnieć zatem o nowej galisyjsko-polskiej inicjatywie muzycznej, o której opowiedzą nasi dzisiejsi goście.
Część pierwsza:
Część druga:
Z Galicji do Polski. Muzycznie / De Galicia a Polonia. Con la música
Czy można grać muzykę w hiszpańskiej Galicji? Z pewnością tak. Wielu muzyków pochodzi z tego uroczego zakątka na północnym zachodzie Hiszpanii. Niewielu jednak zdecydowało się przenieść z Galicji do Polski, by to tutaj mieszkać i tworzyć muzykę.
Jednym z owych „szaleńców” będzie nasz dzisiejszy gość: David Rock, muzyk i kompozytor pochodzący z hiszpańskiej Galicji. Dlaczego jednak postanowił przenieść się z Galicji do Polski? O tym dowiemy się już w najbliższej audycji. Posłuchamy tego, co nasz gość ma do powiedzenia i do zaśpiewania. A do opowiedzenia z pewnością ma sporo: i o swojej małej ojczyźnie – Galicji i o muzyce hiszpańskiej i o hiszpańskim rynku muzycznym. Przede wszystkim zaś opowie o swoim doświadczeniu muzycznym. I to nie tylko jako muzyka i kompozytora, ale i jako członka kilku ciekawych projektów muzycznych. Nasz gość bowiem jest osobą nakierowaną nie tylko na jeden gatunek muzyczny, ale przede wszystkim na eksperymentowanie.
A o tym, jak współpracuje się z Davidem Rockiem opowie nasz drugi gość – Dominika Ziółkowska, która jest współtwórczynią nowego projektu muzycznego. Z obojgiem naszych gości porozmawiamy sobie, jak wygląda współpraca polsko-hiszpańska przy śpiewaniu i tworzeniu muzyki. Zobaczymy też, czy przenosiny z Galicji do Polski udały się, czy może niekoniecznie. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasi goście opowiedzą też, czy dla tego typu mieszanego etnicznie projektu jest miejsce na rynku. Dowiemy się również, czy muzyka i prawa człowieka mają coś wspólnego ze sobą.
Na rozmowy o tym, jak wygląda przeflancowanie muzyczne z Galicji do Polski opowiemy w najbliższy poniedziałek, 11-go lutego, jak zwykle o 20H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!
¡República Latina – kulturowo eklektyczni!
Resumen en castellano: Este lunes en República Latina vamos a hablar sobre un proyecto nuevo de música. El proyecto con raices en Polonia y Galicia. El proyecto formado por David Rock y Dominica Ziółkowska. Con ellos vamos a hablar tal sobre ellos mismos, como de su música y de sus chances en el mercado polaco y espñol de música. Les invitamos para escucharnos el lunes 11 de febrero, como siempre a las 20H00 UTC+1!
Muzyka kolumbijska to temat długi i szeroki jak Río Magdalena. Żeby przejść przez niego, należy zrobić pierwszy krok. W dzisiejszej audycji przedstawimy muzczną mozaikę tradycyjnej muzyki Kolumbii.
Kolumbia jest krajem, który do niedawna znany był jedynie ze swej „ciemniejszej” strony. Wojna domowa, przemoc, czy kartele narkotykowe znane były na cały świat. Z tego powodu kraj ten leżał na uboczu zainteresowania Ameryką Łacińską. A jednak Kolumbia to przede wszystkim kraj o niezwykłej kulturze. Z pewnością wizytówką kultury Kolumbii jest jej muzyka. I to właśnie muzyczna mozaika tego kraju będzie tematem najbliższej audycji.
Nie będziemy jednak podążać utartym szlakiem gwiazd kolumbijskiej współczesnej muzyki. Z pewnością jest ich wiele i z pewnością są one znane każdemu miłośnikowi muzyki latynoamerykańskiej. Muzyczna mozaika niemożliwa jest jednak do pokazania w oderwaniu od jej muzycznych korzeni. Nasza wyprawa prowadzić będzie przez cały kraj. Od Bogoty i Andów poprzez Amazonię, los Llanos, pacyficzne i karaibskie wybrzeże Kolumbii, aż po archipelag wysp San Andrés y Providencia. Ogólnie rzecz biorąc muzyczna mozaika tych regionów jest rezultatem ich dziedzictwa i korzeni: indiańskich, europejskich i afrykańskich.
O tym, jak ukształtowała się kolumbijska muzyczna mozaika opowie Juan Camilo Palacino, muzyk z Kolumbii. Zaprosi on nas w muzyczne zakątki swojego kraju. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość nie tylko barwnie przedstawi muzykę swojej ojczyzny, ale również zilustruje swe opowieści zilustruje grą na gitarze. A ponieważ Kolumbia jest całkiem sporym krajem, bogatym w różne gatunki muzyczne, muzyczna mozaika z pewnością obfitować będzie w liczne muzyczne przykłady. Wszystkiego jednak z pewnością nie da się omówić i przedstawić, dlatego też dzisiejsza audycja jest zaledwie wstępem. Wyprawę muzycznym szlakiem przez Kolumbię kontynuować będziemy w kolejnych tygodniach i miesiącach.
Na wyprawę muzycznym szlakiem przez Kolumbię zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 26-go listopada, jak zwykle o 20H00!
¡República Latina – mozaika kultury latynoamerykańskiej!
Resumen en castellano: Colombia es uno de los países de la cultura más rica de toda América Latina. Una de las partes de la cultura es por supuesto la música colombiana. Muchos artistas famosos de varios genéros musicales es lo que forma la fama la de la música colombiana.
En esta emisión, sin embargo, no vamos a hablar de los famosos. La idea es mostarar el mosaico de los estilos que forman la música tradicional de Colombia. Cada una de las regiones colombianas tiene su estillo músical. Otras melodías vamos a escuchar en los Andes… Otros ritmos en las costas del Pacífico y Caribe colombiano… Otros en Amazonas, Los Llanos o las Islas. Sin embargo sin uno de estos elementos la mosaica de la música colombiana no sería completa. Por esto vamos a probar mostrarlos todos.
El nuestro guía por los estilos musicales colombianos es Juan Camilo Palacino, quien no sólo va a hablar sobre la música, pero también dar los ejemplos musicales en su guitarra.
Les invitamos para escucharnos el lunes, 26 de noviembre, como siempre a las 20H00!
Milo Kurtis, współzałożyciel zespołu Maanam wspomniał charyzmatyczną wokalistkę i liderkę zespołu, która odeszła w zeszłą sobotę po długoletniej walce z rakiem
Majorsi rządzą. Radio musi to puścić! Będzie cierpiało, że to jest bez sensu i przyczyny, ale wie, że cierpi za miliony. Grube miliony. I dlatego cały czas antenowy wypełniony jest brytyjską muzyką.
Media bez misji
Z Janem Kondrakiem z Lubelskiej Federacji Bardów rozmawia Sławek Orwat.
Adam Nowak z Raz Dwa Trzy powiedział kiedyś, że bardzo nie lubi określenia „poezja śpiewana”, dodając: „zamiast robić poezję śpiewaną, lepiej śpiewać dobre piosenki”. Adam zwrócił też uwagę na utratę rangi festiwalu opolskiego, jaką posiadał on w latach 60., 70. i 80., kiedy było to miejsce, gdzie spotykały się niemal wszystkie nurty muzyczne reprezentowane przez zwycięzców przeróżnych konkursów i festiwali, w tym także przez laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie.
Debiuty składały się niegdyś wyłącznie z laureatów studenckiego konkursu.
Czy to się zmieniło, bo dziś studenci słuchają disco polo?
Nie dlatego. Nie tylko. Studenci słuchają DP, bo to przestało być obciachem, bo suweren objawił swoje przaśne oblicze, oblicze prawdziwe. Polacy w masie swej słabo rozróżniają dźwięki. Nie wiedzą, kto fałszuje, kto nie. Kto ma wielki głos, kto mały. Edukacja artystyczna upadła wraz ze zmianą ustroju i nie ma jej w szkołach powszechnych ani w mediach. Geneza tej choroby, choroby festiwalu opolskiego, jest inna i warto o niej mówić. Opole jako festiwal polskiej piosenki jest dzisiaj perspektywą mylną i cząstkową, to coś, co się skończyło. Wyczerpało. Festiwal opolski został dlatego osadzony w Opolu, że tam była największa mniejszość niemiecka na całym terytorium Polski. Chodziło więc o oswojenie, o inkorporację kulturową „niemczyzny” zdobytej w ramach drugiej wojny światowej. Miało się to zapoczątkować poprzez najłatwiejszą, najbardziej ekspansywną formę artystyczną, jaką w dwudziestym wieku stała się piosenka.
Piosenka nie jest wymysłem przedwiecznym. Taka, jaką znamy, pochodzi z paryskiego kabaretu Czarny Kot i ma dopiero dwieście lat. Dzięki mediom nagle stała się ekspansywna w dwudziestym wieku. Posłużono się nią także, montując festiwal w Opolu, żeby spolonizować te tereny, czyli Opole jako festiwal miało misję państwotwórczą.
I w pewnym momencie ta misja się wyczerpała. Festiwalem zaczęły zarządzać grupy kolegów, grupy osób prywatnych, które dostrzegły silny związek pomiędzy wylansowanym przebojem a stanem portmonetek ich żon. I panowie: taki, taki i taki (mogę wymienić nazwiska, bo jak jeździłem z moimi wychowankami, to poznałem niektórych „reżyserów” jego mać) sprywatyzowali to.
Festiwal opolski został sprywatyzowany, jeszcze zanim sprywatyzowano polskie zakłady pracy, a działo się to w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, bo Opolem zarządzali wtedy ludzie działający na tzw. obrzeżach i w powiązaniu z mediami publicznymi. Były to grupy osób działające w radiach, w każdym programie poza Programem 2, gdzie duch misji nigdy nie umarł i trwa do tej pory. Wszędzie indziej wszystkie polskie programy zostały sprywatyzowane. Każda stacja ma grupę „swoich” wykonawców przez siebie lansowanych. Jeśli nie jesteś w którejś stajni, to cię nie ma. Tam są pozory misji, zaledwie pozory! Nie było nigdy żadnej Rady Kultury, która radziłaby nad tym wszystkim i mówiła: „no tak, to osiągnęło pewien poziom muzyczny, a to i to nadaje się do radia”. Nie było niczego takiego. Zobaczcie, ile dziś jest dziennikarskiego korowodu nad tym, kogo wysłać na Eurowizję. Przecież to jest oczywiste. Powinni tam jechać najlepsi, nawet jeśli przegrywają; powinni to być ludzie z najbardziej oryginalnym pomysłem reprezentującym Polskę.
Druga sprawa, to gdzie jeszcze na świecie jest taka sytuacja, że przychodzisz do Polskiego Radia – publicznego, opłacanego ze składek społeczeństwa, i redaktor prowadzący audycję ma takie koszyki: zagraniczne (a dokładnie anglojęzyczne, bo francuskiego ani węgierskiego tam nie spotkasz), angielskie, angielskie słabsze, polskie i polski chłam. Większość polskich utworów, które są wysyłane pocztą, nigdy nie zostaje tam odtworzona. Gra się natomiast tylko te polskie kawałki, które zgłaszają duże firmy i takie, które są dogadane z szefami anten. Majorsi rządzą. Radio musi to puścić! Będzie cierpiało, że to, co puszcza, jest bez sensu i przyczyny, ale wie, że cierpi za miliony. Grube miliony. I dlatego cały czas antenowy wypełniony jest brytyjską muzyką.
I teraz spróbujcie wyobrazić sobie sytuację odwrotną. Przyjeżdżamy my do Londynu i w Londynie we wszystkich rozgłośniach, w BBC leci wyłącznie Lubelska Federacja Bardów, Budka Suflera, Maanam i… jest koszyk z brytyjskim chłamem. Wyobrażacie sobie coś takiego? Gdzie w ogóle jeszcze coś takiego na świecie zrobiono? Nigdzie! Jak jedziesz po Europie i masz włączone radio, to na Węgrzech po kolei włączają ci się stacje z muzyką węgierską, a w Chorwacji to w ogóle poprzerabiali cały brytyjski pop na język chorwacki. To jest karykaturalne, ale o czym to świadczy? Świadczy o tym, że istnieje polityka kulturalna, która ma jakieś zadania, ma jakąś misję.
A wracając do Opola… ten festiwal na pewno nikomu już nie służy, poza niewielką grupą osób, i nie ma żadnej misji. Jest to komercyjny festiwal z tradycyjną nazwą, której desygnat już dawno umarł. Festiwalem Polskiej Piosenki na pewno już nie jest. Z jednej strony dzieje się tak dlatego, że wchodzą tam w grę pieniądze, a słabo się dzieje dlatego, że państwo polskie nie sięga po instrumenty prawne, żeby wyregulować ten rynek, bo te pieniądze są tam jednak za małe. Huty miedzi mają jednak stokrotnie wyższe obroty w sensie gospodarczym i to tym się zajmuje polski parlament i rząd, a taką gałęzią, która nie ma większych szans na eksport, na pomnażanie dóbr doczesnych kraju, po prostu się nie zajęto. Tym zarządzają Brytyjczycy, odkąd Radio Luksemburg odniosło sukces, potajemnie kształtując umysły i gusty DJ-ów radiowych. Jaki jest sens puszczania bezzębnych dziadków z Delty Missisipi rzępolących jakieś bluesy? Jaki to ma sens poza sensem szkoleniowo-muzealnym? A dlaczego nie puszcza się bezzębnych dziadów z Kurpiów, którzy też grają w pentatonice swoje kurpiowskie bluesy? Dlaczego nie ma pana Chopina, który wymyślił polską muzykę. Polską! Połowa Chińczyków potrafi polszczyznę muzyczną odszukać na mapie świata i wyłuskać bez trudu rytmy polskie, melodykę polską, bo pan Chopin był uprzejmy wymyślić i swym geniuszem wypromować coś, co jest charakterystyczne tylko dla Polski Czy tego nie ma już w Polsce?
To jest w dalszym ciągu, ale Polska się do tego nie odwołuje. My jesteśmy do szczętu anglosascy. Selim jest anglosaski, Andrzejewski jest anglosaski, Wasilewska jest anglosaska, ja jestem w połowie anglosaski. Ja się burzę na to, bo jak ja byłem mały, to w radiu komunistycznym zawsze o szóstej rano puszczano miniatury klasyczne. W Programie I zawsze leciały jakieś krótkie klasyczne formy muzyczne i to była misja. To było skomentowane i rodziło snobizm pozytywny.
Był też i taki moment w historii polskiej telewizji i polskiego radia, kiedy to dogadały się te dwie instytucje (tam jednak ponoć parę światłych osób jest) i były pieniądze państwowe przeznaczone na taką comiesięczną giełdę. Kompozytorzy, autorzy wysyłali nowo stworzone utwory i co miesiąc kilka z nich wybierano do lansowania w radiu i zrobienia teledysku, który szedł w oprawie programów telewizyjnych. Teraz już nawet nie wiecie pewnie, co to jest oprawa, ale kiedyś było coś takiego, że gdzie teraz są reklamy, mogły iść teledyski. W TVP Kultura jeszcze istnieje coś takiego, że jakieś teledyski chodzą zamiast reklam. I wtedy Telewizja Polska zakwalifikowała Andrzejewskiemu aż dwa numery do zrobienia teledysków, które powstały za państwowe pieniądze w profesjonalnych warunkach. Kiedy w roku 1998 całe media lubelskie: dwie gazety codzienne, radio publiczne i telewizja publiczna chodziły za nami co miesiąc, wszystko nagrywały i potem puszczały urobek na antenie, to myśmy się w Lublinie stali szybko sławni. Ja mogłem jeździć taksówką na przykład i nie płacić. Płaciłem. Na weselach grano nasze kawałki, a my do tej pory dwa razy w roku sprzedajemy pełne sale w lubelskiej filharmonii. My nie możemy grać w małych salach w Lublinie. Czyli, krótko mówiąc, na naszym przykładzie widać, że jeśli tego typu piosenkę raz się zaprezentuje całej społeczności, to ona się lansuje bardzo łatwo, bardzo szybko.
Dożyliśmy czasów, że każdy może napisać książkę, a to, czy ona potem zostanie bestsellerem, kompletnie nie wynika z jej poziomu literackiego, tylko z pieniędzy wyłożonych na jej promocję.
Kiedyś też była nadprodukcja grafomanii na wszystkich polach, tylko wtedy nie wszyscy mieli okazję usiąść koło kierowcy. Dziś media pozwalają wszystkim usiąść koło kierowcy, a nawet tego kierowcę udawać, wskutek czego robi się tyraliera i nie ma hierarchii.
Kiedy słyszę, że pani Wałęsa napisała jedną z najbardziej czytanych książek ostatnich lat, to w geście rozpaczy zadaję Grabażowe pytanie: „Co się z nami stało?”
No co się stało? W latach pięćdziesiątych to samo stało się w Ameryce, a Allen Ginsberg protestował przeciwko zhomogenizowaniu kultury. Andy Warhol zrobił natomiast inną rzecz. Postanowił adaptować wszystkie wzory sztuki konsumpcyjnej i przenieść je w rejony sztuki, co stało się najbardziej prowokacyjnym faktem w całej historii sztuki i choć pewne znamiona dzieła artystycznego ma, to umówmy się, że fotografia puszki z zupą Campbell sztuką jest taką sobie, i to bardzo daleko umowną.
Czy jako zanurzony w kulturze chrześcijańsko-judaistycznej i antycznej bard zgadzasz się na islamizację naszego kontynentu? Dożyliśmy czasów, że kobieta idąca ulicami niemieckiego miasteczka, w pojęciu przedstawicieli całkowicie obcej nam kulturowo cywilizacji jest własnością publiczną i może zostać zgwałcona w obecności męża. Czegoś takiego na naszym kontynencie dotychczas nie było.
To jest daleko idące uproszczenie. Większość krajów europejskich to były kiedyś kraje niewolnicze. Pojedź sobie na Słowację i dowiedz się, jak wyglądały stosunki między dworem słowackim (polskim zresztą też) a warstwą poddanych, czyli chłopami. Co z prawem pierwszej nocy? Chłopki były notorycznie gwałcone, całymi zastępami były dostarczane na dwór pana feudalnego, gdzie były wykorzystywane. Podstawa jest w Starym Testamencie, który jest całkowitym, powtarzam całkowitym nakazem supremacji męskości nad żeńskością, czyli kobieta jest poddaną, jest niewolnicą i musi rodzić w bólu. Czyli wszystkie dzieci są poniekąd z gwałtu, można tak powiedzieć w nawiązaniu do Twojego pytania. W kulturze paternalistycznej tak jest.
W momencie, kiedy kobiety zdobyły w Europie prawa, kiedy zaczynają powoli być traktowane jak ludzie, pierwsze, czego odmawiają, to rodzenie dzieci – i to zrobiły. Co robią kultury prymitywne, gdzie kobieta jest nadal niewolnicą? One się nadal mnożą. U zarania dziejów kultura judaistyczna była taka sama, czyli równie krwiożercza i równie drapieżna. Tak samo chrześcijaństwo, które się wyłoniło i stało się religią państwową w łonie Cesarstwa Rzymskiego w 395 roku bodaj. Wszystko działo się od tego momentu niby to z nakazu jedynego Boga. Pokaż mi człowieka, który zna Boga, zna Jego imię i rzeczywiście słyszał, co Bóg mówi. Jeśli to nie jest wariat czy Minister Obrony Narodowej pewnego kraju. Sumując: wszystko, co tyczy się historii ludzkości, ma swoje fazy. Islam jest po prostu młodszą kulturą, czyli jest jeszcze w fazie drapieżnej, w jakiej jeszcze w trzynastym wieku było chrześcijaństwo, kiedy wybijano Jadźwingów.
Za Saladyna islam stał znacznie wyżej i w tym momencie rodzi się pytanie: dlaczego się cofnął?
Ja myślę, że wiem dlaczego i nauka dała mi odpowiedź. Myślę, że islam niejedno ma imię, po prostu. W Polsce też są muzułmanie, i to od kilkuset lat. Oni zachowują się całkowicie inaczej niż ISIS. Za Saladyna, kiedy tamta kultura wytworzyła niezwykłe zabytki, kiedy jej osiągnięcia naukowe były także niezwykłe, wtedy powstały też i te ciemniejsze, ortodoksyjne odłamy islamu, które (uwaga!) zabraniały kulturze się rozwijać i petryfikowały wzorce.
Mówiłem już o roli barda, że bard adaptuje pewne wzory kulturowe dla nowych czasów, żeby społeczeństwo mogło się rozwijać. Tam tego nie było. Tam stanięto w rozwoju. Tak jakby w obronie nienaruszalności zasobów matki Ziemi. Jakby ignorując biblijne hasło o potrzebie podporządkowania sobie Ziemi, kosmosu itd. Dlatego wszystkie pomniki i wytwory kultury wyższej zostały w Afganistanie zburzone. To stało się właśnie w myśl tego odłamu islamu, który rozwojowi mówi – nie! W łonie samego islamu zwyciężyły odłamy bardziej brutalne i one nadal takie są, i to dotyczy każdej kultury we wczesnym stadium rozwoju. Mówiąc jeszcze inaczej, należy się spodziewać, że ta kultura w zderzeniu z wysoką kulturą Zachodu ostrze swoje będzie tępiła.
Dygresja: Ameryka dość świadomie napędza konflikty pomiędzy poszczególnymi odłamami islamu gdzieś tam w Afryce i w Azji, i celowo wywołuje wojny lokalne po to, żeby to ostrze się samo tępiło, bo za chwilę Ameryka będzie miała ten sam problem, co Europa. Przy okazji Ameryka napędziła na nas tę falę emigracji, by Europę zdestabilizować. Ameryka chyba boi się Europy. Europa jest kontynentem o o wiele większym potencjale ludnościowym i gospodarczym niż Ameryka.
Tu trzeba pamiętać o tym, co jest rzeczywistą przyczyną zmian na geograficznej i politycznej mapie świata. Jest to potencjał gospodarczy i intelektualny. Europa, gdyby tylko chciała, mogła i umiała się zjednoczyć, w ciągu kilkunastu lat byłaby kontynentem potężniejszym niż Ameryka. Ta sobie nie może na to pozwolić. Dlatego prezydent Stanów Zjednoczonych tak drastycznie zmienił teraz front wobec Niemiec, Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza Francji. Europa ma znakomite instrumenty prawne, żeby złym skutkom islamizacji zapobiegać. Prawo jest, tylko poprawność polityczna je unieruchomiła. Wystarczy nie dopuścić do nawoływania do zbrodni w wykonaniu mułłów. Wystarczy skorzystać z doświadczenia najmądrzejszych i najbardziej poszkodowanych ludzi, czyli Żydów. W Izraelu, żeby zostać obywatelem, trzeba zdać egzamin z kulturówki, który co dwa lata jest powtarzany.
Ja jestem za takim modelem przyjmowania imigracji. Egzamin z kulturówki – i proszę bardzo. Jeśli wtłoczysz nowej społeczności pewne wzory wyższej kultury, to prawdopodobnie ostrze jej agresji się stępi. Powtarzam – prawdopodobnie, bo nie wiem, jak będzie, bo być może dojdzie do przesilenia i nocy długich noży i pewnego dnia wszystkich nas wykończą. Owszem, może tak być.
Kazik Staszewski też się tego obawia.
Ja też się tego obawiam, ale trzeba przyjrzeć się temu, co wstecz, i nie być takim europocentrycznym i polonocentrycznym. Trzeba zobaczyć, jak te wszystkie procesy w historii przebiegały i wyciągać praktyczne wnioski. Pamiętać przy tym, że nigdy nie było prostej ekstrapolacji z przeszłości. To zawsze gdzieś meandrowało i zawsze wychodziła jakaś trzecia strona medalu, czyli ząbki. Awers, rewers i ząbki.
Wywiad Sławka Orwata z Janem Kondrakiem pt. „Media bez misji” znajduje się na s. 19 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Wywiad Sławka Orwata z Janem Kondrakiem pt. „Media bez misji” na s. 3 „Wolna Europa” czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl
Mundial w pełni. A kibicom towarzyszy muzyka i pieśń. I to nie tylko „Polacy, nic się nie stało”. W najbliższej audycji przedstawimy piosenki piłkarskie, jakie śpiewa Ameryka Łacińska.
Piłka nożna z pewnością jest sportem, który wywołuje gorące emocje na całym świecie. Czasami radosne, czasami wręcz odwrotnie. Z pewnością jednak nie można powiedzieć, że kibice futbolu należą do ludzi spokojnych i opanowanych. A to dlatego, że rzadko kiedy mecz bywa nudny, a bardzo często przyprawiać może on o palpitacje serca. Każdy mecz, każde mistrzostwa (świata, czy kontynentu) i każde eliminacje to olbrzymie emocje. Świetnym ich wyrazem są utwory śpiewane przez artystów i kibiców, czyli piosenki piłkarskie.
W Polsce piosenki piłkarskie (poza nielicznymi wyjątkami) zazwyczaj są utworami jednego sezonu i nie zapisują się na kartach polskiej muzyki. W Ameryce Łacińskiej wygląda to jednak zupełnie inaczej. Od Meksyku po Chile piosenki piłkarskie pozbawione są polskiego patosu. Lekkie, szybkie i melodyjne utwory śpiewa cały kraj, a przed kolejnymi eliminacjami są one powtarzane w licznych rozgłośniach radiowych.
Piłka nożna w większości krajów Ameryki Łacińskiej jest najważniejszym sportem drużynowym. Zarówno kontynentalne puchary (Copa América, Copa de Oro), jak i przede wszystkim Mundial są ważnymi świętami piłkarsko – kibicowskimi, które przeżywa cały kontynent. Każdej z tych imprez w każdym z poszczególnych krajów towarzyszą coraz to nowsze utwory, które śpiewają wszyscy kibice.
Które z nich są najpopularniejsze w poszczególnych krajach? Czym różnią się od siebie? Co jest ich treścią: czy tylko piłka nożna? Czy w krajach, które nie grają w pucharach również powstają piosenki piłkarskie? Czy istnieją wojny na piosenki między kibicami poszczególnych krajów? A może istnieją piosenki poświęcone najwybitniejszym piłkarzom? A jeśli tak, to którym? Odpowiedzi na wszystkie te pytania udzieli nasz gość – Marek Świrkowicz. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość przedstawi latynoskie piosenki piłkarskie: i te bardziej popularne i te znane nielicznym. Razem z naszym gościem spróbujemy też odpowiedzieć, czy istnieje latynoska wersja najsłynniejszej polskiej pieśni stadionowej, jaką niewątpliwie jest „Polacy nic się nie stało”.
Na muzyczno – futbolowo – mundialową audycję zapraszamy w najbliższy poniedziałek, jak zwykle o 21H00!
¡República Latina – pół serca polskie, pół latynoskie!
Muzyka kubańska znana jest polskiemu odbiorcy dzieki chociażby filmowi Buena Vista Social Club. A jednak na Kubie grane są i inne gatunki muzyczne, niekoniecznie związane z „czystą” muzyką latynoską.
Muzyka kubańska znana jest chyba każdemu mieszkańcowi ziem między Odrą a Bugiem. Nawet jeżeli nie jest on świadomy, że dźwięki których słucha pochodzą właśnie z tej uroczej karaibskiej wyspy. Bowiem muzyka kubańska to z jednej strony wielkie gwiazdy z drugiej zaś gorące rytmy oraz niezapomniane utwory. Utwory, które doczekały się dziesiątków, jeśli nie setek aranżacji w różnych wersjach językowych.
Ale muzyka kubańska, to nie tylko takie gatunki, jak son, trova, salsa, mambo, chachachá czy rumba, których najczęściej słuchamy. Kubańczycy z pewnością należą do jednych z najbardziej muzykalnych narodów świata, a ich muzyka opiera się na różnych gatunkach. Muzyka kubańska ma bowiem bardzo wiele do zaoferowania miłośnikom niemalże wszystkich styli muzycznych, nie tylko tych kojarzonych z typową „muzyką latynoską”.
Muzyka kubańska bowiem to także bardzo bogata historia związana z muzyką klasyczną, dziedzictwem europejskich kolonizatorów, której operowy styl od wielu setek lat po dzień dzisiejszy święci swoje triumfy. Z innych styli, z których słynie muzyka kubańska wymienić należy bardzo silny jazz kubański, rock, z jego wieloma odmianami (w tym punk rock, czy heavy metal) oraz rytmiczny hip-hop, czy reggaetón, znany na wyspie jako Cubatón.
Większość z nich jest z pewnością nieznana w Polsce. Czas najwyższy zatem, by to zmienić. Przewodnikiem po alternatywnej muzyce kubańskiej będzie pochodzący z Kuby Yoilán Pérez Harriette, człowiek, w którego żyłach muzyka płynie zamiast hemoglobiny. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość opowie o tych stylach muzycznych, o których zazwyczaj się nie mówi, a których warto wspomnieć, by zobaczyć, jak bogata jest muzyka kubańska. Z naszym gościem porozmawiamy również o jego planach związanych z muzykowaniem.
Na kubańskie rozmowy o muzyce zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 14-go maja, jak zwykle o 21H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku!
¡República Latina – w poszukiwaniu nowych styli!
Resumen en castellano: aunque la música cubana es conocida también en Polonia, sabemos muy poco de ella. La mayoría de la gente asocía a la música cubana con el son, la trova, salsa, rumba u otros géneros de la música latina popular. Sin embargo hay que mencionar que en Cuba se toca también otros géneros musicales. La opera y la música clácica, el jazz o el rock son también bien conocidos en Isla, aunque no los toca tanta gente.
Hoy en República Latina vamos a conocer la música alternativa cubana. Alternativa a los géneros más populares de la música cubana, conocidos a lo más de la música la Isla. El guía por los senderos musicales cubanos será Yoilán Pérez Harriette, un Cubano relacionado con la música desde siempre. Con nuestro invitado vamos a hablar sobre la riqueza de los géneros musicales de Cuba. Vamos a hablar tambien de los planes musicales de él.
Para nuestra conversación musical cubana, les invitamos a escucharnos el lunes 14 mayo, como siempre a las 21H00! Vamos a hablar polaco y español!