Michał Karnowski o nastrojach po prezydenckim wecie: Obóz „dobrej zmiany” jest na ostrym zakręcie, a opozycja w euforii

Liderzy podejmujący decyzje naprawdę muszą wiedzieć, co robią, bo te dwa weta prezydenta nie przybliżyły nas do reformy sądownictwa, ale dały paliwo opozycji i podzieliły obóz „dobrej zmiany”.

Dzisiaj obóz „dobrej zmiany” jest na ostrym zakręcie i im więcej czasu upływa od decyzji prezydenta o wecie, tym wyraźniej to widać. Rozumiem argumenty merytoryczne zwolenników prezydenta – chociaż ich nie podzielam – bo są przesłanki ku temu. Jednak w sensie politycznym, czyli ich skuteczności (co powinno być ważnym kryterium oceny polityków), to mamy zupełną katastrofę. Brak podstawowego celu, jaki można było przypisać decyzji prezydenta, czyli uspokojenia nastrojów. Odwrotnie, opozycja wydaje się być rozzuchwalona i zyskała zupełnie nieusprawiedliwione poczucie siły, bo manifestacje nigdy nie przekroczyły liczebnie tego, co zazwyczaj. Jedyna różnica to fakt, że zapalili sobie świece – twierdzi dziennikarz, publicysta i komentator polityczny Michał Karnowski.

– Opozycja dostała jakieś ogromne poczucie siły i zwycięstwa, i nie wiem, dlaczego prezydent zrobił to swojemu obozowi – zastanawia się komentator polityczny.

– Po drugie nie wydaje mi się, abyśmy byli bliżej reformy sądownictwa – wylicza. Jego zdaniem prezydent nie ma z kim przygotować reformy sądownictwa.[related id=31843]

– Z kim on ją przygotuje, z panią Gersdorf, z prezesem Krajowej Rady Sądowniczej? – pytał Karnowski, który uważa, że przecież te środowiska sędziowskie już niejednokrotnie dawały nam znać, że świetnie się czują z „patologiczną samorządnością”, która de facto jest oligarchizacją. A nie ulega wątpliwości, że chcą jej kontynuacji.

– Po trzecie szkoda, że prezydent Andrzej Duda przynajmniej nie postawił opozycji warunku, jak chociażby – „zakończcie te wulgarne protesty” czy „przestańcie uprawiać jakieś majdanowanie”, „przestańcie wzywać do przemocy, sugerować rozlew krwi” – wylicza komentator.

Jego zdaniem opozycja dostała wszystko właściwie za darmo, a obóz „dobrej zmiany” jest mocno poobijany, a co ważniejsze – podzielony. Karnowski wyraził nadzieję, że zostało to już wyhamowane, i zalecił, aby wszyscy powstrzymali emocje i zrobili analizę na zimno.

– Poczucie zwycięstwa, jakie dostali, to jest jakaś euforia i przekonanie, że każdą zmianę w Polsce można zatrzymać takimi protestami. To znaczy że wystarczy zebrać kilkadziesiąt tysięcy zdeterminowanych osób – wyjaśnił. Przyznał, że opozycja to nadal silny obóz mający oddziały w każdym powiecie. Przypomniał, że to są ludzie którzy niedawno rządzili i jeszcze pamiętają smak władzy i tęsknią za tym. Wśród tego kilkudziesięciotysięcznego tłumu roi się od ludzi z różnych fundacji i rzekomych działaczy obywatelskich, którzy bez pieniędzy z budżetu nie są w stanie działać.[related id=31846]

– Oni teraz tylko troszeczkę się zorganizowali i pan Soros, jak można podejrzewać, podesłał trochę pieniędzy i kilka czy kilkanaście ton świeczek zostało zakupionych. I dlaczego teraz ta siła dostała zwycięstwo? – pyta Karnowski. Przypomnijmy, że w grudniu ubiegłego roku prawica była zjednoczona i ulica wówczas niczego nie zwojowała. Wyraził przypuszczenie, że może teraz niektórzy już się przyzwyczaili do dyrektorskich stołków, które zawdzięczają „dobrej zmianie”, że teraz z poczuciem wyższości zalecają, żeby się dogadać z protestującymi, bo oni też mają swoje zdanie.

– Liderzy podejmujący decyzje naprawdę muszą wiedzieć, co robią, bo te dwa weta prezydenta nie przybliżyły nas do reformy sądownictwa, ale dały paliwo opozycji, podzieliły obóz „dobrej zmiany” i dały potworne poczucie satysfakcji drugiej stronie. Dziś cieszą się u Sorosa, cieszą się w „Gazecie Wyborczej”, cieszą się w pieczarze Schetyny. Natomiast smutni są ludzie, którzy często popadając w ostracyzm, bo ryzykując sporo, wieszali plakaty prezydenta Andrzeja Dudy na płotach swoich domów.

– Szanuję prezydenta, bo może został za mocno przyciśnięty do ściany i miał za słabe poczucie konsultacji – zadeklarował Karnowski, przypominając jednocześnie, że konsultacje z prezydentem odbywały się.

Mam poczucie, że prezydent chciał huknąć i trafiło na sądownictwo. Tylko że dzisiaj ryzykujemy to, że tej reformy po prostu nie będzie. Prezydent Duda wziął na siebie ogromną odpowiedzialność, także przed przyszłymi pokoleniami i wobec tych, którzy cierpieli przez ostatnie trzy dekady w tym postkomunistycznym bagnie sądownictwa – powiedział Karnowski.

[related id=”31888″] Jego zdaniem wczorajszy dzień oddalił Polaków od uczciwego sądownictwa. Przyznał jednocześnie, że przyjęte przez Sejm ustawy miały wady, ale dawały szansę na skokowe zmiany w wymiarze sprawiedliwości.

– A dzisiaj prezydent zaprasza panią Gersdorf i szefa KRS-u, sugerując, że z nimi zreformuje sądownictwo. Ja w to nie wierzę, bo ci ludzie nie zrobili nic, żeby reformy wprowadzić – twierdzi komentator polityczny. Przyrównał sytuację z wymiarem sprawiedliwości do lustracji, bo „w tamtym przypadku, tak jak i teraz, wszyscy chcieli lustracji, tylko lepszej, mądrzejszej… a ten horyzont był ruchomy. Tutaj mamy również ruchomy horyzont żądań opozycji i tego, jak ma wyglądać rzekomo mądra reforma sądownictwa”. De facto jej nie chcą.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Cała wypowiedź Michała Karnowskiego w części 8 Poranka

 

Spór o Misiewicza: Bezrefleksyjna obrona byłego rzecznika MON może doprowadzić do wywrócenia okrętu dobrej zmiany

W Poranku Wnet Michał Karnowski odniósł się do zarzutów formułowanych przez redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” o rozbijanie rządu PiS przez tygodnik „wSieci” opisujący sprawę byłego rzecznika MON.

Dziennikarz tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce podkreślał, że nie chce kontynuować tematu polemiki między obydwoma środowiskami dziennikarskimi o postać Bartłomieja Misiewicza. Michał Karnowski stwierdził, że jako dziennikarz po prostu wykonuje swoją pracę, abstrahując od zagadnień politycznych.

Nie wiem, czy jest sens, aby kontynuować temat zarzutów ze strony redaktora Tomasza Sakiewicza. Nie do końca rozumiem, o co chodzi z tym wbijaniem klina między prezesa PiS a szefa MON. W tej polemice chodzi o jakieś przeniesienie celu ataku. Jeśli pisanie o sprawie Misiewicza jest wbijaniem klina między Jarosława Kaczyńskiego a Antoniego Macierewicza, to ten klin wbił właśnie sam prezes Kaczyński – podkreślił gość Poranka Wnet.

O działaniach tygodnia „wSieci” wpisujących się w scenariusz obcych służb pisał na swoim profilu facebookowym redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, Tomasz Sakiewicz: – Staraliśmy się nie włączać w tę bijatykę, nie chcieliśmy jednak pozwolić na niszczenie ludzi zaangażowanych w smoleńskie śledztwo. PiS podlega krytyce tak samo, jak wszystkie partie, i nierzadko wytykamy mu błędy. Nie robimy tego jednak pod dyktando niemieckich i prorosyjskich mediów. Ze względu na sprawę smoleńską bardzo ostro przeciwstawialiśmy się atakom na Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Szatański plan służb polega na przeciwstawieniu jednego drugiemu. Wtedy śledztwo ugrzęźnie na wieki w atmosferze kompromitacji. Dzisiaj wykonawcą tego planu są bracia Karnowscy. Długo tego nie pisałem i nie chciałem podejmować, licząc po prostu na nawrócenie. Pamiętacie Państwo rolę „Wiadomości” po 10 kwietnia 2010 r.? Kto nimi kierował? Gdzie wtedy były wątpliwości co do śledztwa? My je zgłaszaliśmy od początku. Po tym, co się stało, straciłem wiarę w nawrócenie tych ludzi – napisał Tomasz Sakiewicz.

[related id=12312]

Odnosząc się do publikacji dziennikarzy „Gazety Polskiej”, Michał Karnowski wskazał na motywację polityczną. – Nie wiem, czy nie chodzi o to, żeby wprowadzić okręt dobrej zmiany na jakieś skały takim radykalizmem. Publicyści „Gazety Polskiej” dość otwarcie mówią o sukcesji po Jarosławie Kaczyńskim. (…) Wydaje mi się, że w ten konflikt weszła jakaś polityka, której nie rozumiem. Jako dziennikarz nie mogłem nie pisać o decyzji Jarosława Kaczyńskiego, który nie wytrzymał kontrowersji wokół pana Misiewicza i powołał specjalną komisję do zbadania tej sprawy. Mamy prawo pisać o wszystkim.

Zdaniem gościa Poranka Wnet, pamiętając o wielkich zasługach Antoniego Macierewicza w MON, jest kilka wątpliwości, które media muszą podnieść. – Jest klika pytań do Ministerstwa Obrony Narodowej – o pewne tempo zadań i dotrzymywania celów, które zapowiedziało się publicznie. Jeśli chodzi o Bartłomieja Misiewicza, to sam go broniłem, w momencie kiedy problemem było to, czy może być rzecznikiem, ale wydaje się, że ktoś zgubił właściwą miarę rzeczy w całej sprawie, którą przywrócił Jarosław Kaczyński.

– Nastąpiło pewne zapętlenie, utracono zdolność na spojrzenie na całą sprawę z boku. Uznano, że ona jest jakimś papierkiem lakmusowym, pokazującym siłę polityczną Antoniego Macierewicza. (…) W sprawie Misiewicza pewna miara została przekroczona, nie mogę bronić bardzo wysokiej pensji pana Misiewicza – podkreślił Michał Karnowski.

Dziennikarz tygodnika „wSieci” zaznaczył, że pewne perturbacje z działaniach ministerstwa obrony mogą wynikać ze zbyt dużego zakresu obowiązków, które przyjął na siebie Antoni Macierewicz. – W MON jest dużo skumulowanych problemów. To widać po tym, że Polacy najczęściej mówią właśnie o tym, co dzieje się wokół ministerstwa obrony. Nie wiem. czy nie za dużo spraw zostało podjętych przez jedną osobą. Bo kiedy uświadomiliśmy sobie. jak wielki jest zakres odpowiedzialności Antoniego Macierewicza – od pilnowania prac komisji ds. śledztwa smoleńskiego przez udział w bardzo wielu uroczystościach, po wielki program przebudowy armii – to pojawia się pytanie o taki poziom zmęczenia, po którym człowiek przestaje sprawnie funkcjonować.

Krzysztof Skowroński rozmawiał z Michałem Karnowskim o przesłuchaniu przewodniczącego Rady Europy przez warszawską prokuraturę. – Spodziewam się kłamstw w żywe oczy. Donald Tusk jest politykiem całkowicie postmodernistycznym, który jest w stanie zrobić wszystko. Były premier zaprezentuje całkowicie nieprawdziwą opowieść o tym, co robiły ówczesne władze przed i po katastrofie smoleńskiej. Opowie o rządzie, który w ogóle nie szukał porozumienia z Rosją.

ŁAJ