Prezes Stowarzyszenia Odra-Niemen: Młodzież lubi gdy traktuje się ją poważnie. Wolontariat to ciężka, fizyczna praca

Ilona Gosiewska o działalności stowarzyszenia Odra-Niemen, lwowskich korzeniach Wrocławia, działalności antykomunistycznej i współpracy z młodzieżą.

Ilona Gosiewska wspomina początki stowarzyszenia Odra-Niemen. Wskazuje, że Wrocław został zbudowany na lwowskich profesorach i tramwajarzach, którzy nadali obecny charakter poniemieckiemu miastu.

Charakter lwowski był przez wiele lat odczuwalny w naszym mieście.

Popularne były we Wrocławiu towarzystwa kresowe. Obecnie do miasta ściąga wielu nowych ludzi z całego kraju. Ślad kresowy, jak mówi, wciąż w ludziach pozostał.

Dopiero powódź w 1997 r. nas tak mocno z tym miastem scaliła.

Prezes Stowarzyszenia Odra-Niemen wskazuje, że Wrocław jest miastem bardzo otwartym, co wiąże się z jego genezą jako miasta, do którego ludzie przyjechali z wielu miejsc. Opowiada o współpracy z młodzieżą. Wskazuje, że

Młodzież lubi jak się od niej wymaga- gdy traktuje się ją poważnie.

Stowarzyszenie obdarowuje paczkami pamięci wielu Polaków zza wschodnią granicą. Realizuje projekty krajowe i międzynarodowe. Z liczną grupą wolontariuszy z całego kraju odnawia miejsca pamięci w Polsce i za granicą.

Jest to ciężka, fizyczna praca, może mało spektakularna na zewnątrz.

Odra-Niemen przypomina historię Wrocławian w kontekście przesiedleń po II wojnie światowej. Gosiewska mówi także o swej działalności antykomunistycznej w czasach PRL.  Współpracowała wówczas w ramach  Niezależnego Zrzeszenia Studentów z Grzegorzem Schetyną i Jackiem Protasiewiczem.

Byliśmy wówczas grupą ludzi ideowych, nastawionych antykomunistycznie.

Wskazuje, że środowisko NZS-u było bardzo zróżnicowane w całej Polsce

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wjeżdżają do Polski bez kwarantanny – Program Wschodni z 1 sierpnia 2020 r.

W Programie Wschodnim: O sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej, ostatniej prostej kampanii prezydenckiej na Białorusi, rosyjskiej propagandzie, a także o szlakach roku 1920

  • Goście Programu Wschodniego:

Andrzej Poczobut – działacz mniejszości polskiej na Białorusi, polsko-białoruski dziennikarz;

Tomasz Baart Bartecki – Granica/Kordon PL -UA;

Wojciech Pokora – dziennikarz, Portal StopFake.orgw

Wojciech Jankowski – Redaktor Naczelny Kuriera Galicyjskiego


Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizator: Franciszek Żyła


1944 roku na rozkaz Komendanta Głównego AK gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora” w Warszawie wybuchło powstanie. Przez 63 dni powstańcy prowadzili heroiczną i samotną walkę.

1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Wśród nich byli też  prawosławni Polacy z ukraińskimi korzeniami: Wiaczesław i Orest Fedorońko. Obydwaj zginęli w Powstaniu Warszawskim. Ich brat Aleksander był pilotem Dywizjonu 300 RAF, zestrzelonym nad Niemcami 25 kwietnia 1944, zaś ojciec, Szymon, prawosławnym kapelanem wojskowym w Wojsku Polskim, zabitym w 1940 r. w Katyniu. W 2008 roku prezydent Lech Kaczyński tak mówił o rodzinie Fedorońków: Kiedy słyszałem historię tej rodziny, przypomniała mi się historia wielu innych polskich rodzin polskich, co nie oznacza zawsze katolickich, nie mających inne niż polskie korzenie. Takim przykładem jest właśnie ta rodzina i takie rodziny stanowią podstawę siły i potęgi Rzeczypospolitej. To przykład wielobarwności naszej kultury i charakteru naszego narodu, który jest narodem w sensie historycznym i politycznym, a nie w sensie plemiennym. Niezmiernie się cieszę, że obok katedry stoi pomnik upamiętniający taką właśnie polską prawosławną rodzinę, rodzinę, która była wzorem ofiarności i patriotyzmu, wzorem poświęcenia.

W tym tygodniu, 28 lipca w Lublinie  Ministrowie spraw zagranicznych RP – Jacek Czaputowicz, Republiki Litewskiej – Linas Linkevičius i Ukrainy – Dmytro Kułeba prowadzili rozmowy trójstronne na temat współpracy w ramach UE i NATO oraz wyzwań, jakie niesie aktywność Rosji w regionie.
Podczas spotkania ogłoszone zostało Powołanie Trójkąta Lubelskiego – stałej platformy współpracy trójstronnej – w ramach której przewidywane są regularne spotkania ministrów spraw zagranicznych, urzędników MSZ oraz przedstawicieli innych instytucji Polski, Litwy i Ukrainy.

A we Lwowie w tym tygodniu nowym Redaktorem Naczelnym Kuriera Galicyjskiego został Wojciech Jankowski.

Jak powiedział Wojciech Jankowski: To wielki zaszczyt. Wszyscy w redakcji chcielibyśmy jednak, aby to, co się wydarzyło, nie miało miejsca. Mirosław Rowicki na zawsze pozostanie w naszych sercach. Objęcie funkcji redaktora naczelnego jest dla mnie ogromnym wyzwaniem.

Kurier Galicyjski to dwutygodnik wydawany w języku polskim we Lwowie oraz w Iwano-Frankiwsku od 2007. Założycielem, wydawcą i redaktorem naczelnym „Kuriera Galicyjskiego” – największej polskiej gazety na Ukrainie dostępnej w wersji elektronicznej, radiowej i telewizyjnej – był Mirosław Rowicki (1953-2020).

Ostatni tydzień kampanii wyborczej, tysiące ludzi na wiecach opozycyjnej Kandydatki Swiatłany Cichanouskiej, a reżim Łukaszenki zatrzymuje 33 rosyjskich najemników z Grupy Wagnera. 28 z nich Ukraina chce by trafiło na jej terytorium – podejrzani są o udział w walkach po stronie tzw separatystów Ukraina zażąda ekstradycji 28 z 33 rosyjskich bojowników zatrzymanych na Białorusi.

Andrzej Poczobut komentuje wydarzenia związane z wyborami prezydenckimi na Białorusi.

Na Białorusi zmieniła się atmosfera społeczna. Ludzie są przekonani, że Łukaszenka nie jest w stanie rozwiązać problemów, które stoją przed Białorusią – mówi gość „Programu Wschodniego”.

Wcześniej rosyjskie służby czuły się na terenie Białorusi, jak u siebie. „Jeśli chodzi o areszty, moim zdaniem wykluczyłbym działania skierowane w kierunku Łukaszenki. Warto zaczekać, aby wyciągnąć wnioski” – dodaje.

Jak twierdzi Wojciech Jankowski: Mamy do czynienia z przedziwnymi wyborami. Wybory prezydenckie na Białorusi mogą zakończyć się bardzo różnie.

Konsul Generalna RP we Lwowie Eliza Dzwonkiewicz oraz konsul Rafał Kocot mówią o pamięci żołnierzy poległych w 1920 roku.

Odwiedzamy mogiły żołnierzy polskich. Znajdujemy się w Rochatyniu. Spoczywa tu 49 żołnierzy polskich w latach 1919-1920. Pomnik jest zbudowany i postawiony tak, aby kierować się na cztery strony świata. Powinniśmy mieć miejsca, którymi się opiekujemy. W małych miejscowościach na Ukrainie nie ma już Polaków, dlatego też cieszymy się, że przyjeżdża tu młodzież z Polski.

Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego w Iwano-Frankiwsku prowadzi działalność kulturalną i zrzesza osoby z inicjatywą, zainteresowane zdobywaniem wiedzy. Odbywają się tu konferencje, imprezy literackie, wydarzenia i spotkania artystyczne z ciekawymi ludźmi, którzy chętnie dzielą się swoimi pomysłami i doświadczeniem. Centrum jest idealnym miejscem dla osób chcących poznać nowych ludzi o podobnych zainteresowaniach, polską kulturę i nauczyć się języka polskiego. Ważnym elementem Centrum jest biblioteka, gdzie zainteresowany czytelnik znajdzie literaturę polską, tłumaczenia światowej literatury, publikacje o Polsce, Unii Europejskiej i aktualną polską prasę. Centrum jest miejscem spotkań wielu narodowości. Instytucja prowadzi pracę na rzecz dialogu, porozumienia i współpracy, a jej działania budowane są na bazie potrzeb i oczekiwań Polaków oraz Ukraińców. W ofercie znajdą Państwo projekty stałe, roczne, międzynarodowe, dla wszystkich kategorii wiekowych.

W dniach 24-26 lipca 2020 roku został otwarty sezon turystyczny w Karpatach Wschodnich w ramach projektu „Przedwojenne tradycje turystyczne – ścieżkami dawnego Głównego Szlaku Karpackiego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego”.

Danuta Stefanko z Radia CKPiDE opowiada o wyjeździe młodzieży ze Lwowa.

Około 40 grupa miłośników gór zdobyło szczyt Wielka Sywula. Dopełnieniem wyprawy górskiej był spływ kajakowy. Młodzi ludzie twierdzą, że ziemia Stanisławowska jest piękna i warto zwiedzać te piękne tereny

Wojciech Pokora komentuje treści propaganfowe znajdujące się na stronie internetowej ambasady Federacji Rosyjskiej.

Tomasz Baart Bartecki opowiada o sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej.

Obywatele Ukrainy mają utrudnioną możliwość wyjazdu z kraju oraz wjazdu do Polski. Znaleziono jednak „furtki”, jakimi można wjechać do Polski. Są na to dwa sposoby; wjazd przez inne państwa UE oraz wjazd na „zawodowego kierowcę”. W mediach społecznościowych publikowane są ogłoszenia jak przekroczyć granicę, bez kwarantanny Każdy zakaz tworzy pomysły, aby to ominąć


Posłuchaj całego „Programu Wschodniego” już teraz!


 

Lwów – miasto, które w chwilach prób promieniowało patriotyzmem i odwagą/ Dariusz Brożyniak, „Kurier WNET” nr 73/2020

Dla Stalina rzecz była od początku przesądzona. Bawił się emocjami swych adwersarzy, obalając argument, że Lwów nigdy nie był rosyjski, przewrotnym i złowrogim przypomnieniem, że… Warszawa była.

Dariusz Brożyniak

Lwów utracony

102 lata temu nikomu nie przychodziło do głowy, że bohatersko obronione miasto, dumne krzyżem Virtuti Militari i patriotyzmem swych mieszkańców, z potwierdzeniem polskości bezprecedensowym zwycięstwem nad bolszewicką nawałą sprzed 100 lat, zostanie zaledwie 21 lat później brutalnie Polsce wyrwane.

Już w wyniku zamachu stanu dokonanego przez Ukraińców we Lwowie nocą 1 listopada 1918 r., dzielną i ofiarną obronę ludności przed napaścią wsparły elity. Między innymi koło 300 osób społeczności Politechniki włączyło się czynnie w obronę polskości miasta. Profesor zwyczajny geometrii wykreślnej Kazimierz Bartel organizował wojska kolejowe dla utrzymania łączności z Przemyślem i resztą kraju. Usuwając zewsząd austriackiego dwugłowego czarnego orła i zastępując białym w koronie na czerwonej tarczy, zerwano jednocześnie symbolicznie z habsburskim zaborem. To we Lwowie właśnie powstały wszystkie paramilitarne organizacje, takie jak strzeleckie, stanowiące zalążek Polskiej Armii, pozwalające realnie zamarzyć po 123 latach o znów wolnej Polsce. Dwa lata później Józef Stalin, mając świadomość gdzie mocno i energicznie bije intelektualne i patriotyczne serce Polski, wbrew rozkazowi Tuchaczewskiego oblegał Lwów, przyczyniając się walnie do spektakularnej klęski bolszewików w Bitwie Warszawskiej.

Lwów, będąc ze swymi uniwersytetami o wszystkich kierunkach naukowych centrum kultury Polski, wypełniał tym samym znów swą odwieczną historyczną rolę i dla jej wschodniego płuca. Od unii lubelskiej tworzył się bowiem naród polityczny, którego wspólnym domem była właśnie Polska.

Był czas, kiedy – jak pisze Paweł Jasienica – księstwa ruskie pełniły rolę wielkich i bogatych ośrodków kultury. Najazdy tatarskie, tureckie i wchłaniająca ekspansja księstwa moskiewskiego zniszczyły to bezpowrotnie. Dzika i łupieżcza Litwa, podbijając także ziemie ruskie, zagrażała i Królestwu Polskiemu, powodując ogromne straty ciągłymi rabunkowymi najazdami, przede wszystkim porywaniem ludzi („brańcy” z całymi rodzinami osiedlani byli nad Niemnem, Wilią i Niewiażą, by niewolniczą pracą na roli łagodzić ciągły niedostatek). Dwóch jednak wielkich wrogów zagrażało wszystkim – Krzyżacy i Moskwa. Wielki projekt Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego – Rzeczpospolita Obojga Narodów – z Władysławem Jagiełłą jako królem Polski, stworzył wreszcie potężny bastion przeciw temu historycznemu przekleństwu dwóch frontów. Dopiero trzema zaborami udało się go rozerwać.

Zwycięstwo na bolszewikami znów wyzwoliło entuzjazm dla energicznej budowy projektu „Polska”. Nie było zupełnie istotne miejsce urodzenia; wartością stała się możliwość stworzenia – dla wszystkich chcących polskiej tożsamości – gmachu na solidnym fundamencie tysiącletniej zachodniej kultury łacińskiej. Przetrwanie polskiej kultury, tradycji i języka dowodziło najlepiej jego trwałości i sensu kontynuacji. Ruska szlachta, nękana hajdamacko-kozackimi stepowymi rabusiami, prosiła Rzeczpospolitą o objęcie jej tym projektem. Profesorowie Bartel, Mościcki i inżynier Kwiatkowski – „grupa lwowska”, rzucając się na głęboką wodę wielkich projektów technicznych, rozpoczęła budowę nowoczesnej Polski, mając przecież świadomość nieuchronności kolejnej wojny po traktacie wersalskim.

Port w Gdyni przełamał niemiecką blokadę gospodarczą mogącą zadławić kraj, a magistrala węglowa łączyła go z południem, z przemysłowym Śląskiem. Centralny Okręg Przemysłowy, lokujący we wschodniej dziś Polsce przemysł zbrojeniowy, miał uzupełnić strategicznie niepewny Śląsk i załagodzić napięcia społeczne kryzysu lat 30. w rejonach najbiedniejszych. Lwowskie Targi Wschodnie i zachodnie Targi Poznańskie wychodziły z polską ofertą na świat.

Po wkroczeniu 22 września 1939 r. Armii Czerwonej do Lwowa, profesorowie lwowscy obawiali się podzielenia losu swych kolegów z krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego, wywiezionych 6 listopada przez Niemców do Sachsenhausen. Po aresztowaniu przez NKWD, wywieziono do ZSRR byłego posła na Sejm RP, znamienitego profesora ekonomii Uniwersytetu Jana Kazimierza, Stanisława Grabskiego (zwolnionego w ramach układu Sikorski-Majski). Poza jednak kilkunastoma przypadkami przepadnięcia bez wieści czy pojedynczych rozstrzelań, głównie na skutek indywidualnych denuncjacji, sowieci zdecydowali się wykorzystać zastany niezwykle wysoki potencjał naukowy. Sensacyjne i brawurowe wystąpienie profesora Stanisława Fryzego z sukcesem rozładowało napięcie wiecu zorganizowanego na klatce schodowej Politechniki Lwowskiej przez komisarza Politechniki, podpułkownika zarządu politycznego Armii Czerwonej, brudnego prymitywa, Jusimowa. W rezultacie nastąpiła współpraca naukowa w Moskwie, w trakcie której profesorowi Bartlowi po raz pierwszy zaproponowano stanięcie na czele prosowieckiego rządu polskiego, i to pod warunkiem zwolnienia z więzień i deportacji wszystkich Polaków. Odrzucając tę propozycję w lipcu 1940 r., profesor nie wiedział jeszcze o losie więźniów Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa.

Początek lata 1941 roku okazał się złowrogi dla profesorskiej elity Lwowa. Miasto nie otrząsnęło się jeszcze po przerażającej zbrodni NKWD – wymordowaniu więźniów politycznych w spływających krwią więzieniach „Brygidek”, „Zamarstynowa”, czy „Łąckiego” – gdy w nocy z 3 na 4 lipca z kolei Niemcy przeprowadzili akcję pacyfikacyjną i rankiem 4 lipca, poniżej II Domu Techników, na stoku Wzgórz Wuleckich zgładzono 40 osób, w tym 13 związanych z Politechniką Lwowską. Mija właśnie bez mała 80 lat od tego tragicznego wydarzenia, którego ofiarą padł także Tadeusz Boy-Żeleński, pisarz, poeta, satyryk, lekarz, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, od 1939 roku z nadania sowieckiego kierownik katedry literatury francuskiej Uniwersytetu Jana Kazimierza (prosowiecki lewak i liberał, zwolennik przyłączenia Lwowa do ZSRR). To był początek końca polskości tego miasta, rozpoczęty uderzeniem w jego akademicką elitę. 8 października 1941 r. dokonano ekshumacji pogrzebanych na miejscu zbrodni, zwłoki wywieziono do lasu Krzywczyckiego, gdzie oblano je benzyną i spalono, rozrzucając następnie popioły.

Profesorowi Kazimierzowi Bartlowi, pięciokrotnemu premierowi rządu RP, zaproponowano utworzenie z kolei proniemieckiego rządu polskiego. Kiedy odmówił, został na rozkaz Himmlera skazany w więzieniu przy ul. Łąckiego na rozstrzelanie i zamordowany o świcie 26 lipca 1941 r. na tzw. Piaskach Janowskich; tam też pogrzebany.

Niemcy zamknęli wszystkie uczelnie Lwowa. Przygotowany rząd ukraiński z Jarosławem Stećką-Karbowyczem na czele, aresztowali i internowali w Berlinie, a trzy południowo-wschodnie województwa II RP ze Lwowem przyłączyli jako Distrikt Galizien do Generalnej Guberni w tymże jeszcze lipcu 1941. Życie akademickie przerodziło się w życie towarzyskie bezrobotnych profesorów i ich asystentów na wewnętrznym dziedzińcu politechnicznej biblioteki, a w razie niepogody – w katedrze teorii maszyn cieplnych u profesora Kazimierza Ochęduszki, dla pokoleń autorytetu w dziedzinie termodynamiki. Dzielono się wiadomościami bieżącymi, z nasłuchu radiowego, danymi delegatury rządu londyńskiego. Większość kadry naukowej zaangażowana była w podziemny ruch oporu. Na Politechnice Lwowskiej znajdował się jeden z najważniejszych punktów kontaktowych struktur AK Okręgu Lwowskiego. Po decyzji Niemców w 1942 r. o podjęciu niektórych kursów zawodowych, powstała możliwość tajnego nauczania i, w uzgodnieniu z rządem emigracyjnym, realizacja w ten sposób pełnego programu akademickiego z 1938 roku.

Lipiec 1944 r. przyniósł ofensywę Armii Czerwonej. Dowództwo AK w ramach akcji „Burza” przystąpiło do walki o miasto. Kompanie Kedywu wyzwalały także uczelnie. Nad miastem, które uniknęło wyburzenia, powiewały, często obok sowieckich, biało-czerwone flagi – po raz ostatni. Zaczęto przeczuwać, dla kogo zachowano, w przeciwieństwie do Warszawy, to miasto. Po wejściu oddziałów NKWD rozpoczęły się wywózki. Od 2 do 4 stycznia 1945 r. odbywały się we Lwowie aresztowania i deportacje w głąb Związku Sowieckiego. Według danych AK wywieziono w ciągu trzech dni 17 000 osób, w tym 31 pracowników Uniwersytetu i Politechniki, oraz 38 inżynierów i techników, w tym odnawiających Panoramę Racławicką uszkodzoną bombardowaniem. Między innymi profesor Stanisław Fryze, kierownik katedry elektrotechniki ogólnej Politechniki Lwowskiej, trafił do obozu pod Krasnymdonem w Zagłębiu Donieckim, do tamtejszych kopalń antracytu. Uderzenie w środowisko akademickie było możliwe za sprawą listy wywozowej sporządzonej przez członka jeszcze przedwojennej komunistycznej jaczejki, zlikwidowanego w 1945 r. wyrokiem sądu AK.

Jeszcze w trakcie wywózek pojawiła się we Lwowie delegacja PKWN z Lublina. Usiłowano wymusić na profesorach, pod groźbą uznania ich za hitlerowców, podpisanie rezolucji potępiającej rząd emigracyjny w Londynie oraz AK. Po raz kolejny władze lwowskich uczelni wykazały niezłomny patriotyzm, nie ulegając komunistycznej prowokacji.

Jednocześnie intensywną działalność prowadził Związek Patriotów Polskich we Lwowie, założony w oparciu o przedwojennych komunistów, którzy po wrześniu 1939 r. znaleźli się tam pozbawieni zdelegalizowanej w 1938 roku KPP i przywództwa zlikwidowanego w Moskwie. Ster objęła Wanda Wasilewska, ciesząca się nieograniczonym zaufaniem Stalina. ZPP wydawał organ prasowy „Wolna Polska”, organizował dla uwiarygodnienia (ukrycia rzeczywistych sowieckich intencji) życie „patriotyczno-kulturalne”, prowadził na szeroką skalę działalność pomocową i opiekę społeczną. Jednocześnie Wanda Wasilewska i tworzący promoskiewską Krajową Radę Narodową Władysław Gomułka byli zagorzałymi zwolennikami przyłączenia Lwowa do Związku Sowieckiego. W 1944 r. w obecności Churchilla Bierut wprawił obecnych wręcz w zażenowanie, domagając się natarczywie i wyjątkowo służalczo „w imieniu narodu polskiego wcielenia Lwowa do ZSRR”. Przeciwny był nawet Zygmunt Berling, obawiając się o morale w LWP, gdyż „polskie Wilno i polski Lwów stanowią dla nich [tzn. żołnierzy] kamień węgielny zaufania i szczerości wzajemnych stosunków między nami a Związkiem Radzieckim”. Także Oskar Lange argumentował: „rząd radziecki powinien uznać istnienie starych ośrodków kultury polskiej [takich jak np. Lwów], które choć usytuowane na etnicznym terytorium ukraińskim lub białoruskim, ukształtowały się jako integralna część polskiego życia narodowego”; „W Polsce było pięć centrów kulturalnych: Warszawa, Kraków, Poznań, Lwów i Wilno. Utrata dwóch z nich byłaby bardzo ciężka, a uzyskanie niemieckich miast bez polskiego dziedzictwa kulturalnego nie może być uważane za wyrównanie utraty starych historycznych polskich ośrodków”; „Lwów był w każdym razie poza Ukraińską Republiką Radziecką”.

Dla Stalina rzecz była jednak od początku przesądzona. Bawił się emocjami swych adwersarzy, obalając argument, że Lwów nigdy nie był rosyjski, przewrotnym i złowrogim przypomnieniem, że… Warszawa była.

Zadra 1920 roku pozostała głęboko. Stalin wolał nawet oddać połowę Puszczy Białowieskiej. Ten patologiczny morderca wiedział, jak okaleczyć Polskę, by pozostała słabym politycznym inwalidą na dziesięciolecia, bez wystarczającej siły dla budowy własnej suwerenności. Wiedział także, że bez Polski i dawne kresy Rzeczypospolitej stają się znów łatwym łupem w zasięgu, tym razem bolszewickiej, Moskwy.

W lutym 1945 r. „Czerwony Sztandar” podał pierwsze wiadomości o ustaleniach konferencji w Jałcie. Do Lwowa przyjechał z Londynu profesor Stanisław Grabski, walczący o Lwów w rozmowach ze Stalinem do końca, tzn. do otwartego pogwałcenia traktatu ryskiego przez aliantów i faktu niemal wybaczenia Stalinowi paktu Ribbentrop-Mołotow. Uznano konieczność ratowania ludzkiego i umysłowego potencjału Lwowa dla Polski, poprzez połączenie z narodem. W przypadku Politechniki Lwowskiej postanowiono przeniesienie jej in corpore do Gdańska i ukonstytuowanie jej tam jako Politechnikę Morską. Rząd w Lublinie nie wyraził na to zgody. Prosowieccy komuniści postanowili ostatecznie wygasić i wymazać tradycje polskiej nauki i kultury we Lwowie, domagając się wyjazdu profesorskiego grona w rozproszeniu do Krakowa, Gliwic, Wrocławia i Gdańska. Ostatnia z czterech grup wyjechała ze Lwowa w czerwcu 1946 roku, wraz z profesorami zwolnionymi z donbaskich łagrów i więzień w tym z prof. Stanisławem Fryzem.

Wyjeżdżali z całymi rodzinami i dobytkiem, towarowymi wagonami (mieszczącymi 40 ludzi lub 8. koni). Na jedną rodzinę przypadało około jednej czwartej takiego wagonu. Wyjeżdżali z pocieszeniem swego znakomitego lwowskiego kolegi, geografa i geopolityka prof. Eugeniusza Romera, który utrzymywał tezę o „ciążeniu terenów nad górnym Bugiem i Dniestrem ku Polsce, a nie w stronę Kijowa” (ponad dwa miliony Ukraińców i Białorusinów pracujących w dzisiejszej Polsce, z czego tak wielu inwestuje i chce pozostać na stałe, wydaje się potwierdzać ten pogląd sprzed 75 lat). W latach 1944–46 pod naporem władz sowieckich i groźbą wywózki do Kazachstanu i Donbasu, rozpoczął się exodus polskiej ludności ze Lwowa (66,7% mieszkańców miasta według statystyk sowieckich na 1 października 1944 r.). Następowała planowa, sztuczna wymiana ludności. Wysiedlano ogromną ilość firm i rzemieślników, z których żyło to miasto przez setki lat. Chociażby „batiarski” Zamarstynów, który z dość cuchnącą rzeką Pełtwią był mekką pracowitych i zręcznych w rzemiośle polskich Ormian, zasilających swymi wyrobami meblarskimi Targi Wschodnie, wzbogacających produktami swych odlewni miejską infrastrukturę (a i ostrogi dla Rydza-Śmigłego musiał ktoś wykonać). Cała sfera kultury, opera, teatry, wystawy, kluby lotnicze, samochodowe, motocyklowe, sportowe – wszyscy zapełniali listy wysiedleń. Oparciem do ostatnich polskich dni miasta był arcybiskup lwowski Eugeniusz Baziak, stawiając opór sowieckim szykanom. Jego wyjazd 26 kwietnia 1946 roku stał się momentem zwrotnym w historii Lwowa.

To miasto kochało życie, było nowoczesne i awangardowe, promieniowało na całą Polskę, było w najlepszym sensie swych kontaktów europejskie, a nawet światowe.

W chwili próby zdumiewało patriotyzmem i odwagą. Polski Lwów pozostał w prozie Adama Zagajewskiego, syna lwowskiego profesora elektroniki przemysłowej Tadeusza Zagajewskiego, pisanej już w Gliwicach. I pozostał w dziełach genialnego matematyka Stefana Banacha, w dziełach architektów – jak kościół św. Elżbiety, Dworzec Główny we Lwowie czy nowe łazienki w Krynicy, sanatorium w Żegiestowie, w muzyce Wojciecha Kilara, w śladach na murach, w nazwiskach na pokrywach miejskiej kanalizacji – wymieniając wyłącznie sygnalnie. Pozostał w sercach prawdziwie patriotycznych Polaków rozumiejących sens tworzenia jak najwartościowszej przywódczej elity, kulturowo-historycznych korzeni, wzorca i chwalebnego przykładu – dla tożsamości narodu i jego państwowotwórczych zdolności. Dziś Ukraińcy lubią pisać w pozdrowieniach do Polaków: „Witanje ze Lwowa, najlepszego miasta na Ukrainie!”.

„Czwarty rozbiór Polski” doprowadził do rozdrobnienia na kresach Rzeczpospolitej, gdzie jakże łatwo można dziś wzniecać lokalne nacjonalizmy i antagonizmy dodatkowo osłabiające Polskę, skazaną teraz na koniunkturalne sojusze. Małe państwa bałtyckie same wymagają polskiej opieki, Białoruś, sojusznik Federacji Rosyjskiej, ledwo negocjuje warunki swej niepodległości z Moskwą. Rękę Moskwy widać i w samym Lwowie, gdzie ogromny pomnik Bandery stoi bezpośrednio właśnie obok kościoła św. Elżbiety. Ciągłe utarczki i trudności z obroną tradycji języka polskiego na Litwie, Białorusi i Ukrainie dowodzą jednoznacznych intencji tworzenia stałego poczucia zagrożenia od wschodu, przy ciągle wzrastającej sile Niemiec o potencjale IV Rzeszy. Polska Piastów przyjęła z zachodu chrześcijaństwo wraz z kulturą łacińską. W rezultacie mogła budować państwo, namaszczając królów. Z czasem stała się także Rzecząpospolitą dla innych narodowości, kultur i religii.

Geopolityczne rozumienie znaczenia Lwowa to rozumienie państwowotwórczej roli Rzeczypospolitej Polskiej, jedynego zachodniołacińskiego bytu politycznego w tej części Europy. To rozumienie także wielu ważnych przyczyn trudności 30-letnich już zmagań znów wolnej Polski. Można jednak odnieść wrażenie, że do tej pory rozumieją to ciągle najlepiej odwieczni jej wrogowie.

Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Lwów utracony” znajduje się na s. 1 i 5 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Lwów utracony” na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Sławomir Gowin, Iwan Jaremko, Tomasz Lachowski, Chrystyna Nikołajczuk – Popołudnie WNET – 17.07.2020 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: www.wnet.fm, 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie i 96,8 FM we Wrocławiu. Zaprasza Wojciech Jankowski.

Goście Popołudnia WNET:

Sławomir Gowin – dyrektor artystyczny lwowskiego kabaretu „Czwarta rano”;

Artur Żak – Stowarzyszenie Polskich Przedsiębiorców Ziemi Lwowskiej;

Anna Gordijewska – „Kurier Galicyjski”;

Iwan Jaremko – dziennikarz sportowy;

Dr Tomasz Lachowski – Uniwersytet Łódzki;

Dr Chrystyna Nikołajczuk – Katedra Polonistyki Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie.


Prowadzący: Wojciech Jankowski

Realizator: Franciszek Żyła


Dyrektor artystyczny lwowskiego kabaretu „Czwarta rano”, Sławomir Gowin wspomina zmarłego Mirosława Rowickiego i zaznacza, że choć nie potrafi przypomnieć sobie pierwszego spotkania, to tylko świadczy o tym, że Mirek był osobą, która „błyskawicznie zjednywała sobie ludzi i miało się wrażenie, że zna się go od dawna”. Dyrektor kabaretu „Czwarta rano” przytacza przedostatnią rozmowę z Mirosławem Rowickim, z którym rozmawiał o planach na przyszłość i podkreśla, że „ten duch pierwszej solidarności w Mirku cały czas istniał i potrafił tym duchem natchnąć otoczenie ludzi, z którymi się spotykał”. Sławomir Gowin nawiązuje także do słów zmarłego, który mówił , że „dziennikarstwo to pewnego rodzaju przypadek w jego życiu”. Przykład ten pokazuje, że osoby które zdobyły doświadczenie w innych i często odległych dziedzinach życia, potrafią potem „zdyskontować” je w pracy dziennikarza, tak jak zrobił śp. Mirosław Rowicki. Gość Wojciecha Jankowskiego dodaje, że „trudno znaleźć dziedzinę, w której wykazałby się jakimś dyletantyzmem”. Przedstawiciel Stowarzyszenia Polskich Przedsiębiorców Ziemi Lwowskiej, Artur Żak wskazuje natomiast na fakt, że choć w Kurierze Galicyjskim jest wielu ludzi o odmiennych poglądach politycznych i życiowych, to jednak Mirosław Rowicki potrafił ich wszystkich zjednać: „Był jak mądry kapitan, który kierował ten statek w postaci Kuriera w odpowiednim kierunku”.

Anna Gordijewska z „Kuriera Galicyjskego” opowiada o wyludnionych ulicach Lwowa, czego przyczyną była pandemią koronawirusa, a także o dynamicznie zmieniającej się sytuacji na Ukrainie w związku z postępującym rozprzestrzenianiem się wirusa: „Latem jest tutaj masa turystów, najwięcej z Polski (…) Natomiast teraz Lwów jest bez turystów-opustoszony. Zaczęły pracować restauracje, ale musi być odległość pomiędzy stolikami. Lwów już mógłby przyjmować turystów bo pracują hotele, ale tych turystów nie widać”.

W dalszej części rozmowy, dziennikarz sportowy Iwan Jaremko przypomina jak doszło do historycznego meczu z 14 lipca 1894 roku, w którym zmierzyli się Lwów z Krakowem: „Śmieszną rzeczą jest, że gimnastyka i rower to były bardziej znane sporty, a piłka nożna nie była wówczas znana”. Publiczność nie rozumiała zasad i taktyki, arbitrem meczu został profesor Zygmunt Wyrobek, a mecz trwał zaledwie 6 minut, do pierwszej strzelonej bramki. Gość Wojciech Jankowskiego wspomina, że mecz ten uznawany jest jako pierwszy w historii futbolu polskiego i ukraińskiego.

Pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, dr Tomasz Lachowski opowiada o polsko-ukraińskich doświadczeniach związanych z walką przeciw sowieckiemu imperializmowi. Naukowiec wskazuje, że w czasie dyskusji zorganizowanej przez Ukraiński Instytutu Pamięci Narodowej, pojawiła się koncepcja sowieckiego ludobójstwa, ujęta przez pryzmat, nie biologicznego wyniszczenia konkretnych narodów, ale zmierzającej do zmiany struktury społecznej. Gość Wojciech Jankowskiego podkreśla, że agresja rosyjska na Ukrainę w 2014 roku to „kolejna próba dominacji, którą nazwalibyśmy kolonialną (…) Widzimy doskonale jak wyglądała próba wyzwolenia się i zmiany Ukrainy na Majdanie 6 lat temu i z jaką spotkała się reakcją Rosji”.

Dr Chrystyna Nikołajczuk z Katedry Polonistyki Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie, tłumaczy co oznacza na Ukrainie wyrażenie „przecinać kordon dzierżawy” i skąd mogą wziąć się nieporozumienia w komunikacji międzykulturowej pomiędzy Polakami, a Ukraińcami. Rozmówczyni Popołudnia Wnet przytacza szereg przykładów odmiennych zwrotów, które nie istnieją lub mają odmienne znaczenie dla obu narodów, co nierzadko wprawia w zakłopotanie: „Po Polsku mówi się, że jedzie się na gapę. Po Ukraińsku mówi się, że ktoś „jedzie zającem”.

Bobołowicz: Zeleński gratuluje Dudzie i zaprasza do złożenia wizyty na Ukrainie

Paweł Bobołowicz komentuje wyniki wyborów prezydenckich z Kijowa i Lwowa, komentarzu Igora Mazura i Światosława Jurasza.


Paweł Bobołowicz przywołuje wpis prezydenta Ukrainy gratulujący prezydentowi Andrzejowi Dudzie wygranej w wyborach:

Wymowa wpisu jest bardzo życzliwa, oprócz gratulacji zwycięstwa jest też wyraźne zaproszenie do złożenia wizyty na Ukrainie.

Korespondent Radia Wnet z Ukrainy przytacza także wyniki wyborcze w tym kraju. We wszystkich obwodach na Ukrainie zagłosowało 730 osób. W Kijowie wygrał Rafał Trzaskowski – 73,33% (143 głosy), natomiast prezydent Duda otrzymał 26,67% (52 głosy). Paweł Bobołowicz podkreśla, że w tym kraju głosowali „przede wszystkim polscy dyplomaci; osoby, które zajmują się interesami gospodarczymi i duża grupa duchownych mających polskie obywatelstwo”. Odwrotnie wyglądała sytuacja we Lwowie. Tam prezydent Duda otrzymał 61,32% głosów (149 osób), a Rafał Trzaskowski 38,68%.

Gość Krzysztofa Skowrońskiego przytacza również słowa Igora Mazura, który napisał na swoim Facebooku:

Współpraca Dudy z NATO i ochrona Ukrainy na forum międzynarodowym są dla mnie bardzo ważne. On jest patriotą polskim i jego postawa jest dla mnie całkowicie zrozumiała, w przeciwieństwie do postawy Trzaskowskiego.

Paweł Bobołowicz wskazuje, że gratulacje płynęły z różnych stron sceny politycznej Ukrainy. Jeden z najmłodszych deputowanych partii „Sługa Narodu”, Światosław Jurasz napisał:

Jeszcze Polska nie zginęła. Będziemy uczyć się na przykładzie zachodnich braci (…) Gratuluję panie prezydencie!

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Jan Sabadasz, Eliza Dzwonkiewicz, Robert Czyżewski, Anastasija Iljina – Program Wschodni z 4 lipca 2020 r.

W Programie Wschodnim: O mordzie profesorów lwowskich, akcji „Serce dla rodaka” oraz o działalności Instytutu Polskiego w Kijowie.

Goście Programu Wschodniego:

Jan Sabadasz – prezes Fundacji Dziedzictwa Kresowego;

Eliza Dzwonkiewicz – konsul generalny RP we Lwowie;

Robert Czyżewski – dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie;

Anastasija Iljina – Talaka 2020.


Prowadzący: Wojciech Jankowski

Realizator: Franciszek Żyła


Eliza Dzwonkiewicz mówi o zbrodniach dokonanych na lwowskich profesorach 4 lipca 1941 roku.

To była elita polskiego narodu, która została wyniszczona według planu. Kiedy morduje się elitę narodu mamy do czynienia z podwójną tragedią. Mamy świadomość, że wśród zamordowanych profesorów byli ludzie, którzy stali za rozwojem kraju. Ważne jest, aby na co dzień uczyć się szacunku i nie popadać w pychę. Cieszę się, że po wielu latach jest miejsce, w którym upamiętnia się elity lwowskie. Współpraca między uczelniami lwowskimi i polskimi rozwijają się bardzo dobrze – mówi gość „Programu Wschodniego”.

Jan Sabadasz mówi o akcji „Serce dla rodaka”.

W ramach akcji „Serce dla rodaka” prowadziliśmy zbiórkę środków na wsparcie naszej inicjatywy. Nasi wolontariusze zaczęli pakować paczki, a ich łączna ilość liczy 500 sztuk. Nasza pomoc trafi do dużych, jak i do małych miejscowości, w których mieszkają Polacy – mówi Sabadasz.

Największe polskie organizacje we Lwowie rozdysponują paczki do najbardziej potrzebujących. Przed pandemią koronawirusa paczki trafiały do każdego. Ciężkie aspekty pandemii nie ominęły rodaków mieszkających na Ukrainie. Nie mogą oni pozwolić sobie bowiem na zgromadzenie większej ilości leków i jedzenia.

Jak dodaje: Okres pandemii wymaga nagromadzenia żywności na dłuższy czas. W tej chwili ceny we Lwowie przebijają ceny warszawskie. Do tej pory akcje pomocowe odbywały się w Polsce, a następnie przekazywane były na Ukrainę. Obecnie wszystko odbywa się na Ukrainie. Jako fundacja realizujemy również projekt wspierania języka polskiego.

Robert Czyżewski mówi o działalności Instytutu Polskiego w Kijowie.

Wśród fundamentalnych potrzeb Instytutu trzeba wymienić wsparcie nauczania języka polskiego. Język polski w ukraińskiej szkole to otwarcie ludzi na polskość. Kolejnym elementem jest historyczny dialog polsko-ukraiński. Z puntu widzenia Instytutu powinno rozmawiać się o tematach niekontrowersyjnych. Relacje między narodami wynikają z ich pamięci. Ważnym aspektem jest również stan relacji dziennikarskiej. Na Ukrainie schematyzm i oszczędność mówienia są bardzo duże. Potrzebujemy dziennikarzy, którzy w poważny sposób podchodzą do narodu – mówi Robert Czyżewski.

Jak zaznacza: Obiecałem sobie, że uszanuje to, co było. Cenie sobie, że pracownicy w Instytucie są doświadczeni i zaangażowani. Kijów jest dla mnie miastem, które pozwala sięgnąć do I Rzeczpospolitej. Wystarczy spojrzeć na Dniepr i ma się poczucie wielkości Ukrainy. W obecnej polskości brak jednak relacji z ukraińskością.

Anastasija Iljina komentuje wydarzenia związane ze świętem odnoszącym się do sowieckiej tradycji – dniu niepodległości.

Na Białorusi mamy dwa dni niepodległości oraz dwa języki. W związku z pandemią na Białorusi nie obowiązuje kwarantanna. W kraju panuje obecnie gorący czas. Na ulicę wyszli ludzie, którzy zaczęli bić brawa. Do wyborów prezydenckich został niecały miesiąc, a zaaresztowano już ok. 400 osób.

Przygotowania do wyborów są bardzo specyficzne. Białoruś jest w trakcie rejestracji kandydatów na urząd prezydenta. Ludzie gromadzą się w długich kolejkach, aby złożyć swoje podpisy na niezależnych kandydatów. Jednym z kandydatów jest bloger, który zyskał swoją popularność poprzez wyjście do ludzi. Dał on poczucie wolności słowa mieszkańcom Białorusi.

„Uważam, że to nie prezydent, a naród musi bronić niezależności. Liczymy w tej kwestii na pomoc areny międzynarodowej, a szczególnie na Polskę. Media rosyjskie nadal dominują na Białorusi. W telewizji białoruskiej zostają zwalniani dziennikarze, a sprzęt zostaje zabierany” – podkreśla.


Posłuchaj całego „Programu Wschodniego” już teraz!


 

Sojusz Piłsudski – Petlura przetrwał dzięki dobrym relacjom obu przywódców – Program Wschodni z 13 czerwca 2020 r.

W Programie Wschodnim: O polskiej pomocy dla Ukrainy w dobie koronawirusa i o akcji „1920 – Pamięć w czasach zarazy”: Żytomierz, Zadwórze, Lwów.

Goście Programu Wschodniego:

Eliza Dzwonkiewicz – konsul generalny RP we Lwowie;

Prof. Bohdan Hud – historyk, profesor katedry stosunków międzynarodowych i służby dyplomatycznej, Dyrektor Instytutu Integracji Europejskiej Uniwersytetu im. I. Franka we Lwowie, współtwórca filmu '”Trudne braterstwo”;

Rafał Dzięciołowski – prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej;

Włodzimierz Iszczuk – redaktor naczelny Portalu Jagiellonia.org, działacz polskich środowisk na Ukrainie;

Katarzyna Łoza – Blogerka ze Lwowa (Lwow.info)

Dmytro Antoniuk – dziennikarz, krajoznawca, współinicjator akcji „1920- Pamięć w czasach zarazy”;

Wojciech Jankowski – dziennikarz Radia WNET.


Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizator: Franciszek Żyła


Wojciech Jankowski mówi o działalności Fundacji Solidarności Międzynarodowej.

Fundacja Solidarności Międzynarodowej przekazała głównemu szpitalowi klinicznemu na Ukrainie 5 tys. maseczek, 5000 kombinezonów i 100 pulsoksymetrów – informuje.

Jest to akt solidarności w walce z koronawriusem, ale nade wszystko przejaw solidarności z walczącą Ukrainą – mówi Rafał Dzięciołowski – prezes Fundacji.

Po wybuchu pandemii koronawirusa fundacja zdecydowała, że część kosztów przekaże szpitalom na Ukrainie. Fundacja nie rezygnuje jednak ze swoich pierwotnych zadań i planuje kontynuować swoje projekty.

Liczba zakażonych na Ukrainie przekroczyła 30 tys., zmarło 890 osób. Wyzdrowiało prawie 14 tys. osób. 

Włodzimierz Iszczuk opowiada o wydarzeniach z 1920 roku.

Dokładnie tutaj 100 lat temu zebrali się żołnierze I Brygady Wojska Polskiego oraz liczne tłumy społeczności Żytomierza. Wówczas odbywała się tu defilada. Dużo się w tym miejscu pozmieniało, również nazwy ulic – mówi gość „Programu Wschodniego”.

Jak dodaje: Żytomierz był centrum, w którym podejmowano wszystkie decyzje. 12 czerwca Żytomierz został okupowany przez bolszewików. Przed I wojną światową 88 tys. ludzi mieszkało w Żytomierzu, natomiast już w czasie okupacji ok. 40 tys. ludzi się przemieściło.

Eliza Dzwonkiewicz mówi o solidarności polsko-ukraińskiej.

Konsulat RP we Lwowie z dużym zadowoleniem obserwuje akcję dziennikarzy Radia Wnet, którzy podjęli piękną inicjatywę odwiedzenia grobów osób poległych w 1920 roku.

Jest to wspólna historia, której nie doceniamy. Jesteśmy przekonani, że jest to kontynuacja wszystkich wydarzeń, które miały miejsce 100 lat temu. Chcemy pokazywać, że Polaków i Ukraińców łączy wspólna walka o wolność i solidarność – mówi Eliza Dzwonkiewicz.

Prof. Bohdan Hud o sojuszu Piłsudski – Petlura

Przywódca Ukraińskiej Republiki Ludowej Główny Ataman Symon Petlura dążył do porozumienia z Polską jako potencjalnym sprzymierzeńcem w wojnie z bolszewikami. Z polskiej strony Naczelnik Józef Piłsudski wyraźnie dostrzegał kluczowe znaczenie Ukrainy dla przyszłego układu sił w tej części Europy. Walka Polski i Ukrainy to wspólne zwycięstwo.

Ich pierwsze spotkanie w 1919 trwało całą noc. Sojusz przetrwał za sprawą ich dobrych, wzajemnych relacji. Byli bowiem ze sobą szczerzy. Było to małżeństwo z rozsądku, mimo że każdy miał swoje cele. Dla Petlury najważniejsza była niepodległość Ukrainy, ale losy zależały od dwóch przywódców.

Ci, którzy walczyli bohatersko znaleźli się w obozach dla internowanych, których panowały okropne warunki. „Musimy pamiętać, że z tych obozów ludzie wychodzili na wolność i mogli przemieszczać się w obrębie Europy” – mówi prof. Bohdan Hud

O sojuszu mało się mówi. Kiedy mówiło się o Ukraińcach walczących wraz z Polakami, mówiono, że walczą oni przeciwko polityce ludu. Skutki agitacji odczuwamy do dziś. Profesor opowiada, że kiedy kręcony był film, zauważono konsekwencje wcześniejszych działań. Kiedy ludność widziała, że przyjeżdżają Polacy zaczęli wspominać. Pamięć i walka nie umrze i będzie żyć w świadomości każdego Polaka i Ukraińca – mówi gość „Programu Wschodniego’.

Katarzyna Łoza jest autorką portalu Lwów. info. W czasie pobytu naszych reporterów Lwów nawiedziła potężna burza, która przyczyniła się do śmierci jednej ofiary, a wiatr zniszczył kilka cennych zabytków. Mimo, że autorka bloga mieszka na Ukrainie kilkanaście lat, nadal pokazuje Lwów „od środka” opisując i piękno, i problemy miasta.

Przeczytaj bloga Katarzyny Łozy już dziś. 

Strona internetowa: https://lwow.info


Posłuchaj całego „Programu Wschodniego” już teraz!


 

Bobołowicz: Zadwórze to nie tylko ofiara, ale też chwała polskiego oręża. Opóźniono marsz Budionnego na Lwów

Paweł Bobołowicz i Dmytro Antoniuk o przekraczaniu granicy polsko-ukraińskiej i miastach, jakie odwiedzili na szlakach swej podróży śladami kampanii 1920 r.: Korcu, Zadwórzu i Lwowie.

Paweł Bobołowicz mówi, iż funkcjonują trzy przejścia graniczne, przejścia piesze i drogowe. Można więc przejechać granicę polsko-ukraińską. Jednak wówczas należy przebyć 14-dniową kwarantannę.

W związku z akcją „Rok 1920. Pamięć w czasach zarazy” nasz korespondent wraz z ukraińskim dziennikarzem Dmytro Antoniuk odwiedzili Korzec i tamtejszą parafię św. Antoniego Padewskiego. Na cmentarzu w Korcu znajdują się pochówki polskich żołnierzy, którzy walczyli tam w 1920 r. Obecnie są we Lwowie. Redaktorzy opowiadają o losach żołnierzy z 1920 r. Bobołowicz zauważa, że 10 czerwca 1920 r. polskie i ukraińskie oddziały zaczęły się z Kijowa wycofywać.

Zadwórze to też chwała polskiego oręża.

Przypomina bitwę pod Zadwórzem, która opóźniła bolszewickie natarcie na Lwów.  Zginęło w niej 318 polskich żołnierzy, których upamiętnia kopiec. Starcie nazywane jest polskimi Termopolami. Wśród walczących z czerwonymi byli również amerykańscy lotnicy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Krwi tam było pełno – mieszkanka Rudni Baranowskiej o wydarzeniach 1920 r. Pamięć w czasach zarazy w Programie Wschodnim

W Programie Wschodnim: O Polskiej pomocy dla Ukrainy i sytuacji z polską szkołą w Mościskach, a także raport z akcji „Rok 1920 – Pamięć w czasach zarazy”.

Goście Programu Wschodniego:

Ojciec Iwan Hołub –  ksiądz prawosławny z Nowego Dorohinia;

Wiktoria Laskowska-Szczur – prezes Związku Polaków na Ukrainie obwodu żytomierskiego;

Dmytro Antoniuk – krajoznawca, dziennikarz Kuriera Galicyjskiego i Słowa Polskiego;

Eliza Dzwonkiewicz – Konsul Generalny RP we Lwowie;

Serhij Heraimowicz – szef centrum informacji turystycznej w Korosteniu;

Wojciech Jankowski – Radio Wnet, korespondent ze Lwowa.


Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizator: Franciszek Żyła


Wojciech Jankowski mówi o przekazaniu przez Konsulat Generalny sprzętu medycznego i środków ochrony przed koronawirusem Głównemu Rejonowemu Szpitalowi w Sokalu.

Na potrzeby walki z COVID-19 Konsul Generalny RP we Lwowie Eliza Dzwonkiewicz przekazała w dniu dzisiejszym Sokalskiemu Centralnemu Szpitalowi Rejonowemu kolejną, trzecią już partię sprzętu medycznego zakupionego przez Fundację Solidarności Międzynarodowej (Solidarity Fund PL) w ramach programu „Polska pomoc”. Zakupiony i przekazany sprzęt i środki ochrony indywidualnej to m.in. maski ochronne z filtrem FFP-3, rękawiczki ochronne i ochraniacze na buty, pulsoksymetry, monitor ekranowy oraz 4 łóżka medyczne o wartości ok. 160 tys. hrywien.

Pierwszy kontakt to kontakt Fundacji Solidarności Międzynarodowej, która ma swoją siedzibę w Kijowie. Fundacja jest podmiotem powołanym przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.  Zakup sprzętu jest odpowiedzą na zapotrzebowanie szpitala w Sokalu – mówi Eliza Dzwonkiewicz.

Wiktoria Laskowska-Szczur mówi o cmentarzu w Żytomierzu.

Cmentarz chcieli zniszczyć, kiedy niszczyli stare, polskie cmentarze w Związku Radzieckim. Nasze panie położyły się krzyżem, aby uratować nagrobki. Powrócono tu krzyże. W 2014 chcieli to zbudować kioski. Udało nam się zachować pamięć poległych – opowiada gość „Programu Wschodniego”.

Ojciec Iwan Hołub mówi o zbiorowej mogile, w której leży 15 albo 45 żołnierzy wojska polskiego. Zostali ogołoceni z ubrań, a na mogile stanął krzyż.

Serhij Heraimowicz – wskazuje możliwe pochówki polskich żołnierzy z 1920 roku w Korosteniu


Posłuchaj całego „Programu Wschodniego” już teraz!


 

Jabłonka: Marszałek Piłsudski oraz generałowie Rozwadowski, Haller i Dowbór-Muśnicki powinni być traktowani na równi

Krzysztof Jabłonka o Tadeuszu Rozwadowskim w rocznicę narodzin, jego roli w Bitwie Warszawskiego, relacjach z Piłsudskim, służbie w armii austriackiej oraz o potrzebie jego upamiętnienia.

 

154. lata temu narodził się Tadeusz Jordan Rozwadowski herbu Trąby. Krzysztof Jabłonka odnosi się do stwierdzenia, że ówczesny szef Sztabu Generalnego odpowiadał za zwycięstwo w bitwie warszawskiej, a nie marszałek Józef Piłsudski. Stwierdza, że to fałszywe stawianie sprawy, gdyż obaj:

W trakcie trwania bitwy warszawskiej świetnie między siebie role podzielili.

Zauważa, że za klęskę winiono by Piłsudskiego jako naczelnego wodza i zwraca uwagę, że przy rozkazach wydawanych przez gen. Rozwadowskiego można znaleźć nieraz uwagę: „zgodnie z poleceniem Marszałka”.

Nie ma powodu robić z niego kogoś ważniejszego niż był.

Marszałek Józef Piłsudski, gen. Tadeusz Rozwadowski,  gen. Józef Dowbor-Muśnicki i  Józef Haller, w ocenie historyka, winni być traktowani na równi jako dowódcy wojskowi, którzy przyczynili się do odzyskania i utrwalenia polskiej niepodległości. Przypomina spotkaniem trzech Józefów w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, gdzie zrobili sobie zdjęcie będące symbolem scalenia trzech różnych armii w jedno Wojsko Polskie.

Odzyskanie Polski było tak wielkim przedsięwzięciem, że dla wszystkich wystarczy.

Podkreśla, iż  feldmarschalleutnant cesarskiej i królewskiej Armii  był świetnym oficerem wojska austriackiego. Odpowiadał on za „ruchomy wał ogniowy pod Gorlicami”, „który dosłownie zmiótł front na długości kilkudziesięciu kilometrów”.  W rozegrane w rocznicę Konstytucji 3 Maja bitwie wojskom państw centralnych udało się przełamać front rosyjski, rozpoczynają ofensywę, „która wyrzuciła Rosjan daleko na wschód”.

Krzysztof Jabłonka przypomina, że gen. Rozwadowski ruszył na pomoc Lwowowi. Zwraca uwagę na kontrowersyjne rozkazy generały w czasie przewrotu majowego, gdy dowodził wojskami wiernymi rządowi:

Tadeusz Jordan Rozwadowski wydał rozkaz żeby Piłsudskiego dostarczyć żywego lub martwego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.