Aleksiej Fronckiewicz: Białoruskie Centrum Kryzysowe zajmuje się przede wszystkim pomocą dla białoruskich uchodźców

Dyrektor Białoruskiego Centrum Kryzysowego Aleksiej Fronckiewicz mówił w porannej audycji Radia WNET o inicjatywach podejmowanych przez tę organizację.

Gościem Wojciecha Jankowskiego w Poranku WNET był Aleksiej Fronckiewicz, dyrektor Białoruskiego Centrum Kryzysowego, który przybliżył czym zajmuje się ta organizacja. Podejmuje m.in. inicjatywy upamiętniające działaczy białoruskiej opozycji. We Lwowie w każdą niedzielę tradycyjnie organizowana jest akcja w ramach wsparcia społeczeństwa obywatelskiego, które  organizuje  białoruska diaspora. Wówczas wspominane są osoby, które zginęły w wyniku działań i represji  reżimu Łukaszenki.

Duża część z wymienionych to nazwiska więźniów politycznych, którzy dotąd siedzą w więzieniach na Białorusi – wskazał Fronckiewicz.

Gość Radia WNET wskazywał także na to, dlaczego duża część Białorusinów po jakimś czasie jest zmuszona do opuszczenia Polski i wyjazdu na Ukrainę. Powodem jest procedura przedłużania wizy humanitarnej. Nie można tego dokonać przebywając na terytorium Polski.

Jest spora część ludzi, której te wizy już się kończą. (…) Nie można jej przedłużyć przebywając w Polsce. Dobrze byłoby zmodyfikować tę procedurę.

Fronckiewicz wskazywał także na inne działania kierowanej przez siebie organizacji.

Działamy już ponad rok. Zajmujemy się przede wszystkim pomocą prawną i psychologiczną dla białoruskich uchodźców, a także w otrzymaniu polskiej wizy humanitarnej.

We Lwowie została także otwarta białoruska szkoła.

Odbyły sie juz drugie zajęcia. Każdy, kto chce się nauczyć jeżyka białoruskiego może to zrobić.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy

A.N.

Tadeusz Grabowski: zarówno latem, jak i zimą można odkrywać tajemnice Roztocza

Zastępca dyrektora Roztoczańskiego Parku Narodowego o tym, co można zobaczyć w Roztoczu i czemu region ten jest wart zainteresowania.


Tadeusz Grabowski wyjaśnia, że

Roztocze to region ciągnący się od Kraśnika do Lwowa.

Podkreśla, że Roztocze jest wpisane na listę ważnych kulturowo regionów UNESCO.

Ważniejsze jest to czego o Roztoczu jeszcze nie wiemy.

Zastępca dyrektora Roztoczańskiego Parku Narodowego wskazuje, że cechą Roztocza jest zmienność krajobrazu. Zachód regionu cechuje się wąwozami, środek ma charakter wapienny.

Jest to region o jednej z największej ilości dni słonecznych.

Stwierdza, że nie potrzeba wiele, aby poznać położoną po ukraińskiej części granicy część Roztocza.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Studio Lwów: Białoruś zabroniła transmisji dwóch ukraińskich programów telewizyjnych

Redakcja „Kuriera Galicyjskiego” omawia najnowsze aktualności z Ukrainy. Jedną z nich jest informacja o wyłączeniu z transmisji w białoruskiej telewizji dwóch ukraińskich programów.

Prowadzący: Wojciech Jankowski

Realizacja: Andrzej Borysewicz


Goście:

Artur Żak – dziennikarz „Kuriera Galicyjskiego”

Konstanty Czawaga – dziennikarz, korespondent „Kuriera Galicyjskiego”, korespondent zagraniczny KAI i Radia Watykańskiego.


W „Studiu Lwów” redaktor Wojciech Jankowski przybliża słuchaczom Wnet aktualności zza wschodniej granicy. Redaktorzy komentują m.in. niezadowolenie ukraińskich studentów i pracowników naukowych, którzy zostali zaszczepieni produkowanym w Indiach preparatem Covishield, przez co nie mogą teraz w prosty sposób wjechać na teren Unii Europejskiej. Jak wskazuje Artur Żak, stworzona na licencji koncernu Astra Zeneki szczepionka nie posiada tzw. kontroli procesu produkcyjnego:

Unia Europejska na daną chwilę nie uznaje tej szczepionki, czyli certyfikat covidowy na dana chwilę nie może być wydany – podsumowuje dziennikarz.

Jak dodaje redaktor, problem jest bardziej złożony. Według Artura Żaka jedyną różnicę między firmową szczepionką Astra Zeneka, a produkowanym przez ten sam koncern Covishieldem są procedury produkcyjne:

Technicznie to jest ta sama szczepionka. Proceduralnie – nie – komentuje Artur Żak.

Zdaniem Artura Żaka, z powodu tzw. „sezonu ogórkowego” na Ukrainie dzieje się teraz niewiele. Redaktor przytacza jednak informację o zdjęciu z białoruskich anten dwóch ukraińskich programów telewizyjnych:

Białoruś zabroniła transmisji dwóch ukraińskich programów telewizyjnych. Jeden program jest związany z grupą 1+1, czyli oligarchy kołomyjskiego. Drugi to jest inna telewizja ukraińska. Oficjalnie, Komitet ds. Radiofonii i Telewizji Białorusi podaje, że zabronili z powodu niesankcjonowanych reklam – przytacza dziennikarz „Kuriera Galicyjskiego”.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!


N.N.

Piotr Witt: Po wojnie kultura polska zaczęła przedstawiać obraz zupełnie wypaczony przez dwóch okupantów

Destrukcja polskiej kultury przez Niemców i komunistów oraz szkalowanie papieża Piusa XII i Polaków. Korespondent Radia WNET z Francji o tym, komu przeszkadza Polska.

My emigranci we Francji stale się spotykamy z problemem, że jesteśmy Polakami. Pytaniem, czy jesteśmy Polakami, czy jeszcze jesteśmy Polakami.

Piotr Witt mówi, z jakimi dylematami boryka się Polonia. Przypomina, że wierszyk „kto ty jesteś, Polak mały” powstał w 1900 r., kiedy nie było państwa polskiego. Autor wiersza Władysław Bełza spędził wiele czasu we Francji.

Witt przybliża tematykę swojej najnowszej książki „Komu Polska przeszkadza”. Wyjaśnia, że nasz kraj od wieków przeszkadzał różnym potęgom, np. Turkom pod Wiedniem. Postanowił się jednak skupić na okresie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

Niemcy wkroczyli do Polski już z gotowym planem. To był ten plan Himmlera zniszczenia kultury polskiej i zniszczenia elity polskiej to znaczy sprowadzenia narodu polskiego do rangi niewolników, którzy będą służyli rasie panów- Niemcom.

W 1939 r. resztowano i wywieziono 142 profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczej. W 1941 r., po zajęciu Lwowa Niemcy rozstrzelali polskich profesorów.

Wchodząc do Warszawy Niemcy za bronili wydawania polskich książek zamknęli szkoły poza tylko szkołami zawodowymi, żeby kształcić rzemieślników, przydatnych robotników. Kazali zwieść księga wszystkie książki na Plac Piłsudskiego i tam je spalili.

Oczekiwano od księgarzy, że będą przekazywać wszystkie książki, w których jest choć jedno złe słowo o Niemcach. Wielu jednak ukrywało książki. Po wojnie walkę z nieprawomyślnymi książkami, teraz już na gruncie nie rasowym, lecz klasowym, kontynuowali komuniści.

Po wojnie kultura polska zaczęła przedstawiać obraz zupełnie wypaczony, zniszczony przez tych dwóch okupantów.

Korespondent Radia WNET z Francji przytacza wspomnienia Marii Dąbrowskiej, która zauważała, jak starano się „wbić klin” między naród polski a żydowski. Przykładem tego jest brak zgody na publikację książki Żydówki Czajki Stachowicz, której życie w czasie wojny uratował polski kowal. Tymczasem w filmie Wandy Wasilewskiej „Ostatni etap” Żydzi są przedstawieni w najlepszych barwach, a Polacy w najgorszych.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego wskazuje, że Piusa XII szkaluje się obecnie nazywając go „papieżem Hitlera”. Tymczasem

447 to jest liczba Żydów uratowanych przez Piusa XII tylko na terenie Watykanu, ponieważ jego akcja ratowania Żydów obejmuje ponad 10 tysięcy osób udowodnionych przypadków.

Włoscy Żydzi ogłosili zaraz po wojnie 17 kwietnia dniem wdzięczności dla Piusa XII. Piotr Witt przypomina, że Eugenio Pacelli, zanim został papieżem był sekretarzem swego poprzednika Piusa XI. Uczestniczył w redakcji encykliki Mit Brennenden Sorge krytykującej nazizm.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Program Wschodni: Na Białorusi trwa terror. Codziennie mają miejsce zatrzymania, najazdy na redakcje niezależnych mediów

Od "rewolucji godności" upłynęły dwa lata

W „Programie Wschodnim” Aleksy Dziekawicki z Biełsat TV mówi o śmierci białoruskiego opozycjonisty Witolda Aszuraka. Działacz zmarł w białoruskiej kolonii karnej w wieku 50 lat po pół roku uwięzienia.

Prowadzący: Wojciech Jankowski

Realizacja: Andrzej Borysewicz


Goście:

Aleksy Dzikawicki – wicedyrektor telewizji Biełsat

Paweł Bobołowicz – korespondent Radia WNET na Ukrainie

Dymitr Antoniuk – pisarz

dr Konrad Zasztowt – pracownik naukowy Wydziału Orientalistycznego UW


Tym razem nadawany ze Lwowa „Program Wschodni” skupia się na wydarzeniach na Białorusi. Jak podały wczoraj media w białoruskiej kolonii karnej zmarł więzień polityczny, Witold Aszurak. O tym, co dzieje się teraz na Białorusi mówi Aleksy Dzikawicki:

Trzeba od razu powiedzieć, że to z czym mamy do czynienia teraz na Białorusi to nic innego jak terror. Codziennie mamy zatrzymania, najazdy na redakcje niezależnych mediów – komentuje wicedyrektor Biełsat TV.

Aleksy Dzikawicki relacjonuje również reakcje związane ze śmiercią Witolda Aszuraka. Białoruski opozycjonista skazany był na 5 lat kolonii karnej, a zmarł po niespełna pół roku uwięzienia w wieku 50 lat. Białoruskie władze za oficjalną przyczynę śmierci uznały zatrzymanie pracy serca. Jak mówi Aleksy Dzikawicki:

Ta śmierć to ogromna tragedia. Przy takiej ilości więźniów politycznych – a mamy ich teraz 400 i to jedynie tych, którzy zostali oficjalnie uznani za więźniów politycznych – wiadomo było, że coś takiego w końcu się zdarzy. Wiemy od adwokatów i rodzin więźniów politycznych, że trzymają ich tam w bardzo złych warunkach.

Drugim rozmówcą Wojciecha Jankowskiego jest Paweł Bobołowicz, który wraz z Dymitrem Antoniukiem mówią o sobotnich obchodach 700. rocznica odbudowa kijowskiej diecezji. Jak relacjonuje korespondent WNET na Ukrainie:

Dziś w Fastowie trwają uroczystości 700-lecia odbudowy diecezji kijowskiej. Jednym z elementów rozpoczynających obchody jest msza święta. Później nastąpi otwarcie Muzeum im. bp Józefa Wereszczyńskiego – przekazuje dziennikarz WNET.

Paweł Bobołowicz przybliża również słuchaczom na czym polega wyjątkowość kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego. Jak podkreśla dziennikarz o niezwykłości obiektu sakralnego świadczy nietypowy jak na region styl w jakim został wykonany:

Piękny kościół Podwyższenia Krzyża Świętego w architekturze, która jest bardzo nietypowa jak na Ukrainę. Po pierwsze jest to neogotyk, i to bardzo wyjątkowy – zaznacza Paweł Bobołowicz.

Następnie Dymitr Antoniuk opowiada o swojej najnowszej książce, również związanej z architekturą sakralną na Ukrainie. Książka dotyczy zachowanych do dziś ukraińskich rzymskokatolickich klasztorów:

To jest moja kolejna książka, która nosi tytuł „Rzymskokatolickie klasztory na Ukrainie”. Ma ona 472 strony, których połowę stanowią moje autorskie zdjęcia, jest ich ponad 800. Opisałem w tej książce ponad 200 rzymsko katolickich kościołów, które można zobaczyć dziś na Ukrainie – mówi Dymirt Antoniuk.

Ostatnim gościem audycji jest dr Konrad Zasztowt, który mówi m.in. o konflikcie ormiańsko-azerskim:

Konflikt między Armenią a Azerbejdżanem dotyczy obszaru pasma górskiego Karabachu, który de iure należy do Azerbejdżanu, a de facto przez 30 lat był w rękach Ormian – komentuje dr Konrad Zasztowt.

Zapraszamy do wysłuchania całej Audycji w formie podcastu!

N.N.

Program Wschodni: lwowska Rada Obwodowa chce nadania stadionowi „Arena Lwów” imienia Stepana Bandery

„Zmiana jego nazwy nie leży w gestii Obwodowej Komisji Lwowskiej. (…) Decyzja ta będzie miała wydźwięk polityczny. Polska i Izrael już zaprotestowały w tej sprawie” – relacjonuje Wojciech Jankowski.

Prowadzący: Paweł Bobołowicz;

Realizacja: Michał Mioduszewski, Wiktor Timochin


Goście: 

Wojciech Jankowski – redaktor naczelny „Kuriera Galicyjskiego”, współpracownik Radia Wnet

Refat Czeburow – prezes Kongresu Tatarów Krymskich

Nikołaj Połozow – rosyjski adwokat, działacz na rzecz ochrony prawa Tatarów krymskich

Janina Jakowenko – współpracowniczka Radia Wnet

Bernard Nowak – wydawca, pisarz i redaktor


Deputowani lwowskiej Rady Obwodowej wystosowali w tym tygodniu apel do ukraińskiego gabinetu ministrów i Ministerstwa Młodzieży i Sportu w sprawie nadania stadionowi „Arena Lwów” imienia Stepana Bandery:

W kulturze politycznej Ukrainy często jest tak, że pewne ciała polityczne z polityki wewnętrznej wychodzą niejako przed szereg i starają się wchodzić w nie swoje kompetencje. I tutaj jest podobnie. Jest to odezwa do ukraińskiego rządu aby ten zmienił nazwę stadionu „Arena Lwów”- komentuje Wojciech Jankowski.

Redaktor „Kuriera Galicyjskiego” podkreśla również polityczną wagę wystąpienia Obwodowej Komisji Lwowskiej, w sprawie zmiany nazwy jednego z najbardziej reprezentatywnych ukraińskich obiektów sportowych:

Przypominam, że ten stadion został wybudowany przed „Euro 2012” i jest bardzo wysoko oceniany przez znawców. Aleksander Dzięciołowski – dziennikarz sportowy, powiedział kiedyś, że jest to naprawdę fantastyczny stadion. Zmiana jego nazwy nie leży w gestii Obwodowej Komisji Lwowskiej i komentatorzy twierdzą, że prawdopodobnie będzie to  wyglądało tak, że decyzja ta będzie miała wydźwięk polityczny. Polska i Izrael już zaprotestowały w tej sprawie.

W dalszej części programu – o tym, czym jest Krym dzisiaj i jak wygląda obecna sytuacja Tatarów krymskich opowiada Refat Czeburow:

Kiedy okupant przekształca czyjąś ziemię w bazę wojskową on nie potrzebuje ludzi, którzy są nielojalni w stosunku do niego. Federacja uważa za takich ludzi cały naród krymsko-tatarski z wyjątkiem kilkunastu kolaborantów, którzy przeszli na stronę okupantów. A więc krymscy Tatarzy są nielojalni.

Prezes Kongresu Tatarów Krymskich mówi również o represjach, które dotykają na Krymie ludność tatarską i ukraińską:

Okupanci są bardzo podejrzliwi wobec żyjących na Krymie etnicznych Ukraińców, chociaż wiadomo, że duża ich część jest zrusyfikowana. Dlatego dla okupanta te wszystkie represje, prześladowania i ścigania powinny rozwiązywać kilka zadań. Pierwsze – aby nikt nie podnosił głowy. Po drugie, oni chcą na tyle zastraszyć krymskich Tatarów aby oni sami zdecydowali się na wyjazd z Krymu.

Z kolei Nikołaj Połozow przybliża słuchaczom cele i idee stojące za projektem tzw. „Platformy Krymskiej””:

„Platforma Krymska” jest dobrym projektem, ponieważ w interesie rosyjskim jest wstrzymania jakichkolwiek działań w związku ze sprawami Tatarów na Krymie. Nawet jeżeli w tym momencie nie niesie ona za sobą konkretnych działań związanych z deokupacją Krymu, to nie poruszanie tego tematu przez niektórych partnerów, w tym polityków Zachodu szkodzi Ukrainie.

Adwokat wskazuje też na trudne zadanie stojące przed projektem, związane z  traumatyczną sytuację psychologiczną ludności na Krymie:

„Platforma Krymska” jako projekt pozwala ponownie podjąć kwestie Krymu, negocjować ten temat – chociaż, rzecz jasna od aneksji Krymu minęło już 7 lat, ludzie są zmęczeni i myślą, że tak już będzie zawsze.

Janina Jakowenko opowiadała o swoim pobycie na planie filmowym produkcji „Wierzyć”:

Prace nad obrazem „Wierzyć” dobiegają już powoli końca. Jest to film, który próbuje pokazać najcięższy czas prześladowań Chrześcijan na Ukrainie i w Związku Radzieckim przez władze sowieckie. (…) Film powstaje m.in. dzięki nieustępliwości, zapałowi i pomocy ks. Pawła Wyszkowskiego i niezwykłemu zespołowi, który ksiądz zebrał.  Film może być gotowy już w maju tego roku.

Bernard Nowak mówił o postaci Józefa Łobodowskiego – poety, którego twórczość już po raz kolejny udało mu się wydać przy wsparciu MKiDN:

Łobodowski – zaciekły antykomunista, nadający z Radia Madryt swoje audycje, był w Polsce tępiony jak mało kto. Można się było zgodzić na Miłosza, Giedroycia, Gombrowicza, ale Łobodowskiego nie wpuszczano do Polski. Nawet po 89′ wśród polskiej inteligencji nie było świadomości, że ktoś taki w ogóle istniał.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Przepisy antykorupcyjne uznane za niekonstytucyjne. Zełenski chce wygasić kadencję sędziów Sądu Konstytucyjnego

Czy przewodniczący SK ma posiadłość na Krymie? Paweł Bobołowicz o sprzątaniu polskich mogił na Ukrainie oraz o orzeczeniu Sądu Konstytucyjnego na Ukrainie i reakcji na nie prezydenta Zełenskiego.

Paweł Bobołowicz informuje, że u naszych południowo-wschodnich sąsiadów trwa spór o Sąd Konstytucyjny, który 27 października uznał niektóre przepisy antykorupcyjne za niezgodne z konstytucją.

Po decyzji Sądu Najwyższego prezydent Zełenski zapowiedział projekt ustawy, którego celem miałoby być usunięcie obecnych sędziów Sadów Konstytucyjnego.  Działanie sądu konstytucyjnego i naruszenie struktur antykorupcyjnych na Ukrainie zostało skrytykowane przez zachodnich parterów  tego kraju.

Komisja Wenecka sprzeciwiła się przy tym projektowi wygaszenia kadencji sędziów, uznając ją za ingerencję władzy wykonawczej w sądowniczą. Zdaniem ukraińskiej głowy państwa sędziowie Sądy Konstytucyjnego są rosyjskimi marionetkami. Ich działania służą osłabieniu państwa ukraińskiego. Zełenski wskazał w tym kontekście na niewymienionych z nazwiska oligarchów, którzy mają być współodpowiedzialni za wydanie takiego wyroku. Chodzić ma o Ihora Kołomojskiego i Wiktora Medweczuka. Korespondent zauważył, iż ten pierwszy był mentorem prezydenta, a ostatni jest jednoznacznie prorosyjski.

Zełenski w rozmowie z brytyjskimi dziennikarzami potwierdził również pojawiające się informacje, o tym, że przewodniczący Sądu  Konstytucyjnego jest  podejrzany o nabycie nieruchomości na okupowanym Krymie, czego nie zadeklarował. Tym samym miał interes w zablokowaniu mechanizmów antykorupcyjnych na Ukrainie – w tym publicznych deklaracji majątkowych.

Tymczasem 31 października działacze wielu różnych polskich organizacji brali udział w sprzątaniu grobów Polaków na cmentarzu Bajkowa w Kijowie. Pochowani są tam tacy ludzie jak Leon Idzikowski, czy Wilhelm Kotarbiński. Jest także kwatera 114 polskich żołnierzy, którzy zginęli w walkach z bolszewikami w okolicach Kijowa w 1920 roku.

Las w Bykowni skrywa także szczątki ofiar sowieckich represji z lat 30. Ogółem według badaczy może być tam pogrzebanych ponad 100 tys. ofiar. Zapaliliśmy tam znicze, zmówiliśmy modlitwę.

Akcją sprzątania objęte są także cmentarze w Żytomierzu i we Lwowie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie. Refleksje sojusznicze polsko – ukraińskie. Korespondencja.

Minęły zaledwie dwa tygodnie od Święta Wojska Polskiego i setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej. W mediach, także w Radiu WNET, było tak wiele informacji o sojuszu polsko – ukraińskim w 1920 roku. Często można było odnieść wrażenie, że to był jedyny, lojalny sojusznik, który nigdy nie zawiódł. Szkoda, że za mało czasu poświęcono Węgrom a sam prezydent Andrzej Duda dziękował i Litwinom za pomoc i wsparcie Polsce, choć prawda historyczna i bogata faktografia temu […]

Minęły zaledwie dwa tygodnie od Święta Wojska Polskiego i setnej rocznicy Bitwy Warszawskiej. W mediach, także w Radiu WNET, było tak wiele informacji o sojuszu polsko – ukraińskim w 1920 roku. Często można było odnieść wrażenie, że to był jedyny, lojalny sojusznik, który nigdy nie zawiódł.

Szkoda, że za mało czasu poświęcono Węgrom a sam prezydent Andrzej Duda dziękował i Litwinom za pomoc i wsparcie Polsce, choć prawda historyczna i bogata faktografia temu przeczą. Oto wieści jakie otrzymałem od Polaków mieszkających na Ukrainie, które dla czytelników naszego portalu przygotowałem.

Przy tej okazji słów kilka o organizacji Płast. Przypomnę, że ta organizacja zakazana była w dwudziestoleciu miedzywojennym ze względu na szowinistyczne, antypolskie podejście i hołdowanie OUN. Obecnie członowie Płast na Ukrainie czynnie biorą udział w uroczystościach gloryfikujących działania Bandery, Szuchewycza i innych.

Wspomniany Płast nawoływał do wspólnych akcji palenia zniczy w miejscach pamięci roku 1920. Akcję nazwano „Płomień Braterstwa”.

W Lublinie otwarto uroczyście odremontowany cmentarz żołnierzy atamana Semena Petlury, zaś w maju kwiaty składał tam sam prezes IPN Jarosław Szarek.

Później kwiaty złożyli m.in. ambasador Ukrainy Andrij Deszczycia, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Jozef Kasprzyk, przedstawiciele władz Łańcuta i wojewodztwa. Wspólnie oddano hołd sojusznikiom z Ukrainy.

Tymczasem nieopodal polsko – ukraińskiej granicy na cmentarzu, gdzie pochowano ekshumowanych obrońców Lwowa z 1939 śladów po zniczach, ani kwiatów już się nie uświadczy.

Cóż, posprzątano wszystko już po 15 sierpnia, widać standardy zachodnie już dotarły do Mościsk. Brawo ! Porządek musi być! – ironizują Polacy, którzy tam mieszkają.

Jak zapewniają świeże kwiaty trafią tam 1 i 17 września. Trzeba pamiętać, że walki w okolicach Lwowa trwały od 12 do 22 września 1939 roku. Ich celem była obrona miasta przed wojskami niemieckimi a od 17 września także sowieckimi.

Wówczas zginęło ok. 1,5 tys. żołnierzy Wojska Polskiego. Spoczęli tam 24 listopada 2016 roku, a ówczesny szef polskiego resortu obrony podkreślił, że w obronie Mościsk, Jaworowa, Lwowa i okolic walczyli i ginęli żołnierze „różnych wiar chrześcijańskich, ale jednej Rzeczypospolitej”. Byli wśród nich Polacy, Huculi i Ukraińcy.

Jakie to jednak zasady, kierują tymi, co robią sobie od lat śmietnik pod cmentarzem? Nie ma tu znaczenia tłumaczenie, że ruchliwą trasę przez Mościska do Lwowa i dalej pokonują tysiące turystów i to 

Zapewne wyrzucono przypadkiem z jadącego auta, bo taki widok zastajemy nie pierwszy raz ! – napisali do mnie Polacy z tego zakątka Ukrainy.

To nie jest niewinna kózka pasąca się przy płocie, to worki śmieci z jakiegoś miejscowego lokalu gastronomicznego, jak widać po ich zawartości. Taka kultura …u potomków sojuszników. Niestety…

Smutne post scriptum

Zawsze zastanawiam się DLACZEGO zawsze to Polska musi być wyrozumiała i „mądrzejsza” od reszty krajów, które robią po prostu swoje z myślą o przyszłych pokoleniach. Także w kwestii polityki historycznej i jej eksportowania poza granice swoich krajów, w tym przypadku Ukrainy. Oto zacytuję jeden z najświeższych artykułów z portalu Kresy.pl:

„Zgodnie z zapowiedziami aktywiści ukraińskiej nacjonalistycznej partii Swoboda zebrali się w niedzielę przy pomniku w pobliżu dawnej Huty Pieniackiej poświęconym Ukraińcom, którzy mieli zginąć z rąk polskiego podziemia.

Pomnik został postawiony dla przeciwwagi dla wzniesionego w 2005 roku przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pomnika zamordowanych Polaków z Huty Pieniackiej. Jak podaje Swoboda obwodu lwowskiego, podczas uroczystości odsłonięto odnowioną tablicę pomnika. Wcześniej podawano, że została ona zaktualizowana o 34 nazwiska Ukraińców – „ofiar AK i NKWD”.

Tutaj do przeczytania cały artykuł UKRAINA: ANTYPOLSKA UROCZYSTOŚĆ NEOBANDEROWCÓW NA TERENIE WYMORDOWANEJ POLSKIEJ WSI.  

opr. Tomasz Wybranowski

Fotografie otrzymałem od Polaków, którzy odwiedzają regularnie polski cmentarz.

Zawody Balonów Wolnych i kradzież zegarka z kieszeni premiera. Lwów 1938/ Tadeusz Loster, „Śląski Kurier WNET” 74/2020

Wielkie Targi Wschodnie we Lwowie, brawurowa rywalizacja załogi kobiecej z polskimi mistrzami świata podczas międzynarodowych zawodów balonowych i równie brawurowa kradzież z zaskakującym finałem.

Tadeusz Loster

Zegarek premiera Sławoja Składkowskiego i zawody balonowe we Lwowie

O kradzieży zegarka premierowi II RP i zawodach balonowych we Lwowie słyszałem od mojego ojca. Może nie zostałoby to w mojej pamięci, gdyby nie fakt, że ówczesny premier Sławoj Składkowski przed udaną balonową imprezą śniadał w restauracji mojego ojca Rudolfa Lostera, mieszczącej się w Pałacu Sztuki na placu Powystawowym we Lwowie.

Plakat Krajowej Wystawy Lotniczej we Lwowie | Fot. archiwum Autora

Była to wielka impreza balonowa, jakiej Lwów jeszcze nigdy nie oglądał. Zawody tego typu – Zawody Balonów Wolnych – miały się odbyć podczas Krajowej Wystawy Lotniczej z okazji 20-lecia polskiego lotnictwa, 15-lecia Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej oraz 10-lecia sportu lotniczego w II RP. Wystawa odbywała się od 29 maja do 29 czerwca 1938 roku na placu Powystawowym we Lwowie, zajmując wszystkie pawilony Targów Wschodnich. Jej hitem była prezentacja słynnego balonu „Kościuszko”, który w 1932 roku lądował w dziewiczych puszczach Kanady, pilotowany przez Hynka i Burzyńskiego (mistrzów świata), zdobywając Puchar Gordona Benneta.

Zawody balonowe miały się odbyć 16 czerwca 1938 r. na terenach przyległych do placu Targów Wschodnich na boisku KS Pogoń Lwów. W imprezie miało wziąć udział 6 balonów, w tym balon „Katowice” pilotowany przez kapitana F. Hynka i pilota A. Bieniasza, oraz balon „Syrena”, pilotowany po raz pierwszy w Polsce przez załogę pań: Stefanię Wojtulanisównę i Zofię Szczecińską.

Szeroko reklamowana w Polsce impreza spowodowała, że na start balonów wolnych miało przybyć wiele wybitnych osobistości tak ze światka lotniczego, jak i ze sfer rządowych. Wizytę na stadionie Pogoni Lwów zapowiedział również premier II RP gen. Sławoj Składkowski.

Na miejsce posiłku premiera wraz z ekipą rządową zaproponowano restaurację mojego ojca, mieszczącą się w najpiękniejszym budynku Targów Wschodnich, w Pałacu Sztuki na placu Powystawowym we Lwowie. Jeszcze przed południem na umówiony posiłek o zatwierdzonym menu przybyła ekipa rządowa wraz z prezesem rady ministrów.

Po jedzeniu znamienici goście udali się na piłkarskie boisko Pogoni, aby obserwować start balonów.

Zapowiedziana impreza wywołała duże zainteresowanie nie tylko wśród mieszkańców Lwowa. Kilka dodatkowych pociągów wiozło olbrzymią ilość ciekawskich z Małopolski, a nawet z odległych terenów Polski. W miarę zbliżania się godzin startu zaczęły napływać coraz większe tłumy publiczności, aby oglądać nawet napełnianie rozłożonych powłok balonowych oraz zobaczyć dwukrotnego mistrza świata, kpt. Franciszka Hynka. Na wyznaczonych honorowych miejscach rozlokowała się ekipa rządowa. Do zgromadzonej na boisku ekipy zaczęli przeciskać się zacni obywatele Lwowa aby uścisnąć dłoń przybyłemu na imprezę premierowi.

Wszystkie balony wystartowały w dobrych warunkach i poleciały w kierunku na południowy wschód. Kiedy zniknęły z pola widzenia klaskającemu z zachwytu tłumowi publiczności, premier Składkowski sięgnął do kieszeni, aby sprawdzić godzinę. Niestety nie znalazł w niej swojej ulubionej „kieszonki”. Jego głośne „zdziwienie” i informację o kradzieży zegarka podchwycili zaraz dziennikarze, pragnąc opublikować wiadomość o zdarzeniu w miejscowych gazetach. Jednak natrafili na „ścianę cenzury”. Historia ta na tym się nie kończy.

Kilka dni po kradzieży została dostarczona premierowi paczka, w której znajdował się skradziony zegarek wraz z listem od „eleganckiego lwowskiego złodzieja”.

W liście kieszonkowiec wyjaśniał, że przeprasza za kradzież, która mu się nie opłacała, gdyż nie przypuszczał, że premier Polski ma tak przeciętny zegarek, a taki nie interesuje go jako wysokiej klasy fachowca.

„Szwajcar”, jakim marszałek Piłsudski obdarowywał zasłużonych jubilatów i żołnierzy | Zdjęcie i eksponat ze zbiorów Autora

Jaki to był zegarek? Określenie ‘zegarek szwajcarski’ łączy się z wysoką klasą drogich zegarków chodzących z dużą dokładnością, misternie wykonanych. Trudno dopasować taki opis do szwajcarskiego zegarka firmy ROSSKOPF & Cie Patent. Były to produkowane od końca XIX wieku specyficzne zegarki z tzw. wychwytem kołkowym, opatentowanym przez firmę Rosskopf. Posiadacz takiego zegarka nie musiał mieć sporo pieniędzy, aby nabyć taką „cebulę”, która cykała głośno, a chód jej porównywano do jeżdżącego traktora. Poza tym dokładnie odmierzał czas, był niezawodny i „szwajcar”, co przekonywało do niego wielu mniej zamożnych użytkowników.

Zegarek firmy Rosskopf był ulubionym zegarkiem Józefa Piłsudskiego. Marszałek jako pragmatyk uważał, że niedrogi, dobry zegarek jest wystarczający dla użytkownika, nawet wodza II RP (czego nie można powiedzieć o niektórych ministrach III RP). Nic dziwnego, że Piłsudski obdarowywał – jubilatów i zasłużonych żołnierzy – takimi „szwajcarami”. Aby upamiętnić takie zegarki-prezenty od marszałka Piłsudskiego, warszawska firma J.W. Wapiński zaczęła składać „Kunsztownie wykonane szwajcarskie zegarki z nieporównywalną podobizną PANA MARSZAŁKA” (jak głosiła reklama), wybitą na tylnym deklu za zezwoleniem M.S. Wojsk. z dnia 17. XI. 1927 roku. Zegarki te, zwane „nagrodowymi”, były wręczane „podczas dużych uroczystości” przez samego marszałka, generałów lub dowódców pułku swoim żołnierzom z nie byle jakiej okazji.

Takie zegarki nosili również oddani marszałkowi generałowie i urzędnicy II RP gdyż afrontem byłoby sprawdzać godzinę na zegarku innym niż nosił Józef Piłsudski. Takiego właśnie niezbyt drogiego „szwajcara” ukradł premierowi Sławojowi Składkowskiemu „elegancki lwowski złodziej” kieszonkowy na boisku Pogoni Lwów.

Ale wróćmy do zawodów balonowych.

Już następnego dnia korespondent „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” donosił z Zaleszczyk: „Balon »Katowice«, na którym startował o godz. 17.07 kpt. Hynek lądował we wsi Dobrowlany pod Zaleszczykami o godz. 22. W rozmowie z korespondentem IKC oświadczył kpt. Hynek, że lot był wspaniały. Mieliśmy — mówił kpt. Hynek — piękną pogodę, lecieliśmy z szybkością 36 klm na godzinę, przyczem maksymalna wysokość wynosiła 2.000 m. Lecieliśmy jednak przeważnie nisko do 50 m. ze względu na bliskość granicy rumuńskiej. Na terenie Żołczowa koło Rohatyna pozwoliłem balonowi celowo stuknąć o ziemię, chcąc oszczędzić na balaście. Orjentację mieliśmy przez cały czas dobrą, a lądowaliśmy na skraju lasu zupełnie prawidłowo, albowiem kosz stanął nad przepaścią kamieniołomu i balon ułożył się w dole”…

Przesyłka balonowa przewieziona balonem „Syrena” z damską załogą podczas I Lwowskich Zawodów Balonowych w 1938 roku.

Mimo skupienia uwagi prasy na balonie „Katowice” pilotowanym przez kpt. Hynka, mistrz świata zajął dopiero szóste miejsce. Pierwsze miejsce zajął balon „Sanok” z załogą: kpt. Bolesławem Kobylańskim i Władysławem Kubicą. Lądował on w okolicy Wołkowca i Dźwinogrodu, po pokonaniu odległości 216 km. Drugie miejsce zajął balon „Mościce” – 201 km, trzecie „Legionowo” – 191 km, a czwarte balon „Syrena” z damską załogą, po przebyciu 189 km. Panie pokonały o 6 km załogę balonu „Gryf” i o 9 km balon „Katowice”, który pilotował mistrz świata Franciszek Hynek i Adam Bieniasz.

Dodatkową atrakcją (dla filatelistów) Zawodów Balonów Wolnych była Poczta Balonowa. Zainteresowany nią filatelista mógł nadać przesyłkę listową na poczcie we Lwowie, zaznaczając, którym balonem ma lecieć wysłany przez niego list. Przesyłka kosztowała 75 groszy, a znaczek kasowany był stemplem-datownikiem w formie rysunku balonu o treści „ I Lwowskie Zawody Balonowe” oraz okolicznościowym stemplem „Krajowej Wystawy Lotniczej”. O tym, którym balonem list leciał, świadczył mały stempel z podobizną balonu i jego nazwą. Łącznie przewieziono 1750 listów. Załoga balonu po lądowaniu miała obowiązek dostarczyć list do najbliższej placówki pocztowej, gdzie przybijano stempel nadania i list wracał do adresata. Mojego ojca zafascynowała kobieca załoga balonu „Syrena” i ją wskazał na pamiątkowej dla niego przesyłce balonowej.

11 września 1938 roku w Liege w Belgii odbyły się 25 jubileuszowe zawody balonowe o Puchar Gordona Bennetta. Zwyciężyła polska załoga Antoni Janusz i Franciszek Janik, pilotująca balon SP-BCU LOPP i pokonując odległość 1692 km. Organizowanie 26. zawodów balonowych przypadło Polsce. Miały się one odbyć we Lwowie 3 września 1939 roku. Niestety wybuch wojny uniemożliwił ich przeprowadzenie.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Zegarek Sławoja Składkowskiego i zawody balonowe we Lwowie” znajduje się na s. 12 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Zegarek Sławoja Składkowskiego i zawody balonowe we Lwowie” na s. 12 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jasińska: Lwowianie zapuścili korzenie we Wrocławiu i stworzyli tutejsze uczelnie. Cenzura nie pozwalała mówić o Lwowie

Kamila Jasińka opowiada o historii szkolnictwa wyższego we Wrocławiu, utworzeniu uniwersytetu i politechniki, zasługach lwowskiej kadry akademickiej i mordzie lwowskich profesorów w 1941 roku.


Popularyzatorka historii, Kamila Jasińska opowiada o historii trzech lwowskich profesorów, którzy w kwietniu 1945 roku wystąpili do Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego z prośbą o utworzenie filii Uniwersytetu Jana Kazimierza w Krakowie. Tamtejsze władze uczelni nie przychyliły się do wniosku profesorów, więc przenieśli się oni do Wrocławia.

Może dzięki temu mamy dzisiaj we Wrocławiu dwie uczelnie ogromne, z których wyrosły wszystkie inne, czyli Uniwersytet Wrocławski i Politechnika Wrocławska […] One mogą się dzisiaj szczycić lwowskimi korzeniami. Gdyby zostali w Krakowie, nie wiadomo jakby to mogło się potoczyć.

Gość Popołudnia Wnet podkreśla, że we Wrocławiu uczelnie nie zostały stworzone przez miasto, ale to uczelnie były „miastotwórcze”. Lwowianie, którzy „zapuścili korzenie” w tym mieście i wnieśli istotny wkład transportując „kulturę kresową” do zachodniej Polski pomimo, iż nie mieli wówczas pewności, czy Wrocław pozostanie polski.

Oni nie myśleli o sobie, o tym, że trzeba mieć mieszkanie, gdzieś się wyżywić. Bo było bardzo ważne i jasno postawione zadanie. To było zadanie postawione przez prof. Kulczyńskiego, że jesienią 1945 roku mają ruszyć uczelnie.

Kamila Jasińska wspomina też o swojej książce, która traktuje o zbrodni z lipca 1941 roku na Wzgórzach Wuleckich, gdzie Niemcy zamordowali ponad 20 profesorów lwowskich, a także niewinne kobiety i dzieci.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.