Macierewicz: Wiele wskazuje, że struktura pierestrojki i Okrągłego Stołu służyła budowie neosocjalistycznego systemu

Antoni Macierewicz o post- i neokomunizmie, fundamentalnych wartościach konstytucyjnych, reformie sądów, Stanisławie Piotrowiczu i zapowiadanym raporcie komisji ds. katastrofy smoleńskiej.

Pan Marks i pan Engels byli ludźmi w tym sensie uczciwymi, że nie ukrywali do czego dążą.

Antoni Macierewicz mówi o neomarksizmie we współczesnym świecie. Ta ideologia objawia się między innymi w próbie uznania aborcji za prawo człowieka na szczycie ONZ w Nairobi. Dąży ona do osiągnięcia celów zapisanych w „Manifeście Komunistycznym” innymi środkami.

Wiele wskazuje na to, że cała struktura pierestrojki i Okrągłego Stołu to realizacja w zamiarach budowy neosocjalistycznego systemu, w którym brutalna przemoc została zastąpiona innymi narzędziami, ale z celami dotyczącymi kształtu społeczeństwo takimi samymi.

Przejawami tego są z jednej strony ruchy promujące LGBT, gender i neomarksizm, a z drugiej uwłaszczenie się aparatu komunistycznego. Dawny działacz opozycji antykomunistycznej przywołuje stwierdzenie z lat 90. według którego, „w Polsce klasą średnią jest dawny aparat komunistyczny i służby bezpieczeństwa”. Jednak „narody się obudziły”- wielu Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów, Niemców i Węgrów jest świadomych stojących przed nimi problemów.

Ponadto Macierewicz porusza temat wartości, które zawarte są w polskiej konstytucji. Są to „wartości bardzo brutalnie atakowane przez postkomunistów” takie jak „niepodległość zawarta w art. 8, ochrona rodziny, szacunek dla życia ludzkiego od poczęcia aż do śmieci”. Dodaje, że „za słabo je bronimy” nie pamiętając, iż „konstytucja zawiera te normy”.

Następnie nasz gość mówi o problemie o spuściźnie postkomunistycznej w tkance medialno-politycznej. Jest to kwestia, która korzeniami sięga jeszcze lat 40.

Ta sprawa nie jest jeszcze zakończona, wszystko przed nami […] Czasami to wręcz problem pokoleniowy, trudny do rozwikłania. Będziemy się z nim borykali bardzo długo.

Stwierdza, że część rzeczy została już w tej sprawie zrobiona w poprzedniej kadencji i obecnie trzeba kontynuować dotychczasową politykę. Z kolei odnośnie reformy wymiaru sprawiedliwości mówi, iż przebudowa trzeciego filaru władzy będzie kontynuowana. Podkreśla przy tym, że Prawo i Sprawiedliwość po czterech latach ma więcej doświadczenia w materii tej reformy. Macierewicz odnosi się do kandydatury Stanisława Piotrowicza na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Stwierdza, że jego przeszłość „to pewne obciążenie”, jednak:

pan poseł Piotrowicz pokazał w czasie swojej działalności po 1989 r., że zrozumiał, w jakiej sytuacji się znajduje, jakie błędy popełnił i jakie działania powinien podejmować w niepodległej Rzeczypospolitej, by praworządność została przywrócona.

Polityk PiS podkreśla, że w Piotrowicz wykazał się odwagą, działając na rzecz reformy sądów mimo krytyki wobec niego wysuwanej, dodając, iż „taka odwaga jest nam potrzebna”.

Marszałek senior Sejmu  następnie dotyka zagadnienia zdjęć wraku prezydenckiego samolotu Tu-154 opublikowanych przez tygodnik „Sieci”. Stwierdza, że „niektóre są ważnym materiałem dowodowym, niektóre nie zostały właściwie sfilmowane”. Winą za to obarcza Rosjan, którzy wykonywali te zdjęcia. Wyraża nadzieję, że raport komisji ds. katastrofy smoleńskiej ukaże się przed kwietniem 2020 r.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Abyśmy mogli żyć, wszyscy musimy się dogadać, ale dialog musi mieć podstawy / Piotr Sutowicz, „Kurier WNET” nr 64/2019

Ideologie, często głoszące twierdzenia a priori, wypracowały je sobie na własny użytek i ani na krok nie są skłonne ustąpić, czego zresztą i zwolennikom łacińskiej cywilizacji życzę.

Cywilizacja – lewica – dialog

Piotr Sutowicz

O grożącym rewolucją sporze światopoglądowym w naszym kraju pisałem w „Kurierze WNET” kilka miesięcy temu. Wydarzenia ostatniego okresu każą mi jednak do tematu wrócić, ponieważ intensyfikacja postępów rewolucji jest rzeczywiście oszałamiająca.

Cywilizacja

Jeżeli myślę o cywilizacji, to nie chodzi mi o poziom materialny i techniczny społeczeństwa, lecz, zgodnie z klasycznym rozumieniem tego pojęcia, idąc za definicją Konecznego, widzę ją jako „metodę ustroju życia zbiorowego”, czyli wszystko to, co nas jako ludzi jakoś lokuje w zbiorowości. Cywilizacja to rząd pojęć podstawowych, którymi żyjemy. To rzeczy wielkie, zasadnicze, ale zarazem takie, które sprowadzają się do doraźnej codzienności. Najogólniej mówiąc, to ona decyduje o tym, że nie paradujemy po ulicach w stringach z piórkami w tyłkach. Przykład niby śmieszny, ale jak pokazują ostatnie wydarzenia w Polsce, do której przeniosły się z Zachodu nowe formy walki z cywilizacją, wcale nie dziwaczny. Tzw. marsze równości, tak masowo przeprowadzone w naszych miastach, będące w istocie narzędziem do walki ze wszystkim, co tradycyjne, w ostatnich miesiącach stały się linią frontu cywilizacyjnego, za którą dzieją się różne dziwne rzeczy.

Być może w tej dziwności kryje się źródło przyszłej klęski rewolucji lewicowej, która ewidentnie zaczyna nam zagrażać. W społeczeństwie owa aktywność może, choć nie musi, wywołać odruch obronny.

Cywilizacja buduje społeczeństwa, nadaje kształt i każe im żyć według pewnych reguł. Bywają cywilizacje gromadnościowe, jak turańska, i personalistyczne, jak łacińska. Jestem przekonany o słuszności takiego podziału. Bywają też określone stany, które można nazwać acywilizacyjnymi. Mogą bowiem istnieć grupy prymitywne, niezdolne do jakiegokolwiek myślenia abstrakcyjnego, skupione wyłącznie wokół konsumpcji i realizacji żądz, nieodczuwające nawet potrzeby prokreacji. Cywilizacje prymitywne obniżają godność człowieka i blokują rozwój społeczeństwa. Stan acywilizacyjny, jeśli traktować go poważnie, jest drogą do końca życia społecznego i człowieka w ogóle. Ktoś, kto czytał Manifest komunistyczny Marksa albo przynajmniej wie, co w nim jest zawarte, wie też, że taki cel przyświecał twórcy doktryny, której nazwa pochodzi od jego nazwiska. Oto cała rzeczywistość różnorodności społecznej miała po prostu zniknąć, roztopić się w ramach wspólnoty pierwotnej, w której nie miało być niczego oprócz rzeczonej konsumpcji właśnie. Rewolucja w kształcie zaproponowanym przez Marksa nigdy nie postąpiła poza formę szczątkową – ani komunizm w Rosji, ani tym bardziej socjalizmy wschodnioeuropejskie nie zdecydowały się na radykalną formę anarchii komunistycznej, skupiając się na mniejszym lub większym terroryzowaniu ludności i odbieraniu jej tradycji, własności i religii.

Najszczerzej komunizm próbował budować Mao Zedong w Chinach w czasach rewolucji kulturalnej i Pol Pot w Kambodży za czasów Czerwonych Khmerów. Wszyscy pozostali szli na mniej lub bardziej szczere kompromisy.

Nie przeszkadzało im to wydawać w masowych nakładach Manifestu, mówiąc tylko, że na tę formę ustroju przyjdzie czas potem. Pewnie sami technokratyczni komuniści wzdrygali się na myśl o tym, co by było, gdyby… poszli na całość.

Dzisiejsze czasy

Wydawało się, że dążenie do acywilizacji skończyło się wraz z upadkiem Muru Berlińskiego, ale to nieprawda. To, że tu, w Polsce i na wschód od Łaby myślano błędnie, wiedzieli pewnie niektórzy przedstawiciele myśli zachodniej, baczni obserwatorzy kształtowania się i burzenia cywilizacji. Przed nowymi zagrożeniami przestrzegał np. Jan Paweł II, ale zwolennicy antyspołecznych utopii od początku zadbali o to, by głosy ostrzegawcze nie były dobrze słyszalne, a jeżeli nawet, to by ich przekaz maksymalnie zniekształcić. W wypadku papieża Polaka to zniekształcanie czy spłycanie jego ostrzeżeń oddaje hasło „kremówki tak – encykliki nie”. Do nowego starcia zwolennicy tradycyjnej, budowanej od wielu stuleci cywilizacji stanęli więc słabo przygotowani – o tym m.in. pisałem w majowym „Kurierze WNET”.

W wyniku braku mediów i bystrych intelektualistów, którzy mogliby społeczeństwo ostrzec, oraz bezradnego w istocie systemu edukacji, nowa lewica zbudowała swą narrację stopniowo, krok po kroku, i dopiero teraz można zobaczyć w całej krasie jej strategię.

Skoro nie powiodło się stworzenie z proletariatu forpoczty rewolucji, zresztą w ostatnich czasach szybkiego rozwoju technologicznego klasa ta znakomicie się dekonstruuje, to tej forpoczty trzeba poszukać gdzie indziej. Już w XIX wieku niektórzy rewolucjoniści kwestionowali fakt dowartościowywania przez marksizm klasy pracującej. W końcu rewolucja nie miała klas umacniać, lecz je znieść. Teraz więc, po klęsce rewolucyjnego eksperymentu w wieku XX, trzeba było spróbować inaczej. Na pozór jeszcze dziwniej i bardziej irracjonalnie. Fakt jest jednak taki, że coś, co wydaje się na początku dziwaczne, z czasem nie budzi gwałtownej reakcji. Użyto więc do rewolucji mniejszości seksualnych i ludzi zbuntowanych wobec własnej płci, w tym feministek. Pytanie: dlaczego? Bo wśród nich najlepiej znaleźć niepogodzonych z obowiązującym porządkiem, takich, którym się wydaje, że świat jest niesprawiedliwy i nie akceptuje tego lub owego. Początkowo chodziło o zwykły homoseksualizm, który w różnych krajach Zachodu traktowany był różnie.

W komunistycznej Polsce nie był penalizowany, lecz w sferze społecznej i mainstreamie raczej wyśmiewany. Jeszcze w filmie Rozmowy kontrolowane, nakręconym kilka lat po upadku systemu, znajdziemy uważaną za kultową scenę, gdzie oficer, chyba MO, wieczorną porą idzie wyrzucić śmieci i w okolicach śmietnika zastaje szamoczących się Stanisława Tyma i Krzysztofa Kowalewskiego. Każe im się rozejść, po czym słyszy z okna bloku zapytanie szanownej małżonki: „Heniu, co tam, chuligany?”, na co odpowiada dość obojętnie: „Nie, pedały jakieś”. Dziś chyba taka scena nie przeszłaby w kinematografii mainstreamowej, a gdyby nawet, to wrzawa wokół niej zablokowałaby emisję filmu. To jeden z owoców rewolucji. Jest ich jednak więcej. „Miesiąc dumy LGBT” – inicjatywa, o której niektórzy, a może nawet większość z nas dowiedziała się w tym roku, jest czymś dodatkowo szokującym, a jednocześnie symbolicznym. Nie chodzi tu bowiem o owe filmowe „pedały”, lecz o znacznie większy obszar zjawisk.

To już nie homoseksualiści przedstawiają swoje społeczne postulaty, jakiekolwiek by one były, lecz różnorakie, nazwijmy je, orientacje chcą być dumne z tego, czym są, i stan ten prezentować, pouczając nas wszystkich nie tylko o konieczności ich tolerowania, ale wręcz afirmacji ich skłonności i patrzenia na świat.

Omawianie tych grup zajęłoby trochę miejsca i nie wiem, czy warto to robić, ale na pewno trzeba zadać sobie pytanie, jak będzie wyglądało społeczeństwo afirmujące transseksualistów, ludzi lubiących przebierać się w ubrania płci przeciwnej czy za zwierzęta, w którym swe preferencje bez żenady będą realizować zoofile, pedofile, miłośnicy orgii czy ludzie o skłonnościach, których nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Do tego należy dołączyć klasyczne, wspomniane feministki, walczące z opresyjnym społeczeństwem, a szczególnie z Kościołem, który głosi, że Bóg powołał kobietę jako zdolną do rodzenia dzieci. Gdyby nie to, że rzeczy te dzieją się naprawdę, można by powiedzieć, że mamy do czynienia z jakimś teatrem absurdu, który ma być śmieszny. Powie ktoś, że na tradycyjne społeczeństwo to nie działa, ale medialne kampanie, a szczególnie szkoła, która może wkrótce stać się miejscem promocji antycywilizacji, mogą ten stan zmienić.

Jak daleko proces ów zaszedł, pokazuje fala nienawiści, jaką medialnie wylano na polski Kościół po wypowiedzi arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, a potem biskupów, którzy stanęli po jego stronie. Pamiętajmy, że mieliśmy i pewnie nadal mamy do czynienia z próbą penalizacji takich głosów, które nie są niczym innym, jak filozoficzną odpowiedzią na postępy LGBT w Polsce. Pytanie, czy władza polityczna w bliższej czy też dalszej przyszłości uzna jakąkolwiek polemikę z postulatami ideologii LGBT za przestępstwo, pozostaje otwarte. Przypadek pracownika jednej z sieci sklepów, zwolnionego za niechętne stanowisko wobec promocji tej ideologii, który uzasadniając swoje zdanie, posłużył się cytatem z Biblii, jest tu znamienny. Jeżeli do tego dodać głosy niektórych mediów i tzw. autorytetów, w tym niestety częściowo takich, które uważają się za katolickie, to rzecz jest niepokojąca. Jestem przekonany, że pracownik ów nie zostanie do pracy przywrócony, a proces sądowy w tej kwestii stopniowo będzie znikał z debaty publicznej i nikt nie wspomni, że „opinia publiczna chciałaby wiedzieć”. Przypadków takich jest więcej i wyglądają one na początek prześladowań ludzi za przekonania, w tym szczególnie religijne.

Lewica

Dawna lewica, szczególnie ta państwowa, nie przepadała za homoseksualizmem, o czym wspomniałem powyżej. Tym bardziej ciekawy jest dzisiejszy sojusz ludzi pokroju Leszka Millera i Roberta Biedronia. Nastąpiło w tym względzie znakomite przewartościowanie stanowisk. Z jednej strony na pewno koniunkturalne, z drugiej jednak polityczne i światopoglądowe. Skoro celem każdej rewolucyjnej lewicy było i jest zniszczenie tradycyjnego społeczeństwa, to mamy tu do czynienia ze zwykłą zmianą narzędzi i niczym więcej. Pytanie: czy istniała jakaś inna lewica, do której można by się odwołać, próbując pokazać, że nie o LGBT w niej chodzi?

Odpowiedź na to pytanie jest oczywiście pozytywna. W Polsce byli ludzie lewicy, którzy kierowali się przede wszystkim wrażliwością socjalną, chcieli sprawiedliwego ładu prawnego i bardziej przyjaznej warstwom uboższym dystrybucji dóbr, po prostu za najważniejszy cel mieli to, by biedni byli mniej biedni, a bogaci nieco mniej bogaci. W łonie myśli lewicowej mieliśmy do czynienia z aktywnością spółdzielczą i gospodarczą, były tam rzeczy ciekawe i godne czytania, a może i wcielania w życie społeczne. Nie zawsze bowiem musimy być skazani na dychotomię prawica – lewica. Wszak najważniejsze jest dobro wspólne. Tyle tylko, że dziś w debacie publicznej takiej lewicy chyba już nie ma albo pojawia się tu i ówdzie punktowo.

Myśl lewicowa została „pożarta” przez rewolucję społeczną, stąd stoimy nie przed perspektywą dialogu, a starcia cywilizacyjnego. Dokonującego się zarówno na ulicy, jak i w salonach.

To drugie miejsce dla współczesnych lewicowców wydaje się mimo wszystko przyjaźniejsze. Ryszard Kalisz jadący na platformie podczas „parady równości” jest mniej wiarygodny niż w studio telewizyjnym, gdzie przy pomocy mniej lub bardziej życzliwego dziennikarza może snuć wizję postulatów środowisk mniejszości obyczajowych. Tak jak zupełnie „niesceniczna” stała się posłanka Joanna Scheuring-Wielgus wykrzykująca kilka lat temu swe słynne „Dość dyktatury kobiet!” na antyaborcyjnej manifestacji. Mimo wszystko media mogą więcej. Można udawać, że manifestacje LGBT czy manify feministyczne przyciągają dzikie tłumy, ale wyborców liczy się naprawdę w miliony. Część z nich nie wie w ogóle, o co w tym skrócie chodzi, a gdyby się dowiedzieli, to zareagowaliby jak staruszka w filmie Vabank 2, kiedy zapytano ją, czy w mieszkaniu przebywał Murzyn z psem – przeżegnała się i odpowiedziała przerażona: „Pod jednym dachem z antychrystem?!”.

Propagandę trzeba więc sączyć powoli, racjonalizując ją, posługując się różnymi argumentami, w tym odwołując się do chrześcijaństwa, które nagle okazuje się być w ustach lewicowych polityków i publicystów religią szacunku, oczywiście tylko w określonych okolicznościach.

W studiu telewizyjnym można spokojnie wiele rzeczy pokazać fajniej, kandydat na takie czy inne stanowisko może sobie przygotować ładną mowę i ogólnie przecież może być ładny, bo polityka musi być elegancko opakowana. Każdy, kto zauważy w niej rysy i będzie chciał drążyć problem albo przestawić dyskurs na inne tory, może nagle okazać się wrogiem publicznym. Zresztą zestaw tematów podejmowanych w części mediów został tak skrojony, by rzeczy ważne, w tym także różne ciekawe gospodarcze pomysły lewicy, nie znalazły się w tej przestrzeni.

Lewica wraz ze zmianą siły przewodniej rewolucji zmieniła bowiem optykę – niegdysiejszego robociarza zastąpił ładny, jak wspomniałem, pan w garniturze, a za nim kroczy dumnie, również wspomniany wyżej, osobnik z piórkiem w tyłku. Ekonomicznie ludzie ci są chyba dobrze sytuowani albo też sprawami finansów nie interesują się w ogóle. Tematy ważne zostały zastąpione przez kwestie tu opisywane, ale też i przez ideologicznie postrzegany problem globalnego ocieplenia, wyrębu lasów w Brazylii, konieczności zmniejszenia spożycia mięsa przez populację naszego kraju, obowiązku zmniejszenia wydobycia węgla i zastąpienia tego surowca źródłami ekologicznymi. Każdy z tych, zestawionych tu przypadkowo problemów jakiś sens ma o tyle, że w zderzeniu z polityczną rzeczywistością tworzy miszmasz, z którego w żaden sposób nie wyłania się interes narodowy. Grupa tematów wsparta przez wrzutki socjalne powoduje, że obywatel całkowicie traci orientację w rzeczywistości.

Dialog

Tak naprawdę debaty społecznej na tematy ważne nie ma i nie będzie. Nie ma bowiem punktu stycznego pomiędzy postulatami prezentowanymi przez zwolenników LGBT a wartościami chrześcijańskimi w klasycznym rozumieniu.

Nie ma pośredniego rozwiązania między tymi, którzy głoszą, że kobieta w ciąży jest jedną osobą, choć posiada cztery ręce, dwie głowy i dwa serca, w związku z tym część owych organów może po prosu usunąć, a tymi, którzy – zresztą zgodnie z medycznym stanem wiedzy – uznają tu istnienie dwóch osób mających prawo do życia. Wbrew nazwie, kompromis aborcyjny jest w istocie tylko konsensusem, czyli zgodą na zabicie określonej grupy, której nie dano szansy. Nie można też chyba znaleźć żadnego wspólnego punktu między zwolennikami twierdzenia, iż małżeństwem jest związek kobiety i mężczyzny, a tymi, którzy temu przeczą, a najchętniej chyba ową instytucję znieśliby ze szczętem. Nie znam się na tyle na myśli współczesnej lewicy, by z całą pewnością to wiedzieć, ale jestem przekonany, że w niektórych kręgach takie pomysły istnieją. Trudno jest dialogować z nurtem prowadzącym do atomizacji i anarchizacji życia, a w dalszej perspektywie do unicestwienia gatunku ludzkiego. Jeżeli bowiem część lewicowych aktywistów wprost postuluje zaniechanie przez kobiety rodzenia dzieci w imię „ratowania planety”, to gdyby ten postulat przeprowadzić prawnie, jak to częściowo dzieje się w Chinach od wielu lat, to prędzej czy później musi nastąpić koniec.

Zmiecenie z ziemi człowieka jest mało skrywanych hasłem części środowisk anarchistyczno-rewolucyjnych. Cały propagowany w różnym stopniu nihilizm świadczy o tym dobitnie. Nihilista europejski, czy ogólnie ten żyjący w liberalnym świecie Zachodu, ma jednak pewien problem – nie wszyscy podporządkowują się owym katastrofalnym paradygmatom równie łatwo. Owszem, ci żyjący w dobrobycie, którzy odrzucili wiarę w Boga i ład społeczny – tak, ale na świecie stanowią oni mniejszość. Większość populacji ludzkiej żyje na południe i wschód od Morza Śródziemnego i – mimo katastrof humanitarnych, wojen, głodu i innych dotkliwych problemów tamtych części świata – jest całkiem liczna. Problem religii muzułmańskiej, która na krótką metę posłużyła rewolucji do budowania świata multikulturalnego, okazał się głębszy, niż się wydawało. Europę rozbrojono mentalnie, a reszty świata jeszcze nie. Sytuacja przypomina tę z końca czasów Cesarstwa Rzymskiego, kiedy Rzymianie stali się bierni wobec nadchodzącej klęski. Analogia ta jest nadzwyczaj często używana ze względu na trafność właśnie.

Problem więc jest globalny. Cywilizacje bowiem dążą do globalności, każda chce być zwycięska; być może tak samo dzieje się ze stanem acywilizacyjnym. Jest jakiś fenomen ludzkiej myśli, który coś takiego konstruuje i realizuje w praktyce. Pytanie, dlaczego człowiek nienawidzi sam siebie, jest bardzo złożone. Jako człowiek wierzący mam na to zadowalającą odpowiedź:

Bóg stworzył świat i uznał go za dobry, a Przeciwnik chce w tym miejscu widzieć coś dokładnie odwrotnego. Na pewno musi zacząć od człowieka. Nie wiem, co na to niewierzący.

Pewnie trudno by nam się dyskutowało, ale i wielu z nich chciałoby żyć w rodzinach i wychowywać dzieci, które z kolei chodziłyby do szkół, gdzie poznawałyby reguły dobrego postępowania. Rzeczy oczywiste nie są aż tak zależne od tego, czy się wierzy w Boga, czy nie.

Byśmy mogli żyć, musimy się dogadać co do kształtu świata, a nie da się tego zrobić z dżentelmenem przebranym za psa czy też brodatym wielkoludem uważanym w swoim środowisku za sześcioletnią dziewczynkę. Dialog musi mieć jakieś podstawy. Ideologie natomiast, często głoszące twierdzenia a priori, wypracowały je sobie na własny użytek i ani na krok nie są skłonne ustąpić, czego zresztą i zwolennikom łacińskiej cywilizacji życzę. W każdym razie – idą trudne czasy.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Cywilizacja – lewica – dialog” można przeczytać na s. 13 październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Cywilizacja – lewica – dialog” na s. 13 październikowego „Kuriera WNET”, nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kacper Płażyński: Patryk Jaki tworzy grupę swoich zaufanych ludzi, ale bynajmniej nie jest moim przywódcą

Zdaniem posła Prawa i Sprawiedliwości z Pomorza, kwestie światopoglądowe i walka z ideologią LGBT jest bardzo ważnym wyzwaniem dla młodego pokolenia oraz wyzwaniem dla całej Zjednoczonej Prawicy.

Gościem Radia WNET był Kacper Płażyński przewodniczący klubu radnych PiS w Gdańsku i poseł-elekt IX kadencji. Tematem rozmowy była pokoleniowa zmiana w polskiej polityce. Na prawicy liderem młodego pokolenia obwołał się Patryk Jaki. Jaką rolę wśród konserwatywnych parlamentarzystów młodszego pokolenia? Zdaniem Kacpra Płażyńskiego nie jest to rola decydująca:

Przyznam szczerze, że nigdy nie czułem, aby Patryk Jaki był moim przywódcą. W wielu sprawach się z nim zgadzamy. Dostrzegam podobne problemy, z którymi mierzy się Europa i które pukają do polskich drzwi, jak obyczajowa rewolucja. To jest bardzo, bardzo niedobre, bardzo groźne. Natomiast z tego, co wiem to Patryk Jaki nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości, a nawet wyszedł z Solidarnej Polski.

To jest inicjatywa Patryka Jakiego. Rozumiem, że tworzy swoje grono zaufanych ludzi. Ja jestem członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Patryk Jaki jest dzisiaj, jak rozumiem, bezpartyjnym politykiem, ale sympatyzującym z Solidarną Polską — podkreślił gość Radia WNET.

Polityk PiS odniósł się również do postulatu, aby Zjednoczona Prawica mocniej broniła tożsamości konserwatywnej:

Myślę, że to jest bardzo trudna i nierówna walka, która wymaga bardzo wielu równoległych działań. Przez ostatnie cztery lata rządów Prawo i Sprawiedliwości mierzyło się z różnymi problemami. Wiele udało się rozwiązać. W Polsce się żyje coraz lepiej, ale rzeczywiście, jeżeli chodzi o tę nawałnicę ideologiczną Zachodu, to musimy być tutaj cały czas na baczności. […] Nie widzę, aby Prawo i Sprawiedliwość uchylało się od zabierania bardzo jednoznacznego stanowiska w tych sprawach.

 

ŁAJ

Antoni Macierewicz: Propozycja PiS ma sprawić, że młodzi ludzie nie będą musieli uciekać z Polski

– To program, który ma zmienić pozycję cywilizacyjną Polski. Ma sprawić, że średnia życia Polaków w ciągu kilku lat osiągnie podobny poziom co średnia europejska — o propozycjach PiS mówi Macierewicz.


Antoni Macierewicz mówi o najważniejszym elemencie tej kampanii wyborczej, którym jego zdaniem było ogłoszenie programu Prawa i Sprawiedliwości:

To program, który ma zmienić pozycję cywilizacyjną Polski. Ma sprawić, że średnia życia Polaków w ciągu kilku lat osiągnie podobny poziom co średnia europejska. […] Płaca minimalna będzie kołem zamachowym polskiej gospodarki […] Wreszcie młodzi nie będą uciekać z Polski. Będzie wreszcie wykorzystywany potencjał młodych Polaków.

Gość „Poranka WNET” chwali też pomysł dotowania szpitali, stworzenia stu obwodnic, budowę i renowację 150 dworców kolejowych, przeznaczenie dwóch miliardów złotych na szpitale powiatowe, reformy polepszające byt małych, średnich i przedsiębiorstw, a także przeciwstawienie się ideologii gender:

Ideologia LGBT chce zniszczyć całą polską rodzinę, a niszcząc rodzinę, niszczy się naród.

Uważa on, iż w tym programem PiS przebił się do świadomości Polaków. Jak zaznacza, 2014 rok był pierwszym od 1918 rokiem, w którym rodacy gremialnie poszli do urn i zagłosowali na patriotyczną formację:

Dzięki temu można było bez kłótni i sporów realizować to, czego Polacy naprawdę chcieli. W ten sposób powstały fundamenty, a na ich podstawie musimy budować mocne ściany i silny Polski dom.

W ostatniej części wywiadu Antoni Macierewicz komentuje aktualną napiętą sytuację na Bliskim Wschodzie w związku z Atakiem Turcji na terytorium Kurdów w Syrii.

K.T. / A.M.K.

Prof. Nowak: Agnieszka Holland występuje jako arystokratka. Jej słowa wyrażają stalinowski sposób myślenia

Prof. Andrzej Nowak elitarystycznej mentalności establishmentu III RP i tym jak myślą one o Polsce, potrzebie równowagi między interwencjonizmem a inicjatywą prywatną i szkodliwości reformy Gowina.

Prof. Andrzej Nowak odnosi się do słów reżyserki Agnieszki Holland, która w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” oznajmiła, że należy odebrać czynne prawa wyborcze mężczyznom w Polsce na jakieś 12 lat:

Jest to stalinowski sposób myślenia. Należy wziąć to pod uwagę podczas głosowania 13 października. Jest wyrazicielką poglądów rdzenia tych, którzy chcą odebrać władzę PiS.

„Agnieszka Holland występuje jako arystokratka” – mówi historyk, dodając, że „nawet Radziwiłłom nie śniło się o takim poczuciu swojego miejsca w społecznej strukturze, do którego chamy nigdy nie powinny być dopuszczone”.

Ponadto prof. Nowak krytykuje list trzech byłych prezydentów Polski. W jego przekonaniu wyraża on jedność środowiska, które uważa, że nasz kraj „powinien być ścisłą kontynuacją PRL” i „nie powinien stawiać przed sobą ambitnych celów” zadowalając się rolą „biednego wschodniego sąsiada” silnych krajów Europy Zachodniej. Wyrazem takiego myślenia o Polsce są jego zdaniem słowa Emmanuela Macrona, który niedawno powiedział, że Polska blokuje wszystko w sprawie europejskiej polityki klimatycznej. W słowach prezydenta Francji dopatruje się „elementu histerii, że Polska może mieć własne zdanie”. Dawne państwa kolonialne przez dekady zatruwające atmosferę, nie chcą by  kraje, które w XIX i część XX w. nie były suwerenne, teraz je doganiały.

Chciałbym, żeby solidna, dobra formacja wolnorynkowa była w sejmie.

Gość „Poranka WNET” opowiada o problemie napięcia między konieczną jego zdaniem dla modernizacji kraju aktywnością państwa w gospodarce a ryzykiem stłamszenia inicjatywy prywatnej. Mówi, że trzeba szukać złotego środka między czystym etatyzmem a całkowicie wolnym rynkiem. Jednocześnie ubolewa, że w parlamencie prawdopodobnie nie znów nie znajdzie się jednoznacznie wolnorynkowa siła polityczna. Przypuszcza, że Janusz Korwin-Mikke oraz inni liderzy Konfederacji Wolność i Niepodległość doprowadzą przez swoje kontrowersyjne wypowiedzi, że ich formacja polityczna nie przekroczy progu wyborczego.

Uważam tę reformę za katastrofę dla polskiej humanistyki.

Historyk  krytykuje także reformę szkolnictwa wyższego autorstwa wicepremiera Jarosława Gowina. Według prof. Andrzeja Nowaka skutkiem tych zmian jest jeszcze większe zbiurokratyzowanie uczelni oraz zepsucie poziomu humanistyki, która dostosowując się do wymagań, jakie stawia przed nią humanistyka amerykańska i zachodnioeuropejska, będzie musiała pisać o tym, co ona chce i jak ona chce. Oznacza to ideologizację w duchu skrajnie lewicowym.

Wystarczy tylko chcieć mówić prawdę […] [Udowodnił] to, że Kościół możne tak wiele w obronie natury ludzkiej.

Ponadto odnosi się do listu metropolity krakowskiego abpa Marka Jędraszewskiego, który skomentował w nim działanie środowisk LGBT i wskazał na zagrożenia, jakie niesie ze sobą ideologia gender.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Krok w stronę związków partnerskich? Nowe prawa i obowiązki dla konkubinatów

Konkubenci będą musieli zostać uwzględnieni w oświadczeniach majątkowych polityków, a lekarza będą mogli wypisać receptę pro familie dla osoby z którą „pozostają we wspólnym pożyciu”.

W przyjętej przez Sejm ustawie o jawności majątkowej polityków poszerzono katalog osób, które muszą ujawniać zarobki, o te „pozostające we wspólnym pożyciu” z politykiem- donosi „Dziennik Gazeta Prawna”. Zgodnie z wykładnią Sądu Najwyższego chodzi o relację, „w której istnieją jednocześnie więzi duchowe (emocjonalne), fizyczne oraz gospodarcze (wspólne gospodarstwo domowe)”.

Nie możemy zaprzeczać rzeczywistości – mówi jeden z polityków PiS.

Poseł Włodzimierz Bernacki (PiS), przewodniczący komisji regulaminowej, która pracowała nad ustawą o majątkach, podkreśla, że jeżeli ktoś pozostaje we wspólnym pożyciu hetero- czy homoseksualnym, nie powinien się wstydzić osoby, którą kocha. A jeżeli razem prowadzą życie, to taka osoba powinna złożyć publicznie oświadczenie majątkowe.

Odmienność płci osób pozostających w takiej relacji nie jest warunkiem uznania ich za pozostające we wspólnym pożyciu w rozumieniu art. 115 par. 11 k.k. – ocenił Sąd Najwyższy w uchwale z 2016 r.

Zgodnie z uchwałami Sądu Najwyższego z 2012 r., a potem z 2016, osoby pozostające we wspólnym pożyciu to także dwie osoby tej samej płci. Zdaniem siedmioosobowego składu sędziowskiego chodzi o osobę, która „pozostaje z inną osobą w takiej relacji faktycznej, w której pomiędzy nimi istnieją jednocześnie więzi duchowe (emocjonalne), fizyczne oraz gospodarcze (wspólne gospodarstwo domowe)”.

Przed tymi uchwałami SN, pomimo że w przepisach pojawiało się pojęcie osób pozostających we wspólnym pożyciu – na przykład w ustawie o prawach pacjenta, która umożliwia takiej osobie dostęp do informacji o stanie zdrowia nieprzytomnego pacjenta – w praktyce nie uznawano, że może to też dotyczyć związków jednopłciowych.

Mówi Anna Mazurczak, adwokatka działająca na rzecz środowisk LGBT. Jak dodaje, zapis o „osobach pozostających we wspólnym pożyciu” pojawia się też w ustawie antyterrorystycznej przyjętej w 2018 r.

Odmiennie interpretuje tę sprawę część polityków PiS.

Myślę, że autorzy przepisów, mimo to mieli na myśli związki nieformalne, ale tylko kobiet i mężczyzn. Nie sądzę, by to robiono z myślą o parach homoseksualnych.

Tak ocenia to Jan Mosiński, poseł PiS.

Działacze PiS zgodnie odżegnują się od chęci zmiany konstytucyjnej definicji małżeństwa i pozwolenia na adopcję dzieci przez sformalizowane związki homoseksualne, ale jak pisze DGP, w mniej konserwatywnym skrzydle partii rządzącej związki partnerskie nie są już traktowane tak zero-jedynkowo.

 Artykuł 115 k.k. ściśle wiążę z ustawą zasadniczą, która mówi o małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety oraz o rodzinie. Pytanie, czy uchwała siedmiu sędziów SN z 2016 r. jest zbieżna z konstytucją oraz na ile wiąże ona legislatorów.

Dodaje poseł Mosiński.

A.P.

Terlikowski: W Polsce mamy postkolonialne elity intelektualne, które chcą być bliżej LGBT od LGBT+ na Zachodzie [WIDEO]

Dr Tomasz Terlikowski, dziennikarz przybliża sprawę zawieszenia nauczyciela akademickiego profesora Aleksandra Nalaskowskiego, a także komentuje ukaranie Rafała Ziemkiewicza.

 

Trzymiesięczne zawieszenie w obowiązkach nauczyciela akademickiego profesora Aleksandra Nalaskowskiego ma miejsce tylko dlatego, że napisał on głośny felieton pt. „Wędrowni gwałciciele”.

Zwróciłbym uwagę na trzy rzeczy. Po pierwsze na drastyczną nierównowagę tzn. na to, że nasza debata publiczna rzeczywiście staje się coraz ostrzejsza, ale coraz ostrzejszych sformułowań używa nie tylko strona konserwatywna, ale również druga strona. Moim zdaniem jest to kara przesadzona, nieadekwatna i niepotrzebna, ale jeśli bardzo chciano ukarać profesora Nalaskowskiego to pytam się, co z profesorem Hartmanem, który obraża ludzi wierzących czy wyborców Prawa i Sprawiedliwości? – mówi gość „Poranka WNET”

Jak dodaje Tomasz Terlikowski: Drugą kwestią jest to, że celem nowej lewicy nie jest tolerancja, ale wymuszenie środkami państwowymi milczenia tej strony, która nie zgadza się z antropologią ideologii LGBT. 

Trzecim elementem według gościa rozmówcy jest to, że profesor Aleksander Nalaskowski piszę felietony z mocnym poczuciem humoru, ale nie jest człowiekiem skrajnych poglądów. Na wielu amerykańskich i francuskich uniwersytetach spokojnie mógłby pisać takie felietony, dlatego że w tych krajach wiadomo, że felieton jest formułą lekką, pisaną pół serio. W Polsce niestety mamy bardzo postkolonialne elity intelektualne, które chcą być bliżej LGBT od LGBT+ na Zachodzie.

Tomasz Terlikowski komentuje również ukaranie Rafała Ziemkiewicza. Jak twierdzi, dopóki ostre sformułowania wypowiadane są przez „lewą” stronę, to nikt nie widzi problemu, tak jak w przypadku ostrego języka profesora Hartmana. Kiedy jednak „prawa” strona sięga po tego typu język, jest krytykowana oraz karana.

A.M.K./M.N.



 

Szewczak: Polskie uniwersytety stały się kuźniami lewacko-neoliberalnymi, które zamiast wychowywać, zajmują się polityką

Janusz Szewczak, poseł PiS, komentuje orzeczenie sądu apelacyjnego, który postanowił że Rafał Ziemkiewicz ma przeprosić Annę Dryjańską, która poczuła się urażona wpisem publicysty na Twitterze.

 

Jest to fragment wojny związaną z wolnością słowa, wyrażaniem własnych poglądów. Najwyraźniej redaktor Rafał Ziemkiewicz trafił na przedstawiciela „kasty sędziowskiej”, a nie racjonalnego sędziego. Zadziwiające jest to, że profesor Hartman z Uniwersytetu Jagielońskiego nie został jeszcze zawieszony przez władze krakowskie, pomimo tego, iż wyraża się on językiem wyjątkowo wulgarnym i agresywnym – mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Jak dodaje rozmówca: Jest to kolejny dowód na to, jak agresywna jest ideologia LGBT. Żaden racjonalny sędzia takich decyzji by nie wydawał. Wykorzystuje to jedynie do walki politycznej. 

Uniwersytety w Polsce w ogromnej mierze stały się kuźniami lewacko-neoliberalnymi, które zamiast wychowywać, szkolić i kształcić młodych Polaków, zajmują się politykowaniem, ideologią oraz atakowaniem najważniejszych polskich wartości.

Jest to bardzo niebezpieczne zjawisko, które przybiera formę niewypowiedzianej wojny wszystkim tym, którzy wolność słowa traktują również jako możliwość krytyki pewnej ideologii. Każda postawa konserwatywna czy postawa o korzeniach fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej jest natychmiast karcona i represjonowana – twierdzi Janusz Szewczak.

Gość „Poranka WNET” twierdzi, że kampania wyborcza w dużej mierze jest już rozstrzygnięta. Region południowego Podlasia można nazwać bastionem Prawa i Sprawiedliwości . Platforma Obywatelska jest formacją polityczną schodzącą, nie mającą własnego programu i koncepcji ideowej.

M.N.



 

Bortkiewicz: Źródło ideologii LGBT stanowi niszczenie ładu społecznego, archetypu, którym jest instytucja małżeństwa

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz przybliża sprawę wypowiedzi biskupa Marka Jędraszewskiego dotyczącą ideologii LGBT.

 

 

Myślę, że warto zacząć od diagnozy, którą postawił arcybiskup Marek Jędraszewski, nazywają ideologię LFBT czerwoną zarazą. Jest to sformułowanie o charakterze przenośni, która jest niezwykle trafna. Ideologia wywodzi się wprost z nurtu lewicowego, a jej źródło stanowi niszczenie ładu społecznego, archetypu, którym jest instytucja małżeństwa – mówi ks. prof. Paweł Bortkiewicz.

W 1968 roku głoszono dwa podstawowe hasła: „Zabrania się zabraniać” i „Nie ma już nauczyciela ani Boga, sam jesteś Bogiem”. Odrzucono dekalog, który oparty jest na przykazaniach zakazujących zła oraz odrzucono autorytet Boga i Kościoła. Są to ewidentne czerwone elementy, których społeczeństwo nie powinno zignorować. Ludzie, którzy głoszą ideologię gender mają wszelkie prawa: prawo do życia, wolności itp. Nie mają jednak roszczeń do zawierania małżeństw jednopłciowych  i adoptowania dzieci. Gość „Popołudnia WNET” podkreśla, że kultura nie jest w stanie natury biologicznej i racjonalnej, jeżeli to zmienia, czyni to ze szkodą dla człowieka.

Małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, tak było, jest i będzie, niezależnie od orzeczeń różnych instytucji prawnych i medialnych. Jest to pojęcie, które wynika nie z historii i tradycji, ale z natury racjonalnej człowieka – podkreśla rozmówca.

M.N.

Smoliński: Zajęliśmy stanowisko w sprawie sprzeciwu ideologii LGBT. Nie chcemy, aby samorządy promowały tą ideologię.

Kazimierz Smoliński mówi o kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości oraz o propozycji zbierania podpisów dotyczącej promocji ideologii LGBT przez samorządy.

 

 

Kandydaci kampanii Prawa i Sprawiedliwości ustawiają się przed mobilem w każdym powiecie, a 21 sierpnia rusza PiSBus, który razem z wolontariuszami roznoszącymi ulotki, będzie odwiedzał kolejne miasta na mapie Polski.

Zajęliśmy Stanowisko w sprawie sprzeciwu ideologii LGBT i zbieramy podpisy, które będą przeciwko tej promocji. Nie chcemy, aby w samorządzie i w życiu publicznym samorządy promowały ideologię gender. Moim zdaniem promocja LGBT przez samorządy jest sprzeczna z konstytucją – mówi Kazimierz Smoliński.

Propozycja dotyczy w szczególności szkół, które poza podstawą programową, wkraczają w obszar ideologii LGBT. „Tylko rodzice mogą o tym decydować” – podkreśla gość „Popołudnia WNET”. W wielu samorządach np. w Gdańsku i Warszawie wchodzą różnego rodzaju organizacje i pod przykryciem nazw prowadzą działania, które ewidentnie są działaniami promującymi ideologię LGBT. Konstytucja wyraźnie daje uprzywilejowanie małżeństwu jako związku kobiety i mężczyzny, aby społeczeństwo nieustannie się rozwijało.

Ogromnym zaskoczeniem dla rozmówcy było również to, że Krzysztof Brejza kandyduje do Senatu. Nie wierzy, że jest to kwestia wzmocnienia jego składu. Jak dodaje rozmówca: „Ta sprawa musi mieć drugie dno”.

M.N.