– Typowałbym 45-46%, może więcej, dla PiS. Powiedziałbym, że Platforma też nieco więcej dostanie, gdyż jest partią, do której ludzie już trochę wstydzą się przyznawać — dodaje Jacek Karnowski.
Jacek Karnowski zastanawia się, jak będą wyglądać ostatnie cztery dni kampanii wyborczej. Nie spodziewa się on żadnych większych zmian, jeśli chodzi o preferencje wyborców:
Jest taka opinia, że wyborcy właściwie zdecydowali i przepływy pomiędzy elektoratami są żadne czy minimalne. Może Lewica trochę zyskuje trochę kosztem Platformy albo odwrotnie. Teraz jedyna gra jaka się toczy to ta o mobilizację własnych elektoratów i demobilizacje elektoratów przeciwnika.
Kontynuując wypowiedź, twierdzi on, iż metoda PiS-u, polegająca na trzymaniu się planu, założeń taktycznych i nieulegania prowokacjom, okazuje się niezwykle skuteczna. Jak dodaje, wyniki sondażowe ze względu na ok 8% nadal niezdecydowanych wyborców, prawdopodobnie lekko wyższe przy niektórych partiach:
Typowałbym 45-46%, może więcej, dla PiS. Powiedziałbym, że Platforma też nieco więcej dostanie, gdyż jest partią, do której ludzie już trochę wstydzą się przyznawać, więc może dobić do 30%. Lewica 12-13% […] Mało głosów może się zmarnować, gdyż jest mały wybór, nie będzie takiego rozproszenia tych głosów. […] Myślę że wszystkie komitety mogą przekroczyć próg.
Jak zaznacza, w przypadku Konfederacji, gdyby dostała się do sejmu, może liczyć co najwyżej na kilku posłów, ze względu na jej stosunkowo rozproszony elektorat:
Przy metodzie, którą mamy, dużo bardziej płaca się mieć skoncentrowany elektorat.
Jacek Karnowski zdradza również nieoficjalne informacje, które wypłynęły od sztabowców Prawa i Sprawiedliwości, które mówią o tym, iż pojawiła się trzecia kategoria wyborców:
Są wyborcy tradycyjni, narodowi, chrześcijańscy, dla których kwestie kulturowe są ważne. Są wyborcy socjalni, do których przemówiły programy społeczne. Są też tacy, którzy chcieliby, aby było tak, jak jest. Są niechętni rewolucji i spodziewający się niespójnego bloku opozycji.
Jak zaznacza gość „Poranka WNET”, w jego mniemaniu od 40 lat nie było w Polsce poczucia tego, iż sprawy idą w dobrą stronę i pojawiają się perspektywy dla społeczeństwa:
To, co zaproponowało Prawo i Sprawiedliwość jeszcze się nie wyczerpało, a zyskało.
– Mówi się, że jak dobrze nasteruje się te fale, to można wpływać na ludzkie emocje, bo słyszy je mózg ludzki. Nie są obojętne dla człowieka. – Dodaje Cejrowski.
Wojciech Cejrowski porusza temat historycznego dialogu o Zbrodni Wołyńskiej ze stroną Ukraińską. Jak zauważa, komisja dialogu z Ukraińcami:
Ma tyle samo sensu, co komisja dialogu z Żydami. Wiemy, że to się nie powiodło. Ze 20 lat temu była taka komisja, która prowadziła donikąd, gdyż jedna strona ma swoją utrwaloną wizję i żądania. Polacy próbują dialogować, co polega na wymianie zdań i uszanowaniu drugiego puntu widzenia. Tutaj są tylko roszczenia i negacje. Dialog z żydami skończył się niepowodzeniem i tu też każde podejście kończy się niepowodzeniem.
Jak dodaje, kulturę na teren Ukrainy przywiozła Polska. Dziedzictwo narodowe na Ukrainie w stu procentach jest polskie:
Ukraińcy twierdzą, że mają jakąś własną kulturę, podczas gdy mają tylko dzicz. […] To dzicz która historycznie ruszała na kulturę.
Wojciech Cejrowski zastanawia się, czy Polska jest jedyną drogą Ukrainy do Europy. Zauważa, że nie mają oni jednej drogi i NATO może być furtką bezpośrednio omijającą Polskę. Jak zaznacza, Polska może zostać „ograna”, jeśli tylko taki będzie interes USA:
Turcja wygania NATO od siebie i tutaj Ukraina może wygrać swój interes i odwrócić się od Polski.
W drugiej części wypowiedzi gospodarz „Studia Dziki Zachód” omawia różnice w programach wyborczych, które prezentuje się w Polsce i USA. Ze względu na Amerykańskie JOW-y, zarówno demokraci, jak i republikanie mają tyle programów, ilu kandydatów. Dopiero w kongresie po wyborach ustala się jedną wersję.
Skupiając się na programie PiS-u, mówi, iż powinien on być spójny i napisany przez jednego człowieka, tymczasem wymienia różnicę pomiędzy zapowiedziami Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego, które rozmijają się w pewnych kwestiach:
W PiS-ie powinien być jeden gość, który układa dobry program, zbiera informacje, konsultuje je, a później program jest prezentowany przez polityków — mówców.
Kontynuując przegląd obietnic ostatniej konwencji PiS-u, mówi, iż Jarosław Kaczyński zapowiedział ochronę przed eutanazją. Podróżnik zastanawia się, czy skończy się tak samo, jak z ochroną życia poczętego:
Czy to będzie taka sama ochrona jak przed aborcją? W poprzedniej kampanii była mowa o aborcji, potem cała sprawa została zamieciona pod dywan.
Kolejną obietnicą była podwyżka minimalnych emerytur. Jak zauważa Cejrowski, Państwo znów będzie musiało zwiększyć ucisk fiskalny, szczególnie w kontekście przedsiębiorców:
Uważam to za grandę i nielegalne, bo niezgodne z tym na co umawialiśmy się wcześniej, a nikt nie pytał nas o zgodę na 13 i 14 emeryturę.
Ostatnia kontrowersja programu PiS-u związana jest z technologią 5G, którą Cejrowski uważa za potencjalnie niebezpieczną:
Technologia 5G jest w kilku krajach zakazana. […] To jest wysokie stężenie fal, które mogła wpływać na fale mózgowe i rozwalać ludziom organizm. Mówi się, że jak dobrze nasteruje się te fale, to można wpływać na ludzkie emocje, bo słyszy je mózg ludzki. Nie są obojętne dla człowieka. W Izraelu grozi 15 lat więzienia za wybudowanie takiego masztu. Może weźmiemy z nich przykład? – Pyta Cejrowski.
Anna Wróblewska o promocji polskiej kultury przez Państwową Szkołę Muzyczną w Sochaczewie, która w tym roku obchodzi jubileusz 45-lecia swojego istnienia.
Nasz uśmiechnięty Sochaczew jest bogaty w kulturę i instytucje kulturowe, które powołane są do nauki śpiewu ludzi młodych. Staramy się krzewić naszą polską kulturę i pieśni – mówi dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej w Sochaczewie.
Państwowa Szkoła Muzyczna dba o talenty dzieci. Jak dodaje Anna Wróblewska: Jesteśmy bardzo otwarci na wszelkie propozycje, jeśli chodzi o koncerty niepodległościowe oraz wszystkie wydarzenia, które związane są z naszą polskością i kulturą narodową.
Szkoła w tym roku obchodzi swój jubileusz 45-lecia istnienia. Powstała ona decyzją ministra kultury i sztuki 30 września 1974 roku. Przez 45 lat Państwowa Szkoła Muzyczna wyszlifowała wiele diamentów i dalej konsekwentnie to czyni. „Mimo że nauka odbywa się w godzinach popołudniowych w szkole, chętnych niż miejsc.” – mówi gość „Poranka WNET”.
Oprócz kształcenia młodzieży Państwowa Szkoła Muzyczna otwarta jest na wszystkie artystyczne projekty. W szkole odbywa się 9 konkursów, na które przyjeżdża młodzież z całej Polski i zagranicy, dlatego też uczeń każdej sekcji może zrealizować się „konkursowo”.
Wieczór autorski Anny Kłosowskiej odbędzie się w środę, czwartego września o godzinie 19:00 w Miejscu Aktywności Lokalnej na Żoliborzu/ ul. Marii Kazimiery 20/1. Link do wydarzenia poniżej.
Zapraszamy na niezwykłe spotkanie z niezwykłą osobą: Anną Kłosowską, autorką książki „Czwarta koncha” . Jest żoliborzanką, z wykształcenia – filologiem i romanistką. Była wieloletnią pracowniczką Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. Mieszka na Florydzie, ale co roku przyjeżdża do Warszawy. Akcja książki płynie wartko, wielowątkowo, zaskakuje meandrami, ale nie pędzi, jest niespieszna, relaksująca, ze smużką zapachu klasycznych męskich perfum. Wiele można się dowiedzieć, sporo jest nawiązań kulturowych, a dla poszukujących oryginalnych przepisów kulinarnych-wiele niespotykanych i oryginalnych przepisów, od których powieść aż się roi. Gwarantujemy, że spotkanie będzie niezwykle ciekawe.Spotkanie poprowadzi Bogdan Falicki.
Po 1944 r. Kościół w Kamieńcu Koszyrskim został rozgrabiony i przekształcony w całkowicie inny obiekt. Wtedy na tych terenach przestało bić polskie serce.
Paweł Bobołowicz w ramach Ukraińskiego Zwiadu WNET wizytuje dziś w Kamieniu Koszyrskim, w którym znajduje się wybudowany w XVII wieku przez Adama Aleksandra Sanguszkę kościół i klasztor dominikanów:
Co ciekawe ojciec Adama – Grzegorz Sanguszko, był wielkim orędownikiem prawosławia i na tym terenie fundował cerkwie prawosławne
Historia budynków była mocno zawiła, najpierw Moskalski zaborca zlikwidował klasztor, a później kościół jeszcze długo służył długo wiernym. W 1944 roku przez wydarzenia, które na tych terenach spowodowały, że przestało bić polskie serce, kościół w Kamieniu Koszyrskim przestał pełnić swoją funkcję. Kościół Świętego Michała Archanioła został zmieniony na całkowicie inny obiekt:
Dzisiaj dobrym aniołem tej świątyni jest pani Lucyna Kawałko
Pani Lucyna wspomina czasy, kiedy Kościół został rozgrabiony, a następie przerobiony na cukiernię i piekarnię:
Pieczono tam chleb, a później go sprzedawano.
Przez około 2,5 roku Msze Święte odbywały się w domu pani Lucyny. Później, po 1993 r. zdecydowano, że obok starej świątyni zostanie wybudowany nowy Kościół. Odbudowano również dawną kaplicę:
To zasługa pani Lucyny i jej męża.
Niestety, jak dodaje Paweł Bobołowicz, dziś nowy kościół wciąż pozostaje pusty. Na Mszy Świętej nigdy nie ma zbyt wielu wiernych. Jeżeli chodzi o stary kościół, został on oddany w ręce regionalnego muzeum:
Dziś jest szansa, że będzie to obiekt muzealny, do którego powróci wiele przedmiotów. Dziś jest szansa,że ten piękny obiekt przetrwa, ale w postaci zmienionej. Miejmy nadzieje, że uda cię przywrócić choć część jego dawnego blasku.
Paweł Bobołowicz przyznaje, że te tereny są dla niego bardzo ważne, gdyż stąd pochodzi jego rodzina. W tym kościele chrzczony był jego ojciec:
Gdy patrze na te miejsca, myślę też o historii rodzinnej.
Przed Wydziałem Kultury w mieście Zakopane stoi bardzo ważne zadanie. „Kultura Zakopiańska musi pozostać w nienaruszonym stanie”.
Joanna Staszak, naczelnik wydziału kultury w mieście Zakopane mówi o tym, jak ważne dla mieszkańców Podhala jest kultywowanie tradycji. W ciągu całego roku, w Zakopanem, organizowanych jest wiele wydarzeń kulturalnych.
To jest dla nas wspólne spotkanie.
Kultura ludowa Podhala jest kulturą bardzo wysublimowaną, pełną gestów i znaków. Wydział kultury stara się zarazić nią przyjeżdżających w te rejony turystów, którzy podczas swojego pobytu w Zakopanem, często skupiają się jedynie na kupowaniu ciekawych pamiątek:
Mówimy o strojach, tańcach ludowych i wszystkich obrzędach.
Największym zadaniem, które stoi przed wydziałem kultury, jest zachowanie oryginalnej kultury Zakopiańskiej, aby ta przetrwała w stanie nienaruszonym:
W Zakopanym jest wiele takich miejsc, gdzie można spotkać tę kulturę tradycyjną w czystej postaci.
Niecały rok temu, 16 sierpnia, otwarta została Willa Czerwony Dwór, dedykowana twórcom rodzimym. Odbywają się w niej warsztaty rękodzieła ludowego np. warsztaty z haftu białego, haftu kolorowego, malarstwa na szkle i wiele innych:
Co ciekawe, tradycyjnie właściwie każda wieś na Podhalu, a nawet niegdyś każdy ród, miał swoje wzory na strojach naszywane na ubrania góralskie i ta tradycja przetrwała do dzisiaj. Jak dodaje Joanna Staszak, starania o zachowanie oryginalności regionalnych tradycji widać nie tylko w strojach ludowych, ale również w zwyczajach muzykanckich np. podczas konkursów kapel instrumentalistów i śpiewaków ludowych odbywających się przy Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich. Ponadto zapytana o zagrożenia dla kultury, płynące z procesu globalizacji, odpowiada:
Ta nasza góralska kultura zawieziona do globalnej wioski, jest wciąż z nami i jest kultywowana.
Na koniec Joanna Staszak zaprasza na 51 Festiwal Folkloru Ziem Górskich, organizowany od 16 do 24 sierpnia, w Zakopanem. Na to wydarzenie przybędą górale z całego świata:
Jarosław Bucek, ostatni baca w Gorcach opowiada o pasterskiej wolności, tradycji i o tym, jak robi się góralski ser.
Jarosław Bucek opowiada o tradycji pasterskiej oraz wspomina czasy, w których profesją tą zajmowało się wielu górali. Wspomina czasy, kiedy w Gorcach były trzy Bacówki.
Trzeba powiedzieć, że to była pierwsza miejscowość, którą założono na prawie pasterskim wołoskim tutaj a Podhalu. [Wołosi – przyp. red.] to są ci ślebodni ludzie, którzy przynieśli naszą kulturę, folklor, ubiór i zasadę życia w górach.
Jak mówi baca, bycie pasterzem oznacza bycie człowiekiem wolnym, czyli „ślebodnym”. Na wypasaniu owiec wychowały się całe pokolenia żyjących tu ludzi„głupio by było, by tych owiec nie było”.
Dzisiaj większość młodych decyduje z tego stylu życia, porzuca tradycję i odcina się od tutejszego folkloru, wybierając inny rodzaj pracy. Wolą pracę, w której mają pięciodniowy tydzień pracy i dwa dni weekendu. Tymczasem pasterz nie wie co, to weekend, czy nawet wolna niedziela, gdyż musi być czujny 24/7. Musi on pilnować swych owiec, chociażby przed wilkami. Jak dodaje, obecnie baca musi „mocno się nagłówkować”, aby zarobić, bo same owce nie są podstawowym źródłem dochodu nowoczesnego górala.
Robimy taki zapomniany już ser, w górach u góroli jest to brusek, stary syr, teraz w tych czasach nazywamy to dojrzewający syr. On leżakuje dość duzo. Robimy go z najlepszego mleka majowego i czerwcowego. […] To jest nasza perełka, którą się chwalimy.
Gość „Poranka WNET” zachwala tradycyjny ser góralski, do którego produkcji, jak podkreśla, używa się najlepszych ziół z nieskażonych terenów. Uchyla przy okazji rąbka tajemnicy produkcji serów. Jak mówi, tradycyjnie oscypki robiło się tylko do św. Jana (24 czerwca), gdyż owce doi się przez pierwszą połowę roku. Obecnie, jak zdradza, „robimy do połowy lipca czysto owce produkty, potem dowozimy krowie mleko”.
„My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość regionalna jest rzeczą bardzo ważną”. Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny” stawia na rozwój partnerstwa terytorialnego.
Tomasz Hamerski mówi o partnerstwie terytorialnym, jakie rozwija Lokalna grupa działania „Gorce-Pieniny”. Jest ona stowarzyszeniem, które korzysta ze środków Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Jak mówi, „skupiamy przedstawicieli samorządu terytorialnego, przedsiębiorców, biznesmenów, organizacje pozarządowe oraz zwykłych mieszkańców, którzy starają się dbać o rozwój lokalny”. Organy te otrzymują środki finansowe na jak najlepszy rozwój regionu.
Grupa funkcjonuje na terenie 4 gmin: na terenie miasta i gminy Szczawnica, Krościenko nad Dunajcem, Ochotnica Dolna i gminy Czorsztyn. Hamerski podkreśla, że na tych terenach żyje się głównie z turystyki, a największym problemem jest sezonowość.
Sezonowość turystów pociąga za sobą sezonowość dochodów.
Jak mówi, „staramy się zrobić wszystko, by ta sezonowość była jak najkrótsza. Najwięcej turystów przybywa do okolicy latem. Pojawiają się oni również zimą, kiedy jest śnieg, ale w mniejszej ilości. Właśnie w tych okresach, brakuje „rąk do pracy”, co jest kolejnym poważnym problemem tego regionu.
Podczas rozmowy, poruszony został również temat dotyczący upaństwowienia kolei linowych. Nasz gość podkreśla, że istotne jest, aby wróciły one w polskie „ręce”.
My jesteśmy góralami, dla nas tożsamość jest bardzo ważna.
Tomasz Hamerski przyznaje, że miały miejsce próby budowy wyciągu narciarskiego na terenie gminy Szczawnica, jednak „barierą nie do przeskoczenia”okazała się bliskość programu Natura 2000 i Pienińskiego Parku Narodowego.
Na koniec Hamerski ocenia rządowy program 500+. Jak sam przyznaje na podstawie własnych obserwacji, inicjatywa ta w zauważalny sposób, poprawiła standard życia Polskich rodzin.
Wkład autora w światową (tak, światową!) wiedzę o kulturze polega na tym, że całkowicie zanegował on marksistowską wykładnię dziejów i zaproponował godne XXI w. podejście, używając języka naturalnego!
Andrzej Jarczewski
Krzysztof Karoń znany jest czytelnikom „Kuriera WNET” z wykładów internetowych. Niektórzy zapewne kupili też jego długo zapowiadaną książkę, ale jeszcze nie dobrnęli do końca, bo rzecz jest obszerna (540 dużych stron) i wymaga poświęcenia wielu wieczorów na lekturę. Jedno jest pewne: nie należy sobie tych wieczorów żałować. Czeka nas bowiem poznawcza uczta, którą będziemy pamiętać długo.
More geometrico
Nad wejściem do platońskiej Akademii zawieszono ostrzeżenie: „Niechaj nie wchodzi tu nikt, kto nie zna geometrii”. Później to hasło podchwycił Kartezjusz, Spinoza i inni. A chodzi o to, że cały system filozoficzny – jak w geometrii – powinien wyrastać z kilku podstawowych pewników lub co najmniej silnych założeń. Karoń niczego takiego nie pisze o swojej pracy, ale ta metoda widoczna jest od pierwszego internetowego wykładu do ostatniej strony omawianej książki.
Otóż system można budować od sformułowania aksjomatów (i tak zrobił Euklides w geometrii), ale można też w najbardziej nawet złożonym systemie odszukać jakieś myśli przewodnie i na nowo cały system zinterpretować tak, jakby te myśli były w nim zawarte od początku.
Tą drogą poszedł autor omawianej książki, który dokonał przeglądu całej ziemskiej historii człowieka, pokazując, w jakich bólach rodziła się kultura, jak wielkie rzeczy osiągnęła i jak łatwo jest dziś niszczona przez – zapowiedziane w „Manuskryptach paryskich” Marksa – zjawisko zwane antykulturą.
Na tym polega – moim zdaniem – wkład Karonia w światową (tak, światową!) wiedzę o kulturze, że całkowicie zanegował on dominującą dziś marksistowską wykładnię dziejów i zaproponował godne XXI wieku podejście, używając zupełnie nowego – w filozofii po Platonie – języka: języka… naturalnego! Na ponad pięciuset stronach nie znajdziesz (poza cytatami) ani jednego terminu wprowadzonego przez marksistów. Wszystko opowiedziane jest bez – innych niż znane Arystotelesowi – rzeczowników abstrakcyjnych, a wśród czasowników dominują nazwy konkretnych czynności.
Czytelnik nie ma wątpliwości, co w danym zdaniu autor ma na myśli, choć czasami trzeba przebić się przez ironię i – jak to u filozofów bywa – przyjmować słowa tylko w tym znaczeniu, jakie zostało ustalone przez autora. Kto nie oglądał wcześniej wykładów Karonia, może prostotę języka zinterpretować jako nadmierne uproszczenie. Tymczasem trzeba to czytać… more geometrico. I wtedy wszystko staje się jasne. Zdania są względnie krótkie i zrozumiałe. Polszczyzna – znakomita. Drobny feler polega na tym, że Karoń pisze tak, jak mówi, zmuszając tym osłuchanego z jego wykładami czytelnika do spowolnienia lektury. Nie da się tego czytać „biegiem”.
Zarzuty niepoważne
Karoń dokonał dzieła wielkiego, ważnego i oryginalnego. Nie piszę tego z pozycji studenta, odurzonego kondensatem „jedynie słusznych poglądów na wszystko”. Przeciwnie, od lat pracuję nad podobnymi zagadnieniami, a moje książki o podstawowych pojęciach filozofii były już na tych łamach kilkakrotnie odnotowane (w tym „Prawda po epoce post-truth” i „Czasownikowa teoria dobra”). Czuję się więc upoważniony własnym dorobkiem do powiedzenia czegoś na temat, który jest mi bliski.
Otóż Karoniowa „Historia antykultury” – właśnie ze względu na swą oryginalność – musiała mocno zawstydzić niejednego kopistę idei francuskich, niemieckich czy amerykańskich. Od lat bowiem polska filozofia akademicka zajęta jest upowszechnianiem dorobku tych zachodnich filozofów, którzy w PRL-u faktycznie nie mogli być publikowani. Mieliśmy w tej materii spore zaległości, ale zostały one dość szybko odrobione również dzięki łatwemu dostępowi do publikacji obcojęzycznych. Niestety nasi uniwersyteccy filozofowie – kto nie wierzy, niech przejrzy aktualne czasopisma filozoficzne i programy różnych konferencji – otóż nasi zapóźnieni znawcy zachodniej filozofii XIX i XX wieku nie zauważyli, że mamy już wiek XXI. I wciąż grzebią w filozoficznej drewutni albo i na wysypisku frankfurckich śmieci. Są odtwórczy i przetwórczy. Nie są twórczy.
Zarzut najpoważniejszy wśród niepoważnych (na forach internetowych) sprowadza się do stwierdzenia, że Karoń nie rozumie podstawowych pojęć, więc to, co mówi i pisze, jest bez sensu.
Tymczasem na tym właśnie polega nowość i oryginalność interpretacji Karonia, że on całkowicie odrzuca, wręcz depcze te wszystkie napuszone pojęcia, które są swoimi własnymi symulakrami (tu pozwoliłem sobie na użycie terminu z gatunku wykluczonego w książce Karonia). O innych zarzutach niepoważnych nie piszę, bo nie zasługują one na uwagę.
Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Historia antykultury. Najważniejsza książka roku 2018” znajduje się na s. 17 styczniowego „Kuriera WNET” nr 55/2019, gumroad.com.
„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.
Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Historia antykultury. Najważniejsza książka roku 2018” na s. 17 styczniowego „Kuriera WNET”, nr 55/2019, gumroad.com
Choć Perú jest krajem licznie odwiedzanym przez rzesze turystów, istnieją jeszcze miejsca, nie zadeptane przez obce stopy. Jednym z nich jest prowincja Yauyos, której skarby przedstawimy w audycji.
Perú z pewnością jest jednym z najciekawszych krajów, które warto odwiedzić w Ameryce Łacińskiej. Kraj o bogatej kulturze, fascynującej historii, czy różnorodnej, smacznej kuchni od wielu lat przyciąga rzesze turystów.
Większość z nich skieruje swe kroki ku zabytkom kultur prekolumbijskich np.: Machu Picchu, Chiclayo czy Nazca, fenomenom natury i kultury, jak np. Wyspy Ballestas, Amazonia, czy Jezioro Titicaca oraz miastom, jak Cuzco, Arequipa, czy Lima.
Istnieją jednak i miejsca znaczniej słabiej odkryte turystycznie, które ciekawemu podróżnikowi zaoferować mogą naprawdę wiele. Zarówno przyrodniczo, jak i historycznie, kulturowo, czy kulinarnie. Jednym z takich miejsc jest prowincja Yauyos, położona ok. 6 godzin jazdy od stolicy kraju, na południowy wschód. Mimo, że Yauyos nie należy do miejsc tłumnie odwiedzanych przez turystów, jest ona miejscem, do którego warto wybrać się nawet na krótką wycieczkę. Z pewnością jedną z najciekawszych atrakcji prowincji jest rezerwat przyrody Nor Yauyos-Cochas – pierwszy rezerwat przyrody utworzony na terenie całego Perú. Jest to miejsce pełne oszałamiających krajobrazów, oraz wielu gatunków roślin i zwierząt, w tym endemicznych. Jednak prowincja Yauyos to również miejsce o bardzo bogatej kulturze, muzyce i tańcach. Wielu mieszkańców tej prowincji wyemigrowało do Limy, gdzie populacja osób pochodzących z Yauyos tworzy jedną z najsilniejszych grup w mieście.
A co jeszcze warto zobaczyć w Yauyos? Jacy są mieszkańcy tej prowincji? Jakimi potrawami mogą nas poczęstować? Ile czasu warto tam spędzić? Na te i inne pytania odpowiedzi zna nasz dzisiejszy gość – Doris Lopez de Witkowski, której rodzinne korzenie sięgają małej wioski Casinta w prowincji Yauyos. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz dzisiejszy gość opowie również czy i jak świętują karnawał mieszkańcy prowincji Yauyos.
Na górskie, peruwiańskie rozmowy zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 29-go stycznia, jak zwykle o 21H00!
¡República Latina – tam, gdzie jeszcze nas nie było!
Resumen en castellano: Aunque Perú es uno de los países más visitados de América Latina, hay muchas partes del país todavía no conocidos por el turismo. Una de ellas es la Provincia de Yauyos unos 300 kilómetros al sureste de Lima. La Provincia de Yauyos es famosa por La Reserva Paisajística Nor Yauyos-Cochas – la primera reserva paisajística de todo el país. Hoy vamos a hablar sobre la provincia Yauyos con nuestra invitada – Doris Lopez de Witkowski, cuyos raíces vienen de un pequeño pueblo Casinta en la Provincia de Yauyos. Junto con nuestra invitada vamos a ver que vale la pena visitar, hacer y comer en Yauyos y que tradiciones y costumbres mantiene la gente de la provincia.
Les invitamos para escucharnos el lunes, 29 de enero, a las 21H00 UTC+1!